
Nie była w stanie
usiedzieć w miejscu. Zaczęła niespokojnie krążyć, raz po raz zataczając
kolejne koła wokół czarnego Lexusa. Czuła, że Oliver wciąż ją obserwował,
bezradny i zmartwiony. Co prawda po wyjściu zachowywał się, jakby
próbował ją pocieszyć, ale bardzo szybko się poddał, orientując się,
że Claire nie zareagowałaby na jego starania, nawet jeśli zacząłby
mówić do niej wierszem.
Przystanęła,
przez chwilę nasłuchując. Niespokojnie spojrzała w kierunku budynku,
wypatrując zwłaszcza oznak życia na najwyższym piętrze, ale dookoła
panowała martwa cisza. W tamtej chwili dziewczyna nie potrafiła
stwierdzić, czy to dobrze.
Słodka
bogini, co narobiła? Mogła sobie wyobrazić przynajmniej kilka różnych
scenariuszy, w których rozmowa mamy i Claudii przybiera niewłaściwy
kierunek. To nie tak, że wątpiła w którąkolwiek z nich, ale…
Och, kogo
oszukiwała? Jak jeszcze wyobrażenie sobie Laylę, która daje szansę
wytłumaczenia się komuś, kto ją skrzywdził, wchodziło w grę, tak Claudia,
która ustępuje i odpowiada na pytania… Cóż, tu już pojawiał się
problem. I to nawet mimo tego, że ciotka sama zaprosiła je do mieszkania.
Podjęła
niespokojny marsz. Przez chwilę była gotowa przysiąc, że widziała, jak Oliver
wywraca oczami.
– Wybacz –
westchnęła, w końcu zwracając na niego wzrok. Zmusiła się do tego,
by w końcu się zatrzymać. – Ale martwię się. Nie powinnam
zostawiać ich samych. O ile w ogóle moja mama… – zaczęła i urwała,
kiedy chłopak tak po prostu chwycił ją za ręce.
Odetchnęła.
Spróbowała się uśmiechać, ale czuła, że przyszło jej to marnie.
Choć rozumiała, co próbował przekazać Oliver, uwierzenie w jego zapewnienia
okazało się co najmniej trudne.
– Okej,
pewnie masz rację – stwierdziła bez przekonania. – Histeryzuję.
Ale wolała
już zostać histeryczką niż odkryć, że jednak popełniła błąd.
W pamięci
wciąż miała zdeterminowaną, skłaniającą się na nogach Claudię. W tamtej
chwili sama nie była pewna, co martwiło ją bardziej – fakt, że wampirzyca
wciąż mogłaby oczekiwać od siebie więcej niż powinna, czy może
perspektywa tego, co mogłaby zrobić z pomocą magii. Dwie posługujące się
płomieniami temperamentne kobiety w jednym mieszkaniu, wydawały się być
grubą przesadą.
W pośpiechu
oswobodziła ręce z uścisku Olivera. Potarła skronie, po czym z cichym
jękiem ukryła twarz w dłoniach.
– Nie powiedziałam
mamie wszystkiego – wyznała, spoglądając na swojego towarzysza przez
rozstawione palce. – Nie wiem, czy to dobry pomysł. No i Claudia…
Jak ona się trzyma? Nie powie mi, ale wyglądała marnie, kiedy ją
ostatnio zostawiałam.
O dziwo,
Oliver wyraźnie się speszył. Nie odpowiedział od razu, przez
chwilę po prostu widząc wzrokiem dookoła i wydając się szukać
punktu, na którym mógłby skupić wzrok. Choć równie dobrze wszystko mogło
sprowadzać się do przewrażliwienia, coś w jego zachowaniu dało
Claire do myślenia. Jeśli wcześniej miała wątpliwości, czy coś zaszło
między tą dwójką podczas jej nieobecności, zachowanie pół-wampira
pozbawiło ją złudzeń.
Okej, to wcale
nie tak, że też masz swoje tajemnice…
Zacisnęła
usta. Gdyby to było takie proste…
Milczała,
niespokojnie obserwując Olivera, kiedy ten w końcu wyjął notes. Przez
chwilę po prostu stał, obracając długopis w dłoni i wpatrując się
w czystą stronę.
– Hej… –
rzuciła niepewnie, próbując zabrzmieć choć odrobinę kojąco. – Jeśli coś się
stało, możesz mi powiedzieć. Ja przecież…
Nie
dokończyła. Nie zostało jej nic innego, jak przyjąć wyrwany z zeszytu
skrawek, kiedy w pośpiechu wcisnął jej go w ręce.
Wszystko ok. Claudia była zmęczona i niewiele
mniej miła niż zwykle.
Nie
uwierzyła mu – i to nie tylko dlatego, że zdecydowanie zbyt długo
myślał nad wiadomością. Okazała się o wiele staranniejsza niż
wcześniejsze, przynajmniej kilkukrotnie poprawiona długopisem. To, że właśnie
próbował ją okłamać, było dla niej równie oczywiste, co wciąż odczuwane
wątpliwości.
Mimo
wszystko skinęła głową, próbując ukryć sceptycyzm. Może to, jak zachowywał się
w mieszkaniu, jednak nie miało związku z Claudia, ale zaskoczeniem
wywołanym pojawieniem się Layli, ale…
Przestała o tym
myśleć, w końcu doczekując się ruchu od strony budynku.
Natychmiast wyprostowała się niczym struna, zwracając ku dwóm postaciom,
które znalazły się w zasięgu jej wzroku. Poczuła ulgę, ledwo
tylko nabrała pewności, że obie wampirzycę wyglądały równie normalnie, co
i wtedy, kiedy je zostawiała.
Dzięki
bogini…
– Nareszcie
– wyrwało jej się na głos.
Claudia
wywróciła oczami.
– Jaka
niecierpliwa. Mówiłam, żebyście dali nam kwadrans – przypomniała, krzyżując
ramiona na piersi.
– To i
tak za mało – oceniła Layla, zaplatając dłonie za plecami. Po
jej tonie trudno było stwierdzić, co tak naprawdę sobie myślała. –
Zwłaszcza w tej sytuacji.
–
Powiedziałam ci wszystko, co powinnaś wiedzieć. Zrób z tym, cokolwiek
uważasz.
Wampirzyca
nawet się nie skrzywiła. Wyglądała na spokojniejszą niż w mieszkaniu,
kiedy jeszcze przywykała do tego, co działo się wokół niej. Wydawała się
patrzeć na Claudię we wręcz życzliwy, właściwy dla siebie sposób.
Claire
odetchnęła. Liczyła na to, ale…
– Nie wiem,
co zrobię, ale coś wymyślę. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy…
Nie
dokończyła, ale tak naprawdę nie musiała. To, w jaki sposób
Claudia w pośpiechu uciekła wzrokiem gdzieś w bok, zdawało się mówić
samo za siebie.
– Idźcie
już, co?
Ale i ona
brzmiała, jakby poczuła ulgę.
Jeszcze
kiedy mówiła, w pośpiechu odwróciła się tak, by ukryć twarz. Nie dodając
choćby słowa więcej, szybkim krokiem ruszyła z powrotem ku wyjściu do kamienicy.
– Poczekaj
– wyrwało się Claire. Bez wahania ruszyła w ślad za ciotką,
sama niepewna, co powinna jej powiedzieć. Wciąż mogła przeprosić, ale… –
Ty nie… Nie zamierzasz nic głupiego, prawda? – zaryzykowała.
– Nic
głupiego? – Claudia parsknęła. – Nie wiem, co sugerujesz, ale mogę
cię zapewnić, że nigdzie się nie wybieram. Po prostu potrzebuję
chwili spokoju – wyjaśniła. Kiedy odezwała się ponownie, jej głos
wyraźnie złagodniał. – Możesz wpaść, jeśli będziesz miała ochotę. Byle nie dzisiaj
i… Och, uprzedź mnie, jeśli twoja cudowna intuicja podpowie ci, że pora
przyprowadzić więcej gości, zwłaszcza ojca, co?
–
Przepraszam – zreflektowała się. – Swoją drogą, to źle brzmi. Ostatnio denerwowałaś
się, kiedy zwątpiłam, czy intuicja…
– Bo wtedy
nie wykorzystywałaś jej jak wygodnej wymówki – ucięła Claudia. Mimo wszystko
wciąż nie brzmiała na rozeźloną. – Pogadamy o tym jeszcze. Chyba
że poza niespodzianką – dodała z przekąsem – masz dla mnie jeszcze jakiś
pilny temat.
Claire
zawahała się. Zerknęła na Laylę, próbując ocenić, co ta sądziła o całej
sytuacji. Wampirzyca milczała, uważnie obserwując szwagierkę i wydając się
nad czymś intensywnie myśleć.
– Wiesz… – rzuciła
z niewinnym uśmiechem mama, jak gdyby nigdy nic decydując się wtrącić.
– To miejsce nie wygląda na najwygodniejsze
do zamieszkania. Nie na dłużej.
– Nie miałam
czasu na nic innego. Nie planowałam zostawać na dłużej – mruknęła
Claudia. – Mieszkanie to i tak mocne słowo. Ja sobie radzę. To Oliver
uparł się, by zachowywać jak pan domu – dodała, wzruszając ramionami.
– No tak,
ale…
– Bez obrazy,
ale słuchałaś mnie tam na górze? Szukanie sobie lokum
zdecydowanie nie było moim priorytetem – obruszyła się wampirzyca. Mimo
wszystko zdecydowała się jednak zwrócić ku Layli. Cicho westchnęła, jakby
w roztargnieniu przeczesując jasne włosy palcami. – Jeśli to jakimś
cudem się skończy, pomyślę o czymś więcej. Na tę chwilę zbyt
wiele osób ma mnie na celowniku, bym mogła… Cóż, ale ty o tym
wiesz, prawda? Claire nie bez powodu przyprowadziła tu akurat
ciebie.
Layla nawet się
nie skrzywiła. Nie zmieniając zatroskanego wyrazu twarzy, przesunęła się
bliżej.
– Coś
wymyślę – obiecała, choć to brzmiało jak najmniej wiarygodna obietnica na świecie.
Mimo wszystko Claire wiedziała, że kiedy mama zaczynała mówić w ten sposób,
zwykle okazywała się na tyle uparta, by postawić na swoim. –
Moja siostra wciąż jest w Mieście Nocy. Z Gabrielem sobie poradzę,
jeśli będzie taka potrzeba. No a Rufus… – Zawahała się. – Coś wymyślę –
powtórzyła.
Tata
będzie problemem… Żeby tylko, pomyślała bez przekonania Claire. Co do tego
akurat nie potrzebowała ani cudownej intuicji, ani żadnych innych
nadzwyczajnych zdolności. Nie chodziło nawet o to, że Rufus zwykle
był bezpośredni względem tych, których nie darzył sympatią. Prawdziwym
problemem pozostawała sama Claudia – to oraz fakt, że samym swoim
istnieniem naruszała rzeczywistość, w której wampir nie musiał
przejmować się rodziną.
Claire
mogła to sobie wyobrazić. Sama czuła się podobnie, kiedy pojęcie
magii na wszystkie możliwe sposoby zaburzyło to, w co przywykła
wierzyć. Co prawda nie wytrąciło jej z równowagi na tyle,
by zaczęła uciekać się do morderczych odruchów, ale…
– Tak, oczywiście
– doszedł ją obojętny głos Claudii. Nie uwierzyła w gorączkowe
zapewnienia Layli. Ani trochę. – Coś jeszcze, czy w końcu mogę
wracać do siebie?
Jej ton
okazał się aż nazbyt znajomy. Sposób, w jaki próbowała je spławić,
tym bardziej. I choć Claire nie obserwowała tego zachowania po raz
pierwszy, wcale nie chciała tak po prostu ustąpić. Jakaś jej cząstka
pragnęła zostać, upewnić się, że wampirzyca faktycznie nie zrobi czegoś,
czego nie powinna. Co prawda niewinne wzniecanie i gaszenie płomienia
świecy nie wyglądało aż tak niebezpiecznie jak kula ognia, która
powitała ją ostatnim razem, ale dziewczyna i tak miała wątpliwości.
Zastygła w miejscu,
gorączkowo szukając czegoś, co mogłoby choć trochę przedłużyć rozmowę. Wątpiła,
by zadanie pierwszego z brzegu pytania pokroju czarownic z Salem
wystarczyło, zresztą jeszcze nie chciała poruszać tych tematów przy
mamie. Z drugiej strony…
A potem
uświadomiła sobie, że było coś, o co jak najbardziej mogła spróbować
zapytać.
– Mogę
przyjść z tym jutro – zapewniła pospiesznie – ale jest coś takiego. I wydaje
mi się ważne.
Spodziewała się
wybuchu frustracji, ale Claudia jedynie naglącą skinęła głową.
–
Strzelasz.
– Słyszałaś
o tym, co stało się w hotelu Hilton?
Nie tylko ciotka
spojrzała na nią z zaciekawieniem. Layla drgnęła, wyraźnie zaskoczona
kierunkiem, który przybrała rozmowa.
– Fakt,
mieliśmy kłopoty. Z łowcami i demonami, ale to chyba coś więcej –
przyznała, ostrożnie dobierając słowa. – Ale… to nie brzmi jak coś, w co
mógłby być zamieszany Charon. Mira i Aldero wyczuliby wilkołaka.
– Rozwiń temat,
proszę – ponagliła Claudia, nagle zaintrygowana.
Nie
odezwała się nawet słowem, kiedy wyjaśniły jej wszystko. Claire
pozwoliła mamie mówić, nie chcąc ryzykować, że przypadkiem coś przekręci.
Sama również skupiła się na wyjaśnieniach, raz jeszcze próbując je
poukładać w jakiś sensowny sposób. Może się pomyliła, niepotrzebnie
doszukując czegoś więcej w tym, co stało się podczas zlotu, ale…
zabijający się wzajemnie ludzie nie brzmieli ani trochę jak coś
naturalnego.
Skoro tata
nie miał teorii, a demony rozkładały ręce, chcąc nie chcąc
zaczęła szukać wyjaśnienia od innej strony. Ktoś, kto wydawał się ekspertem
od niewyjaśnionych zjawisk, mógł okazać się niezastąpiony w wyjaśnieniu
sprawy.
– Czekaj,
czekaj… Ludzie nie byli w stanie wyjść z tej sali? – mruknęła Claudia,
ledwo tylko Layla skończyła mówić. Wyraźnie się spięła, nagle
pobudzona.
– Chyba.
Tak twierdził Aldero – wyjaśniła mama. – Wszyscy ruszyli do wyjścia,
ale nikt nie wyszedł. Al mówił, że krzyki ucichły, kiedy wyszedł na korytarz.
Nie wiem, jak to opisać, ale…
– Rozumiem.
Layla spojrzała
na nią z niedowierzaniem.
– Tak? Co
to znaczy?
Claudia
puściła jej słowa mimo uszu. Tkwiła w miejscu, raz po raz
nawijając kosmyk włosów na palec.
– Powiem
wam, jeśli dowiem się więcej – powiedziała w końcu. – Hotel Hilton,
tak? Nie jestem na bieżąco z ludzkimi mediami, ale… – Potrząsnęła
głową. Wyprostowała się, raptownie poważniejąc. – Będę do dyspozycji jutro
wieczorem.
A potem po prostu
odwróciła się i odeszła, zanim którakolwiek z kobiet zdążyłaby
zaprotestować. Choć zmartwiona, wydała się dużo bardziej energiczna niż
wcześniej. Claire miała wręcz wrażenie, że ciotka w końcu dostała coś,
czego potrzebowała – impuls do działania, który pozwoliłby jej na coś
więcej, prócz krycia się w mieszkaniu i powtarzania marnych
sztuczek.
Mimo
wszystko nie podobało jej się to. Słodka bogini, czego powinna
spodziewać się po tej kobiecie? Zostawienie Claudii samej nagle
wydało się co najmniej niewłaściwe.
Jakby w odpowiedzi
na te myśli, Oliver na krótką chwilę ułożył dłoń na jej ramieniu.
Zaraz po tym – uśmiechając się niepewnie, wręcz kojąco – ruszył w ślad
za swoją podopieczną. Oboje zniknęli na klatce schodowej, zostawiając
dwie zdezorientowane nieśmiertelne przy samochodzie.
– Więc… –
Layla z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Ona wie co robi?
– Tak jak
i tata, kiedy wpada na pomysł, który rozumie tylko on –
wymamrotała grobowym tonem.
– Cholera.
Nie miała
innego wyboru, jak tylko się z mamą zgodzić.
Droga powrotna w większości
minęła im w ciszy. Claire zauważyła, że jechały dłuższą drogą, jakby bez celu
krążąc po zakorkowanym mieście. Nie skomentowała tego nawet słowem, w napięciu
czekając na rozwój wypadków. Podejrzewała, że po takim spotkaniu,
sama potrzebowałaby czasu na to, by odreagować i zebrać myśli.
Jakkolwiek
by nie było, cisza na dłuższą metę okazała się męcząca.
Chciała wierzyć, że życzliwe zachowanie Layli mówiło samo za siebie, ale i
tak wolała się upewnić. Mama nie wyglądała na złą,
zaproponowała pomoc, a jednak…
– Co
myślisz? – nie wytrzymała, w końcu wyrzucając z siebie pytanie,
które dręczyło ją najbardziej.
Mama nie oderwała
wzroku od drogi. Palce mocniej zacisnęła na kierownicy – tylko na ułamek
sekundy, ale Claire i tak zdołała to zaobserwować.
– Dobre
pytanie – przyznała w końcu wampirzyca. – Nie wiem. To wszystko…
Nie wierzę, że nie powiedziałaś mi czegoś takiego.
– Nie było
kiedy – wypaliła, choć takie wyjaśnienie brzmiało jak marna wymówka.
Layla
parsknęła pozbawionym wesołości śmiechem.
– Jakbym
słyszała Rufusa – westchnęła, ale nie zabrzmiała na rozeźloną. –
Zresztą nieważne. Może i lepiej. Gdybym dorwała ją po wszystkim, co się
stało, pewnie byłabym niewiele lepsza od niego.
Coś w tych
słowach sprawiło, że Claire mimowolnie się spięła. Och, potrafiła to sobie
wyobrazić. Mama mogła być na co dzień urocza i pełna zrozumienia, ale sprawy
miały się zupełnie inaczej, kiedy traciła cierpliwość. Zresztą to, że rodzeństwo
Licavoli bez wahania pozabijałoby dla siebie nawzajem, było dla niej
oczywiste od wczesnego dzieciństwa.
– Hm… A teraz?
Spojrzenie
wampirzycy momentalnie złagodniało. Nagle wydała się zmęczona, choć w przypadku
wampira takim stan nie był normą, o ile akurat nie zbliżał się
świt.
–
Porozmawiałyśmy. To chyba dużo – stwierdziła z wahaniem. – Ona… O bogini,
nie wiem – jęknęła, potrząsając głową. – Jest inna niż wtedy, gdy ją
widziałam. A może to przez to, co mi powiedziałaś. Naprawdę mogę
zrozumieć, że się boi.
Claire
odetchnęła. Podejrzewała, że gdyby te dwie spędziły ze sobą więcej czasu, Layla
wyzbyłaby się jakichkolwiek wątpliwości. Gdyby tylko zobaczyła jak
Claudia spina się, kiedy ktoś zajdzie ją od tyłu, jak zdarza jej się
z obawą patrzeć na zamknięte drzwi…
– Jest inna
już od jakiegoś czasu – powiedziała cicho, wzbijając wzrok w swoje
dłonie. – Jakiś czas temu pierwszy raz widziałam, żeby się uśmiechała.
Przyszłam do niej przed otwarciem klubu i… Hm, cieszyła się jak
dziecko, mogąc układać kwiaty. I z tego, że tak po prostu
poszła na zakupy. – Mimowolnie się uśmiechnęła. – Kupiła mi sukienkę.
I te
nieszczęsne obcasy, dodała w myślach.
– Więc jednak
nie Issie – stwierdziła w zamyśleniu Layla. – Tak czułam, że na odległość
by cię nie namówiła.
– Claudia się
stara. Nawet jeśli czasem się tego wypiera.
Wiedziała,
że to nie tłumaczyło wszystkiego. Aż nazbyt dobrze zdawała sobie sprawę z dziesiątek
niewypowiedzianych pytań, które zawisły gdzieś między nimi. Claire z łatwością
mogła je sobie wyobrazić, nawet jeśli nie wiedziała, o czym mama
zdążyła się dowiedzieć podczas rozmowy z Claudią.
Isabeau,
Dimitr, Seth… Zarzutów było aż nadto, a jednak…
– Próbuję
ją zrozumieć – wyznała, przez moment czując się tak, jakby chciała przekonać
samą siebie. – Mimo wszystko. Może to głupie, ale…
– Jeśli coś
w tym wszystkim jest głupie – przerwała stanowczo Layla – to to, że
rozmawiamy dopiero teraz. I nie, nie mam do ciebie pretensji. O Lille
też powiedziałam ci za późno i… – Zawahała się. – Rozmawiałam z nią
o Charonie. Czegokolwiek bym jej nie zarzuciła, jeśli faktycznie wie,
z czym mamy do czynienia, chcę spróbować jej zaufać. Na dobry
początek, zwłaszcza że w tym chodzi o ciebie.
Sztywno
skinęła głową. Jeśli to miała być jedyna nic porozumienia, która powstrzymywała
te dwie od gwałtowniejszych reakcji na siebie, Claire nie zamierzała
protestować. Na dobry początek dobre było chociaż tyle.
Z drugiej strony…
–
Zmartwiłaś się, kiedy proponowałaś jej pomoc – wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się
w język.
Przez twarz
Layli przemknął cień. Drgnęła, przez moment sprawiając wrażenie przesadnie
wręcz zainteresowanej tym, co działo się na drodze przed nią.
–
Przypomina mi go – wyznała po dłużej chwili. – Tylko trochę. Ja też…
przymykałam oczy na sporo z tego, co robił Rufus. – Uśmiechnęła się
w nieco wymuszony sposób. – Dalej to robię.
– Nie mów
tego przy niej. Wygląda, jakby chciała coś rozwalić, kiedy tylko o nim
wspomnę.
– Masz to jak
w banku – zapewniła Layla. – Jak i to, że jutro idę do niej z tobą.
Nie wiem, co planuje, ale jeśli faktycznie może powiedzieć nam coś o tym
hotelu…
Claire
zesztywniała. Właściwie sama nie była pewna, co zaskoczyło ją bardziej –
oświadczenie mamy czy fakt, że Claudia faktycznie zdawała się mieć
jakiś plan. Sęk w tym, że jak to pierwsze brzmiało obiecujące, tak drugie…
mogło prowadzić do czegokolwiek.
Nie była
pewna, czy Oliver wystarczył, by powstrzymać tę kobietę od zrobienia
czegoś lekkomyślnego.
– A co
z tatą? – zapytała z powątpiewaniem.
– Powiem
mu, że wybieram się z tobą do centrum handlowego. Obie wiemy, że
jak długo nie wciągam go w jakieś romantyczne wyjście, nie będzie
drążył – rzuciła niemal pogodnym tonem mama.
Och, nie wątpiła
w to. Mimo wszystko poczuła się dziwnie z tym, z jaką
łatwością mama zdecydowała się współpracować. Jasne, obie znały Rufusa,
ale…
– A później?
Tym razem
Layla już nie wyglądała na tak pewną siebie.
– Jak coś
wymyślę, dam ci znać – zasugerowała po chwili zastanowienia. –
Zwłaszcza że… Claire, powiedz mi jeszcze jedną rzecz.
Coś w tych
słowach sprawiło, że mimowolnie się spięła. Brzmiały niewinnie,
przynajmniej na pierwszy rzut oka, a jednak coś w spojrzeniu,
którym obdarowała ją mama, wzbudziło w niej wątpliwości.
Zdobyła się
jedynie na zachęcające skinienie głową. Nie ufała swojemu głosowi na tyle,
by próbować się odezwać.
– Claudia… Wiem
o tym, że potrafi zmieniać wygląd. Wiedziałam wcześniej, a rejestry
to potwierdziły – zaczęła, a serce dziewczyny jak na zawołanie
zabiło mocniej. Przełknęła z trudem. Dobrze wiedziała, dokąd to wszystko
zmierza. – Ale ani słowem nie wspomniały o innych
zdolnościach. Dlaczego ona…?
– To…
skomplikowane.
Przez
moment sama miała ochotę histerycznie roześmiać się na te słowa. Och,
jeśli intuicja zaczynała brzmieć jak zła wymówka, co powinna powiedzieć o tym?
– Świetnie.
Dokładnie tego potrzebowała – westchnęła Layla. – Dobrze, więc inaczej…
Dlaczego mam wrażenie, że Claudia potrafiłaby się obronić, gdyby… któreś z nas
zareagowało zbyt żywiołowo?
– W zasadzie…
Jutro pewnie sama ci powie – zasugerowała, w duchu modląc się, by to była
prawda. Zdecydowanie potrzebowała mentalnego wsparcia, by przejść do tematu
magii. Możliwe, że rozwiązanie sprawy hotelu Hilton, mogło okazać się dobrym
początkiem. – Ale… tak. Wydaje mi się, że gdyby tata się o niej
dowiedział, to nie Claudii trzeba byłoby przed nim bronić.
Tak
naprawdę nie chciała się nad tym zastanawiać. Wiedziała za to,
że zdecydowanie nie chciałaby być mediatorem między zdenerwowanym ojcem, a
jego wciąż niestabilną, powoli odzyskującą zdolności siostrą. Claire
obawiała się, że gdyby sprawy przybrały wyjątkowo zły obrót, efekt byłby opłakany.
Nie żeby w ogóle
wiedziała, jak w takim razie rozegrać to właściwie. Obserwując twarz
mamy pojęła, że ta miała niewiele więcej pomysłów.
– Wracajmy
do domu. Chyba potrzebuje potrzebuję wina Gabriela… A najlepiej całej
butelki.
To jedno Claire rozumiała aż za dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz