24 lutego 2021

Dziewięćdziesiąt dwa

    

Claire

Lodowate palce zacisnęły się wokół jej dłoni, ledwo tylko przekroczyła granicę kręgu. Spojrzała na Claudię, ale ta jedynie skinęła głową. Jej twarz wydawała się upiornie wręcz blada, zwłaszcza w nikłym blasku ognia.

– Weź ją – rzuciła spiętym tonem wampirzyca, wciskając jej do rąk dodatkową świecę. – Trzymaj ją, nieważne co będzie się działo. Ja zajmę się resztą.

Zadanie wydawało się proste, ale wcale nie poczuła się dzięki temu pewniej. Stojąc w wysypanym z soli kręgu, w oparach palonych ziół, nie mogłaby ot tak się rozluźnić. Co prawda na razie nie działo się nic dziwniejszego od tego, co mogłaby doświadczyć w świątyni, ale po zachowaniu Claudii poznała, że to zaledwie kwestia czasu.

Ego confido. Tibi credo. Ego confido…

Wzdrygnęła się. Szept Claudii zabrzmiał co najmniej niepokojąco, wydając się jedynym dźwiękiem zakłócającym ciszę. I choć dobrze znała głos ciotki, momentalnie poczuła się nieswojo, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że brzmiał inaczej niż wcześniej. Nawet słowa, które tak gorączkowo szeptała ostatnim razem, nie zabrzmiały aż tak desperacko i melodyjnie zarazem.

Musiała się skupić, by przypomnieć sobie znaczenie poszczególnych słów. Rzadko wracała do łaciny, zresztą korzystała z niej w innym kontekście, ale po kilku sekundach pojęła, że Claudia niczym mantrę powtarzała dwa proste zwroty. „Ufam ci. Wierzę ci. Ufam ci…”. Claire zawahała się, przez moment świadoma wyłącznie narastającego uścisku w piersi. Do kogokolwiek skierowana była ta modlitwa…

Ale to wydawało się oczywiste. Tak przynajmniej sądziła, choć nigdy wprost nie zapytała Claudii o jej stosunek do Selene. Nie sądziła, by otrzymała odpowiedź.

Mocniej zacisnęła palce wokół świecy, z trudem kontrolując siłę i starając się jej nie połamać. Z góry spojrzała na krąg i klęczącą wampirzycę, która – wciąż szepcąc – pozwoliła knotom kolejnych świec zając się ogniem. W mroku tworząca krąg sól wydawała się ledwo widoczna.

– Claire.

Drgnęła, kiedy ciotka wypowiedziała jej imię. W roztargnieniu spojrzała na wyciągniętą ku niej w zapraszającym geście dłoń, ale nie zawahała się przed ujęciem jej. Z wolna osunęła się na kolana, pozwalając, by jej twarz znalazła się na wysokości Claudii. Zauważyła, że ta się uśmiechała – w nieco wymuszony, ale zaskakująco szczery sposób.

Ciemne włosy zafalowały wokół jej twarzy, kiedy przesunęła się bliżej, przy pierwszej okazji wyciągając dłonie ku twarzy Claire.

– To takie dziwne… – Claudia zawahała się. W jej spojrzeniu było coś dziwnego; rodzaj trudnej do zidentyfikowania nostalgii. – Jesteś do niej tak podobna. Nie sądziłam, że kiedykolwiek… – Zamilkła, już tylko potrząsając głową. – Trzymaj świecę. Zapalę ją.

Nie to chciała powiedzieć. To było aż nazbyt oczywiste, ale cokolwiek chodziło Claudii po głowie, ostatecznie zachowała to dla siebie. W zamian znów skupiła się na rytmicznie powtarzanych słowach, jednocześnie odpalając kolejną zapałkę. Świeca zapłonęła jasnym blaskiem, ledwo tylko płomień zbliżył się do knota. Dłonie Claire zadrżały, kiedy znów wyczuła tę dziwną, wypełniającą powietrze energię.

Pytająco spojrzała na Claudię. W porządku, więc klęczała w kręgu z soli i świec, trzymając piątą z nich. Czego powinna spodziewać się w następnej kolejności…?

Serce podeszło jej do gardła, kiedy wampirzyca sięgnęła po nóż. Choć w drżącym, słabym świetle, rzucanym przez płomienie, Claire wciąż nie była w stanie dokładnie mu się przyjrzeć, mimo wszystko zauważyła więcej szczegółów niż wtedy, gdy ostrze jeszcze spoczywało w pochwie. Dopiero wtedy w pełni dotarło do niej to, jak ostry był. To i sposób, w jaki sposób srebro odbijało blask płomieni, przyprawiło ją o dreszcze.

Spodziewała się wielu rzeczy, ale nie tego, że Claudia nagle wymierzy nożem wprost w jej pierś. Tak przynajmniej pomyślała w pierwszej chwili, póki nie uświadomiła sobie, że wampirzyca – wciąż szepcąc, tym razem coś o oczyszczeniu – bez wahania wsunęła nóż w płomień trzymanej przez Claire świecy. Chwilę pozwalała, by ogień przesuwał się po gładkiej powierzchni, nie pozostawiając na niej chociażby śladu. Dopiero po chwili odsunęła sztylet, dała mu kilka sekund na ostygnięcie, a potem…

– Daj rękę.

Równie dobrze wciąż mogłaby mówić w jakimś innym języku. Claire spojrzała na ciotkę rozszerzonymi do granic możliwości oczyma, nawet nie próbując ukryć przerażenia. To nie tak, że nie ufała Claudii, ale…

Możemy ufać Claudii.

Nie miała pojęcia, dlaczego akurat w tamtej chwili przypomniała sobie słowa odbicia. Nagle po prostu wróciły, jakby ta druga Claire dosłownie stała za nią, szepcąc wprost do ucha swojej młodszej wersji. Mogła tylko zgadywać, czy to złudzenie, wpływ ziół czy coś jeszcze innego. Już i tak kręciło jej się w głowie, również od nadmiaru wrażeń, choć to przecież wciąż nie był koniec.

Wyciągnęła rękę, za wszelką cenę próbując zachować spokój. Przecież było prawie tak jak wtedy, kiedy pomagała ojcu w laboratorium, tak? Wtedy też nie wątpiła, że wampir nie zamierzał jej skrzywdzić, nawet jeśli czasami zdarzało mu się działać zbyt impulsywnie. Zresztą była tutaj, na dodatek nie bez powodu. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiało do tego dojść; Claudia w końcu od samego początku wprost powiedziała, że będzie potrzebowała krwi.

Mimo wszystko nie była przygotowana na to, że wampirzyca bezceremonialnie chwyci ją za rękę, błyskawicznie przyciskając ostrze do skóry. Zanim Claire zdążyła się zastanowić, ciotka zmusiła ją do zaciśnięcia palców wokół sztyletu. Szarpnięciem wyciągnęła nóż z uścisku, tak szybko i wprawnie, że początkowo wydawało się, że nie stało się nic wartego uwagi.

Palący ból pojawił się z opóźnieniem. Claire aż zachłystnęła się powietrzem – w równym stopniu zaskoczona, co i oszołomiona. Początkowa fala ciepła przeszła w palenie i to wystarczająco silne, że oczy jak na zawołanie zaszły jej łzami. Chyba krzyknęła, choć to równie dobrze mogło sprowadzać się do zdławionego jęku.

Krew spłynęła gęstym strumieniem. Natychmiast pojawiła się między palcami, ciepła i lepka. Od słodkiego zapachu, mieszającego się z wonią ziół i wciąż odczuwalnym bólem, na moment pociemniało jej przed oczami. Prawie nie zwróciła uwagi na to, że Claudia delikatnie ujęła ją za rękę, delikatnie przymuszając do rozprostowania palców.

– Jesteś dzielna. Taka dzielna… – wyszeptała kojącym tonem. W tamtej chwili brzmiała tak, jakby zwracała się do dziecka i… Och, Claire mimo oszołomienia była gotowa przysiąc, że wampirzyca naprawdę brzmiała na wdzięczną. – Jeszcze tylko chwilę.

Jeszcze kiedy mówiła, uniosła pokrwawioną dłoń, by móc przycisnąć do niej usta. Tyle wystarczyło, by dziewczyna momentalnie oprzytomniała, pojmując, że Claudia właśnie z niej piła – bezpośrednio z szerokiej, wciąż krwawiącej rany. W pierwszym odruchu instynktownie zapragnęła zaprotestować; poddać się instynktowni i spróbować uciec, ale…

Tyle że wampirzyca nie wyglądała na kogoś, kto stracił kontrolę. Jej ruchy były delikatne i przemyślane, zbyt świadome, by Claire uwierzyła, że to morderczy impuls. Sama Claudia okazała się zbyt skupiona, by pozwolić sobie na popełnienie błędu. To, że robiła wszystko, by nie pozwolić sobie na wpuszczenie jadu do organizmu bratanicy, również stało się aż nazbyt jasne.

Płomienie świec zadrżały, a potem nagle wystrzeliły ku górze. Coś jest nie tak. Coś jest…, tłukło się Claire w głowie, ale nie była w stanie ocenić, na ile te przypuszczenia były prawdziwe. Wiedziała jedynie, że zwykłe świece nie powinny płonąc tak jasno, płomienie strzelać do tego poziomu, dodatkowo domykając krąg. Powietrze znów wydało jej się zbyt ciężkie i naelektryzowane, pod każdym względem inne niż to, czego mogłaby się spodziewać po samych tylko oparach ziół. Kolejny raz usłyszała szept Claudii i to uświadomiło jej, że wampirzyca w końcu oderwała wargi od rozcięcia na dłoni. Już nie piła, znów wyrzucając z siebie obce Claire słowa, tym razem zbyt skomplikowane, by mogła je zrozumieć.

Chyba że problem leżał w czymś. Może to ona nie była w stanie się skupić. Uświadomiła sobie, że drży, kołysząc się na boki i utrzymując pion wyłącznie dzięki zaciskającym się wokół niej dłoniach ciotki. Kobieta wciąż trzymała ją w swoich objęciach, nie przestając szeptać i…

Płakała… Dlaczego miała wrażenie, że Claudia płakała…?

A potem świece zgasły – tak po prostu, wszystkie na raz i bez wyraźnego powodu. Dookoła zapanowała nieprzenikniona ciemność, kiedy w ułamku sekundy zapanował spokój. Obie wciąż klęczały w środku kręgu, jednak tego Claire była świadoma wyłącznie dzięki obejmującym ją ramionom.

Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym ostatecznie doszła do wniosku, że dłużej nie jest w stanie siedzieć. Poleciała do przodu i byłaby upadła, gdyby nie to, że natrafiła na Claudię. Wampirzyca bez wahania przygarnęła ją do siebie, jak gdyby nigdy nic tuląc do siebie i głaskając po włosach.

– Już dobrze. Już…

Cokolwiek miała do powiedzenia, nie dokończyła. Ciemność, która zapadła w chwili, w której zgasły świece, zacisnęła się również wokół Claire.

A potem ostatecznie wszystko zniknęło, kiedy straciła przytomność.

 

Jeszcze zanim otworzyła oczy, wiedziała, gdzie się znajdzie. Nie miała pewności, skąd brała się ta pewność – może wiedziała, że śni, a może wszystko sprowadzało się do dziwnej atmosfery tego miejsca. To w zasadzie i tak nie miało znaczenia.

Och… W zasadzie gdzie indziej miałaby wylądować po tym, co się wydarzyło?

Zatrzepotała powiekami. Nie zaniepokoił ją widok ciemności nad sobą – pozbawionego gwiazd nieba, choć dużo prościej było utożsamiać przestrzeń dookoła z pustką. Przez chwilę leżała, skupiona na liczeniu kolejnych oddechów, nim ostatecznie zdecydowała się rozejrzeć.

Lustro znów tam było, dokładnie w tym samym miejscu, co zazwyczaj. Równie znajomy okazał się widok uwięzionego po drugiej stronie, spoglądającego na nią z zaciekawieniem Odbicia. Tym razem druga Claire nie odezwała się nawet słowem, obojętna i spokojna. Po prostu patrzyła, wydając się czekać na rozwój sytuacji, choć zainteresowanie, jakie przy tym wykazywała, okazało się znikome.

– Nic nie powiesz? – zniecierpliwiła się Claire.

Nie takie słowa wyobrażała sobie wypowiedzieć sobie zaraz po tym, co się stało. Podniosła się, instynktownie opierając na dłoniach i to w pełni uświadomiło jej, co się stało. Natychmiast poderwała rękę, w panice spoglądając na wnętrze jednej z nich, ale nie dostrzegła choćby śladu krwi czy cięcia. Odetchnęła, ale nie rozluźniła się, w głowie wciąż mając to, że rytuał był prawdziwy – i że Claudia jak nic rozorała jej dłoń niemalże do kości, byleby upuścić krwi.

– Wyglądasz beznadziejnie. Może być?

Z wrażenia aż się zapowietrzyła. Natychmiast poderwała głowę, z niedowierzaniem spoglądając na postać po drugiej stronie. Druga Claire zdążyła przysunąć się bliżej lustra, siadając po turecku i jakby od niechcenia wspierając brodę na dłoni. Nie wyglądała na przejętą, ale to jedno wydawało się do przewidzenia. Claire już od dawna wiedziała, że to, co ją samą wprawiało w osłupienie, dla istoty z lustra pozostawało najzupełniej normalne.

Zacisnęła usta. Raz jeszcze spojrzała na dłoń, po czym zacisnęła ją w pięść. Chwile wahała się, nim ostatecznie sama również zdecydowała przesunąć się bliżej lustra, by móc oprzeć się o nie plecami.

– Pewnie tak. Ja właśnie… – Urwała, przez chwilę świadoma wyłącznie rosnącej w gardle guli. Spróbowała przemknąć, ale niewiele pomogło. – Nie wiem, co to było, ale… Słodka bogini – wymamrotała, nerwowo przyciskając do piersi dłoń.

– Daj spokój. Po jakimś czasie to już prawie jak delikatne draśniecie – usłyszała i coś w tych słowach prawiło, że zapragnęła histerycznie się roześmiać.

– Draśnięcie?! – powtórzyła z niedowierzaniem. – Ten nóż wyglądał na taki, co spokojnie mógłby przebić się na wylot albo od razu uciąć mi całą rękę!

Być może dramatyzowała, ale nie potrafiła się tym przejąć. Nie chodziło o to, czy w ogóle podejrzewała Claudię o możliwość posunięcia się za daleko. Może wszystko sprowadzało się do szoku, ale i na tym nie potrafiła się skupić. I choć próbowała przekonać samą siebie, że najpewniej wszystko wyolbrzymiała, pod wpływem emocji dopisując rytuałowi więcej zbędnych szczegółów, niż faktycznie miało miejsce, jednego była pewna.

Nie tak wyobrażała sobie ewentualne upuszczenie krwi. Jasne, nie brała pod uwagę tego, że mogłyby podejść do tego tak, jak w laboratorium – zorganizować strzykawkę, wybrać żyłę i po prostu pobrać tyle, ile potrzebowały. Nie przyszłoby jej to do głowy zwłaszcza po tym, jak w przygotowanych przez Florę rzeczach dostrzegła sztylet. A jednak…

Chodziło o srebro. Claudia z kolei cięła wystarczająco głęboko, by Claire momentalnie pomyślała o szwach. Jeśli to miała być subtelna pomoc, zwłaszcza taka, której zamierzała udzielić wampirzycy w sekrecie…

– Dramatyzujesz.

Przez moment miała ochotę warknąć. Nie zrobiła tego tylko dlatego, że nagle uświadomiła sobie coś o wiele ważniejszego.

– Nie przychodziłaś do mnie. Przez tyle czasu… – Wyprostowała się niczym struna, błyskawicznie zwracając ku zwierciadłu. Ułożyła obie dłonie na gładkiej powierzchni, jakby chcąc przedostać się na drugą stronę. – Czemu?

Ile czasu minęło od ostatniego spotkania? Uświadomiła sobie, że ponad dwa tygodnie – dość, by wydało jej się to podejrzane. Gdyby do tego wszystkiego miała dodać wątpliwości i pytania, które zrodziły się w niej przez cały ten czas…

Odbicie nawet nie drgnęło. Wciąż siedziała spokojnie, spoglądając na Claire w łagodny, choć na swój sposób pobłażliwy sposób. W odpowiedzi jedynie potrząsnęła głową, ani na moment nie odrywając wzroku do dziewczyny.

– To i tak nie ma znaczenia. Nie traktuj mnie jak wyroczni albo swojego przewodnika, bo nią nie jestem. Wydawało mi się, że to oczywiste – zauważyła, a Claire mimowolnie się skrzywiła.

– Właśnie, że nie jest. Myślałam, że…

– Więc teraz przynajmniej mamy jasność.

Co to niby miało znaczyć? Skrzywiła się, bynajmniej nie uspokojona. Z niedowierzaniem spojrzała na swoje drugie ja, wciąż porażona bijącą od odbicia obojętnością. Czemu to robiła? I dlaczego w takim razie zdecydowała się objawić, skoro najwyraźniej nie chciała…?

– Pojawiasz się zawsze wtedy, kiedy dzieje się… Och, coś takiego – zaoponowała, w pośpiechu wyrzucając z siebie kolejne słowa. Próbowała zabrzmieć rzeczowo, jak najbardziej sensownie, ale – mogła się o to założyć – szło jej to marnie. – Co ja mam niby o tym myśleć?

– Chyba ci o tym wspominałam. Uznajmy, że się nudzę. – Odbicie wzruszyło ramionami. – Więc obserwuję. Nie mogę powiedzieć ci więcej niż to, co sama wiesz.

Claire otworzyła i zaraz zamknęła usta. Och, tak, słyszała to już. Nie mogła zaprzeczyć, że w tej jednej kwestii dziewczyna z lustra była z nią szczera od początku, ale to wciąż nie było wszystko. Nie chciała uwierzyć, że mogłoby chodzić tylko o to. W jakiś pokrętny sposób zdążyła przywyknąć do tego miejsca i tych snów –  tego oraz Odbicia, które wiedziało dużo więcej, niż z założenia powinno. Co więcej, skoro upierało się, że były jednością…

Spuściła wzrok. Wzięła kilka głębszych wdechów, bezskutecznie próbując się uspokoić.

– W porządku – dała za wygraną, choć wcale nie czuła się z tym dobrze. – Ale właśnie zaprzeczasz wszystkiemu, co wiem, więc…

– Wcale nie. – Druga Claire znów bez wahania weszła jej w słowo. – Powinnaś ufać Claudii. Nie ucięła ci ręki. Rytuał miał miejsce. – Zamilkła, po czym wzruszyła ramionami. – O czymś zapomniałam?

Jeśli chciała wytrącić Claire z równowagi, szło jej świetnie. Wciąż z niedowierzaniem spoglądając na Odbicie, odsunęła się od lustra. Znów poczuła się zmęczona, choć nie w sposób, którego doświadczyła, kiedy osunęła się z objęciach Claudii. W grę wchodziła przede wszystkim frustracja. To oraz swego rodzaju rozczarowanie, bo nie tego oczekiwała, kiedy wyobrażała sobie kolejne spotkanie w tym świecie.

O bogini, miała wrażenie, że ostatnim razem prawie się dogadywały. Co prawda to nie był ten rodzaj rozmowy z pytaniami i odpowiedziami, który mógłby cokolwiek wyjaśnić w takim stopniu, jak mogłaby oczekiwać Claire, ale jednak. Przez moment naprawdę czuła się tak, jakby jej własne Odbicie ją prowadziło, podsuwając sensowne rady. Kiedy dostała sugestię, by spróbować łagodniej spojrzeć na Rufusa albo zapytać go o siostrę… Och, no i później, kiedy prawie udało im się zejść na temat rzekomej jedności.

Teraz czuła wyłącznie dystans. Nie miała pojęcia, co się zmieniło i skąd się brał, ale poczuła się nieswojo.

Z wahaniem spojrzała na lustro, nieznacznie krzywiąc się, kiedy dostrzegła cień znajomych już pęknięć. Pamiętała, w jaki sposób Odbicie tłumaczyło jej znaczenie poszczególnych z nich. W tamtej chwili bezwiednie śledziła wzrokiem kolejne wzory, próbując zorientować się, czy pojawiło się jakiekolwiek nowe. Tylko ty przychodziło jej do głowy, skoro doczekała się tak osobliwej reakcji – chłodu, na który nie zasłużyła. I choć myśl o tym, że jej drugie „ja” mogłoby się na nią obrazić, po spędzeniu dnia z Claudią naprawdę była w stanie wciąż takie rozwiązanie pod uwagę.

Gdyby do tego wszystkiego widziała w tym sens… Była tutaj, ale skoro problem nie leżał w tym, co zrobiła ciotka, gdzie indziej miałaby szukać przyczyny?

– No i? Co zdecydowałaś? – doszło ją jakby z oddali.

Zamrugała, mimo wszystko zaskoczona tym, że druga Claire jednak zdecydowała się przemówić. W roztargnieniu spojrzała na lustro.

– W związku z czym? – zapytała bez przekonania. – Z Claudią? Mam jej ufać, więc…

– Więc jeszcze z nim nie rozmawiałaś. – Odbicie wzruszyło ramionami. – Nieważne. Tak tylko pytam…

W pierwszej chwili pomyślała o Rufusie, gotowa zacząć się zastanawiać, czy ten znów mógł mieć przed nią jakieś tajemnice. Zrozumienie pojawiło się chwilę później, niczym kolejny impuls, którego Claire nie miała czasu roztrząsać.

– Z Razjelem – domyśliła się.

Nie doczekała się odpowiedzi. Mimo wszystko po sposobie, w jaki druga Claire nagle wyprostowała się niczym struna, zrozumiała, że trafiła w sedno.

To były zaledwie ułamki sekund – tylko tyle, bo Odbicie prawie natychmiast otrząsnęło się, znów przybierając neutralny wyraz twarzy. Tyle że to nie miało znaczenia. Coś musiało być na rzeczy, niezależnie od tego, czy miały o tym rozmawiać, czy jednak przemilczeć temat. To, w jaki sposób Claire w lustrze reagowała na to imię…

Co to znaczy? Czego w takim razie powinna się spodziewać, skoro…?

Zawahała się. To mógł być zwykły przypadek, ale szczerze w to wątpiła. I choć cisza niczego nie tłumaczyła, Claire momentalnie poczuła się nieswojo. Gdy do tego wszystkiego przypomniała sobie tę dziwną, choć trwająca przez zaledwie ułamki sekund wizję – moment, w którym dostrzegła płaczącą siebie w lustrze, gdy wraz z Razjelem wychodziła z herbaciarni…

– Kim on jest? – zapytała wprost, choć dobrze wiedziała, że niczego tym nie wskóra. – Jemu też powinnam ufać?

O dziwo Odbicie jednak zdecydowało się odpowiedzieć.

– W żadnym razie – wyrwało jej się. W następnej sekundzie roześmiała się w sposób, który z miejsca przyprawił Claire o dreszcze. – A może tak? Może następnym razem ty mi odpowiesz.

Nie miała pojęcia, co o tym myśleć. Z powątpiewaniem spojrzała na Odbicie, nic jednak nie wskazywało na to, by ta zamierzała rozwinąć wypowiedź. Znów siedziała obojętna, beznamiętnym wzrokiem spoglądając w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni. Ciemne włosy strząsnęła na twarz i tyle wystarczyło, by Claire pojęła, że rozmowa skończona. Nie żeby w ogóle przyniosła jej cokolwiek, nie wspominając o tym, że nie miała okazji zadać nawet części pytań, które dręczyły ją od jakiegoś czasu. Gdyby w ogóle miała po temu okazję…

– Nie zabierzesz mnie do siebie znowu, jeśli poproszę, prawda?

Claire w lustrze jedynie wywróciła oczami.

– Po co, skoro i tak nie będę odpowiadać na twoje pytania? Nie podpowiem ci niczego twórczego, jeśli sama na to nie wpadniesz – stwierdziła z rezerwą.

– Wcześniej jakoś to robiłaś.

– Nie w tym wypadku – odparła ze smutnym uśmiechem. Mimo wszystko w tym geście Claire doszukała się namiastki sympatii, którą była w stanie wyczuć u swojego odbicia wcześniej. Nie miała pewności, czy to dobrze. – Ale dalej podtrzymuję to, co już ci powiedziałam: możemy ufać Claudii. Swoją drogą, wróć do niej. Świetnie sobie poradziła, ale wcale nie jest taka pewna siebie, na jaką wygląda.

W chwili, w której padły te słowa, lustro zniknęło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa