Elena
Błyskawicznie poderwała się na
równe nogi, zwracając ku Miriam tak gwałtownie, że chyba jedynie cudem
wcześniej nie potknęła się o własne nogi.
– Dlaczego
ty ciągle…? – Zamilkła, po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Być
może już dawno powinna przywyknąć do demonów i tego, jak potrafiły się
zachowywać. – Co tutaj robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby, próbując
skupić się na tym, co najważniejsze.
– Niańczę –
stwierdziła z rozbrajającą wręcz szczerością. – Uprzedzając: nie, nie
pójdę sobie, jeśli mi każesz. Wolałabym też nie siedzieć na zewnątrz, więc… –
Demonica wzruszyła ramionami. – Pilnowanie cię jest naprawdę nudne.
– Zwłaszcza
kiedy ktoś próbuje mnie zamordować – mruknęła z przekąsem Elena.
Nie dodała
niczego więcej, wciąż na swój sposób wytrącona z równowagi. Nerwowo
rozejrzała się do pokoju, poniekąd chcąc zyskać na czasie i przynajmniej
spróbować doprowadzić się do porządku. Nie miała pojęcia jak wygląda, ale nie
chciała się nad tym zastanawiać. Co więcej, nawet jeśli Miriam zauważyła jakiekolwiek
oznaki tego, że dziewczynie mogłoby zbierać się na płacz, z jakiegoś
powodu zdecydowała się zachować je dla siebie.
– Chwilowo
nikt nie ma takiego zamiaru… Oczywiście pod warunkiem, że nie doprowadzisz mnie
do szału – stwierdziła demonica, zakładając ramiona na piersiach. Zaraz po tym
westchnęła przeciągle, wyraźnie czymś poruszona. – Wydaje mi się, że musimy
porozmawiać.
Elena
uniosła brwi, nie kryjąc zaskoczenia.
– Znowu? – rzuciła,
bynajmniej nie zamierzając czekać na odpowiedź. – Rozmowna dzisiaj jesteś,
wiesz? Ale jeśli znowu zamierzasz mieć do mnie pretensje o to, że ja i Rafael…
– Owszem,
chcę rozmawiać o Rafie. I naprawdę nie obchodzi mnie, czy masz na to
ochotę.
Tym razem
obie milczały dłuższą chwilę, nerwowo mierząc się nawzajem spojrzeniami. Elena
zacisnęła dłonie w pięści, bezskutecznie próbując ukryć zdenerwowanie.
Prawda była taka, że rozmowa o Rafaelu była ostatnim, czego tak naprawdę
potrzebowała. Zwłaszcza w towarzystwie Miriam nie miała szans na to, by
poczuć się swobodnie, nie wspominając o właściwym okazywaniu jakichkolwiek
emocji.
– Wydawało
mi się, że wyraziłam się jasno – powiedziała w końcu, starannie dobierając
słowa. – Jeśli dalej chcesz ciągnąć temat tego, że nie pozwalam się bić…
– Powiedz
mi, co między wami zaszło – zniecierpliwiła się Mira. – Tylko szczerze, bo nie
mam cierpliwości do zdawkowych odpowiedzi. Wtedy może dam ci spokój, zresztą…
Cóż, trudno mi powiedzieć, że rozumiem, skoro nie znam faktów.
– Dlaczego
uważasz, że zamierzam ci się spowiadać?
To nie
miało sensu, a przynajmniej taka myśl w pierwszej chwili przyszła
Elenie do głowy. Z powątpiewaniem spojrzała na Miriam, nie pierwszy raz
zastanawiając się, czy w ostatnim czasie wszyscy dookoła poszaleli. Co
więcej, nie mogła pozbyć się wrażenia, że stojąca przed nią kobieta miała dobre
intencje, jakkolwiek niedorzeczne by się to nie wydawało. Chociaż w przypadku
demonów określnie targających nimi uczuć zwykle bywało problematyczne, w tamtej
chwili Elena nie mogła pozbyć się wrażenia, że Mirę coś dręczyło – i że to
najpewniej miało związek z Rafą.
Oszaleję. Albo to ona oszalała… Jak nic,
pomyślała, uparcie milcząc i czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony
szwagierki. Miałby zwierzać się sobie nawzajem, skoro przez cały ten czas nie
pałały względem siebie sympatią? To nie wchodziło w grę, a jednak…
– Obie
znamy Rafaela – oznajmiła z naciskiem demonica. – A ja zdążyłam
zauważyć, że twój zdrowy rozsądek to coś, w czego istnienie łatwo można
zwątpić. Skoro nagle zaczęłaś być taka zawzięta, a mój brat chodzi jak
struty, zakładam, że stało się coś naprawdę niedobrego.
– Jasna
cholera… – mruknęła, po czym ze świstem wypuściła powietrze. Już nawet nie
próbowała się uspokajać, gotowa przysiąc, że i tak traciła w ten
sposób czas.
Co powinna
powiedzieć? Nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle zastanawiała się nad
doborem słów, zamiast jasno dać Mirze do zrozumienia, żeby dała jej spokój. W normalnym
wypadku zdecydowanie by tak zrobiła, a przynajmniej zakładała, że koniec
końców zachowałaby się właśnie w ten sposób. Zwłaszcza po tym, czego
doświadczyła, miała prawo być poirytowana i z tym większą przyjemnością
pogonić każdego, kto w jakikolwiek sposób drażnił ją swoją obecnością. Do
tego przynajmniej próbowała przekonać samą siebie, raz po raz powtarzając sobie
w duchu, że to absolutnie normalna reakcja – i że nagła chęć
zwierzenia się stojącej przed nią demonicy byłaby najgłupszym, na co mogłaby
się zdecydować.
– Próbujesz
na mnie wpłynąć? – zapytała pod wpływem impulsu, a Miriam prychnęła,
wyraźnie urażona samą tylko sugestią.
– I co
jeszcze? – żachnęła się. – Nie jestem aż tak zdesperowana. No i wolałabym,
żebyś później mnie nie obwiniała za to, że znów przywołasz Ogień Piekielny –
dodała, a Elena mimowolnie zadrżała.
Naprawdę
mogła dokonać tego w pozbawiony kontroli, nieświadomy sposób? To było
jedno z pytań, które nade wszystko chciała zadać komuś, kto miałby szansę
sensownie odpowiedzieć. Sęk w tym, że zdecydowanie nie wyobrażała sobie w tej
roli Miriam, choć – jak nagle sobie uświadomiła – demonica pozostawała jedyną
przedstawicielką swojego gatunku, z którą Elena ewentualnie mogła
porozmawiać.
Słodka
bogini, to nie powinno być tak… A tym bardziej nie powinna trwać w niepewności
co do tego, co przypadkiem mogłaby zrobić. Zdecydowanie nie wybaczyłaby sobie,
gdyby mocne nagle wymknęły jej się spod kontroli, zmuszając do dokonania
czegoś, czego nie chciała. Być może Miriam dramatyzowała, chcąc w ten
sposób przymusić Elenę do współpracy, ale z drugiej strony…
– Niech cię
szlag – wyrwało jej się.
O dziwo,
Mira jedynie się uśmiechnęła.
– Wzajemnie
– rzuciła ze słodkim uśmiechem. – Mówiłam ci już dzisiaj, że zachowujesz się
trochę niedorzecznie? Nie żeby coś, ale to trochę niepokojące.
– Nie
wierzę, że jeszcze nie wyrzuciłam cię prze okno…
Tym razem
Miriam roześmiała się w sposób, który Elena odebrała niemalże jako
serdeczny. Co prawda równie dobrze mogło oznaczać to, że igrała z ogniem,
ale wolała się nad tym nie zastanawiać.
– Względem
Rafy też jesteś taka wygadana? Nie słucham wszystkich waszych rozmów, więc… –
Kobieta urwała, po czym wzruszyła ramionami. – Chociaż bawisz mnie, wiesz? To
mogłoby być całkiem urocze, gdybyś tak bardzo nie działała mi na nerwy.
Tym razem
Elena zdecydowała się ją najzwyczajniej w świecie zignorować.
– Jak to
kontrolować? – zapytała w zamian, ostatecznie pozwalając sobie na to, by
ulec impulsowi. Miriam uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona. – To, co potrafię. W jaki
sposób mam nad tym zapanować? – drążyła, ale doczekała się wyłącznie pełnego
niedowierzania spojrzenia ze strony swojej rozmówczyni.
– Tak
prostu nie będzie – oznajmiła z powagą Miriam. – Chcesz, żebym
czegokolwiek cię nauczyła? Świetnie, ale nie zapominaj, że nie jestem Rafaelem…
A ty ani trochę mnie nie pociągasz. – Demonica wywróciła oczami. – Coś za
coś.
– Czego
chcesz? – wyrzuciła z siebie na wydechu, nie chcąc dać sobie czasu na
wycofanie.
Miriam
uniosła brwi, najwyraźniej nie spodziewając się jakiejkolwiek pozytywnej
reakcji.
– Na
początek możemy zagrać sobie w dwadzieścia pytań – zasugerowała w końcu.
– Odpowiem ci, jeśli ty odpowiesz mi. Później pomyślę.
– Ty…
– Co zaszło
między tobą a Rafaelem – zapytała ponownie Miriam, wyraźnie nie
zamierzając odpuścić.
Elena
westchnęła, bezskutecznie próbując się uspokoić. W pierwszym odruchu miała
ochotę posłać swoją rozmówczynię do diabła, ale szybko uświadomiła sobie, że to
zły pomysł. Cóż, jakby nie patrzeć, Miriam zdecydowanie znała kogoś, kto
nadawałby się do tej roli. Ba! Była córką samej Ciemności, a skoro tak,
podobne groźby zdecydowanie nie robiły na niej wrażenia.
Inną kwestią
pozostawało to, że tak naprawdę nie miała wyboru. Zdawała sobie z tego
sprawę już od dłuższego czasu, zadręczając się tym, czego nie wiedziała, choć
zdecydowanie powinna. Co więcej, w jakiś pokrętny sposób perspektywa
rozmowy akurat z Mirą wydawała się prostsza, niż gdyby musiała zwierzyć
się którejkolwiek ze swoich sióstr, Liz czy nawet własnej matce. Jasne,
powiedziała o tym, dlaczego zostawiła Rafaela, ale w każdym przypadku
sprowadzało się to do kilku lakonicznych zdań wypowiedzianych w pośpiechu
po to, by jak najszybciej zakończyć temat.
Cóż, może
jednak oszalała…
A może po
prostu prawdą było to, że czasem zdecydowanie łatwiej rozmawiało się z kimś
obcym.
– Uderzył
mnie – powiedziała w końcu. – Dał mi w twarz i uważa, że to w porządku
– dodała, a Mira prychnęła.
– Nie
pierwszy raz, co nie? – zauważyła z przekonaniem. – Zawsze potrafiłaś go
rozdrażnić. Nie uwierzę, że nigdy nawet tobą nie potrząsnął… A jednak za
każdym razem wracałaś. Chyba wiedziałaś za kogo wychodzisz – dodała i coś w tych
słowach sprawiło, że Elena z miejsca zapragnęła na nią warknąć.
– Nie o to
chodzi!
Demonica
uniosła brwi.
– A o
co? – zapytała, chociaż – Elena mogła to wręcz przysiąc – brzmiała przy tym
tak, jakby dobrze znała odpowiedź.
– Ja…
Nerwowo
przeczesała włosy palcami, sama niepewna, co zrobić z rękami. Zaczęła
nerwowo krążyć, nagle nie będąc w stanie ustać w miejscu. W pośpiechu
szukała odpowiednich słów –
czegokolwiek, co mogłaby powiedzieć, by zabrzmiało choć odrobinę
sensownie – ale w głowie miała pustkę. W gruncie rzeczy sama nie
potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie o to, od czego powinna zacząć wyjaśnienia,
by miały jakikolwiek sens.
– To… To
nie powinno tak wyglądać, Miriam – powiedziała w końcu, starannie dobierając
słowa. – I to zwłaszcza teraz, kiedy jestem jego żoną. Wcześniej zdarzało
mu się na mnie naskoczyć, ale… Och, słodka bogini, po prostu nie ma do tego
prawa, jasne?!
– Co tam
się stało? – ponagliła demonica.
Elena
zacisnęła usta. W porządku, chciała faktów i może tak było lepiej.
Zresztą czego innego mogła spodziewać się po tej kobiecie? Współczucia albo
choćby cienia zrozumienia? Jasne, że nie!
– Dał mi w twarz,
bo go nie posłuchałam – rzuciła z irytacją. Samo wspomnienie tamtego
momentu wystarczyło, by z miejsca się w niej zagotowało.
– I tylko
tyle?
Z wrażenia
omal nie potknęła się o własne nogi. Dlaczego to brzmiało tak, jakby
podobna sytuacja była dla Miry czymś naturalnym?!
– Tyle? –
powtórzyła z niedowierzaniem. – Mam rozumieć, że sama dajesz mu się lać,
kiedy nabierze na to ochoty, bo to normalna sytuacja?! – wyrzuciła z siebie
na wydechu, nawet nie próbując ukrywać szoku.
– To nie
tak. – Miriam z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Sęk w tym, że
znam Rafaela. I wiem, co jest w stanie wytrącić go z równowagi –
dodała z naciskiem. Na krótką chwilę uciekła wzrokiem gdzieś w bok,
wyraźnie się nad czymś zastanawiając. – Dlatego chcę wiedzieć, co zrobiłaś.
Względem ciebie zawsze zachowywał się inaczej i… Cóż, po prostu czekam na jakiś
szokujący przejaw głupoty z twojej strony.
Tym razem
potrzebowała dłuższej chwili, by zdecydować się odpowiedzieć. Miałyśmy zadawać pytania na zmianę…,
pomyślała mimochodem, ale z jakiegoś powodu nie zdecydowała się upomnieć o swoją
kolej. Z powątpiewaniem spojrzała na Mirę, aż nazbyt świadoma, że nawet
gdyby spróbowała wypytywać o jej doświadczenia z tą bardziej
gwałtowną naturą brata, nie dowiedziałaby się niczego. Ta kobieta była zbyt
dumna, by się zwierzać, zresztą Elena nie mogła pozbyć się wrażenia, że
postrzegała świat w inny sposób. Co więcej, wciąż pozostawała wierna Rafaelowi
– i to od całych wieków, a może wręcz tysiącleci. To zdecydowanie o czymś
świadczyło, chociaż sama nie była pewna, co powinna o tym sądzić.
Westchnęła,
po czym zmusiła się do skoncentrowania na pytaniu. Kiedy w końcu się
odezwała, dobranie odpowiednich słów przyszło jej zadziwiająco łatwo, zupełnie
jakby to właśnie Mira była właściwą osobą, która powinna je usłyszeć.
–
Zdenerwował się, bo zaatakował mnie Hunter – powiedziała w końcu. – Kazał
mi wracać do mieszkania, ale oczywiście tego nie zrobiłam. Rafael stwierdził,
że gdyby nie musiał mnie ratować, spokojnie by go dogonił.
Spodziewała
się jakiejś złośliwej uwagi, która świadczyłaby o tym, że Mira w pełni
się z tym stwierdzeniem zgadzała, a do tego wszystkiego miała ją za
idiotkę. A jednak nawet jeśli w kwestii tego ostatniego nie mijała
się z prawdą, demonica nie skomentowała tego nawet słowem, w zamian
ze świstem wypuszczając powietrze, zupełnie jakby to, co powiedziała Elena,
nagle rozjaśniło jej w głowie.
– To wcale
nie musiał być Hunter – oznajmiła, tym samym skutecznie wytrącając dziewczynę z równowagi.
– Co
takiego? – zapytała natychmiast, ale Mira jedynie potrząsnęła głową. – Co, do
cholery…? – zaczęła raz jeszcze, jednak tym razem nawet nie miała okazji, by
spróbować dokończyć.
– Teraz
moja kolej, żeby odpowiedzieć na twoje pytanie – oznajmiła obojętnym tonem.
– Więc
pytam – zniecierpliwiła się Elena. – Co miałaś na myśli, kiedy…?
Miriam
uciszyła ją spojrzeniem.
– Pytałaś o kontrolowanie
umiejętności, więc na tym się skupmy – zauważyła chłodno. – Mogę pomóc, skoro
już jesteśmy przy temacie. Co prawda uczenie cię nie jest szczytem moich
marzeń, ale… Cóż, skoro i tak muszę cię niańczyć, równie dobrze mogę mieć z tego
jakieś korzyści – stwierdziła, uśmiechając się w przesadnie wręcz słodki
sposób. – Jeśli uważasz, że Rafa był wymagający, poczekaj aż sama się za ciebie
wezmę.
– Dalej mi
nie powiedziałaś, co takiego…?
Aż wzdrygnęła
się, kiedy w połowie wypowiedzi drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie.
Zdążyła zapomnieć o telefonie do Aldero i tym, że dopiero co sama
poprosiła go o to, żeby przyjechał. W gruncie rzeczy pojawienie się
Miriam wytrąciło ją z równowagi na tyle, że przestała zwracać najmniejszą
choćby uwagę na to, co działo się wokół niej – i to łącznie z tym, że
krzyczenie w domu pełnym wampirów nie było najlepszym pomysłem, jeśli
chciało się zyskać choć odrobinę prywatności. Tym bardziej nie rozumiała,
dlaczego do tej pory nie pojawił się nikt, kogo ściągnęłoby wzburzenie w jej
głosie. Podejrzewała, że to sprawki Miry, zwłaszcza że demony doskonale
manipulowały rzeczywistością, ale i tak poczuła się z tym dziwnie.
Al
przystanął w progu, początkowo wyraźnie zdezorientowany. Ostatecznie jego
spojrzenie spoczęło na Miriam, a oczy rozszerzyły się nieznacznie, jakby
sama obecność demonicy była dla niego czymś nie do przyjęcia.
– Co ona tu
robi? – obruszył się, a sama zainteresowana prychnęła, zupełnie jakby
jakimś cudem przejęła się jego reakcją.
–
Rozmawiamy sobie – stwierdziła ze spokojem demonica. – Zresztą mogłabym zapytać
dokładnie o to samo.
Być może to
było tylko wrażenie, ale Elena nie mogła pozbyć się poczucia, że w sposobie,
w jaki ta dwójka na siebie patrzyła, dało się doszukać… czegoś naprawdę
dziwnego. Nie potrafiła tego sprecyzować, ale wrażenie było takie, jakby między
tą dwójką doszło do czegoś istotnego, co jakimś cudem jej umknęło.
– Nie twoja
sprawa – mruknął wampir, a jego spojrzenie prawie natychmiast
skoncentrowało się na Elenie. – Jestem. Wszystko gra?
Chcąc nie
chcąc zmusiła się do tego, by skinąć głową.
– Jasne. –
Jakby nie patrzeć, to wcale nie było aż tak wielkim kłamstwem. Cóż, wciąż żyła i miała
się względnie dobrze. – Chociaż mam ci dużo do powiedzenia. Powiedzmy, że…
sprawy trochę się skomplikowały – przyznała, a Miriam parsknęła
pozbawionym wesołości śmiechem.
–
Streszczaj się, skoro już musisz go wtajemniczać. A potem chodźmy na
zewnątrz… Chyba że nie przepadasz za tym domem.
Elena otworzyła
i zaraz zamknęła usta, sama niepewna, jak powinna zareagować na te słowa.
Ostatecznie nie odezwała się wcale, z powątpiewaniem spoglądając na
demonicę, która jak gdyby nigdy nic ruszyła ku drzwiom pokoju, najwyraźniej
zamierzając skorzystać z głównego wyjścia, by wydostać się z domu.
Nie miała pojęcia czy kobieta robiła to specjalnie, najwyraźniej planując
sprowokować kilka osób, ale nie próbowała jej powstrzymywać, dochodząc do
wniosku, że to i tak nie ma sensu.
Westchnęła,
po czym przeniosła wzrok na Aldero, po chwili wahania chwytając kuzyna za rękę.
Nawet jeśli miał coś przeciwko, w żaden sposób tego nie okazał, kątem oka
wciąż spoglądając w miejsce, gdzie chwilę wcześniej znajdowała się Miriam.
– Wiesz… –
Elena zawahała się, po czym wzruszyła ramionami. Już od dłuższego czasu miała
ochotę roześmiać się w nieco histeryczny sposób i w tamtej chwili
ostatecznie sobie na to pozwoliła. – Najwyraźniej jestem bardziej nienormalna
niż mi się do tej pory wydawało…
Miriam
W pośpiechu wyszła na
korytarz, starannie zamykając za sobą drzwi. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na
chwilowe rozluźnienie, chociaż znalazła się w domu, którego mieszkańcy
zdecydowanie nie byli dla niej przychylnie. Nie żeby jakkolwiek się tym
przejmowała, ale i tak skrzywiła się mimowolnie, żałując, że jednak nie
wyszła oknem. Szlag, zdecydowanie nie w ten sposób wyobrażała sobie to
wszystko, począwszy od rozmowy z Eleną, po pojawienie się syna kapłanki,
który…
Na wrota
piekielne, to było tylko wrażenie, czy nawet nie potrafił spojrzeć jej w oczy?
Nie miała pewności, ale sama myśl wystarczyła, by mimowolnie się uśmiechnęła. A to
ci niespodzianka. Do tej pory nie interesowała się tymi, z którymi miała
okazję się zabawić, poniekąd dlatego, że zwykle widywała swoich partnerów
seksualnych co najwyżej raz. Inaczej sprawy miały się z tymi, którymi
bawiła się dłużej, zwłaszcza kiedy Isobel zezwoliła na niewolnictwo w Mieście
Nocy. Sęk w tym, że Mira mało kiedy wykorzystywała swoje „zabawki” do tych
celów, nie widząc niczego interesującego w ludzkich mężczyznach, którym ot
tak mogła zawrócić w głowie.
Wzruszyła
ramionami, dochodząc do wniosku, że to i tak nie miało znaczenia. Mogłaby
stwierdzić, że po pojawieniu się Aldero atmosfera zgęstniała i zrobiło się
niezręcznie, ale… wcale nie czuła się szczególnie źle. Chyba. Do tego
przynajmniej próbowała się przekonać, z uporem odrzucając od siebie
pytanie o to, dlaczego w takim razie w takim pośpiechu wyszła. Po
prostu potrzebowała przestrzeni, chcąc uniknąć przysłuchiwania się, jak Elena
tłumaczy kuzynowi, co takiego miało miejsce podczas wizyty Volturi i później.
Och, poza
tym zdecydowanie nie chciała rozwodzić się nad tym, że w okolicy znajdował
się inny demon. Nie, skoro nie miała absolutnej pewności, co do własnych
przypuszczeń. Co prawda po rozmowie z dziewczyną Mira była gotowa wręcz
przysiąc, że trafiła w sedno, ale…
Inna
kwestia, że sama rozmowa wydała się kobiecie wyjątkowo… dziwna. To, jak Elena z przekonaniem
mówiła, że nie zamierza pozwolić się bić i jak patrzyła przy tym na Mirę…
Kurwa, niby co o tym powinna myśleć? Dlaczego miała poczucie, że ze strony
partnerki Rafaela doszukiwała się niemalże… współczucia? To brzmiał
niedorzecznie, nie wspominając o tym, że Miriam zdecydowanie tego nie
chciała. Współczucie było ostatnim, czego potrzebowała, tym bardziej że od
zawsze chciała uchodzić za silną. Ba! Przecież była taka, jako jedyna kobieta
mogąc poszczycić się pozycją, o której jej siostry mogły co najwyżej
pomarzyć! To, co musiała w tym celu poświęcić, wcale nie było aż takie
szokujące.
Nerwowo
przeczesała włosy palcami. Szlag, właśnie dlatego wolała trzymać się od Eleny z daleka.
W pierwszym odruchu zaczęła żałować, że nie pokusiła się o bierne
obserwowanie dziewczyny, skoro już Rafael upierał się, że nie wolno zostawiać
jej samej. Z drugiej strony, co innego mogła zrobić? Nie dziwiła się, że
Elena potrzebowała odpowiedzi, nie wspominając o jakichkolwiek wskazówkach,
jeśli chodziło o panowanie nad sobą. Co prawda Mira nie była mistrzynią,
jeśli chodziło o stosowanie nadnaturalnych umiejętności, ale wciąż
cieszyła się doświadczeniem wystarczającym, przy odrobinie szczęścia mając
szansę odnaleźć się w roli nauczycielki.
Kobieta
mimowolnie się uśmiechnęła, nagle rozochocona. Hej, to mogło być całkiem
zabawne. Co więcej, jeśli Elenie wydawało się, że to Rafael był irytującym
perfekcjonistą, mogła szybko przekonać się, że to nie do końca prawda. Nie żeby
Miriam zamierzała ją szczególnie dręczyć, ale…
Och, kogo
próbowała oszukać? Oczywiście, że zamierzała wykorzystać sytuację, by chociaż
trochę się rozerwać! Przy zmieszanym synu kapłanki sytuacja mogła okazać się
tym bardziej zabawna, a przynajmniej Mira liczyła na choćby odrobinę
rozrywki. W końcu coś jej się należało, skoro już musiała przymuszać się
do robienia rzeczy, których nie chciała.
Zapowiada się naprawdę interesujący wieczór…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz