
Marco
♪ Kim Cesarion – „Undressed”
Allegra
wyglądała niczym zjawa, olśniewająco piękna i eteryczna w ten
niezwykły sposób, który zawsze go oszałamiał. Jasnymi oczami wpatrywała się
wprost w jego stronę, w jakiś figlarny, prowokujący sposób, który
dobrze znał, a którego nie spodziewał się zobaczyć od momentu,
w którym kobieta zorientowała się, że ma przed sobą męża swojej zmarłej
siostry. Dostrzegłszy to spojrzenie i ten nieśmiały, zdawkowy uśmiech miał
wrażenie, że czas się cofnął albo stanął w miejscu, co wydawało się
fantastyczne i przerażające jednocześnie – nie mógł zdecydować się, które
z tych uczuć w tym momencie przeważało.
Obserwował ją w milczeniu, tak jak i ona jego,
zastanawiając się, czy to możliwe, żeby samym tylko spojrzeniem i swoją
obecnością była w stanie go ogłupić. Gabriella miała dokładnie ten sam talent,
nie tylko dlatego, że była olśniewająco piękna, ale przede wszystkim
z powodu tego, że tak bardzo dobrze go znała i wiedziała, co takiego
zrobić, by być w stanie go oczarować. Allegrze przychodziło to
z równie wielką łatwością – czarowanie mężczyzn, owijanie ich sobie wokół
palca… Gdyby tylko zapragnęła, mogłaby mieć każdego. Wystarczyło, że wyraziłaby
takie życzenie, a całe naręcze mężczyzn ustawiałoby się do niej
w kolejne, dając jej pełną dobrowolność w wyborze. Ona rozumiała te
okrutne zasady, którymi rządziło się życie, tak jak i znała miejsce, które
w pełni jej się należało. Jako nieśmiertelna, miała prawo brać, nie dając
niczego w zamian, a to, że tego nie robiła i wciąż pozostawała
samotna, było jedynie dowodem na to, jak bardzo jest niezwykła.
Siostry Del Vecchio stanowiły pokusę – wiedział o tym
na długo przed spotkaniem Gabrielli, a później jej bliźniaczej siostry.
Kiedy pierwszy raz spotkał Allegrę, już po utracie żony, była dla niego niczym
powiew świeżości, namiastka utraconego życia. Tym większym szokiem było dla
niego to, kiedy zdecydowała mu się ulec, pierwszy raz od przeszło wieku czyniąc
go znów szczęśliwym. Tak, początkowo widział w niej żonę – te same rysy
twarzy, te same lśniące blond loki, kształtne usta, melodyjny głos… – ale
z czasem przekonał się, że Gabriella i Allegra się od siebie różnią.
Każda z nich była na swój sposób niezwykła i wyjątkowa, każdą
z nich pokochał i już dawno przestał uważać je za inną osobę.
Teraz również widział w Allegrze tę wyjątkową istotę,
którą jedynie wygląd łączył z jej zmarłą siostrą. To była pewna siebie,
wzbudzająca u innych lęk i z łatwością zdobywająca szacunek
kobieta – prawdziwa kapłanka, tak niezwykle pełna gracji i przy tym
delikatności. Wiedziała czego chce i potrafiła to zdobyć. Miała wiedzę,
doświadczenie i była świadoma swoich atutów, co umożliwiłoby jej
wykorzystywanie ich do osiągnięcia własnych celów, ale nigdy specjalnie tego
nie wykorzystywała, co czyniło ją tym bardziej niezwykło. Piękna
i inteligentna, w pełni zasługująca na pozycję, którą przecież
piastowała i to od dawna.
Taka kobieta była niebezpieczna. Kapłanki można było
pożądać, ale nigdy zniewolić i przekonał się o tym ponad cztery wieki
wcześniej, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Prawda na temat jego przeszłości
i tego, że to on był tym, który oczarował Gabriellę i doprowadził ją
do tego, że uciekła z Miasta Nocy wszystko zniszczyła, ale wcześniej
zdążyli wytworzyć więź, którą ostatecznie przypieczętowało istnienie Isabeau
i Aldero.
Odkąd wrócił, Allegra była wobec niego chłodna, ale
uprzejma. Kilka razy zdarzyło jej się przy nim zapomnieć, ale reflektowała się
prawie natychmiast, kiedy zaczynali czuć się przy sobie zbyt swobodnie, jakby
bała się, że nagle wydarzy się coś, co spowoduje, że – bogini broń! – zapomni
o jego winach i mu wybaczy; wyglądała na przerażoną taką perspektywą,
a jednak z jakiegoś powodu wciąż jeszcze nie znalazła w sobie
dość siły, żeby wprost powiedzieć mu, żeby szedł do diabła.
A teraz stała przed nim, w jednej z tych
oszałamiających letnich sukienek, które odsłaniały ramiona i plecy,
a przy tym upodobniały ją do prawdziwej, średniowiecznej księżniczki.
Złociste loki luźno opadały jej na kark, a biały zwiewny materiał
przypominał raczej mgłę, która otulała jej krągłe ciało. Z tym uśmiechem
i spojrzeniem, wydawała się go kusić, wydawała się go wabić…
I podobało mu się to. Och, jak bardzo mu się podobało…
– Chodź – powiedziała jakby czytając mu w myślach.
W jednej chwili zmaterializowała się przed nim, bez trudu pokonując
dzielącą ich odległość. Wyglądała jakby płynęła w powietrzu, tak bardzo
delikatna i lekka. – Wiesz, że za tobą tęskniłam? Cokolwiek mógłbyś sobie
na temat mojego zachowania pomyśleć, wiedz, że za tobą tęskniłam…
– Allegro…
Właściwie nie był pewien, co takiego miał zamiar jej
powiedzieć, a ona i tak nie była tym zainteresowana. Jeszcze kiedy
mówiła, położyła obie dłonie na jego torsie i stanąwszy na palcach,
postarała się, żeby jej doskonałe, czerwone usta musnęły jego lekko rozchylone
wargi. Pocałowała go w ten prowokujący, kuszący sposób, który sprawił, że
wszelakie myśli uleciały z jego głowy i przez kilka następnych sekund
był w stanie jedynie stać, oszołomiony i zesztywniały, niezdolny do
wykonania jakiegokolwiek ruchu.
Pocałowała go raz jeszcze, wyraźnie zniecierpliwiona,
próbując skłonić go do odpowiedzenia na pieszczotę. Czy mnie nie chcesz?,
usłyszał w głowie jej mentalny głos. Słowa odbiły się echem od wnętrza
jego czaski, zwielokrotnione i tak pełne goryczy, że aż zadrżał, porażony
intensywnością jej emocji.
– Czy nie chcę? – wymamrotał nieco niewyraźnie, bo jej
wargi wciąż znajdowały się blisko własnych, a ona jeszcze bardziej
wytrącała go swoim słodkim oddechem i bijącym od rozgrzanego ciała
ciepłem. Jej serce waliło jak oszalałe, a krew coraz szybciej krążyła w żyłach.
Słyszał jej przyśpieszony oddech, spoglądał w te zamglone niebieskie oczy,
a siła jej pożądania obezwładniała go, utrudniając logiczne myślenie. – Na
litość bogini, dziewczyno, jak to w ogóle mogłaś tak pomyśleć?
W tamtym momencie już nie zastanawiał się nad niczym,
również nad tym, dlaczego tak nagle spotkało go to ogromne szczęście, ten
zaszczyt. W końcu odzyskał władzę nad rękami i szarpnięciem
przyciągnął ją do siebie, zamykając w ciasnym uścisku swoich ramion
i wtulając twarz w jej miękkie, złociste loki. Nie myśląc o tym,
że gdzieś tam na dole znajdują się Cullenowie i jego córka, odrzucił od
siebie cały niepokój nie tylko o swoje wnuki, ale również to, co chwilę
wcześniej działo się z nim. Nie liczyło się już ogarniające miasto
szaleństwo, cała ta sprawa z azylem ani to, że Alessia być może wpakowała
się w poważne kłopoty – nie liczyło się nic, skoro na reszcie miał przy
sobie Allegrę, chociaż nigdy nie przypuszczałby, że kobiecie kiedykolwiek uda
się odrzucić swoje opory i dumy, by ponownie mogła się do niego zbliżyć.
Nie poganiał jej, nie próbując nawet nieudolnie przepraszać ją i dawać jej
do zrozumienia, że wciąż darzy ją uczuciem, wiedząc, że w ten sposób może
co najwyżej wszystko zniszczyć. Czekał, a teraz widział, że było warto –
czuł to w sposobie w jaki go dotykała i w jaki całowała go
coraz bardziej emocjonalnie, w miarę jak oboje zatracali się w tej
pieszczocie.
Jego ręce znalazły się na jej udach, kiedy bez trudu
podniósł ją i posadził sobie na biodrach. Otoczyła go nogami w pasie,
a obie ręce zarzuciła mu na szyję, entuzjastycznie odpowiadając na wyraźny
sygnał, który dał jej do zrozumienia, że jej uczucia i pragnienia nie są
jednostronne. Marco w końcu odwzajemnił jej pocałunek z całą pasją,
oddając w nim całą tęsknotę, miłość i pożądanie – całą tę oszałamiającą
mieszankę, która nastała w jego wnętrzu. Zwłaszcza ta fizyczna potrzeba
wydawała się intensywna, co przypomniało mu, w jaki sposób przez tych
kilka koszmarnych sekund patrzył na Laylę. Przy Allegrze tego nie czuł – to
przykre uczucie odeszło, zamazane i tak odległe, jakby było snem albo
wcale nie miało miejsca. Nie miał pojęcia, co to tym myśleć, ale również to
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Jeśli coś było naprawdę ważne, to na pewno to, że sposób
w jaki patrzył na Allegrę nie był w żaden sposób niewłaściwy. Może
i była siostrą Gabrielli, ale ją kochał i wcale nie czuł się tak,
jakby nieudolnie próbował zastąpić swoją zmarłą żonę, zastępując ją jej
bliźniaczką. Nie, widział w Allegrze kogoś innego, indywidualną osobę, która
dawała mu radość i być może miała być zdolna do tego, żeby ukoić jego
duszę.
Allegra westchnęła cicho, kiedy pod wpływem impulsu
przycisnął ją do ściany, wciąż całując zapamiętale i czując, że jest coraz
bardziej spragniony jej ciała i stęskniony możliwości tego, by ich ciała
połączyły się w jedno. Jej oczy lśniły, a ona sama drżała na całym
ciele, zwłaszcza kiedy zaczęła zmagać się z guzikami jego koszuli. Była
niecierpliwa i tak nienaturalnie pobudzona, że po chwili usłyszał trzask,
a potem kawałki plastiku posypały się na podłogę, stłumione przez
wykładzinę, którą wyłożona była podłoga na piętrze.
Ach, racja. Wciąż byli w korytarzu, narażeni na widok
publiczny, gdyby któraś z osób w salonie zdecydowała się
z jakiegokolwiek powodu ich szukać. Nie, żeby miał coś przeciwko temu, by
ktoś ich razem przyłapał, a już na pewno nie czułby się skrępowany, ale
nie chciał ryzykować, że ktokolwiek mógłby im przerwać. Poza tym Allegra
zasłużyła na coś więcej niż szybki, impulsywny seks na środku korytarza,
sprowadzający się wyłącznie do szybkiego zaspokojenia. Marco pragnął czegoś
więcej, a w takich wypadkach zdecydowanie bardziej sprawdzało się tak
nudnie tradycyjne miejsce, jakim była sypialnia, a konkretnie znajdujące
się w jej centralnej części łóżko.
Wciąż trzymając ją w ramionach, położył jedną rękę na
jej lędźwiach, drugą zaś wsunął w zgięcie kolan, żeby z łatwością
porwać ją na ręce. Zaśmiała się melodyjnie i spojrzała na nią tymi
błękitnymi oczami z ufnością małego dziecka, co tak bardzo upodobniło ją
do Gabrielli, że było to niemal bolesne. Nie myśląc o tym, mocniej
przygarnął ją do piersi i natychmiast popędził w głąb korytarza,
telepatycznie otwierając drzwi do pokoju o którym wiedział, że należał do
niej. Natychmiast wszedł do środka, zatrzaskując drzwi celnym kopnięciem i niczym
w transie kierując się w stronę olbrzymiego, iście królewskiego łoża
z baldachimem. Allegra uwielbiała takie starocie, a cały jej pokój
wzorowany był na komnatę księżniczki albo królowej, co pasowało do niej
idealnie, bo jeśli ktoś w ogóle zasługiwał na to miano, była to właśnie ta
niezwykła istota.
Delikatnie, niemal z nabożną czcią położył ją na
miękkiej, satynowej pościeli. Ułożyła się na niej wygodnie, szeroko rozrzucając
ramiona i skromnie łącząc kolana, które delikatnie podciągnęła. Wcześniej zrzuciła
buty – parę wysokich, białych szpilek – i teraz jedynie letnia sukienka
stanowiła wyzwanie, skrywając jej szczupłą sylwetkę. Obserwując krzywiznę jej
ciała, tę w pełni spokojną twarz i na wpół przymknięte pościeli, czuł
się jeszcze bardziej oszołomiony. Jasne włosy tworzyły wokół jej głowy złocistą
aureolę, a on marzył, żeby zanurzyć w nich palce, raz jeszcze
przekonać się, jak bardzo są miękkie i lśniące…
Na ustach pół-wampirzycy pojawił się delikatny, tajemniczy
uśmiech, jakby jakimś cudem była zdolna do tego, żeby poznać jego myśli nawet
wtedy, gdy nie dopuszczał jej do swojego umysłu. Oczarowany, ułożył się na
łóżku u jej boku, nachylając się nad nią i nie odrywając wzroku od
jej twarzy. Znowu nachylił się, żeby ją pocałować i tym razem był to zdecydowanie
bardziej namiętny, słodszy uśmiech. Allegra odpowiedziała na niego cichym, ale
pełnym satysfakcji mruknięciem, które pobudziło go jeszcze bardziej. Pocałował
ją ponownie, pozwalając żeby znów zaczęła manipulować przy jego koszuli,
a ostatecznie pomagając jej ściągnąć z siebie krępująco jego tors
skrawek materiału. Błysk w tych pięknych, bystrych oczach sam w sobie
było dowodem na to, że było warto.
Materiał jej sukienki był delikatny i jakby
nieprawdziwy, kiedy ujął go w swoje palce. To była piękna kreacja,
niezwykle prosta i nie tylko podkreślająca wszystkie atuty jej ciała, ale
również ujawniająca każdą niedoskonałość jej ciała. Takiej sukienki nie byłaby
w stanie nosić każda kobieta, ale Allegra nie miała się czego obawiać.
Odkrywając jej ciało na nowo po tylu latach, wciąż zachwycał się każdą
krzywizną i szczegółem, wodząc palcami po jej delikatnej skórze
i starając się zorientować, w jaki sposób powinien ściągnąć sukienkę,
żeby przypadkiem nie uległa zniszczeniu. Allegra dostrzegła jego starania
i odsunąwszy go nieznacznie, usiadła z wdziękiem, po czym uniosła
włosy, żeby odsłonić kark oraz kilka delikatnych guziczków. Rozpiła je
starannie, raz po raz muskając wrażliwą skórę na jej szyi oraz zakreślając
krzywiznę kręgosłupa; materiał dosłownie spłynął po jej ciele, kiedy kreacja
opadła, odsłaniając pełnię jej doskonałego ciała, łącznie z pełnymi
piersiami.
Allegra okryła się ramionami, żeby trochę się z nim
podrażnić i przynajmmniej częściowo się okryć. Uświadomił sobie, że pożera
ją wzrokiem pożądliwym, oczarowany i całkiem już wytrącony
z równowagi. Nie był w stanie myśleć o niczym innym, pomijając
ją i to, że znajdowała się tutaj – dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Marco pochylił się, po czym z czułością ujął twarz
Allegry w obie dłonie. Kiedy po raz kolejny połączyli się
w pocałunku, powietrze pomiędzy nimi wydawało się lśnić.
Allegra
otworzyła rozespane oczy. Czując na sobie spojrzenie błękitnych tęczówek, Marco
natychmiast oderwał wzrok od okna i skoncentrował się na niej.
Nie potrafił opisać tego, co wydarzyło się między nimi
kilka godzin wcześniej ani później, kiedy już po prostu leżeli, a ona
spała wtulona w niego, z głową ułożoną na jego nagim torsie. Spod
kołdry, którą była przykryta, był w stanie dostrzec fragment jej krągłego
pośladka, kiedy we śnie ułożyła się na boku w taki sposób, żeby ich nogi
splotły się ze sobą.
– Teraz i tobie „witaj” – powiedział cicho,
uśmiechając się samymi tylko kącikami ust.
Jej oczy zabłysły, ale po chwili coś w nich przygasło.
Marco poczuł, jak cała ta cudowna atmosfera euforii i rozluźnienia znika,
a Allegra – chociaż wciąż w niego ufnie wtulona – powoli dochodzi do
siebie, intensywnie analizując to, co dopiero co się przed nimi wydarzyło.
Takie zachowanie u kobiet nigdy nie wróżyło nic
dobrego. Niedobrze. Nawet bardzo.
– Nie jestem pewna, czy dobrze robimy – oznajmiła
z powagą, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Nie odsunęła się, ale
wyczuł swego rodzaju opór, jakby zaczęła się nad tym zastanawiać.
– To jest właśnie to, co pragnąłem usłyszeć po upojnych
chwilach z kobietą. Jak wy to robicie, że w jednej chwili jesteście
w stanie zepsuć to, co było dobre? – westchnął, nie będąc w stanie
powstrzymać rozgoryczonej nuty, która wkradła się do jego głosu. – Wybacz mi,
że to mówię, ale podobnie zachowywała się wtedy, gdy zrobiliśmy to po raz
pierwszy. Czy zamierzasz biczować się za każdym razem, kiedy pozwolisz sobie na
współżycie z jakimkolwiek mężczyzną?
– Tutaj nie chodzi o mnie, nie chodzi o mężczyzn…
Chociaż nie kryję, że po części coś w tym jest. Kapłanki należy pożądać,
ale nic ponad to. – Zacisnęła usta i usiadła. Przez cały czas mocno
przytrzymała brzeg kołdry, żeby okryć swoje obnażone ciało. – Nie. Jesteś…
Byłeś – poprawiła się – mężem mojej siostry. Krzywdziłeś swoje dzieci. Nie tak
łatwo mi o tym zapomnieć.
– A jednak zapomniałaś. Jeszcze kilka godzin temu moja
przeszłość nie miała znaczenia – zauważył przytomnie. – To było wspaniałe.
Jestem wdzięczny za to, że potrafiłaś.
Zacisnęła powieki i nie odpowiedziała. Wyglądała na
zagubioną i kruchą, toczącą jakąś wewnętrzną walkę, którą tylko ona była
w stanie zrozumieć. Nie chciał jej bardziej dobijać, ale aż korciło go, by
wytknąć jej to, w jaki sposób zawsze mówiła o miłości. Już kiedy
poznali się po raz pierwszy, mówiła o pożądaniu i dawaniu innym tego,
czego od niej oczekiwali, ale zawsze unikała słowa „kochać” – bo podobno
kapłance nie powinna być dana prawdziwa miłość.
A może po prostu się jej bała. To uczucie ją przerażało
i to do tego stopnia, że traktowała jej jak słabość albo coś ulotnego, co
sprowadzało się wyłącznie do pożądania.
– Nie wiem, co takiego robię – wyznała. Jej głos zabrzmiał
dziwnie, poza tym rozglądała się jakoś tak błędnie. – Wiem kim jesteś,
a jednak… Och, dlaczego wróciłeś? Na litość bogini, dlaczego?
– Dobrze wiesz. – Rzucił jej badawcze spojrzenie. Do
diabła, kto jak kto, ale ona musiała rozumieć. – Wiesz dlaczego wróciłem.
– Nie, nie wiem – zaoponowała ostro. – Czy to przez dzieci?
Aldero nie będzie zadowolony twoim widokiem. Nasza córka również.
Uniósł brwi, zaskoczony, ale ona nie dodała niczego więcej.
Nadal milczał, kiedy zsunęła się z łóżkiem i owinięta kołdrą, zaczęła
krążyć po pokoju, szukając czegoś, co mogłaby na siebie włożyć. Wkrótce
zniknęła, skryta przez drzwi otwartej szafy, gdzie w pośpiechu zaczęła wciągać
na siebie bieliznę i pierwszą z brzegu sukienkę, która wpadła jej
w ręce.
Marco powoli usiadł, mimochodem szukając swoich porzuconych
na podłodze ubrań. Szybko doprowadził się do porządku, przynajmniej
w miarę możliwości, skoro jego koszula nie nadawała się do niczego, ale
był zbyt skoncentrowany na dziwnym zachowaniu Allegry, żeby zwrócić na ten
drobiazg uwagę.
– Nie rozumiem – przyznał w końcu, podnosząc się
i stając obok łóżka. Jego dobry humor prysł, wyparty przez gorycz
i irytację. – Dlaczego tak mówisz? Aldero i Cameron…
– Aldero i Isabeau – przerwała mu oschle, zatrzaskując
drzwi szafy. Tym razem miała na sobie błękitną sukienkę, zdecydowanie bardziej
skromną, ale podkreślającą jej urodę w równym stopniu. Niemal gniewnym
krokiem podeszła do toaletki i chwyciwszy szczotkę, niemal agresywnie
zaczęła rozczesywać swoje jasne loki. Wyglądało to tak, jakby pragnęła je
wyrwać. – Nie masz nawet pojęcia, jak mają na imię twoje własne dzieci?
– Przecież Aldero… – zaczął i ugryzł się w język.
Poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w brzuch
i to naprawdę mocno. Obserwował Allegrę, słuchaj jej słów i czuł się
coraz bardziej zagubiony, dopiero po dłuższej chwili zaczynając rozumieć.
Allegra zachowywała się tak, jakby… zapomniała. Widział to
w jej spojrzeniu, ruchach i zachowaniu, słyszał w tym, co
mówiła. Zapomniała i teraz trwała w swoim własnym przekonaniu, będąc
w świecie, w którym Aldero wciąż żył, Isabeau mieszkała pod jej
dachem, a Gabriel i Layla nigdy nie stanęli na jej drodze. Stąd te pytania.
Sądziła, że nagle pojawił się ponownie, zaledwie kilka lat po ich pierwszym
spotkaniu albo że nigdy tak naprawdę nie odszedł. To dlatego tak nagle
zdecydowała się do niego zbliżyć, dlatego teraz miała do siebie pretensje
i patrzyła na niego w taki sposób, jakby to on spróbował ją uwieść.
– Co z Aldero? – zapytała, raptownie poważniejąc
i odkładając szczotkę na bok. Sposób, w jaki na niego patrzyła,
jedynie potwierdził jego przypuszczenia. – Gdzie jest nasz syn, Marco? Dlaczego
tak dziwnie się na mnie patrzysz? – dopytywała, coraz bardziej podenerwowana.
W jej oczach pojawił się lęk, jakby podświadomie wyczuła,
że coś jest nie tak. Na ułamek sekundy zastygła w bezruchu, nasłuchując,
jakby spodziewała się wychwycić zapach swojego nieżyjącego od lat dziecka, by
upewnić się, że wciąż gdzieś tam jest.
Krew odpłynęła jej z twarzy, a ręce zadrżały. Do
jakichkolwiek doszła wniosków, nie spodobały jej się one.
– Ktoś jest w domu, więcej niż jedna osoba… Ktoś obcy
– powiedziała spiętym tonem.
– Allegro, posłuchaj mnie… – zaczął, ale w głowie miał
pustkę i po prostu urwał. Co takiego miał jej powiedzieć? Jak miał jej
wytłumaczyć, że Aldero…? – Dobrze się czujesz?
– Ktoś jest w domu, a ja nigdzie nie czuję ani
Isabeau, ani Aldero! – przerwała mu ostro, nagle wybuchając gniewem. – Nie
wmówisz mi, że jest inaczej, Marco!
Zanim zdążył ją powstrzymać, wypadła z pokoju.
Natychmiast ruszył za nią, wyślizgując się na korytarz jeszcze zanim drzwi
zdążyłyby się za nią zamknąć. Był szybki, ale popychana przez gniew
i niepokój Allegra okazała się jeszcze sprawniejsza niż zwykle. Zanim ją
dogonił, zbiegała już ze schodów, przypominając jasnowłosego anioła zniszczenia
i zemsty, który zamierzał wymierzyć sprawiedliwość.
Zatrzymała się u stóp schodów, drżąca
i pobudzona. Błędnym wzrokiem rozejrzała się dookoła, natychmiast
koncentrując swoje spojrzenie na rozmawiającej cicho o czymś z Esme
Layli. Obie podniosły głowy, żeby spojrzeć na nią pytająco, wyraźnie zaskoczone
jej spojrzeniem i wyrazem twarzy.
– Cześć. Czy coś jest nie tak? – zapytała z wahaniem
Layla, lekko przekrzywiając głowę.
Allegra spojrzała na nią, gwałtownie zaczerpnęła powietrza
do płuc bez trudu dostrzegając podobieństwo swojej siostrzenicy do matki, po
czym zachwiała się nieznacznie, próbując cofnąć się o krok. Cokolwiek
sobie pomyślała, to jedynie wzmogło gniew, który odczuwała.
– Gdzie są moje dzieci? – warknęła. Głos miała cichy
i bardzo poważny, niemal groźny. Kiedy zarówno Esme, jak i Layla
popatrzyły na nią tępo, zdenerwowała się jeszcze bardziej. – Zadałam wam
pytanie!
– Allegro, co się dzieje? – Esme podniosła się, wyraźnie
zaniepokojona. – Dlaczego…?
– Nie mam pojęcia kim jesteś i skąd znasz moje imię,
ale jeśli zaraz nie udzielisz mi odpowiedzi, pożałujesz tego! – zawołała.
Powietrze natychmiast wypełnił zapach świeżego ozonu po burzy, kiedy
w szale uwolniła moc; szyby w oknach oraz kilku stojących
w salonie gablotkach zagrzechotały, a potem rozleciały się na
kawałeczki, posyłając na podłogę grad szklanych odłamków. – Co tutaj się
dzieje?! Kim wy jesteście?! – Spojrzała ostro najpierw na Laylę,
a później na Esme. – Ty wyglądasz jak moja siostra. Jesteś taka podoba do
Gabrielli… – Gwałtownie odwróciła się, spoglądając w stronę zastygłego na
stopniach Marco. – Ty je tutaj przyprowadziłeś? To córka twoja
i Gabrielli, Layla? Czy to moja siostrzenica, Marco? – Nie czekając na
odpowiedź ponownie obejrzała się na Esme. – A ona? Czy jest twoją
kochanką? Przyprowadziłeś ją do mojego domu i miałeś na tyle bezczelności,
żeby sypiać ze mną?
Allegra była coraz bardziej zdenerwowana. Jej aura lśniła
niespokojnym blaskiem, kiedy miotła się na wszystkie strony, niebezpieczna
i rozeźlona. Marco czuł kumulującą się w jej wnętrzu moc, która
w każdej chwili mogła zostać wykorzystana przeciwko nim. Zaniepokojony,
szybko zbiegł ze schodów, ale zatrzymał się, kiedy Allegra warknęła
i odskoczyła od niego.
– Co ty wygadujesz? Allegro, ty niczego nie rozumiesz! –
zaoponował wręcz błagalnie, gwałtownie potrząsając głową. – Allegro…
– Zostaw mnie! Nie podchodź! – Znów cofnęła się
o krok. – Gdzie są Isabeau i Aldero? Oddajcie mi moje dzieci
i w tej chwili się wynoście! Powiedziałam, żebyście się wynosili!
Carlisle i Edward pojawili się w salonie,
ściągnięci krzykami. Allegra gwałtownie odwróciła się w ich stronę, coraz
bardziej wytrącona z równowagi. Jej oczy rozszerzyły jeszcze bardziej,
zdradzając oszołomienie, gniew i panikę, zwłaszcza kiedy spojrzenia
wszystkich obcych jej w tym momencie wampirów spoczęły na niej.
Tego było już dla niej za wiele. Marco wyczuł, jak
podejmuje decyzje i jak wszelakie dotychczasowe blokady, które utrzymywały
jej telepatyczne zdolności w ryzach, zaczynają znikać. Była gotowa do
ataku, śmiertelnie niebezpieczna i przerażona, a to…
To mogło skończyć się źle – i to nie tyle dla Cullenów
czy dla niego, ale dla niej samej i dla Layli
Mogła zrobić sobie krzywdę.
– Allegra, nie! – zaoponował i dosłownie rzucił się
w jej stronę.
Udało mu się chwycić ją od tyłu, obejmując ramionami
i wytrącając z transu. Krzyknęła i szarpnęła się, usiłując
wyzwolić się z jego uścisku, ale okazała się zbyt słaba. Szarpnęła się
ponownie, nagle wpadając w jakiś amok i miotając się jakby była
szalona, wyklinała go na wszystkie sposoby, próbując oswobodzić się z jego
objęć.
Spróbowała raz jeszcze, a kiedy to nie pomogło,
zawisła bezwładnie w jego ramionach. Nie poluzował uścisku, ale mimo
wszystko stracił czujność i nie zorientował się, kiedy znów skoncentrowała
się na mocy, nagle uwalniając ją i to wymierzoną bezpośrednio
w niego. Allegra wyślizgnęła się z jego objęć, kiedy siła jej umysły
odrzuciła go do tyłu, posyłając na barierkę schodów. Z impetem uderzył
w nią plecami, a drewno ustąpiło pod jego ciężarem, łamiąc się niczym
sucha gałązka.
Allegra zachwiała się, kiedy siła jej własnego ataku
odrzuciła ją w przeciwnym kierunku. Krzyknęła krótko, zaledwie raz,
a potem jej głos ucichł, gdy tyłem głowy uderzyła o przeciwległą
ścianę.
Rozległ się nieprzyjemny, przyprawiający o dreszcze
trzask, a potem – niemal w piękny, zapadający w pamięci sposób –
Allegra bez przytomności osunęła się na ziemię. Zapadła cisza.
Nie spodziewałam się takiego rozdziału. Allgera chyba po prostu musiała sobie pozwolić na chwile słabości z Marco. Nie byłam pewna czy między nimi dojdzie do czegoś tak poważnego, ale teraz to wiedzę - oni są dla siebie stworzeni, a przynajmniej ja to tak odbieram.
OdpowiedzUsuńHm, Allgera straciła panowanie nad sobą i zapomniała - tak jak wcześniej Marco, ale dziwne, że u niej to trwa tak długo. Miny Cullen'ów musiały być bezcenne no i mina Layli ;3
Przepraszam za taki krótki komentarz i za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale dzisiaj chce się jeszcze nacieszyć słońcem <33
Pozdrawiam,
Gabrysia ;)