tag:blogger.com,1999:blog-30825564592451519382024-02-02T17:42:41.231+01:00„Whenever you call for me, know that I'm only one step behind” ~ Within TemptationNessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.comBlogger2218125tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-35671069217175100912022-08-14T00:04:00.001+02:002022-08-14T00:04:29.533+02:00Sto osiemdziesiąt jeden<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-0-MpKaA-DnL-D8udxtACyCRm6QKN6nFTkHB2Vjkmh1XkbsmXi59JjmQqounMF1pxX69He9HyvWe7m96VwQL68gOYmGJEZqONYCnnCmnwA0_AxMA_2b8Y_zxYTRsG6B71lAE7cOZp9vk/s1600/ness.bmp" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Beatrycze</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div style="text-align: center;">♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=M_3yoOU3-eQ&ab_channel=Sia">Sia – „Angel by the Wings”</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div></div></div></div></div></div></div><p class="MsoNoSpacing"></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify;">Sage milczał, ale
to było jej na rękę. Wpatrywała się w przemykający za oknem
krajobraz, sporadycznie zerkając na swojego towarzysza. Wydawał się spokojny,
a przynajmniej takie odniosłaby wrażenie, gdyby nie pewność, że nie bez powodu
unikał rozmowy. I bez pytana wiedziała, że coś było nie tak.
Czuła to już od dłuższego czasu, zaś sposób, w jaki Sage na wszystkie
możliwe sposoby zbywał ją i Lawrence'a, gdy zaczynali pytać, mówił sam za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
tamtej chwili zwróciła uwagę przede wszystkim na sposób, w jaki
obserwował drogę. Nigdy nie prowadziła samochodu, ale mogła się założyć,
że żaden wampir nie potrzebował aż takiego skupienia. Nie, skoro miał do dyspozycji
wyostrzone zmysły, nadnaturalny refleks oraz możliwość analizowania
zdecydowanie zbyt wielu kwestii jednocześnie. To ostatnie ją samą
regularnie wytrącało z równowagi, ale była pewna, że ktoś tak doświadczony
jak Sage nie miał z tym najmniejszego problemu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dlaczego
ze mną nie porozmawiasz?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przygryzła dolną wargę. Teraz mogła sobie na to pozwolić, już nie obawiając
się, że przypadkiem upuści sobie krwi. Wciąż rzucając Sage'owi nerwowe
spojrzenia, bezskutecznie próbowała uciec przed drugą z kwestii, której
zdecydowanie nie chciała roztrząsać – od Leany i tego jak
prawie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle
że wyrzucenie z pamięci momentu, w którym omal nie rzuciła się
siostrze do gardła, wcale nie było takie proste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Beatrycze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się. W roztargnieniu spojrzała na swojego towarzysza, odkrywając, że
ten obserwował ją z niemniejszym zainteresowaniem. Kiedy zerknęła na drogę,
przekonała się, że Sage zatrzymał samochód na skrzyżowaniu. Czerwone
światło jasno zasygnalizowało, dlaczego mógł sobie na to pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Nic mi nie jest – wyrzuciła z siebie na wydechu. To było
kłamstwo i sama doskonale zdawała sobie z tego sprawę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście. – Sage nawet nie próbował ukrywać sarkazmu. – Miotający się
na prawo i lewo wampir to absolutnie normalny widok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wcale się nie miotam – wymamrotała, próbując nad sobą zapanować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wsunęła
dłonie między uda, chcąc powstrzymać zbyt nerwowe ruchy. Z ulgą przyjęła
to, że w tym samym momencie samochód ruszył, zmuszając Sage'a do choć
częściowej koncentracji na drodze. Już na nią nie patrzył, ale wcale
nie poczuła się dzięki temu lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Nie zamierzam naciskać. Ale weź pod uwagę to, że tu jestem,
jeśli byś tego potrzebowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową, nie zastanawiając się nad tym, czy był w stanie
to zauważyć. Choć coś w jego słowach sprawiło, że w okolicach
niebijącego serca poczuła ciepło, jednocześnie zapragnęła parsknąć w pozbawiony
wesołości sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ja też. Tak tylko mówię – zaryzykowała, próbując zabrzmieć tak łagodnie,
jak tylko byłoby to możliwe. Nie chciała się kłócić,
zwłaszcza że wciąż była mu wdzięczna. Jemu u Alice, która jak zawsze
okazała się niezawodna. – Sage, ja naprawdę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Jesteś jeszcze młoda. Uwierz mi, że takie rzeczy zdarzają nam się cały
czas – uciął, jak gdyby nigdy nic wchodząc jej w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
zaprotestować, ale ostatecznie się na to nie zdobyła. Spuściła
wzrok na swoje zaciśnięte w pięści dłonie. Chcąc nie chcąc
poluzowała uścisk, nie chcąc sprawdzać, na ile mogła sobie pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dobrze
wiedziała, że Sage z premedytacją zmieniał temat. Oczywiście, że tak, tym
bardziej że próbowała nakłonić go do zwierzeń przy każdej możliwej okazji.
Z uporem tego unikał i choć mogła to zrozumieć, nic nie mogła
poradzić na to, że się martwiła. Mimo że w świetle ostatnich
wydarzeń jego milczenie wydawało się najmniej istotne, nie potrafiła
przejść wobec niego obojętnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odezwali się przez resztę drogi, ale coś zmieniło się w panującej
w aucie atmosferze. Beatrycze zaklęła w duchu, coraz bardziej
zaniepokojona. Nie o to jej chodziło. Co więcej perspektywa
trwania sam na sam ze swoimi myślami zdecydowanie nie była jej na rękę.
Niemal rozpaczliwie zaczęła szukać w głowie jakiegokolwiek neutralnego
tematu, ale pustka w głowie skutecznie ją przed tym powstrzymała. O czym
miała z nim pomówić? O głodzie? O Leanie? Żadna z tych
opcji nie brzmiała dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">No
i ta kobieta, którą minęła na schodach…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
pośpiechu odrzuciła od siebie spojrzenie, którym tamta ją obdarowała. To najpewniej
nic nie znaczyło, a ona niepotrzebnie wyolbrzymiała sytuację. Zwłaszcza
przez wywołany szokiem mętlik w głowie mogła się tego spodziewać,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
L. jest w domu – doszedł ją spokojny głos Sage’a.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż się
wzdrygnęła. Kiedy w roztargnieniu spojrzała to na niego, to znów
na ulicę na zewnątrz, przekonała się, że samochód zatrzymał się
na podjeździe. Nawet nie zauważyła, w którym momencie w ogóle
dotarli na miejsce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Och… – Na więcej nie było ją stać. Potrząsnęła głowa, bezskutecznie
próbując doprowadzić się do porządku. – Dziękuję. Sage…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Nie ma sprawy. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – przypomniał,
siląc się na blady uśmiech. Nie objął jego oczu, ale też
nie wyglądał na sztuczny. Gdyby miała oceniać, powiedziałaby raczej,
że wampir sprawiał wrażenie… wyjątkowo zmęczonego. Jakkolwiek powinna to rozumieć.
– Nie zadręczaj się bardziej niż powinnaś. Zwłaszcza rzeczami, na które
nie masz wpływu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ale… – zaczęła i zaraz urwała. Chcąc nie chcąc skinęła głową, by niepotrzebnie
nie prowokować kolejnego niezręcznego milczenia. – Dziękuję – powtórzyła,
szykując się do wyjścia. W ostatniej chwili zawahała się i jednak
spojrzała wprost w rubinowe tęczówki swojego towarzysza. – Na pewno
nie chcesz wejść? Nie będę o nic pytać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiechnął
się, ale i tak zaprzeczył.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Za jakiś czas. Jak tylko poukładam sobie to i owo –
zapewnił. Z jakiegoś powodu zabrzmiało to bardziej jak wymówka, którą
próbował uraczyć przede wszystkim samego siebie. – Gdyby coś się działo,
masz mój numer. Miłego wieczoru, Beatrycze – dodał i choć jego głos
brzmiał uprzejmie, zrozumiała, że rozmowa ostatecznie dobiegła końca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakaś
jej cząstka rozluźniła się, kiedy znalazła się na zewnątrz. Z powątpiewaniem
spojrzała na Sage’a, bezskutecznie próbując udawać, że wcale o niego
nie martwiła. <i>Kłamie jak z nut</i>, odezwał się cichy głosik
w jej głowie. Mimo wszystko zmusiła się, by pomachać mu na pożegnanie,
zupełnie jakby w istocie nie działo się nic wartego uwagi. Och,
w końcu nie miała powodów do niepokoju, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czasami
naprawdę nie rozumiała facetów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ze
świstem wypuściła powietrze. Ręce wciąż jej drżały, bynajmniej nie za sprawą
chłodu powietrza. Temperatura już nie miała żadnego znaczenia, zwłaszcza gdy
dysponowało się ciałem funkcjonującym tak, jakby właśnie wyjęto je z chłodni.
Sęk w tym, że chłód wcale nie okazał się kojący i nie zmieniał
najważniejszego: tego, że w głowie miała mętlik, a nadmiar emocji…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
choćby chwilowego ukojenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
L.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niewiele
myśląc, odwróciła się na pięcie. Raz po raz upominając się, że
nie powinna pozwolić sobie na zbyt szybkie poruszanie, dopadła do drzwi.
Nie zdziwiło ją to, że były otwarte; tych, którzy faktycznie mogliby im
zagrażać i tak nie powstrzymałby nawet najlepszy zamek. Ludzie z kolei
instynktownie unikali wampirów, nawet jeśli w pełni nie zdawali sobie
sprawy z ich istnienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
To był Sage? – usłyszała, ledwo przekroczyła próg. Lawrence
zmaterializował się przed nią tak nagle, że aż się wzdrygnęła –
i to tylko po to, by przy pierwszej możliwej okazji wpaść mu
prosto w ramiona. – Hej, okej… Co się stało?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wtedy
nabrała pewności, że Alice się z nim nie kontaktowała. <i>Oczywiście,
że nie… Inaczej już dawno czatowałby pod mieszkaniem</i>, pomyślała z przekąsem.
Zakodowała sobie, by przy najbliżej okazji dziewczynie podziękować.
Jakkolwiek dziwnie nie zachowywałby się Sage, wolała jego spokojne
podejście niż dużo bardziej żywiołowego Lawrence’a. Już po sposobie, w jaki
przygarnął ją do siebie poznała, że wyglądała wystarczająco wątpliwie, by go
zaniepokoić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, wciąż niepewna jak odpowiedzieć na jego pytanie. Straciła kontrolę,
to wszystko. Tylko na chwilę, zresztą pozostała na tyle trzeźwa,
by wyjść z domu, zanim sprawy zaszłyby za daleko. Wiedziała, że
Sage najpewniej miał rację i powinna przywyknąć do podobnych możliwości.
Wampiry mierzyły się z pragnieniem cały czas, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zgaduję, że poszło ci marnie. I to nie tylko dlatego, że nie ma
z tobą Leany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poderwała
głowę. Spojrzała wprost w oczy męża, przez chwilę niepewna, czy jednak
chciała się do niego przytulić, czy może jednak zdzielić go po głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Prawie się pokłóciłyśmy – przyznała, decydując się na szczerość.
No, do pewnego stopnia na pewno. – Czemu to brzmi tak, jakbyś się
tego spodziewał? – dodała, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Hm… Bo to twoja siostra?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała
się, by móc na niego spojrzeć. Zmierzyła Lawrence’a wzrokiem,
próbując zignorować wrażenie, że jego spojrzenie miało w sobie coś
pobłażliwego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
A co to niby miało…? – zaczęła, jednak nie dał jej szansy
na to, żeby dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Mniej więcej tyle, co właśnie powiedziałem. Carlisle też ci sugerował,
gdzie będziesz bezpieczniejsza – zauważył, a ona aż się zapowietrzyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
To nie to samo – obruszyła się. „Oczywiście” – zdawało się sugerować
jego spojrzenie, ale również je zdecydowała się zignorować. –
Mam na myśli… – Odetchnęła. Zwiesiła ramiona, przez moment czując się
tak, jakby natrafiła na jakąś niewidzialną ścianę. – W porządku, mówiłeś
mi już, że jestem nadopiekuńcza. Wiem o tym, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Na ciebie działało jakiekolwiek „ale”?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Wiedziała, że trafił w sedno, choć nie zamierzała tego
przyznawać. Rozumiała to już od chwili, w której Leana uniosła
się, gotowa choćby kłótnią wymóc możliwość pozostania w mieszkaniu
Ulricha. Beatrycze z łatwością mogła sobie wyobrazić, co nią kierowało,
zwłaszcza że nie tak dawno temu sama zachowywała się podobnie. Co
prawda właśnie ten upór sprawił, że ostatecznie jej ludzkie życie
uległo końca, ale tak było lepiej. Nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby
żałować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jesteśmy
podobne. Może nawet bardziej niż mi się wydawało</i>, pomyślała i coś
w tej świadomości sprawiło, że jednak poczuła się lepiej. Jakie tak naprawdę
miała szanse na normalność, o Leanie nie wspominając? Ktoś, kto cudem
wrócił zza grobu, umykając samej Ciemności, zabrnął zbyt daleko, a skoro
tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszelakie
myśli uleciały z jej głowy w chwili, w której poczuła nacisk dłoni
na ramionach. Zadrżała, czując oddech na karku. Bezwiednie odchyliła
głowę, bynajmniej nie obawiając się tego, że Lawrence spróbuje ją
ukąsić. Nie, skoro pod tym względem nie miała mu niczego do zaoferowania,
co jednak nie przeszkodziło mu w muśnięciem wargami jej szyi.
Nie zaprotestowała, w końcu czując jak uchodzi z niej całe
napięcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
L… – westchnęła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeśli
to miał być jego sposób na uspokojenie jej… Tyle że nie mogła
odmówić mu skuteczności. Dopiero czując przesuwające się po ciele
dłonie i wargi uświadomiła sobie to, jak bardzo była spięta. Co więcej,
wtedy nabrała pewności, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powiedziała
mu wszystkiego. Z jakiegoś powodu nie drążył – i była mu za to wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła,
jak raz po raz przeczesuje palcami jej włosy. Lubiła, kiedy to robił.
Uśmiechając się, powoli odwróciła się, chcąc stanąć z nim twarzą w twarz.
Natychmiast poczuła muśnięcie palców na policzkach, kiedy ujął jej twarz
w obie dłonie, ostrożnie unosząc na tyle, by móc ją pocałować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
To nie jest uczciwe – wymamrotała, ale tym jedynie sprowokowała go do parsknięcia.
Ani trochę nie brzmiał, jakby było mu przykro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Naprawdę? – rzucił z nikłym uśmiechem. – Przepraszam bardzo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wywróciła
oczami. Bezceremonialnie zarzuciła mu ramiona na szyję, chcąc znaleźć się
bliżej. Leana, kobieta na schodach, Sage… Wszystko to zeszło gdzieś
na dalszy plan, ale tym razem Beatrycze nie miała nic przeciwko
rozproszeniu. Wyjątkowo to, z jaką łatwością potrafiła zmienić obiekt
zainteresowania, było jej na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
musiała dodawać niczego więcej. Lawrence przygarnął ją do siebie, z lekkością
porywając na ręce. Instynktownie wzmogła uścisk wokół jego szyi, choć
nie wyobrażała sobie, że mógłby ją puścić. Trzymał ją z taką
lekkością, jakby nic nie ważyła, tuląc do siebie w zdecydowany,
wręcz zaborczy sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez
słowa wtuliła się w jego tors. Ogarnął ją spokój – tylko na chwilę,
ale i tak była za niego wdzięczna. Co więcej, nagle poczuła się
zmęczona, choć to wydawało się nienaturalne. Już nie powinna
odczuwać znużenia, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
potem raz jeszcze pomyślała o Leanie, o śmierci Gai, i dotarło
do niej, że jak najbardziej miała do tego prawo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Jest… coś takiego… – westchnęła, spod przymkniętych powiek spoglądając na Lawrence’a.
W tamtej chwili miała wrażenie, że jego rubinowe tęczówki wręcz
lśnią. – Prawie zrobiłam coś, czego nie powinnam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zorientowałem się, kiedy Sage cię przywiózł – odparł takim tonem, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
wrażenia aż się wyprostowała. Spojrzała na niego rozszerzonymi
oczami, nie kryjąc zaskoczenia. Może jednak znał ją aż za dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Był taki moment, kiedy prawie… – Uciekła wzrokiem gdzieś w bok. –
Przestraszyłam Leanę. Patrzyła na mnie tak dziwnie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ale nie rzuciłaś jej się do gardła?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła się
na te słowa. Kiedy mówił o tym tak bezpośrednio, scenariusz
wydawał się o wiele bardziej prawdopodobny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że nie – obruszyła się. – Sage już mi powiedział, że mam się
nie przejmować, ale sam słyszysz jak to brzmi. To moja
siostra – dodała, choć pozostawał jedną z ostatnich osób, którym w ogóle
musiała to tłumaczyć. – Gdybym nie wyszła w porę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ale wyszłaś. Tylko to się w tej chwili liczy – odparł
zaskakująco łagodnie. – A przynajmniej zakładam, że dokładnie to byś
powiedziała, gdyby chodziło o mnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>O
bogini…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
że miał rację. Nie potrafiła zliczyć jak wiele razy dawała mu do zrozumienia,
że wcale się go nie boi; że ufa mu na tyle, by nie brać
pod uwagę niebezpieczeństwa. Gdy jeszcze była człowiekiem, igrała z ogniem
na wszystkie możliwe sposoby. Nawet nie brała pod uwagę, że L.
mógłby popełnić błąd, choć on sam wydawał się podchodzić do sprawy
zupełnie inaczej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jęknęła
w duchu, nagle sfrustrowana. Szlag, wszystko wydawało się prostsze, póki
to ona znajdowała się po tej <i>wrażliwej</i> stronie. Nie chciała
ograniczać Leany, ale nie potrafiła pozostać obojętna. Nie na to,
co się stało. Nie, skoro mogła…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Radości – usłyszała i to wystarczyło, by wyrwać ją z letargu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
kiedy ich spojrzenia się spotkały. Wciąż trwała w jego ramionach,
pozwalając, żeby trzymał ją na rękach. To wydawało się naturalne,
tak jak i wzajemna bliskość albo sposób, w jaki dotykał jej włosów.
Chciała się temu poddać, zupełnie jak wcześniej, zupełnie jakby kilka
pieszczot wystarczyło, żeby uczynić wszystko prostszym. Do pewnego stopnia
na pewno tak było, chociaż za wszelką cenę nie chciała się
do tego przyznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Nie wiem, co robić – przyznała w końcu. – Swoją drogą, jeśli właśnie
próbujesz na mnie wpłynąć…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
To co?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Riposta
umknęła jej, zanim w ogóle zdążyła ją przemyśleć. Gdy do tego
wszystkiego znów poczuła jego usta na wargach, całkiem przestałą
zastanawiać się nad tym, co miała powiedzieć. Tym, czy faktycznie
mieszał jej w głowie, tym bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zaprotestowała, kiedy się przemieścił. Ledwo zarejestrowała moment, w którym
jego ramiona zniknęły, a pod plecami poczuła miękkość materaca.
Leżała na łóżku, dysząc ciężko, mimo że powietrze było jej całkowicie
zbędne do normalnego funkcjonowania. Nie była w stanie się ruszyć
i to nie tylko dlatego, że Lawrence znalazł się tuż nad nią.
Czuła ciężar jego ciała, ale ten wydawał się właściwy. Wszystko
we wzajemnej bliskości takie było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spróbowała się
podnieść, ale jeden rzut oka na jego twarz wystarczył, żeby się przed
tym powstrzymała. Z cichym westchnieniem wyciągnęła dłoń ku jego twarzy,
jakby od niechcenia przesuwając palcami po chłodnym policzku. Choć
znała ją tak dobrze, nie pierwszy raz czuła się tak, jakby
uczyła się jej od nowa – tak dla pewności, by nigdy
więcej nie zapomnieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Coś wymyślę. Jeszcze nie wiem jak, ale sama zobaczysz – oznajmił, nie odrywając
od niej wzroku. – O Leanę tez nie musisz się martwić. Jeśli
jest choć w połowie uparta jak ty, poradzi sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zamiast na nią naciskać, pogadaj z panem łowcą. Skoro wziął ją do siebie,
niech się postara.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
To człowiek, na litość bogini – przypomniała, wycofując rękę. Przynajmniej
próbowała, bo w odpowiedzi chwycił ją za nadgarstek. Westchnęła, ale
nie próbowała się wyrywać. – Leana pewnie mu powie, ale i tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Mogę sam z nim porozmawiać. Jeśli faktycznie mu zależy, nie będzie
robił problemów – zapewnił niemal pogodnym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
podejrzliwie zmrużyła oczy. Coś w spojrzeniu Lawrence’a aż nazbyt wyraźnie
dało jej do zrozumienia, że mówił poważnie. Mogła się tego
spodziewać, zwłaszcza że nigdy nie składał obietnic bez pokrycia, ale i
tak naszły ją wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Dlaczego to zabrzmiało jak groźba? – rzuciła z powątpiewaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
twarz wampira przemknął cień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Ja? Groźba? – Odsunął się nieznacznie, ale wciąż nie puszczał
jej ręki. – Skądże znowu. Raczej poważna rozmowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Jesteś niemożliwy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odpowiedział
jej melodyjnym śmiechem. Rozluźniła się, przez chwilę napawając tym
dźwiękiem i lekkością z jaką mu przyszedł. Pomyślała, że może nie powinna
– nie ze świadomością, że kolejny raz wisiało nad nimi
niebezpieczeństwo – ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
chciała się bać. Nie znowu i nie z poczuciem, że cokolwiek
mogło pójść źle. Nawet jeśli mierzyli się z czymś, przez co sama
Selene rozkładała ręce, trwanie w strachu nie prowadziło do niczego
dobrego. O tym również zdążyła się już przekonać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dzień
nad nie zbawi</i>, zadecydowała, nie dając sobie czasu na wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby
w odpowiedzi na jej myśli, Lawrence ponownie nachylił się w jej stronę.
Nie musiał mówić niczego więcej, a i ona nie próbowała już
rozwodzić się nad sensownością jego słów. Pragnęła zaufać
Leanie, niezależnie od wszystkiego – nawet jeśli to oznaczało
powierzenie jej bezpieczeństwa człowiekowi. Chciała wierzyć, że to wystarczy,
a Ulrich zdoła ją ochronić. Zresztą prawda była taka, że jeśli w grę
wchodziło fatum, gniew Ophelii albo coś równie abstrakcyjnego, wszyscy
pozostawali równie bezbronni. Pozostawało jej mieć nadzieję, że jedynym
celem w tym wypadku pozostawało <i>między tu a teraz</i>.
Jakkolwiek okrutnie to brzmiało, tak byłoby najlepiej, tym bardziej
jeśli wiedzieli, czego się spodziewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Poza
tym</i>, upomniała się w myślach, <i>śmierć Leany była inna. Nigdy
nie pozwolimy na to, żeby się powtórzyła.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
powieki z całą mocą, zupełnie jakby w ten sposób mogła sprawić, by obietnica
stała się wiążąca. Może gdyby odpowiednio się postarała, w istocie
by do tego doszło. Jeśli odpowiednio żarliwie by się o to modliła…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
chwili, w której znów poczuła na ciele pocałunki Lawrence’a, odpuściła.
Choć wciąż pełna wątpliwości, w końcu pozwoliła sobie na chwilę odpoczynku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I
choć nie sądziła, że będzie do tego zdolna, udało jej się sprawić,
by w jej głowie w końcu zapanował spokój.</p></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-22645192975705748682022-04-24T01:25:00.003+02:002022-04-24T04:07:17.555+02:00Sto osiemdziesiąt<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-0-MpKaA-DnL-D8udxtACyCRm6QKN6nFTkHB2Vjkmh1XkbsmXi59JjmQqounMF1pxX69He9HyvWe7m96VwQL68gOYmGJEZqONYCnnCmnwA0_AxMA_2b8Y_zxYTRsG6B71lAE7cOZp9vk/s1600/ness.bmp" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Beatrycze</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Nie ma mowy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
zamarła. Przez chwilę wpatrywała się w Leanę, sama niepewna, co
bardziej ją zaskoczyło – zacięty wyraz twarzy siostry, czy może słowa,
które właśnie padły z jej ust.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale… –
zaczęła, jednak tym razem nie miała nawet okazji, żeby dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wyprowadzę się
stąd – oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu tonem Leana. Trycze nie przypominała
sobie, by przez ostatnie tygodnie przyszło im rozmawiać w taki sposób.
– A teraz skończy temat, proszę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Wbiła wzrok w stojącą tuż przed nią
siostrę, uważnie obserwując jak ta wymija kanapę i kieruje się w głąb
mieszkania. Poruszała się pewnie, nad wyraz swobodnie i to wystarczyło,
by uświadomić Beatrycze, że dziewczyna najwyraźniej zdążyła zadomowić się
w mieszkaniu Ulricha.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
choć powietrze już dawno stało się zbędnym dodatkiem. Spróbowała się uspokoić,
ale to okazało się trudne, zwłaszcza że w pamięci wciąż miała
wszystko, co wydarzyło się <i>miedzy tu a teraz</i>. Śmierć Gai
nie dawała jej spokoju, tak jak i zamieszanie, które
wywołała. W efekcie Beatrycze miała wrażenie, że balansuje gdzieś na bliżej
nieokreślonej krawędzi, coraz bliższa tego, żeby jednak stracić równowagę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To, że
powinna spotkać się z Leaną i uświadomić jej sytuację,
stało się jasne jeszcze przed powrotem. Trycze już raz popełniła błąd,
biernie obserwując jak wokół niej i ważnych dla niej osób powoli zaciska się
coś niebezpiecznego. Tym razem zamierzała być czujna, nie wspominając o tym,
że czuła się za siostrę odpowiedzialna. Skoro sama pozostawała
nieśmiertelna, była najmniej narażona, czego jednak nie dało się powiedzieć
o Leanie. Co prawda nie miała pewności, na ile niebezpieczna
mogła okazać się Ophelia, ale i tak wolała zachować ostrożność.
Biorąc pod uwagę, że nawet świat samej bogini okazał się niewystarczający,
Beatrycze miała wystarczająco wiele powodów, żeby się martwić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sęk w tym,
że nie przewidziała oporu ze strony samej Leany. Dziewczyna co prawda
wysłuchała jej i przyjęła wszystko bez zbędnych protestów, ale gdy
tylko Trycze zasugerowała powrót do domu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Złościsz się
na mnie? – usłyszała i tym razem głos siostry zabrzmiał o wiele
łagodniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
roztargnieniu przeniosła wzrok na Leanę. Wydawała się zmieszana,
jakby dopiero w tamtej chwili dotarło do niej, w jaki sposób zareagowała.
Beatrycze wyraźnie widziała niespokojny błysk w jej błękitnych oczach.
Słyszała krążącą w żyłach dziewczyny krew i to też wystarczyło, by pojęła,
że ta była zdenerwowana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Oczywiście,
że tak. Jasne, że rozumie zagrożenie…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
powstrzymała grymas. Przełknęła z trudem, czując nieprzyjemne pieczenie w gardle.
Natychmiast wstrzymała oddech, w ostatniej chwili powstrzymując
pragnienie, żeby cofnąć się o krok. Chciała zachowywać się naturalnie,
przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe, ale to okazało się
o wiele trudniejsze niż do tej pory. Fakt, że stanowczo odmówiła
Lawrence’owi, kiedy zasugerował, że mógłby ją towarzyszyć, niczego nie ułatwiał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zakładała,
że jest dość silna, żeby porozmawiać z Leaną. Przez tygodnie spędzone pod jednym
dachem zdążyła przywyknąć do słodyczy krwi siostry na tyle, by nie mieć
poczucia, że w każdej chwili mogłaby rzucić się jej do gardła.
Ba! Dała radę wziąć udział w uroczystościach z okazji otwarcia klubu.
Co prawda udział zwykłych ludzi był wtedy znikomy, ale mimo wszystko ludzka
krew okazała się wystarczająco wyczuwalna. Och, no i bez większych
problemów towarzyszyła Cameronowi i Shannon, choć podejrzewała, że
telepata na swój sposób ograniczał dochodzące do niej bodźce. W końcu
chodziło właśnie o Cammy’ego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili dotarło do niej, że może jednak wcale nie była aż taka
opanowana. Kiedy na domiar złego do głosu doszły negatywne emocje,
Beatrycze jednak poczuła się tak, jakby spadała… A przynajmniej była
tego bliska.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezwiednie
zacisnęła dłonie w pieści i schowała je za plecami, nie chcąc
dodatkowo niepokoić Leany. Wystarczyło, że obserwując ją, już i tak miała
wrażenie, że dziewczyna się spięła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
wykrztusiła z opóźnieniem. – Oczywiście, że nie… Po prostu się martwię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
skłamała. No, nie do końca, choć w tamtej chwili nie była
już niczego pewna. Nagle uświadomiła sobie, dlaczego czasami tak niewiele
trzeba było, żeby wytrącić z równowagi L. Może wampiry tak już miały,
szczególnie gdy brakowało im doświadczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Leana nie wyglądała
na przekonaną. Mimo wszystko zabrzmiała nieco spokojniej, kiedy ponownie się
odezwała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja też
– zapewniła, spoglądając Beatrycze w oczy. Jej własne okazały się
duże i pełne łez. – Wciąż nie wierzę, że Gai już nie ma. Ja… –
Nerwowym gestem otarła twarz. – Nie wątpię w to, co mi powiedziałaś.
W to, że ja też mogłabym… – Urwała. Przez jej twarz przemknął
cień. – Nieważne. Chodzi mi o to, że dam sobie radę. Ulrich i ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Gdzie on
jest? – zapytała wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawie
natychmiast pożałowała tej bezpośredniości. <i>Jest dorosła, tak? Oczywiście,
że chcę ułożyć sobie życie</i>, warknęła na siebie w duchu, ale dostosowanie się
do własnych rad okazało się trudne. W tamtej chwili pojęła,
dlaczego Carlisle potrafił wydzwaniać do niej nawet wiedząc, że istniała
niewielka szansa, że Lawrence spróbuje ją skrzywdzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pracuje –
odparła wymijająco Leana. – On też ma swoje problemy. I właśnie dlatego
powinnam tutaj zostać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W głosie
siostry Beatrycze doszukała się czegoś, czego nie widziała u niej
nigdy wcześniej. To był rodzaj zdecydowania, którego ta nie wykazywała
ani lata temu, gdy obie pozostawały cudownie nieświadomymi ludźmi, ani po śmierci,
kiedy jako dusza próbowała dostosować się do zasad narzucanych przez
Ciemność czy Ariadnę. To było niczym iskra, której nie dało się
tak po prostu zignorować i której źródło wydało się Trycze
aż nazbyt oczywiste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ulrich.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powinna
dostrzec to wcześniej, zwłaszcza po tym jak Leana z dnia na dzień
zdecydowała się wyprowadzić. Czy tak samo zachowywała się, kiedy
chodziło o L? Być może, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam. – W roztargnieniu przeczesała włosy palcami. Przez chwilę
tkwiła w bezruchu, gorączkowo szukając jakiegokolwiek usprawiedliwienia.
Ostatecznie nie znalazła żadnego i z jękiem ukryła twarz w dłoniach.
– Nie powinnam. Ja po prostu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że właśnie się pogrążała. O bogini,
to przecież nie tak, że chciała być nadopiekuńcza. Dostawała szału,
kiedy ktoś zachowywał się w ten sam sposób względem niej, nawet jeśli
rozumiała powody. Leana w tym wszystkim i tak pozostawała o wiele
bardziej świadoma, zwłaszcza że nikt nie pozbawił jej wspomnień. I najwyraźniej
wiedziała, czego chce, nawet jeśli dla Beatrycze wciąż pozostawało to nieprawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyraźnie
usłyszała kroki siostry. Wyczuła bijące od ciała Leany cierpło i mimowolnie
spięła się, dobrze wiedząc, że dziewczyna przystanęła tuż obok. Dla pewności
wstrzymała oddech, nie chcąc ryzykować, zwłaszcza gdy w pełni ludzkie
ramiona owinęły się wokół niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
Leana czuła się jakkolwiek dziwnie z tym, że mogłaby obejmować
wampira, nie dała niczego po sobie poznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku.
Dobrze, że mi powiedziałaś. Teraz jeszcze uwierz, że sobie poradzę – oznajmiła
z przekonaniem. Beatrycze nade wszystko pragnęła jej uwierzyć. –
Wtedy nie miałyśmy pojęcia z czym walczymy. Zobaczysz, że będzie
inaczej… No i mam Ulricha – dodała, a w jej głosie dało się
wyczuć uśmiech. – Powiem mu, kiedy wróci. Chyba już się przyzwyczaił, że
opowiadam mu dziwne rzeczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest
łowcą – zauważyła przytomnie Beatrycze. – Powinien być przyzwyczajony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Leana
parsknęła śmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Próbuje
być łowcą na emeryturze – poprawiła usłużnie. – No i wątpię, by jakiekolwiek
szkolenie obejmowało zajmowanie się dziewczyną, która wróciła zza grobu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mógłby
pogadać o tym z L.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
sama nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Poczuła się lepiej,
choć na moment odrzucając od siebie niechciane myśli. Czuła, że
napięcie opadło, przynajmniej do pewnego stopnia. Co prawda wciąż martwiła się
o Leanę, ale naciskanie na nią wydawało się prowadzić
donikąd.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi
na zmianę nastroju, dziewczyna ujęła Beatrycze za ramię i pociągnęła
za sobą. Ostatecznie rozsiadły się na kanapie, wtulone w siebie,
prawie jak całe lata temu, jeszcze za ludzkiego życia. Trycze nie pamiętała
już, kiedy spędzanie ze sobą czasu przyszło im z równie wielką swobodą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc… –
zaczęła, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. – To już
tak na poważnie, czy…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
o co mnie pytasz – wymamrotała Leana, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zarumieniła
się. Beatrycze wyraźnie to zauważyła, choć o wiele wyraźniejsze
okazało się nagłe uderzenie ciepła. Mimowolnie spięła się, nie będąc
w stanie pozostać obojętna na krążącą w żyłach siostry krew.
Pomyślała, że powinna się odsunąć, ale nie odważyła się poruszyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Weź się
w garść</i>, nakazała sobie stanowczo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale to wcale
nie było takie proste. Znajoma czy też nie, słodycz posoki wciąż była
w stanie namieszać jej w głowie. Pieczenie w gardle
przybrało na sile, silniejsze niż do tej pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Beatrycze?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmartwiony
głos Leany doszedł do niej jakby z oddali. Zamrugała i w roztargnieniu
przeniosła wzrok na twarz dziewczyny, przez chwilę niepewna, w jaki sposób
powinna zrozumieć błysk niepokoju w błękitnych tęczówkach. Rozsądek
podpowiadał jej, że coś było nie tak, ale mimo wszystko… Och, w jakim
sensie? Dlaczego miałoby być nie w porządku, skoro po prostu rozmawiały?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie zdołała wykrztusić z siebie nawet słowa. Nerwowo zacisnęła palce
na brzegu kanapy, tylko cudem kontrolując siłę na tyle, by nie uszkodzić
mebla. W głowie wciąż miała mętlik, niezdolna choćby próbować określić,
jak powinna się zachować. Gdyby tylko zechciała, mogłaby poderwać się
i natychmiast wyjść, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Trycze? –
zaczęła raz jeszcze Leana. – Hej…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dłoń
przemknęła zaledwie kilka centymetrów od twarzy wampirzycy. Poruszała się
jakby w zwolnionym tempie, delikatna, zaróżowiona i z całą
siatką biegnących tuż pod skórą żyłek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
nie od razu zarejestrowała ważny ruch… A jednak musiała się
na niego zdobyć, skoro jej palce bezceremonialnie owinęły się wokół
nadgarstka Leany. Błękitne oczy odszukały jej własne i tym razem
zamiast niepokoju, Trycze doszukała się wyłącznie przerażenia. Wyczuła, że
siostra sztywnieje pod jej dotykiem, już nie sprawiając wrażenia rozbawionej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przecież
ja tylko…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że nie potrafiła
dokończyć tej myśli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby była
człowiekiem, jak nic zrobiłoby jej się gorąco. Tkwiła w bezruchu, niczym
w transie spoglądając to na bladą twarz Leany, to znów na pochwycony
nadgarstek. Znów zwróciła uwagę na biegnące pod skórą żyły i to wystarczyło,
by do głosu znów doszedł głód. Kiedy zaś przeniosła wzrok wyżej
i przekonała się, że dużo wyraźniej czuje obecność krwi, patrząc na pulsujący
punkt na gardle…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poderwała się
tak gwałtownie, że aż potrąciła kanapę. Wzdrygnęła się, kiedy mebel z hukiem
uderzył o ścianę. Leana krzyknęła i skuliła się, wyraźnie przerażona,
zwłaszcza że wciąż siedziała na krawędzi. Wtuliła się w oparcie.
Jasne włosy opadły jej na twarz, częściowo ją przysłaniając, ale nawet
mimo tego Beatrycze wystarczająco wyraźnie widziała zarówno jej minę, jak
i zlęknione spojrzenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och nie,
nie, nie…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na drżących
nogach Beatrycze cofnęła się o krok. Wyczuła, że biodrem znów o coś
uderzyła, ale nawet nie sprawdziła, który mebel tym razem stanął jej na przeszkodzie.
To już nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja nie…
ja muszę… – wyrzuciła z siebie na wydechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabrakło
jej powietrze, ale nie odważyła się zaczerpnąć tchu. Raz jeszcze
spojrzała na siostrę, po czym niemal biegiem ruszyła ku drzwiom,
jedynie silą woli zmuszając się do zachowania względnie ludzkiego
tempa. Gdzieś za plecami usłyszała nawoływanie Leany, ale nie zareagowała,
chcąc jak najszybciej dostać się na świeże powietrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
dłuższej chwili, by poradzić sobie z drzwiami. Nie były
zakluczone, a jednak uporanie się z prostą zasuwką okazało się
wyzwaniem równie wielkim, co i trzymanie nerwów na wodzy. Beatrycze
wypadła na korytarz i spłynęła ze schodów, przeskakując po kilka
stopni na raz. Była pewna, że gdyby wciąż pozostawała człowiekiem, przy
pierwszej okazji potknęłaby się o własne nogi, ale nie potrafiła się
tym przejąć. Prawda zresztą była taka, że gdyby nie wampirza natura, nie musiałaby
uciekać z poczuciem, że za moment wydarzy się coś niedobrego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła
na półpiętrze. Ciężko oparła się o ścianę, wciąż walcząc z przyzwyczajeniem,
nakazującym jej zaczerpnąć tchu. Nie potrzebowała powietrza, by normalnie
funkcjonować, ale ciało wydawało się wiedzieć swoje. Mętlik w głowie
nie pomagał, dodatkowo potęgowany przez pędzące do przodu, coraz to bardzo
chaotyczne myśli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co
chciałam zrobić…?</i> Ale przecież wiedziała, choć dużo prościej byłoby
udawać, że to nie tak – i że wcale nie balansowała gdzieś na krawędzi,
bliska utraty cierpliwości. Chciała wierzyć, że coś pomyliła, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Jednak zaczerpnęła tchu i zaraz tego pożałowała, przez moment mając
wrażenie, że ktoś wetknął jej do gardła rozpalony do białości
pogrzebacz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś w kieszeni
poczuła wibrację telefonu. Wsunęła dłoń do kieszeni, ale nie zdobyła się
na nic więcej. I tak nie miała okazji nawet zerknąć na wyświetlacz,
zbytnio przejęta z tym, że na schodach usłyszała zmierzające ku niej
kroki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Leana,
nie! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Własny głos
wydał jej się obcy, zbyt głośny i dodatkowo zwielokrotniony przez królujące
na korytarzu echo. Kroki natychmiast ucichły. Beatrycze odetchnęła, z ulgą
przyjmując fakt, że siostra najwyraźniej zamierzała usłuchać. W tamtej
chwili nie miało znaczenia, co tak naprawdę kryło się za tą
decyzją – lęk czy może pobrzmiewające w tonie Trycze ostrzeżenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie ufała
sobie. Ani trochę, w najmniejszym nawet stopniu. Głód nie ustępował,
choć przynajmniej wciąż była w stanie utrzymać go w ryzach. Wolała
nie sprawdzać, co mogłoby się stać, gdyby pozwoliła Leanie się
do siebie zbliżyć. Samo to, że wymknęła się z mieszkania, było
niczym szczęście w nieszczęściu. Co prawda Beatrycze wiedziała, że wciąż
wszystko mogło pójść nie tak – w końcu wystarczyło, żeby napatoczyła się
na pierwszego przechodnia na ulicy – ale jak długo wciąż się
powstrzymywała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mocniej
zacisnęła palce na telefonie. Tym razem zerknęła na telefon i aż
parsknęła, widząc na wyświetlaczu krótką, ale treściwą wiadomość od Alice.<o:p></o:p></p>
<p align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;"><span style="font-family: "Century Gothic",sans-serif;"> </span></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;"><span style="font-family: "Century Gothic",sans-serif; font-size: 10.0pt;">Zostań tam,
gdzie jesteś.<o:p></o:p></span></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
</p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;"><span style="font-family: "Century Gothic",sans-serif; font-size: 10.0pt;">Sage jest
w drodze.<o:p></o:p></span></p>
<p align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;"><span face=""Century Gothic",sans-serif"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili sama nie była pewna czy powinna się śmiać, czy może
płakać. Przynajmniej wylądowała w środku miasta, z daleka od istot,
które potencjalnie mogłyby zakłócić wizje wampirzycy. Och, tyle dobrego. Co
więcej, Alice nie próbowała desperacko się dobijać, co pewnie
zrobiłaby, gdyby zobaczyła, że Beatrycze morduje nie tylko Leanę, ale też
cały blok. Sama myśl o tym wydawała się przerażająca, ale zarazem
niepokojąco wręcz realna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>I Sage…
Był w klubie?</i>, pomyślała, choć to w tym wszystkim wydawało się
najmniej istotne. Z drugiej strony, w końcu miała okazję, żeby się
z nią zobaczyć. Przynajmniej zakładała, że nie zamierzał unikać jej aż
do tego stopnia, by zostawić ją samą sobie w takiej sytuacji. To jeszcze
o niczym nie świadczyło, zresztą okoliczności mogłyby być lepsze, ale perspektywa
spotkania z wampirem wydawała się lepsza nić nic.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
trwało zaledwie kilka sekund. Tyle wystarczyło, by przez umysł Beatrycze przemknęło
zdecydowanie zbyt wiele myśli i scenariuszy na raz. Chwilami nie była
pewna, czy bardziej nienawidziła, czy może jednak na swój sposób
ceniła cechy, które wyróżniały wampiry. Łatwość, z jaką się rozpraszała,
czasami potrafiła być zbawienna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem do Beatrycze
dotarło coś jeszcze. Wyprostowała się niczym struna, po czym z niedowierzaniem
spojrzała w dół schodów, co najmniej oszołomiona tym, że tak późno
zareagowała na podsuwane przez zmysły bodźce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie kroki
Leany usłyszała wcześniej. Zrozumiała to w chwili, w której
dostrzegła stojącą kilkanaście stopni niżej, uważnie ją obserwującą kobietę. W normalnym
wypadku pewnie nawet nie zwróciłaby na nią uwagi, ale tkwiąc na opustoszałym
korytarzu i walcząc z głodem, obecność śmiertelniczki okazała się
aż nazbyt wyraźna. Beatrycze momentalnie wyryła sobie w pamięci ciemne
włosy, zdecydowane rysy i niepokojący błysk w stalowoszarych oczach
nieznajomej. Kobieta mogła mieć najwyżej czterdzieści lat i na pierwszy
rzut oka nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale… Och, <i>ale</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampirzyca
poruszyła się niespokojnie. Robiąc wszystko, by zachowywać się jak
najbardziej naturalnie, powoli wyprostowała się i opuściła ramiona.
Spróbowała się uśmiechnąć, ale to okazało się wyzwaniem, które
ostatecznie ją przerosło. W efekcie mogła tylko zgadywać, jak
prezentowała się w oczach nieznajomej, skoro ta spoglądała na nią
w tak pełen obaw sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zbyt
świadomie.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ta myśl
poradziła Beatrycze bardziej niż cokolwiek innego. Przebiła się nawet
przez głód, choć na chwilę pozwalając zapomnieć o wcześniejszym
pragnieniu krwi. <i>Muszę stąd iść. Teraz</i>, przeszło jej przez myśl i chociaż
to zakrawało na szaleństwo, pod każdym możliwym kątem przecząc
temu, co w wiadomości napisała Alice, Trycze nie potrafiła zachować się
inaczej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Śmiertelniczka
wyraźnie pobladła, kiedy Beatrycze ruszyła w dół schodów. Przesunęła się
bliżej ściany, zupełnie jakby chciała stać się z nią jednością,
wyraźnie wzdrygając się, kiedy wampirzyca przemknęła tuż obok niej. Zbiegając
po kolejnych stopniach, Trycze wciąż czuła na sobie przenikliwe
spojrzenie stalowoszarych oczu. Wiedziała, że ta kobieta ją obserwuje – z obawą,
w pełni świadomie, zupełnie inaczej niż ludzie, z którymi
sporadycznie miewała styczność. I chociaż mogła sobie wyobrazić, że
niektórzy bywali wystarczająco wrażliwi, by zareagować na niebezpieczeństwo,
nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała wrażenie,
że minęła cała wieczność, nim w końcu dotarła do głównego wyjścia.
Wypadła na zewnątrz, w duchu modląc się o to, by jednak
nie wpaść na jakiegoś przechodnia. Poczuła chłód powietrza na policzkach,
ale nawet wtedy nie odważyła się odetchnąć, wcześniej dla
pewności czujnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spokój. W pobliżu
zauważyła jedynie kilka zaparkowanych samochodów, jednak w pobliżu żadnego
nie zauważyła ludzi. Przez myśl przeszło jej, że jeden mógł należeć do mijanej
na klatce ciemnowłosej kobiety, ale prawie natychmiast odsunęła od siebie
te rozważania. To przecież nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
czemu…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś było
nie tak. Ta kobieta, jej spojrzenie… Czy wiedziała? Biorąc
pod uwagę, że w tym samym budynku mieszkał federalny, który dodatkowo
miał konszachty z łowcami, wszystko wydawało się prawdopodobne. A może
po prostu była przewrażliwiona, w stresie dopowiadając sobie rzeczy,
które nie miały miejsca. Może ta kobieta wcale nie spoglądała na nią
aż tak dziwnie, a po prostu zaniepokoiły ją krzyki i widok
wzburzonej nieznajomej, która w bezruchu tkwiła na schodach…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Beatrycze!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszelakie
myśli uleciały z jej głowy w chwili, w której usłyszała głos
Sage’a. Natychmiast poderwała głowę i bez zastanowienia popędziła ku
zmierzającemu w jej stronę mężczyźnie. Bezceremonialnie wpadła mu w ramiona,
aż wygiął się, dopiero po chwili odzyskując równowagę. Natychmiast
przygarnął ją do siebie, w uspokajającym geście przeczesując włosy
Beatrycze palcami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam – westchnęła. W końcu odważyła się zaczerpnąć tchu, przy
okazji z ulgą odkrywając, że zapach Sage’a skutecznie przysłonił wszystkie
inne. – Za zamieszanie. Ja tylko… Znaczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bredzisz
od rzeczy, <i>mon chéri</i> – oznajmił i zabrzmiało to niemal
pogodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta, niezdolna znaleźć na to odpowiedzi. Nie sądziła
zresztą, by wampir jakiejkolwiek oczekiwał. Był spokojny i uprzejmy, dokładnie
tak jak zawsze. I, o bogini, naprawdę była mu za to wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sage odczekał
chwilę, po czym odsunął ją od siebie. Jego dłonie na krótką
chwilę spoczęły na jej ramionach, nim ostatecznie zdecydował się ująć
wciąż roztrzęsioną Beatrycze za obie dłonie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź,
odwiozę cię do domu – zaoferował, skinieniem głowy wskazując odpowiedni
kierunek. – Jesteś tutaj sama?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Uparłam się.
L. mi ustąpił – przyznała, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skwitował te
słowa śmiechem. Sama zdecydowanie nie czuła się rozbawiona, ale zdecydowała się
tego nie komentować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Diabeł,
nie kobieta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodał
niczego więcej. Kiedy tylko znaleźli się przy samochodzie, Beatrycze
bez słowa wsiadła. Skuliła się na przednim siedzeniu, w myślach
wciąż rozpamiętując to, co się stało: przerażone spojrzenie Leany i…
tamtej kobiety.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To drugie
prześladowało ją jeszcze długo po tym, jak Sage odpalił silnik i wyjechał
na zatłoczone ulice Seattle.</p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-64946174531205835122022-04-05T17:28:00.001+02:002022-04-05T17:28:38.067+02:00Sto siedemdziesiąt dziewięć<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSosrfSkym4Q89Fx1cyld857cPkTc_cdbW1SgdYC0s869650bX-I5ccaPJ-eP8_r8UE-e8Sufr6m2mCmtLDZPAqFX0PMAYAGVQb3YDBfXPGnyYwGylJaY9xdZPijyEgY0wQmwvs6HufkQ/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Dorian</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Elena przyjęła jego słowa
z absolutnym spokojem. <i>No, tak… Z kim ja rozmawiam?</i>,
pomyślał i przez moment był bliski tego, żeby się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ona chyba
bardzo lubi to robić – stwierdziła, unosząc brwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak i wiele
innych rzeczy, których nie rozumiem – przyznał Dorian. – Możesz sobie
wyobrazić, jak to wyglądało. Co znaczy umierać tylko po to, żeby
odkryć, że ktoś się nad tobą zlitował.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O ile
chce się o tym pamiętać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zauważył,
że przez jej twarz przemknął cień w odpowiedzi na jakieś
najwyraźniej nie do końca chciane wspomnienie. Wydźwięk
wypowiedzianych przez nią słów mówił sam za siebie i choć Dorian
przez moment chciał pociągnąć temat, ostatecznie tego nie zrobił. Możliwe,
że pewnych wydarzeń lepiej było nie wspominać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Selene po prostu
pewnego dnia pojawiła się w moim życiu, a ja zdecydowałem się
przy niej zostać. Ilekroć sobie o tym przypominam, jednego jestem pewien
nade wszystko – stwierdził w zamyśleniu. Wbił wzrok w srebrzysty
księżyc, próbując jakkolwiek zapanować nad mętlikiem w głowie. –
Tego, że była bardzo samotna. Mogę tylko zgadywać, dlaczego postanowiła
zwrócić się akurat do mnie. Może po prostu pewne osoby są sobie
pisane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to również
w pełni nie oddawało nawet połowy wątpliwości, które czasami go
nachodziły, a o których nie zamierzał Elenie wspominać. Mimo
wszystko nie mógł powstrzymać się przed przypomnieniem sobie
scenariusza, który zrodził się w jego głowie na samym początku
znajomości z boginią, kiedy powoli zaczęło do niego docierać, kim się
stał i jakie niosło to ze sobą konsekwencje. Selene nie zatrzymywała
go przy sobie siłą, zresztą miała w sobie coś, co z miejsca wzbudzało
zaufanie. Wydawała się niewinna, zraniona i na wskroś dobra,
choć Dorian dobrze wiedział, że pierwsze wrażenie zdecydowanie zbyt często
potrafiło być złudne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego w naturalny sposób pojawiły się pierwsze obawy i wątpliwości.
Co by było, gdyby odrzucił to, co mu oferowała? Rozważał to, co prawda
nigdy nie na poważnie, ale jednak. Pamiętał obietnicę, która ich połączyła
– i która powracała raz po raz, wciąż niespełniona. Tę samą, którą
równie dobrze mógłby uznać za zmyślny sposób zmuszenia go do darzenia
tej istoty choćby szczątkowym zaufaniem, o lojalności nie wspominając.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czasami
miał wrażenie, że to nie Selene, ale dawno wypowiedziane słowa uczyniły
go tym, kim był teraz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Jesteś
moja. I niezależnie od wszystkiego, zawsze będziesz. Nieważne, co się
stanie, zawsze cię znajdę”…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
dłonie w pieści, choć to uświadomił sobie dopiero w chwili, w której
poczuł napięte mięśnie zapulsowany bólem. Obraz na moment zamazał się
od zbyt intensywnego wpatrywania w jednego punkt.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ehm…
Dorianie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnął
się, słysząc zatroskany głos Eleny. Uświadomił sobie, co robi i spróbował
nad sobą zapanować. Z opóźnieniem spojrzał na dziewczynę, wciąż
czując się trochę tak, jakby wyrwał się ze snu. Niechciane myśli nie ustępowały,
nagle zbyt żywe, by mógł w pełni je zignorować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybacz,
zamyśliłem się – rzucił wymijająco. „Znów?”, doszukał się w jej spojrzeniu,
ale przynajmniej nie próbowała drążyć. – Dawno z nikim nie rozmawiałem
na ten temat.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Umieranie
to zdecydowanie nie coś, do czego ma się ochotę wracać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknął,
choć zdecydowanie nie było mu do śmiechu. Po <i>prostu weź się
w garść</i>, nakazał sobie stanowczo. Sposób, w jaki się czuł,
ani trochę mu nie odpowiadał. Zniecierpliwienie również, zwłaszcza że
zdążył do niego przywyknąć… A przynajmniej tak sądził. Im dłużej
jednak rozważał to, co mógł powiedzieć Elenie, tym wyraźniej widział, że jednak
niekoniecznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
usta. Czy powinien uznać to za wpływ Ciemności i cieni,
które tak nagle pojawiły się w dotychczas w pełni oddanym
bogini świecie? To brzmiało jak wygodna wymówka, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eleno? –
rzucił pod wpływem impulsu. Zanim zdążył zastanowić się nad doborem
słów, dziewczyna spojrzała na niego z mieszanką zaciekawienia i wątpliwości.
– Czy uważasz, że… niektóre obietnice mogą przetrwać nawet po śmierci?
Znaczy… Och, nie zrozum mnie źle. Tak tylko sobie gdybam –
zapewnił, chociaż wiedział, że jego zachowanie sugerowało coś zupełnie
innego. – Ale czy miałaś kiedyś poczucie, że istnieje osoba, którą
odszukałabyś niezależnie od tego, co się wydarzy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzał na nią
wyczekująco, coraz bardziej żałując własnych słów. Nie powinien poruszać
tego tematu. Nie z kimś, kogo nawet nie znał, choć paradoksalnie
właśnie ta świadomość sprawiła, że łatwiej przyszło mu prowadzenie tej
rozmowy. Nie miał pojęcia, czy to wpływ jeziora, Ciemności, samej
Eleny, czy bogini raczyła wiedzieć czego jeszcze. Przywykł do odsuwania
pewnych myśli, a jednak teraz stał tutaj, bredząc trzy po trzy i powoli
zmierzając w kierunku, który wolałby zignorować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spodziewał się
wielu rzeczy, z naciskiem na kolejne zatroskane pytanie o to,
czy wszystko z nim w porządku. To albo jakąś naprędce
wymyśloną wymówkę, którą dziewczyna wykorzystałaby, żeby szybko się ewakuować.
Zrozumiałby to, dobrze wiedząc, że rozmowa zeszła na co najmniej dziwne
tory, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A jednak w jasnych
oczach Eleny doszukał się wyłącznie zrozumienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mój facet
jest demonem i na dzień dobry oznajmił mi, że umrę wtedy, kiedy mi na
to pozwoli – oznajmiła takim tonem, jakby właśnie rozmawiali o pogodzie.
– I… Cholera, pewnie gdyby trzeba było, zrobiłabym wszystko, byleby zatrzymać
go przy sobie. Nieważne jak trudne by to nie było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaśmiała się
nerwowo, bynajmniej nie sprawiając wrażenia rozbawionej. Roztargnionym
gestem przeczesała palcami jasne włosy, wciąż nerwowo nawijając kosmyki na palce.
Przez moment trwała w ciszy, jakby zawstydzona własnymi słowami. Bawiła się
lokami, wyraźnie nie wiedząc, co zrobić z rękoma.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
również milczał. Dobra bogini, zapomniał, kim tak naprawdę była ta dziewczyna!
Przez chwilę znów widział Elenę przy tym samym jeziorze, klęczącą przy Rafaelu,
gotową oddać wszystko, byleby tylko doprosić się od Selene
pomocy. „Nawet skrzydła” – przypomniał sobie i wtedy dotarło do niego,
że ona jak najbardziej mogła go zrozumieć. Choć od konfrontacji z Łowcą
minęły całe miesiące, Dorian wciąż był pewien, że Elena nie wahałaby się
przed podjęciem nawet najbardziej brzemiennej w skutkach decyzji, jeśli
tylko miałaby cień pewności, że w ten sposób uratuje męża.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>A ty? Co
ty robisz?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powstrzymał
grymas. Odpowiedź była prosta, zbyt bolesna, by mógł wypowiedzieć ją na głos.
On czekał. Cierpliwie, odkąd tylko sięgał pamięcią. Zwlekał, zgodnie z tym,
czego oczekiwała od niego Selene. W końcu jej ufał, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
spojrzał na Elenę, przez moment widząc w tej pozornie kruchej
dziewczynie kogoś znacznie potężniejszego, niż początkowo zakładał. Ona nie zawahałaby się
przed poświęceniem siebie, gdyby pojawiła się taka potrzeba. Na pewno
nie zwlekałaby całe wieki, czekając na…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odrzucił od siebie niechciane myśli. Mimo wszystko te wciąż się tam czaiły,
intensywniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„To ci wmawia,
czy sam z siebie podtrzymujesz jej kłamstwa?” – przypomniał sobie
słowa Ariadny i przez moment poczuł się tak, jakby kobieta znów stała
przed nim i co najmniej próbowała go uderzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja…
Wybaczysz mi, jeśli skrócimy nasze spotkanie? – zapytał cicho, uciekając wzrokiem
gdzieś w bok. – Powinienem trochę rozejrzeć się po okolicy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jasne.
Chociaż mogę iść z tobą – zaoferowała natychmiast Elena. – Powiedziałam
coś nie tak? Znaczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie, nie…
– Dorian wysilił się na uśmiech. – Przeciwnie. Dziękuję ci za tę
rozmowę, Eleno. Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała jakiejś wskazówki, możesz
śmiało do mnie przyjść – zapewnił, w końcu przymuszając się do tego,
żeby spojrzeć wprost na nią. W błękitnych oczach doszukał się rezerwy,
co uświadomiło mu, że wciąż musiała być zatroskana. – Skrzydła to nasz największy
potencjał. Najwyraźniej wyróżniają nad od demonów, więc… Wykorzystuj
to, w porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głowa, chociaż nie wyglądała na przekonaną. A może martwiła się
o niego? Nie miał pewności i tak naprawdę wcale nie chciał
tego wiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodał niczego
więcej, bez zbędnych wyjaśnień podrywając się do lotu i zostawiając
wciąż zdezorientowaną dziewczynę przy jeziorze. Postarał się jak
najszybciej zniknąć jej z oczy, jednak nawet gdy już został sam, mętlik
w głowie nie ustąpił. Wręcz przeciwnie – dawał się Dorianowi we
znaki coraz bardziej i bardziej, tym samym powoli doprowadzając go do szału.
Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim razem poczuł się w ten sposób;
tak bardzo rozbity i pełen wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nigdy nie zdarzało
mu się wątpić w zapewnienia Selene. Co prawda czasami konieczność zachowania
cierpliwości stanowiła wyzwanie, ale dotychczas chcąc nie chcąc
dostosowywał się do wymagań bogini i po prostu wycofywał. Robił
to tak wiele razy, że już nawet nie potrafił tego zliczyć. Miał
wrażenie, że oboje do tego przywykli: on co jakiś czas pytał tylko po to,
żeby udzieliła mu dokładnie tej samej odpowiedzi. Niekończąca się pętla,
stanowiąca idealne usprawiedliwienie dla braku jakichkolwiek działań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale teraz
przecież wszystko było inne, prawda? Bogini wróciła, w końcu zainterweniowała
i powoli uczyła się podejmowania decyzji, które niegdyś przychodziły
jej naturalnie. Świat się zmieniał, nie tylko <i>między tu a teraz</i>
czy wymiarach połączonych z Przedsionkiem, ale również w miejscu,
które najbardziej interesowało Doriana. Ona również była inna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och,
Claudio.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnął.
Na moment opadł, niemalże zahaczając o korony łagodnie szumiących
drzew. Błyskawicznie odzyskał kontrolę nad ciałem i lotem, przynajmniej
do pewnego stopnia. Uświadomił sobie, że nieznacznie drży, ale nawet
nie próbował tego opanowywać. W miejscu, w którym nikt i tak nie mógł
go zobaczyć, to i tak nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jesteś
pewien?</i>, rozbrzmiało bezpośrednio w umyśle Doriana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zesztywniał.
Niespokojnie powiódł wzrokiem dookoła, ale na pierwszy rzut oka
wszystko wskazywało na to, że był sam. A jednak mentalna obecność
kogoś, z kim zdecydowanie wolał nie mieć styczności, nie pozostawiała
żadnych wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To ty…
– wycedził przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność
odpowiedziała mu znudzonym parsknięciem. Nawet nie próbował ukrywać tego, że
z jakiegokolwiek powodu mógłby wtrącać się w cudze myśli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Po
prostu wyczułem Światłość. Wypadałoby czuwać nad własną synową, czyż nie?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian nie odpowiedział.
Dla pewności obniżył lot, jak najszybciej lądując na ziemi, by nie ryzykować,
że rozproszy się na tyle, by zrobić coś nieprzewidywalnego. Spróbował
zamknąć przed intruzem, ale ten wydawał się całkowicie niewzruszony
na jakiekolwiek próby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czego
chcesz?</i>, zniecierpliwił się w końcu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze miesiąc
temu w tej sytuacji bez wahania przywołałby broń, a później
popędził do Selene, gotów stanąć u jej boku. Sęk w tym, że teraz
sprawy prezentowały się zupełnie inaczej, ku narastającej irytacji
Doriana. Jak bardzo zdesperowana musiała być bogini, skoro sama Ciemność
przekroczyła granice tego świata zgodnie z jej wolą? Akceptował to czy nie,
wciąż ufał bogini na tyle, żeby taki stan rzeczy uszanować, ale to jeszcze
nie oznaczało, że zamierzał z tą istotą dyskutować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nic
takiego. Po prostu wyczułem coś, co mnie zaintrygowało</i>, padło w odpowiedzi.
Głos wciąż brzmiał obojętnie, choć Dorian zdołał wychwycić w nim nutkę
rozbawienia. Nie <i>przejmuj się, nie robię tego dla przyjemności.
Ale wzburzenie łatwo wyczuć. Zwłaszcza teraz jestem wrażliwy na negatywne
emocje.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Negatywne
emocje? Dorian mocniej zacisnął dłonie w pięści. Przez chwilę niemalże
gorączkowo szukał jakiegoś zarzutu albo przynajmniej uwagi, którą mógłby
wierzyć w Ciemność, ale w głowie miał pustkę. Jakby tego było
mało, zapewnienia nieśmiertelnego brzmiały szczerze. Czyż nie taki był
cel jego obecności w tym miejscu? Wraz z nią próbował zapewnić
bezpieczeństwo temu miejscu. To, że mógłby reagować na jakiekolwiek
niepokojące oznaki, wydawało się w pełni naturalne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
odetchnął, bezskutecznie próbując się uspokoić. Przecież wiedział, jak to działa.
Zwykle trzymanie myśli na wodzy przychodziło mu z łatwością, ale tym
razem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czego
chcesz?</i>, ponowił, nie zamierzając dać za wygraną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
odpowiedziała mu wymowna cisza, ale wcale nie poczuł się dzięki temu
lepiej. Co prawda przez moment miał nadzieję, że Ciemność nie odpowie, ale
to wciąż nie rozwiązywało podstawowego problemu – tego, że ta istota
gdzieś tutaj była, reagowała na zamęt w głowie Doriana i… mogła
oczekiwać czegokolwiek. Nie miał pojęcia, czy Selene o tym wiedziała,
ale przecież nie mógł jej powiedzieć. Nie sądził, by w obecnej
sytuacji zadręczanie bogini niechęcią względem istoty, którą znała lepiej niż
ktokolwiek, miało sens.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>W końcu
dostrzegasz problem?</i>, rozbrzmiało w jego głowie i tym razem głos
Ciemności zabrzmiał niemal łagodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian stłumił
przekleństwo. Przystanął w pół kroku, zupełnie jakby zderzył się z jakąś
niewidzialną ścianą. Więc wciąż tu był i słuchał, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Moja miła
nie ma złych zamiarów. Nigdy nie miała</i>, zapewnił ponownie głos.
Ale to nie <i>znaczy, że nie popełnia błędów. Sam zapewniałeś o tym
Światłość.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedział, choć i temu nie mógł zaprzeczyć. Nie potrafił
nawet zdenerwować się za to, że Ciemność mogłaby przysłuchiwać się
im aż tak długo. Skoro jednak tak… Co jeszcze wiedział?<i><o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Liczył, że
istota zniechęci się i zamilknie, ale cisza nie zrobiła na ojcu
demonów żadnego wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Selene się
boi. Szukasz na to usprawiedliwienia, zresztą jak i wszyscy wokół,
ale to nie działa w ten sposób… A letarg potrafi być zgubny. Weź
to pod uwagę, kiedy przyjdzie odpowiedni moment.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaraz po tych
słowach ostatecznie zapanowała cisza. Ciemność nawet nie czekała na odpowiedź,
wycofując się równie nagle, co wcześniej pojawiła. Dorian przez chwilę
jeszcze nasłuchiwał, szukając jakichkolwiek oznak tego, że ktoś buszuje w jego umyśle,
jednak nic podobnego nie miało miejsca – a przynajmniej on nie wychwycił
nawet śladu cudzej bytności. Jedynie przenikliwa cisza, bardziej ostateczna niż
cokolwiek innego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż oszołomiony,
Dorian bezradnie powiódł wzrokiem dookoła. Gdzieś między drzewami czaiły się
cienie, dokładnie jak w dniu, w którym wraz z Eleną osobiście je
przepędzili. Teraz znów igrały gdzieś poza zasięgiem wzroku, równie
rzeczywiste, co i sama Ciemność. Współistnieli wraz z Selene, tworząc
kruchą równowagę, o której wielokrotnie wcześniej słyszał, że istniała, mimo
że nigdy nie miał okazji zobaczyć tego na własne oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego
spojrzenie powędrowało ku rezydencji, którą zamieszkiwały trwające <i>między tu a teraz</i>
dusze. Były gdzieś dam, najpewniej śpiąc, choć wcale nie zdziwiłoby go,
gdyby okazało się, że niektóre nie potrafiły zmrużyć oka. Całym ustępstwem
z ich strony pozostawało to, że przynajmniej trzymały się razem i na dystans,
ale Dorian nie sądził, żeby ta zmiana okazała się na dłuższą
metę dobra. Strach był bardzo złym doradcą, a sądząc po tym, jak te kobiety
zareagowały na śmierć Gai i sprowadzenie do ich bezpiecznego
azylu tego, który igrał z nimi przez całe wieki…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>O,
bogini, w co ty pogrywasz?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale tym razem
Dorian nie doczekał się żadnej odpowiedzi na dręczące go myśli.
Chyba tak naprawdę wcale nie chciał ich poznać, zbytnio
zaniepokojony myślą o tym, jak mogłyby brzmieć. Niechętnie to przyznawał,
ale Ciemność trafiła w sedno. Istniało wiele kwestii, które dotyczyły
Selene, na które Dorian z uporem przymykał oczy. Pragnął wspierać
swoją boginie i dawać jej czas, ale w miarę rozwoju
kolejnych problemów, coraz wyraźniej czuł, że być może popełniał błąd. Obchodzenie się
z nią jak z jakiem wcale nie musiało być takim dobrym
rozwiązaniem. Zresztą jak to się mawiało? Dobrymi intencjami wybrukowane
jest piekło?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niech cię
szlag… – wymamrotał, wbijając wzrok w ziemię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność jednak
próbowała z nim igrać. Inaczej nie potrafił wyjaśnić coraz bardziej
zawiłych, trudnych do opanowania myśli, które zaprzątały jego umysł.
Nie potrafił ich odepchnąć, choć przecież wiedział, że były niewłaściwe,
że tak bardzo zraniły jego panią i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że zarazem
czuł, że sprawy zaszły za daleko. Niezależnie od tego, czy ufał
Selene, musiał wziąć się sprawy w swoje ręce. Tak jak Elena,
zwłaszcza że rozmawiając z tą dziewczyną, całym sobą poczuł własną
bezradność. Musiał mieć jakikolwiek plan, na wypadek gdyby sprawy jeszcze
bardziej się skomplikowały, a bogini musiałaby się skupić się
przede wszystkim na dobru podlegającego jej świata, nie zaś trzymającej
przy niej Doriana obietnicy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tak jak
wtedy</i>, pomyślał mimochodem i prawie udało mu się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czasami
zastanawiał się, czy wiedziała, do czego posunął się kilka lat
temu. To była drobna ingerencja – jedyna, na jaką sobie pozwolił –
ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. O tym wolał nie myśleć, zwłaszcza że przecież ktoś mógł
słuchać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez chwilę
wydawało mu się, że słyszy śmiech, ale wrażenie to ustąpiło zbyt
szybko, by zdołał to zweryfikować. Nie dając sobie czasu na wątpliwości,
Dorian błyskawicznie poderwał się do lotu, zamierzając rozejrzeć się
po okolicy. Tym razem zdołał nad sobą zapanować, w końcu
zamykając umysł przed niechcianymi gośćmi – zwłaszcza takimi, którzy
przypadkiem mogliby zareagować na nadmiar skrajnych emocji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeśli
czegoś dowiedział się w ostatnim czasie, to na pewno tego,
że przynajmniej Claudia radziła sobie lepiej, aniżeli mógłby przypuszczać.
Kiedy zamknął oczy i przywołał do siebie wspomnienie tego, co
zaobserwował w ostatnim czasie, prawie udało mu się uśmiechnąć. Przez
chwilę widział zdecydowane spojrzenie i lśniącą aurę, o której
sądził, że nigdy więcej jej u niej nie zobaczy. Ryzykowała, ale mimo
zagrożenia ze strony Charona, przez ostatnie dni zdawała się bardziej żywa
niż całe minione lata.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek miało się
wydarzyć, Dorian nade wszystko pragnął ją ochronić. Gdyby tylko mógł
stanąć tuż przed nią, a później zapewnić, że wcale nie skłamał, kiedy
składał jej przysięgę – że wciąż tu był, cały czas ją chronił, że nie zapomniał…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jeszcze
trochę</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I chociaż
szczerze nienawidził tych słów, zwłaszcza gdy słyszał je od Selene, kiedy
sam przywołał je do siebie, okazały się zaskakująco kojące. Zupełnie
jakby tego wieczora, krążąc nad uśpionym, rozświetlonym dwoma księżycami
światem, Dorian złożył kolejną, przeznaczoną dla niego samego obietnicę. Wtedy
jeszcze nie miał pewności, co to oznaczało, ale coraz wyraźniej
czuł, że dociera do granicy – i to takiej, zza której nie miało
być powrotu. Zupełnie jakby w chwili, w której uświadomił sobie, ile
skłonna była w stanie poświecić Elena, żeby ochronić swojego partnera, sam
również podjął decyzję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uspokojony
i dziwnie podekscytowany, zatoczył ostatecznie koło nad okolicą, po czym
zawrócił w kierunku domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
po drodze nie zatrzymały go żadne dziwne podszepty.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-81394637957139304732022-04-03T23:47:00.002+02:002022-04-04T00:02:28.577+02:00Sto siedemdziesiąt osiem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSosrfSkym4Q89Fx1cyld857cPkTc_cdbW1SgdYC0s869650bX-I5ccaPJ-eP8_r8UE-e8Sufr6m2mCmtLDZPAqFX0PMAYAGVQb3YDBfXPGnyYwGylJaY9xdZPijyEgY0wQmwvs6HufkQ/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Dorian</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Wyczuł obecność jeszcze przed
pojawieniem się Eleny. Przez chwilę nasłuchiwał, spodziewając się również
drugiej aury, jak nic należącej do męża dziewczyny, ale nic podobnego
nie miało miejsca. Uniósł brwi, co najmniej zaskoczony, ale nawet po upływie
kilku kolejnych sekund, sytuacja nie uległa zmianie. To wystarczyło,
żeby utwierdził Doriana w przekonaniu, że Rafael najwyraźniej nie zamierzał
ingerować w jego spotkanie ze Światłością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uspokojony,
w pośpiechu pokonał dzielącą go od dziewczyny odległość.
Zmaterializowała się w pobliżu jeziora, ale to nie wydało się
aniołowi dziwne. Nawet mimo tego, co wydarzyło się w ostatnim czasie,
zbiornik wodny pozostawał jednym z najbardziej wypełnionych energią,
charakterystycznych miejsc. Dorian był pewny, że Elena wyczuwała go równie
wyraźnie, co i on.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pierwszym
odruchu zapragnął zajść dziewczynę od tyłu i spróbować ją zaskoczyć,
ale ostatecznie doszedł do wniosku, że to marny pomysł na rozpoczęcie
rozmowy. W zamian zdecydowanym krokiem wyszedł spomiędzy drzew, nawet nie próbując
ukrywać swojej obecności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jednak
przyszłaś – rzucił z entuzjazmem. Lekki skinął Elenie głową w ramach
powitania. – Cieszy mnie to, chociaż jestem zaskoczony, że nigdzie nie widzę
twojego małżonka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
dziewczyny przemknął cień. Wywróciła oczami, wyraźnie poirytowana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Powiedzmy, że… ostatecznie ustaliliśmy, że nic się nie stanie, jeśli
raz na jakiś czas pójdę gdzieś sama.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorianowi
prawie udało się uśmiechnąć. Miał wrażenie, że to oznaczało mniej
więcej tyle, że to Elena postawiła na swoje. I chociaż
zdecydowanie nie uważał Rafaela za kogoś, kto zwykle ustępuje innym,
najwyraźniej w przypadku tej dziewczyny sprawy miały się zupełnie
inaczej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakkolwiek
do tego doszło, dobrze cię widzieć – zapewnił, skracając dzielący go od Eleny
dystans.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zauważył,
że ukryła skrzydła i po prostu stała przed nim z założonymi
rękami. Pomijając charakterystyczną dla nieśmiertelnych urodę, spokojnie
mogłaby uchodzić za każdą inną z zamieszkujących <i>między tu a teraz</i>
duszę. A jednak wciąż lśniła, choć najpewniej nie zdawała sobie z tego
sprawy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zaciekawiłeś
mnie. No i tak sobie pomyślałam… – Wzruszyła ramionami. Wzmogła uścisk, po czym
nerwowo potarła ramiona. – Nie stało się nic złego, odkąd byliśmy tu ostatni
raz, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie…
Oczywiście, że nie – zapewnił pośpiesznie Dorian. Westchnął, aż nazbyt
dobrze zdając sobie sprawę z tego, co ją dręczyło. – Cały czas staram się
być w pobliżu. Pani również. Nie pozwolimy, żeby kolejny raz
zaskoczyło nas coś takiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową. Trudno było stwierdzić, co tak naprawdę sobie myślała, ale przynajmniej
chociaż raz Dorian nie miał poczucia, że błękitne oczy spoglądają na niego
ze strachem i wyrzutem. W ostatnim czasie doświadczał tego
zdecydowanie zbyt często. Chyba jedynie Ana wciąż spoglądała na niego z ufnością,
której powoli brakowało u jej krewnych. Sęk w tym, że nawet ona się
bała, nawet jeśli nigdy nie mówiła tego wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Elena wydawała się
przede wszystkim zatroskana, nawet jeśli sprawa nie dotyczyła jej bezpośrednio.
Co więcej, choć Dorian nie miał okazji poznać tej dziewczyny jakoś
szczególnie dobrze, zdążył zaobserwować, że miała w sobie wyjątkowo dużo
pewności siebie. Aż za dobrze pamiętał ich pierwsze spotkanie i sposób,
w jaki rozmawiała z Selene. Taki charakterek mógł z równym
powodzeniem poprowadzić ją do zguby, jak i okazać się błogosławieństwem.
W zasadzie Dorian miał powody sądzić, że to drugie pozostawało
całkiem aktualnym stanem rzeczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No dobra…
A on?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Anioł nie musiał
pytać, żeby zorientować się, kogo miała na myśli Elena.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie pokazywał
się, ale pewnie wciąż towarzyszy pani – wyjaśnił lakonicznie. Spróbował wysilić się
na neutralne brzmienie głosu, ale czuł, że szło mu to marnie.
Skłamałby, gdyby stwierdził, że obecność Ciemności była komukolwiek na rękę.
– Twoje krewne też to wiedzą. Cienie znów kryją się w ogrodzie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hmm… –
Podejrzliwie zmrużyła oczy, z powątpiewaniem spoglądając na drzewa. –
Brzmi jak najlepszy na świecie pomysł – sarknęła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli dzięki
temu siedzą bezpiecznie w domu, może i ma to sens.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak
przynajmniej twierdziła Selene i tylko dlatego podobne słowa przeszły mu
przez usta. Dorian naprawdę chciał ufać bogini i podzielać jej pewność
co do tego, że zaangażowanie Ciemności w ogóle powinno mieć miejsce,
ale coraz częściej ogarniały go wątpliwości. Miał wrażenie, że igrali z ogniem.
Problem jednak polegał na tym, że nie miał żadnego innego pomysłu na to,
co mogliby zrobić inaczej. Jeśli jedyny sposób na ochronę tych wszystkich
kobiet naprawdę sprowadzał się do zaufaniu samemu ojcu demonów…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. Nie chciał myśleć ani o tym, ani narastającym
pragnieniu, żeby wprost oznajmić Selene, że powinna się wycofać. Miał
wrażenie, że gdyby zaczął ten temat, nie powstrzymałby się od wytknięcia
kilku dręczących go kwestii. Perspektywa kłótni z boginią zdecydowanie mu się
nie podobała i to zwłaszcza teraz, gdy ta już i tak zbyt
mocno się zadręczała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Robimy,
co możemy. Niczego więcej ci nie obiecam, ale… – zaczął, jednak tym razem
dziewczyna zdecydowała się wejść mu w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wierzę ci –
zapewniła pośpiesznie. Wysiliła się na uśmiech, na dodatek
całkowicie szczerzy. W tamtej chwili wydała mu się jeszcze piękniejsza.
– Więc, Dorianie – podjęła, rozkładając ramiona i stając bardziej
swobodnie – dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach…
Lubisz bezpośredniość – zauważył, kolejny raz prowokując Elenę do uśmiechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz,
Rafa zwykle jest ze mną do bólu szczery. Chyba się przyzwyczaiłam –
wyjaśniła, wzruszając ramionami. – Poza tym jestem ciekawa. Mam skrzydła,
zupełnie inne niż wszyscy wokół. Tak się zastanawiam… Ile jest prawdy w całym
tym gadaniu o byciu aniołem?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozluźnił
się, kiedy zmieniła temat. Przynajmniej tymczasowo wszystko wydawało się lepsze,
niż gdyby dalej mieli zadręczać się Ophelią i panującą w świecie
bogini atmosferą. Co prawda to wciąż nie rozwiązywało najważniejszego
problemu, ale Dorian nie chciał się tym zadręczać. Zwłaszcza w ostatnim
czasie brakowało mu kogoś, kto okazałby się choć częściowo pozytywnie
nastawiony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chyba
rozumiał, dlaczego Selene wyróżniła tę dziewczyna. Była szczera, bezpośrednia,
zbyt wygadana… Świadomie bądź nie, właśnie podniosła go na duchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zależy, o co
teraz mnie pytasz. Za czasów mojego człowieczeństwa świat wyglądał
inaczej. Nie jestem aż tak bardzo zaznajomiony z ludzkimi
wierzeniami, choć nie są mi obce – wyjaśnił po chwili zastanowienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chwila… –
Brwi Eleny powędrowały ku górze. – Byłeś człowiekiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak i ty.
Po części – zauważył przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No tak,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Ostatecznie potrząsnęła głową i spojrzała na niego wyczekująco,
wyraźnie zaintrygowana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
skinął, próbując zachęcić ją do podjęcia marszu. Ruszyli wzdłuż brzegu
jeziora – spokojnym, w pełni ludzkim krokiem. Czuł na sobie
przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu Eleny, ale sam skupił się na przejrzystej,
odbijającej dwa znajome księżyce tafli. W tamtej chwili czuł przede
wszystkim spokój, choć na moment mogąc udawać, że w ostatnim czasie
to miejsce wcale nie stanowiło źródła wszystkich problemów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co ty rozumiesz
pod pojęciem anioł, Eleno? – zapytał, w końcu przenosząc na nią
wzrok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugała.
Na moment straciła rytm, choć prawie natychmiast zdołała się z nim
zrównać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jestem
pewna. Znaczy… Skrzydła, aureola, te sprawy? – Zaśmiała się nerwowo, raz
po raz przeczesując palcami jasne włosy. – Mój tata ma więcej
wspólnego z wiarą. Jako syn pastora, chociaż… Cholera, nie wiem, L.
daleko do jakiegoś boskiego wybrańca – mruknęła, w pośpiechu
wyrzucając kolejne słowa. – Ale anioły kojarzą mi się… z dobrocią.
Czymś nadnaturalnym. Czystym. – Kiedy znów na niego spojrzała, w jej oczach
nie doszukał się ani rozbawienia, ani wcześniejszej pewności
siebie. – Z niczym, co przypisałabym sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak i ja.
Właśnie przypomniałaś mi, co zawsze męczyło mnie w wierzeniach, które są
właściwe ludziom – przyznał z bladym uśmiechem. – Wierzę, że moją panią
też, choć cierpliwie próbuje się dostosować. Wydaje mi się, że wciąż czuje się
winna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po minie
Eleny poznał, że nie musiał rozwijać tej myśli. Sama aż za dobrze
wiedziała, co dręczyło Selene jeszcze przed decyzją o powrocie do świata,
który tak dawno temu opuściła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahał
się, przez chwilę szukając odpowiednich słów. Panujący przy jeziorze spokój
okazał się sprzyjający, tak jak i fakt, że dziewczyna wydawała się
wyjątkowo dobrą słuchaczką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Selene
jest wyjątkowa i bez wątpienia potężna, ale bardzo, bardzo
samotna. I uwierz mi, że daleko jej do mistycznej istoty, która
wie o wszystkim, jest nieomylna i mogłaby kogokolwiek ukarać za błędy.
To ludzie przywykli do otaczania aurą nadnaturalności wszystkiego, czego
nie potrafili wyjaśnić słowami. Jako istoty nieśmiertelne w naturalny
sposób to przyjęliśmy, ale… to nie tak. Z aniołami tym bardziej –
dodał, rozkładając skrzydła. – I tak, byłem kiedyś człowiekiem. Gdyby
podobna deklaracja padła z ust wampira, nie byłabyś zaskoczona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Fakt.
Tylko je widuję trochę częściej – zauważyła, przystając.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Również się
zatrzymał, po czym z wolna zwrócił w jej stronę. Czuł, że
wodziła wzrokiem po jego białych skrzydeł, choć przecież sama również
mogła pochwalić się czymś równie wyjątkowym. Mimo wszystko jej dezorientacja
wydała się Dorianowi naturalna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Z pewnością.
Wspomniałem już, że Selene jest potężna. To, kim jestem, zawdzięczam przede
wszystkim jej. Zresztą tak jak i ty – dodał, posyłając dziewczynie
blady uśmiech. – Śmiem jednak twierdzić, że nie aż tak bardzo różnisz się
od swojego męża. Nas po prostu wyróżnił ktoś zupełnie inny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Demony się
rodzą – przypomniała, wciąż nieprzekonana. – Wciąż nie jestem pewna, co to oznacza
dla mnie. Nie czuję się wyjątkowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Może
właśnie to sprawia, że właśnie taka jesteś. Moja pani ma dobrą intuicję –
zapewnił, mrugając do niej porozumiewawczo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kąciki jej ust
drgnęły, chociaż powstrzymała się od uśmiechu. Z wolna zwróciła się
ku jezioru, z uwagą przypatrując się swojemu odbiciu. Cokolwiek
widziała, ostatecznie sprowokowało ją do tego, żeby przywołała skrzydła.
Zalśniły łagodnie w księżycowym blasku, śnieżnobiałe i piękne, jak i o taczająca
dziewczynę aura.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
podszedł bliżej, dziwnie zafascynowany tym widokiem. Prawda była taka, że
poczuł ulgę, kiedy ujrzał Elenę po raz pierwszy. Jej pojawienie się
oznaczało zmiany, zresztą i jego uspokoiło odkrycie, że Selene w końcu
zdecydowała się komuś zaufać. Zbyt długo żył ze świadomością, że mógłby
istnieć jako jedyny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skoro już
rozmawiamy na nasz temat… Nie zaprosiłem cię tylko po to,
żebyś prowadzić rozmowy teologiczne – zapewnił, a ona parsknęła. – Ale myślałem
o tym już od jakiegoś czasu. Podejrzewałem, że będziesz miała
pytania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Szkoda, że
nie napatoczyłeś się, kiedy pierwszy raz przywołałam Niebiański Ogień.
Ciężko słuchać demonów, jeśli ma się pewność, że jednak coś nas od nich
różni – mruknęła, wznosząc oczku ku górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sądząc po tym,
czego byłeś świadkiem, Rafael daje radę jako nauczyciel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem roześmiała się
na głos. Zaskoczyła go, ale powstrzymał się od pytań,
zbytnio skupiony na świadomości, że od dawna nie słyszał
szczerego śmiechu w tym miejscu. Ostatnie dni były trudne, a po śmierci
Gai sprawy miały się już tylko gorzej. W efekcie obserwowanie
Eleny okazało się niezwykle miłą odmianą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, na pewno!
– rzuciła, nie kryjąc rozbawienia. Musiała przysłonić dłonią usta, by łatwiej
nad sobą zapanować. – Jest aż nadto skuteczny, zwłaszcza ze swoim nadmiernym
perfekcjonizmem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W odrobinie
wymagań nie ma niczego złego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiesz,
co to oznacza w jego przypadku – rzuciła w odpowiedzi. Mimo
wszystko jej oczy lśniły, kiedy mówiła o mężu. – Ale coś w tym
jest, przynajmniej jeśli chodzi o walkę. Gdybyś skoczył na mnie rok temu,
nie potrafiłabym się obronić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odniosłem
inne wrażenie, kiedy obserwowałem waszą walkę – przypomniał usłużnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak. I podobno
miałeś coś do dodania?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął głową.
Wciąż uważnie obserwując Elenę, wyciągnął przed siebie dłoń, bez najmniejszego
wysiłku przywołując do siebie Niebiański Ogień. Miecz zaciążył w jego uścisku
– w znajomy, niezwykle przyjemny sposób. Tym razem Dorian zamierzał
wykorzystać broń lepiej niż ostatnim razem, kiedy bezmyślnie rzucił się na dwa
demony, gotów wyładować na nich gniew.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziewczyna
nieznacznie pobladła i zrobiła taki ruch, jakby zamierzała się wycofać.
Otworzył usta, zamierzając ją uspokoić, ale ostatecznie powstrzymał się
od komentarza, widząc jak i w jego dłoniach pojawia się ostrze.
Z uznaniem skinął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze
widzieć, że przychodzi ci to tak naturalnie – ocenił, uważnym spojrzeniem
mierząc zarówno jej sylwetkę, jak i sposób w jaki zaciskała
palce na rękojeści.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie widziałeś
mnie za pierwszym razem. – Uśmiechnęła się w pozbawiony
wesołości sposób. – Wtedy w ogóle nie wiedziałam, co robię. Czasami
dalej nie rozumiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I tutaj
wchodzę ja. Ale najpierw…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaatakował
bez ostrzeżenia, choć o wiele wolniej, niż gdyby miał do czynienia
z faktycznym przeciwnikiem. Sądził, że ją zaskoczy, ale odpowiedziała
niemal błyskawicznie. Dwa ostrza ze zgrzytem zderzyły się ze sobą, kiedy z wprawą
zablokowała cięcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rafa też
przestał się zapowiadać – wyjaśniła, podchwyciwszy zaskoczone spojrzenie
Doriana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiechnął się
na te słowa. Och, chyba rozumiał. Sądząc po sposobie, w jaki
ostatnim razem zaczęli ze sobą walczyć, to miał bardzo już sensu. Co
prawda podejrzewał, że wciąż miał większe szanse wygrać, ale Elena
najwyraźniej radziła sobie lepiej, niż początkowo sądził. Może jednak miała w sobie
więcej z wyjątkowej, zapowiadanej tak długo Światłości, niż początkowo
zakładał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaatakował
jeszcze kilka razy, stopniowo przyśpieszając ruchy. Dostosowała się do tego,
w skupieniu blokując kolejne ciosy. Był coś ujmującego w malującym się
na jej twarzy skupieniu. Błękitne oczy błyszczały, a kiedy przyjrzał się
im dokładniej, dostrzegł otaczające źrenice złociste cętki. Sama Elena okazała się
zaskakująco zdecydowana i zwinna, w niczym już nie przypominając
mu kruchej, nieporadnej dziewczyny, którą dostrzegł w niej za pierwszym
razem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
zaśmiał się w duchu. Oczywiście, powinien był to przewidzieć. Selene
wiedziała, co robi, zresztą anioł aż za dobrze zdawał sobie sprawę z tego,
jak silne i uparte potrafiły być niektóre kobiety. Urocza aparycja o niczym
nie świadczyła, nawet jeśli w naturalny sposób i tak miało się
ochotę dziewczynę chronić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czasami
ta siła to za mało…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
ścisnęło go w gardle na tę myśl. O tym, co oznaczało zawieść
akurat wtedy, kiedy druga osoba najbardziej tego potrzebowała, również dobrze
wiedział.<i><o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niechciane
myśli na moment wytrąciły go z równowagi. Skrzywił się i w porę
odskoczył, kiedy Elena wyprowadziła kolejny cios. Rozproszył się na tyle,
że niewiele brakowało, by jednak nadział się na jej ostrzę.
Zauważył panikę w jasnych oczach, zwłaszcza gdy zwrócił się do niej
plecami, w pośpiechu osłaniając się skrzydłami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie…! – wyrwało
jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
poczuł impet uderzenia, kiedy ostrze zderzyło się ze stworzoną przez niego
barierą. Elena zatoczyła się i upadła na plecy. Niebiański Ogień
wyślizgnął się z jej dłoni i zniknął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybacz –
zreflektował się pospiesznie anioł. Złożył skrzydła, po czym spojrzał
z góry na wciąż wystraszoną dziewczynę. – Zamyśliłem się. Ja… Czemu
patrzysz się na mnie tak dziwnie? – zmartwił się. Z jakiegoś
powodu wydała mu się naprawdę poruszona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze
pytasz?! – obruszyła się. Jej głos zabrzmiał dziwnie piskliwie. – Prawie
trafiłam. Twoje skrzydła… – zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Osłoniłem się
– zapewnił, zachęcająco wyciągając ku niej dłoń. – Eleno… Co się stało?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W odpowiedzi
potrząsnęła głową. W ciszy chwyciła go za rękę, pozwalając, by pomógł
jej dźwignąć się na nogi. Prawie natychmiast wyślizgnęła się
z jego uścisku i zaczęła oglądać go ze wszystkich stron, zupełnie
jakby sądziła, że nagle zauważy coś, czego nie powinna. Oczy Eleny wciąż
wydawały się nienaturalnie duże i wystraszone, jednak Dorian nie potrafił
stwierdzić, co mogło być tego przyczyną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miał
wrażenie, że minęła całą wieczność, nim dziewczyna w końcu przestała
niespokojnie wokół niego krążyć i uspokoiła się na tyle, by móc się
odezwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zwróciłeś się
do mnie plecami. Ja naprawdę… Nic ci nie jest? Myślałam…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
miałoby? Nasze skrzydła są trwalsze niż się wydaje – zapewnił, w uspokajającym
geście chwytając ją za obie dłonie. – Sama widzisz, że mnie nie zraniłaś…
Rafael ci tego nie pokazywał?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Energicznie
potrząsnęła głową. Jej oczy błyszczały niespokojnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rafa
pokazał mi coś zupełnie innego – oznajmiła grobowym tonem. Oswobodziła jedną z rąk
i energicznym gestem odgarnęła włosy z twarzy. – I jestem pewna,
że wcale nie udawał, kiedy wykrwawiał się podczas naszego pierwszego
spotkania. Myślałam, że przestrzeń między skrzydłami jest najbardziej wrażliwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
otworzył i zaraz zamknął usta. Zrozumienie pojawił się nagle,
zwłaszcza że wyraz twarzy dziewczyny jasno dał mu do zrozumienia, że
mówiła poważnie. Jej reakcja również mówiła sama za siebie. To,
dlaczego w takim pośpiechu zaczęła wokół niego krążyć, nagle wydało się
oczywiste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie miałem
pojęcia – zapewnił, siląc się na spokojne brzmienie. – Możliwe, że
jednak coś nas różni. Powiedziałbym, że skrzydła to potężna broń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż nie wyglądała
na przekonaną. Nie próbował naciskać, dając jej chwilę na to,
by zdołała się uspokoić i w końcu przyjęła jego słowa.
Nie zaprotestował, kiedy znów zaczęła niespokojnie krążyć, a ostatecznie
zatrzymała się za nim, niepewnie przesuwając dłonią po skrzydłach.
Jej dotyk okazał się przyjemnie ciepły i lekki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I nie mówisz
tego, żeby mnie uspokoić?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama
możesz spróbować, jeśli nadal masz wątpliwości – zaoferował, oglądając się
przez ramię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
jednak uwierzę na słowo – mruknęła, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym
geście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kąciki ust
Doriana drgnęły, ale powstrzymał się od uśmiechu. W zamian
z wolna zwrócił się do dziewczyny, by móc stanąć z nią
twarzą w twarz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
jak to jest z demonami, ale w naszym przypadku skrzydła to najwspanialsze,
co mamy. Zacznij ich używać, a pewnie nie raz cię zaskoczą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zabrzmiało jak z taniej reklamy – wyrzuciła z siebie na wydechu.
W nerwach najwyraźniej miała w zwyczaju paplać trzy po trzy. A może
to po prostu była cała Elena. – Ale do mnie przemawia,
więc… Rany, ostrzeż mnie następnym razem!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Postaram się.
Rozumiem, że na tę chwilę masz dość?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzenie,
które mu rzuciła, okazało się wystarczająco wymowne. Chcąc nie chcąc
zdecydował się jej nie prowokować, więc po prostu złożył
skrzydła i wycofał się o kilka kroków. Elena wciąż wyglądała na wzburzoną,
ale przynajmniej odzyskała kolory, już nie sprawiając wrażenia
bliskiej paniki. Zauważył, że wbiła wzrok w taflę jeziora, uważniej niż
wcześniej przypatrując się swoim skrzydłom. Nie próbowała ich ukrywać,
przynajmniej na razie. Zdaniem Doriana tak było lepiej, zwłaszcza że
przecież pozostawały jej częścią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobra…
Chyba mi lepiej. – W tamtej chwili nie potrafił stwierdzić, czy te
słowa były przeznaczone dla niego, czy może właśnie zwracała się do siebie
samej. – Chyba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To dobrze.
Wolałbym drugi raz nie walczyć z Rafaelem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rzuciła mu
poirytowane spojrzenie, ale nawet jeśli miała jakąś uwagę, zachowała ją dla
siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę o coś
zapytać? – rzuciła w zamian.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
zabrzmiała inaczej, spokojniej i bardziej rzeczowo. Jej oczy lśniły
łagodnie, zdradzając przede wszystkim ciekawość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możemy
uznać, że jestem ci winny przynajmniej jedną szczerą odpowiedź – zaoferował
po chwili zastanowienia. – Zwłaszcza że sam cię zaprosiłem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tylko jedną?
– obruszyła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyraźnie
niezadowolona, wydęła usta. Coś w tej reakcji sprawiło, że zapragnął się
roześmiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Aż jedną –
poprawił. – Nie mam pojęcia, co chodzi ci po głowie. Równie
dobrze mogę zacząć żałować, kiedy usłyszę pytanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jest
aż takie osobiste – zapewniła pośpiesznie. – W zasadzie… Wspomniałeś, że
byłeś człowiekiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
spoważniał. Mimowolnie spiął się, nagle zaniepokojony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co w związku
z tym?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu się
zastanawiam. Nie musisz mi wszystkiego mówić, jeśli nie chcesz – zapewniła
pospiesznie – ale jestem ciekawa, jak w takim razie poznaliście się
z Selene. Chronisz ją, prawda? – dodała i tym razem zabrzmiała o wiele
spokojniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł się
tego spodziewać. Podejrzewał, że w normalnym wypadku ciekawiłaby go
dokładnie ta sama kwestia. To, że Elena mogłaby chcieć dowiedzieć się
więcej na temat jedynej osoby, która była do niej podobna, wydawało się
naturalne i uzasadnione, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby to było
takie proste.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odkąd
tylko pamiętam – powiedział w końcu. – Od dnia, w którym
ocaliła mnie przed śmiercią…</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-26430337510000504962022-03-24T22:34:00.001+01:002022-03-24T22:34:36.266+01:00Sto siedemdziesiąt siedem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"><i>O bogini…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tylko na tyle
było ją stać. Tkwiła w kącie, niespokojnie wodząc wzrokiem dookoła i próbując
zapanować nad mętlikiem w głowie. Co prawda ujawnienie się Claudii
wydawało się niczym, kiedy przypominała sobie atak Charona i jego możliwe
konsekwencje, ale widząc zamieszanie, które wywołała ciotka, nie do końca
potrafiła to docenić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Isabeau
była zła… Delikatnie rzecz ujmując, choć tego Claire akurat nie mogła zweryfikować.
Mimo wszystko fakt, że wampirzyca najwyraźniej nie zamierzała pojawić się
w domu, mówił sam za siebie. Co więcej, wciąż chodziło o Beau i
to wystarczyło, by pozbawić dziewczynę złudzeń co do ewentualnej
reakcji kapłanki. Jeśli dodać do tego, że mama chodziła jak struta, przez
większość czasu milcząc, obraz rysował się co najmniej nieciekawie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z powątpiewaniem
spojrzała na ojca, ale ten sprawiał wrażenie przede wszystkim sfrustrowanego.
Co prawda nie aż tak, jak przez cały ten czas spodziewała się Claire,
ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Też masz
mi coś do powiedzenia? – zapytał, podchwyciwszy jej spojrzenie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała się
od grymasu. Chcąc nie chcąc podeszła bliżej, rezygnując z tkwienia
w progu i udawania, że wcale nie przyciągnęło jej towarzyszące
powrotowi całej grupki zamieszanie. Och, no i że wcale przez ostatnią
godzinę nie siedziała jak na szpilkach, gotowa przysiąc, że właśnie
działo się coś nie do końca właściwego, nawet jeśli nie pozwoliła
stwierdzić co takiego. Przynajmniej obyło się bez trudnego do zinterpretowania
wiersza, ale Claire skłamałaby, gdyby stwierdziła, że czuła się za to opatrzności
wdzięczna.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Intuicja.
Tak, oczywiście.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Usłyszała,
że Jocelyne i Ryan wycofują się, wykorzystując okazję, żeby się ewakuować.
Była pewna, że na górze zaszyli się jeszcze Liz i Damien, ale najwyraźniej
nie widzieli powodu, żeby się fatygować. Claire mogła się założyć,
że telepatyczne zdolności kuzyna wystarczyły, żeby w krótkim czasie
zebrali wszystkie niezbędne informacje. Jakoś nie wątpiła, że ani Gabriel,
ani Renesmee nie mieli powodów, żeby cokolwiek przed dziećmi ukrywać,
czego jednak nie dało powiedzieć się o innych członkach rodziny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Wiedziała, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale wcale
nie czuła się gotowa na tę rozmowę. Z dwojga złego wolała
już, kiedy Rufus okazywał frustrację w bardziej otwarty sposób, niż
patrząc na nią w tak przenikliwy sposób. We Florencji zdążyła
przekonać się, że wymowne milczenie nie wróżyło niczego dobrego,
przynajmniej w przypadku tego wampira.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko zmusiła się do spojrzenia mu w oczy. Skrzyżowała
ramiona na piersi, przez chwilę niepewna, co zrobić z rękami.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem
– przyznała po chwili zastanowienia. – To zależy, ile powiedziała ci Claudia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ach… –
Przez jego twarz przemknął cień. Mimo wszystko nie wydawał się zaskoczony,
że z taką otwartością zdecydowała się potwierdzić, że dobrze
wiedziała o wampirzycy. Nie żeby w tej sytuacji to w ogóle
miało sens. – Ustalmy sobie jedną rzecz… Jak długo?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez
moment nie była pewna, w jaki sposób interpretować jego pytanie.
Krótko zerknęła na mamę, ale ta wydawała się przede wszystkim
zmartwiona. I wciąż milczała, co w przypadku Layli zdecydowanie nie było
normalne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jakiś
czas – przyznała wymijająco. – Mamie powiedziałam niedawno. Uznałam, że… –
Zawahała się. Jak bardzo powinna być z nim szczera? – Bywasz nerwowy, tato
– powiedziała w końcu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Prychnął.
Spojrzał na nią w niemal urażony sposób, ale – mogła to przysiąc
– niewiele brakowało, żeby się uśmiechnął. W pozbawiony wesołości
sposób, ale jednak.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To nie jest
odpowiedź.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ależ tak –
obruszyła się. – Ty też nie mówisz mi wszystkiego, o ile
sytuacja cię do tego nie zmusi, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Claire.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
zareagowała na pretensje w jego głosie. Może jeszcze trzy miesiące
temu, kiedy sama nie była pewna, jak zachować się względem Claudii, konieczność
tej rozmowy wytrąciłaby ją z równowagi, ale nie w tej sytuacji.
Nie, kiedy wszyscy zabrnęło zbyt daleko, a ona już nie wyobrażała
sobie, że miałaby zostawić ciotkę samą sobie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Prawda była
taka, że jakaś jej cząstka wciąż miała Rufusowi za złe sposób, w jaki
potraktował ją jeszcze we Florencji. Choć do pewnego stopnia wyjaśnili
sobie pewne sprawy, a ojciec przestał jej unikać, to wciąż nie rozwiązywało
najważniejszego: znów ją okłamał. Czego w takim razie oczekiwał w zamian?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Spotkałam
Claudię krótko po tym jak Seth… – Potrząsnęła głową. To zdecydowanie
nie był temat, który chciała omawiać. – Wpadłyśmy na siebie. Albo raczej
coś nas do siebie przyciągało, ale wtedy tego nie rozumiałam.
Dopiero później, kiedy mama powiedziała mi kim ona jest.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Więc dowiedziałaś się
dopiero wtedy. Więc czemu…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem
– wyrzuciła z siebie na wydechu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie kłamała.
Przecież dobrze wiedziała, o co próbował ją pytać. Na samym początku
naprawdę nie wiedziała, co ciągnęło ją do kobiety, która na jej oczach
zamordowała Setha. Teraz wcale nie czuła się pewniej, wciąż z dystansem
podchodząc do przeznaczenia, intuicji i wszystkiego, co mogłoby
wiązać się z tą bardziej nadnaturalną częścią tego, co je łączyło.
Pokrewieństwo pozostawało sprawą drugorzędną, a w normalnym wypadku
nie zmieniłoby niczego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
sądzę, żebym dała jej szansę się wytłumaczyć, gdyby po prostu
była moją ciotką</i>, pomyślała z powątpiewaniem. Wciąż nie potrafiła
stwierdzić, co tak naprawdę kierowało nią, kiedy tamtego wieczora wpadła
na Claudię. Ona sama najpewniej również tego nie rozumiała, ale to już
nie miało znaczenia. Nie, skoro Claire nie potrafiła żałować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
nieswojo, czując na sobie przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu Rufusa. Tym
razem na niego nie spojrzała, z uporem spoglądając w przestrzeń.
Czekała, choć sama nie potrafiła stwierdzić na co. Może na wybuch,
ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Zdajesz
sobie sprawę, że to nie ma sensu? – powiedział w końcu i mimo
wszystko zabrzmiało to łagodnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak większość
tego, co tyczy się Claudii – przyznała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– No i porozmawiałeś z nią, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Rozmowa
to mocne słowo – stwierdził chmurnie. Claire jednak zdecydowała się przenieść
na niego wzrok, niepewna jak interpretować te słowa. – Ale to chyba
oznacza, że wywiązałem się z tej twojej głupiej obietnicy. Na więcej
nie licz, moja mała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z niedowierzaniem
potrząsnęła głową, przez moment niepewna jak powinna to rozumieć. Z drugiej
strony, nie mogła zaprzeczyć, że zdobył się na przynajmniej tyle.
Co prawda wciąż nie potrafiła sobie wyobrazić Claudii i Rufusa,
próbujących dojść do porozumienia w jakiejkolwiek kwestii, ale… Och,
na początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Pewne
powiedziałaby ci więcej, gdybyś na nią nie naskoczył – wtrąciła
Layla, w końcu decydując się odezwać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wampir
rzucił jej co najmniej poirytowane spojrzenie. Gniewnie zmrużył oczy, choć
coś w wyrazie jego twarzy złagodniało, kiedy w końcu zwrócił się
do żony.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Byłbym
bardziej cierpliwy, gdyby nie próbowała kluczyć. Tak naprawdę niczego
mi nie powiedziała, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Bo ją
dusiłeś.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Claire z niedowierzaniem
spojrzała to na jedno, to na drugie. W tamtej chwili
nie martwiła się o Claudię, dobrze wiedząc, że wampirowi takiemu
jak ona nie dało się zaszkodzić tak po prostu. Rufus musiał
o tym wiedzieć, ale jak go znała, w istocie okazał się wystarczająco
impulsywny, by próbować – choćby tylko po to, żeby wymóc
natychmiastową reakcję.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O bogini…
– westchnęła, w końcu pozwalając rozbrzmieć myśli, która dręczyła ją przez
tyle czasu. Potarła skronie, czując nadciągający ból głowy. – A co ona na to?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– W zasadzie…
na tym skończyła się rozmowa – wyjaśnił wymijająco Rufus.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Claudia
skręciła mu kark</i>, dodała usłużnie Layla. W jej mentalnym głosie
pobrzmiewało przede wszystkim rozdrażnienie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Claire musiała
zmusić się do spokojnego tkwienia w miejscu. Z wolna
wypuściła powietrze, powstrzymując się od jęku. Chociaż wyjaśnienia
mamy ją zaskoczyły, w jakiś pokrętny sposób wydały się dziewczynie prawdopodobne.
Och, o wiele bardziej zszokowałaby ją informacja, że ta dwójka porozmawiała bez jakichkolwiek przeszkód,
doszła do porozumienia, a w wolnej chwili zgadała się na kawę
albo wspólne polowanie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– I… co
teraz?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pożałowała tego
pytania, ledwo tylko zdecydowała się je zadać. Z obawą spojrzała
na ojca, w napięciu czekając na coś, czego wcale nie chciała
usłyszeć. Wystarczyło, że Isabeau zareagowała na tyle gwałtownie, by w najgorszym
wypadku chcieć zrobić coś głupiego. Claire wciąż nie potrafiła stwierdzić,
o którą z ciotek martwiła się bardziej. Co prawda miała mamę,
ale gdyby do tego wszystkiego musiała zadręczać się Rufusem…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Na tę
chwilę? Nic – stwierdził, ale i tak spojrzała na niego z powątpiewaniem.
– Nie patrz tak na mnie, Claire. Nie będę się za nią
teraz uganiał.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ale? –
nie dawała za wygraną.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jakie „ale”?
– obruszył się. Przez moment wyglądał, jakby chciał iść w zaparte, ale coś
w wyrazie jej twarzy ostatecznie musiało dać mu do zrozumienia,
że nie zdoła wykręcić się o odpowiedzi. Nie, skoro w sprawę
zaangażowała się również Layla. – Wiecie, gdzie jej szukać, tak? –
zapytał w końcu, wyraźnie zrezygnowany.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową, nie ufając swojemu głosowi na tyle, żeby jednak odpowiedzieć. Tym
razem nie zamierzała wspominać, że z równym powodzeniem mogła
zadzwonić do Claudii i poprosić o spotkanie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
wątpiła, że sytuacja nie była Rufusowi na rękę. Wydawał się zamyślony
i wciąż sfrustrowany, choć wyraźnie próbował to ukryć. Ostatecznie
zdołał się otrząsnąć, ale Claire i tak obserwowała go w napięciu,
próbując ocenić, co takiego chodziło mu po głowie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wciąż mam
pytania – wyjaśnił lakonicznie. – Nic ponadto. Nie tknę jej, skoro może na
nie odpowiedzieć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
żeby Claudia na to pozwoliła – zauważyła przytomnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rufus z uwagą
zmierzył ją wzrokiem. Coś w jego spojrzeniu sprawiło, że natychmiast
zapragnęła zejść mu z oczu, mimo że nie wydawał się zagniewany.
Nie aż tak jak wtedy, gdy popędziła na pomoc Pavarottim i Issie,
niemalże nie kończąc jako jedna z ofiar Charona. Sama myśl o tym
sprawiła, że zapragnęła instynktownie dotknąć szyi, mimo że pozostawione przez
wilkołaka siniaki już dawno zdołały wyblaknąć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Pewnie
nie – powiedział w końcu Rufus. Wydawał się zwracać bardziej do siebie
niż kogokolwiek innego. – Ale i tak chcę z nią porozmawiać. Może
w bardziej… sprzyjających warunkach – dodał, a serce Claire zabiło
szybciej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mogę zapytać,
jak ona to widzi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Niemalże
spodziewała się protestu, ale on wciąż na nią patrzył – tak dziwnie,
przenikliwie, inaczej i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Muszę
mówić, że wolałbym, żebyś dalej nie wychodziła sama?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie zamierzałam
– zapewniła pospiesznie. – Chociaż nie sądzę, żeby ktokolwiek zareagował
mnie w środku miasta.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
Rufus uśmiechnął się gorzko.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Och,
absolutnie. Zwłaszcza ostatni raz sprawia, że w to wierzę – sarknął,
wznosząc oczy ku górze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chcąc nie chcąc
przyznała mu rację. Przez chwilę kusiło ją, żeby zasugerować, że zawsze mogła
poprosić o towarzystwo Razjela, ale momentalnie odrzuciła od siebie
ten pomysł. I to nie tylko dlatego, że sama myśl o demonie
wystarczyła, by znów poczuła na ustach nacisk jego warg.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak
mówiłam, nie zamierzałam – powtórzyła, w pośpiechu podejmując temat.
Ciaśniej objęła się ramionami, próbując przynajmniej sprawiać wrażenie
opanowanej. – Wiem, w jaki sposób się z nią skontaktować. Pewnie
też będzie chciała porozmawiać, kiedy emocje opadną, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wzruszyła
ramionami. W gruncie rzeczy tego też nie była taka pewna. Chwilami
miała wrażenie, że przewidzenie ruchów Claudii miało okazać się równie
problematyczne, co i nadążenie za Rufusem. Pod tym względem byli
do siebie podobni – zbyt uparci, dumni i wydający się dostrzegać
coś, z czego tylko oni zdawali sobie sprawę. W tym wypadku
mogła tylko zgadywać, jak wampirzyca zapatrywała się na to, że
ktokolwiek próbował ją podduszać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony, przyszła. To ona zdecydowała się ujawnić, tym razem nie czekając
ani na kolejny atak, ani zrządzenie losu, które postawiłoby pod
jej drzewami kolejnego intruza. Claire nie potrafiła stwierdzić co
kryło się za tą decyzją, ale chciała wierzyć, że ta miała
okazać się słuszna. Już i tak poszło lepiej niż się obawiała, co
samo w sobie wydawało się dobre. No, może pomijając Claudię łamiącą
czyjkolwiek kark, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Krwawisz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamrugała.
W roztargnieniu spojrzała na mamę, co najmniej zaskoczona jej słowami.
Dla pewności uniosła dłoń do nosa, po czym z niedowierzaniem
spojrzała na pozostałe na palcach ślady czerwieni.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ja… Nic
mi nie jest – zapewniła bez przekonania. – To tylko nerwy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie zaprotestowała, kiedy Layla otoczyła ją ramieniem. Wymieniły
porozumiewawcze spojrzenia, które jedynie utwierdziły Claire w przekonaniu,
że była świadoma ostatniego razu. Nie żeby mogło umknąć ją to, że przy
Beau tez zareagowała podobnie. Co prawda nie miały okazji o tym
porozmawiać, ale niepokój w oczach Layli mówił sam za siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
ruch, kiedy Rufus w pośpiechu się przemieścił. Przypatrywał się
jej uważnie, ale tym razem nie zdołała wyczytać niczego
konkretnego ani z jego spojrzenia, ani wyrazu twarzy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nic więcej
nie pisałaś? – zapytał jakby od niechcenia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Powiedziałabym ci.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skinął
głowa, chociaż nie sądziła, żeby w pełni jej uwierzył. Co więcej
oboje wiedzieli, że zwykle nie reagowała w ten sposób – nie na wiersze,
nawet jeśli niezapisane proroctwa czasami potrafiły manifestować się w dość
niepokojący sposób.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Sama
również była pewna, że chodziło o coś innego. Claudia by zrozumiała,
choć i z nią Claire nie miała okazji porozmawiać. Zresztą, o bogini,
tym razem czuła się nieźle. Dlaczego krwawiła, skoro nie doczuwała
zawrotów głowy? Co prawda znów pozwoliła sobie na zabawę świecami, tylko przez
chwilę, żeby nie wyjść z wprawy, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A może
chodziło o Razjela? Na ile jego przeskakiwanie między rzeczywistościami
miało wpływ na nią i sposób, w jaki się czuła? Powinna
zrzucić to na przywykający do magii organizm, czy może coś
innego? Gdyby do tego wszystkiego wiedziała, jak powinna się tłumaczyć!
Naprawdę potrzebowała Claudii, ale przynajmniej tego wieczoru rozmowa z ciotką
wciąż musiała poczekać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Idę do łazienki.
Zaraz mi przejdzie – rzuciła wymijająco.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 24pt; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu oddaliła się, nie czekając na reakcję.
Chociaż Layla wyglądała na chętną, żeby za nią pójść, ostatecznie
tego nie zrobiła.<o:p></o:p></p><p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrtnrZClUAkYiS-vPbTJHaBSOf0xZzZdH2iCOpejymH4E0aJAR4EI7O4AC6wJPkhVHV8NkcEjoTRm1xSVKBI57-tFq6rsxZG8_gCUX26D0okFNaIJAChOomF82Jy56JcUoqjjwNNSgGAU/s1600/a.bmp" /></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Layla</b></div></div></div><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div dir="ltr" id="docs-internal-guid-2906ceff-7fff-c072-5f24-fb4749870ac6" style="text-indent: 0pt;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Zawahała się. Nie odezwała się
nawet słowem, póki Claire nie zniknęła jej z oczu. Również w chwili,
w której usłyszała zamykające się drzwi, nie uspokoiła się,
wciąż nasłuchując. Wciąż czuła zapach krwi i to ani trochę jej się
nie podobało, bynajmniej nie dlatego, że ta mogłaby się okazać
dla kogokolwiek kusząca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powinnam
za nią iść – mruknęła, ale bez przekonania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Joce
zdarza się to cały czas.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
przeniosła wzrok na Rufusa. Przez moment miała ochotę na niego
warknąć, zaskoczona pobrzmiewającą w jego głosie obojętnością.
Przynajmniej w pierwszej chwili, póki w spojrzeniu wampira nie doszukała się
czegoś wystarczająco charakterystycznego, żeby pojąc, że myślami był gdzieś
daleko. Wciąż pełna wątpliwości, stanęła przed nim, krzyżując ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Okej… O co
chodzi? – zapytała wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była
zaskoczona tym, że wywrócił oczami. W tej sytuacji pytanie brzmiało co
najmniej niewłaściwie, zwłaszcza że w odpowiedzi mogłaby usłyszeć
cokolwiek. O bogini, oczywiście, że miał powody, żeby się denerwować,
choć przynajmniej na razie nie robił nic nieprzewidywalnego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Layla spojrzała
mu w oczy, próbując ocenić, czego tak naprawdę powinna się spodziewać.
Skupiła się na więzi, ale nie poczuła nic konkretnego. Nie miała
pewności, czy to dobrze, choć z dwojga złego spokój wydawał się lepszy
niż szarpnięcie, które poczuła, kiedy Claudia zdecydowała się przetrącić
Rufusowi kark. Koniec końców wyszedł z tego bez szwanku, dodatkowo stanowczo
odmawiając, kiedy zaoferowała mu swoją krew, ale wampirzyca wcale nie poczuła się
dzięki temu lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podejrzewała,
że miał do niej pretensje. Beau chociażby ich nie kryła, co również
było do przewidzenia. Nie potrafiła mieć tego siostrze za złe, chociaż
wspomnienie ostatniej wymiany zdań bolało. Jakaś jej cząstka pragnęła
odnaleźć siostrę i jednak zmusić ją do rozmowy, ale Layla
zmusiła się do zachowania dystansu. Znała Isabeau wystarczająco, by wiedzieć,
że ta musiała ochłonąć. No i miała Dimitra, więc sytuacja
prezentowała się nie aż tak źle. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic takiego
– zapewnił Rufus, skutecznie sprowadzając ją na ziemię. Uniosła brwi,
nieprzekonana do takich zapewnień. – Po prostu myślę. Mam o czym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możesz ze
mną porozmawiać – przypomniała, ostrożnie dobierając słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wysilił się
na uśmiech. Nieco złośliwy, ale szczery, choć w jego przypadku
to również mogło oznaczać cokolwiek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wątpię.
Cały czas mam to na uwadze. – Potrząsnął głową. – Ale wątpię, żebyś
mogła mi wytłumaczyć akurat to, co nie daje mi spokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O Claudii?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmierzył ją
wzrokiem. W jego oczach dostrzegła błysk.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I Claire
– przyznał, wymownie spoglądając w ślad za córką. – Jak wspomniałem,
to też zdarza się Joce, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … ale ona
nigdy tak nie reagowała na wiersze – dokończyła, przez chwilę
świadoma wyłącznie narastającego niepokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczywiście,
że to zauważył. Ona również, zwłaszcza że już ostatnim razem rozmawiała na
ten temat z Beau. Sęk w tym, że wciąż nie potrafiła znaleźć
przyczyny. Dużo prościej było zrzucić wszystko na wiersze, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wracając
do tematu – podjął jak gdyby nigdy nic Rufus – to ile jesteś w stanie
powiedzieć mi o tym, co ona potrafi? Rejestry mówiły o zmianie
kształtów. A ona nie jest telepatką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnęła w odpowiedzi
na te słowa. Mówił o Claudii, co również było do przewidzenia. I chociaż
powinna cieszyć się ze względnie spokojnej rozmowy, jak na zawołanie
poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle. Co tak naprawdę miałaby mu
powiedzieć…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jest
– zgodziła się, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Udała, że
nie dostrzega ani grymasu, ani pobłażliwości, która wkradła się
do jego spojrzenia. Nie potrzebował potwierdzenia – nie takiego –
ale nie potrafiła udzielić mu odpowiedzi. Wciąż nie potrafiła przyjąć
do wiadomości pewnych kwestii, więc w jaki sposób miałaby je z kimkolwiek
omawiać? Rytuał, który odprawiły z Claudią, pozostawał jedną z nich.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale nie mogła
zaprzeczyć. W gruncie rzeczy wcale nie chciała. Co prawda to niczego
nie ułatwiało, aczkolwiek…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogłabym
ci powiedzieć, ale nie wiem, czy mi uwierzysz – przyznała w końcu,
aż nazbyt świadoma przenikliwego spojrzenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wątpię, żeby
w tej sytuacji cokolwiek mogło mnie jeszcze zaskoczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jesteś
tego absolutnie pewny?</i>, pomyślała ponuro, ale powstrzymała się od jakichkolwiek
uwag. Przynajmniej na razie wolała się z nim nie drażnić. Wciąż
czuła się trochę tak, jakby w każdej chwili spokój mógł zniknąć.
Jakby mało było, że już teraz zadręczała się reakcją Isabeau!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, kiedy na jej twarzy bez ostrzeżenia wylądowały dwie ciepłe
dłonie. Nie zauważyła, żeby wampir się poruszył, a jednak nagle
znalazła się w jego ramionach, kiedy bezceremonialnie przygarnął ją
do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obwiniasz
się. Tyle mogę wyczuć, chociaż dalej uważam, że więź mnie kiedyś wykończy –
oznajmił wprost. – Jeśli chodzi o mnie, przestań. Jeśli o Isabeau…
Tym bardziej. To nie ona ma powody, żeby się zdenerwować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A jesteś
zły?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahał
się. Jego oczy nieznacznie pociemniały.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście – zapewnił z rozbrajającą wręcz szczerością. – Ale nie spodziewałem się
niczego innego. Powiedziałem już.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
czy powinnam uznać to za komplement…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale jak na niego,
to było dużo. Fakt, że wciąż trzymał ją w ramionach, również wydawał się
mówić sam za siebie. I chociaż nadal nic nie wskazywało na to,
żeby zamierzał z nią porozmawiać, wzajemna bliskość okazała się lepsza
niż to, czego pierwotnie spodziewała się Layla. Wiedziała, że wciąż o niczym
nie świadczyła – nie w kwestii porozumienia z Claudią – ale na początek
musiała wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnęła,
wciąż pełna wątpliwości. Pomijając wampirzycę, Charona i Isabeau, martwiła się
o Claire. Dręczyło ją zdecydowanie zbyt wiele kwestii, a bezradność
jedynie potęgował fakt, że nadal nie potrafiła przyjąć do wiadomości
najważniejszego: magii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Kto jak
kto, ale ty nie powinnaś pytać. Sądziłem, że już dawno zaobserwowałaś, ile
można wyjaśnić z pomocą nauki” – przypomniała sobie słowa Rufusa. Wydawał się
taki pewny, kiedy ostatnim razem próbowała podpytać go o coś tak abstrakcyjnego,
jak istnienie wiedźm…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Lepiej
dla ciebie, żebyś naprawdę był w stanie to zrobić.</i></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-91507666373956803502022-03-22T22:50:00.001+01:002022-03-22T22:50:18.173+01:00Sto siedemdziesiąt sześć<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7cCCWOLlIZINw9fg3rko9jQXUeL4nxBXMXDUKbIOiDKIV5ALSE0KqCIEGcYGgnKHIuM4vLWtmR-2PbjYLIFyo8cIAEw3DM0YdOOOxvRUof2G9zok0O1MPsNNIOz9g-ixpRnd6-phmkIQ/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claudia</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Przystanęła, niespokojnie
spoglądając w ciemność przed sobą. Chociaż wyostrzone zmysły podsuwały dość,
by nabrała pewności, że tym razem nikt za nią nie szedł, Claudia
miała wątpliwości. Zaklęła w duchu, podejrzewając, że najpewniej właśnie
popadała w paranoję, ale nic nie mogła na to poradzić.
Kiedy emocje opadły, a ona została sama, wątpliwości wróciły i to ze
zdwojoną siłą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo wszystko
nie skłamała, mówiąc Layli, że nie poszło aż tak źle. W zasadzie
byłaby całkiem zadowolona z przebiegu rozmów, gdyby nie okoliczności.
Nie chodziło już nawet o Melanie, choć na swój sposób uderzyło
ją to, że ta wolała trzymać się z daleka. <i>Sama o tym
zadecydowałam. I to już jakiś czas temu</i>, uświadomiła sobie, ale choć
mogła sobie wyobrazić przyczyny takiego stanu rzeczy, coś i tak nieprzyjemnie
ścisnęło ją w gardle. Kiedy w ogóle stała się aż tak sentymentalna
i przywiązana do kogokolwiek?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, jednak niechciane myśli nie chciały odejść. Znów pomyślała o spotkaniu
w dokach i uśmiechnęła się w pozbawiony wesołości,
wymuszony sposób. Och, właśnie porozmawiała z Rufusem i nawet obyło się
bez ofiar. No, prawie, chociaż jego nie do końca liczyła do grona
osób, które mogłaby mieć na sumieniu. Jeden skręcony kark w przypadku
wampira takiego jak on nic nie znaczył, a wciąż pozostawał lepszym
scenariuszem niż te, które brała pod uwagę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isabeau
pozostawała sprawą drugorzędną, choć i po niej Claudia nie spodziewała się
niczego innego. W gruncie rzeczy najbardziej żal było jej w tym
wszystkim Layli i najpewniej Claire, bo jakoś nie wątpiła, że wyjście
pewnych tajemnic na światło dzienne miało się na nich odbić. Z drugiej
strony, one również się o to prosiły. Nie prosiła żadnej z nich
o to, żeby jej ufały, traktowały inaczej jak wroga, a tym bardziej
bawiły się w rodzinę. Zresztą to wciąż wydawało się lepsze
od mierzenia z Charonem bez świadomości niebezpieczeństwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Daj znać,
jak już sobie przypomnisz, która z nas faktycznie jest twoją rodziną” –
przypomniała sobie słowa kapłanki. Nie musiała znać Layli szczególnie
dobrze, by zorientować się, że ją ubodły. Sam fakt tego, że padły, w normalnym
wypadku wydałby się Claudii śmieszny, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie udawaj.
Cieszysz się z tego.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Spróbowała zapanować nad własnymi myślami, ale te żyły własnym życiem,
zbyt poplątane i swobodne. Wampirzy umysł zapewniał aż nadto miejsca, by roztrząsać
nawet kilka kwestii jednocześnie, co często okazywało się bronią obosieczną.
Claudia wiedziała o tym aż nazbyt dobrze, po chwili wahania chcąc nie chcąc
zaprzestając walki z samą sobą. Przecież i tak nie miała wygrać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyjemne
ciepło, które przez ułamek sekundy poczuła w okolicach od dawna
niebijącego serca, również zdawało się mówić samo za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyspieszyła
kroku, pozwalając sobie na bardziej zdecydowane tempo. W porządku,
poddała się impulsowi, ujawniła się i… Co dalej? Po cichu
liczyła, że Layla albo Claire dadzą jej znać, jaki obrót przybrały
sprawy. Spodziewała się zamieszania, ale to pozostawała tym dwóm.
Podejrzewała, że emocje musiały opaść, tym bardziej że wszyscy byli
zdesperowani. Sam to, że Rufus zdecydował się z nią porozmawiać,
stanowiło jednoznaczny dowód. Teraz wszystko pozostawało kwestią czasu, choć
perspektywa czekania ani trochę nie była Claudii na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie,
potrzebowała planu. Jakiegokolwiek, nawet jeśli to samo w sobie miało
okazać się co najmniej skomplikowane. Wciąż istniały kwestie, które musiała
uporządkować i ewentualnie ujawnić, o ile Layla i jej córka nie zamierzały
zrobić tego osobiście. Magia była jedną z nich, ale Claudia nie była
pewna, na ile otwarcie mogła o tym mówić. Myśląc o uporze, z jakim
do niedawna Claire broniła się przed jakimikolwiek wzmiankami,
wampirzyca była skłonna spodziewać się dosłownie wszystkiego, ale z drugiej
strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Kiedy rozmawiała z Rufusem, wydawał się zaskakująco rzeczowy i świadomy,
chociaż to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem. Jeśli przeżył tyle
czasu, jak nic musiał nauczyć się tego, co i ją od dawien dawna
trzymało przy życiu: udawania. Skoro do tego wszystkiego był aż taki inteligentny,
tym bardziej nie mogła ufać pośpiesznie wyciągniętym wnioskom, ale mimo
wszystko… w sposobie, w jaki zapytał ją o Amelie, doszukała się
czegoś specyficznego, czego w żaden sposób nie potrafiła nazwać.
Przez moment naprawdę brała pod uwagę to, żeby mu powiedzieć, dziwnie
pewna, że nie zanegowałby wszystkiego aż tak bardzo, jak jego córka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wtedy do Claudii
dotarło, że potrzebowała informacji. Nigdy wcześniej nie brała pod uwagę
zabawy w szczęśliwą rodzinę, ale teraz wszystko było inne. Och, skoro
Rufus nie widział niczego złego w śledzeniu jej aż do Lille,
sama mogła spróbować czegoś podobnego. Po kimś, kto chodził po świecie
całe wieki, musiało zostać całkiem sporo śladów. Gdyby przynajmniej wiedziała,
gdzie powinna szukać…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tyle że
ja nie mam na to czasu.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
czegoś innego, bardziej pewnego. Przez moment pomyślała o Claryssie, ale
nie miała pojęcia, jak mogłaby skontaktować się z dawną znajomą,
choć ta wydawała się absolutnie zauroczona Primem. Rejestry
przepadły, a wypytywanie Layli i Claire nie wchodziło w grę.
Przynajmniej te dwie miały mieć w najbliższym czasie wystarczająco
problemów, które mogła dodatkowo zaognić, gdyby spróbowała się mieszać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale
przecież był ktoś, z kim mogłaby porozmawiać. Gdyby tylko się postarała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła
w ciemnościach, przez chwilę świadoma wyłącznie odgłosów jak zawsze tętniącego
życiem miasta. Upewniwszy się, że w pobliżu nie było nikogo, na kogo
nie chciałaby się napatoczyć, zamknęła oczy i bezgłośnie wyszeptała
jedno, jedyne imię. Kolejny raz poddała się impulsowi, sama niepewna,
kiedy zdobyła się na coś podobnego ostatnim razem. Jakaś jej cząstka
obawiała się, że mogłaby przywołać do siebie kogoś zupełnie innego, na kogo
absolutnie wolałaby się nie napatoczyć, ale Claudia odsunęła od siebie
lęki. W ostatnim czasie posługiwała się magią tak wiele razy i z
tak wielką otwartością, że tak drobne gesty już dawno przestały mieć
znaczenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Początkowo
nic się nie zmieniło. Wciąż tkwiła w miejscu, otoczona
ciemnością i świadoma wyłącznie napierającego zewsząd wieczornego chłodu.
Nie wyczuwała nikogo, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze widzieć,
że nawet po takim czasie wciąż się w tym odnajdujesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, słysząc za sobą znajomy głos. Natychmiast otworzyła oczy i odwróciła
się, przez ułamek sekundy spodziewając, że za sobą nie zastanie
nikogo. Z tym większą ulgą przyjęła widok dwóch postaci, choć obecność
Michaela Rotha wzbudziła w niej możliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jesteś –
odetchnęła, zwracając się do Amelie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby to było
takie proste, kiedy została sama po konieczności ucieczki z Miasta
Nocy! Wtedy jednak robiła wszystko, by nie sięgnąć do swojego
dziedzictwa, nawet mimo poczucia, że już i tak popełniła błąd. Teraz nie miała
nic do stracenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nikt nie wzywał
mnie w ten sposób od dawien dawna. Uznajmy, że mnie zaintrygowałaś. –
Amelie uśmiechnęła się olśniewająco, jednak prawie natychmiast
spoważniała. – Ja też już od jakiegoś czasu chciałam się z tobą
zobaczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak na razie
to ja widziałam się z moim bratem – oznajmiła bez zastanowienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Amelie
uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona. Po wyrazie je twarzy trudno było
stwierdzić, co takiego sobie myślała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Z Rufusem?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A mam
jakiegoś innego? – żachnęła się. Mimo wszystko spojrzała na stwórczynię wyczekująco,
przez moment gotowa spodziewać się dosłownie wszystkiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś
ponad ramieniem wampirzycy podchwyciła spojrzenie Michaela. Stał z założonymi
ramionami, jakby od niechcenia opierając się o ścianę. Choć
wyraz jego twarzy nie sugerował niczego konkretnego, zauważyła, że
kąciki jego ust nieznacznie drgnęło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I jak
poszło? – zapytał i zabrzmiało to niemal pogodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzruszyła
ramionami. Wciąż nie miała pewności, co sądzić o obecności akurat
tego mężczyzny, ale skoro już się pojawił…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Całkiem
nieźle – zapewniła, siląc się na obojętność. – Pomijająco to, że na pożegnanie
skręciłam mu kark…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach. – Michael
nie wydawał się zaskoczony. – W istocie, poszło całkiem nieźle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pojęcia, czy właśnie się z niej nabijał, czy może wręcz
przeciwnie. Z jakiegoś powodu pomyślała, że w grę jednak wchodziło to drugie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zabrzmiało, jakbyś go znał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała
się, ani na moment nie odrywając wzroku od wampira.
Uświadomiła sobie, że to mogłaby być jej szansa. Potrzebowała
informacji, a skoro tak… Och, nie miała zbyt wielu okazji do rozmów
z Michaelem, choć już wieki temu zdążyła się przekonać, że miał jakiś
związek z Amelie. Co więcej, z racji daru zwykle rozumiał więcej niż
wszyscy wokół, mimo że mało kiedy się z tym dzielił. Podejrzewała, że
właśnie prosiła go o niemożliwe, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi
na jej myśli, Michael wykrzywił usta. Jego rubinowe tęczówki zabłysły
niepokojąco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Być może –
odparł wymijająco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I tyle. „Nie
licz na mnie” – wydawał się komunikować całym sobą. Claudia
powstrzymała grymas, co najmniej sfrustrowana. Nie żeby miała jakiekolwiek
nadzieje, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz
porozmawiać – nie tyle zapytała, co wprost stwierdziła Amelie. Wampirzyca
natychmiast przeniosła wzrok na stwórczynię, zaintrygowana jej tonem.
Zupełnie jakby to, że faktycznie mogłaby oczekiwać odpowiedzi, w równym
stopniu pierwotną zaskoczyło, co i zadowoliło. – Zostaw nas, Michaelu –
poleciła, a mężczyzna prychnął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ile razy mam
jeszcze podkreślić, że nie zamierzam być twoim osobistym środkiem
transportu? – obruszył się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Trafię z powrotem
sama. Dziękuję ci bardzo – zapewniła Amelie, nawet na niego nie spoglądając.
– Leć, zanim kawa ci wystygnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
niespokojnie spoglądała to na jedno, to na drugie, próbując
zrozumieć, czego tak naprawdę była świadkiem. Nie potrafiła
stwierdzić, co zaskoczyło ją bardziej – przekomarzająca się z kimkolwiek
Amelie, czy może sam fakt tego, że jej relacje z Rothem nagle
wydały się… zażyłe. Z jakiegoś powodu byli razem, a to o czymś
świadczyło. I choć przez wieki, które spędziła odcinając się od wszystkich
wokół, mogło wydarzyć się wszystko, Claudia z całą mocą poczuła, że
właśnie umykało jej cos istotnego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko zachowała wszelakie uwagi dla siebie aż do momentu, w którym
Michael zdecydował się usłuchać i bez pożegnania rozpłynął się
w powietrzu. Przez moment wpatrywała się w miejsce, w którym
dopiero co widziała władcę czasu, nim zdecydowała zwrócić się do Amelie.
Nawet wtedy nie odezwała się nawet słowem, z uporem milcząc i w duchu
odliczając kolejne sekundy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc… – Amelie
westchnęła. Wysiliła się na blady uśmiech. – Zadajesz pytania. O Rufusa.
To dla mnie… dość niecodzienne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pod jakim
względem? – mruknęła, mimowolnie się spinając.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Takim, że
nigdy wcześniej tego nie robiłaś – wyjaśniła i zabrzmiała tak, jakby
faktycznie miała na myśli wyłącznie to. Claudia z jakiegoś powodu nie potrafiła
w to uwierzyć. – Wybacz. Wciąż mam przed oczami wystraszoną dziewczynkę,
której podarowałam nieśmiertelność. Ilekroć się widziałyśmy, robiłaś
wszystko, byleby nie wypytywać o rodzinę. Sądziłam, że nie chcesz
go widzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bo nie chciałam.
W zasadzie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co miała
jej powiedzieć? Przez długi czas myśli zaprzątała tylko jednym: tym,
żeby trzymać się z daleka od Charona. Oddała wszystko, łącznie z mocą
i… Cóż, samą sobą. A może to raczej on odebrał jej wszelakie
perspektywy, spychając do miejsca, w której nie miała już innego
wyboru, jak tylko zacząć uciekać. Dlaczego miałaby myśleć o rodzinie,
skoro i tak nie miała jak jej zbudować? Nie potrafiła nawet
należycie zająć się Dimitrem, mimo że przecież była mu winna chociaż tyle,
gdy podarowała mu nieśmiertelność. Jak mogłaby, skoro…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła
się, czując nieprzyjemny ucisk w piersi. Wcześniej łatwiej znajdowała usprawiedliwienia
na kolejne decyzje, nieważne jak niewłaściwe. W którymś momencie to zniknęło,
pozostawiając wyłącznie gorycz i palące poczucie winy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pytam
teraz – powiedziała w końcu, próbując wziąć się w garść. Była aż
nazbyt świadoma badawczego spojrzenia Amelie. – Skoro zdecydowałaś się ze
mną znaczyć, nie dam się zbyć. Ja… Coś ci obiecałam, ale to działa
w obie strony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy w ogóle
miała prawo wymagać? Pewnie nie, ale nad tym również wolała się
nie rozwodzić. Amelie i tak ją zostawiła, mimo że ustalenia były
inne. Kwestia długu, który miała wobec stwórczyni, pozostawała dyskusyjna, a przynajmniej
Claudia pragnęła w to wierzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście – usłyszała. Zamrugała, co najmniej zaskoczona taką reakcją. – Jestem
szczęśliwa widząc się w takim stanie, kwiatuszku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gwałtownie zaczerpnęła
powietrza. Cofnęła się o krok, przez moment czując trochę tak, jakby ktoś
ją uderzył. Choć w głosie wampirzycy pobrzmiewała wyłącznie czułość,
pieszczotliwe „kwiatuszku” niezmiennie przyprawiało Claudię o dreszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To również
mi odebrał…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezwiednie zacisnęła
dłonie w pięści.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A co
takiego widzisz? – szepnęła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
zmienić temat, mimo że czuła, iż nie zdoła zwieść Amelie. Cokolwiek
widziała ta kobieta, najwyraźniej wyciągała dokładnie te wnioski, których
potrzebowała. Tyle wystarczyło, by Claudia przypomniała sobie, dlaczego od zawsze
miała względem niej aż tyle szacunku. A może po prostu się bała,
choć wampirzyca nigdy nie zrobiła niczego, co sugerowałoby otwartą
wrogość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ale
mogłaby</i>, przypomniał usłużnie rozsądek Claudii. Co prawda pierwotna zwykle
działała z rozmysłem, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Widzę
kogoś, kto powoli przypomina sobie, co oznacza człowieczeństwo – oznajmiła spokojnie
Amelie. – Jest mi tylko przykro, że w takich okolicznościach. Żałuję,
że nie mogłam doprowadzić do tego już wieki temu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie tego się
spodziewała. Otworzyła i zaraz zamknęła usta, niezdolna wykrztusić z siebie
chociaż słowa. Rozszerzonymi oczyma spojrzała na stojącą przed nią kobietę,
próbując zrozumieć, co ta tak naprawdę jej sugerowała. Prawda była
taka, że jakaś cząstka Claudii pragnęła się na nią złościć – obwiniać
o wszystko, zwłaszcza że to przez dług względem Amelie ściągnęła na siebie
niebezpieczeństwo. Gdyby nie ta nieszczęsna prośba, która sprowadziła
ją do Miasta Nocy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
spuściła wzrok. Mogła uciekać i wmawiać sobie wszystko, co tylko chciała,
ale to nie zmieniało najważniejszego: gdyby nie stwórczyni, od dawna
byłaby martwa. Albo <i>gorzej</i>, uświadomiła sobie. Gdyby Charon
odnalazł ją jeszcze za ludzkiego życia, nawet wieki ciągłej ucieczki okazałyby się
niczym. Jakoś nie wątpiła, że dopiero wtedy zagwarantowałby jej prawdziwe
piekło. Opieka Amelie okazała się jedną z najlepszych rzeczy, które spotkały
Claudię, nawet jeśli nawet ta kobieta nie potrafiła zagwarantować pełnej
ochrony przed Charonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
ruch, a chwilę później na policzkach poczuła muśnięcie dłoni. Chcąc
nie chcąc poddała się dotykowi stwórczyni, zmuszając się do spojrzenia
wampirzycy w oczy. Zawahała się, wciąż pełna obaw, które dodatkowo nasiliły
się, kiedy zajrzała w rubinowe tęczówki. Wyraz twarzy Amelie pozostawał nieodgadniony,
ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poprosiłaś
mnie o spotkanie i z tego również się cieszę. Mimo wszystko
czuję się tak bardzo winna, choć kiedy patrzę na ciebie… –
Urwała. Cokolwiek miała do powiedzenia, ograniczyła się do potrząśnięcia
głową. – Nieważne. Co chciałabyś wiedzieć? Nie zamierzam cię zwodzić –
zapewniła, w pośpiechu się wycofując.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia nie zareagowała
od razu, wciąż oszołomiona. Na policzkach wciąż czuła dotyk Amelie,
mimo że kobieta zdążyła zabrać ręce. Myślami mimowolnie uciekła całe wieki wstecz,
choć wspomnienia z ludzkiego życia zdążyły się zamazać i wyblaknąć.
Mimo wszystko wciąż pamiętała dotyk lodowatych palców, muskających jej policzki
i włosy; kojące ramiona, które przez jakiś czas skutecznie zastępowały
matczyne, nawet jeśli nigdy nie przynosiły ukojenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odcięła się od tych myśli. Już i tak pozwoliła sobie na zdecydowanie
zbyt wiele i to w tak krótkim czasie. Wciąż miała wrażenie, jakby
staranna bariera, którą tyle czasu budowała wokół swoje umysłu, próbując
uwięzić tam wszystkie niechciane wspomnienia i wymykające się spod
kontroli emocje, nagle osłabła i bezlitośnie się kruszyła. I choć
początkowo Claudia z uporem próbowała ratować resztki tego, co stanowiło
względnie bezpieczną strefę, to już dawno przestało mieć znaczenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabrnęła
zbyt dlatego, by dalej udawać, że na niczym jej nie zależało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mój… mój brat
– wymamrotała. Odchrząknęła, skrzyżowała ramiona na piersi i spróbowała
raz jeszcze, tym razem bardziej pewnie: – Znaczy Rufus. Chcę informacji na jego temat
– oznajmiła wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach… I pytasz
akurat mnie? – Amelie nie kryła zaskoczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
powstrzymała grymas.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Chyba
rozumiem, czemu tak zirytował się odpowiadaniem pytaniem na pytanie…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zapytał
mnie o ciebie. Wie, że jesteśmy jakoś powiązane – wyjaśniła pospiesznie. –
Skoro tak, musisz go znać. Jestem po prostu ciekawa, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To była dość
naciągana teoria, ale na dobry początek musiała wystarczyć.
Przynajmniej na razie Claudia nie chciała rozwodzić się bardziej,
niż było to potrzebne. Nie sądziła, żeby przyznawanie się do całkowitego
braku planu, było rozsądnym posunięciem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W milczeniu
obserwowała Amelie, jednak ta zdążyła otrząsnąć się na tyle, by zachować
obojętność. Jedynie skinęła głową, w zamyśleniu przyjmując słowa podopiecznej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakoś nie wątpię,
że chętnie by ze mną porozmawiał. Rufus ma powody, żeby się mną
interesować – przyznała, ostrożnie dobierając słowa. – Nie jestem nawet
zaskoczona, zwłaszcza po mojej współpracy z Gabrielem. Podejrzewam,
że powinnam się z nimi zobaczyć, ale to musi jeszcze chwilę
zaczekać. Chociaż dzięki tobie… – Znów urwała, ku rosnącej irytacji Claudii. –
Wracając do twojego pytania, to w istocie zdążyłam poznać
Rufusa. Nie zrozum mnie źle, bo nigdy nie byliśmy blisko. Kiedy
jeszcze służył królowej, to z nią rozmawiał dużo częściej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chwila… –
Claudia uniosła brwi. – Służył królowej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na ustach
Amelie pojawił się cierpki uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W przypadku
Rufusa to dość naciągane określenie. Powiedziałabym raczej, że zwykle robi
to, co uważa za wartościowe albo ciekawe dla niego – wyjaśniła
usłużnie. – Jest inteligentny. To jedno mogę ci potwierdzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak…
Geniusz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak jak
i ty. Oboje okazaliście się wyjątkowo pojętni. – Amelie z uwagą
zmierzyła ją wzrokiem. – Chociaż mnie przypadła opieka nad przerażoną
dziewczynką z olbrzymim potencjałem. A teraz stoi przede mną silna kobieta,
która z powodzeniem mogłaby dorównać swojej matce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do rzeczy
– wycedziła przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie mogła
tego słuchać. Nie umiała. Wcale nie czuła się ani potężna,
ani tym bardziej wyjątkowo uzdolniona. W zasadzie podejrzewała, że
gdyby mogła porozmawiać z Lily Anne, ta prędzej zapadłaby się
pod ziemię ze wstydu, niż faktycznie przyznała, że córka mogłaby jej dorównać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Mama
nigdy nie wyrzekałby się magii, to po pierwsze</i>, pomyślała
ponuro. Nie <i>ma znaczenia, że tak naprawdę nie miałam wyboru…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rufus
zwrócił się w zupełnie innym kierunku, choć śmiem twierdzić, że moglibyście się
porozumieć. W kwestiach naukowych, oczywiście. Pod warunkiem, że znów
nie rzucicie się sobie do gardeł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To on
rzucił mi się do gardła – poprawiła odruchowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
Amelie puściła jej słowa mimo uszu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Część z tego,
co zrobił na życzenie Isobel, wszyscy odczuwamy do dziś. W zasadzie
pewne rzeczy wciąż się dzieją. Mam tu chociażby na myśli nowe
wampiry – podjęła, kolejny raz wzbudzając w Claudii wątpliwości. A <i>co
to niby miało znaczyć…?</i> – Więc tak, można określić to mianem
geniuszu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak i
jego córkę. W zasadzie tego się boję. Nie wspominałam o magii,
bo w zasadzie nie wiem jak. Jeśli zamierza reagować jak ona…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, ależ
próbuj – oznajmiła bez wahania Amelie. – Kiedyś naukę postrzegano w zupełnie
inny sposób. Pamiętasz nasze lekcje, Claudio?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
chwili, żeby uświadomić sobie, do czego dążyła jej stwórczyni. Kiedy
to do niej dotarło, znów poczuła ciepło – tylko przez chwilę,
ale jednak. Dobre wspomnienia wciąż gdzieś tam były, nawet jeśli
wracała do nich zdecydowanie zbyt rzadko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem pomyślała
o sposobie, w jaki podeszła do Claire, próbując wytłumaczyć
dziewczynie działanie magii na przykładzie fizyki i przesuwających się
cząsteczek. Mogły patrzeć na świat inaczej, ale ostatecznie doszły do porozumienia.
W istocie, całe wieki temu podział między magią a nauką nie był
aż tak wyrazisty. W zasadzie dużo łatwiej potrafiła wskazać podobieństwa
wtedy, nim ludzie uparli się wprowadzić sztywne zasady i zaczęli być
krótkowzroczni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Krótko
spojrzała na Amelie, po czym skinęła głową. Być może w tym
wypadku faktycznie wystarczyła bezpośredniość. Ewentualnie zawsze mogła pokusić się
o ponowne przetrącenie bratu karku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Świetnie.
W takim razie teraz pomówmy o czymś innym…</p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-58204038722981392272022-03-17T22:36:00.003+01:002022-03-22T18:38:40.897+01:00Sto siedemdziesiąt pięć<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7cCCWOLlIZINw9fg3rko9jQXUeL4nxBXMXDUKbIOiDKIV5ALSE0KqCIEGcYGgnKHIuM4vLWtmR-2PbjYLIFyo8cIAEw3DM0YdOOOxvRUof2G9zok0O1MPsNNIOz9g-ixpRnd6-phmkIQ/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claudia</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Nie od razu zorientowała
się, że jednak ktoś jej towarzyszy. Początkowo była niemal pewna, że
została sama, choć nie potrafiła stwierdzić czy to dobrze, czy może
wręcz przeciwnie. Niczego już nie wiedziała, w gruncie rzeczy
spodziewając się po telepatach wszystkiego, co najgorsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dopiero po krótkiej
chwili zorientowała się, że ma do czynienia z Rufusem. I, cholera, to niczego
nie ułatwiło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jednak będziemy
rozmawiać? – zapytała cicho, na moment przystając, by dać mu szanse
na zrównanie z nią kroku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzyżowała
ramiona na piersi. Powstrzymała się od przywołania tarczy, mimo
że wciąż nie czuła się przy wampirze pewnie. Z drugiej strony
zdawała sobie sprawę, że nie miała do czynienia z telepatą. Gdyby
sprawy wyjątkowo się skomplikowały, to nie ona musiałaby się wysilać,
by zdołać się obronić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przynajmniej
nie próbował udawać, że wcale za nią nie podąża. Chociaż nie od razu
dostrzegła go w półmroku, nic nie wskazywało na to, żeby celowo się
przed nią ukrywał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
sama to zaproponowałaś, zanim poszłaś załatwiać prywatne sprawy – zauważył
przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wolna
skinęła głową. Spojrzała na swojego towarzysza z powątpiewaniem,
próbując ocenić, jakie tak naprawdę były jego intencje. Wciąż wydawał się
porażająco wręcz obojętny i chłodny, jakby było mu wszystko jedno, czy faktycznie
zamierzała z nim porozmawiać. Claudia nie była pewna, czy powinna się
z takiego stanu rzeczy cieszyć, ale przynajmniej na razie nie planowała
narzekać. Wszystko wydawało się lepsze niż kolejnej niepotrzebnej sceny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie odezwała się od razu, niespiesznie zmierzając w głąb
zaciemnionej uliczki. Nie żeby w ogóle wiedziała, co mu powiedzieć. Podświadomie
czekała na pytania, ale również jemu najwyraźniej się nie spieszyło.
Skoro tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Layla cię
namówiła, żebyś tutaj przyszła?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi. Spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego.
Ta bezpośredniość ją zaskoczyła, na moment wytrącając z rytmu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skąd taki pomysł?
– mruknęła, spoglądając na niego kątem oka. Zauważyła, że się skrzywił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie odpowiadaj
pytaniem na pytanie – obruszył się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie przywykłam
do tego, żeby ktoś dyktował mi warunki. – Wzruszyła ramionami. – Zwykle robię
rzeczy, które sama sobie postanowię. No i chyba dość jasno mówiłam o intuicji,
więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Intuicji!
– powtórzył, bezceremonialnie wchodząc jej w słowo. – To jest
twoje wytłumaczenie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
powstrzymała się od warknięcia. Och, więc kiedy odpowiadała
niezgodnie z tym, co mu pasowało, zaczynał się irytować, ale przerywanie
jej było w porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na to,
że tutaj jestem? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać. – Jak
najbardziej. Na kilka dodatkowych kwestii również, chociaż jeśli w końcu
usłyszę sensowne pytanie, będę bardziej konkretna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podejrzewała,
że gdyby wzrok zabijał, doznałaby samozapłonu. Nie chciała być złośliwa, a tym
bardziej prowadzić rozmowy w ten sposób, ale samą ją prowokował. To,
że najwyraźniej zaczynała go drażnić, było niczym dodatkowa zachęta. Fakt, że
coś w pobrzmiewającej w tonie Rufusa pretensji, skojarzyło jej się
z początkowym wyparciem ze strony Claire, tym bardziej. Nie miała cierpliwości
do ponownego przekonywania kogoś, kto upierał się na sceptyczne
podejście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyspieszyła
kroku, narzucając bardziej stanowcze tempo. Nie żeby gdziekolwiek się
spieszyła, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Jakkolwiek by jednak
nie było, Claudia nade wszystko pragnęła zachować kontrolę nad sytuacją.
Na pewno nie zamierzała dać przyprzeć się do muru i znosić
przesłuchanie tak, jakby przychodząc tu była komukolwiek coś winna. Może i mieli
wspólny cel, ale nic ponadto – nie na tyle, by mogła
schować dumę do kieszeni i przed kimkolwiek się płaszczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na razie
nie odpowiedziałaś mi na żadne – usłyszała po dłuższej chwili.
Miała wrażenie, że powrót do obojętności przyszedł mi z trudem. – Layla…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie miała
na mnie wpływu. Nie na to.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głowa, bez zbędnych komentarzy przyjmując taką odpowiedź. Mogła tylko zgadywać,
do jakich doszedł wniosków, chociaż ani trochę jej się to nie podobało.
Mimo wszystko również zamilkła, w duchu odliczając kolejne sekundy. Jeśli
szedł za nią tylko po to, żeby dopytać się o żonę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niech ci będzie
– zgodził się niechętnie. – Mogłem się tego po niej spodziewać.
Obie z Claire tak nieumiejętnie próbowały nakłonić mnie do rozmowy
na twój temat, że aż dziwne, że żadna nie przyprowadziła cię do domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknęła,
nie kryjąc zaskoczenia. Z jakiegoś powodu poczuła w piersi
ciepło – tylko przez moment, ale jednak. Uczucie było dziwne, <span style="mso-tab-count: 1;"> </span>pod każdym względem nienaturalne,
chociaż przyjemne. Nie pamiętała już, co oznaczało, a tym bardziej
nie miała czasu, żeby się nad tym zastanawiać, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, te
dwie były niesamowite. Wyjątkowo litościwe albo głupie, choć jedno
drugiego nie wykluczało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
zasłużyłam.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl. Starając się zachować neutralny wyraz
twarzy, uciekła wzrokiem gdzieś w bok, wbijając wzrok w bliżej
nieokreślony punkt przed sobą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Najwyraźniej skutecznie, skoro rozmawiamy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie żebym
miał jakiś wybór. Najpewniej wiesz o rzeczach, które nas dotyczą. Poza tym
jesteś zdesperowana, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Też masz
zamiar potraktować mnie jak Isabeau? – warknęła, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła,
by móc spojrzeć mu w oczy. Zniósł to w spokoju,
najwyraźniej przyzwyczajony to gwałtownych reakcji na część tego, co
mówił. Mogła to sobie wyobrazić. Co prawda nie miała okazji poznać
Rufusa jakoś szczególnie, ale słyszała dość, żeby zorientować się, że
zwykle nie należał do osób, które darzyło się sympatią. Teraz
dodatkowo utwierdziła się w przekonaniu, że był praktyczny. Och, no
i najpewniej wiedział, co oznaczało przeżycie – tak jak i ona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic ich nie łączyło.
Podejrzewała, że z równą lekkością traktowali więzi rodzinne, przynajmniej
do pewnego stopnia. Tym bardziej mogła sobie wyobrazić, że bez mrugnięcia
oddałby ją Charonowi, gdyby to zagwarantowało mu zapewnienie córce
bezpieczeństwa. Co więcej, Claudia naprawdę potrafiła to zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
Rufus ją obserwuje. W żaden sposób nie zareagował na zarzut, ale
to nie miało znaczenia. Liczyło się, że pozostał spokojny, nagle
odzyskując wcześniejszą pewność siebie i obojętność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Charon –
przypomniał. Powstrzymała się od wzdrygnięcia. – Skupmy się na priorytetach.
Czego on chce?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Powiedziałam już. – Potrząsnęła głową. – Mnie. Nas.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czemu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Mogła spodziewać się tego pytania, ale i tak skrzywiła
się, kiedy w końcu padło. Kiedy do tego wszystkiego Rufus nagle
zmaterializował się przed nią, zmuszając do tego, żeby w końcu się
zatrzymała, poczuła się niemal jak w potrzasku. Instynktownie cofnęła się
o krok, rzucając mu wrogie, pełne rezerwy spojrzenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem
– westchnęła, spuszczając wzrok. – Ale poluje na mnie odkąd pamiętam.
Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co
znaczy, że nie wiesz? – zniecierpliwił się. – Pragnie zemsty? Czegoś
innego? Nie wmówisz mi, że przez tyle czasu się nie dowiedziałaś,
bo w to nie uwierzę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem wyraźnie
wyczuła pobrzmiewającą w jego głosie groźbę. Zacisnęła zęby, przez moment
bliska tego, żeby na niego warknąć. Cofnęła się kolejny krok, choć zyskała
jedynie tyle, że nagle znalazła się pod ścianą. Oparła się o nią
plecami, pośpiesznie prostując, by przynajmniej próbować sprawiać wrażenie
kogoś, kto wciąż panuje nad sytuacją.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Żyjesz
niewiele krócej ode mnie – zauważyła przytomnie. Odetchnęła, zmuszając się
do zachowania spokojnego tonu głosu. – Świat, w którym oboje się
wychowaliśmy, nie różnił się aż tak bardzo. Skoro tak, wiesz
jakie historie krążą o Charonie. Nie sądzę, żeby potrzebował powodu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie opowiadaj
mi bajek. Zwłaszcza że nie uwierzę w nie zwłaszcza z powodów,
które wymieniłaś – obruszył się, gniewnie mrużąc oczy. – Sama zaproponowałaś
pomoc. Jak na razie nie powiedziałaś niczego, co by było chociaż
trochę satysfakcjonujące, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam ci opowiadać
łzawe historyjki sprzed kilku stuleci?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmierzył ją
wzrokiem tak przenikliwym, że aż poczuła się nieswojo. Tak, jakby
była jakimś wyjątkowo interesującym obiektem naukowym, co do którego nadal
miał wątpliwości. Zwłaszcza w zestawieniu z tym, co wiedziała na jego temat,
takie porównanie okazało się co najmniej niepokojące.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale w końcu się
wycofał – tylko nieznacznie, jednak wystarczyło, by w końcu
zdołała swobodniej odetchnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Próbuj –
zasugerował, krzyżując ramiona na piersi. – O ile wyrobisz się przed
wschodem słońca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
trochę tak, jakby ją uderzył. W zasadzie sama nie miała pewności,
czego się po nim spodziewać, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, ale czy
to miało znaczenie? Potrzebował odpowiedzi. Tyle mogła dla niego zrobić,
zwłaszcza że już podjęła decyzję. Nie musieli się porozumiewać
bardziej niż to konieczne, niezależnie od okoliczności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak sobie
chcesz – rzuciła chłodno. Pragnęła zabrzmieć równie obojętnie, co i on
przez cały ten czas. – Trafiłam do Charona, kiedy miałam piętnaście
lat. Za sprawą mojego ojczyma, ale to teraz nieistotne. Liczy się, że
przez ponad dwa lata ja… Cóż. – Potrząsnęła głową. – Wierzę, że jestem jedyną
osobą, która od niego uciekła. Od tego czasu za mną podąża. Tak przynajmniej
myślałam do czasu spotkania twojej córki. Kiedy dotarł do Claire…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jesteście
podobne. Nie sądzę, żeby miała pojęcie kim jesteś, przynajmniej we
Florencji – stwierdził, bynajmniej nie sprawiając wrażenia szczególnie
poruszonego jej słowami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co z tego?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciał w
ten sposób coś udowodnić? Słodka bogini, nie szukała ani zrozumienia,
ani nie zamierzała bawić się w cudownie odnalezioną starszą siostrę.
Dlaczego w takim razie brzmiał tak, jakby próbowała mu coś insynuować
albo…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rufus
westchnął, wyraźnie sfrustrowany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To, że
was pomylił. Wyczuł w Claire coś takiego… – wyjaśnił, a Claudia
zamarła. Znów była gotowa przysiąc, że niewiele brakowało, żeby jej od dawna
martwe serce jednak zaczęło bić. – Po pierwsze, twoje zdolności. Jeśli
trafiłaś do niego jako człowiek… Cóż, jestem w stanie sobie to wyobrazić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Doprawdy?
– zadrwiła, jednak puścił jej słowa mimo uszu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dary
zwykle są eskalacją dominującej cechy jeszcze za czasów ludzkiego życia.
Jeśli zależało ci na przetrwaniu… – Zawahał się. Wydawał się mówić
bardziej do siebie, niż faktycznie zwracać się do niej. – Co w takim
razie doprowadziło go do Claire?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
jak brzmiała odpowiedź. Oczywiście, że tak, a jednak z uporem
milczała, niemalże wtulona w ścianę. W ciszy czekała na dalszy
ciąg jego wypowiedzi, równie podekscytowana, co i zmartwiona. Skoro
był taki inteligentny, jak wiele mógł zrozumieć? Ile wywnioskować na podstawie
wszystkiego, co wiedział? Choć rozsądek podpowiadał jej, że powinna wprost
wszystko wytłumaczyć – w końcu właśnie to zaoferowała, decydując się
ujawnić – nie mogła powstrzymać się przed sprawdzeniem, ile prawdy
było we wszystkich plotkach o geniuszu Prime’a.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabawne,
ale wciąż miała wrażenie, że tkwili na dwóch różnych krańcach. W pamięci
wciąż miała miotająca się, przerażoną perspektywą przyjęcia do wiadomości
istnienia magii Claire. Czego w takim razie mogła spodziewać się po
jej ojcu? Miała ochotę go sprawdzić; zasugerować coś, co przerosło
zakochaną w nauce dziewczynę, choć zdaniem Claudii magia i nauka jak
najbardziej szły ze sobą w parze. Jak długo nie spoglądało się
na świat w ograniczony, właściwy dla współczesnego świata sposób…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedyś świat
był inny. Pod wieloma względami prostszy, choć na wiele zjawisk ludzie
wciąż nie mieli nazwy. Czasami naprawdę za tym tęskniła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powiedz
mi coś. – Ciemne oczy Rufusa na powrót spoczęły na niej. – Ty i Amelie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zesztywniała.
<i>Czyżby…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmusiła się
do tego, żeby zachować spokój. Prawie natychmiast odzyskała rezon, wyprostowała się
i spojrzała na brata w bardziej zdecydowany sposób. Zupełnie
jakby temat, który nagle zaczął, nie robił na niej wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To moja
stwórczyni, wobec której miałam… mam – poprawiła się niechętnie – dług.
Dokładnie tak, jak już powiedziałam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, tak.
Amelie ma w zwyczaju pojawiać się tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz.
– Miała wrażenie, że niewiele brakowało, żeby Rufus się uśmiechnął. – Ona
cię uratowała?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie od razu
zdecydowała mu się odpowiedzieć. Zamknęła oczy, bezskutecznie próbując
powstrzymać natłok niechcianych myśli. Chociaż pytanie wampira zabrzmiało
niewinnie, przywoływało wspomnienia, do których wcale nie chciała
wracać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy Amelie
ją uratowała? Bez wątpienia. Claudia nie wątpiła, że gdyby nie ta kobieta,
już dawno byłaby martwa. Wampiryzm i dar, który dzięki niemu zyskała,
pozwoliły jej przetrwać, niejako warunkując trwającą całe wieki,
nieskończoną ucieczkę. W którymś momencie zatraciła się w niej
tak bardzo, że nie liczyło się już nic innego. W zasadzie
wciąż miała wrażenie, że śni – że trwa w koszmarze, do którego jakimś
cudem przywykła, tak jak i do myśli, że nigdy się nie obudzi.
Biorąc pod uwagę to, gdzie wylądowała teraz…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czy
Amelie oby na pewno mnie uratowała?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I wtedy
dotarło do niej, że to wcale nie było takie proste. Och, w zasadzie
miała wrażenie, że przemiana jedynie wszystko skomplikowała. Śmierć pod wieloma
względami byłaby prostsza, mniej straszna. Wtedy to byłby koniec. Gdyby
umarła, Charon nie miałby za kim podążać. Jakie zresztą miało
znaczenie to, że przetrwała wieki, skoro już od dawna nie potrafiła
określić egzystencji choćby namiastką życia? Wszystko zlewało się w całość,
podsuwając Claudii cały kalejdoskop obrazów, obejmujących każdą kolejną
tożsamość – niczym zbiór różnych żyć, z których żadne nie należało do niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tym
wszystkim było jedno wspomnienie, które pielęgnowała w sobie, choć nie wracała
do niego od bardzo dawna. Pamiętała chłód i znajome przerażenie.
To i ciemność o wiele głębszą niż ta, której mogłaby spodziewać się
w zamknięciu. Mniej naturalną, o wiele bardziej niepokojącą. Coś było
nie tak z nią, jej ciałem, a może oczami – nie pamiętała
już, co tak naprawdę zaszło tamtego dnia. A może po prostu nie chciała
tego pamiętać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale po dłuższej
chwili zdołała przywołać do siebie głos. Zaledwie jego echo, zatarte
równie mocno, co i wspomnienie, jednak to nie miało znaczenia. Liczyło
się, że ktoś zapewniał ją, że nie musi się bać. Że wszystko będzie w porządku,
jeśli tylko mu zaufa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pamiętała,
że ktoś chwycił ją za rękę. Że poprowadził w ciemność, nie puszczając
ani na moment, póki nie wydostała się z więzienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie potrafiła
stwierdzić, czy jej tajemniczy wybawca towarzyszył jej później, gdy już
biegła przed siebie, próbując znaleźć się jak najdalej od domu
Charona. Szła, raz po raz potykając się i modląc… tak gorączkowo
modląc, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż do momentu,
w którym znalazła ją Amelie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
skrzywiła się. Przez chwilę miała ochotę zakryć uszy dłońmi, mocniej zacisnąć
powieki i zacząć coś nucić, byleby pozbyć się niespójnych myśli. Te
wspomnienia były prawdziwe, czy może jednak coś sobie wyobraziła? Nie miała
pojęcia. Przemiana sprawiła, że wszystkie ludzkie doświadczenia zblakły, choć zdecydowanie
nie na tyle, na ile mogłaby sobie życzyć. Pewne rzeczy wyryły się
w jej pamięci zbyt wyraźnie, niezależnie od wszystkiego, czego
pragnęła sama Claudia. Zupełnie jakby Charon wypalił pewne rzeczy nie tyle
w umyśle, co bezpośrednio w duszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hej, słuchasz
mnie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła się,
zaskoczona ostrzejszą nutą, która wkradła się do głosu Rufusa. Co
prawda nie podniósł tonu, ale i tak spojrzała na niego w roztargnieniu,
co najmniej jakby próbował na nią naskoczyć. Z opóźnieniem uświadomiła
sobie, że dłuższą chwilę stała przed nim w bezruchu, zaciskając powieki i bynajmniej
nie paląc się z tym, żeby odpowiedzieć na jego pytanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Amelie. Rozmawiali
o Amelie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Amelie
znalazła mnie później – odparła wymijająco. Zupełnie jakby nic szczególnego nie miało
miejsca, a ona wcale nie zwlekała z wyjaśnieniami. – Uciekłam,
bo miałam szczęście. – Uśmiechnęła się gorzko, w całkowicie
pozbawiony rozbawienia sposób. <i>O, tak… Na pewno.</i> – Zajęła się mną,
póki nie doszłam do siebie. I podarowała nieśmiertelność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To była
mocno naciągana teoria, ale nad tym zdecydowała się nie rozwodzić.
Przecież dobrze wiedziała, że dla niego i tak nie miało znaczenia to,
w jaki sposób radziła sobie z przeszłością. Rufus potrzebował suchych
faktów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Gdzie ona
jest? – drążył, coraz bardziej zniecierpliwiony. – Wiem, że była w Seattle.
Widziałaś się z nią?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Może.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
okazał się zbyt niecierpliwy, by zadowolić się takim
wyjaśnieniem. Claudia i tak była pod wrażeniem, że wytrzymał aż tyle
czasu, zwłaszcza po wcześniejszym wybuchu Isabeau. Na swój sposób
nawet pozwoliła się zaskoczyć, nie od razu reagując na to,
że bezceremonialnie skoczył ku niej, zaciskając palce na jej szyi, chociaż
musiał zdawać sobie sprawę z tego, że w ten sposób nie zdoła
skrzywdzić wampira. Nie z rodzaju tych, które reprezentowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niemalże z wyższością
spojrzała mu w oczy. Nawet się nie skrzywiła, zupełnie jakby to,
że właśnie próbował zmiażdżyć jej krtań, nie robiło na niej
wrażenia. Och, poniekąd tak właśnie było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie ma
to jak rodzinne spotkania</i>, zadrwiła w duchu. Z jakiegoś powodu
naprawdę ją to bawiło… A może w grę wchodził przede wszystkim
śmiech przez łzy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Puść mnie
– poprosiła niemal uprzejmym tonem. – Nie dam się skrzywdzić. To też
już powiedziałam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc zacznij
odpowiadać na pytania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic nie wskazywało
na to, żeby zamierzał się wycofać. Mimo wszystko wciąż wydawał się
spokojny, bez cienia frustracji, którą wyczuła w Isabeau. Spoglądał
na nią w ten dziwny, niezwykle bystry sposób. Miała wrażenie, że badał
wzrokiem jej twarz, zupełnie jakby chciał wyczytać z niej coś, czego
nie miał szans doszukać się w wyjaśnieniach, której do tej
pory mu wyjaśniła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
stała spokojnie, mimo że z łatwością mogła mu się wyrwać. Prawda była
taka, że pozostawał jedną z ostatnich osób, które miałyby szansę ją
skrzywdzić. Może jeszcze jakiś czas temu, nim ponownie zwróciła się ku
magii, ale nie teraz. Z niejaką ulgą przyjęła tę pewność siebie, mając
wrażenie, że nie doświadczyła jej od bardzo dawna. Przez moment
poczuła ulgę porównywalna do tej, której doświadczyła, kiedy pierwszy szok
po spotkaniu z Charonem minął, a do niej dotarło, że
właśnie zdołała mu się przeciwstawić – i że faktycznie to przeżyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po czymś
takim spotkanie z Rufusem powinno wydawać się dziecinne proste, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Byłabym milsza,
gdybyś poprosił. Poza tym… – zaczęła, jednak nie miała okazji, żeby dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rufus,
przestań!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oboje
wyprostowali się niczym struna, prawie jak przyłapane na robieniu
czegoś złego dzieci. Co prawda uścisk na gardle Claudii nie zelżał,
ale wampir wyraźnie się rozproszył, pospiesznie oglądając przez
ramię. I bez tego oboje wyczuli zmierzająca w ich stronę, wyraźnie
wzburzoną Laylę. Jasne loki podskakiwały przy każdym jej kroku, kiedy w pośpiechu
ruszyła w ich stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
usłyszała ciche przekleństwo, co jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że
pojawienie się żony ani trochę nie było Prime’owi na rękę.
Tyle że wciąż ją trzymał, być może nawet nie zdając sobie z tego
sprawy. Mimowolnie pomyślała, że taki stan rzeczy zaczynał ją męczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mógłbyś w końcu…
– zaryzykowała, ale również tym razem nie miała szansy dopowiedzieć myśli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze
nie skończyłem – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale ja tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego
spojrzenie na powrót powędrowało ku niej. Tym razem Claudia nie czekała,
żeby sprawdzić, w jaki sposób zareaguje na jej słowa – a zwłaszcza
pobrzmiewająca w nich groźbę. Zdążyła jeszcze zerknąć na Laylę i posłać
jej blady, niemalże przepraszający uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ograniczyła się
do niedbałego machnięcia ręką. Tyle wystarczyło, żeby uścisk na jej gardle
zelżał, a Rufus bezceremonialnie zwalił się na ziemię na ułamek
sekundy po tym, jak usłyszała satysfakcjonujący dźwięk łamanego karku.
Layla zatrzymała się tak gwałtownie, jakby napotkała na niewidzialną
ścianę, choć tym razem nie miało to żadnego związku z magicznymi
zdolnościami Claudii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No… – Z wahaniem
spojrzała na bratową, po czym bezradnie rozłożyła ręce. – Nie było
tak źle jak na pierwszy raz, nie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie <i>było…</i>
– powtórzyła z niedowierzaniem Lay. Ze świstem wypuściła powietrze. – Ty przecież…
O bogini.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pozbiera się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
przynajmniej miała tak nadzieję. Tylko pod warunkiem, że jednak
nie umknęło jej coś istotnego w przypadku tych wampirów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odchrząknęła,
ale uścisk w gardle nie chciał zniknąć. Wciąż wpatrzona w Laylę,
z wolna obeszła ciało. Ręce jak gdyby nigdy nic splotła za plecami,
po czym wycofała się w głąb uliczki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Daj znać,
jak sytuacja się uspokoi. Będę pod telefonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
odwróciła się i jak gdyby nigdy nic popędziła w swoją stronę.</p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-87754116627712204582022-03-13T23:30:00.001+01:002022-03-14T02:02:44.772+01:00Sto siedemdziesiąt cztery<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7cCCWOLlIZINw9fg3rko9jQXUeL4nxBXMXDUKbIOiDKIV5ALSE0KqCIEGcYGgnKHIuM4vLWtmR-2PbjYLIFyo8cIAEw3DM0YdOOOxvRUof2G9zok0O1MPsNNIOz9g-ixpRnd6-phmkIQ/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claudia</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Gdyby Claudia wciąż mogła
cieszyć się człowieczeństwem, w tamtej chwili jej serce jak nic
biłoby jak oszalałe. Stojąc przed grupą wpatrzonych w nią nieśmiertelnych,
czuła wyłącznie narastający niepokój. Nie miało znaczenia, że w razie
potrzeby bez trudu znalazłaby sposób na to, żeby uciec. Równie
nieistotne pozostawało życzliwe spojrzenie wyraźnie zatroskanej Layli i to,
że tym samym miała najbardziej niebezpieczną dziewczynę po swojej stronie.
Nie, skoro te wszystkie czynniki nie rozwiązywały najważniejszego
problemu: tego, że Claudia absolutnie nie wiedziała jak się z nimi
wszystkimi porozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
skłamała twierdząc, że to instynkt przywołał ją do tego miejsca. Już
od dłuższego czasu rozważała za i przeciw ujawnienia się, dobrze
wiedząc, że na dłuższą metę jedynie bardziej narażała Claire, zmuszając ją
do trzymania wszystkiego w sekrecie. Po ostatnich wydarzeniach
tym bardziej nie wyobrażała sobie ciągnięcia tej szopki dłużej, niż było
to potrzebne. Kiedy zaś tego wieczoru myślami raz po raz zaczęła
uciekać ku Melanie, pierwszy raz od dawna walcząc z wyrzutami
sumienia po tym, jak zostawiła tę dziewczynę samą sobie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, kiedy
w podobnych okolicznościach ruszyła na miasto i pierwszy raz napatoczyła się
na Claire, decyzja ta – choć brzemienna w skutkach – okazała się
słuszna. Skoro z uporem powtarzała bratanicy, że instynkt to najcenniejsze,
co obie miały, sama również musiała zacząć się do tego stosować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby to było
takie proste…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wyobrażała sobie tego… Cóż, w zasadzie w żaden konkretny sposób. Nie układała
w myślach ani wyniosłych przemówień, ani wyjaśnień albo nic
nieznaczących próśb. Tym bardziej nie oczekiwała, że w ułamku sekundy
spowoduje, iż wszyscy wokół obdarzą ją zaufaniem. Jeśli miała być ze sobą
szczera, nie chciała tego. Przyszła tylko i wyłącznie przez
wzgląd na Claire i poczucie, że konfrontacja z rodziną dziewczyny
wciąż pozostawała lepsza, niż nerwowe oczekiwanie na pojawienie się Charona.
Może i była zdesperowana, ale to już nie miało znaczenia. W końcu
tonący brzytwy się chwytał, czyż nie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Starała się
nie zwracać większej uwagi na obecnych, również na wpatrzoną w nią
Laylę. Mnóstwo wysiłku kosztowało ją opuszczenie tarczy, którą dla pewności się
otaczała, ale rozsądek podpowiadał Claudii, że tak będzie lepiej. Co
prawda zmęczenie wciąż nie dawało jej się we znaki, ale używanie
mocy nadal pozostawało ryzykowne. Musiała być gotowa, gdyby okazało się, że
Isabeau ponownie straci nad sobą panowanie. Choć zdaniem wampirzycy takie
zachowanie ze strony królowej było równie śmieszne, co i sceny zazdrości,
które odgrywała w Mieście Nocy, na dłuższą metę nie potrafiła
mieć kapłance tego za złe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Był jeszcze
Rufus, po którym Claudia spodziewała się dosłownie wszystkiego. Nie miała
pewności, co sądzić po sposobie, w jaki z nią rozmawiał, ale jak
długo praktykował obojętność, nie zamierzała się sprzeczać.
Czegokolwiek nie powiedziałaby o ojcu Claire, w tamtej chwili
wydawał się rozsądny… A przynajmniej praktyczny w sposób, który
mogłaby docenić. W gruncie rzeczy właśnie tego oczekiwała po tej rozmowie
– przejścia do konkretów, bez zbędnej emocjonalności i roztrząsania
więzów rodzinnych, które nigdy tak naprawdę nie miały znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dalej w
to wierzysz?</i>, odezwał się cichy głosik w jej głowie. Claudia
niemal gniewnie nakazała mu się zamknąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przybywając
do Miasta Nocy, nie szukała ani zemsty, ani rodziny.
Później wszystko poszło nie tak, ale bezpieczniej było się nad tym
nie zastanawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słowa,
które ostatecznie padły z jej ust, wydawały się temu zaprzeczać.
Wiedziała, że rozpęta zamieszanie, ale sytuacja wymagała poświęceń. Zresztą
jeden rzut oka na zebranych wystarczył, żeby nabrała pewności, że Rufus
raczej nie chwalił się nabytą w Lille wiedzą. Prawie udało jej się
uśmiechnąć – w nieco wymuszony, pozbawiony wesołości sposób. Pewnie na
jego miejscu zrobiłaby dokładnie to samo, przynajmniej jakiś czas
temu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Trzy
miesiące konkretnie. Mniej więcej od tego czasu Claudia pogodziła się
z widywaniem pewnej uroczej dziewczyny w swoim mieszkaniu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czekaj…
Czekaj, stop. – Głos Isabeau zabrzmiał obojętnie, czego jednak nie dało się
doszukać w jej spojrzeniu. Błękitne oczy rozszerzyły się nieznacznie,
kiedy w pośpiechu zaczęła łączyć fakty. – O czym ona właśnie…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O niczym,
co miałoby znaczenie – uciął szorstko Rufus. – Wracając do tematu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale
wampirzyca nie pozwoliła mu dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To znaleźliście
w Lille, tak? – warknęła, tym razem nie próbując tłumić
zdenerwowania. – Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale… To – machnęła ręką
w kierunku Claudii – twoja siostra?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na papierze
sprzed kilku stuleci najwyraźniej tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nie tego się spodziewała,
ale coś w słowach wampira sprawiło, że prawie się uśmiechnęła.
Puściła mimo uszu nawet to, że Isabeau mówiła na jej temat prawie tak,
jakby wspominała rzecz. <i>„To”… Cóż za klasa!</i>, pomyślała z przekąsem,
ale zachowała uwagi dla siebie. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I nie wspomniałeś
o tym, bo…? – doszedł ją ponownie podenerwowany głos kapłanki. Zagniewane
spojrzenie wbiła w Rufusa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A czy to coś
zmienia?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To pytanie
i obojętność, z jaką je zadał, na moment zamknęły Isabeau usta.
Wciąż wyglądała na wzburzoną, ale wycofała się, nieznacznie tylko wzdrygając,
kiedy Dimitr położył jej obie dłonie na ramionach. Nie patrzył w stronę
Claudii, ale nie poczuła się z tym źle. Chociaż miała poczucie,
że również jemu była winna wyjaśnienia, nie sądziła, żeby chciał słuchać.
Prawda zresztą była taka, że nie stała przed nimi wszystkimi po to,
żeby się płaszczyć i nieudolnie próbować uzdrowić jakiekolwiek
relacje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzyżowała
ramiona na piersiach, próbując sprawiać wrażenie zniecierpliwionej. Gdzieś
od strony stanowiącego kryjówkę Melanie blaszaka doszedł ją ledwo
słyszalny szelest, ale nie dała niczego po sobie poznać. Mimo
wszystko coś ścisnęło ją w gardle, kiedy zorientowała się, że wampirzyca
najwyraźniej ukrywała się w takich warunkach. Opustoszały dok
wyglądał niewiele lepiej niż puste mieszkanie, w którym ukryła się Claudia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To moja
wina</i>, uświadomiła sobie. Zacisnęła usta, próbując powstrzymać grymas.
Sądziła, że wyrobiła sobie nawyk, dzięki któremu trzymała niechciane emocje na wodzy,
zwłaszcza że zawsze miała dla swoich decyzji usprawiedliwienie, ale od jakiegoś
czasu stare sztuczki nie działały. W chwili, w której
zdecydowała się zatrzymać, coś się zmieniło i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>A czy to coś
zmienia?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nagle
zapragnęła, by to faktycznie stało się tak proste, jak
sugerował jej brat. Och, jakkolwiek to brzmiało. Unikała myślenia
takimi kategoriami tak długo, że nazywając rzeczy po imieniu, poczuła się
co najmniej dziwnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nic
nie zmienia – oznajmiła, przez moment niepewna czy odpowiadała
Rufusowi, czy może przede wszystkim samej sobie. – Dokładnie tak, jak
powiedziałam. Ale mamy wspólny cel, a ja oferuję odpowiedzi, których
szukaliście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozłożyła
ręce, jakby chcąc podkreślić, że nie miała niczego do ukrycia. Wciąż
trzymała się na dystans, gotowa zablokować atak albo zrobić coś,
dzięki czemu zdołałaby się pospiesznie ewakuować. Och, nie chcieli
zmusić jej do tego, by musiała walczyć, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz
przynajmniej wiem, co z tym wszystkim łączyło Claire – westchnął Gabriel,
ostrożnie dobierając słowa. Rzucił Claudii nieprzychylne spojrzenie, dosłownie przenikając
ją czarnymi oczyma. Zniosła to w spokoju, starając się sprawiać
wrażenie równie dumnej i pewnej siebie, co zazwyczaj. – Świetnie, więc powiedz
mi tylko jedno: czego on chciał od mojej córki?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie spotkałam
jej osobiście, więc mogę się mylić, ale… Och, dużo w niej z człowieka,
prawda? Więcej niż u przeciętnego pół-wampira – zauważyła, nawet nie czekając
na potwierdzenie. Starała się zabrzmieć łagodnie i rzeczowo, ale wątpiła,
by z perspektywy Gabriela to cokolwiek zmieniało. <i>Trudno.</i>
– Charon uważa się za tradycjonalistę. Wieki temu powszechnym było
przekonanie, że ludzie nie mają znaczenia, a mieszanie się z nimi
to splamienie własnej rasy. Oczywiście później czasy się zmieniły – dodała
pospiesznie – ale wielu zachowało konserwatywne poglądy. Nie sądzę,
żeby potrzebował dodatkowego zaproszenia, kiedy wpadła mu w ręce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>W
zasadzie powiedziałabym, że i tak miała szczęście. Już lepiej, żeby się
tam wykrwawiła</i>, dopowiedziała w myślach. Tę uwagę jednak
zachowała dla siebie, dobrze wiedząc, że nie zabrzmiałaby co najmniej źle,
zwłaszcza w tej sytuacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W napięciu
czekała na kolejne uwagi i pytania. W duchu odliczała kolejne
sekundy, próbując się uspokoić. Pomijając pierwszą reakcję Isabeau, wciąż
obywało się bez rękoczynów, przynajmniej na razie. O więcej
nie śmiała prosić, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czego on
chce?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wstrzymała
oddech, słysząc to pytanie. Podchwyciła spojrzenie błyszczących
niespokojnie, czekoladowych oczu. Rozpoznała Renesmee, zwłaszcza że ta okazała się
aż nazbyt charakterystyczna przez wzgląd na rude włosy i sposób, w jaki
uczepiła się ramienia męża. Z całego towarzystwa wydawała się najłagodniejsza,
a przynajmniej do takiego wniosku doszła Claudia. Co więcej –
pomijając milczącą, wyraźnie wycofaną Laylę – dziewczyna jako jedyna spoglądała
na nią bez aż tak wyraźnej wrogości. Och, no i całkiem
świadomie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Layla
jej powiedziała?</i> Claudia nie potrafiła tego stwierdzić, zresztą
to wydawało się mało istotne. Nie, skoro musiała odpowiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz…
Kilka miesięcy temu odpowiedziałabym ci bardzo prosto – przyznała, siląc się
na blady uśmiech. – Teraz to bardziej skomplikowane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
odpowiedz – ponaglił Gabriel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
westchnęła. Ani trochę nie podobał jej się taki ton.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sam to zrób.
Wydawało mi się, że to dość oczywiste – obruszyła się. Prawie natychmiast
pożałowała tego, że pozwoliła się sprowokować. Chcąc nie chcąc
spuściła z tonu, jednak decydując się przejść do rzeczy: – Mnie.
A odkąd pierwszy raz pomylił mnie z Claire, najpewniej również jej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
Gabriela przemknął cień, ale przynajmniej nie próbował drążyć. Zauważyła,
że jego oczy jakimś cudem jeszcze bardziej pociemniały. Renesmee pobladła,
a może wrażenie to brało się z obecności jej męża i tego,
że on sam wyglądał, jakby składał się z dwóch kontrastowych kolorów.
Przynajmniej Isabeau z uporem milczała, nieruchoma niczym posąg i pogrążona
we własnych myślach. Gdzieś ponad ramieniem kapłanki, Claudia podchwyciła
spojrzenie Dimitra, ale ten prawie natychmiast uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
Zabawne, ale coś w jego reakcji sprawiło, że poczuła się trochę
tak, jakby się na nią zamachnął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ciebie,
co? – rzuciła bez przekonania Isabeau. Tym razem jej głos zabrzmiał
inaczej, o wiele spokojniej niż do tej pory. Kiedy spojrzała na Claudię,
jej spojrzenie okazało się niemalże wyzywające. – Więc może to rozwiązuje
problem. Daj mi jeden powód, dla którego nie powinniśmy rozegrać tego najprościej,
jak się da.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach…
Oddając mnie w jego ręce? – podsunęła niemal pogodnym tonem. – Zrobiłabyś
to z radością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dokładnie
taką samą, z jaką ty chciałaś mi zagwarantować spotkanie z bratem
– wycedziła, a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chociaż nie powinna,
nie powstrzymała się od śmiechu. Przycisnęła dłoń do ust,
próbując nad sobą zapanować, ale to okazało się trudne. To nie tak,
że kiedykolwiek życzyła Isabeau Falcone źle – nie miała powodów, niezależnie
od zadania, które otrzymała. Nie zmieniało to jednak faktu, że
zachowanie kapłanki ją bawiło. Claudia miała wrażenie, że niezależnie od warunków,
w których przyszłoby im się poznać, nie polubiłby się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Klasa
sama w sobie – rzuciła, zanim zdążyła ugryźć się w język. –
Zresztą nie słuchasz mnie. Spóźniłaś się, droga królowo. Nawet jeśli
dotrze do mnie, to go nie zadowoli, skoro może dorwać również Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Layla
znikąd zmaterializowała się u boku siostry. Chwyciła Isabeau za ramię,
wyraźnie zaniepokojona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Beau,
proszę – wyrzuciła z siebie na wydechu. – Nie mówisz poważnie,
prawda? Claudia przecież…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Claudia
co? – Spojrzenie kapłanki momentalnie powędrowało na siostrę. Coś w wyrazie
jej twarzy nieznacznie złagodniało, ale Layla i tak skuliła się
pod tym spojrzeniem. – Zapomniałaś już, że ona… że wtedy… – Przez twarz
wampirzycy przemknął cień. – Wiedziałaś?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Beau…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kapłanka w zdecydowanie
niedelikatny sposób odsunęła trzymające ją dłonie. Wycofała się, gniewnie spoglądając
to na zmartwioną Laylę, to znów wszystkich wokół.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Świetnie.
To takie w twoim stylu… Zostaw mnie, Lay – warknęła, cofając się
gwałtownie, kiedy siostra znów spróbowała do niej podejść. – Daj znać, jak
już sobie przypomnisz, która z nas faktycznie jest twoją rodziną. Dobrej
zabawy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wraz z tymi
słowami bezceremonialnie odwróciła się, ruszając w swoją stronę. Layla drgnęła,
przez moment wyglądając na chętną, by za nią pobiec, ale ostatecznie
powstrzymał ją Dimitr. Wampirzyca w roztargnieniu spojrzała na zaciśnięte
wokół jej nadgarstka palce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Oboje
wiemy, że to zły pomysł – zauważył cicho. Uśmiechnął się smutno,
spoglądając Layli w oczy. – Ja za nią pójdę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wyglądała na przekonaną, ale ostatecznie skinęła głową. Claudia
mimowolnie pomyślała, że w tej wampirzycy było coś, przez co atakowanie
jej w ten sposób przypominało kopanie szczeniaka. I chociaż nie żałowała
ani jednego słowa, które wypowiedziała pod adresem Isabeau, efekt
wcale nie okazał się zadowalający.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odprowadziła
Dimitra wzrokiem, aż nazbyt świadoma, że ten unikał jej wzroku. <i>Oczywiście,
że tak</i>, westchnęła w duchu. Czego innego mogłaby się po nim
spodziewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja przecież
nie… O bogini – westchnęła Layla, w roztargnieniu przeczesując włosy
palcami. Niespokojnie spojrzała to na brata i jego żonę, to znów
na obojętnie obserwującego rozwój wypadków Rufusa. Ten ostatni
wydawał się… niemalże znudzony. – Wiedziałam o niej. Znaczy my… Cóż, jakiś
czas…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czasami
za tobą nie nadążam, <i>sis</i> – przyznał Gabriel, rzucając siostrze
wymowne spojrzenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
wampirzycy przemknął cień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I tak nie mamy
większego wyboru. Claudia chce pomóc – wyjaśniła cicho. Zaraz po tym
spojrzała Gabrielowi w oczy. – Wiem, jak to brzmi. I na początku
też jej nie wierzyłam, ale później Charon zaatakował i… – Potrząsnęła
głową. Natychmiast zwróciła się ku Claudii. – Powiesz im?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O czym?
Że tam byłam? – Wzruszyła ramionami. – To Claire uratowała Jocelyne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale to ty powstrzymałaś
przemianę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła się
na te słowa. Layla chciała dobrze, ale tłumaczenie się ze
wszystkiego w tym miejscu i po niedawnej scenie wydało się Claudii
co najmniej niewłaściwe. Nie chciała tutaj stać, błagać i wyciągać
kolejnych dowodów, które miałyby przekonać obecnych, że powinni jej zaufać.
Zupełnie jakby kilka dobrych uczynków mogło naprawić to, co poszło nie tak za pierwszym
razem! Zresztą szybki wykład o magii również pozostawał ostatnim, na co
miała ochotę. Dawanie potencjalnych wrogom kolejnych argumentów, by mogli
spalić ją na stosie, nigdy nie było dobrym pomysłem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Joce… –
wyrwało się Renesmee. – Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claudia
wywróciła oczami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przerwałam
więź Charona i małej nekromantki. Nie dziękujcie. – Niecierpliwie
machnęła ręką. – Jeśli macie pytania, odpowiem na wszystkie, o ile
uznam je za wartościowe. Ale to za chwilę, zresztą to złe
miejsce, żeby o czymkolwiek rozmawiać. – Z powątpiewaniem rozejrzała się
po pogrążonym w mroku doku. – Zróbcie mi tę przysługę i zostawcie
Melanie. Niczym nie zawiniła, zresztą… Och, za dużo ma problemów z mojego
powodu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówiła, bez pośpiechu, w pełni ludzkim krokiem ruszyła w kierunku
kryjówki wampirzycy. Przechodząc koło Gabriela, przez ułamek sekundy wahała się
nad przywołaniem tarczy, ale powstrzymała odruch. Nie atakował,
po prostu obserwując ją nieufnie. Tak czy siak, w tej
sytuacji musiała przynajmniej spróbować jej zaufać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdążyła odejść
zaledwie kilka metrów, kiedy zorientowała się, że ktoś za nią podąża.
Podejrzliwie zmrużyła oczy, po czym obejrzała się przez ramię,
niemalże spodziewając się zobaczyć Laylę. Mimowolnie spięła się, kiedy w zamian
podchwyciła przenikliwe spojrzenie Rufusa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz
czegoś? – mruknęła bez większego zainteresowania. – Idę uspokoić Melanie.
Nie potrzebuję do tego obstawy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie skończyliśmy
tematu – zauważył przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła,
co najmniej zaskoczona. Chciał rozmawiać na osobności? Bardziej
spodziewałaby się, że jednak spróbuje skoczyć jej do gardła. Ten nienaturalny
spokój wydał się Claudii nienaturalny, nawet jeśli słyszała o Rufusie
to i owo. Na pewno tyle, że był genialny, co w teorii
powinni iść w parze ze zdrowym rozsądkiem i praktycznością, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, nie,
jeśli w grę wchodziło również szaleństwo. Podobno, choć i to aż tak bardzo
Claudii nie dziwiło. Nikt w pełni poczytalny sam z siebie nie próbowałby
porozumieć się z kimś takim jak Isobel. Gdyby do tego
wszystkiego potrafiła stwierdzić, ile z informacji, które miała, pokrywało się
z prawdą, może przewidzenie reakcji tego wampira stałoby się dużo
prostsze. Przynajmniej wiedziałaby, na ile mógł okazać się niebezpieczny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście – przyznała, pospiesznie odzyskując rezon. – Więc porozmawiać z Melanie,
a później możemy się przejść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To był
impuls, choć do samego końca zwątpiła, czy zgodzi się na coś
podobnego. Z drugiej strony była gotowa przysiąc, że wolałby przepytać ją
na osobności. Mogła tylko zgadywać czy to dobrze, czy może
wręcz przeciwnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, ale to,
kim dla siebie byli, nie miało przecież znaczenia. Claudia nie szukała
rodziny ani wybaczenia. Jeśli dobrze podejrzewała, że Rufusowi zachowanie
obojętności było na rękę, a ponad wszystko preferował praktyczność…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odczekała
kilka sekund, a kiedy nie doczekała się odpowiedzi, bez zbędnego
tłumaczenia ruszyła w swoją stronę. Drzwi do przybudówki otworzyły
się, nim w ogóle zdążyła ich dotknąć. Melanie wypadła ze środka, z niedowierzaniem
spoglądając na stojącą przed nią kobietę. Wyglądała jak siódme
nieszczęście, choć w przypadku nieśmiertelnego wydawało się to co
najmniej nienaturalne. A jednak Claudia z łatwością mogła sobie wyobrazić,
co oznaczało żyć w lęku, a co dopiero nie otrzymać pomocy od osób,
które uważało się za jedyną deskę ratunku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ona w ten sposób
zostawiła zdecydowanie zbyt wielu dawnych towarzyszy. W przypadku Melanie
okazało się to niemal bolesne, zwłaszcza kiedy przypomniała sobie
ostatnią rozmowę. To i panikę, która przysłoniła wszystko inne, kiedy
– obojętna na wszystko – uciekła, skupiona wyłącznie na własnym
problemie. I chociaż wszystko wskazywało na to, że Melanie nie wpadła
ani w ręce Volturi, ani niczyje inne, Claudia nie potrafiła
spojrzeć jej w oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jesteś sama
– oceniła, wbijając wzrok w bliżej nieokreślony punkt. – Nie czuję
Jasona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Melanie
prychnęła. To uświadomiło Claudii, co najbardziej poraziło ją w widoku
tej dziewczyny w takim stanie. Zwykle miała charakterek, a jednak
teraz wyglądała jak zagubiona mała dziewczynka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Miałam
dość. Nie wiem, co robi. – Potrząsnęła głową. – Jeśli przyszłaś proponować
pomoc, to trochę się spóźniłaś. Niczego od ciebie nie potrzebuję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach… Więc
nie będę się narzucać – zapewniła, siląc się na obojętność.
– Wybacz najście. Ale gdybyś jednak chciała znać moje zdanie – dodała, nie czekając
na jakiekolwiek protesty ze strony byłej towarzyszki – to chyba dobry
moment, żeby wyjechać. Gdyby mieli cię dopaść, już by to zrobili.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
doczekała się reakcji. Kątem oka zauważyła jedynie, że Melanie otwiera
usta, jakby chcąc zaprotestować. Ostatecznie nie odezwała się nawet
słowem, być może nie będąc w stanie znaleźć żadnego sensownego
argumentu. Claudia mogła sobie to wyobrazić, aż za dobrze wiedząc, co
tak naprawdę trzymało kobietę w Seattle. Albo raczej kto.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wycofała
się, nawet nie krzywiąc, kiedy drzwi za jej plecami gwałtownie się
zamknęły. Uśmiechnęła się pod nosem, mimo że ani trochę nie czuła się
rozbawiona. Wręcz przeciwnie – coś ścisnęło ją w gardle, zbyt prawdziwe i żywe,
by mogła to zignorować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy do tego
doszło? Wcześniej uciekanie i porzucanie wszystkich wokół było łatwiejsze?
Kiedy i jakim cudem stała się taka miękka, a tym bardziej…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, kiedy
zaczęło jej zależeć…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nieznacznie
potrząsnęła głową, porażona własnymi myślami. Były niebezpieczne i Claudia
aż nazbyt zdawała sobie z tego sprawę. Zwracanie się ku własnym
słabościom mogło okazać się śmiertelną pułapką, o czym zresztą zdążyła się
przekonać. Sądziła, że po wiekach nieśmiertelnego życia i ciągłej
ucieczki zdążyła się tego nauczyć, ale teraz nie była już tego
taka pewna. Popełniając kolejne błędy, czuła się jak absolutnie
niedoświadczony człowiek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sęk w tym,
że było za późno. W chwili, w której sięgnęła po swoje
dziedzictwo, odzyskała coś więcej, niż tylko odrzuconą moc. Czuła się
sobą i to pod każdym możliwym względem, mimo że wciąż nie miała
pewności, co to oznaczało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
przestała uciekać, zza dawno już zamkniętych drzwi wymknęło się coś,
o czym sądziła, że już dawno zostało pogrzebane. I choć nie miała
pojęcia, czy to dobrze, prawda była taka, że już nie potrafiła tego
zatrzymać.</p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-4349224218592995932022-03-12T19:25:00.004+01:002022-03-13T17:55:07.341+01:00Sto siedemdziesiąt trzy<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSwF4Y_mE5zB7yaEPdcLZwhjmXmZ-r-TBiGqxFJwj-EGWpStdevhQUBwwamQQnKfGmR4kKMbUhUV08ycA0sTuGzcxNn9h8B8IsqWZ2oZ-p2u_wC31qTDt7GICzFC77sLtMEsfgI8c3gPE/s1600/ness.png" /></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Renesmee</b></div></div></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormal"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Okolica,
do której zawędrowaliśmy, nie wyglądała ani trochę zachęcająco.
I bez pytana zorientowałam się, że jesteśmy gdzieś na obrzeżach,
na dodatek w pobliżu portu, choć ten nie przypominał doków,
które pamiętałam z ostatniej wizyty. Nie byłam pewna, czy to dobrze,
ale z jednym musiałam się zgodzić – to zdecydowanie
wyglądało jak miejsce, w którym mógłby schronić się wampir.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Możesz zaparkować tam – rzuciła
szeptem Isabeau, skinieniem głowy wskazując odpowiedni kierunek.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie żeby to w ogóle miało jakieś
znaczenie. Miałam wrażenie, że z równym powodzeniem moglibyśmy zatrzymać się
gdzieś w poprzek, a nikt i tak nie zwróciłby na nas
uwagi. Czarny lexus zlewał się z panującym dookoła mrokiem, zwłaszcza
że oświetlenie pozostawiało wiele do życzenia. Cóż, przynajmniej w przypadku
ludzi to mogło okazać się korzystne. Jeśli jednak w grę wchodził
ktoś o wyostrzonych zmysłach, ukrycie się mogło okazać się trochę
bardziej problematyczne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Beau wysiadła pierwsza, czujnie wodząc
wzrokiem dookoła. Wyczułam zmianę w powietrzu, świadczącą o użyciu
mocy, szybko orientując się, że właśnie próbowała zlokalizować Dimitra. Musiało
jej się to udać, bo wyprostowała się i bez wahania
ruszyła w odpowiednim kierunku, bezgłośnie stawiając kolejne kroki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– W porządku. Dalej nam nic nie powiedziałaś,
<i>sis</i> – zniecierpliwił się Gabriel, ruszając w ślad za siostrą.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Westchnęła, ale przynajmniej
przystanęła, by móc na nas spojrzeć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie mamy żadnego tropu. Wiecie o tym.
– Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Szukam jednej z dziewczyn,
która towarzyszyła tej grupce wampirów ze szkoły. Ma na imię Melanie i najwyraźniej
zna Claudię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Melanie… – powtórzyłam. Potrzebowałam
dłuższej chwili, by zrozumieć skąd znałam to imię. – Zaraz… Partnerka
Jasona? Znaczy…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ta sama – przyznała Isabeau,
podejmując marsz. Narzuciła zdecydowane, choć wciąż w pełni ludzkie tempo.
– Wydawała się coś wiedzieć. Później nie było czasu się nią
przejmować, kiedy Layla… – Urwała, po czym dyskretnie obejrzała się
na siostrę. – Tak czy inaczej – podjęła, szybko odzyskując rezon
– teraz potrzebujemy informacji. To wciąż wydaje mi się lepsze od szukanie
Charona, skoro wciąż nie mamy pomysłu jak z nim walczyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rufus skwitował jej słowa przeciągłym
westchnieniem. Poniekąd go rozumiałam, zwłaszcza że plan brzmiał na co
najmniej naciągany, ale wciąż pozostawał jedynym, który mieliśmy. Co
więcej, jak nagle sobie uświadomiłam, wampir wcale nie musiał być
sceptycznie nastawiony tylko dlatego, że moglibyśmy stracić czas.
Uświadomiłam sobie, że faktycznym problemem mogła być Claudia i to, że
Melanie faktycznie mogła mieć dla nas jakąś wskazówkę. Oczywiście nie zamierzałam
pytać, aż nazbyt świadoma, że szwagier prędzej przetrąciłby mi kark niż
przyznał, że woli unikać jakichkolwiek wzmianek o… cóż, siostrze, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Gdzieś w cieniu wychwyciłam ruch i to wystarczyło,
bym odrzuciła od siebie niechciane myśli. Rubinowe tęczówki zabłysły w ciemnościach
i to na nie zwróciłam uwagę w pierwszej kolejności.
Potrzebowałam krótkiej chwili, żeby rozpoznać Dimitra, zwłaszcza że ten z zadziwiającą
wręcz wprawą zlał się z otaczającym nas mrokiem. Nosił się na czarno,
co było praktyczne, choć w drogim płaszczu i ze statusem
nieoficjalnego króla, zdecydowanie nie pasował do kogoś, kto mógłby kręcić się
po opustoszałym, najwyraźniej od dawna nieużywanym porcie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Cześć – rzucił i zabrzmiało to niemal
pogodnie. Przemieścił się na tyle swobodnie, bym nabrała pewności, że
w pobliżu nie było nikogo, kogo natychmiast moglibyśmy spłoszyć. –
Eve rozłączyła się jakichś pięć minut temu, ale to nic. Dziewczyna
jest tam i najwyraźniej nigdzie się nie wybiera – wyjaśnił
usłużnie, skinieniem głowy wskazując odpowiedni kierunek.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zaskoczona, podążyłam za jego spojrzeniem.
Powoli znikający księżyc ledwo przebijał się przez chmury, leniwie
odbijając się od wzburzonej wody. Czułam wyłącznie wilgoć i chłód,
co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nikt od dawna nie zapuścił się
do tego miejsca. Chyba wolałam nie wiedzieć, czy taka decyzja
brała się z braku pożytku dla tego miejsca, czy jednak… czegoś
bardziej nadnaturalnego. Jeśli w pobliżu skryła się żywiąca ludzką
krwią wampirzyca, rozwiązań mogło być naprawdę wiele.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spory kawałek od miejsca, w którym
schronił się Dimitr, dostrzegłam zarys czegoś, co okazało się niewielką,
blaszaną budką. Kiedy przyjrzałam się dokładniej, zorientowałam się, że
czas i wilgoć zdążyły odcisnąć ślad na blaszaku. Budynek – o ile
takie określenie w ogóle wchodziło w grę – wyglądał na wyniszczony,
przeżarty przez rdzę i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, całkowicie
opustoszały. Choć wierzyłam, że to wyłącznie pozory, gdy instynktownie
posłużyłam się mocą, uważnie lustrując umysłem okolicę, wyraźnie wyczułam
cudzą obecność. Wampirzyca nawet nie próbowała jej ukrywać,
najpewniej cudownie nieświadoma działania telepatii.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odetchnęłam. Serce zabiło mi mocniej, choć
sama nie byłam pewna dlaczego. Okej, znaleźliśmy ją, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co teraz? – zapytałam, niespokojnie
spoglądając na Isabeau.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyraźnie się zawahała. Skrzyżowała
ramiona na piersi, wciąż wpatrzona w kryjówkę Melanie. O dziwo
na twarzy Beau odmalowała się przede wszystkim troska.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Skoro tam jest, to wiele ułatwia
– przyznała, ostrożnie dobierając słowa. – Zwłaszcza że nie czuję nikogo
innego. W ogóle, więc raczej nie musimy obawiać się dodatkowych
komplikacji. Tak sobie myślę… Pójdę sama – zadecydowała, ale to nie zabrzmiało
ani trochę zachęcająco.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Beau… – zaczęła z wahaniem Layla.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wampirzyca potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Kiedy widziałam ją ostatnim razem, była
przede wszystkim przerażona. Nawet zaproponowałam jej pomoc, ale nie przyszła.
– Isabeau wzruszyła ramionami. – Poradzę sobie, jeśli spróbuje uciec. Nie jest
utalentowana, o telepatii nie wie niczego, więc… Nie chciałabym,
żeby się wystraszyła, jeśli nagle wparujemy jej tam w szóstkę.
Zapanuję nad sytuacją i dopiero wtedy dam wam znać – zapewniła
nieznoszącym sprzeciwu tonem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wydawała się pewna swego, zresztą nic
nie wskazywało na to, żeby zamierzała dać nam jakikolwiek wybór.
Ostatecznie żadne z nas nie zaprotestowało, ale i tak obserwowałam
ją z powątpiewaniem, kiedy ruszyła w swoją stronę. Poruszała się
lekko, ukrywając swoją obecność, co pozwoliło jej bez przeszkód
dotrzeć aż do wejścia blaszanej zabudowy. Zatrzymała się przed
drzwiami, bez zbędnych ceregieli decydując się zapukać. Chyba tylko Isabeau
mogła zdobyć się na coś podobnego, zupełnie jakby uprzejmości i nagłe
pojawianie się w cudzej kryjówce w istocie szły ze sobą w parze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z daleka trudno było mi ocenić, co działo się
w środku. Przede wszystkim dzięki telepatii wyczułam nagłe poruszenie i –
och, a jakże! – panikę, ale nic ponadto. Beau wciąż tam stała,
spokojna i rozluźniona, ani trochę nie wyglądając na kogoś,
kto spodziewał się ataku. Ten w istocie nie nadszedł, a dookoła
wciąż panowała przede wszystkim cisza.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Melanie? – spróbowała raz jeszcze Isabeau.
Znów zapukała, choć z łatwością mogłaby po prostu wyważyć drzwi i dostać się
do środka. – Pamiętasz mnie? Chcę porozmawiać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cisza. Żadnych słów, żadnego oddechu, choć to w przypadku
istoty nieśmiertelnej nie było żadnym wyzwaniem. Miałam wrażenie, że
wszyscy zamarliśmy, obserwując potencjalne drogi ucieczki – a więc okno,
choć i tam nie dostrzegłam nawet śladu czyjejś bytności. Choć dziewczyna
bez wątpienia zaszyła się w środku, najwyraźniej zamierzała
udawać, że absolutnie nie dostrzega zagrożenia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie tego się spodziewałam. Mimo że nie miałam
wcześniej do czynienia z Melanie, łatwiej było mi wyobrazić sobie
kolejną gonitwę po dokach. Ostatnią pamiętałam aż za dobrze, poniekąd
przez bliskie spotkanie z morderczą rośliną. Mimowolnie wzdrygnęłam się
na samo wspomnienie, dla pewności oglądając przez ramię, zupełnie jakbym
spodziewała się tam zobaczyć kolejne mordercę pnącze, gotowe owinąć się
któremuś z nas wokół gardła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">I wtedy ją zobaczyłam.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To były zaledwie ułamki sekund, ale wystarczyły.
Nie miałam pojęcia, jakim cudem w ogóle zdołała ukryć przed nami
swoją obecność, jednak nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.
Liczyło się, że w cieniu dostrzegłam wpatrzoną w nas kobietę. Stała
tam, skryta w cieniu, jasnowłosa i – co w tym wszystkim
zszokowało mnie najbardziej – niebieskooka, mimo że w przypadku wampira
nie powinno być to możliwe. Wtedy pojęłam, że to najpewniej nie Melanie,
ale i tak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– T-tam! – wyrwało mi się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miałam dodawać niczego więcej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Usłyszałam przekleństwo, które wyrwało się
Layli. Zaskoczyła mnie, zwłaszcza że zwykle jej się to nie zdarzało,
nim jednak zdążyłam się nad tym zastanowić, wyczułam ruch u swojego
boku. Gabriel przemieścił się, w pośpiechu stając pomiędzy mną a nieznajomą.
Zauważyłam, że Rufus również się poruszył, ale nie z taką
pewnością, jak mogłabym oczekiwać. Nie miała pewności, co to oznacza,
jednak nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanawiać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kobieta nawet nie drgnęła. Po prostu
tam stała, obserwując nas z wyraźną dozą ostrożności. W jej oczach
dostrzegłam niepokój, ten jednak prawie natychmiast zniknął, wyparty przez
obojętność. Dumnie uniosła głowę, przez chwilę lustrując nas wzrokiem, zanim w końcu
zdecydowała się odezwać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chcę porozmawiać – wyjaśniła i zabrzmiało
to niemal łagodnie. Z westchnieniem uniosła obie dłonie ku górze w poddańczym
geście. – Szukacie mnie, tak?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Claudia?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamrugałam. Z niedowierzaniem spojrzałam
na Dimitra, niemniej zaskoczona, co i on sam. Nie miałam okazji
spotkać Claudii, w gruncie rzeczy wiedząc o niej jedynie tyle, że
była niebezpieczna. Och, no i najwyraźniej spokrewniona z Rufusem,
choć sam zainteresowany prędzej kogoś by zabił, niż faktycznie zdecydował się
omówić ten temat. Tak czy siak, nie miałam pojęcia, czego
mogliśmy spodziewać się po tej kobiecie. Cóż, na pewno nie tego,
że spokojnie przyjdzie do nas, zaoferować jakiekolwiek wyjaśnienia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż zaniepokojona, zmierzyłam ją wzrokiem.
Wyglądała bardzo łagodnie, wręcz ludzko; bynajmniej nie jak ktoś, kto
planował walczyć albo kogoś skrzywdzić. Jasne włosy zafalowały łagodnie,
kiedy poruszyła się niespokojnie, starając trzymać się na dystans.
Nie opuściła dłoni, już nie tyle wyglądając jak ktoś, kto próbował
uspokoić nas tym gestem, ale raczej jakby w ten sposób w jakiś
cudowny sposób mogła zapewnić sobie bezpieczeństwo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>I zabiła Setha</i>, odezwał się cichy
głosik w mojej głowie. Ta <i>kobieta zabiła Setha…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś ścisnęło mnie w gardle. Bezwiednie
przesunęłam się, nerwowo zaciskając palce na ramieniu Gabriela – i to nie dlatego,
by go przed czymkolwiek powstrzymać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Możecie zostawić Melanie. Ona i tak ma
za dużo problemów z mojego powodu. – Claudia z westchnieniem
spojrzała w kierunku metalowej przybudówki. – Wiem, że chodzi o mnie.
Skoro tak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie dokończyła. Jej oczy rozszerzyły się
nieznacznie, kiedy zauważyła coś, co najwyraźniej znajdowało się za naszymi
plecami. Zanim zdążyłam zdecydować, czy odwracanie się jest dobrym
pomysłem, wyraźnie wyczułam zawirowanie mocy. Fala uderzeniowa przecięła
powietrze, wycelowana wprost w zastygłą w bezruchu wampirzycę. Aż
wzdrygnęłam się, kiedy moc dosłownie eksplodowała, dosięgając celu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A przynajmniej tak pomyślałam, póki nie doszło
mnie gniewne warkniecie Isabeau, zwieńczone cała wiązanką przekleństw.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chociaż Claudia nie ruszyła się z miejsca,
nic nie wskazywało na to, żeby jakkolwiek ucierpiała. Jedynie
skrzywiła się nieznacznie, spod uniesionych brwi spoglądając w kierunku,
z którego nadszedł atak. Przez jej twarz przemknął cień, ale nie próbowała
uciekać, ani walczyć. Nie opuściła dłoni i wtedy nabrałam
pewności, że w jej geście było coś więcej, aniżeli tylko próba
przekonania nas, że mogłaby być nieszkodliwa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek się działo, nie powstrzymało
Isabeau. Przemknęła tuż obok, tak szybko, że ledwo ją zarejestrowałam. I,
o bogini, była wściekła, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Beau, nie! – jęknęła Layla, ale to nie zadziałało.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skuteczne okazało się za to to, co
robiła Claudia. Chociaż nie wyczułam ani świadczącej o telepatii
energii, ani niczego innego, wampirzyca jednak musiała coś zrobić. Isabeau
nie miała szansy choćby jej dosięgnąć, dobry metr od swojej
przeciwniczki nagle odlatując w tył, zupełnie jakby zderzyła się z jakąś
niewidzialną ścianą. Zderzenie musiało ostudzić jej zapał, bo zaległa na ziemi,
rozszerzonymi oczyma spoglądając na stojącą nad nią kobietę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Poważnie. – Wampirzyca z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. Westchnęła, sprawiając wrażenie co najmniej sfrustrowanej. –
Będę się bronić, jeśli mnie zmusicie, ale to zły wstęp do jakiejkolwiek
rozmowy, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Rozmowy! – powtórzyła z niedowierzaniem
Isabeau.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dimitr mocniej zacisnął dłonie na jej ramionach.
Spojrzała na niego w roztargnieniu, błyszczącymi gniewnie oczyma.
Przez ułamek sekundy byłam gotowa przysiąc, że w zwykle błękitnych
tęczówkach dostrzegłam błysk czerwieni. Choć jej reakcja nie wydała
mi się ni trochę dziwna, poczułam się nieswojo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miało znaczenia, że to Isabeau
uparła się odnaleźć tę kobietę. Tym bardziej nie liczyło się, że
Claudia niejako chciała nam dać to, po co przyszliśmy. Mogłam tylko zgadywać,
co oznaczało spotkanie z tą kobietą dla wampirzycy, która z jej powodu
omal nie odrzuciła człowieczeństwa. Sama też poczułam gorycz, ale nie ruszyłam się
nawet o milimetr, niezdolna wykrztusić z siebie chociaż słowa. Prawda
była taka, że chyba do samego końca nie wierzyłam w to, że nasze
poszukiwania Melanie przyniosą jakikolwiek skutek, o takim nie wspominając.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cisza dzwoniła mi w uszach. Claudia
znosiła to w spokoju, odległa i na swój sposób niedostępna.
Próbowałam sobie przypomnieć, ile tak naprawdę o niej wiedzieliśmy,
ale poza zdolnością zmiany wyglądu, nie potrafiłam przywołać niczego
sensownego. Na pewno nie sposobu, w jaki bez kiwnięcia
palcem zdołała odrzucić od siebie rozgniewaną telepatkę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ehm… Może moglibyśmy… Znaczy… – doszedł
mnie niepewny głos Layli. Ona jedna nie wyglądała na zagniewaną,
wręcz przeciwnie: w jej przypadku dominowało przede wszystkim zaskoczenie.
Coś w sposobie, w jaki raz po raz zerkała na Claudię, dało
mi do myślenia. – Beau, wszystko gra? – zapytała w końcu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– A jak ci się wydaje? –
wymamrotała Isabeau. Skorzystała z pomocy Dimitra, żeby dźwignąć się
na nogi. – Zresztą nieważne. Ty… – zwróciła się ponownie do oddalonej
od niej nieśmiertelnej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Claudia potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Z całym szacunkiem, <i>królowo</i> –
oznajmiła z naciskiem – ale nie zamierzam ani dać się zabić,
ani z nikim walczyć. Oferuję rozmowę, bo wierzę, że mogę wam pomóc.
Po to przyszliście, tak? Jestem też winna coś Melanie, ale to inna
kwestia – dodała nieznoszącym sprzeciwu tonem. Wykrzywiła w usta w zmęczonym,
wyraźnie wymuszonym uśmiechu, który w najmniejszym nawet stopniu nie objął
jej jasnych oczu. – To jeden z tych momentów, w których
szczerze nienawidzę swojej intuicji. Jako kapłanka powinnaś to rozumieć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Isabeau gwałtownie zassała powietrze,
wyraźnie nieusatysfakcjonowana taką odpowiedzią. Wciąż drżała, nerwowo
napinając mięśnie i tylko cudem powstrzymując się od zrobienia
czegoś gwałtownego. Przez moment byłam gotowa przysiąc, że wtuliła się w Dimitra
w niemalże zaborczy sposób, jakby w obawie przed tym, że znów wydarzy się
coś co najmniej niepokojącego. Wampir bez słowa otoczył ją ramionami, w uspokajającym
geście pocierając ramię żony.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jestem tu, Beau.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli te słowa ją uspokoiły, nie dała
niczego po sobie poznać. Nie odpowiedziała, z uporem milcząc i dosłownie
taksując Claudię wzrokiem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Ona nie jest telepatką, prawda?</i>,
zwróciłam się do Gabriela. Czułam, że coś mi umyka, ale wciąż
nie byłam pewna co dlaczego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie</i>, zapewnił pospiesznie. W jego mentalnym
głosie wyczułam przede wszystkim chłód, bynajmniej nie skierowany do mnie.
Ale <i>coś jest nie tak. Czuję… opór</i>, dodał i coś w tych
słowach jedynie bardziej mnie zaniepokoiło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Instynktownie spróbowałam sięgnąć ku Claudii
z pomocą umysłu. Nie chciałam atakować, ani tym bardziej wnikać
w jej umysł, zresztą nawet gdybym spróbowała, nie miałabym
najmniejszych szans nic zdziałać. Wątpliwości wzmogły się, kiedy przekonałam
się, że Gabriel miał rację – ja również poczuła się tak, jakbym
natrafiła na jakąś niewidzialną barierę. Poczułam się niemalże jak w siedzibie
łowców, gdzie przesycone srebrem ściany tłumiły moc, odpychając ją i zmuszając
do pozostania w środku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kiedy spróbowałam to sobie
zwizualizować, gdzieś na granicy świadomości dostrzegłam zarys otaczającej
Claudii barierę. Skądkolwiek się wzięła, otaczała wampirzycę połyskującą
łagodnie, zapewniającą bezpieczeństwo bańką. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać,
czy w ten sposób mogłaby wyglądać tarcza, którą mama odpychała
wszelakie mentalne ataki z zewnątrz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Sęk w tym, że w przypadku tej
kobiety chodziło o coś więcej. Skoro bariera fizycznie zatrzymała zarówno
moc, jak i Isabeau…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ta cisza sprawia, że zaczynam czuć się
nieswojo – westchnęła Claudia, skutecznie wyrywając mnie z zamyślenia. – Z pewnością
sobie zasłużyłam, ale to dalej nie wyjaśnia, czemu w ogóle się
fatygowaliście. Wszyscy wiemy, że chcecie rozmawiać o nim, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O nim – powtórzył Rufus,
bezceremonialnie wchodząc jej w słowo. Natychmiast przeniosła na niego
wzrok, wciąż spokojna i obojętna. Kiedy kątem oka zerknęłam na szwagra,
przekonałam się, że przybrał podobną taktykę. – O Charonie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem Claudia drgnęła. Wciąż uniesione w obronnym
geście dłonie nieznacznie zadrżały.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O Charonie – zgodziła się cicho.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poraził mnie pobrzmiewający w jej głosie
lęk. Co prawda nie na tyle, bym straciła czujność, ale i tak spojrzałam
na tę kobietę z rezerwą. Czyli jednak miała z tym związek.
Nie byłam co prawda pewna jaki, ale podejrzewałam, że to rozwiąże się
wkrótce.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi na moje
podejrzenia, Rufus przesunął się bliżej. Kątem oka zerknęłam na Isabeau,
ale ta najwyraźniej nie miała zamiaru się wtrącać. Wyglądała,
jakby cały wysiłek wkładała w to, by powstrzymać gwałtowniejsze
reakcje. Może w tej sytuacji tak jednak było lepiej, nawet jeśli
wciąż nie przywykłam do utożsamiania Rufusa z rozsądniejszym
działaniem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Podąża za tobą, tak? Tyle wiem, ale możesz
zaprzeczyć, jeśli coś mi umyka.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Odkąd tylko pamiętam. – Przez twarz
Claudii przemknął cień. – Poznałam go jako człowiek. Od tamtego czasu
uciekam.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przeszedł mnie dreszcz, kiedy spróbowałam
sobie to wyobrazić. Wiedziałam, że Rufus przeżył… Cóż, sporo. Nie miałam
pewności, jaka między tą dwójką była różnica wieku, ale zakładałam, że nie aż
tak wielka. Ile czasu w takim razie ta kobieta trwała w ciągłym
biegu?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To byłoby nawet wzruszające, gdyby nie brzmiało
jak kłamstwo – wymamrotała gniewnie Isabeau.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Beau… – zaryzykowała Layla.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ma rację. Tu nie ma miejsca na to,
co stało się w Mieście Nocy, <i>sis</i> – zauważył cicho Gabriel.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kiedy spojrzałam na Lay, przekonałam
się, że wyglądała blado. Spoglądała na Claudię i choć mogłam
zrozumieć wiele, ona wcale nie wyglądała jak ktoś, kto nie do końca
wiedział jak się zachować z dodatkową wiedzą, którą posiadała w Lille.
Przeciwnie – patrząc na Laylę, byłam gotowa przysiąc, że ona martwiła się
przede wszystkim o Claudię. Zupełnie jakby…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie interesuje mnie, co uznacie za kłamstwo.
Tym bardziej nie zamierzam prosić o współczucie – stwierdziła chłodno
wampirzyca. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, znów spoglądając w miejsce,
w którym szukaliśmy Melanie. – Nigdy go nie chciałam. Aczkolwiek…
Pytacie o Charona, więc wam odpowiadam. Wrócił, bo ja również
zostałam do tego zmuszona. Ja… – Zacisnęła usta. – Amelie poprosiła mnie o pomoc.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z opóźnieniem dotarło do mnie, że
zdecydowanie zbyt mocno zaciskam dłonie w pięści. Spróbowałam nad sobą
zapanować, ale to okazało się trudniejsze, niż mogłabym podejrzeć.
Nie powstrzymałam się też przez zetknięciem na Gabriela, gotowa
przysiąc, że pobladł na wzmiankę o Amelie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ach… – Nie widziałam twarzy Rufusa,
ale jego głos pozostał obojętny. – Więc ona…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jest moją stwórczynią. Zawdzięczam jej…
bardzo dużo – wyjaśniła wymijająco Claudia, bezceremonialnie wchodząc mu w słowo.
– Odszukała mnie z pomocą Demetriego. Nie mogłam odmówić jej pomocy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Amelie cię na nas nasłała?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzenie Claudii momentalnie spoczęło na Dimitrze.
Coś w wyrazie jej twarzy wyraźnie złagodniało.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Isobel – poprawiła i zabrzmiało to niemal
łagodnie. – Zostałam zobowiązana na życzenie Amelie, ale… Tak, zadanie
pochodziło od królowej. Miałam zrobić swoje i zniknąć. Obiecały mi,
że nic się nie stanie. – Tym razem do głosu Claudii wkradła się
gorycz. – Ale teraz on wrócił i jest na moim tropie. Zresztą nie tylko –
dodała tak cicho, że ledwo ją zrozumiałam.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A potem jej spojrzenie powędrowało ku
Rufusowi. Coś w wymuszonym uśmiechu, który mu posłała, sprawiło, że
poczułam się nieswojo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie patrz tak na mnie.
Wiesz, kim jestem – westchnęła, opuszczając dłonie. Otaczającą ją tarcza
zniknęła. – Charon podąża za mną i twoją córką. Jeszcze jakiś czas
temu nie przeszłoby mi to przez usta, ale teraz nie dbam o to.
Nie pozwolę, by cokolwiek złego spotkało moją bratanicę.<o:p></o:p></p><p></p></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-55433533185712079482022-03-08T23:30:00.004+01:002022-03-09T03:40:42.138+01:00Sto siedemdziesiąt dwa<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSwF4Y_mE5zB7yaEPdcLZwhjmXmZ-r-TBiGqxFJwj-EGWpStdevhQUBwwamQQnKfGmR4kKMbUhUV08ycA0sTuGzcxNn9h8B8IsqWZ2oZ-p2u_wC31qTDt7GICzFC77sLtMEsfgI8c3gPE/s1600/ness.png" /></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Renesmee</b></div></div></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormal"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Ty potrzebujesz… O bogini.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wpatrywałam się
w Jocelyne, raz po raz potrząsając głową. Chociaż nie wątpiłam,
że dobrze zrozumiałam to, co próbowała mi powiedzieć, musiałam przeanalizować
jej w myślach jej słowa kilka kolejnych razy, nim nabrałam
pewności, że jednak niczego nie pomyliłam. Nawet wtedy nie poczułam się
jakkolwiek lepiej, w równym stopniu oszołomiona, co i zmartwiona
możliwymi konsekwencjami zgody, której miałabym udzielić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakaś
cząstka mnie wciąż przeżywała to, co miało miejsce raptem kilka dni wcześniej.
Oczywiście, kamień spadł mi z serca, kiedy okazało się, że Joce z jakiegoś
powodu nie zareagowała na pełnie. Już nie wyglądała, jakby mogła
przelewać się w rękach, w gruncie rzeczy dużo bardziej żywa niż
przez minione miesiące. Spoglądała na mnie z błyskiem w oczach,
zarumieniona, spokojna i – och, nie mogłam zaprzeczyć – jak nic
zdeterminowana, żeby postawić na swoim. Od dawna jej takiej nie widziałam,
ale przynajmniej chwilowo nie potrafiłam się z tego
cieszyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnęłam.
Pewnie powinnam, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń. Przywykłam myśleć
o Jocelyne jak o dziecku, zwłaszcza że bliżej było jej do człowieka.
Gdybym miała określić wiek córki, wciąż byłaby przed osiemnastką, a więc potencjalną
pełnoletniością. Nie żeby to miało znaczenie, skoro mimo wszystko
pozostawała nieśmiertelna, ale z przyzwyczajenia i tak pragnęłam
ją chronić. Była inna niż Alessia, o wiele bardziej krucha i ludzka,
co w pewnym stopniu wszystko komplikowało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A jednak spoglądając
na nią teraz, czułam się tak, jakbym obserwowała jej siostrę.
Jakbym znów miała przed sobą Ali, która z pełnym przekonaniem oznajmiała
mi, że po całych latach mijania się z Arielem, ten w końcu
zaproponował, żeby przeniosła się do Lille.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wolna
wypuściłam powietrze, próbując się uspokoić. Okej, tym razem nie chodziło
o faceta, a tym bardziej wyjazd na stałe, na dodatek na inny
kontynent, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poczekaj,
daj mi to sobie poukładać – westchnęłam, na moment przyciskając dłoń
do czoła. Przymknęłam oczy, by łatwiej się skupić. – Chcesz
jechać do Virginii. Tak po prostu, bo… poprosił cię o to duch.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Własne
słowa wydały mi się abstrakcyjne, bynajmniej nie przez to, że w grę
wchodziły jakiekolwiek istoty nadnaturalne. Och, wręcz przeciwnie. Nie miała
pewności, jak źle sprawy się miały, skoro bardziej od duchów martwiła
mnie perspektywa puszczenia Jocelyne do innego stanu, ale nie dbałam
o to.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sama
– przypomniała cicho Joce, prostując się na fotelu. Posłała mi uśmiech
i, bogini mi świadkiem, przez moment naprawdę przypominała mi pod tym
względem Gabriela. – Ryan chce się ze mną zabrać. No i na pewno
poproszę kogoś jeszcze – dodała pośpiesznie, widać, że otwieram usta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że weźmiesz. I to nie dlatego, że mogłabym nie ufać
Ryanowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z opóźnieniem
uświadomiłam sobie, że moje słowa niejako zabrzmiały jak zgoda. Skrzywiłam się,
ale co tak naprawdę miałam zrobić? Nie podobało mi się ani trochę
to, o co właśnie prosiła, jednak zatrzymanie jej w domu ani trochę
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie brzmiało jak właściwe
posuniecie. Nie zrobiłam tego, kiedy zaczęła naciskać na Projekt Beta
i choć po wszystkim żałowałam, nie wyobrażałam sobie, by po tym
wszystkim zamknąć ją pod kloszem. To raczej brzmiało jak coś, na co
mógłby zdecydować się mój ojciec, więc – z całą miłością do Edwarda
– natychmiast odrzuciłam od siebie taką możliwość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawda była
taka, że nie miałam pojęcia, jak inaczej mogłabym jej pomóc.
Doświadczyłam zaledwie przedsmaku tego, z czym mierzyła się Joce. Aż
za dobrze pamiętałam zarówno co oznacza spotkanie z duchem, jak i niejako
bycie jednym z nich. Skoro po takich doświadczeniach nie miałam
pojęcia, jak poradzić sobie z podobnym tematem, co dopiero miała
powiedzieć Jocelyne? Zresztą, o bogini, zbyt długo obserwowałam jak
uciekała, zamykając się w sobie i swoim pokoju, nie potrafiąc
znaleźć wsparcia w żadnym z nas – i to niezależnie od tego,
że byliśmy obok. Skoro po tym wszystkim zdecydowała się o siebie
zawalczyć…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, poza
tym nie mogłam zaprzeczyć, że wszystko wydawało lepsze, niż pozwolić jej zostać
w Seattle. Wciąż nie mieliśmy żadnych informacji o Charonie. Co więcej,
z lakonicznych informacji od dziadka wiedziałam, że kolejny raz
działo się coś nie do końca jasnego, co miało związek z Ciemnością.
Co prawda sprawy wydawały się kręcić wokół Eleny, Beatrycze i pozostałych
kobiet, które trwały pod opieką Selene, ale wcale nie czułam się
z tą myślą lepiej. Nie, skoro ostatnim razem również Jocelyne została
wciągnięta w polowanie Łowcy przez wzgląd na swoje zdolności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gabriel się
ucieszy…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pomówimy
jeszcze o tym. Musimy wszystko zaplanować, no i kilka dni was
nie zbawi – podjęłam, czując na sobie przenikliwe spojrzenie córki. –
Sama bym z tobą pojechała. Uczelnia może zaczekać, chociaż powinnam w końcu się
zdecydować. No i Charlie… – zaczęłam, ale tym razem Joce nie pozwoliła
mi dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Znalazła się
przy mnie, dosłownie wpadając mi w ramiona. Natychmiast zamilkłam,
przygarniając ją do siebie i raz po raz przeczesując włosami jej jasne
włosy. Chciałam tego czy nie, zdobyłam się na uśmiech, kiedy tak po prostu
do mnie przywarła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję!
– wyrzuciła z siebie na wydechu. – Nie musisz się mną
martwić, mamo. Sama zorganizuję wyjazd, jeśli nie będziesz mogła pojechać.
Nie chcę, żebyś rezygnowała z uczelni, jeśli chcesz tam wrócić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Naprawdę.
– Odchyliła się w moich ramionach, by spojrzeć mi w oczy.
Policzki miała zarumienione; oczy zabłysły, zdradzając entuzjazm i wdzięczność.
Nie, zdecydowanie nie widziałam jej w takim stanie od bardzo
dawna. – W zasadzie… sama ciągle o tym myśleć. O szkole, mam na myśli
– przyznała, a ja uniosłam brwi. – Nie skończyłam ani Akademii,
ani liceum. Nie umiałabym tam wrócić po tym jak… Sama
wiesz. – Potrząsnęła głową. – Ale może mogłabym spróbować gdzieś indziej. Znaczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jasne, że
tak – zapewniłam, wciąż zaskoczona. – O tym też możemy pomyśleć,
kiedy już wszystko się uspokoi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przytaknęła
i uściskawszy mnie raz jeszcze, wycofała się z kuchni. Z westchnieniem
oparłam się o blat, w myślach raz po raz przetwarzając to,
na co właśnie się zgodziłam. Słodka bogini, zaskoczyła mnie, ale zwłaszcza
po drugiej części naszej rozmowy czułam, że to było właściwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
rozmawiałam z Jocelyne na temat liceum od dnia, w którym
Damien przywiózł nieprzytomną siostrę do domu, twierdząc, że niejako
zabrał ją z dachu szkoły. Nawet później, gdy wszystko w końcu stało się
jasne, ani przez moment nie wzięłam pod uwagę, by zmuszając
do powrotu do tego miejsca. To, że mogłaby nie chcieć wracać do ludzi,
z których przynajmniej cześć musiała uznać ją za obłąkaną, było aż
nazbyt jasne. Zwłaszcza przy szalejącej mocy i wymykających się spod
kontroli emocjach, efekty mogły okazać się co najmniej opłakane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz
Jocelyne wydawała się inna, choć nie miałam pewności, skąd brała się
ta zmiana. No, prawie, bo przynajmniej jeden z czynników, który miał
na nią wpływ, potrafiłam wskazać i nawet nadać mu imię. Ryan po prostu się
u nas zadomowił i już nie próbował udawać, że dziewczyna była mu
obojętna. Może powinno mnie to szokować, zwłaszcza przy świadomości tego,
kim był i do czego mógł okazać się zdolny, ale nie potrafiłam
patrzeć na niego jak na potwora. Wystarczyło, że wciąż towarzyszyło
mi poczucie winy związane z Cassandrą. Gdybym nie okazała się „niedysponowana”
po tym, jak obiecałam jej, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cześć,
mamo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęłam
się. W pośpiechu poderwałam głowę, spoglądając wprost na Damiena,
choć w roztargnieniu praktycznie nie zauważyłam jego pojawienia
się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tym razem
bez Liz? – rzuciłam zaczepnym tonem. W ostatnim czasie ciągle
znikali, głównie razem, choć i to nie wydawało mi się dziwne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Miała
sprawy do załatwienia. – Wzruszył ramionami. Po wymownym spojrzeniu poznałam,
że za tym stwierdzeniem nie kryły się ani zakupy, ani nic
równie przyziemnego, ale zdecydowałam się nie wnikać. – Wszystko
w porządku? – zmartwił się, po uważniejszym przyjrzeniu mojej twarzy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogłam
tylko zgadywać, jak wyglądałam. Mimo wszystko wyprostowałam się i uśmiechnęłam,
próbując zachowywać swobodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Pomijając, że twoja siostra wspomniała mi o wyjeździe… – mruknęłam, a Damien
nagle się spiął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wiedziałem, że Ali nie będzie trzymać języka za zębami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamarłam,
co najmniej jakbym zderzyła się z jakąś niewidzialną ścianą.
Natychmiast przeniosłam wzrok na syna, spoglądając nań tak, jakbym widziała
go po raz pierwszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A co
to niby miało…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
dokończyłam. Damien wyraźnie się zawahał, zmieszany bardziej niż do tej
pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, więc
ty nie… – W jego oczach pojawiło się zrozumienie. – Nic takiego.
Po prostu mamy z Liz pewne… plany, ale to jeszcze nic
oficjalnego – wyjaśnił, w poddańczym geście unosząc dłonie ku górze. – Ali się
zorientowała, ale skoro nic ci nie powiedziała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mówiłam o Jocelyne
– wyjaśniłam, ostrożnie dobierając słowa. Wciąż spoglądałam na syna
podejrzliwie, całą sobą czując, że najwyraźniej umknęło mi coś istotnego. – Oznajmiła
mi, że planuje szybki wyjazd do Virginii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do Virginii?
– powtórzył, nie kryjąc zaskoczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnęłam.
Opadłam na najbliższe krzesło, jakby od niechcenia wspierając brodę
na dłoni. Co prawda wciąż miałam kilka pytań, chociażby o to, o czym
miałabym dowiedzieć się od Alessi, ale powstrzymałam się od poruszeniem
tematu. W Jocelyne mogłam widzieć dziecko, ale nie w Damienie, który
paradoksalnie mógł pochwalić się doświadczeniem o wile większym niż
ja sama.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kiedy
jeszcze była u Cullenów, dziadek przypadkiem przyprowadził do domu
ducha. Twierdzi, że obiecała coś tej kobiecie i… – Spuściłam wzrok. Co ja zrobiłabym
w podobnej sytuacji? – Mam wrażenie, że chodzi o coś więcej. Nie umiem
jej zatrzymać, skoro w końcu zaczyna ufać sobie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodałam
niczego więcej, ale Damien nie próbował drążyć. Wyczułam ruch, kiedy
znalazł się tuż obok mnie, zajmując miejsce naprzeciwko. Było coś kojącego
w spojrzeniu brązowych oczu, jakże znajomych, skoro takie same widywałam
za każdym razem, gdy patrzyłam w lustro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zaprotestowałam, kiedy ujął mnie za rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przynajmniej powiedziała – zauważył i zabrzmiało to niemal pogodnie. –
Alessia pewnie wspomniałaby po fakcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknęłam,
chcąc nie chcąc przyznając mu rację. Może nie do końca w przypadku
bliźniaczki, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Alessia
by nie poprosiła, tylko oznajmiła, że ma zarezerwowane bilety i możemy
odwieść ją na lotnisko – poprawiłam machinalnie. – To ja dałabym
znać po dotarciu na miejsce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby nie patrzeć,
dokładnie to zrobiłam, gdy – w ciąży, świeżo po odzyskaniu pamięci
– bez zastanowienia zdecydowałam się na wyjazd do Francji.
Nie żeby urywany telefon do domu można było uznać za dawanie
znaku, ale wciąż… Skoro ja byłam zdolna do czegoś takiego, tym bardziej
mogłam spodziewać się tego po Joce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Londyn</i>,
uświadomiłam sobie. <i>Jakby poprosiła Lawrence’a, pewnie nawet by ją tam zawiózł.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z trudem
powstrzymałam pragnienie, żeby wrócić oczami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No
dobrze… A o czym powinnam podobno mogłabym wiedzieć, ale wciąż
nie wiem? – zapytałam, decydując się zmienić temat.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O niczym.
– Ale uśmiech, który dostrzegłam na twarzy Damiena, wydawał się sugerować
coś zupełnie innego. – Powiem ci w odpowiednim momencie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm…
Powinnam gratulować? Znaczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chłopak
jedynie potrząsnął głową. Jego palce bardziej stanowczo zacisnęły się
wokół mojej dłoni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w swoim czasie – obiecał, choć to tak naprawdę nie okazało się
nawet w połowie satysfakcjonującą odpowiedzią. – Swoją drogą, gdzie tata?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poluje. I nie,
nie chciał słyszeć, że mogłabym pomóc – skrzywiłam się, machinalnie muskając
palcami szyję. – Zresztą nieważne. Ty dalej nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę obiecać,
że będę bardziej subtelny od Alessi. Swoją drogą, jeden ślub w tym
miesiącu wystarczy, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ze świstem
wypuściłam powietrze. O, tak. Jeszcze to. Chciałam cieszyć się szczęściem
Charliego i Sue, ale nie byłam pewna czy potrafię, zwłaszcza
przy niebezpiecznym wilkołaku, który omal nie zabił mi córki. Co prawda
nic nie wskazywało na to, żeby Charon zamierzał się pokazać, ale i
tak woleliśmy być ostrożni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To dalej
nie jest odpowiedź na moje pytanie – wymamrotałam, ukrywając twarz w dłoniach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Roześmiał się
melodyjnie, tak kojąco, że mimowolnie sama również się rozluźniłam.
Może nie na tyle, bym ot tak wyrzuciła z pamięci rozmowę z Jocelyne,
ale wystarczająco, bym zdecydowała się wycofać z dalszego
przesłuchania. Och, komu jak komu, ale Damienowi ufałam. Jeśli do tego
wszystkiego nie zamierzał uraczyć nas równie bezpośrednim „Mamo, tato,
biorę ślub!”, co i jego siostra, mogłam znieść naprawdę wiele.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak było
lepiej. I chociaż czułam, że szykowały się zmiany, niektóre z nich
zamierzałam przywitać z wdzięcznością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Gabriel znalazł mnie w salonie,
gdzie z największą starannością próbowałam przenieść wcześniej
przygotowaną kompozycję z przedmiotów martwych (dwóch fikuśnych wazonów i przypadkowego
jabłka) na papier. Nie była to najbardziej ambitna praca w moim
życiu, ale zdecydowałam się tego nie komentować. Jeśli chciałam
w ogóle myśleć o uczelni, musiałam zacząć nadrabiać zaległości, nawet
jeśli zdecydowanie nie miałam do tego głowy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Urocze –
ocenił, nachylając się nade mną i bynajmniej nie patrząc na rozłożony
na kolanach szkicownik.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mhm. – Uniosłam
głowę, by móc go pocałować. Dłonie ostrożnie ułożyłam na jego policzkach,
przez chwilę skupiona wyłącznie na bijącym od ciała męża cieple. –
Trochę ci zeszło – zauważyłam, odsuwając rysunek na bok i prostując
się, by łatwiej sięgnąć ust Gabriela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zareagował na ten zarzut. Nie żeby w ogóle musiał, zwłaszcza że
w ułamku sekundy znalazłam się w jego ramionach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Pracowałaś w tym czasie – zauważył przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prychnęłam.
Wymownie zerknęłam na szkic, który zajął mi raptem kilka minut.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To mocne
słowo. W zasadzie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciałam
powiedzieć mu o Jocelyne, dobrze wiedząc, że raczej nie podejdzie do tematu
z aż takim spokojem jak ja. Co prawda wątpiłam, by ją zatrzymywał,
ale i tak spodziewałam się pytań i dodatkowych argumentów.
Wcześniej próbowałam ułożyć jakiś sensowny scenariusz, dobrze wiedząc, że
puszczenie dziewczyny samej nie wchodziło w grę. Ryan w tej sytuacji
też nie był wystarczającą obstawą, nawet jeśli miał więcej możliwości niż
przeciętny człowiek. Tego nie mogłam mu odmówić, ale nadal
potrzebowaliśmy kogoś jeszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślałam, kiedy ciszę przerwała komórka Gabriela. Krótko zerknął na telefon,
na mnie, a potem jakby od niechcenia odebrał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak,
Isabeau? – rzucił tonem wystarczająco szorstkim, by dać wampirzycy do zrozumienia,
że powinna się streszczać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I bez trybu
głośnomówiącego wyraźnie usłyszałam odpowiedź.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ile czasu
potrzebujecie, by spotkać się ze mną w centrum? Podeślę ci adres
hotelu, w którym zatrzymaliśmy się z Dimitrem – oznajmiła bez ogródek
wampirzyca. Brzmiała rzeczowo, wręcz władczo, zresztą jak zawsze, gdy
decydowała się przejąć dowodzenie. – Laylę i Rufusa już ściągnęłam,
powinni zaraz tu być.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gabriel
spoważniał. Oboje wyprostowaliśmy się, co najmniej zaskoczeni brzmieniem jej głosu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co się
dzieje? – wyrwało mi się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na miejscu.
– W głosie Isabeau pobrzmiewało zniecierpliwienie. – Może coś mam. Albo Eve
coś ma – wyjaśniła wymijająco – ale to w każdej chwili może się zmienić.
Daje nam najwyżej pół godziny, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już
wychodzimy – zapewnił Gabriel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozłączyła
się, najwyraźniej usatysfakcjonowana. Tym razem nawet nie próbowałam
pytać, pospiesznie podrywając z miejsca. Zdążyłam jeszcze pochwycić kurtkę,
głównie dla pozostawionych w kieszeni kluczyków. I tak oddałam je
Gabrielowi, zwłaszcza że to jemu Isabeau obiecała wysłać adres.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Alessia i Ariel
zdecydowali się na powrót do Miasta Nocy raptem dwa dni
wcześniej, kiedy jasnym stało się, że Joce jakimś cudem nie zareagowała na ugryzienie
Charona. Wciąż nie potrafiliśmy stwierdzić jak do tego doszło, ale żadne
z nas nie zamierzało narzekać. Może w grę wchodził cud,
przychylność bogini (zwłaszcza teraz łatwo mogłam sobie to wyobrazić), a może
coś jeszcze innego – nie dbałam o to. Tak czy siak, skoro
nic jej nie zagrażało, zadręczanie Jocelyne tematem wydawało się niepotrzebnym
stresem. Co więcej, choć nie chciałam mówić tego głośno, wolałam żeby Ali
nie przebywała aż tak blisko potwora, który już omal jej nie zabił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Inaczej
sprawy miały się z Beau i Dimitrem. Przynajmniej Isabeau zdawała się
czegoś szukać, choć zdecydowanie nie próbowała się nam zwierzać.
Miałam wrażenie, że trwała w jakimś milczącym porozumieniu z Rufusem,
choć naturalnie nie pracowali razem. Z drugiej strony, ta dwójka
zwykle działała po swojemu, z lepszym lub gorszym efektem. Jeśli
wampirzyca w takim pośpiechu zaczęła nalegać na spotkanie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słodka
bogini, czego powinniśmy się spodziewać? Wpadnięcia na trop Charona
czy może od razu Isobel? Sama nie potrafiłam stwierdzić, które niepokoiło
mnie bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przebicie się
do centrum zajęło dłuższą chwilę i to mimo wieczornej pory. Seattle
jak zwykle okazało się zbyt głośne i zatłoczone, a może to po prostu
ja nie potrafiłam się skupić, o zachowaniu cierpliwości nie wspominając.
Tak czy siak, miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, nim Gabrielowi
udało się wjechać na podziemny parking hotelu, który wybrali sobie
Dimitr i Isabeau. Nie trudził się nawet próbami wytłumaczenia
pilnującemu wjazdu mężczyźnie celu wizyty, ale tym razem nie miałam
nic przeciwko telepatii i odrobiny mieszania w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beau doskoczyła
do drzwiczek po mojej stronie, ledwo tylko zatrzymaliśmy się
na wolnym miejscu. Jeden rzut oka na jej twarz wystarczył, bym
zorientowała się, że była podekscytowana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przejdź
na tył – rzuciła zamiast powitania. Zauważyłam, że w dłoni nerwowo
obracała telefon. – Swoją drogą, mogliście się pospieszyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jestem
szybciej niż w trzydzieści minut – zauważył Gabriel, ale puściła jego słowa
mimo uszu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chcąc nie chcąc
wysiadłam, żeby ustąpić Isabeau miejsca u boku kierowcy. Czując, że szybko
nie wyciągnę od niej szczegółów, pytająco spojrzałam na Laylę i Rufusa.
W istocie pojawili się przed nami, ale wątpiłam, by zdołali
dowiedzieć się czegoś konkretnego. Tyle przynajmniej wywnioskowałam, szybko
orientując się, że podczas gdy Lay sprawiała wrażenie przede wszystkim
zmartwionej, mój szwagier okazał się… poirytowany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Twierdzi,
że <span style="letter-spacing: 2.5pt;">może</span> wie, gdzie powinniśmy szukać
przypadkowej wampirzycy, która <span style="letter-spacing: 2.5pt;">może</span> znać
Claudię – wyjaśnił, podchwyciwszy mój wzrok. – Sama słyszysz jak to brzmi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <span style="letter-spacing: 2.5pt;">Może</span> – obruszyła się Isabeau – to pozwolę
ci z nami jechać, jeśli dalej będziesz złośliwy. Wymyśl coś lepszego,
jeśli jesteś taki mądry. Swoją droga, mogłoby być prościej, gdybyś
wcześniej wspomniał, kogo szuka Charon – dodała, ale choć w jej głosie
pobrzmiewała pretensja, Rufus nie wyglądał na urażonego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiem
tyle, co i ty. Przerabialiśmy ten temat chwilę temu – przypomniał
chłodno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała mu
odpowiedzieć, ale w porę zdążyła wtrącić się Layla. W pośpiechu
przemieściła się i – wcześniej spojrzawszy to na siostrę,
to znów na męża – ostrzegawczo uniosła ręce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
to sprawdźmy, skoro tu jesteśmy. Nie zaszkodzi, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zauważyłam,
że Rufus wywrócił oczami, ale nawet jeśli miał jakieś uwagi, zachował je
dla siebie. Przyjęłam to z ulgą, bo choć pomysł Beau nie brzmiał
na najskuteczniejszy na świecie, pozostawał jedynym, który mieliśmy.
Z dwojga złego i tak wolałam to, niż nerwowe czekanie albo kolejne
pretensje pod adresem Gabriela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A może chciałam
w to wierzyć. Z tym przekonaniem wślizgnęłam się na tylne
siedzenie, mimowolnie rozluźniając się, kiedy Layla zajęła miejsce obok mnie. Uśmiechnęła
się, przy pierwszej okazji ujmując pod ramię. Czułam bijące od niej
ciepło, jakże znajome i kojące, choć nie mogłam pozbyć się wrażenia,
że wampirzyca mimo wszystko wydawała się spięta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A co
z Dimitrem? – zapytał Gabriel, odpalając silnik.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Puściłam
go przodem. Wisi z Eve na telefonie – wyjaśniła usłużnie Isabeau. –
Nie chciałam aż tak ryzykować, że coś się zmieni. Co prawda nie sądzę,
żeby ta dziewczyna zorientowała się, że ktoś jej szuka, ale wolałam się
zabezpieczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabrzmiało
sensownie, nawet jeśli plan wciąż wydawał się wątpliwy. Zresztą nawet
gdybyśmy dotarli do Claudii, co dalej? Zapytalibyśmy o Charona?
Zasugerowali pomoc? Pomijając to, że kobieta, która tak bardzo namieszała
między Beau a jej mężem raczej nie miała zechcieć się zaprzyjaźnić,
to wciąż nie rozwiązywało najważniejszego problemu: jeśli Charon był
nieśmiertelny w pełnym znaczeniu tego słowa, wciąż niewiele mogliśmy z nim
zrobić.</p><p></p></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-13808109530955943302022-03-07T23:50:00.001+01:002022-03-07T23:50:21.631+01:00Sto siedemdziesiąt jeden<p style="text-align: center;"> <img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div style="text-align: center;">♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=QrWN4735TDU">Neulore – „Don't Shy From The Light”</a></div><br /><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormal"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">„Nie jesteś mi obojętna…”<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
oczy. Zadrżała, ale nie próbowała ani bardziej odepchnąć Razjela, ani się
od niego odsunąć. Nie żeby w ogóle mogła, skoro wciąż napierał
na nią, pozostawiając zdecydowanie za mało miejsca między nim a laboratoryjnym
stołem. Mimo wszystko nie zdołała wykrztusić z siebie nawet słowa,
zbyt oszołomiona, może nawet bardziej niż wtedy, gdy pierwszy raz zaczęła
próbować mierzyć się z pojęciem wpojenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
chodziło o Setha, w grę wchodziło coś, co przynajmniej teoretycznie
mogła zrozumieć. Zdefiniowane pojęcie, proste zasady. I choć koniec końców
wciąż nie potrafiła odpowiedzieć samej sobie na pytanie o to,
czy z biegiem czasu zaczęła coś względem Clearwatera czuć, sama
relacja jawiła jej się bardzo prosto. To, dlaczego chłopak się nią
zainteresował, było dla Claire oczywiste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Inaczej
sprawy miały się z Razjelem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, sama niepewna, co chciała w ten sposób osiągnąć – zaprotestować
jego słowom czy jednak zmusić go do tego, żeby się wycofał.
Mętlik w głowie nie ułatwiał, ale tego mogła się spodziewać.
Od dłuższego czasu czuła, że przyjdzie jej mierzyć się z demonem
i jego faktycznymi intencjami, ale zdecydowanie nie była na to gotowa.
Nie w ten sposób, nie tak po prostu, chociaż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dlaczego
miałby kłamać?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ta myśl ją
zaskoczyła. Oczami wyobraźni niemalże znów widziała lustro zawieszone w pustce
i własne Odbicie. Marzyła, by jakimś cudem stanąć z tamtą Claire
oko w oko i z nią porozmawiać. <i>Co mam robić?!</i>, tłukło jej się
w głowie, choć przecież dobrze wiedziała, że nie dostanie odpowiedzi.
W przypadku Claudii sugestie Odbicia okazały się aż nadto oczywiste,
ale ten mężczyzna… Och, z nim wszystko było inne. On taki był.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie to,
że wciąż nie rozumiała, okazało się najgorsze. Przez chwilę szukała
jakiegoś wyjaśnienia – tego, co umknęło jej, kiedy jak pierwsza naiwna zaufała
Deanowi. Blizna na piersiach znów zapiekła, więc bezradnie
przycisnęła do niej dłonie, nerwowo zaciskając palce na przodzie
bluzki. Czuła, że Razjel wciąż ją obserwuje, ale to działo się jakby
poza nią, zwłaszcza że nie próbował naciskać. I choć była mu za to wdzięczna,
jednocześnie chciała, by spróbował porządnie nią potrząsnąć, zwłaszcza
jeśli chciał, by w końcu zdecydowała się mu odpowiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja tylko…
– wykrztusiła, mocniej zaciskając powieki. – Nie wiem, co ci powiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wątpiła, że nie tego oczekiwał w odpowiedzi na swoje wyznanie,
ale co innego miała zrobić? Wszystko wydawało się lepsze niż trwanie
w ciszy. Na ustach wciąż czuła jego pocałunek, ale nie była
w stanie stwierdzić, czy sprawiał jej przyjemność. Na swój
sposób na pewno, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och,
cholera, dlaczego miałby? Czemu z takim uporem lgnął do niej, tak naprawdę
od pierwszej chwili, gdy…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
oczy, spoglądając wprost w błękitne tęczówki demona. Znów poraziła go ich jasność
i spokój, z jakim na nią patrzyły. Zawahała się, na moment
zaskoczona faktem, że Razjel nie sprawiał wrażenia urażonego tym, że
mogłaby kazać mu czekać. Zupełnie jakby to, że w końcu zdobył się na konkretne
wyznanie, w zupełności mu wystarczyło. Kto wie, może właśnie tak było,
choć mogła się założyć, że taki stan nie będzie trwał w nieskończoność.
Mogła uznać go raczej za kolejny półśrodek, ale i tak była za tę
dodatkową chwilę wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
rozumiała go. Wciąż miała dziesiątki pytań, tak naprawdę od chwili,
kiedy wpadli na siebie po raz pierwszy. Przypomniała sobie sposób, w jaki
ją trzymał, a jego czarne skrzydła ocierały się o jej ramiona.
Pamiętała swój przyspieszony oddech, puls i oszołomienie, kiedy dotarło do niej,
że demon wcale nie zamierzał przekręcić jej karku, a tym
bardziej wydawać łowcom. Uratował ją, po wszystkim wskazując odpowiedni
kierunek i dając szansę na wyrwanie z siedziby, nim stałoby się
coś naprawdę złego. Już wtedy nie rozumiała, choć wtedy nie pomyślałaby
nawet, że po wszystkim znów stanie oko w oko z demonem na rodzinnych
uroczystościach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podążał za nią,
mówił piękne rzeczy i to wszystko wydawało się zbyt szczere, zbyt
zagmatwane. Chciał ją chronić, choć nie miała mu do zaoferowania
niczego w zamian. Jasne, właśnie siedziała z Razjelem w laboratorium,
przetrząsając książki z biblioteki i szukając rozwiązania na otwarcie
zamiennika Przedsionka, ale wciąż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że on
tego nie wymagał. Zaproponował to, by uparła się szukać czegoś
więcej w jego intencjach. Dlaczego…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na myśl nasuwało
jej się jedno rozwiązanie – tyle że z uporem odsuwała je od siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Potrzebujesz czasu? – usłyszała i tyle wystarczyło, żeby sprowadzić ją na ziemię.
W roztargnieniu przyjrzała się demonowi. – Mam odstawić cię do domu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
opóźnieniem uświadomiła sobie, że wyrzuciła z siebie to jedno słowo.
Nerwowo przesunęła językiem po wargach, próbując je zwilżyć. Miała problem
z tym, żeby zebrać myśli, a co dopiero oczyścić gardło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, nie chciała
wychodzić. Nie tak po prostu, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie… –
powtórzyła o wiele łagodniej. – Ja tylko… O bogini. –
Potrząsnęła głową. – Naprawdę nie wiem, co ci powiedzieć. Chcę
zrozumieć, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co
zrozumieć? Moje zainteresowanie? – zniecierpliwił się. Wycofał się, w końcu
zapewniając Claire trochę więcej swobody. – Nie jesteś pierwszą kobietą,
która mnie zauroczyła, ale… Cóż, żadna nie była takim wyzwaniem. –
Uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób. – Zrozumiał bym, gdybyś
dała mi do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowana. Ale w twoim
przypadku to coś innego i… Och, jestem w stanie to wyczuć. Po prostu
z uprzejmości nie chcę nazywać tego po imieniu – wyjaśnił i coś
w tych słowach sprawiło, że spojrzała na niego z zaciekawieniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To znaczy
czego?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi. Skupienie się na tej kwestii wydało się prostsze, niż
gdyby miała dalej walczyć z mętlikiem w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To
przynajmniej sobie powtarzała aż do momentu, w którym Razjel
zdecydował się odpowiedzieć:<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Boisz się
– oznajmił bez chwili wahania. Wzruszył ramionami, podchwyciwszy jej oszołomione
spojrzenie. – Ale nie mnie… Przynajmniej podejrzewam, że nie o to chodzi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja wcale
nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
tak bardzo przeraża cię myśl, że ktoś mógłby się w tobie
zakochać?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gwałtownie zassała
powietrze. Tym razem nie była w stanie zmusić się do stania
w miejscu. Bez słowa przemknęła tuż obok, chwiejnie robiąc kilka
kroków i energicznie pocierając przy tym skronie. Na sobie wciąż
czuła spojrzenie Razjela, ale nie zwracała na niego uwagi, nawet gdy
demon znalazł się tuż za jej plecami. Jakaś cząstka Claire
zaprotestowała, ale dziewczyna stanowczo zdusiła ją w sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy się
bała? Och, żartował sobie…? Ale przecież dobrze wiedziała, że trafił w sedno.
Rozumiał czy też nie, był w stanie wyczuć targające nią emocje –
przynajmniej te negatywne. Miała wręcz wrażenie, że rozumiał je dużo lepiej niż
ona. Nie żeby to było trudne, zwłaszcza że nigdy nie czuła się
mistrzynią budowania relacji. Miała w głowie przynajmniej kilka wymówek,
którymi mogłaby taki stan rzeczy usprawiedliwić, ale nagle każda z nich
wydała się Claire co najmniej żałosna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spuściła
wzrok; dłonie bezradnie zacisnęła w pięści. Zamrugała zaskoczona, kiedy do tego
wszystkiego poczuła narastającą frustrację. Prawda była taka, że pretensje
mogła mieć przede wszystkim do siebie. Jasne, próbowała coś zmienić – czy
to decydując się pójść do szkoły, czy przełamując za sprawą
Claudii. Tyle że to wciąż niczego nie rozwiązywało. Nie czuła się
ani pewniejsza, ani choćby trochę rozsądniejsza niż wtedy, gdy jak
ostatnia naiwna zaufała Deanowi. Miała wrażenie, że raz po raz popełnia te
same błędy, tylko cudem znów nie lądując w ramionach kogoś, kto
miał względem niej złe zamiary.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, życie
nie miało niczego wspólnego z książkami. Już od dawna nie rządziło się
logicznymi zasadami, choć Claire tak bardzo ich potrzebowała. Na każdym
kroku to czuła, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
ruch za plecami. Nie zaprotestowała, kiedy na jej biodrach
wylądowały dłonie Razjela. Serce zabiło jej szybciej, ale choć nie była
pewna dlaczego – podekscytowania czy strachu – zdecydowała się nad tym
nie zastanawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Razjelu?
– rzuciła tak cicho, że równie dobrze mogła tylko poruszyć wargami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co tam?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła
ciepło jego oddechu na karku. Zadrżała, ale również wtedy nie zwiększyła
dzielącego ich odstępu. W zamian bardzo powoli, poruszając się trochę
jak w transie, zwróciła się w jego stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To zabrzmi
dziwnie, ale… – Urwała. Nerwowo przygryzła dolną wargę, aż poczuła w ustach
słodycz krwi. – Mogłabym… zobaczyć twoje skrzydła?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaskoczyła
go. Była tego świadoma, mimo że błyskawicznie wziął się w garść. Skinął
głową i – darując sobie jakiekolwiek zbędne pytania – bezceremonialnie
zdjął koszulę przez głowę. Oczy Claire rozszerzyły się nieznacznie, kiedy
zobaczyła jego nagi tors, zwłaszcza że niekoniecznie w ten sposób
wyobraziła sobie spełnienie tej prośby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z tego, co
wiedziała, skrzydła były metafizyczne. Co prawda nie miała odwagi pytać
żadnego demona, co to tak naprawdę oznaczało, ale zwykle Rafael i Elena
nie pozbywali się ubrań, by móc je przywołać. Być może wszystko
sprowadzało się do świata, do którego zabrał ją Razjel, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przestała o tym
myśleć w chwili, w której w końcu dostrzegła znajomą czerń
skrzydeł. Na moment zamarła, kiedy wypełniły przestrzeń – potężne,
lśniące, przepiękne. Instynktownie cofnęła się o krok, w pamięci
wciąż mając dziwne wrażenie, które towarzyszyło jej, gdy demon w pełnej
formie trzymał ją w ramionach. Czuła się wtedy tak, jakby w jej skórę
wbijały się kryształki lodu. Być może za sprawą szoku, ale wówczas
odebrała to doświadczenie za równie niepokojące, co i… nienaturalnie
wręcz przyjemne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A może
upadła na głowę. Kto wie, to wydawało się aż nadto
prawdopodobne. Jaki inaczej miała wyjaśnić fakt, że właśnie tkwiła w bezruchu,
gapiąc się na wpół nagiego faceta z czarnymi skrzydłami, które
sama kazała mu przyzwać…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w porządku? – zapytał i mógłby nawet zabrzmieć na zmartwionego,
gdyby nie cień uśmiechu, który zamajaczył na jego wargach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła, że się
rumieni, ale nie dała niczego po sobie poznać. Sztywno skinęła głową,
po czym ostrożnie przestąpiła naprzód, całą uwagę poświęcając skrzydłom.
Wciąż miała przed sobą Razjela, dokładnie tego samego, co od samego
początku, ale już nie była w stanie myśleć o nim jak o człowieku.
Nie żeby choć przez moment przyszło jej do głowy, że mógłby nim
być, nawet jeśli ludzkie zachowanie przychodziło mu w tak naturalny
sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie poczuła strachu czy wątpliwości. Chwilę jeszcze mierzyła
demona wzrokiem, skupiona przede wszystkim na potężnych skrzydłach. Z wolna
okrążyła Razjela, zatrzymując się tuż za nią, wciąż wpatrzona w jego plecy.
Niepewnie wyciągnęła rękę i zaraz ją cofnęła, kiedy pióra łagodnie się
poruszyły. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że mężczyzna złożył skrzydła,
jakby chcąc ułatwić jej to, co zamierzała zrobić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Śmiało –
wymruczał. Wyczuła, że wciąż się uśmiechał. – Nie przeszkadzaj sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w jego słowach
sprawiło, że zapragnęła wywrócić oczami. Żartował sobie. Z drugiej strony,
chyba była mu za to wdzięczna, zwłaszcza że nagle poczuła, że uchodzi z niej
całe napięcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To wcale
nie tak, że rozumiała, co właśnie robi. Czuła się niemalże jak wtedy,
gdy próbowała przywyknąć do wilczej formy Setha, niespokojnie krążąc wokół
istoty, która wprawiała ją w osłupienie. Co prawda to nie Razjel i
jego skrzydła powodowały strach, o którym wspominał demon, ale to nie miało
znaczenia. Do Claire dotarło, że tak naprawdę chciała go poznać –
takiego, jakim był, nawet gdyby nagle miała przed sobą dostrzec niebezpieczną,
odpowiedzialną za śmierć setek istnień istotę. Udawanie, że niczego nie wiedziała
o faktycznej naturze demonów, nie miałoby żadnego sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
Razjel wiedział, co działo się w jej głowie, nie dał niczego po sobie
poznać. Nie drgnął, kiedy ostrożnie przesunęła palcami po skrzydłach,
ani gdy powędrowała dłonią bliżej pleców. Wyraźnie czuła bijące od jego ciała
ciepło, jakże różne od dziwnego uczucia, którym okazało się muskanie
kruczoczarnych piór. Było tak, jak zapamiętała – delikatnie drażniące opuszki
ukłucia chłodu, niczym dziesiątki drobinek lodu. Miała wrażenie, że całą sobą
obecnością drażnił jej zmysły, jakby chcąc zmusić do tego, żeby się
wycofała. Zdusiła w sobie to uczucie, aż nazbyt świadoma, że to po prostu
instynkt. Igranie z istotami takimi jak Razjel zwykle nie należało do rozsądnych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zwykle…
I właśnie dlatego to robię.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała się
od pozbawionego wesołości parsknięcia. Wygodniej było nie zastanawiać się
nad tym, co robiła nie tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och… –
wyrwało jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Palce
zadrżały, na moment zaprzestając wędrówki, kiedy coś innego przykuło uwagę
Claire. Zanim zastanowiła się nad tym, co robi, przesunęła się jeszcze
bliżej, wzrokiem śledząc wyblakły już, choć wciąż wyraźny na tle gładkiej
skóry ślad. Poszarpana blizna ciągnęła się od miejsca, w którym
wyrastało lewe ze skrzydeł, aż po – o czym przekonała się, kiedy
zdecydowała się dokładniej ją prześledzić – serce, mimo że dziewczyna nie potrafiła
sobie wyobrazić, skąd mogłaby się wziąć. Ktoś zaatakował go od boku,
czy może…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Coś nie tak?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– N-nie…
Nie – zreflektowała się, energicznie potrząsając głową. – Po prostu…
nie sądziłam, że też możecie mieć blizny – wyjaśniła, uciekając wzrokiem
gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel przemieścił się
w odpowiedzi na te słowa. Wstrzymała oddech, kiedy stanął tuż przed
nią, ostrożnie ujmując ją za obie dłonie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nic
– odparł wymijająco. W roztargnieniu spojrzała na zaciskające się
na jej przegubach palce. – W bliznach nie ma nic złego.
Powiedziałbym raczej, że uszlachetniają – dodał, a cięcie na piersi
znów zapulsowało ciepłem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie ma
– przyznała, przez chwilę nawet bliska tego, żeby się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w jego słowach
sprawiło, że poczuła się tak, jakby z jej ramion zdjęto olbrzymi ciężar.
Stała tuż przed nim, wciąż oszołomiona pocałunkiem i wyznaniem, na które się
zdobył, ale już nie czuła się z tym źle. Wręcz przeciwnie –
choć Razjel najpewniej nie zdawał sobie z tego sprawy, nagle znalazła
zrozumienie, nawet jeśli wcale go nie szukała. Z drugiej strony, jego słowa
mówiły same za siebie. Znaczyły więcej niż gdyby padły w chwili, w której
zobaczyłby stan jej piersi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dlaczego
w ogóle miałby…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. To wcale nie tak, że dopiero co sama przymusiła go, żeby się
rozebrał. Również nie do końca świadomie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zamierzam
na ciebie naciskać, Claire. Wybacz, jeśli właśnie namieszałem ci w głowie,
ale jesteś osobą, która najwyraźniej potrzebuje jasnych komunikatów,
przynajmniej w kwestii uczuć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
to zabrzmiało tak źle? – westchnęła, przenosząc na niego wzrok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kąciki jego ust
drgnęły, kiedy uśmiechnął się czarująco, wręcz łobuzersko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie mam
pojęcia. – Mrugnął do niej porozumiewawczo. – Zrobisz z tym, co tylko uznasz
za słuszne. Tak sądzę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie zabrzmiał, jakby taki stan rzeczy go satysfakcjonował.
Jeszcze kiedy mówił, puścił ją i dłonią sięgnął ku jej twarzy.
Wierzchem ostrożnie przesunął po policzku dziewczyny, spoglądając nań w
tak przejmujący, tęskny sposób, że aż coś ścisnęło ją w gardle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
przypominała sobie, żeby ktokolwiek patrzył na nią podobnie – jak na cenny
skarb, którego bardzo pragnął, chociaż nie mógł mieć. Zupełnie jakby było
w niej coś, czego ktokolwiek mógłby chcieć. Coś wyjątkowego, mimo że sama
nie potrafiła tego dostrzec i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uścisk w gardle
przybrał na sile. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej wątpiła, by jego intencje
okazały się złe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I chciała…
naprawdę chciała przestać się bać i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Razjelu… –
zaryzykowała raz jeszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzał na nią
z zaciekawieniem. Jego wzrok wydawał się zamglony, zbyt odległy.
Kiedy przesunęła się naprzód, niepewnie układając mu dłonie na torsie,
przygarnął ją do siebie, na ułamek sekundy zaciskając palce na jej ramionach.
Tulił ją bardzo ostrożnie, niepewnie, jakby w obawie przed tym, że jeśli
znów się zapędzi, tym razem nie powstrzyma jej przed odejściem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że
Claire nigdzie się nie wybierała. I choć nie była pewna,
dokąd miała zaprowadzić ją ta decyzja, uświadomiła sobie, że chciała
przynajmniej spróbować – bez wątpliwości i doszukiwania się poczucia
bezpieczeństwa podobnego do tego, które kryło się w plemiennej
magii. Kiedy do tego wszystkiego w obejmujących ją ramionach poczuła się
po prostu dobrze, wszelakie zbędne myśli zeszły na dalszy plan.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
oczy. Mimowolnie zadrżała, czując z wolna przesuwające się wzdłuż
kręgosłupa dłonie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
rozumiem – usłyszała tuż przy uchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w tych
słowach sprawiło, że zdołała się uśmiechnąć. <i>Doprawdy? Ja chyba
nie do końca</i>, pomyślała, ale tym razem niewiedza nie okazała się
aż taka zła. Wyzwalała raczej ekscytację, która towarzyszyła jej, kiedy stała
przed możliwością nauczenia się czegoś nowego. Jak wtedy, gdy studiowała
sporządzone przez demona notatki, próbując jakkolwiek sensownie uporządkować je
i stworzyć spójną całość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Milczała,
ale to wydawało się właściwe, pozbawione utrudniającego przebywanie
razem napięcia. I chociaż wciąż nie miała pojęcia, co mogła mu zaoferować,
uznała, że ta jedna kwestia rozwiąże się z czasem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wspominałem coś o tym, że zwykle stawiam na swoim? – zapytał niemal
pogodnym tonem Razjel, bawiąc się końcówkami jej włosów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze
niczego ci nie odpowiedziałam – przypomniała usłużnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknął,
bynajmniej nie sprawiając wrażenia urażonego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale jesteś
tutaj – zauważył przytomnie. – Już przede mną nie uciekasz. To dobry
początek, chociaż wciąż mam w planach coś jeszcze – zapowiedział, a po
jego tonie poznała, że się uśmiechał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Coś
jeszcze, żeby postawić na swoim?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Otóż to.
Obiecałem ci, pamiętasz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Pozwolił jej na to,
nieznacznie luzując uścisk, kiedy odchyliła się w jego ramionach.
Mimo wszystko nie puścił Claire, z uporem trzymając dziewczynę przy
sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O czym
ty…? – zaczęła, ale nie miała okazji, żeby dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Próbuję
wymóc na tobie taniec, odkąd spotkaliśmy się w klubie. Uciekłaś
przede mną na weselu i to ostatnie ustępstwo z mojej strony –
zapowiedział, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie masz
na co liczyć – oznajmiła grobowym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale wcale
nie była tego taka pewna. Zwłaszcza po tym, jak Claudia zmusiła ją do ubrania
szpilek, nalegania Razjela nie wydawały się aż takie
nieprawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>I
pomyśleć, że w całym tym szaleństwie największy problem mam w tym, że
on chce ze mną tańczyć…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi
na jej słowa, Razjel poruszył się. Znów wylądowała w jego ramionach,
kiedy przygarnął ją do siebie na tyle stanowczo, że aż instynktownie
objęła go za szyję. Poczuła jego rozgrzane ciało i przypominające
ukłucia lodowatych kryształków skrzydła. W pierwszym odruchu spięła się,
zaskoczona rozbieżnością tych doznań, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zaufaj
mi</i>, rozbrzmiało jej w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż skołowana,
zamknęła oczy. Wtulona w tors demona, tym wyraźniej słyszała spokojny rytm
serca obejmującego ją mężczyzny. Wyczuła, kiedy się poruszył, bardzo spokojnie,
niczym w rytm melodii, którą znał tylko on. Nie miała innego
wyboru, jak spróbować się do niego dostosować i choć początkowo przyszło
jej to z trudem, wyjątkowo niezgrabnie jak na istotę
nieśmiertelną, prawie natychmiast zsynchronizowali ruchy. Uniosła głowę,
zaskoczona łatwością, z jaką jej to przyszło – dużo szybciej niż tych
kilka sporadycznych razów, kiedy dla zabawy pozwalała się wyciągnąć Cameronowi
na parkiet. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama
widzisz – rzucił z zadowoleniem Razjel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odsunął
się, wcześniej chwytając Claire za rękę. Uniósł ich splecione dłonie,
ruchem zachęcając do tego, żeby się obróciła. Zaraz po tym znów
wylądowała w jego ramionach, uśmiechając się i z niedowierzaniem
kręcąc głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już? –
parsknęła, zaskoczona lekkością, jaką nagle poczuła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To był
przyjemne. Przebywanie z nim okazało się o wiele prostsze, niż mogłaby
podejrzewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czy postawiłem
na swoim? Owszem. – Jego oczy zabłysły z satysfakcją. –
Następnym razem wyciągnę cię do jakiegoś klubu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Początkowo
pomyślała, że żartował, ale potem przypomniała sobie, że tak samo
deklarowała wszystkie jego dotychczasowe deklaracje. Mimo wszystko zdobyła się
na to, by zachować neutralny wyraz twarzy i spojrzeć na Razjela
w niemal wyzywający, przenikliwy sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Spróbuj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie omieszkam,
mała wiedźmo… Nie omieszkam.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-27473903920573434102022-03-01T03:45:00.001+01:002022-03-01T03:45:13.088+01:00Sto siedemdziesiąt<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Claire?!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jestem na górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet nie musiała
podnosić głosu. Wiedziała, że demon doskonale ją słyszał, a po tym
jak w kilka zaledwie sekund namierzył ją i zmaterializował obok,
nabrała co do tego całkowitej pewności. W normalnym wypadku pewnie wzdrygnęłaby
się, instynktownie reagując na obecność kogoś związanego z samą
Ciemnością, ale buszowanie po zawieszonej w pustce, zajmującej
niemal całą wieżę bibliotece, zdecydowanie nie zakrawało o jakąkolwiek
„normalność”.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie od razu
przeniosła wzrok na Razjela. W zasadzie zerknęła na niego tylko po to,
żeby posłać mu blady uśmiech i wrócić do uważnie studiowania tego, co
znajdowało się na jednym z regałów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Szukasz
czegoś konkretnego? – zapytał z uprzejmym zainteresowaniem demon.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
ani na moment nie spuszczał z niej wzroku. Oczami wyobraźni
wręcz widziała te lśniące, przypominające niebo tęczówki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jestem
pewna – przyznała zgodnie z prawdą. – Ale chyba znalazłam pozycje
poświęcone magii, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodał
niczego więcej, ale tak naprawdę nie musiał. Przynajmniej zamilkł,
ograniczając się do biernej obserwacji, co na swój sposób było
Claire na rękę. Ostatecznie zdecydowała się skorzystać z jego obecności,
by bezceremonialnie wcisnąć Razjelowi w ręce lampę naftową, którą
przytaszczyła ze sobą z samego dołu. Na pewno była mniej praktyczna
niż latarka, ale w jakiś pokrętny sposób pasowała do tego
miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
ruch, kiedy Razjel się przemieścił. Przynajmniej trzymał źródło światła na tyle
blisko, by wyraźniej widziała grzbiety książek, choć niewiele to pomogło.
Nie, skoro większość z nich i tak musiała wyciągnąć i przynajmniej
zerknąć na przód okładki, by ocenić, czy miały jakikolwiek
tytuł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz…
Skoro o magii mowa, to pewnie mogłabyś wykombinować coś
praktyczniejszego niż to – ocenił, a po sposobie, w jaki
poruszyły się cienie, Claire zorientowała się, że musiał wymownie poruszyć
lampą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
kiedyś dowiem się, jak to zrobić, to bardzo chętnie – odparła
wymijająco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimowolnie
pomyślała o kulach energii, które czasami przywoływali telepaci. W teorii
na pewno istniał jakiś sposób, by stworzyć coś podobnego. Postanowiła
dorzucić to do listy pytań, które miała dla Claudii, choć ciotka
wciąż z uporem unikała kontaktu. Tak może i było nawet lepiej,
zwłaszcza że atmosfera w domu wciąż pozostawała napięta. Mimo że
przynajmniej Jocelyne wyszła ze wszystkiego ze szwanku, Claire czuła, że dalsze
ukrywanie… <i>pewnych kwestii</i>, mogłoby okazać się problematyczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego ostatecznie uległa, coraz więcej czasu spędzając z Razjelem. Nie miała
pojęcia jak działał wytworzony przez niego świat i on sam, ale nie mogła
zaprzeczyć, że samo doświadczenie coraz bardziej ją fascynowało. Albo raczej
samo pojęcie „czasu”, który płynął zupełnie innym rytmem. Mogła zniknąć na cały
dzień, by po wszystkim odkryć, że w rzeczywistości minął raptem
kwadrans. W równym stopniu przerażało ją to i ciekawiło, a z dwojga
złego doszła do wniosku, że woli uznać taki stan rzeczy za „praktyczny”.
Skoro nie musiała ani kłamać, ani szukać pretekstu, który
usprawiedliwiłby wyjście z domu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Inna
sprawa, że przy Razjelu czuła się o wiele swobodniej niż zwykle. No,
może niekoniecznie wtedy, kiedy próbował zachęcać ją do walki, czym zwykle
zapewniał jej co najmniej kilka dodatkowych siniaków, ale jednak. Z tym
większą ulgą przyjęła jego propozycję, by znów udać się do biblioteki
i przy pierwszej okazji zniknęła niemal na samej górze, taszcząc ze
sobą znalezioną przypadkowo latarnię. Na pewno wydawała się bezpieczniejsza,
niż gdyby spróbowała na własną rękę przywołać magię i puścić wieżę
oraz wszystkie książki z dymem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę trwali w ciszy, ona wciąż z uwagą przeglądając zawartość
regałów. Kątem oka zauważyła, że Razjel przemieścił się, z zaciekawieniem
spoglądając na szybko rosnący stos, który ułożyła na schodach obok
siebie. Nie miała pewności, na ile poważnie powinna potraktować te
wszystkie książki, ale zamierzała je przynajmniej przejrzeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm… A to?
– usłyszała i coś w tonie mężczyzny sprawiło, ze jednak zdecydowała się
na niego spojrzeć. – Pomijając, że wygląda jakby miała się rozpaść,
to… chcę wiedzieć, czemu interesują cię zakazane praktyki?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zakazane?
– powtórzyła, nie kryjąc zaskoczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obrzuciła
spojrzeniem grube tomiszcze, które w rękach trzymał Razjel. Nieznacznie
zmarszczyła brwi, przez chwilę próbując sobie przypomnieć, co zaciekawiło ją w tym
konkretnym tytule. Ciemna, wyniszczona okładka nie wyróżniała się niczym
szczególnym, zresztą nigdzie nie było nawet wzmianki o tym, czego
można było się spodziewać w środku. Dopiero kiedy odsunęła się
od regału i wspięła na kilka dodatkowych stopni, by móc
zajrzeć do wnętrza księgi, uświadomiła sobie, co takiego miał na myśli
demon.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Pomijając stary język, który tylko częściowo pokrywał się z tym
pierwotnych, który znała, przez co Claire miała problem z odczytaniem
treści, decydując się odłożyć książkę na bok, zdecydowanie nie kierowała się
stroną, na którą spoglądał Razjel. Tym bardziej nie sądziła, że
którakolwiek z opisanych w niej praktyk mogłaby zostać określona
„zakazaną”.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odłożyłam
ją – wyjaśniła pospiesznie – bo znalazłam wzmianki o nekromancji. Byłam
ciekawa przez wzgląd na Joce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rozumiem.
– Przez twarz demona przemknął cień. – Chociaż wątpię, żeby akurat to mogło
jej pomóc. W zasadzie… – Przerzucił kilka stron, w pośpiechu
śledząc wzrokiem tekst. Uświadomiła sobie, że najwyraźniej rozumiał język o wiele
lepiej od niej. – To tutaj można by określić nekromancją, ale
nie radziłbym tego próbować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie rozumiem…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
przemieścił się, jakby od niechcenia opierając o regał. Odłożył lampę
na bok, ustawiając na skraju jednej z półek. Przez chwilę Claire
miała ochotę zaprotestować, oczami wyobraźni widząc, co mogłoby pójść nie tak,
gdyby ktoś przypadkiem ją zrzucił, ale ostatecznie nie odezwała się
nawet słowem. Ciekawość wzięła górę, więc w pośpiechu przystanęła
obok swojego towarzysza, z zaciekawieniem nachylając w jego stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła
ciepło jego ciała, kiedy przypadkiem otarła się o ramię demona.
Wzajemna bliskość wydała się… wyjątkowo właściwa. O wiele bardziej
rozgrzewająca niż whisky, które już chyba z przyzwyczajenia przyjmowała za każdym
razem, gdy oferował jej je podczas wizyty. Nie miała pewności, na ile
alkohol miał wpływ na to, że czuła się przy nim tak dobrze,
zwłaszcza że wcale nie miała poczucia, by była pijana – nie po kilku
zaledwie łykach – ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Twoja
kuzynka… Cóż, widzi umarłych. Zapewne przyciąga ich, zresztą ze wzajemnością.
Mogę sobie wyobrazić, że jest bardzo wrażliwa na istoty nadnaturalne.
Takich jak ja również, a i my jesteśmy w stanie wyczuć
nekromantkę nawet z daleka. – Razjel zamyślił się, jakby szukając
odpowiednich słów. – Ona po prostu to robi, poza tym musi być
atrakcyjnym źródłem energii dla tych, którzy jej potrzebują. Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tyle wiem
– przerwała, nie mogąc się powstrzymać. Uśmiechnęła się niepewnie,
podchwyciwszy jego spojrzenie. – Jak i o duchach, które mogłyby się
zapędzić w negatywnych emocjach. No i Joce przywróciła do życia
Beatrycze – zauważyła przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A kiedy
spotkałem ją po raz pierwszy, nieświadomie wciągnęła kilka niewinnych dusz
w ich martwe ciała – przyznał łagodnie, skutecznie przyprawiając Claire o dreszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O tym nie miała
pojęcia. Co najwyżej o fakcie, że uratował Jocelyne, ale sama
zainteresowana nie wnikała w szczegóły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
musiał uświadomić sobie, że powiedział za dużo, bo pospiesznie zmienił
temat. Jego spojrzenie znów spoczęło na książce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak czy siak
– podjął jakby od niechcenia – nekromanci mają sporo energii, którą mogą
dzielić się z bytami, które utknęły gdzieś na granicy. Co prawda
rzadko spotyka się takich, którzy mogliby przywołać kogoś do życia,
ale wyszedłbym na ignoranta, gdybym temu zaprzeczył. Jak wspomniałaś,
Jocelyne przywołała Beatrycze. – Razjel postukał palcami w okładkę. –
Jednak tutaj wciąż mówimy o naturalnym darze, przez który twoja kuzynka
krąży na granicy dwóch światów. Za to praktyki, które opisano w tej
książce, to nieco inna bajka… I bardziej podchodzą pod magię –
dodał, jedynie wzbudzając w Claire więcej wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zabrzmiało… wyjątkowo niepokojąco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
parsknął nieco nerwowym śmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bo miało.
Nie mnie oceniać, co czarownice uważają za dobre, a co za złe.
Aczkolwiek celowe igranie ze śmiercią za każdym razem brzmi równie kiepsko
– zauważył przytomnie. – Rytuał tutaj zakłada przekraczanie granic i przywrócenie
kogoś do życia kosztem samego siebie. Chyba, bo równie dobrze może się
okazać równie niepraktyczny, co i Halloweenowa zabawa dla dzieciaków.
Gdyby uprawianie czarów i sprowadzanie umarłych zza grobu było takie
proste, przebywanie z ludźmi stałoby się dużo ciekawsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była
pewna, czy podziela jego tok rozumowania. Tym bardziej szczerze
wątpiła, by Jocelyne choć po części zgodziła się ze słowami
Razjela. Wspominając przerażenie w oczach kuzynki, kiedy ostatnim razem Claire
zdarzyło się widzieć ją, kiedy ostatnim razem widziała dziewczynę komunikującą się
z kimś, kogo widziała jako jedyna, mówiło samo za siebie. Z drugiej
strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Czy miała w takim razie uznać, że księga zakładała ożywienie
kogoś w sposób nieco inny niż ten, którym posłużyła się Joce? Myśląc
o tym, uświadomiła sobie, że chyba jednak nie chciała poznać
szczegółów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zdecydowanie nie tego szukałam – przyznała wymijająco. Wyjęła księgę z rąk
Razjela, planując odłożyć ją na miejsce. – W zasadzie sama nie wiem,
czego potrzebuję. Nie wiem nic – dodała, nie kryjąc frustracji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wsunęła
książkę w odpowiednie miejsce, nieco zbyt gwałtownie, bo regał aż zadygotał.
Zaraz po tym serce podeszło jej do gardła, kiedy zostawiona na półce
lampa przechyliła się, nie lądując na schodach wyłącznie dzięki
refleksowi Razjela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Puszczenie biblioteki z dymem nie sprawi, że uzupełnisz braki – ocenił
z rozbrajającym uśmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknęła,
nie mogąc się powstrzymać. Spojrzała na niego z niedowierzaniem,
przez moment walcząc z pragnieniem, by zdzielić demona w ramię.
Nie sądziła, że kiedykolwiek coś podobnego przyjdzie jej do głowy,
ale z drugiej strony… Och, była tutaj, w innym świecie i kimś,
na kogo już nie potrafiła patrzeć jak na potencjalne zagrożenie.
Czy to w ogóle powinno wchodzić w grę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wybaczyłabym
sobie tego – przyznała zgodnie z prawdą, krzyżując ramiona na piersi.
Z powątpiewaniem spojrzała na pozostały stos książek, które odłożyła
na bok. – Chyba mi wystarczy, przynajmniej na razie. Oczywiście myślę
o tym, co ci obiecałam – dodała pospiesznie – ale wciąż nie jestem
pewna, jak się do tego zabrać. No i tak sobie pomyślałam, że
magia mogłaby pomóc – wyjaśniła, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że ostatnie
słowa również wypowiedziała na głos.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właściwie
sama nie była pewna, kiedy podobny pomysł przyszedł jej do głowy.
W pewnym momencie po prostu uznała, że to miało rację bytu. W pamięci
wciąż miała wątpliwy wykład Claudii na temat fizyki i choć teoria „poruszających się
cząsteczek” wciąż nie tłumaczyła pełni ewentualnego posługiwania się jakąś
bliżej nieokreśloną mocą, Claire łączenie tych dwóch światów wydawało się coraz
bardziej naturalne. Zbyt długo wierzyła, że każde zjawisko da się okiełznać,
jeśli odpowiednio podejść do tematu, by tak po prostu to porzucić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z obawą
spojrzała na Razjela, niepewna jak ten zareaguje na jej słowa. „Potrzebuję
geniusza” – oświadczył jakiś czas temu. Wtedy doszli do porozumienia,
zwłaszcza że również ona negowała to, że mogłaby być wiedźmą, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zaangażowałaś się – ocenił z uśmiechem. Jakby od niechcenia
przemieścił się, po czym sięgnął po stos, z lekkością unosząc
książki. – O wiele bardziej, niż początkowo sądziłem. Nie powiem, że
mi z tego powodu przykro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Daj sobie
tyle czasu, ile potrzebujesz. W zasadzie – dodał, zwracając się do niej
plecami – im więcej ci to zajmie, tym lepiej dla mnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Te słowa były tak dwuznaczne, że nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby
ich zignorować. Zbyt wiele razy podkreślał, że zależało mu na czymś
innym. Na tym, że mógłby oczekiwać jej bliskości, że był nią
zainteresowany i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, chcąc jak najszybciej opędzić się od niechcianych myśl. Serce
i tak zabiło jej szybciej, z czego – och, mogła się założyć!
– Razjel doskonale zdawał sobie sprawę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możemy
stąd wyjść? – poprosiła, chcąc zmienić temat.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała się
powtarzać. Wystarczyły ułamki sekund, by znaleźli się w zupełnie
innym miejscu – tak po prostu, bez zbędnych gestów, pytań albo magicznych
zaklęć. Odetchnęła, kiedy przekonała się, że stoi w niewielkiej pracowni,
którą w międzyczasie już zaczęła uporządkowywać pod swoje potrzeby.
Co prawda sprowadzało się to do uporządkowania blatów, posegregowania
notatek i przestudiowania większości tego, co miała pod ręką po próbach
Razjela, ale na dobry początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz do wszystkiego
dołączyły książki, które sobie wybrała. Większość dotyczyła magii i wiedźm,
chociaż Claire naprawdę wierzyła, że dzięki temu znajdzie… Cóż, coś więcej.
Chociażby olśnienie, by stworzyć kopię Przedsionka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W milczeniu
spojrzała na wyróżniającą się na tle ściany metalową
konstrukcję. Dziwna, przypominająca obręcz brama wciąż wzbudzała w niej
wątpliwości, całkowicie niepraktyczna i zdolna co najwyżej do zbierania
kurzu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę o coś
zapytać? – rzuciła pod wpływem impulsu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
spojrzał na nią z zaciekawieniem, ale nawet się nie zawahał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja tylko…
Tak tylko się zastanawiam… – Potrząsnęła głową. – To pewnie
trochę zbyt osobiste – zastrzegła, przez chwilę bliska tego, żeby jednak się
wycofać – ale myślałam o twoim konflikcie z Ciemnością. Co tak naprawdę
między wami zaszło? Wiem, że to zamknięta sprawa, sam to powiedziałeś,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała,
czując narastający ucisk w gardle. Nie powinna. Jedno spojrzenie na skupioną,
niezwykle poważną twarz demona, utwierdziło ją w przekonaniu, że prościej
było nie wnikać w ten temat. Z drugiej strony, już raz popełniła
błąd, zbyt pochopnie ufając przypadkowo poznanemu mężczyźnie. Jasne, nie chciała
porównywać Razjela do Deana, ale nic nie mogła poradzić na targające
nią wątpliwości. Może gdyby wtedy poświęciła więcej uwagi temu, co mówił jej o przeszłości…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niedokończone
sprawy potrafiły być problematyczne. Och, najdelikatniej rzecz ujmując, o czym
zresztą zdążyła się już przekonać. Skoro demon po takim czasie wciąż
nie porzucił pragnienia wyrwania się z ograniczeń, które
narzucił mu ojciec, coś musiało być na rzeczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pewności, czy chciała poznać odpowiedzi, ale… jaki wybór tak naprawdę
wchodził w tej sytuacji w grę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tylko tyle,
choć nie miała pojęcia, jak interpretować taką reakcję. Poruszyła się
niespokojnie, kiedy Razjel w pełni ludzkim krokiem przeszedł przez pokój,
jakby od niechcenia układając dłoń na metalowej konstrukcji. Chwilę
obserwował wypełniający pomieszczenie łuk, pogrążany we własnych myślach. Jego twarz
pozostała nieprzenikniona, ale Claire była gotowa przysiąc, że ciało
napięło się bardziej niż do tej pory. Aż nazbyt wyraźnie widziała
zwłaszcza jego plecy, tym bardziej że nie pierwszy raz w jej obecności
ukrywał skrzydła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cisza
dzwoniła jej w uszach. Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, nim
w końcu doczekała się odpowiedzi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zakochałem się – odparł z porażającym wręcz spokojem. – I poznałem
ludzkie uczucia. Och, Claire… Naprawdę muszę tłumaczyć coś więcej? – Obrócił się
i posłał jej zmęczony uśmiech. – Znasz ten scenariusz. Gdyby w grę
nie wchodziła sama Światłość, Rafael i Elena najpewniej skończyliby w
ten sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To znaczy?
– zapytała. Nie mogła pozbyć się niepokojącego wrażenia, że dobrze
wie, jaka będzie odpowiedź. – Ciebie wygnał, ale wciąż żyjesz. A ona…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ona
umarła. – Razjel potrząsnął głową. – Śmiem twierdzić, że wiesz, co oznacza
utrata kogoś bliskiego. Może kiedy żyje się wiecznie, takie doświadczenia
są nieuniknione.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie znalazła na to odpowiedzi. Jedynie potrząsnęła głową, nie tyle
w ramach protestu, co próbując uporządkować mętlik w głowie. Bezwiednie
przycisnęła dłoń do ust, wciąż oszołomiona, choć przecież mogła się tego
spodziewać. Zresztą to, o czym mówił jej Razjel, wydawało się aż
nazbyt prawdopodobne: utrata ukochanej i względów jako kara za poznanie
czegoś, co dla demonów najwyraźniej nie powinno być dostępne. Cóż,
przynajmniej kiedyś, nim świat stanął na głowie wraz z powrotem samej
Selene.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jej myśli
na ułamek sekundy powędrowały do Setha, ale tym razem zdołała się
od nich odciąć. Oczywiście, że wiedziała, co oznaczało stracić kogoś
ważnego. Co prawda wciąż nie potrafiła szczerze przyznać, czy kochała
tego chłopaka, ale na pewno był jej bliski. Na coś więcej
najzwyczajniej w świecie zabrakło im czasu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po słowach
Razjela poznała, że w jego przypadku sprawy miały się trochę inaczej.
On potrafił nazwać te uczucia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Utrata
ukochanej kobiety w jakichś bliżej nieokreślonych okolicznościach… Znajomy
scenariusz, prawda?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl. Sprawa Deana i Rosy to było
zupełnie coś innego, chociaż i tak wolała pozostać ostrożna. Na tyle,
na ile to wciąż pozostawało możliwe po tym, jak dobrnęła aż do tego
miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przykro
mi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niepotrzebnie.
To już i tak nie ma znaczenia. – Razjel posłał jej wymuszony
uśmiech. – Tutaj nie chodzi o kobietę… No, nie martwią –
poprawił z błyskiem w oczach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Patrzył na nią,
co do tego nie miała wątpliwości. Poraził ją błękit jego oczu,
zwłaszcza w zestawieniu z jednoznacznymi słowami. Drgnęła, ale nie ruszyła się
z miejsca, kiedy bezceremonialnie skrócił dzielący ich dystans. Gdy
do tego wszystkiego Razjel nachylił się w jej stronę, układając
obie dłonie na blacie, o który się opierała, czym w efekcie
uwięził ją między stołem a sobą…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzajemna
bliskość ją zaskoczyła. To, z jaką swobodą sugerował, że był nią
zainteresowany, również.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Razjelu… –
Nerwowo przygryzła dolną wargę. Przez jego bliskość nie potrafiła się
skupić. – Ona… Ugh, czy jestem… do niej podobna? – wypaliła pod wpływem
impulsu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nieznacznie się
odsunął. Jego brwi powędrowały ku górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skąd taki pomysł?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odpowiedz
– ponagliła, siląc się na stanowczość. Samą siebie zaskoczyła tonem,
na który nieświadomie się zdobyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahał
się. Jego twarz stężała, ale tylko na moment. Błękitne oczy
pozostały nieprzeniknione.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
powiedział w końcu i zabrzmiało to szczerze. – I mówię to z pełnym
przekonaniem. Kochałem moją <i>lilan</i>, ale była słaba. Z tobą jest
zupełnie inaczej, Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja przecież…
– zaczęła, ale coś w jego spojrzeniu powstrzymało ją od dokończenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zaufaj
mi, mała wiedźmo. – Jego dłonie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia
wylądowały na jej policzkach. Zesztywniała, zaskoczona tą nagłą
bliskością. – Jeśli chcesz mi oznajmić, że jesteś słaba, bo nie potrafisz
walczyć, to daruj sobie. Tego akurat da się nauczyć. Wciąż próbujemy –
przypomniał, a kąciki jego ust drgnęły. Ostatecznie nie uśmiechnął
się, na powrót poważniejąc. – Mam przed sobą inteligentną dziewczynę o wielkim
potencjale, który chciałbym wydobyć. Nie wiem jakim cudem nie doszło
do tego wcześniej, ale nie dbam o to. Uznajmy po prostu,
że… żyję wystarczająco długo, żeby to ocenić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na niego z niedowierzaniem. Mógł to ocenić? To brzmiało jak
najsłabszy argument na świecie, choć nie potrafiła znaleźć żadnego,
który mogłaby postawić w kontrze. Nie, skoro wciąż jej dotykał, raz
po raz przesuwając kciukami po jej policzkach i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czemu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bardziej
poruszyła wargami niż faktycznie o to zapytała. Nie żeby w ogóle
miała pewność, czego chciała się dowiedzieć. Mętlik w głowie
powrócił, niezmiennie ten sam, kiedy w grę wchodziły argumenty
Razjela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
wrażenie, że wiruje jej w głowie. Bardziej niż wtedy, gdy pierwszy
raz skosztowała zaoferowanej przez niego whisky.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
Razjel z wolna nachylił się ku niej i choć wciąż mogła się wycofać,
pozwoliła, żeby musnął wargami jej usta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
poruszyła się nawet o milimetr, plecami wciąż przywierając do blatu.
Rozszerzonymi oczyma spojrzała wprost w błękitne tęczówki demona, sama
niepewna, co bardziej wytrąciło ją z równowagi – pocałunek, głębia jego oczu
czy może fakt, że gest okazał się o wiele łagodniejszy, wręcz
słodki, niż mogłaby się spodziewać. Prawie jak wtedy, gdy pierwszy raz
pozwoliła na to Sethowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
dłonie, niemalże bezwiednie układając je na torsie Razjela. Zdobyła się
tylko na to, ale wystarczyło, żeby odsunął się – tylko nieznacznie,
ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Za wcześnie?
– zmartwił się, opierając czoło o czubek jej głowy. A potem
dodał coś, o czym przecież dobrze wiedziała, choć jak długo pozostawało
niewypowiedziane, mogła o tym nie myśleć: – Wybacz, ale za długo
już czekam. Nie jesteś mi obojętna, Claire.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-79966745078692017782022-02-25T19:30:00.001+01:002022-02-26T14:18:38.444+01:00Sto sześćdziesiąt dziewięć<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyPSnd_O422VkfjGFWpOB3j-hnzgQO2wZ1SB-W8Vmyn43SHASQA4rZF2LVKoh2JQTCgSbe-DZYfeNtKmlLohcMYdBrTw45mbzgDDM-BkD3K-UL3WvvGZ4sw_defuJZkQrM3q-Vwtu_C9s/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Elena</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div style="text-align: center;">♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Sk-U8ruIQyA">grandson – „Blood // Water”</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div></div></div></div></div></div></div><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Znalezienie Doriana okazało się
proste, zwłaszcza że ten nawet nie próbował ukrywać swojej obecności.
Przystanął pryz jeziorze, czujnie spoglądając to na spokojną taflę,
to znów na pogrążoną w półmroku okolicę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie musieliście się
fatygować – stwierdził, ledwo tylko wyczuł ich obecność. – Wszystko
jest pod kontrolą, przynajmniej na razie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale Elena
wcale nie miała pewności, że tak było. W ciągu zaledwie godziny
wydarzyło się dość, żeby zwątpiła w wiele kwestii. Fakt, że
najwyraźniej znów nie mogła czuć się bezpiecznie, niczego nie ułatwiał,
choć razem wydał się dziewczynie najmniej istotny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
że Rafael podąża za nią niczym cień, ale przynajmniej nie próbował
protestować. Przynajmniej na razie, choć jak go znała, mogła się spodziewać
dosłownie wszystkiego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Na pewno
nie potrzebujesz pomocy? – zapytała dla pewności. – Moglibyśmy się rozejrzeć…
No, ja bym mogła – dodała, wymownie spoglądając na męża.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spodziewała
się, że wywróci oczami albo jakkolwiek skomentuje jej sugestię, ale nic
podobnego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie – okazał się spokojny,
po prostu przysłuchując się jej słowom. Na sobie czuła
wyłącznie jego przenikliwe spojrzenie, prawie jak wtedy, gdy to jej polecił
przenieść wszystkich do Przedsionka. W jakimś stopniu Elena wciąż nie wierzyła,
że tak po prostu zdołała to zrobić, choć przecież w ostatnim
czasie ćwiczyli pewne rzeczy zdecydowanie zbyt wiele razy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>No, tak…
Tylko wtedy nikt nie zakładał zbiorowych wycieczek do świata
bogini</i>, poprawiła się w myślach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To miłe.
– Dorian posłał jej zmęczony uśmiech. – Dziękuję, Światłości. Ale możesz
mi wierzyć, że rozglądałem się zdecydowanie zbyt wiele razy odkąd…
Cóż, sama rozumiesz. – Mężczyzna potrząsnął głową. – Gdyby coś było nie tak,
już byśmy wiedzieli.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ma rację
– wtrącił Rafa. Elena spojrzała na niego z zaciekawieniem, kiedy
jednak zdecydował się wtrącić. – Wyczuwam przede wszystkim obecność ojca.
Nawet jeśli nie my, on będzie wiedział.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Najpewniej tak – przyznał z rezerwą Dorian. – Chociaż dalej nie podoba
mi się, że on tutaj jest.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie dodał
niczego więcej, ale tak naprawdę nie musiał. Elena podejrzewała, że
wszyscy aż nazbyt podzielali jego obawy. Co prawda tym razem przynajmniej
nie wyrywał się do walki, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Na razie
jakoś musimy się porozumieć. Nie, mnie też się to nie podoba –
oznajmił wprost Rafael. – Nie wiem, czy właśnie oczekuję za dużo,
ale ujmę sprawę prosto: jeśli nie ze mną, łatwo powinieneś
skontaktować się z Andreasem. Jeśli on będzie na bieżąco, my również.
Działanie na własną rękę to obecnie najgorsze, na co moglibyśmy się
zdecydować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Brwi anioła
powędrowały ku górze. Zmierzył serafina wzrokiem, zupełnie jakby widział go po raz
pierwszy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Oferujesz
pomoc.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To nie było
pytanie, ale Rafa i tak zdecydował się odpowiedzieć:<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Oczywiście,
że tak. Chodzi o Elenę, prawda? – zauważył przytomnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Parsknęła,
nie mogąc się powstrzymać. Och, mogła się tego spodziewać. Z drugiej
strony, ten jeden raz była gotowa przysiąc, że za postawą męża kryło się
coś więcej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– I to dlatego
byłeś prawie uprzejmy dla bogini… – mruknęła z bladym uśmiechem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie mam
pojęcia, o czym właśnie mówisz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
sama zapragnęła wywrócić oczami. Na pewno! To wcale nie tak, że
wiedziała swoje, zwłaszcza że zdążyła poznać jego zachowanie lepiej niż
chciał przyznać. Co prawda wciąż czuła przede wszystkim chłód i to, że
próbował się dystansować, ale to nie miało znaczenia. Był tutaj, już
niemal angażując się w zrobienie… czegokolwiek. Mógł zasłaniać się
jej bezpieczeństwem, ale oboje wiedzieli, że to nie działało w
ten sposób. Zbyt wiele razy powielali scenariusz, w którym
Rafael próbował ją chronić, by dała się nabrać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Był tutaj.
To w jakiś pokrętny sposób mówiło samo za siebie. Brak
złośliwych uwag w sali, również wydał się Elenie wystarczająco
wymowny. To jeszcze co prawda nie była rozmowa, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Za dużo
oczekujesz, lilan</i>, rozbrzmiało w jej głowie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na demona z powątpiewaniem, na swój sposób wyzywająco.
Pomijająco to, że – świadomie bądź nie – siedział jej w głowie,
wciąż wiedziała swoje. Tyle wystarczyło, by zapragnęła z nim
porozmawiać, tym razem o wiele poważniej, ale doszła do wniosku,
że to mogło zaczekać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wracając
do tematu – oznajmiła, nie odrywając spojrzenia od Rafaela –
chcę wiedzieć, co robimy. Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma,
więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ja również.
– Rafa bezceremonialnie przesunął się bliżej. – Skoro tu jesteśmy,
możemy wrócić do tego, czym zajmujemy się w ostatnim czasie.
Może nawet lepiej, że on tu jest – dodał, a stojący tuż obok Dorian
poruszył się niespokojnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wiesz, że
możesz zwrócić się bezpośrednio do mnie, prawda?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rafael
puścił jego słowa mimo uszu. Uśmiechnął się i coś w tym
geście sprawiło, że Elena mimo wszystko poczuła się nieswojo. Znała ten wyraz
twarzy, tak jak i zmianę, którą poczuła w powietrzu. W ostatnim
czasie oznaczała tylko jedno.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś
przykuło jej uwagę. Przesunęła się, dla pewności chwytając demona za ramię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ani mi się
waż – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Nie teraz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzał na nią
pytająco, więc po prostu skinęła głową w stronę jeziora. Po drugiej
stronie dostrzegła Andreasa i rodziców, wciąż w towarzystwie dwóch
jasnowłosych kobiet. Próbując zachować neutralny wyraz twarzy, pomachała
bliskim, kątem oka wciąż obserwując Rafaela. To nie tak, że w jego działaniach
było cokolwiek złego, ale szczerze wątpiła, by Carlisle i Esme
byli w stanie w spokoju obserwować pewne rzeczy. Przynajmniej na razie,
póki wciąż nie panowała nad sytuacją na tyle, ile mogłaby sobie
życzyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
myślał sobie Rafa, nie próbował protestować. Musiał zorientować się w czym
rzecz, choć ani na moment nie odwrócił się w stronę
jeziora.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Zamierzasz to ukrywać? – mruknął jedynie, ale nie zamierzała wdawać się
z nimi w dyskusję. – Oj, <i>lilan</i>…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ledwo
przyjęli do wiadomości, że jednak nie masz w planach zamordować
mnie w wolnej chwili. Wolę nie ryzykować, przynajmniej na razie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ach…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimowolnie
rozluźniła się, widząc jak towarzystwo po drugiej stronie jeziora zaczyna się
oddalać. Niemalże z ulgą odprowadziła rodziców wzrokiem, mimowolnie
zastanawiając nad tym, czy powinna za nimi pójść. Co prawda nie sądziła,
żeby mogła uspokoić ich swoją obecności, ale wciąż warto było
spróbować. No i na pewno chcieli mieć ją blisko, póki…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że
Rafael miał inne plany.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dał jej reakcję
zaledwie ułamki sekund. W zasadzie nawet nie zauważyła, że się poruszył,
bardziej wyczuwając fakt, że mogłaby być zagrożona. Jeszcze jakiś czas temu jak
nic skończyłaby na ziemi, klnąc na czym świat stoi i spodziewając się
kilku dodatkowych siniaków, ale tym razem wiedziała, co robić. Zareagowała
instynktownie, odskakując na bezpieczną odległość. Dla pewności przybrała
pozycję obronną, rozłożyła skrzydła i spojrzała na demona
wyczekująco, zachęcająco rozkładając ramiona.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Na ustach
serafina pojawił się cień uśmiechu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Dobrze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
że na tym nie skończy. Przemieścił się, przymuszając ją do kolejnej
ucieczki. Kiedy blisko trzy tygodnie wcześniej zaczynali ćwiczyć, była
sceptycznie nastawiona do odnowienia treningów, ale teraz po negatywnym
nastawieniu nie było nawet śladu. Czując się trochę tak jak w szkole,
kiedy jeszcze występowała razem z cheerleaderkami, odchyliła się, zrobiła
mostek i bez większego problemu wyrzuciła nogi ku górze, niemalże
trafiając Rafaela w twarz. Oczywiście uniknął ciosu, ale i tak chciała
wierzyć, że kiedyś jednak uda jej się trafić – tak dla zasady, by przestał
spoglądać na nią w tak pobłażliwy sposób, kiedy próbowała uciekać się
do akrobacji, do których przywykła „bezcelowo wymachując pomponami”.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odzyskała
pion. Obdarowała męża jednym z piękniejszych, niemalże bezczelnych
uśmiechów, próbując przekonać samą siebie, że prowokowanie go w ten sposób
wcale nie było złym pomysłem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Stoisz na nogach,
chociaż minęło całych trzydzieści sekund. Chyba jestem pod wrażeniem –
ocenił, a ona parsknęła, przez moment mając ochotę porządnie mu przyłożyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Przysięgam, że kiedyś naprawdę nakopię ci do dupy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówiła, wykorzystała okazję, żeby ponowić atak. Zablokował go z łatwością,
ale z niejaką satysfakcją stwierdziła, że zdołała go zaskoczyć. To były
zaledwie ułamki sekund, jednak wystarczyły, by wyczuła nieznaczne
opóźnienie w jego reakcji. Może gdyby spróbowała być nieco bardziej
precyzyjna…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
Rafaela przemknął cień. Zauważyła, że wyciągnął rękę i choć nie miała
pewności, co to oznaczało, pozwoliła sobie na instynktowną reakcję.
Tym razem przywołanie Niebiańskiego Ognia okazało się dziecinnie proste,
zwłaszcza że wciąż znajdowali się w świecie bogini. Miecz zaciążył
jej w dłoni, ale jego obecność wydawała się właściwa. I choć
Elena wciąż nie miała wprawy w wymachiwaniu bronią, już nie czuła się
tak bezradna jak za pierwszym razem, gdy ostrze pierwszy raz
zmaterializowało się przy niej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Usłyszała
metaliczny zgrzyt. Serce podeszło jej do gardła, a oczy
rozszerzyły nieznacznie, kiedy zorientowała się, że miała rację i również
Rafael zdecydował się przyzwać broń. Czuła się niemal jak wtedy, gdy
trenowali szermierkę, choć tym razem zdecydowanie nie miała do czynienia
z nic nieznaczącymi atrapami, którymi co najwyżej mogła zagwarantować
sobie kilka dodatkowych siniaków. W pamięci wciąż miała moment, w którym
osobiście przebiła męża Niebiańskim Ogniem, zwłaszcza że sam jej na to pozwolił,
ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie próbuj się
wycofać – upomniał z błyskiem w oczach. – Podoba mi się to, co się
dzieje.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Walka
śmiercionośną bronią? – zapytała z niedowierzaniem, cofając się o krok.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wzrokiem
wciąż śledziła jego ruchy, w szczególności dłonie. Zdążyła zauważyć,
że zdecydował się na krótsze ostrza, bardzo podobne do tak uwielbianych
przez Mirę noży. Chwilę później znów zareagowała instynktownie, pozwalając, by bronie
spotkały się ze sobą z kolejnym metalicznym zgrzytem. A potem
jeszcze raz i jeszcze, coraz szybciej, choć czuła, że Rafael wciąż nie dawał
z siebie wszystkiego. Choć chciała wierzyć, że miał wszystko pod kontrolą,
nie docierało do niej, że tak po prostu postawił ją w tak dziwnej
sytuacji. Do tej pory ich treningi wyglądały inaczej, o wiele
bardziej… bezpieczne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
ją obserwował. Ba! Mogła się założyć, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
co działo się w jej głowie, jednak zachował wszelakie uwagi dla
siebie. Uświadomiła sobie, że nie miała innego wyboru, jak tylko spróbować się
do tego dostosować. Wciąż poruszając się trochę jak w transie,
spróbowała dostosować się do narzuconego tempa. <i>Skup się</i>,
nakazała sobie stanowczo i to okazało się proste, być może przez to,
że w ostatnim czasie w istocie zmuszał ją do tego dużo częściej.
Miała wrażenie, że powrót ojca i to, że przyznała mu, że Ciemność już raz
wdarła się do jej umysłu, jedynie sprowokowało Rafaela do włączenia
„trybu upierdliwego”. Potrafił z zaskoczenia uderzyć mentalnie, próbując
wymóc na niej ciągłą czujność i zmusić do tego, żeby spróbowała się
bronić. Co prawda nie w ten sposób, ale po ostatnich
wydarzeniach nawet bezpośredni atak nie wydał się Elenie aż taki dziwny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę po prostu walczyli, poruszając się wspólnym rytmem, prawie jak
we wcześniej wyćwiczonym tańcu. Wątpliwości zniknęły, przynajmniej do pewnego
stopnia. Kiedy nabrała pewności, że dosięgnięcie demona nie będzie aż
takie proste, pozwoliła sobie na więcej pewności, już nie mając
poczucia, że jeden nieostrożny ruch wystarczy, by doszło do tragedii.
Przyłapała się nawet na tym, że zaczęła szukać luk w jego obronie,
starając się wybrać bardziej dogodny moment i miejsce, żeby
zaatakować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och, był
dobry. I zdecydowanie zbyt doświadczony, choć to wiedziała od dawna.
Miała wrażenie, że wręcz przewidywał jej ruchy, reagując tak płynnie,
że to wydawało się wręcz nieprawdopodobne. Zacisnęła usta, nagle
sfrustrowana, choć przecież nie chciała go skrzywdzić. Z drugiej
strony, ciągłe trwanie w ofensywie zaczynało być męczące. Teraz już nie miała
wątpliwości, że kilka miesięcy wcześniej z premedytacją nadział się
na miecz, woląc pozwolić się zranić niż ryzykować, że jednak zrobi
jej krzywdę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Masz
dość, <i>lilan</i>? – rzucił niemal pogodnym tonem Rafael.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała, przynajmniej słownie. Zauważyła, że wywrócił oczami, kiedy
przyszło mu po raz kolejny zablokować atak.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To już
chyba dłużej niż trzydzieści sekund – zauważyła, tym samym prowokując go do kolejnego
czarującego uśmiechu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie zaprzeczę.
Mogłabyś…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przemieściła
się. Udała, że próbuje go okrążyć od prawej, a spróbował się zasłonić,
bezceremonialnie wystrzeliła w górę, rozkładając skrzydła. Zdołała przemknąć
tuż nad nim, w następnej sekundzie celując ostrzem wprost w jego plecy.
Dysząc ciężko, zatrzymała końcówkę miecza zaledwie kawałek od przestrzeni
między skrzydłami, w duchu odliczając kolejne sekundy i czekając na
jego reakcję.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zauważyła,
że zesztywniał. Wyprostował się powoli, wciąż na nią nie patrząc.
Mocniej zacisnęła palce na rękojeści miecza, nie chcąc ryzykować, że
nagle wydarzy się coś niewłaściwego. Co prawda nie wyobrażała sobie,
że Rafa po raz kolejny mógłby zdecydować się na posuniecie tak głupie,
jak próba zranienia się, zwłaszcza że nie miał po temu powodów, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– <i>Lilan…</i>
– doszło ją jakby z oddali. Nie cofnęła się, wciąż celując wprost w
jego plecy. – Ty właśnie…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. Jego głos brzmiał spokojnie, ale nie dała się zwieść. Oboje
wiedzieli, co by się stało, gdyby faktycznie zaskoczyła go w ten sposób.
To nic, że w normalnej wcale pewnie zabiłby ją, nim w ogóle
miałaby okazję na podobny manewr. Liczyło się, że w obecnej sytuacji
wygrana leżała po jej stronie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kto jak
kto, ale Elena aż za dobrze wiedziała, jak wrażliwym punktem była
przestrzeń między skrzydłami. Trudno, by sprawy miały się inaczej,
skoro osobiście ratowała tego demona po tym, jak wylądował w środku
lasu, wykrwawiając się przez kawałek szkła, który utknął w plecach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
wychwyciła ruch. Rozproszył ją tylko na chwilę, ale wystarczającą,
by podchwyciła błysk w ciemnych oczach Doriana. Zdążyła zapomnieć o aniele,
a jednak ten stał tuż obok, uważnie obserwując ich zmagania.
Skrzyżował ramiona na piersi i uśmiechnął się pod nosem –
niezwykle czarująco, tam swoją drogą. Mogła tylko zgadywać, jaką
satysfakcję czerpał po tym, jak przy ostatnim starciu to Rafaelowi
udało się go zranić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elena
odetchnęła, próbując zapanować nad przyspieszonym oddechem. Zwiesiła ramiona,
w pośpiechu celując ostrzem w ziemię. Poluzowała palce, w duchu
dostosowując się do nauk Andreasa i cicho dziękując
Niebiańskiemu Ogniowi za to, że zdecydował się ją wesprzeć. I bez patrzenia
wiedziała, że broń zniknęła, nim zdążyłaby wylądować na trawie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wygrałam
– oznajmiła, decydując się powiedzieć na głos to, co powinno być
oczywiste.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poniekąd
wciąż nie wierzyła. Czuła się dziwnie, nawet bardziej niż wtedy, gdy
po lekcjach z Rafaelem zdołała w kilku ruchach rozbroić Damiena.
To był inny rodzaj satysfakcji, coś więcej niż po prostu radość z utarcia
kuzynowi nosa. I choć nie potrafiła tego nazwać, to mimo
wszystko…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rafa
poruszył się, z wolna odwracając się w jej stronę. Wyraz jego twarzy
pozostał nieodgadniony, ale błękitne oczy lśniły, zdradzając całą
mieszankę sprzecznych emocji. Mimo wszystko nie wydał jej się rozeźlony.
Wręcz przeciwnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wygrałaś.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tylko tyle…
Albo aż tyle. W przypadku tego demona ta prosta uwaga zaskoczyła
ją bardziej niż cokolwiek innego. Dużo bardziej spodziewałaby się kolejnych
uszczypliwości, które miałyby jej wyjaśnić, dlaczego w walce nie było
niczego wyjątkowego. W końcu dawał jej fory; wiedziała o tym. Chwalenie
zwykle nie leżało w gestii Rafaela, o ile faktycznie nie miał
ku temu podstaw.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– I tyle?
– wyrwało jej się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Brwi demona
powędrowały ku górze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mógłbym
mieć kłopoty, gdybyś mnie dźgnęła. Wiesz o tym – zauważył przytomnie. –
Nie zamierzam tego umniejszać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To coś
nowego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzał na nią
z zaciekawieniem, ale nie zaprotestował. Zauważyła, że również odwołał
broń, choć nawet nie zauważyła kiedy. Bardziej skupiała się na efektach,
jego słowach, a ostatecznie tym, że z wolna podszedł bliżej,
zachęcająco wyciągając ku niej ręce. Nie zaprotestowała, kiedy ujął ją za obie
dłonie, niemalże z czułością przesuwając palcami po wnętrzu
nadgarstków.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Raz na jakiś
czas mogę sobie na to pozwolić – stwierdził z przekonaniem. –
Zwłaszcza w tej sytuacji. Mógłbym wręcz uznać ten trening za jeden
z bardziej wartościowych, jakie odbyliśmy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę sama nie była pewna, jak zareagować. Spojrzała na ich splecione
dłonie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że sam dotyk Rafaela sugerował
więcej niż słowa. Niczym zaufanie, którego potrzebowała, by mieć poczucie,
że jednak traktował ją poważnie. W tamtej chwili czuła, że jednak było
sobie równi – na tyle, na ile to możliwe i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mówiłem,
że to niezwykła kobieta – doszedł ją pomruk Andreasa. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W
roztargnieniu spojrzała na demona. Nie miała pojęcia, kiedy się pojawił,
zwłaszcza że ostatnim razem widziała go po drugiej stronie jeziora.
Otworzyła usta, gotowa zapytać o rodziców, ale Rafa ubiegł ją, przy
okazji obrzucając brata niemalże zmęczonym spojrzeniem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Potrzebujesz czegoś?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chciałem
jedynie dać Elenie znać, że jej rodzice chcą wracać. – Dre wzruszył
ramionami. – Nie przejmujcie się. Zgarnę jeszcze pozostałą dwójkę i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Im mniej
was tu, tym lepiej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zesztywniała,
kiedy doszły do niej te słowa. Andreas również zamilkł, spoglądając na kogoś,
kto przyczaił się w pobliżu jeziora. Podążyła za jego spojrzeniem,
na moment zamierając, kiedy rozpoznała jedną z krewnych.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
Ariadna była sama. Obserwowała ich z odległości, wciąż zdystansowana
i pod każdym względem nieprzyjemna. Elena tak naprawdę nie miała
okazji poznać matki Beatrycze, ale wiedziała jedno – ta kobieta miała
w sobie coś, co niezmiennie wzbudzało w dziewczynie niechęć.
Nieważne, czy faktycznie tego chciała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mówiłaś
coś? – wykrztusiła, przesuwając się naprzód.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ariadna
drgnęła, ale nie wycofała się. Po prostu tam stała, niespokojnie
obserwując zebrane przy jeziorze towarzystwo. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nic
takiego – odparła wymijająco.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To było
kłamstwo, oczywiście, ale Elena musiała się do tego, żeby nie reagować.
Dla pewności ugryzła się w język, w duchu raz po raz
powtarzając sobie, że dodatkowe komplikacje były wszystkim zbędne. Te kobiety
miały prawo się bać, mimo wszystko. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jest
późno – wtrącił Dorian, kiwając Ariadnie głową. – Byłoby bezpieczniej,
gdybyście wszystkie wróciły do siebie. My zajmiemy się resztą.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie pozwolimy się
znowu pozamykać w pokojach. Możesz przekazać to swojej pani, skoro
jesteśmy przy temacie – oznajmiła Ariadna, obrzucając anioła niechętnym
spojrzeniem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
mężczyzny przemknął cień.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Pani
nigdy nie miała tego w planach. Cokolwiek w tej chwili myślicie
– oznajmił, siląc się na cierpliwość. – Ma czyste zamiary. Selene
jest…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To ci wmawia,
czy sam z siebie podtrzymujesz jej kłamstwa?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dorian
drgnął, co najmniej jakby napotkał na jakąś niewidzialną ścianę. Krew
odpłynęła z jego twarzy, zupełnie jakby słowa kobiety dotknęły go bardziej
niż mogłoby się wydawać. Coś w jego reakcji sprawiło, że Elena
zapragnęła go objąć, choć sama nie miała pewności, jak w ten sposób
mogłaby go pocieszyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Byli
podobni. On co prawda pozostawał zagadką, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Lepiej w końcu
wracaj do siebie. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
chwili, żeby w dziwnie obcym, wypranym z jakichkolwiek emocji głosie,
rozpoznać Andreasa. Kiedy obejrzała się na demona i podchwyciła
jego spojrzenie, sama poczuła się nieswojo. Wystarczająco, by nie zdziwiło
ją, że Ariadna już bez większych protestów wycofała się, w pośpiechu
oddalając w swoją stronę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zaniepokojona,
nerwowo zetknęła na Doriana. Zdążył wziąć się w garść, ale jego spojrzenie
wciąż miało w sobie coś dziwnego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– W porządku?
– zaryzykowała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W
roztargnieniu skinął głową.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście – odparł wymijająco. – Jeśli chcecie wracać, możecie śmiało iść
odpocząć. Poradzę sobie – zapewnił, uśmiechając się nerwowo. – Ach, Eleno…
Gdybyś chciała później porozmawiać, będę do dyspozycji. Podobało mi się
to, co właśnie zobaczyłem. Możliwe, że będę miał coś do dodania.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A potem
oddalił się, nawet nie czekając na reakcję. Odprowadziła go wzrokiem,
przez chwilę świadoma wyłącznie bieli jego skrzydeł. Zetknęła na Rafaela,
ale ten wydawał się spokojny, zupełnie jakby nic wartego uwagi nie miało
miejsca.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Oczywiście.
Mogła się tego spodziewać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wybierasz się
niezależnie od tego, co ja mam do powiedzenia, prawda? – rzucił
jakby od niechcenia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elena
potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– No jasne,
że tak – oznajmiła z powagą.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z jakiegoś
powodu to, że nie zaprotestował, wydało jej się znaczyć więcej niż
cokolwiek innego.<o:p></o:p></p><p></p></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-67474661747139232902022-02-20T23:30:00.001+01:002022-02-21T03:23:05.421+01:00Sto sześćdziesiąt osiem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXHgJj42PhtDsoxKfZhsJ_my-Ot4BRRC7Kjrq3sGaN0KfWfiXMtb3Kq_wlfqeaoawujipmEK-p7WLd_sO0I4iTU3eXC8lR5ymt2pW2_uQSP7hkXokM-UEMcMenH3g3KIebiUTNhOorAbw/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Carlisle</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Cassandra zacisnęła powieki.
Raz po raz potrząsała głową, zupełnie jakby w ten sposób mogła opędzić się
od niechcianych myśli. Znów spróbowała oswobodzić się z uścisku
Andreasa, ale ten nie wyglądał na chętnego, żeby ją puścić. Wręcz
przeciwnie – w odpowiedzi na starania kobiety, bezceremonialnie przesunął się
jeszcze bliżej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
poszłaś nad jezioro? – powtórzył stanowczym, wyzutym ze zbędnych emocji
głosem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w jego tonie
skojarzyło się Carlisle’owi ze sposobem, który sporadycznie widywał u Jaspera.
Krótkie, stanowcze polecenia. Niczym rozkazy, które bez wątpienia sprawdzały
się, kiedy próbowało utrzymać się w ryzach rozemocjonowane wampiry.
Ten sam ton skutkował w przypadku Alice, kiedy tej zdarzały się cięższe,
bardziej skomplikowane widzenia. To, że podobna metoda mogłaby zadziałać w przypadku
Cassandry, nagle wydało się prawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dużo gorsze
okazało się, że dziewczyna była przerażona. W zasadzie wyglądała jak ktoś,
kto w każdej chwili mógłby rzucić się do ucieczki; zrobić
cokolwiek, byleby bronić się przed wspomnieniami, które…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Proszę… –
jęknęła, ale nie zabrzmiało to tak pewnie jak wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
zresztą nie zamierzał się wycofać. Nawet nie drgnął, wciąż zaciskając
dłonie na ramionach Cassie. W zasadzie wcale nie wyglądało to tak,
jakby próbował ją zaatakować albo do czegokolwiek zmuszać. Stał
spokojnie, trzymając ją za barki i raz po raz powtarzając to samo
pytanie. Tak długo, aż do dziewczyny w końcu dotarło, że spieranie się
z kimś tak zawziętym było z góry skazane na niepowodzenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tamten wieczór
– nie dawał za wygraną Andreas. – Skup się na mnie i tamtym
wieczorze. Byłem tam, więc nie stanie ci się krzywda. Nawet jeśli
zaczniesz się topić, wyciągnę cię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
oczy. Błękitne tęczówki wydały się nienaturalnie wręcz duże, kiedy spojrzała
wprost na Andreasa. Cassandra nagle zesztywniała, prostując niczym struna.
Coś zmieniło się w wyrazie jej twarzy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Carlisle
kątem oka wychwycił ruch. Bezceremonialnie chwycił Anabelle za rękę, kiedy
zorientował się, że dziewczyna przesunęła się bliżej, niespokojnie patrząc
na krewną. Nieznacznie potrząsnął głowa, choć wciąż nie miał pewności
czy to, co robili, było słuszne. Możliwe, że nie, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Słyszałam…
głos – doszedł go drżący szept Cassandry. Zawahała się na moment, ale tym
razem nie zdecydowała się wycofać. W zamian w pośpiechu
mówiła dalej: – Tak mi się wydaje. Ktoś mnie wołał, więc po prostu…
– Spuściła wzrok. Jasne włosy opadły jej na twarz, ale i tak dało się
zauważyć świeże łzy, które spłynęły po bladych policzkach. – Od strony
jeziora. Nie wiem, dlaczego tam poszłam. Czułam, że muszę i… Chociaż –
zreflektowała się, w pośpiechu podrywając głowę – wydaje mi się, że ktoś
mnie o to prosił. Nie mogłam odmówić. Czułam taki smutek, ja…
Chyba nawet nie wiem, jak to opisać. Ale nie potrafiłam z tym
walczyć. Nikt nie powinien być tak smutny, ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała.
Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, a potem nagle wybuchła niepohamowanym płaczem,
niezdolna wykrztusić niczego więcej. Choć wyjaśnienia, na które się zdobyła,
w opinii Carlisle’a ani trochę nie rozjaśniły sytuacji, Andreasowi
najwyraźniej musiały wystarczyć, bo poluzował uścisk i przygarnął
dziewczynę do siebie. Wtuliła się w jego tors, równie ufna co i wtedy,
gdy wyciągnął ją z głębi jeziora – przerażoną i ledwo żywą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę panowała cisza. Carlisle słyszał przyspieszony oddech Esme i stopniowo
przybierający na sile uścisk Any.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wieki
temu – oznajmił łagodnie Andreas, jakby od niechcenia przeczesując blond
loki Cassandry palcami – Selene i Ciemność zapędzili się w konflikcie,
który trwał… w zasadzie od zawsze. Sami mogliście się przekonać,
jak wyglądała ich dzisiejsza rozmowa. To nic, zresztą bogini jest
inna odkąd wróciła. Kiedyś to… wyglądało trochę inaczej – przyznał wymijająco. –
Wciąż nie jestem pewien, co zadecydowało o jej odejściu. Wiem
jedynie, że kiedy się wycofała, załamał się cały porządek świata,
który wtedy znałem. Powstał Przedsionek, wzmianki o Selene odeszły w zapomnienie,
pośród nieśmiertelnych zapanował chaos… Aż do wydarzeń sprzed trzech
miesięcy. Oczywiście zmiany i wtedy, i teraz zachodziły dekadami, ale
nie o tym teraz mowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Andreas
uwał, po czym lekko zmarszczył brwi, jakby dopiero wtedy dotarło do niego,
że powiedział za dużo. Potrząsnął głową, po czym – wciąż tuląc do siebie
Cassandrę – bezceremonialnie zwrócił się w stronę jeziora.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Andreasie… – rzuciła z wahaniem Esme. Jej głos brzmiał dziwnie,
zdławiony i jakby niepewny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
puścił jej słowa mimo uszu. Nie pozostawił im innego wyboru, jak
tylko ruszyć za nim, póki nie dotarli do jeziora. Przystanął
w niewielkim oddaleniu od brzegu, przezornie odsuwając Cassandrę na tyle,
by mogła schować się za jego plecami. Wzrok wbił w spokojną
taflę, po chwili przenosząc spojrzenie na rozświetlone dwoma
księżycami niebo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wierzę,
że nie muszę przypominać wam wzmianek o nadejściu Światłości. To chyba
najbardziej znana z pieśni, które krążyły między moimi pobratymcami… I najpewniej
tutaj również, skoro problem bezpośrednio wiązał się z decyzjami
mojego ojca. Zresztą nawet gdybym miał wątpliwości, piękna Elena lśni bardziej
i bardziej, ilekroć zjawia się w tym miejscu – przyznał,
uśmiechając się niepewnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wpatrywał się
w dal, a kiedy Carlisle podążył za jego spojrzeniem, zorientował
się, że Elena, Rafael i Dorian najwyraźniej również wylądowali przy
jeziorze. Bez trudu wypatrzył córkę, zwłaszcza że ta wyróżniała się
w towarzystwie nieśmiertelnych. Gestykulowała żywo, zwrócona bezpośrednio
do męża, ale to nie wydało się wampirowi dziwne. W zasadzie
ta dwójka sprzeczała się ze sobą przez cały czas, w większości
przypadków tylko dla zasady. To, że nawet nie słyszał wyrzucanych
przez dziewczynę słów, jedynie utwierdziło Carlisle’a w przekonaniu, że
wcale się nie kłócili. Gdyby było inaczej, krzyków Eleny zdecydowanie
nie dałoby się przeoczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miał
pojęcia, po kim to odziedziczyła, ale chyba wolał nie wiedzieć.
Nawet jeśli iście płomienny temperament zdecydowanie zbyt często sprawiał, że
jego córka wpadała w kłopoty, nie potrafił sobie wyobrazić, by mogła
zachowywać się inaczej. I to zwłaszcza biorąc pod uwagę to, kim
była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Elena
poruszyła się, rozkładając skrzydła – białe, łagodnie lśniące w blasku księżyca.
Uniosła głowę i najwyraźniej zauważyła, że ją obserwują, bo uśmiechnęła się
i jak gdyby nigdy nic pomachała w ich kierunku. Carlisle rozluźnił się,
pierwszy raz od chwili przybycia do tego miejsca wysilając na uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niezwykła
kobieta – ocenił Andreas, nie odrywając wzroku od Eleny. Za jego słowami
mogło kryć się dosłownie wszystko. – I zarazem najbardziej wyrazista
ingerencja ze strony Selene. Nie zrozumcie mnie źle, zwłaszcza że ma męża –
zreflektował się pospiesznie demon. – Po prostu kiedy widziało się
tyle, co i ja, patrząc na Światłość, dostrzegam przede wszystkim
nadzieję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nadzieję…
– powtórzyła cicho Esme. Nawet jeśli wciąż był poruszona tym, jak wcześniej
potraktował Cassandrę, tych kilka słów wystarczyło, by przykuć jej uwagę.
Spojrzała na Andreasa z błyskiem we wciąż pociemniałych oczach. –
Boję się o nią. Zwłaszcza teraz – dodała i tyle wystarczyło, by Carlisle
natychmiast zmaterializował się u jej boku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przygarnął ją
do siebie, przez chwilę sam niepewny, czy chciał w ten sposób
uspokoić ją, czy może jednak siebie. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie podzielał
jej obaw. To niezależnie od wszystkiego nie miało się zmienić,
nawet jeśli i jemu słowa Andreasa dały do myślenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon musiał
zdawać sobie z tego sprawę, bo podjął temat, nim którekolwiek z nich
zdążyło dodać coś jeszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Osobiście
zacząłbym bać się tych, którzy podniosą rękę na tę dziewczynę. Nie tylko przez
wzgląd na mojego brata – ocenił, krzyżując ramiona na piersi. – Bogini
pobłogosławiła ją w sposób, który zapowiadano od wieków. Nie sądzę,
by obecna sytuacja coś w tej kwestii zmieniła. W zasadzie… Do tego
cały czas dążę. Elena to najpiękniejsza oznaka zmian, o których wspomniałem,
ale jest ich więcej. – Jego spojrzenie na powrót uciekło ku
niebu. – Cały czas je dostrzegam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W niebie?
– zapytał wprost Carlisle. Natychmiast poczuł na sobie spojrzenie
Andreasa. – Nie odrywasz wzroku od księżyców, odkąd tutaj
przyszliśmy. I też mógłbym przysiąc, że coś się w nich zmieniło,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W jednym.
– Dre nawet się nie zawahał. – Ale dobrze kombinujesz. Nie opowiedziałem
wam o Krwawym Księżycu, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brzmiał
beztrosko, prawie jak wtedy, gdy jak gdyby nigdy nic spacerowali w pobliżu
jeziora. Wcale nie jak ktoś, kto czymkolwiek faktycznie się przejmował,
a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Carlisle potrząsnął
głową. Na więcej się nie zdobył, nie chcąc prowokować
Andreasa do tego, żeby ten jednak porzucił temat. Wolał nie sprawdzać
na ile rozmowny tego dnia mógł okazać się ten z braci
Rafaela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tej
historii się tu nie opowiada? – rzucił jeszcze demon, pytająco zerkając
na Cassandrę i Anabelle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Księżyce
pojawiły się wraz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>boginią –
zauważyła przytomnie Ana. Z powątpiewaniem spojrzała w niebo. –
Podobno <i>między tu a teraz</i> było jedynie wycinkiem świata
bogini… Tak?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W istocie
– zreflektował się Andreas. – No cóż, ona sama nie lubi, kiedy o tym
wspominam… Ale prawdą jest, że ten tutaj – skinął głowa w kierunku
nieba – nazywany jest Krwawym Księżycem. Niektóre opowieści mówią, że
obserwując go, można przewidzieć przyszłe nieszczęścia. To oczywiście
trochę naciągana teoria, ale nie wzięła się znikąd. Jego nazwa też
– dodał, nie odrywając wzroku od czerwieniącego się punktu na niebie.
– Światło i Ciemność walczyły ze sobą od zarania dziejów. A wraz
z nimi królowały Śmierć i Szaleństwo, dwie siostry, będące niczym ukoronowanie
ich konfliktu. – Zaśmiał się nerwowo. – Brzmi jak bajka, ale równie
nieprawdopodobnie brzmiały wzmianki o Światłości. Aczkolwiek ujmując temat
bardziej… przyziemnie – Andreas uśmiechnął się pod nosem – to zauważcie,
że jezioro jest potężnym skupiskiem mocy. Sam uczyłem Elenę, w jaki sposób
działa Niebiański Ogień. Wiem, że i wy odkryłyście moc tego miejsca –
dodał, a Ana energicznie pokiwała głową. – Za wymyślnymi przenośniami
zwykle kryje się przynajmniej odrobina prawdy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A Krwawy
Księżyc? – zaniepokoiła się Cassandra.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdążyła się
uspokoić, ale wciąż czaiła się za plecami Andreasa, z niepokojem
obserwując jezioro. Demon najwyraźniej nie miał nic przeciwko, nawet gdy
dziewczyna wpiła mu place w ramię, trzymając się zaskakująco blisko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moc jest
neutralna. Każdą energię można wykorzystać w dobrym albo złym celu,
ale to my nadajemy jej intencje. Pewnie właśnie powielam największe
na świecie frazesy, ale tak właśnie jest. – Dre wzruszył ramionami. –
To samo można powiedzieć o wszystkim, łącznie z konfliktem, o którym
wspominałem. I to nawet jeśli bez wahania wskazalibyście mi strony,
gdybym zapytał. Oczywiście to nic złego, zresztą jak i zrzucanie tego
co najgorsze na mojego ojca, chociaż… to nie takie proste. Zwłaszcza
jeśli pomyślimy o równowadze. A przecież właśnie o to w tym
chodzi – oznajmił z naciskiem. – Wracając jednak do Krwawego Księżyca…
Krążą historie, które całkowicie zaprzeczają temu, co właśnie powiedziałem. Mam
na myśli równowagę, mimo że znany mi świat dąży właśnie do tego. Podobno
Krwawy Księżyc… nie tylko symbolizuje nieszczęścia, ale dosłownie się
nimi syci. Trochę jak my – dodał z wymuszonym uśmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jak my.</i>
Demony. Odkąd tylko wróciła Isobel, Carlisle słyszał podobne sugestie przynajmniej
kilkukrotnie. Jeśli coś w tym było, słowa Andreasa brzmiały źle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To wszystko się
takie wydawało, choć starał się o tym nie myśleć. Same wierzenia
okazały się fascynujące – padające z ust demona słowa tym bardziej –
ale w tej sytuacji wampir chcąc nie chcąc nie potrafił ich docenić.
Z drugiej strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kiedy
Rafael opowiadał Elenie o międzyświatach i… cóż, sektorach, które podobno
wam przysługują – oznajmił pod wpływem impulsu – przyrównałem je do kręgów
piekielnych. Jak bardzo się pomylę, jeśli teraz nasuwa mi się skojarzenie
z Pandorą?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O dziwo,
demon jedynie się roześmiał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A niech to…
Pewnie nie aż tak bardzo. Ludzie zawsze wiedzieli więcej niż chcieli
przyznać – przyznał niechętnie Andreas. – Tylko trochę, ale coś w tym
jest. Chociaż moja historia nie przewiduje pięknej naiwnej niewiasty,
która uwolni całe zło tego świata. Obawiam się, że to nigdy nie zostało
uwięzione.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jedno
spaceruje po ogrodach bogini – mruknęła bez większego entuzjazmu Ana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Andreas
wywrócił oczami. Mimo wszystko nie wyglądał na rozbawionego, wyraźnie
poruszony tematem, który przyszło mu omawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Krwawy Księżyc
– oznajmił grobowo – podobno powstał, kiedy Selene przytłoczyły negatywne
emocje. Jakby to ująć… Cóż, jedna wersja mówi, że to grzech samej
bogini. Mój ojciec zaprzecza, jakby miał coś w tym wspólnego. Ona również.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wiec
dlaczego brzmisz, jakbyś w to wierzył?</i>, pomyślał z powątpiewaniem
Carlisle. Wpatrywał się w Andreasa, ale nic nie wskazywało
na to, żeby ten zamierzał rozwinąć myśl. W zasadzie nagle
zmieszał się, jakby uświadomił sobie, że powiedział za dużo. Co prawda wszystko
trwało zaledwie chwilę, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak czy siak
– podjął w pośpiechu Dre – daleko mu od bycia neutralnym. A teraz się
zmienia… I szczerze mówiąc, mam swoje podejrzenia. Zaczynając od tego,
co właśnie powiedziała Ana – przyznał, wymownie zerkając na dziewczynę. –
Wasz świat od zawsze był cząstką tego. Kiedy wróciła Selene, zniknęły
wszystkie wpływy, którymi <i>między tu a teraz</i> otaczał ojciec.
Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, więc wybaczcie mi bezpośredniość,
ale… Cóż, nie żyjecie. Wasze ludzkie życia urwały się gwałtownie.
Macie w sobie sporo żalu, co jest zrozumiałe, tak jak i w pełni
zrozumiały jest gniew waszej krewnej. Powiedziałbym wręcz, że linię rodową
Ophelii przesyca jedno wielkie cierpienie. – Zawahał się. Przez kilka kolejnych
sekund po prostu spoglądał na czerwieniący się na niebie
punkt. – Załóżmy, że księżyc go pochłania. Niczym demon. Ale skoro tak… Co się
stanie, kiedy już się nasyci?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ostatnie
słowa wypowiedział niemalże szeptem, ale i tak okazały się aż
nazbyt wyraźne. Carlisle bez słowa mocniej przygarnął do siebie Esme,
świadom wyłącznie tego, że ta poruszyła się niespokojnie. Był pewien,
że gdyby oboje wciąż pozostawali ludźmi, rewelacje Andreasa wystarczyłyby, żeby
przyspieszyć wszystkim wokół puls.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To, co
stało się w sali… nie pomaga, prawda? – zapytała cicho Cassie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pewnie
nie. Ale trzymajmy się tego, że to tylko moja teoria –
przypomniał Dre, potrząsając głową. – Bogini sobie poradzi. Nawet jeśli kilka z was
będzie miało wątpliwości, wątpię, żeby doszło do buntu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale wcale
nie brzmiał jak ktoś, kto faktycznie odrzucał taką możliwość. Wręcz
przeciwnie – zabrzmiał raczej jak ktoś, kto nieudolnie próbował pocieszyć
obecnych po tym, jak jednak powiedział za dużo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wydaje mi
się, że pora odpocząć – zasugerował pospiesznie, próbując zapanować nad sytuacją.
Wymienił krótkie spojrzenie z Esme, nim zdecydował się dodać: –
Dzisiaj już nic się nie stanie. Cassie też poradziła sobie świetnie –
dodał, kiwając kobiecie głową. Uśmiechnął się i chyba nawet spróbowała
odwzajemnić gest, ale wyszło jej to marnie. – Od gdybania daleko
nie zabrniemy, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Otóż to –
podchwycił niemal z ulgą demon.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
Cassandra i Anabelle miały jakieś wątpliwości, nie okazały ich. Carlisle
miał wręcz wrażenie, że z ulgą przyjęły perspektywę powrotu do domu.
Co prawda szczerze wątpił, żeby którakolwiek zdołała spokojnie zasnąć, ale wszystko
wydawało się lepsze, niż gdyby mieli dalej tkwić w pobliżu jeziora,
mierzyć ze śmiercią Gai i słuchać niepokojących opowieści o Krwawym
Księżycu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko słowa Andreasa nie dawały doktorowi spokoju. To nie był
pierwszy raz, kiedy wszystko wydawało się kręcić wokół wierzeń. W zasadzie
od chwili powrotu Isobel i wszystkiego, co się z nim
wiązało, odrzucenie jakichkolwiek wydawało się czystą ignorancją. Co
prawda nie miał pojęcia, gdzie miałby szukać jakichś dodatkowych
informacji, na których ewentualnie mogliby się oprzeć, ale i tak zapragnął
wrócić do domu i spróbować zaszyć się w bibliotece.
Przejrzenie ludzkich wierzeń brzmiało jak dobry plan, choć zarazem wydawało się
czymś, co mogłoby zająć wieki – w końcu biblijne kręgi piekielne i grecka
Persefona niekoniecznie musiały iść ze sobą w parze. Z drugiej strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, gdzieś
wciąż miał księgę, która blisko wiek wcześniej tak fascynowała L.
Momentalnie pomyślał też o pamiętniku, który zabrała Jocelyne, a który
okazał się powiązany z Ophelią na tyle, by rozbudzić wspomnienia
Beatrycze. Wciąż nie podobała mu się myśl o wplątywaniu we
wszystko prawnuczki, ale przynajmniej o notes mógł ją poprosić. Na dobry
początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gniew Ophelii,
pierwotna wampirzyca… i nieśmiertelny wilkołak. Co jeszcze?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I choć
brzmiało to niedorzecznie, Carlisle wcale nie byłby zdziwiony, gdyby
okazało się, że te sprawy są ze sobą powiązane. Gdyby przynajmniej wiedzieli
jak, może wszystko stałoby się prostsze. W końcu zdefiniowanie zagrożenia
od zawsze było podstawowym krokiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wycofując się,
krótko jeszcze obejrzał się na jezioro. Wyglądało na spokojne,
choć to o niczym nie świadczyło – i to zwłaszcza wtedy, gdy
spoglądało się na odbijające się w tafli księżyce. W szczególności
krwistoczerwony punkt nagle okazał się bardziej niepokojący niż do tej
pory. Niczym nabrzmiałe, pulsujące, spoglądające na dotychczas spokojny
świat bogini.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To ani trochę
nie brzmiało pocieszająco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś po drugiej
stronie jeziora Elena, Rafael i Dorian wciąż zawzięcie dyskutowali, przynajmniej
do pewnego momentu. Carlisle zawahał się, kiedy dostrzegł jak dziewczyna
cofa się, przybierając pozycję kogoś gotowego do ataku. Ostatecznie
potrząsnął głową, nie chcąc ingerować bardziej niż powinien. Tyle razy widział
już, jak jego córka traci cierpliwość przez demona, że chyba zdążył już do tego
przywyknąć. O ile było to możliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czasami
dużo prościej było udawać, że absolutnie nie dostrzegał tego, co działo się
między tą dwójką. Zupełnie jakby wiara w to, że Rafael poświęcił za dużo,
by sprowadzić dziewczynę z powrotem, więc teraz nie miał
powodów jej krzywdzić, w zupełności wystarczyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dom wyglądał
na opustoszały, kiedy do niego dotarli. Co prawda po dokładniejszym
skupieniu, Carlisle zdążył wyczuć kilka zamieszkujących go kobiet, ale żadna
nie kręciła się w pobliżu ani na korytarzu. Anabelle i Cassandra
również pożegnały się przy pierwszej możliwej okazji, każda kierując się
w swoją stronę. Doktor wciąż się o nie martwił, ale nie miał
pojęcia, co mógłby zrobić, by pomóc którejkolwiek z nich. Och, tak naprawdę
żadnej. Wszystkie musiały uporać się z żałobą i nowymi
informacjami w swoim czasie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam was
odesłać? – zapytał Andreas, kiedy zostali sami w opustoszałym przedsionku.
W roztargnieniu przeczesał włosy palcami. W tamtej chwili sprawiał
wrażenie przede wszystkim zmęczonego. – Elena i Rafa pewnie wrócą w swoim
czasie, a jeśli chodzi o pozostałą dwójkę, to mogę ich poszukać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak chyba
będzie najlepiej – przyznał, zerkając na Esme. Ona też wyglądała na wymęczoną,
przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe w przypadku
wampira. Mimo wszystko coś w uścisku jej dłoni zapewniało Carlisle’owi
spokój ducha. – O ile nie ma niczego do dodania…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie ma.
Chyba, chociaż… – Andreas zmarszczył brwi. – Ach, tak mi się przypomniało.
W temacie tego, o czym rozmawialiśmy… Wiedźmy też miały swoje
zwyczaje, jeśli chodzi o wpływ księżyca. Może warto popytać – zasugerował,
po czym uniósł brwi, kiedy Carlisle spojrzał na niego tak, jakby
widzieli się po raz pierwszy. – No, co?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiedźmy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
zmierzył go wzrokiem. W jego oczach pojawiło się zrozumienie; mina
niewiniątka, która nagle przybrał, kolejny raz dała doktorowi do zrozumienia,
że jego rozmówca wiedział więcej, niż faktycznie chciał przyznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To tylko sugestia
– odparł wymijająco Dre. – Macie w rodzinie wieszczki. Nie wierzycie
w magię?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No tak,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Idę
poszukać pozostałych. Jeśli coś jeszcze sobie przypomnę, na pewno dam
znać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oddalił się
zbyt szybko, by wyglądało to naturalnie. Carlisle z niedowierzaniem
odprowadził demona wzrokiem, nim ostatecznie przeniósł spojrzenie na Esme.
Wampirzyca otworzyła i zaraz zamknęła usta, najwyraźniej nie będąc w stanie
znaleźć żadnego sensownego komentarza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż, też go
nie miał. Mętlik w głowie jak najbardziej, ale nic ponadto.
Ostatecznie zdobył się jedynie na to, by przygarnąć żonę do siebie
i pod wpływem impulsu uspokajająco ucałować ją w czoło. Wtuliła się
w niego, więc po prostu oparł brodę na jej głowie, palcami
raz po raz przeczesując kasztanowe loki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może jednak
przeprowadzenie małego śledztwa wcale nie było takim złym pomysłem.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-91070812721383083812022-02-18T23:59:00.002+01:002022-02-19T13:45:49.530+01:00Sto sześćdziesiąt siedem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXHgJj42PhtDsoxKfZhsJ_my-Ot4BRRC7Kjrq3sGaN0KfWfiXMtb3Kq_wlfqeaoawujipmEK-p7WLd_sO0I4iTU3eXC8lR5ymt2pW2_uQSP7hkXokM-UEMcMenH3g3KIebiUTNhOorAbw/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Carlisle</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Selene wyglądała marnie – i to najdelikatniej
rzecz ujmując. Nie sądził, że kiedykolwiek wysnuje akurat takie wnioski
względem kogoś, kogo określano mianem bogini, ale tak właśnie było.
Spoglądając na tę kobietę, Carlisle miał wrażenie, że widzi człowieka. To,
jak ludzko wyglądała, wydawało się wręcz nieprawdopodobne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż
próbował poukładać sobie w głowie to, co właśnie się wydarzyło. Już
wcześniej, siedząc przy Anabelle i obserwując zamartwiającą się Selene,
zorientował się, ze coś musiało być na rzeczy. Wtedy żadne z nich nie brało
pod uwagę konkretnego scenariusza, ale jedno pozostawało jasne:
sprawy przybrały co najmniej niepokojący obrót. Nawet słysząc teorię, którą
ostatecznie wysnuli Selene i… cóż, Ciemność, Carlisle wcale nie poczuł się
pewniej. Nie w tej sytuacji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elena i Rafael
zniknęli, zresztą tak jak i Lawrence oraz Beatrycze. Zwłaszcza
coś w postawie matki sprawiło, że zapragnął odnaleźć ją i porozmawiać.
Nie mógł pozbyć się wrażenia,
że tego potrzebowała. On zresztą też, a jakby tego było mało…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
czy to jakiekolwiek pocieszenie, ale w Przedsionku jest
spokojnie. – Głos Andreasa wyrwał go z zamyślenia. Demon zwrócił się
do Selene, brzmiąc przy tym niemal pogodnie, choć to wydawało się
dość naciąganym podejściem. Wyglądało to raczej tak, jakby nieudolnie
próbował kobietę uspokoić. – Zostawiłem tam Mirę, tak w razie
co.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję,
Dre.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Selene
posłała mu jeden z piękniejszych, chociaż wyraźnie wymuszonych uśmiechów.
Wyglądała na zmęczoną, choć w przypadku istoty nieśmiertelnej to niezmiennie
wydawało się nieprawdopodobne. Poruszyła się niespokojnie, wyraźnie
zmieszana spojrzeniami, które rzucała jej garstka tych, którzy zdecydowali się
zostać w sali. Na krótką chwilę obejrzała się przez ramie,
wymownie spoglądając na strzeliste, zdobione witrażami okna, jakby była w stanie
dostrzec tam coś, co rozumiała wyłącznie ona.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w porządku? – zaryzykował, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Drgnęła,
natychmiast przenosząc na niego wzrok. Wciąż wyraźnie widział smutek w jej srebrzystych
oczach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Powiedziałabym, że tak, ale i tak mi nie uwierzycie. I słusznie
– przyznała z westchnieniem. – Jestem wdzięczna za troskę. Za to,
że tutaj przyszliście… Chociaż to nie powinno wyglądać w ten sposób.
– Spojrzała na swoje zaciśnięte w pięści dłonie. – Mam nadzieję, że
nie będziecie mieć mi za złe, jeśli was teraz zostawię. Wszyscy
potrzebujemy chwili dla siebie, kochani.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wydawała się
tylko czekać na okazję, by pójść w ślady Ciemności i jednak
zniknąć. W zasadzie zanim ktokolwiek zdążył zareagować na jej słowa,
zniknęła, pozostawiając po sobie wyłącznie wymowną, pełną napięcia ciszę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Pięknie –
mruknął Andreas, spod uniesionych brwi spoglądając na miejsce, w którym
dopiero co stała bogini.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To źle
wygląda – zauważyła cicho Ana. Ściskała dłonie Cassandry, jakby tylko to dawało
jej poczucie bezpieczeństwa. – Nie widziałam jej takiej. W zasadzie
żadnej z nich. No i Ciemność…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Dalej nie wierzę,
że on tak po prostu tu przyszedł – wyrwało się Cassie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Andreas
zmierzył obie wzrokiem, bynajmniej nie sprawiając wrażenia zaskoczonego. W zasadzie
od demona bił zaskakujący wręcz spokój, jakby wszystko to, czego był
świadkiem, było dla niego równie oczywiste, co i całe dnie spędzone w opustoszałym
Przedsionku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Selene i Ciemność
to temat na osobną dyskusję – stwierdził wymijająco, wzruszając
ramionami. – Ale sądząc po tym, że zostało was tak niewiele,
podejrzewam, że rozmowy poszły… dość kiepsko.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Przeraziły się – uświadomiła go Esme. Carlisle i bez patrzenia
na żonę wyczuł, że sama miała się niewiele lepiej. Instynktownie
przesunął się, by móc otoczyć ja ramieniem. – Większość wyszła.
Pewnie w nerwach, ale… – Urwała, wyraźnie zmartwiona. – Na pewno
będzie w porządku. Nie sądzę, żeby to, co się stało, było winą
Selene.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że to nie była jej wina. – Nawet się nie zawahał.
– Nie jest w stanie chronić ich na każdym kroku. Widziałem,
jak szybko zareagowała, kiedy tylko coś się stało – dodał, a jego spojrzenie
jak na zawołanie powędrowało ku Cassandry i Anabelle. – Cokolwiek
spotkało Gaję…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
żeby moja matka widziała to w ten sam sposób.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
przeniósł wzrok na Cassie. Wyglądała marnie, ale to w tej
sytuacji wydało mu się w pełni zrozumiałe. To, że wszystkie te
kobiety mogłyby być w szoku po pojawieniu się Ciemności i stracie
krewnej, było oczywiste.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko coś w słowach… No cóż, niejako ciotki, dało mu do myślenia.
Już wcześniej zorientował się, że Ariadna nie należała do osób
łatwych do obdarzenia sympatią. Nie chodziło nawet o Lawrence’a,
który żywiołowo reagował na samą wzmiankę o teściowej. Carlisle znał
specyficzny charakter ojca na tyle, by nie spodziewać się
po nim niczego innego. Z drugiej strony, kiedy sam miał kilka razy okazję,
by samemu ocenić zachowanie Ariadny, wydała mu się przede wszystkim
zdystansowana i surowa. Nie miał pewności, co o tym myśleć, ale po wszystkim,
co stało się podczas konfrontacji w sali…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ariadna
ma tu dużo do powiedzenia. Przynajmniej zwykle miała, bo to najczęściej
ona porozumiewała się z Ciemnością – wtrąciła Ana. Przez jej twarz
przemknął cień. – Ostatnio była dziwna, zwłaszcza odkąd to Gaję wybrałyśmy
na naszą przywódczynię. Może wyczuła okazję, żeby odzyskać kontrolę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ana… –
skrzywiła się Cassandra.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dusza
westchnęła. Spojrzała na krewną dużo łagodniej, jakby dopiero wtedy
uświadomiła sobie, że niejako miała przed sobą jedną z córek Ariadny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wybacz –
zreflektowała się – ale taka jest prawda. Twoja matka…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wiem,
jaka jest moja matka. – Cassie w nerwowym geście objęła się ramionami.
– Jest… trudna, ale to może być wina Leany i Beatrycze. No i martwiła się
o mnie, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Urwała,
jakby sama nie do końca wierzyła we własne słowa. Ostatecznie
spuściła głowę, pozwalając, żeby jasne włosy opadły jej na twarz,
częściowo ją przysłaniając. Anabelle obserwowała ją z wyraźną rezerwą, ale tym
razem zachowała wszelakie uwagi dla siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Carlisle
zawahał się, czując obecne między tymi dwiema napięcie. Mieszanie się wydawało się
niewłaściwe, ale nie wyobrażał sobie obojętnego obserwowania, zwłaszcza że
chodziło o jego krewne. Jakby mało było, że kolejny raz nie miał
gwarancji co do bezpieczeństwa córki, o matce nie wspominając i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Może
Selene ma rację – zasugerował, ostrożnie dobierając słowa – i wszyscy
powinniśmy odpocząć. Kiedy emocje opadną…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Gaja nie żyje.
O jakich emocjach rozmawiamy?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Te słowa
zabrzmiały źle, zwłaszcza gdy padły z ust kogoś o dziecięcej aparycji
Anabelle. To nie był pierwszy raz, kiedy Carlisle musiał upomnieć się
w duchu, że przecież miał do czynienia z kimś, kto żył nawet
dłużej od niego. To, że na pierwszy rzut oka wyglądała jak dziecko –
i to takie, którym instynktownie pragnął się zająć – o niczym nie świadczyło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chciał się
wycofać. Temat był wrażliwy, zbyt świeży i trudnych dla wszystkich,
dlatego właśnie to wydało się wampirowi najrozsądniejszą reakcją. W pamięci
wciąż miał udręczoną Selene, która obwiniała się o coś, na co i
tak nie miała wpływu. Te wszystkie przerażone kobiety, reagujące w najbardziej
naturalny, ludzki sposób – kierujące się strachem, choć ten nigdy nie był
dobrym doradcą. Sam Carlisle czuł się niewiele lepiej, nie mogąc
pozbyć się wrażenia, że najrozsądniej było po prostu milczeć i zaufać,
że wszystko samo się ułoży, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A jednak
patrząc na zacięty wyraz twarzy Anabelle, uświadomił sobie, że uciekanie
od tematu wcale nie było takim dobrym posunięciem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co tak naprawdę się
stało? – zapytał wprost.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ta jedna
rzecz nie dawała mu spokoju. „Spóźniłam się” – powiedziała Selene i to zapoczątkowało
chaos, ale wciąż nie tłumaczyło najważniejszego. Stojąc pośród
własnych krewnych był świadom ich przerażenia, ale to nie zmieniało
tego, że pozostawały mu obce. Nigdzie nie było również ciała i to z jakiegoś
powodu wydało mu się nienaturalne. Jasne, nie sądził, by Selene
wystawiła je na publiczny widok, ale z drugiej strony… Czyż nie naturalnym
było to, by właściwie żegnać zmarłych? Nie mógł pozbyć się wrażenia,
że wszystkie te dusze tego potrzebowały.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Lydia
znalazła Gaję w pobliżu jeziora – odparł Andreas. – Nie było mnie
przy tym, ale tego jestem pewien. Ona…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Powiesiła się
– wykrztusiła Ana. – Wiem, że tak umarła. Nie wspominała o tym
za często, ale… ale mogę sobie to wyobrazić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Esme
jęknęła cicho. Przygarnął ją do siebie bardziej stanowczo, próbując
jakkolwiek uspokoić. Och, jakby to w ogóle było możliwe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Więc
samobójstwo. Czymkolwiek spowodowane, tym bardziej nie wydało mu się czymś,
czym można było obarczyć Selene. Co prawda nic nie wskazywało na to,
żeby bogini podzielała takie myślenie, ale Carlisle wiedział swoje. Co
prawda to nadal nie wyjaśniało przyczyn rozgrywającego się dookoła
szaleństwa, ale na dobry początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Znów
jezioro… – wyrwało się Cassandrze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poruszyła się
niespokojnie, nerwowo otaczając ramionami. Nieznacznie pobladła, choć
przynajmniej nie wyglądała na aż tak przerażoną jak wtedy, gdy
omal nie utonęła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Znów –
podchwycił, z uwagą przypatrując się dziewczynie. – Mogę cię o coś
zapytać?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przeniosła
na niego błękitne oczy. Tyle wystarczyło, by pożałował swoich słów,
ale zmusił się do tego, żeby zachować spokój. Niechętnie to przyznawał,
ale omijania tematu zdecydowanie nie mieli niczego ustalić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jasne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Tamtej
nocy… – Zawahał się. Przez chwilę skupił na uścisku wtulonej w niego
Esme, próbując znaleźć w nim choć odrobinę ukojenia. – Pamiętasz coś? Mam
na myśli…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Och. –
Oczy Cassandry rozszerzyły się nieznacznie. – Dorian już próbował mnie o
to pytać. I wierzcie mi, że próbowałam powiedzieć mu coś, co mogłoby
pomóc, ale ja naprawdę… – Potrząsnęła głową. Nagle wydała mu się przede
wszystkim udręczona. – Czułam się, jakbym śniła. A potem tonęłam i już
nic nie mogłam na to poradzić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zadrżała.
Zacisnęła dłonie w pieści, ale nawet wtedy nie zapanowała nad drżeniem.
Stała tam, cała blada, pogrążona we własnych myślach i złych
wspomnieniach, od których nie potrafiła się opędzić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Sen na jawie</i>,
przeszło Carlisle’owi przez myśl. Takie stwierdzenie wydało mu się niepokojąco
adekwatne, jednocześnie kojarząc się z tym, co kilka miesięcy
wcześniej powiedział im Rafael na temat Łowcy. To, że wszystko mogłoby się
sprowadzać do udręczonej Ophelii i jej towarzysza, nagle wydało się
aż nadto prawdopodobne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślał, kiedy podchwycił spojrzenie Andreasa. Demon przysłuchiwał się rozmowie
w ciszy, wciąż zamyślony. W jego oczach pojawił się niepokojący
błysk, prawie jak wtedy, gdy nieśmiertelny dobył swoją zmyślną broń, gotów
bronić podlegającego mu Przedsionka. To wciąż nie musiało o niczym
świadczy, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Coś nie tak?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Andreas
potrząsnął głową.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Macie
ochotę na wycieczkę nad jezioro? – wypalił takim tonem, jakby właśnie
dyskutowali o pogodzie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzeli
na niego tak, jakby widzieli go po raz pierwszy. Nawet się nie skrzywił,
być może spodziewając się takiej reakcji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ale… –
zaczęła Cassandra. A potem wyprostowała się niczym struna, bez wahania
spoglądając demonowi prosto w oczy. – W porządku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Też idę –
zapowiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem Ana.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nikt nie próbował
protestować. Carlisle zerknął na Esme, próbując ocenić, jak podchodziła do pomysłu.
Nie mieli planu, a ten Andreasa brzmiał raczej jako impulsywnie
podjęta decyzja, niż faktycznie przemyślane działanie, ale to wciąż wydawało się
lepsze od zadręczania w ciszy. Co prawda pod każdym możliwym
względem brzmiało jak zaprzeczenie wszystkim dobrym radom, które dopiero co
padły z ust Ciemności, ale o tym wampir wolał nie myśleć.
Nie wyobrażał sobie, by pod opieką ich wszystkich Cassandrę
mogło spotkać coś złego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Co więcej
nie mógł pozbyć się wrażenia, że Andreas coś wiedział. Może
przekonanie brało się z czasu, który Carlisle zdążył spędzić z demonem,
kiedy ten oprowadzał jego, Elenę i Rafaela po okolicy,
wspominając o konflikcie i zasadach, którymi rządził się świat
bogini. A może w grę wchodziło zwykłe przeczucie i nadzieja, ale mimo
wszystko…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Prowadź –
zadecydował, przez moment sam niedowierzając, że się na to godził.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Andreas
wydawał się tylko na to czekać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p><p class="MsoNoSpacing">Dotarcie nad jezioro
zajęło im niecały kwadrans. Samo wyjście z sali okazało się proste, a może
to po prostu demon kolejny raz zakrzywił rzeczywistość, przenosząc
sztuczki z Przedsionka do świata bogini. Tak czy siak,
wystarczyła chwila, by opuścili zdobioną salę i wylądowali na zewnątrz.
Blask dwóch księżyca łagodnie rozświetlał noc, przy okazji uświadamiając
Carlisle’owi, że było późno. Być może wychodzenie o tej godzinie w towarzystwie
dwóch potencjalnie narażonych kobiet, jednak nie należało do najrozsądniejszych
posunięć, ale o tym wolał nie myśleć – i to w szczególności
mając świadomość, że Elena i Beatrycze znajdowały się w niewiele
lepszym położeniu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko droga minęła im w ciszy i spokoju, co uznał za dobrą
wróżbę. Nie żeby w ogóle podejrzewał, czego powinni się spodziewać.
Z drugiej strony nie sądził, by z ciemności nagle miała
wyłonić się oszalała Ophelia, gotowa skrzywdzić którąś ze swoich krewnych.
Myśląc o całej sytuacji, wampir czuł, ze chodziło o coś
subtelniejszego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mętlik w głowie
wrócił, nie dając mu spokoju. To wszystko brzmiało jak czysta
abstrakcja, choć zarazem Carlisle nie potrafił w nią nie uwierzyć.
Nie po wszystkim, czego doświadczyli w ostatnim czasie. Przez
myśl przeszło mu nawet, że może najprostszym rozwiązaniem okazałaby się Jocelyne.
Wspominając zachowanie wnuczki w jego gabinecie, kiedy tak po prostu
zaczęła dyskutować z duchem, którego nieświadomie sprowadził ze szpitala,
naprawdę uwierzył, że dziewczyna miałaby szansę nie tyle uspokoić, co
skomunikować się z Ophelią. Oczywiście prawie natychmiast odrzucił
ten pomysł, ale myśl i tak nie chciała opuścić jego głowy.
Szukanie rozwiązania w tej sytuacji wydawało się naturalne, zwłaszcza
że wciąż chodziło o jego rodzinę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony, jak miałoby wmieszać w to Joce? Zabranie jej tutaj, by próbowała
mierzyć się z duszą, która już raz omal jej nie zabiła,
zdecydowanie nie wchodziło w grę. Carlisle aż za dobrze pamiętał
moment, w którym Łowca opętał dziewczynę, powtarzając, że ta była
doskonałym naczyniem. Narażenie jej na coś takiego, na dodatek
krótko po tym, jak kolejny raz omal nie straciła życia, pozostawało
pod każdym względem niewyobrażalne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Coś
innego… Na pewno da się wymyślić coś bezpieczniejszego.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Carlisle?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W roztargnieniu spojrzał na Esme. Widząc
jej zatroskany wyraz twarzy, wysilił się na blady uśmiech.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Będzie dobrze – zapewnił pod wpływem
impulsu, naprawdę pragnąc jej to obiecać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie wyglądała na przekonaną. Chwyciła go
za rękę, ściskając ją w niemalże kurczowy sposób. Odwzajemnił uścisk,
bezskutecznie próbując ją uspokoić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem, czy powinniśmy się rozdzielać
– przyznała, nerwowo oglądając się przez ramię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Sprawdźmy to miejsce, a potem
poszukamy reszty – zaproponował. – Też martwię się o Elenę, ale na pewno
jest bezpieczna.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Światłość nie należy do osób, o które
aż tak bardzo bym się obawiał – wtrącił że swojego miejsca Andreas.
Szedł przodem, co jednak nie przeszkodziło mu w przysłuchiwaniu się
rozmowie. – Zwłaszcza w ostatnim czasie radzi sobie nieźle. Rafa wie, co
robi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Elena nie… – zaczęła Esme, ale demon
jednak zdecydował się jej przerwać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Przeniosła was tu, o ile się nie mylę.
I lśni o wiele bardziej, niż kiedy spotkałem ją po raz pierwszy.
Choć to naturalnie może być moim wrażeniem. – Dre wzruszył ramionami. –
Świat wciąż się zmienia. Ona też, zwłaszcza odkąd przebywa tutaj
wcześniej. Jakby jeszcze Dorian wziął ją pod swoje skrzydła, to mogłoby
być ciekawe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem Carlisle już nie miał
wątpliwości co do tego, czy demon wiedział więcej niż przyznawał.
Oczywiście, lubił Andreasa, choć coraz częściej miał wątpliwości co do tego,
czy powinien mu ufać. Nie żeby sam zainteresowany cokolwiek ułatwiał,
w gruncie rzeczy wydając się robić tylko to, co w danym
momencie było mu na rękę. Na pewno pozostawał wierny Selene, ale biorąc
pod uwagę to, że ta właśnie gościła w swoim świecie samą
Ciemność…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Był jeszcze Dorian, ale również jego postać
pozostawała dla doktora niejasna. Nieśmiertelny – anioł, sądząc po skrzydłach
i jego zachowaniu – niczym cień podążał za boginią, zachowując jak
jej osobisty ochroniarz. Co więcej, w istocie wydawał się być
dokładnie taki sam jak Elena, choć i córki Carlisle nie potrafił
utożsamić z boskim wysłannikiem. Zupełnie jakby mało było, że w krótkim
czasie podważono wszystko to, w co próbował wierzyć jako człowiek! Teraz z kolei
załatwiał się bezpieczeństwem krewnych, których nadal w pełni nie poznał,
choć wciąż był w stanie myśleć o nich jak o rodzinie. Ta od zawsze
pozostawała dla wampira najważniejsza.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Miał sporo pytań, również do uwag
Andreasa, ale chcąc nie chcąc zostawił je dla siebie. Nie miał
wyboru, bo demon nagle przystanął, wymownie spoglądając na przestrzeń
przed sobą.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O ile się nie mylę, to tutaj
– ocenił, skinieniem głowy wskazując na najbliższe drzewo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Okolica nie wyróżniała się niczym
szczególnym. W niewielkim oddaleniu dało się dostrzec jezioro, jak
zwykle czyste, odbijające dwa jarzące się na niebie księżyce. Wiatr
igrał z liśćmi drzew, tworząc przyjemną dla ucha, kojącą melodie. Świat
bogini wydawał się przyjemny i godzinny jak zawsze, zdecydowanie nie wyglądając
jak miejsce, w którym mogłoby wydarzyć się coś złego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Na pewno? – zapytała drżącym głosem Ana.
– Lydia i tak nie byłaby w stanie nam powiedzieć, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jeszcze kiedy mówiła, niespokojnie powiodła
wzrokiem dookoła, jakby chcąc wypatrzeć jakiekolwiek oznaki tego, że coś było
nie tak.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jestem w stanie to wyczuć – odparł
lakonicznie Andreas.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Carlisle mógł sobie to wyobrazić.
Zwłaszcza po rozmowie z Jocelyne pojęcie wrażliwości na śmierć
wydało mu się aż nazbyt jasne. I choć w normalnym wypadku
podobne zagadnienie wydałoby mu się interesujące, zdecydowanie nie chciał
weryfikować go w takich warunkach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jesteśmy blisko jeziora – zauważyła
Cassandra, widząc wzrokiem dookoła – ale to nie jest to samo miejsce,
w którym ja… Mylę się? – rzuciła z wahaniem. Wyraźnie unikała
spoglądania w stronę wody.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To było tam dalej. – Oczy Andreasa
nieznacznie pociemniały. – Czujesz coś?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zwracał się do Cassandry. W zasadzie
dosłownie taksował dziewczynę wzrokiem, spojrzeniem zbyt przenikliwym, by mogła
pozostać względem niego obojętna. Carlisle wyraźnie usłyszał, że gwałtownie
zassała powietrza, nieznacznie krzywiąc się i cofając o krok.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ja… – Jej oczy nieznacznie się rozszerzyły.
– Ch-chyba tak. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Sama wydawała się zaskoczona tym
odkryciem. Poruszyła się niespokojnie, spoglądając kolejno najpierw na otaczające
ją drzewa, a potem z powrotem na jezioro. Obserwująca tę dwójkę
Ana wyglądała przede wszystkim na zdezorientowaną.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– A ja nie – obruszył się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Demon puścił tę uwagę mimo uszu. Całą uwagę
skupiał na stojącej przed nim kobiecie. Kiedy wyciągnął ku niej ręce,
ujęła je zaskakująco pewien, ani trochę nie zmieszana tym, kogo miała
przed sobą. <o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jak Elena. Może to nic nie znaczyło,
ale ufność Cassandry momentalnie skojarzyła się Carlisle'owi z córką.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chcę… czegoś spróbować – zapowiedział
Andreas, ostrożnie dobierając słowa. – Odsuńcie się, co? I dajcie nam
chwilę. Zaraz wszystko wyjaśnię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jego słowa ani trochę nie zabrzmiały
przekonująco. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza że w grę wchodziło zaufanie
demonowi, ale najwyraźniej nie mieli wyboru. Carlisle bez słowa
ujął Esme za rękę, odsuwając ją na bok i wciąż czujnie
obserwując Andreasa. Stał naprzeciwko drżącej Cassandry, ściskając obie jej dłonie
i ani na moment nie odrywając wzroku od bladej twarzy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Błysk w jego oczach stał się jeszcze
bardziej niepokojący.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Okej. Nie spodoba ci się to, ale trudno
– zapowiedział, starannie dobierając słowa. – Musisz na mnie patrzeć. I spróbuj się
uspokoić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem, czy potrafię – mruknęła,
wyraźnie zmieszana.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– I tak spróbujemy. Skup się na mnie
– ponaglił, nie dając za wygraną. – Byłem tam tamtej nocy. Nie od początku,
ale to teraz nie ma znaczenia. Muszę wystarczyć – stwierdził, tym
samym jeszcze bardziej dezorientując Cassandrę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie to…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chcę, żeby sobie przypomniała. – Głos demona się
zmienił, naglący i dużo bardziej natarczywy. – Tamtą noc i jezioro.
Wyciągnąłem cię, bo się topiłaś – podjął, a ona poruszyła się niespokojnie,
próbując wyrwać dłonie z uścisku demona. Nie pozwolił jej na to.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jęknęła. Krew odpłynęła jej z twarzy
i przez moment Carlisle miał ochotę instynktownie jej pomóc, ale nie zrobił
tego. Widział, do czego zmierzał Andreas.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Być może tak było lepiej. Musieli
zrozumieć, a skoro tak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak do tego doszło? – nie dawał za wygraną
demon. – Dlaczego tamtej nocy poszłaś nad jezioro, Cassandro?<o:p></o:p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-5867054044181295422022-02-17T19:21:00.004+01:002022-02-18T12:45:07.025+01:00Sto sześćdziesiąt sześć<div class="p" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-0-MpKaA-DnL-D8udxtACyCRm6QKN6nFTkHB2Vjkmh1XkbsmXi59JjmQqounMF1pxX69He9HyvWe7m96VwQL68gOYmGJEZqONYCnnCmnwA0_AxMA_2b8Y_zxYTRsG6B71lAE7cOZp9vk/s1600/ness.bmp" /></div></div><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Beatrycze</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Słuchała, chociaż z równym
powodzeniem mogłaby jednak zakryć uszy. Kolejne słowa wydawały się dziwnie
obce i jakby pozbawione znaczenia, a może to po prostu ona
nie chciała przyjąć ich do wiadomości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gai nie było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="letter-spacing: 2.5pt;">Gai już nie było…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co
znaczy, że się spóźniłaś?! Co, oznacza, że się spóźniłaś, do jasnej
cholery?!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się. Nie potrafiła nawet stwierdzić, która z kobiet podniosła głos.
Wiedziała jedynie, że kiedy jeszcze spotkały się w podobnych
okolicznościach z Ciemnością, żadnej z nich nic podobnego nie przyszłoby
do głowy. W oszołomieniu uświadomiła sobie, że nie miałaby nic
przeciwko, żeby do tego wrócić – spokoju i ciszy, nawet jeśli
wywołanego strachem. Czuła, że wybuch gniewu żadnej z nich nie miał
przynieść niczego dobrego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszyła się
niespokojnie, wciąż nie ufając ani sobie, ani własnym zmysłom. Miała
wrażenie, że wszystko dochodzi do niej jakby z oddali, jakby oglądała
scenę oczami kogoś innego. Wciąż czuła na ramionach dłonie Lawrence’a, ale
to również okazało się odległe. Prawie nie była tego świadoma,
tak jak i tego, że w którymś momencie jednak odwróciła się, by zlustrować
wzrokiem salę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ariadna
wciąż tuliła do siebie Lydię. Pomogła kobiecie wstać i po prostu
przygarnęła ją do siebie, sama nienaturalnie spokojna i opanowana. To wystarczyło,
by przypomnieć Trycze, dlaczego przez bardzo długi czas to właśnie
jej ufały w większości kwestii. Ona i Gaja zdawały się mieć
największe wyczucie, kiedy chodziło o rozmowy z Ciemnością i nieformalne
dowodzenie całą grupą. Chciała tego czy nie, jej matka wciąż wydawała się
wręcz stworzona do tego, by radzić sobie w tych najbardziej emocjonalnych
momentach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spoglądając
na pozostałe kobiety – jej krewne, „siostry”, jak przywykły o siebie
myśleć – widziała przede wszystkim niedowierzanie. I strach. Prawie jak
nad jeziorem, kiedy jeszcze nie miały pewności, co działo się wokół
nich. Tym razem nie było gotowego zniszczyć wszystko i wszystkich
Łowcy, ale sytuacja prezentowała się nawet gorzej. Działo się coś,
wobec czego sama bogini wydawała się pozostawać bezradna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co teraz?
– zapytała wprost Ariadna. Wpatrywała się wprost w Selene, dosłownie
taksując ją wzrokiem. – Mówisz, że nie ma w tym przypadku. Co w takim
razie się dzieje?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos miała
spokojny, przynajmniej teoretycznie. Co więcej pytania, które zadała, zabrzmiały
jak jedyne sensowne, które powinny rozbrzmieć w tej sytuacji. Beatrycze
również widziała prawidłowość, ale wcale nie poczuła się dzięki temu
lepiej. Nie, skoro właśnie otrzymały najbardziej bolesny dowód na to, że najwyraźniej
istniało coś gorszego od śmierci. Powtórzenie jej po raz kolejny,
mając przy tym pełną świadomość kiedy i jak ta miała nadejść, brzmiało
jak najgorszy możliwy scenariusz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlatego
tutaj jesteście – rozbrzmiały w odpowiedzi słowa Ciemności. Zmierzył
Ariadnę wzrokiem, ale nawet jeśli miał względem niej jakieś uwagi,
zachował je dla siebie. Zupełnie jakby to, że przy ostatnim spotkaniu niejako ją
zdradził, wyciągając na wierzch wszystkie sekrety, które miała, nie miało
miejsca. – Po pierwsze, to ostrzeżenie. Bardzo proste, swoją drogą…
Jak chociażby to, że niektóre z was powinny trzymać się z daleka
od jeziora.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego spojrzenie
jakby od niechcenia powędrowało ku Cassandrze. Beatrycze w końcu
dostrzegła siostrę, stojącą u boku wyraźnie zaniepokojonej Anabelle.
Trzymały się za ręce, ale trudno było stwierdzić, która
pocieszała którą. Mimo wszystko coś w widoku Cassie sprawiło, że
wampirzyca poczuła, jakby z jej ramion zdjęto przynajmniej część ciężaru.
Nie na tyle, by odetchnęła, ale mimo wszystko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To wciąż
nie oznacza, że jest bezpieczna…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Trzymajcie się
razem. Urządźcie sobie mały wieczorek ze wspominkami. Mogę się założyć, że
część z was dalej ucieka przed wspomnieniami i w normalnym
wypadku absolutnie bym to popierał. Same przekonałyście się, że dużo
prościej jest nie pamiętać – podjęła Ciemność, uśmiechając się pod nosem.
– Ale w tym wypadku niepamięć może okazać się… wyjątkowo zabójcza – dodał,
a w sali na powrót zapanowało zamieszanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chwila…
Czy ty właśnie kazałeś im rozpamiętywać własną śmierć? – wyrwało się Elenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziewczyna
przestąpiła naprzód. Wydawała się lśnić pośród innych zebranych, choć zdecydowanie
nie robiła tego świadomie. Chociaż w apartamentowcu nie miała
skrzydeł, w tym świecie najwyraźniej nie była w stanie utrzymać
ich w ukryciu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność z zaciekawieniem
spojrzała wprost ku dziewczynie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tobie
również, Światłości. Uznaj to za przyjacielską radę. – Mrugnął do niej
porozumiewawczo. – Tak przy okazji, skoro wolisz, żebym nie nawiedzał
cię w snach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnęła,
wyraźnie rozjuszona jego słowami. Rafael przemieścił się, błyskawicznie
materializując tuż przed nią. Po wyrazie jego twarzy trudno było
stwierdzić, co tak naprawdę sobie myślał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co
jeszcze? – zapytał jak gdyby nigdy nic, spoglądając ojcu w oczy. – Nie sądzę,
żeby chodziło tylko o… dobre rady.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W istocie.
Nie bez powodu zawsze byłeś moim najwierniejszym – stwierdził, ale Rafa
wydawała się całkowicie obojętny na te słowa. – Mamy swoje teorie… Chcesz
o tym opowiedzieć, moja droga? – zwrócił się do Selene.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bogini
jedynie skinęła głową. Wciąż wyglądała marnie, ale po słowach
Ciemności otrząsnęła się na tyle, by jednak przejąć głos.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wydaje mi
się, że to Ophelia – wyjaśniła łagodnie, ostrożnie dobierając słowa. –
Miała w sobie tyle gniewu… Duszy, którą władają silne emocje, bardzo łatwo
upaść. Takiej, która zapędziła się w pragnieniu zemsty, tym bardziej.
Sądzę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co zamierzasz
z tym zrobić?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
zamilkła, wyraźnie wytrącona z równowagi pytaniem Ariadny. Kobieta wciąż obejmowała
Lydie, co jednak nie przeszkodziło jej w spojrzeniu na boginię
w niemalże oskarżycielski, wyczekujący sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na razie
zrobię wszystko, by zapewnić wam bezpieczeństwo. To, co już zostało
powiedziane… – zaczęła, ale i tym razem nie było jej dane
dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przed odejściem
Ophelia zwróciła się do niego – wtrąciła zdławionym głosem Lydia, nagle
znajdując w sobie dość siły, żeby się odezwać. Załzawione oczy
utkwiła w Ciemności. – Odmówiłaś jej pomocy. A teraz on jest
tutaj, a my… – Potrząsnęła głową. – Jak chcesz nas chronić przed kimś,
kogo porzuciłaś?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nikogo
nie porzuciłam! Ja nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obiecałaś,
że będziemy z tobą bezpieczne. Jak, skoro nie potrafiłaś ocalić
naszej siostry?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tych kilka
słów wystarczyło, żeby w sali znów rozpętało się małe piekło. Selene
gwałtownie pobladła i wycofała się, co najmniej jakby ktoś spróbował ją
uderzyć. Beatrycze wychwyciła ruch, kiedy u boku bogini dosłownie
zmaterializował się Dorian. Białe skrzydła łagodnie zafalowały, kiedy
stanął tuż obok, najzupełniej naturalnym gestem otaczając kobietę ramieniem.
Rzuciła mu pełne wdzięczności spojrzenie, ale wciąż wyglądała na poruszoną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność
milczała. Po prostu tam stał, niepokojąco piękny i niebezpieczny
zarazem. Skrzyżował ramiona na piersi, sprawiając wrażenie wręcz
znudzonego, jakby przebieg dyskusji zaczynał go męczyć. Wcale nie wyglądał
na kogoś, kto czuje się jak intruz, choć przecież niewątpliwie w nim
był. Beatrycze mimo usilnych starań nie potrafiła zrozumieć, dlaczego
Selene w ogóle zgodziła się na jego obecność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
zamierzacie przejść do etapu wzajemnych oskarżeń, może najwyższa pora się
rozejść – mruknął ojciec demonów, wywracając oczami. – Nie ma sensu
litować się nad kimś, kto nie chce słuchać, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Umarłyśmy
przez ciebie – przypomniała cicho Andromeda.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brwi Ciemności
powędrowały ku górze. Zmierzył kobietę wzrokiem, spoglądając na nią tak,
jakby widział ją po raz pierwszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I zaraz
może dojść do tego po raz kolejny – odparł obojętnym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po jego słowach
zapadła głucha cisza. <i>Groźby to sposób na współpracę</i>,
pomyślała w oszołomieniu, ale zanim zdążyła wyciągnąć jakiekolwiek
sensowne wnioski, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Drzwi trzasnęły,
kiedy pierwsza z kobiet po prostu zdecydowała się wyjść.
Ciemność nawet nie drgnęła, odprowadzając pierwszą odważną wzrokiem.
Chwilę jeszcze mierzył wzrokiem Andromedę, póki ta nie ruszyła ku wyjściu
w ślad za krewną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Potrząsnął głową. Wzrokiem raz jeszcze
zmierzył wszystkie obecne w sali kobiety.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ktoś
jeszcze?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiał
podnosić głosu. Nie brzmiał nawet na zagniewanego, zupełnie jakby od samego
początku przewidywał taki obrót spraw.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lydia
niespokojnie poruszyła się w ramionach Ariadny. Wyglądała na chętną,
żeby oswobodzić się z uścisku kobiety, ale powstrzymała się,
podchwyciwszy jej spojrzenie. Ostatecznie obie musiały dojść do jakieś
milczącego porozumienia, bo bez zbędnych wyjaśnień ruszyły w stronę
drzwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cassandro
– rzuciła jeszcze nagląco starsza z kobiety.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
odszukała siostrę wzrokiem. Cassie nawet nie drgnęła, wciąż kurczowo
ściskając dłoń zaniepokojonej Any. Nieznacznie potrząsnęła głową, wyraźnie
unikając spoglądania na matkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
Ariadny przemknął cień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak sobie
chcesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodała
niczego więcej, ale to nie miało znaczenia. Trycze wiedziała jedynie, że
to, co działo się na jej oczach, nie wróżyło niczego dobrego. Ze
ściśniętym gardłem obserwowała jak sala powoli pustoszeje, sama niezdolna zdobyć się
na jakąkolwiek reakcję. Miała jeszcze nadzieję, że Selene w porę
odzyska kontrolę i jednak coś zrobi, ale ta stała w milczeniu,
uczepiona ramienia wyraźnie poruszonego Doriana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cóż… –
westchnął Rafael, wymownie spoglądając na resztkę tych, którzy pozostali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze potrząsnęła
głową. Zerknęła na Lawrence’a, ten jednak wydawał się myślami być
gdzieś daleko. Carlisle i Esme milczeli, wyraźnie wytrąceni z równowagi
tym, co rozegrało się na ich oczach. W tamtej chwili Trycze
mogła się założyć, że najważniejsze było dla nich to, że cokolwiek mogłoby
znów grozić ich córce. Elena dla odmiany wyglądała przede wszystkim na wzburzoną,
niespokojnie podrygując w ramionach wciąż osłaniającego ją męża.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jedynie
Anabelle i Cassandra nie ruszyły się z miejsca. Ta druga
wciąż wpatrywała się w drzwi, jakby zaskoczona tym, że matka
zdecydowała się ją zostawić. Coś w jej postawie sprawiło, że
Beatrycze mimo wszystko zaczęła się obawiać, że dziewczyna jednak nie wytrzyma
napięcia i popędzi w ślad za Ariadną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bogini? –
zmartwił się Dorian.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dajmy im
trochę czasu. Oczywiście, że są przerażone. – Uniosła głowę, by spojrzeć
na swojego towarzysza. Wyciągnęła dłoń, by musnąć palcami jego policzek.
– Mogę na ciebie liczyć? Nie chcę zostawiać ich samych sobie, zwłaszcza
w tak silnych emocjach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
nawet się nie zawahał. Wycofał się, na odchodne rzucając swojej pani
jeszcze jedno zaniepokojone spojrzenie. Zaraz po tym zniknął im z oczu,
w drzwiach mijając się z inną osobą, która w pospiechu
wpadła do sali. Andreas wyglądała na co najmniej zaskoczonego,
zwłaszcza gdy przekonał się, że w okazałej sali została zaledwie garstka
osób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam
wrażenie, że poszło wyjątkowo źle – ocenił, z wolna podchodząc bliżej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obyło się
bez ofiar – odparła niemal pogodnym tonem Ciemność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czy możesz
w końcu przestać? – Tym razem Selene nie pozostała obojętna na jego słowa.
– Jestem wdzięczna za pomoc, ale w ten sposób niczego nie ułatwiasz.
Twoje zachowanie ani trochę mi nie pomogło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakoś nie protestowałaś,
kiedy próbowałem wywiązać się z twoich obowiązków – odparował,
gniewnie mrużący oczy. – Kiedyś byłoby nie do pomyślenia, żeby
ktokolwiek zwracał się do ciebie w taki sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ich zarzuty
były słuszne – zauważyła przytomnie Selene. – Uległość… – zaczęła, ale nie pozwolił
jej dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
pozwolisz im płakać i wymyślać kolejne oskarżenia, nie ocalisz żadnej.
Moje słowa przynajmniej dały im do myślenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w tym
stwierdzeniu ostatecznie zamknęło bogini usta, chociaż wciąż nie wyglądała
na przekonaną. Obserwując tę dwójkę, Beatrycze niezmiennie miała wrażenie,
że obserwuje skłócone małżeństwo. Co więcej, choć to wydawało się nieprawdopodobne,
wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było. Ta dwójka miała
wspólną przeszłość, o wiele bardziej burzliwą, niż początkowo mogłoby się
wydawać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność
chwilę jeszcze mierzyła kobietę wzrokiem. Wyglądał na zagniewanego, ale to wrażenie
zniknęło, wyparte przez niemalże uprzejmy uśmiech, który nagle rozjaśnił jego twarz.
Niemalże z gracją zwrócił się ku zebranym, jakby dopiero wtedy
przypomniał sobie, że ktoś jednak zdecydował się zostać w sali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Podnieście ją na duchu, skoro najwyraźniej nie zamierzacie załamywać
rąk tak jak one. – Wymownie zerknął na drzwi. – Będę w pobliżu, gdyby
ktoś mnie potrzebował… Ach, nie wiem jak wy, ale ja bawiłem się znakomicie
stwierdził, nie przestając się uśmiechać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
zniknął. Tak po prostu, nawet nie trudząc się zachowywaniem
pozorów i korzystaniem z drzwi. Rozpłynął się niczym cień, zostawiając
zarówno boginię, jak i wszystkich obecnych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet wtedy
żadne z nich nie zdołało się rozluźnić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co tutaj się
właśnie stało…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale na to pytanie
zdecydowanie nie chciała poznać odpowiedzi. Nie ruszyła się z miejsca,
wciąż czując się tak, jakby ktoś zdzielił ją czymś ciężkim po głowie.
Choć nieraz słyszała, że wampirze umysły zostały stworzone do analizowania
kilku kwestii na raz, była świadoma wyłącznie dającego jej się we
znaki mętliku. Przez chwilę miała wręcz ochotę podążyć w ślad za krewnymi,
nie tyle chcąc odwrócić się od Selene, co dla złapania oddechu i próbie
uporządkowania wszystkiego, czego właśnie doświadczyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gaja była martwa.
Ciemność z jakiegoś powodu zajmowała zaszczytne miejsce u boku Selene.
A Ophelia – świadomie bądź nie – gwarantowała swoim córkom traumę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, to zdecydowanie
nie brzmiało dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam was za niego. Za to wszystko – westchnęła bogini. – Za to niespodziewane
zebranie również, ale uznałam, że powinniście wiedzieć. Nie tak to planowałam,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
żeby przy ojcu dało się zaplanować cokolwiek – stwierdził po chwili
namysłu Rafael.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brzmiał na obojętnego,
nienaturalnie wręcz zdystansowanego, ale coś w jego słowach sprawiło,
że Selene zdołała się uśmiechnąć. Srebrzyste oczy skupiła wprost na demonie,
sprawiając, że ten wyraźnie się spiął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Masz
rację – przyznała po chwili zastanowienia. – Mimo wszystko dziękuję, że
przyszliście. Nawet jeśli nie mam wam do zaoferowania niczego poza
moimi przypuszczeniami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Lepsze to niż
uciekanie przed klątwą, o której nawet nie miało się pojęcia –
zauważyła Elena. Wciąż wyglądała na zdenerwowaną, ale coś w jej postawie
złagodniało, kiedy zwróciła się do Selene. – Możemy iść z Dorianem,
jeśli to coś pomoże – dodała, obojętna na to, że jej mąż
zesztywniał, najwyraźniej nie podzielając tego pomysłu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Byłabym
przeszczęśliwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle najwyraźniej
dziewczynie wystarczyło, bo bezceremonialnie chwyciła demona za rękę.
Nawet jeśli miał jakieś uwagi, najwyraźniej ostatecznie doszedł do wniosku,
że woli to niż sprawdzanie, czy Elena byłaby w stanie popędzić
za aniołem w pojedynkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Też
chcesz stąd wyjść, Radości? – usłyszała tuż przy uchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową, nim w ogóle zdążyła się nad tym zastanowić. Spróbowała jeszcze
wysilić się na blady uśmiech, ale czuła, że wyszło jej to co
najmniej marnie. Przez chwilę była świadoma wyłącznie narastającego zmęczenia,
choć nie sądziła, że jako wampir mogłaby je odrzucać. Jakby mało było, że
powrót do tego miejsca okazał się przeżyciem samym w sobie,
teraz na domiar złego musiała być świadkiem czegoś takiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie przejmujcie
się. Idźcie odetchnąć, jeśli potrzebujecie. – Selene wciąż próbowała sprawiać
wrażenie pewniejszej niż w rzeczywistości. – Moja w tym głowa, żeby
wszystko było w porządku. Chciałam po prostu was ostrzec, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zrobiłaś
nic złego – zareagowała natychmiast Esme.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
bogini przemknął cień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
już idźcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obwiniała się
i to było widać. Beatrycze mogła tylko zgadywać, co oznaczało to w przypadku
kogoś, kto wziął na siebie aż taką odpowiedzialność. Przez chwilę szukała
w głowie czegoś równie kojącego, ale nie była w stanie znaleźć
niczego takiego. Nie, skoro nawet zebranie myśli okazało się pod każdym
względem problematyczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z tym
większą ulgą przyjęła fakt, że Lawrence jednak zdecydował się wyprowadzić
ją z sali. Z ulgą wypadła na korytarz, przez chwilę zdolna co
najwyżej iść przed siebie. Niemalże kurczowo ściskała dłoń wampira, zupełnie
jakby tylko jego dotyk pozwalał jej zachować zdolność logicznego
myślenia. Czuła się niemalże jak we śnie, choć ten przywilej straciła
wraz z przemianą w nieśmiertelną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
było nie tak. I to najdelikatniej rzecz ujmując. Nie chodziło
już nawet o to, że jednak wylądowała w tym miejscu, nie będąc w stanie
choćby przywitać się z Cassandrą albo Aną. Gdyby przynajmniej
mogła zebrać myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zatrzymała
się. Początkowo nawet tego nie zarejestrowała, póki nie podchwyciła
zaniepokojonego spojrzenia Lawrence’a. Spojrzała na niego w roztargnieniu,
z opóźnieniem uświadamiając sobie, że zaczęła drżeć. Tak po prostu,
niekontrolowanie i na całym ciele, chociaż panująca dookoła temperatura
nie robiła na niej wrażenie. Chłód, który dawał się Beatrycze we
znaki, miał swoje źródło gdzieś w jej wnętrzu.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przytul mnie – poprosiła bez zbędnego zastanowienia.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała dodawać niczego więcej. Wziął ją w ramiona, zdecydowanie przyciągając do siebie. Miała wrażenie, że rozumiał, chociaż zaraz nie potrafiła stwierdzić, ile w tym prawdy. Z drugiej strony, może jako istota, którą wciąż można było określić mianem nowo narodzonej, jednak pod każdym względem pozostawała łatwa do przejrzenia.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała coś powiedzieć, ale wciąż brakowało jej słów. Wtuliła się w tors L, zacisnęła powieki i odetchnęła. Uspokojenie się wciąż brzmiało jak nierealne pod każdym względem wyzwanie, ale coś w zapachu wampira sprawiło, że mimo wszystko poczuła się lepiej.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę coś powiedzieć? – usłyszała tuż przy uchu.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I bez patrzenia na jego twarz wyczuła, że wywrócił oczami. Znała go na tyle, by z łatwością to sobie wyobrazić.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kiedy zamierzasz pogadać z Leaną? Nie chcę nic sugerować, ale…</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie sugeruj – poprosiła wciąż zdławionym głosem. – Dlaczego musisz być rozsądny?</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prychnął, wyraźnie rozbawiony tym pytaniem. Mimochodem doszła do wniosku, że to lepsze niż wytrącony z równowagi Lawrence – i to na dodatek taki, który próbowałby prowokować Ciemność.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zawsze jestem rozsądny – obruszył się i tym razem to ona zapragnęła się roześmiać. Nieco histerycznie i w całkowicie pozbawiony wesołości sposób, ale jednak. – Teraz mówię poważnie. Jeśli to działa tak, jak powiedzieli, jest narażona bardziej od ciebie. My… Cóż.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnęła. Wciąż nie potrafiła się skupić, ale nawet w tej sytuacji dobrze rozumiała, co właśnie sugerował. Mieszanie Leany wciąż jej się nie podobało, choć przecież wiedziała, że nie ma innego wyboru. O wiele gorzej byłoby, gdyby pozostawiła siostrę bezbronną.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Umarła, wydając na świat dziecko. Jako wampir raczej nie miała szansy tego powtórzyć, co samo w sobie wydawało się dość pozytywną myślą. Nie żeby w całym tym szaleństwie była w stanie przejmować się sobą, ale priorytety Lawrence'a jak zawsze układały się nieco inaczej.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W przypadku Leany sprawy wyglądały w o wiele bardziej skomplikowany sposób. Pozostawała zagrożona i to niezależnie od tego, że od jakiegoś czasu już nie była częścią świata, w którym trwały całe wieki.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pomówię z nią. Naprawdę – mruknęła, próbując przekonać samą siebie. – Może powinnam poprosić, żeby wróciła do nas. Znaczy…</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo przygryzła dolną wargę. Nie znała Ulricha, choć nie zaprzeczała, że wydawał się miły. No i na pewno nie chciał źle. Nie mieszała się między jego i siostrę, ale mimo wszystko… w grę wchodził człowiek. Chyba dopiero teraz tak naprawdę rozumiała, gdzie w tym wszystkim leżał największy problem.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mhm, powodzenia…</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast przeniosła wzrok na L. Gwałtownie wyprostowała się w jego ramionach, co najmniej zdezorientowana tą niewinną uwagą.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A co to niby miało…?</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Absolutnie nic. Jedynie tyle, że zakochana kobieta to skaranie boskie – stwierdził, wzruszając ramionami. – Nie wiem, co ci powiedzieć. Na razie oboje musimy odreagować.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W to akurat nie wątpiła, nieważne jak bardzo pragnęła zaprotestować. Niczego już nie była pewna, w gruncie rzeczy marząc o wyrwaniu się z tego miejsca. Nie żeby powrót do domu mógł cokolwiek ułatwić, ale…</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lawrence bardziej stanowczo chwycił ją za rękę. Ruszyła za nim w głąb korytarza, tym razem bez problemu dotrzymując wampirowi kroku.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź, poszukajmy wyjścia – zaproponował. – A później się zobaczy.</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Choć to ani trochę nie brzmiało jak plan, na dobry początek musiało wystarczyć. </p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-19519162243745873182022-02-16T15:54:00.001+01:002022-02-16T15:54:47.457+01:00Sto sześćdziesiąt pięć<div class="p" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-0-MpKaA-DnL-D8udxtACyCRm6QKN6nFTkHB2Vjkmh1XkbsmXi59JjmQqounMF1pxX69He9HyvWe7m96VwQL68gOYmGJEZqONYCnnCmnwA0_AxMA_2b8Y_zxYTRsG6B71lAE7cOZp9vk/s1600/ness.bmp" /></div></div><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Beatrycze</b></div></div><p style="text-align: center;"></p><p style="text-align: center;"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Jeden rzut oka na twarz
Rafaela wystarczył, żeby zorientować się, że demon ani trochę nie był
zadowolony z towarzystwa. Przyczaił się przy prowadzących na taras
drzwiach, próbując ignorować wszystkich wokół i sprawiając wrażenie chętnego,
żeby po prostu wyjść. Beatrycze łatwo mogła sobie wyobrazić, jak rozkłada
skrzydła i wypada na zewnątrz, zostawiając zgromadzone w apartamentowcu
towarzystwo same sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ani trochę
mu się nie dziwiła. Już od chwili, w której odebrała
telefon od Eleny, sprawy miały się co najmniej nieciekawie. Złe przeczucia
nasiliły się, kiedy okazało się, że dziewczyna tak naprawdę nie miała
pojęcia, co kryło się za lakonicznym stwierdzeniem „mamy kłopoty”.
Tak naprawdę była w stanie przekazać im wyłącznie tyle, bo i z tymi
słowami miał zwrócić się do niej Andreas. Co prawda dodając jeszcze,
że planowali natychmiastowe spotkanie w świecie bogini, ale to ani trochę
nie rozjaśniało sytuacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
już od dawna miała nadzieję na spotkanie z krewnymi, ale zdecydowanie
nie w takich okolicznościach. W zasadzie od chwili, w której
uświadomiła sobie, że niejako wybierali się <i>między tu a teraz</i>,
zapragnęła zacząć niespokojnie krążyć, choć nie miała pojęcia, jak to miało się
do przekonania, że wampiry zostały stworzone do czekania.
Przynajmniej w tamtej chwili wampirzyca ani trochę nie czuła się
cierpliwa. Och, wręcz przeciwnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tata
powinien być za pięć minut – stwierdziła Elena, spoglądając na wyświetlacz
telefonu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przynajmniej sam, czy mam skoczyć po dodatkową kanapę? – sarknął Rafa,
wznosząc oczy ku górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziewczyna
jedynie wzruszyła ramionami. Jak gdyby nigdy nic podeszła bliżej męża,
najzupełniej naturalnym ruchem obejmując go ramionami. Demon drgnął, ale nie zaprotestował,
wyraźnie rozluźniając się pod jej dotykiem. Jak gdyby nigdy nic ujął
Elenę za dłoń, ściskając ją i unosząc sobie do ust.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A Mira?
– zapytała cicho Elena. Przynajmniej ona jedna brzmiała na względnie
rozluźnioną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dotrze w swoim
czasie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niepokój
wrócił, silniejszy niż do tej pory. Beatrycze miała złe przeczucia, nad którymi
nie potrafiła zapanować. Coś było nie tak. Ewentualnie panikowała bez powodu,
zwłaszcza że ostatnie wspomnienie większego spotkania w świecie bogini nie należało
do najprzyjemniejszych – i to mimo pozytywnego finału. Trycze uświadomiła
sobie, że wcale nie była taka pewna, czy jest gotowa nie tyle na zobaczenie się
z krewnymi, co ewentualne spotkanie z Ariadną. W ogóle nie była
już niczego pewna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To wcale
nie tak, że dopiero co zadręczała się Jocelyne. Do tego stopnia,
że Lawrence musiał dosłownie zmusić ją do siedzenia w domu, kiedy
okazało się, że nie jest w stanie ot tak dotrzeć do samochodu,
o dłuższej podróży przez Seattle nie wspominając. Wiedziała, że samokontrola
nie jest czymś, co nabywało się ot tak, na dodatek w kilka
zaledwie miesięcy, ale nie sądziła, że będzie aż tak źle – i że
głód uderzy w nią aż tak gwałtownie, jakby w odpowiedni na nadmierny
stres. Mogła przetrwać rodzinne uroczystości, znieść myśl o wyprowadzce
Leany do absolutnie obcego (choć podobno miłego) gościa, a nawet względnie
spokojnie przyjąć skutki wycieczki Aldero i Miriam do hotelu, w którym
odbył się Zlot Uzdolniony, a jednak kiedy do tego wszystkiego
doszła Joce…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przygryzła dolną wargę. Wstrzymała oddech, choć sama nie była pewna
dlaczego. Wystarczyło, że całą drogę do apartamentowca spędziła spięta,
skulona na tylnym siedzeniu i absolutnie nie mając odwagi
odetchnąć. Obecność Eleny jej nie kusiła, jej męża tym bardziej, ale mimo
wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Radości!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, słysząc podniesiony głos Lawrence’a. Natychmiast odwróciła się w jego stronę,
z opóźnieniem uświadamiając sobie, że najpewniej próbował zwrócić na siebie
jej uwagę od dłuższego już czasu. Zamrugała. Spojrzała na niego
w roztargnieniu, przez chwilę nie będąc w stanie skupić się
na jego twarzy. Ostatecznie skoncentrowała się na jego rubinowych
tęczówkach, próbując traktować je jako punkt zaczepienia, poniekąd w nadziei
na to, że będzie w stanie wpłynąć na nią, gdyby zdecydowała się
zrobić coś głupiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybacz – westchnęła,
przesuwając się bliżej. Poczuła się lepiej, kiedy jego dłonie
wylądowały na jej ramionach. – Chyba się zamyśliłam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prychnął,
co jedynie utwierdziło wampirzycę w przekonaniu, że miał o jej zachowaniu
trochę inne zdanie. Uścisk na ramionach wzmógł się, kiedy L. bardziej
stanowczo przygarnął ją do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na pewno
chcesz…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że tak – obruszyła się. Odetchnęła, próbując się uspokoić.
– Dam sobie radę. I tak nie mam wyboru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wyglądał na przekonanego, ale przynajmniej nie próbował się
z nią sprzeczać. Przyjęła to z ulgą, woląc nie sprawdzać,
jak daleko aktualnie sięgała jej cierpliwość. O ile w ogóle
istniała, bo to wcale nie wydało się Beatrycze takie oczywiste.
Ani trochę nie czuła się jak ktoś, kto nadawał się do dyskusji,
a co dopiero przebywania w większym towarzystwie. Cóż, nie tego
wieczoru, choć o tym zdecydowanie nie planowała Lawrence’owi mówić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś za plecami
usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Przyjęła to z ulga, mając powód,
by porzucić temat i spróbować skupić się na czymś innym.
Udało jej się nawet wysilić na blady uśmiech, kiedy dostrzegła
Carlisle’a i Esme. Kątem oka wychwyciła ruch, kiedy Rafael przemieścił
się, tym samym potwierdzając, że nie czekali na nikogo więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zbieramy się
– zadecydował, nim ktokolwiek zdążył się odezwać. – Nie, wciąż niczego nie wiemy.
W zasadzie… – Zawahał się. Jego błękitne oczy bez jakiegokolwiek
ostrzeżenia powędrowały wprost ku Beatrycze. – O ile jednak nie chcesz
uwzględnić siostry…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet się
nie zawahała. Mimo wszystko poczuła się dziwnie, samą siebie
zaskakująco stanowczością, z jaka wypowiedziała to jedno słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rafael
uniósł brwi, ale ostatecznie nie skomentował jej reakcji w żaden
sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc możemy
iść. Czyń honory, <i>lilan</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze z wolna
wypuściła powietrze. Czuła na sobie niemalże oskarżycielskie spojrzenie
Lawrence’a, ale zmusiła się do tego, żeby je zignorować. Okej,
jakoś nie wątpiła, że powinna przynajmniej pomówić z Leaną. To wszystko
dotyczyło również jej, co dość jednoznacznie zasugerował Andreas, ale mimo
wszystko… Słodka bogini, nie wyobrażała sobie ściągnięcia tutaj siostry. I
to nie tylko dlatego, że wcale nie była pewna, czy przebywanie
pod jednym dachem z człowiekiem było w jej przypadku aż takim dobrym
rozwiązaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">L. twierdził,
że zachowywała się nadopiekuńczo. Najpewniej słusznie, zwłaszcza że dobrze
pamiętała, jak sama czuła się, kiedy wszyscy pomijali ją w planach tylko dlatego,
że była człowiekiem. Teraz łatwiej mogła sobie wyobrazić dlaczego, choć wcale
nie czuła się dzięki temu lepiej. Rozsądek podpowiadał jej, że
popełniała błąd, ale nie potrafiła zmusić się do zmiany decyzji.
Wystarczyło, że już i tak stresowała się przed powrotem do świata,
z którego przez tyle czasu chciała uciec.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Później
mogła porozmawiać z Leaną. Na spokojnie, kiedy już nabierze pewności,
na czym tak naprawdę stali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
przynajmniej to próbowała sobie wmówić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobra,
ehm… Chodźcie bliżej, co? – doszedł ją nieco spięty głos Eleny. Dziewczyna stanęła
na środku salonu, nerwowo podrygując. Rafael podążał za nią niczym
cień, ale wyglądał na względnie spokojnego. – Wciąż nie jestem
pewna, jak to działa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówiła, zamknęła oczy. Wyglądała na zestresowaną, ale najwyraźniej
nie zamierzała sprzeczać się z demonem o to, które z nich
miało przenieść towarzystwo do świata bogini. Beatrycze z zaciekawieniem
spojrzała na wnuczkę, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że Elena
przy każdym kolejnym spotkaniu wyglądała inaczej – bardziej pewnie, nawet jeśli
do swoich zdolności wydawała się podchodzić z dozą rezerwy.
Wampirzyca mogła tylko zgadywać, co to oznaczało, ale podejrzewała,
że to przede wszystkim wpływ Rafaela. To, że mógłby dziewczynę uczyć,
wydało jej się najprawdopodobniejszym rozwiązaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakkolwiek
nie wyglądałaby prawda, efekty okazały się zadowalające. Wciąż
zaciskając powieki, Elena wyciągnęła przed siebie dłonie, zupełnie jakby w ten sposób
mogła łatwiej się skupić. Trycze wciąż nie mogła przywyknąć do widoku
białych skrzydeł i złocistego blasku, którym wydawała się emanować
dziewczyna, a który nagle przybrał na sile. Zmrużyła oczy, zaskoczona
jasnością, nim jednak zdążyła do niej przywyknąć, blask przygasł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do
Beatrycze dopiero po chwili dotarło, że coś się zmieniło. Już nie stała
w apartamentowcu, ale okazałej i niepokojąco znajomej, przestronnej
sali. Wzdrygnęła się, nie tyle zaskoczona nagłymi przenosinami, co
nieprzyjemnym uczuciem <i>déjà vu</i>. Czuła się niemal jak kilka tygodni
wcześniej, kiedy sama Selene zgromadziła wszystkich w tym samym miejscu,
by zapowiedzieć zmiany i zaoferować krewnym Trycze opiekę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem atmosfera
okazała się zupełnie inna. Wampirzyca nie potrafiła jednoznacznie
określić, na czym polegała różnica, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ojciec
tutaj jest.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zesztywniała,
słysząc pełen napięcia głos Rafaela. Natychmiast zwróciła się ku demonowi,
przy okazji odkrywając, że wciąż trzymał się blisko Eleny, dla pewności
ściskając dziewczynę za nadgarstek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co ty gadasz?
– obruszyła się, ale wcale nie zabrzmiała jak ktoś, kto wątpi w taki stan
rzeczy. Najpewniej sama doszła do dokładnie tych samych wniosków.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Szlag… Co
tak naprawdę powiedział wam Andreas? – wtrącił Lawrence.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żadne z obecnych
nie miało okazji mu odpowiedzieć. <span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Pojawienie się
Selene wystarczyło, by to na bogini skupiła się cała uwaga
i to zanim ta w ogóle zdecydowała się odezwać. Pojawiła się
w sali bezszelestnie, milcząca i pozbawiona blasku, który zapamiętała
Beatrycze. W zasadzie patrząc na tę istotę, wampirzyca nie mogła
pozbyć się wrażenia, że ta wyglądała przede wszystkim na zmęczoną,
zupełnie jakby w kilka godzin przeżyła kilka dodatkowych dekad.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Coś jest
nie tak…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
uświadomiła sobie, że Selene nie przyszła sama. Wyprostowała się niczym
struna, początkowo nawet nieświadoma, że zdecydowała się poruszyć. Wyczuła
poruszenie w sali, ale to działo się jakby poza nią, odległe i mało
istotne. Przez chwilę była w stanie wyłącznie patrzeć na kroczącą na równi
z boginią Ciemność – ramię w ramię, niczym partnerzy, nie zaś dwa
toczące boje byty.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Był tutaj.
Mogła zorientować się już po uwadze Rafaela, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Was też
dobrze widzieć, moje miłe – oznajmił bez cienia skruchy ojciec demonów,
uważnie wodząc wzrokiem po zaniepokojonych kobietach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiał
sobie żartować. Nie wyobrażała sobie tego inaczej, tak jak i jego obecności
w tym miejscu. Niezdolna wykrztusić z siebie chociaż słowa, instynktownie
przesunęła się bliżej Lawrence’a, przez moment sama niepewna, czy szukała
w jego bliskości pocieszenia, czy może chciała się upewnić, czy przypadkiem
nie zrobi niczego głupiego. Miała wrażenie, że oba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś
chwycił ją za rękę. Zdołała oderwać wzrok od Ciemności i spojrzeć
na splecione dłonie, z zaskoczeniem odkrywając, że to nie L. ją
trzymał. Ta, którą czuła w swoim uścisku, okazała się dużo
drobniejsza. Zamrugała i w roztargnieniu spojrzała wprost w kojące,
topazowe tęczówki Esme. Spróbowała się uśmiechnąć, chcąc odwzajemnić gest
synowej, ale czuła, że wyszło jej to co najmniej marnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, skoro
w sali wciąż panowało zamieszanie. Kolorowe witraże i zdobienia już
nie wydawały się piękne, przynajmniej w tamtej chwili. Cisza
miała w sobie coś przytłaczającego, choć przecież nie działo się
nic złego. Selene tutaj była, tak? Blada, milcząca, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bogini? –
doszło ją jakby z oddali. Zdołała rozpoznać głos Freyi, choć nie ufała
sobie na tyle, by stwierdzić to z całą pewnością. – Co się
dzieje? Czy…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
natychmiast przeniosła na nią wzrok. Coś złagodniało w jej spojrzeniu,
kiedy podchwyciła przerażony wzrok dziewczyny. Otrząsnęła się na tyle,
by jednak zareagować i wystąpić przed Ciemność, gestem sugerując, że
ma się wycofać. Choć Beatrycze nie sądziła, że będzie do tego
skłonny, w istocie wysłuchał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czuję
wasz niepokój, ale mogę przysiąc, że nie macie się czego
obawiać. Nie przy mnie – oznajmiła i, całe szczęście, jej głos
zabrzmiał równie pewnie, co i zazwyczaj. Wciąż wyglądała marnie, ale nie jak
ktoś, kto nagle stracił pozycję. Cóż, Trycze miała taką nadzieję. – Ciemność…
jest tutaj z mojego przyzwolenia. Wierzę, że wymagam naprawdę wiele –
zapewniła pospiesznie bogini, podnosząc głos, by przebić się przez
wynikłe z jej oświadczenia zamieszanie – ale muszę prosić was o odrobinę
zaufania. Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Gdzie
jest Gaja?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kobieta
natychmiast zamilkła. Jakimś cudem pobladła, choć to wydawało się niemożliwe
– nie, skoro zwłaszcza ze swoimi srebrzystymi włosami już i tak wyglądała jak
duch. Poruszyła się niespokojnie, zaskoczona pytaniem, które
nieoczekiwanie rozbrzmiało po drugiej stronie sali. Selene natychmiast
odwróciła się w odpowiednim kierunku, a kiedy Beatrycze podążyła
za jej spojrzeniem, dostrzegła wciąż tkwiącą w progu, przytrzymującą ciężkie
dwuskrzydłowe drzwi, Lydię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ta z jej krewnych
wyglądała co najmniej źle. W zasadzie wyglądała jak ktoś, kto dopiero co
wstał z łóżka i to po wyjątkowo ciężkiej nocy. Jasne, wciąż
poplątane włosy kleiły się do twarzy – wilgotnej od potu albo łez,
Trycze nie miała pewności. Napuchnięte oczy mimo wszystko sugerowały to drugie.
To oraz wciąż urywany, z trudem chwytany oddech, zupełnie jakby
Lydia ledwo radziła sobie z czynnością tak prostą, jak konieczność
zaczerpnięcia tchu. Na pierwszy rzut oka wyglądała na chorą, choć jej zachowanie
i pytanie, które zadała, sugerowały coś zupełnie innego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moja
kochana… – Selene uniosła dłoń do ust. Jej oczy rozszerzyły się nieznacznie,
kiedy dostrzegła słaniającą się na nogach kobietę. Przestąpiła naprzód,
ale ostatecznie nie zdecydowała się podejść bliżej, zwłaszcza że
w odpowiedzi dusza gwałtownie się odsunęła. – Już dobrze. Posłuchaj…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powiedz
mi, że zwariowałam… Albo że po prostu śniłam – wyszeptała
rozgorączkowanym tonem Lydia. Potrząsnęła głową, jakby chcąc opędzić się
od jakiejś niechcianej myśli. – Proszę… Proszę, powiedz mi to – nie dawała
za wygraną, wciąż uważnie wpatrzona w Selene.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze
nie przypominała sobie, by kiedykolwiek widziała ją w takim
stanie. Nawet tych kilka miesięcy wcześniej, kiedy świat, który dotychczas
traktowały jako jedyny dom, powoli zaczął się rozpadać, w miarę jak
Ciemność wycofywała swoje wpływy. Lydia zwykle należała do tych silniejszych,
nawet jeśli część tego, co mówiła, zwykle pozostawiała wiele do życzenia.
Trycze łatwo mogła sobie wyobrazić wybuch gniewu u tej ze swoich krewnych;
protesty, podważenie zaufania, a może oznajmienie Selene, że jednak nie chciała
mieć z nią nic wspólnego. Wiele, ale nie to – nie zapłakaną
Lydię, która zachowywała się tak, jakby właśnie odebrano jej coś
bardzo, ale to bardzo ważnego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili przypominała przerażoną małą dziewczynkę. Błękitne oczy rozszerzyły się
i wypełniły świeżymi łzami. Kiedy kobieta jednak zdecydowała się ruszyć
z miejsca, zatoczyła się i byłaby upadła, gdyby nie Dorian,
który znikąd zmaterializował się u jej boku. Anioł pomógł Lydii
odzyskać pion i nawet zrobił taki ruch, jakby był gotów ją
przytrzymać, ale nie pozwoliła mu na to, wyrywając się z obejmującym
ją ramion tak gwałtownie, jakby ich dotyk sprawiał jej ból.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie dotykaj
mnie! Też tam byłeś! – załkała, gwałtownie się wycofując. – I ona…
I… i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Składne
słowa przeszły w bliżej niezrozumiały jęk. Zaraz po tym wybuchła
płaczem, przyciskając obie dłonie do twarzy i już tylko bezradnie
potrząsając głową. Bijące od niej czyste przerażenie okazało się równie
bolesne do oglądania, co i jej zachowanie w tamtej chwili.
Beatrycze przyłapała się na pragnieniu, by jak najszybciej
dopaść do Lydii i wziąć ją w ramiona, a później zapewnić, że
przecież wszystko było w porządku. Musiało, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezradnie powiodła
wzrokiem po sali. Nie chciała o tym myśleć, ale uświadomiła
sobie, że w istocie nigdzie nie widziała Gai. Co to oznaczało? I dlaczego
Selene tak nagle zadecydowała o spotkaniu, na dodatek chcąc widzieć
ich wszystkich, kiedy…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co to znaczy?
– To Andromeda zdecydowała się zadać wiszące w powietrzu pytanie.
– Co się stało? Gdzie jest nasza siostra i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co on tu robi?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
już nawet obecność Selene i Ciemności nie wystarczyła, by opanować
zamieszanie. Beatrycze skrzywiła się, w duchu przeklinając wyostrzone zmysły.
Kiedy wszyscy zaczęli mówić na raz, już nawet gdyby chciała, nie byłaby
w stanie się skupić. Z trudem powstrzymała instynktowne
pragnienie, by w dziecinnym odruchu zakryć uszy dłońmi, zupełnie
jakby w ten sposób mogła odciąć się od panującego dookoła
chaosu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby tego
było mało, wciąż słyszała płacz Lydii. Zauważyła, że ktoś jednak zdecydował się
do dziewczyny podejść i wziąć ją w ramiona. Coś ścisnęło ją w gardle,
kiedy uświadomiła sobie, że to Ariadna. Klęczała tuż obok, bez słowa
tuląc krewną do siebie i raz po raz przeczesując jej włosy
palcami. Niczym dobra matka, próbując pocieszyć przerażone złym snem dziecko.
Och, Beatrycze widziała ten scenariusz zdecydowanie zbyt wiele razy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Napięła
mięśnie, co najmniej wytrącona z równowagi tym widokiem. Nie mogła na
to patrzeć. Nie mogła słuchać, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Beatrycze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet nie miała
pewności, kto wypowiedział jej imię. To i tak było bez znaczenia,
zwłaszcza w panującym dookoła zamieszaniu. Miała wrażenie, że podsuwane
przez zmysły bodźce napierają na nią ze wszystkich stron, drażniąc już i
tak zbyt wyostrzone zmysły. Zupełnie jakby nagle znalazła się w odciętej
od wszystkiego i wszystkich bańce, z dystansu obserwując to, co
działo się na jej oczach. Gdyby do tego wszystkiego potrafiła się
od tego odciąć…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czyjeś
dłonie z siłą zacisnęły się na jej ramionach. Lawrence szarpnięciem
odwrócił ją w swoją stronę, po czym bez słowa przygarnął do siebie.
Zamarła w jego ramionach, co najmniej zaskoczona taką reakcją. Mogła tylko zgadywać,
w jaki sposób w tamtej chwili prezentował się jej wyraz
twarzy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W tej
chwili proszę o spokój.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zesztywniała,
mimowolnie się wzdrygając. Ciemność nie podniosła głosu, a jednak
polecenie, które padło z jego ust, w zupełności wystarczyło, by przebić się
przez panujące w sali zamieszanie. Jedno zdanie, tylko tyle, a jednak
wystarczyło, by dookoła znów zapadła głucha cisza. Przez chwilę słychać
było wyłącznie przyspieszony oddech wciąż uspokajanej przez Ariadnę Lydii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Beatrycze zmusiła się
do tego, żeby jednak się obejrzeć. Dostrzegła Ciemność na samym
środku pomieszczenia, wciąż u boku milczącej Selene. Nie wyglądał na zagniewanego,
choć to wciąż o nim nie musiało świadczyć. W przeszłości
zbyt wiele razy przekonała się, że względny spokój w jego przypadku
potrafił być wróżbą niewiele lepszą, niż gdyby nagle wpadł w niepohamowany
gniew.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Proszę,
moja miła – zwrócił się do Selene, machnięciem ręki wskazując na zebranych.
– Teraz powinni cię wysłuchać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie było
konieczne – szepnęła, ale nie zabrzmiała na przekonaną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób. Wciąż wpatrywał się
w boginię – w dziwny, pozbawiony wrogości sposób, którego Beatrycze
za nim nie potrafiła zinterpretować. A może po prostu nie chciała,
zbytnio zaniepokojona niedorzecznością wniosków, które nagle nasunęły jej się
na myśl.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście. W końcu masz wszystko pod kontrolą – rzucił jakby od niechcenia,
nie kryjąc, że nawet nie brał takiego rozwiązania pod uwagę. –
Właśnie dlatego potrzebujesz mojego wsparcia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
puściła te słowa mimo uszu. W zamian wyprostowała się, ostatecznie chcąc
nie chcąc decydując się wykorzystać zapewnioną przez Ciemność szansę,
by znów się odezwać. Sprawiała wrażenie przede wszystkim zatroskanej,
kiedy powiodła wzrokiem dookoła, spoglądając na zebranych w łagodny, wręcz
przepraszający sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wyobrażałam
sobie tego w taki sposób. Już od jakiegoś czasu… dzieje się tutaj
coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie ukrywałam tego przed
wami, kiedy Cassandra wpadła do jeziora, ani gdy Ana zachorowała. Wciąż
jestem szczęśliwa, że żadnej z was nie spotkało nic złego – zapewniła,
ale tym razem nie zdobyła się nawet na uśmiech. – Wiem, że jesteście
świadome, co niepokojącego jest w tych przypadkach. Nie winię was za obawy,
ani wątpliwości… Zapewnienie wam bezpieczeństwa to moje zadanie. –
Urwała. Przez jej bladą twarz przemknął cień; w oczach pojawił się
niepokojący błysk. – Dlatego tu jesteśmy. A ja muszę was przeprosić, choć
to nie zmieni tego, co stało się wczoraj. Ja… spóźniłam się –
wyszeptała, niezdolna dodać niczego więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała.
Kiedy w sali ponownie rozbrzmiało zawodzenie Lydii, wszystko stało się
jasne.</p><p></p>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-19224239518906845632022-02-14T13:31:00.001+01:002022-02-14T13:31:14.395+01:00Sto sześćdziesiąt cztery<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSosrfSkym4Q89Fx1cyld857cPkTc_cdbW1SgdYC0s869650bX-I5ccaPJ-eP8_r8UE-e8Sufr6m2mCmtLDZPAqFX0PMAYAGVQb3YDBfXPGnyYwGylJaY9xdZPijyEgY0wQmwvs6HufkQ/s1600/ness.png" /></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="persp"><div style="text-align: center;"><b>Dorian</b></div></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Nie, nie, nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę był świadom wyłącznie zawodzenia jasnowłosej kobiety. Dusza wycofała
się, niemalże wpadając w ramiona wyraźnie zmartwionej Selene. Już nie krzyczała,
ale niczym w transie powtarzała to jedno, jedyne słowo. Kiedy
bogini spróbowała wejść jej w słowo, jedynie podniosła głos, znów
bliska tego, żeby zacząć rozdzierająco krzyczeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Lydio –
wyszeptała Selene.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jej głos
zabrzmiał łagodnie, ale w tonie dało się wyczuć stanowczą, wręcz
władczą nutę. Kobieta natychmiast zamilkła i znieruchomiała, wtulona w pierś
podtrzymującej ją istoty. Ponad ramieniem drżącej Lydii, Dorian zauważył bladą
jak papier twarz bogini. Srebrzyste tęczówki odszukały jego własne i tyle
wystarczyło, żeby zrozumiał, że wydarzyło się coś bardzo złego. Strach,
którego doszukał się w jej spojrzeniu, mówił sam za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie był
pierwszy raz, kiedy rozumieli się praktycznie bez słów. Dorian z wolna
odwrócił się, w końcu zwracając ku miejscu, które tak przeraziło
Lydię. Coś ścisnęło go w gardle, kiedy dostrzegł zarys smukłej sylwetki.
Unosiła się zaledwie kilka centymetrów nad ziemią, całkowicie
nieruchoma i bez życia. Wyraźnie poczuł odór śmierci, równie
oczywisty i prawdziwy, co i srebrzysta poświata księżyca. Wręcz
niedowierzał temu, że wraz z Selene wcześniej nie zorientowali się,
że cokolwiek mogłoby być nie tak. Powinni, zwłaszcza że chodziło o coś
takiego, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyciągnął
przed siebie dłoń. Wystarczyła chwila, by w jego dłoni pojawiło się
ostrze. Nie oglądając się za siebie, świadom wyłącznie
nieustającego szlochu Lydii i spojrzenia srebrzystych oczu Selene,
zamachnął się i wprawnym ruchem ściął linę, krępującą szyję
zwisającej z gałęzi Gai. Zupełnie machinalnie pochwycił bezwładne ciało,
nim uderzyłoby o ziemię, choć dobrze wiedział, że w tej sytuacji nie było
już niczego, co mogłoby kobiecie zaszkodzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuł to.
Selene też, co wyjaśniało brak jakiejkolwiek reakcji z jej strony. Nie poganiała
go, nie krzyczała ani nie próbowała interweniować – nie tak, jak
zrobiła to w przypadku Cassandry czy Anabelle. Po prostu
tam stała, tuląc do siebie zapłakaną Lydie i raz po raz
przeczesując blond włosy kobiety palcami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pani…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zabiorę
ją stąd – wyszeptała wypranym z jakichkolwiek emocji głosem. Dorian z trudem
powstrzymał grymas. – Spotkajmy się, proszę, w głównej sali. Ja… Zabierz
ją tam – dodała łagodnie, zranionym spojrzeniem obrzucając nieruchomą
postać w ramionach anioła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
próbował protestować. Odprowadził boginię wzrokiem, jednak sam nie od razu
ruszył się z miejsca. Stał w bezruchu, świadom wyłącznie
ciążącego mu w ramionach ciała – nieruchomego, zbyt zesztywniałego i już
zimnego. Z wolna przeniósł wzrok na twarz Gai, wciąż niedowierzając
temu, co właśnie się działo. A jednak jej puste spojrzenie i rozchylone
usta mówiły same za siebie. Jasne włosy częściowo przysłaniały policzki,
ale Dorian wciąż był w stanie rozpoznać kobietę, którą wszystkie inne
wybrały na swoją przewodniczkę. Aż za dobrze pamiętał ją z dnia
powrotu Selene, kiedy – niepewna jak wszystkie jej siostry – odważyła się
przyjąć propozycję bogini i swoją nową rolę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili wyglądała przede wszystkim pusto. Sznur wciąż zwisał z jej szyi,
wrzynając się w delikatną skórę. Dorian w pośpiechu przeniósł
ciężar ciała na jedną rękę, by móc poluzować uścisk. Zaraz tego
pożałował, kiedy jego oczom ukazały się zasinienia. Choć przez dekady
życia widział dość, wraz z Selene zdecydowanie zbyt często spoglądając na nieszczęścia
tego świata, na dłuższą metę nie potrafił znieść pustego spojrzenia
błękitnych oczu. Chciał udawać, że w ramionach niesie wyłącznie szmacianą,
bezwładną lalkę, ale takie myślenie na dłuższą metę okazało się nieskuteczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jak do tego
doszło? Jak, skoro naprawdę wierzył, że świat bogini był najbezpieczniejszym z tych,
które istniały? Zacisnął zęby, czując znajomy, czający się w jego głębi
gniew. Uczucie bezradności powróciło, silniejsze niż do tej pory. W pamięci
wciąż miał pusty wyraz twarzy Selene – wystarczający, by zapragnął za nią
podążyć, by upewnić się, czy wszystko w porządku. Tym razem nie brał
pod uwagę, że ktoś mógłby ją zaatakować. Och, Doriana martwiło coś innego,
zwłaszcza że zbyt długo obserwował jak cierpiała, trzymając się z daleka
od swoich dzieci, choć tak bardzo pragnęła zapewnić im spokój. Jeśli
on czuł, że właśnie zawiódł, co mógł powiedzieć o niej…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uciekł
wzrokiem gdzieś w bok, nie chcąc dłużej patrzeć na pozbawioną
życia twarz Gai. Tak <i>umarłaś? Odebrałaś sobie życie, czy może…?</i>
Ale nie chciał, ani nie potrafił dokończyć tej myśli. Wciąż tuląc
kobietę do siebie, poderwał się do lotu, jak najszybciej pragnąc
znaleźć się w miejscu, o którym wspominała Selene. Miał tylko nadzieję,
że ona sama pojawi się wkrótce, woląc nie zastanawiać się, czy przypadkiem
wcześniej nie zdecyduje się na zrobienie czegoś wyjątkowo
głupiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ogromna
sala, w której niegdyś bogini i Ciemność sprawowali swoje rządy, jak
zawsze wydała mu się zbyt duża i cicha. Zupełnie inna niż wtedy, gdy
tętniła życiem, wypełniona zabłąkanymi duszami, które Selene zdecydowała się
wyrwać z objęć ojca demonów. Teraz Dorian był świadom wyłącznie głuchej
ciszy, echa własnych kroków i napierającego zewsząd chłodu. Spoglądając na zdobione
witrażami okna, czuł wyłącznie niepokój, zwłaszcza gdy przypomniał sobie
rubinowy blask mniejszego z księżyców.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Musiałam
ją uśpić. Nie jestem gotowa, żeby z nimi rozmawiać aż do samego
rana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Glos Selene
go zaskoczył, w najmniejszym stopniu nie przynosząc oczekiwanej ulgi.
Dorian odwrócił się powoli, wciąż tuląc do siebie nieruchomą Gaję.
Bogini pojawiła się znikąd, dosłownie materializując zaledwie kilka metrów
od niego. Nie uśmiechała się, niepokojąco przypominając mu raczej
cień, aniżeli promienną, pełną ciepła istotę, którą widywał na co dzień.
Uważnie śledził wzrokiem jej ruchy, kiedy z wolna ruszyła w jego stronę,
co prawda wciąż pełna gracji, ale z jakiegoś powodu ruchami przypominając
mu raczej wymęczoną życiem staruszkę. Zupełnie jakby w zaledwie kilka
minut postarzała się o całe wieki, o ile nie tysiąclecia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł tylko zgadywać,
ile kosztowało ją podejście bliżej. Nie zmieniając neutralnego wyrazu
twarzy, Selene wyciągnęła dłoń, po czym niemalże z czułością
przesunęła palcami po policzku Gai. Delikatnym ruchem zamknęła oczy
zmarłej, nim przeniosła rękę niżej, wprost na posiniaczoną szyję. Ślady
natychmiast zniknęły; na skórze nie pozostał nawet ślad, czy najmniejsza
niedoskonałość. Patrząc na kobietę w tamtej chwili, łatwo można
byłoby dojść do wniosku, że po prostu spała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Śpij
dobrze, dziecino.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
zacisnął usta. Przeniósł wzrok z twarzy Gai na Selene, niemalże
spodziewając się… czegoś więcej. Kiedy Andreas wyciągnął z jeziora
Cassandrę, rzuciła się na pomoc. Walczyła o tę dziewczynę, choć
ta balansowała gdzieś na granicy życia i śmierci. Anioł dobrze
wiedział, że ma do czynienia z jedną z najpotężniejszych istot,
jakie istniały. Nie wątpił, że potrafiła dużo więcej niż to, co na co
dzień pokazywała, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czemu? Jak
daleko mogła sięgnąć i dlaczego w takim razie tego nie robiła?
Patrzenie na tak bezradną Selene nie było normalne. Bynajmniej.
Wzbudzało w Dorianie poczucie, że coś było nie tak – i to nie tylko dlatego,
że właśnie doszło do czegoś tak niepokojącego w świecie, w którym
nade wszystko pragnęli zagwarantować spokój. Co i w którym momencie
poszło nie tak, skoro ostatecznie skończyli tutaj?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciał coś
powiedzieć, ale pustka w głowie skutecznie mu to utrudniła. Miał
wrażenie, że o wiele rozsądniej było milczeć, a jednak im dłużej
obserwował boginię w takim stanie, tym bardziej rozpaczliwie szukał
odpowiednich słów. Tylko po to, by przerwać to uporczywe
milczenie. Zrobić cokolwiek, zanim…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
powietrze dookoła zawirowało i Dorian wyraźnie wyczuł obecność kogoś
jeszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Machinalnie
napiął mięśnie. Poruszył się niespokojnie, instynktownie stając przed
Selene, kiedy w zasięgu jego wzroku pojawiła się jakaś postać.
Co prawda z Gają na rękach nie miał aż takiego pola manewru, ale
nie dbał o to. Podejrzliwie zmrużył oczy i rozłożył skrzydła,
gotów rzucić się do obrony, gdyby zaszła taka potrzeba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dorianie
– upomniała, ale prawie nie zwrócił na to uwagi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie powtarzajmy
znów tego samego scenariusza, co? Sądzę, że już udowodniłem, który z nas
ma większe szanse. – Ciemność zbliżyła się, nie zaszczyciwszy anioła nawet
jednym spojrzeniem. Uwagę w pełni poświęcił skrytej za plecami
Doriana Selene. – Ona mnie tutaj zaprosiła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To prawda.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczy
Doriana rozszerzyły się nieznacznie na te słowa. Z drugiej
strony, czyż nie ta sama bogini popędziła bez cienia wahania
dyskutować z tą istotą, kiedy widzieli się po raz ostatni? Wtedy
wykluczyła go z dyskusji i tylko świadomość, że mogłaby pokusić się
o to samo ponownie, powstrzymała serafina od gwałtowniejszej reakcji.
To i resztki cierpliwości, ale choć wiedział o wspólnej
przeszłości tej dwójki, spokojnie znoszenie obecności demona okazało się wyzwaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pani…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
wyminęła go. Jej dłoń na ułamek sekundy wylądowała na ramieniu
Doriana w kojącym, pocieszającym geście. Na ustach pojawił się cień
uśmiechu, ale wyjątkowo nie objął srebrzystych oczu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w porządku. Zaufaj mi, proszę – szepnęła, choć to nadal brzmiało jak
marny żart. Czy w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, czego
wymagała. – Nie bez powodu prosiłam, żebyśmy spotkali się tutaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W istocie.
Jak za starych dobrych czasów, co?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale nawet w słowach
Ciemności Dorian nie doszukał się rozbawienia. Pomijając niepokojącą
aurę, poraził go bijący od przybysza spokój. Stał tam, na pierwszy
rzut oka obojętny, choć w sposobie, w jaki zwracał się do Selene,
dało się doszukać niezwykle łagodnej nuty. Oczywiście, demony bywały
zwodnicze, ta istota już w szczególności, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
machinalnie wzmógł uścisk wokół Gai. Ciążyła mu w ramionach, co wydawało się
nienaturalne, skoro ważyła tak niewiele.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach… Ją
zawsze ceniłem w szczególności – wyrwało się Ciemności. Zmierzył
zmarłą wzrokiem, po czym z niedowierzaniem potrząsnął głową. –
Pamiętam je wszystkie. Gaja była pierwsza i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czego
chcesz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność
natychmiast zamilkła. Gniewne spojrzenie spoczęło wprost na wciąż
poruszonym Dorianie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Znów
planujesz zrzucić na mnie winę? Przyzwyczaiłem się, aczkolwiek nie zamierzam…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zaprosiłam
was obu po to, żeby się kłócić!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obaj
wzdrygnęli się, słysząc podniesiony głos Selene. Rzadko pozwalała sobie na coś
podobnego. W gruncie rzeczy Dorian nie przypominał sobie, kiedy
ostatnim razem widział ją zagniewaną. Natychmiast się wycofał, mimo obaw
przenosząc wzrok z Ciemności wprost na boginię. Wyglądała blado, a kiedy
spojrzał się jej dokładniej, dostrzegł spływające po twarzy łzy.
Drżące dłonie zacisnęła w pieści tak mocno, że Dorian aż zwątpił, czy przypadkiem
nie była bliska tego, żeby zrobić sobie krzywdę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moja miła
– doszedł go pomruk Ciemności – oboje wiemy, że byłabyś w stanie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
ucięła stanowczo. Energicznie potrząsnęła głową, po czym otarła twarz. –
Nie… Nie mogłabym – powtórzyła łagodniej. – Pewne rzeczy miały miejsce i należy
pogodzić się z konsekwencjami. Takimi prawami rządzi się świat.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciemność prychnęła.
Po raz pierwszy przez myśl Doriana przeszło, że niejako się z nim
zgadzał. Do cholery, to była bogini! Widział rzeczy, które robiła.
Dlaczego mogła odesłać Leanę albo przyjąć do siebie Elenę, skoro
teraz opowiadała takie rzeczy? Nie chciał w nią wątpić, ale widząc
jak cierpiała i rozkładała ręce, nie rozumiał. W tym, co właśnie
robiła, nie dostrzegał żadnego sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bogini
jednak pozostała niewzruszona. Zignorowała reakcję Ciemności, całą sobą
skupiona na bezwładnym ciele Gai.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Puść ją i odsuń
się, najdroższy – poprosiła cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pełen złych
przeczuć, chcąc nie chcąc zdecydował się dostosować. Początkowo nie miał
pewności, co kryło się za poleceniem „puść ją”, zwłaszcza że nie wyobrażał
sobie porzucenia kobiety na ziemi, ale zrozumiał w chwili, w której
Selene wyciągnęła przed siebie ręce i poczuł, że ciało już mu nie ciąży.
Wycofał się, wciąż uważnie obserwując Gaję. I bez jego uścisku
unosiła się w powietrzu, zupełnie jakby podtrzymywały ją jakieś
niewidzialne ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W srebrzystych
oczach Selene pojawił się niepokojący, trudny do opisania błysk.
Zanim Dorian zdążył zastanowić się nad tym, co to oznaczało, bogini
zacisnęła dłonie w pięści. Panujący w sali półmrok rozproszył blask
płomieni. Ogień pojawił się znikąd, natychmiast obejmując ciało i pochłaniając
je, nim ktokolwiek zdążyłby zdobyć się na reakcję. Selene przyglądała się
temu w ciszy, nie odrywając wzroku aż do momentu, w którym
proces dobiegł końca. Blask znikł równie nagle, co wcześniej się pojawił,
pozostawiając salę w aż nazbyt znajomym stanie – cichą i pogrążoną w ciemnościach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wciąż
sobie to robisz – westchnęła Ciemność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene drgnęła,
ale nie zareagowała na ten zarzut. Wciąż wyglądała marnie, zupełnie
jak ktoś, kto potrzebował tylko jednego: nieprzerwanego snu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie poprosiłam
cię o obecność tylko po to, byś wypominał mi moją bezradność –
odparła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc niczego
ci nie wypominam. Próbuję…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez chwili
wahania zdecydowała się mu przerwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Za pierwszym
razem sam do mnie przyszedłeś. Chciałeś pomóc, więc wierzę, że nic się
pod tym względem nie zmieniło. – Przestąpiła naprzód, w ułamku
sekundy materializując się przed Ciemnością. Dorian z niepokojem
obserwował tę dwójkę, choć w tamtej chwili nie miał poczucia, by jego pani
była jakkolwiek zagrożona. Cóż, nie przez tę istotę, nieważne jak
nieprawdopodobne wydawało mu się to odkrycie. – Potrzebuję odpowiedzi.
Domyślam się, ale i tak zapytam, zwłaszcza że sam twierdzisz, że
pamiętasz je wszystkie… Jak umarła Gaja?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Anioł
zamarł, nasłuchując. On również miał swoją teorię, w gruncie rzeczy
spodziewając się, co usłyszy. A jednak chciał się mylić, zwłaszcza
że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Osobiście
odebrała sobie życie. Z żalu po tym, jak zniknęło jej dziecko. –
Ciemność wzruszyła ramionami. – Naturalnie jej przekonanie o jego śmierci
było błędne, aczkolwiek… Ach, moja najdroższa Gaja od zawsze była bardzo
wrażliwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc czemu…?
– wyrwało się Dorianowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł
zrozumieć wiele. Och, widział kobietę, której przyszło stracić dziecko. Dłonie
nieznacznie mu zadrżały, więc dla pewności schował je za plecami,
próbując pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia. A jednak wciąż czuł się
tak, jakby trzymał w ramionach drżące ciało, słyszał urywany oddech i szloch…
ten cholerny szloch, kiedy drżącym głosem błagała go o pomoc. Jakby
mógł cokolwiek zrobić!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I krew.
Pamiętał znaczącą nieskazitelnie biały śnieg czerwień, powoli zbierającą się
u jej stóp. To i przerażone spojrzenie Claudii, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odrzucił od siebie te myśli. Przynajmniej próbował, choć w tej sytuacji
to okazało się co najmniej trudne. Nie po tym, co zrobiła
Gaja, a jakby tego było mało… z jego perspektywy to naprawdę nie miało
sensu. Może kiedyś, ale teraz? Co miałoby popchnąć ją do powtórzenia dokładnie
tego samego scenariusza? Jak jeszcze wypadek Cassie albo chorobę Any
mogliby jakoś sensownie wytłumaczyć, nawet jeśli w grę wciąż nie mógł
wchodzić zwykły zbieg okoliczności, tak to… wydawało się pod każdym
względem nieprawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pytanie,
co tam się stało. – Głos Ciemności wystarczył, by wyrwać Doriana z zamyślenia.
– Wy ją znaleźliście?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Lydia –
poprawiła Selene. – Ledwo ją uspokoiłam. Nie nadawała się do rozmowy
– dodała i choć zabrzmiało to niewinnie, sposób, w jaki
spojrzała na Ciemność, okazał się dość jednoznaczny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ona tym
bardziej nie pasuje mi do profilu ewentualnego mordercy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian spojrzał
na obecną w sali dwójkę z niedowierzaniem, czując się niemalże
tak, jakby ktoś mówił do niego w obcym języku. Może czegoś nie rozumiał,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie sugerujesz,
że same sobie to robią? – zapytał z niedowierzaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To było ostatnim,
co wziąłby pod uwagę. Wciąż nie ufał Ciemności i choć przez
wzgląd na boginię nie chciał mu niczego zarzucać, spokojne słuchanie
takich sugestii zdecydowanie nie wchodziło w grę. Nie żeby w ogóle
to, co się działo, było dla niego jakkolwiek normalne. Coś złego wisiało
nad światem samej Selene, a ona w akcie bezradności zapraszała
uosobienie zła? Brzmiało jak marny żart, a jednak właśnie się działo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie, nie…
Absolutnie. – Na ustach Ciemności pojawił się nieco wymuszony
uśmiech. – Co prawda chętnie podyskutowałbym o okrucieństwie kobiet,
zwłaszcza w tej rodzinie, aczkolwiek… – Urwał, podchwyciwszy ostrzegawcze
spojrzenie bogini. – Chociaż to wciąż się łączy. Tak naprawdę
mogliśmy to przewidzieć, choć do głowy mi nie przyszło, że moja
najdroższa posunie się aż tak daleko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
potrzebował dłuższej chwili, by zrozumieć sens tych słów. Co więcej, tym
razem to Selene zdecydowała się potwierdzić jego obawy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ophelia –
wyszeptała, przykładając dłoń do ust. – Tyle w niej gniewu, a ty…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama przyznała
mi rację, kiedy powiedziałem, że jej krewne nie mają znaczenia. Może
nawet nie wie, że jej akcje mają jakiś wpływ na ten świat. – Ciemność
w poddańczym geście uniosła obie dłonie ku górze. – Sądziłem, że ma dość
jasno wyznaczony obiekt zemsty.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Była na krawędzi
upadku. Albo już upadła – obruszyła się Selene. Jej oczy znów
zalśniły, kiedy wypełniły je łzy. – Nie pomogłeś jej. Popchnąłeś ją w szaleństwo,
a ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty jak
zwykle pozostałaś bierna. – Przez twarz Ciemności przemknął cień. Wydawał się
wręcz żałować swoich słów, zwłaszcza że w odpowiedzi bogini cofnęła się
o krok, a po jej policzkach spłynęły świeże łzy. – Ale to już
bez znaczenia. Skupmy się… na priorytetach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówił, rozejrzał się po sali. Jego spojrzenie powędrowało
wprost ku zdobiącym szyby witrażom, zupełnie jakby w kolorowych szkiełkach
mieli szansę znaleźć odpowiedź na dręczące ich problemy. Dorian nie mógł
pozbyć się wrażenia, że tracili czas, o ryzyku nie wspominając.
Nie ufał Ciemności. To ani przez moment nie wchodziło w grę,
a jego obecność w świecie bogini jedynie wszystko komplikowała. Czuł się
tak, jakby obserwował niebezpiecznego drapieżnika, który tylko czekał na moment
słabości wszystkich dookoła, by odzyskać dawno utracone wpływy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie skomentował tego nawet słowem, w ciszy śledząc poczytania
tej istoty. Wzrok na ułamek sekundy skupił na witrażach, które tak interesowały
Ciemność, a zwłaszcza jednym – z rozłożonymi, pokrytymi krwią dłońmi,
które jakby sięgały w przestrzeń. Przez silniejszy niż zwykle blask
mniejszego z księżyców, czerwień szkiełek wydawała się intensywniejsza
niż do tej pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zaczekajmy do świtu – zaoferowała ni stąd, ni z owąd
Ciemność. Na powrót zwrócił się ku Selene, spoglądając na boginię
w niemalże troskliwy sposób. – A potem zorganizujmy spotkanie. Jak za starych,
dobrych czasów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Masz na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W tej
sytuacji to jedyne sensowne rozwiązanie, jakie widzę. Nie oczekuję
zaufania i tak naprawdę mi na nim nie zależy. Aczkolwiek wierzę,
że w twoim przypadku dyskutowanie ze mną za plecami wszystkich wokół,
niekoniecznie może być na rękę. – Ciemność wzruszyła ramionami. – Niech w tej
sali znów zapanuje chaos w takim razie. Co powiesz na rodzinne
spotkanie, moja miła?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale… –
wyszeptała i w tamtej chwili wyglądała przede wszystkim na przerażoną.
– Chcesz się ujawnić?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odpowiedział
jej uśmiechem – zbyt niepokojącym, przynajmniej jak na gust Doriana,
ale jednak szczerym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A czy mam
powody, by się kogokolwiek obawiać? Najdroższa Światłość już się pewnie
przyzwyczaiła – stwierdził i to utwierdziło serafina w przekonaniu,
że planował coś więcej, aniżeli stanięcie przed zamieszkującymi ten świat
kobietami. – Sprawa pewnie dotyczy ich wszystkich, więc niech przyjdą.
Czy to nie byłoby uczciwe?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene nie wyglądała
na przekonaną. Wyraźnie pobladła, przez chwilę po prostu wpatrując się
w stojącego przed nią mężczyznę. Już nie płakała, ale łzy wciąż
znaczyły jej policzki, powoli zbierając się na brodzie. Wydawała się
tego nie zauważać, zbyt poruszona, by reagować na nic
nieznaczące drobiazgi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Najdroższy… – wyszeptała w końcu. Dorian drgnął, kiedy zwróciła się
do niego. – Znajdziesz dla mnie Andreasa? Będę miała zadanie dla was obu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle
wystarczyło. Zrozumiał, że podjęła decyzję, ale nie skomentował tego nawet
słowem. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że Ciemność trafiła w sedno
– i że pozwolenie mu działać wciąż pozostawało lepsze niż czekanie na jakikolwiek
ruch. Już dawno zwątpił w to, czy bogini potrafiłaby w pełni
pozbyć się tej istoty. Być może wcale nie chciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak… Tak,
oczywiście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wraz z tymi
słowami chcąc nie chcąc się oddalił.</p><p></p></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-64913287298813365702022-02-12T23:03:00.001+01:002022-02-12T23:03:22.275+01:00Sto sześćdziesiąt trzy<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8wI1O-GOMrXv3dU_IhTOLknotsft6N6UU7WwQCqSY2fqUnEgu8i-tt0fxTuByIqd8LLMn13mMIkwM7_B5VWFqORKwrI6yOlTghHsIZQuXUuc19GYOOYD1G2Zi30oqS_LEsbjeAPcUbWk/s1600/aaaa.png" /></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Isobel</b></div></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div dir="ltr" id="docs-internal-guid-2906ceff-7fff-c072-5f24-fb4749870ac6" style="text-indent: 0pt;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormal"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Jeszcze przed wejściem do budynku
uderzył ją zapach świeżej krwi. Wszędzie byłaby w stanie rozpoznać obecność
posoki, nie tylko przez fakt, że ta jak na zawołanie
rozbudziła w niej głód. Isobel zacisnęła usta, czując palenie jadu. Zignorowała
pragnienie, przyzwyczajona do regularnie powracającego pieczenia,
zwłaszcza że przed wyjściem zdążyła się posilić. Ostatnim, czego chciała,
to zamienić się w dzikie zwierzę przy kimś, kto na każdym
kroku próbował ją prowokować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z tym, że
wcale nie była pewna, czy Charon faktycznie myślał o psuciu jej nerwów.
Nie tym razem, o czym przekonała się, ledwo przekroczyła próg. W korytarzu
panowała ciemność, ale to nie powstrzymało wyostrzonych wampirzych zmysłów
przed wychwyceniem kilku istotnych szczegółów.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Po pierwsze,
kusząca słodycz przybrała na sile. Drażniła gardło, wciąż świeża i wszechobecna.
Kobieta spod uniesionych brwi spojrzała na krwawą smugę na podłodze,
choć ta okazała się niczym w porównaniu do długiego,
ciągnącego się w głąb korytarza śladu, biegnącego wzdłuż zakurzonej
posadzki. Jakby ktoś kogoś ciągnął, co mimo wszystko ani trochę jej nie zaskoczyło.
Miała okazję widywać równie urocze obrazki, kiedy to na jej życzenie
czasami sprowadzano więźniów. Co prawda nie miała pewności, czego w takim
razie powinna spodziewać się po tym wilkołaku, ale wolała się
nad tym nie zastanawiać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A po drugie,
w powietrzu wyczuła coś jeszcze, choć nie potrafiła tego nazwać.
Rodzaj napięcia, który z miejsca skojarzył jej się z momentem, w którym
pierwszy raz zobaczyła Alexandrę w akcji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Interesujące.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wiedziona stopniowo
narastającymi wątpliwościami, szybkim korkiem ruszyła za śladami krwi. Dla
pewności gestem przywołała do siebie jak zawsze podążające za nią
cienie. Słowem nie skomentowała tego, że rzuciły się na resztki,
dochodząc do wniosku, że nie ma żadnego powodu, by odmawiała im
darmowego posiłku. Kto jak kto, ale ta istota i tak nie dbała
akurat o krew.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
zaledwie chwilę, by namierzyć miejsce, w którym zazwyczaj
przesiadywał Charon. Weszła do sporych rozmiarów hali magazynowej – tej
samej, w której nie tak dawno temu walczyli, a jeszcze wcześniej
Simon doglądał swoich martwych podopiecznych. Na ziemi wciąż walały się
odłamki szkła, ale to nie przeszkadzało pierwotnemu w tym, by czuć się
swobodnie. Co więcej, spora przestrzeń najwyraźniej miała swoje zalety, kiedy
potrzebowało się pomocy wiedźmy. Nie żeby ten temat był Isobel
obcy, zwłaszcza gdy przypomniała sobie niektóre praktyki Amelie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przestała o tym
myśleć, zbytnio zainteresowana zamieszaniem, które zastała. Tu również
dostrzegła krew, zwłaszcza że cienie prawie natychmiast podążyły za resztą
śladów. Isobel skrzyżowała ramiona na piersi, po czym z wolna
podeszła bliżej, jakby od niechcenia omiatając pomieszczenie wzrokiem. I bez większego
wysiłku zorientowała się, że najwyraźniej sporo ją ominęło. Przez panujący
dookoła chaos początkowo nie zwróciła uwagi na nowe zniszczenia, ale kiedy
przyjrzała się dokładniej, zauważyła kilka nowych ubytków w tynku –
innych niż te, które osobiście uczynili podczas pierwszej walki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och, no
i resztki tego, co kiedyś musiało być ludzkim ciałem, nim rozszalała
bestia zdecydowała się rozerwać je na kawałeczki, ale to akurat
nie zrobiło na wampirzycy wrażenia. Kiedy igrało się z demonami,
taki widok bywał dość częsty.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wróci
niedługo. Może lepiej, że nie przyszłaś na czas, pani.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła się
na te słowa. Nie miała pojęcia, skąd w cieniu nagle pojawiła się
Alexandra, ale zdecydowała się tego nie komentować. Siląc się
na obojętny wyraz twarzy, zwróciła się ku podopiecznej Charona.
Płomiennorude włosy wyróżniały się na tle ciemności, wzburzone i jakby
naelektryzowane. Dziewczyna miała na sobie biała sukienkę, całą w zaschniętej
już krwi. Była boso, ale to najwyraźniej jej nie przeszkadzało, tak jak
i to, że jak gdyby nigdy nic stanęła na kawałkach porozrzucanego szkła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Czasami
niepokoiła nawet Isobel. Co więcej królowa obawiała się, że sama zainteresowana
doskonale zdawała sobie z tego sprawę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chciał się
spotkać tylko po to, żeby ewakuować się przed czasem? – zapytała
bez większego zainteresowania.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Zdenerwował się. Odreagował i zniknął, ale to nic takiego. –
Alexandra wzruszyła ramionami. Nawet prezentując się jak uciekinierka z domu
dla obłąkanych, emanowała jakąś dziwną, na swój sposób niepokojącą aurą.
Przynajmniej Isobel z łatwością mogła wyobrazić ją sobie jako panią z bogatego
domu, którą rzekomo niegdyś była. – Również jestem w stanie udzielić ci informacji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie mam
cierpliwości, by na kogokolwiek czekać – odparła szorstko, z uwagą
mierząc wiedźmę wzrokiem. – Możesz zacząć od tego, co tutaj się stało.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Och… – Na ustach
dziewczyny pojawił się blady uśmiech. – Claudia go zdenerwowała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
Isobel nie powstrzymała się przed okazaniem emocji. Nawet nie próbowała
ukrywać zaskoczenia, choć zarazem prywatne sprawy Charona ani trochę jej
nie interesowały. Jeśli zamierzał biegać za tą kobietą, proszę
bardzo. Nawet chętnie udzieliła mu informacji o małej Prime, kiedy zaczął
o nią wypytywać, choć o samej dziewczynie nie dowiedziała się
zbyt wiele. Dość, by rozpoznać kolejną Licavoli, choć wciąż bawiło ją, że
akurat Rufus zdobyłby się na coś tak banalnego, jak zdobycie
rodziny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tak czy siak,
nie mieszała się. Jak długo ich interesy nie stały do siebie
w kontrze…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Znalazł
ją? – zapytała bez większego zainteresowania.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Och, to już
jakiś czas temu. Zresztą nie o to chodzi. – Wiedźma zachichotała. –
Powiedzmy, że… popsuła mu plany. Chyba nawet jestem pod wrażeniem.
Wydawała się taka słaba…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Do rzeczy
– warknęła, nie kryjąc zniecierpliwienia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dziewczyna
posłała jej bliżej nieokreślone spojrzenie. Isobel nawet nie drgnęła,
choć coś w wyrazie twarzy Alexandry sprawiło, że poczuła się nieswojo.
Och, byłaby naiwna, gdyby nie doceniła kogoś takiego. Aż za dobrze
pamiętała, kim była jej matka, choć z samą Aurorą nie miała
większej styczności. Sęk w tym, że nie dało się ot tak wyrzucić
z pamięci jednej z kobiet, które pomogły Amelie w stworzeniu podziemnego
więzienia, w którym Isobel przyszło trwać przez całe wieki. Mogła tylko zgadywać,
na ile w takim razie stać było drobnego rudzielca przed nią, tym
bardziej że sam Charon najwyraźniej dziewczynę cenił.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Charon ugryzł
nekromantkę – odparła ze spokojem wiedźma. Tyle wystarczyło, by kolejny raz
wprawić królową w konsternację. – To mogłoby być interesujące, zwłaszcza
że mieliśmy pełnię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Ugryzienie małej Licavoli dalej nie tłumaczy związku z Claudią –
zauważyła przytomnie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Och, to nie…
Ale fakt, że dziewczyna się nie przemieniła, jak najbardziej. –
Alexandra przekrzywiła głowę. – Sprawdziłam to. Claudia najwyraźniej odprawiła
rytuał i to skutecznie. Biorąc pod uwagę to, że na całe wieki
wyrzekła się magii, a do tego wszystkiego jest wampirem, chyba
jednak jestem pod wrażeniem. Może jednak krew Lily Anne się nie zmarnowała
– dodała po chwili zastanowienia. – Ale dla Charona to problem.
Chyba wolałby, żeby jednak okazała się słaba i dalej kryła się przed
nim po kątach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Królowa w żaden
sposób nie skomentowała tych wyjaśnień. Tak naprawdę nie interesowało
ją, czy pierwotny spełni swoje chore rządze, czy może jednak poniesie
klęskę. Cóż, przynajmniej tak długo, jak nie zamierzał pociągnąć jej za sobą
na dno.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko pomyślała, że powinna być ostrożna. Kiedy osobiście widziała Claudię
po raz ostatni, ta wydała jej się niewiele silniejsza od zwykłego
człowieka. Isobel pamiętała, z jaką łatwością zmusiła kobietę, by ta dosłownie się
przed nią płaszczyła. Nie miała poczucia, by wampirzyca w ogóle
mogła się przed nią obronić, kiedy w przypływie frustracji postanowiła
ukarać podopieczną Amelie za to, że ją zawiodła. Czyżby jednak się pomyliła?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Co więcej,
jak miała rozumieć część dotyczącą wampiryzmu? To zabrzmiało tak, jakby nieśmiertelność
stanowiła problem, choć Isobel nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Z drugiej
strony…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Wiedźmy bywały podstępne i fałszywe. Zdążyła się o tym
przekonać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
chciał spotkać się ze mną? – rzuciła chłodno, bez wahania zmieniając
temat.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ponieważ
ja o to poprosiłam. Proszę o wybaczenie. – Alexandra skłoniła
się, ale Isobel wcale nie odebrała tego gestu jako szczerego. Czuła,
że dziewczyna mimo wszystko nie darzyła jej szacunkiem, ale zdecydowała się
tego nie komentować. – Jest coś, o co chciałabym poprosić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mnie? –
parsknęła, spoglądając na dziewczynę z zaciekawieniem. – Nie ze
mną się układasz, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mogłabym
poprosić Charona, ale mam wrażenie, że na tym wasze relacje by ucierpiały.
Preferuję bardziej pokojowe rozwiązanie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś w słowach
dziewczyny sprawiło, że Isobel zapragnęła się roześmiać. Och, z pewnością!
Zupełnie jakby jakiekolwiek relacje w przypadku jej i kundla
wchodziły w grę! Prawda była taka, że toczyli przede wszystkim grę – i to taką,
której zasady zmieniały się tak dynamicznie, że sama już ich nie pojmowała.
Na każdym kroku spodziewała się usłyszeć brzdęk łańcucha, tak jak
i sama nie zawahałaby się przed próbą rozerwania wilkołakowi gardła.
Ot tak po prostu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wcale nie brzmisz
tak, jakbyś właśnie mi groziła – stwierdziła i zabrzmiało to niemal
podejrzliwie. Za długo żyła, by nabrać się na nawet najpiękniejsze
uwagi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Gdzież bym
śmiała – obruszyła się dziewczyna. – Gdybym jednak mogła wyrazić swoją
prośbę…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Niczego
ci nie obiecam.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale też nie zamierzała
zabraniać Alexandrze mówić. Czuła, że to byłoby nierozważne. I choć
szlag ją trafiał, kiedy musiała prowadzić rozmowę w taki sposób, zmusiła się
do zachowania wszelkich uwag dla siebie. Mogła to znieść, zwłaszcza
że nie miała wyboru.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– W porządku.
Chciałabym porozmawiać o jednym z twoich podopiecznych, królowo –
oznajmiła dziewczyna, tym razem od razu przechodząc do sedna.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Podopiecznym…
Mówimy teraz o Jaquesie czy Simonie?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wątpiła,
żeby chodziło o demony. Chciała tego czy nie, lista jej sojuszników
pozostawała ograniczona bardziej niż kiedykolwiek. W grę wchodzili tylko dwaj
mężczyźni – i to na dodatek tacy, którzy ani trochę za sobą
nie przepadali.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O tym,
w którego żyłach płynie wyjątkowa krew – odparła dziewczyna. – Chciałabym…
czegoś spróbować. Możliwe, że będę w stanie się odwdzięczyć – dodała
pospiesznie. – Czy nie byłby ci bardziej przydatny, gdyby mógł poruszać się
również za dnia?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Isobel
zesztywniała. Nie chciała okazywać zainteresowania, a jednak coś w słowach
dziewczyny momentalnie ściągnęło jej uwagę. Prawda była taka, że nawet
przez moment nie brała pod uwagę takie rozwiązania. Porzuciła je
dawno temu, uznając za naturalną cenę, którą jej dzieci musiały
zapłacić za dodatkowe możliwości. Wieki temu wiele rzeczy byłoby dla niej
nie do pomyślenia, a później nie było nikogo, komu mogłaby
zlecić poprawę tego, co już wtedy okazało się przełomem. Tak czy siak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wiedźma wykorzystała
okazję i szybko mówiła dalej:<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mogłabym
tego dokonać. Tak sądzę, ale najpierw chciałabym zobaczyć się z Jaquesem.
Jeśli życzysz sobie, żebym rozwinęła szczegóły…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Rób, co
tylko chcesz. Nie interesują mnie twoje ustalenia z Charonem –
ucięła, w pośpiechu odzyskując panowanie nad sobą. Wyprostowała się,
odrzucając jasne włosy na plecy. – Powiem Jaquesowi, żeby się tutaj
pojawił. Jeśli zgodzi się z tobą współpracować, nie będę
oponowała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję.
– Alexandra ponownie się skłoniła. – Ach… Pani?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chociaż zbierała się
do odejścia, natychmiast przystanęła. Z wolna zwróciła się do dziewczyny,
mimo obaw spoglądając jej prosto w oczy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Isobel ani trochę
nie spodobał się niepokojący błysk, który w nich dostrzegła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To nic
wielkiego, ale muszę to powiedzieć. W zasadzie… Przeszłość lubi
dopadać nas w najmniej oczekiwanych momentach – oznajmiła, starannie dobierając
słowa. – Zwłaszcza ta, którą naznaczyły cienie. Pamiętaj o tym, proszę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Nie zareagowała, w tamtej chwili błogosławiąc fakt, że nie była
człowiekiem. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdyby było inaczej,
nie powstrzymałaby się od drżenia, zwłaszcza że słowa Alexandry
zabrzmiały… dość jednoznacznie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Do
diabła z przeszłością.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 24pt; text-indent: 14.2pt;">Nie zmieniając neutralnego wyrazu twarzy, Isobel bez słowa się
odwróciła. Skinieniem przywołała wciąż podekscytowane posiłkiem demony i czym
prędzej opuściła magazyn.<o:p></o:p></p><div class="MsoNoSpacing"><div class="p"><div style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSosrfSkym4Q89Fx1cyld857cPkTc_cdbW1SgdYC0s869650bX-I5ccaPJ-eP8_r8UE-e8Sufr6m2mCmtLDZPAqFX0PMAYAGVQb3YDBfXPGnyYwGylJaY9xdZPijyEgY0wQmwvs6HufkQ/s1600/ness.png" /></div></div><div class="persp"><div style="text-align: center;"><b>Dorian</b></div></div></div><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Srebrzysta poświata księżyca rozświetliła
okolicę. To nie był pierwszy raz, kiedy po zachodzie słońca nogi
powiodły go wprost nad jezioro, do ulokowanej tam altany. Również
nie po raz pierwszy zastał tam Selene, choć tym razem nie grała
na ustawionym wewnątrz pianinie. Co prawda palcami kreśliła jakieś bliżej nieokreślone
wzory na klawiszach, ale sam instrument pozostał nieznośnie cichy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dorian
zawahał się. Prawda była taka, że praktycznie nie rozmawiali od dnia,
w którym świat bogini nawiedziła Ciemność. Wciąż miał mieszane uczucia po tym,
co się wydarzyło, zaczynając od wstydu, który towarzyszył mu na samo
wspomnienie momentu, w którym puściły mu nerwy. Aż za dobrze pamiętał
wszystko to, co wydarzyło się później – walkę z demonami i moment,
w którym ich ojciec nie tylko spacyfikował wszystkich, ale dodatkowo
go poniżył. To i troskliwy dotyk Selene, która nawet w tej
sytuacji nie zawahała się przed rzuceniem mu się na pomoc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to
nie powinno wyglądać w ten sposób. To w jego gestii leżało
nie tylko wierne stanie u boku bogini, ale przede wszystkim
zapewnienie jej bezpieczeństwa. Był wściekły, kiedy okazało się, że znów
dzieje się coś niepokojącego, a kiedy do tego wszystkiego jedną
z ofiar została Anabelle… Och, znał ją za dobrze. Nie wierzył,
by dziewczyna, która tak naprawdę już raz umarła, zupełnym
przypadkiem doświadczała dokładnie tego samego. Nie po tym, co
niewiele wcześniej spotkało Cassandrę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek się
działo, Dorian nie potrafił znaleźć usprawiedliwienia na swoje zachowanie.
Powinien był trzymać nerwy na wodzy. Powstrzymać się, zwłaszcza w tej
sytuacji. Niech to szlag, tak w końcu przystało na strażnika
samej bogini. A jednak kiedy przyszło co do czego, zachował się niczym
nadpobudliwy dzieciak, którego przerosła presja.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego nie potrafił ot tak stanąć przed Selene i spojrzeć jej w oczy.
Oczywiście, wciąż był obok, gotów znaleźć się przy niej, gdyby tylko wyczuł,
że potrzebowała jego wsparcia, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A teraz
tkwił przy tej cholernej altance, dyskretnie obserwując siedzącą przy pianinie
Selene. Nie pierwszy raz widział ją zamyśloną, zapatrzoną w srebrzący się
nad okolicą księżyc. W tamtej chwili przypominała rusałkę albo równie
eteryczną, wręcz nierzeczywistą istotę. Trwała w bezruchu, wpatrzona w przestrzeń,
tak bardzo nieruchoma… I smutna. Zwłaszcza to przykuło jego uwagę,
sprawiając, że nie potrafił pozostać obojętny. Po czasie, który
spędzili tylko we dwoje, zdążył nauczyć się reagować na nastroje
Selene, zdecydowanie zbyt długo będąc jej jedynym pocieszycielem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie wątpił,
że go wyczuła. Mimo wszystko nie dała w żaden sposób znać, że zdawała
sobie sprawę z jego obecności. Uniosła głowę dopiero w chwili, w której
zdecydował się podejść bliżej, bez słowa zajmując miejsce u jej boku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cieszę
się, że do mnie przyszedłeś – szepnęła z łagodnym uśmiechem i zabrzmiało
to szczerze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bogini…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie katuj
się, najdroższy. Nic się nie stało – ucięła bez cienia wahania.
Jej srebrzyste oczy okazały się nieznośnie łagodne, kiedy spojrzała w
jego stronę. – Już wszystko jest dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
żeby to było takie proste – mruknął, zmuszając się do spojrzenia
jej w oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie chciał się
kłócić. Tak naprawdę nie było o co, ale i tak uważał,
że powinni porozmawiać. Niedopowiedzenia go dręczyły i to na równi ze
wszechobecnym poczuciem winy. Nie wyobrażał sobie, że mógłby ot tak zakończyć
temat, przystając na rozwiązanie, które sugerowała mu bogini. Jakby
zignorowanie wszystkiego i uznanie, że nie wydarzyło się nic
wartego uwagi, mogło w magiczny sposób wszystko uzdrowić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, magia…
Ta, którą kiedyś poznał, również nie działała w taki sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chciałbym
przynajmniej cię przeprosić – podjął, kiedy nabrał pewności, że nie zamierzała
mu przerywać. Na jej ustach pojawił się jeden z piękniejszych,
kojących uśmiechów. – Nie powinienem ani z nimi walczyć, ani prowokować
Ciemności. Ja tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, nie przejmuj się
nim. Jeśli chciał się ze mną zobaczyć, nie potrzebował ani zaproszenia,
ani prowokacji. – Selene z niedowierzaniem potrząsnęła głową. –
Atakując Rafaela również zaszkodziłeś wyłącznie samemu sobie, aczkolwiek… –
Urwała. Cicho westchnęła, po czym z gracją poderwała się na równe
nogi. – Skoro tak bardzo dręczy cię ten temat, najdroższy, to się
wypowiem. Nie chciałabym, żeby to kiedykolwiek się powtórzyło.
Nie chciałabym znów widzieć jak najbliższe memu sercu osoby stają
przeciwko sobie, nawet nie próbując rozmawiać. Jestem w stanie sobie
wyobrazić, co tobą kierowało – zapewniła, przyciskając obie dłonie do piersi
– ale proszę… Proszę, następnym razem porozmawiaj ze mną. Zwłaszcza jeśli
z jakiegoś powodu mi nie ufasz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzył i zaraz
zamknął usta. Zaskoczyła go, zaraz też zapragnął zaprotestować przed wnioskami,
które wyciągnęła. To nie tak, że kiedyś w nią zwątpił! Przynajmniej
nie powinien, przyzwyczajony do trwania u jej boku niezależnie
od tego, jak męcząca okazywała się bierność. Robił to od zawsze,
choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zadanie okaże się pod każdym
względem wymagające. Czasami miał wrażenie, że podążanie za Selene wiązało się
wyłącznie z wyrzeczeniami i ćwiczeniem cierpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego myśli
jak na zawołanie powędrowały ku Claudii i pytaniom, które jak zawsze
chciał zadać. Regularnie miał ochotę chwycić boginię za ramiona, energicznie
nią potrząsnąć i poprosić, by chociaż raz powiedziała mu coś innego.
Miał dość współczującego uśmiechu i zapewnień, które prowadziły donikąd.
Wyjaśnień, które słyszał tak wiele razy, a które wciąż sprowadzały się
do czekania. Zupełnie jakby…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Spójrz
tam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Selene
wyprostowała się, po czym wyciągnęła dłonie w kierunku rozgwieżdżonego
nieba. Dorian zamrugał, w roztargnieniu spoglądając to na nią,
to znów na znajome dwa księżyce, rozświetlające niebo. Srebrzysty jak
zwykle przysłaniał wszystko inne, ale drugi, intensywnie czerwony
satelita, z uporem walczył z nim o miejsce. W tamtej chwili
przypominał oko, spoglądające z góry na świat samej bogini.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wydaje się…
– zaczął, ale nie dokończył. W pośpiechu odrzucił od siebie
niepokojącą myśl, że czerwień z każdą kolejną nocą przybierała na intensywnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Krwawy
Księżyc – odparła cicho Selene. Ona jedna nie brzmiała na zmartwioną.
– Znam historie, które wokół niego krążą, ale całą wierzę, że to dobry
znak. Zmiany zawsze są dobre – dodała z przekonaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miał inne
zdanie i kilka mocnych dowodów, by je umotywować, ale w ostatniej
chwili ugryzł się w język. Dużo lepiej czuł się, mogąc obserwować
Selene w dobrym nastroju. Ten świat tak na nią działał, tak jak
i zamieszkujące go kobiety. Po ostatnim zamieszaniu ostatnim, czego
potrzebowali, było zbędne dyskutowanie na tematy mało istotne. Znaczenie zmieniającego się
księżyca takie było, chociaż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, Dorian
wierzył w nieszczęścia. I potężne zjawiska, z których znaczeniem
lepiej było nie igrać. Jakby stojąca u jego bogini kobieta nie była
najlepszym przykładem na to, że potęgi nigdy nie należało ignorować!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tęskniłam
za tobą, Dorianie. Cieszę się, że do mnie przyszedłeś – podjęła Selene,
nie odrywając wzroku od nieba. – I że nic ci się nie stało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dzięki
tobie – zauważył przytomnie. – Za to też powinienem podziękować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie chcę
podziękowań za to, że wywiązuję się z moich obowiązków. Dla
ciebie i każdej z nich – niemalże z czułością spojrzała w stronę
pogrążonego w ciszy domu – zrobiłabym wszystko, co tylko mogę, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
dokończyła. Resztę słów Selene zagłuszył rozdzierający, wręcz histeryczny
wrzask. Dorian natychmiast się wyprostował, tak jak i bogini,
momentalnie reagując na zamieszanie. Było niemalże jak w wieczór, w który
Cassandra wpadła do jeziora, choć tym razem krzyki nie dochodziły od strony
wody, ale wypełnionego owocami sadu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Złe
przeczucia wróciły, silniejsze niż do tej pory. Bez zbędnych pytań
rozłożył skrzydła, wzbijając się ku górze i podążając w ślad za Selene.
Nie zdziwiło go, że nagle zniknęła mu z oczu, dosłownie rozpływając się,
by – był tego pewien – pojawić się w zupełnie innym miejscu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdążył
jedynie dostrzec blask niepokoju w jej oczach. Ich wyraz prześladował
go aż do chwili, w której namierzył miejsce, w którym
najwyraźniej swoje źródło miało zamieszanie. Dostrzegł jasnowłosą postać, u której
boku natychmiast zmaterializowała się Selene i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
opadł na ziemię i zrozumiał, że dotychczasowe komplikacje były niczym
w porównaniu do tego, co czekało go na miejscu.</p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-90137068399003077392022-02-10T21:35:00.001+01:002022-02-10T21:35:05.669+01:00Sto sześćdziesiąt dwa<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPOysK_dTl9wNOAfRC8omPglLPhg7E0HSeIzDMxnrWP8pqck4yGXt_tD7jPgEGbL-h33_B0uxT8sv0T4zx91kCqdkgawyrXeIXrLrJHjoX5M5ZL57OvpmHTQ9sM0S9zHnMLEXbLLACMSU/s0/aa.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Alessia</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Obudziła się kilka minut przed
budzikiem. W pośpiechu wyślizgnęła z łóżka, w pośpiechu
poprawiając włosy i wciągając na siebie porzuconą na krześle
bluzę. Czuła się pobudzona, zresztą jak zawsze, gdy po jednej z <i>tych</i>
nocy wyruszała na spotkanie z Arielem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wcześniej
zdarzało jej się czuwać, ale po czasie nauczyła się, że to bez sensu.
Nie, skoro powtarzało się regularnie i tak naprawdę żadne z nich
nie miało na to wpływu. Przesiadywanie do rana niczego nie zmieniało,
o czym przekonała się podczas krótkiego pobytu w Lille. Dużo
prościej było przejść do porządku dziennego z tym, co działo się
podczas pełni. W końcu tylko ona i jej podobni mogli tak naprawdę
pożałować ewentualnego ugryzienia, gdyby do tego doszło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pochwyciła
jeszcze przygotowany wcześniej tobołek z ubraniami, po czym
bezszelestnie wyślizgnęła się na korytarz. Przez chwile nasłuchiwała,
świadoma wyłącznie panującego w domu spokoju. Z sąsiedniego pokoju
słyszała miary oddech Jocelyne i to wystarczyło, by Alessia
mimowolnie się uśmiechnęła. Świadomość, że siostrę jakimś cudem ominęło
to, co najgorsze, okazała się co najmniej kojąca.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
wiem, czy to twoja zasługa</i>, pomyślała mimochodem, przed oczami mając
spokojną twarz Selene<i>, ale dziękuję. Naprawdę.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Liczyła, że
przynajmniej teraz wszyscy odetchną. Co prawda wciąż pozostawała kwestia tego,
czego chciał Charon i na ile przypadkowy był jego atak, ale nad tym
wolała się nie zastanawiać. Jak długo nie musieli działać pod presją,
była wdzięczna. Jeśli o czymś zdążyła się przekonać, to na pewno
o tym, jak nieprzyjemnym uczuciem mógł się okazać wyścig z czasem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Była w połowie
drogi do schodów, kiedy uświadomiła sobie, że najwyraźniej nie tylko jej przyszło
zerwać się wcześniej niż zwykle. W zasadzie przekonała się o tym
niemal boleśnie, kiedy omal nie oberwała drzwiami do pokoju, który zajmowali
Damien i Liz. Zdążyła uskoczyć, zatoczyć się na ścianę i soczyście
zakląć, nim uświadomiła sobie, co właściwie się wydarzyło. Natychmiast
podążyła wzrokiem za drobną postacią, która zniknęła w głębi
korytarza, by ostatecznie zamknąć się w łazience.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wiedziona
dziwnymi przeczuciami, Ali natychmiast zawróciła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ehm… Liz?
– rzuciła, przystając przed zamkniętymi drzwiami.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mogła albo zapukać,
albo wejść do środka w mniej uprzejmy sposób. Skrzyżowała
ramiona na piersi, w duchu odliczając kolejne sekundy. Nie chciała
komentować tego, że poranek Elizabeth najwyraźniej nie należał do najprzyjemniejszych,
zwłaszcza że nazbyt charakterystyczny dźwięk, który doszedł zza zamkniętych
drzwi, okazał się wystarczająco wymowny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Alessia
poruszyła się niespokojnie. Spojrzała na komórkę, by sprawdzić
godzinę i westchnęła. Cóż, najwyraźniej Ariel będzie musiał chwilę
poczekać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mogę
wejść? – zaryzykowała raz jeszcze, opierając się o ścianę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Doszedł ją
cichy, zdławiony jęk.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– A posłuchasz,
jeśli powiem, że nie? – doszedł ją w odpowiedzi słaby głos.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wywróciła
oczami. Niby jak miała to rozumieć? To wcale nie tak, że czasami
bywała zbyt bezpośrednia, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nacisnęła klamkę.
Zajrzała do środka, próbując pospiesznie ocenić sytuację. Elizabeth wciąż
kucała przy toalecie, chorobliwie blada, ale – Alessia mogłaby to przysiąc
– przynajmniej nie aż tak, jak jeszcze chwilę w korytarzu. Ciemne
włosy kleiły się do policzków, stercząc we wszystkie możliwe strony.
Dokładnie tak jak i materiał koszuli nocnej, którą dziewczyna wciąż
miała na sobie, a która ostatecznie przyległa do jej drobnego
ciała, podkreślając kształty. Kiedy jedno z ramiączek się obsunęło, Ali
po raz pierwszy dostrzegła fragment odcinającego się na skórze
tatuażu, o którym do tej pory wiedział jedynie tyle, że pojawił się
po tym, jak razem z Damienem cudem zatrzymali przemianę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzenia
jej i Elizabeth na moment się spotkały. Dziewczyna z przeciągłym
westchnieniem odsunęła się od toalety, przy wstawaniu pociągając za spłuczkę.
W pośpiechu poderwała się na równe nogi i nieco tylko chwiejnie
dopadła do umywalki, by przemyć twarz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
gra?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ani trochę.
– Dzięki lustru zauważyła, że Liz wywraca oczami. Zaraz po tym jęknęła i na moment
ukryła twarz w dłoniach. – Rany, nie wiem… Już nic mi nie jest.
No i tym razem nawet nie krwawię – dodała, a brwi Alessi jak na zawołanie
powędrowały ku górze.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Że co? – wyrwało
jej się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elizabeth
westchnęła. Z wolna zwróciła się w stronę drzwi, jakby od niechcenia
opierając się plecami o umywalkę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wiesz,
przez to. – Musnęła palcami tatuaż. Pospiesznie poprawiła koszulę, starannie zakrywając
znaki. – Dalej nie wiem, jak to działa, chociaż podobno nie powinnam się
przejmować. Wychodzi na to, że wpływ naszyjnika przeszedł na mnie permanentnie.
Tyle przynajmniej wywnioskowałam sama i z tego, co powiedziała mi
Elena, więc… – Wzruszyła ramionami. – Ale czasami moje ciało… chyba nie do końca się
z tym zgadza, chociaż to na szczęście coraz rzadziej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Słuchając
tych wyjaśnień, Ali sama nie była pewna, czy przyjąć je ze spokojem,
czy może jednak skwitować histerycznym śmiechem. Okej, pewne rzeczy
zdążyła zaobserwować. Cokolwiek działo się z Elizabeth, nie było
normalne, zresztą tak jak i ludzie, którzy jakimś cudem dorównywali
szybkością i siłom nieśmiertelnym. Do tej pory nie znalazła jakiegoś
sensownego wyjaśnienia dla naszyjnika, o którym wspominała Liz, a który
podobno był jakimś rodzinnym skarbem. Nie żeby to miało znaczenie, skoro
dla samej zainteresowanej i Damiena najwyraźniej wynikły z tego
wyłącznie korzyści, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Na pewno
dobrze się czujesz? – zapytała, ostrożnie dobierając słowa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Możliwe, że
niepotrzebnie się martwiła. Liz brzmiała na wyjątkowo pewną swoich
słów, co samo w sobie wydało się Ali… kojące. Na tyle, na ile
było możliwe. Tak czy siak, dziewczyna wyglądała lepiej, choć wciąż
sprawiała wrażenie przede wszystkim bladej i zmęczonej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jasne,
jasne… – Liz posłała jej nieco wymuszony uśmiech. – Stresuję się, to wszystko.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ach…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę korciło ją, żeby o coś zapytać. O plany, które mieli z Damienem,
tym bardziej po rozmowie, którą dopiero co odbyła z bratem. Jakoś nie wątpiła,
że Elizabeth zdążyła poznać ich na tyle, by podejrzewać, że bliźniak
tak czy siak miał ją we wszystko wtajemniczyć. Nawet jeśli więź tej
dwójki przysłoniła wszystko inne, Alessia wciąż pozostawała mu najbliższa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W ostatniej
chwili ugryzła się w język. Mimo wszystko wątpiła, by rozmowa w takich
warunkach była spełnieniem czyichkolwiek marzeń. No i Ariel…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Spieszysz
się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To nie było
pytanie, ale i tak skinęła głową. Zdołała nawet odwzajemnić uśmiech,
który posłała jej Elizabeth.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Już
powinno być po wszystkim – przyznała, mocniej przygarniając poskładane
ubrania do piersi. – Ale jeśli czegoś potrzebujesz…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To obudzę
Damiena. Nie przejmuj się – zapewniła, niecierpliwie machając ręką. –
Swoją drogą, dobrze wiedzieć, że Joce nic nie jest. To tak przy
okazji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Alessia
jedynie się uśmiechnęła. Och, pod tym względem zgadzały się w zupełności.
Co prawda to wciąż nie sprawiało, że jakkolwiek mniej martwiła się
o Liz, zwłaszcza że brat poświęcił dla niej aż tyle, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och,
Elizabeth była dorosła. Co więcej, wciąż pozostawała człowiekiem. Ci z natury
mieli to do siebie, że czasami chorowali. Zwłaszcza przy Jocelyne Ali
zdążyła po części do tego przywyknąć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 24pt; text-indent: 14.2pt;">– W razie co wiesz, gdzie mnie szukać. Do później
– rzuciła jeszcze, wycofując się do drzwi.<o:p></o:p></p><p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8wI1O-GOMrXv3dU_IhTOLknotsft6N6UU7WwQCqSY2fqUnEgu8i-tt0fxTuByIqd8LLMn13mMIkwM7_B5VWFqORKwrI6yOlTghHsIZQuXUuc19GYOOYD1G2Zi30oqS_LEsbjeAPcUbWk/s1600/aaaa.png" /></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Isobel</b></div></div></div><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div dir="ltr" id="docs-internal-guid-2906ceff-7fff-c072-5f24-fb4749870ac6" style="text-indent: 0pt;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormal"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Pani, czy mógłbym…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kieliszek
zadrżał jej w dłoni. Natychmiast nad sobą zapanowała, próbując
trzymać emocje na wodzy. <i>Wdech, wydech.</i> To nic, że powietrze
już od dawna nie było jej potrzebne do tego, żeby normalnie
funkcjonować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie chciała
widzieć Simona na oczy od dnia, w którym tak naprawdę
zaprzepaścił wszystko, nad czym pracował. Nie żeby go obwiniała. Cóż,
nie do końca, zwłaszcza że dobrze wiedziała, do czego był zdolny
Charon. Niedoświadczony nowo narodzony wampir, nieważne jak inteligentny, nie miał
z nim żadnych szans. No i wciąż mógł jej się przydać, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Prosiłam
cię, żebyś przyszedł? – zapytała chłodno, ostrożnie dobierając słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cienie
zafalowały gdzieś w ciemnościach, wyczuwając bijący od królowej
gniew. Ich nie była w stanie zwieść, ale to nie miało znaczenia.
Przynajmniej tak długo, jak nie próbowały szeptać i zdradzać
więcej, niż mogłaby uznać za stosowne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwał,
jakby zdając sobie sprawę z tego, że jednak popełnił błąd. Wciąż na niego
nie patrzyła, w zamian skupiona na podsuwanych przez zmysły
bodźcach. Słyszała każdy ruch, kiedy nerwowo przestępował z nogi na nogę.
Czuła gorzki posmak na języku i dobrze wiedziała, że to strach –
ten sam, którym w równym stopniu gardziła, co i sprawiał jej przyjemność.
Bał się. Słusznie, zwłaszcza że znów postąpił w sposób, który ani trochę
nie przypadł wampirzycy do gustu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czekała, w duchu
odliczając kolejne sekundy. W ostentacyjnym odruchu uniosła wypełniony
krwią kieliszek do ust, jakby od niechcenia robiąc kilka łyków. Piła
powoli, metodycznie, cierpliwie wypatrując momentu, w którym Simon straci
nad sobą panowanie. Wciąż był młody, a przy tym chcąc nie chcąc
porywczy. Isobel dobrze wiedziała, że w jego wypadku w grę wchodziły
tak naprawdę dwa scenariusze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł wyjść.
Gdyby jednak się postarał…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Został.
Wiedziała, że nie ruszył się z miejsca, co z równym
powodzeniem mogłaby uznać za przejaw głupoty albo wyjątkowej odwagi.
Taka mieszanka niezmiennie ją zadziwiała, przez co nie potrafiła jej nie docenić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku
– powiedziała w końcu, z wolna ruszając się z miejsca. Z gracją
zwróciła się ku obserwującego ją mężczyzny. – Jestem na ciebie
wściekła. Nie tyle za to, co zastałam, kiedy poszłam sprawdzić
twoich… Hm, podopiecznych. Aczkolwiek to, że wykazałeś się taką
ignorancją…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
mu w oczy. Dostrzegła błysk niepokoju w pociemniałych od nadmiaru
emocji tęczówkach. Wyglądał na chętnego, żeby zaprotestować albo spróbować się
wytłumaczyć, ale ostatecznie zdecydował się trzymać język za zębami.
To również chcąc nie chcąc doceniła, mimowolnie myśląc o tym, że
najwyraźniej uczył się na błędach. Miała ochotę dać mu nauczkę, więc gdyby
tylko wszedł jej w słowo, bez cienia wahania wyrzuciłaby go
za drzwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Znów
uniosła kieliszek. Zakołysała resztą zawartości, po czym przechyliła
naczynie, pozwalając, by posoka spłynęła na ziemię. Reakcja była
natychmiastowa; krew zniknęła, nim w ogóle zdążyła dosięgnąć posadzki.
Krążące wokół Isobel demony zamruczały z zadowolenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz
może powiedzieć to, co sobie zaplanowałeś – rzuciła jakby od niechcenia,
przestępując naprzód. Zauważyła, że drgnął, instynktownie się od niej
odsuwając. Powstrzymała uśmiech, po czym niecierpliwie wyciągnęła rękę. –
Śmiało. Nie lubię rozmawiać na odległość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pani…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakbym
była taka zła, zabiłabym cię dawno temu. Albo pozwoliła, żeby on to zrobił
– ucięła szorstko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zamierzała komukolwiek przyznawać, jak prezentował się jej układ z Charonem.
Na pewno nie planowała powiedzieć na głos, że nie miała nad tą
istotą żadnej kontroli. Chciała, by przynajmniej Simon żył w przeświadczeniu,
że to przede wszystkim jej wola się liczyła. Może i spoglądał
na nią jak na obrazek, odkąd podarowała mu nieśmiertelność, ale to jeszcze
nie znaczyło, że Isobel darzyła go jakimkolwiek zaufaniem. Faceci bywali
zwodniczy i zdążyła się o tym już przekonać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała za wiele
do stracenia, by pozwolić sobie na błędy. Nie żeby zdawanie się
na pierwotnego demona i jego małą wiedźmę było lepszą alternatywą,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Simon z wolna
przesunął się bliżej. Stanął tuż przed nią, spięty i oczarowany
zarazem. Wyciągnęła rękę, jakby od niechcenia muskając policzek wampira opuszkami
palców. Pod wieloma względami mężczyźni byli aż za prości, jeśli
chodziło o manipulację. No, część z nich. Na pewno młodziak,
który widział w niej nie tylko stwórczynię, ale przede
wszystkim jedyną szansę. To, że chciał jej względów, było dla Isobel aż
nazbyt oczywiste i zamierzała to wykorzystać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przesunęła
palcami wzdłuż jego twarzy, delikatnie rysując zarys szczęki. Uśmiechnęła się
łagodnie, niemal troskliwie, choć mogła się założyć, że gest ten nie objął
jej oczu. Nigdy nie obejmował.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozchyliła
wargi. Wciąż czuła posmak krwi i – och, widziała to w jego spojrzeniu
– on również zdawał sobie z tego sprawę. Mógł ją wyczuć, może nawet lepiej
od niej. W takich chwilach zawsze zastanawiała się, czy jemu
podobni bardziej pożądali jej, czy najnędzniejszych ochłapów ludzkiej
krwi, które znajdowały się w ich zasięgu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wahała się,
czy dalej się z nim podroczyć, czy jednak go pocałować,
kiedy jej myśli powędrowały ku… Sage’owi. Spodziewała się wielu
rzeczy, ale na pewno nie tego. Aż zachłysnęła się powietrzem,
w popłochu cofając tak gwałtownie, że tylko cudem nie potknęła się
o zalegający na podłodze dywan. Co prawda natychmiast odzyskała rezon
i równowagę, ale i tak nie potrafiła stwierdzić, co właśnie się
stało. Jakby mało było, że ta przeklęta istota nawiedzała ją zdecydowanie
zbyt często i nie tam, gdzie trzeba!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pani? Czy wszystko…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Uciszyła Simona spojrzeniem, choć i tak czuła na sobie jego podejrzliwe
spojrzenie. Czuła się niemal jak zapędzone w ślepy zaułek zwierzę.
Krążyła niespokojnie, niezdolna ot tak ustać w miejscu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dlaczego o nim
myślała? Dlaczego w tej sytuacji, skoro…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odchrząknęła.
Dyskretnie zacisnęła dłonie w pieści, dla pewności chowając je za plecami.
Przybrała neutralny, pozbawiony głębszych emocji wyraz twarzy, po czym jak
gdyby nigdy nic spojrzała na obserwującego ją niespokojnie mężczyzny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do rzeczy
– niemal warknęła, spoglądając na niego wyczekująco. – Tylko się streszczaj.
Nie mam nastroju do dalszego kluczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przynajmniej
usłuchał, zachowując wszelakie uwagi dla siebie. Choć początkowo wciąż wyglądał
na chętnego, żeby zacząć się jąkać, kiedy w końcu się odezwał,
przypomniała sobie, co ujęło ją w Simonie, kiedy spotkała go po raz
pierwszy. I chociaż nadal miała mu sporo do zarzucenia, zdecydowała się
przymknąć na to oko – a już zwłaszcza na jego nadmierne ambicje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chciałbym
wciąż być ci przydatny. Zabroniłaś mi przemieniać kolejnych, więc tego
nie robię, ale… czuję się źle z tym, że jestem na uboczu –
wyjaśnił, w pośpiechu wyrzucając z siebie kolejne słowa. – Nie chcę,
żeby to źle zabrzmiało i z góry przepraszam za bezczelność,
ale nawet Jaques… – Zacisnął usta. Przez jego twarz przemknął cień. –
Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czyżbyś
wciąż oczekiwał, że zabiorę Jaquesowi jego małą podopieczną?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi, spoglądając na wampira z zaciekawieniem. Wciąż czułą gniew, ale zepchnęła
go gdzieś na dalszy plan. Och, nie mogła sobie pozwolić na zadręczanie
mężczyzną, który… nie miał znaczenia. Po prostu nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isobel
musiała skupić się na dużo istotniejszych kwestiach. Obserwowanie
nieformalnej walki między nowo narodzonym łowcą a wampirem, który miał dość
powodów, by nie darzyć go sympatią, mogło okazać się… wyjątkowo
interesujące.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie, nie…
Nic z tych rzeczy – zreflektował się pospiesznie Simon, ale w
jego rubinowych tęczówkach królowa wyraźnie doszukała się błysku. <i>Mściwe
z nas istoty… I bardzo zazdrosne</i>, pomyślała mimochodem. – Po prostu
dostaje bardzo dużo swobody.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– On mnie
nie zawiódł – odparła ze spokojem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, to była
trochę naciągana teoria, zwłaszcza że w ostatnim czasie przyniósł
Cassandrę w dość marnym stanie. Jeśli nie on, zawiodła ona, ale to
nie miało dla Isobel znaczenia. Ta dziewczyna ją bawiła. Sadystyczne
skłonności, które przejawiała względem swoich ofiar, były zabawne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chciałbym…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Simon się
zawahał. Wyczuła, że stracił pewność siebie, jakby nagle dotarło do niego,
że wcale nie miał tak dobrych argumentów, jak początkowo zakładał.
Spojrzała na niego wyczekująco spod uniesionych brwi, przez chwilę jeszcze
zamierzając się z nim podręczyć. Przynajmniej mogła zająć czymś myśli
i zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, które wywołała chwilową słabością. Gdyby
przynajmniej rozumiała, skąd to się wzięło i dlaczego akurat teraz,
kiedy tak bardzo zależało jej na poczuciu, że wciąż panuje nad sytuacją…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chciałbyś?
– powtórzyła, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Chwilowo mnie nudzisz.
Sądziłam, że stać cię na więcej, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chciałbym się
zreflektować! – poprawił się pospiesznie mężczyzna. – Powiedz tylko, jak
mógłbym to zrobić. Czegokolwiek sobie zażyczysz… – wyrzucił i zabrzmiało
to niemal błagalnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
zamyśleniu przekrzywiła głowę. To wcale nie tak, że słuchała jego zapewnień
przez długie tygodnie. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że zrzuciła na Simona
dużo, zwłaszcza że wciąż pozostawał przede wszystkim niedoświadczonym małolatem,
któremu wydawało się, że jest gotowy na nieśmiertelność, ale nie dbała
o to. Zawdzięczał jej dość, by miała prawo od niego wymagać
– od wiecznego życia zaczynając.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skoro tak…
– mruknęła, bezceremonialnie materializując tuż przed nim. Jak gdyby nigdy nic
ujęła wampira pod brodę, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. –
Będę miała dla ciebie zadanie. Dość… dyskretne – zadecydowała, ostrożnie dobierając
słowa. – I uwierz mi, że nie doczekasz się łaski z mojej
strony, jeśli mnie zawiedziesz. Nie tym razem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– J-ja… –
Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie. Przez twarz jak na zawołanie
przemknął cień. – Oczywiście, bogini – zapewnił bez chwili zastanowienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiało jej
to wystarczyć. Nie żeby w grę wchodziło jakiekolwiek inne
rozwiązanie, zwłaszcza że sprawy miały się w dość… delikatny sposób.
Możliwe, że zaangażowanie byłego łowcy, który przywykł do trzymania języka
za zębami i działania za cudzymi plecami, stanowiło jedyne
sensowne rozwiązanie. Na pewno wydawało się lepsze, niż gdyby miała
działać na własną rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest
ktoś, kto… bardzo mnie intryguje – przyznała w końcu, starannie dobierając
słowa. – Szczegóły zachowam dla siebie, bo tak naprawdę nie mają dla
ciebie znaczenia. Co ważne, ten mężczyzna jest bardziej doświadczony od ciebie,
więc nawet nie próbuj się do niego zbliżać. Pragnę wyłącznie
informacji – zapowiedziała, zaplatając dłonie za plecami. – Tak wiele,
jak tylko zdołasz zgromadzić. A jeśli jakimś cudem cię przyłapie… W cokolwiek
wierzysz, Simonie, lepiej zacznij się do tego modlić, by przypadkiem
nie wspomnieć o mnie. Rozumiemy się?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sztywno
skinął głową. Wyczuła bijące od niego podenerwowanie, równie silne, co i narastające
podekscytowanie. Chciał szansy i ostatecznie ją otrzymał. Tak, pod wieloma
względami mężczyźni pozostawali nieznośnie prości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę Simon tkwił przed nią, niespokojnie mierząc Isobel wzorkiem. Kiedy w końcu
oswoił się z treścią jej słów, w końcu się odezwał,
choć – mogła się o to założyć – powstrzymał się od zadania
przynajmniej kilku cisnących mu się na usta pytań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kogo… mam
obserwować? – wykrztusił w końcu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niecierpliwie
machnęła ręką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ma na imię
Sage – wyjaśniła niemal beztrosko – i ma irytujący zwyczaj wpychania nosa
tam, gdzie nie powinien. Później powiem ci więcej, ale na tę
chwilę chcę zostać sama. Nie każ mi się powtarzać, dobrze?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na
szczęście tym razem nie próbował z nią dyskutować. Odprowadziła go
wzrokiem, kiedy wycofał się w głąb mieszkania, wkrótce po tym
znikając za drzwiami. Nie ruszyła się z miejsca, nawet gdy
w końcu zniknął jej z oczu. Nie miała pewności, co o tym
wszystkim myśleć, a już na pewno co do tego, czy postępowała
słusznie. Z drugiej strony, skoro Sage dręczył ją nawet wtedy, gdy nie było
go obok…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niech cię
szlag.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
widziała go od dnia, w którym napatoczył się na nią, kiedy
śledziła tamtą kobietę. Leanę, jak się dowiedziała. Cholerną potomkinię
jej przeklętej siostry, która z jakiegoś powodu biegała sobie po Seattle,
równie beztrosko, co i ukochana żona Lawrence’a albo Światłość. A jednak
zamiast przejmować się obecnością kolejnej krewnej, myśli Isobel wciąż zaprzątał
pewien irytujący wampir, którego nie potrafiła wyrzucić z pamięci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dała mu
szansę, więcej niż jedną, choć wciąż nie wiedziała dlaczego. Czemu wciąż
wracał, obojętny na rozkazy, które wydawała – i to nawet wtedy, gdy
próbowała wymóc na nim swoją wolę? Gdyby przynajmniej byli związani,
potrafiłaby zrozumieć słabszy wpływ na wspomnienia, ale w tej
sytuacji…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
było nie tak. Zrzucenie winy na Sage’a okazało się wygodną
wymówką, którą z chęcią wykorzystała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z tym, że
jej nietypowy prześladowca, wciąż pozostawał zaledwie jednym z problemów,
które tymczasowo ją dręczyły. Kolejnym okazał się sam Charon i jego mała
wiedźma, zwłaszcza gdy po raz kolejny <i>wezwali ją</i> do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przyjdę,
jak uznam to za słuszne</i>, zadecydowała w przypływie frustracji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem westchnęła
i – wiedziona przede wszystkim ciekawością – szybkim krokiem ruszyła w ślad
za Simonem do wyjścia.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-56556888752415650372022-02-07T14:46:00.001+01:002022-02-07T14:46:39.918+01:00Sto sześćdziesiąt jeden<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPOysK_dTl9wNOAfRC8omPglLPhg7E0HSeIzDMxnrWP8pqck4yGXt_tD7jPgEGbL-h33_B0uxT8sv0T4zx91kCqdkgawyrXeIXrLrJHjoX5M5ZL57OvpmHTQ9sM0S9zHnMLEXbLLACMSU/s0/aa.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Alessia</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-justify: inter-ideograph;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Naprawdę musimy sprawdzać to w
ten sposób?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Joce nie wyglądała
na zadowoloną. Szła powoli, ostrożnie stawiając kolejne kroki – i to bynajmniej
nie przez to, że źle się czuła. Tak przynajmniej sądziła
Alessia, dobrze wiedząc, co zniechęcało siostrę do poruszania się po lesie.
W zasadzie gdyby była, sama również zostałaby w domu, zwłaszcza że
jak nic zbierało się na deszcz. Kolejny, bo chyba tylko cudem po kilku
godzinach opadów pogoda uspokoiła się, jakby wyczuwając, że nadchodzący wieczór
miał okazać się wyjątkowy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak czy inaczej,
w lesie było mokro, zimno, a ściółka zamieniła się w bagno.
Biorąc pod uwagę to, że nie poruszali się żadną znaną ścieżką,
próbując znaleźć w gęstwinie w miarę bezpieczne, odległe miejsce,
spacer w najmniejszym stopniu nie nosił znamion przyjemnego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz… To lepsza
opcja niż salon – rzuciła zaczepnym tonem, próbując rozluźnić atmosferę. – Za długo
szukałyście z mamą tego domu, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Daj mi
jeszcze pięć minut i będziemy mogli się zatrzymać – wtrącił Ariel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimowolnie się
uśmiechnęła. Szedł przodem, tak naprawdę niczego żadnej z nich nie tłumacząc.
Czuła go aż nazbyt wyraźnie, tak jak i to, że za jakaś godzinę
najbezpieczniej będzie trzymać się od niego z daleka.
Przechodzili przez to tak wiele razy, że Alessia z łatwością mogła to wyczuć.
Instynkt podpowiadał jej, że najbezpieczniej będzie zabrać Jocelyne i w popłochu
oddalić się, póki nie zajdzie księżyc, ale stanowczo kazała się zamknąć
tej części swojej podświadomości. Na paniczną ucieczkę czas miał przyjść
później, zresztą jak zawsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
zerknęła na Joce, jednak wobec niej nie poczuła absolutnie niczego.
No, może opiekuńczy odruch, który nakazał jej doskoczyć do siostry,
kiedy ta znów potknęła się na nierówności terenu. W porę
pochwyciła pół-wampirzycę za ramię, zanim ta zdążyłaby wylądować na błotnistym
podłożu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właściwie
sama nie była pewna, o co pyta. Przyłapała się na tym, że
na dłuższą chwilę skoncentrowała się zarówno na zapachu, jak i temperaturze
dziewczyny. Nie wyczuła niczego niewłaściwego, co w równym stopniu ją
uspokoiło, co i zmartwiło. Gdzieś w pamięci wciąż miała Nattie –
niedoszłą wilkołaczycę, która kilka miesięcy wcześniej dosłownie wykrwawiła się
w jej ramionach, niezdolna poradzić sobie z przemianą. Ją też
najpewniej ukąsił Charon, co jedynie bardziej niepokoiło Alessię. Gdyby do tego
wszystkiego doświadczyła czegoś podobnego, kiedy chodziło o Jocelyne…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poza tym,
że zaraz zamarznę? – mruknęła bez większego entuzjazmu Joce. – Nie jest
źle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kichnęła,
jakby na potwierdzenie swoich słów. Mocniej otuliła się kurtką. Ani trochę
nie wyglądała jak ktoś, kto w najbliższym czasie miałby zwijać się,
podczas gdy jego ciało próbowałoby całkowicie zmienić postać. I choć
ani Alessia, ani żadne z jej bliskich nie było pewne, co to oznaczało,
coś w takim stanie rzeczy napawało wszystkich nadzieją.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek się
wydarzyło, być może Charon zawiódł. Co prawda Ariel zarzekał się, że nie istniała
możliwość, by ugryzienie tak po prostu nie zadziałało, ale wszystkie
znaki na niebie i ziemi sugerowały coś innego. Ali chciała wierzyć,
że to przychylność bogini albo po prostu sama Joce. Kto wie,
może jej ludzka natura jednak była nie do ruszenia? To brzmiało
jak najsłabsze wyjaśnienie na świecie, ale co z tego? Liz też pozostawała
człowiekiem, choć przecież ukąsił ją wampir. Co z tego, że w międzyczasie
potrzebne było poświecenie ze strony Damiena, który bez chwili wahania
oddał dla dziewczyny wszystko to, co miał najcenniejszego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W temacie
bliźniaka, Alessia czuła, że powinna z nim porozmawiać. Mijali się, co
prawda nieświadomie, ale to nie zmieniało najważniejszego: że wyczuwała,
kiedy Damiena coś dręczyło. Tym razem bez wątpienia tak było, choć
nie potrafiła określić, co kryło się za tym przekonaniem. Na pewno
spędzał sporo czasu z Elizabeth poza domem, co mogłoby oznaczać dosłownie
wszystko, ale… Och, Ali nie była głupia. A w ostatnim czasie
mijając się Liz zauważyła, że ta podejrzanie szybko zminimalizowała
strony internetowe, które akurat w skupieniu przeglądała przy kuchennym
stole. Jeśli ta dwójka coś kombinowała, Alessia czuła się w obowiązku
tego dowiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiechnęła się
pod nosem na samą myśl. Czasami czuła się niemal tak, jakby znów
była nastolatką, której życiowym celem pozostawało drażnienie się z najukochańszym
(bo i jedynym) bratem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tu chyba
może być – ocenił Ariel, przy okazji skutecznie wyrywając Ali z zamyślenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drzewa
ustąpiły, zapewniając całej trójce więcej wolnej przestrzeni. Alessia
przestąpiła naprzód, z zaciekawieniem rozglądając się dookoła. W Mieście
Nocy potrafiła wskazać przynajmniej kilka ładnych polan, ale Seattle
wydawało się pod tym względem ograniczone. Miejsce, które ostatecznie
wskazał Ariel, również pozostawało wiele do życzenia, pod każdym
względem zwyczajne. I mokre. W zasadzie patrząc na zarośniętą
okolicę, miała wrażenie, że trafili po prostu na pamiątkę po kilku
wyciętych drzewach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż,
musiało wystarczyć. Przecież i tak nie szukali miejsca na odprawienie
publicznych uroczystości, ale czegoś, co mogłoby zadowolić zmieniającego się
wilkołaka… Bądź dwa. Pamiętając ból, który towarzyszył jej samej,
kiedy wylądowała w podobnym położeniu, szczerze wątpiła, żeby <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności spojrzała na siostrę, ale ta sprawiała wrażenie przede
wszystkim zniechęconej. Nie, zdecydowanie nie wyglądała na zmieniające się
dziecko księżyca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dzięki
bogini</i>, westchnęła w duchu Ali, ale zmusiła się do tego,
by nie dopuścić do siebie ulgi zbyt wcześniej. Wciąż musieli się
upewnić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Plan było
bardzo prostu i wcale nie aż tak ryzykowny, jak mogłoby się
wydawać. Cóż, przynajmniej jej zdaniem. Przywykła do towarzyszenia
Arielowi wtedy, gdy zbliżała się pełnia – w granicach rozsądku,
oczywiście. Zdecydowanie wolała nie sprawdzać, jak świadomy mógł okazać się
pod postacią podążającego za zwierzęcymi instynktami wilka. Tak czy siak,
jej obecność podczas całego procesu wydała się równie naturalna, co i zabranie
samego Ariela. Co prawda nie mógł więcej, prócz ewentualnego poprowadzenia
Jocelyne przez proces – przynajmniej tak długo, jak oboje wiedzieliby, co się
dzieje – ale nawet to wydawało lepsze, niż gdyby mieli zostawić
dziewczynę samą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Początkowo
delegacja miała być większa. Wciąż pozostawało zagrożenie ze strony samego
Charona, choć i ten tej nocy miał okazać się raczej nieosiągalny.
Chyba, bo jedynie bogini raczyła wiedzieć, czego spodziewać się po facecie,
który pozostawał nieczuły na srebro i samą śmierć. Tyle wystarczyło,
by wzbudzić wątpliwości co do bezpieczeństwa wyjścia po zmroku
do lasu. Ostatecznie to Ariel uciął wszelakie dyskusje, przytomnie
zauważając, że podatne na pełnię dziecko księżyca mogło okazać się dużo
większym niebezpieczeństwem, zwłaszcza gdyby po lesie biegała cała grupa
nieśmiertelnych. Ich trójka wydawała się wystarczająca, zwłaszcza
gdyby okazało się, że Joce jednak nie miała się przeistoczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż, jak
Alessia znała swoich najbliższych, wciąż mogła spodziewać się, że patrolowali
okolicę. Może na szerszą skalę, by przypadkiem nie wpaść na Ariela,
ale jednak. Jeśli nie Cullenowie, to na pewno ojciec,
zwłaszcza że chodziło o jego dwie jedyne córki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ewentualnie
Ryan… Ten chłopak wyglądał, jakby mógł za nami pójść mimo wszystko.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, po rozmowie
z Damienem powinna przycisnąć również Jocelyne. Jak na dobrą starszą
siostrę przystało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobra…
Więc co teraz? – westchnęła Joce, krzyżując ramiona na piersi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż nie wyglądała
na przekonaną. Stała w pobliżu linii drzew, w oddaleniu od Ariela,
choć może nawet nie była tego świadoma. Alessia mogła sobie wyobrazić, że
instynkt robił swoje. I choć w normalnym wypadku uznałaby to za najzupełniej
naturalne, w przypadku siostry dało jej do myślenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czekamy.
Wybacz, nie mam lepszego pomysłu – wyjaśnił Ariel, posyłając dziewczynie
blady uśmiech. – To kwestia godziny. Jeśli do tego wszystkiego nic się
nie zadzieje… No, wrócicie do domu – zapewnił, wzruszając ramionami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brzmiał na spokojniejszego.
Ali chciała wierzyć, że tak naprawdę nabrał pewności już w chwili, w której
zauważył Jocelyne po raz pierwszy. To, że ostatecznie wylądowali w tym
miejscu, pozostawało wyłącznie formalnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Joce
skinęła głową. Uspokoiła się, kiedy przerwali marsz. Co prawda wciąż nerwowo
pocierała ramiona i Alessia obawiała się, że wieczór w lesie mógł
skończyć się dla niej co najwyżej przeziębieniem, ale to wcale nie wydawało się
takie złe. Katar mijał, czego nie dało się powiedzieć o wpływie
księżyca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kolejnych
kilka minut spędzili w ciszy, ale to też wydawało się właściwe.
Ali przywykła do takiego stanu rzeczy, zwłaszcza że w większości
przypadków i tak nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Może gdyby
byli sami, zdobyłaby się na żarty albo jakąś dwuznaczną uwagę
pod adresem męża. Och, albo coś subtelnego, co miałoby szansę
rozluźnić atmosferę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony wiedziała przecież, że najwłaściwsza w tym wszystkim pozostawała
cisza. Aż za dobrze pamiętała towarzyszące jej zmęczenie i niechęć
do jakichkolwiek rozmów. Ariel przez lata nauczył się wprawnie to ukrywać,
ale znała go wystarczająco, by wychwycić drobne symptomy, które
jednoznacznie świadczyły o nadchodzącej pełni. Bardziej rzucająca się
w oczy bladość czy delikatne drżenie rąk zdawały się mówić same
za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Chciała go przytulić i zapewnić, że wszystko będzie w porządku.
Gdyby mogła, aż do samego końca trwałaby w jego objęciach, gotowa
zabrać choć część bólu, którego doświadczał. W takich chwilach żałowała, że
nawet po ślubie nie stworzyli z Arielem więzi, zwłaszcza że nie mogli
pozwolić sobie na wymianę krwi. Chwilami wciąż nie była pewna jak to działało,
ale czuła się rozczarowana. Tylko trochę, ale wciąż. Co
prawda mogła się założyć, że chłopak czuł przede wszystkim ulgę, ale i tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ehm…
Arielu? – doszedł ją niepewny szept Jocelyne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oboje
przenieśli wzrok na dziewczynę. Stała spokojnie, spoglądając na ziemię
u swoich stóp. Wciąż obejmowała się ramionami, pocierając je
nieznacznie, by zapobiec utracie cierpła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co tam? –
rzucił jakby od niechcenia Ariel.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabrzmiał
niewinnie, wręcz na rozluźnionego, ale i to Alessia zdołała
wyciągnąć wnioski. Znała to czujne spojrzenie. Och, a potem wyczuła,
że głos mu zadrżał – ledwo zauważalnie, ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
dłonie w pięści, dla pewności chowając je za plecami. To jeszcze
nie był ten moment, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To… boli,
prawda? – zapytała w końcu Joce, ostrożnie dobierając słowa. Zmierzała,
jakby żałując zaczętego tematu, ale ostatecznie kontynuowała: – Cała ta przemiana…
Może to zły moment i mogłam zapytać wcześniej. Przepraszam, ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała, ale
to nie miało znaczenia. Coś w jej tonie sprawiło, że Alessia jednak
ruszyła się z miejsca, błyskawicznie materializując tuż obok.
Zachęcająco wyciągnęła ramiona do siostry, bez wahania przygarniając ją
do siebie. Aż za dobrze pamiętała, że sama potrzebowała dokładnie
tego samego, kiedy pełnia stała się faktem, nie zaś jakimś
bliżej nieokreślonym terminem w przyszłości. Różnica polegała na tym,
że aż za dobrze znała odpowiedź na pytanie, które dręczyło Jocelyne.
Widziała dość, by nie mieć wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zerknęła na Ariela,
ale ten z uporem milczał, nie śpiesząc się z jakimikolwiek
wyjaśnieniami. Dla zyskania na czasie uniósł twarz, zwracając się ku
zachmurzonemu niebu. Podążyła za jego spojrzeniem, wciąż nerwowo obejmując
Joce. W tamtej chwili nie była pewna, czy przytulała siostrę,
żeby uspokoić ją, czy może jednak siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet przez
chmury widziała łagodny zaraz księżyca. Wciąż nie aż tak wyraźny, jak
być powinien, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na policzku
poczuła coś mokrego. Och, więc jednak zbierało się na deszcz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Świetnie –
jęknęła, kiedy nabrała pewności, że będzie padać. Wystarczyła chwila, by niebo
otworzyło się całkowicie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W takich
chwilach tęsknię za Miastem Nocy – mruknęła Joce, dosłownie wyjmując
Alessi te słowa z ust.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wycofały się
pod najbliższe drzewo, chcąc chociaż częściowo uchronić przed ulewą. Co
prawda Ali podejrzewała, że przyjdzie im wrócić do domu jako dwie
przemoczone kury, ale to wcale nie było takie złe. Na pewno
lepsze niż obrośniecie futerkiem i bieganie po okolicy na czterech
łapach. I, o bogini, gdyby przynajmniej miała pewność, że przy wampirzej
naturze taki stan nie okazałby się bolesny, a sam proces po stokroć
gorszy od okresu, może nawet mogłaby się na to zgodzić. Srebrzysty
wilk, w którego zamieniał się Ariel, był naprawdę piękny, chociaż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi
na jej wahanie, usłyszała zdławiony jęk. Tym razem nie powstrzymał
grymasu. Wyraźnie się skrzywił, nieznacznie kuląc i w nerwowym geście
przykładając dłoń do brzucha.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To już.
Była tego pewna, zwłaszcza że dobrze znała scenariusz. Nawet jeśli zostało im
jeszcze trochę czasu, Alessia dobrze wiedziała, że chłopak zdecydowanie nie miał
spędzić ich na relaksowaniu się. Miała wręcz wrażenie, że nawet nie zauważył
padającego deszczu, a może po prostu chłód opadów do pewnego
stopnia był dla niego kojący.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ariel? –
zmartwiła się Jocelyne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ona nie miała
prawa wiedzieć. Nawet jeśli rozumiała, kim był, zdecydowanie nie była na tyle
szalona, by w którąś pełnię pójść i z odległości podziwiać
wyjące się w agonii, przemieniające się wilki. Cóż, nie to co
jej starsza siostra.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama
Jocelyne pozostawała równie spokojna, co i do tej pory. Nie, zdecydowanie
nie wyglądała na bliską przemiany, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest…
okej – wycedził przez zaciśnięte zęby Ariel. Przeniósł spojrzenie na dwie schowane
pod drzewem pół-wampirzyce, jakimś cudem wciąż będąc w stanie wysilić się
na zmęczony uśmiech. – Spadajcie stąd. Nie wiem jak, ale… chyba mamy
szczęście – dodał i mimo bólu, Alessia wyczuła w jego głosie przede
wszystkim ulgę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Serio? Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak,
spadajcie – powtórzył i tym razem jego słowa zabrzmiały dużo pewniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Już dawno
przywykła do słuchania go w takich momentach. Co prawda zawsze kusiło
ją, żeby zostać z Arielem dłużej, nawet jeśli nie mogła mu pomóc, ale dobrze
wiedziała, że to nie wchodziło w grę. Nie tylko przez to,
że mógł okazać się niebezpieczny. Podejrzewała, że również wolałaby zostać
sama, gdyby regularnie przyszło jej przechodzić przez coś takiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez słowa
pociągnęła Joce za rękę. Podchwyciła niespokojne spojrzenie dziewczyny,
więc jedynie potrząsnęła głową. Przez moment miała ochotę ją uściskać,
dopiero zaczynając dopuszczać do siebie nieopisaną wręcz ulgę, wynikającą ze
słów Ariela. Cokolwiek zadecydowało, nie miało znaczenia. Alessia tak czy siak
była za to zrządzenie losu wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodźmy
stąd.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
doczekała się uporu. Wkrótce po tym obie puściły się biegiem w głąb
lasu, nie oglądając się za siebie. Dla pewności narzuciła zdecydowane
tempo i choć kilka razy miała wrażenie, że będzie musiała jednak
ratować siostrę przed upadkiem, Joce ostatecznie zdołała dotrzymać jej kroku.
Milcząca, blada i niespokojna, ale jednak taka sama, jak do tej
pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I żywa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W gruncie
rzeczy nie potrzebowała niczego więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Blisko pół
godziny później, kiedy całe mokre wpadły do przyjemnie ciepłego
przedpokoju, Alessia mogła wręcz przysiąc, że gdzieś z oddali doszło ją
znajome wilcze wycie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Słyszała głosy z salonu,
ale nie poświęciła im większej uwagi. Były inne niż do tej pory,
bardziej swobodne, co mimo wszystko pozwoliło jej się rozluźnić. Nie żeby
ją to dziwiło. W końcu sama poczuła się tak, jakby kamień spadł
jej z serca, kiedy nabrała pewności, że Jocelyne jakimś cudem
dopisało nieprawdopodobne wręcz szczęście. Przynajmniej na razie żadne z nich
nie próbowało pytać o powody.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiechnęła się
pod nosem, kiedy w pewnym momencie doszły ją znajome dźwięki gitary.
Miała ochotę jednak zejść na dół, aż rwąc się do tego, by usiąść
przy ojcu i po prostu słuchać. Była gotowa przysiąc, że minęły całe
wieki, kiedy robiła to po raz ostatni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła
w korytarzu. Niedbałym gestem przeczesała wciąż wilgotne po gorącym
prysznicu włosy palcami. Jej spojrzenie w pierwszym odruchu
powędrowało ku schodom, jednak prawie natychmiast spoczęło na mijanych
drzwiach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zastanawiając się
długo, nacisnęła klamkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogłaś
zapukać – usłyszała już na wstępie, ale w głosie Damiena nie wyczuła
nawet śladu pretensji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A otworzyłbyś
mi?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyszczerzyła
się, podchwyciwszy jego spojrzenie. Wiedziała, że będzie sam, zwłaszcza że
dopiero co osobiście ustąpiła Elizabeth łazienkę. To dawało dobrych
piętnaście minut, by spróbować przycisnąć bliźniaka i jednak zachęcić
go do zwierzeń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cóż…
Mogłaś wejść oknem – zauważył po chwili zastanowienia. Dotychczas na wpół
leżał na łóżku; ostatecznie zdecydował się usiąść, wciąż czujnie ją
obserwując. – Jak się trzymasz? Wiem, że z Joce wszystko gra, ale Ariel…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w jego słowach
sprawiło, że poczuła przyjemne ciepło w okolicach serca. Podeszła bliżej,
bez wahania siadając tuż obok bliźniaka. Oczywiście, że kiedy przyszło co
do czego, <i>Święty Damien</i> jak zawsze zdołał wykaraskać się z niezręcznej
sytuacji i powiedzieć coś, co zabrzmiałoby… choć odrobinę właściwie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przyzwyczaiłam się. Pójdę do niego, kiedy księżyc straci na mocy –
zapewniła i zabrzmiało to niemal pogodnie. Machinalnie potarła
obrączkę. Chwilami wciąż nie wierzyła, że nosi ją na palcu. – Ale to miłe,
że się przejmujesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zawsze się
przejmuję – obruszył się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie powstrzymała się od parsknięcia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak. Jak
i ja tobą – przypomniała usłużnie. – Zwłaszcza gdy ty i Liz
zachowujecie się, jakbyście mieli coś na sumieniu. Tak tylko mówię…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach. –
Przez twarz Damiena przemknął cień. – Zauważyłaś, czy to po prostu
więź?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyjęła z ulgą
to, że przynajmniej nie próbował kłamać. Nie żeby w ogóle mógł,
zwłaszcza że znała go za dobrze. Inna sprawa, że ten chłopak
zdecydowanie się do tego nie nadawał, o ile w grę nie wchodziło
zwodzenie ludzi… O ile wspomnianym człowiekiem akurat nie była
Elizabeth Evans.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Oba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Damien
skinął głową. Wciąż nie wyglądał na przekonanego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To dość…
skomplikowane – przyznał wymijająco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och,
czyżby? – rzuciła zaczepnym tonem. Spróbowała szturchnąć go łokciem w żebra,
ale bez większego wysiłku uniknął ciosu. Mogła się tego spodziewać.
– Bardziej niż związek z wilkołakiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
nie. Ale wiesz… Liz myśli o studiach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brwi Alessi
powędrowały ku górze. Z zaciekawieniem spojrzała na Damiena,
bynajmniej niezszokowana tym, co właśnie powiedział.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A to źle,
bo…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem.
Nie o to chodzi, czy to źle – wyjaśnił pospiesznie. – Po prostu
jest dziwnie. Zwłaszcza że nie zamierza studiować w Seattle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To
zabrzmiało bardziej klarownie, choć wciąż nie dostrzegała problemu. Tak sądziła,
że kiedy ostatnim razem widziała Elizabeth, ta przeglądała oferty
mieszkań. Biorąc pod uwagę to, co właśnie mówił jej brat…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wyjeżdżacie razem? – rzuciła niemal pogodnym tonem. – No, nie patrz tak na mnie.
Wyjechałam do Lille i jakoś nikt mnie nie zatrzymywał. Nic
dziwnego, jeśli chciałaby stąd uciec. Chyba że właśnie planuje separację, ale biorąc
pod uwagę to, ile czasu spędzacie razem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała, kiedy
nagle otoczyły ją ciepłe ramiona. Bez słowa wtuliła się w Damiena,
układając głowę na jego ramieniu. Poczuła, jak uchodzi z niej całe
napięcie, zwłaszcza że już od dawna jego dotyk był tak właściwy,
jak od samego początku powinien. Bez śladów dwuznaczności, jakby w chwili,
w której oboje znaleźli te właściwe osoby, wszystko w końcu znalazło się
na swoim miejscu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W żaden
sposób nie skomentował jej słów, ale tak naprawdę to wydawało się
zbędne. Zresztą mogłaby dodać do tematu? Jeśli Liz chciała wyjechać i zacząć
z nim normalnie żyć, zdecydowanie nie mieli powodów do niepokoju.
Jakoś nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek mógł się sprzeciwiać.
No, może ojciec dostałby zawału, gdyby to Jocelyne przyszła do niego
z pierścionkiem zaręczynowym na palcu, zwłaszcza że sama widziała w Joce
dziecko, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakbyś
myślał o wyborze obrączek czy czymś takim, to się polecam. Tak tylko mówię
– mruknęła, a Damien wyprostował się gwałtownie. – W ślubnych
planach też już mam wprawę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jednak
zaczniemy od mieszkania. Dzięki, Ali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wywróciła
oczami. Może i tak było lepiej. Jeśli Liz chciała zakosztować studenckiego
życia, zaręczyny nie do końca mogły być jej na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W tym
też się polecam. Obiecuję, że nie wybiorę ciemnej twierdzy, w której
można zamieszkać z wilkołakiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
Damien skwitował jej słowa serdecznym śmiechem, w pełni zdołała się
rozluźnić.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-84591986269845693252022-02-04T23:09:00.001+01:002022-02-04T23:09:45.340+01:00Sto sześćdziesiąt<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Las okazał się nienaturalnie
cichy. Poczuła się nieswojo, ledwo tylko znalazła się przed
znajomym już domem. Co prawda zdążyła oswoić się z myślą, że Razjel
osiedlił się w miejscu, które nie do końca wiązało się
ze znaną jej rzeczywistością, coś w tej świadomości mimo wszystko
przyprawiło ją o dreszcze. To, że demon wydawał się budzony, nagle w co
najmniej niepokojącym nastroju, dodatkowo spotęgowało efekt.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimochodem
pomyślała, że gdyby w tej chwili miała do czynienia z Rufusem,
przynajmniej wiedziałaby, czego się spodziewać. Na tyle, na ile było
to możliwe w przypadku kogoś, kto potrafił zmieniać nastroje ot tak.
Jeśli zaś chodziło o tego mężczyznę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz się
boisz – ocenił, nagle przerywając przeciągającą się ciszę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Spojrzała na demona w roztargnieniu, mimowolnie skupiając
wzrok na lśniących, błękitnych tęczówkach. Dookoła królowała przede
wszystkim szarość, przez co jego oczy zdawały się wyróżniać. Fakt, że
naprawdę przypominały bezchmurne niebo, wciąż wydawał się Claire co
najmniej nienaturalny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie
tak – zaoponowała, krzyżując ramiona na piersi. – Ale nie wiem,
czy podoba mi się, że właśnie znów porywasz mnie bez wyjaśnienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama się
tutaj zaprosiłaś – przypomniał usłużnie. – Poprosiłaś o spotkanie, więc jestem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To brzmiało
prosto, kiedy mówił o tym w ten sposób. Kto wie, może z jego perspektywy
faktycznie tak było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Myślałam…
Sama nie wiem, ale niekoniecznie o tym – przyznała zgodnie z prawdą.
– No i byłam pewna, że bardziej zainteresuje cię to, co znalazłam, więc… –
zaczęła, ale tym razem Razjel zdecydował się jej przerwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wytrzymałem
bez odpowiedzi dość długo, by dodatkowy dzień mnie nie zwabił.
Zresztą to jest ważniejsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spoważniał
i to wystarczyło, by nabrała pewności, że nie zamierzał
odpuścić. Zawahała się, ale tym razem powstrzymała od komentarza. W zamian
po prostu stanęła przed demonem, próbując ocenić, co planował. Nic nie wskazywało
na to, żeby wybierali się do lasu, co przyjęła z ulgą. Nie mogła
pozbyć się wrażenia, że gdyby zapuściła się zbyt daleko w gęstwinę,
nie znalazłaby wyjścia – i to niezależnie od tego, w którą
stronę przyszłoby jej uciekać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
oderwała wzrok od linii drzew. Nawet jeśli Razjel był w stanie wyczuć
jej obawy, nie dał niczego po sobie poznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Okej.
Więc co teraz? – westchnęła, decydując się dać za wygraną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
odpowiedział jej jednym z piękniejszych uśmiechów. Nie odezwał
się, w zamian jakby od niechcenia odsuwając się o kilka
kroków. Stanął tuż przed nią, w pełni rozluźniony, to jednak ani trochę
dziewczyny nie uspokoiło. Nie była pewna, czy podobał jej się
sposób, w jaki na nią spoglądał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmieszana,
uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Dostrzegła zaparkowany pod ścianą motor
i coś w widoku pojazdu pozwoliło Claire rozproszyć myśli. Tylko na chwilę
i nie wystarczająco, by zdążyła zapomnieć o obserwującym ją
mężczyźnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ufasz mi,
mała wiedźmo? – zapytał ze stoickim spokojem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Miała wrażenie, że za tym pytaniem kryło się jakieś ukryte dno,
tak jak i w większości podobnych, które zadawała je Claudia.
Tyle wystarczyło, by zaczęła wątpić, czy oby na pewno chciała na
nie odpowiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jestem
tutaj – zauważyła w końcu. – I raczej już nie mam nic do powiedzenia,
więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Pomyślałem, że będzie przyjemniej, jeśli zachowam pozory. Wiesz, wolny wybór i te
sprawy – stwierdził Razjel, nie tracąc dobrego humoru. – Demony bywają
bardzo bezpośrednie. Zwykle realizujemy sobie to, co postanowiliśmy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To ani trochę
nie zabrzmiało pocieszająco…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że obawiało
się, że nigdy nie miało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty tak samo?
– zapytała, ale obawiała się, że dobrze znała odpowiedź.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zwłaszcza
ja. – Razjel nawet się nie zawahał. – Nie martw się, nie zamierzam
cię skrzywdzić. Nie bardziej niż to konieczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
nawet okazji, by spróbować przyswoić sobie jego słowa. Zanim sens
ostatniego słowa dotarł do jej podświadomości, bezceremonialnie wylądowała
na ziemi. Początkowo nawet tego nie zauważyła, dopiero po chwili
doświadczając kilku rzeczy na raz – od bólu, po czyste
zaskoczenie, kiedy nagle ujrzała spokojną twarz Razjela tuż nad sobą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co ty…? –
wyrwało jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wywrócił
oczami. Wyciągnął ku niej dłoń, więc chcąc nie chcąc ją ujęła.
Pozwoliła, by zdecydowanym ruchem postawił ją do pionu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam
wrażenie, że czeka nas dużo pracy – ocenił, ale wcale nie zabrzmiał
na zmartwionego taką perspektywą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nawet
mnie nie ostrzegłeś – obruszyła się. Spróbowała wyrwać dłoń z uścisku,
ale Razjel jej na to nie pozwolił. – Nie wiedziałam, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Oczywiście.
Bo w końcu Charon najpierw wyśle ci zaproszenie, a potem da ci pięć
minut na rozgrzewkę – zadrwił, znów wchodząc jej w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła się
w odpowiedzi. Z pewnością miał rację, ale to wciąż nie było
takie proste. Stojąc przed nim, aż nazbyt skutecznie przypomniała sobie,
dlaczego zrezygnowała z treningów z Gabrielem. Czuła się jak
dziecko we mgle, nie potrafiąc znaleźć ani żadnego sensownego
schematu, ani nawet celu w tym, co właśnie się działo. Pamiętała,
że wujek też zarzucił jej, że walki nie dało się nauczyć z książek
i schematów. Z pewnością coś w tym było, ale właśnie przez
to Claire miała poczucie, że ani trochę nie nadawała się do walki
wręcz. Świat, w którym przywykła funkcjonować, działał na zupełnie
innych zasadach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła
porozmawiać z Razjelem o teoriach, książkach i nauce. O poezji.
Mogła na kolejnych kilka godzin zaszyć się w małej pracowni, by raz
jeszcze poszukać wskazówek, które choć trochę potwierdziłyby kierunek, który
obrała, analizując notatki demona. Och, w zasadzie z równym powodzeniem
zdecydowałaby się znów wymienić przepalony bezpiecznik albo żarówkę,
gdyby zaszła taka potrzeba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To wszystko
rozumiała i dzięki temu czuła się z tym dobrze. W perspektywie
regularnego lądowania na ziemi nie widziała niczego praktycznego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O, a to coś
nowego… – stwierdził Razjel, spoglądając na nią z błyskiem w oczach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rzuciła mu
pytające spojrzenie. Nie rozumiała ani jego uwagi, ani znaczenia
spojrzenia, którym ją zmierzył.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
chodziło demonowi po głowie, zachował to dla siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
była przygotowana na to, że może spróbować wykorzystać element
zaskoczenia. Spróbowała zareagować, kiedy nagle się poruszył, dla pewności
chcąc odsunąć się na bezpieczną odległość, ale skutecznie ją
powstrzymał. Wciąż trzymał ją za rękę, zdecydowanym ruchem przyciągając dziewczynę
do siebie, by w następnej sekundzie z wprawą wykręcić jej rękę
na plecy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hej! – jęknęła
w proteście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie tak wyobrażała
sobie jakąkolwiek lekcje. Przez moment poczuła się jak marionetka w jego rękach,
zwłaszcza że nawet nie ukrywał tego, kto był silniejszy. Jakby miała
wątpliwości! Mogła się założyć, że i bez pary czarnych skrzydeł
czy nadludzkiej szybkości, byłby w stanie rozerwać ją na kawałeczki,
gdyby akurat miał na to ochotę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szarpnęła się,
ale z równym powodzeniem mogłaby siłować się z pobliską
ścianą. Kiedy nabrała pewności, że oswobodzenie prawego ramienia nie będzie
możliwe, spróbowała okręcić się na tyle, by spróbować uderzyć go
drugą ręką. Kolejny raz ja zaskoczył, oswobadzając jej nadgarstek
tylko po to, żeby bez większego wysiłku pochwycić ją za obie
ręce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak też
źle – wyjaśnił z uprzejmym uśmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknęła,
z zaskoczeniem odkrywając, że była bardziej rozeźlona, niż faktycznie
zaniepokojona jego postępowaniem. Ani przez moment nie myślała o tym,
że ma przed sobą demona. W zasadzie pryz Razjelu rzadko o tym
pamiętała, o ile akurat nie afiszował się parą czarnych
skrzydeł. W tamtej chwili widziała najnormalniejszego na świecie
faceta z bezczelnym uśmiechem i parą błyszczących, przenikliwych
oczu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szarpnęła się
ponownie. A potem jeszcze raz, kiedy znów wylądowała w jego ramionach,
skutecznie unieruchomiona. Nie musiał nic mówić, by wiedziała, że
gdyby tylko zechciał, mógłby raz jeszcze powalić ją na ziemię albo…
Och, w zasadzie zrobić cokolwiek – ze skręceniem karku włącznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła to z całą
mocą w chwili, w której Razjel otoczył ją ramionami od tyłu,
jedną dłoń dociskając do jej szyi. Oddech Claire gwałtownie przyspieszył.
Co prawda uścisk nie okazał się na tyle silny, by zaczęła się
dusić – czuła, że Razjel miał wszystko pod kontrolą – ale sugestywność
tego gestu na moment wytrąciła ją z równowagi. Kiedy do tego wszystkiego
poczuła na policzku jego gorący oddech…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz
wcale nie lepiej – szepnął jej do ucha.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w tych
słowach sprawiło, że poczuła zawroty głowy. Zacisnęła powieki, bezskutecznie
próbując odzyskać kontrolę. Oddychała szybko i płytko, z trudem
chwytając oddech. Jak przez mgłę pamiętała, że nawet nie prosząc o rady
dotyczące obrony, jedna zasada była dla niej oczywista: zawsze należało chronić
szyję…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niepewnie
uniosła rękę, dla pewności chwytając dłoń Razjela. Wiedziała, że gdyby tylko zechciał,
mógłby ją skrzywdzić, ale chciała przynajmniej udawać, że jest w stanie
cokolwiek zdziałać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W tej
chwili mógłbym cię ukąsić, tak jak on zrobił to z twoją kuzynką.
Ewentualnie przetrącić kark albo poderżnąć gardło, gdybym akurat miał ochotę
przywołać Niebiański Ogień – podjął cicho demon, jak gdyby nigdy nic przerywając
zbyt długą ciszę. Wzdrygnęła się, zaskoczona jego bezpośredniością. –
Wiesz o czym mówię, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Elena… –
Claire potrząsnęła głową. Zebranie myśli okazało się trudne. – To wasza
broń. Znaczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mniej
więcej. – Demon parsknął nerwowym śmiechem. – Widzisz, nawet teraz jesteś w stanie
podać mi techniczne kwestie. Dyskutujemy o Niebiańskim Ogniu, podczas gdy
wciąż masz dłoń na gardle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przecież
i tak wygrałeś – zauważyła przytomnie. – Wiem, jak to działa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O dziwo,
Razjel znów się roześmiał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie ustaliliśmy
konkretnych zasad, a ty wciąż oddychasz. Poddajesz się, mała wiedźmo?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pojęcia. Nic już nie wiedziała, może pomijając to, że chyba właśnie się
pogrążała. A może zrobiła to już w chwili, w której na samym
początku powalił ją na ziemię. Nie żeby w ogóle miała szansę, w kryzysowych
sytuacjach zwykle improwizując i powołując się na to, co akurat
miała pod ręką. Wiedziała przecież, że od samego początku była na straconej
pozycji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakkolwiek
by nie było, bezradność zabolała – i to równie mocno jak wtedy,
gdy nie zdołała ochronić Jocelyne. Gdyby znów doszło do podobnej
sytuacji, okazałaby się równie bezużyteczna. Jak zawsze, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To było
niczym impuls. Szarpnęła się, zaciskając powieki, kiedy do oczu napłynęły
jej łzy wściekłości. Dłoń wciąż przyciskała do tej, która spoczywała
na jej gardle. Co prawda nawet nie brała pod uwagę siłowania się
z uściskiem Razjela, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Szlag!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
odskoczył od niej jak oparzony – i to dosłownie. Początkowo nawet nie zorientowała
się, że jego dłonie zniknęły. Zareagowała instynktownie, odsuwając się
na bezpieczną odległość. Zastygła w bezruchu, raz po raz chwytając
powietrze. Zawirowało jej w głowie, ale przez moment sama nie była
pewna dlaczego – przez nadmiar bodźców czy może fakt, że znów wykorzystała
magię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszając się
trochę jak w transie, powoli odwróciła się, żeby spojrzeć na Razjela.
Wydawał się co najmniej zaskoczony, z uwagą spoglądając na swoją
dłoń. Coś ścisnęło ją w gardle, kiedy dostrzegła czerwone ślady na jego skórze
– blaknące, w miarę jak same z siebie zaczęły się zaleczać, ale mimo
wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O bogini
– wyrwało jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
poczuła na sobie spojrzenie błękitnych oczu. Na ustach demona pojawił się
niepewny uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zrobiłaś
tego świadomie, prawda? – zapytał takim tonem, jakby właśnie dyskutowali o pogodzie.
Zdołała jedynie potrząsnąć głową. – Tak sądziłem. Mam wrażenie, że nie będę się
przy tobie nudził, Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam cię. Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uciszył ja spojrzeniem.
Wciąż zachowywał się tak, jakby nic szczególnego nie miało miejsca.
To, że jego skóra błyskawicznie wróciła do normy, niejako zdawało się
tę teorie potwierdzać, ale Claire nie potrafiła udawać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż z trudem
chwytała oddech. W pamięci wciąż miała to, jak ją trzymał i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wróćmy do środka.
Mam wrażenie, że na początek wystarczy – zasugerował Razjel, zachęcająco kiwając
w stronę drzwi wejściowych. – Masz ochotę się napić? Osobiście nie wzgardziłbym
czymś mocniejszym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na drżących
nogach ruszyła za nim. Wciąż nie rozumiała, czując się trochę
tak, jakby ktoś z całej siły zdzielił ją czymś ciężkim po głowie. Przez
moment nie rozumiała samej siebie – a już zwłaszcza emocji, które ot
tak wzbudzał w niej ten mężczyzna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Idąc za Razjelem,
uświadomiła sobie, że może jednak wiedziała, co zaciekawiło go, kiedy niemal
płakała z frustracji, bezskutecznie miotając się i próbując zaatakować.
Co prawda nie od razu zdecydowała się to nazwać,
nieprzywykła odczuwać czegoś takiego, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Duma.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Najzwyklejsza
w świecie, urażona duma.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odrzuciła od siebie tę myśl. Może i miało to drobinę sensu,
zwłaszcza że wielokrotnie obserwowała coś podobnego u Licavolich. Gdzieś w pamięci
wciąż miała jedną z rozmów z Rafaelem, kiedy niemalże uniosła się
dumą, ani trochę nieusatysfakcjonowana tym, że mogłoby się dziać coś,
czego nie dało się opisać nauką. Może i czasem zachowywała się
jak ojciec, zwłaszcza gdy sytuacja wymagała jej się spod kontroli – tylko sporadycznie,
ani trochę do takiego stanu rzeczy nieprzyzwyczajona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
przynajmniej to próbowała sobie wmówić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
milczał, ale nie czuła się przez to źle. Niemalże z ulgą
wróciła z nim do salonu, przy pierwszej okazji opadając na fotel.
Zerknęła na pozostawiony na stoliku notatnik, ale nie wyobrażała
sobie, by tak po prostu mogli zacząć dyskutować o wnioskach,
które wyciągnęła. Nie po czymś takim, kiedy w głowie wciąż miała
mętlik. Co więcej, nagle poczuła się zmęczona, choć nie potrafiła
stwierdzić, w jakim stopniu powinna obwiniać o to… Cóż, magię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla pewności
otarła twarz, ale tym razem przynajmniej nie dostrzegła śladów krwi.
Uspokojona, rozluźniła się nieznacznie i w końcu odważyła się
spojrzeć na krążącego po pokoju mężczyznę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Proszę. –
Bez zbędnych pytań podsunął jej wypełnioną do połowy szklankę.
Rozpoznała jej zawartość. – Ostatnio się po tym rozluźniłaś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zamierasz
poić mnie whisky za każdym razem, kiedy się tu pojawię? –
zapytała bez przekonania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzruszył
ramionami. Uniósł własną szklankę do ust, by wziąć kilka łyków. Nawet
nie skrzywił się, zupełnie jakby alkohol nie robił na nim wrażenia.
Nie byłaby zdziwiona, gdyby taki wniosek okazał się słuszny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli będę
musiał, to bardzo chętnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż nie była
przekonana, ale zdecydowała się tego nie komentować. Nerwowo obracając
w dłoniach naczynie, ostatecznie uniosła je na ust. Znajome ciepło i smak
okazały się kojące, choć wciąż nie była pewna, czy upajanie się
alkoholem za każdym razem, gdy zamierzał ją u siebie gościć, było
dobrym pomysłem. Jeśli to miał być jego sposób na odreagowanie
każdej dziwnej rzeczy, której doświadczała w ostatnim czasie, jak nic
czekało ją wieczne upojenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kto wie, może
to wcale nie było takie złe. Nie w świecie, który podobno
nawet nie był prawdziwy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już
lepiej?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Wątpiła, by mogło być. Wciąż miała przynajmniej kilka pytań, uwag i wątpliwości,
ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poparzyłam
cię – powiedziała w końcu, zupełnie jakby to wszystko tłumaczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może tak było.
W zamyśleniu spojrzała na swoją dłoń, niemalże spodziewając się dostrzec
coś wyjątkowego. Czego powinna spodziewać się następnym razem? Że bez ostrzeżenia
stanie w ogniu, tak jak czasami zdarzało się mamie? Nagle zapragnęła
porozmawiać z Laylą, choć nie miała pojęcia, jak miałaby wytłumaczyć
coś takiego. Wiedziała jedynie, że brnęła w próby manipulowania ogniem od chwili,
w której Flora zasugerowała, że z racji pokrewieństwa ten żywioł
mógłby stać się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dla niej najbliższy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że w tym
było coś więcej. Tak przynajmniej zrozumiała słowa Claudii, kiedy ta próbowała
wyjaśnić jej chociaż podstawowe kwestie. Pamiętała, że ciotka z równym
powodzeniem wprawiała wodę we wrzenie, jak i później ją zamrażała. Wtedy
wydawało jej się to co najmniej abstrakcyjne, ale teraz…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze
nad tym popracujemy. O ile będziesz chciała – stwierdził Razjel. –
Nie wiem, czy pomogę ci akurat z magią, ale nie musisz się
ograniczać. Widzę, że to wszystko jest dla ciebie nowe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Żeby
tylko… – Rzuciła mu niepewne spojrzenie. – Chciałabym powiedzieć ci coś
sensownego, ale nie mam pojęcia, co mogłoby zabrzmieć dobrze. Ale uwierz
mi, że nie napisałam do ciebie po to, by wypłakiwać sobie
oczy i zmuszać do tego, żebyś uczył mnie walczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z gwoli
ścisłości, o to drugie nie prosiła wcale. Co prawda Razjel nie wyglądał,
jakby miał jej cokolwiek za złe, ale i tak czuła się z tym
nieswojo. Gdy do tego wszystkiego przypominała sobie sposób, w jaki
ją trzymał…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możemy
darować sobie kolejną rozmowę na temat moich intencji? Wydaje mi się, że
dopiero co jasno się określiłem. To, że demony zwykle robią rzeczy, na które
mają ochotę, również już mamy ustalone – przypomniał usłużnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kto i kiedy
cokolwiek ustalił, na litość bogini…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zabrzmiało,
jakbyś zamierzał zostać moim celem do ćwiczeń – zauważyła, bezskutecznie
próbując rozładować atmosferę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Próbuj. –
Razjel nawet się nie zawahał. Uniósł szklankę z resztką
alkoholu, zupełnie jakby chciał wznieść toast. Spojrzała na niego z niedowierzaniem,
nie po raz pierwszy mając problem ze stwierdzeniem, czy sobie z niej
żartował. – Lubisz wyzwania? Widzę potencjał na przynajmniej jedno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jesteś niemożliwy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odpowiedział
jej serdecznym śmiechem i choć nie sądziła, że w ogóle będzie
do tego zdolna, zdołała się rozluźnić. Z pomocą kilku kolejnych łyków
whisky, ale jednak. Słuchanie śmiechu Razjela również okazało się przyjemne,
zwłaszcza że wciąż nie miała poczucia, by robiła coś nie tak,
jak powinna. Nie patrzył na nią dziwnie, nie naciskał, a w
jego domu panowała dziwna, trudna do opisania aura. Claire miała
wrażenie, że nie musi się ograniczać. Nie musiała sprawdzać, czy ktoś
przypadkiem nie wejdzie do pokoju albo zapyta ją o to,
gdzie była. W jakiś pokrętny sposób ta świadomość przynosiła
dziewczynie ulgę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla pewności
sprawdziła telefon, by przekonać się, że czas kolejny raz wydawał się
żyć swoim życiem. Zero nieodebranych połączeń albo dowodu na to, że zniknęła
na kilka godzin. Z jednej strony ją to fascynowało, z drugiej
na swój sposób wydawało się… niepokojące. Gdzieś w głowie wciąż miała
to, że zawieszony w nicości kawałek rzeczywistości, który jakimś cudem
zdołał stworzyć demon, z powodzeniem mógł okazać się doskonałym
więzieniem. Chciała tego czy nie, podczas każdej wizyty była od Razjela
zależna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Z
drugiej strony…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Rajzelu? –
zaryzykowała, w zamyśleniu przypatrując się szklance. Nie zauważyła,
kiedy właściwie zdecydowała się opróżnić ją do końca. – A ty? Ty wiesz
cokolwiek o magii? – zapytała, siląc się na beztroski ton.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To i owo.
Świat wciąż jest jej pełen, nie uważasz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie takiej
odpowiedzi się spodziewała, ale zdecydowała się tego nie komentować.
W zamian w zamyśleniu skinęła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powiedziałeś,
że mógłbyś nauczyć mnie, jak poruszać się po tym miejscu – podjęła,
decydując się zmienić temat. Nie mogła powstrzymać się przed przejściem
do sedna. – Tak, żebym mogła swobodnie się tutaj pojawiać. Skoro już
i tak przestałam uciekać przed magią…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach. – W
jego oczach pojawiło się zrozumienie. Usta jak na zawołanie
wykrzywił uśmiech. – Zabrzmiało jak obietnica, na którą bardzo chętnie się
zgodzę. I dość dobre rozwiązanie, póki nie nauczysz się walczyć –
dodał, raptownie poważniejąc. – Chciałbym być obok, gdybyś tego potrzebowała.
To najpewniej nie wchodzi w grę, więc przynajmniej miałbym
pewność, że znasz miejsce, do którego mogłabyś uciekać. Ten świat – wymownie
rozejrzał się dookoła – to azyl, który stworzyłem sobie dawno temu. I choć
przerażą mnie, jak bardzo jest ograniczony, to wciąż najlepsze, co mogę ci zaoferować,
Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słuchała go
w ciszy, nie pierwszy raz zaskoczona bezpośredniością i znaczeniem
jego słów. Kolejny raz jej to robił. Sposób, w jaki mówił,
wydawał się aż nazbyt oczywisty. Takich rzeczy nie oferowało się
przypadkowej osobie, nawet mając działający w obie strony układ, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tylko na tyle
było ją stać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaraz po tym,
całkowicie impulsywnie, poderwała się na równe nogi. W pośpiechu
pokonała dzielącą ją od Razjela odległość, po czym – bardzo niepewnie
– zdecydowała się otoczyć go ramionami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
tak po prostu odwzajemnił uścisk, choć przez chwilę poczuła się tak,
jakby w końcu znalazła swoje miejsce.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-31923442494684397632022-02-03T23:44:00.000+01:002022-02-03T23:44:17.109+01:00Sto pięćdziesiąt dziewięć<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">W ciszy obracała wciąż parujący
kubek. Gdzieś z salonu słyszała glosy, ale nie zwracała większej
uwagi na treść rozmowy. Miała wrażenie, że Layla i Beau nie dyskutowały
o niczym konkretnym, a przynajmniej nie na tyle, by ją
to zaalarmowało. Była zresztą pewna, że mama powiedziałaby jej od razu,
gdyby sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Myślami raz
po raz uciekała do tego, co stało się w łazience. Jeszcze
jakiś czas temu zrzuciłaby wszystko na zmęczenie i nerwy, ale to już
dawno przestało stanowić wygodną wymówkę. Nie, skoro regularnie przesiadywała z własnym
odbiciem i próbowała dyskutować o tym, co dopiero miało nadejść. Gdyby
przynajmniej miała pewność, że nagłe pojawienie się podobnej wizji w rzeczywistości
miało rację bytu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Wyjęła telefon, przez moment nerwowo stukając paznokciem w obudowę.
Pomijając Laylę, Dimitra i Isabeau, w domu nie było nikogo
więcej. W ostatnim czasie taki stan rzeczy wydawał się normą –
Renesmee i Gabriel przesiadywali w domu Cullenów, by mieć oko na Jocelyne,
z kolei Damien i Liz… Cóż, mogli być gdziekolwiek. Z kolei jej ojciec
albo znów poświęcał czas na szukanie Amelie, albo faktycznie
ewakuował się tylko po to, by nie musieć dyskutować z Isabeau.
W przypadku Rufusa obie te możliwości wydawały się równie prawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby nie goście
w sąsiednim pokoju, Claire bez wahania poprosiłaby mamę o wizytę
u Claudii. Oczywiście wciąż mogła bez słowa wyjść i pojechać
prosto do ciotki, ale to brzmiało jak najgorszy plan na świecie.
Jak długo nie wiedzieli, czego spodziewać się po Charonie, na dodatek
zaledwie chwilę przed pełnią, lepiej było nie ryzykować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła zrobić
coś innego, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odblokowała
komórkę. Nie pisała do Razjela od chwili, w której pierwszy
raz zabrał ją do swojego domu, po wszystkim tak po prostu
pomagając wrócić, kiedy przysnęła w fotelu. Poczuła się dziwnie,
kiedy znów dostrzegła swoje zdjęcie, ale tym razem zdołała uśmiechnąć się
na ten widok. Okej, może pod jakimś względem było urocze. Tylko trochę,
ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prześledziła
wzrokiem ostatnie wiadomości, chcąc zyskać na czasie. Wtedy nawet do głowy
by jej nie przyszło, że kolejne spotkanie odbędą podczas walki z morderczym
wilkołakiem. To nie brzmiało ani trochę dobrze, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Możemy się
spotkać?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przygryzła dolną wargę. Zaraz po tym wysłała wiadomość, nie chcąc
pozwolić sobie na dalsze wahanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Wstając od strony prawie potrąciła kubek z resztkami naparu od Isabeau.
Dla pewności dopiła go, po czym odstawiła naczynie do zlewu, zalewając
je wodą. Nerwowo zerknęła na komórkę, próbując zdusić w sobie
poczucie, że brak natychmiastowej odpowiedzi to coś złego. To wcale
nie tak, że w ogóle powinien odpisać w kilka sekund po tym,
jak zdecydowała się do niego napisać. Nie żeby w ogóle był
jej coś inny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wróciła do pokoju,
nieudolnie próbując powstrzymać niechciane myśli. Przynajmniej zawroty głowy
minęły, poza tym już nie czuła, by krwawiła. Marne pocieszenie, ale biorąc
pod uwagę mieszkanie z wampirami…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na litość
bogini!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
przycisnęła dłoń do ust. Zastygła w progu, przez moment sama niepewna,
co chciała zrobić – uciec w popłochu, czy może jednak wejść do sypialni.
Zamarła w oczekiwaniu, niemalże spodziewając się usłyszeć szybkie
kroki obecnych w domu nieśmiertelnych, ale nic podobnego nie miało
miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odpowiedziała
jej wyłącznie cisza i zaciekawione spojrzenie spokojnie stojącego
przy oknie Razjela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak po prostu.
W jej pokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jeśli
demony robią tak na co dzień, naprawdę nie rozumiem Eleny…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co ty tu…?
– Potrząsnęła głową. W końcu podjęła decyzję, szybko wślizgując się
do środka i starannie zamykając za sobą drzwi. – Razjelu, co…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Napisałaś,
że chcesz się spotkać – przypomniał, rozkładając ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. To wciąż było mniej widowiskowe, niż gdyby zajechał pod dom
na motorze, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Z bijącym
sercem podeszła bliżej, podświadomie wyczekując zamieszania. Słodka bogini, na dole
wciąż były Isabeau i Layla. Dwie telepatki pod każdym względem mogły
okazać się problematyczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I nie mogłeś
mi po prostu odpisać? – zniecierpliwiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon
wzruszył ramionami. Spojrzał na nią niemalże z uprzejmym
zainteresowaniem, jakby materializowanie się w cudzych sypialniach
było dokładnie tym, co praktykował w wolnych chwilach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pomyślałem,
że tak będzie szybciej. Chociaż przyznaję, że mogłem cię uprzedzić –
przyznał po chwili namysłu. – A może za bardzo ucieszyłem się,
że w końcu postanowiłaś się odezwać. Czy wszystko w porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ani trochę
– westchnęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. – Rany, nie wiem…
Manipulujesz rzeczywistością? – dodała, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na jego ustach
pojawił się blady uśmiech. Choć to samo w sobie wydało się Claire
wystarczającą odpowiedzią, demon ostatecznie zdecydował się rozwiać
wszelakie wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Telepaci
są zdolni, ale ich też da się zwieść. Nie w nieskończoność,
oczywiście – wyjaśnił pospiesznie – dlatego gdybyś była taka dobra…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówił, zachęcająco wyciągnął rękę w jej stronę. Nie zareagowała
od razu, w głowie szukając przynajmniej kilku dobrych powodów, które
zadecydowałyby o tym, że impulsywne podążenie za Razjelem jednak nie było
takim dobrym pomysłem. Z drugiej strony, sama go o to poprosiła. Skoro
już doprowadziła do tego, że jak gdyby nigdy nic stał tutaj i zakrzywiał
rzeczywistość, równie dobrze mogła posunąć się o krok dalej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poczekaj
chwilę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przemknęła
przez pokój, materializując się przy szafce. Zabrała notes z notatkami,
choć zdążyła nauczyć się ich na pamięć. Ostatecznie doszła do wniosku,
że powinni wykorzystać okazję i przynajmniej spróbować omówić to, co
ustaliła. Pracowanie na opracowanym materiale zawsze jawiło jej się jako
dużo przyjemniejsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś za plecami
usłyszała ciche warknięcie. Aż wzdrygnęła się, kiedy dotychczas śpiąca obok
łóżka Star przebudziła się i zaczęła ujadać, wyraźnie niezadowolona z gościa
w pokoju. Claire natychmiast zwróciła się w stronę psa, by przekonać
się, że suczka stanęła w bezpiecznej odległości od demona, głośno
dając do zrozumienia, że jego obecność ani trochę nie była
jej na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Star, na litość
bogini… – skrzywiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel stał
niewzruszony, bynajmniej nie sprawiając wrażenia przejętego zamieszaniem.
Nawet nie drgnął, przynajmniej do momentu, w którym Claire nie zdecydowała się
zatrzymać u jego boku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zwierzęta
to sama radość. Może widzi we mnie konkurencję – ocenił, nie przestając się
uśmiechać. Jego błękitne oczy zabłysły figlarnie. – Nie przejmuj się
nią. Gotowa?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ani trochę.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale tę
uwagę zachowała dla siebie. W zamian po prostu ujęła Razjela za rękę,
dla pewności zamykając oczy. Chyba wolała nie sprawdzać, co tak naprawdę
towarzyszyło przenoszeniu się z miejsca na miejsce. Pewność, że
coś się zmieniło, dało jej wyłącznie to, że skomlenie Star ucichło, niczym
ucięte nożem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
otworzyła oczy, ujrzała znajomy już salon. Rozluźniła się, choć nie sądziła,
że będzie do tego zdolna. Z drugiej strony, dobrze wspominała to miejsce.
Rozmowy przy whisky zdecydowanie nie były czymś, co zdarzało jej się
na co dzień. I choć początkowo przytłoczył ją nadmiar bodźców i emocji,
które zafundował jej Razjel, kiedy pierwszy szok minął, do Claire z mocą
dotarło, że bawiła się całkiem nieźle. Kiedy do tego wszystkiego
zrozumiała, że właśnie pozwalała mu na kolejne wspólne wyjście, z zaskoczeniem
uświadomiła sobie, że może nawet za nim tęskniła. Tylko trochę, ale wciąż.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W roztargnieniu
spojrzała na tkwiącego u jej boku demona. Z opóźnieniem
uświadomiła sobie, że wciąż trzymała go za rękę. W pośpiechu się
odsunęła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, by ukryć zmieszanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dalej nie wierzę
w to, co właśnie zrobiłeś – wymamrotała, chcąc przerwać przeciągającą się
ciszę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W co?
– Wciąż nie wyglądał na przejętego. – Miałem nadzieje na spotkanie
od dłuższego czasu. Nie sądzę, by to było dziwne – zauważył
przytomnie. – Nie pojawiłaś się w szkole. Uznałem, że nie będę
niepokoił cię w domu, jeśli sama nie wyjdziesz z inicjatywą,
więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chwila –
obruszyła się, bez zastanowienia wchodząc mu w słowo. – Śledziłeś
mnie w szkole?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
sprawdzałem – poprawił, wciąż nie sprawiając wrażenia zmieszanego tą
uwagą. – Obiecałem ci coś. Powiedziałem, że ochronię i ciebie, i twoją
ciotkę. Nie sądzę, by Charon powstrzymywał się przed atakiem na liceum,
jeśli akurat miałby taki kaprys.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jęknęła w odpowiedzi.
Nerwowo pomasowała skronie, czując nieunikniony ból głowy. W tamtej chwili
sama nie była pewna, jak powinna podchodzić do jego słów. Myśl o wilkołaku,
który ot tak ujawnia się w środku miasta, brzmiała zbyt
abstrakcyjnie, ale z drugiej strony… Och, wciąż mogła to sobie
wyobrazić. Nawet jeśli słowa Razjela brzmiały jak najgorsza wymówka na świecie,
nie potrafiła mieć do niego pretensji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nieważne –
zadecydowała. W tamtej chwili sama nie była pewna, kogo tak naprawdę
próbowała przekonać: jego, czy może jednak siebie. – Chciałam się zobaczyć.
I jeszcze raz podziękować. Ja… – Potrząsnęła głową. Choć korciło ją, by zacząć
nerwowo krążyć, zapanowała nad sobą na tyle, by skupić wzrok na demonie.
Spojrzała mu w oczy, wciąż zaskoczona czystością błękitu, jakby nie patrzeć,
demonicznych tęczówek. – Dziękuję. Mam wrażenie, że wtedy nie zrobiłam
tego jak należy. Gdybyś nie przyszedł…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obiecałem
– uciął stanowczo. – Już to ustaliliśmy. Cieszę się, że nie stała ci się
krzywda, Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Mnie…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Coś w jego słowach i spojrzeniu sprawiło, że poczuła się nieswojo.
Pobrzmiewająca w tych słowach sugestia wydawała się aż nazbyt
oczywista. Nie potrafiła tego zignorować, zwłaszcza że demon od samego
początku dawał jej do zrozumienia, że był z nią zainteresowany.
Chciała zrozumieć jego intencje, ale im dłużej próbowała, tym mniej
rozumiała. W gruncie rzeczy coraz bardziej wątpiła w to, czy powinna
pytać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„To
normalne, że kobieta podoba się mężczyźnie” – przypomniała sobie słowa
Layli. Odległe, jakby zasłyszane w jakimś innym życiu. Wtedy stresowała się
Sethem, wpojeniem i wszystkim tym, co wiązało się z pojawieniem
wilczego adoratora. Miała wrażenie, że od tamtego momentu minęły całe
wieki, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może
powinna odpuścić. Przynajmniej spróbować, a potem sprawdzić, dokąd to wszystko
miało ją zaprowadzić. Może gdyby zdołała otworzyć się na Razjela i sprawdzić,
jak będzie się z tym czuła…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby to było
takie proste! Cudowna intuicja najwyraźniej nie obejmowała jednoznacznych
sugestii co do tego, w jaki sposób należało postępować z facetem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz usiąść?
Nic nie sugeruję, ale jesteś bardzo blada – stwierdził Razjel, zachęcająco
kiwając głową w stronę kominka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Też zamierzasz
dyskutować na temat mojej aury? – wymamrotała, ale skorzystała z zaproszenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skuliła się
w fotelu, w końcu pozwalając sobie na chwilowe rozluźnienie. Na kolanach
starannie ułożyła notatki, z opóźnieniem pojmując, że wciąż trzymała jej w ramionach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel zajął
miejsce naprzeciwko. Nie wyglądał na zaskoczonego tym, co wynikało ze
złośliwej uwagi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mógłbym –
przyznał niemal pogodnym tonem – ale doszedłem do wniosku, że
bardziej poprawne będzie poczekać, aż sama zaczniesz temat, panno <i>nie-jestem-wiedźmą</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na niego tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Na taki argument
akurat nie miała odpowiedzi. Na pewno nie w formie, którą
mogłaby uznać za jakkolwiek sensowną, o ile wciąż miałaby zakładać
zaprzeczenie. Nie żeby w ogóle chciała kłamać mu w żywe oczy,
zwłaszcza że wiedział o niej więcej niż by chciała. Jako jeden z niewielu,
przynajmniej na razie, a skoro tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uciekła
wzrokiem w bok, wbijając spojrzenie w wygaszone palenisko. Zanim zdążyła
dobrze się zastanowić, wyciągnęła przed siebie dłoń. Wystarczył jeden
gest, by płomień zapłonął jasnym, równym blaskiem – potężniejszy niż te,
które zajmowały knoty świec, na których do tej pory próbowała
ćwiczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam to uznać
za deklarację? – usłyszała i coś w tonie demona sprawiło, że zapragnęła
na niego warknąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czemu mam
wrażenie, że się ze mnie nabijasz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obdarował
ją kolejnym uprzejmym uśmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ani trochę,
mała wiedźmo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknęła.
Jeśli chciał ją w ten sposób przekonać, szło mu marnie, przynajmniej na pierwszy
rzut oka. A jednak odetchnęła, kiedy z taką swobodą zareagował na to,
co robiła. Przez moment poczuła się tak, jakby z ramion zdjęto jej jakiś
ogromny ciężar. Jasne, zdążyła się już przekonać, że o niektórych
sprawach łatwiej rozmawiało się z obcymi, ale na pewno nie brała
pod uwagę wywędrowania do innego wymiaru tylko po to, by podyskutować
z demonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
tego. Nie zdawała sobie sprawy, jak wiele wątpliwości napotkała w ciągu
zaledwie kilu dni. Jakby mało było, że nagle zaczęła robić takie rzeczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To wciąż
nic takiego – powiedziała cicho, znów mając wrażenie, że zwracała się przede
wszystkim do siebie. – <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W zasadzie…
Wiesz, że chyba czuję się bezużyteczna? Tym nie zrobiłabym mu niczego,
gdybyś się nie pojawił. Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała.
Czuła, że zaczyna pleść od rzeczy, a jednak to wydawało się
lepsze niż trwanie w ciszy. Kiedy uniosła głowę, podchwyciła spojrzenie
błękitnych oczu. Razjel wydawał się zamyślony, tak po prostu
chłonąc każde kolejne słowo. Słuchał jej i to wydawało się dobre,
choć nie była pewna dlaczego. W zasadzie Claire miała wrażenie, że
właśnie się pogrąża, zaprzeczając wszystkiemu, co myślał na jej temat.
Jasne, utrzymywał, że potrzebował geniusza, ale wspominając swoje spotkanie
z Charonem, nie czuła się ani trochę inteligentna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnęła,
kiedy demon nagle poderwał się na równe nogi, w pośpiechu
skracając dzielący ich dystans.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obwiniasz
się, choć nie zrobiłaś nic złego. Wyczułem to ostatnim razem i czuję
teraz – oznajmił ze spokojem, kucając przy niej. Jego oczy zdawały się
lśnić, bystre i skupione wyłącznie na niej. – Wyjaśnisz mi to?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skąd ty…?
– Potrząsnęła głową. Och, oczywiście. Demony i negatywne emocje… – No, tak –
zreflektowała się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie odpowiedź.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
czy mam jakąkolwiek – przyznała niechętnie. – Nie miałam pojęcia, co
robić. Udało mi się zabrać Joce, ale to wciąż… – Zacisnęła usta. Jak
miała mu to wytłumaczyć? – Wiem, że nawet gdybym odpowiedziała od razu
na pytanie, które mi zdał, pewnie i tak by ją skrzywdził. Nie mam
złudzeń, ale i tak się zastanawiam… I czułam się taka bezradna.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Wbiła wzrok w swoje dłonie. Z jakiegoś
powodu nie zaskoczyło jej to, że drżały. – Cały czas słyszę, że zrobiłam
dużo i dobrze sobie poradziłam, ale to nie tak. Oni nie wiedzą,
co mogłabym zrobić. W zasadzie sama nie wiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugała,
kiedy obraz rozmazał jej się przed oczami. Sądziła, że wyrzuciła z siebie
wszystko podczas rozmowy z Rufusem, ale to nie było tak. Z jakiegoś
powodu w tym niewielkim salonie, świadoma wyłącznie spojrzenia błękitnych
oczu Razjela, znów zaczęła to analizować. Tym razem nie musiała
zastanawiać się nad słowami. Jemu mogła powiedzieć, choć ujęcie
wszystkiego takim, jakim było, czyniło sprawę dużo bardziej skomplikowaną.
Kiedy opowiadała o tym w ten sposób, naprawdę czuła się winna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby
zareagowała wcześniej, bardziej stanowczo niż w ostatniej chwili wywracając
szafę, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby,
gdyby, gdyby…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, zaskoczona zarówno sposobem, w jaki wypowiedział jej imię, jaki
tym, że ujął ją za ręce. Spoglądając mu w twarz, poczuła się niemalże
jak w wieczór, w który natrafiła na niego w zaułku, w pobliżu
mieszkania Claudii. Wtedy znalazła w sobie dość siły, by trzymać go
na dystans, nie wyobrażając sobie, że miałaby ot tak dopuścić
obcego demona do swojego umysłu, ale tym razem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
co chciał zrobić. Po sposobie, w jaki na nią patrzył, mogła się
tego domyśli. I, cholera, powinna zaprotestować, ale nie zrobiła absolutnie
niczego, kiedy Razjel tak po prostu ujął jej twarz w obie
dłonie, kciukami muskając skronie. Jego dotyk był dziwny, przyjemnie
ciepły, na swój sposób właściwy, choć przecież nie powinien. To przynajmniej
sobie wmawiała, nie potrafiąc stwierdzić, jak w takim razie powinna
odbierać kogoś, kto mógł pochwalić się parą kruczoczarnych skrzydeł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
jego mentalna obecność, choć ta okazała się zupełnie różna od sposobu,
w jaki poruszali się telepaci. Zacisnęła powieki, przez moment sama
niepewna, jak się zachować. Powinna z nim walczyć? Zaprotestować? Rozsądek
podpowiadał jej, że powinna – trzymanie granic wydawało się jak
najbardziej właściwe – a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach. –
Demon wycofał się równie nagle, co wcześniej zdecydował się naruszyć
jej prywatność. Nie od razu zabrał dłonie; nawet po tym wciąż
czuła pulsujące ciepło na skórze tam, gdzie znajdowały się jego palce.
– Chyba rozumiem. I zarazem absolutnie nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie ma
sensu – zauważyła cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
parsknął śmiechem – melodyjnym, wyjątkowo łagodnym. Wciąż kucał tuż obok,
wydając się nad czymś intensywnie myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Z tego,
co widzę, udało ci się go zranić. Tyle dobrego, że w ogóle zdobyłaś
broń, choć mogłaś wykorzystać ją lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi na ten zarzut. W zasadzie to, że odważyła się zrobić użytek
ze sztyletu, wciąż do pewnego stopnia ją szokowało. Jasne, miała w pamięci
wskazówki Gabriela, zresztą wtedy działała pod wpływem impulsu, ale to wciąż
nie zmieniało najważniejszego: czuła się bezradna. To, że sam Charon
po wszystkim zdecydował się skomentować fakt, że niejako pozbyła się
jedynej broni, również mówiło samo za siebie. Co prawda samo ostrze nie zrobiło
na nim wrażenia, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. O czym myślała? Jeśli czegoś zdążyła nauczyć się przez lata,
to co najwyżej natychmiastowej ucieczki. Jeśli sytuacja tego wymagała, mogła
naprędce ułożyć jakiś improwizowany plan, który zapewniłby jej trochę
czasu, ale to wciąż nie wiązało się z walką wręcz. Unikanie
bezpośredniej konfrontacji z kimś, kogo i tak nie miała szansy
pokonać, brzmiało jak najsensowniejsza opcja, jeśli chciało się przeżyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zwykle
nie noszę przy sobie noży.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razjel
potrząsnął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Może
powinnaś. Zwłaszcza teraz, kiedy nie wiesz, czego się spodziewać –
stwierdził i zabrzmiało to wyjątkowo poważnie. – Jak u ciebie z walką
wręcz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kiedyś
próbowałam. Nie nadaję się do tego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, bardzo
szybko zrezygnowała w treningów z Gabrielem. Nie żeby miała coś
do samego wujka albo jego metod, ale zdecydowanie nie czuła się
dobrze, próbując nadążyć za narzucanym przez niego tempem. Co prawda lata
temu uważała, że to dobry pomysł, zwłaszcza po tym, co stało się
w hotelu, ale później…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Demon zmierzył
ją wzrokiem. W jego oczach pojawił się niepokojący błysk.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Świetnie się
zapowiada – stwierdził i tym razem nie miała wątpliwości co do tego,
czy to sarkazm. – A szermierka? To chyba wciąż praktykuje się
w Mieście Nocy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie chodziłam
do Akademii – przyznała niechętnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Słodka
bogini… – jęknął Razjel. Spojrzał na nią tak, jakby widzieli się po raz
pierwszy. – Powiedz mi, proszę… Jakim cudem przeżyłaś do tego momentu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gwałtownie zaczerpnęła
tchu. Wyprostowała się niczym struna, gwałtownie nachylając w jego stronę.
Gdyby nie to, że znajdował się zbyt blisko, jak nic poderwałaby się
na równe nogi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Masz
jeszcze coś błyskotliwego do dodania? – obruszyła się. – Nie potrzebowałam
tego. Zwykle nie polują na mnie pierwotne, nieśmiertelne wilkołaki,
więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale teraz
poluje. Zresztą nie o to chodzi. – Przez twarz Razjela przemknął
cień. – W porządku, wstawaj. Mam plan na dzisiaj – zapowiedział i tych
kilka słów wystarczyło, by jeszcze bardziej wytrącić ją z równowagi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co
właściwie…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie pozwolił
jej dokończyć. Uśmiechając się w sposób, który ani trochę
nie przypadł Claire do gustu, Razjel poderwał się na równe
nogi. Spojrzała na niego z niedowierzaniem, kiedy wyjął jej z rąk
notatki, bez większego zainteresowania odkładając je na bok. Jakby
to, że obiecała mu zająć się problemem, który dręczył go tyle czasu, nie miało
najmniejszego nawet znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zobaczysz.
Na dobry początek pozwól, że ruszymy się z domu – oznajmił
nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Jeśli mnie zadowolisz, może nawet zabiorę cię znów
do biblioteki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli cię
zadowolę? – powtórzyła z niedowierzaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale on już
zwrócił się do niej plecami, zmierzając w jego stronę. Claire zaklęła
w duchu i z braku lepszych pomysłów ruszył za nim. W głowie
tłukła jej się jedna, jedyna myśl.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ja
naprawdę nie rozumiem, jakim cudem Elena wciąż nie oszalała…</i></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-58705174495642216952022-02-02T23:30:00.001+01:002022-02-02T23:30:14.856+01:00Sto pięćdziesiąt osiem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Jeden rzut oka na Isabeau
wystarczył, by dojść do wniosku, że ta wyglądała kwitnąco. Przy
pierwszej okazji obdarowała siostrzenicę jednym z piękniejszych uśmiechów,
po czym zachęcająco wyciągnęła ramiona, bezceremonialnie biorąc zaskoczoną
Claire w ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No i proszę
– rzuciła w ramach powitania Beau. – Przynajmniej ty jedna wydajesz się
promienieć – oceniła, odsuwając dziewczynę na tyle, by móc zmierzyć
ją wzrokiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie rozumiem
– wyrwało jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciotka
skwitowała to melodyjnym śmiechem. Odsunęła się, po czym jak gdyby
nigdy nic wyciągnęła rękę, by pogładzić czarne futerko wciąż ułożonego w ramionach
Claire kota. Błękitne oczy zabłysły. Nawet jeśli widok zwierzęcia sprawił, że
wampirzyca pomyślała o Allegrze, nie dała niczego po sobie
poznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak sobie
tylko gdybam. Po prostu twoja aura lśni… I to inaczej, niż kiedy
widziałam cię po raz ostatni – wyjaśniła i coś w tych słowach
wystarczyło, by serce podeszło Claire aż do gardła. <i>Och, doprawdy…</i>
– To oczywiście nic takiego, ale… Hm, pisałaś coś ostatnio?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby
sytuacja była normalna, odpowiedziałaby bez wahania. Kto jak kto, ale Isabeau
ze swoją intuicją i zdolnościami dostrzegania więcej niż inni, mogłaby
zrozumieć pewne kwestie. Jeśli chodziło o wyjątkową intuicję, Claire
naprawdę zaczynała pojmować jej wyjątkowość bardziej niż do tej pory.
I, o bogini, spoglądając na kapłankę, naprawdę miała ochotę z nią
o tym porozmawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wysiliła się
na uśmiech. Chcąc zyskać na czasie, pogłaskała kota, wygodniej układając
czarną kulkę w swoich ramionach. Nie miała pewności, czy powinna
uznać jego zachowanie za tęsknotę za Jocelyne, ale wydawał się
do niej łasić z większym zaangażowaniem niż zazwyczaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic wyjątkowego
– odparła wymijająco. Wątpiła, by Rufus chciał z kimkolwiek dyskutować
o wierszu, który przy pierwszej okazji podsunęła akurat jemu. – Na pewno
nic, co dotyczyłoby Joce. W zasadzie… – Urwała. Miała wrażenie, że błękitne
oczy Isabeau wciąż śledziły jej ruchy z przesadnym wręcz zainteresowaniem.
– Czemu patrzysz na mnie tak dziwnie, ciociu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm? Och,
bez powodu. Albo przez twoją aurę. – Wampirzyca wzruszyła ramionami. –
Nie przejmuj się. W zasadzie chciałabym porozmawiać. Masz ochotę się
przejść?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówiła, bezceremonialnie pociągnęła dziewczynę za rękę. Claire
zdążyła jeszcze rzucić zdezorientowane spojrzenie Layli i Dimitrowi,
zwłaszcza że ta dwójka nie miała nawet okazji się odezwać. W pośpiechu
puściła kota, pozwalając, by ten lekko wylądował na czterech
łapach i – prychając, by okazać niezadowolenie – pobiegł w sobie
tylko znanym kierunku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze
cię widzieć, Claire – zdążył jeszcze rzucić Dimitr.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odwzajemniła
mu się uśmiechem, nim ostatecznie pozwoliła, by Isabeau wyprowadziła
ją przed dom. Zdążyła otrząsnąć się na tyle, by zrównać z wampirzycą
krok. Poczuła się dziwnie spięta, choć sama nie potrafiła stwierdzić
dlaczego. Już dawno przestała czuć się skrępowana, kiedy chodziło o przebywanie
z Isabeau.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ukrywanie
prawdy jest dużo prostsze, kiedy cała rodzina nagle nie decyduje się zwalić
z bagażami pod wspólny adres</i>, pomyślała mimochodem. W takich
momentach naprawdę mogła zrozumieć niechęć ojca do jakiekolwiek
towarzystwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uścisk Beau
zelżał, co przyjęła z ulgą. Claire obserwowała ją w milczeniu, kiedy wampirzyca
z lekkością zbiegła po schodach werandy. Przez chwilę szła w ciszy,
sprawiając wrażenie pogrążonej we własnych myślach. Czarne loki falowały przy każdym
kroku, naelektryzowane czy to za sprawą towarzyszącej telepatce mocy,
a może po prostu reagując na deszczową aurę. Tego dnia nie padało,
choć spoglądając w zachmurzone niebo, miało się wrażenie, że niebo w każdej
chwili mogło się otworzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc… –
Isabeau w końcu zwróciła się w stronę swojej towarzyszki.
Uśmiechnęła się zachęcająco, po czym jak gdyby nigdy nic podeszła do zawieszonej
na drzewie huśtawki. Przysiadła, od niechcenia wprawiając skrzypiące
łańcuchy w ruch. – Po pierwsze, wiem, co zrobiłaś. O tym, że
Gabriel już ci podziękował też, ale i tak chcę to powiedzieć…
Cokolwiek tam zaszło, jestem dumna, Claire.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugała,
nie kryjąc zaskoczenia. Poczuła się prawie jak wtedy, gdy wujek po prostu
wziął ją w ramiona, zapewniając, że dobrze się spisała. Claire wcale
nie miała poczucia, by zrobiła coś wyjątkowego, zwłaszcza że gdyby
nie Claudia i Razjel, wszyscy skończyliby marnie. Zresztą gdyby nie zawahała się
wtedy, gdy Charon zapytał ją o imię…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Zbyt wiele rzeczy mogło pójść tamtego dnia źle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja przecież…
– zaczęła, ale Beau nie pozwoliła jej dokończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie patrz
tak na mnie. Do diabła, walczyłam z nim, Claire. – W błękitnych
oczach ciotki pojawił się niebezpieczny błysk. – A zresztą… Znasz
mnie, prawda? Zwykle mówię prosto z mostu, więc teraz też to zrobię.
Nikomu nie życzę spotkania z Charonem. Myślę o tym i mam
przed oczami rany Alessi, a ona przecież… – Urwała. Odchrząknęła, w ostatniej
chwili powstrzymując się przed dokończeniem. – Mam na myśli to, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … że
jestem słabsza. – Claire nawet się nie zawahała. Wysiliła się na blady,
pozbawiony wesołości uśmiech. – Możesz to powiedzieć. Nie obrażę się
przecież. Ja i wilkołaki… – Bezwiednie przycisnęła obie dłonie do piersi.
Skryta pod ubraniem blizna zapulsowała nieprzyjemnym ciepłem. – I na pewno
walczę gorzej niż Alessia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
by jakiekolwiek umiejętności walki zadziałały, kiedy ktoś jest
nieśmiertelny – zauważyła przytomnie Isabeau i zabrzmiało to niemal
łagodnie. – Ale cieszę się, że córka mojej siostry potrafi się bronić.
Nie będę ukrywać: jesteś jedną z tych osób, o które zawsze będę się
bała. Zwłaszcza o to, że za którymś razem nie będziesz miała
nikogo, kto zdoła cię obronić, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isabeau
zamilkła. Dziwne, przenikliwe spojrzenie wróciło, jakby wampirzyca dostrzegła
coś, co skutecznie wytrąciło ją z wcześniejszego toru myśli. Przez chwilę
siedziała w bezruchu, leniwie bujając się na huśtawce. Ani na moment
nie odrywając wzroku od siostrzenicy, co jedynie wzbudziło w Claire
jeszcze więcej wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy ona też
mogła dostrzec to, o czym wspominał Razjel? Nie widziała Isabeau od chwili
rytuału. W zasadzie kiedy ostatnim razem mijała się z wampirzycą,
ta odprawiała uroczystości u boku samej Selene. Tak czy siak,
na pewno nie miała do czynienia z żadną z wrażliwych
kobiet w rodzinie, które miałyby szansę zwrócić uwagę na… nadnaturalne
sprawy. No, może pomijając Jocelyne, ale nie sądziła, by kuzynka była
wrażliwa akurat na te aspekty nadnaturalności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wieszczką
sprawy miały się inaczej. Sama wzmianka o lśniącej aurze zdawała się
mówić sama za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co z nimi
dzisiaj jest?</i>, jęknęła w duchu Claire. Jakby mało było, że Lucas też
spoglądał na nią tak dziwnie, zupełnie jakby widzieli się po raz
pierwszy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie będę
ukrywać, że chciałam zapytać cię o Charona. O Florencję też –
oznajmiła wprost Isabeau, podrywając się na równe nogi. Nagle
znalazła się tuż obok, wciąż zamyślona. – Prawda jest taka, że powinnam przycisnąć
Rufusa, ale w porę się gdzieś ewakuował. Usłyszałam ostatnio od Carlisle’a
coś takiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mówisz
bardzo zawile, ciociu – przyznała zgodnie z prawdą, uśmiechając się niepewnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, no
tak… – Wampirzyca westchnęła. Wciąż wyglądała na podminowaną. – Chodzi o to,
co powiedziała Rufusowi Alessia. Wiedziałaś, że Charon podobno podąża za Claudią?
– zapytała wprost, tym razem nie przebierając w słowach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claire
nawet nie drgnęła. Ze spokojem zniosła spojrzenie błękitnych oczu, samej
sobie dziwiąc się, że wciąż mogła cieszyć się normalnym pulsem. Prawda
była taka, że serce już dawno powinno wyskoczyć jej z piersi ze
zdenerwowania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>O, tak…
Oczywiście. Za nią i za mną, ale to nic nowego. Masz
informacje przestarzałe o dobre dwa miesiące.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wątpiła, by Isabeau
doceniła akurat taki przypływ szczerości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mnie też
o nią zapytał. Wtedy, we Florencji – przyznała w zamian. Ostrożnie
dobierała słowa, nagle po prostu zaczynając mówić. I choć nie pierwszy
raz nie była pewna, czy mogła uznać to za cudowny wpływ
rzekomej intuicji, postanowiła się temu poddać. – A teraz jest tutaj,
chociaż żadna z nas go nie pokierowała. Nie wiem, co o tym
sądzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niech to szlag…
– wyrwało się wampirzycy. Wycofała się, wciąż pogrążona we własnych
myślach. – Skoro szuka jej, nie rozumiem dlaczego zaatakował Jocelyne. Co
mu to dało? Słodka bogini, mam wrażenie, że coś mi umyka, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kontrolę?
– zasugerowała z wahaniem Claire. – Wiem, jak działa ugryzienie wilkołaka.
Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Myślała nad różnymi scenariuszami, choć naturalnie nie mogła
żadnego zweryfikować. Nie, skoro nie wyobrażała sobie pisania SMS-ów do Claudii,
a normalna rozmowa jak na razie nie wchodziła w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isabeau
uśmiechnęła się w pozbawiony wesołości sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To miałoby
sens, gdyby stwórca mógł pstryknąć palcami i w ten sposób powstrzymać
pierwszą przemianę. Może nawet byłabym pod wrażeniem takiego szantażu –
dodała Beau, wywracając oczami. – Ale w tej sytuacji? Tak naprawdę
wciąż nie ma nam niczego do zaoferowania. Raczej nie zadzwoni
godzinę przed pełnią oznajmić, że jeśli damy mu informację o Claudii,
pozwoli, by Jocelyne poderżnęła mu gardło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chcąc nie chcąc
musiała przyznać temu rację. To jednak nasuwało inną, co najmniej
niepokojącą odpowiedź, o której w teorii wiedziała od samego
początku, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zrobił to,
bo mógł. Albo żeby ją ukarać tylko dlatego, że nie odpowiedziała
od razu, gdy zażądał odpowiedzi na pytanie. Biorąc pod uwagę to,
z kim mieli do czynienia, oba rozwiązania wydawały się równie
prawdopodobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To sadysta
– przypomniała cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
ciotka po prostu skinęła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiem.
Uwierz mi, że wiem… – mruknęła, krzyżując ramiona na piersi. Kiedy
spojrzała na Claire, jej spojrzenie znów wydało się dziewczynie
dziwne; zbyt przenikliwe, zbyt… – Nie miałam tego w planach, ale teraz
patrzę na ciebie i naprawdę dostrzegam coś, czego nie rozumiem.
Nie potrafię tego nazwać i nie mogę pozbyć się wrażenia, że to dobra
zmiana – oznajmiła, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyciągając dłoń, by ułożyć
ją na policzku siostrzenicy. Dwie pary błękitnych oczu spotkały się, pod wieloma
względami jakże do siebie podobne. – Czasami czuję różne rzeczy. I wierzę,
że ty też, choć nie zawsze to do siebie dopuszczasz. Ale w tej
rodzinie utalentowane kobiety objawiają się od pokoleń, Claire. Będę
to powtarzać, zwłaszcza że mam wrażenie, że to dobry moment, żebyś to usłyszała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wątpliwości
wróciły. Inne niż do tej pory, ale jednak. Słuchała słów Isabeau,
przez chwilę świadoma wyłącznie przyjemnego ciepła, które rozeszło się po całym
jej ciele. Zupełnie jakby to, co mówiła kapłanka, było właściwe. Zupełnie
inne niż lata wcześniej, kiedy siedziała przerażona na kanapie w domu
Devile’ów, świadoma wyłącznie tego, że jej dotychczas cudownie prosty,
oparty na wytyczonych przez naukę zasadach świat właśnie rozpada się
na kawałeczki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz rozumiała
lepiej. Zupełnie jakby równowaga i otwarty umysł, o którym mówiła jej Selene,
w istocie miały prawo funkcjonować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To takie
dziwne… I nie daje mi spokoju – przyznała po chwili namysłu Isabeau.
Uśmiechnęła się, ale w jej oczach Claire doszukała się wyłącznie
niepokoju. – Gdybym miała przed sobą telepatkę, pomyślałabym, że właśnie rozwinęłaś
zdolności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic z tych
rzeczy. Chociaż chwilami…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Musiała z kimś porozmawiać, a skoro chwilowo nie miała
pod ręką Claudii…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jestem
pewna – przyznała cicho. – Moje wiersze to raczej nie coś, co można
kontrolować. Ale chwilami mam wrażenie, że wcale nie muszę ich pisać.
Czasem po prostu znam ich treść i to, do kogo powinny trafić.
W zasadzie to działało już wcześniej, ale… nie tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O dziwo,
wampirzyca jedynie parsknęła śmiechem – nieco wymuszonym, wręcz gorzkim, ale jakimś
cudem wciąż szczerym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och,
Claire… Okazyjnie płaczę krwią albo zapominam własne wizje – przypomniała
usłużnie. – Mów mi jeszcze o zdolnościach, które zmieniają się, choć i tak nie masz
nad tym kontroli. Może to naturalny proces w przypadku kogoś takiego
jak ty czy ja. Świat się zmienia, więc i my… – Beau nagle się
rozpogodziła. – A może to przede wszystkim ty w końcu
otwierasz się na to, co robisz. Strach to zły doradca. Zdecydowanie
często mam poczucie, że zbyt wiele w tobie lęków.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja wcale
nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie jest
zarzut – zapewniła pospiesznie Beau. – Jestem w stanie to zrozumieć,
chociaż nie ukrywam, że jesteśmy zupełnie inne. Mam… naprawdę wiele do zarzucenia
Rufusowi w tym temacie, ale to teraz bez znaczenia. Wolę po prostu
cieszyć się z tego, że widzę cię taką. A jeśli chcesz ode mnie
najbardziej sensowną, absolutnie niezwiązaną z nauką radę, to… Zaufaj
sobie. Zwłaszcza to.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w tych
słowach sprawiło, że Claire udało się uśmiechnąć. Och, zaufaj sobie.
Słyszała to zdecydowanie zbyt często, zwłaszcza w ostatnim czasie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odrzuciła od siebie myśl o Florze. W zamian skupiła się przede
wszystkim na Beau, nie chcąc pozwolić sobie na przygnębienie i prowokować
niewygodnych pytań. Wolała nie sprawdzać, czy intuicja za którymś
razem jednak mogła zawieść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc już
nie miłości? – rzuciła zaczepnym tonem. Rada Beau aż za bardzo
przypomniała jej spontaniczne życzenia, które dostała od wampirzycy
na urodziny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, ależ
tak. Miłość to zawsze dobra opcja. – Isabeau natychmiast się ożywiła.
Jej oczy zabłysły podejrzliwie. – Sugerujesz coś? Wiesz, wspomniałam już, że
twoja aura się zmieniła, więc… – dodała, odsłaniając kły w uśmiechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
najzupełniej spontanicznym gestem położyła dłoń na brzuchu Claire. Dziewczyna
oskoczyła jak oparzona, przez chwilę niepewna czy powinna się śmiać,
czy może płakać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie, nie!
Oczywiście, że nie! – Wyrzuciła obie ręce ku górze w poddańczym geście. – Beau,
na litość bogini…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Żartuję
tylko. Wiem jak wygląda aura ciężarnej. – Wzruszyła ramionami. – Albo liczę,
że zwabię twojego ojca i jednak będę mogła przybić go kołkiem do drzewa.
Może wtedy okaże się, że jest jeszcze coś, o czym zapomniał nam wspomnieć.
Wiesz, gdybym wiedziała o Claudii… Już i tak kręcę się jak
dziecko we mgle – westchnęła, nie kryjąc frustracji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Atmosfera znów
zgęstniała – tylko nieznacznie, ale to wystarczyło, by dało się
to odczuć. Claire zawahała się, próbując stwierdzić, czego tak naprawdę
oczekiwała Isabeau. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, by powstrzymać się
przed ułożeniem dłoni na brzuchu. Zupełnie jakby w całym tym szaleństwie
potrzebowała czegoś takiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wspomniał
o Claudii, bo tak naprawdę nie było kiedy. Zdenerwował się mną,
a później… – Tak naprawdę wcale nie musiała kończyć. Isabeau aż
za dobrze wiedziała, jak wyglądały zawirowania z Łowcą i Ciemnością.
– Zresztą co to tak naprawdę zmienia?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie była w stanie ukryć przyspieszonego pulsu. To jedno pytanie
wydało jej się aż nazbyt istotne. Jeśli istniały osoby, które mogłyby się
okazać problematyczne, Isabeau z pewnością do nich należała. Jak
długo wampirzyca przesiadywała w Mieście Nocy, spotkania jej Claudii
dało się uniknąć, ale w tym wypadku…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, to na dłuższą
metę prowadziło donikąd. Czuła się, jakby stąpała po kruchym lodzie, wręcz
widząc jak ten zaczyna pękać. Musiała się przygotować i coś zrobić,
by mieć szansę to przetrwać. W innym wypadku mogło się wydarzyć
cokolwiek, zwłaszcza teraz, gdy Charon poczynał sobie coraz śmielej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co masz
na myśli? – rzuciła po chwili zastanowienia Beau. – Zrozumienie jego intencji
to dobry początek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że tak. Ale w tym wypadku… Co zmienia to, że już wiesz o
jego polowaniu na Claudię?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
kapłanki przemknął cień. Skrzywiła się na samą wzmiankę o wampirzycy
i to utwierdziło Claire w przekonaniu, że jej obawy były
słuszne. Nie żeby jakkolwiek dziwiło ją to, w jaki sposób Beau
mogłaby reagować na tę kobietę. Oczywiście, że miała powody. Wszystko to,
co się stało, kiedy Claudia…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
Isabeau z wolna wypuściła powietrze i potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem.
Ale mam wrażenie, że w tym wypadku powinniśmy dotrzeć do niej
pierwsi – oznajmiła, starannie dobierając słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I co
potem? – drążyła, coraz bardziej zaniepokojona. Jak miała rozumieć te słowa…? –
Załóżmy, że Charon poluje na Claudię. Czegokolwiek może od niej
chcieć. Jeśli udałoby się ją znaleźć… Co wtedy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
ryzykuje. Miała wrażenie, że dotarła do granicy, aż prosząc się o to,
by jednak padły niewygodne pytania. Co takiego miała pomyśleć Isabeau,
widząc ją tak dziwnie pobudzoną, stojącą tuż przed nią i wypytującą z rosnącym
niepokojem? Co więcej, obawiała się tego, co mogłaby usłyszeć. Aż za dobrze
pamiętała rozgoryczenie Beau i to, jak bardzo ona i Rufus uwzięli się
na Claudię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była
naiwna. Wierzyła, że wobec kogoś, kto niemalże doprowadził do wyrzeknięcia się
przez wampira człowieczeństwa, żywiło się nie tyle gniew, co może
wręcz nienawiść, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dowiem
się, kiedy już ją znajdę – doszło ją jakby z oddali. Choć wciąż wpatrywała się
w Isabeau, sylwetka ciotki powoli zaczynała rozmazywać jej się przed
oczami. Przez chwilę była świadoma wyłącznie tłukącego się w piersi serca.
– Czegokolwiek on chce, trzeba go powstrzymać. Skoro Claudia jest naszym
jedynym tropem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To brzmiało
niewinnie, ale Claire wcale nie poczuła się spokojniejsza. W gruncie
rzeczy wtedy mogło wydarzyć się cokolwiek. Jeśli Beau zdecydowałaby, że
najprościej będzie rzucić byłą kochankę męża wilkołakowi na pożarcie,
wtedy mogłoby wydarzyć się wszystko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cisza
dzwoniła jej w uszach. Przez moment była gotowa przysiąc, że w dotychczas
błękitnych oczach Isabeau dostrzegła domieszkę szkarłatu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
poczuła ciepłą dłoń, która na powrót wylądowała na jej policzkach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hej,
Claire… W porządku? – zaniepokoiła się Beau. – Bardzo pobladłaś. I właśnie
zaczęłaś krwawić. Widywałam to u Joce, ale ty…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
uniosła dłoń do twarzy. Z zaskoczeniem spojrzała na ślady
czerwieni, które dostrzegła na palcach, kiedy zdecydowała się otrzeć
przestrzeń pod nosem. Skrzywiła się, wciąż zaskoczona obecnością krwi. Jasne,
widziała, jak bardzo zmęczona potrafiła być Claudia, kiedy wróciła do praktykowania
magii, ale sama do tej pory tego nie doświadczyła. Z drugiej
strony, może przy nerwach i godzinach, które spędziła na zabawie świecą,
mogła się tego spodziewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isabeau
bardziej stanowczo pochwyciła ją za ramię. Niepokojący wyraz twarzy znikł,
wyparty przez uspokajający, pełen zrozumienia uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź do środka.
Myślałam już o ziołach dla Joce, ale dla ciebie też coś znajdę. Poczujesz się
lepiej – zapewniła, ciągnąć dziewczynę w stronę domu. – Przyzwyczaisz się.
Och, no i w końcu rozumiem, dlaczego kot tak się do ciebie
wyrywa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
czy do czegoś takiego da się przyzwyczaić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale myślami
wciąż była gdzieś daleko. Mimo wszystko nie zaprotestowała, kiedy Beau
poprowadziła ją prosto do łazienki, by mogła doprowadzić się do porządku.
Natychmiast nachyliła się nad umywalką, pozwalając, by rubinowe
krople spłynęły do odpływu. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś za plecami
usłyszała trzask zamykanych drzwi, kiedy Isabeau zdecydowała się wycofać.
Słyszała spokojny głos ciotki, próbującej wytłumaczyć pozostałym, co się stało.
Przez chwilę nasłuchiwała, wręcz podejrzewając, że zaraz znajdzie się w ogniu
pytań, ale nic podobnego nie miało miejsca. Głosy ucichły, co samo w sobie
było jej na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przemyła
twarz chłodną wodą. Przez chwilę jeszcze trwała w jednej pozycji, póki nie nabrała
pewności, że krew przestała płynąć. Z wolna wyprostowała się, by móc
spojrzeć w lustru i upewnić, że przypadkiem nie wygląda jak
siódme nieszczęście. Zawsze była blada, więc widok własnego odbicia ani trochę
jej nie zaskoczył. Mogła się tego spodziewać, zresztą…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gwałtownie się
wycofała. Jeszcze jakiś czas temu krzyknęłaby, widząc drapieżny uśmiech i błysk
w oczach, które dostrzegła u dziewczyny po drugiej stronie
lustra, ale tym razem zdołała się powstrzymać. Och, przyzwyczaiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z tym, że
przecież nie śniła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jeszcze
tylko trochę</i>, rozbrzmiało w jej głowie. Była pewna, że ta myśl
nie należała do niej… No, nie do końca. <i>Życzyłabym ci cierpliwości,
ale… Och, sama dasz mi znać, jak jednak stwierdzisz, że się potrzebujemy.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos
umilkł. Odbicie wróciło do normy, ale Claire nie poczuła się
ani trochę lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spoglądając
we własne, lśniące niezdrowo, nienaturalnie rozszerzone oczy, czuła tylko i wyłącznie
narastający niepokój.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3082556459245151938.post-38066433316007609052022-02-01T20:21:00.001+01:002022-02-01T20:21:48.231+01:00Sto pięćdziesiąt siedem<p style="text-align: center;"><img class="av" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjseGKE_yrrd3rg50xErpWjKEmBccm8lju8PJ43Lqb8WR6_3dxdtT3Y0B72KaidKAD80l308CVUpHK08MnRnJuZ4VQH7DcOj3eHwJJyL1la8zbQOtdBASDnHPR4ecwRFp4I1qdPp6yjM7Q/s1600/ness.png" /></p><div class="persp" style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><b>Claire</b></div></div><div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNormal" style="text-justify: inter-ideograph;"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNormalCxSpFirst"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0pt;"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Rufus nie chciał, żeby
wychodziła. Mogła się tego po nim spodziewać, zresztą nawet nie próbowała
sprzeczać się w tej kwestii. Jak długo dookoła panowało zamieszanie,
a żadne z nich nie miało pewności, czego spodziewać się po Charonie,
Claire sama wolała zostać w domu. Kontrolowanie sytuacji w ten sposób
też stało się dla niej dużo łatwiejsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pewności, co działo się z Jocelyne. W międzyczasie udało jej się
dopaść Renesmee, choć zdążyła zamienić z ciotką zaledwie dwa słowa.
Zmęczony uśmiech, który te jej posłała, w gruncie rzeczy nie tłumaczył
niczego, ale w jakiś pokrętny sposób okazał się lepszy od trwania
w ciszy. W efekcie Claire nie miała innego wyboru, jak uwierzyć
w lakoniczne zapewnienia, które na dobry początek przekazała jej mama,
kiedy przy pierwszej okazji wzięła ją w ramiona. „Wszystko jest w porządku”
– powiedziała wtedy i choć słowa te brzmiały jak najgorsze, zdecydowanie
zbyt często powtarzane pocieszenie, dziewczyna doszukała się w nich
czegoś więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kamień
spadł jej z serca, kiedy spróbowała napisać do Claudii, a ta odpowiedziała.
Krótko, bo krótko, ale jednak. W zasadzie „Siedź na tyłku i nie wychylaj
się” w przypadku tej wampirzycy mogła uznać za przejaw sympatii,
prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skoro tak,
tym bardziej nie zamierzała się wychylać. Co prawda przesiadywanie w pokoju
nie należało do najbardziej ambitnych zajęć i tak naprawdę
prowadziło donikąd, ale Claire w końcu znalazła czas na skupienie
na dwóch istotnych kwestiach. Po pierwsze, wciąż pozwalała sobie na sporadyczne
zapalanie i gaszenie świec, choć wciąż z nikim nie podzieliła się
nowo odkrytą zdolnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A po drugie,
pierwszy raz od dnia, w którym Razjel zabrał ją do biblioteki,
przejrzała notatki i plany, które zabrała z jego pracowni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przeglądając
pokryte rysunkami, starannie zakreślonymi słowami i czasem nie do końca
jasnymi dla niej inskrypcjami zapiski, poczuła się równie zafascynowana,
co i podenerwowana. Och, na swój sposób to było znajome. Z równym
zaangażowaniem chłonęła wszystko, co podsuwał jej Rufus, kiedy akurat
przesiadywali w laboratorium. Po czasie pewne kwestie stały się dla
niej oczywiste, ale pośród pomysłów ojca wciąż była w stanie wynaleźć
coś, co ją zaskakiwało. Mogła zresztą przysiąc, że wampir i tak nigdy nie pokazał
jej wszystkiego. Sądząc po tym, jak reagował na jakąkolwiek
wzmiankę o przeszłości, mogła się tego spodziewać. Poza tym słyszała
dość, by podejrzewać, że jego podejście z czasem i tak złagodniało
– a może to po prostu mama swoją obecnością wybiła mu co głupsze
pomysły z głowy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak czy siak,
prośba Razjela okazała się pod każdym względem wyjątkowa. Claire z niedowierzaniem
wracała pamięcią do ich rozmowy. Do panującej na szczycie
zawieszonej pośród nicości wieży, blasku dwóch księżyców i tego
przenikliwego spojrzenia błękitnych oczu demona. Analizowała każde słowo, wciąż
nie pojmując jak doszło do tego, że właśnie próbowała rozpisać na kawałku
papieru coś, co zabrzmiałoby na w miarę logiczny, wykonalny plan
stworzenia czegoś, co okazałoby się duplikatem Przedsionka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pomijając
wizytę <i>między tu a teraz</i>, dokąd zresztą pomogła jej się przedostać
Claudia, Claire nie miała zbyt wielkiego pojęcia o innych światach.
Oczywiście, już wcześniej zdała sobie sprawę z istnienia czegoś takiego.
Gdzieś w końcu musiały znajdować się dusze, które widywała Jocelyne.
To, co robiła jej kuzynka, wielokrotnie określano kroczeniem na granicy
światów, więc gdyby wziąć to określenie dosłownie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Był jeszcze
świat snów – ten najbardziej naturalny, najbliższy telepatom. To też
nie wzbudziło w dziewczynie większych emocji. W całym tym
szaleństwie pozostawało elementem, który mogła zrozumieć i uznać za logiczny.
Skoro tak, pokuszenie się o stwierdzenie, że podobnych wymiarów
istniało więcej, przyszło jej nader łatwo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Problem
polegał na tym, że teoria niekoniecznie chciała iść w parze z praktyką.
Claire próbowała trzymać się z daleka od niewygodnych pytań – a już
zwłaszcza takich, które zaczynały się od nieśmiertelnego „dlaczego” –
ale te w naturalny sposób przychodziły jej do głowy.
Dlaczego w ogóle Razjel oczekiwał czegoś takiego? Jego konflikt w Ciemnością
nie dawał dziewczynie spokoju, zwłaszcza że aż za dobrze pamiętała,
dokąd doprowadził Rafaela. Co w takim razie musiało wytrącić ojca demonów
z równowagi do tego stopnia, by dosłownie wydziedziczył innego
ze swoich synów? Dużo prościej było o tym nie myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claire
zawahała się. Postukała ołówkiem w zapiski, po czym delikatnie
zakreśliła kolejny z interesujących ją fragmentów tego, co zgromadził dla
niej Razjel. To były nowe fakty, na które zdecydowanie nie napatoczyłaby się
w żadnej ze znanych jej książek – czy to tych w zbiorach
ojca, czy nawet znajdujących się pod świątynią. Co prawda dawne
wierzenia mniej lub bardziej nawiązywały do Upadku, Isobel i służącego
jej kwartetu, ale zdecydowanie nie wspominały o pewnym
znudzonym demonie, który przesiadywałby na pograniczu światów, strzegąc
przejść do poszczególnych z nich – w tym świata, który miałby
podlegać jurysdykcji samej Ciemności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeśli miała
wierzyć dalszym wyjaśnieniom, istniało kilku wybranych, którzy z jakiegoś
powodu zostali ukochani przez ojca. Oni też mieli swój wpływ na poszczególne
dzielnice, nad którymi sprawowali władzę. Cokolwiek to oznaczało. Z drugiej
strony, taki podział wydał się Claire w pełni naturalny,
zwłaszcza że już zetknęła się z nim na kartach historii. Władcy,
którzy rozdzielali majątki i wpływy między dzieci, nie stanowili
wyjątków.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kręgi
piekielne</i>, pomyślała mimochodem. Musiała zapytać o to Razjela. Tak naprawdę
miała bardzo dużo pytań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wiedziała jeszcze, jak podejść do tematu samego przejścia, skoro sama
Ciemność zamknęła przed demonem dostęp do międzyświatów, ale to mogło
poczekać. Najpierw chciała zrozumieć, jak naprawdę działały te miejsca. Co
prawda wizyta do Przedsionka wiele by ułatwiła, ale Claire nie wyobrażała,
jak miałaby o coś podobnego poprosić. Ani trochę nie chciała
znaleźć się między Rafaelem a jego braćmi, wrażliwymi na każdy
przejaw strachu, wątpliwości i, co ważniejsze, również kłamstwa. O Rufusie,
który pewnie prędzej zamknąłby ją w piwnicy, aniżeli pozwolił by krótko
po ataku Charona, zaczęła prowadzać się z demonami, nie wspominając.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnęła
cicho. Z powątpiewaniem spojrzała na stworzone naprędce notatki,
bynajmniej nie mając poczucia, że przez ostatnie dwie godziny osiągnęła
cokolwiek nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie. Jedynie uporządkowała to, co w czasie
swoich badań zdążył nagromadzić Razjel. Po spisaniu wszystkich luźnych
zapisków i ułożeniu ich w notesie, wyszło zaledwie kilka stron.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż, nie po raz
pierwszy musiała pracować na czymś takim. Ojciec zwykle też nie dawał
jej gotowych rozwiązań na tacy, zwykle zostawiając z tematem i kilkoma
wskazówkami, które mogła wykorzystać, by obrać odpowiedni kierunek przy
przetrząsaniu biblioteki. Wtrącał się zwykle dopiero wtedy, gdy utknęła
albo miała poczucie, że wyczerpała wszystkie źródła. Po czasie była
mu za te wymagania wdzięczna, przyzwyczajona zwracać uwagę na szczegóły,
które zdawały się umykać wszystkim wokół.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby
tylko jedyna właściwa biblioteka nie wisiała gdzieś w pustce…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claire
wywróciła oczami. Nie miała pewności, jak do tego doszło, ale nawet
ta myśl już aż tak bardzo jej nie szokowała. Wręcz przeciwnie –
dziewczyna liczyła na to, że za którymś razem jednak będzie miała
okazję, żeby tam wrócić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Starannie
zebrała notatki, po czym schowała je do szafki. Nie bała się, że
ktoś przetrząśnie jej pokój, ale dla pewności i tak wsunęła
zapiski między stare notesy z wierszami a pierwsze, zadbane wydanie
wierszy Blake’a, które dostała od Rufusa na urodziny. Wciąż nie miała
żadnego sensownego wyjaśnienia na usprawiedliwienie tego, dlaczego w ogóle
interesowała się tematem Przedsionka, dlatego wolała dmuchać na zimne.
Łatwiej było unikać niewygodnych pytań niż naprędce wymyślać naciągane
kłamstwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Dlaczego miała wrażenie, że taki tok rozumowanie zdecydowanie zbyt
często praktykował jej własny ojciec…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl. Zamknęła szafkę, opierając się o nią
plecami i jakby od niechcenia wodząc wzrokiem po pokoju. Nie powstrzymała się
od spojrzenia na świece. Wyciągnęła przed siebie rękę, nieznacznym
tylko gestem sprawiając, że ta zapłonęła jasnym, równym blaskiem.
Claire uśmiechnęła się, choć jeszcze jakiś czas temu podobny widok przyprawiłby
ją o zawroty głowy. Co prawda podejrzewała, że drobne gesty wciąż wypadały
jak marne sztuczki, ale lekkość, z jaką jej przychodziły, była
czymś, czego za nic nie potrafiła zignorować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamyśliła
się. Na jakie odległości to działało? I co jeszcze mogła
zdziałać, zwłaszcza gdyby nagle wpakowała się w kłopoty. Zdołała
powstrzymać Charona i zabrać Jocelyne, co samo w sobie było dobre,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
dłoń w pięść. Płomień posłusznie się wygasił, pozostawiając po sobie
wyłącznie smugę dymu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tym raczej
go nie powstrzymam…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała
się, próbując ruszyć z miejsca. Prawie natychmiast tego pożałowała, musząc
przytrzymać się szafki, kiedy nagle zawirowało jej w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O bogini…
– wymamrotała, spuszczając wzrok. W takich chwilach naprawdę rozumiała
Claudię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności dopadła do biurka, ciężko osuwając się na krzesło.
Zawroty głowy ustąpiły prawie natychmiast, zresztą na pewno dało się
do nich przyzwyczaić, ale Claire wolała tego nie sprawdzać. W tamtej
chwili żałowała, że nie mogła tak po prostu zadzwonić do ciotki
i zadać jej kilka konkretnych pytań. Jakoś nie wątpiła, że
ucieszyłaby się z nich dużo bardziej niż tych, które znów krążyłyby
wokół opowieści z Salem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
zamyśleniu postukała palcami w nieszczęsnego różowego laptopa od Marissy.
Chcąc nie chcąc pozwoliła mu dumnie stać na biurku, korzystając z prezentu
zdecydowanie zbyt rzadko. Nawet jeśli chciałaby porozmawiać z przyjaciółką,
nie mogła powiedzieć jej nawet połowy tego, co się działo, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dając sobie
czasu na wątpliwości, odpaliła system. Potrzebowała zaledwie chwili, by nawiązać
połączenie. Issie odebrała po zaledwie kilku sygnałach, już na wstępie
obdarowując przyjaciółkę jednym z piękniejszych uśmiechów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O,
proszę. A już myślałam, że Matt ma rację i jednak opchnęłaś tego laptopa
gdzieś na czarnym rynku – oznajmiła zamiast powitania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Claire
poczuła, jak z miejsca uchodzi z niej całe napięcie. Chyba właśnie
tego potrzebowała po godzinach spędzonych nad notatkami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Próbowałam. Chciałam nawet dopłacić, ale nikt i tak go nie wziął
– rzuciła zaczepnym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ej, to już
prawie dobry żart. – Issie uniosła brwi. – Wszystko tam u ciebie w porządku,
kochanie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego
wyczuwam sarkazm? – obruszyła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marissa
zawahała się. Jasne włosy opadły jej na ramiona, kiedy przekrzywiła
głowę. Rubinowe tęczówki lśniły, nawet w połowie nie tak niepokojące,
jak w przypadku większości żywiących się tradycyjnie wampirów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz,
prawie nie widziałyśmy się podczas wesela – zauważyła przytomnie. –
Potem też się nie odzywałaś. No i słyszałam kilka niepokojących
rzeczy, więc… – Marissa momentalnie spoważniała. – Ponawiam pytanie, tym razem
na poważnie. Czy wszystko w porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak sadzę,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała,
przez chwilę po prostu wpatrując się w ekran. A potem uświadomiła
sobie, że właśnie próbowała okłamać zarówno samą siebie, jak i wyraźnie
zatroskaną wampirzycę. Tyle wystarczyło, by wycofała się z pierwotnej
odpowiedzi, w zamian decydując się na prawdę. Okrojoną pod wieloma
względami wersję, którą wraz z Ryanem zaserwowali wszystkim wokół, ale wciąż
bliższą rzeczywistości niż lakoniczne zapewnienie, że nie działo się nic
wartego uwagi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
lepiej, ledwo tylko skończyła mówić. Marissa słuchała w skupieniu, skulona
na łóżku i wyraźnie zatroskana. Co prawda wciąż pozostawała pod każdym
względem urocza i pozornie niewinna, ale Claire aż nazbyt wyraźnie
czuła zmiany, które zaszły w przyjaciółce od chwili przemiany.
Zresztą sama zobaczyła we Florencji dość, by zdawać sobie sprawę z powagi
sytuacji i tego, co tak naprawdę oznaczała obecność Charona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O rany…
– Issie uniosła drobną dłoń do ust. – To nie zabrzmiało dobrze. Ani trochę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie po raz
pierwszy, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampirzyca
nie wyglądała na przekonaną. Claire zresztą też, ale i tak rozmowa
z dziewczyną wydała jej się lepsza niż zadręczanie się w ciszy.
Musiała sobie wszystko poukładać, zwłaszcza że szczerze wątpiła, by temat
Charona przeszedł bez echa. No i była jeszcze Joce, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odrzuciła
od siebie tę myśl. W zamian w końcu zwróciła uwagę na sypialnię,
w której przesiadywała Marissa, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że
ta wyglądała inaczej niż pokój, który dziewczyna zajmowała w domu
Rosalee. Początkowo Claire nie zauważyła zmiany, zwłaszcza że i obecny
wystrój pomieszczenia był jej znajomy. Tylko jedna osoba lubiła utrzymywać
tak charakterystyczny, nastawiony na przepych i wygodę wygląd.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chwila…
Jesteś w Niebiańskiej Rezydencji? – upewniła się, dla pewności przesuwając
bliżej ekranu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O, tak,
zdecydowanie mogła to wyczuć. Sama spędziła w domu Dimitra dość czasu,
by przywyknąć do panującej tam atmosfery.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marissa uśmiechnęła
się, momentalnie odzyskując dobry humor. Jej oczy zabłysły figlarnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na to wychodzi.
Wiedziałabyś o tym już dawno, gdybyś nie ewakuowała się podczas
wesela – stwierdziła, ale w jej głosie Claire nie wyczuła wyrzutów.
Raczej rozbawienie, jakby Issie już dawno przywykła do myśli, że musiałaby
osobiście chodzić z przyjaciółką za rękę, by utrzymać ją dłużej
na jakiejkolwiek imprezie. – Matt i Lucas już dawno mieli wrócić.
Chyba tylko ja byłam problemem, ale… – Wzruszyła ramionami. – Chyba się
cieszę. Znaczy kocham Rosalee, naprawdę, ale to miejsce…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
rozumiem – zapewniła cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miasto Nocy
miało w sobie coś, czego żadne z nich nie potrafiło nazwać, a co
prędzej czy później zdawało się przyciągać każdego. Dla Claire było
przede wszystkim domem. Jakaś jej cząstka naprawdę chciała tam wrócić
– gdzieś daleko od chaosu, łowców i całego związanego z Seattle
zamieszania. Co prawda zarazem nie wyobrażała sobie powrotu do rutyny
i miejsca, które pod każdym możliwym względem pozostawało odcięte od zewnętrznego
świata, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kiedyś</i>,
obiecała sobie stanowczo. Wiedziała, że prędzej czy później musiało do tego
dojść, zwłaszcza gdy sytuacja się uspokoi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
przynajmniej w to chciała wierzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak czy siak,
tu mam więcej swobody. Poznaje wasze tradycje. – Śmiech Marissy wystarczył,
by wyrwać ją z zamyślenia. – Podoba mi się świątynia. No i ostatnio
dorwałam Alessię. Poprosiłam, żeby opowiedziała mi to i owo… Kapłanki
są fascynujące – przyznała, a Claire wymownie uniosła brwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz
zostać kapłanką?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem…
A mogę? – zapytała Issie, szczerząc się w uśmiechu. – Mają fajne
kiecki. Jakbym mogła taką nosić cały czas…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wątpię,
by o byciu kapłanką decydowało coś takiego – zauważyła przytomnie. – Zwykle
chodzi o powołanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Te słowa
ani trochę nie ostudziły zapału wampirzycy. Dziewczyna ułożyła się
na brzuchu, krzyżując łydki w powietrzu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No,
przecież mówię. Chęć wciśnięcia się w ładną kieckę raz na jakiś czas
to już powołanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Roześmiała się
melodyjnie – w miły, przyjemny dla ucha sposób. Claire pokręciła z niedowierzaniem
głową, nawet nie próbując powstrzymywać się od odwzajemnienia
uśmiechu. Tak, chyba właśnie tego mogła się po tej dziewczynie spodziewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś
jakby w oddali usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Issie poruszyła się
błyskawicznie, porywając pierwszą z brzegu poduszkę i ciskając ją w stronę
intruza, zanim ten w ogóle zdążył wejść do pokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Puka się!
– zażądała i zabrzmiało to niemal gniewnie. – Pukanie to świetny
wynalazek, jeśli chcesz wejść do cudzego pokoju, Lucas!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ostatnio
jak pukałem, ani ty, ani Matt nie zareagowaliście, więc… –
odparł ze spokojem wampir. Claire dostrzegła go w kadrze, jak gdyby nigdy
nic przyciskającego poduszkę do piersi. Mogła tylko zgadywać, czy pozwolił
Marissie trafić, czy może od razu ją pochwycił, nim zdążyłaby sięgnąć
jego twarzy. – O, cześć, Claire!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zabrzmiał na zaskoczonego tym, że mogłyby rozmawiać. W zasadzie miała
wrażenie, że Lucas właśnie dlatego zdecydował się zakłócić prywatność
Issie, pod byle pretekstem wślizgując się do pokoju. Wychwyciła
ulgę w jego spojrzeniu, zaraz też zmaterializował się przy
komputerze, ignorując fakt, że wampirzyca spróbowała zepchnąć go z materaca.
Również to, że przy pierwszej okazji zdzieliła go łokciem w żebra, nie zrobiło
na wampirze większego wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Lucas… –
westchnęła Claire, ale ani trochę nie zabrzmiało to tak,
jak planowała. Mimowolnie uśmiechnęła się na jego widok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To był
jeden z tych momentów, w których żałowała, że nie miała go obok.
Absolutnie nie miałaby nic przeciwko bliskości przyjaciela, zwłaszcza gdy
ten pojawiał się znikąd, bez zbędnych pytań i z awaryjną
paczką chusteczek pod ręką. Miała wrażenie, że w ostatnim czasie
potrzebowała ich aż za dużo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze,
że nic ci nie jest – westchnął Lucas, nie odrywając od niej
wzroku. – Dimitr i Isabeau zniknęli, poza tym nie chcieli obstawy,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest w porządku
– przerwała mu pospiesznie. – Serio, damy sobie radę. Właśnie opowiadałam Issie
o tym, że jakoś się tutaj trzymamy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głową, ale myślami wydawał się być gdzieś daleko. Claire zawahała
się, aż nazbyt świadoma spojrzenia, którym ją obdarował. Być może wszystko
sprowadzało się do dziwnego kadru albo tego, że wciąż nie przywykła
do rozmowy przez kamerkę, ale coś w przenikliwym wzroku Lucasa
sprawiło, że poczuła się nieswojo. Dla pewności wyprostowała się i nawet
obejrzała przez ramie, wręcz spodziewając, że za sobą zauważy coś, co
mogłoby wyjaśnić, dlaczego wampir obserwował ją w taki dziwny sposób, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przygryzła dolną wargę. Gdyby aktualnie przebywali w jednym pomieszczeniu,
pomachałaby Pavarottiemu dłonią przed twarzą – tak po prostu, by upewnić
się, czy czasem nie odleciał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ehm,
Lucas? – zaryzykowała, uświadamiając sobie, że zdecydowanie zbyt długo trwali w ciszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnął i w końcu
zamrugał, choć w przypadku wampira to zdecydowanie nie było
potrzebne mu do normalnego funkcjonowania. Ewentualnie nie był w stanie
zignorować Marissy, zwłaszcza że ta ponownie spróbowała go znokautować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm? – wyrwało
mu się. W roztargnieniu przeczesał włosy palcami, jedynie utwierdzając
Claire w przekonaniu, że był… pod każdym względem dziwny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w porządku? – zapytała wprost. – Patrzysz na mnie tak dziwnie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ani trochę.
Po prostu się stęskniłem – odparł wymijająco, raptownie poważniejąc.
Odchrząknął, gwałtownie prostując się na swoim miejscu. – Dzwoń do nas
częściej, co? Nie podoba mi się, co się tam u was dzieje.
No i koniecznie daj mi znać, co z Jocelyne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jasne,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ekran
zgasł. Zdążyła jeszcze usłyszeć protest Marissy, ale i ten został
przerwany, kiedy Lucas tak po prostu zakończyć połączenie. Claire
zamrugała, przez kilka kolejnych sekund z zaskoczeniem wpatrują się w wygaszonego
laptopa. Przez chwilę nawet miała ochotę oddzwonić, gotowa przysiąc, że w grę
wchodziła zwykła pomyłka, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pokręciła
głową. <i>Co to, na litość bogini, było?</i>, pomyślała, w pamięci wciąż
mając to dziwne, zdecydowanie zbyt przenikliwe spojrzenie wampira. Nie żeby
Pavarotti pierwszy raz zachowywał się przy niej dziwnie, ale była gotowa
przysiąc, że tym razem chodziło o coś więcej. Ewentualnie naprawdę
zaczynała zachowywać się jak histeryczka, doszukując się wszędzie wokół
rzeczy, których nie powinna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To tylko Lucas,
tak? Jakby zaczynała panikować za każdym razem, gdy robił coś, co nie było
dla niej jasne…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Clairie!</i>
– doszło ją z dołu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
poderwała się na równe nogi, słysząc głos mamy. Jeszcze przed
dotarciem do drzwi wyczuła znajome zapachy i to wystarczyło, by nabrała
pewności co do tego, kogo zastanie, kiedy zejdzie na dół. To, że
Dimitr i Isabeau w końcu się pojawią, było dla niej oczywiste
już od chwili, w której nabrała pewności, że ta dwójka
faktycznie pojawiła się w mieście. Świadomość, że będą chcieli się
z nią zobaczyć, również od początku wydała jej się w pełni
oczywista.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niewiele
brakowało, by potknęła się w przedpokoju o przechadzającą się
po domu czarną kulkę futra. Pod nieobecność Joce jej kot wydawał się
być wszędzie. Dosłownie. Claire ostatecznie przestało to dziwić w chwili,
w której znalazła go drzemiącego na Star – tak po prostu,
jakby integracja z kilkukrotnie większym od siebie psem była
najnormalniejsza na świecie. Kto wie, może była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pochwyciła
stworzonko na ręce, mimowolnie uśmiechając się, kiedy kociak z miauknięciem
zaczął się o nią ocierać. Zaraz po tym w pośpiechu zbiegła
na dół.</p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0