
Rafael
W milczeniu wpatrywał się w dziewczynę,
nie pierwszy raz próbując nadążyć za jej zdecydowanie zbyt nielogicznymi,
zmieniającymi się emocjami. Cóż, jedno pozostawało pewne – czucie były
skomplikowane i zdecydowanie zbyt trudne, by mógł ot tak się do niego przyzwyczaić.
Zawsze, kiedy wydawało mu się, że zaczynał rozumieć emocje, tym bardziej, że
teraz bez wątpienia mógł pochwalić się tym, że ich doświadczał, działo się coś,
co niezmiennie wprawiało go w konsternację. Co więcej, znakomita większość
tych skrajnych, niejasnych emocji tak czy inaczej miała związek właśnie z Eleną.
Tym razem
dziewczyna stała tuż przed nim, sprawiając wrażenie dziwnie zagubionej i…
spragnionej czegoś, czego tylko mógł się domyślać. Co więcej, nie po raz
pierwszy rozbudzała w nim pragnienia, których wcześniej nie doświadczył,
przez co tym trudniej było mu je nazwać. Z drugiej strony, niektóre z nich
wydawały się dość jasne, przynajmniej teoretycznie – pożądanie, chociaż to
niejednokrotnie jawiło mu się jako coś nie do końca właściwego. Nie chodziło o samą
Elenę, ale zadziwiające wręcz podobieństwo tego uczucia do tego, co zdarzało mu
się czuć, kiedy pozwalał sobie na poddanie się tym najbardziej skrajnym emocjom
i… niesienie ze sobą zniszczenia. Och, tak – nawet nie chciał tych dwóch sytuacji
porównywać, a tym bardziej wracać pamięcią do tego, co zrobił po śmierci
Eleny w Volterze, ale mimo wszystko…
Zawahał
się, wcześniej z uporem odrzucając od siebie niechciane myśli. Elena
milczała, spoglądając na niego w niemalże błagalny, wyczekujący sposób, co
tym bardziej dało demonowi do myślenia. Wydawała się spięta, chociaż to równie
dobrze mogło być tylko wrażeniem, tym bardziej, że wciąż ledwo nadążał za jej
nastrojami. Chwilę wcześniej piekliła się o coś, czego nawet nie potrafił
określić, na jego pytania odpowiadając w najbardziej irytujący sposób,
jaki tylko istniał. Kiedyś chyba naprawdę miał kogoś zabić za samo brzmienie
słowa „nieważne”, zwłaszcza w sytuacji, w której to pozostawało ni
mniej, ni więcej, ale przede wszystkim wierutnym kłamstwem. Oczywiście teraz
rozumiał więcej, a może nawet ją rozumiał, będąc wstanie pojąć, dlaczego
tak bardzo przejmowała się kwestią fizyczności, ale to nie tłumaczyło kierunku,
który ich rozmowa przybrała w tamtej chwili.
– Co się
dzieje? – zapytał, spoglądając na Elenę w co najmniej skonsternowany
sposób. – Zachowujesz się… naprawdę dziwnie – przyznał, a ona westchnęła.
– Ponieważ
coś mnie martwi – odpowiedziała z rozbrajającą wręcz szczerością. Przez
jej twarz przemknął cień, grymas ten jednak zniknął równie nagle, co i się
pojawił, nie dając Rafaelowi szansy na zrozumienie, co mogło być jego
przyczyną. – Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz, ale…
– Nie bądź
niemądra, lilan – przerwał jej
zniecierpliwionym tonem. – Co to jest? – dodał, ale i tym razem doczekał
się wyłącznie przeciągłego westchnienia.
Wahała się,
na dodatek w sposób, który wydał mu się co najmniej dziwny. Nawet na
odległość był w stanie wyczuć jej zdenerwowanie, tym bardziej, że te
skrajne, negatywne emocje jawiły się jako coś znajomego – rodzaj energii, którą
w innym przypadku z wielką przyjemnością by wchłonął, gdyby akurat
nie chodziło o Elenę. Z nią było inaczej i ta jedna kwestia za
żadne skarby nie miała ulec zmianie, dzięki czemu nie musiał się nawet wysilać,
by łatwiej zapanować nad żądzami, których w innym wypadku nie próbowałby
kontrolować.
Zacisnął
usta, siląc się na cierpliwość. Miał ochotę się odezwać albo spróbować ją
ponaglić, nim jednak w ogóle zdecydował się odezwać, Elena – wraz z kolejnym,
przeciągłym westchnieniem – z wolna zwiesiła ramiona, by móc zacisnąć
dłonie na krawędzi bluzki, którą miała na sobie. Wcześniej zsunęła z ramion
kurtkę, tym samym sprawiając, że wymownie uniósł brwi, zwłaszcza kiedy materiał
miękko opadł na zamarzniętą ziemię. Spodziewał się bardzo wielu rzeczy, ale na
pewno nie tego, tym bardziej, że do tej dziewczyny zdecydowanie nie pasowało
traktowanie ubrań w taki sposób. Tak przynajmniej było kiedyś, a on
mógł się założyć, że przynajmniej połowa garderoby Eleny należała do rzeczy z kategorii
ulubionych i nietykalnych – i to pomimo tego, że miała ich
wystarczająco dużo, żeby pokusić się o otwarcie sklepu.
Problem
polegał na tym, że wcale nie zamierzała poprzestać na ściągnięciu kurtki, w następnej
chwili zdecydowanym ruchem podwijając bluzkę. Obserwował ją w milczeniu i z
nadzwyczajną wręcz uwagą, kiedy stanęła przed nim na wpół naga, w samym
tylko staniku, próbując zrozumieć, co właśnie chodziło tej dziewczynie po
głowie. Nawet w obliczu rozmowy, którą przeprowadzili chwilę wcześniej,
takie zachowanie wydawało się co najmniej niedorzeczne, przynajmniej z jego
perspektywy. Przynajmniej wydawało mu się, że znał Elenę, coraz częściej będąc w stanie
przewidzieć, czego ta mogłaby oczekiwać. Co prawda wciąż z wielką wprawą
potrafiła go skonfundować, zachowując się w co najmniej nielogiczny
sposób, ale…
Och, czy to
w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie?
Bezwiednie
przesunął się bliżej dziewczyny, stając tuż naprzeciwko niej. Drgnęła, ale nie
próbowała się odsuwać, po prostu stojąc i niespokojnie wodząc wzrokiem na
prawo i lewo. Wydało mu się, że dostrzega rumieńce na jej policzkach, ale
to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem, które na dłuższą metę nie miało
żadnego znaczenia. Z drugiej strony, równie dobrym wytłumaczeniem mógł być
panujący na zewnątrz mróz, to jednak wydawało się pozbawione sensu,
przynajmniej teraz, kiedy Elenie tak daleko było do człowieka. Byli do siebie
podobni, oboje o wiele bardziej wytrzymali i obojętni na niską
temperaturę.
Dziewczyna
odrzuciła jasne włosy na plecy, nagle prostując się i jednak decydując się
na niego spojrzeć. Miał wrażenie, że jej długie, lśniące loki jarzyły się
łagodnie w ciemnościach, zresztą tak jak i ona sama, co zresztą wcale
nie wydało się demonowi dziwne. Jej aura znacznie zmieniła się z chwilą, w której
dziewczyna wróciła do żywych, teraz błyszcząc tak intensywnie, że nawet gdyby
zechciał, nie byłby w stanie jej ignorować. Jakby tego było mało, to
światło zaczynało dawać mu się we znaki bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej,
jednocześnie niepokojąc i wabiąc, a to zdecydowanie nie było
normalne. Nic, co działo się wokół nich, takie nie było, zresztą powoli
zaczynał się do tego stanu rzeczy przyzwyczajać.
– Elena?
Nie
odpowiedziała, w zamian tylko potrząsając głową. Podszedł bliżej, kiedy
odwróciła się do niego plecami, kolejny raz unikając spoglądania mu w oczy.
Igrasz ze mną, lilan?, pomyślał mimochodem, ale nie zadał
tego pytania na głos, pewny, że i tak nie uzyskałby satysfakcjonującej
odpowiedzi. W zamian zmaterializował się tuż przy niej, tak jak wcześniej
decydując się położyć obie dłonie na jej ramionach – tylko delikatnie, ale to
wystarczyło, żeby zadrżała, nagle wytrącona z równowagi.
– Ja…
Chodzi mi o plecy – wyjaśniła, a on spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Niby jak miał to rozumieć? – Och, sam zobacz – dodała i w tamtej chwili
nie miał już wątpliwości, że była zażenowana. To w przypadku Eleny
zdecydowanie nie było normalnym stanem rzeczy.
W pierwszym
odruchu spojrzał na nią w niemalże niedowierzający sposób, próbując
stwierdzić, czego tak naprawdę powinien się po tej dziewczynie spodziewać. Raz
jeszcze zlustrował wzrokiem jej postać, początkowo nie mając pojęcia, co
takiego mu sugerowała. Otworzył usta, w pierwszym odruchu mając ochotę ją o to
zapytać, jednak ostatecznie tego nie zrobił. W zamian jego uwagę przykuł
pozornie nic nieznaczący, ale jednak istotny szczegół, który – był tego pewien
– musiał sprowadzać się do tego, co martwiło Elenę. Wyczuł, że znowu zaczęła
drżeć, kiedy przesunął dłonią po jej delikatniej skórze, żeby łatwiej skoncentrować
się na znaczącym ją, ciemniejszym punkcie. W panującym na zewnątrz
półmroku trudno było dostrzec odcinający się na jej cerze kształt, ale dzięki
wyostrzonym zmysłom nie miał z tym większego problemu.
– To? –
zapytał cicho, jakby od niechcenia, ale z jakiegoś powodu coś w tym
widoku wzbudziło w nim jeszcze silniejsze wątpliwości. Jeśli miał być ze
sobą szczery, to był wręcz niepokój, ale…
Odrzucił od
siebie niechciane myśli, skoncentrowany przede wszystkim na bliskości Eleny.
Zwłaszcza kiedy stała tuż obok, był w stanie wyczuć bijące od jej ciała
ciepło, co zresztą sprawiało mu przyjemność. Wciąż muskał palcami jej skórę,
ostatecznie decydując się dziewczynę objąć i jak gdyby nigdy nic
przygarnąć do siebie. Wzdrygnęła się, po czym spróbowała odwrócić w jego
stronę, ale nie dał jej po temu okazji. W zamian jak gdyby nigdy nic
musnął wargami jej kark – tak po prostu, w najbardziej naturalny sposób,
na jaki tylko było go stać. Nie pierwszy raz miał ochotę ot tak trzymać ją w ramionach,
nie zastanawiając się nad niczym innym. Teraz na dodatek dziewczyna była na
wpół naga, jeśli nie liczyć czarnego, koronkowego stanika, który miała na
sobie. Tak swoją drogą, chwilami nie rozumiał, co kobiety – a przynajmniej
ona – miały z tym noszeniem skąpej, zdobionej bielizny, ale z drugiej
strony… na Elenie wydawała się naprawdę interesująca. A przy tym krucha i bardzo,
ale to bardzo łatwa do ściągnięcia.
– Więc? –
Jej głos zabrzmiał dziwnie, przynajmniej jego zdaniem. Wciąż drżała, na
pierwszy rzut oka zdezorientowana i niepewna, chociaż starała się to
ukryć. – Powiesz mi, co powinnam o tym sądzić?
– Hm… A co
tak naprawdę cię martwi? – zapytał z powątpiewaniem.
Próbował
zrozumieć, chociaż zarazem zebranie myśli zaczęło jawić mu się jako coś co
najmniej skomplikowanego. Pamiętał, że o coś go pytała, ale kwestia
znamienia, które dostrzegł na jej skórze, zeszła gdzieś na dalszy plan,
przynajmniej na pierwszy rzut oka pozbawiona znaczenia. Czym miałby się
przejmować, skoro wszystko wydawało się być w absolutnym porządku?
– Słuchasz
mnie w ogóle? – zniecierpliwiła się Elena. – Przecież widzisz i… Och, na
litość bogini, od zawsze to miałam, ale nigdy nie było aż tak wyraźne. Teraz
wygląda jak róża i… Rafael! – wycedziła przez zaciśnięte zęby, kiedy w odpowiedzi
znów jak gdyby nigdy nic zaczął ją całować.
Puścił jej
słowa mimo uszu, zresztą sama Elena nie sprawiała wrażenia kogoś, kto ma coś
przeciwko wzajemnej bliskości. Być może to była jedna z tych chwil, w których
źle interpretował jej emocje, ale nie dbał o to, skupiony przede wszystkim
na własnych przypuszczeniach oraz tym, że tak nagle znaleźli się wystarczająco
blisko siebie. Obserwowanie jej bez bluzki również miało w sobie coś, co
wydało mu się co najmniej… interesujące. Co więcej, nie pierwszy raz miał
ochotę na coś więcej, zwłaszcza po rozmowie, którą dopiero co odbyli. Co prawda
jakaś cząstka podpowiadała mu, że to niekoniecznie był najlepszy moment, ale z drugiej
strony… jakie to właściwie miało znaczenie?
Nie był
pewien, jak długo tkwili w milczeniu, ale i to wydało się demonowi
mało istotne. Czuł bijące od ciała Eleny ciepło i to wystarczyło, tym
bardziej, że nie miał poczucia, by działo się coś, co mogłoby nie przypaść
dziewczynie do gustu. Obserwował, czekał i próbował stwierdzić, czego ta
mogłaby od niego oczekiwać, tym bardziej, że wciąż z uporem się nie
odzywała, być może zbytnio zdezorientowana, by zdobyć się na wypowiedzenie
choćby słowa więcej. Do pewnego stopnia to nie miało dla niego sensu, bo Elena
pozostawała jedną z ostatnich osób, którym mogłoby zabraknąć słów, ale
mimo wszystko… Cóż, doświadczył dość, żeby dojść do wniosku, że wszystko jest
równie prawdopodobne – i to zwłaszcza w sytuacji, w której miało
się do czynienia z kimś takim jak ona.
– Nie wiem,
co to tak naprawdę jest i dlaczego cię martwi – odezwał się niemalże
pogodnym tonem, ostatecznie nawiązując do tematu ich rozmowy – ale podoba mi
się. Tak przynajmniej sądzę… To jesteś po prostu ty – dodał po chwili
zastanowienia, a ona prychnęła.
–
Zastanawiająco ciekawe rzeczy dzisiaj mówisz – stwierdziła z nutką
rezerwy.
Obejrzała
się przez ramię, by moc spojrzeć na niego z zaciekawieniem. Nie miał
pewności, w jakim była nastroju, ale coś w wyrazie jej twarzy i sposobie,
w jaki na niego patrzyła, wydało się demonowi co najmniej zastanawiające.
Oczy dziewczyny wręcz wydawały jarzyć się w ciemnościach, zresztą tak jak i ona
sama, co przypomniało mu o tym, czego miał spróbować ją nauczyć. Problem polegał
na tym, że już niekoniecznie był w stanie skoncentrować się na Elenie w taki
sposób, by zdobyć się na przekazanie jej jakiejkolwiek wiedzy. Zabawne, bo
jeszcze jakiś czas temu to wydawało się wręcz dziecinnie proste, ale teraz…
Dziewczyna
uniosła brwi, wciąż z uporem się w niego wpatrując. Pozwolił, żeby z wolna
odwróciła się w jego stronę, zamyślona i skoncentrowana na czymś,
czego mógł co najwyżej się domyślać. Ramiona założyła na piersiach, częściowo
się zasłaniając, po czym w milczeniu rozejrzała się dookoła, próbując
wypatrzeć bluzkę. Chciała się po nią schylić, ale powstrzymał ją, w porę
chwytając za ramię i zachęcając do tego, żeby na powrót skoncentrowała na
nim wzrok.
– Co? – mruknęła
z pozorną irytacją, ale wyczuł w jej głosie nutkę czegoś, co wydało
mu się nie tyle niepokojem, co… swego rodzaju fascynacją albo wręcz nadzieją,
jakkolwiek powinien to rozumieć.
– Chodź tutaj
– wręcz zażądał, nie biorąc pod uwagę odmowy.
Nie
usłyszał jej, chociaż miał wrażenie, że Elena byłaby do tego zdolna – i to
zwłaszcza w sytuacji, w której pozwalał sobie na wydawanie rozkazów.
Wyczuł wahanie w jej ruchach, przez co czuł się wręcz gotów przysiąc, że
minęła cała wieczność, zanim wpadła mu w ramiona. Bez słowa przygarnął ją
do siebie, mimowolnie uśmiechając się, kiedy znowu zaczęła drżeć – zdecydowanie
nie z zimna, skoro byli tak blisko siebie. Spoglądał na nią z zaciekawieniem,
trzymając w ramionach i raz po raz muskając palcami czy to jej
odsłonięte ramiona, czy znów lśniące, wręcz srebrzyste włosy, o które tak
bardzo dbała. Cóż, jeszcze jakiś czas temu prędzej dostałaby szału, niż
pozwoliła, żeby tak po prostu się nimi bawił, niezależnie od tego, jak
delikatny próbowałby przy tym być.
Och, teraz
wszystko było inne, a Elena z jakiegoś powodu pozwalała mu dosłownie
na wszystko. To wydawało się wręcz czymś nierzeczywistym – uległość z jej
strony, bo inaczej nie był w stanie tego nazwać. Miał wrażenie, że trzyma w ramionach
kruche, nieporadne dziecko, które potrzebuje kogoś, kto mógłby ją poprowadzić.
To również wydawało się Rafaelowi pozbawione sensu, przynajmniej na pierwszy
rzut oka, bo Elena od samego początku lubiła dominować. W zasadzie oboje
mieli do tego słabość, dążąc do zapanowania nad sytuacją, niezależnie od
możliwych konsekwencji i tego, czy w ogóle byli w stanie się w niej
odnaleźć. Nie chciał tego przyznać, ale w tamtej chwili również nie czuł
się szczególnie pewne, bardziej eksperymentując i chłonąc jej reakcje, niż
kierując się jakimś konkretnym, wcześniej ustalonym planem. Nie przywykł do
takiego działania, zazwyczaj woląc mieć pewność, dokąd tak naprawdę zmierzał,
ale w tamtej chwili był gotów ot tak przystać na zupełnie nowy, bardziej
skomplikowany stan rzeczy.
Elena
wahała się jeszcze przez krótką chwilę, zanim zesztywniała i spróbowała oswobodzić
się z jego uścisku. W pierwszym odruchu chciał ją zatrzymać, ale
ostatecznie pozwolił, żeby odchyliła się w jego ramionach. Spojrzał na nią
w niemalże pytający sposób, chcąc stwierdzić, co takiego chodziło jej w tamtej
chwili po głowie, ale to okazało się o wiele trudniejsze, niż tego
oczekiwał. Co więcej, dziewczyna nie wypowiedziała nawet słowa, w zamian
bezceremonialnie zarzucając mu ramiona na szyję, żeby znaleźć się jeszcze
bliżej. Wyczuł, co chciała zrobić, a przynajmniej zakładał, że tak jest i że
właśnie pragnęła przejąć kontrolę nad sytuacją. Chociaż nie był pewien, dokąd
tak naprawdę to zmierzał, nie zamierzał ot tak pozwolić, żeby postawiła na
swoim. Nie pierwszy raz próbowali ze sobą rywalizować – nie do końca świadomie,
już chyba z przyzwyczajenia tocząc nieformalny, niewerbalny pojedynek o coś,
czego nawet nie był w stanie określić.
Wydała z siebie
cichy, nieco zdławiony jęk, kiedy bezceremonialnie przemieścił się, w niemalże
niecierpliwy sposób przyciskając ją do pnia najbliższego trzewa. Spróbowała go
odepchnąć, ale nie zamierzał odpuścić, przez kilka sekund zmuszając dziewczynę
do pozostania w bezruchu, zanim ostatecznie zdecydował się poluzować
uścisk.
– Co ty
robisz? – rzuciła z rozdrażnieniem, tym samym na swój sposób go bawiąc.
Teoretycznie mógłby zadać to samo pytanie.
– A ty?
– Wywrócił oczami, widząc malujące się na jej twarzy rozdrażnienie. – Nie igraj
ze mną w ten sposób, lilan.
Zwłaszcza, kiedy próbuję cię całować – dodał, a ona prychnęła.
–
Próbowałam się odwzajemnić – obruszyła się, potrząsając z niedowierzaniem
głową. – Zresztą… byłoby mi wygodniej, gdybyś najpierw pozwolił mi się ubrać.
Jeśli będę miała przez ciebie siniaki, przysięgam, że cię zabiję.
Gdyby jej
nie znał, pomyślałby, że jak najbardziej byłaby zdolna spróbować. Cóż,
teoretycznie jak najbardziej była, co tym bardziej go bawiło. Chyba tylko ona
mogłaby usiłować walczyć z kimś, kto wyraźnie miał nad nią przewagę.
Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że niezależnie od wszystkiego
pozostawała na straconej pozycji, a jednak…
– Och… –
usłyszał i to wystarczyło, żeby na powrót skoncentrował się tylko i wyłącznie
na dziewczynie. Wpatrywała się w niego w niemalże wyzywający,
przesadnie wręcz pewny siebie sposób. – Tobie się to podoba, prawda?
– Hm, nie
narzekam – przyznał, chociaż nie miał pewności, czy myśleli o tym samym,
zwłaszcza, że zrozumienie Eleny nie raz pozostawało wyzwaniem.
Trudno, by
odczuwał coś innego, nie tylko mogąc cieszyć się przewagą, ale przede wszystkim
nią. To było niczym impuls, którego tak długo unikał, a który ostatecznie
przejął kontrolę – coś, czego mimo usilnych starań nie był w stanie dłużej
ignorować. Jeśli miał być ze sobą szczery, nawet tego nie chciał. Zdecydowanie
bardziej wolał trzymać ją w ramionach i postępować według własnego
uznania. Była jego, a skoro tak, mógł równie dobrze to podkreślić – przynajmniej
ten jeden raz.
Wciąż
obserwowała go w przenikliwy, nieco oszołomiony sposób, kiedy chwycił ją
za rękę. Na palcu wciąż miała obrączkę, którą jej podarował i która
oznaczała dokładnie to, czego mógłby oczekiwać. To była jego lilan, tylko i wyłącznie, co
zresztą sama kilkukrotnie powtórzyła. Odzyskał ją, więc tym bardziej chciał,
żeby trwała u jego boku, niezależnie od tego, co jeszcze mogłoby się
wydarzyć. Tylko na tym pragnął się skoncentrować, zwłaszcza teraz, kiedy
nareszcie byli razem i nikt nie był w stanie zakłócić ich spokoju.
Przebywanie w domu dziewczyny go męczyło, zresztą tak jak i absolutny
brak prywatności, przez co coraz częściej tęsknił choćby za tą cholerną
kapliczką, w której na początku spędzali tak wiele czasu. To nie było
najszczęśliwsze miejsce spotkań, ale wydawało się lepsze niż tkwienie w miejscu,
gdzie każdy wydawał się patrzeć im na ręce – a przynajmniej jemu. Jasne,
mógł to zrozumieć, ale to jeszcze nie znaczyło, że zamierzał to znosić.
Teraz z kolei
byli tutaj, a on jak najbardziej mógł cieszyć się Eleną. Co prawda nie w ten
sposób wyobrażał sobie ten wieczór, w pierwszym odruchu mając ochotę nią
potrząsnąć, żeby raz na zawsze zrozumiała, że nie powinna ryzykować, zwłaszcza teraz,
kiedy tylko cudem zdołał ją odzyskać, ale… to równie dobrze mogło poczekać.
Czemu nie, skoro oboje wydawali się oczekiwać czegoś zgoła innego?
Wciąż
ściskając ją za rękę, ostrożnie uniósł dłoń dziewczyny do ust, by móc złożyć na
jej wierzchy kolejny pocałunek. Pozwoliła mu na to, wciąż spoglądając na niego
trochę tak, jakby spotkali się po raz pierwszy, to jednak nie miało znaczenia –
nie tym razem, skoro bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pozostawał świadom
tego, czego mógłby chcieć. Co więcej, miał wrażenie, że równie wiele byłby w stanie
zaoferować Elenie, a skoro tak…
– Lilan…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz