Elena
Założyła ramiona na piersiach,
coraz bardziej podenerwowana. Chociaż wiedziała, że to nie jest najlepszy
pomysł na prowadzenie rozmowy, nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego
jednego, istotnego pytania. Jasne, mogła zrozumieć, że sposób pojmowania Rafaela
znacznie różnił się od tego, którym sama dysponowała, ale to nie zmieniało
faktu, że miała prawdo to więcej, a tym bardziej się niecierpliwić. Co
więcej, po chwili wahania doszła do wniosku, że moment był równie dobry, co i każdy
inny, tym bardziej, że pierwszy raz od dawna prowadzili rozmowę, która bezpośrednio
zachodziło o ich małżeństwo. Do tej pory mogła przymykać na pewne kwestie
oko, ale z drugiej strony… co złego było w wątpliwościach, które miała?
Cóż, takie
małżeństwo – choć w ich przypadku bez wątpienia miało rację bytu – mimo
wszystko kojarzyło jej się wyłącznie z terminem „papierowego”. Wiedziała,
że w przypadku Rafy nie musi obawiać się ani zdrady, ani zainteresowania
innymi kobietami, tym bardziej, że od samego początku dawał do zrozumienia, że
spogląda na świat zupełnie innymi kategoriami. Dla niego nie liczyło się piękno
jej ciała, jakiekolwiek zdolności… Wiedziała to od samego początku, tym
bardziej, że w dość jednoznaczny, wyjątkowo złośliwy sposób dawał do
zrozumienia, że uważa ją za zapatrzoną w siebie idiotkę – przynajmniej na
krótko po tym, jak się poznali. Nie mogła zaprzeczyć, że to jedynie podsyciło
zainteresowanie, którym sama go darzyła, bo zdecydowanie nie przywykła do
odrzucenia przez płeć przeciwną. Nie, to zdecydowanie nie działało w ten
sposób, bowiem dotychczas to ona wymieniała mężczyzn według uznania, chwilami traktując
ich wręcz przedmiotowo.
Jakkolwiek
by nie było, zarówno ta, jak i wiele innych kwestii uległo zmianie. Teraz
wszystko wyglądało inaczej, być może lepiej, chociaż chwilami wciąż gubiła się w tym,
co działo się z nią i wokół niej. Nie zmieniało to jednak faktu, że
nie wątpiła w to, co wytworzyło się między nią a Rafaelem. Och,
byłaby głupia, gdyby chociaż spróbowała to zanegować, niemalże na każdym kroku
dostrzegając, że w ich przypadku chodzi o coś więcej, aniżeli
chwilowa fascynacja. Oddała mu się w sposób, na który nie mógłby liczyć
żaden inny mężczyzna, co samo w sobie wydawało się czymś niezwykłym. Co
więcej, to wciąż był zaledwie początek – coś, co nade wszystko pragnęła pogłębić,
a więc… posunąć się o krok dalej, chociaż Rafa zdecydowanie tego nie
oczekiwał.
Och, na
litość bogini, była kobietą! Miała swoje potrzeby, a już na pewno chciała
wiedzieć, w czym leżał problem, oczywiście pomijając fakt, że miała przed
sobą paradoksalnie najbardziej niebezpieczną, jak i cnotliwą istotę, jaką
spotkała w życiu. Niezależnie jednak od tego, co wiedziała, była gotowa
przysiąc, że chodzi o coś więcej, chociaż za żadne skarby nie była w stanie
tego uporządkować. Tak naprawdę mogła co najwyżej zgadywać, w czym rzecz, a jakby
tego było mało…
– Kto
powiedział, że nie chcę? – usłyszała i aż uniosła brwi, co najmniej
zaskoczona słowami, które padły z ust Rafaela. – Jesteś jedyną osobą,
którą kiedykolwiek obdarzyłem tym, co wy nazywacie miłością. To chyba oczywiste,
że mógłbym chcieć… uprawiać z tobą miłość, gdyby to było możliwe – dodał,
ostrożnie dobierając słowa.
Otworzyła i zaraz
zamknęła usta, przez krótką chwilę niepewna czy powinna się śmiać, czy może
płakać. Cóż, to bez wątpienia były słowa, które mogłaby chcieć usłyszeć, ale
zarazem nie tłumaczyły tego co najważniejsze. Jedynie potrząsnęła głową, coraz
bardziej zdezorientowana, tym bardziej, że nie takiej odpowiedzi się
spodziewała. Co więcej, skoro to wydawało się aż tak dziecinnie proste,
dlaczego do tej pory ani nie reagował na jej starania, ani tym bardziej sam nie
zasygnalizował, że mógłby chcieć czegoś więcej.
Swoją
droga, rozbrajał ją sposób, w jaki demon się do niej zwracał. Chwilami
wciąż zapominała, że wychowali się w zupełnie innych czasach, każe w sposób,
który dla drugiego pozostawał czymś nie do pojęcia. W innym wypadku może
nawet by ją to rozbawiło – staranność, z jaką wypowiadał kolejne
stwierdzenia, zwłaszcza te dotyczące miłości – ale w tamtej chwili
zdecydowanie nie miała na to nastroju, z dwojga złego woląc zachować powagę.
Dłuższą
chwilę milczała, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi, ten jednak nie nadszedł. W zamian
Rafael po prostu się w nią wpatrywał, pogrążony we własnych myślach i skupiony
na czymś, czego co najwyżej mogła się domyślać. Jakby tego było mało, w głowie
miała pustkę, a po kilku sekundach dotarło do niej, że palą ją policzki.
To wystarczyło, żeby zaczęła błogosławić fakt, że znajdowali się w ciemnym
lesie, przez co nie był w stanie tak wyraźnie przyjrzeć się jej twarz, to
jednak nie zmieniało faktu, że jak najbardziej mógł wyczuć targające nią
emocje. Gdyby do tego wszystkiego mogła stwierdzić, dokąd to wszystko
zmierzało, być może sprawy stałyby się dużo prostsze, ale nic nie wskazywało na
to, żeby miało tak być.
– Więc? –
zapytała w końcu, zmuszając się do jakiejkolwiek reakcji. Już i tak
czuła, że robi z siebie idiotkę, nie pierwszy raz zresztą, ale o tym
starała się nie myśleć. – Skoro tak, w czym problem? Dlaczego nie zwracasz
na mnie uwagi, kiedy próbuję…? Och, sam wiesz, co takiego mam na myśli –
stwierdziła, chociaż w przypadku tego demona sprawa wcale nie musiała być
aż do tego stopnia oczywista.
– Trudno mi
cię ignorować – powiedział niemalże pogodnym tonem Rafael.
To
wystarczyło, żeby jeszcze bardziej Elenę rozdrażnić. Warknęła cicho, jeszcze
bardziej zdezorientowana i całkowicie już niepewna, czego tak naprawdę
powinna się po nim spodziewać. To miał być rodzaj jakiegoś żartu albo czegoś
równie nieprzyjemnego? Nie miała pojęcia i chyba nawet nie chciała
wiedzieć, zbytnio zdezorientowana, by być w stanie cokolwiek stwierdzić. W zamian
mogła co najwyżej taksować go wzrokiem i modlić o to, żeby
przynajmniej ten jeden raz wziął pod uwagę to, co w danej chwili czuła – i to
niezależnie od tego, czy był w stanie te emocje zrozumieć, czy może wręcz
przeciwnie.
– Przestań!
– obruszyła się, po czym wywróciła oczami. – Och, na litość bogini… Mówię
poważnie, Rafa i… – Urwała, w następnej sekundzie uciekając wzrokiem
gdzieś w bok. – Zresztą nieważne – mruknęła, a demon wydał z siebie
przeciągłe westchnienie.
– Kolejny
raz mam wątpliwości, co takiego powinienem rozumieć, Eleno – stwierdził w zamyśleniu
nieśmiertelny, a ona prychnęła.
Och,
doprawdy? W takim razie mieli dokładnie ten sam problem, bo ona również
nie wiedziała. W zasadzie nie rozumiała bardzo wielu kwestii – i to
łącznie z tymi, które teoretycznie powinny być dla niej oczywiste.
– Nieważne – powtórzyła z uporem.
Tak było
łatwiej, chociaż podejrzewała, że to co najmniej nieuczciwe. Do pewnego stopnia
była na siebie z tego powodu zła, aż nazbyt świadoma tego, że wszystko
niepotrzebnie komplikowała, ale na dłuższą metę to również nie miało dla
dziewczyny żadnego znaczenia. Chciała zająć czymś myśli, tym bardziej, że
rozmowa zdecydowanie nie przebiegała w sposób, którego mogłaby się
spodziewać. W zasadzie sama nie była pewna, co takiego podkusiło ją do
zaczęcia akurat tego tematu, ale z drugiej strony, co tak naprawdę mogła
zrobić? To naprawdę wydawało się ważne, ale…
– Jesteś na
mnie zła, lilan? – usłyszała i mimo
wszystko drgnęła nieco niespokojnie, przez krótką chwilę mając ochotę mu
odpowiedzieć. – Wiesz, byłoby dużo prościej, gdybym wiedział w czym rzecz…
–
Powiedziałam już – stwierdziła, ale bez choćby cienia przekonania, które tak
bardzo chciała odczuwać.
Zamilkła,
po dłuższej chwili wahania dochodząc do wniosku, że milczenie wcale nie było aż
taką złą alternatywą. Gdyby mogła łatwiej się wycofać, zrobiłaby to bez cienia wątpliwości,
chociaż zdecydowanie nie przywykła do ustępowania. Z drugiej strony,
Rafael nie raz wymuszał na niej robienie rzeczy, które w innym wypadku
pozostawałyby czymś absolutnie nie do pomyślenia. Tak było również tym razem, a może
to przede wszystkim ona chciała w to uwierzyć, marząc o czymś, co
jawiło się jako pozbawione sensu. Gdyby do tego wszystkiego wiedziała, czego
tak naprawdę powinna oczekiwać, wtedy…
Nie
zarejestrowała momentu, w którym Rafael znalazł się tuż obok niej.
Wzdrygnęła się, kiedy jego dłonie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wylądowały na
jej ramionach, ale – mimo pierwotnego odruchu, który nakazywał po prostu się odsunąć
– zmusiła się do stania w miejscu. Jesteś
beznadziejna, pomyślała mimochodem, ledwo powstrzymując przed parsknięciem
nieco nerwowym śmiechem. Chwilami naprawdę nie miała pewności, czego tak naprawdę
chciała, o Rafaelu nie wspominając. Jak mógłby, skoro mieszała niemalże na
każdym kroku, dosłownie na wszystkie możliwe sposoby?
Och,
przecież wiedziała, że znowu mu to robiła. Nie pierwszy raz powstrzymywała się
przed wyjaśnieniami, zmuszając go do tego, co najgorsze, a więc
konieczności domyślenia się, co tak naprawdę chodziło jej po głowie. Wiedziała,
że to nie jest uczciwe, ale co mogła poradzić, skoro tak bardzo gubiła się we
własnych pragnieniach, a Rafael wydawał się dodatkowo komplikować to samym
tylko zachowaniem?
– Cały czas
chodzi ci o to, że mógłbym cię nie chcieć? – zapytał z powątpiewaniem
demon. Wzdrygnęła się, kiedy jego palce musnęły jej policzki, ale – po raz
kolejny – nie próbowała z nim walczyć. W zamian z wolna uniosła
głowę, zmuszając się do zajrzenia mu w oczy, chociaż wcale nie była pewna,
czy to taki dobry pomysł. – To brzmi niedorzecznie, lilan, poza tym…
– Bo co? –
przerwała mu. Nieznacznie potrząsnęła głową, poniekąd dlatego, że wciąż trzymał
jej twarz w swoich dłoniach. – Ponieważ mnie pragniesz, chociaż ja tego
nie dostrzegam? Może rozumiesz to wszystko inaczej, ale ja naprawdę… – zaczęła,
jednak tym razem to on nie pozwolił jej dokończyć.
– To trochę
bardziej skomplikowane… I właściwie wracamy do punktu wyjścia – stwierdził
po chwili zastanowienia. Brzmiał tak, jakby właśnie rozmawiali o czymś nad
wyraz oczywistym, chociaż z jej perspektywy sprawa miała się zupełnie
inaczej. Innymi słowy, wciąż nie rozumiała tego, co najważniejsze. – Zdajesz
sobie sprawę z tego, co cię uratowało, Eleno? – zapytał, a ona wydała
z siebie sfrustrowany jęk.
– Dopiero
co skończyliśmy ten temat – zauważyła, nawet nie próbując kryć rozdrażnienia. –
Najpewniej ty. I twoja krew, dusza albo…
– Twoja
niewinność.
W pierwszym
odruchu zamilkła, nawet nie zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez demona słowami.
Wpatrywała się w niego tępo, próbując stwierdzić, dlaczego wpatrywał się w nią
tak dziwnie, nie wspominając o tym, jak sama się czuła. Że co?, pomyślała, ale mimo wszystko nie
zadała tego pytania na głos, w zamian zdolna co najwyżej milczeć.
Próbowała zebrać myśli, by mieć choćby cień szansy na udzielnie jakiejś
sensownej odpowiedzi, ale również to okazało się prowadzić donikąd. Nie była
pewna niczego, a już zwłaszcza kwestii, które – w przeciwieństwie do
niej – Rafael wydawał się uważać za coś oczywistego i to już od dłuższego
czasu.
Nie
zaprotestowała, kiedy ciepłe dłonie przesunęły się wzdłuż jej ramion,
skutecznie przyprawiając o dreszcze. Wyraźnie czuła na sobie przenikliwe
spojrzenie pary lśniących, intensywnie niebieskich oczu – tych samych, które zdążyła
tak dobrze poznać i które niezmiennie kojarzyły jej się z bezchmurnym
niebem. Kiedy spojrzała w nie w tamtej chwili, z jakiegoś powodu
poczuła się zawstydzona, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe,
przynajmniej w obecnej sytuacji.
– Co? –
mruknęła niemalże gniewnie, coraz bardziej zdezorientowana.
Rafael
westchnął, po czym pokręcił głową.
– To dość
niefortunny zbieg okoliczności, prawda? Jesteś moją żoną, a jednak my
wciąż… – Urwał, a ona prychnęła, nie mogąc się powstrzymać.
– Przy
twoim podejściu i tak nie mam na co liczyć – stwierdziła, nie przejmując
się tym, czy przypadkiem znowu go nie prowokowała.
Demon
puścił jej słowa mimo uszu, myślami wydając się być gdzieś daleko. Mogła tylko
zgadywać, co takiego chodziło mu po głowie, zwłaszcza kiedy znów zamilkł,
koncentrując się na czymś tylko sobie znanym.
– Tym
lepiej – stwierdził takim tonem, jakby faktycznie nie istniały powody do obaw.
– Żyjesz i tylko to się dla mnie liczy. Isobel odebrała życie niewinności,
a to najgorsze, co mogłaby zrobić… Musiałem cię odzyskać – dodał z naciskiem
– a to nam w tym pomogło.
Spojrzała
na niego z powątpiewaniem, coraz bardziej zdezorientowana jego słowami.
Żyła, ponieważ była dziewicą? Jeśli tak, to faktycznie brzmiało niefortunnie –
najdelikatniej rzecz ujmując. Problem polegał na tym, że z jej perspektywy
tak naprawdę nic się nie zmieniało. Dlaczego miałoby, skoro sam etap śmierci i zmartwychwstania
chciała uważać za przeszłość? W porządku, wtedy to miało rację bytu, ale
teraz…
Wciąż o tym
myślała, kiedy demon przesunął się jeszcze bliżej. Zadrżała, po czym posłusznie
odchyliła głowę z chwilą, w której musnął wargami jej odsłonięte
gardło. To było przyjemne, zresztą tak jak i sposób, w jaki trzymał
ją w ramionach – tak po prostu, bez chociażby cienia wątpliwości albo
dystansu, którego tak łatwo była w stanie się doszukać na początku ich
znajomości. W tamtej chwili tym bardziej zaczęła błogosławić fakt, że byli
sami, zarówno w jego, jak również swoim zachowaniu, doszukując się mniej
lub bardziej istotnych zmian, które czyniły wszystko łatwiejszym – przynajmniej
teoretycznie, bo zarazem wciąż miała w głowie mętlik.
– Czyli
co…? – Uparcie na niego nie patrzyła, podejrzewając, jaką odpowiedź mogłaby
usłyszeć. – Teraz tym bardziej mnie nie tkniesz, bo już raz mnie to uratowało?
– zapytała z powątpiewaniem, pozornie zaczepnym tonem, ale prawda była
taka, że się bała.
Mogła
zrozumieć jego wątpliwości oraz to, czym kierował się przez większość czasu.
Była nawet w stanie pojąć, że wciąż za wszystkie możliwe sposoby pragnął
zapewnić jej ochronę, ale – na litość bogini – czy to znaczyło, że nie miała
niczego do powiedzenia w kwestii, która dotyczyła ich oboje? Mógł mówić,
co tylko zechce, a w wielu przypadkach mogła nawet pokusić się o przyznanie
mu racji, ale co tak naprawdę to oznaczało? Teraz była tutaj, jak najbardziej
żywa i bezpieczna, a skoro tak…
Nie
doczekała się odpowiedzi, jednak to było do przewidzenia. Wydała z siebie
przeciągłe westchnienie, kiedy Rafael przesunął dłonie niżej, dotykając ją w sposób,
który skutecznie przyprawił Elenę o szybsze bicie serca. Wiedziała, że to
nic nie znaczy – przynajmniej teoretycznie, bo wzajemna bliskość wciąż sprawiała
jej przyjemność – ale mimo wszystko miała ochotę porządnie nim potrząsnąć, żeby
zrozumiał, że właśnie był na dobrej drodze, żeby doprowadzić ją do szaleństwa.
Co więcej, w ten sposób jak najbardziej sprawiał, że czuła się dobrze,
chociaż paradoksalnie to pozostawało czymś, czego nie mogła tak po prostu zaakceptowała.
– Cały czas
cię dotykam – stwierdził niemalże pogodnym tonem demon, kolejny raz wystawiając
nerwy dziewczyny na próbę. Aż zagotowało się w niej w odpowiedzi na
jego słowa, tym bardziej, że wyczuła pobrzmiewające w jego głosie rozbawienie.
– Poza tym… niczego takiego nie powiedziałem, prawda? Nie wiem, czym znowu się
przejmujesz.
– Tym, że
cię znam – niemalże wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Podejrzewam, dokąd to
wszystko zmierza – dodała, a on tylko parsknął śmiechem.
– To
naprawdę niezwykłe, Eleno… Przynajmniej tak sądzę, bo twoje zachowania wciąż są
dla mnie nielogiczne. Bardzo zabawne, ale jednak wzbudzające wątpliwości –
przyznał, po czym zawahał się na dłuższą chwilę. – Nie próbuj bawić się w wieszczkę,
bo do tego akurat się nie nadajesz.
W pierwszym
odruchu zapragnęła na niego warknąć, po raz kolejny zresztą, ale ostatecznie
tego nie zrobiła. Nie była w stanie skupić się na okazywaniu choćby cienia
irytacji, skoro trzymał ją w ten jednoznaczny, rozpraszający sposób, tym
samym sprawiając, że była zagubiona o wiele bardziej niż do tej pory.
Chciała coś z tym zrobić, ale w zamian mogła co najwyżej milczeć,
koncentrując się na wzajemnej bliskości i tym, co w dość jasny sposób
wydawał się sugerować swoimi słowami. To wciąż o niczym nie świadczyło,
zwłaszcza w przypadku demona, który tak bardzo lubił działać jej na nerwy,
niejednokrotnie zdolny gestem czy stwierdzeniem namieszać jej w głowie,
ale mimo wszystko…
– Co to
znaczy? – naciskała, nie będąc w stanie tak po prostu odpuścić. Zmusiła
się do zachowania względnej jasności umysłu, raz po raz powtarzając sobie, że
powinna zachować spokój i zebrać myśli. To przecież nie mogło być aż takie
trudne, prawda? – Rafael, do cholery…
– Kobieta
nie powinna przeklinać – stwierdził tonem, który może i mogłaby uznać za
karcący, gdyby nie zdążyła go poznać. Gdyby faktycznie był na nią zły, bardzo
szybko przekonałaby się, że tak jest i to na dodatek w sposób, który
zdecydowanie nie przypadłby jej do gustu.
Cóż, przynajmniej
tymczasowo nic nie wskazywało na możliwość, w której Rafael mógłby choć
spróbować ją ukarać. W zamian poczuła na skórze kolejny przyjemny, ciepły
pocałunek, który wytrącił ją z równowagi bardziej niż cokolwiek innego.
Trwała w jego ramionach, drżąc i bezskutecznie próbując stwierdzić,
czy demon w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, co takiego działo się z nią
za sprawą samego tylko dotyku. Ba! Nie miałaby nic przeciwko, gdyby mogła
określić, czy robił to specjalnie i czy sam również czerpał z tego
przyjemność, nie wspominając o jakiejkolwiek próbie kontroli, która…
Och, nic
nie było takie, jak mogłaby tego oczekiwać.
– Wracając
do tematu – podjął z niemalże stoickim spokojem Rafa – to dla mnie sprawa
jest bardzo prosta – dodał, a ona jakimś cudem znalazła w sobie dość siły,
żeby spojrzeć na niego w co najmniej oszołomiony, niedowierzający sposób.
– Doprawdy?
Doczekała
się wyłącznie zaczepnego, olśniewającego uśmiechu. Coraz częściej pozwalał
sobie na ten gest w szczery, związany z pozytywnymi emocjami sposób, a przynajmniej
chciała w to uwierzyć. Pragnęła założyć, że to naprawdę miało sens, tym
bardziej, że zdążyła się już przekonać, że w przypadku Rafaela ludzkie uczucia jak najbardziej
wchodziły w grę, od dłuższego czasu na dodatek.
–
Oczywiście. – Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim nieśmiertelny w końcu
zdecydował się dokończyć. – Najprościej będzie zostawić sprawy swojemu biegowi…
Och, naprawdę chciałabyś, żebym zrobił ci coś takiego w środku lasu,
Eleno? – dodał jakby od niechcenia, ale to wystarczyło, żeby sprawić dziewczynę
w jeszcze silniejszą konsternację.
Och, do
diabła, czy to w ogóle miało jeszcze znaczenie?! Czuła się do tego stopnia
oszołomiona, że nawet nie była w stanie odpowiedzieć, o zebraniu
myśli nie wspominając. Jeśli sądził, że w takim stanie choćby próbowała przejmować
się tym, co działo się wokół niej, chyba postradał zmysły. Co więcej, jeśli
chodzi o kwestię tego, że mogliby tkwić w środku lasu…
Nie
odezwała się nawet słowem, zdolna co najwyżej tkwić w miejscu i pozwalać
na to, żeby Rafael jak gdyby nigdy nic trzymał ją w ramionach. W pewnym
momencie bez słowa wtuliła się w niego, mimowolnie rozluźniając się pod
samym tylko dotykiem i chcąc nie chcąc zaczynając czerpać z takiego
stanu przyjemność. Mogła się denerwować i mówić, co tylko przyszłoby jej do
głowy, zwłaszcza pod wpływem emocji, ale prawda była taka, że wszystko tak czy
inaczej sprowadzało się do Rafy, zaufania, którym go darzyła i – przede
wszystkim – również tego, że mogłaby go potrzebować. Zwłaszcza to ostatnie
wydało się dziewczynie istotne, wzbudzając w niej emocje, które w ogólnym
oszołomieniu uznała za najważniejsze.
Zamknęła
oczy, uspokojona. Nie w ten sposób wyobrażała sobie tę rozmowę, ale jeśli
miała być ze sobą szczera, mimo wszystko czuła dzięki Rafaelowi niewysłowioną
wręcz ulgę. To było coś, czego wciąż nie rozumiała – nie tak po prostu – ale
mimo wszystko…
– Mogłabym
ci coś pokazać? – zaryzykowała, odzywając się tak cicho, że ledwo była w stanie
samą siebie zrozumieć. Och, mimo wszystko nie miała wątpliwości, że on doskonale
ją słyszał. – Ja… Jest coś, co od dłuższego czasu nie daje mi spokoju –
przyznała z wahaniem.
Wraz z tymi
słowami, ostrożnie się odsunęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz