Renesmee
Nie od razu zrozumiałam… Ale
kiedy w końcu dotarł do mnie pełen sens ich rozmowy, poczułam się tak,
jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Sama nie jestem pewna, ale chyba
podświadomie wiedziałam, że w którymś momencie sprawy potoczą się w tym
kierunku, nawet jeśli nie byłam pewna, co to oznacza.
Ale
poczułam ulgę. Nie zagrażało nam niebezpieczeństwo, nie w pełnym znaczeniu
tego słowa. Przeciwnik był jeden, może ewentualnie dwóch – jeśli oczywiście za
wroga również mogliśmy uznać przeszłość. W tamtym momencie, obserwując
zachowanie Licavolich, uświadomiłam sobie, że tak właśnie jest.
Layla wciąż
oddychała ciężko, przerażona i chyba bliska omdlenia. Jej oczy lśniły
niepokojącym blaskiem, mięśnie zaś miała do tego stopnia, że przejął mnie
irracjonalny lęk, że za moment połamie sobie kości. Jej skóra wydawała się
niemożliwie wręcz blada, chociaż instynktownie wiedziałam, że ogień Layli nie
opuścił. Wręcz przeciwnie – niemal widziałam, jak czai się gdzieś pod skórą,
gotów przybyć, gdyby tylko strach jego pani osiągnął zenitu. W jednej
chwili poczułam się bardzo nieswojo, chyba nie jako jedyna zresztą, bo
zauważyłam, że stojący w niewielkim oddaleniu od dziewczyny Edward i Carlisle
odsunęli się dla pewności. Allegra i Isabeau nawet nie drgnęły, zastygłe w bezruchu
i na ten swój zimny, odrobinę niepokojący sposób piękne. Nie byłam nawet w stanie
spojrzeć im w oczy, tak porażał mnie wyraz ich identycznych, błękitnych
niczym zamarzająca woda tęczówek, coś zresztą sprawiało, że byłam w stanie
wyłącznie patrzeć na Laylę.
Był jeszcze
Rufus, który zastygł zaledwie kilka stóp od swojej partnerki. Jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji, również strachu, ale jednocześnie znacznie różniła się
od przypominających maski twarzy moich bliskich. W przypadku naukowca było
to chłodne opanowanie; tak zwykle wyglądał, kiedy miał logiczny problem do
rozwiązania i akurat był na etapie analizowania faktów i wyciągania
wniosków. Wciąż uważnie przypatrywał się Layli, ale mimo pozornie biednej
postawy, miałam wrażenie, że oblicza swoje szanse na to, że uda mu się do niej
podejść, dotknąć ją i – w najlepszym wypadku – nie uszkodzić nam
konstrukcji domu, kiedy Lay pod wpływem impulsu zdecyduje się cisnąć nim o ścianę.
Zły pomysł.
Bardzo zły…
– Wrócił…
On wrócił. – Layla odezwała się po trwającej chyba całą wieczność chwili
wahania. Kolejne słowa wydawały się stanowić dla niej wyzwanie, a po
wypowiedzeniu zabrzmiały dziwnie, jakby ktoś niewłaściwe próbował powiedzieć
coś w języku, którego tak naprawdę nie znał. Coś nie pasowało; takich słów
nie dało się ułożyć w tej kolejności. – Nie zbliżaj się teraz do mnie! – krzyknęła
nagle, błyskawicznie okręcając się na pięcie.
Aż
podskoczyłam, po czym ponownie przeniosłam wzrok na Rufusa, żeby przekonać się,
że ruszył się z miejsca. Ostrożnie, zważając na każdy krok, zaczął
metodycznie przesuwać się w stronę Layli, skracając dzielący ich dystans
niemal o połowę, zanim na niego naskoczyła. W odpowiedzi na jej słowa
lekko zmarszczył brwi, ale zatrzymał się i uniósł obie ręce ku górze w obronnym
geście. Widziałam, że uważnie lustruje wzrokiem stojącą przed nim dziewczynę,
zwracając uwagę przede wszystkim na napięte mięśnie, skrzącą się wewnętrznym
blaskiem skórę (chyba jedynie cudem Layla jeszcze nie pozwoliła sobie na
samozapłon, ale była tego bliska – jak bomba, której licznik stopniowo
przybliżał się do zera i nieuniknionego wybuchu) i pozycję obronną.
Nawet mnie ogarnął niepokój i instynktownie przesunęłam się w stronę
Alessi i Esme, kątem oka spoglądając w stronę oddalonego ode mnie
Damiena, ale Rufus nawet się nie skrzywił.
– Laylo – odezwał
się rzeczowym tonem – przecież oboje wiemy, że nie jesteś w stanie mnie
skrzywdzić.
Layla
zacisnęła dłonie w pięści.
– Nie wiesz
tego. A ja… – Jej oczy zaszły mgłą, a chwilę później świeże łzy
spłynęły jej po policzkach. – Odsuń się, bo ja już naprawdę nie jestem pewna do
czego jestem zdolna – wyszeptała i pojęłam, że mówiła najzupełniej
poważnie.
Rufus nie
odpowiedział, ale wątpiłam, żeby jej słowa go przekonały – miał skłonność do
tego, żeby wierzyć w to, że zawsze ma rację i chyba dopiero fizyczny
atak Layli, dałby mu do zrozumienia, że dziewczyna faktycznie jest na krawędzi.
– Po prostu
się uspokój, a wszystko będzie dobrze – doradził jej takim tonem, jakby to
było oczywiste. Brzmiał trochę tak, jakby wyjaśniał nam prawdziwość faktów,
chociaż brakowało mu tej odrobiny ekscytacji albo nutki szaleństwa, które
towarzyszyły mu chociażby wtedy, gdy przedstawiał nam swoje odkrycia. – Jesteś
tutaj, a twojego ojca tutaj nie ma. Jesteś bezpieczna – dodał łagodniej i tym
razem jego słowa jakoś musiały na nią wpłynąć, bo nawet nie drgnęła, kiedy
zrobił kolejny zdecydowany krok w jej stronę.
Layla wciąż
wyglądała marnie, ale nawet nie drgnęła, kiedy Rufus zachęcająco wyciągnął rękę
w jej stronę. Spojrzała na nią beznamiętnym wzrokiem, jakby zastanawiają
się, co to jest i jak powinna się teraz zachować. Rufus po prostu stał,
pewny siebie w ten nieznośny sposób, który kiedyś jak nic miał go zgubić.
Był dobrym psychologiem, nie miałam co do tego wątpliwości, ale jednocześnie
nie byłam pewna, czy w przypadku Layli jakakolwiek taktyka jest dobra.
Chyba lepiej byłoby zaczekać aż dziewczyna się uspokoi, my zresztą też, chociaż
z drugiej strony…
Layla
westchnęła i w końcu chwyciła Rufusa za rękę. Do ostatniej chwili
widziałam w jej oczach wahanie, zauważyłam zresztą, że wampir nieznacznie
się skrzywił – być może Lay wciąż nie do końca panowała nad temperaturą ciała –
nie odsunął się jednak i stanowczo przyciągnął dziewczynę do siebie, tak,
że wpadła mu w ramiona.
– Już? – szepnął.
Łagodny ton był u niego rzadkością, poza tym rezerwował go wyłącznie dla
Layli, a i to nie zdarzało się na co dzień. Nie wiem dlaczego, ale
nagle poczułam się nieswojo, jakbym nieświadomie uczestniczyła w czymś
ważnym i bardzo intymnym.
– Jakie „już”?
– Layla wydawała się zmęczona. – Żadne „już”, skoro… On wrócił. Wiedziałam, że
to się kiedyś wydarzy, a teraz jest tutaj i… – Zacisnęła usta, po czym
nagle wyrwała się z ramion Rufusa, jakby porażona jakąś myślą. Nadal
drżała, mocno zaciskając dłonie w pięści i ledwo będąc w stanie
zapanować nad mocą oraz emocjami. – Śnił mi się. Myślałam, że… Sama nie wiem,
co takiego sobie myślałam, ale to tak, jakbym wiedziała już wcześniej, że on
gdzieś tutaj jest. Od ponad pięciuset lat wciąż zadawałam sobie pytanie, co
takiego wydarzy się, kiedy on znów stanie na mojej drodze. Zastanawiałam się,
co takiego będzie, kiedy go spotkam, kiedy znów poczuję ten strach… A teraz
tutaj jest, a ja czuję się tak, jakby w każdej chwili mogło się
wydarzyć coś bardzo złego. Nie mam pojęcia gdzie jest, co takiego może zrobić i czy
przypadkiem…
– Layla! –
Rufus spróbował jej przerwać, wcześniej niż którekolwiek z nas przewidując
do czego dziewczyna zmierza.
– … znów
nie spróbuje mnie skrzywdzić – dokończyła, zupełnie jakby go nie słyszała. Łzy
płynęły nieprzerwanym strumieniem, ale już nie zwracała na nie uwagi, zupełnie
jakby to było czymś naturalnym. Nie wyobrażałam sobie, żeby można było się
przyzwyczaić do płaczu, ale podobnie nie miałam pojęcia, co takiego musiała
przeżywać moja szwagierka. – Nie, zdecydowanie nic nie jest dobrze. Nie może
być, a przynajmniej nie tak długo, jak on gdzieś się tutaj kręci. Jak
mogłoby być, skoro tak naprawdę żadne nas nie zmieniło się przez tych pięćset
lat? Skoro przez tych pięćset lat…
– I właśnie
dlatego go zabijemy.
Potrzebowałam
dłuższej chwili, żeby uprzytomnić sobie sens wypowiedzianych słów i zrozumieć,
że wypowiedziane zostały przez Gabriela. Nagły dreszcz wstrząsnął całym moim
ciałem, tak bardzo nienaturalna wydała mi się barwa głosu mojego męża. Kiedy na
niego spojrzałam, przekonałam się, że już nie wygląda tak blado, a tym
bardziej nie przypomina posągu. W jakimś stopniu poczułam ulgę, póki nie
uprzytomniłam sobie, jakiego rodzaju zmiana zaszła w stanie emocjonalnym
Gabriela. I chociaż wszystko wydawało się lepsze od tej pustki i chłodu,
których mogłam doświadczyć wcześniej, jednocześnie poczułam niepokój.
Na twarzy
Gabriela malował się absolutny sposób i coś, co byłam w stanie
określić jedynie mianem determinacji. Jego oczy błyszczały, a kiedy
głębiej się zastanowiłam, dostrzegłam w nich te same niezdrowe ogniki, co
wtedy, kiedy za wszelką cenę starał się zrobić wszystko, żeby mnie odnaleźć, po
tym, jak zostałam porwana przez Lawrence’a i jego telepatów. Ten sam wyraz
twarzy widziałam również wtedy, kiedy podróżowałam poza ciałem i byłam
świadkiem ataku rozżalonego Gabriela na grupkę niewinnych dzieciaków w lesie.
I w końcu ten sam błysk widziałam za każdym razem, kiedy mój mąż
wspominał swojego ojca, a zwłaszcza to, czego on i Layla
doświadczyli, gdy jeszcze byli zdani na jego łaskę.
– Laylo,
przez pięćset lat zmieniło się bardzo wiele. My się zmieniliśmy – powiedział z naciskiem.
– Ty i ja. W dniu, w którym nareszcie zdołaliśmy się od nie
uwolnić. W dniu, w którym byłem w stanie zmusić go do tego, żeby
krzyczał i żeby trzymał się od nas z daleka. Wtedy dałem nam okazję
do ucieczki, ale tym razem… Tym razem, Laylo – ciągnął, nagle materializując
się u jej boku – to już poszło za daleko. Nie, nie zamierzam go szukać.
Ale mogę ci przysiąc, sis,
że on już nigdy więcej cię nie skrzywdzi – powiedział z naciskiem,
chwytając oszołomioną siostrę za ręce. Zanim zdążyła go powstrzymać, osunął się
przed nią na kolana, zupełnie jakby zamierzał jej się oświadczyć. – Już raz ci
to obiecałem, ale mogę to powtórzyć. Czy mam złożyć ci przysięgę krwi?
– Gabriel… –
Layla zamrugała z niedowierzaniem. – O nie! Gabrielu, wstawaj. Wiem o tym
i ci wierzę, naprawdę. Wiem, ale… Och, na litość bogini, zwalniam cię ze
wszystkich obietnic! – jęknęła, próbując jakoś zmusić go do tego, żeby się
podniósł.
– Skoro mi
wierzysz, dlaczego próbujesz zerwać przysięgę, którą ci złożyłem? – zapytał
Gabriel, ale przynajmniej powoli się podniósł. Obie dłonie położył na drżących
ramionach Layli, najwyraźniej z większym powodzeniem niż wcześniej Rufus,
bo nawet się nie skrzywił.
– Bo wiem,
że kiedy coś już obiecasz, będziesz dążył do tego po trupach – urwała
stanowczo. Zaskoczenie sprawiło, że w końcu przestała płakać. – A ja
tego nie chcę. Nie chcę, żebyś był mi cokolwiek winny, tym bardziej, że już
dawno ustaliliśmy, że nic, co się wydarzyło, nie było twoją winą. Po prostu nie
miałeś na to wpływu, a ja… To ja jestem najstarsza. I to ja powinnam
podejmować decyzje, braciszku – przypomniała, usiłując zabrzmieć stanowczo, ale
nie do końca jej to wyszło.
Gabriel
zacisnął usta, po czym niechętnie skinął głową. Cały czas obserwował Laylę, a ja
zrozumiałam, że niezależnie od wszystkiego, dla niego obietnica już została
złożona. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się działo – że Marco
Licavoli gdziekolwiek tutaj był i że mógł nam zagrażać – ale to i tak
nie miało znaczenia, skoro przynajmniej rozumiałam już, dlaczego mój mąż był
taki oszołomiony. Nie podobało mi się to, co mówił, a kiedy na niego
patrzyłam, wydawał mi się obcy i oddalony, ale przynajmniej w końcu
rozumiałam…
A
przynajmniej część.
– Chwileczkę,
czy dobrze rozumiem? – odezwał się po chwili wahania Edward, decydując się
przerwać panującą ciszę. Podobnie jak i my wszyscy, wciąż był pod wpływem
skrajnych emocji, które dodatkowo podsyciło zachowanie Layli i słowa
Gabriela, ale najwyraźniej zaczynał się już otrząsać i logicznie myśleć. –
Wasz ojciec wrócił? Ten samy, który…
– Nie
nazywałbym go naszym ojcem – sprostował z odrobiną goryczy Gabriel,
rzucając mojemu tacie udręczone spojrzenie. – Nie po tym wszystkim, ale… O tak,
mam dobre powody, żeby sądzić, że wrócił – potwierdził, bo przecież do tego
zmierzało pytanie Edwarda.
Wampir w zamyśleniu
skinął głową. Jego bursztynowe, ciemniejsze niż zwykle oczy, powoli przesunęły
się po twarzach pozostałych, jak zawsze, kiedy usiłował wyczytać z myśli
obecnych coś, co pozwoliłoby mu wszystko sobie uporządkować. Niestety, jak że
miał dostęp do wspomnień wyłącznie Carlisle’a, Esme oraz Rufusa, na niewiele mu
się to zdało.
– Jak
bardzo jest niebezpieczny? – zapytał w końcu, lekko marszcząc brwi. –
Znaczy… rozumiem wasze przerażenie, ale tak naprawdę nie stało się jeszcze nic,
co sugerowałoby, że możemy być w niebezpieczeństwie. Poza tym
powiedziałeś, że jest sam, a przynajmniej tyle zdążyłem zrozumieć. Nie
znamy jego intencji, więc skąd pewność, że czymkolwiek powinniśmy się martwić?
– dokończył i na swój sposób zabrzmiało to sensownie, ja jednak nie
odczułam ulgi; wciąż miałam wrażenie, że ucieka mi najważniejszy element
układanki.
Gabriel
roześmiał się. Był to krótki, pozbawiony wesołości śmiech od którego przeszły
mnie ciarki. Jego oczy kolejny raz upodobniły się do czarnych dziur, kiedy
spojrzał na mojego ojca w niezbyt przychylny sposób. Nie powiem, to była
odmiana, bo sądziłam, że okres ich rywalizacji i wzajemnej niechęci
mieliśmy już dawno za sobą.
– O tak,
nasz kochany tatuś na pewno przybył tutaj po to, żeby złożyć nam przyjacielską
wizytę – prychnął, po czym gniewnie zmrużył oczy. – Wystarczy. Już po prostu…
Nie obchodzi mnie, dlaczego on tutaj jest. Wiem jedynie, że jeśli stanie mi na
drodze, po prostu go zabiję – powiedział już poważniejszym tonem i oczywiste
było, że nie żartuje.
– Gabrielu…
– szepnęła Allegra, pierwszy raz od momentu przybycia okazując jakiekolwiek
emocje – Ty chyba nie mówisz poważnie, prawda?
Uniósł brwi
i spojrzał z zaskoczeniem na swoją ciotkę.
– Mówię
poważniej niż kiedykolwiek wcześniej – powiedział chłodno. Zmierzył kobietę
wzrokiem, jakby próbując coś zrozumieć. – A dlaczego?
– Ty po
prostu nie możesz… – Allegra potrząsnęła głową. Jej pewność siebie i chłodne
opanowanie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. – Ze względu na
swoją żonę, na swoje dzieci… Gabrielu, zastanów się jeszcze. Wbrew wszystkiemu
to wciąż jest twój ojciec – powiedziała z naciskiem,
siląc się na rzeczowy ton głosu, ale to i tak wyszło jej marnie.
– A może
raczej ze względu na ciebie, co Allegro? – zapytał pod wpływem impulsu; jego
oczy rozszerzyły się, jakby nagle coś sobie uprzytomnił. – Dobra bogini, ty
chyba nie próbujesz go bronić?
Allegra
zacisnęła usta w wąską linijkę. Była blada i chyba równie
roztrzęsiona, co Layla, chociaż nie sądziłam, że w przypadku tej kobiety
to w ogóle możliwe.
– Nie –
odezwała się, ale z jakiegoś powodu nie uwierzyłam jej. Gabriel również. –
A przynajmniej nie tylko przez wzgląd na mnie, ale również na was. Po
prostu sądzę, że nie powinieneś tego robić, zwłaszcza, że nie masz powodu –
dokończyła pośpiesznie, tym samym starając się ostatecznie uciąć temat.
– Mamo –
upomniała ją Isabeau. Odniosłam wrażenie, że z jakiegoś powodu całą sobą
popiera każde wypowiedziane słowo Gabriela. W jej oczach również widziałam
determinację i nie miałam wątpliwości, że Beau już podjęła decyzję. – On
skrzywdził Laylę. Skrzywdził ich oboje… Zawsze powtarzałaś, że emocje są
pułapką, której powinniśmy się wystrzegać. Mam wrażenie, że teraz sama dałaś
się w nią złapać.
– Nie to
miałam na myśli – zreflektowała się pośpiesznie Allegra – ale…
Gabriel
wyglądał, jakby za moment miał trafić go szlag.
– Do
diabła, czy ty naprawdę nie pojmujesz, co tutaj się dzieje? – wybuchnął, nagle
całkowicie tracąc nad sobą kontrolę. Skoczył w stronę Allegry z gracją
polującej pantery, zmuszając pół-wampirzycę do tego, żeby cofnęła się o krok.
– Ten sukinsyn przez niemal pięć lat regularnie gwałcił twoją siostrzenicę. Już
mniejsza o to, że nie potrafię zliczyć tych wszystkich razów, które od
niego otrzymałem, kiedy próbowałem jej bronić, ale pomyśl o Layli. Nie
pomyślałaś o nas ani razu przez ostatnie lata i ci to wybaczyliśmy,
ale przynajmniej zrozum, że to wcale nie jest takie proste, jak mogłabyś sobie
wyobrażać! Omamił cię, dał ci dwoje dzieci, ale to niczego nie zmienia. Nie, do
cholery, zdecydowanie nic nie jest w stanie sprawić, żebym zapomniał o tym,
co zrobił mnie, mojej siostrze i córce, dlatego…
– A co
do tego wszystkiego ma Alessia? – przerwałam, dopiero po kilku sekundach
uświadamiając sobie, że to ja wypowiedziałam te słowa.
Zapadła
cisza tak nieprzenikniona, że wydawało się to wręcz niemożliwe. Nie sądziłam,
że brak dźwięku może być aż do tego stopnia uciążliwy, ale najwyraźniej wciąż
nie miałam pojęcia o wielu rzeczach – i może tak byłoby lepiej, bo
bez odkrycia niektórych tajemnic zdecydowanie mogłabym się obejść, ale o tym
przekonałam się dopiero dużo później, kiedy było już po wszystkim, a jakiekolwiek
zmiany okazały się niemożliwe. W momencie, w którym spojrzałam w oczy
Gabriela i dostrzegłam czyste przerażenie w jego oczach, natychmiast
pożałowałam swojego pytania, ale jednocześnie nie byłam w stanie tak po
prostu się z niego wycofać – po prostu musiałam wiedzieć, niezależnie od
jakichkolwiek konsekwencji.
– Kochanie
moje… – wyszeptał wyraźnie speszony Gabriel, natychmiast spuszczając z tonu.
Gniew wąż był obecny w jego głosie i oczach, ale chłopak starał się
jakoś nad nim zapanować, jak zwykle czuły i delikatny, kiedy zwracał się
do mnie. – Chciałem powiedzieć… Och, przepraszam, Nessie. Nie sądzę, żeby to
była odpowiednia chwila i…
– Odpowiednia
chwila na co? – Jego słowa sprawiły, że tym bardziej zaczęłam się denerwować.
Nie uświadomiłam sobie nawet, w którym momencie właściwie zerwałam się na
równe nogi, ale kiedy odzyskałam nad sobą kontrolę, już stałam, a wszystkie
spojrzenia zwrócone były na mnie. W normalnych warunkach poczułabym się
speszona, ale tym razem tak naprawdę nic się już dla mnie nie liczyło,
oczywiście pomijając prawdę. – Gabrielu, wyjaśnij mi w końcu. Po prosty mi
wyjaśnij…
Gabriel
westchnął, a ja zwątpiłam w to, czy w ogóle będzie do tego
zdolny. Zauważyłam, że mocno zaciska dłonie w pięści, ale nie odezwał się
ani słowem, wzrok utkwiwszy w jakimś punkcie w przestrzeni… Albo
raczej w kimś, bo kiedy się obejrzałam, moje spojrzenie powędrowało wprost
w stronę przerażonych oczu zastygłej w objęciach Esme Alessi. Mała
patrzyła na ojca błagalnie, jeszcze bledsza i bardziej wytrącona z równowagi
niż chwilę wcześniej.
Zdążyłam o tym
zapomnieć – albo raczej przestałam o tym myśleć, ale to na jedno wychodzi
– że wszystko zaczęło się tak naprawdę od Ali i tego, jak zaczęła szlochać
po przebudzeniu. Brakujący element układanki stanowiła właśnie Alessia – to i historia
o wampirze, którego widziała w lesie. Teraz już wiedziałam, że to
Marco, ale to wciąż nie wyjaśniało tego, co takiego musiało się wydarzyć, żeby
moja córka była aż do tego stopnia przerażona. Gdyby tylko ją zaatakował, może
byłoby w tym chociaż odrobinę sensu, ale przecież nie widziałam niczego,
co świadczyłoby o tym, że Alessię spotkało cokolwiek złego. Poza tym…
Och, te
słowa Gabriela. „Mojej siostrze i córce”… To nie musiało nic znaczyć, ale
ta jego reakcja na moje pytanie i przerażone spojrzenie Alessi, która
niemal błagała ojca o to, żeby niczego nam nie mówił… To, jak oboje mnie
przepraszali – Gabriel za bezradność, a Alessia za coś, co zrobiła,
chociaż wciąż nie wiedziałam co takiego się wydarzyło…
„Mojej
siostrze i córce”…
Nie,
pomyślałam z przerażeniem, czując się tak, jakby wszystko rozpadało się na
mikroskopijne kawałeczki. Niczym w transie przykucnęłam przy Alessi, żeby
zajrzeć wprost w jej ciemne tęczówki – dokładnie takie same, jakie miał
Gabriel. Chciałam zadać jej istotne pytanie, ale nie musiałam się odzywać, bo
to, co chciałam powiedzieć, było oczywiste.
– Mamo… – szepnęła
Alessia, szybo wyplątując się z objęć Esme i wpadając mi w ramiona.
Przygarnęłam ją do siebie absolutnie machinalnie, zbyt oszołomiona, żeby
jakkolwiek zareagować albo coś powiedzieć. – Mamo… – powtórzyła Ali już ciszej,
ale jej cichy szept mówił mi więcej niż jakiekolwiek sensowne słowa.
Ja już
wiedziałam.
Jestem wkurzona, bo wczoraj dodałam komentarz, ale go usunęło -.- głodny blogspot XD Po pierwsze - nowy wygląd jest zniewalający! Chociaż podobał mi się bardziej wcześniejszy, ale to mało ważne xd
OdpowiedzUsuńWkurzony Gabriel jest taki bardziej.... pociągający. Kurde, aż za bardzo go tutaj lubię^^ Kurde Allgera mnie tutaj strasznie wkurzyła. Nie dość, że jeszcze go broni to ma pretensje,że Gabriel chce go zabić. Całkiem popieram jego pomysł i zgadzam się z tym, aby uśmiercić Marco. Mam nadzieję, że im się uda go unieszkodliwić w jakiś sposób.
Renesmee ma bardzo szybki refleks XDD Ale nie ma się z czego śmiać. To poważna sprawa.... :_: ażnie rozumiem jak to się mogło stać. Po prostu nie rozumiem czemu on jej to zrobił,albo czemu jej to wmówił. Zna się na telepatii, więc może sobie pozwolić na magiczne sztuczki. Mam nadzieję, że to jednak te sztuczki -.-
Teraz pozostaje mi czekać do.... dzisiaj na kolejny rozdział ;)
Gabrysia,