Layla
♪ Within Temptation – „Candles”
Gorący strumień wody przynosił ukojenie, którego tak
bardzo potrzebowała. Layla uniosła twarz ku górze, wystawiając się na zbawienne
działanie prysznica. Czuła przyjemne fale ciepła, rozchodzące się po jej ciele i zabierające
ze sobą wszystko to, czego chciała się pozbyć. To przynosiło jej ulgę, której
tak bardzo potrzebowała, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy,
przynajmniej do momentu, kiedy za sprawą ciepła jej ciało zaczęło się
rozluźniać.
Łazienka była pierwszym miejscem, w którym
zapragnęła się znaleźć, kiedy tylko przekroczyła próg Niebiańskiej Rezydencji.
Laboratorium było miejscem, które przez długi okres czasu traktowała jak dom,
ale w obecnej sytuacji ani ona, ani Rufus nie mogli tam wrócić. Oczywiście
zdawała sobie sprawę z tego, że w przypadku naukowca odnowienie tego
miejsca to jedynie kwestia czasu – w końcu nie po raz pierwszy miał z tym
problem – ale sama nie była pewna, czy gdy laboratorium znów będzie
funkcjonować, będzie chciała tam wrócić. Przyjmując propozycję Dimitra, który
zaproponował jej i Rufusowi przynajmniej tymczasowe pokoje w Pałacu
Iluzji, pomyślała o tym, że może najwyższa pora pójść w ślady
rodzeństwa i zadbać o coś konkretnego, chociażby dom. Nie sądziła,
czy Rufus będzie tym zadowolony, ale może jeśli to ona by go poprosiła,
przynajmniej wziąłby taką możliwość pod uwagę.
W momencie, w którym w pośpiechu
zrzuciła z siebie ubranie i weszła pod strumień bieżącej wody, miała
wrażenie, jakby ktoś wylał na nią całe wiadro czerwonej farby. Drżała i wzdrygała
się, obserwując jak woda barwi się, przybierając kolor krwi, która pokrywała
całe jej ciało. Jeszcze długo po tym, jak krew zniknęła, Layla bała ruszyć się z miejsca,
wciąż czując się nieczystą. W zasadzie nie chodziło już tylko o to,
żeby pozbyć się krwi; to było bardziej złożone, ale potrzebowała dłuższej
chwili, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, co właściwie chce osiągnąć. Dopiero
wtedy uprzytomniła sobie, że tutaj nie tylko chodzi o oczyszczenie w sensie
fizycznym, ale próbę zrobienia czegoś, co było niemożliwe – zapomnienia o tym,
co zrobiła Dylanowi.
Ale mimo wszystko prysznic pomagał.
Obserwując, jak woda wiruje w miejscu, gdzie znajdował się odpływ,
próbowała sobie wyobrazić, że znika tam nie tylko krew, pył i kurz, które
osiadły na niej podczas całego czasu spędzonego w tunelach, ale również
poczucie winy. Na pewno udało jej się rozluźnić, chociaż nie sądziła, że po tym
wszystkim, co się wydarzyło, w ogóle będzie do tego zdolna. To było
trudne, zwłaszcza biorąc pod uwagę nie tylko to, co stało się w tunelach,
ale również powrót ojca i kłótnie z Gabrielem. Zwłaszcza wspomnienie
tej ostatniej doprowadzało ją do szalu, chociaż złość i tak była
zdecydowanie lepsza od poczucia winy, które próbował wzbudzić w niej
Gabriel. Miała nadzieję, że przynajmniej Renesmee przemówi jej bratu do
rozsądku i spróbuje wytłumaczyć mu, że to wcale nie tak, jak zasugerował.
Do cholery, przecież nie była głupia – nie ufała Marco, a tym bardziej nie
zamierzała mu wybaczyć, nie po tym wszystkim, co się wydarzyło. Ona po prostu…
W zasadzie sama nie była pewna, co
takiego czuła, przynajmniej względem ojca. To był temat-rzeka, którego nie
zamierzała roztrząsać, a przynajmniej nie w tym momencie. Czuła się
zmęczona i chora, a jedyne o czym marzyła, to móc zwinąć się w kłębek
pod kołdrą i spać aż do wieczora. Przez wzgląd na Rufusa i tak
przestawiła się na tryb nocny, słońce zresztą nawet na tym etapie stanowiło dla
niej poważną przeszkodę. Źle czuła się w świetle dnia i chociaż nie
było to dla niej bolesnym doświadczeniem, niemal z ulgą była gotowa
przyjąć możliwość przeczekania dnia w przyjemnym cieniu.
Swoją droga, może do tego czasu
wszystkie problemy znikną albo staną się mniej skomplikowane. Może nagle dozna
olśnienia i będzie wiedziała, co powinna zrobić i co czuje po
wszystkim, co w ostatnim czasie ją spotkało…
Tak, a zaraz po tym uwierzy w cuda
i aniołki. Chciałoby się.
Wzdychając uniosła dłoń, żeby w końcu
zakręcić dopływ wody. Strumień przestał płynąć, ale i tak minęło kilka
sekund zanim Layla zdecydowała się opuścić kabinę prysznicową. Woda spływała po
jej ciele, kiedy zaś poruszyła głową, kilka kropel opadło z jej
posklejanych loków na posadzkę. Chłód prawie natychmiast zaatakował jej
rozgrzane prysznicem ciało, ale prawie nie była świadoma zimna, chroniona przez
ogień i nieopuszczające jej ciepło. Uśmiechając się mimowolnie w odpowiedzi
na krążący w jej żyłach ogień, sięgnęła po ręcznik, w skupieniu
koncentrując się na starannym wycieraniu każdego skrawka ciała. Dopiero kiedy
zaczęła suszyć włosy, pomyślała o tym, że przecież nie ma żadnych ubrań –
może pomijając te, które teraz walały się po całej łazience, porzucone po tym,
jak w popłochu miotała się po całym pokoju, starając się je jak
najszybciej zrzucić. To odkrycie wprawiło ją w konsternacje; swoje rzeczy
miała w laboratorium, a teraz nie mogła się do nich dostać. Nie mogła
również poprosić Renesmee ani Isabeau – spotkanie z Gabrielem czy Marco
było ostatnim na co miała ochotę.
– Brawo, Licavoli – mruknęła pod
nosem, owijając się ręcznikiem. Niedbale przeczesała włosy palcami, odrzucając
je na plecy, żeby jej nie przeszkadzały. – Jak zwykle zaradna, Laylo. Jak
zwykle…
Mrucząc coś jeszcze gniewnie,
wyszła z łazienki, wracając do pokoju, który zajmowała, kiedy już nocowała
w rezydencji Dimitra. To była ładna sypialnia, utrzymana w kolorach
brązu i czerwieni, co stanowiło całkiem ciekawe połączenie. Layla zwykle
nie dbała o takie szczegóły jak dobór koloru, zwłaszcza w miejscu,
którego nie traktowała jako prawdziwy dom. Ten pokój był tylko po to, żeby mieć
się gdzie zatrzymać, zwłaszcza kiedy czuła się aż do tego stopnia zmęczona.
Nawet przebywając w laboratorium przyłapywała się na tym, że traktuje
pokój Rufusa jakoś przelotne miejsce, które prędzej czy później opuści. Nie
chodziło o to, że czuła się tam źle, ale to było po prostu głupie
przyzwyczajenie, które nabyła, kiedy jeszcze pozostawała w ciągłym ruchu.
Dla kogoś, kto niemal całe życie przenosił się z miejsca na miejsce, nagła
konieczność zatrzymania się gdzieś na stałe, stanowiła swego rodzaju wyzwanie.
Layla ruszyła w stronę łóżka, w zamyśleniu
obserwując miękką, lśniącą pościel. Znając Dimitra, to jak nic był jedwab albo
jakiś inny, drogi materiał. Mimowolnie wywróciła oczami, uśmiechając się pod
nosem. Zabawne, chociaż znała króla już tyle lat, czasami zapominała, że nie
jest takim zwykłym facetem, jakby sam fakt tego, że był zakochanym w jej
siostrze wampirem nie stanowił odstępstwa od normy. Nie, żeby było ciekawiej,
Dimitr musiał był cholernym władcą – na dodatek dość luźno podchodzącym do swojej
roli.
Dopiero przemierzając pokój coś
przykuło jej uwagę. Layla zmarszczyła brwi, po czym przeniosła wzrok na
starannie zaciągnięte zasłony i panujący dookoła półmrok. Czy to było jej
wrażenie, czy kiedy weszła do tego pokoju, było tutaj jaśniej? Co prawda
preferowała, kiedy światło jej nie przeszkadzało, ale nie przypominała sobie,
żeby zasłaniała okna aż do samego końca. Zaczynam być przewrażliwiona,
skarciła się w duchu, zwłaszcza, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
jak bardzo rozkojarzona była, kiedy już dotarła do pokoju, ale nagle poczuła
się nieswojo i za nic w świecie nie była w stanie nad tym
uczuciem zapanować. Cholera, mogłaby przysiąc, że kiedy tutaj weszła, okno było
częściowo odsłonięte.
A tak swoją drogą, to kiedy – na
piękne ogrody bogini Selene – zrobiła użytek ze świecznika przy łóżku i zapaliła
świece?
Płomienie tańczyły, rzucając
łagodne światło na łóżko i sprawiając, że cienie wokół wydawały się
jeszcze dłuższe. Layla mimowolnie zadrżała, nagle czując się jeszcze bardziej
nieswojo, zwłaszcza kiedy pomyślała o tym, jak zdarzało jej się czuć w ciemności,
kiedy miała wrażenie, że mrok ją przyzywa. Machinalnie obejrzała się za siebie,
chcąc rozejrzeć się po pokoju i…
I omal nie dostała zawału,
dostrzegając opierającą się o zamknięte drzwi postać.
– Rufus, do cholery! – jęknęła,
cofając się o krok. – Możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz? No i dlaczego
się skradasz? – zapytała, rzucając mu urażone spojrzenie.
– Nie skradam się – zaoponował,
lekko unosząc brwi ku górze. Wyprostował się i podszedł bliżej, po czym
nagle zamarł, przesuwając wzrokiem po całej jej postaci. Jego oczy rozszerzyły
się, a Layla cała zesztywniała, kiedy uświadomiła sobie, że stoi przed nim
praktycznie całkiem naga, jeśli nie liczyć puszystego ręcznika, stanowiącego
coś na kształt krótkiej tuniki, sięgającej jej zaledwie do połowy ud. Gdyby
mogła, pewnie by się zaczerwieniła, jednak z powodu wiecznej gorączki
okazało się to niemożliwe. – Ja… Laylo, to chyba oczywiste, że przyszedłem
sprawić, czy dobrze się czujesz – powiedział w końcu, nie odrywając wzroku
od jej twarzy. – A tak swoją drogą… Mogę do ciebie podejść? – dodał po
chwili, całkiem ją zaskakując.
– Dlaczego miałabym ci na to nie
pozwolić?
Wzruszył ramionami, ale tak
naprawdę oboje znali odpowiedź na to pytanie. Layla objęła się ramionami, w milczeniu
obserwując Rufusa i próbując stwierdzić, co takiego czuje, kiedy myśli o tym,
że naukowiec miałby ją dotknąć. Co prawda na moment zesztywniała, kiedy wampir
znalazł się bliżej, ale już w następnej sekundzie zrobiła stanowczy krok
do przodu, tak, że ramieniem otarła się o jego tors. Rufus spojrzał na nią
z powątpiewaniem, ale nie powstrzymał się od otoczenia jej ramionami.
Wtuliła się w niego z ulga, całą sobą chłonąc jego obecność i to,
że dystans sprzed lat nie wrócił, nawet mimo obecności Marco.
Poczuła muśnięcie znajomych,
ciepłych warg, kiedy Rufus bardziej stanowczo przyciągnął ją do siebie. Lekko
się skrzywiła, bo pocałunek w czoło raczej nie był tym, czego mogła
oczekiwać, ale na pewno był lepszy niż nic. Czuła przy sobie bliskość Rufusa i to
jej odpowiadało, zapewniając poczucie bezpieczeństwa, którego brakowało jej
przez cały ten czas, kiedy błądzili w ciemności. Oczywiście, wtedy miała
Carlisle’a i jego obecność również była dobra, przynajmniej częściowo wynagradzając
jej obecność ojca, ale to nie było to samo.
– Więc? – Głos Rufusa wyrwał ją z zamyślenia.
– Powiesz mi, jak się czujesz, czy mam samemu wyciągać wnioski? – zapytał z typowym
dla siebie rozdrażnieniem, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to jedynie pozory;
martwił się.
– A jak powinnam twoim zdaniem
się czuć? – żachnęła się, cofając o krok, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
Wydął usta, jak zawsze kiedy drażniła go odpowiadaniem pytaniem na pytanie, ale
nawet słowem tego nie skomentował. To było coś nowego. – Nie zamknę się w sobie,
jeśli do tego dążysz. Nie mam też nic przeciwko temu, że tutaj jesteś –
zapewniła, poważniejąc.
– Nawet mi to do głowy nie przyszło
– zapewnił, zaskoczony. W jego czekoladowych oczach dostrzegła coś jak
błysk niepokoju, jakby dopiero teraz uprzytomnił sobie, że mógłby ją stracić. –
Twój ojciec… Co to była za akcja na placu? – zapytał wprost.
Layla poczuła, że coś przewraca jej
się w żołądku.
– Jeśli zamierzasz mi robić wyrzuty
z powodu tego, że nie pozwoliłam skręcić mu karku, daruj sobie – mruknęła
chłodniej niż zamierzała. – Marco jest ostatnią osobą o której chcę
rozmawiać. W zasadzie nie ma żadnego tematu, który teraz chciałabym
poruszać, zwłaszcza jeśli ma związek z tunelami.
– Och, doprawy? – Rufus rzucił jej
nieodgadnione spojrzenie. – Z natury nie zgadzam się z twoim bratem,
ale kiedy słyszałem to wszystko co mówił…
– Rufus, do cholery – warknęła,
zaciskając dłonie w pięści. Jego brwi uniosły się ku górze, kiedy spojrzał
na nią pobłażliwie, jak zwykle kiedy starała się przeklinać. – To skomplikowana
sprawa, jasne? Gabriel nie ma racji w wielu kwestiach, zwłaszcza w tym,
że mogłabym mu wybaczyć. Nie, ja nie zapomniałam, pewnie nigdy nie zapomnę… Ale
nie chcę, żeby ktokolwiek patrzył się na mnie w ten sposób, zwłaszcza ty.
– „Ten” to znaczy jaki? – zapytał,
spoglądając na nią przenikliwie. – Laylo, nie zamierzam cię dręczyć. Po prostu…
– Nie patrz na mnie tak, jakbyś się
nade mną litował – przerwała mu, wzdychając cicho. – Kochanie, to wciąż jestem
ja. Powrót… Jego powrót jest dla mnie trudny, ale nie zamierzam pozwolić, żeby
to mnie zniszczyło. Tak po prawdzie… – Pokręciła głową, po czym z westchnieniem
usiadła na łóżku. – Tak po prawdzie to chcę jedynie tego, żebyś mnie przytulił.
A potem chciałabym już po postu leżeć, póki nie zaśniemy. Czy to tak dużo?
Czuła się dziwnie prosząc Rufusa o cokolwiek,
zwłaszcza, że naukowiec od zawsze miał skłonność do zachowywania się w najmniej
oczekiwany sposób. Chyba jedynie przy niej był tak naprawdę ludzki, wręcz
normalny, chociaż i to nie zdarzało się zawsze. Teraz chociażby się
martwił, a to w przypadku Rufusa było czymś nowym, zwłaszcza, że
zwykle starał się ukrywać emocje. Coś go dręczyło i zdawała sobie z tego
sprawę.
Spojrzała na niego wyczekująco,
próbując sprawić, żeby całym sobą wyczuł wszystkie jej pragnienia. Byli
połączeni nie tylko przez krew, ale i uczucie, które Layla wciąż nie do
końca rozumiała. Miłość bywała skomplikowana, zwłaszcza w ich przypadku.
Minęła dłuższa chwila zanim Rufus w końcu
się zdecydował. Layla zamknęła oczy, wzdychając cicho, kiedy otoczył ją
ramionami. Ostrożnie przesunęła się bliżej, po czym wspięła mu się na kolana,
chcąc również sobie udowodnić, że powrót Marco nie ma dla niej żadnego
wrażenia. Kiedy poznała Rufusa, to było niczym uzdrowienie, nawet jeśli nie
zawsze była w pełni świadoma tego, jak wiele dla siebie nawzajem znaczyli.
On jako jedyny mógł jej dotykać, nie sprawiając przy tym, że trzęsła się ze
strachu albo uciekała, dręczona koszmarnymi wspomnieniami z przeszłości.
Marco rozbił jej duszę, kiedy był dzieckiem, a Rufus w cudowny sposób
wydawał się być zdolny do tego, żeby ją uzdrowić, nawet jeśli to zdawało się
niemożliwe.
– Laylo… – zaczął powoli wampir.
Jego nienaturalnie poważny, spięty ton głos odrobinę ją zaniepokoił.
– Hm? – Zamrugała, po czym uniosła
głowę tak, żeby spojrzeć mu w oczy. O tak, sądząc po wyrazie jego
oczu, chyba powinna zacząć się bać. – No o co chodzi? – zniecierpliwiła
się.
Rufus westchnął i bezceremonialnie
zsunął ją ze swoich kolan, tak, że wylądowała na łóżku. Opadła na plecy,
wbijając wzrok w sufit i czekając. Kiedy Rufus nagle znalazł się nad
nią, serce zabiło jej mocniej, ale nawet w ten sposób nie był w stanie
rozproszyć jej uwagi.
– Powiedziałaś już, że nie chcesz
rozmawiać o tunelach, ale… Laylo, wydaje mi się, że jest jeden temat,
który powinniśmy omówić – przyznał. Cholera, czy sądził, że kiedy nachyli się
nad nią tak blisko, że czuła słodycz jego oddechu, koncentracja przyjdzie jej
łatwiej? – Chodzi mi o to…
– Chodzi o Dylana, tak? –
wypaliła na wpół przytomna, zafascynowana kształtem jego ust. – Nie wydaje mi
się, żeby zostało nam cokolwiek do omówienia w tej kwestii.
– Skąd…? – Rufus potrząsnął z niedowierzaniem
głową. – Zresztą nieważne. Laylo, posłuchaj…
Usiadła na łóżku, stanowczo
odpychając go od siebie. Natychmiast się odsunął, obserwując ją pozbawionym
jakichkolwiek emocji wzrokiem. Ta maska czasami doprowadzała ją do szaleństwa,
ale w tym momencie wydała się Layli czymś w pełni naturalnym.
– Wiem o wszystkim. I tak,
chyba jestem na ciebie zła, a przynajmniej powinnam być. Byłam do momentu…
– Wzruszyła ramionami. – Rufusie, ja staram się zrozumieć. Chyba nawet trochę
mi to wychodzi, sama nie wiem…
– Zrobiłem to dla ciebie – zapewnił
natychmiast. – Chciałem, żebyś była bezpieczna, a te dzieciaki, zwłaszcza
Dylan… Dla nich i tak nie było już szansy.
– Rufus, kochanie, ja nie chcę
słuchać o tym, co się z nimi działo. Wystarczy mi to, co zobaczyłam i wnioski,
które sama wyciągnęłam. To mnie przeraża, to że i ja mogłabym… – Przełknęła
z trudem, nagle mając problem z tym, żeby złapać oddech. – Dylan nie
żyje. Zabiłam go – wypaliła bez chwili zastanowienia.
Nie odpowiedział, a przynajmniej
nie tak od razu. Przez kilka sekund wpatrywał się w nią pustym wzrokiem,
uważnie analizując jej słowa. Był dobrym aktorem, a ukrywanie emocji przez
te wszystkie lata opanował do perfekcji.
– Ta krew… – zaczął w końcu.
Jedynie skinęła głową. – Nie sądziłem, że to potoczy się w ten sposób. Po
prostu pomyślałem, że tak będzie lepiej. Dla ciebie, może też dla mnie…
– To już bez znaczenia –
powiedziała stanowczo. – Już nie chcę o tym mówić. Nie chcę…
Lekko potrząsając głową, położyła
się na łóżku, ciasno zwijając się w kłębek. Ułożyła się na boku, wbijając
wzrok w lśniące świece, rzucające łagodny blask na poduszkę i na jej
twarz. Czuła, że Rufus ją obserwuje, ale uparcie się nie poruszał, zastygły w bezruchu.
Zaczynało ją to drażnić, zwłaszcza, że teraz potrzebowała go aż do tego
stopnia, że brak fizycznego kontaktu był niemal bolesnym doświadczeniem.
Materac ugiął się lekko, kiedy
wampir przesunął się bliżej. Layla zadrżała, kiedy dłoń Rufusa wylądowała na
jej biodrze, muskając je lekko. Natychmiast obróciła się na plecy, wytrącając
go z równowagi. Zachwiał się i podparł na obu rękach, tak, że
nieświadomie przygwoździł ją do łóżka, uniemożliwiając ruszenie się chociaż o milimetr.
Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, zwłaszcza, że ręcznik, który miała na
sobie, poluzował się i teraz widać było skrawek jej piersi. Blask świec
rzucał cienie na jego twarz, sprawiając, że wydawał się Layli jeszcze bardziej
tajemniczy i pociągający.
No i miała ochotę go
pocałować.
– Rufus… – Wyciągnęła dłoń, żeby
dotknąć jego policzka. Zesztywniał pod jej dotykiem, ale nie odsunął się. –
Rufus, powiedz mi, czy ja naprawdę do niczego się nie nadaję? – zapytała pod
wpływem impulsu, nagle myśląc o swoim śnie – tym, w którym widziała
nie tylko Marco, ale również płaczące na jej widok dziecko.
Oczy wampira rozszerzyły się
jeszcze bardziej.
– O czym ty teraz mówisz? –
zapytał, spoglądając na nią z niedowierzaniem. Dochodząc do wniosku, że i tak
nie może bardziej się pogrążyć, musnęła jego umysł, chcąc pokazać mu to, co
wcześniej przemilczała, kiedy rozmawiali. Jego twarz wykrzywiła się, ale nawet
wtedy Layla nie była w stanie stwierdzić, co takiego musiał sobie myśleć
albo czuć. – Dobra bogini, to moja wina, prawda? Ale tłumaczyłem ci, że to nie
tak.
– Wiem, co mówiłeś – zapewniła
natychmiast. – Po prostu jestem głupia. Jestem strasznie głupia, ale tak
bardzo…
Nachylił się, po czym zamknął jej
usta pocałunkiem. Odwzajemniła pieszczotę, zaskoczona namiętnością jaką wyczuła
i która sprawiła, że całe jej ciało zapłonęło. Machinalnie objęła Rufusa
ramionami, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej – tak blisko, jak tylko było to
możliwe.
Wampir jęknął i przygarnął ją
do siebie jeszcze mocniej.
– Przestań – wyszeptał. – Na litość
bogini, przestań powtarzać, że jesteś głupia – dodał z naciskiem, kiedy
spojrzała na niego zagubiona.
– Ale to jest prawda – westchnęła.
– Nie mogę nic poradzić… Mówiłeś mi, ale ja i tak…
Coś w jego spojrzeniu sprawiło, że
zamilkła.
– Tak bardzo… Jak bardzo, Laylo? –
zapytał, dezorientując ją, jakby i tak nie pogubiła się w tym
wszystkim, co czuła i mówiła. – Jak bardzo?
– Do tego stopnia, że to boli –
wyznała w przypływie szczerości. – Wiem, że nie możemy i to mnie
wyniszcza. Ja chyba nigdy… Nie sądziłam, że można czegoś tak bardzo pragnąć.
Ale Rufus…
Znów ją pocałował. Jego dłonie
nagle znalazły się na jej piersiach, po czym przesunęły się nieco niżej. Zanim
się obejrzała, jeszcze bardziej poluzował ręcznik, a po chwili zsunął go
niemal całkowicie. Jego oczy błyszczały, a Laylę naszła dziwna myśl, że w tym
momencie wampir gotowy był zgodzić się na wszystko.
– W takim razie spróbujemy –
powiedział cicho, nachylając się i muskając wargami jej szyję. Zadrżała, oszołomiona
tym, że jego usta powędrowały niżej, czułymi muśnięciami znacząc kształt jej
gardła, a później piersi. – Przynajmniej spróbujemy…
Zamilkł, skoncentrowany już
wyłącznie na pieszczeniu jej skóry i pokrywaniu jej pocałunkami. Layla
zesztywniała pod nim, oszołomiona i drżąca, czując jak raz po raz całe jej
ciało przechodzi gorący dreszcz. Rufus od zawsze potrafił sprawić, że wszelakie
myśli ulatywały z jej głowy, wyparte przez pożądania i pragnienia o które
nigdy się nie podejrzewała. Jego słowa sprawiły, że czuła się tak, jakby ktoś
zdzielił ją czymś ciężkim po głowie. Oszołomiona i trochę tak, jakby była
pijana, poddała się jego dłoniom i pocałunkom, momentalnie rozluźniając
się i zapominając o wszystkim.
Dłoń Rufusa wsunęła się pod jej
plecy, więc Layla lekko uniosła biodra. Całym jej ciałem wstrząsnął dreszcz,
kiedy wampir zakreślił kształt jej kręgosłupa, zatrzymując się dopiero w okolicach
lędźwi. Dopiero tam jego dłoń skręciła, przenosząc się na brzuch i lekko
drażniąc skórę w okolicach pępka. Już niejednokrotnie kochała się z Rufusem
– tak, kochała, bo to nie było po prostu uprawianie seksu, jak w przypadku
gwałtu, kiedy to Marco ją wykorzystywał – ale to było coś nowego, poza tym
zwykle wampir obchodził się z nią jak z dzieckiem, zważając na każdy
swój ruch. Tym razem było inaczej i Layla musiała przyznać, że to jej się
podobało.
Wargi Rufusa kolejny raz znalazły
się na jej skórze. Całował jej szyję, drażnił kłami skórę, ale nie ugryzł jej,
chociaż przez moment miała nadzieję, że to zrobi. Kolejne pocałunki oznaczyły
jej piersi, po czym zaczęły przesuwać się niżej, aż do samego brzucha. Layla
zamarła w oczekiwaniu, świadoma tego, że zbliżał się do tego miejsca,
ale w ostatniej chwili się wycofał, najwyraźniej zamierzając się z nią
podrażnić. Aż jęknęła z frustracji, ale i narastającej przyjemności,
zwłaszcza, że teraz z tym większą niecierpliwością wyczekiwała momentu, w którym
połączą się w jedno.
Usłyszała cichy, melodyjny śmiech.
Od dawna nie słyszała, żeby Rufus śmiał się tak szczerze.
– Zrób to jeszcze raz – poprosił, a jego
twarz nagle znów znalazła się na wysokości jej własnej. Czekoladowe oczy
lśniły, a jasne włosy były jeszcze w większym nieładzie niż do tej
pory.
Spełniła jego prośbę, kiedy z jękiem
wpiła się w jego wargi, mocniej przyciągając go do siebie. Była naga,
całkiem obnażona, ale nie czuła wstydu, świadoma tego, że on doskonale zna jej
ciało. W jego oczach była doskonała i ta świadomość dodawała jej
skrzydeł.
Wciąż go całując, zaczęła błądzić
dłońmi po jego torsie, szukając guzików koszuli, którą miał na sobie. W przeciwieństwie
do niej zadbał o świeże ubranie i teraz miał na sobie niebieską
koszulę i czarne spodnie. Drżącymi dłońmi zaczęła pracować nad guzikami,
coraz bardziej zniecierpliwiona i chętna tego, żeby się materiału pozbyć. W końcu
rozerwała go z rozdrażnionym warknięciem, a guziki posypały się na
podłogę niczym plastikowy deszcz. Dźwięk ten miał w sobie coś przyjemnego,
poza tym sprawił, że Rufus roześmiał się ponownie, rozbawiony jej
niecierpliwością.
No cóż, najwyżej po wszystkim oboje
będziemy mieli problem z ubraniami, pomyślała, starając się ściągnąć to, co zostało z koszuli
Rufusa. Pomógł jej, więc już po chwili mogła cieszyć się ciepłem bijącym od
jego nagiego torsu. Czuła, jak jego mięśnie napinają się przy każdym ruchu,
kiedy nachylił się nad nią, żeby raz jeszcze ją pocałować.
– Ugryź mnie – poprosiła pod
wpływem impulsu, zachęcająco odchylając głowę, żeby wyeksponować szyję.
– Laylo… – jęknął. Głos miał
dziwnie zachrypnięty od pożądania i narastającego pragnienia; wiedziała,
że obserwuje pulsującą żyłę na jej szyi, ledwo nad sobą panując.
– Chcę ci się oddać na wszystkie
możliwe sposoby.
Otworzył usta, chcąc coś
powiedzieć, ale w odpowiedzi wyrwało mu się jedynie ciche westchnienie.
Layla zauważyła, że jego kły wydłużyły się tak, że nawet gdyby chciał, nie
byłby w stanie ich przed nią ukryć. Jeszcze bardziej wygięła się tak, żeby
jej szyja była doskonale widoczna. Wiedziała, że długo nie będzie w stanie
się powstrzymywać, zwłaszcza, że oboje byli mocno osłabieni po wszystkim, co
wydarzyło się w tunelach.
Cięcie było szybkie i precyzyjne.
Layla jęknęła z rozkoszy, kiedy Rufus wkłuł się w jej szyję, łapczywie
spijając krew. Oddawała mu się i to było najcudowniejsze uczucie,
dodatkowo podsycające pożądanie, które ich łączyło. Pozwalając mu pić, zaczęła
krążyć dłońmi po jego torsie, na oślep szukając jego spodni. Ich też chciała
się pozbyć, może w nie tak brutalny sposób jak koszuli, ale jednak.
Pragnęła go coraz bardziej, do tego stopnia, że miała wrażenie, iż eksploduje,
jeśli natychmiast nie staną się jednością.
Rufus pomógł jej, najwyraźniej
równie zniecierpliwiony, co i ona. Kiedy ich nagie ciała otarły się od
siebie, Layla miała wrażenie, że za moment straci przytomność od nadmiaru
emocji. Teraz to ona zaczęła go całować, przynajmniej w miarę możliwości,
skoro wciąż spijał jej krew. Powoli wycofał się, wcześniej przesuwając językiem
po jej skórze, żeby zamknąć ranki po ugryzieniu. Zatrzepotała powiekami, po
czym pocałowała go, rozkoszując się słodkim smakiem jego poznaczonych krwią
ust. To było przyjemne i słodkie, ale nie było w stanie zaspokoić
pragnienia, które w tym momencie zdawało rozsadzać się ją od środka. Chyba
nigdy nie czuła się w ten sposób, nawet wtedy, kiedy wcześniej zdarzało im
się kochać.
Wciąż go całując, przesunęła obie
dłonie niżej, aż dotarła do tego najbardziej wrażliwego miejsca. Rufus
zesztywniał i warknął cicho, spoglądając na nią tak, jakby widział ją po
raz pierwszy.
– Laylo! – wyrwało mu się.
Odpowiedziała mu śmiechem, po czym
posunęła się jeszcze dalej, dobrze wiedząc, że w ten sposób sprawia mu
przyjemność. Kiedy nagle dosłownie na nią skoczył, przygniatając ją swoim
ciałem, jedynie przekonała się, że miała rację. Czuła jego emocje – to, że jest
na granicy czegoś, czego nie potrafiła nazwać, ale wiedziała o tym, że się
zbliża. Instynktownie rozchyliła nogi, czując, że i z nią dzieje się coś
dziwnego – coś, czego się bała i czego jednocześnie wyczekiwała.
W momencie, w którym połączyli
się w jedno, krzyknęła i pomyślała, że to chyba właśnie tak wygląda w niebo.
Kiedy jakiś czas później razem osiągnęli szczyt, doszła do wniosku, że to był
dopiero przedsionek.
Był on, była ona i płonące
świece, będące niemymi świadkami łączącego ich uczucia.
A to był dopiero początek.
Yeeees! Nareszcie^^ Jak czytałam o tym prysznicu to sama miałam ochotę pójść się wykąpać ;p Jejku, jak mi się ten rozdział podobał^^ Jeszcze, na początku znajomości Layli i Rufusa nigdy nie pomyślałabym, że oni będą zdolni do wspólnego współżycia, a tutaj taka niespodzianka *,*
OdpowiedzUsuńNiech próbują ile wlezie^^ Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Chociaż tak głupie, gdzie wszyscy wszystko słyszą, ale oni to niespecjalnie się chyba tym przejmują xD no jak Dimitr i Beau mogą to oni też, a co! :D
Jestem zadowolona i szczęśliwa^^
Weeeny, ;***