22 grudnia 2021

Sto trzydzieści

Layla

Czujnie powiodła wzrokiem dookoła. Czuła kumulującą się w jej wnętrzu moc równie wyraźne, co i fale znajomego ciepła. Wiedziała, że gdyby przyszła taka potrzeba, bez wahania zdołałaby obronić i siebie, i Claire, ale… jakaś jej cząstka coraz mocniej wątpiła w to, czy pojawi się taka potrzeba. Coś w sposobie, w jaki córka ściskała ją za rękę, uświadomiło Layli, że ta dziewczyna stanęłaby w obronie Claudii, nieważne jak irracjonalne by się to nie wydawało.

Próbowała zrozumieć, ale to okazało się wyzwaniem większym niż sądziła. Layla sama nie była pewna, co działo się wokół niej. To miejsce, ta kobieta, no i Oliver… Spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego. I, bogini jej świadkiem, nie miała pojęcia, co powinna w związku z tym zrobić.

Raz po raz spojrzeniem uciekała ku Claire. Dziewczyna wydawała się wiedzieć, co robi, zmierzając ku konkretnego miejscu. I bez większego wysiłku dało się zauważyć, że budynek, w którym się znalazły, był opustoszały. Najwyraźniej Claudia faktycznie pozostawała jedyną osobą, która zdecydowała się tu osiedlić. Co więcej, spoglądając na warunki i pozostawiając wiele do życzenia okolicę, Layla jak najbardziej mogła uwierzyć, że kobieta uciekała.

Zawahała się. Co powinna o tym myśleć? Sama aż za dobrze rozumiała, co oznaczało uciekanie przed przeszłością. Myśl o Charonie wystarczyła, by sprawy choć częściowo się wyklarowały, ale…

Skrzywdziła moją siostrę.

Ta jedna myśl nie dawała jej spokoju. Mogłaby działać, gdyby w grę wchodziły tylko sprawy osobiste, ale atak na Isabeau zmieniał postać rzeczy. Layla nie miała pojęcia jak, ale zamierzała wyciągnąć od wampirzycy prawdę. Potrzebowała… Och, czegokolwiek. Nawet najmniej sensownego wytłumaczenia, którym mogłaby uciszyć szalejące wyrzuty sumienia.

Chciała tego czy nie, pokrewieństwo Claudii i Rufusa niejako zmieniało wszystko. Jeśli czegoś Layla nauczyła się przez całe wieki, to na pewno tego, że rodzina miała znaczenie. Może okłamywała samą siebie, takim myśleniem aż prosząc się o tragedię, ale nic nie mogła na to poradzić. Chciała dać tej kobiecie szansę się wytłumaczyć i to nawet mimo wewnętrznego pragnienia, by wcześniej nakopać jej do tyłka. To mogło zaczekać.

Fakt, że wampirzyca zachowywała się tak nienaturalnie spokojnie, niczego nie ułatwiała. Zachowanie Claire i Olivera tym bardziej.

W kieszeni wciąż miała karteczkę, którą wcisnął jej chłopak. Z jedną, jedyną linijką, która z jakiegoś powodu uderzyła Laylę bardziej niż cokolwiek innego. Choć Oliver nie mógł się odezwać, w pospiesznie nakreślonych słowach doszukała się tak silnego błagania, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby go zignorować.

wysłuchaj jej nawet jeśli nie jest sobą

O bogini. A niby co próbowała zrobić…?

Claire wysunęła się naprzód, by otworzyć drzwi na najwyższym piętrze. Nie były zamknięte, ale dziewczyna i tak zawahała się przed przekroczeniem progu. Obserwując ją, Layla mimowolnie pomyślała, że czasami z równą ostrożnością schodziła do laboratorium. Dawno temu, kiedy regularnie zaglądała do pewnego nieprzewidywalnego wampira, kiedy jeszcze nie miała pewności, czy ten na dzień dobry nie spróbuje rozerwać jej gardła.

Wywróciła myślami na tę myśl. Może mogła się tego spodziewać. Przynajmniej nie miała wątpliwości, że Claire musiała być jej córką. Może w teorii Rufusa o Licavolich i braku instynktu samozachowawczego było jednak trochę sensu…

Och, kogo próbowała oszukać? Oczywiście, że tak.

Claire rozluźniła się, kiedy po przekroczeniu progu nie wydarzyło się absolutnie nic. Przesunęła się, robiąc Layli dość miejsca, by mogły się ze sobą zrównać. Przedpokój okazał się niewielki, ciemny i równie zaniedbany, co cały budynek, ale z jakiegoś powodu wydał się wampirzycy… zaskakująco przytulny. Być może przez dziwny, kojący zapach, który unosił się w powietrzu.

Zioła?, pomyślała mimochodem. Czegoś takiego spodziewałaby się po świątyni, chociaż…

Odwróciła się, czując ruch po prawej stronie. Natychmiast spojrzała na Olivera, by odkryć, że ten wpatrywał się w Claire. Złożył ręce jakby do modlitwy, uśmiechając się przy tym niepewnie. Layla mogła się założyć, że nie tak wyglądał język migowy, ale dziewczyna najwyraźniej go zrozumiała, bo skinęła głową.

– Poproszę – powiedziała cicho, odwzajemniając uśmiech. – Oliver właśnie proponuje nam herbatę. Zwykle nie uznaje odmowy – wyjaśniła usłużnie.

Parsknęła śmiechem, niedowierzając. Nie, na pewno nie tego spodziewała się, kiedy dotarło do niej, do kogo zaprowadziła ją córka.

– O, jasne… Dziękuję?

Najwyraźniej tyle chłopakowi wystarczyło, by wycofał się w głąb mieszkania. Przez chwilę zastanawiała się, czy powinny ruszyć za nią, ale Claire wybrała przeciwny kierunek. Sposób, w jaki poruszała się po mieszkaniu, aż nazbyt wyraźnie sugerował, że była w nim przynajmniej kilkukrotnie.

Layla chciała poczuć choć część tej pewności siebie. Mimo wszystko czuła się, niczym czający na ofiarę drapieżnik. Instynkt robił swoje, zwłaszcza że po ostatnim spotkaniu mogła spojrzeć na wampirzycę w tylko jeden sposób. To i fakt, że ta cudem nie wykończyła zarówno jej przyjaciół, jak i przede wszystkim siostry, nie pomagał. Jakie miała na to usprawiedliwienie? Co miała do powiedzenia na temat wykorzystania Dimitra, sprowokowania Williama atakiem na Irys, a ostatecznie… wszystkim innym?

Ta kobieta ją niepokoiła. Choć nie potrafiła jednoznacznie sprecyzować dlaczego, Claudia miała w sobie coś, co przyprawiało o ciarki. Co więcej, nie była głupia. Nie wyglądała na taką. Ktoś, kto najwyraźniej znał się na truciznach, a do tego wszystkiego zmieniał wygląd, zdecydowanie nie brzmiał na słabą, naiwną osobę.

A jednak kiedy wyszła do salonu, wampirzyca wydała jej się przede wszystkim… zaskakująco wręcz krucha. Layla przystanęła, unosząc brwi i z powątpiewaniem spoglądając na drobną postać, która ulokowała się na podłodze między kanapą a niewielkim stolikiem. Przez to, że Claudia zwrócona była do niej plecami, początkowo nie zauważyła, co wampirzyca w ogóle robiła. Widziała jedynie jej smukłe ramiona i jasne włosy, które miękko opadły na ramiona.

Jak zagubiona dziewczynka. Chyba, ale…

Wszelakie myśli uleciały z jej głowy, kiedy Claire przemknęła tuż obok. W pierwszym odruchu Layla miała ochotę ją powstrzymać, ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowała. To ona czuła się jak intruz. Nie miała pojęcia, skąd to przekonanie, ale im dłużej przebywała w tym mieszkaniu, tym wyraźniej czuła, że z nich dwóch to Claire mogła czuć się bezpiecznie.

Ciepło znów zapulsowało w jej wnętrzu. Ogień znów dał o sobie znać, niczym najlepszy przyjaciel, który za wszelką cenę usiłował zapewnić ją o swojej opiece. Coś w tym uczuciu sprawiło, że poczuła się lepiej. Tylko trochę, ale musiało wystarczyć.

Próbując sprawiać wrażenie bardziej zdecydowanej niż w rzeczywistości, ostrożnie przestąpiła naprzód.

I zamarła.

Nie była pewna, czego się spodziewała. Tak naprawdę niczego, zwłaszcza że miała wrażenie, że z rejestrów w Lille dowiedziała się dość, by móc ocenić możliwości tej kobiety. Co prawda nie jej wprawienie w walce, ale przynajmniej zdolności, którymi ta dysponowała. Dar pozwalający zmienić wygląd nie brzmiał szczególnie groźnie, o ile przez cały czas miało się Claudię na oku.

Nic jednak nie tłumaczyło to, co przyszło Layli zobaczyć, kiedy w końcu stanęła tak, by przyjrzeć się wampirzycy. Uświadomiła sobie, że kobieta przez cały ten czas nachylała się nad ustawioną tuż przed sobą święcą… A właściwie kilkoma, choć tylko jedna z nich pochłonęła uwagę Claudii. Wampirzyca nie odrywała wzroku od płomienia, jakby od niechcenia przesuwając dłonią tuż nad nim.

A on gasł i znów się pojawiał. Gasł i się pojawiał, reagując na każdy kolejny ruch i…

Potrząsnęła głową. Zamrugała, raz po raz powtarzając sobie, że jednak coś pomyliła, choć rozsądek podpowiadał jej co innego. To i więź z ogniem, która nie pozwalała Layli na wątpliwości.

Claire za to nie wyglądała na zaskoczoną. Wręcz przeciwnie – podeszła bliżej, kucając tuż obok wampirzycy. Claudia nie spojrzała na nią, wciąż wpatrzona w świecę, ale na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.

– Nie patrz tak na mnie. Wciąż próbuję – wyjaśniła, rozprostowując dłoń. Layla była gotowa przysiąc, że w odpowiedzi na ten gest płomień zwiększył się, silniejszy i bardziej równy. – To wciąż nic takiego.

– Poruszające się cząsteczki – mruknęła w odpowiedzi Claire. Z jakiegoś powodu zabrzmiało to jak żart, które rozumiały tylko te dwie. – Wszystko gra? – dodała, raptownie poważniejąc.

Kobieta wzruszyła ramionami. Zacisnęła dłoń w pięść; tyle wystarczyło, by świeca zgasła.

– Wciąż waham się, co z tobą zrobić. Pewnie powinnam być wściekła, zwłaszcza że ona – jej spojrzenie bez ostrzeżenia spoczęło na Laylę – za mną nie przepada. Mogłaś przynajmniej mnie uprzedzić, że masz dość.

– Uwierz mi, że jesteśmy w tej samej sytuacji – wyrwało jej się.

Claire poruszyła się niespokojnie. Poderwała się do pionu, dla pewności stając między nimi. Layla nie potrafiła stwierdzić, kogo tak naprawdę próbowała w tamtej chwili bronić.

– Nie wiem, jak miałam was ostrzec. W zasadzie… – Potrząsnęła głową. – Nie planowałam tego.

– Świetny początek – oceniła Claudia.

Przez twarz dziewczyny przemknął cień.

– Kazałaś mi słuchać intuicji, pamiętasz?

Coś w tych słowach musiało dać wampirzycy do myślenia. Wycofała się, w końcu podnosząc z podłogi, by móc ciężko opaść na kanapę. Ramiona skrzyżowała na piersi, nerwowo stukając przy tym palcami w przedramię.

– I akurat teraz stwierdziłaś, że mnie posłuchasz? – zapytała, unosząc brwi. Mimo wszystko nie zabrzmiała na rozeźloną. – Wciąż lepsze niż rozeźlony tłum z pochodniami, aczkolwiek…

– Wciąż mogę być gorsza od rozwścieczonego tłumu – wtrąciła usłużnie Layla.

Obie spojrzały w jej stronę. Claire wyglądała na zmartwioną, ale nie odezwała się nawet słowem, ograniczając do błagalnego, ostrzegawczego spojrzenia. Wciąż nad sobą panuję, pomyślała Layla, ale wątpiła, by wypowiedzenie tych słów na głos kogokolwiek uspokoiło.

Claudia jakimś cudem pozostała całkowicie obojętna.

– Domyślam się – powiedziała po chwili zastanowienia. – Mnie też ta sytuacja nie jest na rękę. W zasadzie… – Cokolwiek chciała dodać, wycofała się. W zamian nieznacznie pokręciła głową. – Sama się nad tym zastanawiałam od jakiegoś czasu. Nie wierzę w cuda, a ona wciąż nie wie, w co się wpakowała.

Coś w tonie jej głosu złagodniało, kiedy wspomniała o Claire. Do Layli wciąż w pełni nie docierało, w jaki sposób prezentowała się relacja tej dwójki, ale starała się o tym nie myśleć. Prawda byłą taka, że jak długo ta kobieta okazywała choć odrobinę życzliwości bratanicy, Lay planowała przynajmniej udawać, że wszystko w porządku.

Mimo wszystko poczuła ulgę, kiedy napiętą atmosferę zakłóciło pojawienie się Olivera. Chłopak z wahaniem wszedł do pokoju, przez chwilę tkwiąc w przejściu i wydając się badać sytuację. Kiedy nabrał pewności, że wciąż nikt nikomu nie rzucił się do gardła, ludzkim krokiem podszedł bliżej, by na stoliku – tuż obok parujących świec – ostrożnie ustawić parujące kubki.

Herbata. Layla do samego końca nie brała pod uwagę, że Claire mogłaby być poważna, kiedy o tym wspominała.

– Och, na litość bogini… – westchnęła Claudia, nerwowo uciskając skrzydełka nosa. Spojrzała na chłopaka przelotnie, by móc skinąć mu głową. – Wciąż jesteś lepszym gospodarzem ode mnie.

Po jej tonie trudno było stwierdzić, czy to komplement. Oliverowi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo jedynie niepewnie się uśmiechnął – w dość wymuszony, nie do końca szczery sposób. Choć minęło sporo czasu, odkąd Layla widziała go po raz ostatni, nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś zmieniło się w jego zachowaniu. Obserwując w jaki sposób zwracał się do Claudii, nie mogła pozbyć się dziwnego wrażenia, że… chłopak się bał.

Więc czemu?, pomyślała z zaskoczeniem. Nie wyglądał jak ktoś, kto był do czegokolwiek zmuszany. Claire również, ale…

– Nie przyszłam tutaj, żeby popijać herbatę. Bez obrazy – powiedziała wprost, decydując się postawić sprawę jasno. – Chcę pogadać. Tak na dobry początek.

– Mamo… – wtrąciła Claire, ale nie miała okazji, żeby dokończyć.

– Domyśliłam się. I tak jestem mile zaskoczona, że wciąż nie muszę się bronić – stwierdziła ze spokojem Claudia.

Coś w jej słowach sprawiło, że Layla mimowolnie się spięła. Powinna uznać je za groźbę…?

– Mam za dużo pytań, by tak po prostu sobie odpuścić. No i ta dwójka mnie prosiła, więc…

Spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewnie nie tego, że kobieta się roześmieje. Dłoń Claudii wyraźnie zadrżała, kiedy przycisnęła ją do ust.

– Dobra bogini… Są dla mnie za dobrzy – westchnęła i zabrzmiała na faktycznie zaskoczoną takim stanem rzeczy. – Nie powinni.

To nie była odpowiedź. Nie taka, której mogłaby spodziewać się Layla, ale i tę uwagę zdecydowała się zostawić dla siebie. Wystarczyło, że zaczynała mieć serdecznie dość przeciągającego się napięcia, wątpliwości i niespokojnych spojrzeń, które raz po raz wymieniali między sobą Oliver i Claire.

Odetchnęła, próbując się uspokoić. Musiała rozegrać to inaczej, chociaż nie miała pojęcia jak. Wątpiła, by bezpośrednie zadawanie pytań w ogóle wchodziło w grę. Co więcej, wciąż znajdowała się na obcym terenie, a obserwując Claudię, powoli nabierała pewności, że ta wcale nie była aż taka bezbronna. Jeśli do tego jakimś cudem miała wpływ na ogień…

Rejestry o tym nie wspominały.

Mogła tylko zgadywać, co jeszcze w takim razie przemilczały zarówno stare wpisy, jak i sama Claire.

– Posłuchaj… – zaczęła raz jeszcze, ostrożnie dobierając słowa. Przez moment poczuła się niemalże jak wielokrotnie wcześniej, kiedy zdarzało jej się przemawiać do któregoś z zarażonych, balansujących gdzieś na granicy przemiany pół-wampirów. Jak do dzieci, przy których czuwała, kiedy Isobel… – Chcę… porozmawiać. I może pomóc, zwłaszcza że tu chodzi o moją córkę. Charon…

– Bądźcie tacy dobrzy i zostawcie nas same.

Layla potrzebowała chwili, by pojąć, że ta prośba była skierowana do Olivera i Claire. Z zaskoczeniem spojrzała na Claudię, ale ta unikała wpatrywała się w kogokolwiek. Wzrok utkwiła w jakimś bliżej nieokreślonym punkcie, jakby tylko to pozwalało jej zachować spokój.

Coś w słowach wampirzycy okazało się kojące. Może nie perspektywa rozmowy sam na sam z kimś, kto mógł okazać się nieprzewidywalny, ale o tym próbowała nie myśleć. Liczyło się, że nie musiałaby na każdym kroku obawiać się, że wydarzy się coś niewłaściwego. Gdyby Claire z jakiegoś powodu znalazła się między nimi, gdyby sprawy jednak przybrały nieoczekiwany obrót…

– To… dobry pomysł – oceniła, próbując zabrzmiał równie spokojnie, co i Claudia. – Możecie poczekać w aucie – dodała, sięgając do kieszeni po kluczyki.

– Ale…

– Dziecino – niemalże warknęła Claudia – bierz te swoją cudowną intuicję i Olivera, i po prostu zniknijcie na kwadrans. Jakbym miała zrobić coś głupiego, zrobiłabym to jeszcze na dole. Chyba że masz dla któreś z nas jakąś cudowną rymowankę?

Tyle wystarczyło, by zamknąć Claire usta. Co prawda przez chwilę jeszcze wyglądała na chętną, żeby się kłócić, ale wtedy postanowił się wtrącić Oliver. Chłopak nagle znalazł się tuż obok, w znaczącym geście wyciągając dłoń. Nawet wtedy pół-wampirzyca nie wyglądała na przekonaną, ale – ku uldze Layli – ostatecznie pozwoliła się wyprowadzić.

Wszystko będzie dobrze, pomyślała, podsuwając córce mentalną myśl. Na krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały, jednak nie potrafiła stwierdzić, czy dziewczyna w te zapewnienia uwierzyła.

Napięcie wzrosło, kiedy gdzieś jakby z oddali zabrzmiał dźwięk zamykanych drzwi.

Claudia nie ruszyła się z miejsca. Wciąż siedziała na kanapie, nienaturalnie spokojna i odległa. Nawet nie drgnęła, zapatrzona w przestrzeń i ani trochę nie sprawiając wrażenia kogoś, kto właśnie obmyślał jakiś misterny plan ataku. Jednocześnie nie wyglądała na chętną, by rwać się do jakiejkolwiek szczerej rozmowy, ale cisza i tak wydawała się lepsza od nagłego wybuchu gniewu.

Chyba. Layla zbyt wiele czasu spędziła z Rufusem, by nabrać pewności, że pojęcie „cisza przed burzą” nie wzięło się znikąd. Wciąż pełna złych przeczuć, zważając na każdy krok, powoli podeszła bliżej, starając się nie zrobić niczego, co przez wampirzycę zostałoby odebrane za niewłaściwe.

– Nie musisz się czaić. Siadaj, jeśli chcesz. I nie patrz na mnie tak, jakbym zaraz miała na ciebie skoczyć – rzuciła niecierpliwym tonem Claudia. – Nie po to ich wyprosiłam, by teraz przeciągać w nieskończoność.

Zamrugała, ale spełniła polecenie. Mimo obaw i nierealności sytuacji, zdecydowała się zająć fotel naprzeciwko kanapy. Dzielący ją od kobiety stolik nie wyglądał na żadną przeszkodę, gdyby jednak coś poszło nie tak, ale wydawał się lepszy niż nic.

– Nie wiem, co ci powiedzieć. Claire mnie tu zaprosiła, ale… – zaczęła, nie chcąc ryzykować ponownej ciszy. – Naprawdę chcę porozmawiać.

– Zorientowałam się. – Claudia westchnęła. Wyprostowała się na swoim miejscu, wyraźnie próbując wziąć się w garść. – Mówiłaś, że oczekujesz przeprosin za siostrę… Mogłabym, o ile to ma jakiekolwiek znaczenie. Wątpię, by przeprosiny od kogoś, komu nie ufasz, miały jakąkolwiek wartość.

– Jasne, że mają. O ile są szczere.

Przez twarz Claudii przemknął cień. Przez moment sprawiała wrażenie rozdrażnionej, prawie jak Rufus, kiedy ktokolwiek wypominał mu popełnienie błędu. Layla niemalże spodziewała się, że wampirzyca uniesie się dumą i zmieni temat albo…

– Przepraszam, że prawie zamordowałam twoją siostrę, przyjaciół i ciebie. Zwykle nie robię takich rzeczy, jeśli nie muszę.

Uniosła brwi. Spojrzała na wampirzycę tak, jakby widziała ją po raz pierwszy, przez chwile niepewna czy się śmiać, czy płakać.

Jakby tego było mało, coś w bezpośredniości słów Claudii sprawiło, że zabrzmiały szczerzej niż cokolwiek.

Co z nią jest nie tak…?

– Jeśli nie musisz – powtórzyła, rzucając kobiecie wyczekujące spojrzenie. – Czyli nie miałaś wyboru? Ale Dimitr…

– Nie chcę rozmawiać o Dimitrze – obruszyła się. Gwałtownie poderwała się na równe nogi, w ułamku sekundy materializując się po drugiej stronie pokoju. Layla poruszyła się niespokojnie, z rezerwą obserwując tkwiącą pryz oknie postać. – Ja… To nie ma teraz znaczenia – oceniła Claudia, tym razem próbując zabrzmieć łagodniej. – Jestem jego stwórczynią. Naprawdę chciałabym dla niego jak najlepiej.

– Więc czemu…?

– Wiesz co znaczy bać się tak bardzo, że nawet śmierć wydaje się lepszą alternatywą?

Początkowo nie miała pewności, czy faktycznie usłyszała te słowa. Wbiła wzrok w plecy Claudii, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że miała do czynienia z woskową figurą. Wampirzyca tkwiła w miejscu, spoglądając w ciemność za oknem i… po prostu stojąc, obojętna na to, że ktokolwiek mógłby ją zaatakować. To wciąż mogły być wyłącznie pozory, a jednak…

Layla przemknęła z trudem. Pytanie, które nagle zawisło między nimi, nie dawało jej spokoju.

– Obawiam się, że aż za dobrze – przyznała niechętnie.

Mogła sobie to wyobrazić. Co prawda po czasie wszystko to, co wiązało się z Marco, przypominało co najwyżej zły sen, ale Layla Prime wiedziała, czym był strach. To i paraliżująca bezradność, zwłaszcza gdy ten dawał jej się we znaki, jeszcze długo kładąc się cieniem na wszystko, co robiła. Aż za dobrze pamiętała te momenty, w których sztywniała pod dotykiem Rufusa, gotowa rzucić się do ucieczki mimo świadomości, że wampir nie chciał zrobić jej krzywdy – nigdy w ten sposób.

Na ułamek sekundy zacisnęła powieki, próbując otrząsnąć się z niechcianych myśli. Z jakiegokolwiek powodu Claudia poruszyła akurat ten temat…

Ale przecież wiedziała.

– Mówisz o Charonie, tak? – rzuciła pod wpływem impulsu. – Claire powiedziała, że uciekasz. Ale…

– Już nie. – Claudia nawet się nie zawahała. – To już dawno temu przestało mieć sens. Zwłaszcza odkąd pojawiła się Claire.

To wciąż niczego nie wyjaśniło. Nie w sposób, który wydałby się Layli jakkolwiek oczywisty, nawet jeśli nadawał logiki wszystkiemu, co wydarzyło się we Florencji.

– Jak bardzo jest źle? – zaryzykowała.

Odpowiedziało jej przeciągłe westchnienie.

– Podążył za twoją córką, więc chyba bardzo. Widzisz… – Claudia jednak zdecydowała się odwrócić. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. – Charon to najgorsze bydle, jakie chodzi po tym świecie. Wiem, co mówię. To, co zrobił waszej małej kapłance… – Potrząsnęła głową. – Miała szczęście.

Więc… co zrobił tobie?

To jedno pytanie zapadło gdzieś między nimi, niewypowiedziane. Layla z opóźnieniem uświadomiła sobie, że drży, zwłaszcza na wspomnienie tego, co dotyczyło Alessi.

Chociaż wciąż nie ufała stojącej przed nią kobiecie, z zaskoczeniem pomyślała, że może jednak mogłaby ją zrozumieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa