19 grudnia 2016

Czterdzieści dwa

Rufus
W pierwszym odruchu spojrzał na nią w nieco zniecierpliwiony sposób. Nie miała pewności, jak wygląda, ale coś w wyrazie jej twarzy i tonie, którym się do niego zwróciła, z miejsca dało wampirowi do myślenia. Już wcześniej dała mu do zrozumienia, że zrobiła coś, co osobiście uważał za głupie – dobrze pamiętał, jak wyglądała Renesmee po tym, jak uparła się oddać mu energię, a skoro Alessię taka potrzebowała regularnie, musiała być tym bardziej niebezpieczna – ale dopiero kiedy przyjrzał się bladej jak papier, klęczącej na ziemi Layli, naprawdę zaczął się martwić.
– Co? – zaryzykował, podnosząc się, żeby móc do niej podejść. Rzadko bywał przewrażliwiony, ale to jeszcze nie znaczyło, że własna żona była mu obojętna. – Źle się poczułaś i jednak mam cię zanieść, czy może…? – zaczął, ale prawie natychmiast urwał, z opóźnieniem orientując się, w czym tak naprawdę musiał leżeć problem.
Layla w milczeniu wpatrywała się w jeden z otwartych rejestrów, w gruncie rzeczy tuląc książkę do siebie, choć ręce trzęsły jej się w stopniu wystarczającym, by mogła z łatwością ją upuścić. Milczała, przynajmniej tymczasowo, wyraźnie podenerwowana, choć trudno było mu jednoznacznie stwierdzić, co mogło być tego przyczyną. Jedno wydawało się dość oczywiste – coś znalazła, choć wampir nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy to dobrze. Teoretycznie nie, ale biorąc pod uwagę fakt, że zachowywała się w ten sposób…
Westchnął, po czym błyskawicznie przemieścił się, kucając tuż naprzeciwko dziewczyny. Uniósł brwi, kiedy wzdrygnęła się, niemalże od niego odskakując, kiedy naglącym ruchem wyciągnął rękę po rejestr. Dobra, o co znowu chodzi?, przeszło mu przez myśl, ale tymczasowo nie zadawał tego pytania na głos, w pierwszej kolejności usiłując zrozumieć, co tak naprawdę się działo. Layla siedziała jak na szpilkach, a to zdecydowanie nie było normalne. Co więcej, sam już nie pamiętał, kiedy ostatnim razem miała powody, żeby się go obawiać, a jednak w tamtej chwili wpatrywała się w niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy.
– Lay? Co się stało?
Rzadko skracał jej imię, ale tym razem sytuacja była wyjątkowa i to pod każdym względem. Tak przynajmniej sądził, bo nie na co dzień wampirzyca zachowywała się w ten sposób. Miał dość powodów, żeby zacząć się martwić, co w połączeniu z faktem, że dziewczyna uparcie milczała, jedynie wszystko dodatkowo komplikowało.
– N-nic… – wykrztusiła z siebie z opóźnieniem, ale nawet gdyby powiedziała to choć odrobinę pewniej, nie uwierzyłby. Musiałby całkiem zgłupieć, żeby zadowolić się aż tak lakoniczną odpowiedzią, skoro zareagowała w ten sposób. – Wybacz. Ja po prostu… – Urwała, po czym bez jakiegokolwiek ostrzeżenia spojrzał mu w oczy. Było coś przenikliwego w jej wzroku, poza tym wciąż sprawiała wrażenie kogoś, kto nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co działo się dookoła. Takiej reakcji mógłby oczekiwać po ich rozmowie na temat Isobel i roli, którą odegrał, kiedy królowa po raz pierwszy była u władzy, ale akurat teraz… – Skoro już rozmawialiśmy o twojej przeszłości, to mogę cię jeszcze o coś zapytać?
– Co takiego? – zachęcił ją, choć wcale nie był taki pewien, czy to najlepszy pomysł. Martwiła go i nie zamierzał tego ukrywać. – Coś jest nie tak? Wydawało mi się, że zaakceptowałaś wszystko, co ci powiedziałem, ale…
– To nie to – rzuciła uspokajającym tonem. Tym razem nie był w stanie nawet zrugać jej za to, że mogłaby mu przerywać. – Jest tak, tak powiedziałam. To przeszłość, a ja nie jestem zła, tylko… Po prostu ciekawi mnie coś innego – wyjaśniła w końcu, ale i tym razem jej słowa zabrzmiały dziwnie.
– I przypomniałaś sobie o tym akurat teraz? – mruknął z powątpiewaniem. Coś było na rzeczy i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. – Ale w porządku… Tak sądzę. Jeśli to cię uspokoi…
Pokiwała głową, najwyraźniej sama niepewna tego, czego tak naprawdę oczekiwała. Był w stanie to wyczuć w jej zachowaniu, ale to w żaden sposób nie tłumaczyło Rufusowi, co aż do tego stopnia mogło wytrącić ją z równowagi. Mógł naciskać albo od razu wykorzystać okazję, żeby zabrać jej rejestr i samemu sprawdzić, w czym leżał problem, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że to nienajlepszy pomysł. Chodziło o Laylę, a więc o dziewczynę, która zawsze była z nim szczera. Jeśli chciała poprowadzić rozmowę w ten sposób, przynajmniej na dobry początek mógł na to pozwolić.
– Dziękuję. – Wypuściła powietrze ze świstem. Była blada, poza tym wciąż sprawiała wrażenie kogoś, kto najchętniej by się wycofał i nie mówił niczego. – Może to zabrzmi dziwnie, ale… czy to przypadek, że nigdy nie rozmawialiśmy o twojej rodzinie?
Spodziewał się naprawdę wielu rzeczy, ale kierunek, który ostatecznie przybrała wymiana zdań, zaskoczył go.
Rodzinie? – powtórzył z rezerwą, prostując się i spoglądając na nią w niemalże pobłażliwy sposób. – Jasne, że tak. Nie było o kim rozmawiać, bo zawsze byłem sam – przypomniał jej, wymownie wywracając oczami. – Chyba, że chcesz wiedzieć, co sądzę o tobie i Claire. Sprawdzasz mnie?
– Miło wiedzieć, że jednak nazywasz rzeczy po imieniu. – Gdyby sytuacja była inna, najpewniej by się uśmiechnęła, ale coś w tamtej chwili najwyraźniej sprawiało, że nie była w stanie się na to zdobyć. Widok Layli w takim stanie zdecydowanie należał do rzadkości. – Masz nas, a więc rodzinę. Zapamiętaj to sobie, skoro już jesteśmy przy temacie – dodała cicho.
W tamtej chwili zapragnął się wycofać i to najlepiej tak szybko, jak tylko miało być możliwe. Kochało ją, zresztą tak jak i Claire, poza tym dobrze wiedział, kim dla niego były, ale to jeszcze nie znaczyło, że musieli o tym dyskutować, skoro tak naprawdę nie było potrzeby. Takie rozmowy go męczyły, skutecznie wytrącając z równowagi, zresztą tak jak i próba rozwodzenia się nad jakimikolwiek emocjami. Rozumiał je, akceptował, ale – do cholery – czy to znaczyło, że trzeba było ot tak się nad nimi rozwodzić?
– Jasne, jasne… Dobrze się czujesz? – rzucił, chcąc zmienić temat.
Wzruszyła ramionami, najpewniej doskonale zdając sobie sprawę z tego, że pytanie nie wynikało z troski. Skoro nie mdlała, ani nie zachowywała się aż tak dziwnie, mógł założyć, że nie ma powodów o obaw, przynajmniej jeśli chodziło o jej samopoczucie.
– Nic mi nie jest – zapewniła, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Dalej mi nie powiedziałeś, co z tobą i twoją rodziną… Nie, nie mną i Claire – dodała, kiedy zauważyła, że zamierza jej odpowiedź. – Wiesz coś o niej? Cokolwiek…?
– O co ci tak naprawdę chodzi? – nie wytrzymał. Jeśli to miał być jakiś żart albo zabawa, to zdecydowanie go to nie bawiło.
– Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie – wypaliła, a on prychnął. Nie, zdecydowanie musiała się z niego naigrywać!
– O ile mnie pamięć nie myli, to moja kwestia – zauważył, ale nie zwróciła na jego słowa większej uwagi.
– To wysil tę swoją pamięć i mi odpowiedz – zaproponowała, najwyraźniej nie zamierzając dać za wygraną.
Cudownie, więc może jednak zamierzała go wykończyć, pomimo tych wszystkich zapewnień, że nie miała pretensji o wydarzenia z przeszłości. Chyba nawet wolałby przekonać się, że tak właśnie jest, bo jeśli miał być ze sobą szczery, naprawdę zaczynała go niepokoić. To nie było normalne i sama Layla również musiała zdawać sobie z tego sprawę, co jednak nie powstrzymywało jej przed ciągnięciem tej na pierwszy rzut oka bezsensownej rozmowy.
Coraz bardziej rozdrażniony i podenerwowany zarazem, zajrzał dziewczynie w oczy. Wyczuł, że zesztywniała, kiedy ich spojrzenia skrzyżowała się ze sobą, ale nie próbowała odwrócić wzroku. Nie miał pojęcia, co takiego w tamtej chwili chodziło jej po głowie, a tym bardziej czego jeszcze powinien się spodziewać, ale…
– Przysięgam, że jeśli spróbujesz użyć na mnie wpływu, wtedy naprawdę zrobię ci krzywdę – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Jestem telepatką, Rufus.
– To świetnie! Czy to też wyjaśnia, dlaczego zachowujesz się dziwniej ode mnie?
Layla westchnęła, po czym energicznie potrząsnęła głową.
– Ja wcale nie… Nieważne! – zreflektowała się. Wyczuł, że była zdezorientowana, poza tym wyraźnie wahała się nad tym, co powinna zrobić. Miał ochotę przygarnąć ją do siebie i jakkolwiek uspokoić, najlepiej w podobny sposób, co i ona, kiedy w przeszłości próbowała na niego wpłynąć, gdy tracił kontrolę, ale to wcale nie było takie proste. – Ja… Proszę, zaraz ci wyjaśnię, ale najpierw mi odpowiedź – powiedziała tak cicho, że właściwie musiał wyczytać poszczególne słowa z ruchu jej warg.
Obrzucił ją zdezorientowanym, pełnym konsternacji spojrzeniem, na krótką chwilę znów koncentrując spojrzenie na rejestrze, który trzymała na kolanach. Zamknęła go, ale zauważył, że zaznaczyła sobie palcem jakąś konkretną stronę – najpewniej tę, która zrobiła na niej aż takie wrażenie. Nie miał pojęcia, co takiego powinien o tym sądzić, ale zdecydowanie mu się to nie podobało.
– Dlaczego właściwie…? – Urwał, ostatecznie decydując się dać za wygraną. Tymczasowo ich rozmowa prowadziła donikąd, więc w ten sposób co najwyżej tracił czas. Gdyby przed sobą miał kogokolwiek innego, już dawno straciłby cierpliwość, ale to była Layla, której nie potrafił i nie chciał w jakikolwiek sposób zranić. – W porządku… Dobra. Chociaż prawda jest taka, że nie mam pojęcia, co powinienem ci powiedzieć. Pamiętasz o czym dopiero co rozmawialiśmy? Dzieci nie miały szans poznawać swoich rodziców, więc to naprawdę nie takie dziwne, że ja…
– A chociaż imiona? – przerwała mu po raz kolejny. Gdyby nie to, że bardziej przejmował się tym, że czegoś wyraźnie mu nie mówiła, najpewniej już dawno dostałby szału. – Kim… Kim była twoja matka?
– Rysujesz drzewo genealogiczne czy jak? – Potrząsnął z niedowierzaniem głową. Nie tak przesłuchania się spodziewał. – Trochę późno, żeby pytać o takie szczegóły… Wiesz, nie jestem aż tak obeznany w kwestii związków, ale etap poznawania partnera zwykle ma miejsce na samym początku i…
– Ale ja pytam teraz – oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu głosem.
Westchnął, nie kryjąc rozdrażnienia. Ta rozmowa prowadziła donikąd, a przynajmniej takie miał wrażenie.
– Nie – dał za wygraną. – Nie wiem, bo i nigdy mnie to nie interesowało. Możesz znowu wysnuć tę swoją głupią teorię, że jestem aspołeczny, ale…
– Wszyscy wiemy, że jesteś.
– … to były inne czasy, tak? – dokończył, ignorując fakt, że znowu mu przerwała. – Więzy rodzinne wyglądały inaczej, a przynajmniej ja wychowywałem się w takim przekonaniu. Nie warto przejmować się zmarłymi, więc po co miałbym wypytywać?
– Bo nie żyła, czy dlatego, że w świecie Isobel nikt nie przejmował się ludźmi? – zapytała cicho, bez choćby cienia złości.
Mimo wszystko nie od razu zdecydował się jej odpowiedzieć. Podejrzewał, że dla kogoś takiego jak Layla, gotowemu bez chwili wahania poświęcić się, byleby zapewnić bezpieczeństwo najbliższym, zasady, którymi rządził się świat przed wiekami, były czymś nie do pomyślenia.
– Oba – powiedział w końcu. Wzruszył ramionami, nie przywiązując do własnych słów większego znaczenia. – Już powiedziałem ci, że to były zupełnie inne czasy. Poza tym nie tylko ludzie wydają na świat pół-wampiry – dodał, a Layla uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
– W twoim przypadku jednak chodzi o człowieka – wymamrotała, a on zesztywniał i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Słucham?
Nie odpowiedziała, milcząc i przez dłuższą chwilę wpatrując się w przestrzeń. To już dawno przestało być zabawne, z kolei Rufus był gotów przysiąc, że za chwilę naprawdę trafi go szlag – najdelikatniej rzecz ujmując. Już i tak zaczynały puszczać mu nerwy, a to w jego przypadku nigdy nie kończyło się dobrze.
Słodka bogini, o co znowu jej chodzi i…
– Layla, do cholery! – ponaglił.
Wzdrygnęła się, ale ostatecznie przeniosła na niego wzrok. Nie sądził, że zareaguje, ale jednak zdecydowała odezwać się w cichy, zaskakująco wręcz łagodny sposób:
– Coś ci pokażę, ale… masz mi obiecać, że się nie zdenerwujesz – zapowiedziała, po czym zdecydowanym ruchem uniosła ściskaną w rękach książkę. – Znalazłam Claudię.
Na początku nie zareagował, po prostu tępo się w nią wpatrując. Rzadkowie miał problemy z kojarzeniem faktów, ale biorąc pod uwagę to, co powiedziała… nie widział problemu, a tym bardziej powodu do tak dziwnego zachowania. Wręcz przeciwnie – prędzej był skłonny spodziewać się, że w przypływie samozadowolenia i typowej dla siebie euforii dosłownie się na niego rzuci, ciesząc się jak mała dziewczynka.
– Masz… zadziwiający talent do dostrzegania związków przyczynowo skutkowych tam, gdzie mnie nie przyszłyby do głowie – powiedział w końcu, starannie dobierając słowa. – Layla, posłuchaj…
– Obiecaj mi, że nie będziesz się denerwował – przerwała mu.
Wzniósł oczy ku górze, nie mogąc się powstrzymać. Trochę spóźniła się z takimi prośbami, bo już teraz był na dobrej drodze, żeby jednak spróbować coś rozwalić.
– Zawsze, kiedy zaczynasz rozmowę w ten sposób, mówisz mi coś, przez co dostaję szału – zauważył przytomnie.
– Hm… Więc gdybym o to nie prosiła, zachowywałbyś się inaczej?
Zaśmiał się nerwowo, choć zdecydowanie nie czuł się rozbawiony.
– Wątpię.
– Więc nie zaszkodzi spróbować – stwierdziła, po raz kolejny zaskakując go tym, że w każdej sytuacji była w stanie doszukać się jakiegoś pozytywu. – Więc?
– Na tę chwilę wiem tyle, że jeśli zaraz nie powiesz mi o co chodzi, wtedy naprawdę… – zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
Choć wyraźnie się wahała, ostatecznie wyciągnęła rejestr w jego stronę, wcześniej otwierając go na właściwej stronie. Wciąż zdezorientowany, co zdecydowanie nie zdarzało mu się na co dzień, obrzucił spis zniecierpliwionym spojrzeniem, w pośpiechu przemykając po nim wzrokiem i próbując wypatrzeć znajome imię. Niektóre z dawno zapisanych słów wyblakły, przez co odczytanie ich na pożółkłym, wyniszczonym przez czas papierze okazało się problematyczne, zwłaszcza przy tak anemicznym oświetleniu, ale to mu nie przeszkadzało. Nie raz miał do czynienia z aż tak starymi pozycjami, poza tym…
A potem w końcu znalazł odpowiednią linijkę i to wystarczyło, żeby wszystkie obawy Layli stały się dla niego jasne.
Claudia Prime
Layla
Wciąż nie dowierzała temu, czego właśnie się dowiedziała. W zasadzie nawet podczas rozmowy z Rufusem, próbowała zyskać na czasie, poukładać sobie wszystko i znaleźć jakikolwiek dowód na to, że coś pomieszała – to wydawało się aż nazbyt prawdopodobne – ale im więcej razy odtwarzała w pamięci tę konkretną stronę rejestru, tym pewniejsza faktycznego stanu rzeczy była. Już wtedy zorientowała się, że może spodziewać się dosłownie wszystkiego, zwłaszcza po klęczącym tuż naprzeciwko niej wampirze, ale mimo wszystko…
Wciąż miała wątpliwości, kiedy w końcu pokazała mu spis. Uważnie obserwowała jego twarz, kiedy jakby od niechcenia obrzucił wskazany przez nią tekst wzrokiem, wyraźnie szukając znajomego imienia. Zorientowała się również, w którym momencie je zauważył, tym bardziej, że zmiana w wyrazie twarzy wampira była aż nazbyt wyraźna. Po pierwsze, nie miała wątpliwości, że pobladł, choć w bladym świetle, które rzucały jej płomienie, trudno było jednoznacznie określić takie szczegóły.
A po drugie, prawie natychmiast przybrał ten niepokojący, neutralny wyraz twarzy – maskę, której szczerze nienawidziła i która odkąd tylko sięgała pamięcią, przyprawiała ją o dreszcze.
– Rufus…? – rzuciła z wahaniem, powoli zaczynając mieć dość przeciągającej się ciszy.
Natychmiast przeniósł na nią wzrok, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie – coś w jego spojrzeniu z miejsca sprawiło, że poczuła się naprawdę nieswojo.
– Co takiego? – zapytał cicho. Jego wzrok na krótką chwilę uciekł z powrotem na stronę rejestru, ale tym razem nie poświęcił jej choćby cienia uwagi. – Co…?
– Przeczytałeś wszystko? – zapytała z powątpiewaniem.
Wzruszył ramionami.
– Znalazłaś Claudię – przyznał ze spokojem. – Teraz wiemy jak się nazywa. Co za zbieg okoliczności…
– Więc jednak nie przeczytałeś – nie tyle zapytała, co po prostu stwierdziła fakt. W pośpiechu przyciągnęła do siebie rejestr, przez krótką chwilę obawiając się, że za moment jednak puszczą mu nerwy i rozniesie już i tak kruchą książkę. Wystarczająco wiele razy widziała go w tak niepewnym nastroju, by być w stanie przewidzieć ewentualne skutki. – Przy Claudii jest wzmianka o zdolnościach zmiany kształtów, więc to na pewno ona i jej prawdziwe imię. Ty jesteś na tej samej, o dziwo przed nią, więc pewnie liczy się data przemiany albo narodzin jako istota nieśmiertelna. Ją zmieniono kilka lat po tym, jak ty…
– O co ci tak naprawdę chodzi? – zapytał gniewnie, tonem wyraźnie sugerującym, że nie miałby nic przeciwko, gdyby jednak zamilkła.
Och, mogła się tego spodziewać. Co więcej, wcale nie dziwiła się jego reakcji, ale to nie zmieniało faktu, że musiała dokończyć. Czuła, że powinna, tym bardziej, że Rufus…
– To nie jest wszystko – podjęła cicho, z uporem decydując się kontynuować. – Nie przy wszystkich podane są dane rodziców, ale u was tak. Ojcowie są różni, ale matka…
– Przestań.
I tym razem zmusiła się, by puścić jego słowa mimo uszu.
– Dlatego zapytałam… Miała na imię Lily Anne – powiedziała z naciskiem, choć on wyraźnie nie chciał tego słuchać. Sama pewnie byłaby zafascynowana, ale dla Rufusa od samego początku kwestia rodziny była trudna. Teraz sam powiedział, że nie chciał wnikać, nigdy nie czując potrzeby, żeby dowiedzieć się więcej, ale przecież nie mogła milczeć. To, że unikał tematu przez tyle wieków, nie oznaczało, że nie potrzebował prawdy. – Lily Anne… Ładnie, prawda? Mam na myśli…
– Czy możesz już skończyć?! – zniecierpliwił się. Layla aż się wzdrygnęła, nie przypominając sobie, kiedy ostatnim razem podniósł głos, kiedy się do niej zwracał. Wiedziała, że to zdecydowanie nie wróżyło dobrze, ale pomimo tego nie czuła strachu. Kto jak kto, ale Rufus nigdy nie był w stanie jej świadomie skrzywdzić, a w tamtej chwili mimo wszystko pozostawał sobą. – Nie wiem, co próbujesz mi wmówić, ale…
– Kłamiesz – oznajmiła z przekonaniem. – Wiem, że łączenie faktów przychodzi ci ot tak. To rozumiem nawet ja, wiec… – Urwała, po czym westchnęła cicho. – Przy Lily Anne też jest adnotacja, wiesz? Nie była wampirem, ale… posiadała pewne zdolności – oznajmiła i w tamtej chwili coś ścisnęło ją w gardle. Nie chciała robić mu na przekór, ale jak inaczej miałaby postąpić? Przyjechali po odpowiedzi, chociaż wtedy zdecydowanie do głowy by jej nie przyszło, że sprawy przybiorą tak nieoczekiwany obrót. – Uzdolniony człowiek. Czy podejrzewasz, co takiego…? – zaczęła, ale Rufus tylko z niedowierzaniem potrząsnął głową.
– Cokolwiek to jest, pewnie i tak mnie oświecisz – rzucił z wyraźną rezerwą.
Westchnęła, aż nazbyt świadoma, ze próbował igrać z jej emocjami. Tego też mogła się po nim spodziewać, więc takie słowa nie zrobiły na wampirzycy najmniejszego nawet wrażenia.
– Chyba Allegra kiedyś o tym wspominała… Tak mi się wydaje, bo dużo rozmawiałam z nią i Claire, kiedy tylko do was wróciłam. – Uśmiechnęła się mimowolnie, aż nazbyt dobrze pamiętając okres, w którym za wszelką cenę usiłowała poznać i trzymać się blisko własnej córki. – Tutaj napisali, że Lily Anne była nazywana wieszczka… i czarownicą. Ponieważ pisała wiersze. Prorocze wiersze, które… – zaczęła z naciskiem, ale tym razem Rufus nie pozwolił jej dokończyć.
Aż zesztywniała, kiedy zdecydowanym ruchem chwycił ją za oba nadgarstki – tak gwałtownie i mocno, że przez krótką chwilę miała wrażenie, że za moment połamie jej kości. Jęknęła, jedynie cudem powstrzymując się przed instynktowną próbą obrony, a więc przywołaniem ognia i pozwoleniem, żeby żywioł zrobił mu krzywdę.
Oboje dłuższą chwilę milczeli, po prostu się z siebie wpatrując. Kiedy spojrzała Rufusowi w oczy, w oszołomieniu przekonała się, że jego tęczówki łagodnie jarzyły się w ciemnościach – co prawda tylko nieznacznie, ale to wystarczyło, żeby dostrzegła ślady czerwieni.
– Koniec – oznajmił cichym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Ja już skończyłem, więc przestań mnie dręczyć – powtórzył, po czym jak gdyby nigdy nic się odsunął i poderwawszy się na równe nogi, błyskawicznie ruszył w stronę drzwi.
Wypuściła powietrze ze świstem, wciąż oszołomiona i pełna sprzecznych emocji. Westchnęła cicho, z powątpiewaniem spoglądając na leżącą na jej kolanach książkę i mając narastające z każdą kolejną sekundą poczucie tego, że właśnie koncertowo spieprzyła tę rozmowę.
Jakkolwiek by jednak nie było, jedno pozostawało oczywiste: Claudia była siostrą Rufusa.
I cholera, to zaczynało ją przerażać.

1 komentarz:

  1. Te związki przyczynowo-skutkowe brzmią tak znajomo. Sama wiesz, że moje skojarzenia są czasem trudne do wyjaśnienia haha. Biedny Rufus, przy jego awersji do rodzinnej atmosfery rozumiem jego reakcję, ale jednak zareagował bardzo gwałtowanie jak na takie coś.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa