10 marca 2014

Sześćdziesiąt jeden

Renesmee
Nie jestem pewna, w którym momencie rzuciłam się za Gabrielem. Wiedziałam jedynie, że nie mogę go zostawić, zwłaszcza teraz, kiedy był w takim stanie. Atmosfera na placu stawała się coraz cięższa do zniesienia, dlatego tym bardziej nie byłam w stanie wytrzymać – patrzenie na Laylę, wszystkie te oszołomione twarze i – wreszcie – na Marco… To zaczynało być ponad moje siły, czułam zresztą, że teraz powinnam znaleźć się w zupełnie innym miejscu i to natychmiast.
Gabriel od zawsze był dobrym biegaczem, ale mnie również niczego nie brakowało, zwłaszcza kiedy byłam zdeterminowana. Miałam tę cechę po tacie, teraz zresztą zamierzałam zrobić z niej użytek. Co prawda czułam się dziwnie, kiedy tak biegłam przed siebie, wreszcie nie musząc błądzić po tunelach, ale byłam zbyt otępiała, żeby całą sobą chłonąć świadomość tego, że nareszcie jesteśmy wolni. Zmęczenie dawało mi się we znaki i dosłownie słaniałam się na nogach, ale to również nie było mnie w stanie powstrzymać. Gabriel mnie potrzebował, nawet jeśli w tym momencie nie zdawał sobie z tego sprawy.
Nigdy nie widziałam chłopaka w takim stanie, ale musiałam przyznać, że jakoś niespecjalnie czułam się zaskoczona tym, co wydarzyło się na moich oczach. Marco od samego początku był tematem, który doprowadzał mojego męża do białej gorączki. Dobrze wiedziałam, jak reagował, kiedy z jakiegoś powodu zmuszony był do myślenia o ojca, zaś teraz, kiedy wampir powrócił… Nie wiedziałam, co powinnam o tym myśleć, ale czułam, że będziemy mieli poważne kłopoty. Kłótnia z Laylą, ta gorycz w głosie Gabriela i na samym końcu ta ucieczka – to wszystko było zaledwie wierzchołkiem góry lodowej i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Sama również miałam mieszane uczucia, dlatego potrafiłam sobie wyobrazić, jak wiele sprzecznych uczuć targało w tym momencie Gabrielem, zwłaszcza, że jego siostra zachowała się w sposób o który żadne z nas by jej nie podejrzewało. Nie miałam pojęcia, co takiego wydarzyło się w tych tunelach, ale czułam, że zarówno Layla, jak i Marco wyszli stamtąd odmienieni. Sądziłam w zasadzie, że w każdym z nas zaszła jakaś zmiana, ale jak na razie nie byłam w stanie swojej teorii zweryfikować, nie wspominając już o sposobnie, w jaki właściwie się zmieniliśmy.
Inni. Było w nas coś innego, nawet jeśli jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Chciałam zwłaszcza wiedzieć, w jakim stopniu dotyczyło to mnie, ale jak na razie wciąż nie miałam pewności i nie sądziłam, żebym zrozumiała to w najbliższym czasie.
Zapach Gabriela był zaskakująco wyraźny, co jedynie podkreślało, jak bardzo spotkanie z ojciec i rozmowa z siostrą wytrąciły chłopaka z równowagi. Mój mąż nawet nie próbował zacierać swojego tropu, chociaż bez wątpienia by to zrobił, gdyby w istocie chciał pobyć samemu. Szłam jego śladem niczym po sznurku, nawet się nad tym nie zastanawiając. Czułam, że powinnam wiedzieć, gdzie Gabriel się udało – w końcu byliśmy połączeni – ale zbytnio rozpraszała mnie uderzająca we mnie raz po raz fala gniewu i goryczy, tak intensywna, że aż kręciło mi się w głowie. Gabriel cierpiał i to doświadczenie było okropne, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia, co powinnam w tej sytuacji zrobić.
Nie minął nawet kwadrans, kiedy opuściłam miasto, zagłębiając się w rosnący na obrzeżach las. W pierwszym odruchu pomyślałam, że Gabriel wrócił do domu, ale to byłoby zbyt proste, trop zresztą nieznacznie odchylał się od zwykłej trasy, którą wybieraliśmy, żeby się tam dostać. Bez chwili wahania ruszyłam w stronę klifu i świątyni, mimowolnie myśląc o tym, że urwisko i wzburzona woda poniżej mogłyby się okazać idealnym ukojeniem dla kogoś do tego stopnia wzburzonego. Niestety, myliłam się i w tym przypadku, bo ślad Gabriela gwałtownie skręcał, kierując się w okolice polany, gdzie wiele lat temu walczyliśmy z Drake’m i wilkołakami. Stamtąd odbiegał dalej, ale już nie musiałam się zastanawiać, jaki będzie ostateczny cel mojego biegu.
Machinalnie zwolniłam i zawahałam się. Ostatnich kilkadziesiąt metrów pokonałam spokojnym, ludzkim krokiem, ostrożnie stawiając stopy, żeby w żaden sposób nie zakłócić panującej dookoła ciszy. Pierwsze promienie słońca przyjemne grzały moją skórę, przynosząc swego rodzaju ukojenie. Wciąż było mi chłodno, więc tym bardziej chłonęłam całą sobą bijące z góry ciepło, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie temperatura ma wpływ na to, jak w tym momencie się czułam.
Cmentarz był cichy i opustoszały, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Miejsce to od zawsze wywoływało we mnie mieszane uczucia, niepodobne do żadnego z tych, które miałam okazję widzieć wcześniej – czy to przelotnie w prawdziwym życiu, czy w telewizji. Wysoka, wilgotna trawa łagodnie muskała moje łydki, sięgając mi prawie do kolan. W powietrzu unosił się słodki zapach kwitnącej lawendy, zupełnie nie kojarzący mi się ze śmiercią i przeznaczeniem tego miejsca. Widziałam pierwszy rząd lśniących kamiennych płyt, płasko położonych na ziemi i wyróżniających się na tle trawy. Dziesiątki, a może nawet setki istnień, które zakończyły żywot, żeby teraz przypominać, że nawet nieśmiertelność nie jest dana raz na zawsze. Chyba powinno mnie to przygnębić, ale stojąc na skraju cmentarza w ten ciepły, letni dzień i wdychając do płuc słodycz kwitnących dookoła kwiatów, czułam się… Nie potrafiłam tego opisać, ale na pewno niezwykle.
Wzięłam kilka głębszych wdechów, dopiero po chwili decydując się zrobić pierwszy krok do przodu. Powoli ruszyłam przed siebie, brodząc w gęstej trawie i uważnie wypatrując kolejnych nagrobków, żeby przypadkiem się o któryś nie potknąć albo na niego nie nastąpić. Gdzieś w oddali słyszałam cichy śpiew ptaków i odgłosy wydawane przez najróżniejsze leśnie żyjątka. Co ironiczne, miejsce to na swój sposób tętniło życiem, a taki stan rzeczy wydawał mi się absolutnie naturalny.
Nogi same powiodły mnie do miejsca, gdzie znajdował się Gabriel. Uczucie déjà vu skutecznie przypomniało mi o pierwszej wizycie w tym miejscu, kiedy to znalazłam Gabriela klęczącego przed grobem jego matki. Od tamtego dnia i naszej rozmowy minęło mnóstwo czasu, poza tym na ziemi nie było nawet grama śniegu, ale przez chwilę poczułam się tak, jakbym po raz kolejny cofnęła się w czasie. W milczeniu podeszłam bliżej, praktycznie bezszelestnie, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Gabriel i tak mnie wyczuł. Co prawda nie obejrzał się, ale jego mięśnie napięły się, rozwiewając wszystkie moje wątpliwości.
– Gabrielu…
Podeszłam bliżej, po czym osunęłam się na trawę u jego boku. Wbiłam wzrok w jego twarz, starając się określić emocje, które w tym momencie nim targały, ale to okazało się trudniejsze niż podejrzewałam. Twarz Gabriela, podobnie jak i wzrok, ziały pustką, przyprawiając mnie o dreszcze.
Minęła dłuższa chwila, zanim w końcu zdecydował się na mnie spojrzeć. Zawahałam się, czując się dziwnie pod jego spojrzeniem, ale nie dałam nic po sobie poznać. Nie zareagowałam nawet wtedy, kiedy bez słowa przygarnął mnie do siebie, zamykając w tak silnym uścisku, że aż zabrakło mi tchu. Machinalnie również go objęłam, po czym zastygłam w bezruchu, nie chcąc mówić mu o tym, że jest mi niewygodnie. Nie chciałam, żeby się ode mnie odsuwał, poza tym byłam gotowa znieść wszystko, jeśli tego w tym momencie potrzebował.
– Powiedz mi, czy cię przestraszyłem? – zapytał cicho, szybko odsuwając mnie na długość wyciągniętych ramion. Przez jego twarz przemknął cień, kiedy łapczywie nabrałam powietrza do płuc, ale w żaden sposób mojego zachowania nie skomentował. – Dobra bogini, nie wiem, co powinienem zrobić. Kiedy o nim myślę…
– Nie przestraszyłeś mnie, Gabrielu – zapewniłam go i w zasadzie nie było to kłamstwem. Ja bałam się o niego, a nie o siebie.
Gabriel spojrzał na mnie w milczeniu, ale nie byłam pewna, co takiego był w stanie wywnioskować na podstawie wyrazu mojej twarzy. Do jakichkolwiek doszedł wniosków, nie spuszczał ze mnie wzroku, najwyraźniej czekając aż powiem coś więcej, ale ja w głowie miałam całkowitą pustkę. Jedynym, czego pragnęłam, był powrót do domu i to, żeby w końcu zasnąć, najlepiej w jego ramionach, ale w obecnej sytuacji taka możliwość wydawała mi się czystą abstrakcją; ten Gabriel przede mną był rozgoryczony i obcy, a przynajmniej takie miałam wrażenie.
Chłopak odsunął się ode mnie, nieznacznie zwiększając dzielący nas dystans. W jednej chwili zrobiło mi się zimno, bo chociaż wiedziałam, że to dla niego trudne, takie postępowanie mnie raniło. Spuściłam wzrok, chcąc ukryć przed nim oczy, żeby nie zauważył tego, jak w tym momencie się czułam. Byłam świadoma tego, że przez cały czas się we mnie wpatruje, ale uparcie to ignorowałam, starając się udawać, że nic się nie stało. W tamtym momencie aż nadto byłam świadoma miejsca, w którym się znajdowaliśmy i to wcale mi się nie podobało, jedynie wzmagając poczucie przygnębienia, które nagle poczułam.
– To wszystko nie miało być tak… – wyszeptał Gabriel.
Kiedy w końcu odważyłam się na niego spojrzeć, zauważyłam, że w zamyśleniu wpatruje się w wyżłobione na płycie przed nami imiona i nazwisko swojej matki. Jego oczy zaszły mgłą, a ja uświadomiłam sobie, że płakał albo przynajmniej robił to tuż przed moim pojawieniem. To odkrycie całkiem wytrąciło mnie z równowagi, ale przynajmniej sprawiło, że blokada, którą poczułam, kiedy Gabriel odsunął mnie od siebie, w jednej chwili zniknęła. Niczym w transie przysunęłam się bliżej, wyciągając rękę, żeby dotknąć jego bladego policzka. Fakt, że poczułam pod palcami wilgoć, okazał się ponad moje siły, zwłaszcza, że łzy wydawały mi się ostatnim, co można przypisać Gabrielowi. Nawet strach – to, że mógł czegokolwiek się bać – stanowiły dla mnie coś, czego nie potrafiłam sobie wyobrazić, a teraz…
Palce Gabriela w ułamku sekundy zacisnęły się na mojej dłoni, dokładnie w miejscu, gdzie wyczuwalny był puls. Chłopak delikatnie acz stanowczo odciągnął moją rękę od twarzy, po czym zamknął ją w swoim uścisku. W milczeniu spojrzał na mnie, a potem na swoje dłonie, przytrzymujące moją własną. W jego twarzy nareszcie dostrzegłam coś ludzkiego, coś bardziej znajomego, kiedy zaś nachylił się, żeby czule musnąć wargami ją skórę, poczułam ulgę.
– Wszystko będzie w porządku – odezwałam się pod wpływem impulsu. Spojrzał na mnie, więc przysunęłam się bliżej, próbując nakłonić go do tego, żeby mnie objął. Zrobił to, chociaż zachowywał się przy tym równie niepewnie, co dziecko, które nie ma pojęcia, co właściwie się wokół niego dzieje. – To, co wydarzyło się w tunelach… Gabrielu, to nie za znaczenia. Wszyscy jesteśmy bezpieczni.
– Nie, wcale nie – zaoponował natychmiast. Zamrugał pośpiesznie, po czym ponownie spojrzał na nagrobek. – Szlag, sądziłem, że tutaj poczuję się lepiej, ale to chyba niemożliwe. Ja po prostu… Nie mogę uwierzyć, że on tutaj jest. A tym bardziej, że Layla… – Pokręcił z niedowierzaniem głową, rozpamiętując rozmowę, którą odbył z siostrą.
Poczułam, że coś przewraca mi się w żołądku, zwłaszcza, że zdałam sobie sprawę z tego, jak może zareagować na to, co ja miałam mu do powiedzenia. Wciąż czułam się rozdarta na myśl o tym, czego dopiero co byłam świadkiem, ale nie chciałam Gabriela okłamywać, zwłaszcza w kwestii własnych odczuć.
– Gabrielu, przecież Layla nie miała niczego złego na myśli – powiedziałam, ostrożnie dobierając słowa. – To dla was wszystkich trudne, ale Marco… – zaczęłam, właściwie niepewna tego, co chciałam mu powiedzieć.
Gabriel spojrzał na mnie z błyskiem w ciemnych oczach. Jego dłoń mocniej zacisnęła się wokół mojego nadgarstka, ale tym razem nie był to świadomy gest. Chłopak szarpnięciem przyciągnął to do siebie, tak, że niemal stykaliśmy się twarzami. Jego własna była wykrzywiona gniewem albo raczej goryczą, ale to i tak mnie zaniepokoiło.
– Marco co? – warknął, spoglądając mi w oczy. – Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co próbujesz mi powiedzieć?
– Po prostu nie chcę, żebyś zdecydował się na coś, czego później będziesz żałował – zaoponowałam, nie kryjąc zaskoczeniu. – Gabrielu, puść mnie. To boli…
Poluzował uścisk, ale nie na tyle, żebym mogła się wyrwać.
– W tym momencie próbujesz rozmawiać ze mną o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia, Renesmee – oznajmił. Chyba nigdy nie słyszałam, żeby zwracał się do mnie w tak gniewny sposób. – Opowiadałem ci o wszystkim, co wydarzyło się, kiedy wraz z Laylą byliśmy dziećmi. Wiem, że dla ciebie to niczym abstrakcja, ale zrozum, że to wydarzyło się naprawdę. Te wspomnienia bolą, Renesmee. Wciąż żyją i zadręczają mnie każdego dnia, nawet kiedy o tym nie myślę. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez długi okres czasu żyłaś w przekonaniu, że na świecie może jednak zdarzają się cuda, a ludzie – jego twarz wykrzywił pobłażliwy uśmiech – mogą się zmienić, ale musisz w końcu zrozumieć, że to nieprawda. Świat jest okrutny, moje kochanie.
– Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaki jest świat, Gabrielu Licavoli – warknęłam, nagle tracąc cierpliwość. Gniew wydawał mi się jedyną rozsądną reakcją na jego słowa, zwłaszcza w sytuacji, kiedy chciałam zmusić go do tego, żeby mnie puścił. – Uważasz, że jestem głupia?
– Nie. – Mimo wszystko zabrzmiało to szczerze. – Nie mogę po prosu zrozumieć tego, czym kierujecie się ty i Layla. Poza tym próbuję cię przed nim chronić, zwłaszcza, że mój ojciec jest na dobrej drodze, żeby owinąć was sobie wokół palca. Próbuję zrozumieć, że tobie trudno jest sobie wyobrazić, że rodzice nie zawsze kochają swoje dzieci, ale nie mogę znieść tego, że mogłabyś go bronić. Ty i Layla – dodał.
– Ja nikogo nie bronię – zdenerwowałam się. Pchnęłam go, chociaż to było bez sensu, ale przynajmniej otrzeźwiło go na tyle, żeby puścił mój nadgarstek. Natychmiast zerwałam się na równe nogi, przyciskając obie ręce do piersi i z niedowierzaniem spoglądając na klęczącego przede mną Gabriela. – Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Gabrielu, nie chcę żebyśmy się kłócili przez twojego ojca. Co więcej, nie próbuj nawet sugerować, że nie zdaje sobie sprawy z tego, czego wraz z Laylą z jego strony doświadczyliście. Ja po prostu nie zamierzam pozwolić na to, żeby te wspomnienia cię zniszczyły, zwłaszcza teraz, kiedy on tutaj jest.
