19 listopada 2016

Dwanaście

Isabeau
Przytomność wróciła nagle, ale pomimo tego, Beau nie od razu zdecydowała się na to, żeby otworzyć oczy. Czuła się senna, chociaż zarazem miała wrażenie, że odpłynęła na wystarczająco długo, żeby taki stan rzeczy okazał się niepokojący. Sądziła, że to podsyci spodziewane oszołomienie, jednak nic podobnego nie miała miejsca. Wręcz przeciwnie – pamiętała wszystko i to tak dokładnie, że poczuła się przez to co najmniej zaniepokojona.
Była w Mieście Nocy.
Co więcej, nie tak dawno temu na jej oczach zginęła Elena, a ona zrozumiała, jak bardzo została oszukana, pozwalając wmówić sobie, że Dimitr byłby w stanie ją zdradzić. Teraz to wydawało jej się czymś nie do pomyślenia, a jednak…
Mocniej zacisnęła powieki, mając wątpliwości co do tego, czy powinna otwierać oczy. Czuła, że leży na czymś miękkim, poza tym w powietrzu bez trudu wychwyciła słodki, znajomy zapach swojego męża. Kiedy na dodatek poczuła muśnięcie lodowatych palców na policzku, nabrała całkowitej pewności, że najpewniej znajdowała się w ich wspólnej sypialni – o ile mogła nazywać ten pokój w ten sposób po wszystkim tym, co zrobiła. To również sprawiało, że nie wyobrażała sobie uniesienia powiek i jakiejkolwiek rozmowy, bynajmniej nie dlatego, że bała się jakichkolwiek oskarżeń albo odtrącenia. Wręcz przeciwnie – choć to szalone, marzyła tylko i wyłącznie o tym, żeby Dimitr potraktował ją tak, jak sobie na to zasłużyła, choć zarazem czuła, że ten nie miał takiego zamiaru.
– Beau? – usłyszała i mimowolnie zadrżała, kiedy chłodny oddech owiał jej policzek. Nie była w stanie zaprotestować, gdy wargi wampira zdecydował się ją pocałować, bez chociażby chwili wahania odwzajemniając pieszczotę – co prawda delikatnie i na swój sposób nieporadnie, ale jednak. – Isabeau, na litość bogini, nie strasz mnie!
Coś w jego tonie przekonało ją do tego, żeby jednak na niego spojrzeć. Zamrugała nieco nieprzytomnie, wciąż oszołomiona snem i nadmiarem nie do końca sprecyzowanych emocji. Serce zabiło jej szybciej, kiedy przekonała się, że Dimitr znajdował się dosłownie na wyciągnięcie ręki, leżąc tuż obok, by mieć bezpośredni dostęp do skulonej pod przykryciem wampirzycy. Chyba dawno nie widziała go aż do tego stopnia zmartwionego, nie wspominając o tym, że wpatrywał się w nią w taki sposób, jakby kamień właśnie spadł mu z serca.
– Dimitrze… – zaczęła, próbując zebrać myśli i powiedzieć… cóż, w zasadzie cokolwiek, ale nie miała pojęcia od czego zacząć.
– Nareszcie – wyrwało mu się. Było coś takiego w jego tonie, co z miejsca dało jej do myślenia, tym bardziej, że już w następnej sekundzie otoczył ją ramionami i niemalże w zaborczy sposób przygarnął do siebie. – Jak się czujesz? Myślałem, że… – Urwał, nie będąc w stanie albo po prostu nie chcąc dokończyć jakiejś myśli.
Otworzyła i prawie natychmiast zamknęła usta, co najmniej skonsternowana. Chociaż nie była w stanie jednoznacznie określić, skąd to wie, coś w zachowaniu wampira dało jej do myślenia. Czuła, że powinno porozmawiać i aż rwała się do tego, żeby znowu zacząć go przepraszać i nieudolnie tłumaczyć się z ostatnich tygodni – szukać dla siebie usprawiedliwienia, chociaż nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Okres, który zapoczątkowała tamta scena w bibliotece, jawił się jako pokrętny, okropny pod każdym względem sen, z którego w końcu zdołała się obudzić i który nade wszystko pragnęła zapomnieć, choć zarazem zdawała sobie sprawę z tego, że to wcale nie musiało być takie proste.
Inną kwestią pozostawało zachowanie Dimitra, który wydawał się zmartwiony o wiele bardziej, aniżeli byłby to zasadne, biorąc pod uwagę, że tylko zasłabła. Nawet jeśli faktycznie czuł ulgę w związku z tym, że wróciła, mimo wszystko…
– A jak ci się wydaje? – zapytała cicho, wyciągając rękę, by móc dotknąć jego twarzy. – Powiedziałam już chyba, że jest mi przykro – dodała, nawiązując bezpośrednio do sensu tego, co wyrzucała z siebie na krótko przed omdleniem, kiedy nieudolnie próbowała go przeprosić.
– Nie żartuj sobie ze mnie, bo to nie jest śmieszne – obruszył się wampir, bez chwili wahania biorąc ją za rękę. – Sama najlepiej wiesz, że mam na myśli… – zaczął, ale tym razem nie pozwoliła mu skończyć.
– Nie, nie wiem – uświadomiła go ze spokojem. – Tylko zemdlałam, tak? Nie po raz pierwszy, więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego to właśnie tym najbardziej się martwisz – zauważyła przytomnie, bo to wydawało jej się dość oczywiste.
Przez twarz Dimitra przemknął cień, chociaż prawie natychmiast udało mu się nad sobą zapanować. W zamian bardziej stanowczo ścisnął jej dłoń, chyba wyłącznie cudem powstrzymując się przed połamaniem wampirzycy palców.
– Tylko? – powtórzył z niedowierzaniem. – Nemezis, ja tutaj od dwóch dni odchodzę od zmysłów!
Nie była pewna, co takiego wytrąciło ją z równowagi w większym stopniu – sens jego wypowiedzi, czy może to, że przy końcu jednak stracił cierpliwość, bezwiednie podnosząc ton głosu. Wzdrygnęła się, kiedy nagle poderwał się na równe nogi, nagle zaczynając niespokojnie krążyć, wystarczająco szybko i gwałtownie, by miała problem ze skoncentrowaniem na nim wzroku. Mimowolnie zacisnęła dłonie w pięści, czując się co najmniej z tym, że mógłby pozbawić ją swojej bliskości; lgnęła do niego i to zwłaszcza teraz, kiedy wciąż nie docierało do niej, jak skończyły się ostatnie wydarzenia. Teraz była tutaj i zamierzała się na tym skoncentrować, chociaż to wcale nie było takie proste, jak mogłaby tego oczekiwać.
– Ja… Co takiego?
Dimitr zatrzymał się gwałtownie, po czym rzucił jej udręczone spojrzenie.
– Sam nie wiem – oznajmił zgodnie z prawdą. – Zemdlałaś, ale to przecież nic takiego, prawda? Tym bym się nie przejął, ale później… Wystraszyłaś nas – stwierdził, a ona prychnęła.
– Przepraszam? – Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Nie wiem, co tak naprawdę… – Urwała, po czym z westchnieniem spojrzała Dimitrowi w oczy. – Jestem tutaj.
Zawahał się, ale ostatecznie opadł na łóżko, ponownie materializując się u jej boku. Tym razem nie okazała choćby cienia sprzeciwu, kiedy zdecydowanym ruchem przygarnął ją do siebie, zachowując się trochę tak, jakby w każdej chwili mogła zniknąć. Podobnie postępował po trzech miesiącach… nieobecności, kiedy to trwał w przekonaniu, że była martwa – zresztą tak jak i ona sama, zbytnio oszołomiona, by zmierzyć się ze zmianami, które w wyniku przemiany zaszły w jej ciele.
– Tak… Tak, jesteś – powtórzył, jakby chcąc w ten sposób przekonać samego siebie, że tak było w istocie.
– Więc jestem cała – podjęła ze spokojem, udając o wiele bardziej opanowaną, aniżeli w rzeczywistości się czuła. – Powiesz mi, co tak naprawdę mnie ominęło? Pamiętam… No cóż, Claudię – stwierdziła, bezwiednie zaciskając obie dłonie w pięści. Musiała na chwilę przerwać, żeby zaczerpnąć tchu i jakoś nad sobą zapanować. – Poza tym Rufus mnie denerwował… I, jak zgaduję, moja siostra nie była na tyle dobra, żeby go jednak zabić? – dodała beztroskim tonem, ale Dimitr wyraźnie się spiął.
– Jakby nie Rufus, pewnie już dawno dostałbym jakiejś nerwicy – stwierdził, a Isabeau wymownie uniosła brwi ku górze.
– A co to niby miało znaczyć?
Spróbowała usiąść, żeby mieć większą swobodę ruchów i uważniej mu się przyjrzeć, ale jej na to nie pozwolił. Cicho jęknęła w proteście, kiedy Dimitr zdecydowanym ruchem przycisnął ją do materaca, górując nad nią i najwyraźniej nie zamierzając tak po prostu pozwolić na to, żeby gdziekolwiek się ruszyła.
– Leż, proszę… Przynajmniej na razie – dodał ugodowym tonem, bo rzuciła mu rozdrażnione spojrzenie.
– Nie wierzę, że nie tylko do tej pory nie wykopałeś mnie za próg, ale do tego wszystkiego… – zaczęła, jednak król nie pozwolił jej tak po prostu dokończyć.
– Że co? Że mógłbym ci wybaczyć? – podsunął, po czym parsknął pozbawionym wesołości śmiechem. – Beau, na litość bogini, mógłbym obwiniać się w równym stopniu, co i ty. To ja pozwoliłem Claudii tutaj zostać, a kiedy przyszło co do czego… – Zawahał się na moment. – Nie przyszłoby mi do głowy, żeby cię zdradzić. Nigdy bym cię nie skrzywdził, przynajmniej nie świadomie… Ale prawda jest taka, że cały czas siedziałem tutaj, dystansując się od wszystkich, zanim popędzić za tobą i spróbować rozmawiać.
– Prawdopodobnie zmiotłabym cię z powierzchni ziemi, więc…
Wampir warknął cicho, kolejny raz decydując się jej przerwać.
– Jakie to ma znaczenie? – zapytał z irytacją. – Nie potrafię ci wytłumaczyć, co i kiedy tak naprawdę się zepsuło. Po tym wszystkim… Claudia robiła ze mną, co chciała – stwierdził z nutką goryczy. – Od samego początku, a ja nie jestem w stanie wytłumaczyć ci, co kierowało mną, kiedy przez tyle czasu… To wszystko wydaje mi się teraz takie oczywiste – stwierdził cicho. – Mógłbym powiedzieć, że znowu przeżywałem żałobę po tym, jak mnie zostawiłaś, ale to brzmi idiotycznie.
– Co masz na myśli? – zapytała z powątpiewaniem, nagle zaniepokojona. Jego słowa dały jej do myślenia, chociaż sama nie była pewna, jak powinna je interpretować.
– Sam nie wiem – przyznał, wzdychając przeciągle. – Może szukam usprawiedliwienia dla nas oboje, ale po tym, co zrobiła Claudia… Nie wiem, co ta kobieta potrafi. Wychodzi na to, że nigdy tak naprawdę jej nie poznałem i nie mam tu na myśli tylko tego, że najwyraźniej jest w stanie zmienić wygląd.
Wciąż miała dziesiątki pytań, ale zdecydowała się przynajmniej tymczasowo zachować je dla siebie, dając mu chwilę na zebranie myśli. Uświadomiła sobie, że był podenerwowany i to w o wiele bardziej znaczącym stopniu, aniżeli raczył przyznać. Czuła, że za wszelką cenę próbował się kontrolować, ale znała go zbyt dobrze, żeby się na to nabrać, aż nazbyt świadoma tego, że Dimitr był na dobrej drodze do tego, żeby dostać szału.
Wciąż go obserwowała, kiedy nachylił się, żeby odgarnąć jej włosy z twarzy. Dotyk miał delikatny i znajomy, poza tym obchodził się z nią tak delikatnie, jakby miał do czynienia z porcelanową laleczką.
– Odkąd pojawiła się Claudia, wszystko się spieprzyło… Dlaczego mam wrażenie, że to coś więcej? – zapytał cicho, a jej serce jak na zawołanie zaczęło bić szybciej.
– Przeklinasz – zauważyła.
Wywrócił oczami.
– Mam prawo – stwierdził z rezerwą. – Dziwię się, że twoja siostra jakoś ze mną wytrzymywała przez ten czas – dodała, a Isabeau mimowolnie się uśmiechnęła; aż nazbyt dobrze znała opór Layli, zresztą mogła się założyć, że dziewczyna zamartwiała się niemniej, co i sam Dimitr.
– Layla i Rufus byli w podziemiach… – podjęła, próbując sobie wszystko poukładać.
– Lilly wróciła do Volterry, kiedy zabroniłaś jej ze sobą pójść – wyjaśnił, a Beau mimowolnie się skrzywiła. Aha, czyli w ten sposób teraz wykonywało się jej rozkazy? Wiedziała, że trochę zawaliła, kiedy zdecydowała się opuścić Miasto Nocy, ale mimo wszystko… – Przynajmniej tyle wiem.
– To cudownie – rzuciła z przekąsem.
Dimitr puścił jej złośliwości mimo uszu, jak gdyby nigdy nic decydując się mówić dalej:
– Byłaś nieprzytomna dwa dni… Dwa – powiedziała z naciskiem, chociaż zrozumiała już z chwilą, w której oświadczył jej to po raz pierwszy. To wciąż do niej nie docierało, ale stopniowo zaczynała przywykać do tego, że w ostatnim czasie wszystko wydawało się co najmniej zawiłe. – No, prawie… Tak czy inaczej, kiedy nie byłem w stanie cię wybudzić, Layla spróbowała telepatii. Wiem, że Claudia… Och, nie miej za złe naruszenie prywatności – zreflektował się mimochodem, ale prawie nie zwróciła na to uwagi.
– Masz na myśli to, że dźgnęła mnie czymś w walce? – zapytała z powątpiewaniem.
Przez twarz Dimitra przemknął cień, ale jakimś cudem udało mu się nad sobą zapanować.
– Tu wracamy do Rufusa – stwierdził, a ona prychnęła. – Zdenerwował się… Delikatnie rzecz ujmując – wyjaśnił, a ona spojrzała na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy.
– Rufus. – Spojrzała na niego z powątpiewaniem, po czym jak gdyby nigdy nic wyciągnęła przed siebie rękę, by móc położyć dłoń na lodowatym czole męża. – Rufus zdenerwował się, bo mnie mogła stać się krzywda… Hm, gorzej ci od tego zamartwiania się o mnie? – rzuciła zaczepnym tonem, ale Dimitrowi bynajmniej nie było do śmiechu.
– Mów sobie, co chcesz, ale prawda jest taka, że się tobą zajął – uświadomił ją niemalże łagodnym tonem. – Nie wnikam w to, co wie i dlaczego. Theo wciąż jest poza miastem, a Carlisle… – Zacisnął usta. – Wiem o Elenie.
Drgnęła, przez ułamek sekundy mając ochotę zapytać, co z pozostałymi i jak miała się sytuacja, ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. Czuła, że powinni omówić wszystko po kolei – i to nawet gdyby to miało okazać się wyjątkowo trudne.
– I co takiego twórczego powiedział ci Rufus? – rzuciła jakby od niechcenia. Cóż, jakby nie patrzeć, sama była tego ciekawa, ale z drugiej strony…
– Właściwie nic. On jak zwykle wie swoje i po prostu działa. – Dimitr zawahał się na dłuższą chwilę. – Pobrał ci krew i właściwie tyle żeśmy go z Laylą widzieli.
Tym razem usiadła, wcześniej zdecydowanym ruchem nakazując mu, żeby jednak się odsunął. Usłuchał niechętnie, być może dlatego, że rzuciła mu poirytowane, ostrzegawcze spojrzenie.
– Dałeś Rufusowi na mnie eksperymentować? – rzuciła jakby od niechcenia. Nie żeby obawiała się własnego szwagra, chociaż z drugiej strony… To wciąż był Rufus, tak?
– Cóż… Wiesz, że nie myślę logicznie, kiedy chodzi o ciebie, Nemezis – przypomniał z rozbrajającą wręcz szczerością.
Westchnęła, sama niepewna czy powinna się śmiać, czy może płakać. W tamtej chwili najważniejszą kwestią pozostawało dla Isabeau to, że miała go przy sobie i oboje byli bezpieczni, ale…
– I co? – ponagliła spiętym tonem.
– I mniej więcej od tego momentu siedziałem przy tobie – stwierdził, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Nie patrz tak na mnie, Beau. Nie byłbym w stanie… Najlepiej sama zapytać Rufusa, co znowu wymyślił. Wiem jedynie, że mogłabyś ewentualnie potrzebować krwi i… – Urwał, po czym rzucił jej podejrzliwe spojrzenie. – Jesteś głodna?
Wzruszyła ramionami. Teoretycznie powinna odczuwać pragnienie, jeśli wciąż pod uwagę to, w jakim stanie dotychczas się znajdowała, ale wcale nie czuła się aż tak źle.
– Dam sobie radę – zapewniła go.
Skinął głową, ale nie wyglądał na przekonanego.
– Jak uważasz… – powiedział, ale wyczuła w jego głosie wahanie. Podejrzliwie zmrużyła oczy, aż nazbyt świadoma tego, że nie mówił jej czegoś istotnego. Westchnął, ale przynajmniej nie próbował sprawdzać, jak łatwa miała okazać się do wytracenia z równowagi. – Krótko po tym, jak odpłynęłaś… Był taki jeden incydent, kiedy niemalże rzuciłaś się na Laylę. A przynajmniej próbowałaś, bo szło ci to tak marnie, że twoja siostra właściwie musiała cię nakarmić, żebyś trochę się wzmocniła. Ona i Rufus dali ci się z siebie napić… I oficjalnie nie wiesz tego ode mnie, tak? – dodał, a ona prychnęła, aż nazbyt dobrze zdając rozumiejąc, że chodziło mu o pomoc, której udzielił jej naukowiec.
– Moja siostra dałaby się pokroić, żeby uratować mnie i Gabriela… I w zasadzie każdego, kto wcześniej nie doprowadził jej do szału. A jeśli chodzi o niego… Przecież i tak zrobił to dla Lay, nie? – zauważyła, wywracając oczami. – Nią jedną się przejmuje… No i Claire.
Dimitr rzucił jej zaciekawione spojrzenie.
– Nawet tłumaczenia macie takie same – rzucił zaczepnym tonem, a ona spojrzała na niego z powątpiewaniem, odsłaniając kły. – Nie patrz tak na mnie. Po prostu oboje równie wprawnie udajecie, że z rodziną to tylko na zdjęciach.
– A tak nie jest?
Zignorował złośliwość, w zamian stanowczo otaczając ją ramionami. Oparła się o jego tors, kiedy usadził ją w taki sposób, żeby wysilała się jak najmniej, chociaż przecież nie czuła się słabo. Ta jego troska zaczynała być zabawna, przynajmniej do pewnego stopnia, bo dla Beau znaczyła aż nazbyt wiele. Teraz wszystko, co miało z nim związek, jawiło jej się w ten sposób, tym bardziej, że po raz kolejny prawie straciła wszystko to, co budowali przez tyle lat.
Zadrżała, kiedy Dimitr musnął wargami jej skroń. Chwilę później poruszył się, na chwilę zostawiając ją w pokoju samą, tym samym skutecznie wampirzycę dezorientując. Spojrzała na niego pytająco, kiedy ponownie znalazł się przy niej, zachęcającym ruchem podsuwając jej wypełnione jakimś płynem naczynie.
– To też od Rufusa? – rzuciła zaczepnym tonem, nie szczędząc sobie złośliwości.
– Żeby Allegra nas zjadła, jakby się dowiedziała, że próbujemy faszerować jej córkę lekami? – żachnął się. – Nie. Sama ci to przygotowała… Ona i Marco są w Mieście Nocy. Zresztą tak jak wszyscy – dodał, ale nie od raz zwróciła uwagę na jego słowa, bowiem coś ścisnęło ją w gardle.
Oczywiście, że mama się zamartwiała. Jak miałaby się zachować inaczej, skoro w grę wchodziło jej jedyne dziecko – i to nawet takie, które od dawna było dorosłe? Biorąc pod uwagę to, jak niewiele brakowało, żeby Allegra ponownie została matką, najpewniej stopniowo przygotowując się do przyjęcia na świecie nowego życia…
To też zniszczyła.
I chociaż wiedziała, że matka tak po prostu jej to wybaczyła, świadomość troski ze strony Allegry okazała się co najmniej przygnębiająca.
– Beau? – Dimitr rzucił jej niespokojne spojrzenie. – Źle się poczułaś? Wypij to i…
– Nie, nie – zreflektowała się pośpiesznie. Chcąc zyskać na czasie, pośpiesznie uniosła naczynie do ust, żeby wziąć kilka ostrożnych łyków. – Ze mną w porządku… Więc reszta też wróciła? – podjęła, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Król nie wyglądał na przekonanego, ale przynajmniej nie próbował na nią naciskać.
– Twój brat i Cullenowie… I demony – przyznał, a ona drgnęła, bynajmniej nie zaskoczona niechęcią w jego głosie. – Wiem tyle, że… Elena jest w świątyni. A reszta czegoś szuka.
– Co…? – zaczęła, ale wyraz twarz wampira jednoznacznie dał jej do zrozumienia, że będzie musiała zapytać o to Laylę. – Powinnam tam pójść. Ja przecież…
Tym razem Dimitr nawet nie pozwolił jej dokończyć.
– Powinnaś zostać ze mną w sypialni, póki nie uznam, że wydobrzałaś – oznajmił z przekonaniem. – Możesz uznać to za areszt domowy, tak czy inaczej… – Wzruszył ramionami, najwyraźniej uznając, że sytuacja jest oczywista.
– Zabraniasz mi czegokolwiek? – zapytała z niedowierzaniem.
Przygarnął ją do siebie, wygodniej układając w swoich ramionach.
– Żona powinna słuchać męża… Przynajmniej w niektórych kwestiach – powiedział w końcu, a ona prychnęła. – Nie dociera do mnie, że cię mam. Nie powinienem było pozwolić, żebyś tak po prostu uciekła, ale… A potem spadłaś z tych cholernych schodów, a ja nie wiedziałem, co robić. W bibliotece…
– To nie ma znaczenia – przerwała mu.
Ujął ją pod brodę, zachęcając do spojrzenia sobie w oczy.
– Dla mnie ma – oznajmił z naciskiem. – Byłem przekonany, że to ty jesteś ze mną. To twój dotyk czułem… twój zapach… – Urwał, po czym z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Wtedy to była zaledwie chwila. Nie miałem pojęcia, że Claudia… Nie wiedziałem o bardzo wielu rzeczach – dodał i zawahał się na moment. – Ale kiedy wróciła, udając ciebie, czułem, że coś jest nie tak. Po prostu próbowałem tłumaczyć to sobie tym, że na naprawienie niektórych rzeczy… potrzeba czasu.
Pokiwała głową, uparcie milcząc i próbując zebrać myśli. Bez słowa wtuliła się w jego tors, próbując całą sobą skoncentrować na wzajemnej bliskości, chociaż to okazało się trudne. Szukała ukojenia, co zresztą nie było dziwne, biorąc pod uwagę to, co w ostatnim czasie działo się pomiędzy nimi.
Zacisnęła usta, mimo wszystko podenerwowana. Nie chciała myśleć o Claudii, ale trudno było tak po prostu zapomnieć o tym, że kobieta, która rozpoczęła to całe szaleństwo, najpewniej miała się dobrze – i że prędzej czy później mogła znowu się pojawić. Chociaż nie miała pewności, była gotowa przysiąc, że zmiana kształtów to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Ta wampirzyca potrafiła coś więcej – czuła to nie tylko dlatego, że ta sprawiła ból Layli, a nią samą doprowadziła do takiego stanu. Choć to mogło brzmieć jak szukanie wymówki, Beau była gotowa stwierdzić, że wszystkie złe wydarzenia sprowadzały się właśnie do stwórczyni Dimitra, zdolnej manipulatorki i…
Och, najwyraźniej musiała przycisnąć Rufusa. Tak dla zasady, bo wątpiła, żeby szwagier sam z siebie zamierzał przyznać się do jakichkolwiek swoich teorii. Nie po raz pierwszy zresztą.
– Beau…
Uniosła głowę, żeby móc spojrzeć Dimitrowi w oczy.
– Zostanę – oznajmiła z przekonaniem, nie zamierzając wdawać się w szczegóły. – Rozpoznałeś mnie… I za to ci dziękuję.
– Jakbym mógł nie wyczuć, że coś jest nie tak? – W zamyśleniu powiódł dłonią wzdłuż jej kręgosłupa. – Jesteś moja, Nemezis… Zawsze.
– Zawsze… – powtórzyła w zamyśleniu. – Dlatego wciąż cię kocham.
A ty mnie, chociaż już dawno powinieneś kazać mi odejść…
Cóż, nie zrobił tego – ani lata temu, ani teraz.
I nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa