Elena
– Boisz się czegoś?
Było coś
prowokującego w uśmiechu, który posłał jej Rafael. Spojrzała na niego z powątpiewaniem,
ale nie odpowiedziała, próbując sprawiać wrażenie o wiele pewniejszej, niż
w rzeczywistości. Tym razem wszystko miało być inne, a przynajmniej
ona tego chciała.
– Nie –
oznajmiła po chwili wahania, próbując przekonać samą siebie, że tak jest w istocie.
– Niekoniecznie… – poprawiła się po chwili. – Po prostu ci ufam… Chyba.
– Zwłaszcza
to ostatnie zabrzmiało bardzo zachęcająco – stwierdził, ale nie wydał jej się rozeźlony.
Wydała z siebie
przeciągłe westchnienie, sama niepewna, czego i dlaczego powinna się po
nim spodziewać. Stali w samym środku lasu, co zapewniało zarówno
prywatność, jak i cisze, której oboje tak bardzo potrzebowali. Elena
zawahała się, raz po raz nerwowo rozglądając się dookoła, chociaż i tak
nie miała być w stanie w ten sposób niczego osiągnąć. Trudno jej było
stwierdzić, czego tak naprawdę wypatrywała, tym bardziej, że jakoś nie miała
wątpliwości, że poza nią i Rafaelem w okolicy nie ma żywej duszy,
może pomijając leśne żyjątka, choć i te wolały trzymać się na dystans.
Z uwagą
obserwowała demona, mimo wszystko spodziewając się tego, że potraktuje ją w dokładnie
ten sam sposób, co ostatnim razem – poderwie do góry, a potem zostawi samą
sobie, mając nadzieję, że w stresie zdoła zrobić to, czego od niej
oczekiwał. To sprawiło, że mimowolnie wzdrygnęła się, kiedy stanął naprzeciwko
niej, bez słowa biorąc ją za ręce. Z powątpiewaniem spojrzała na ich
splecione ze sobą dłonie, mimowolnie rozluźniając się za sprawą bijącego od
ciała Rafaela ciepła. To było przyjemne, tak jak i poczucie, że
nieśmiertelny był spokojny. Co więcej, była gotowa przysiąc, że to jedna z tych
chwili, w której oboje czuli się dobrze, skupieni na wzajemnej bliskości i ciszy,
która… po prostu była dobra.
– Pozwól mi
się poprowadzić, w porządku? – zasugerował demon.
Przekrzywiła
głowę, niepewna jak powinna zinterpretować jego słowa. Tym razem przynajmniej
nie musiała obawiać się niechcianej widowni, choć dość ironicznym wydawało się,
że mogłaby mieć coś przeciwko trwania w centrum zainteresowania.
Uśmiechnęła się blado, próbując sprawiać wrażenie w pełni świadomej
sytuacji i tego, co działo się wokół niej, ale miała wrażenie, że idzie
jej to dość marnie. Co więcej, była gotowa przysiąc, że Rafa jest w stanie
wyczuć jej faktyczne emocje, a także fałsz w zachowaniu, ale zarazem
nie miała pewności.
– Nie wiem,
co powinnam zrobić – przyznała zgodnie z prawdą, starannie dobierając słowa.
Darowała sobie złośliwości, po cichu licząc na to, że Rafa zdecyduje się na to
samo. – Jasne, chciałabym latać, ale… – Urwała, po czym bezradnie wzruszyła
ramionami. Niby co miała mu powiedzieć?
– Ale? –
zachęcił, spoglądając na nią w niemalże łagodny sposób. – Zresztą tutaj
nie chodzi tylko o skrzydła, Eleno.
– A o co?
– zniecierpliwiła się, potrząsając z niedowierzaniem głową. – Wydawało mi
się, że o to chodzi w lataniu. Masz skrzydła i ich używasz.
O dziwo,
demon tylko się uśmiechnął – w znajomy, pobłażliwy sposób, który z miejsca
doprowadził ją do szału. Nabijasz się ze
mnie?, pomyślała, ale nie zadała tego pytania na głos, zbyt skupiona na
tym, co działo się wokół niej, żeby się rozpraszać. Kiedy ćwiczyli wcześniej,
chodziło właśnie o koncentracje i choć do tej pory nie miała pojęcia,
jakich efektów powinna oczekiwać, chciała uwierzyć, że Rafael miał swoje
powody, sugerując jej takie, a nie inne rozwiązanie.
– Bardzo… uogólniasz,
ale nie jestem zaskoczony. Podejrzewam, że dla kogoś, kto całe życie spędził na
ziemi, to wygląda w taki właśnie sposób – przyznał Rafa po chwili zastanowienia.
Poczuła swego rodzaju ulgę, kiedy przekonała się, że nie zachowywał się tak,
jakby robiła z siebie idiotkę, nie potrafiąc zrozumieć czegoś, co
dotychczas było dla niej obce. – Próbowałem ci wcześniej tłumaczyć, pamiętasz?
Dla mnie skrzydła są tym, co dla ciebie używanie rąk albo oddychanie –
przypomniał, a ona westchnęła.
– Trudno mi
skupić się na czymś, czego nie widzę – zauważyła przytomnie, po czym dla
podkreślenia swoich obejrzała się na swoje plecy.
Kolejny
uśmiech miał w sobie cos kojącego, chociaż nie sądziła, że demon będzie w stanie
wzbudzić w niej takie emocje. Nie zaprotestowała, kiedy przygarnął ją do
siebie, obejmując ramionami i wplatając palce w jej włosy. Mimowolnie
zadrżała, kiedy przesunął dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, kreśląc biegnąca pod
skórą wypukłość. Dopiero po chwili przeniósł dłonie wyżej, muskając przestrzeń
pomiędzy łopatkami – bardzo delikatnie, ale to wystarczyło, żeby poczuła
rozchodzące się po całym ciele mrowienie. Wrażenie było takie, jakby poraził ją
prąd, ale sama nie była pewna czy to bardziej dziwne, czy może przede wszystkim
niezwykle przyjemne.
– Cóż… Ja
je widzę – stwierdził, a ona zesztywniała. Zaraz po tym błyskawicznie
poderwała głowę, by móc zlustrować wzrokiem jego twarz.
– Żartujesz
sobie ze mnie? – zapytała z wahaniem, chociaż zdecydowanie nie sprawiał
wrażenia kogoś, kto próbował się z niej naigrywać.
Jeszcze
zanim udzielił jej odpowiedzi, wyczuła, że sprawy mają się trochę inaczej.
Przymknęła oczy, pozwalając, żeby gładził ją po plecach i niezmiennie
przyprawiał o dreszcze, dotykając w sposób, który jak najbardziej
Elenie odpowiadał. W tamtej chwili pożałowała, że nie byli zamknięci w sypialni,
bo wtedy mogłaby się pokusić o coś więcej, wciąż próbując nakłonić Rafaela
do zachowania, które bardziej pasowałoby do męża względem świeżo poślubionej
małżonki.
– Och, na
litość bogini, Elena… Naprawdę uważasz, że nie wiem do czego służą ci te wszystkie
sugestie i skąpe stroje? – zapytał nieoczekiwanie, a dziewczyna drgnęła,
co najmniej zaskoczona jego pytaniem.
– Ja… Co
takiego?
Zdążyła
zapomnieć, że dostrzegał dużo więcej, niż mogłaby sobie tego życzyć, wyczuwając
dosłownie wszystko – jej obawy, pragnienia, lęki… Rozczarowania. W pamięci
wciąż miała ich rozmowę, w której przyznał, że potrafił manipulować
rzeczywistością, naginając ją do swoich potrzeb. To było niczym telepatia albo
coś więcej, więc mogła podejrzewać, że potrafił przeniknąć jej umysł. Kto wie,
może robił to od zawsze, chociaż do tej pory nie przyznawał się do tego w tak
otwarty sposób, by wcześniej zwróciła na taką możliwość uwagę. Teoretycznie
była mu za to wdzięczna, tym bardziej, że wcześniej przez całe lata możliwość „czytania
w myślach” doprowadzała ją do szału, ale z drugiej strony… być może
lepiej czułaby się, gdyby wiedziała, jak daleko sięgały jego zdolności – i kiedy
tak naprawdę powinna na siebie uważać. Cóż, kiedy w grę wchodziły
zdolności Edwarda, nie miała najmniejszych wątpliwości, ale Rafael wciąż
pozostawał dla niej jedną, wielką zagadką.
Demon
rzucił jej bliżej nieokreślone, przenikliwe spojrzenie. Po wyrazie jego twarzy
nie była w stanie stwierdzić, czy był zdenerwowana, czy może rozbawiony,
to zresztą nie miało dla niej większego znaczenia. Było coś niepokojącego w przeciągającej
się ciszy, choć to równie dobrze mogło wiązać się z tym, jak bardzo czuła
się zniecierpliwiona. Czekanie nigdy nie było jej mocną stroną, ale teraz,
zwłaszcza po jego słowach…
– Myśl
sobie, co tylko zechcesz, ale musiałbym być głupi, żeby nie dostrzec pożądania.
To, jak często mnie kusisz… – zaczął w końcu, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
– A przynajmniej
działa? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać.
Jedynie
wywrócił oczami, bynajmniej nie trudząc się odpowiedzią. Wydęła usta, przez
krótką chwilę mając ochotę naciskać, ale demon nie dał jej po temu okazji.
– Nieważne –
stwierdził z przekonaniem, którego ona nie czuła. Żartował sobie? Jasne,
że to było istotne, zwłaszcza, że była jego żoną! – Zdajesz sobie sprawę z tego,
co cię uratowało, Eleno?
Uniosła
brwi, początkowo sama niepewna, jak powinna zinterpretować jego słowa. To nie
był pierwszy raz, kiedy tak po prostu mieszał jej w głowie, dążąc do
czegoś, czego celu mogła co najwyżej się domyślać. Nie była w stanie
zaprzeczyć, że taki stan rzeczy doprowadzał ją do szału, ale tym razem
niezależnie od wszystkiego nie chciała się z nim kłócić. Czuła, że tym
razem w grę wchodziło coś nader ważnego – jedna z tych rozmów, które musieli
odbyć, chociaż do tej pory nie mieli po temu okazji, w jej rodzinnym domu
nie będąc w stanie cieszyć się choćby odrobiną prywatności.
–
Podejrzewam, że ty – powiedziała, bo to wydawało się oczywiste. – I twoja
krew… Cały czas mówiłeś mi właśnie o tym, prawda? – zauważyła przytomnie. –
Cokolwiek się wydarzyło, jestem teraz do ciebie podobna, więc naprawdę nie
rozumiem…
– Masz
rację – przerwał w niemalże łagodny sposób. – Jesteś… A moja krew
odegrała tutaj istotną rolę, co już ustaliliśmy. Co nie zmienia faktu, że
ostatnio zadowoliłaś się inną – dodał, po czym lekko przekrzywił głowę,
zupełnie jakby spojrzenie na nią pod innym kątem mogło pozwolić na wyciągnięcie
jakichś dodatkowych, istotnych wniosków.
Wypuściła
powietrze ze świstem, nagle zmieszana. Nie rozmawiała z nim o Aldero i tym,
jak miały się relacje jej i kuzyna od dnia balu, ale to wydawało się mało
istotne. Nie zamierzała też zaprzeczać, tym bardziej, że wiedziała, iż Rafael
będzie w stanie wyczuć choćby najmniejszą zmianę w jej zapachu.
– Sami z Mirą
mnie do tego namawialiście, prawda? – Wzruszyła ramionami. Zdecydowanie nie
czuła się z tego powodu winna. – Nie mogłam ciągle uzależniać się od
ciebie i twojej krewi. Wiesz dlaczego – dodała z naciskiem, widząc,
że wygląda na chętnego, żeby zaprotestować.
– W istocie
– przyznał, choć nie sprawiał szczególnie zadowolonego z takiego stanu
rzeczy. – Co prawda to kwestia dyskusyjna – dodał, a ona prychnęła – ale
nie o to teraz chodzi. Moja krew… – Zamilkł, po czym z niedowierzaniem
potrząsnął głową. – Oddałem ci więcej, niż mogłabyś sądzić. Dla ciebie rozbiłem
duszę, ale to również nie ma znaczenia. Do pewnych rzeczy po prostu musiało
dojść… A ja nie żałuję niczego – przyznał i to wystarczyło, żeby coś
ścisnęło ją w gardle.
– Rozbiłeś
duszę… – powtórzyła, ostrożnie dobierając słowa. To stwierdzenie niezmiennie ją
niepokoiło, w równym stopniu niezwykłe, co i na swój sposób
przerażające. – Wciąż nie wiem, co powinnam o tym myśleć. To brzmi tak…
– Jak? –
Rafael spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Ostatecznie? Poniekąd tak jest,
ale – jak już ustaliliśmy – to naprawdę nie ma znaczenia.
– A co
to niby ma znaczyć? – przerwała mu, coraz bardziej zdezorientowana.
Kolejny raz
nie doczekała się odpowiedzi. Zacisnęła usta, po czym delikatnie acz stanowczo
oswobodziła się z jego uścisku, cofając o krok, by mieć okazję
spojrzeć mu w twarz. Założyła ramiona na piersiach, chociaż dobrze
wiedziała, że takie zachowanie od dawna nie robiło na Rafaelu wrażenia,
bardziej go bawiąc niż nakłaniając do zmiany postępowania. Może i częściej
traktował ją jak kogoś równego sobie, ale prawda była taka, że w ostateczności
kontrolę nad sytuacją tak czy inaczej zachowywał on – i to niezależnie od
tego, czy była z tego powodu zadowolona, czy może wręcz przeciwnie.
– To nie
jest coś, czym powinnaś się przejmować, Eleno. Oddałem ci kawałek swojej
nieśmiertelności… Nie przywykłem robić tego dla przypadkowych osób, więc nie
musisz obawiać się, czy jesteś mi obojętna – stwierdził niemalże pogodnym
tonem. Uniosła brwi, wręcz porażona jego spokojnym, niemalże pogodnym tonem
głosu. – To będzie miało swoje konsekwencje i to najpewniej dla nas oboje,
ale jestem na to gotów – oznajmił, a ona zapragnęła roześmiać się w co
najmniej histeryczny sposób.
– Ale ja
nie jestem! – obruszyła się. – Mam skrzydła. Nazywasz mnie jakimś cholernym
aniołem albo światłem, a ja nie mam pojęcia, co to oznacza i… Uważasz, że
to w porządku? – zapytała z niedowierzaniem, nie kryjąc narastającej z każdą
kolejną sekundą frustracji.
Cały
spokój, który odczuwała do tej pory, zniknął równie nagle, co wcześniej się
pojawił. Mocno zacisnęła dłonie w pięści, próbując zapanować nad drżeniem i własnym
ciałem, chociaż miała wrażenie, że to prowadzi donikąd. Co więcej, całą sobą
czuła, że choćby przez resztę wieczności taksowała demona wzrokiem, nie
zmusiłaby go, żeby zaczął żałować tego, co się wydarzyło. Nie miała pewności,
dlaczego to takie ważne i co oznacza, ale…
– Mam na
myśli dokładnie to, co mam na myśli – stwierdził ze spokojem Rafael. – Jesteś
aniołem. Czego w tym nie zrozumiałaś?
–
Wszystkiego – niemalże wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Och, mogła
przewidzieć, że w rzeczywistości sytuacja jest wręcz dziecinnie prosta! Była
aniołem, światłem, chorea wie, kim jeszcze – przecież słyszała to na każdym
kroku, prawda? Teraz wystarczyło zapamiętać i przywyknąć do tych określeń,
bo przecież pozostawały takie oczywiste, a reszta problemów w magiczny
sposób rozwiązałaby się sama. W końcu… czemu nie, prawda? Przecież to
pozostawało najoczywistszą rzeczą na świecie, ona zaś nie miała powodów do
niepokoju.
Nie była
pewna, jak długo tym razem trwali w ciszy. Wciąż trzymała się na dystans,
chcąc łatwiej obserwować Rafaela i pokazać mu, że tym razem nie pozwoli
zaserwować sobie mało zadowalających, nic nieznaczących wyjaśnień, ale
podświadomie czuła, że to prowadziło donikąd – zresztą jak zawsze, bo prędzej
czy później demon i tak stawiał na swoim. Co więcej, nie pierwszy raz
miała wrażenie, że faktycznie powinna pewne rzeczy rozumieć, może nawet lepiej,
niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. To było niczym jakaś zapomniana, ukryta w jej
wnętrzu cząstka; wspomnienie, do którego z jakiegoś powodu nie była w stanie
sięgnąć. Och, może gdyby potrafiła tego dokonać, wszystko stałoby się prostsze,
ale…
– Wracając
do naszej rozmowy… Oddałem ci cząstkę siebie, a ty do mnie wróciłaś –
odezwał się cicho Rafa, starannie dobierając słowa. Miała wrażenie, że
starannie analizował każdą kolejną wypowiedź, gest czy choćby sposób zaczerpnięcia
oddechu, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe. – To wszystko, czego
mógłbym pragnąć, chociaż sam nie wierzę, że to mówię… Wiesz dobrze, że nie
jestem przyzwyczajony do takich emocji – dodał, po czym z uwaga zmierzył
Elenę wzrokiem. – Ale zrobiłem to, więc – na wrota piekielne – przynajmniej spróbuj
docenić to, że ryzykuję swoją nieśmiertelność. Już zaryzykowałem.
– O czym
ty, do cholery, mówisz?! – zniecierpliwiła się, ostatecznie tracąc cierpliwość.
– Zaryzykowałeś nieśmiertelność? To brzmi tak, jakbyś…
– Mógł
umrzeć? – podsunął usłużnie. – Mniej więcej. To wciąż nie jest proste, ale…
Cóż, wampiry również można zabić. Każdego z nas.
Otworzyła i zaraz
zamknęła usta, coraz bardziej zdezorientowana. Dla pewności odsunęła się o kolejny
krok, unosząc dłonie do skroni i energicznie je pocierając, kiedy doszła
do wniosku, że bardzo niewiele brakuje, żeby doświadczyła wyjątkowo uciążliwego
bólu głowy. Nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić, jak się czuła, ale
to nie miało na dłuższą metę znaczenia, tym bardziej, że i tak nie mogła
się skupić.
– Chwila…
Po kolei, bo przecież to nie ma sensu – wyrzuciła z siebie na wydechu,
coraz bardziej podenerwowana. – Mówisz o śmierci, ale… Rafa, do diabła,
uratowałam cię, pamiętasz? Nie tak dawno temu wyjęłam ci kawał szyby z pleców.
Nie powiesz mi, że tak bardzo byś się tym przejmował, gdybyś nie mógł umrzeć.
– W tym
świecie – poprawił z porażającym wręcz spokojem. Uniosła brwi, coraz
bardziej zdezorientowana. – Część z nas nawet nie ma ciał, a jednak
istniejemy… Nie jesteśmy w stanie umrzeć, o ile nasz ojciec sobie
tego nie zażyczy – wyjaśnił, starannie dobierając słowa. – Gdyby to ciało mnie zawiodło,
mógłbym istnieć… Tutaj, póki nie znalazłbym sposobu na powrót. Albo w moim
świecie, chociaż ojciec nie ucieszyłby się na mój widok, skoro miałem cię
pilnować. Ale teraz…
Być może
mówił coś jeszcze, ale właściwie go nie słuchała. Odsunęła się w pośpiechu,
dla pewności odwracając do demona plecami, żeby nie był w stanie dostrzec
jej twarzy. Dłoń przycisnęła do ust, chociaż wcale nie była aż tak
roztrzęsiona, jak mogłaby się tego spodziewać. Jeśli miała być ze sobą szczera,
w jakimś stopniu się tego spodziewała, przeczuwając dokąd to wszystko
zmierza. Naprawdę wiedziała, a jednak…
Nie tyle
zobaczyła, co wyczuła ruch za plecami, kiedy demon znalazł się przy niej. W pierwszym
odruchu chciała się odsunąć, ale nie zrobiła tego, pozwalając, żeby jak gdyby
nigdy nic otoczył ją od tyłu ramionami. Przestań,
pomyślała, ale nawet wtedy nie zaprotestowała, w zamian lekko odchylając głowę,
kiedy ciepłe wargi musnęły jej odsłonięte gardło. Serce dziewczyny zabiło
szybciej, przez krótką chwilę waląc tak mocno, jakby chciało wyrwać się na
zewnątrz i gdzieś uciec, chociaż przecież dobrze wiedziała, że takie
rozwiązanie jest czymś niemożliwym.
– Ty po
prostu… – Wypuściła powietrze ze świstem. – Jesteś niemożliwy! Poza tym… To
Amelie cię do tego namówiła? Wiem, że pomagała ci, kiedy ja…
– Skądże
znowu. Amelie nie miała nic wspólnego z naszym ślubem – oznajmił, a ona
jęknęła.
– Więc to
przez to? – zapytała z niedowierzaniem. Musnęła palcami obrączkę, przez
krótką chwilę mając wrażenie, że pierścionek dosłownie pulsuje ciepłem, paląc
jej skórę. – Już wtedy wiedziałeś, że zrobimy coś takiego? Cudownie! Jak zwykle
dowiaduję się o wszystkim ostatnia – prychnęła, ale również tym razem jej
wybuch nie zrobił na demonie najmniejszego nawet wrażenia.
– Bądźmy
szczerzy… Czy to takie złe? Przecież pewne rzeczy i tak miałyby miejsce. Wszystkie
wieszczki o tym mówiły, więc… – Urwał, po czym raz jeszcze musnął wargami
jej szyję. Skrzywiła się, coraz bardziej mając ochotę odsunąć, byleby tylko
przestał ją rozpraszać. – Żałujesz czegoś, Eleno?
Aż
zagotowało się w niej odpowiedzi za to pytanie, tym bardziej, że to
wydawało się niczym cios poniżej pasa. Czy żałowała? Pytał, jakby nie wiedział,
jaka była odpowiedź! Problem polegał na tym, że jak gdyby nigdy nic próbował ten
stan rzeczy wykorzystać, a to zdecydowanie nie miało przypaść dziewczynie
do gustu.
– Możesz przestać?
– skrzywiła się, ale w odpowiedzi doczekała się tylko melodyjnego śmiechu.
– Dlaczego?
Przecież oboje wiemy, że tak naprawdę niczego nie żałujesz… Zresztą tak jak i ja
– dodał z przekonaniem, które tak bardzo ją drażniło. Najgorsze w tym
wszystko wydało się dziewczynie to, że najpewniej miał rację. – Chyba, że się
mylę… Chciałabyś cokolwiek zmienić? – zasugerował, a ona jęknęła.
– Zależy co
– stwierdziła z rezerwą. – Gdybym wiedziała, co myślisz, byłoby miło.
Zwłaszcza, kiedy jesteśmy w sypialni, bo wtedy…
– Ach, ty wciąż
o tym, lilan – westchnął i –
była gotowa przysiąc – w tamtej chwili najpewniej wywrócił oczami.
– Dziwisz
mi się? – żachnęła się. Z dwojga złego wolała skupiać się na tym, niż nad
jego wcześniejszego słowami. – Jestem kobietą. Mamy to do siebie, że lubimy
mieć pewność, czy podobamy się facetom… A już zwłaszcza takim, których
mamy za męża – dodała, nie mogąc się powstrzymać.
– Wątpisz w to,
czy jesteś dla mnie atrakcyjna? – zapytał z powątpiewaniem. – Znowu
wracamy do pożądania… Co takiego jest w tym temacie, że tak lubisz go
męczyć?
– A jestem
atrakcyjna?
Usłyszała
pełne frustracji sapniecie, które jasno dało jej do zrozumienia, że jednak zdołała
wytrącić Rafaela z równowagi. Kiedy obejrzała się przez ramię, przekonała
się, że spoglądał na nią w co najmniej poirytowany sposób, ale nie
zamierzała tak po prostu się wycofać. Skoro uparł się na poważne rozmowy, ona
równie dobrze mogła poruszyć kwestię, która z jej perspektywy pozostawała
równie istotna.
– Och, na
litość bogini… Jestem w stanie na ciebie patrzeć i to sprawia mi
przyjemność. Tak samo podoba mi się to, że mogę cię dotykać – podjął, a jego
dłonie po raz kolejny przesunęły się po jej plecach – i całować. To nie
jest wystarczająca jasna odpowiedź? – rzucił z powątpiewaniem, a ona zapragnęła
się roześmiać.
To mogłoby
być całkiem urocze, gdyby akurat miała do tego cierpliwość. Ta jego niewinność w niektórych
kwestiach ją rozbrajała, ale z drugiej strony…
– To żadna
odpowiedź – obruszyła się, potrząsając z niedowierzaniem głową. – Kocham
cię, Rafa, ale w tym momencie uważam za idiotę… Jesteśmy małżeństwem, ale
wciąż nie wyjaśniłeś mi najważniejszego – stwierdziła, po czym wyrzuciła z siebie
to, co przez cały ten czas dręczyło ją najbardziej: – Dlaczego, do diabła, nie
chcesz się ze mną kochać?
Pierwsza setka za nami, co niezmiennie mnie cieszy. Za każdym razem mi dziwnie, kiedy docieram do takiego etapu. Za każdym razem też wszystkie te rozdziały pisze mi się z niezwykłą przyjemnością, którą – mam nadzieję – chociaż po części odczuwacie przy czytaniu ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim, którzy są, bo to dla mnie bardzo ważne. Mam też nadzieję, że zbytnio nie namieszałam, chociaż chwilami mam takie wrażenie… Ale zaręczam, że wszystkie wątki znajdą swoje rozwiązanie i złączą się w – mam nadzieję – logiczną całość.
Na koniec dodam, że pokusiłam się o coś nowego, dlatego serdecznie zapraszam na Blank Dream.
Pozdrawiam!
Nessa.