Rufus
Layla
siedziała w łazience. Rufus nie musiał nawet rozglądać, żeby to wyczuć, a pewnie
nawet i bez wyostrzonego słuchu potrafiłby do dziewczyny dotrzeć. Wrażenie
momentami było takie, jakby łączyła ich jakaś niewidzialna więź, chociaż to
wydawało się jednocześnie czymś nierealnym. Cholera, takie rzeczy się nie
zdarzały, przynajmniej z logicznego punktu widzenia. Coś podobnego
wykraczało poza znane wszystkim prawa fizyki, a to zdecydowanie nie
powinno mieć miejsca.
No dobra, może jednak miało. Chodził już po świecie na tyle
długo, żeby wiedzieć, że ludzie tak naprawdę są ślepi, głusi i nie
zauważają tego, co dzieje się wokół nich. Nawet niektóre istoty nadnaturalne
miały klapki na oczach, przyzwyczajone do tego, co było dla nich normą jeszcze
wtedy, kiedy wiedli bliżej bądź dalej normalne życie. Czasami zdarzało mu się
wywracać oczami i szczerze gardzić ignorancją tych naiwnych,
pozbawionych podstawowej wiedzy istot, które bez protestów pozwalały sobie
robić z mózgu sieczkę… A jednak pewne kwestie sprawiały, że czuł się
co najmniej dziwnie, chociażby kiedy myślał o telepatii i tym, co
łączyło go z Laylą. Miłość jest podobno przereklamowana, a jednak
wszystko przeczyło prawdziwości tego stwierdzenia. Co więcej, chociażby
istnienie tej dziwnej więzi niejednokrotnie zmuszało go do ponownego
przeanalizowania tego z czym mieli do czynienia.
Och, bo ty zawsze trzymałeś się nauki?, pomyślał i parsknął. Dobrze, można powiedzieć, że
był odwiecznym. Wraz z Michaelem byli najstarsi, a przynajmniej tak
mu się wydawało. Layla nigdy nie zapytała go o wiek ani o jego
przeszłość – może pomijając Rosę – i tak było lepiej, bo nie wszystko mógł
jej powiedzieć. I to nie dlatego, że nie chciał, ale sam już nie był
wszystkiego pewny. Wampiry miały doskonałą pamięć, oczywiście, a jedna
pewne wspomnienia mieszały mu się ze sobą, inne z kolei stanowiły urywki.
Był zresztą taki okres, który równie dobrze mógł sobie wymyślić, choć naprawdę
wydawało mu się, że powinien pamiętać. Umysł spowity cieniami. Powiedział to
Renesmee, chyba całkiem skutecznie ją strasząc, jakby i tak nie spinała
się za każdym razem, kiedy był w pobliżu, ale taka była prawda. Może to
jakiś skutek uboczny przemiany albo sam doprowadził się do takiego stanu
testami, które przeprowadzał, kiedy szukał lekarstwa, ale to nie miało żadnego
znaczenia. Wiedział jedynie, że to bardzo frustrujące.
Poza tym coraz częściej czuł to.
Natychmiast spróbował odrzucić od siebie te myśli, ale to okazało się
trudniejsze niż podejrzewał. Kiedy jeszcze zdarzało mu się wybuchać gniewem,
sprzeczne myśli albo pragnienia, których faktycznie nie chciał, nie stanowiły
niczego szczególnego, ale przecież od prawie siedmiu lat było w porządku.
Przynajmniej chciał wierzyć, że tak jest, a jednak w ostatnim coraz
częściej odczuwał coś, czego nie potrafił określić, chociaż go niepokoiło.
Pojawiło się nagle i przypominało zew; nie słyszał głosów, żadnego
wołania, ale po prostu czuł, że powinien iść. Coś go przyzywało, przyciągało do
siebie, tak jak czasami ciemność i mrok, ale uczucie nie było taki silne,
żeby Rufus zamierzał mu się poddać. Łatwo było je wyciszyć, koncentrując się na
innych kwestiach, czasami bzdurach, ale to i tak o niepokoiło. Tak
nie powinno być, ale nie zamierzał przyjąć do wiadomości tego, że pewne
wydarzenia sprzed lat miałyby się powtórzyć.
Stanowczo pokręcił głową, po czym podszedł do drzwi
łazienki, w zamyśleniu spoglądając na lite drewno. Słyszał przyśpieszone
bicie serca Layli oraz jej dziwnie niespokojny oddech. Zauważył, że dziewczyna w ostatnim
czasie jest – delikatnie mówiąc – nieco spięta, ale do tej pory rezygnował z wypytywania
jej, podświadomie wiedząc, że i tak niczego nie zamierzała mu powiedzieć.
Layla była Laylą, a on nic nie był w stanie na to poradzić; swoją
droga, nie chciał.
– Lay? – Rzadko używał skrótu jej imienia, ale czasami się
zdarzało. Lekko załomotał drzwi, a serce jego partnerki gwałtownie
przyśpieszyło biegu. Dobra, to już było co najmniej dziwne. – Jesteś tam?
– Nie wchodź! – zastrzegła, najwyraźniej nie zamierzając
odpowiedzieć na pytanie. Fantastycznie, jeszcze tego potrzebował po spacerze w promieniach
słonecznych i rozmowie z Alessią. – Za chwilę wyjdę – obiecała, ale
głos miała dziwny.
– Daj spokój. Cokolwiek robisz, raczej nie jest to nic,
czego nie powinienem widzieć – zauważył, w ostatniej chwili powstrzymując
się od zapytania jej, czy jest ubrana. Jakie to właściwie miało znaczenie. –
Widziałem na korytarzu Renesmee, wiesz? Uciekła coś podejrzanie szybko…
Odpowiedział mu cichy jęk, po czym znów zapadła cisza.
Oddech Layli wciąż był przyśpieszony, a Rufusa naszła niepokojąca myśl, że
dziewczyna może płakać. Kiedy się skoncentrował, chyba nawet wyczuł słonawy
zapach łez, ale nie miał pewności. Mimo wszystkich tych wyostrzonych zmysłów i instynktowi,
który znacznie wyostrzył się, kiedy już odrzucił od siebie tę ludzką cząstkę,
najstarsza z rodzeństwa Licavoli wciąż bywała dla niego zagadką.
Westchnął, po czym oparł się plecami o drzwi. Gdyby
wiedział, że coś jest na rzeczy, przycisnąłby Renesmee, ale skąd mógł wiedzieć?
Dziewczyna zresztą sama zachowywała się tak, jakby nie wiedziała czy powinna
śmiać się, czy płakać.
Rufus przygryzł dolną wargę aż do krwi. W roztargnieniu
zlizał słodki płyn, ranka zresztą zasklepiła się prawie natychmiast. Ta
zdolność do szybkiej regeneracji była jednym z największych atutów bycia
wampirem, chociaż ciężko było powiedzieć, żeby perspektywa śmierci ze srebrnym
kołkiem w piersi albo obciętą głową była jakoś specjalnie kusząca. Od razu
przypominały mu się te idiotyczne czasy, kiedy ludzie bali się własnego cienia,
a istoty nadnaturalne musiały uważać, żeby przypadkiem nie ściągnąć na
siebie czyichś podejrzeń. Rozwścieczone tłumy, krzyże i pochodnie, cały
ten cyrk z zabijaniem siebie nawzajem za rzekome konszachty z diabłem
albo uprawianie czarów… Cóż, to stanowiło spore utrudnienie, a i ludzie
potrafili być bardziej okrutni niż zwykle. Co prawda łatwiej było ukryć inność,
kiedy to w modzie była blada cera i wręcz można było się udusić od
pudru i talku, ale on i tak nie tęsknił za przeszłością. No, może
troszeczkę, bo wtedy większy nacisk kładło się na kulturę, a to
zdecydowanie niektórym by się przydało, ale najwyraźniej nie istniały czasy
doskonałe pod każdym względem.
Jednak niezależnie od tego, jak bardzo był stary, nigdy nie
miał przywyknąć do swobodnego znoszenia tego, że ktokolwiek płacze. Nie
potrafił patrzeć zwłaszcza na łzy Layli i teraz ledwo zwalczył chęć
dyskretnego ewakuowania się, póki jeszcze miał taką możliwość. Ucieczka przed
emocjami wydawała się idiotyczna, ale każdy miał swoje słabości, a on – jakby
nie patrzeć – był mężczyzną, co chyba do czegoś zobowiązywało.
Z drugiej strony…
– Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? –
zaryzykował, machinalnie zaciskając dłoń na klamce.
– Powiedziałam już – przypomniała mu Layla. Emocje
zniekształcały jej głos. – Spadaj. Ja zaraz… Daj mi minutkę.
Dał jej dziesięć sekund. Odczekał moment, po czym bez
chwili wahania nacisnął klamkę. Drzwi nie były zamknięte, co na ułamek sekundy
go zdekoncentrowało, ale potem zorientował się, że Layla najwyraźniej nie
spodziewała się jego powrotu. Wszedł do środka, natychmiast kierując wzrok w stronę
dziewczyny, chociaż sam nie był pewien, co takiego oczekiwał się zobaczyć.
Kogoś obcego, kto będzie próbował zrobić jej krzywdę? Chyba coś w tym
stylu, choć po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku, że takie myślenie
jest idiotyczne.
Layla klęczała na podłodze, plecami do niego. Jasne włosy
opadały jej na ramiona i plecy, a końcówki delikatnie muskały
posadzkę, tak nisko się nachyliła. Ramiona jej drżały, mięśnie miała napięte, a w
oddechu było coś spazmatycznego, chociaż to zauważył już wcześniej. Mimo
wszystko było w niej coś spokojnego, a targające ją emocje wcale nie
były tak oczywiste, jak wydawało mu się, kiedy zdecydował się wejść do środka i móc
jej się przyjrzeć.
Potrzebował dłuższej chwili, żeby uspokoić się i przyjąć
do wiadomości fakt, że najprawdopodobniej nic jej nie jest. Bezszelestnie
zrobił dwa kroki do przodu, chociaż Layla musiała wyczuć jego obecność tuż za
swoimi plecami. Nie obejrzała się, jakby zastygła w bezruchu, ale tego
właśnie się po niej spodziewał. Uważnie obserwował jej smukłe ramiona,
zastanawiając się, czy teraz powinien jej dotknąć albo przytulić. Może dla
normalnych, ludzkich (w połowie ludzkich?) istot takie zachowanie byłoby
oczywiste, ale dla niego niekoniecznie. Layla dopiero uczyła go funkcjonowania
go w sposób, który wszyscy uznawali za normalny, a który Rufus przez
bardzo długi okres czasu odrzucał, woląc zagłębiać się w naukę i przebywać
w samotności. Jego świat składał się na równania matematyczne, prawa
fizyki i niezwykłe reakcje, które w tak prosty sposób można było
opisać. Niewielu to pojmowało, ale ten świat był prosty, oczywisty i rządzący
się oczywistymi zasadami, które wystarczyło tylko zrozumieć, żeby dostrzec ich
piękno – a przy tym piękno nauki.
Ale poza tym światem – tym, w którym wszystko miało
swoje miejsce, było mierzalne i możliwe do opisania – istniało coś więcej.
Layla stanowiła tego doskonały przykład, a konkretnie jej miłość do niej.
Emocje były pułapką, której unikał, zwłaszcza po śmierci Rosy, ale teraz
zaczynał się z tym oswajać, chociaż nie zawsze przychodziło mu to łatwo.
Zrobił kolejny krok, a potem się zatrzymał, kiedy coś
przykuło jego uwagę. Dookoła Layli, ułożone w starannych ostępach, leżało
pięć niepozornych, plastikowych przedmiotów, odrobinę przypominających pisaki.
Layla klęczała w otoczeniu tego dziwnego kręgu, w drżącym dłoniach
obracając kolorowe pudełeczko; kilka kolejnych leżało pod ścianą, porzuconych i zapomnianych.
To, które trzymała, również wydawało się nie mieć dla niej znaczenia; miał
wrażenie, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, że wciąż ma je w rękach.
– Layla? – wyszeptał, ostrożnie kucając przy niej. Dotknął
jej ramienia, aż się wzdrygnęła, ale poza tym nie próbowała się od niego
odsuwać.
– Mówiłam, żebyś dał mi chwilę – mruknęła, ale w jej
głosie nie było słychać złości. To było… coś innego. – Ale może lepiej, że
tutaj przyszedłeś.
Jeszcze kiedy mówiła, poderwała głowę. Jej ogromne,
niebieskie oczy pełne były łez, ale w postawie i wyrazie twarzy nie
było niczego, co mógłby uznać za cierpienie. Bezmyślnie wpatrywał się w jej
śliczną buzię, zarumienione policzki i te idealne usta, próbując
zrozumieć, ale wyjątkowo miał wrażenie, że jego umysł działa na zwolnionych
obrotach, jakby otępiały albo gotowy do tego, żeby wziąć sobie krótki urlop.
Cholera, dlaczego musiała mu to za każdym razem robić? Nie
zawsze nadążał za tą energiczną istotą, nawet jeśli w gruncie rzeczy byli
do siebie podobni – dwa żywioły, których nie dało się okiełzać, obojętnie jak
bardzo ktoś by się starał. On przemieniał się w skupisko czystej energii,
kiedy mógł pracować, a Layla zawsze była niczym jaśniejący płomień, jak
ogień, który był jej posłuszny…
Ale teraz jaśniała bardziej niż kiedykolwiek i to
odkrycie całkowicie go oszołomiło.
– Czy ty…? – zaczął i zawahał się. Formułowanie myśli
nagle okazało się bardzo trudne. – Laylo, czy coś jest nie tak?
– Wręcz przeciwnie – odparła niezwykle poważnym tonem.
Lekko uniósł brwi ku górze, nie rozumiejąc. – Czy możesz mi powiedzieć, co
takiego widzisz? – dodała i zrozumiał, że nie ma na myśli siebie.
Zerknął raz jeszcze na otaczający ich nietypowy krąg. Layla
również podążyła za jego wzrokiem, po czym ostrożnie ujęła w palce jeden z przedmiotów
i podsunęła mu pod oczy.
– Proszę, powiedz, że nie zwariowałam – podjęła znów i uświadomił
sobie, że drży. – Dwie kreski. Powiedz mi, że tutaj są dwie kreski…
Raz jeszcze omiótł wzrokiem wszystko dookoła, na samym
końcu zatrzymując się na tym plastikowym pasku, który trzymała. W jej
oczach widział coś niezrozumiałego, tak jasny błysk, jakby obłęd… Dobra bogini, ona chyba nie jest
chora, prawda?, pomyślał, niespokojnie porównując zachowanie dziewczyny do
swoich własnych wybuchów agresji sprzed lat. Taka możliwość byłaby bardzo
prawdopodobna, bo Layla wciąż była w stanie przejściowym, ale do tej pory
była najbardziej stabilna ze wszystkich.
Delikatnie ujął jej dłoń, odsuwając ją sobie od oczu. Layla
upuściła tajemniczy przedmiot, aż upadł z cichym pacnięciem na podłogę.
Wciąż drżała, ale jej oczy miały naturalny, błękitny kolor i nic nie
wskazywało na to, żeby zamierzała się na niego rzucać.
– Tak, kochanie – zapewnił, dla pewności usiłując
naśladować jej spokojny ton. W taki sposób zwracała się do niego, kiedy
nie do końca był sobą. Przynajmniej jemu w ten sposób pomagała i miał
nadzieję, że teraz uda mu się jej zrewanżować. – Na wszystkich pięciu są dwie
kreski.
– O bogini…
Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a po
policzkach jak na zawołanie popłynęły łzy. Rufus zesztywniał, zdezorientowany jak
nigdy. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić, zwłaszcza, że Layla nigdy dotąd
się tak nie zachowywała. Nagle po prostu zastygła w bezruchu, pustym
wzrokiem wpatrując się w przestrzeń. Ostatecznie spuściła głowę, znów
spoglądając na otaczające ją przedmioty, ale wątpił żeby cokolwiek widziała.
I właśnie wtedy zaczęła się śmiać.
To zdezorientowało go jeszcze bardziej, co jedynie
potwierdzało, że sytuacja jest nietypowa, może wręcz idiotyczna. Zanim zdążył
się zorientować, Layla roześmiała się jeszcze bardziej – śmiała się i płakała,
śmiała się…
– Laylo…
Spojrzała na niego z błyskiem w oczach, po czym –
zupełnie spontanicznie – rzuciła mu się w ramiona. Teoretycznie był na to
przygotowany, ale instynkt zrobił swoje i w pierwszym odruchu zesztywniał,
zanim przypomniał sobie jak używa się ramion i przyciągnął ją do siebie.
Jej skora parzyła bardziej niż zwykle, poza tym czuł, że łzami moczy mu
koszule. Wciąż się śmiała i wciąż płakała, chociaż jedno powinno wykluczać
drugie, przynajmniej z logicznego punktu widzenia. Przynajmniej tak
pomyślał w pierwszej chwili, zanim dotarło do niego, że to jak najbardziej
te słynne łzy szczęścia…
O tak, zdecydowanie wolałby, żeby to były łzy szczęścia.
– Rufus… Rufus! – Dziewczyna wyprostowała się w jego
ramionach, chcąc zajrzeć mu w oczy. Lekko się odsunęła, ale nie
wyswobodziła się z jego objęć, całą sobą chłonąc możliwość bycia tak
blisko. – O bogini, dwie. Są dwie…
– Tak, dwie – powtórzył machinalnie, palcami przeczesując
jej jasne włosy. Zadrżała z rozkoszy, kiedy przypadkiem musnął skórę na
jej karku. – Co szczególnego jest w tym, że są dwie?
– Poważnie pytasz? – zdziwiła się. Wyjątkowo był zbyt
skoncentrowany na jej dziwnym zachowaniu, żeby jakkolwiek zareagować na
odpowiadanie pytaniem na pytanie. – Przepraszam. Zapomniałam, że w tych
czasach jeszcze ich nie ma…
– Nie ma czego?
Layla wzięła kilka głębszych wdechów, po czym stanowczo
wyswobodziła się z jego objęć. Wciąż drżała od nadmiaru emocji, a ze
zmierzwionymi włosami i błyszczącymi oczami wyglądała tak, jakby miała gorączkę,
ale przynajmniej częściowo nad sobą zapanowała. Teraz przysiadła na piętach
naprzeciwko niego, wyprostowana i zaskakująco pewna siebie. Mało kiedy
widywał go taką i teraz zaczął się niepokoić.
– No wiesz, tego. Poprosiłam Michaela, więc mi kilka zorganizował….
– Zerknęła wymownie na plastikowe paski. – Testy ciążowe.
Zamrugał, ale nie zareagował. Patrzył się na nią w milczeniu,
jeszcze bardziej otępiały, chociaż nie sądził, że to w ogóle będzie
możliwe. Nie przypominał sobie, kiedy i czy w ogóle czuł się tak
bardzo bezradny, niezdolny do zebrania myśli. Jego umysł zawsze pracował na
najwyższych obrotach, analizując fakty, ale teraz…
Layla wciąż siedziała przed nim, rozemocjonowana i szczerze
uradowana. Jej oczy błyszczały, a cała postać wręcz emitowała entuzjazmem,
który dopiero zaczynał do niego docierać. Łzy płynęły po policzkach, ale nawet
nie zwracała na nie uwagi, w pełni skoncentrowana na nim. Do tej pory
zaciskała dłonie w pięści, ale teraz w końcu udało jej się poluzować
uścisk i niemal nieświadomie przyłożyła sobie dłoń do płaskiego brzucha.
Właśnie wtedy świat przyśpieszył, nagle wskakując na
właściwy tor. Rufus gwałtownie zaczerpnął zbędnego mu do normalnego
funkcjonowania powietrza, nareszcie będąc w stanie właściwie
przeanalizować fakty. Zrozumienie pojawiło się nagle, wraz z tym
niepozornym gestem, który okazała się wyjaśniać więcej niż którekolwiek z zawiłych
słów, które do tej pory padły z jej ust.
– Testy… – powtórzył, a Layla energiczne pokiwała
głową. – Laylo, co ty właśnie usiłujesz mi powiedzieć?
Przez jej twarz przemknął cień, a Rufus zrozumiał, że
swoim pytaniem ją wystraszył. Spojrzała na niego z lekką obawą, dopiero po
chwili będąc w stanie się odezwać:
– Jestem w ciąży – szepnęła drżącym, ale zaskakująco
opanowanym tonem. – Jestem…
Chociaż zrozumiała wcześniej od niego, chyba dopiero po
wypowiedzeniu tych słów na głos w pełni dotarło do niej ich znaczenie. Nie
minęła sekunda jak znów zaczęła szlochać i śmiać się, na sam koniec
decydując się rzucić mu w ramiona. Pod wpływem impulsu – wciąż oszołomiony
– przyciągnął ją do siebie, kurczowo tuląc i miarowo kołysząc, nawet jeśli
próba uspokojenia jej wydawała się z góry skazana na niepowodzenie. Swoją
drogą, dlaczego miałby zastanawiać się nad tym, jak zapanować nad jej radością,
skoro to właśnie szczęście Layli od samego początku było dla niego
najważniejsze?
Spróbował porwać Laylę na ręce i jednocześnie się
podnieść, ale to okazało się złym pomysłem. Zbyt szybki ruch w połączeniu z tym,
czego się dowiedział, doprowadziły do tego, że zatoczył się jak pijany i oboje
wylądowali na posadzce. Na ułamek sekundy pociemniało mu przed oczami, kiedy
uderzył głową o ziemię, ale równie dobrze mogło mieć to związek z roześmianą
Laylą, która z cichym okrzykiem wylądowała na nim. Poczuł jej ręce na swoim
torsie, kiedy uniosła się nieznacznie, górując nad nim i w ten cudowny
sposób spoglądając mu w oczy. Poczuł muśnięcie jej jasnych włosów na
twarzy, co było równie przyjemne, chociaż uczucie to okazało się niczym w porównaniu
z tym, co odczuwał. Miał wrażenie, że ich emocje mieszają się ze sobą,
tworząc trudne do zrozumienia połączenie, którego nawet on nie był w stanie
w pełni pojąć. To była radość, wręcz euforia i – o dobra bogini
– jak mogło być tego tak wiele jednocześnie…?
Wiedział, że powinien coś powiedzieć, ale w głowie
miał pustkę. Spojrzenie Layli ją dekoncentrowało, podobnie jak i ciepło
bijące od jej ciała oraz błysk w tych jasnych, wpatrzonym w niego
tęczówkach. Nawet z rozpaloną skóra, poplątanymi włosami i słyszącymi
od łez policzkach wyglądała jak anielica, chociaż Rufus sam nie był pewien, czy
wierzy w to, co opisywano w Biblii czy innych zmyślnych historiach.
Wszystko miało swoje granice, ale te najwyraźniej nie obejmowały tej niezwykłej
istoty, którą mógł trzymać w ramionach.
– Rufus? – zapytała cichutko. W sposobie, w jaki
wypowiadała jego imię, zawsze było coś intymnego. Nikt inny się tak do niego
nie zwracał, nawet Rosa, kiedy jeszcze była żywa. – To głupie, ale… Cieszysz
się?
Zamrugał pośpiesznie. Że co?
– Czy się cieszę?
Skinęła głową, tracąc nieco pewności siebie w odpowiedzi
na pytająca nutę w jego głosie. Wyczuł, że jej radość na moment przygasła,
wyparta przez powątpiewanie, co go uraziło. Jak, na litość bogini, mogła w ogóle
pomyśleć, że on…?
Jasne, miał wątpliwości. Nie ostrzegał jej bez powodu, ale
tamtej nocy – tej, której zdecydowali się zaryzykować – przecież wyraził się
jasno.
– Niech cię szlag, dziewczyno – westchnął, ale nie
zamierzał czekać aż Layla zdecyduje się na niego warczeć za to, że znów nie
użył jej imienia.
Pod wpływem impulsu, jeszcze mocniej przyciągnął ją do
siebie. Jęknęła cicho, ale zignorował to, wplatając palce w jej włosy i próbując
unieść się na tyle, żeby móc sięgnąć wargami jej ciepłych, wilgotnych ust.
W momencie, w którym ją pocałował, jakiekolwiek wyjaśnienia
okazały się zbędne.
Jupiiiiiiiii!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział od kiedy Layla miała już podejrzenia i doczekałam się!
Super, bosko, świetnie!
Bardzo się cieszę że Rufus i Lay będą mieli dzidziusia :) To takie słodkie.
Najlepsze w tym rozdziale było kiedy Rufus nie wiedział o co jej chodzi,a potem się dowiedział, to było mega urocze. :***
Rozdział bardzo mi się podobał,to do nn :)
Lila
Doczekałam się! Doczekałam! Myślałam, że już nie wytrzymam z tego czekania na reakcję Rufusa :D ale najważniejsze, że już jest i mi się podoba.
OdpowiedzUsuńLayla i Rufus będą rodzicami. Trala^.^ już się doczekać nie mogę ich maleństwa *-* Nie mam pojęcia jak skomentować ten rozdział. Rufus był nie tyle co zaskoczony, a chyba oszołomiony :D ale to nawet fajnie; taka niespodzianka^^
Niecierpliwie czekam na następny,
Pozdrawiam Gabi :* ♥