16 lutego 2017

Sto jeden

Elena
Założyła ramiona na piersiach, coraz bardziej podenerwowana. Chociaż wiedziała, że to nie jest najlepszy pomysł na prowadzenie rozmowy, nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego jednego, istotnego pytania. Jasne, mogła zrozumieć, że sposób pojmowania Rafaela znacznie różnił się od tego, którym sama dysponowała, ale to nie zmieniało faktu, że miała prawdo to więcej, a tym bardziej się niecierpliwić. Co więcej, po chwili wahania doszła do wniosku, że moment był równie dobry, co i każdy inny, tym bardziej, że pierwszy raz od dawna prowadzili rozmowę, która bezpośrednio zachodziło o ich małżeństwo. Do tej pory mogła przymykać na pewne kwestie oko, ale z drugiej strony… co złego było w wątpliwościach, które miała?
Cóż, takie małżeństwo – choć w ich przypadku bez wątpienia miało rację bytu – mimo wszystko kojarzyło jej się wyłącznie z terminem „papierowego”. Wiedziała, że w przypadku Rafy nie musi obawiać się ani zdrady, ani zainteresowania innymi kobietami, tym bardziej, że od samego początku dawał do zrozumienia, że spogląda na świat zupełnie innymi kategoriami. Dla niego nie liczyło się piękno jej ciała, jakiekolwiek zdolności… Wiedziała to od samego początku, tym bardziej, że w dość jednoznaczny, wyjątkowo złośliwy sposób dawał do zrozumienia, że uważa ją za zapatrzoną w siebie idiotkę – przynajmniej na krótko po tym, jak się poznali. Nie mogła zaprzeczyć, że to jedynie podsyciło zainteresowanie, którym sama go darzyła, bo zdecydowanie nie przywykła do odrzucenia przez płeć przeciwną. Nie, to zdecydowanie nie działało w ten sposób, bowiem dotychczas to ona wymieniała mężczyzn według uznania, chwilami traktując ich wręcz przedmiotowo.
Jakkolwiek by nie było, zarówno ta, jak i wiele innych kwestii uległo zmianie. Teraz wszystko wyglądało inaczej, być może lepiej, chociaż chwilami wciąż gubiła się w tym, co działo się z nią i wokół niej. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie wątpiła w to, co wytworzyło się między nią a Rafaelem. Och, byłaby głupia, gdyby chociaż spróbowała to zanegować, niemalże na każdym kroku dostrzegając, że w ich przypadku chodzi o coś więcej, aniżeli chwilowa fascynacja. Oddała mu się w sposób, na który nie mógłby liczyć żaden inny mężczyzna, co samo w sobie wydawało się czymś niezwykłym. Co więcej, to wciąż był zaledwie początek – coś, co nade wszystko pragnęła pogłębić, a więc… posunąć się o krok dalej, chociaż Rafa zdecydowanie tego nie oczekiwał.
Och, na litość bogini, była kobietą! Miała swoje potrzeby, a już na pewno chciała wiedzieć, w czym leżał problem, oczywiście pomijając fakt, że miała przed sobą paradoksalnie najbardziej niebezpieczną, jak i cnotliwą istotę, jaką spotkała w życiu. Niezależnie jednak od tego, co wiedziała, była gotowa przysiąc, że chodzi o coś więcej, chociaż za żadne skarby nie była w stanie tego uporządkować. Tak naprawdę mogła co najwyżej zgadywać, w czym rzecz, a jakby tego było mało…
– Kto powiedział, że nie chcę? – usłyszała i aż uniosła brwi, co najmniej zaskoczona słowami, które padły z ust Rafaela. – Jesteś jedyną osobą, którą kiedykolwiek obdarzyłem tym, co wy nazywacie miłością. To chyba oczywiste, że mógłbym chcieć… uprawiać z tobą miłość, gdyby to było możliwe – dodał, ostrożnie dobierając słowa.
Otworzyła i zaraz zamknęła usta, przez krótką chwilę niepewna czy powinna się śmiać, czy może płakać. Cóż, to bez wątpienia były słowa, które mogłaby chcieć usłyszeć, ale zarazem nie tłumaczyły tego co najważniejsze. Jedynie potrząsnęła głową, coraz bardziej zdezorientowana, tym bardziej, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Co więcej, skoro to wydawało się aż tak dziecinnie proste, dlaczego do tej pory ani nie reagował na jej starania, ani tym bardziej sam nie zasygnalizował, że mógłby chcieć czegoś więcej.
Swoją droga, rozbrajał ją sposób, w jaki demon się do niej zwracał. Chwilami wciąż zapominała, że wychowali się w zupełnie innych czasach, każe w sposób, który dla drugiego pozostawał czymś nie do pojęcia. W innym wypadku może nawet by ją to rozbawiło – staranność, z jaką wypowiadał kolejne stwierdzenia, zwłaszcza te dotyczące miłości – ale w tamtej chwili zdecydowanie nie miała na to nastroju, z dwojga złego woląc zachować powagę.
Dłuższą chwilę milczała, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi, ten jednak nie nadszedł. W zamian Rafael po prostu się w nią wpatrywał, pogrążony we własnych myślach i skupiony na czymś, czego co najwyżej mogła się domyślać. Jakby tego było mało, w głowie miała pustkę, a po kilku sekundach dotarło do niej, że palą ją policzki. To wystarczyło, żeby zaczęła błogosławić fakt, że znajdowali się w ciemnym lesie, przez co nie był w stanie tak wyraźnie przyjrzeć się jej twarz, to jednak nie zmieniało faktu, że jak najbardziej mógł wyczuć targające nią emocje. Gdyby do tego wszystkiego mogła stwierdzić, dokąd to wszystko zmierzało, być może sprawy stałyby się dużo prostsze, ale nic nie wskazywało na to, żeby miało tak być.
– Więc? – zapytała w końcu, zmuszając się do jakiejkolwiek reakcji. Już i tak czuła, że robi z siebie idiotkę, nie pierwszy raz zresztą, ale o tym starała się nie myśleć. – Skoro tak, w czym problem? Dlaczego nie zwracasz na mnie uwagi, kiedy próbuję…? Och, sam wiesz, co takiego mam na myśli – stwierdziła, chociaż w przypadku tego demona sprawa wcale nie musiała być aż do tego stopnia oczywista.
– Trudno mi cię ignorować – powiedział niemalże pogodnym tonem Rafael.
To wystarczyło, żeby jeszcze bardziej Elenę rozdrażnić. Warknęła cicho, jeszcze bardziej zdezorientowana i całkowicie już niepewna, czego tak naprawdę powinna się po nim spodziewać. To miał być rodzaj jakiegoś żartu albo czegoś równie nieprzyjemnego? Nie miała pojęcia i chyba nawet nie chciała wiedzieć, zbytnio zdezorientowana, by być w stanie cokolwiek stwierdzić. W zamian mogła co najwyżej taksować go wzrokiem i modlić o to, żeby przynajmniej ten jeden raz wziął pod uwagę to, co w danej chwili czuła – i to niezależnie od tego, czy był w stanie te emocje zrozumieć, czy może wręcz przeciwnie.
– Przestań! – obruszyła się, po czym wywróciła oczami. – Och, na litość bogini… Mówię poważnie, Rafa i… – Urwała, w następnej sekundzie uciekając wzrokiem gdzieś w bok. – Zresztą nieważne – mruknęła, a demon wydał z siebie przeciągłe westchnienie.
– Kolejny raz mam wątpliwości, co takiego powinienem rozumieć, Eleno – stwierdził w zamyśleniu nieśmiertelny, a ona prychnęła.
Och, doprawdy? W takim razie mieli dokładnie ten sam problem, bo ona również nie wiedziała. W zasadzie nie rozumiała bardzo wielu kwestii – i to łącznie z tymi, które teoretycznie powinny być dla niej oczywiste.
Nieważne – powtórzyła z uporem.
Tak było łatwiej, chociaż podejrzewała, że to co najmniej nieuczciwe. Do pewnego stopnia była na siebie z tego powodu zła, aż nazbyt świadoma tego, że wszystko niepotrzebnie komplikowała, ale na dłuższą metę to również nie miało dla dziewczyny żadnego znaczenia. Chciała zająć czymś myśli, tym bardziej, że rozmowa zdecydowanie nie przebiegała w sposób, którego mogłaby się spodziewać. W zasadzie sama nie była pewna, co takiego podkusiło ją do zaczęcia akurat tego tematu, ale z drugiej strony, co tak naprawdę mogła zrobić? To naprawdę wydawało się ważne, ale…
– Jesteś na mnie zła, lilan? – usłyszała i mimo wszystko drgnęła nieco niespokojnie, przez krótką chwilę mając ochotę mu odpowiedzieć. – Wiesz, byłoby dużo prościej, gdybym wiedział w czym rzecz…
– Powiedziałam już – stwierdziła, ale bez choćby cienia przekonania, które tak bardzo chciała odczuwać.
Zamilkła, po dłuższej chwili wahania dochodząc do wniosku, że milczenie wcale nie było aż taką złą alternatywą. Gdyby mogła łatwiej się wycofać, zrobiłaby to bez cienia wątpliwości, chociaż zdecydowanie nie przywykła do ustępowania. Z drugiej strony, Rafael nie raz wymuszał na niej robienie rzeczy, które w innym wypadku pozostawałyby czymś absolutnie nie do pomyślenia. Tak było również tym razem, a może to przede wszystkim ona chciała w to uwierzyć, marząc o czymś, co jawiło się jako pozbawione sensu. Gdyby do tego wszystkiego wiedziała, czego tak naprawdę powinna oczekiwać, wtedy…
Nie zarejestrowała momentu, w którym Rafael znalazł się tuż obok niej. Wzdrygnęła się, kiedy jego dłonie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wylądowały na jej ramionach, ale – mimo pierwotnego odruchu, który nakazywał po prostu się odsunąć – zmusiła się do stania w miejscu. Jesteś beznadziejna, pomyślała mimochodem, ledwo powstrzymując przed parsknięciem nieco nerwowym śmiechem. Chwilami naprawdę nie miała pewności, czego tak naprawdę chciała, o Rafaelu nie wspominając. Jak mógłby, skoro mieszała niemalże na każdym kroku, dosłownie na wszystkie możliwe sposoby?
Och, przecież wiedziała, że znowu mu to robiła. Nie pierwszy raz powstrzymywała się przed wyjaśnieniami, zmuszając go do tego, co najgorsze, a więc konieczności domyślenia się, co tak naprawdę chodziło jej po głowie. Wiedziała, że to nie jest uczciwe, ale co mogła poradzić, skoro tak bardzo gubiła się we własnych pragnieniach, a Rafael wydawał się dodatkowo komplikować to samym tylko zachowaniem?
– Cały czas chodzi ci o to, że mógłbym cię nie chcieć? – zapytał z powątpiewaniem demon. Wzdrygnęła się, kiedy jego palce musnęły jej policzki, ale – po raz kolejny – nie próbowała z nim walczyć. W zamian z wolna uniosła głowę, zmuszając się do zajrzenia mu w oczy, chociaż wcale nie była pewna, czy to taki dobry pomysł. – To brzmi niedorzecznie, lilan, poza tym…
– Bo co? – przerwała mu. Nieznacznie potrząsnęła głową, poniekąd dlatego, że wciąż trzymał jej twarz w swoich dłoniach. – Ponieważ mnie pragniesz, chociaż ja tego nie dostrzegam? Może rozumiesz to wszystko inaczej, ale ja naprawdę… – zaczęła, jednak tym razem to on nie pozwolił jej dokończyć.
– To trochę bardziej skomplikowane… I właściwie wracamy do punktu wyjścia – stwierdził po chwili zastanowienia. Brzmiał tak, jakby właśnie rozmawiali o czymś nad wyraz oczywistym, chociaż z jej perspektywy sprawa miała się zupełnie inaczej. Innymi słowy, wciąż nie rozumiała tego, co najważniejsze. – Zdajesz sobie sprawę z tego, co cię uratowało, Eleno? – zapytał, a ona wydała z siebie sfrustrowany jęk.
– Dopiero co skończyliśmy ten temat – zauważyła, nawet nie próbując kryć rozdrażnienia. – Najpewniej ty. I twoja krew, dusza albo…
– Twoja niewinność.
W pierwszym odruchu zamilkła, nawet nie zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez demona słowami. Wpatrywała się w niego tępo, próbując stwierdzić, dlaczego wpatrywał się w nią tak dziwnie, nie wspominając o tym, jak sama się czuła. Że co?, pomyślała, ale mimo wszystko nie zadała tego pytania na głos, w zamian zdolna co najwyżej milczeć. Próbowała zebrać myśli, by mieć choćby cień szansy na udzielnie jakiejś sensownej odpowiedzi, ale również to okazało się prowadzić donikąd. Nie była pewna niczego, a już zwłaszcza kwestii, które – w przeciwieństwie do niej – Rafael wydawał się uważać za coś oczywistego i to już od dłuższego czasu.
Nie zaprotestowała, kiedy ciepłe dłonie przesunęły się wzdłuż jej ramion, skutecznie przyprawiając o dreszcze. Wyraźnie czuła na sobie przenikliwe spojrzenie pary lśniących, intensywnie niebieskich oczu – tych samych, które zdążyła tak dobrze poznać i które niezmiennie kojarzyły jej się z bezchmurnym niebem. Kiedy spojrzała w nie w tamtej chwili, z jakiegoś powodu poczuła się zawstydzona, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe, przynajmniej w obecnej sytuacji.
– Co? – mruknęła niemalże gniewnie, coraz bardziej zdezorientowana.
Rafael westchnął, po czym pokręcił głową.
– To dość niefortunny zbieg okoliczności, prawda? Jesteś moją żoną, a jednak my wciąż… – Urwał, a ona prychnęła, nie mogąc się powstrzymać.
– Przy twoim podejściu i tak nie mam na co liczyć – stwierdziła, nie przejmując się tym, czy przypadkiem znowu go nie prowokowała.
Demon puścił jej słowa mimo uszu, myślami wydając się być gdzieś daleko. Mogła tylko zgadywać, co takiego chodziło mu po głowie, zwłaszcza kiedy znów zamilkł, koncentrując się na czymś tylko sobie znanym.
– Tym lepiej – stwierdził takim tonem, jakby faktycznie nie istniały powody do obaw. – Żyjesz i tylko to się dla mnie liczy. Isobel odebrała życie niewinności, a to najgorsze, co mogłaby zrobić… Musiałem cię odzyskać – dodał z naciskiem – a to nam w tym pomogło.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, coraz bardziej zdezorientowana jego słowami. Żyła, ponieważ była dziewicą? Jeśli tak, to faktycznie brzmiało niefortunnie – najdelikatniej rzecz ujmując. Problem polegał na tym, że z jej perspektywy tak naprawdę nic się nie zmieniało. Dlaczego miałoby, skoro sam etap śmierci i zmartwychwstania chciała uważać za przeszłość? W porządku, wtedy to miało rację bytu, ale teraz…
Wciąż o tym myślała, kiedy demon przesunął się jeszcze bliżej. Zadrżała, po czym posłusznie odchyliła głowę z chwilą, w której musnął wargami jej odsłonięte gardło. To było przyjemne, zresztą tak jak i sposób, w jaki trzymał ją w ramionach – tak po prostu, bez chociażby cienia wątpliwości albo dystansu, którego tak łatwo była w stanie się doszukać na początku ich znajomości. W tamtej chwili tym bardziej zaczęła błogosławić fakt, że byli sami, zarówno w jego, jak również swoim zachowaniu, doszukując się mniej lub bardziej istotnych zmian, które czyniły wszystko łatwiejszym – przynajmniej teoretycznie, bo zarazem wciąż miała w głowie mętlik.
– Czyli co…? – Uparcie na niego nie patrzyła, podejrzewając, jaką odpowiedź mogłaby usłyszeć. – Teraz tym bardziej mnie nie tkniesz, bo już raz mnie to uratowało? – zapytała z powątpiewaniem, pozornie zaczepnym tonem, ale prawda była taka, że się bała.
Mogła zrozumieć jego wątpliwości oraz to, czym kierował się przez większość czasu. Była nawet w stanie pojąć, że wciąż za wszystkie możliwe sposoby pragnął zapewnić jej ochronę, ale – na litość bogini – czy to znaczyło, że nie miała niczego do powiedzenia w kwestii, która dotyczyła ich oboje? Mógł mówić, co tylko zechce, a w wielu przypadkach mogła nawet pokusić się o przyznanie mu racji, ale co tak naprawdę to oznaczało? Teraz była tutaj, jak najbardziej żywa i bezpieczna, a skoro tak…
Nie doczekała się odpowiedzi, jednak to było do przewidzenia. Wydała z siebie przeciągłe westchnienie, kiedy Rafael przesunął dłonie niżej, dotykając ją w sposób, który skutecznie przyprawił Elenę o szybsze bicie serca. Wiedziała, że to nic nie znaczy – przynajmniej teoretycznie, bo wzajemna bliskość wciąż sprawiała jej przyjemność – ale mimo wszystko miała ochotę porządnie nim potrząsnąć, żeby zrozumiał, że właśnie był na dobrej drodze, żeby doprowadzić ją do szaleństwa. Co więcej, w ten sposób jak najbardziej sprawiał, że czuła się dobrze, chociaż paradoksalnie to pozostawało czymś, czego nie mogła tak po prostu zaakceptowała.
– Cały czas cię dotykam – stwierdził niemalże pogodnym tonem demon, kolejny raz wystawiając nerwy dziewczyny na próbę. Aż zagotowało się w niej w odpowiedzi na jego słowa, tym bardziej, że wyczuła pobrzmiewające w jego głosie rozbawienie. – Poza tym… niczego takiego nie powiedziałem, prawda? Nie wiem, czym znowu się przejmujesz.
– Tym, że cię znam – niemalże wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Podejrzewam, dokąd to wszystko zmierza – dodała, a on tylko parsknął śmiechem.
– To naprawdę niezwykłe, Eleno… Przynajmniej tak sądzę, bo twoje zachowania wciąż są dla mnie nielogiczne. Bardzo zabawne, ale jednak wzbudzające wątpliwości – przyznał, po czym zawahał się na dłuższą chwilę. – Nie próbuj bawić się w wieszczkę, bo do tego akurat się nie nadajesz.
W pierwszym odruchu zapragnęła na niego warknąć, po raz kolejny zresztą, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Nie była w stanie skupić się na okazywaniu choćby cienia irytacji, skoro trzymał ją w ten jednoznaczny, rozpraszający sposób, tym samym sprawiając, że była zagubiona o wiele bardziej niż do tej pory. Chciała coś z tym zrobić, ale w zamian mogła co najwyżej milczeć, koncentrując się na wzajemnej bliskości i tym, co w dość jasny sposób wydawał się sugerować swoimi słowami. To wciąż o niczym nie świadczyło, zwłaszcza w przypadku demona, który tak bardzo lubił działać jej na nerwy, niejednokrotnie zdolny gestem czy stwierdzeniem namieszać jej w głowie, ale mimo wszystko…
– Co to znaczy? – naciskała, nie będąc w stanie tak po prostu odpuścić. Zmusiła się do zachowania względnej jasności umysłu, raz po raz powtarzając sobie, że powinna zachować spokój i zebrać myśli. To przecież nie mogło być aż takie trudne, prawda? – Rafael, do cholery…
– Kobieta nie powinna przeklinać – stwierdził tonem, który może i mogłaby uznać za karcący, gdyby nie zdążyła go poznać. Gdyby faktycznie był na nią zły, bardzo szybko przekonałaby się, że tak jest i to na dodatek w sposób, który zdecydowanie nie przypadłby jej do gustu.
Cóż, przynajmniej tymczasowo nic nie wskazywało na możliwość, w której Rafael mógłby choć spróbować ją ukarać. W zamian poczuła na skórze kolejny przyjemny, ciepły pocałunek, który wytrącił ją z równowagi bardziej niż cokolwiek innego. Trwała w jego ramionach, drżąc i bezskutecznie próbując stwierdzić, czy demon w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, co takiego działo się z nią za sprawą samego tylko dotyku. Ba! Nie miałaby nic przeciwko, gdyby mogła określić, czy robił to specjalnie i czy sam również czerpał z tego przyjemność, nie wspominając o jakiejkolwiek próbie kontroli, która…
Och, nic nie było takie, jak mogłaby tego oczekiwać.
– Wracając do tematu – podjął z niemalże stoickim spokojem Rafa – to dla mnie sprawa jest bardzo prosta – dodał, a ona jakimś cudem znalazła w sobie dość siły, żeby spojrzeć na niego w co najmniej oszołomiony, niedowierzający sposób.
– Doprawdy?
Doczekała się wyłącznie zaczepnego, olśniewającego uśmiechu. Coraz częściej pozwalał sobie na ten gest w szczery, związany z pozytywnymi emocjami sposób, a przynajmniej chciała w to uwierzyć. Pragnęła założyć, że to naprawdę miało sens, tym bardziej, że zdążyła się już przekonać, że w przypadku Rafaela ludzkie uczucia jak najbardziej wchodziły w grę, od dłuższego czasu na dodatek.
– Oczywiście. – Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim nieśmiertelny w końcu zdecydował się dokończyć. – Najprościej będzie zostawić sprawy swojemu biegowi… Och, naprawdę chciałabyś, żebym zrobił ci coś takiego w środku lasu, Eleno? – dodał jakby od niechcenia, ale to wystarczyło, żeby sprawić dziewczynę w jeszcze silniejszą konsternację.
Och, do diabła, czy to w ogóle miało jeszcze znaczenie?! Czuła się do tego stopnia oszołomiona, że nawet nie była w stanie odpowiedzieć, o zebraniu myśli nie wspominając. Jeśli sądził, że w takim stanie choćby próbowała przejmować się tym, co działo się wokół niej, chyba postradał zmysły. Co więcej, jeśli chodzi o kwestię tego, że mogliby tkwić w środku lasu…
Nie odezwała się nawet słowem, zdolna co najwyżej tkwić w miejscu i pozwalać na to, żeby Rafael jak gdyby nigdy nic trzymał ją w ramionach. W pewnym momencie bez słowa wtuliła się w niego, mimowolnie rozluźniając się pod samym tylko dotykiem i chcąc nie chcąc zaczynając czerpać z takiego stanu przyjemność. Mogła się denerwować i mówić, co tylko przyszłoby jej do głowy, zwłaszcza pod wpływem emocji, ale prawda była taka, że wszystko tak czy inaczej sprowadzało się do Rafy, zaufania, którym go darzyła i – przede wszystkim – również tego, że mogłaby go potrzebować. Zwłaszcza to ostatnie wydało się dziewczynie istotne, wzbudzając w niej emocje, które w ogólnym oszołomieniu uznała za najważniejsze.
Zamknęła oczy, uspokojona. Nie w ten sposób wyobrażała sobie tę rozmowę, ale jeśli miała być ze sobą szczera, mimo wszystko czuła dzięki Rafaelowi niewysłowioną wręcz ulgę. To było coś, czego wciąż nie rozumiała – nie tak po prostu – ale mimo wszystko…
– Mogłabym ci coś pokazać? – zaryzykowała, odzywając się tak cicho, że ledwo była w stanie samą siebie zrozumieć. Och, mimo wszystko nie miała wątpliwości, że on doskonale ją słyszał. – Ja… Jest coś, co od dłuższego czasu nie daje mi spokoju – przyznała z wahaniem.
Wraz z tymi słowami, ostrożnie się odsunęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa