Alessia
Silne ramiona bezceremonialnie
zacisnęły się wokół niej. Alessia krzyknęła i natychmiast spróbowała się
oswobodzić, rzucając się i szarpiąc na wszystkie możliwe sposoby. Udało
jej się wyrwać rękę i nawet zamachnęła się, trafiając przeciwnika łokciem w twarz
– a przynajmniej miała nadzieję, że jej się to udało. Zaraz po tym doszedł
ją satysfakcjonujący jęk bólu i ciche, pełne niedowierzania wiązanki
przekleństw.
Raz jeszcze
szarpnęła się do tyłu i tym razem udało jej się wyrwać. Zachwiała się,
potknęła o własne nogi i poleciała do tyłu, instynktownie wykręcając
obie ręce tak, żeby zamortyzować upadek. Machinalnie zacisnęła powieki, zamierając
i czekając na moment upadku, ale do tego nie doszło, bo niemal w ostatniej
chwili czyjeś palce zacisnęły się na jej ramionach, szarpnięciem podciągając z powrotem
do pionu i pomagając jej utrzymać równowagę. Ali mimochodem zauważyła, że
dłonie nie były zimne, więc na pewno nie należały do wampira, ale zaraz
przestała o tym myśleć, skoncentrowana na tym, że stojąca przed nią osoba
nie zamierza tak po prostu pozwolić jej odejść.
– Do
cholery, zostaw mnie! – wydarła się, nie dbając o to, że w ten sposób
może co najwyżej ułatwić pogoń podążającej za nią wampirzycy. W zasadzie
było jej wszystko jedno z kim będzie musiała walczyć, bo najwyraźniej
wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej. – Powiedziałam, żebyś…
– Alessia,
przestań! – jęknął ktoś. Potrzebowała chwili, żeby do jej świadomości dotarło
to, że doskonale zna ten głos. Kiedy w końcu go rozpoznała, zamarła w bezruchu,
speszona i całkowicie oszołomiona. Prędzej spodziewałaby się tego, że
świat nagle się skończy niż spotkania w tym miejscu z… – To ja. Posłuchaj…
– zaczął ponownie nie kto inny, a właśnie Ariel, ale nie miał czasu na to,
żeby skończyć. – Uważaj!
Alessia nie
zdążyła nawet krzyknąć, kiedy Ariel bezceremonialnie odepchnął ją na bok.
Wpadła na ścianę i na moment ją zmroczyło, zdołała jednak szybko dojść do
siebie. Natychmiast poderwała się na równe nogi i w ciemnościach
odszukała wzrokiem chłopaka, akurat w momencie, kiedy bez zastanowienia
wystrzelił do przodu. Gniewne warknięcie przerwało panującą ciszę,
uświadamiając dziewczynie, że czarnowłosa wampirzyca, która podążała za nią od
dłuższego czasu, w końcu ją odnalazła – z tym, że zamiast na Alessię,
wpadła na przygotowanego do walki Ariela. Chłopak rzucił się na nią, powalając
ją na ziemię. Wkrótce Alessia nie była już w stanie rozróżnić, które kończyny
należą do kogo, bo dwójka nieśmiertelnych zwarła się w ciasnym uścisku,
zawzięcie walcząc o przewagę nad przeciwnikiem.
Ariel już
przy pierwszym spotkaniu wydał się Alessi niepozorny, a w porównaniu z Riddley’em
i innymi wilkołakami wręcz słaby, postura jednak o niczym nie
świadczyła. Dziewczyna machinalnie podeszła bliżej, bezradnie obserwując
walczących i próbując stwierdzić, jak mogłaby wilkołakowi pomóc, ale
wszystko działo się zbyt szybko, żeby była w stanie na cokolwiek się
przydać. Ariel z siłą odepchnął od siebie brunetkę, tak, że wampirzyca
potoczyła się po ziemi, ostatecznie lądując na plecach. Uszu Alessi doszedł
nieprzyjemny trzask, kiedy zaś przeciwniczka Ariela znieruchomiała, Ali
zrozumiała, że najprawdopodobniej przy upadku uszkodziła kręgosłup.
– Ariel! –
zawołała natychmiast, niespokojnie spoglądając na unieruchomioną wampirzycę. –
Arielu, ona się zregeneruje. Ona… – zaczęła, okazało się jednak, że jej
wyjaśnienia są zbędne.
Wilkołak
nie wahał się nawet przez moment. Kiedy doskoczył do leżącej na ziemi
dziewczyny i z całej siły uderzył ją w twarz, Alessia
pożałowała, że jednak nie odwróciła wzroku albo przynajmniej nie zamknęła oczu.
Krew natychmiast trysnęła z ust i nosa dziewczyny, rozkosznie słodka i pobudzająca
pragnienie, ale Ali nie wyobrażała sobie tego, że mogłaby się jej napić.
Machinalnie wręcz odsunęła się do tyłu, czując wewnętrzny opór i ledwo
panując nad pragnieniem, żeby obrócić się na pięcie i w popłochu
rzucić do ucieczki, zostawiając Ariela i wampirzycę daleko za sobą, tak
jak to wcześniej zrobiła w przypadku Marco, Carlisle’a i tego
drugiego wampira, który omal jej nie zabił.
Rozszerzonymi
oczami spojrzała wprost w czarne oczy Ariela. Kolejny raz uderzył ją
emitujący z nich smutek. Ariel wyglądał dokładnie tak, jak przy ich
pierwszym spotkaniu, kiedy – jak na ironię – uratował ją, Hayley i Quinna
przed swoimi pobratymcami. W ciemnościach jego skóra wydawała się jeszcze
bledsza, czarne włosy zaś niemal zlewały się z panującym mrokiem. Ariel
wyglądał marnie, zgłasza kiedy tak na nią patrzył, przyczajony, zastygły w bezruchu
i na swój sposób… dziki. W kąciku jego ust Alessia dostrzegła krew i przez
moment pomyślała, że oberwał podczas walki, ale potem przypomniała sobie
powitanie, jakie nieświadomie mu zgotowała i zrozumiała, że to jej wina.
Chyba powinna czuć się z tym źle i może na swój sposób tak było, ale
czuła się zbyt oszołomiona, żeby w pełni zinterpretować swoje emocje.
Ariel
zamrugał i szybko puścił wzrok, zupełnie jakby patrzenie na nią sprawiało
mu trudność. Krótko spojrzał na leżącą u jego stóp wampirzycę, ale poza
tym w żaden sposób nie zareagował. Alessia z opóźnieniem zauważyła,
że dziewczyna straciła przytomność. Z jakiegoś powodu jej ulżyło, chociaż
sama nie była pewna dlaczego, bo chyba powinno jej zależeć na tym, żeby
wampirzyca była martwa, a nie po prostu nieprzytomna. Z drugiej
strony, ostatecznie doszła do wniosku, że poczucie ulgi bierze się z wychowania
(w końcu śmierć nigdy nie była dobra, nawet jeśli czasami stanowiła
ostateczność)… Albo z tego, że nie chciała patrzeć na Ariela jak na kogoś,
kto zdolny jest do zabicia kogokolwiek, zwłaszcza wampira. Już i tak
dziwnie czuła się ze świadomością tego, że tuż przed sobą ma prawdziwe dziecko
księżyca – a jeszcze dziwniejsze było to, że jakoś niespecjalnie
przeszkadzała jej świadomość tego, że Ariel nie był taki jak ona.
– Czy nic
ci się nie stało? – odezwał się cicho Ariel, decydując się przerwać panującą
ciszę. Dalej na nią nie patrzył – przynajmniej nie otwarcie, bo miała wrażenie,
że na nią zerka – głos zaś miał tak cichy, że miała pewne trudności z tym,
żeby go zrozumieć.
– Nie… – zapewniła.
Odezwała się zdecydowanie zbyt szybko, a w panującej ciszy jej słowa
zabrzmiały nienaturalnie głośno i niewłaściwe. Mimowolnie wzdrygnęła się,
słysząc odbijające się od ścian korytarza echo. – Nie – powtórzyła już ciszej i bardziej
spokojnie. – A tobie? Ja nie chciałam i…
Ariel
zmarszczył brwi, po czym w roztargnieniu oblizał wargi, zupełnie jakby
dopiero po jej słowach przypomniał sobie o stanie swoich ust. Alessia przyłapała
się na tym, że jak zahipnotyzowana wpatruje się w krew na jego wargach i niemal
z rozczarowaniem zmusiła się do tego, żeby nad sobą zapanować. W końcu
nie powinna odczuwać chęci, żeby ją zetrzeć, najlepiej językiem albo…
pocałunkiem?
Chyba
będę musiała poprosić dziadka o to, żeby mnie zbadał, pomyślała w oszołomieniu. To
srebro jak nic zaczyna mi szkodzić. No i pewnie do tego wszystkiego mam
wstrząs mózgu albo cokolwiek innego… W końcu w innym wypadku nie
miałabym takich idiotycznych pomysłów, prawda? A już na pewno nie
rozmawiałabym ze sobą…
Pośpiesznie
potrząsnęła głową, chcąc doprowadzić się do porządku. Miała świadomość, że
Ariel przez cały czas w milczeniu jej się przypatruje, chociaż nie była
pewna, czy to dobrze, czy źle. Na pewno czuła się w obecności chłopaka
nieswojo, ale nie miało to żadnego związku z tym, co wydarzyło się chwilę
wcześniej. Nie chodziło nawet o samą obecność Ariela w tunelach,
chociaż nie miała pojęcia, co takiego chłopak tutaj robił i dlaczego
zdecydował się zejść do podziemi. Co prawda to też nie dawało jej spokoju, ale
jakoś nie mogła zmusić się do zadania jakiegokolwiek pytania, zdolna jedynie do
tego, żeby stać jak ten słup soli i gapić się na stojącego przed nią
chłopaka. Cieszyła się, że przynajmniej udało jej się powstrzymać plątaninę
myśli, ale w zamian w głowie miała kompletną pustkę, a to też
niczego nie ułatwiało.
– Ech,
Alessia? – zaczął Ariel. Szybko odsunął się od nieprzytomnej wampirzycy, nagle
dziwnie spięty i zmieszany. – Ty się mnie nie boisz, prawda? To znaczy,
chyba cię nie przestraszyłem, kiedy…
– Dlaczego
miałabym się ciebie bać? – zapytała natychmiast, zaskoczona jego tokiem
rozumowania. Co prawda na samo wspomnienie walki i tego, jak uderzył
dziewczynę w twarz, robiło się jej niedobrze, ale z zaskoczeniem
odkryła, że w gruncie rzeczy nie chodzi o to, że Ariel mógł okazać
się brutalny. Raczej obawiała się tego, że coś mogło mu się stać albo… Sama nie
wiedziała, ale ostatecznie doszła do wniosku, że to nie ma żadnego znaczenia,
przynajmniej w tej chwili. – W zasadzie powinnam ci podziękować.
Znowu – dodała, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Daj już
spokój. – Ariel rzucił jej nieprzeniknione spojrzenie. – Nie żebym na ciebie
naciskał albo coś, ale może lepiej byłoby się ulotnić? Nie żebym nie czuł się
na siłach dalej walczyć, ale… – Spojrzał wymownie na nieprzytomną dziewczynę.
– Och, no
jasne – zreflektowała się natychmiast. Jakoś nie wyobrażała sobie tego, żeby
mieli zabić kogoś, kto nie był w stanie się bronić. Przynajmniej sama nie
była do tego zdolna, bo po Arielu nie była w stanie niczego stwierdzić. –
Chodźmy stąd.
Jeszcze
kiedy mówiła, machinalnie ruszyła w stronę korytarza i okrągłej
pieczary, którą widziała wcześniej. Nie była pewna, czy Ariel pójdzie za nią,
ale chwile później usłyszała jego lekkie kroki i trochę się rozluźniła –
przynajmniej do momentu, kiedy nie przypomniała sobie o tym, że jest w tunelach
praktycznie sama i nie ma pojęcia, czy pozostali nie potrzebują pomocy.
Coś przewróciło jej się w żołądku, kiedy w ogóle pomyślała o tym,
że komuś coś mogło się stać, szybko też odrzuciła od siebie wszelakie myśli.
Nie chciała się zadręczać, a tym bardziej okazywać słabości, skoro Ariel
przez cały czas ją obserwował.
Milczeli
przez większość czasu, nawet na siebie nie patrząc. Alessia odniosła wrażenie,
że Arielowi taki stan rzeczy odpowiada, ale sama czuła się coraz bardziej
niezręcznie. Kilka razy przyłapała się nawet na tym, że dyskretnie zerka do
tyłu, planując zagaić rozmowę, ale za każdym razem rezygnowała, uświadamiając
sobie, że nie ma pojęcia, co chce powiedzieć.
Westchnęła w duchu,
zrezygnowana. Chociaż to nie był najlepszy moment, w pamięci mimowolnie
przywołała wspomnienie ich ostatniego spotkania, kiedy to na prośbę River Song
tańczyli ze sobą. Momentalnie przypomniała sobie uczucie lekkości i euforii,
którą czuła, kiedy Ariel z wprawą prowadził ją w rytm muzyki. Nie
mogła wręcz wyobrazić sobie tego, że taniec miał miejsce zaledwie kilka dni
wcześniej. Sama miała wrażenie, że minęły całe wieki od momentu, kiedy tunel
zawalił się, a ona wylądowała w tych korytarzach.
– Czy w ogóle
wiesz, gdzie zamierasz iść? – usłyszała za sobą pełen powątpiewania głos Ariela.
Zaskoczył ją tym, że jednak postanowił się odezwać, zaraz też zarumieniła się,
bo po tonie chłopaka poznała, że doskonale wiedział, jaka będzie odpowiedź.
– Tak. Nie…
Tak sądzę – mruknęła i westchnęła cicho. – Wydaje mi się, że kiedy
uciekałam, biegłam tędy. Teraz tylko spróbuję przypomnieć sobie, który to był
korytarz, a potem… – Urwała, bo w tym samym momencie ukazała im się
okrągła komnata z szóstką identycznych wejść. Alessia poczuła, że
czerwienieje jeszcze bardziej, zwłaszcza, że wyczuła subtelną zmianę w postawie
podążającego za nią Ariela. – No tak... Dwadzieścia procent szans to dużo,
jeśli odrzucić drogę którą przyszliśmy, prawda?
– To nie
zabrzmiało zbytnio przekonująco, jeśli o to mnie pytasz – przyznał cicho
Ariel. Jego wypowiedź z jakiegoś powodu ją zirytowała, może właśnie
dlatego, że była szczera. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
że wygląda to trochę marnie! Albo więcej niż marnie… – Swoją drogą, mogłabyś mi
powiedzieć, dlaczego chcesz wrócić? Dlaczego ta kobieta właściwie cię goniła?
Alessia
zacisnęła obie dłonie w pięści, czując coraz większe zażenowanie – a więc
i irytację. Pod wpływem impulsu odwróciła się na pięcie, żeby móc na
Ariela spojrzeć… A potem zamarła, uświadamiając sobie, że chłopak stoi tuż
za nią i to tak blisko, że z rozpędu omal po raz kolejny nie wpadła
mu w ramiona.
Brwi
wilkołaka powędrowały lekko ku górze, poza tym jednak nie dał po sobie po znać,
że jej reakcja jakkolwiek go zaskoczyła. Po prostu tam stał, śmiertelnie
poważny i jak zwykle oddalony, uważnie lustrując wzrokiem jej twarz. Nie
była pewna, jakie wyciągnął wnioski, ale i tak poczuła się jeszcze
bardziej zażenowana, chociaż to nie powinno mieć miejsca. Przecież nigdy nie
była wstydliwa, a obcowanie z chłopakami nie było dla niej niczym
nowym, zwłaszcza, że wychowywała się wraz z Aldero, Cameronem i Damienem.
Płeć przeciwna nigdy nie stanowiła dla niej powodu do zdenerwowania, a jednak
Ariel…
No cóż,
Ariel po prostu był inny.
– Posłuchaj
– odezwała się, starając się, żeby jej głos zabrzmiał pewnie i nieco
oschle. – To, że mi pomogłeś, nie znaczy jeszcze, że jesteś za mnie
odpowiedzialny. Podziękowałam ci i mogę to zrobić jeszcze raz, ale nic
poza tym. Jeśli masz jakieś wątpliwości co do tego, czy dobrze nas prowadzę, to
możesz iść. Ja mam coś jeszcze do załatwienia… – Zacisnęła usta, żeby
powstrzymać grymas niezadowolenia. – Przepraszam, ale nie mam nastroju na to,
żeby się komukolwiek zwierzać, a tym bardziej odpowiadać o tym, co
dopiero przeżyłam. I tak byś nie zrozumiał – dodała, dochodząc do wniosku,
że może w ten sposób uda jej się zniechęcić go do zadawania niewygodnych
pytań. To zdecydowanie nie był czas na rodzinne opowieści, zwłaszcza, że temat
przeszłości Layli, obecności Marco i całego tego bałaganu, który wywiązał
się od momentu wybuchu, przerastała nawet ją samą.
Oczekiwała,
że Ariel przynajmniej się obruszy, ale on wciąż stał, patrząc na nią w beznamiętny
sposób, zupełnie jakby jej słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Machinalnie cofnęła się o krok, zwiększając dystans pomiędzy nimi, chociaż
sama nie była pewna, dlaczego to robi. Cóż, w ten sposób na pewno łatwiej
było jej na Ariela patrzeć, skoro przewyższał ją o tych kilka znaczących
centymetrów, ale to i tak było marną pociechą, skoro nie potrafiła
stwierdzić, jakie właściwie targają nim emocje.
– Nie
pójdziesz, tak? – zaryzykowała w końcu. Milczenie zaczynało ją
przytłaczać, nie wspominając o przenikliwym spojrzeniu smutnych oczu
wpatrzonego w nią chłopaka.
– Nie –
zapewnił ze stoickim spokojem. – A ty nie musisz mi się zwierzać. Uznajmy,
że rozumiem, kiedy ktoś woli pewne sprawy przemilczeć… – zaproponował.
Patrzył jej
w oczy, ale równie dobrze mógłby tego nie robić, bo i tak nie była w stanie
zidentyfikować, jakie targały nim uczucia. Ariel od samego początku był skryty i nic
nie wskazywało na to, żeby się zmienił.
– Co ty
tutaj właściwie robisz? – westchnęła, spuszczając z tonu i pozwalając
sobie na to, żeby spojrzeć na chłopaka w bardziej przychylny sposób.
Ariel nie
odpowiedział od razu. Speszyła się nieco, kiedy lekko przekrzywił głowę, jakby
chcąc obejrzeć ją pod innym kątem. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego,
jak bardzo ją pyszczył nie tylko swoją obecnością, ale sposobem, w jaki
zdarzało mu się na nią patrzeć. Chłopak nie zdaje sobie sprawy z tego,
jakie ma oczy, pomyślała mimochodem, chociaż sama też nie była pewna, co w tym
momencie ma na myśli. Ciężko było jej opisać niezwykłość ciemnych tęczówek Ariela,
a zwłaszcza tego, jak czuła się, kiedy tak na nią patrzył.
– Wiesz,
tak po prawdzie, to chyba cię szukałem – wyznał. Popatrzyła na niego tępo,
całkowicie wytracona z równowagi jego odpowiedzią. – Mówię poważnie,
Alessiu. Informacje w Mieście Nocy rozchodzą się błyskawicznie, więc
wszyscy już wiedzą, że coś się stało. No i… Chyba przypadkiem podsłuchałem
twoich przyjaciół, jeszcze w Akademii. Ta drobna, nie pamiętam imienia…
– Zoe –
podpowiedziała mu machinalnie. – Zoe jest bardzo drobna – dodała, chociaż sama
nie była pewna, jakie to ma znaczenie.
– No tak,
Zoe – zgodził się dla świętego spokoju. – Wiem jedynie, że była bardzo
wystraszona. Potem usłyszałem twoje imię… Sam nie wiem dlaczego, ale czułem, że
powinienem cię poszukać. Dimitr nie przyjąłby mojej pomocy, nikogo zresztą nie
dopuszcza do tuneli, ale znam kilka wejść. Wiesz, potrzebowałem jakichś
odludnych miejsc, kiedy… – Wzruszył ramionami. Chociaż tego nie powiedział,
Alessia zrozumiała, że chodzi o przemiany. – Po prostu miałem trochę
szczęścia, tak?
– Tak… – Alessia
potrzebowała dłuższej chwili na to, żeby wszystko sobie poukładać i być w stanie
wziąć się w garść. – Zoe była bardzo zdenerwowana? – palnęła, zadając
pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy.
Ariel
rzucił jej lekko skonsternowane spojrzenie.
– Płakała –
odpowiedział w końcu. Alessia ledwo powstrzymała się od westchnienia; to
było do przewidzenia. – Dość długo cię nie było, wiesz? Sprawdzałem. Nie chodzi
o to, że mam coś do siebie albo do twoich przyjaciół – zapewnił pośpiesznie,
machinalnie zaczynając się tłumaczyć. – Po prostu nie ufam Riddleyowi.
Wolałbym, żebyście nie mieli z jego powodu kłopotów.
– Miałam
ostatnio bardzo ciężko okres… A co do Riddleya… Sądzisz, że może nas
dręczyć? – upewniła się, decydując się przemilczeć temat swojej nieobecności.
To znów wiązało się z przeszłością jej rodziny, sama zresztą wolała nie
wracać pamięcią do okresu, kiedy była przekonana, że Marco ją zgwałcił.
– Riddley
jest nieprzewidywalny – powiedział po chwili zastanowienia; jakoś nie miała
wątpliwości co do tego, że tak jest w istocie. – Więc? Który korytarz
wybieramy? – dodał, szybko zmieniając temat.
Wzruszyła
ramionami, po czym zachęcająco kiwnęła ręką, dając Arielowi do zrozumienia,
żeby sam decydował. Chłopak rzucił jej krótkie, pełne powątpiewania spojrzenie,
ale nie zaprotestował. W milczeniu zaczął okrążać całe pomieszczenie, z uwagą
oglądając każdą odnogę z osobna. Alessia miała pewne wątpliwości co do
tego, czy był w stanie cokolwiek zdziałać, ale w żaden sposób nie
komentowała jego starań, nawet wtedy, gdy w końcu zatrzymał się przed
jednym z tuneli.
– Nie wiem,
czy ci to odpowiada, ale ja sugerowałbym iść tędy – zaproponował, kiwając głową
w głąb korytarza.
– Wszystkie
i tak wyglądają tak samo, więc może być – zgodziła się bez przekonania.
Czuła się bezradna, zaczynała się zresztą godzić z tym, że nie będzie w stanie
odnaleźć reszty.
– Może, ale
wydaje mi się, że czuję tutaj twój zapach – wyjaśnił. Na jego wargach pojawił
się cień uśmiechu, czym zaskoczył ją jeszcze bardziej niż samą obecnością w tunelach.
Miała wrażenie, że Ariel bardzo rzadko pozwalał sobie na okazywanie tych
pozytywnych uczuć, chociaż nie rozumiała dlaczego. – Poza tym, chyba sama
dopiero co próbowałaś mnie przekonać, że dwadzieścia procent szans to dużo –
dodał.
Alessia
prychnęła.
– Bardzo
zabawne – obruszyła się, ale pozwoliła sobie na uśmiech. Szybko ruszyła w stronę
czekającego na nią Ariela, chcąc jak najszybciej podjąć jakąkolwiek decyzję.
Chciała działać, żeby mieć przynajmniej wrażenie, że robi cokolwiek sensownego.
– Ach, Arielu? – dodała pod wpływem impulsu.
Wilkołak
rzucił jej przenikliwe, pytające spojrzenie. W jego ciemnych oczach
dostrzegła niespokojny błysk, jakby podejrzewał, co takiego może usłyszeć i wcale
mu się to nie spodobało.
Dlaczego
mnie szukałeś?, pomyślała, ale nagle doszła do wniosku, że nie najlepszym
pomysłem jest, żeby zadać to pytanie na głos. Co prawda chciała wiedzieć, ale…
– Ariel…
Mówiłam ci już, że to ładnie imię? – zapytała, w ostatniej chwili
zmieniając temat. – Toż to w końcu jedna z cnót…
– Tak… Może
i tak – zgodził się, ale wydawał się rozczarowany.
Alessia
ledwo powstrzymała chęć, żeby z impetem uderzyć głową w ścianę. Nie
dodając nic więcej, szybko ruszyła w głąb korytarza. Czuła, że jeśli tak
dalej pójdzie, w którymś momencie rumieniec w ogóle nie zniknie z jej
twarzy.
Nareszcie pojawił się Ariel *.* długo trzeb było na niego czekać, i jeszcze również długo na komentarz ode mnie :_: nie wyrabiałam trochę z czasem oraz z lenistwem. ^^
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ariel w dość drastyczny sposób rozprawił się z tą wampirzycą. Ja na miejscu Alessie byłabym przerażona tym widokiem tak jak i tym co się dzieje w tunelach. Fajnie, że jej częściowo udało się uciec. Zastanawia mnie nadal czy przypadkiem Ariel specjalnie nie podsłuchał o tym co dzieje się w tunelach. Przecież, gdyby Ali nie była mu obojętna nie przyszedłby tam, prawda?^.^
Już 50 rozdział :o tak szybko zleciało od pierwszego stycznia... :) no teraz tylko czekać na następne rozdziały i następne księgi :D
Pozdrawiam, xoxo