
– Ty żartujesz… –
wyszeptała, czując jak zaczyna kręcić jej się w głowie. Mogła zrzucić
to na alkohol, choć wcale nie miała wrażenia, że w grę
wchodziło upojenie. Wręcz przeciwnie: Claire czuła się aż nazbyt
przytomna. – Musisz żartować!
Na nic
więcej nie było ją stać. Nie miało już znaczenia nawet to, że Razjel
tym razem otwarcie ich przeniósł.
Przejście
między światami przypominało korzystanie z daru Lilly – w jednej
chwili siedzieli w salonie, by w następnej sekundzie wylądować w zupełnie
innym miejscu. Tak po prostu, jakby ktoś wcisnął przycisk na pilocie
od telewizora.
Najistotniejsze
jednak okazało się to, gdzie się znaleźli. Początkowo Claire po prostu
wodziła wzrokiem dookoła, świadoma napierającego ze wszystkich stron chłodu.
Temperatura spadła, co do tego nie miała wątpliwości. Z drugiej
strony coś w widoku kamiennej posadzki sprawiło, że ten stan rzeczy
wydał jej się właściwy. Miejsce, w którym wylądowali, ani trochę
nie przypominało przytulnego mieszkania.
Dopiero po chwili
zaczęła zwracać uwagę na szczegóły. Przynajmniej próbowała, bo kiedy w końcu
dotarło do niej, na co patrzy, była już w stanie tylko wodzić
wzrokiem dookoła i wyrzucać z siebie niespójne słowa.
To była
biblioteka. Och, zdecydowanie widziała książki – setki, może nawet tysiące.
Otaczały ją ze wszystkich stron, pokrywając regały najbardziej nietypowej
czytelni, jakiej przyszło jej widzieć. Claire w swoim życiu widziała
dziesiątki takich miejsc, ale żadne nie wytrąciło ją z równowagi
aż do tego stopnia… I to nie tylko dlatego, że Razjel zabrał ją
w miejsce, do którego żaden śmiertelnik nie miał wstępu.
Nie miało znaczenia,
że właśnie kolejny raz pozwoliła demonowi igrać ze swoimi zmysłami. Że ot tak przeniosła się
do zupełnie innego świata – takiego, w którym równie dobrze mogła spotkać
istotę równie niebezpieczną, co i Ciemność albo Łowca. To wszystko
straciło na znaczeniu, wyparte przez całą mieszankę myśli i uczuć,
nad którymi nie potrafiła zapanować.
Poruszając się
trochę jak w transie, przestąpiła naprzód. Nieufnie spojrzała na kręte
schody, pnące się coraz wyżej i wyżej, by zniknąć gdzieś w ciemności.
Miejsce, w którym ktoś pokusił się o zgromadzenie książek, budową
przypominało latarnie morską albo wieżę. Choć przestrzeń na pierwszy
rzut oka wydawała się ograniczona, regały pięły się ku górze,
starannie dopasowane do zaokrąglonych ścian. Kamienne stopnie powoli
zakręcały, zapewniając dostęp do każdej pozycji i to bez większego
wysiłku.
Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Dla pewności weszła na kilka pierwszych
schodów, nie dbając o to, że Razjel po raz kolejny znalazł się
tuż za jej plecami. Co prawda instynkt zaprotestował przed takim
rozwiązaniem, ale stanowczo kazała mu się zamknąć. Jeśli akurat to miejsce
miałoby zostać jej mogiłą, chyba nie miała nic przeciwko.
O
bogini… O słodka bogini…
Podeszła do najbliższego
regału, niepewnie wyciągając rękę. Czuła się jak we śnie, niemalże spodziewając
się, że biblioteka rozpłynie się w nicości. Nic podobnego nie miało
miejsca, a Claire niemalże z ulgą przesunęła opuszkami po grzbiecie
jednego z ciężkich tomiszczy. Zdołała oczytać tytuł, z zaskoczeniem
przekonując się, że ten zapisano w języku pierwotnych. Widywała dość
podobnych pozycji w laboratorium ojca i archiwach pod świątynią,
by to odkrycie nie wydało jej się dziwne.
– Tak sądziłem,
że ci się spodoba.
Zamrugała.
Natychmiast zwróciła się ku Razjelowi, by przekonać się, że ten nie ruszył się
z miejsca. Dopiero kiedy ich spojrzenia się spotkały, jakby od niechcenia
podszedł bliżej, bez pośpiechu pokonując dzieląca ich odległość.
– To miejsce…
– Wiem. –
Demon skrzyżował ramiona. Wciąż się uśmiechał. – Widziałem, jak rzuciłaś się
na książki, kiedy poszliśmy na herbatę. Już wtedy pomyślałem o tym
miejscu i… Hm, nie zawiodłaś mnie.
Poczuła, że się
rumieni. Uciekła wzorkiem gdzieś w bok, wbijając spojrzenie w ustawione
na półce książki. Również pozostałe teksty wyglądały na stare, choć
nie miała okazji się upewnić.
Wyczuła
ruch, a chwilę później dostrzegła zachęcająco wyciągniętą dłoń Razjela.
– Chodź. To zaledwie
zalążek – wyjaśnił ze spokojem, wymownie spoglądając na pnące się ku
górze schody. – Mam ci do pokazania dużo więcej.
– Te
wszystkie książki… One… – Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. –
Odnajdujesz się tutaj? Skąd w ogóle wzięło się to miejsce?
O bogini…
Czuła, że
plecie trzy po trzy, ale nie była w stanie się powstrzymać.
Może jednak wszystko sprowadzało się do nadmiaru alkoholu. To nic,
że wypiła tylko odrobinę whisky…
– Kiedy
długo żyjesz i masz sporo wolnego czasu, zaczynasz szukać sobie zajęcia… I nie,
nie przeczytałem wszystkich – zapewnił Razjel, widząc jej uniesione
brwi. – Tylko te ciekawsze pozycje. Ostatnio utknąłem w dziale z poezją.
Parsknęła,
niepewna jak odebrać jego słowa. Jakoś nie wyobrażała sobie, by nagle
został fanem Blake’a tylko dlatego, że rozmawiali o nim ostatnim razem.
Miała ochotę o to zapytać, ale powstrzymała się, dochodząc do wniosku,
że demon i tak nie powiedziałby jej prawdy.
Jest
niesamowity, uświadomiła sobie. Czuła trzepoczące się w piersi
serce. Albo to ja upadłam na głowę.
Nie była
pewna, która z tych pespektyw bardziej ją zadawalała.
– To iluzja?
– zapytała w zamian. – Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego.
Jeśli właśnie śnimy, po prostu mi powiedz.
– Hm… – Demon
przekrzywił głowę. Zaraz po tym wyprostował się i sięgnął po pierwszy
w brzegu tekst. Otworzył tomiszcze na losowej stronie, po czym
podsunął je na tyle blisko jej twarzy, by mogła prześledzić go
wzrokiem. – O ile się nie mylę, nie da się czytać we
śnie. Czyż nie tak?
Nie odpowiedziała.
Raz jeszcze powiodła wzrokiem po tekście, choć nie była w stanie
skupić się na zrozumieniu poszczególnych słów. Wiedziała za to,
że zdecydowanie nie wyglądały jak zlepek przypadkowych, nic nieznaczących
znaków. Nie, ani trochę nie przypominały czegoś, co byłoby efektem śniącego
umysłu.
Nie zastanawiając się
nad tym, co robi, okręciła się na pięcie i ruszyła dalej.
Czuła się trochę jak dziecko, któremu właśnie oznajmiono, że święta wypadają
w tym roku wcześniej. Obawy zniknęły, wyparte przez lekkość, której się
nie spodziewała. Nie po tym jak zorientowała się, że właśnie
wylądowała w innym świecie zdana na łaskę (albo jej brak) demona.
Tyle że Razjel
ani trochę nie zachowywał się jak niebezpieczny łowca. Nie sądziła,
by ktokolwiek, kto miał złe zamiary, najpierw komplementował kobietę,
zabierał ją do domu, poił alkoholem… a finalnie przenosił wprost do nadnaturalnej
biblioteki. Co prawda wątpiła, by takimi argumentami trafiła do Rufusa,
gdyby przyszło jej się tłumaczyć, ale mimo wszystko…
Zatrzymała się
w pół kroku. Natychmiast sięgnęła po telefon, w panice
spoglądając na wyświetlacz. Zawahała się, odkrywając, że zegar pokazywał
zaledwie kwadrans po południu.
– Czas to pojęcie
względne – usłyszała tuż za plecami. – Ale komu ja to tłumacze,
prawda?
– Ale…
Coś w spojrzeniu
Razjela sprawiło, że jednak zamilkła, pozwalając mu mówić.
– Rozluźnij
się. Nie mam w planach wpakować się w kłopoty, więc spokojnie
– zapewnił z uśmiechem.
Gdyby to było
takie proste! Może na kimś, komu regularnie zdarzało się skakać
między światami, podobne doświadczenia nie robiły wrażenia, ale z nią
było inaczej. Jakby tego było mało, kolejny raz brakowało jej tego, w czym
za każdym razem znajdowała poczucie bezpieczeństwa. Magia czy to, co właśnie
pokazywał jej Razjel, zdecydowanie nie podlegały zasadom, które
znała.
A jednak
coś w tym miejscu sprawiało, że chciała dowiedzieć się więcej. W myślach
wciąż rozpamiętywała swoją teorię, próbując jak najsensowniej rozrysować
wszystko to, co wiązało się z Przedsionkiem. Skoro mogła przynajmniej
wyobrazić sobie kilka istniejących na różnych płaszczyznach miejsc…
– Opowiedz
mi więcej – poprosiła cicho. – O tym miejscu. Widziałam świat, który stworzył
twój ojciec, ale…
Urwała,
widząc jak demon się krzywi.
– Mój ojciec
– zaczął, nie kryjąc zniechęcenia – nie potrafi tworzyć. Jeśli już
coś zrobił, to po prostu przywłaszczył sobie to, co do niego nie należało.
– Razjel potrząsnął głową. – Wybacz. Nie przepadamy za sobą.
– Och… –
wyrwało jej się. Nie miała pewności, czy chciała, by rozwinął
akurat tę myśl. – W porządku. Wracając do mojego pytania…
Razjel skinieniem
wskazał na schody. Ruszyła za nim, ostrożnie stawiając kolejne kroki
na stromych stopniach. Raz po raz rozglądała się na boki, wodząc
wzrokiem po grzbietach mijanych książek. Próbowała doszukać się jakiejkolwiek
prawidłowości i zrozumieć, w jaki sposób ktokolwiek mógł odnaleźć się
w tak okazałych zbiorach, ale klucz nie przypominał jej żadnego
z tych, które znała.
Przez
chwilę milczeli. Na dłuższą metę cisza okazała się zaskakująco
przyjemna, choć Claire nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Z drugiej
strony, to wydawało się właściwe – zresztą tak jak i bliskość
kroczącego u jej boku demona. W jakiś pokrętny sposób wydawał się
pasować do miejsca, w którym się znaleźli.
– Chciałbym
powiedzieć ci bardzo wiele, ale nie wiem od czego zacząć –
podjął ni stąd, ni z owąd Razjel. Szedł przodem, nie oglądając się
za siebie. – To, co tutaj widzisz… Ach, to zaledwie zalążek, Claire. –
Mężczyzna parsknął pozbawionym wesołości śmiechem. – Tylko do tego
wciąż mam dostęp.
– Chyba nie rozumiem
– przyznała po chwili wahania.
Poczuła się
źle, ledwo tylko wypowiedziała te słowa. Nie sądziła, by potrzebował
kogoś takiego jak ona. Co było mu po drżącej, przerażonej dziewczynie,
która nie miała pojęcia, co działo się wokół niej? Nie miała
pojęcia, kogo dostrzegł, kiedy spotkali się na imprezie i razem
pracowali przy wymianie korków, ale obawiała się, że jakimś cudem doszedł
do dalej idących wniosków, aniżeli powinien. Słodka bogini, zadając
kolejne pytania czuła się głupia, nie jakkolwiek inteligentna, a co
dopiero genialna.
Razjel jednak
nie wydawał się zrażony. W odpowiedzi jedynie westchnął, jakby
spodziewając się, że będzie zmuszony pokusić się o głębsze
wyjaśnienia.
– Jak już
wspomniałem, ja ojciec nieszczególnie za sobą przepadamy. – Choć nie widziała
jego twarzy, mogła założyć się, że wywrócił oczami. Ton, którym
wypowiedział te słowa, okazał się wystarczająco wymowną wskazówką. –
Wystarczająco, bym stał się wyrodnym synem, który już dawno temu stracił
swobodę. Można powiedzieć, że Ciemność mnie wydziedziczyła.
Nie tego się
spodziewała. Na moment straciła rytm, tylko cudem nie potykając się
na schodach. W ostatniej chwili odzyskała równowagę i przyspieszyła
kroku, chcąc jak najszybciej zrównać się z demonem.
– Chwila…
Masz konflikt z Ciemnością? – zapytała wprost. To nie brzmiało ani trochę
dobrze. – Jak Rafael? Ale…
– To też
powód, dla którego chciałem poznać jego i Elenę. Bycie czarną owcą i te
sprawy… – Razjel wzruszył ramionami. – Zresztą nieważne. Jak wspomniałem, od dawna
nie mam takich możliwości, jak część mojego rodzeństwa. I nie mówię
tutaj o cieniach. O Mimi tym bardziej… Ale ona przynajmniej się
ode mnie nie odwróciła.
Chyba mogła
to zrozumieć. Co prawda nie poczuła się ani trochę pewniej
na wspomnienie upiornego dziecka, które już zdążyła poznać, ale coś w słowach
Razjela sprawiło, że pomyślała o Mimi w bardziej przychylny sposób.
Mogła sobie wyobrazić, co oznaczała samotność.
Jak Claudia
i Oliver, pomyślała mimochodem. Ciotka nigdy nie powiedziała tego
wprost, ale jej zachowanie względem chłopaka mówiło samo za siebie.
Irytowała się, ale wciąż nie potrafiła go odesłać. Podobnie jak i mnie…
Coś ścisnęło
ją w gardle. Dyskretnie odchrząknęła, próbując doprowadzić się do porządku.
– Selene
wróciła – przypomniała łagodnie. – Może mogłaby ci pomóc. Na pewno
bardziej ode mnie.
– Ach…
Bogini – westchnął i zabrzmiało to niemal pobłażliwie. – Chciałbym,
żeby to faktycznie było takie proste, mała wiedźmo.
Tym razem
nawet nie miała mu za złe tego, jak ją nazywał. Czekała aż doda coś
jeszcze, ale wymowna cisza, która zapadła między nimi, uświadomiła jej, że
temat przynajmniej chwilowo dobiegł końca. Ta „nowa” cisza okazała się
dużo cięższa i mniej przyjemna niż do tej pory.
Jak miała
mu pomóc? Co w takim razie robiła w tym miejscu? Powiodła wzrokiem
dookoła, w zapełnionych książkami regałach bezskutecznie szukając odpowiedzi.
Entuzjazm, który odczuwała do tej pory, przygasł, kiedy uświadomiła sobie
własną bezradność.
Nie chciała
plątać się w jakikolwiek konflikt – a już zwłaszcza taki, który
obejmował Ciemność. Wystarczyło, że nie potrafiła pomóc samej sobie, o Claudii
nie wspominając. Czegokolwiek oczekiwał od niej ten mężczyzna…
Przestała o tym
myśleć w chwili, w której zauważyła, że Razjel zwalania. Poderwała głowę,
by odkryć, że w końcu dotarli do szczytu schodów. Demon przesunął
się, puszczając ją przodem wprost na okrągłą, otoczoną barierkami
platformę. O dziwo na samej górze nie zobaczyła niczego, choć po przejściu
przez całą nietypową bibliotekę spodziewała się jakiegoś zaskakującego zwieńczenia
budowli.
Razjel
nagle ożywił się, żwawym krokiem przechodząc aż na sam środek. Ruszyła za nim,
kiedy gestem zachęcił ją, by podeszła bliżej. Wolała nie zastanawiać
się, jak wysoko się znajdowali.
– Spójrz.
Posłusznie
uniosła głowę. W chwili, w której spojrzała wprost w rozciągające się
tuż nad nimi niebo, wszystko stało się jasne. Zawahała się, przez
chwilę czując tak, jakby wylądowała w Niebiańskiej Rezydencji. Dobrze
znała fałszywy nieboskłon, który niezmiennie zdobił główną salę, z sobie tylko znanych
powodów reagując na zmieniające się nastroje Dimitra.
Jednak
niebo, na które patrzyła, nie wyglądało na sztuczne. Nad głową
miała przeźroczystą kopułę, wieńczącą potężną wieżę z ukrytą biblioteką. Wpatrując się
w wyróżniający się na tle ciemności, srebrzysty księżyc, Claire pomyślała,
że z powodzeniem mogłaby rozsiąść się na podłodze i czytać,
gdyby dano jej po temu okazję. Zdecydowanie miałaby co.
Milczała,
gorączkowo zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. Nie sądziła,
by istniały jakiekolwiek sensowne słowa, by podsumować coś takiego.
Wystarczyło, że nerwy puściły jej, kiedy byli na dole, ale…
– A to co?
– zapytała pod wpływem impulsu.
Srebrzysty
księżyc przysłaniał większość powierzchni, ale nie na tyle, by zasłonić
inny punkt na niebie – mniejszy, krwiście czerwony. Przypominał szkarłatne
oko, które spoglądało na nich z góry, nawet mimo szklanej bariery.
– Drugi
księżyc – wyjaśnił ze stoickim spokojem Razjel. – To samo niebo mogłaś
zobaczyć w świecie bogini. Wieczna noc, rozświetlona przez dwa księżyce.
– Ale… nie jesteśmy
w świecie bogini, tak?
Demon
wzruszył ramionami.
– Jakbym
miał zgadywać, wszystko w mniejszym lub większym stopniu należy do niej
i mojego ojca. Chociaż to bardziej skomplikowane.
Och,
oczywiście… Bo przecież nie mogłoby być prosto.
– Ten drugi
księżyc jest… dziwny – przyznała z wahaniem. Było coś niepokojącego w pulsującym
czerwienią punkcie.
– Hm… Nic
dziwnego. Zgaduję, że nie słyszałaś historii o Krwawym Księżycu?
Natychmiast
przeniosła na niego wzrok. Potrząsnęła głową, chcąc nie chcąc
przyznając się do niewiedzy.
– Zabrzmiało
niepokojąco – przyznała niechętnie.
O dziwo,
Razjel jedynie się uśmiechnął. Już nie wyglądał na spiętego, co
przyjęła z ulgą.
– Miało.
Podobno Krwawy Księżyc pozwala przewidzieć przyszłe nieszczęścia. – Wciąż się
uśmiechając, zmierzył ją wzrokiem. – No i podobno wiedźmy czerpią z niego
moc. Świeci jaśniej, odkąd ty i twoja ciotka odprawiłyście rytuał.
Z wrażenia
omal się nie zakrztusiła.
– Że co…?
Zanim zdążyła
dodać coś więcej, demon po prostu się roześmiał. Spojrzała na niego
z niedowierzaniem, przez moment niepewna, jak powinna zinterpretować jego reakcję.
No i to, że mówił o czymś takim tak spokojnie…!
– O rany…
Żartuję – zreflektował się. – Przepraszam, Claire.
Ze świstem
wypuściła powietrze. Uświadomiła sobie, że drży, nerwowo zaciskając dłonie w pięści.
W którymś momencie przemieściła się, stając tuż przed nimi. Spiorunowała
go wzrokiem, bynajmniej nie rozbawiona.
– Nie rób
tak więcej.
– Dlaczego?
Nie masz poczucia humoru? – rzucił zaczepnym tonem. Czuła, że doskonale
bawił się jej kosztem. – W porządku, nie patrz tak na mnie.
Zresztą pomijając żarty, ten tutaj – wzniósł wzrok ku niebu – naprawdę
nazywany jest Krwawym Księżycem i krążą wokół niego różne historie. Może
jeszcze kiedyś ci je opowiem, jeśli będziesz chciała tu ze mną
wrócić.
Coś
złagodniało przy ostatniej części jego wypowiedzi. Claire odetchnęła,
czując dziwne, choć przyjemne ciepło, które rozeszło się po jej ciele,
kumulując gdzieś w piersi. Ciaśniej objęła się ramionami, przez moment
niepewna, co powinna zrobić z rękami.
Dlaczego w ogóle
tutaj byli? Nie wyjaśnił tego, a ona nie próbowała pytać. Co
więcej, nie mogła zaprzeczyć, że olbrzymia biblioteka z miejsca
podbiła jej serce. Cokolwiek próbował zrobić Razjel, musiała przyznać mu
jedno: dobrze wiedział, co zrobić, by poczuła się przy nim… dobrze.
– Nasz…
układ – przypomniała, ostrożnie dobierając słowa. – Powiesz mi w końcu,
czego potrzebujesz? Chociaż zaczynam wątpić, czy jestem odpowiednią osobą
do proszenia o pomoc – dodała, nie mogąc się powstrzymać.
– Skąd
takim pomysł? – obruszył się demon.
Westchnęła.
Mimo obaw zdecydowała się spojrzeć mu w oczy. Zwłaszcza w srebrzystym
blasku błękitne tęczówki przybrały niecodzienny odcień.
– Nie jestem
czarownicą. Tak naprawdę nie wiem, co to oznacza. Ja i Claudia…
– Potrząsnęła głową. – Nie rozumiem bardzo wielu rzeczy. Ten świat
też jest mi obcy, chociaż skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jest
piękny – przyznała, z wolna wznosząc głowę, by raz jeszcze spojrzeć
na górujące na niebie księżyce. – Wiem niewiele o Przedsionku i równoległych
światach, a już na pewno nie chciałabym stać się częścią
jakiegokolwiek konfliktu z Ciemnością.
– O to bym
cię nie przeprosił. Zresztą sprawa między mną a ojcem jest zamknięta –
oznajmił bez wahania Razjel. – Jeśli chodzi o to, co mówisz… Och, Claire,
właśnie utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że wybrałem bardzo dobrze.
Nie
zauważyła, kiedy znalazł się obok. Na moment zabrakło jej tchu, zwłaszcza
gdy uprzytomniła sobie, że Razjel się zmienił. Zadrżała na widok pary
lśniących, czarnych skrzydeł – tych samych, które pierwszy raz zobaczyła w siedzibie
łowców, kiedy podczas ucieczki dosłownie na niego wpadła. Aż za dobrze
pamiętała muśnięcia skrzydeł na skórze, tę dziwną aurę i… dziwne wrażenie,
że wszystko będzie dobrze.
Czemu…?
W tamtej
chwili żałowała, że nie może zobaczyć się z odbiciem.
Potrzebowała tego bardziej niż czegokolwiek innego, wręcz marząc, by przycisnąć
drugą siebie i zażądać odpowiedzi. Co prawda wątpiła, by dostała
jakiekolwiek, o cudownych radach nie wspominając, ale mimo
wszystko…
– Słyszałem
na twój temat to i owo. O tym, że jesteś inteligenta – podjął
Razjel, przesuwając się jeszcze bliżej. Poczuła bijące od jego ciała
ciepło. Zanim się obejrzała, otoczyły ją czarne skrzydła i choć demon
nie próbował jej dotykać, serce Claire zabiło mocniej, omal nie wyskakując
z piersi. – Widzę, jak reagujesz na wszystko, co się dzieje. Jak
to analizujesz. Oczywiście nie miałaś do czynienia z demonami
i innymi światami, ale… Bądź ze mną szczera, co? Masz jakieś teorie.
– Nawet
kilka – przyznała, porażona jego spojrzeniem. Nie była w stanie ruszyć się
choćby o milimetr. – Ale to nie…
– To mi
wystarczy. Zależy mi na spojrzeniu kogoś, kto będzie… neutralny. – Demon westchnął.
W roztargnieniu przeczesał włosy palcami. – Mogę zapewnić ci bibliotekę
i wszystko, co będziesz potrzebowała. Odpowiem na każde pytanie, jeśli
będziesz tego potrzebowała – podjął, w pośpiechu wyrzucając z siebie
kolejne słowa. – Jest coś, co próbuję zrozumieć od bardzo dawna. I w czego
powodzenie wierzę zwłaszcza teraz, kiedy Przedsionek znów zaczął funkcjonować.
Gdybyś przynajmniej powiedziała mi, co o tym myślisz i na ile
realne jest to, czego chciałbym zrobić…
Urwał.
Nagle odsunął się, jakby nagle dotarło do niego, że zbytnio się zapędził.
Złożył skrzydła, po kilku kolejnych sekundach pozwalając, żeby zniknęły. Znów
wyglądał najnormalniej w świecie, prawie jak człowiek, nie zaś istota,
która z powodzeniem mogłaby rozerwać ją na kawałki.
Claire
stała w bezruchu, z trudem chwytając oddech. Czuła, że powinna być
przerażona, a jednak…
– Wybacz –
doszło ją jakby z oddali. – Nie wiem, jak powiedzieć. Nie w ten sposób
wyobrażałem sobie to wszystko. Mam na myśli…
– Chyba
rozumiem – stwierdziła, bezceremonialnie wchodząc mu w słowo. Wciąż
wpatrzona w demona, wyrzuciła z siebie pierwsze, co przyszło jej do głowy:
– Powiedziałeś, że Ciemność cię wydziedziczyła. I rozmawiamy o Przedsionku…
Dlaczego mam wrażenie, że pragniesz stworzyć własny?
W chwili, w której zauważyła jak jego oczy się rozszerzają, Claire pojęła, że trafiła w sedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz