Renesmee
Nie jestem pewna, w którym momencie rzuciłam się
za Gabrielem. Wiedziałam jedynie, że nie mogę go zostawić, zwłaszcza teraz,
kiedy był w takim stanie. Atmosfera na placu stawała się coraz cięższa do
zniesienia, dlatego tym bardziej nie byłam w stanie wytrzymać – patrzenie
na Laylę, wszystkie te oszołomione twarze i – wreszcie – na Marco… To
zaczynało być ponad moje siły, czułam zresztą, że teraz powinnam znaleźć się w zupełnie
innym miejscu i to natychmiast.
Gabriel od zawsze był dobrym
biegaczem, ale mnie również niczego nie brakowało, zwłaszcza kiedy byłam
zdeterminowana. Miałam tę cechę po tacie, teraz zresztą zamierzałam zrobić z niej
użytek. Co prawda czułam się dziwnie, kiedy tak biegłam przed siebie, wreszcie
nie musząc błądzić po tunelach, ale byłam zbyt otępiała, żeby całą sobą chłonąć
świadomość tego, że nareszcie jesteśmy wolni. Zmęczenie dawało mi się we znaki i dosłownie
słaniałam się na nogach, ale to również nie było mnie w stanie
powstrzymać. Gabriel mnie potrzebował, nawet jeśli w tym momencie nie
zdawał sobie z tego sprawy.
Nigdy nie widziałam chłopaka w takim
stanie, ale musiałam przyznać, że jakoś niespecjalnie czułam się zaskoczona
tym, co wydarzyło się na moich oczach. Marco od samego początku był tematem,
który doprowadzał mojego męża do białej gorączki. Dobrze wiedziałam, jak
reagował, kiedy z jakiegoś powodu zmuszony był do myślenia o ojca,
zaś teraz, kiedy wampir powrócił… Nie wiedziałam, co powinnam o tym
myśleć, ale czułam, że będziemy mieli poważne kłopoty. Kłótnia z Laylą, ta
gorycz w głosie Gabriela i na samym końcu ta ucieczka – to wszystko
było zaledwie wierzchołkiem góry lodowej i doskonale zdawałam sobie z tego
sprawę. Sama również miałam mieszane uczucia, dlatego potrafiłam sobie
wyobrazić, jak wiele sprzecznych uczuć targało w tym momencie Gabrielem,
zwłaszcza, że jego siostra zachowała się w sposób o który żadne z nas
by jej nie podejrzewało. Nie miałam pojęcia, co takiego wydarzyło się w tych
tunelach, ale czułam, że zarówno Layla, jak i Marco wyszli stamtąd
odmienieni. Sądziłam w zasadzie, że w każdym z nas zaszła jakaś
zmiana, ale jak na razie nie byłam w stanie swojej teorii zweryfikować,
nie wspominając już o sposobnie, w jaki właściwie się zmieniliśmy.
Inni. Było w nas coś innego,
nawet jeśli jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Chciałam zwłaszcza
wiedzieć, w jakim stopniu dotyczyło to mnie, ale jak na razie wciąż nie
miałam pewności i nie sądziłam, żebym zrozumiała to w najbliższym
czasie.
Zapach Gabriela był zaskakująco
wyraźny, co jedynie podkreślało, jak bardzo spotkanie z ojciec i rozmowa
z siostrą wytrąciły chłopaka z równowagi. Mój mąż nawet nie próbował
zacierać swojego tropu, chociaż bez wątpienia by to zrobił, gdyby w istocie
chciał pobyć samemu. Szłam jego śladem niczym po sznurku, nawet się nad tym nie
zastanawiając. Czułam, że powinnam wiedzieć, gdzie Gabriel się udało – w końcu
byliśmy połączeni – ale zbytnio rozpraszała mnie uderzająca we mnie raz po raz
fala gniewu i goryczy, tak intensywna, że aż kręciło mi się w głowie.
Gabriel cierpiał i to doświadczenie było okropne, zwłaszcza, że nie miałam
pojęcia, co powinnam w tej sytuacji zrobić.
Nie minął nawet kwadrans, kiedy
opuściłam miasto, zagłębiając się w rosnący na obrzeżach las. W pierwszym
odruchu pomyślałam, że Gabriel wrócił do domu, ale to byłoby zbyt proste, trop
zresztą nieznacznie odchylał się od zwykłej trasy, którą wybieraliśmy, żeby się
tam dostać. Bez chwili wahania ruszyłam w stronę klifu i świątyni,
mimowolnie myśląc o tym, że urwisko i wzburzona woda poniżej mogłyby
się okazać idealnym ukojeniem dla kogoś do tego stopnia wzburzonego. Niestety,
myliłam się i w tym przypadku, bo ślad Gabriela gwałtownie skręcał,
kierując się w okolice polany, gdzie wiele lat temu walczyliśmy z Drake’m
i wilkołakami. Stamtąd odbiegał dalej, ale już nie musiałam się
zastanawiać, jaki będzie ostateczny cel mojego biegu.
Machinalnie zwolniłam i zawahałam
się. Ostatnich kilkadziesiąt metrów pokonałam spokojnym, ludzkim krokiem,
ostrożnie stawiając stopy, żeby w żaden sposób nie zakłócić panującej
dookoła ciszy. Pierwsze promienie słońca przyjemne grzały moją skórę,
przynosząc swego rodzaju ukojenie. Wciąż było mi chłodno, więc tym bardziej
chłonęłam całą sobą bijące z góry ciepło, choć doskonale zdawałam sobie
sprawę z tego, że to nie temperatura ma wpływ na to, jak w tym
momencie się czułam.
Cmentarz był cichy i opustoszały,
przynajmniej na pierwszy rzut oka. Miejsce to od zawsze wywoływało we mnie
mieszane uczucia, niepodobne do żadnego z tych, które miałam okazję
widzieć wcześniej – czy to przelotnie w prawdziwym życiu, czy w telewizji.
Wysoka, wilgotna trawa łagodnie muskała moje łydki, sięgając mi prawie do
kolan. W powietrzu unosił się słodki zapach kwitnącej lawendy, zupełnie
nie kojarzący mi się ze śmiercią i przeznaczeniem tego miejsca. Widziałam
pierwszy rząd lśniących kamiennych płyt, płasko położonych na ziemi i wyróżniających
się na tle trawy. Dziesiątki, a może nawet setki istnień, które zakończyły
żywot, żeby teraz przypominać, że nawet nieśmiertelność nie jest dana raz na
zawsze. Chyba powinno mnie to przygnębić, ale stojąc na skraju cmentarza w ten
ciepły, letni dzień i wdychając do płuc słodycz kwitnących dookoła
kwiatów, czułam się… Nie potrafiłam tego opisać, ale na pewno niezwykle.
Wzięłam kilka głębszych wdechów,
dopiero po chwili decydując się zrobić pierwszy krok do przodu. Powoli ruszyłam
przed siebie, brodząc w gęstej trawie i uważnie wypatrując kolejnych
nagrobków, żeby przypadkiem się o któryś nie potknąć albo na niego nie
nastąpić. Gdzieś w oddali słyszałam cichy śpiew ptaków i odgłosy
wydawane przez najróżniejsze leśnie żyjątka. Co ironiczne, miejsce to na swój
sposób tętniło życiem, a taki stan rzeczy wydawał mi się absolutnie
naturalny.
Nogi same powiodły mnie do miejsca,
gdzie znajdował się Gabriel. Uczucie déjà vu skutecznie
przypomniało mi o pierwszej wizycie w tym miejscu, kiedy to znalazłam
Gabriela klęczącego przed grobem jego matki. Od tamtego dnia i naszej
rozmowy minęło mnóstwo czasu, poza tym na ziemi nie było nawet grama śniegu,
ale przez chwilę poczułam się tak, jakbym po raz kolejny cofnęła się w czasie.
W milczeniu podeszłam bliżej, praktycznie bezszelestnie, ale doskonale
zdawałam sobie sprawę z tego, że Gabriel i tak mnie wyczuł. Co prawda
nie obejrzał się, ale jego mięśnie napięły się, rozwiewając wszystkie moje
wątpliwości.
– Gabrielu…
Podeszłam bliżej, po czym osunęłam
się na trawę u jego boku. Wbiłam wzrok w jego twarz, starając się
określić emocje, które w tym momencie nim targały, ale to okazało się
trudniejsze niż podejrzewałam. Twarz Gabriela, podobnie jak i wzrok, ziały
pustką, przyprawiając mnie o dreszcze.
Minęła dłuższa chwila, zanim w końcu
zdecydował się na mnie spojrzeć. Zawahałam się, czując się dziwnie pod jego
spojrzeniem, ale nie dałam nic po sobie poznać. Nie zareagowałam nawet wtedy,
kiedy bez słowa przygarnął mnie do siebie, zamykając w tak silnym uścisku,
że aż zabrakło mi tchu. Machinalnie również go objęłam, po czym zastygłam w bezruchu,
nie chcąc mówić mu o tym, że jest mi niewygodnie. Nie chciałam, żeby się
ode mnie odsuwał, poza tym byłam gotowa znieść wszystko, jeśli tego w tym
momencie potrzebował.
– Powiedz mi, czy cię
przestraszyłem? – zapytał cicho, szybko odsuwając mnie na długość wyciągniętych
ramion. Przez jego twarz przemknął cień, kiedy łapczywie nabrałam powietrza do
płuc, ale w żaden sposób mojego zachowania nie skomentował. – Dobra
bogini, nie wiem, co powinienem zrobić. Kiedy o nim myślę…
– Nie przestraszyłeś mnie, Gabrielu
– zapewniłam go i w zasadzie nie było to kłamstwem. Ja bałam się o niego,
a nie o siebie.
Gabriel spojrzał na mnie w milczeniu,
ale nie byłam pewna, co takiego był w stanie wywnioskować na podstawie
wyrazu mojej twarzy. Do jakichkolwiek doszedł wniosków, nie spuszczał ze mnie
wzroku, najwyraźniej czekając aż powiem coś więcej, ale ja w głowie miałam
całkowitą pustkę. Jedynym, czego pragnęłam, był powrót do domu i to, żeby w końcu
zasnąć, najlepiej w jego ramionach, ale w obecnej sytuacji taka
możliwość wydawała mi się czystą abstrakcją; ten Gabriel przede mną był
rozgoryczony i obcy, a przynajmniej takie miałam wrażenie.
Chłopak odsunął się ode mnie,
nieznacznie zwiększając dzielący nas dystans. W jednej chwili zrobiło mi
się zimno, bo chociaż wiedziałam, że to dla niego trudne, takie postępowanie
mnie raniło. Spuściłam wzrok, chcąc ukryć przed nim oczy, żeby nie zauważył
tego, jak w tym momencie się czułam. Byłam świadoma tego, że przez cały
czas się we mnie wpatruje, ale uparcie to ignorowałam, starając się udawać, że
nic się nie stało. W tamtym momencie aż nadto byłam świadoma miejsca, w którym
się znajdowaliśmy i to wcale mi się nie podobało, jedynie wzmagając
poczucie przygnębienia, które nagle poczułam.
– To wszystko nie miało być tak… – wyszeptał
Gabriel.
Kiedy w końcu odważyłam się na
niego spojrzeć, zauważyłam, że w zamyśleniu wpatruje się w wyżłobione
na płycie przed nami imiona i nazwisko swojej matki. Jego oczy zaszły
mgłą, a ja uświadomiłam sobie, że płakał albo przynajmniej robił to tuż
przed moim pojawieniem. To odkrycie całkiem wytrąciło mnie z równowagi,
ale przynajmniej sprawiło, że blokada, którą poczułam, kiedy Gabriel odsunął
mnie od siebie, w jednej chwili zniknęła. Niczym w transie
przysunęłam się bliżej, wyciągając rękę, żeby dotknąć jego bladego policzka.
Fakt, że poczułam pod palcami wilgoć, okazał się ponad moje siły, zwłaszcza, że
łzy wydawały mi się ostatnim, co można przypisać Gabrielowi. Nawet strach – to,
że mógł czegokolwiek się bać – stanowiły dla mnie coś, czego nie potrafiłam
sobie wyobrazić, a teraz…
Palce Gabriela w ułamku
sekundy zacisnęły się na mojej dłoni, dokładnie w miejscu, gdzie
wyczuwalny był puls. Chłopak delikatnie acz stanowczo odciągnął moją rękę od
twarzy, po czym zamknął ją w swoim uścisku. W milczeniu spojrzał na
mnie, a potem na swoje dłonie, przytrzymujące moją własną. W jego
twarzy nareszcie dostrzegłam coś ludzkiego, coś bardziej znajomego, kiedy zaś
nachylił się, żeby czule musnąć wargami ją skórę, poczułam ulgę.
– Wszystko będzie w porządku –
odezwałam się pod wpływem impulsu. Spojrzał na mnie, więc przysunęłam się
bliżej, próbując nakłonić go do tego, żeby mnie objął. Zrobił to, chociaż zachowywał
się przy tym równie niepewnie, co dziecko, które nie ma pojęcia, co właściwie
się wokół niego dzieje. – To, co wydarzyło się w tunelach… Gabrielu, to
nie za znaczenia. Wszyscy jesteśmy bezpieczni.
– Nie, wcale nie – zaoponował
natychmiast. Zamrugał pośpiesznie, po czym ponownie spojrzał na nagrobek. –
Szlag, sądziłem, że tutaj poczuję się lepiej, ale to chyba niemożliwe. Ja po
prostu… Nie mogę uwierzyć, że on tutaj jest. A tym bardziej, że Layla… – Pokręcił
z niedowierzaniem głową, rozpamiętując rozmowę, którą odbył z siostrą.
Poczułam, że coś przewraca mi się w żołądku,
zwłaszcza, że zdałam sobie sprawę z tego, jak może zareagować na to, co ja
miałam mu do powiedzenia. Wciąż czułam się rozdarta na myśl o tym, czego
dopiero co byłam świadkiem, ale nie chciałam Gabriela okłamywać, zwłaszcza w kwestii
własnych odczuć.
– Gabrielu, przecież Layla nie
miała niczego złego na myśli – powiedziałam, ostrożnie dobierając słowa. – To
dla was wszystkich trudne, ale Marco… – zaczęłam, właściwie niepewna tego, co chciałam
mu powiedzieć.
Gabriel spojrzał na mnie z błyskiem
w ciemnych oczach. Jego dłoń mocniej zacisnęła się wokół mojego
nadgarstka, ale tym razem nie był to świadomy gest. Chłopak szarpnięciem
przyciągnął to do siebie, tak, że niemal stykaliśmy się twarzami. Jego własna
była wykrzywiona gniewem albo raczej goryczą, ale to i tak mnie
zaniepokoiło.
– Marco co? – warknął, spoglądając
mi w oczy. – Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co
próbujesz mi powiedzieć?
– Po prostu nie chcę, żebyś
zdecydował się na coś, czego później będziesz żałował – zaoponowałam, nie
kryjąc zaskoczeniu. – Gabrielu, puść mnie. To boli…
Poluzował uścisk, ale nie na tyle,
żebym mogła się wyrwać.
– W tym momencie próbujesz
rozmawiać ze mną o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia, Renesmee
– oznajmił. Chyba nigdy nie słyszałam, żeby zwracał się do mnie w tak
gniewny sposób. – Opowiadałem ci o wszystkim, co wydarzyło się, kiedy wraz
z Laylą byliśmy dziećmi. Wiem, że dla ciebie to niczym abstrakcja, ale
zrozum, że to wydarzyło się naprawdę. Te wspomnienia bolą, Renesmee. Wciąż żyją
i zadręczają mnie każdego dnia, nawet kiedy o tym nie myślę. Zdaję
sobie sprawę z tego, że przez długi okres czasu żyłaś w przekonaniu,
że na świecie może jednak zdarzają się cuda, a ludzie – jego twarz wykrzywił
pobłażliwy uśmiech – mogą się zmienić, ale musisz w końcu zrozumieć, że to
nieprawda. Świat jest okrutny, moje kochanie.
– Doskonale zdaje sobie sprawę z tego,
jaki jest świat, Gabrielu Licavoli – warknęłam, nagle tracąc cierpliwość. Gniew
wydawał mi się jedyną rozsądną reakcją na jego słowa, zwłaszcza w sytuacji,
kiedy chciałam zmusić go do tego, żeby mnie puścił. – Uważasz, że jestem
głupia?
– Nie. – Mimo wszystko zabrzmiało
to szczerze. – Nie mogę po prosu zrozumieć tego, czym kierujecie się ty i Layla.
Poza tym próbuję cię przed nim chronić, zwłaszcza, że mój ojciec jest
na dobrej drodze, żeby owinąć was sobie wokół palca. Próbuję zrozumieć, że
tobie trudno jest sobie wyobrazić, że rodzice nie zawsze kochają swoje dzieci,
ale nie mogę znieść tego, że mogłabyś go bronić. Ty i Layla – dodał.
– Ja nikogo nie bronię –
zdenerwowałam się. Pchnęłam go, chociaż to było bez sensu, ale przynajmniej
otrzeźwiło go na tyle, żeby puścił mój nadgarstek. Natychmiast zerwałam się na
równe nogi, przyciskając obie ręce do piersi i z niedowierzaniem
spoglądając na klęczącego przede mną Gabriela. – Nie mam pojęcia, co się z tobą
dzieje. Gabrielu, nie chcę żebyśmy się kłócili przez twojego ojca. Co więcej,
nie próbuj nawet sugerować, że nie zdaje sobie sprawy z tego, czego wraz z Laylą
z jego strony doświadczyliście. Ja po prostu nie zamierzam pozwolić na to,
żeby te wspomnienia cię zniszczyły, zwłaszcza teraz, kiedy on tutaj jest.
Gabriel nie odpowiedział; nawet na
mnie nie spojrzał, chociaż miałam nadzieję, że jednak to zrobi albo
przynajmniej mnie przeprosi. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale na pewno nie
tego milczenia. Cisza okazała się ponad moje siły. Nie byłam w stanie jej
znieść, chociaż naprawdę próbowałam. Próbowałam również zrozumie Gabriela, ale
czułam się zbyt zmęczona i wzburzona, żeby być do tego zdolną.
Chociaż nie powinnam tego robić,
odwróciłam się bez słowa i ludzkim tempem ruszyłam przed siebie. Nie
chciałam go zostawiać, ale nie widziałam innego wyjścia, poza tym liczyłam, że w ten
sposób dam mu chwilę na to, żeby ochłonął i wszystko przemyślał. Nie
mogłam przecież czekać aż któreś z nas posunie się za daleko,
doprowadzając do czegoś, czego oboje później byśmy żałowali. Chciałam…
Sama już nie byłam pewna, czego
chciałam!
Gabriel poruszał się bezszelestnie,
a ja właściwie nie zorientowałam się, kiedy ruszył się z miejsca. Nie
zdążyłam nawet krzyknąć, kiedy mój mąż powalił mnie na ziemię, nagle po prostu
się na mnie rzucając. Oboje wylądowaliśmy w miękkiej trawie, pomiędzy
nagrobkami – Gabriel na mnie. Natychmiast spróbowałam go z siebie zrzucić,
ale udało mi się jedynie przewrócić na plecy, w ten sposób zresztą tylko
sobie zaszkodziłam, bo Gabrielowi łatwiej było nade mną zapanować. Usiadł na
mnie okrakiem, obie dłonie zaciskając na moich nadgarstkach i unieruchamiając
mi je nad głową.
– Co robisz?! – zapytałam z niedowierzaniem,
spoglądając wprost w jego ciemne, bezkresne niczym czarne dziury oczy.
Miałam wrażenie, że jego spojrzenie mnie pochłania, sprawiając, że czułam się
tak, jakbym spadała, przytłoczona przed nadmiar sprzecznych emocji, które w tym
momencie nim targały. – Gabriel, do cholery… – Urwałam, bo nachylił się nade
mną, przysuwając twarz tak blisko, że czułam na szyi i twarzy jego słodki
oddech.
– Jak możesz ocalić mnie przed
czymś, co już mnie zniszczyło? – zapytał, zupełnie jakby nie usłyszał moich
wcześniejszych słów. – Uważasz, że Layla ma rację, a ja powinienem
pozwolić mu się przynajmniej wytłumaczyć. Może nawet powinienem mu wybaczyć,
co? – dodał, a ja pokręciłam głową.
– Nic takiego nie powiedziałam –
zapewniłam go natychmiast. – Gabrielu, ja nie sądzę, żebyś…
– Czyżby? Powiedz mi szczerze, czy
powinienem go nienawidzić – poprosił; jego ton odrobinę złagodniał, ale i tak
przyprawiał mnie o dreszcze.
Zawahałam się, nie mając pojęcia,
co powinnam i co tak naprawdę chciałam mu w tym momencie powiedzieć.
Na pewno prawdę, ale to okazało się o tyle trudne, że sama miałam
wątpliwości.
– Nie wiem – przyznałam w końcu,
ze świtem wypuszczając powietrze z płuc. – Minęło pięćset lat. Nie znam
go, ale…
– W takim razie postaram się,
żebyś go poznała – przerwał mi z dziwnym błyskiem w oczach.
Nie zdążyłam zaprotestować, kiedy
nachylił się jeszcze niżej, jakby chcąc pocałować mnie w szyję. Całym moim
ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy poczułam na skórze muśnięcie jego języka. Raz
jeszcze polizał moją skórę, jednocześnie wciągając do płuc jej zapach i napawając
się nim w taki sposób, że po chwili aż jęknął z rozkoszy. Było w tym
coś zwierzęcego, dziwnie pierwotnego i – o mój Boże! – w jakiś
pokrętny sposób spodobało mi się to.
Wciąż drżałam, kiedy uderzyła we
mnie fala nie tylko gniewu, ale również… pożądania Gabriela. Moje ciało
natychmiast odpowiedziało tym samym, chociaż nie sądziłam, że będę do tego
zdolna. Spojrzałam do niego rozszerzonymi do granic możliwości oczami, próbując
jakoś nad sobą zapanować i zrozumieć, co właściwie się dzieje. Czułam fale
ciepła rozchodzące się po całym moim ciele, zwłaszcza w miejscu, gdzie o moje
uda otarła się ta część ciała Gabriela, którą nagle zapragnęłam poczuć w sobie. Co
my wyprawiamy, pomyślałam w oszołomieniu, ale nie potrafiłam sobie
odpowiedzieć na to pytanie.
– Co musiałoby się stać, żebyś
zrozumiała, dlaczego tak bardzo gardzę tym, co mój ojciec zrobił Layli? –
zapytał dziwnie ochrypłym głosem Gabriel, nagle znów znajdując się tuż nade
mną. Jego oczy lśniły od ledwo hamowanego pożądania, mieszanego z gniewem i goryczą,
które odczuwał. – Czy miałbym pozwolić, żeby ciebie spotkało coś podobnego? Jak
czułabyś się, gdyby ktoś posunął się tak daleko…?
Poruszył się, po czym stanowczym
ruchem wepchnął kolano między moje uda, zmuszając mnie do tego, żebym lekko
rozchyliła nogi. Serce zabiło mi szybciej, ale nie jako oznaka paniki i strachu,
ale podekscytowania. Do cholery, powinnam go przepraszać i się wyrywać, a jednak
w milczeniu czekałam na to, żeby posunął się jeszcze dalej!
– Gabrielu… – jęknęłam, ledwo
łapiąc oddech. – Cokolwiek robisz, wiedz, że to nie działa. Nie w ten
sposób co myślisz – dodałam.
– To znaczy w jaki? – zapytał,
lekko marszcząc brwi. – Jestem synem swego ojca, zauważyłaś już to. Mówisz, że
go nie znasz, ale to nieprawda i właśnie próbuję ci to uświadomić. –
Nachylił się nade mną, ale tym razem nie próbował mnie całować ani jakkolwiek
inaczej pieścić mojej skóry. – Potrafię być równie okrutny, co Marco Licavoli.
Nie wiem dlaczego, ale w odpowiedzi
na jego słowa jedynie parsknęłam śmiechem.
– Nie dla mnie. – Moja pewność
siebie go zaskoczyła, mnie zresztą też. – Próbujesz mnie nastraszyć, ale oboje
zdajemy sobie sprawę z tego, że nigdy nie byłbyś w stanie skrzywdzić
mnie w ten sposób. Gabrielu, nie można nawet próbować zgwałcić kogoś, kto
sam cię pragnie – oznajmiłam, chociaż również dla mnie te słowa brzmiały
dziwnie.
W oczach Gabriela dostrzegłam szok,
jakby dopiero teraz uświadomił sobie, co próbował zrobić. Poruszył się tak,
jakby chciał ode mnie odskoczyć, ale nie pozwoliłam mu na to, wraz z kolejnym
impulsem wplatając mu dłonie we włosy i bardziej stanowczo przyciągając go
do siebie.
– Nie. Ty masz mnie pocałować –
wręcz zażądałam, patrząc na niego nagląco.
Gabriel nawet się nie zawahał.
Kiedy w następnej sekundzie nasze usta się spotkały, a chłopak porwał
mnie na ręce, wszystko inne przestało mieć znaczenie.
Czytałam ten rozdział dwa razy. Tak dwa razy. I... I nadal nie mogę uwierzyć, że Gabriel chciał... Albo chociaż próbował... Kurde, zaskoczyłaś mnie! I to totalnie O.o No, ale wiadomo, że nie skrzywdziłby jej w ten sposób. Nie mógłby tego zrobić Renesmee. Ha, już się domyślam co będzie dalej :D "- Gabrielu… - jęknęłam, ledwo łapiąc oddech. – Cokolwiek robisz, wiedz, że to nie działa. Nie w ten sposób co myślisz – dodałam." Oj, Nessie, Nessie, xd tylko im tam nie przeszkadzać:D
OdpowiedzUsuńBałam się, że Gabriel się zapędzi, ale jak widać na całe szczęście nie. No i Nessie reagowała chyba nie tak jak on tego chciał, ale teraz oboje są zadowoleni, prawda? xD
Dobra, nie chcę przedłużać więc tak... Rozdział był boski, a te sceny... Uhuuu, :D weeeny <3