Isabeau
♪ Red – „Pieces”
Spuściła wzrok, bezskutecznie
próbując zebrać myśli. Mogła zaprzeczyć albo w inny sposób dać Gabrielowi
do zrozumienia, że zamierzała skończyć tę rozmowę tak szybko, jak tylko miało
być to możliwe, ale nie zrobiła tego, mając wrażenie, że to tak naprawdę nie
miało znaczenia. Skoro już tutaj byli, najpewniej powinna doprowadzić sprawy do
końca, niezależnie od tego, jak skomplikowane by się to okazało. Czuła, że to
właściwe, zwłaszcza że to był jeden z nielicznych razów, kiedy w ogóle
chciała się zwierzać.
Słodka
bogini, prawda była taka, że tego potrzebowała. Nie myślała o tym
wcześniej, ale niezależnie od wszystkiego, wkrótce w szczególności miała
potrzebować kogoś bliskiego. To, co w każdej chwili mogło się wydarzyć…
– Jestem
taka głupia – stwierdziła pod wpływem impulsu.
Gabriel nie
odpowiedział, co samo w sobie wydało jej się dość wymowne. Milczenie oznacza zgodę, tak braciszku?,
pomyślała mimowolnie, a gdyby nie sytuacja, być może zdołałaby się
uśmiechnąć. Jasne, Gabriel zdecydowanie nie powiedziałby jej tego wprost, ale
wiedziała swoje.
Odczekała
jeszcze kilka sekund, próbując skoncentrować się na kojącym działaniu ciszy.
Czuła się… zadziwiająco spokojnie, choć nie sądziła, że to w ogóle okaże
się możliwe. W duchu odliczała kolejne sekundy, próbując wyrównać oddech i doprowadzić
się do porządku.
– To takie
żałosne… Nie uważasz? Cała ta moja zazdrość… – Wzruszyła ramionami. –
Zwłaszcza, że nie powinnam tego czuć. Nie po tym, czego doświadczyłam z Aldero
– stwierdziła w zamyśleniu. – Kiedy was znalazłam… Myślałam, że szlag mnie
trafi, kiedy widziałam, jak odnosisz się do Layli. Byliście tak cudownie
niewinni i podobni do mnie i Aldero, kiedy…
– Jesteś
dziś… zadziwiająco sentymentalna, sis
– przyznał z wahaniem Gabriel, a ona zaśmiała się nerwowo.
– Doprawdy?
Może czasem powinnam. Zresztą wiesz o tym tylko ty, więc chyba mogę sobie
na to pozwolić.
Gabriel
rzucił jej wymowne spojrzenie, najwyraźniej nie do końca przekonany do takich
wyjaśnień, ale zdecydowała się go zignorować. Stała spokojnie, wciąż pozwalając,
żeby ją obejmował, aż nazbyt świadoma, że z łatwością mogła doprowadzić do
tego, żeby przestał to robić. Wciąż nie miała pewności, co i dlaczego
powinna uznać za słuszne. Emocje raz po raz wymykały jej się spod kontroli,
sprawiając, że czuła się w sposób, który zdecydowanie nie przypadł
wampirzycy do gustu. To była jedna z przyczyn, dla których uciekała, ale w ten
sposób również nie była w stanie osiągnąć niczego dobrego. Za każdym razem
coś się psuło, przypominając jej o tym, że istniało dość osób na których
jednak jej zależało. Co więcej, było za późno, by mogła choć spróbować się
zdystansować.
Coś
nieprzyjemnie ścisnęło ją w gardle, utrudniając złapanie oddechu.
Przełknęła z trudem, dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że jest w stanie
mówić dalej.
–
Pamiętasz, jak was znalazłam, prawda? To nie było trudne, przynajmniej dla
mnie… I wierz mi, wahałam się jak cholera, zanim zdecydowałam się ujawnić.
– O ile
mnie pamięć nie myli, zmusiłem cię do tego – przypomniał usłużnie Gabriel.
Prychnęła,
nie mogąc się powstrzymać. Oczywiście, że musiał jej o tym przypomnieć.
– Tak, ale
to ja zadecydowałam o tym, żebyście jednak mnie wyczuli – stwierdziła z uporem.
– Wcześniej obserwowałam was kilka godzin, a jednak żadne z was nie…
– Wmawiaj
sobie. – Gabriel wywrócił oczami. – Wiedzieliśmy z Lay, że coś jest nie
tak. Cały czas wysyłaliśmy sobie mentalne ostrzeżenia, skoro już tak szczerze
sobie rozmawiamy.
–
Zauważyłabym – obruszyła się, jednak coś w jego uśmiechu sprawiło, że
zaczęła się wahać.
– Nie
sądzę. Wciąż mamy z Laylą swoją… częstotliwość,
że tak się wyrażę. Nikt nie jest w stanie wniknąć w nasze rozmowy,
jeśli tego nie chcemy.
Zamrugała
nieco nieprzytomnie, nie kryjąc zaskoczenia. Z drugiej strony, chyba mogła
się tego spodziewać, zwłaszcza że znała tę dwójkę. Widziała dość, by
zorientować się, jak blisko ze sobą byli – i to niezależnie od tego, co
działo się w przeszłości.
– Och…
Właśnie o tym mówię – wyrzuciła z siebie na wydechu. Westchnęła, po
czym potrząsnęła z niedowierzaniem głową, coraz bardziej sfrustrowana. –
Ty i Layla. Mało kiedy widuje się coś takiego… I mówię ci to ja –
dodała z naciskiem. Kto jak kto, ale ona zdecydowanie miała coś do
powiedzenia w kwestii relacji bliźniąt. – Tu już nawet nie chodzi o to,
jak zachowuje się Layla, bo oboje wiemy, że ona zaprzyjaźniłaby się z samym
diabłem, gdyby jej pozwolił. Wy po prostu…
– Do czego
zmierzasz? – zniecierpliwił się Gabriel.
Czuła, że
się miota, a jego słowa jedynie to potwierdziły. Z wolna wypuściła
powietrze ze świstem, przez krótką chwilę mając ochotę skorzystać z okazji,
żeby uciec. Wciąż czuła się jak w potrzasku, a to zdecydowanie nie
było normalne – nie dla Isabeau.
– Nie
ufałeś mi. Zwłaszcza na początku – podjęła jak gdyby nigdy nic. – Nie
zaprzeczaj, bo wiem, jak się na mnie patrzyłeś. Layla uwierzyła mi ot tak, ale
ty… Nie żeby mnie to dziwiło. Przecież byłam obca.
– Tylko
przez jakiś czas – stwierdził z przekonaniem. Zaraz po tym spoważniał,
wyraźnie czymś zaniepokojony. – Słodka bogini, Isabeau, wiesz dobrze, że
zrobiłbym dla ciebie równie wiele, co i dla Layli. To ty z uporem
robiłaś wszystko, byleby się od nas zdystansować.
Zaśmiała
się nerwowo, chociaż zdecydowanie nie było jej do śmiechu. Właśnie w tym
leżał problem, chociaż podejrzewała, że Gabriel wciąż nie zdawała sobie z tego
sprawy.
– Myślisz,
że tego nie wiem? Przecież cały czas rozmawiamy o tym, że uciekałam. –
Zamilkła, po czym westchnęła przeciągle. – Ciągle i ciągle, nawet wtedy,
gdy to nie ma sensu.
– Naprawdę
zaczynasz mnie martwić…
–
Przepraszam – zreflektowała się pośpiesznie. – Ja po prostu… Och, wiesz, co w tym
wszystkim jest naprawdę głupie? – zapytała pod wpływem impulsu, bynajmniej nie
oczekując odpowiedzi. – Że raz po raz zaprzeczam swoim wizjom, chociaż wiem, że
niezależnie od wszystkiego się spełnią. Nawet wtedy, kiedy przyszłam ostrzec
ciebie i Renesmee… Ciągle szukam. Albo po prostu chciałam w końcu się
zatrzymać, a udawanie, że możecie mnie potrzebować, było całkiem dobrym
pretekstem. Swoją drogą, to nasze rozdzielenie się też nie miało żadnego sensu,
jeśli spojrzeć na to z perspektywy czasu.
Serce
zabiło jej szybciej, ledwo tylko wypowiedziała te słowa. Na krótką chwilę
zamarła, kątem oka obserwując twarz brata i czekając na jakąkolwiek
reakcję. Po cichu liczyła na to, że zrozumie albo przynajmniej zorientuje się,
co takiego ją dręczyło – że zrobi cokolwiek, choćby to miało sprowadzać się do
zadania jednego, najprostszego nawet pytania, mającego szansę ułatwić jej
zadanie. Gdyby zapytał, nie miałaby powodu, żeby odmówić, ale w obecnej
sytuacji…
Cisza miała
w sobie coś dobijającego, zresztą tak jak i bijący od Gabriela
spokój. Gdyby wiedział, zdecydowanie nie zachowywałby się w ten sposób, co
samo w sobie dręczyło ją równie mocno, jak i to, co zdecydowała mu
się powiedzieć. Milczała na ten temat od lat, udając, że pewne kwestie tak
naprawdę nie miały znaczenia, ale to wcale nie było takie proste. Z jakiegoś
powodu teraz wróciło, dręcząc ją na równi z więzią i nieobecnością
siostry.
– Ja po
prostu chciałam was chronić – wyszeptała, przez krótką chwilę mając wrażenie,
że w rzeczywsitości próbowała przekonać samą siebie. Przełknęła z trudem,
wciąż czując ucisk w gardle i za nic w świecie nie będąc w stanie
się go pozbyć. – Cały ten czas…
– Przecież
to jest oczywiste – zapewnił pośpiesznie Gabriel. – Beau, co jest? Naprawdę już
cię nie rozumiem, sis – przyznał, ale
puściła jego słowa mimo uszu.
Zamrugała
kilkukrotnie, poirytowana pieczeniem pod powiekami. Zdecydowanie nie należała
do osób, które płakały bez wyraźnego powodu, zdecydowanie nie zamierzając aż do
tego stopnia obnosić się z emocjami. Nie miała powodów, żeby zachowywać
się w te sposób, zwłaszcza że w samotności już zdążyła przeżyć to, co
wiązało się z jej ostatnią wizją. Płakała, kiedy nikt nie widział, bo
tylko w ten sposób mogła pozwolić sobie na przedwczesną żałobę, nie łamiąc
danego słowa. Skoro nikt nie mógł się dowiedzieć, również ona musiała zrobić
wszystko, byleby uniknąć niechcianych pytań.
– Moje
wizje… Zawsze się sprawdzają – oznajmiła z naciskiem. – Zawsze.
– Tak, już
to przerabialiśmy… Dobrze wiem, jak działa twój dar.
Tym razem
nie powstrzymała się przed nieco histerycznym chichotem.
– Tak? –
Potrząsnęła z niedowierzaniem głową. – Więc dlaczego zaufałeś mi, kiedy
powiedziałam, że nie możemy dalej podróżować we trójkę? Dlaczego, skoro
niezależnie od tego, co byśmy zrobili, moja wizja i tak by się spełniła?
Tym razem
cisza, która zapadła, miała w sobie coś ciężkiego i nieprzeniknionego.
Isabeau oddychała szybko i płytko, czując się niemalże tak, jakby
przebiegła maraton. Rozumiesz w końcu?
Słodka bogini, przecież to proste…, jęknęła w duchu, wciąż jednak nie
była w stanie zmusić się do wypowiedzenia tych kilku słów na głos.
Spojrzała
na Gabriela, w równym stopniu obawiając się, co i czekając na jego
reakcję. Przez krótką chwilę miała ochotę nim potrząsnąć, tym samym zmuszając
go do zrobienia… czegokolwiek, ale również na to się nie zdecydowała, w zamian
po prostu czekając. Nigdy nie była w tym dobra, zdecydowanie nie należąc
do najcierpliwszych osób na ziemi, ale w obecnej sytuacji i tak nie
miała wyboru. Co więcej, na swój sposób obawiała się tego, co mogłaby usłyszeć,
chociaż przyznanie się strachu zdecydowanie nie wchodziło w grę.
– Isabeau…
Prychnęła,
nie mogąc się powstrzymać.
– Nie mów
mi, że wciąż nie rozumiesz, bo oboje wiemy, że jest inaczej. Może nie
myśleliście o tym z Laylą, zwłaszcza że teraz to i tak nie ma
znacznie, ale… Słodka bogini, skłamałam wtedy, tak? Gdyby było inaczej, „złe
rzeczy”, które miały nastąpić, jeśli się nie rozdzielimy, zdarzyłyby się tak
czy siak. Moje wizje sprawdzają się zawsze, Gabrielu! – oznajmiła z naciskiem,
potrząsając z niedowierzaniem głową.
Oddychała
szybko i płytko, wciąż podenerwowana. Machinalnie napięła mięśnie, przybierając
niemalże pozycję obronną, choć co najmniej irracjonalną wydawała się myśl, że
brat mógłby zechcieć ją skrzywdzić. Nie brała tego pod uwagę, choć zarazem
czuła, że istniało dość powodów, by jednak zechciał ją uderzyć. Co prawda to
zdecydowanie nie pasowało do Gabriela – i to nie tylko dlatego, że była
jego siostrą – ale mimo wszystko…
Och, chyba
nawet chciała, żeby jej przyłożył. Sytuacja już i tak zaczynała wymykać się
spod kontroli, co w najmniejszym nawet stopniu nie było jej na rękę.
– Nie patrz
na mnie w ten sposób, dobra? Ja po prostu…
– Po prostu
co?
Wzdrygnęła
się, niepewna, co powinna sądzić o tonie, którym zadał to pytanie. Nie
odpowiedziała od razu, w pierwszej kolejności koncentrując się przede
wszystkim na tym, by stać spokojnie i nie wycofać się w pośpiechu.
Podejrzewała, że to byłby cios poniżej pasa – sama sugestia tego, że mogłaby
wątpić co do tego, jak zareaguje. Nie mogła sobie na to pozwolić, zwłaszcza że
powiedziała dość. Czuła, że wystarczy – i że niezależnie od wszystkiego
nie była w stanie wycofać tego, co już zdążyła wyjawić.
– Jak
wspomniałam, znalazłoby się kilka powodów, byś zaczął mnie nienawidzić –
stwierdziła takim tonem, jakby właśnie rozmawiali o pogodzie.
Och,
przynajmniej chciała, żeby tak było, raz po raz powtarzając sobie, że to wciąż pozostawało
tak proste, jak kiedyś. Odcinanie się od emocji zwykle przychodziło jej ot tak,
a jednak tym razem…
Odkąd więź
wróciła, wszystko wydawało się o wiele bardziej skomplikowane… A może
to po prostu ona na własne życzenie utrudniała, co tylko się dało, myślami wciąż
przy wizji i tym, co się z nią związało. Pragnęła się od tego odciąć,
póki jeszcze nie było za późno, ale to nie działało w ten sposób. Miała
wrażenie, że w którymś momencie się pogubiła i to o wiele
bardziej, niż początkowo mogłaby sądzić.
– Możliwe,
że teraz się na mnie zdenerwujesz, ale… wciąż pleciesz bez sensu, Beau –
oznajmił cicho Gabriel, tym samym skutecznie wytrącając ją z równowagi.
– Przecież
słyszałeś, co powiedziałam – obruszyła się. – Kiedy zaczęłam nalegać, żebyśmy
się rozdzielili, ja…
–
Skłamałaś. Tak, powiedziałaś to przed chwilą. – Zamilkł, wydając się nad czymś
intensywnie myśleć. – Ale wciąż nie wyjaśniłaś mi… Dlaczego?
Otworzyła i zaraz
zamknęła usta, coraz bardziej niepewna i zdezorientowana. Czy to nie było
oczywiste…?
– Bo mnie
pokochaliście – oznajmiła z rozbrajającą wręcz szczerością. W tamtej
chwili czuła się niemalże jak automat, po prostu wyrzucając z siebie
poszczególne słowa i nie zastanawiając się nad ich znaczeniem. Istniało
dość kwestii, których zwłaszcza w tamtej chwili nie chciała roztrząsać. –
Patrzyłam na ciebie i Laylę, i widziałam… Och, nie rozumiesz? To było
coś więcej, niż łączyło mnie i Aldero. Patrzyłam i cholernie się
bałam, że w którymś momencie stanie się coś, co skrzywdzi was bardziej niż
mogłabym myśleć. Bałam się… – Urwała, po czym zaśmiała się nerwowo. – Jakby nie
patrzeć, bałam się właśnie tego, co dzieje się teraz. Chwilami mam ochotę
przyłożyć tobie i Rufusowi, zwłaszcza kiedy obaj przestajecie myśleć o wszystkim
innym i skupiacie się na Layli. Najgorsze jest to, że dobrze wiem, co się
stanie, jeśli… ktokolwiek tknie naszą siostrę. Och, jestem w stanie to
sobie wyobrazić, bo już przez to przechodziłam… A teraz dodatkowo
wplątałam się w to wszystko z więzią. – Wzięła kilka głębszych
wdechów, próbując się uspokoić. – Oboje wiemy, że to połączenie jest równie
cudowne, co i przeklęte. Zwłaszcza przeklęte.
Znów
zamilkła, tym razem na zdecydowanie dłuższą chwilę. Wpatrywała się w Gabriela,
w duchu wręcz modląc się o to, żeby zrobił… cokolwiek. Każda reakcja
wydawała się lepsza od trwania w ciszy i bezmyślnego wpatrywania w siebie
nawzajem, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Nie potrafiła nawet stwierdzić,
czy stojący przed nią nieśmiertelny był zły, czy może po prostu oszołomiony,
czego co prawda mogła się po nim spodziewać – dobrze wiedziała, że potrafił
przybrać jakże irytującą, nieprzeniknioną maskę – ale i tak doprowadzało
ją do szału.
Uświadomiła
sobie, że się trzęsie, ale zdecydowała się to zignorować, raz po raz
powtarzając sobie, że to i tak nie miało znaczenia. Chciała w to
uwierzyć, wciąż ot tak nie będąc w stanie przyjąć do wiadomości, że jednak
pozwoliła sobie na powiedzenie tego wszystkiego. Emocje wręcz ją przytłaczały,
czyniąc bezbronną, chociaż sądziła, że więcej nie pozwoli sobie na taki stan.
Sęk w tym, że to nie było takie proste – nie teraz, kiedy wszystko wokół
wydawało się walić i komplikować, a ona dodatkowo miała do utrzymania
tak istotny sekret. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej czuła aż
tak silną potrzebę, żeby porozmawiać z kimkolwiek, zwłaszcza Gabrielem – i to
akurat teraz, kiedy nie mogła sobie na to pozwolić.
Słodka
bogini, to nawet brzmiało żałośnie. Trwając w ciszy i myśląc o tym,
co pod wpływem impulsu mu powiedziała, czuła się co najmniej jak nieporadne
dziecko. To nie powinno mieć miejsca, a przynajmniej przez te wszystkie
lata udawało jej się trwać w przekonaniu, że ta jedna kwestia nie miała
znaczenia. Skłamała, zmuszając ich do czegoś, na co zdecydowanie by się nie
zdobyli, zwłaszcza że Gabriel i Layla właściwie nie odstępowali się na
krok. Pamiętała, jak bardzo ją to oszałamiało – raz po raz, kiedy widziała, jak
ta dwójka zachowywała się względem siebie. To było czyste, cudownie niewinne i tak
silne, że wręcz przytłaczało, a jakby tego było mało, bardzo łatwo mogła
stać się częścią tej relacji. Wtedy uciekła, uparcie odmawiając przyjęcia
opieki brata i tworzenia kolejnej więzi, zbytnio oszołomiona tym, jak
niewiele trzeba było, żeby mogli skrzywdzić siebie nawzajem.
Teraz to
wszystko wydawało się pozbawione sensu. Nie tylko znów trzymali się blisko
siebie, ale też ostatecznie byli ze sobą połączeni – i to dokładnie w ten
sposób, którego tak bardzo się obawiała. Nie planowała tego, tak jak i wielu
innych rzeczy, które ostatecznie zrobiła na opak. Co więcej, sama już nie była
pewna czy to dobrze, czy może wręcz przeciwne, tym bardziej że w pewnym
momencie odcinanie się od emocji i rodziny przestało mieć rację bytu. Z chwilą,
w której wróciła do Miasta Nocy, ostatecznie zrezygnowała z ciągłej
ucieczki, chcąc nie chcąc otwierając się na to, co przez tyle czasu uważała za
najgorsze przekleństwo.
W którymś
momencie wszystko uległo zmianie, a ona wylądowała tutaj.
Wciąż o tym
myślała, kiedy kolejny raz wylądowała w znajomych, ciepłych objęciach.
Zesztywniała, po czym spojrzała na Gabriela tak, jakby widziała go po raz
pierwszy, mimowolnie zastanawiając się nad tym, dlaczego raz po raz musiał jej
to robić. Otworzyła usta, przez krótką chwilę mając ochotę o to zapytać,
ale ostatecznie nie wydobyła z siebie nawet najcichszego dźwięku, trwając w bezruchu
i skupiając się przede wszystkim na próbach wyrównania oddechu. Zamrugała
kilkukrotnie, nie zamierzając pozwolić sobie na płacz, zwłaszcza że to wydawało
się całkowicie bez sensu. Nigdy sama z siebie nie okazywała słabości przy
innych, jeśli zaś chodziło o Gabriela…
– Przestań w końcu
obwiniać się o wszystko – usłyszała tuż przy uchu i to wystarczyło,
by jeszcze bardziej namieszać jej w głowie.
– Co…?
Gabriel
jedynie westchnął.
– Po prostu
przestań – powtórzył z naciskiem. – To po pierwsze. Po drugie, nie ma
niczego złego w tym, że zadręczasz się Laylą i… Och, wciąż mam wrażenie,
że jest coś jeszcze, Beau. Spowiadając mi się z przeszłości nie sprawisz,
że przestanę zauważać to, co mam pod nosem, sis.
– Ja wcale
nie… – zaczęła, ale i tym razem nie pozwolił jej dokończyć.
– Nie mów
mi, jeśli nie chcesz tego robić. Cokolwiek to jest… – Zamilkł, po czym
nieznacznie potrząsnął głową. – Cokolwiek sobie myślisz, znam cię. Wiem, że
zawsze trzymałaś się na dystans… Ale jednocześnie wiem, że byłabyś pierwsza,
żeby zabić za tych, na których ci zależy. Zabawny paradoks, skoro tak często
zachowujesz się tak, jakby na niczym ci nie zależało.
Zacisnęła
usta, uparcie milcząc. Gabriel najwyraźniej spodziewał się takiej reakcji, bo w zamian
przygarnął ją bardziej stanowczo, wyraźnie nie zamierzając poluzować uścisku.
Zamknęła oczy, za wszelką cenę próbując się rozluźnić, zwłaszcza że bliskość brata
wydawała się pod każdym możliwym względem właściwa. Potrzebowała tego, ale…
Och, to
wciąż nie miało sensu. Po tym, co mu powiedziała, nie miało sensu.
– Czasami
naprawdę mam ochotę cię zabić, Beau – przyznał cicho Gabriel, kolejny raz wręcz
porażając ją tym, z jaką wprawą orientował się, co takiego działo się w jej
głowie.
– Wzajemnie
– rzuciła zaczepnym tonem, to jednak nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
– Ustalmy
sobie jedną rzecz, jasne? I nie mam tu na myśli tego, że jesteś dla mnie
równie ważna, co i Layla… Cokolwiek byś zrobiła, wciąż jesteś moją
siostrą, Beau. – Zamilkł, być może czekając na jakąkolwiek reakcję z jej
strony, ale nie zdobyła się nawet na otwarcie ust. Wciąż zaciskała powieki,
mając wrażenie, że milczenie będzie najlepszą odpowiedzią, jak mogłaby
Gabrielowi zaoferować. – Chcę, żebyś w końcu zrozumiała, że cokolwiek się
wydarzy, nie będzie twoją winą. Niezależnie od tego, czy wcześniej to
zobaczysz, czy też nie.
– Ja przecież
nic… – obruszyła się, jednak Gabriel nie pozwolił sobie przerwać.
– Twoje
wizje nie oznaczają, że jesteś za cokolwiek odpowiedzialna, Isabeau. Mam
wrażenie, że zapominasz o tym raz po raz, zwłaszcza kiedy chodzi o którekolwiek
z nas – stwierdził z powagą.
Wypuściła
powietrze ze świstem, wciąż oszołomiona. Jakby tego było mało, uświadomiła sobie,
że Gabriel trafił w sedno – i to niezależnie od tego, co oboje
wiedzieli. Zdawała sobie sprawę, że niezależnie od tego, co i w jakich
okolicznościach widziała, zawsze miało się spełnić, ale mimo wszystko czuła się
winna.
Gdyby
odcięcie się od tego faktycznie okazało się takie proste, być może wszystko
stałoby się łatwiejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz