– Claire?!
– Jestem na górze.
Nawet nie musiała
podnosić głosu. Wiedziała, że demon doskonale ją słyszał, a po tym
jak w kilka zaledwie sekund namierzył ją i zmaterializował obok,
nabrała co do tego całkowitej pewności. W normalnym wypadku pewnie wzdrygnęłaby
się, instynktownie reagując na obecność kogoś związanego z samą
Ciemnością, ale buszowanie po zawieszonej w pustce, zajmującej
niemal całą wieżę bibliotece, zdecydowanie nie zakrawało o jakąkolwiek
„normalność”.
Nie od razu
przeniosła wzrok na Razjela. W zasadzie zerknęła na niego tylko po to,
żeby posłać mu blady uśmiech i wrócić do uważnie studiowania tego, co
znajdowało się na jednym z regałów.
– Szukasz
czegoś konkretnego? – zapytał z uprzejmym zainteresowaniem demon.
Czuła, że
ani na moment nie spuszczał z niej wzroku. Oczami wyobraźni
wręcz widziała te lśniące, przypominające niebo tęczówki.
– Nie jestem
pewna – przyznała zgodnie z prawdą. – Ale chyba znalazłam pozycje
poświęcone magii, więc…
– Och.
Nie dodał
niczego więcej, ale tak naprawdę nie musiał. Przynajmniej zamilkł,
ograniczając się do biernej obserwacji, co na swój sposób było
Claire na rękę. Ostatecznie zdecydowała się skorzystać z jego obecności,
by bezceremonialnie wcisnąć Razjelowi w ręce lampę naftową, którą
przytaszczyła ze sobą z samego dołu. Na pewno była mniej praktyczna
niż latarka, ale w jakiś pokrętny sposób pasowała do tego
miejsca.
Wyczuła
ruch, kiedy Razjel się przemieścił. Przynajmniej trzymał źródło światła na tyle
blisko, by wyraźniej widziała grzbiety książek, choć niewiele to pomogło.
Nie, skoro większość z nich i tak musiała wyciągnąć i przynajmniej
zerknąć na przód okładki, by ocenić, czy miały jakikolwiek
tytuł.
– Wiesz…
Skoro o magii mowa, to pewnie mogłabyś wykombinować coś
praktyczniejszego niż to – ocenił, a po sposobie, w jaki
poruszyły się cienie, Claire zorientowała się, że musiał wymownie poruszyć
lampą.
– Jeśli
kiedyś dowiem się, jak to zrobić, to bardzo chętnie – odparła
wymijająco.
Mimowolnie
pomyślała o kulach energii, które czasami przywoływali telepaci. W teorii
na pewno istniał jakiś sposób, by stworzyć coś podobnego. Postanowiła
dorzucić to do listy pytań, które miała dla Claudii, choć ciotka
wciąż z uporem unikała kontaktu. Tak może i było nawet lepiej,
zwłaszcza że atmosfera w domu wciąż pozostawała napięta. Mimo że
przynajmniej Jocelyne wyszła ze wszystkiego ze szwanku, Claire czuła, że dalsze
ukrywanie… pewnych kwestii, mogłoby okazać się problematyczne.
Właśnie
dlatego ostatecznie uległa, coraz więcej czasu spędzając z Razjelem. Nie miała
pojęcia jak działał wytworzony przez niego świat i on sam, ale nie mogła
zaprzeczyć, że samo doświadczenie coraz bardziej ją fascynowało. Albo raczej
samo pojęcie „czasu”, który płynął zupełnie innym rytmem. Mogła zniknąć na cały
dzień, by po wszystkim odkryć, że w rzeczywistości minął raptem
kwadrans. W równym stopniu przerażało ją to i ciekawiło, a z dwojga
złego doszła do wniosku, że woli uznać taki stan rzeczy za „praktyczny”.
Skoro nie musiała ani kłamać, ani szukać pretekstu, który
usprawiedliwiłby wyjście z domu…
Inna
sprawa, że przy Razjelu czuła się o wiele swobodniej niż zwykle. No,
może niekoniecznie wtedy, kiedy próbował zachęcać ją do walki, czym zwykle
zapewniał jej co najmniej kilka dodatkowych siniaków, ale jednak. Z tym
większą ulgą przyjęła jego propozycję, by znów udać się do biblioteki
i przy pierwszej okazji zniknęła niemal na samej górze, taszcząc ze
sobą znalezioną przypadkowo latarnię. Na pewno wydawała się bezpieczniejsza,
niż gdyby spróbowała na własną rękę przywołać magię i puścić wieżę
oraz wszystkie książki z dymem.
Przez
chwilę trwali w ciszy, ona wciąż z uwagą przeglądając zawartość
regałów. Kątem oka zauważyła, że Razjel przemieścił się, z zaciekawieniem
spoglądając na szybko rosnący stos, który ułożyła na schodach obok
siebie. Nie miała pewności, na ile poważnie powinna potraktować te
wszystkie książki, ale zamierzała je przynajmniej przejrzeć.
– Hm… A to?
– usłyszała i coś w tonie mężczyzny sprawiło, ze jednak zdecydowała się
na niego spojrzeć. – Pomijając, że wygląda jakby miała się rozpaść,
to… chcę wiedzieć, czemu interesują cię zakazane praktyki?
– Zakazane?
– powtórzyła, nie kryjąc zaskoczenia.
Obrzuciła
spojrzeniem grube tomiszcze, które w rękach trzymał Razjel. Nieznacznie
zmarszczyła brwi, przez chwilę próbując sobie przypomnieć, co zaciekawiło ją w tym
konkretnym tytule. Ciemna, wyniszczona okładka nie wyróżniała się niczym
szczególnym, zresztą nigdzie nie było nawet wzmianki o tym, czego
można było się spodziewać w środku. Dopiero kiedy odsunęła się
od regału i wspięła na kilka dodatkowych stopni, by móc
zajrzeć do wnętrza księgi, uświadomiła sobie, co takiego miał na myśli
demon.
Potrząsnęła
głową. Pomijając stary język, który tylko częściowo pokrywał się z tym
pierwotnych, który znała, przez co Claire miała problem z odczytaniem
treści, decydując się odłożyć książkę na bok, zdecydowanie nie kierowała się
stroną, na którą spoglądał Razjel. Tym bardziej nie sądziła, że
którakolwiek z opisanych w niej praktyk mogłaby zostać określona
„zakazaną”.
– Odłożyłam
ją – wyjaśniła pospiesznie – bo znalazłam wzmianki o nekromancji. Byłam
ciekawa przez wzgląd na Joce.
– Rozumiem.
– Przez twarz demona przemknął cień. – Chociaż wątpię, żeby akurat to mogło
jej pomóc. W zasadzie… – Przerzucił kilka stron, w pośpiechu
śledząc wzrokiem tekst. Uświadomiła sobie, że najwyraźniej rozumiał język o wiele
lepiej od niej. – To tutaj można by określić nekromancją, ale
nie radziłbym tego próbować.
– Nie rozumiem…?
Razjel
przemieścił się, jakby od niechcenia opierając o regał. Odłożył lampę
na bok, ustawiając na skraju jednej z półek. Przez chwilę Claire
miała ochotę zaprotestować, oczami wyobraźni widząc, co mogłoby pójść nie tak,
gdyby ktoś przypadkiem ją zrzucił, ale ostatecznie nie odezwała się
nawet słowem. Ciekawość wzięła górę, więc w pośpiechu przystanęła
obok swojego towarzysza, z zaciekawieniem nachylając w jego stronę.
Poczuła
ciepło jego ciała, kiedy przypadkiem otarła się o ramię demona.
Wzajemna bliskość wydała się… wyjątkowo właściwa. O wiele bardziej
rozgrzewająca niż whisky, które już chyba z przyzwyczajenia przyjmowała za każdym
razem, gdy oferował jej je podczas wizyty. Nie miała pewności, na ile
alkohol miał wpływ na to, że czuła się przy nim tak dobrze,
zwłaszcza że wcale nie miała poczucia, by była pijana – nie po kilku
zaledwie łykach – ale mimo wszystko…
– Twoja
kuzynka… Cóż, widzi umarłych. Zapewne przyciąga ich, zresztą ze wzajemnością.
Mogę sobie wyobrazić, że jest bardzo wrażliwa na istoty nadnaturalne.
Takich jak ja również, a i my jesteśmy w stanie wyczuć
nekromantkę nawet z daleka. – Razjel zamyślił się, jakby szukając
odpowiednich słów. – Ona po prostu to robi, poza tym musi być
atrakcyjnym źródłem energii dla tych, którzy jej potrzebują. Mam na myśli…
– Tyle wiem
– przerwała, nie mogąc się powstrzymać. Uśmiechnęła się niepewnie,
podchwyciwszy jego spojrzenie. – Jak i o duchach, które mogłyby się
zapędzić w negatywnych emocjach. No i Joce przywróciła do życia
Beatrycze – zauważyła przytomnie.
– A kiedy
spotkałem ją po raz pierwszy, nieświadomie wciągnęła kilka niewinnych dusz
w ich martwe ciała – przyznał łagodnie, skutecznie przyprawiając Claire o dreszcze.
O tym nie miała
pojęcia. Co najwyżej o fakcie, że uratował Jocelyne, ale sama
zainteresowana nie wnikała w szczegóły.
Razjel
musiał uświadomić sobie, że powiedział za dużo, bo pospiesznie zmienił
temat. Jego spojrzenie znów spoczęło na książce.
– Tak czy siak
– podjął jakby od niechcenia – nekromanci mają sporo energii, którą mogą
dzielić się z bytami, które utknęły gdzieś na granicy. Co prawda
rzadko spotyka się takich, którzy mogliby przywołać kogoś do życia,
ale wyszedłbym na ignoranta, gdybym temu zaprzeczył. Jak wspomniałaś,
Jocelyne przywołała Beatrycze. – Razjel postukał palcami w okładkę. –
Jednak tutaj wciąż mówimy o naturalnym darze, przez który twoja kuzynka
krąży na granicy dwóch światów. Za to praktyki, które opisano w tej
książce, to nieco inna bajka… I bardziej podchodzą pod magię –
dodał, jedynie wzbudzając w Claire więcej wątpliwości.
–
Zabrzmiało… wyjątkowo niepokojąco.
Demon
parsknął nieco nerwowym śmiechem.
– Bo miało.
Nie mnie oceniać, co czarownice uważają za dobre, a co za złe.
Aczkolwiek celowe igranie ze śmiercią za każdym razem brzmi równie kiepsko
– zauważył przytomnie. – Rytuał tutaj zakłada przekraczanie granic i przywrócenie
kogoś do życia kosztem samego siebie. Chyba, bo równie dobrze może się
okazać równie niepraktyczny, co i Halloweenowa zabawa dla dzieciaków.
Gdyby uprawianie czarów i sprowadzanie umarłych zza grobu było takie
proste, przebywanie z ludźmi stałoby się dużo ciekawsze.
Nie była
pewna, czy podziela jego tok rozumowania. Tym bardziej szczerze
wątpiła, by Jocelyne choć po części zgodziła się ze słowami
Razjela. Wspominając przerażenie w oczach kuzynki, kiedy ostatnim razem Claire
zdarzyło się widzieć ją, kiedy ostatnim razem widziała dziewczynę komunikującą się
z kimś, kogo widziała jako jedyna, mówiło samo za siebie. Z drugiej
strony…
Potrząsnęła
głową. Czy miała w takim razie uznać, że księga zakładała ożywienie
kogoś w sposób nieco inny niż ten, którym posłużyła się Joce? Myśląc
o tym, uświadomiła sobie, że chyba jednak nie chciała poznać
szczegółów.
–
Zdecydowanie nie tego szukałam – przyznała wymijająco. Wyjęła księgę z rąk
Razjela, planując odłożyć ją na miejsce. – W zasadzie sama nie wiem,
czego potrzebuję. Nie wiem nic – dodała, nie kryjąc frustracji.
Wsunęła
książkę w odpowiednie miejsce, nieco zbyt gwałtownie, bo regał aż zadygotał.
Zaraz po tym serce podeszło jej do gardła, kiedy zostawiona na półce
lampa przechyliła się, nie lądując na schodach wyłącznie dzięki
refleksowi Razjela.
–
Puszczenie biblioteki z dymem nie sprawi, że uzupełnisz braki – ocenił
z rozbrajającym uśmiechem.
Parsknęła,
nie mogąc się powstrzymać. Spojrzała na niego z niedowierzaniem,
przez moment walcząc z pragnieniem, by zdzielić demona w ramię.
Nie sądziła, że kiedykolwiek coś podobnego przyjdzie jej do głowy,
ale z drugiej strony… Och, była tutaj, w innym świecie i kimś,
na kogo już nie potrafiła patrzeć jak na potencjalne zagrożenie.
Czy to w ogóle powinno wchodzić w grę?
– Nie wybaczyłabym
sobie tego – przyznała zgodnie z prawdą, krzyżując ramiona na piersi.
Z powątpiewaniem spojrzała na pozostały stos książek, które odłożyła
na bok. – Chyba mi wystarczy, przynajmniej na razie. Oczywiście myślę
o tym, co ci obiecałam – dodała pospiesznie – ale wciąż nie jestem
pewna, jak się do tego zabrać. No i tak sobie pomyślałam, że
magia mogłaby pomóc – wyjaśniła, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że ostatnie
słowa również wypowiedziała na głos.
Właściwie
sama nie była pewna, kiedy podobny pomysł przyszedł jej do głowy.
W pewnym momencie po prostu uznała, że to miało rację bytu. W pamięci
wciąż miała wątpliwy wykład Claudii na temat fizyki i choć teoria „poruszających się
cząsteczek” wciąż nie tłumaczyła pełni ewentualnego posługiwania się jakąś
bliżej nieokreśloną mocą, Claire łączenie tych dwóch światów wydawało się coraz
bardziej naturalne. Zbyt długo wierzyła, że każde zjawisko da się okiełznać,
jeśli odpowiednio podejść do tematu, by tak po prostu to porzucić.
Z obawą
spojrzała na Razjela, niepewna jak ten zareaguje na jej słowa. „Potrzebuję
geniusza” – oświadczył jakiś czas temu. Wtedy doszli do porozumienia,
zwłaszcza że również ona negowała to, że mogłaby być wiedźmą, ale…
–
Zaangażowałaś się – ocenił z uśmiechem. Jakby od niechcenia
przemieścił się, po czym sięgnął po stos, z lekkością unosząc
książki. – O wiele bardziej, niż początkowo sądziłem. Nie powiem, że
mi z tego powodu przykro.
– Ja…
– Daj sobie
tyle czasu, ile potrzebujesz. W zasadzie – dodał, zwracając się do niej
plecami – im więcej ci to zajmie, tym lepiej dla mnie.
Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Te słowa były tak dwuznaczne, że nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby
ich zignorować. Zbyt wiele razy podkreślał, że zależało mu na czymś
innym. Na tym, że mógłby oczekiwać jej bliskości, że był nią
zainteresowany i…
Potrząsnęła
głową, chcąc jak najszybciej opędzić się od niechcianych myśl. Serce
i tak zabiło jej szybciej, z czego – och, mogła się założyć!
– Razjel doskonale zdawał sobie sprawę.
– Możemy
stąd wyjść? – poprosiła, chcąc zmienić temat.
Nie musiała się
powtarzać. Wystarczyły ułamki sekund, by znaleźli się w zupełnie
innym miejscu – tak po prostu, bez zbędnych gestów, pytań albo magicznych
zaklęć. Odetchnęła, kiedy przekonała się, że stoi w niewielkiej pracowni,
którą w międzyczasie już zaczęła uporządkowywać pod swoje potrzeby.
Co prawda sprowadzało się to do uporządkowania blatów, posegregowania
notatek i przestudiowania większości tego, co miała pod ręką po próbach
Razjela, ale na dobry początek musiało wystarczyć.
Teraz do wszystkiego
dołączyły książki, które sobie wybrała. Większość dotyczyła magii i wiedźm,
chociaż Claire naprawdę wierzyła, że dzięki temu znajdzie… Cóż, coś więcej.
Chociażby olśnienie, by stworzyć kopię Przedsionka.
W milczeniu
spojrzała na wyróżniającą się na tle ściany metalową
konstrukcję. Dziwna, przypominająca obręcz brama wciąż wzbudzała w niej
wątpliwości, całkowicie niepraktyczna i zdolna co najwyżej do zbierania
kurzu.
– Mogę o coś
zapytać? – rzuciła pod wpływem impulsu.
Razjel
spojrzał na nią z zaciekawieniem, ale nawet się nie zawahał.
–
Oczywiście.
– Ja tylko…
Tak tylko się zastanawiam… – Potrząsnęła głową. – To pewnie
trochę zbyt osobiste – zastrzegła, przez chwilę bliska tego, żeby jednak się
wycofać – ale myślałam o twoim konflikcie z Ciemnością. Co tak naprawdę
między wami zaszło? Wiem, że to zamknięta sprawa, sam to powiedziałeś,
ale…
Urwała,
czując narastający ucisk w gardle. Nie powinna. Jedno spojrzenie na skupioną,
niezwykle poważną twarz demona, utwierdziło ją w przekonaniu, że prościej
było nie wnikać w ten temat. Z drugiej strony, już raz popełniła
błąd, zbyt pochopnie ufając przypadkowo poznanemu mężczyźnie. Jasne, nie chciała
porównywać Razjela do Deana, ale nic nie mogła poradzić na targające
nią wątpliwości. Może gdyby wtedy poświęciła więcej uwagi temu, co mówił jej o przeszłości…
Niedokończone
sprawy potrafiły być problematyczne. Och, najdelikatniej rzecz ujmując, o czym
zresztą zdążyła się już przekonać. Skoro demon po takim czasie wciąż
nie porzucił pragnienia wyrwania się z ograniczeń, które
narzucił mu ojciec, coś musiało być na rzeczy.
Nie miała
pewności, czy chciała poznać odpowiedzi, ale… jaki wybór tak naprawdę
wchodził w tej sytuacji w grę?
– Och.
Tylko tyle,
choć nie miała pojęcia, jak interpretować taką reakcję. Poruszyła się
niespokojnie, kiedy Razjel w pełni ludzkim krokiem przeszedł przez pokój,
jakby od niechcenia układając dłoń na metalowej konstrukcji. Chwilę
obserwował wypełniający pomieszczenie łuk, pogrążany we własnych myślach. Jego twarz
pozostała nieprzenikniona, ale Claire była gotowa przysiąc, że ciało
napięło się bardziej niż do tej pory. Aż nazbyt wyraźnie widziała
zwłaszcza jego plecy, tym bardziej że nie pierwszy raz w jej obecności
ukrywał skrzydła.
Cisza
dzwoniła jej w uszach. Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, nim
w końcu doczekała się odpowiedzi.
–
Zakochałem się – odparł z porażającym wręcz spokojem. – I poznałem
ludzkie uczucia. Och, Claire… Naprawdę muszę tłumaczyć coś więcej? – Obrócił się
i posłał jej zmęczony uśmiech. – Znasz ten scenariusz. Gdyby w grę
nie wchodziła sama Światłość, Rafael i Elena najpewniej skończyliby w
ten sposób.
– To znaczy?
– zapytała. Nie mogła pozbyć się niepokojącego wrażenia, że dobrze
wie, jaka będzie odpowiedź. – Ciebie wygnał, ale wciąż żyjesz. A ona…
– Ona
umarła. – Razjel potrząsnął głową. – Śmiem twierdzić, że wiesz, co oznacza
utrata kogoś bliskiego. Może kiedy żyje się wiecznie, takie doświadczenia
są nieuniknione.
Tym razem
nie znalazła na to odpowiedzi. Jedynie potrząsnęła głową, nie tyle
w ramach protestu, co próbując uporządkować mętlik w głowie. Bezwiednie
przycisnęła dłoń do ust, wciąż oszołomiona, choć przecież mogła się tego
spodziewać. Zresztą to, o czym mówił jej Razjel, wydawało się aż
nazbyt prawdopodobne: utrata ukochanej i względów jako kara za poznanie
czegoś, co dla demonów najwyraźniej nie powinno być dostępne. Cóż,
przynajmniej kiedyś, nim świat stanął na głowie wraz z powrotem samej
Selene.
Jej myśli
na ułamek sekundy powędrowały do Setha, ale tym razem zdołała się
od nich odciąć. Oczywiście, że wiedziała, co oznaczało stracić kogoś
ważnego. Co prawda wciąż nie potrafiła szczerze przyznać, czy kochała
tego chłopaka, ale na pewno był jej bliski. Na coś więcej
najzwyczajniej w świecie zabrakło im czasu.
Po słowach
Razjela poznała, że w jego przypadku sprawy miały się trochę inaczej.
On potrafił nazwać te uczucia.
Utrata
ukochanej kobiety w jakichś bliżej nieokreślonych okolicznościach… Znajomy
scenariusz, prawda?
Natychmiast
odrzuciła od siebie tę myśl. Sprawa Deana i Rosy to było
zupełnie coś innego, chociaż i tak wolała pozostać ostrożna. Na tyle,
na ile to wciąż pozostawało możliwe po tym, jak dobrnęła aż do tego
miejsca.
– Przykro
mi.
– Niepotrzebnie.
To już i tak nie ma znaczenia. – Razjel posłał jej wymuszony
uśmiech. – Tutaj nie chodzi o kobietę… No, nie martwią –
poprawił z błyskiem w oczach.
Patrzył na nią,
co do tego nie miała wątpliwości. Poraził ją błękit jego oczu,
zwłaszcza w zestawieniu z jednoznacznymi słowami. Drgnęła, ale nie ruszyła się
z miejsca, kiedy bezceremonialnie skrócił dzielący ich dystans. Gdy
do tego wszystkiego Razjel nachylił się w jej stronę, układając
obie dłonie na blacie, o który się opierała, czym w efekcie
uwięził ją między stołem a sobą…
Wzajemna
bliskość ją zaskoczyła. To, z jaką swobodą sugerował, że był nią
zainteresowany, również.
– Razjelu… –
Nerwowo przygryzła dolną wargę. Przez jego bliskość nie potrafiła się
skupić. – Ona… Ugh, czy jestem… do niej podobna? – wypaliła pod wpływem
impulsu.
Nieznacznie się
odsunął. Jego brwi powędrowały ku górze.
– Skąd taki pomysł?
– Odpowiedz
– ponagliła, siląc się na stanowczość. Samą siebie zaskoczyła tonem,
na który nieświadomie się zdobyła.
Zawahał
się. Jego twarz stężała, ale tylko na moment. Błękitne oczy
pozostały nieprzeniknione.
– Nie –
powiedział w końcu i zabrzmiało to szczerze. – I mówię to z pełnym
przekonaniem. Kochałem moją lilan, ale była słaba. Z tobą jest
zupełnie inaczej, Claire.
– Ja przecież…
– zaczęła, ale coś w jego spojrzeniu powstrzymało ją od dokończenia.
– Zaufaj
mi, mała wiedźmo. – Jego dłonie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia
wylądowały na jej policzkach. Zesztywniała, zaskoczona tą nagłą
bliskością. – Jeśli chcesz mi oznajmić, że jesteś słaba, bo nie potrafisz
walczyć, to daruj sobie. Tego akurat da się nauczyć. Wciąż próbujemy –
przypomniał, a kąciki jego ust drgnęły. Ostatecznie nie uśmiechnął
się, na powrót poważniejąc. – Mam przed sobą inteligentną dziewczynę o wielkim
potencjale, który chciałbym wydobyć. Nie wiem jakim cudem nie doszło
do tego wcześniej, ale nie dbam o to. Uznajmy po prostu,
że… żyję wystarczająco długo, żeby to ocenić.
Spojrzała
na niego z niedowierzaniem. Mógł to ocenić? To brzmiało jak
najsłabszy argument na świecie, choć nie potrafiła znaleźć żadnego,
który mogłaby postawić w kontrze. Nie, skoro wciąż jej dotykał, raz
po raz przesuwając kciukami po jej policzkach i…
– Czemu?
Bardziej
poruszyła wargami niż faktycznie o to zapytała. Nie żeby w ogóle
miała pewność, czego chciała się dowiedzieć. Mętlik w głowie
powrócił, niezmiennie ten sam, kiedy w grę wchodziły argumenty
Razjela.
Miała
wrażenie, że wiruje jej w głowie. Bardziej niż wtedy, gdy pierwszy
raz skosztowała zaoferowanej przez niego whisky.
A potem
Razjel z wolna nachylił się ku niej i choć wciąż mogła się wycofać,
pozwoliła, żeby musnął wargami jej usta.
Nie
poruszyła się nawet o milimetr, plecami wciąż przywierając do blatu.
Rozszerzonymi oczyma spojrzała wprost w błękitne tęczówki demona, sama
niepewna, co bardziej wytrąciło ją z równowagi – pocałunek, głębia jego oczu
czy może fakt, że gest okazał się o wiele łagodniejszy, wręcz
słodki, niż mogłaby się spodziewać. Prawie jak wtedy, gdy pierwszy raz
pozwoliła na to Sethowi.
Uniosła
dłonie, niemalże bezwiednie układając je na torsie Razjela. Zdobyła się
tylko na to, ale wystarczyło, żeby odsunął się – tylko nieznacznie,
ale jednak.
– Za wcześnie? – zmartwił się, opierając czoło o czubek jej głowy. A potem dodał coś, o czym przecież dobrze wiedziała, choć jak długo pozostawało niewypowiedziane, mogła o tym nie myśleć: – Wybacz, ale za długo już czekam. Nie jesteś mi obojętna, Claire.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz