O. Mój. Boże.
Powinnam
chyba teraz napisać coś twórczego i czuję, że wyjdzie mi tutaj cała
powieść… O ile oczywiście zapanuję nad pustką w głowie. Ale po kolei.
Aczkolwiek jeśli ktoś nie ma cierpliwości do czytania mojego ględzenia tutaj,
to już na wstępie zostawiam Wam najistotniejszą informację: prolog „Łowcy”,
czyli ósmej księga, wjeżdża już 1
czerwca. Zwykle robiłam sobie około tygodnia przerwy, ale tym razem bym nie
mogła, zwłaszcza że podczas pisania ostatniej księgi zastoje pojawiały się
zdecydowanie zbyt często.
Tych, którzy
jeszcze nie czytali epilogu, odsyłam tutaj: KLIK. Polecam, bo naprawdę nie
ręczę, że nie zarzucę gdzieś tutaj spojlerem.
Półtora
roku. Od lat nie zeszło mi tyle na żadną księgę tutaj, a jednak miesiące,
które poświęciłam na „Przebudzenie”, były dla mnie tak burzliwe, że do tej pory
nie wierzę. Brałam pod uwagę wiele rzeczy, w tym to, że po blisko dekadzie
pisania (z czego siedem lat poświeciłam tej historii) mogłabym doznać małego
załamania, wypalić się, cokolwiek. W trakcie cała radość gdzieś uleciała,
bo ja najzwyczajniej w świecie nie miałam siły – a ciężko w takiej
sytuacji czerpać przyjemność nawet z tego, co tak bardzo się kocha.
Samo „Przebudzenie”
okazało się najbardziej wymagającą i żyjącą swoim życiem księgą, jaką
pisałam. Szczerze mówiąc, w trakcie całkowicie zmieniłam zarys. Jasne, łowcy
mieli się pojawić – wątek Liz od początku był czymś stałym – ale nie sądziłam,
że to przybierze taki obrót. Organizacja, Layla, to wszystko wyszło w trakcie
pisaniu, w międzyczasie spychając gdzieś na bok wątek Beatrycze i Lawrence’a.
Ale nie ma tego złego. Bo jestem z tej formy zadowolona o wiele
bardziej niż z pierwotnej wersji, która zakładała wojnę z Volturi.
Dawno tak nie improwizowałam, ale na tę chwilę wszystko składa mi się w całość
o wiele sensowniej niż moje początkowe plany… Więc chyba jest dobrze,
prawda?
Cassandra, Ryan…
Pojawili się i odegrają większą rolę. Zwłaszcza on, ale nie uprzedzajmy
faktów. Możliwe, że będę mogła zdradzić Wam ciekawostkę pod kolejnymi podziękowaniami,
może za rok, bo tym razem nie planuję żadnych miesięcznych zastojów. Chyba.
Tak czy inaczej,
dużo się działo. Teraz wiem, że to przede wszystkim choroba, a ja
najgorsze mam już za sobą. Aczkolwiek nie przeczę, że żal mi czasu, który zmarnowałam.
Poniekąd, bo nie w całości, niemniej przy moim przyzwyczajeniu, by pisać
codziennie, brak motywacji nawet przez cały miesiąc, to istny koszmar.
Mogłabym
się tutaj rozwodzić nad tym, co było, ale to i tak niczego nie zmieni.
Najważniejsze, że pewien etap za mną – było i, mam nadzieję, nie wróci. Za to
nie ma tego złego, bo ostatni rok jednak sporo mi dał. Począwszy od czegoś tak
błahego, jak ponowna radość z pisania dla Was (wróciłam do rytmu – i oby
tak pozostało), po nową pasję (tłumaczenia to naprawdę świetna sprawa), ale
przede wszystkim świadomość, że mam wokół siebie cudownych ludzi. I naprawdę
nie ma znaczenia, że niektórzy z nich są daleko.
No to
lecimy z podziękowaniami.
Gabi – bo nie mogłoby Ciebie zabraknąć. I nie ma dla mnie znaczenia czy będziesz ze mną na bieżąco, raz na rok, a może w pewnym momencie przestaniesz czytać całkowicie. Bo ja od dawna mam w Tobie kogoś więcej niż tylko czytelniczkę czy przyjaciółkę. Dalej uważam, że dzień, w którym się tutaj pojawiłaś, był jednym z moich najlepszych. Po prostu dziękuję, że jesteś, sis. Więcej nie muszę dodawać, bo Ty sama najlepiej wiesz za co jestem wdzięczna. I tak, dalej będę Cię dręczyć pomysłami, fragmentami i moim narzekaniem =P
Guśka – bo wiem, że jesteś i prędzej czy później tutaj trafisz. Uwielbiam nasze rozmowy, nie tylko wtedy, kiedy komentujesz to, co napisałam. Chociaż na to też zawsze czekam, bo wiem, że jeśli coś zepsułam, Ty to wynajdziesz. Także w razie co śmiało, szczególnie po tej księdze, gdzie na pewno coś namieszałam. Tak czy inaczej, Tobie też dziękuję za to, że jesteś – nie tylko tutaj, ale przede wszystkim prywatnie. W końcu każda z moich historii kiedyś dobiegnie końca, ale znajomości, które zawarłam, zostaną.
Dream Ala – bo dzięki Tobie miałam cierpliwość, by przerzucać to monstrum na Wattpada (który dalej mnie nienawidzi, tak swoją drogą). Wierz mi, że to cudowne uczucie, kiedy nagle odkrywasz, że ktoś jest z Tobą od lat – dotychczas po cichu, ale to nie ma znaczenia. Teraz tym bardziej sądzę, że było warto zdecydować się na publikację w dwóch miejscach. Dziękuję za obecność, tych kilka rozmów (oby więcej takich!) i mentalne wsparcie przy przenosinach! ^ ^
Shanzi – ujawniłaś się niedawno i bardzo się z tego cieszę, bo cudownie mi się z Tobą rozmawia. Dziękuję Ci za tyle ciepłych słów, wsparcie i to, że masz o mojej pisaninie lepsze zdanie niż ja sama kiedykolwiek będę miała. I za to, że dzięki Tobie tak bardzo nakręciłam się na wątek z Renesmee, że aż się nie mogę doczekać. To bardzo mi pomogło przy klarowaniu planów na „Łowcę”, więc… Tak, obyś wciąż miała do mnie cierpliwość! :D
King Balor – bo wierzę, że wciąż tutaj jesteś, chociaż dawno nie pisaliśmy. Nie zmienia to faktu, że jestem wdzięczą za każdą rozmowę, komentarz i to, że mogłam się wygadać. To wiele dla mnie znaczy, tak jak i świadomość, że ktoś czeka, komuś po prostu się to, co robię, podoba. Dziękuję Ci bardzo. Och, no i za bycie takim moim „rodzynkiem”, bo wciąż jesteś jedynym moim czytelnikiem, o którym wiem. Czuj się wyróżniony, o! :3
Kala – a więc kolejna osoba, która nagle się ujawniła. I jestem za to wdzięczna. Tak jak i za sugestię co do wyglądu Damiena. Dziękuję raz jeszcze – i za to, i za obecność!
Dziękuję też Klaudii122, Izabelli Dworskiej, JK i każdemu
anonimkowi, który przewinął się przez mój blog, ale w żaden sposób się nie
podpisał. Jeśli kogoś z Was pominęłam, pięknie proszę o wybaczenie. Wciąż
mam mętlik w głowie, to jednak niczego nie zmienia – bo ja i tak
jestem Wam wdzięczna.
Dziękuję
również Tobie, jeśli dotarłeś do
tego miejsca.
Wciąż
zadziwiacie mnie i tym, ilu Was jest. Niektórzy być może pojawiają się
tylko na moment, inni są ze mną od zawsze – często jako bezimienne anioły,
obecności których mogę się domyślać wyłącznie przez statystki. To dla mnie wciąż
niepojęte, że ktokolwiek prócz mnie może lubić tę historię, bohaterów, cały
świat, którym dotychczas żyłam tylko ja. Zadziwiacie mnie za każdym razem,
kiedy piszecie, że chce Wam się to czytać – albo że nadrobiliście całość w którym
czasie, w niektórych przypadkach kilkukrotnie. To po prostu niesamowite. I ja
zawsze będę za to wdzięczna.
Ha, piszę podziękowania
już po raz siódmy na tym blogu, a jednak za każdym razem czuję się tak,
jakbym podchodziła do tego pierwszy raz. Podejrzewam, że brzmi to jak
nieogarnięty bełkot i za to przepraszam, ale niezmiennie się emocjonuje. Swoją
drogą, aktualnie podziękowania są dłuższe od epilogu, no cóż…
A będą
jeszcze dłuższe.
Co mogłabym
dodać na koniec? Kolejna księga już wkrótce, pomysł żyje własnym życiem, a ja
wciąż mam Wam wiele do powiedzenia. Zresztą mimo licznych zastojów, zdążyłam
zrobić kilka nowych rzeczy. Przerzucenie całego „Lost in the Time” na Wattpada
to jedna z nich, więc jeśli komuś wygodniej czytać tam, zapraszam: KLIK. Niemniej
lojalnie uprzedzam, że z publikacją tam bywa różnie. I to nie dlatego,
że nie chcę publikować regularnie – to Wattpad ma czasem takie odloty, że po
prostu nie jestem w stanie nic dodać.
Przypominam,
że od jakiegoś czasu mam stronę na Facebooku, wiec zapraszam: KLIK. Ponadto w czasie
publikowania „Przebudzenia” pojawili się aż trzy dodatki do serii: dwie
miniaturki („Przyjaciel” oraz „Nigdy nie chciałam być matką…”), a także zaczęłam
mini powieść „Niosąca Radość”. Nie jest źle, prawda?
Z mojej
strony to już chyba tyle. Tak więc do napisania 1 czerwca albo jeszcze tutaj, w komentarzach, bo zawsze
odpowiadam (na blogu albo prywatnie). Mam nadzieję, że mimo wszystko jesteście
usatysfakcjonowani i nie macie mnie dość – i to mimo tych przerw, śmierci
Setha i Allegry, a także epilogu z ugryzieniem Beatrycze…
Gdyby ktoś
jeszcze nie widział, od jakiegoś czasu dostępny jest opis „Łowcy”: KLIK. I zwyczajowa
garstka statystyk dla tej księgi: KLIK.
Do później!
No cześć. <3
OdpowiedzUsuńNiewiele tutaj powiem, a do samej księgi też się nie mogę odnieść, nawet jeśli jako tako wiem co tam się działo. ;) to jakie mam zaległości w czytaniu to naprawdę... wow, ale na pewno nie porzucam czytania LITT. Jestem pewna, że kiedy tylko znajdę odpowiednie siły na czytanie to wrócę tutaj i nadrobię wszystko szybciej, niż się spodziewamy obie. Ale po cichu muszę przyznać, że brakuje mi zarywania nocek na czytanie. ;))
Ogromnie się cieszę, że LITT wciąż trwa i wciąż się pisze, nie tylko główne księgi, ale również te poboczne opowiadania. Nawet nie umiem sobie wyobrazić ile serca włożyłaś w tę historię. Widać i czuć jak wiele dla Ciebie ona znaczy.
Mam nadzieję, że Owcę będzie Ci się pisać przyjemnie i oby się obyło bez niepotrzebnych przerw, bo wsiadam w samolot i osobiście kopnę w tyłek za kolejną taka akcję!;)
Ściskam mocno i życzę dużo, dużo weny❤
Gabi
Dziękuję bardzo i owszem czuję sie wyróżniony. Miło jest tu wrócić kiedy tylko czas na to pozwala. Z kazdym rozdziałem zadziwiasz mnie coraz bardziej. Nigdy nie mogę przewidzieć tego co nastapi z każdym kolejnym rozdziałem. Zawsze wpadnie Ci do główki coś nie przewidywalnego. Dziękuję że jesteś i piszesz ten blog, lepszego bloga to juz chyba nie znajdę i mam nadzieję że go nigdy nie skonczysz pisac haha ;) I jeszcze raz dziękuję...
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję. Cudownie Cię tu widzieć i to po takim czasie. <3
Usuń