Gabriel nie odpowiedział; nawet na mnie nie spojrzał, chociaż miałam nadzieję, że jednak to zrobi albo przynajmniej mnie przeprosi. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego milczenia. Cisza okazała się ponad moje siły. Nie byłam w stanie jej znieść, chociaż naprawdę próbowałam. Próbowałam również zrozumie Gabriela, ale czułam się zbyt zmęczona i wzburzona, żeby być do tego zdolną.
Chociaż nie powinnam tego robić, odwróciłam się bez słowa i ludzkim tempem ruszyłam przed siebie. Nie chciałam go zostawiać, ale nie widziałam innego wyjścia, poza tym liczyłam, że w ten sposób dam mu chwilę na to, żeby ochłonął i wszystko przemyślał. Nie mogłam przecież czekać aż któreś z nas posunie się za daleko, doprowadzając do czegoś, czego oboje później byśmy żałowali. Chciałam…
Sama już nie byłam pewna, czego chciałam!
Gabriel poruszał się bezszelestnie, a ja właściwie nie zorientowałam się, kiedy ruszył się z miejsca. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, kiedy mój mąż powalił mnie na ziemię, nagle po prostu się na mnie rzucając. Oboje wylądowaliśmy w miękkiej trawie, pomiędzy nagrobkami – Gabriel na mnie. Natychmiast spróbowałam go z siebie zrzucić, ale udało mi się jedynie przewrócić na plecy, w ten sposób zresztą tylko sobie zaszkodziłam, bo Gabrielowi łatwiej było nade mną zapanować. Usiadł na mnie okrakiem, obie dłonie zaciskając na moich nadgarstkach i unieruchamiając mi je nad głową.
– Co robisz?! – zapytałam z niedowierzaniem, spoglądając wprost w jego ciemne, bezkresne niczym czarne dziury oczy. Miałam wrażenie, że jego spojrzenie mnie pochłania, sprawiając, że czułam się tak, jakbym spadała, przytłoczona przed nadmiar sprzecznych emocji, które w tym momencie nim targały. – Gabriel, do cholery… – Urwałam, bo nachylił się nade mną, przysuwając twarz tak blisko, że czułam na szyi i twarzy jego słodki oddech.
– Jak możesz ocalić mnie przed czymś, co już mnie zniszczyło? – zapytał, zupełnie jakby nie usłyszał moich wcześniejszych słów. – Uważasz, że Layla ma rację, a ja powinienem pozwolić mu się przynajmniej wytłumaczyć. Może nawet powinienem mu wybaczyć, co? – dodał, a ja pokręciłam głową.
– Nic takiego nie powiedziałam – zapewniłam go natychmiast. – Gabrielu, ja nie sądzę, żebyś…
– Czyżby? Powiedz mi szczerze, czy powinienem go nienawidzić – poprosił; jego ton odrobinę złagodniał, ale i tak przyprawiał mnie o dreszcze.
Zawahałam się, nie mając pojęcia, co powinnam i co tak naprawdę chciałam mu w tym momencie powiedzieć. Na pewno prawdę, ale to okazało się o tyle trudne, że sama miałam wątpliwości.
– Nie wiem – przyznałam w końcu, ze świtem wypuszczając powietrze z płuc. – Minęło pięćset lat. Nie znam go, ale…
– W takim razie postaram się, żebyś go poznała – przerwał mi z dziwnym błyskiem w oczach.
Nie zdążyłam zaprotestować, kiedy nachylił się jeszcze niżej, jakby chcąc pocałować mnie w szyję. Całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy poczułam na skórze muśnięcie jego języka. Raz jeszcze polizał moją skórę, jednocześnie wciągając do płuc jej zapach i napawając się nim w taki sposób, że po chwili aż jęknął z rozkoszy. Było w tym coś zwierzęcego, dziwnie pierwotnego i – o mój Boże! – w jakiś pokrętny sposób spodobało mi się to.
Wciąż drżałam, kiedy uderzyła we mnie fala nie tylko gniewu, ale również… pożądania Gabriela. Moje ciało natychmiast odpowiedziało tym samym, chociaż nie sądziłam, że będę do tego zdolna. Spojrzałam do niego rozszerzonymi do granic możliwości oczami, próbując jakoś nad sobą zapanować i zrozumieć, co właściwie się dzieje. Czułam fale ciepła rozchodzące się po całym moim ciele, zwłaszcza w miejscu, gdzie o moje uda otarła się ta część ciała Gabriela, którą nagle zapragnęłam poczuć w sobie. Co my wyprawiamy, pomyślałam w oszołomieniu, ale nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie.
– Co musiałoby się stać, żebyś zrozumiała, dlaczego tak bardzo gardzę tym, co mój ojciec zrobił Layli? – zapytał dziwnie ochrypłym głosem Gabriel, nagle znów znajdując się tuż nade mną. Jego oczy lśniły od ledwo hamowanego pożądania, mieszanego z gniewem i goryczą, które odczuwał. – Czy miałbym pozwolić, żeby ciebie spotkało coś podobnego? Jak czułabyś się, gdyby ktoś posunął się tak daleko…?
Poruszył się, po czym stanowczym ruchem wepchnął kolano między moje uda, zmuszając mnie do tego, żebym lekko rozchyliła nogi. Serce zabiło mi szybciej, ale nie jako oznaka paniki i strachu, ale podekscytowania. Do cholery, powinnam go przepraszać i się wyrywać, a jednak w milczeniu czekałam na to, żeby posunął się jeszcze dalej!
– Gabrielu… – jęknęłam, ledwo łapiąc oddech. – Cokolwiek robisz, wiedz, że to nie działa. Nie w ten sposób co myślisz – dodałam.
– To znaczy w jaki? – zapytał, lekko marszcząc brwi. – Jestem synem swego ojca, zauważyłaś już to. Mówisz, że go nie znasz, ale to nieprawda i właśnie próbuję ci to uświadomić. – Nachylił się nade mną, ale tym razem nie próbował mnie całować ani jakkolwiek inaczej pieścić mojej skóry. – Potrafię być równie okrutny, co Marco Licavoli.
Nie wiem dlaczego, ale w odpowiedzi na jego słowa jedynie parsknęłam śmiechem.
– Nie dla mnie. – Moja pewność siebie go zaskoczyła, mnie zresztą też. – Próbujesz mnie nastraszyć, ale oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że nigdy nie byłbyś w stanie skrzywdzić mnie w ten sposób. Gabrielu, nie można nawet próbować zgwałcić kogoś, kto sam cię pragnie – oznajmiłam, chociaż również dla mnie te słowa brzmiały dziwnie.
W oczach Gabriela dostrzegłam szok, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, co próbował zrobić. Poruszył się tak, jakby chciał ode mnie odskoczyć, ale nie pozwoliłam mu na to, wraz z kolejnym impulsem wplatając mu dłonie we włosy i bardziej stanowczo przyciągając go do siebie.
– Nie. Ty masz mnie pocałować – wręcz zażądałam, patrząc na niego nagląco.
Gabriel nawet się nie zawahał. Kiedy w następnej sekundzie nasze usta się spotkały, a chłopak porwał mnie na ręce, wszystko inne przestało mieć znaczenie.

1 komentarz:

  1. Czytałam ten rozdział dwa razy. Tak dwa razy. I... I nadal nie mogę uwierzyć, że Gabriel chciał... Albo chociaż próbował... Kurde, zaskoczyłaś mnie! I to totalnie O.o No, ale wiadomo, że nie skrzywdziłby jej w ten sposób. Nie mógłby tego zrobić Renesmee. Ha, już się domyślam co będzie dalej :D "- Gabrielu… - jęknęłam, ledwo łapiąc oddech. – Cokolwiek robisz, wiedz, że to nie działa. Nie w ten sposób co myślisz – dodałam." Oj, Nessie, Nessie, xd tylko im tam nie przeszkadzać:D
    Bałam się, że Gabriel się zapędzi, ale jak widać na całe szczęście nie. No i Nessie reagowała chyba nie tak jak on tego chciał, ale teraz oboje są zadowoleni, prawda? xD
    Dobra, nie chcę przedłużać więc tak... Rozdział był boski, a te sceny... Uhuuu, :D weeeny <3

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa