„Zagubieni w czasie” zadebiutowali 6 października 2011 roku, kiedy to
oficjalnie zdecydowałam się podzielić swoimi pomysłami w blogosferze. Pierwotnie
korzystałam z platformy Onetu, jednak wraz z coraz bardziej
zniechęcającymi zmianami, ostatecznie w styczniu 2013 przeniosłam się na
Bloggera, już wtedy mogąc cieszyć się sto czterdziestoma pięcioma rozdziałami
publikowanego wówczas „Brzasku”.
Pomysł na
historię pojawił się blisko rok przed napisaniem i opublikowaniem prologu.
Co zabawne, bodźcem, który ostatecznie ukształtował opowiadanie w takiej
formie, okazał się… sen – niepozorna scena z Renesmee, która usiłowała wytłumaczyć
swoim najbliższym, kim tak naprawdę jest. Byłam wtedy zafascynowana sagą pani
Meyer, a pierwszy debiut literacki miałam już dawno za sobą (Untypical
Love Story), więc bez chwili wahania zdecydowałam się na planowanie kolejnej
historii. Początkowy zarys obejmował zaledwie kilku rozdziałową migawkę – skok w przeszłość,
który miałby przedstawić najważniejsze wydarzenia z życia Cullenów właśnie
oczami najmłodszej z nich. Sam pomysł wydawał mi się ciekawy, aczkolwiek mało
treściwy, zaś ja sama nie przywiązywałam do niego jakiejś szczególnej wagi, nie
próbując odpowiadać na pytania: kto? po co?
i dlaczego? miałby zadać
sobie trud przeniesienia Nessie w czasie.
Wszystko
zmieniło się wraz z nową wizją oraz wprowadzeniem do historii klanu
Licavoli. Wątek telepatów oraz niebezpiecznego Miasta Nocy ostatecznie zmienił
wszystko, a ja coraz częściej i w bardziej znaczący sposób zaczęłam
modyfikować swój pierwotny zamysł. Po blisko roku zdobyłam się na napisanie
pierwszych linijek „Brzasku”, wtedy jeszcze nie zdając sobie sprawy z tego,
jak bardzo pokocham tę historię – a tym bardziej jakie rozmiary
ostatecznie osiągnie cała seria. Kolejne pomysły przychodziły same, a mnie
pisanie przychodziło z taką łatwością, że nie widziałam (i wciąż nie
widzę) powodów, dla których miałabym ich nie wykorzystywać.
Aktualnie
opowiadanie, które w jednej z faz planowania miało być zaledwie
trylogią – „Kroniki Rodu Licavolich” ze względu na tematykę pierwszych trzech
tomów – liczy sobie osiem skończonych tomów. Od 6 października 2019 jestem w trakcie pisania dziewiątej części historii.
Ostateczny
projekt cyklu obejmuje dziesięć ksiąg.
Wkrótce:
X. „Bramy czasu”
~*~
~*~
(c) Template by Nessa
India Eisley
textures 1 | 2
kodowanie
Beth Crowley – „In The End”
Hej, Nessa!
OdpowiedzUsuńTrochę może SPAM, ale mam do cb pytanie dot. bloga. Ile właściwie to opowiadanie ma rozdziałów? Przepraszam za bycie ciekawską, ale weszłam na bloga, tak sobie przeglądam i widzę, że to już któraś z ksiąg! I naprawdę zaintrygowało mnie, ile to ma rozdziałów?! Dochodzisz już do tysiąca?
I od razu napiszę, że szczerze cię podziwiam. Ja po setce rozdziałów tracę chęci na pisanie, więc twój blog i twoje opowiadanie jest czymś niesamowitym!
Pozdrawiam :)
Rolaka
Hej. ^^
UsuńTo w najmniejszym wypadku nie jest spam, więc spokojnie. Chociaż na to pytanie zawsze trudno mi odpisać, bo ludzie zwykle nie dowierzają. Więc pozwolę sobie zarzucić screenem. :D
Ehm, do tysiąca, taaak... KLIK.
Również pozdrawiam!
Nessa
https://media1.tenor.com/images/e986f3cda38e718a181ce57cfad77fe4/tenor.gif?itemid=4953579
Usuńhttps://media.giphy.com/media/XR9Dp54ZC4dji/giphy.gif
Nie wiem, czy gify odwierciedlają moją reakcję, ale powiem tyle... Jesteś niesamowita. Wiem, że luzi tyle potrafią tyle, a nawet więcej pisać, szczególnie w Azji. Nie wiem, czy znasz chińskie czy koreańskie webnovelki. Najdłuższa, z tego co wiem, ma chyba ponad 10 tys rozdziałów, a tak średnio mają po 2-3 tys.
Jesteś niesamowita. Podziwiam twoją pracę i zaangażowanie w historie. po prostu słów brakuje, żeby opisać to, co się widzi...
Weny nie trzeba ci życzyć, więc życzę sprawnego kompa i wielu czytelników!
Dziękuję bardzo za tyle ciepłych słów. Jej, ale mi teraz miło. <3 Zwłaszcza że nie mam poczucia, żebym robiła coś niezwykłego. Po prostu siadam i piszę, a że mogę się tym dzielić, to nie widzę przeszkód. :3
UsuńNie kojarzę żadnego tak długiego opowiadania, ale skoro ja jestem w stanie trwać przy jednym pomyśle tyle czasu, to nie wątpię, że musi być więcej takich osób. Sama trzymam się 3k na rozdział i to świetnie się sprawdza od lat, więc to chyba optymalna długość. Swoją drogą, to miało być opowiadanie na 20 rozdzialików, więc w sumie aż się boję bać za jakikolwiek nowy tytuł... :D
Raz jeszcze dziękuję. Poprawiłaś mu humor na wieczór!
Nie ma to jak być skromnym :)
UsuńNa 20 rozdzialików... To akurat też znam. I świetnie, że się trzymasz swojego przez lata. Ja kurcze dałam się wmanewrować w dogadzanie czytelnikom i to ciągłe, a rozdział za długi, a rozdział za krótki. Najlepiej jest robić to, co ma się robić i nie patrzeć na innych. Świetna postawa!
I cieszę się, że mogłam poprawić humor! I w zasadzie ja też dziękuję. W zasadzie w moim przypadku najlepszą motywacją do pisania jest popatrzeć na innych. Oj, działa to na mnie niesamowicie! :)
A może i skromna, ale dobrze mi z tym. ^^ Inna sprawa, że pisanie jest dla mnie czymś tak oczywistym, że już nie widzę w tym niczego wyjątkowego. To mój rytm dnia, a przychodzi mi tak naturalnie, że nie próbuję się nad tym rozwodzić.
UsuńO tak, planujesz sobie ładną liczbę, wszystko pięknie, a potem z planu nie zostaje nic. Z drugiej strony, bez zarysu ani rusz. I tak zawsze coś. :D
Hm, dlatego nigdy nie powinno pisać się pod czytelników. Pisałam o tym na Katalogowo, ale powtórzę: to samolubne zajęcie. Niby dla ludzi, ale jednak to zawsze autor będzie w centrum; on i jego zadowolenie. W innym wypadku zrobiłby się z tego przykry obowiązek, a nie o to chodzi. ^^ Co nie zmienia faktu, że czytelnicy zawsze będą dla mnie aniołami (czasem cichymi, ale jednak obecnymi), którzy napędzają mnie w tym, co robię.
W takim razie cieszę się, że jakoś mogłam pomóc, nawet jeśli właściwie nic nie zrobiłam! W razie co zawsze jestem też prywatnie, tak o żeby pogadać, bo taka już moc interetu, że można poznać ciekawych ludzi. Jak coś, kontakt tutaj: KLIK.
Czytałam, czytałam na Katalogowo. Czytelnicy są super, ogromnie napędzają do działania i widać, że pisze się dla kogoś. Bądźmy szczerzy, gdybyśmy pisali tylko dla siebie, to opowiadanie chowalibyśmy "do szuflady" a nie publikowali!
UsuńOki, wielkie dzięki. Fakt, warto jest mieć z kim pogadać. A jakbyś potrzebowała czegoś, nawet się wyżalić (ostatnio wysłuchuję wielu bloggerów, o dziwo...) to też pisz śmiało!
Niesamowicie dużo roździałów. Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Kilka lat systematycznej pracy. ^^
UsuńPodziwiam, widać dużo pracy włożonej w blog.
OdpowiedzUsuńA dziękuję, staram się. :)
Usuń