
Isabeau
Przytomność wróciła nagle, ale
pomimo tego, Beau nie od razu zdecydowała się na to, żeby otworzyć oczy. Czuła
się senna, chociaż zarazem miała wrażenie, że odpłynęła na wystarczająco długo,
żeby taki stan rzeczy okazał się niepokojący. Sądziła, że to podsyci spodziewane
oszołomienie, jednak nic podobnego nie miała miejsca. Wręcz przeciwnie –
pamiętała wszystko i to tak dokładnie, że poczuła się przez to co najmniej
zaniepokojona.
Była w Mieście
Nocy.
Co więcej,
nie tak dawno temu na jej oczach zginęła Elena, a ona zrozumiała, jak
bardzo została oszukana, pozwalając wmówić sobie, że Dimitr byłby w stanie
ją zdradzić. Teraz to wydawało jej się czymś nie do pomyślenia, a jednak…
Mocniej
zacisnęła powieki, mając wątpliwości co do tego, czy powinna otwierać oczy.
Czuła, że leży na czymś miękkim, poza tym w powietrzu bez trudu wychwyciła
słodki, znajomy zapach swojego męża. Kiedy na dodatek poczuła muśnięcie
lodowatych palców na policzku, nabrała całkowitej pewności, że najpewniej
znajdowała się w ich wspólnej sypialni – o ile mogła nazywać ten
pokój w ten sposób po wszystkim tym, co zrobiła. To również sprawiało, że
nie wyobrażała sobie uniesienia powiek i jakiejkolwiek rozmowy, bynajmniej
nie dlatego, że bała się jakichkolwiek oskarżeń albo odtrącenia. Wręcz przeciwnie
– choć to szalone, marzyła tylko i wyłącznie o tym, żeby Dimitr
potraktował ją tak, jak sobie na to zasłużyła, choć zarazem czuła, że ten nie
miał takiego zamiaru.
– Beau? –
usłyszała i mimowolnie zadrżała, kiedy chłodny oddech owiał jej policzek.
Nie była w stanie zaprotestować, gdy wargi wampira zdecydował się ją
pocałować, bez chociażby chwili wahania odwzajemniając pieszczotę – co prawda
delikatnie i na swój sposób nieporadnie, ale jednak. – Isabeau, na litość
bogini, nie strasz mnie!
Coś w jego
tonie przekonało ją do tego, żeby jednak na niego spojrzeć. Zamrugała nieco
nieprzytomnie, wciąż oszołomiona snem i nadmiarem nie do końca
sprecyzowanych emocji. Serce zabiło jej szybciej, kiedy przekonała się, że
Dimitr znajdował się dosłownie na wyciągnięcie ręki, leżąc tuż obok, by mieć
bezpośredni dostęp do skulonej pod przykryciem wampirzycy. Chyba dawno nie
widziała go aż do tego stopnia zmartwionego, nie wspominając o tym, że
wpatrywał się w nią w taki sposób, jakby kamień właśnie spadł mu z serca.
– Dimitrze…
– zaczęła, próbując zebrać myśli i powiedzieć… cóż, w zasadzie cokolwiek, ale nie miała pojęcia od
czego zacząć.
– Nareszcie
– wyrwało mu się. Było coś takiego w jego tonie, co z miejsca dało
jej do myślenia, tym bardziej, że już w następnej sekundzie otoczył ją
ramionami i niemalże w zaborczy sposób przygarnął do siebie. – Jak
się czujesz? Myślałem, że… – Urwał, nie będąc w stanie albo po prostu nie
chcąc dokończyć jakiejś myśli.
Otworzyła i prawie
natychmiast zamknęła usta, co najmniej skonsternowana. Chociaż nie była w stanie
jednoznacznie określić, skąd to wie, coś w zachowaniu wampira dało jej do
myślenia. Czuła, że powinno porozmawiać i aż rwała się do tego, żeby znowu
zacząć go przepraszać i nieudolnie tłumaczyć się z ostatnich tygodni
– szukać dla siebie usprawiedliwienia, chociaż nic sensownego nie przychodziło
jej do głowy. Okres, który zapoczątkowała tamta scena w bibliotece, jawił
się jako pokrętny, okropny pod każdym względem sen, z którego w końcu
zdołała się obudzić i który nade wszystko pragnęła zapomnieć, choć zarazem
zdawała sobie sprawę z tego, że to wcale nie musiało być takie proste.
Inną
kwestią pozostawało zachowanie Dimitra, który wydawał się zmartwiony o wiele
bardziej, aniżeli byłby to zasadne, biorąc pod uwagę, że tylko zasłabła. Nawet
jeśli faktycznie czuł ulgę w związku z tym, że wróciła, mimo
wszystko…
– A jak
ci się wydaje? – zapytała cicho, wyciągając rękę, by móc dotknąć jego twarzy. –
Powiedziałam już chyba, że jest mi przykro – dodała, nawiązując bezpośrednio do
sensu tego, co wyrzucała z siebie na krótko przed omdleniem, kiedy
nieudolnie próbowała go przeprosić.
– Nie
żartuj sobie ze mnie, bo to nie jest śmieszne – obruszył się wampir, bez chwili
wahania biorąc ją za rękę. – Sama najlepiej wiesz, że mam na myśli… – zaczął,
ale tym razem nie pozwoliła mu skończyć.
– Nie, nie
wiem – uświadomiła go ze spokojem. – Tylko zemdlałam, tak? Nie po raz pierwszy,
więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego to właśnie tym najbardziej się martwisz –
zauważyła przytomnie, bo to wydawało jej się dość oczywiste.
Przez twarz
Dimitra przemknął cień, chociaż prawie natychmiast udało mu się nad sobą
zapanować. W zamian bardziej stanowczo ścisnął jej dłoń, chyba wyłącznie
cudem powstrzymując się przed połamaniem wampirzycy palców.
– Tylko? –
powtórzył z niedowierzaniem. – Nemezis,
ja tutaj od dwóch dni odchodzę od zmysłów!
Nie była
pewna, co takiego wytrąciło ją z równowagi w większym stopniu – sens
jego wypowiedzi, czy może to, że przy końcu jednak stracił cierpliwość,
bezwiednie podnosząc ton głosu. Wzdrygnęła się, kiedy nagle poderwał się na
równe nogi, nagle zaczynając niespokojnie krążyć, wystarczająco szybko i gwałtownie,
by miała problem ze skoncentrowaniem na nim wzroku. Mimowolnie zacisnęła dłonie
w pięści, czując się co najmniej z tym, że mógłby pozbawić ją swojej
bliskości; lgnęła do niego i to zwłaszcza teraz, kiedy wciąż nie docierało
do niej, jak skończyły się ostatnie wydarzenia. Teraz była tutaj i zamierzała
się na tym skoncentrować, chociaż to wcale nie było takie proste, jak mogłaby
tego oczekiwać.
– Ja… Co
takiego?
Dimitr
zatrzymał się gwałtownie, po czym rzucił jej udręczone spojrzenie.
– Sam nie
wiem – oznajmił zgodnie z prawdą. – Zemdlałaś, ale to przecież nic
takiego, prawda? Tym bym się nie przejął, ale później… Wystraszyłaś nas –
stwierdził, a ona prychnęła.
–
Przepraszam? – Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Nie wiem, co tak
naprawdę… – Urwała, po czym z westchnieniem spojrzała Dimitrowi w oczy.
– Jestem tutaj.
Zawahał
się, ale ostatecznie opadł na łóżko, ponownie materializując się u jej
boku. Tym razem nie okazała choćby cienia sprzeciwu, kiedy zdecydowanym ruchem
przygarnął ją do siebie, zachowując się trochę tak, jakby w każdej chwili
mogła zniknąć. Podobnie postępował po trzech miesiącach… nieobecności, kiedy to
trwał w przekonaniu, że była martwa – zresztą tak jak i ona sama,
zbytnio oszołomiona, by zmierzyć się ze zmianami, które w wyniku przemiany
zaszły w jej ciele.
– Tak… Tak,
jesteś – powtórzył, jakby chcąc w ten sposób przekonać samego siebie, że
tak było w istocie.
– Więc
jestem cała – podjęła ze spokojem, udając o wiele bardziej opanowaną,
aniżeli w rzeczywistości się czuła. – Powiesz mi, co tak naprawdę mnie
ominęło? Pamiętam… No cóż, Claudię – stwierdziła, bezwiednie zaciskając obie
dłonie w pięści. Musiała na chwilę przerwać, żeby zaczerpnąć tchu i jakoś
nad sobą zapanować. – Poza tym Rufus mnie denerwował… I, jak zgaduję, moja
siostra nie była na tyle dobra, żeby go jednak zabić? – dodała beztroskim
tonem, ale Dimitr wyraźnie się spiął.
– Jakby nie
Rufus, pewnie już dawno dostałbym jakiejś nerwicy – stwierdził, a Isabeau
wymownie uniosła brwi ku górze.
– A co
to niby miało znaczyć?
Spróbowała
usiąść, żeby mieć większą swobodę ruchów i uważniej mu się przyjrzeć, ale
jej na to nie pozwolił. Cicho jęknęła w proteście, kiedy Dimitr
zdecydowanym ruchem przycisnął ją do materaca, górując nad nią i najwyraźniej
nie zamierzając tak po prostu pozwolić na to, żeby gdziekolwiek się ruszyła.
– Leż,
proszę… Przynajmniej na razie – dodał ugodowym tonem, bo rzuciła mu
rozdrażnione spojrzenie.
– Nie
wierzę, że nie tylko do tej pory nie wykopałeś mnie za próg, ale do tego
wszystkiego… – zaczęła, jednak król nie pozwolił jej tak po prostu dokończyć.
– Że co? Że
mógłbym ci wybaczyć? – podsunął, po czym parsknął pozbawionym wesołości
śmiechem. – Beau, na litość bogini, mógłbym obwiniać się w równym stopniu,
co i ty. To ja pozwoliłem Claudii tutaj zostać, a kiedy przyszło co
do czego… – Zawahał się na moment. – Nie przyszłoby mi do głowy, żeby cię
zdradzić. Nigdy bym cię nie skrzywdził, przynajmniej nie świadomie… Ale prawda
jest taka, że cały czas siedziałem tutaj, dystansując się od wszystkich, zanim
popędzić za tobą i spróbować rozmawiać.
–
Prawdopodobnie zmiotłabym cię z powierzchni ziemi, więc…
Wampir
warknął cicho, kolejny raz decydując się jej przerwać.
– Jakie to
ma znaczenie? – zapytał z irytacją. – Nie potrafię ci wytłumaczyć, co i kiedy
tak naprawdę się zepsuło. Po tym wszystkim… Claudia robiła ze mną, co chciała –
stwierdził z nutką goryczy. – Od samego początku, a ja nie jestem w stanie
wytłumaczyć ci, co kierowało mną, kiedy przez tyle czasu… To wszystko wydaje mi
się teraz takie oczywiste – stwierdził cicho. – Mógłbym powiedzieć, że znowu
przeżywałem żałobę po tym, jak mnie zostawiłaś, ale to brzmi idiotycznie.
– Co masz
na myśli? – zapytała z powątpiewaniem, nagle zaniepokojona. Jego słowa
dały jej do myślenia, chociaż sama nie była pewna, jak powinna je
interpretować.
– Sam nie
wiem – przyznał, wzdychając przeciągle. – Może szukam usprawiedliwienia dla nas
oboje, ale po tym, co zrobiła Claudia… Nie wiem, co ta kobieta potrafi.
Wychodzi na to, że nigdy tak naprawdę jej nie poznałem i nie mam tu na
myśli tylko tego, że najwyraźniej jest w stanie zmienić wygląd.
Wciąż miała
dziesiątki pytań, ale zdecydowała się przynajmniej tymczasowo zachować je dla
siebie, dając mu chwilę na zebranie myśli. Uświadomiła sobie, że był
podenerwowany i to w o wiele bardziej znaczącym stopniu, aniżeli
raczył przyznać. Czuła, że za wszelką cenę próbował się kontrolować, ale znała
go zbyt dobrze, żeby się na to nabrać, aż nazbyt świadoma tego, że Dimitr był
na dobrej drodze do tego, żeby dostać szału.
Wciąż go
obserwowała, kiedy nachylił się, żeby odgarnąć jej włosy z twarzy. Dotyk
miał delikatny i znajomy, poza tym obchodził się z nią tak delikatnie,
jakby miał do czynienia z porcelanową laleczką.
– Odkąd
pojawiła się Claudia, wszystko się spieprzyło… Dlaczego mam wrażenie, że to coś
więcej? – zapytał cicho, a jej serce jak na zawołanie zaczęło bić szybciej.
–
Przeklinasz – zauważyła.
Wywrócił
oczami.
– Mam prawo
– stwierdził z rezerwą. – Dziwię się, że twoja siostra jakoś ze mną
wytrzymywała przez ten czas – dodała, a Isabeau mimowolnie się
uśmiechnęła; aż nazbyt dobrze znała opór Layli, zresztą mogła się założyć, że
dziewczyna zamartwiała się niemniej, co i sam Dimitr.
– Layla i Rufus
byli w podziemiach… – podjęła, próbując sobie wszystko poukładać.
– Lilly
wróciła do Volterry, kiedy zabroniłaś jej ze sobą pójść – wyjaśnił, a Beau
mimowolnie się skrzywiła. Aha, czyli w ten sposób teraz wykonywało się jej
rozkazy? Wiedziała, że trochę zawaliła, kiedy zdecydowała się opuścić Miasto
Nocy, ale mimo wszystko… – Przynajmniej tyle wiem.
– To
cudownie – rzuciła z przekąsem.
Dimitr puścił
jej złośliwości mimo uszu, jak gdyby nigdy nic decydując się mówić dalej:
– Byłaś
nieprzytomna dwa dni… Dwa – powiedziała
z naciskiem, chociaż zrozumiała już z chwilą, w której
oświadczył jej to po raz pierwszy. To wciąż do niej nie docierało, ale
stopniowo zaczynała przywykać do tego, że w ostatnim czasie wszystko
wydawało się co najmniej zawiłe. – No, prawie… Tak czy inaczej, kiedy nie byłem
w stanie cię wybudzić, Layla spróbowała telepatii. Wiem, że Claudia… Och,
nie miej za złe naruszenie prywatności – zreflektował się mimochodem, ale
prawie nie zwróciła na to uwagi.
– Masz na
myśli to, że dźgnęła mnie czymś w walce? – zapytała z powątpiewaniem.
Przez twarz
Dimitra przemknął cień, ale jakimś cudem udało mu się nad sobą zapanować.
– Tu
wracamy do Rufusa – stwierdził, a ona prychnęła. – Zdenerwował się…
Delikatnie rzecz ujmując – wyjaśnił, a ona spojrzała na niego tak, jakby
widziała go po raz pierwszy.
– Rufus. –
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, po czym jak gdyby nigdy nic wyciągnęła
przed siebie rękę, by móc położyć dłoń na lodowatym czole męża. – Rufus
zdenerwował się, bo mnie mogła stać się krzywda… Hm, gorzej ci od tego zamartwiania
się o mnie? – rzuciła zaczepnym tonem, ale Dimitrowi bynajmniej nie było
do śmiechu.
– Mów
sobie, co chcesz, ale prawda jest taka, że się tobą zajął – uświadomił ją
niemalże łagodnym tonem. – Nie wnikam w to, co wie i dlaczego. Theo
wciąż jest poza miastem, a Carlisle… – Zacisnął usta. – Wiem o Elenie.
Drgnęła,
przez ułamek sekundy mając ochotę zapytać, co z pozostałymi i jak
miała się sytuacja, ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. Czuła,
że powinni omówić wszystko po kolei – i to nawet gdyby to miało okazać się
wyjątkowo trudne.
– I co
takiego twórczego powiedział ci Rufus? – rzuciła jakby od niechcenia. Cóż,
jakby nie patrzeć, sama była tego ciekawa, ale z drugiej strony…
– Właściwie
nic. On jak zwykle wie swoje i po prostu działa. – Dimitr zawahał się na
dłuższą chwilę. – Pobrał ci krew i właściwie tyle żeśmy go z Laylą
widzieli.
Tym razem
usiadła, wcześniej zdecydowanym ruchem nakazując mu, żeby jednak się odsunął.
Usłuchał niechętnie, być może dlatego, że rzuciła mu poirytowane, ostrzegawcze
spojrzenie.
– Dałeś
Rufusowi na mnie eksperymentować? – rzuciła jakby od niechcenia. Nie żeby
obawiała się własnego szwagra, chociaż z drugiej strony… To wciąż był
Rufus, tak?
– Cóż…
Wiesz, że nie myślę logicznie, kiedy chodzi o ciebie, Nemezis – przypomniał z rozbrajającą wręcz szczerością.
Westchnęła,
sama niepewna czy powinna się śmiać, czy może płakać. W tamtej chwili
najważniejszą kwestią pozostawało dla Isabeau to, że miała go przy sobie i oboje
byli bezpieczni, ale…
– I co?
– ponagliła spiętym tonem.
– I mniej
więcej od tego momentu siedziałem przy tobie – stwierdził, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie. – Nie patrz tak na mnie, Beau. Nie byłbym w stanie…
Najlepiej sama zapytać Rufusa, co znowu wymyślił. Wiem jedynie, że mogłabyś
ewentualnie potrzebować krwi i… – Urwał, po czym rzucił jej podejrzliwe
spojrzenie. – Jesteś głodna?
Wzruszyła
ramionami. Teoretycznie powinna odczuwać pragnienie, jeśli wciąż pod uwagę to, w jakim
stanie dotychczas się znajdowała, ale wcale nie czuła się aż tak źle.
– Dam sobie
radę – zapewniła go.
Skinął
głową, ale nie wyglądał na przekonanego.
– Jak
uważasz… – powiedział, ale wyczuła w jego głosie wahanie. Podejrzliwie zmrużyła
oczy, aż nazbyt świadoma tego, że nie mówił jej czegoś istotnego. Westchnął,
ale przynajmniej nie próbował sprawdzać, jak łatwa miała okazać się do
wytracenia z równowagi. – Krótko po tym, jak odpłynęłaś… Był taki jeden
incydent, kiedy niemalże rzuciłaś się na Laylę. A przynajmniej próbowałaś,
bo szło ci to tak marnie, że twoja siostra właściwie musiała cię nakarmić, żebyś
trochę się wzmocniła. Ona i Rufus dali ci się z siebie napić… I oficjalnie
nie wiesz tego ode mnie, tak? – dodał, a ona prychnęła, aż nazbyt dobrze
zdając rozumiejąc, że chodziło mu o pomoc, której udzielił jej naukowiec.
– Moja
siostra dałaby się pokroić, żeby uratować mnie i Gabriela… I w zasadzie
każdego, kto wcześniej nie doprowadził jej do szału. A jeśli chodzi o niego…
Przecież i tak zrobił to dla Lay, nie? – zauważyła, wywracając oczami. –
Nią jedną się przejmuje… No i Claire.
Dimitr
rzucił jej zaciekawione spojrzenie.
– Nawet
tłumaczenia macie takie same – rzucił zaczepnym tonem, a ona spojrzała na
niego z powątpiewaniem, odsłaniając kły. – Nie patrz tak na mnie. Po
prostu oboje równie wprawnie udajecie, że z rodziną to tylko na zdjęciach.
– A tak
nie jest?
Zignorował
złośliwość, w zamian stanowczo otaczając ją ramionami. Oparła się o jego
tors, kiedy usadził ją w taki sposób, żeby wysilała się jak najmniej,
chociaż przecież nie czuła się słabo. Ta jego troska zaczynała być zabawna, przynajmniej
do pewnego stopnia, bo dla Beau znaczyła aż nazbyt wiele. Teraz wszystko, co
miało z nim związek, jawiło jej się w ten sposób, tym bardziej, że po
raz kolejny prawie straciła wszystko to, co budowali przez tyle lat.
Zadrżała,
kiedy Dimitr musnął wargami jej skroń. Chwilę później poruszył się, na chwilę
zostawiając ją w pokoju samą, tym samym skutecznie wampirzycę dezorientując.
Spojrzała na niego pytająco, kiedy ponownie znalazł się przy niej, zachęcającym
ruchem podsuwając jej wypełnione jakimś płynem naczynie.
– To też od
Rufusa? – rzuciła zaczepnym tonem, nie szczędząc sobie złośliwości.
– Żeby
Allegra nas zjadła, jakby się dowiedziała, że próbujemy faszerować jej córkę
lekami? – żachnął się. – Nie. Sama ci to przygotowała… Ona i Marco są w Mieście
Nocy. Zresztą tak jak wszyscy – dodał, ale nie od raz zwróciła uwagę na jego
słowa, bowiem coś ścisnęło ją w gardle.
Oczywiście,
że mama się zamartwiała. Jak miałaby się zachować inaczej, skoro w grę
wchodziło jej jedyne dziecko – i to nawet takie, które od dawna było
dorosłe? Biorąc pod uwagę to, jak niewiele brakowało, żeby Allegra ponownie
została matką, najpewniej stopniowo przygotowując się do przyjęcia na świecie
nowego życia…
To też
zniszczyła.
I chociaż wiedziała,
że matka tak po prostu jej to wybaczyła, świadomość troski ze strony Allegry
okazała się co najmniej przygnębiająca.
– Beau? –
Dimitr rzucił jej niespokojne spojrzenie. – Źle się poczułaś? Wypij to i…
– Nie, nie
– zreflektowała się pośpiesznie. Chcąc zyskać na czasie, pośpiesznie uniosła
naczynie do ust, żeby wziąć kilka ostrożnych łyków. – Ze mną w porządku…
Więc reszta też wróciła? – podjęła, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Król nie
wyglądał na przekonanego, ale przynajmniej nie próbował na nią naciskać.
– Twój brat
i Cullenowie… I demony – przyznał, a ona drgnęła, bynajmniej nie
zaskoczona niechęcią w jego głosie. – Wiem tyle, że… Elena jest w świątyni.
A reszta czegoś szuka.
– Co…? –
zaczęła, ale wyraz twarz wampira jednoznacznie dał jej do zrozumienia, że
będzie musiała zapytać o to Laylę. – Powinnam tam pójść. Ja przecież…
Tym razem
Dimitr nawet nie pozwolił jej dokończyć.
– Powinnaś
zostać ze mną w sypialni, póki nie uznam, że wydobrzałaś – oznajmił z przekonaniem.
– Możesz uznać to za areszt domowy, tak czy inaczej… – Wzruszył ramionami, najwyraźniej
uznając, że sytuacja jest oczywista.
–
Zabraniasz mi czegokolwiek? – zapytała z niedowierzaniem.
Przygarnął
ją do siebie, wygodniej układając w swoich ramionach.
– Żona
powinna słuchać męża… Przynajmniej w niektórych kwestiach – powiedział w końcu,
a ona prychnęła. – Nie dociera do mnie, że cię mam. Nie powinienem było
pozwolić, żebyś tak po prostu uciekła, ale… A potem spadłaś z tych
cholernych schodów, a ja nie wiedziałem, co robić. W bibliotece…
– To nie ma
znaczenia – przerwała mu.
Ujął ją pod
brodę, zachęcając do spojrzenia sobie w oczy.
– Dla mnie
ma – oznajmił z naciskiem. – Byłem przekonany, że to ty jesteś ze mną. To twój
dotyk czułem… twój zapach… – Urwał, po czym z niedowierzaniem potrząsnął
głową. – Wtedy to była zaledwie chwila. Nie miałem pojęcia, że Claudia… Nie
wiedziałem o bardzo wielu rzeczach – dodał i zawahał się na moment. –
Ale kiedy wróciła, udając ciebie, czułem, że coś jest nie tak. Po prostu
próbowałem tłumaczyć to sobie tym, że na naprawienie niektórych rzeczy…
potrzeba czasu.
Pokiwała
głową, uparcie milcząc i próbując zebrać myśli. Bez słowa wtuliła się w jego
tors, próbując całą sobą skoncentrować na wzajemnej bliskości, chociaż to
okazało się trudne. Szukała ukojenia, co zresztą nie było dziwne, biorąc pod
uwagę to, co w ostatnim czasie działo się pomiędzy nimi.
Zacisnęła
usta, mimo wszystko podenerwowana. Nie chciała myśleć o Claudii, ale
trudno było tak po prostu zapomnieć o tym, że kobieta, która rozpoczęła to
całe szaleństwo, najpewniej miała się dobrze – i że prędzej czy później
mogła znowu się pojawić. Chociaż nie miała pewności, była gotowa przysiąc, że
zmiana kształtów to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Ta wampirzyca potrafiła
coś więcej – czuła to nie tylko dlatego, że ta sprawiła ból Layli, a nią
samą doprowadziła do takiego stanu. Choć to mogło brzmieć jak szukanie wymówki,
Beau była gotowa stwierdzić, że wszystkie złe wydarzenia sprowadzały się
właśnie do stwórczyni Dimitra, zdolnej manipulatorki i…
Och,
najwyraźniej musiała przycisnąć Rufusa. Tak dla zasady, bo wątpiła, żeby
szwagier sam z siebie zamierzał przyznać się do jakichkolwiek swoich
teorii. Nie po raz pierwszy zresztą.
– Beau…
Uniosła
głowę, żeby móc spojrzeć Dimitrowi w oczy.
– Zostanę –
oznajmiła z przekonaniem, nie zamierzając wdawać się w szczegóły. –
Rozpoznałeś mnie… I za to ci dziękuję.
– Jakbym
mógł nie wyczuć, że coś jest nie tak? – W zamyśleniu powiódł dłonią wzdłuż
jej kręgosłupa. – Jesteś moja, Nemezis…
Zawsze.
– Zawsze… –
powtórzyła w zamyśleniu. – Dlatego wciąż cię kocham.
A ty mnie, chociaż już dawno powinieneś
kazać mi odejść…
Cóż, nie
zrobił tego – ani lata temu, ani teraz.
I nic nie
wskazywało na to, żeby zamierzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz