22 grudnia 2017

Dwieście czterdzieści siedem

Elena
Błyskawicznie poderwała się na równe nogi, zwracając ku Miriam tak gwałtownie, że chyba jedynie cudem wcześniej nie potknęła się o własne nogi.
– Dlaczego ty ciągle…? – Zamilkła, po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Być może już dawno powinna przywyknąć do demonów i tego, jak potrafiły się zachowywać. – Co tutaj robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby, próbując skupić się na tym, co najważniejsze.
– Niańczę – stwierdziła z rozbrajającą wręcz szczerością. – Uprzedzając: nie, nie pójdę sobie, jeśli mi każesz. Wolałabym też nie siedzieć na zewnątrz, więc… – Demonica wzruszyła ramionami. – Pilnowanie cię jest naprawdę nudne.
– Zwłaszcza kiedy ktoś próbuje mnie zamordować – mruknęła z przekąsem Elena.
Nie dodała niczego więcej, wciąż na swój sposób wytrącona z równowagi. Nerwowo rozejrzała się do pokoju, poniekąd chcąc zyskać na czasie i przynajmniej spróbować doprowadzić się do porządku. Nie miała pojęcia jak wygląda, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Co więcej, nawet jeśli Miriam zauważyła jakiekolwiek oznaki tego, że dziewczynie mogłoby zbierać się na płacz, z jakiegoś powodu zdecydowała się zachować je dla siebie.
– Chwilowo nikt nie ma takiego zamiaru… Oczywiście pod warunkiem, że nie doprowadzisz mnie do szału – stwierdziła demonica, zakładając ramiona na piersiach. Zaraz po tym westchnęła przeciągle, wyraźnie czymś poruszona. – Wydaje mi się, że musimy porozmawiać.
Elena uniosła brwi, nie kryjąc zaskoczenia.
– Znowu? – rzuciła, bynajmniej nie zamierzając czekać na odpowiedź. – Rozmowna dzisiaj jesteś, wiesz? Ale jeśli znowu zamierzasz mieć do mnie pretensje o to, że ja i Rafael…
– Owszem, chcę rozmawiać o Rafie. I naprawdę nie obchodzi mnie, czy masz na to ochotę.
Tym razem obie milczały dłuższą chwilę, nerwowo mierząc się nawzajem spojrzeniami. Elena zacisnęła dłonie w pięści, bezskutecznie próbując ukryć zdenerwowanie. Prawda była taka, że rozmowa o Rafaelu była ostatnim, czego tak naprawdę potrzebowała. Zwłaszcza w towarzystwie Miriam nie miała szans na to, by poczuć się swobodnie, nie wspominając o właściwym okazywaniu jakichkolwiek emocji.
– Wydawało mi się, że wyraziłam się jasno – powiedziała w końcu, starannie dobierając słowa. – Jeśli dalej chcesz ciągnąć temat tego, że nie pozwalam się bić…
– Powiedz mi, co między wami zaszło – zniecierpliwiła się Mira. – Tylko szczerze, bo nie mam cierpliwości do zdawkowych odpowiedzi. Wtedy może dam ci spokój, zresztą… Cóż, trudno mi powiedzieć, że rozumiem, skoro nie znam faktów.
– Dlaczego uważasz, że zamierzam ci się spowiadać?
To nie miało sensu, a przynajmniej taka myśl w pierwszej chwili przyszła Elenie do głowy. Z powątpiewaniem spojrzała na Miriam, nie pierwszy raz zastanawiając się, czy w ostatnim czasie wszyscy dookoła poszaleli. Co więcej, nie mogła pozbyć się wrażenia, że stojąca przed nią kobieta miała dobre intencje, jakkolwiek niedorzeczne by się to nie wydawało. Chociaż w przypadku demonów określnie targających nimi uczuć zwykle bywało problematyczne, w tamtej chwili Elena nie mogła pozbyć się wrażenia, że Mirę coś dręczyło – i że to najpewniej miało związek z Rafą.
Oszaleję. Albo to ona oszalała… Jak nic, pomyślała, uparcie milcząc i czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony szwagierki. Miałby zwierzać się sobie nawzajem, skoro przez cały ten czas nie pałały względem siebie sympatią? To nie wchodziło w grę, a jednak…
– Obie znamy Rafaela – oznajmiła z naciskiem demonica. – A ja zdążyłam zauważyć, że twój zdrowy rozsądek to coś, w czego istnienie łatwo można zwątpić. Skoro nagle zaczęłaś być taka zawzięta, a mój brat chodzi jak struty, zakładam, że stało się coś naprawdę niedobrego.
– Jasna cholera… – mruknęła, po czym ze świstem wypuściła powietrze. Już nawet nie próbowała się uspokajać, gotowa przysiąc, że i tak traciła w ten sposób czas.
Co powinna powiedzieć? Nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle zastanawiała się nad doborem słów, zamiast jasno dać Mirze do zrozumienia, żeby dała jej spokój. W normalnym wypadku zdecydowanie by tak zrobiła, a przynajmniej zakładała, że koniec końców zachowałaby się właśnie w ten sposób. Zwłaszcza po tym, czego doświadczyła, miała prawo być poirytowana i z tym większą przyjemnością pogonić każdego, kto w jakikolwiek sposób drażnił ją swoją obecnością. Do tego przynajmniej próbowała przekonać samą siebie, raz po raz powtarzając sobie w duchu, że to absolutnie normalna reakcja – i że nagła chęć zwierzenia się stojącej przed nią demonicy byłaby najgłupszym, na co mogłaby się zdecydować.
– Próbujesz na mnie wpłynąć? – zapytała pod wpływem impulsu, a Miriam prychnęła, wyraźnie urażona samą tylko sugestią.
– I co jeszcze? – żachnęła się. – Nie jestem aż tak zdesperowana. No i wolałabym, żebyś później mnie nie obwiniała za to, że znów przywołasz Ogień Piekielny – dodała, a Elena mimowolnie zadrżała.
Naprawdę mogła dokonać tego w pozbawiony kontroli, nieświadomy sposób? To było jedno z pytań, które nade wszystko chciała zadać komuś, kto miałby szansę sensownie odpowiedzieć. Sęk w tym, że zdecydowanie nie wyobrażała sobie w tej roli Miriam, choć – jak nagle sobie uświadomiła – demonica pozostawała jedyną przedstawicielką swojego gatunku, z którą Elena ewentualnie mogła porozmawiać.
Słodka bogini, to nie powinno być tak… A tym bardziej nie powinna trwać w niepewności co do tego, co przypadkiem mogłaby zrobić. Zdecydowanie nie wybaczyłaby sobie, gdyby mocne nagle wymknęły jej się spod kontroli, zmuszając do dokonania czegoś, czego nie chciała. Być może Miriam dramatyzowała, chcąc w ten sposób przymusić Elenę do współpracy, ale z drugiej strony…
– Niech cię szlag – wyrwało jej się.
O dziwo, Mira jedynie się uśmiechnęła.
– Wzajemnie – rzuciła ze słodkim uśmiechem. – Mówiłam ci już dzisiaj, że zachowujesz się trochę niedorzecznie? Nie żeby coś, ale to trochę niepokojące.
– Nie wierzę, że jeszcze nie wyrzuciłam cię prze okno…
Tym razem Miriam roześmiała się w sposób, który Elena odebrała niemalże jako serdeczny. Co prawda równie dobrze mogło oznaczać to, że igrała z ogniem, ale wolała się nad tym nie zastanawiać.
– Względem Rafy też jesteś taka wygadana? Nie słucham wszystkich waszych rozmów, więc… – Kobieta urwała, po czym wzruszyła ramionami. – Chociaż bawisz mnie, wiesz? To mogłoby być całkiem urocze, gdybyś tak bardzo nie działała mi na nerwy.
Tym razem Elena zdecydowała się ją najzwyczajniej w świecie zignorować.
– Jak to kontrolować? – zapytała w zamian, ostatecznie pozwalając sobie na to, by ulec impulsowi. Miriam uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona. – To, co potrafię. W jaki sposób mam nad tym zapanować? – drążyła, ale doczekała się wyłącznie pełnego niedowierzania spojrzenia ze strony swojej rozmówczyni.
– Tak prostu nie będzie – oznajmiła z powagą Miriam. – Chcesz, żebym czegokolwiek cię nauczyła? Świetnie, ale nie zapominaj, że nie jestem Rafaelem… A ty ani trochę mnie nie pociągasz. – Demonica wywróciła oczami. – Coś za coś.
– Czego chcesz? – wyrzuciła z siebie na wydechu, nie chcąc dać sobie czasu na wycofanie.
Miriam uniosła brwi, najwyraźniej nie spodziewając się jakiejkolwiek pozytywnej reakcji.
– Na początek możemy zagrać sobie w dwadzieścia pytań – zasugerowała w końcu. – Odpowiem ci, jeśli ty odpowiesz mi. Później pomyślę.
– Ty…
– Co zaszło między tobą a Rafaelem – zapytała ponownie Miriam, wyraźnie nie zamierzając odpuścić.
Elena westchnęła, bezskutecznie próbując się uspokoić. W pierwszym odruchu miała ochotę posłać swoją rozmówczynię do diabła, ale szybko uświadomiła sobie, że to zły pomysł. Cóż, jakby nie patrzeć, Miriam zdecydowanie znała kogoś, kto nadawałby się do tej roli. Ba! Była córką samej Ciemności, a skoro tak, podobne groźby zdecydowanie nie robiły na niej wrażenia.
Inną kwestią pozostawało to, że tak naprawdę nie miała wyboru. Zdawała sobie z tego sprawę już od dłuższego czasu, zadręczając się tym, czego nie wiedziała, choć zdecydowanie powinna. Co więcej, w jakiś pokrętny sposób perspektywa rozmowy akurat z Mirą wydawała się prostsza, niż gdyby musiała zwierzyć się którejkolwiek ze swoich sióstr, Liz czy nawet własnej matce. Jasne, powiedziała o tym, dlaczego zostawiła Rafaela, ale w każdym przypadku sprowadzało się to do kilku lakonicznych zdań wypowiedzianych w pośpiechu po to, by jak najszybciej zakończyć temat.
Cóż, może jednak oszalała…
A może po prostu prawdą było to, że czasem zdecydowanie łatwiej rozmawiało się z kimś obcym.
– Uderzył mnie – powiedziała w końcu. – Dał mi w twarz i uważa, że to w porządku – dodała, a Mira prychnęła.
– Nie pierwszy raz, co nie? – zauważyła z przekonaniem. – Zawsze potrafiłaś go rozdrażnić. Nie uwierzę, że nigdy nawet tobą nie potrząsnął… A jednak za każdym razem wracałaś. Chyba wiedziałaś za kogo wychodzisz – dodała i coś w tych słowach sprawiło, że Elena z miejsca zapragnęła na nią warknąć.
– Nie o to chodzi!
Demonica uniosła brwi.
– A o co? – zapytała, chociaż – Elena mogła to wręcz przysiąc – brzmiała przy tym tak, jakby dobrze znała odpowiedź.
– Ja…
Nerwowo przeczesała włosy palcami, sama niepewna, co zrobić z rękami. Zaczęła nerwowo krążyć, nagle nie będąc w stanie ustać w miejscu. W pośpiechu szukała odpowiednich słów –  czegokolwiek, co mogłaby powiedzieć, by zabrzmiało choć odrobinę sensownie – ale w głowie miała pustkę. W gruncie rzeczy sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie o to, od czego powinna zacząć wyjaśnienia, by miały jakikolwiek sens.
– To… To nie powinno tak wyglądać, Miriam – powiedziała w końcu, starannie dobierając słowa. – I to zwłaszcza teraz, kiedy jestem jego żoną. Wcześniej zdarzało mu się na mnie naskoczyć, ale… Och, słodka bogini, po prostu nie ma do tego prawa, jasne?!
– Co tam się stało? – ponagliła demonica.
Elena zacisnęła usta. W porządku, chciała faktów i może tak było lepiej. Zresztą czego innego mogła spodziewać się po tej kobiecie? Współczucia albo choćby cienia zrozumienia? Jasne, że nie!
– Dał mi w twarz, bo go nie posłuchałam – rzuciła z irytacją. Samo wspomnienie tamtego momentu wystarczyło, by z miejsca się w niej zagotowało.
– I tylko tyle?
Z wrażenia omal nie potknęła się o własne nogi. Dlaczego to brzmiało tak, jakby podobna sytuacja była dla Miry czymś naturalnym?!
– Tyle? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Mam rozumieć, że sama dajesz mu się lać, kiedy nabierze na to ochoty, bo to normalna sytuacja?! – wyrzuciła z siebie na wydechu, nawet nie próbując ukrywać szoku.
– To nie tak. – Miriam z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Sęk w tym, że znam Rafaela. I wiem, co jest w stanie wytrącić go z równowagi – dodała z naciskiem. Na krótką chwilę uciekła wzrokiem gdzieś w bok, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. – Dlatego chcę wiedzieć, co zrobiłaś. Względem ciebie zawsze zachowywał się inaczej i… Cóż, po prostu czekam na jakiś szokujący przejaw głupoty z twojej strony.
Tym razem potrzebowała dłuższej chwili, by zdecydować się odpowiedzieć. Miałyśmy zadawać pytania na zmianę…, pomyślała mimochodem, ale z jakiegoś powodu nie zdecydowała się upomnieć o swoją kolej. Z powątpiewaniem spojrzała na Mirę, aż nazbyt świadoma, że nawet gdyby spróbowała wypytywać o jej doświadczenia z tą bardziej gwałtowną naturą brata, nie dowiedziałaby się niczego. Ta kobieta była zbyt dumna, by się zwierzać, zresztą Elena nie mogła pozbyć się wrażenia, że postrzegała świat w inny sposób. Co więcej, wciąż pozostawała wierna Rafaelowi – i to od całych wieków, a może wręcz tysiącleci. To zdecydowanie o czymś świadczyło, chociaż sama nie była pewna, co powinna o tym sądzić.
Westchnęła, po czym zmusiła się do skoncentrowania na pytaniu. Kiedy w końcu się odezwała, dobranie odpowiednich słów przyszło jej zadziwiająco łatwo, zupełnie jakby to właśnie Mira była właściwą osobą, która powinna je usłyszeć.
– Zdenerwował się, bo zaatakował mnie Hunter – powiedziała w końcu. – Kazał mi wracać do mieszkania, ale oczywiście tego nie zrobiłam. Rafael stwierdził, że gdyby nie musiał mnie ratować, spokojnie by go dogonił.
Spodziewała się jakiejś złośliwej uwagi, która świadczyłaby o tym, że Mira w pełni się z tym stwierdzeniem zgadzała, a do tego wszystkiego miała ją za idiotkę. A jednak nawet jeśli w kwestii tego ostatniego nie mijała się z prawdą, demonica nie skomentowała tego nawet słowem, w zamian ze świstem wypuszczając powietrze, zupełnie jakby to, co powiedziała Elena, nagle rozjaśniło jej w głowie.
– To wcale nie musiał być Hunter – oznajmiła, tym samym skutecznie wytrącając dziewczynę z równowagi.
– Co takiego? – zapytała natychmiast, ale Mira jedynie potrząsnęła głową. – Co, do cholery…? – zaczęła raz jeszcze, jednak tym razem nawet nie miała okazji, by spróbować dokończyć.
– Teraz moja kolej, żeby odpowiedzieć na twoje pytanie – oznajmiła obojętnym tonem.
– Więc pytam – zniecierpliwiła się Elena. – Co miałaś na myśli, kiedy…?
Miriam uciszyła ją spojrzeniem.
– Pytałaś o kontrolowanie umiejętności, więc na tym się skupmy – zauważyła chłodno. – Mogę pomóc, skoro już jesteśmy przy temacie. Co prawda uczenie cię nie jest szczytem moich marzeń, ale… Cóż, skoro i tak muszę cię niańczyć, równie dobrze mogę mieć z tego jakieś korzyści – stwierdziła, uśmiechając się w przesadnie wręcz słodki sposób. – Jeśli uważasz, że Rafa był wymagający, poczekaj aż sama się za ciebie wezmę.
– Dalej mi nie powiedziałaś, co takiego…?
Aż wzdrygnęła się, kiedy w połowie wypowiedzi drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie. Zdążyła zapomnieć o telefonie do Aldero i tym, że dopiero co sama poprosiła go o to, żeby przyjechał. W gruncie rzeczy pojawienie się Miriam wytrąciło ją z równowagi na tyle, że przestała zwracać najmniejszą choćby uwagę na to, co działo się wokół niej – i to łącznie z tym, że krzyczenie w domu pełnym wampirów nie było najlepszym pomysłem, jeśli chciało się zyskać choć odrobinę prywatności. Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego do tej pory nie pojawił się nikt, kogo ściągnęłoby wzburzenie w jej głosie. Podejrzewała, że to sprawki Miry, zwłaszcza że demony doskonale manipulowały rzeczywistością, ale i tak poczuła się z tym dziwnie.
Al przystanął w progu, początkowo wyraźnie zdezorientowany. Ostatecznie jego spojrzenie spoczęło na Miriam, a oczy rozszerzyły się nieznacznie, jakby sama obecność demonicy była dla niego czymś nie do przyjęcia.
– Co ona tu robi? – obruszył się, a sama zainteresowana prychnęła, zupełnie jakby jakimś cudem przejęła się jego reakcją.
– Rozmawiamy sobie – stwierdziła ze spokojem demonica. – Zresztą mogłabym zapytać dokładnie o to samo.
Być może to było tylko wrażenie, ale Elena nie mogła pozbyć się poczucia, że w sposobie, w jaki ta dwójka na siebie patrzyła, dało się doszukać… czegoś naprawdę dziwnego. Nie potrafiła tego sprecyzować, ale wrażenie było takie, jakby między tą dwójką doszło do czegoś istotnego, co jakimś cudem jej umknęło.
– Nie twoja sprawa – mruknął wampir, a jego spojrzenie prawie natychmiast skoncentrowało się na Elenie. – Jestem. Wszystko gra?
Chcąc nie chcąc zmusiła się do tego, by skinąć głową.
– Jasne. – Jakby nie patrzeć, to wcale nie było aż tak wielkim kłamstwem. Cóż, wciąż żyła i miała się względnie dobrze. – Chociaż mam ci dużo do powiedzenia. Powiedzmy, że… sprawy trochę się skomplikowały – przyznała, a Miriam parsknęła pozbawionym wesołości śmiechem.
– Streszczaj się, skoro już musisz go wtajemniczać. A potem chodźmy na zewnątrz… Chyba że nie przepadasz za tym domem.
Elena otworzyła i zaraz zamknęła usta, sama niepewna, jak powinna zareagować na te słowa. Ostatecznie nie odezwała się wcale, z powątpiewaniem spoglądając na demonicę, która jak gdyby nigdy nic ruszyła ku drzwiom pokoju, najwyraźniej zamierzając skorzystać z głównego wyjścia, by wydostać się z domu. Nie miała pojęcia czy kobieta robiła to specjalnie, najwyraźniej planując sprowokować kilka osób, ale nie próbowała jej powstrzymywać, dochodząc do wniosku, że to i tak nie ma sensu.
Westchnęła, po czym przeniosła wzrok na Aldero, po chwili wahania chwytając kuzyna za rękę. Nawet jeśli miał coś przeciwko, w żaden sposób tego nie okazał, kątem oka wciąż spoglądając w miejsce, gdzie chwilę wcześniej znajdowała się Miriam.
– Wiesz… – Elena zawahała się, po czym wzruszyła ramionami. Już od dłuższego czasu miała ochotę roześmiać się w nieco histeryczny sposób i w tamtej chwili ostatecznie sobie na to pozwoliła. – Najwyraźniej jestem bardziej nienormalna niż mi się do tej pory wydawało…
Miriam
W pośpiechu wyszła na korytarz, starannie zamykając za sobą drzwi. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na chwilowe rozluźnienie, chociaż znalazła się w domu, którego mieszkańcy zdecydowanie nie byli dla niej przychylnie. Nie żeby jakkolwiek się tym przejmowała, ale i tak skrzywiła się mimowolnie, żałując, że jednak nie wyszła oknem. Szlag, zdecydowanie nie w ten sposób wyobrażała sobie to wszystko, począwszy od rozmowy z Eleną, po pojawienie się syna kapłanki, który…
Na wrota piekielne, to było tylko wrażenie, czy nawet nie potrafił spojrzeć jej w oczy? Nie miała pewności, ale sama myśl wystarczyła, by mimowolnie się uśmiechnęła. A to ci niespodzianka. Do tej pory nie interesowała się tymi, z którymi miała okazję się zabawić, poniekąd dlatego, że zwykle widywała swoich partnerów seksualnych co najwyżej raz. Inaczej sprawy miały się z tymi, którymi bawiła się dłużej, zwłaszcza kiedy Isobel zezwoliła na niewolnictwo w Mieście Nocy. Sęk w tym, że Mira mało kiedy wykorzystywała swoje „zabawki” do tych celów, nie widząc niczego interesującego w ludzkich mężczyznach, którym ot tak mogła zawrócić w głowie.
Wzruszyła ramionami, dochodząc do wniosku, że to i tak nie miało znaczenia. Mogłaby stwierdzić, że po pojawieniu się Aldero atmosfera zgęstniała i zrobiło się niezręcznie, ale… wcale nie czuła się szczególnie źle. Chyba. Do tego przynajmniej próbowała się przekonać, z uporem odrzucając od siebie pytanie o to, dlaczego w takim razie w takim pośpiechu wyszła. Po prostu potrzebowała przestrzeni, chcąc uniknąć przysłuchiwania się, jak Elena tłumaczy kuzynowi, co takiego miało miejsce podczas wizyty Volturi i później.
Och, poza tym zdecydowanie nie chciała rozwodzić się nad tym, że w okolicy znajdował się inny demon. Nie, skoro nie miała absolutnej pewności, co do własnych przypuszczeń. Co prawda po rozmowie z dziewczyną Mira była gotowa wręcz przysiąc, że trafiła w sedno, ale…
Inna kwestia, że sama rozmowa wydała się kobiecie wyjątkowo… dziwna. To, jak Elena z przekonaniem mówiła, że nie zamierza pozwolić się bić i jak patrzyła przy tym na Mirę… Kurwa, niby co o tym powinna myśleć? Dlaczego miała poczucie, że ze strony partnerki Rafaela doszukiwała się niemalże… współczucia? To brzmiał niedorzecznie, nie wspominając o tym, że Miriam zdecydowanie tego nie chciała. Współczucie było ostatnim, czego potrzebowała, tym bardziej że od zawsze chciała uchodzić za silną. Ba! Przecież była taka, jako jedyna kobieta mogąc poszczycić się pozycją, o której jej siostry mogły co najwyżej pomarzyć! To, co musiała w tym celu poświęcić, wcale nie było aż takie szokujące.
Nerwowo przeczesała włosy palcami. Szlag, właśnie dlatego wolała trzymać się od Eleny z daleka. W pierwszym odruchu zaczęła żałować, że nie pokusiła się o bierne obserwowanie dziewczyny, skoro już Rafael upierał się, że nie wolno zostawiać jej samej. Z drugiej strony, co innego mogła zrobić? Nie dziwiła się, że Elena potrzebowała odpowiedzi, nie wspominając o jakichkolwiek wskazówkach, jeśli chodziło o panowanie nad sobą. Co prawda Mira nie była mistrzynią, jeśli chodziło o stosowanie nadnaturalnych umiejętności, ale wciąż cieszyła się doświadczeniem wystarczającym, przy odrobinie szczęścia mając szansę odnaleźć się w roli nauczycielki.
Kobieta mimowolnie się uśmiechnęła, nagle rozochocona. Hej, to mogło być całkiem zabawne. Co więcej, jeśli Elenie wydawało się, że to Rafael był irytującym perfekcjonistą, mogła szybko przekonać się, że to nie do końca prawda. Nie żeby Miriam zamierzała ją szczególnie dręczyć, ale…
Och, kogo próbowała oszukać? Oczywiście, że zamierzała wykorzystać sytuację, by chociaż trochę się rozerwać! Przy zmieszanym synu kapłanki sytuacja mogła okazać się tym bardziej zabawna, a przynajmniej Mira liczyła na choćby odrobinę rozrywki. W końcu coś jej się należało, skoro już musiała przymuszać się do robienia rzeczy, których nie chciała.
Zapowiada się naprawdę interesujący wieczór…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa