21 kwietnia 2018

Trzysta czternaście

Alessia
Mało kiedy widywała Damiena zdenerwowanego – a przynajmniej nie aż tak jak w chwili, w której pojawiła się tamta kobieta. Ali zawahała się, z powątpiewaniem spoglądając na brata i dla pewności napinając mięśnie. Co jest?, zapytała, korzystając z tego, że jak zwykle siedzieli sobie w głowach, ale chłopak nawet nie drgnął, w milczeniu obserwując zmierzającą w ich stronę śmiertelniczkę.
– Damien! – syknęła na głos, bez trudu orientując się, że był co najmniej zszokowany.
Z jakiegoś powodu poczuła się przytłoczona, chociaż nie miała pewności, skąd brało się to uczucie. Odbierała emocje brata i to wystarczyło, żeby pojęła, że coś jest nie tak – z tym, że wciąż nie miała pojęcia w czym rzecz. Machinalnie napięła mięśnie, przybierając pozycję obronną i niemalże szykując się na to, że za moment będzie musiała rzucić się do ataku. Co prawda kobieta, która w tak bezpośredni sposób zapytała o powód ich obecności, nie sprawiała wrażenia szczególnie groźnej, ale…
Alessia zawahała się, na swój sposób wręcz sfrustrowana. Cisza nie pomagała, zresztą tak jak i poczucie, że Damien i śmiertelniczka się znali. Tyle wywnioskowała z wyrazu twarzy brata, ale to wciąż nie tłumaczyło najważniejszych kwestii.
– Hej, co się dzieje? – powtórzyła, nie kryjąc zniecierpliwienia. Jak na zawołanie poczuła na sobie spojrzenie nie tylko bliźniaka, ale również nieznajomej kobiety. – Kim pani jest? – drążyła, ignorując fakt, że to raczej oni powinni się teraz tłumaczyć.
– To… Cóż, Nina – oznajmił cicho Damien, w końcu otrząsając się na tyle, by zareagować. – Nie wiem jakim cudem, ale…
Brzmiał na poruszonego, co w naturalny sposób dało Alessi do myślenia. Zaraz po tym zrozumiała i jej oczy rozszerzyły się nieznacznie, w miarę jak zaczęła łączyć ze sobą fakty. W pośpiechu zmierzyła wzrokiem kolejno brata, a później stojącą przed nimi kobietę, mimo wszystko mając wrażenie, że musiała coś źle zrozumieć.
Ta sama, która mierzyła do ciebie z kuszy?, wyrwało jej się, ale przynajmniej powstrzymała się od wypowiedzenia tych kilku słów na głos. Babcia Liz? Ale…
Chyba nawet widziała podobieństwo – czy to w rysach twarzy, czy bystrym spojrzeniu ciemnych, skupionych oczu. Nina może i miała już swoje lata, ale trzymała się wystarczająco dobrze, by Ali uwierzyła, że ta śmiertelniczka mogłaby być niebezpieczna. Bez znaczenia było nawet to, że stała przed nimi z pustymi rękami, na pierwszy rzut oka całkowicie bezbronna. Co z tego, skoro nie okazywała przy tym nawet cienia strachu, spokojna i w pełni skoncentrowana na ich obecności.
– Ale… – odezwała się cicho Alessia, powoli zaczynając mieć dość przeciągającej się ciszy. Takie napicie zdecydowanie niczego nie ułatwiało.
Słodka bogini… Czy ta kobieta nie powinna być martwa?
Mimo wszystko nie zadała tego pytania na głos, zwłaszcza że brzmiało… niewłaściwie. Nawet ona musiała to przyznać, choć często zdarzało jej się najpierw mówić, a dopiero później zastanawiać nad tym, co robiła. Jakkolwiek by jednak nie było, coś w zachowaniu brata jednoznacznie dało jej do zrozumienia, że ten jeden raz powinna trzymać język za zębami, niezależnie od tego, jak skołowana by się nie czuła.
– Dobre pytanie. – Damien z niedowierzaniem potrząsnął głową. Zaraz po tym drgnął i w pośpiechu przesunął się w jej stronę. – To moja siostra, Alessia – wyjaśnił pośpiesznie.
Ali uniosła brwi. Nie rozumiała, dlaczego ustalenie tej kwestii wydało mu się aż tak ważne, zwłaszcza że – jakby nie patrzeć – to oni mieli przewagę. Tak przynajmniej sądziła, skoro nie widziała w rękach tej kobiety żadnej broni, również kuszy, chociaż…
A potem zauważyła, że surowa twarz Niny mimo wszystko łagodnieje.
– Tak… Tak, wydaje mi się, że Liz kiedyś wspominała również o Alessi – oznajmiła nieoczekiwanie, ostrożnie dobierając słowa. – Nie byłyście ze sobą tak blisko, jak ona i Elena…
– Nie złożyło się – mruknęła, właściwie nie zastanawiając się nad odpowiedzią.
Sytuacja wydawała się co najmniej abstrakcyjna, przynajmniej z jej perspektywy. Słodka bogini, naprawdę najważniejsze w tym wszystkim było to, jakie mogłaby mieć relacje z Liz? Brakowało jeszcze, by Nina nagle zaczęła pogodnie gawędzić o przyjaźniach wnuczki, zupełnie jakby wcale nie stali w przedsionku opustoszałego hotelu, podczas gdy gdzieś w pobliżu mogło czekać jakiekolwiek niebezpieczeństwo! Nie wspominając o tym, że kobieta powinna być martwa, a skoro tak…
Jak…? – Głos Damiena przerwał panującą ciszę, kiedy chłopak otrząsnął się na tyle, by skupić się na tym, co działo się wokół niego. – I dlaczego? Liz wie, że…
– Pozwól, że nasze rodzinne sprawy będziemy roztrząsać między nami – przerwała mu chłodno Nina, raptownie poważniejąc. Chwilowe rozluźnienie minęło, a Alessia znów poczuła się trochę tak, jakby ktoś w wolnej chwili mógł rzucić jej się do gardła. – Pytałam, co tutaj robicie – zaczęła raz jeszcze kobieta.
O dziwo, Damien jedynie prychnął, nagle podenerwowany. W tamtej chwili miał wyraźny problem z tym, by nad sobą zapanować, być może bliski wybuchu gniewu, choć to w jego przypadku zdecydowanie nie było normą. Dopiero w takich chwilach Ali dostrzegała, jak bardzo jej brat był podobny do Gabriela – i to w szczególności, gdy w grę wchodził ktoś, kto był dla chłopaka ważny.
– Te rodzinne sprawy  – oznajmił z naciskiem – zbyt mocno dotykają mnie i moich bliskich. Co więcej, Liz mi ufa, a pani…
Cokolwiek miał do powiedzenia, w ostatniej chwili zdecydował się zachować dla siebie. Nina gwałtownie nabrała powietrza do płuc, wyraźnie podenerwowana. Przez kilka następnych sekund mierzyła chłopaka wzrokiem, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
– Po prostu stąd idźcie – oznajmiła w końcu.
Damien zamrugał, niedowierzając jej słowom.
– To wszystko? – obruszył się, widząc, że kobieta zbiera się do odejścia. – Ale…
– Pozwalam wam tak po prostu odejść właśnie przez wzgląd na Elizabeth. Cokolwiek tutaj robicie… – Kobieta zamilkła, po czym westchnęła cicho. – Nie zaprzeczę, że wiele ci zawdzięcza. I ja, i Liz jesteśmy za to wdzięczne. Z tym, że i tak nie powinno was tutaj być – oznajmiła z naciskiem. – Gdybyście trafili na kogokolwiek innego… Cóż, nie zawahałby się.
– Cudownie! Więc wszyscy tutaj biegacie z kuszami czy jak? – zapytała z niedowierzaniem Alessia.
Kąciki ust kobiety drgnęły, ale ostatecznie się nie uśmiechnęła. W zamian po prostu potrząsnęła głową, wyraźnie zmartwiona.
– Mogę tylko zgadywać, jakim cudem tuta trafiliście. Jeśli chodzi o Liz… – zaczęła, ale nie miała okazji dokończyć.
– A jest tutaj? – wszedł jej w słowo Damien.
Alessia drgnęła i w pośpiechu chwyciła brata za ramię, chcąc żeby się uspokoił. Nie, sytuacja zdecydowanie nie była normalna – nie mogła, skoro to ona musiała jakkolwiek upominać Świętego Damiena. Co prawda mogła przewidzieć, że sama wzmianka o Liz wystarczy, żeby wytrącić go z równowagi (w końcu sama nie była lepsza, gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo Ariela), ale mimo wszystko…
Mniej więcej wtedy panującą dookoła ciszę przerwało przejmujące, przyprawiające o ból głowy wycie. Alarm włączył się nagle, głośny i wystarczająco niepokojący, by Ali poczuła się nieswojo. Z bijącym sercem powiodła wzrokiem dookoła, świadoma wyłącznie tego, że musiało wydarzyć się coś złego. Słodka bogini, przecież nawet nie chodziło o nich, prawda? Gdyby nie spotkali Niny, pewnie uwierzyłaby, że mieli kłopoty, bo ktoś ich zauważył, ale w obecnej sytuacji takie rozwiązanie nie wchodziło w grę.
Nina, która wyglądała na chętną, by jednak odpowiedzieć na pytanie Damiena, raptownie pobladła, zaniepokojona. Przez krótką chwilę tkwiła w bezruchu, nasłuchując i wydając się nad czymś intensywnie myśleć, w następnej sekundzie odwracając się na piecie i biegiem rzucając w sobie tylko znanym kierunku.
– Hej! – zaoponowała, z niedowierzaniem spoglądając w ślad za łowczynią.
Zareagowała niemalże w tym samym momencie, co i Damien. Oboje po prostu ruszyli za Niną, w krótką chwilę zrównując się z nią i niemalże przeganiając. Kobieta drgnęła, nagle wytracając prędkość, po czy rzuciła im zniecierpliwione, niechętne spojrzenie.
– Powiedziałam już, że macie stąd iść! – zniecierpliwiła się. Podniosła głos, próbując przekrzyczeć alarm. – Był z wami ktoś jeszcze? Myślałam, że…
Zamilkła, ledwo tylko w korytarzu na powrót zapanowała nieprzenikniona cisza. Alarm wyłączył się równie nagle, co wcześniej zaczął wyć, ale Nina wcale nie wyglądała jak ktoś, kto poczuł z tego powodu ulgę. Wręcz przeciwnie – nagle przyśpieszyła, wyglądając na niemalże spanikowaną, co absolutnie do niej nie pasowało. Alessia znała ją raptem chwilę, ale to wystarczyło, by pojęła, że ma przed sobą kogoś równie silnego i pewnego siebie, co i Isabeau. To była jedna z tych kobiet, które nie bały się bez powodu, a kiedy zaczynały odczuwać przerażenie, znaczyło to najpewniej, że wydarzyło się coś bardzo, ale to bardzo złego.
Tym razem Nina nawet słowem nie skomentowała tego, że wciąż podążali za nią. Szła szybko, w pośpiechu pokonując kolejne metry i raz po raz niespokojnie rozglądając się dookoła, zupełnie jakby w każdej chwili mogła wypatrzeć w ciemnościach coś, czego nie powinno tam być.
– Co się dzieje? – zaniepokoił się Damien, rzucając kobiecie naglące spojrzenie. Ali wyraźnie czuła, że był zdenerwowany, zwłaszcza że towarzyszące bratu napięcie niezmiennie mieszało się z jej własnym niepokojem.
– Nie wiem, ale nie podoba mi się to – stwierdziła cicho Nina, wyraźnie próbując coś zrozumieć. – Dlaczego wyłączył się tak szybko?
– Fałszywy alarm? – podsunęła z wahaniem Ali.
Łowczyni spojrzała na nią w niemalże pobłażliwy sposób.
– Nie w tym miejscu – oznajmiła z przekonaniem, wyraźnie nie dopuszczając do siebie jakiegokolwiek błędu w działaniu. – Zresztą alarm mogę odwołać tylko ja albo mój syn. Nawet jeśli włączyłby się przypadkiem, to my decydujemy, czy zagrożenie minęło.
– Więc może pani syn…
– Tata Liz też żyje? – zapytał w tym samym momencie Damien.
Nina zignorowała ich oboje. W zamian po raz ostatni skręciła, w następnej chwili dopadając do drzwi ze srebrną tabliczką, opatrzoną napisem „ochrona”. Po prostu pchnęła drzwi, a te ustąpiły bez najmniejszego choćby problemu, pozwalając kobiecie wejść do środka.
Ali wyczuła to na ułamek sekundy przed tym, jak sama również zdecydowała się zajrzeć do pomieszczenia. Słodki zapach krwi uderzył ją nagle, tak intensywny, że w pierwszej chwili aż zawirowało jej w głowie. Zaniepokojona, spojrzała na Damiena, ale ten zdążył ją wyprzedzić, ułamek sekundy później materializując się tuż za plecami zastygłej w bezruchu, oddychającej szybciej niż do tej pory Niny.
Biuro nie było duże, ale to nie miało znaczenia. Równie nieistotne okazały się ustawione na biurku w centralnej części pomieszczeni monitory, komputer i liczne przyciski, które najwyraźniej odpowiadały za zarządzanie systemem bezpieczeństwa. To wszystko nie było istotne, skoro odpowiadająca za urządzenia osoba leżała na podłodze, powoli wykrwawiając się na drogi dywan. Alessia raptownie nabrała powietrza do płuc, rozszerzonymi oczami wpatrując w ziejącą dziurę na gardle rozłożonego na ziemi mężczyzny. Wrażenie było takie, jakby ktoś nie tylko wgryzł się w jego szyję, ale później dodatkowo je rozszarpał – w brutalny, absolutnie niesubtelny sposób.
– Boże… – wyrwało się Ninie. Cofnęła się o krok, w pośpiechu omal nie wpadając na stojącego za nią Damiena. – On przecież…
– Jest martwy – przyznał cicho chłopak i Alessia jakoś nie miała wątpliwości co do tego, że miał rację.
Wystarczył jeden rzut oka na twarz brata, żeby pojęła, że nawet jako Uzdrowiciel nie mógłby niczego zdziałać. Chociaż wyraźnie czuła, że rana powstała niedawno (krew wciąż płynęła, zresztą pachniała tak słodko, że dziewczyna ledwo nad sobą panowała), znała Damiena na tyle dobrze, żeby wiedzieć, kiedy czuł się bezradny. Znała tę minę – jakże charakterystycznie zaciśnięte usta oraz spojrzenie, które jednoznacznie świadczyło o poczuciu winy. Choć to nie była jego wina, coś w świadomości, że ktoś mógłby umierać na jego oczach, niezmiennie wprawiało chłopaka z przygnębienie.
Ali jęknęła, po czym odwróciła się na pięcie i z powrotem wypadła na korytarz. Czuła, że serce tłucze jej się w piersi, a żołądek skręca w nieprzyjemny sposób, grożąc wywróceniem się na drugą stronę. Dla pewności pochyliła się do przodu, wpierając dłonie na udach i usiłując wyrównać oddech. W zasadzie próbowała powstrzymać się przed zbyt gwałtownym chwytaniem powietrza, ale to okazało się trudne. Co z tego, że próbowała, skoro i tak czuła krew, a jej gardło dosłownie płonęło, domagając się tego, by wróciła do małego pokoiku i dobrała do słodkiej, kuszącej posoki?
Zacisnęła dłonie w pięści, pozwalając, żeby paznokcie boleśnie wbiły jej się w skórę. Liczyła, że to pomoże jej się otrząsnąć, jednak nawet ból nie sprawił, że poczuła się jakkolwiek bardziej świadoma.
– W porządku? – usłyszała za plecami głos Damiena.
Jedynie potrząsnęła głową. Drgnęła niespokojnie, kiedy dłonie brata wylądowały na jej ramionach. Chcąc nie chcąc obejrzała się na niego, w pierwszej chwili mając ochotę cicho warknąć, ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. Dzięki niemu miała przynajmniej pewność, że gdyby jednak przestała nad sobą panować, mogła liczyć, że brat powstrzyma ją przed zrobieniem czegoś wyjątkowo głupiego.
– Nie – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Co się dzieje?
Oczywiście nie otrzymała odpowiedzi. Mogła się tego spodziewać, ale i tak coś w bezradnym spojrzeniu brata zaczynało doprowadzać ją do szału. Ba! Cała ta niepewność i napierająca ze wszystkich stron cisza sprawiały, że miała ochotę komuś przyłożyć. Nie tego spodziewała się po tym miejscu, które – teraz już była tego pewna – zdecydowanie nie było zwykłym, zamieszkałym przez przypadkowe osoby hotelem.
Bardziej wyczuła niż usłyszała Ninę. Kobieta jako ostatnia wyszła z pokoju ochrony, blada jak papier i wyraźnie przerażona. Przystanęła w progu, zaciskając palce na framudze i wyglądając tak, jakby w każdej chwili mogła się wywrócić.
– Przyszliście sami? – wykrztusiła i choć zadawała to pytanie już wcześniej, kiedy padło ponownie akurat teraz, Ali poczuła się tak, jakby kto z całej siły uderzył ją w brzuch.
– Ty chyba sobie żartujesz! – obruszyła się.
Niby jak miała to rozumieć? Jako rodzaj oskarżenia, zupełnie jakby to, co stało się z tamtym mężczyzną, miało jakikolwiek z obecnością jej i Damiena? Na samą myśl o tym robiło jej się gorąco, a jakby tego było mało…
– Zadałam wam pytanie. – Nina wyprostowała się niczym struna. Wciąż wyglądała marnie, ale coś w jej postawie jednoznacznie dało Alessi do zrozumienia, że ta kobieta miała w sobie dość determinacji, by nawet w takim stanie zacząć walczyć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. – Kolejne, które ignorujecie. Pytałam już, dlaczego tutaj jesteście, a jednak… – zaczęła spiętym tonem, wyraźnie mając problem z utrzymaniem głosu na jednym poziomie.
– Jakie to ma znaczenie? – obruszył się Damien, z niedowierzaniem spoglądając na stojącą przed nim śmiertelniczkę. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na ramionach Alessi, ale wydawał się nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. – Mamy swoje powody. My tylko…
Nina jedynie potrząsnęła głową.
– Przychodzicie tutaj, a chwilę później znajduję martwego człowieka! – przerwała, tym razem już nie powstrzymując się przed krzykiem. Dotychczas tłumione emocje znalazły ujście w postaci stopniowo przybierającego na sile gniewu. – Jeśli chcecie wmawiać mi, że to wypadek, to przynajmniej udawajcie, że zamierzacie mi odpowiedzieć! Co tutaj robicie?! – ponowiła pytanie, tym razem wyraźnie nie zamierzając odpuścić.
Damien drgnął, przez chwilę wyglądając na chętnego, żeby coś rozwalić. Ali w pośpiechu chwyciła go za ramię, mimowolnie zastanawiając nad tym, kto kogo powstrzymywał przed głupstwem – on ją, czy może ona jego. Sama wciąż czułą się rozbita, co zwłaszcza przy intensywnym zapachu świeżej krwi okazało się trudnym do opanowania stanem. Serce tłukło jej się w piersi, a zaciśnięte w pięści dłonie pulsowały bólem, coraz bardziej dając dziewczynie we znaki.
– Jesteśmy tutaj przez naszą ciotkę i kuzynki – oznajmiła w końcu. Nie rozpoznawała własnego głosu, zadziwiająco spokojnego, biorąc pod uwagę to, że w rzeczywistości aż się w niej gotowało. Sama nie była pewna, jakim cudem udawało jej się znaleźć sposób na sensowne dobranie poszczególnych słów. – Nie chodzi o Liz czy o was, ale o naszą rodzinę. Chyba pod tym względem się rozumiemy, prawda?
– Ciotkę i kuzynki… – powtórzyła z zaskoczeniem kobieta.
W korytarzu znów zapanowała cisza, przerywana wyłącznie ich przerywanymi oddechami i tłukącymi się w piersiach sercami. Alessia mocniej zacisnęła palce na ramieniu brata, właściwie nieświadoma tego, co i dlaczego robi. Słodki zapach krwi wciąż dawał jej się we znaki, głód jednak szybko zszedł gdzieś na dalszy plan, wyparty przez narastający z każdą kolejną sekundą gniew. Była zła na Ninę, choć zarazem jakaś jej cząstka aż za dobrze rozumiała, skąd brały się wnioski, które wyciągnęła kobieta. Możliwe, że gdyby była na jej miejscu, pomyślałaby dokładnie tak samo – i to zwłaszcza po tym, jak chwilę wcześniej znalazłaby zakrwawione zwłoki.
Bez znaczenia. Nie rozmawialibyśmy z tobą, gdybyśmy planowali kogoś zabić!, jęknęła w duchu, ale nie zdobyła się na wypowiedzenie tych słów na głos. Miała wrażenie, że miotanie się i szukanie usprawiedliwień w najmniejszym stopniu nie poprawiłoby sytuacji; wręcz przeciwnie, skoro wszyscy w tamtej chwili dosłownie odchodzili od zmysłów. Co więcej, wzajemne oskarżenia wciąż nie rozwiązywały najważniejszego problemu, którym było chociażby to, że żadne z nich nie miało pojęcia, kto był odpowiedzialny za to, co wydarzyło się w pokoju obok.
Coś było nie tak. Wiedziała o tym już kiedy tutaj przyszli, choć wtedy jeszcze nie miała pojęcia, jak bardzo skomplikowane mogło okazać się to, co działo się wokół nich. Jeśli do tej pory miała Rufusowi za złe, że wysłał ich do tego miejsca, teraz zmieniła zdanie. Tutaj zdecydowanie działo się coś wartego uwagi, Ali jednak zaczynała wątpić, czy to faktycznie dobrze. W tamtej chwili naprawdę się bała, niepokojąc się nie tyle o siebie, co przede wszystkim pozostałych – a już zwłaszcza Laylę, Claire i Jocelyne, bo przecież wszystko od samego początku kręciło się wokół nich.
Nina milczała, po prostu mierząc ich wzrokiem. Po wyrazie jej twarzy trudno było stwierdzić, co tak naprawdę sobie myślała, o wyciągnięciu jakichkolwiek sensownych wniosków nie wspominając. Nawet jeśli kobieta wciąż miała jakieś uwagi, zostawiła je dla siebie, chociaż trudno było stwierdzić, czy przemilczenie czegokolwiek było lepsze od kolejnych oskarżeń. Strach nigdy nie był dobrym doradcą, a oni mimo wszystko mieli do czynienia z łowczynią – tymczasowo nieuzbrojoną, ale wciąż wystarczająco bezwzględną i pewną siebie, by w razie potrzeby zaczęła wymachiwać kuszą, jeśli tylko dać jej po temu sposobność. Co prawda to wciąż do niej nie docierało, ale Alessia zdecydowanie nie chciała sprawdzać, jak daleko mogła posunąć się Nina albo ktokolwiek inny, kto znajdował się w tym miejscu.
Cóż, z naciskiem na istotę, która w rzeczywistości odpowiadała za śmierć tamtego mężczyzny w biurze.
Wciąż o tym myślała, kiedy wyczuła, że Damien sztywnieje. Otworzyła usta, gotowa zapytać go, co się stało, ale to okazało się zbędne. Wystarczył ułamek sekundy, by sama również usłyszała zmierzające w ich stronę kroki. W pierwszym odruchu napięła mięśnie, gotowa się bronić, ale wkrótce po tym pojęła, że tempo jest zbyt wolne, by mogła spodziewać się pojawienia jakiegokolwiek wampira.
Mimo wszystko wyprostowała się, z niepokojem spoglądając w głąb zaciemnionego korytarza. Proszę, niech to jednak nie będą łowcy z kuszami, bo naprawdę…, pomyślała, ale nie była w stanie choćby dokończyć, bowiem intruzi już chwilę później pojawili się w zasięgu jej wzroku. Jeden rzut oka wystarczył, by pierwszy raz w ciągu ostatniego kwadransa poczuła się spokojniejsza, czując wręcz niewysłowioną ulgę, kiedy w pełni dotarło do niej, kogo ma przed sobą.
Dzięki bogini…
Gdzieś u jej boku Damien spiął się jeszcze bardziej niż do tej pory, ale to nie miało w obecnej sytuacji większego znaczenia.
– Babciu! – zawołała Liz, po czym w pośpiechu wyprzedziła Claire. – Co…?
Z chwilą, w której spojrzenie dziewczyny skoncentrowało się na Damienie, Elizabeth zamarła.

4 komentarze:

  1. Kocham twój blog!! Już nie mogę się doczekać odcinka z renesmee :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję! <3 Aktualnie przysiadłam do perspektywy Damiena i (jeśli dobrze pójdzie) również Gabriela, ale Nessie też pewnie prędzej czy później się pojawi, chociaż... Ale tutaj nie mogę za wiele zdradzić :)
      Chcesz może pogadać? Zawsze jestem chętna i to nie tylko jeśli chodzi o moje opowiadania ^^

      Usuń
    2. Ja zawsze chętnie ^^

      Usuń
    3. No to się cieszę ^^ Mnie można złapać na gadu (4053520), mejlem (justyna1062@op.pl) albo na facebooku (KLIK), więc do wyboru. Ewentualnie w PW na Wattpadzie (KLIK). ;)

      Usuń









After We Fall
stories by Nessa