
Ulrich
Nie miał pojęcia, co robił.
Tym bardziej nie był pewien, co podkusiło go, by wciągnąć we wszystko Jennę,
ale zanim zdążył się zastanowić, było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Co
prawda wciąż mógł wyprosić kobietę za drzwi, ale to już nie miało znaczenia –
nie, skoro zrozumiała dość. Nie miał wątpliwości, że zorientowała się, czym
była Leana, a jednak…
Zaskoczyła
go, kiedy tak po prostu zdecydowała się pomóc. W jakimś stopniu na to
liczył, ale w gruncie rzeczy oczekiwał przede wszystkim tego, że Jenna
wpadnie w szał i – w najlepszym wypadku – sama się ewakuuje.
Dużo bardziej prawdopodobne wydawało się to, że mogłaby porządnie zdzielić go
po głowie, powtarzając, że ma się opamiętać. Jakoś nie wątpił, że miała taki
zamiar, zwłaszcza że jej spojrzenia mówiły same za siebie, ale ostatecznie tego
nie zrobiła.
Czegokolwiek
nie powiedziałby o szwagierce – czy to tego, że bywała zbyt porywcza i stanowcza
– wiedział jedno: to, że miała dobre serce. I powołanie, choć do tego nie
zawsze się przyznawała. Tak czy siak, Ulrich szczerze wątpił, by ot tak
zostawiła kogokolwiek bez pomocy, nie tylko dlatego, że była lekarzem. Tu
chodziło o coś więcej niż przysięgę Hipokratesa, choć nie zdziwiłby się,
gdyby okazało się, że w przypadku Leany kierowała się głównie tym.
Jakoś nie
wątpił, że zaobserwowała ludzką stronę dziewczyny. On sam wciąż czuł się
oszołomiony bijącym od niej człowieczeństwem – tą delikatnością, która
przejawiała się głównie… poprzez strach. Może jednak oszalał, ale naprawdę nie
potrafił utożsamić kogoś tak przerażonego z potencjalnym mordercą albo
spragnionym krwi łowcom.
Czuł ciepło
bijące od nienaturalnie nagrzanego ciała Leany, zwłaszcza że ta wciąż trzymała
się tak blisko niego, jak tylko było to możliwe. Wyczuł, że drgnęła i skuliła
się, kiedy Jenna ponownie wyciągnęła ku niej rękę. Zachowywała się trochę jak
speszone zwierzątko, za wszelką cenę pragnąc uniknąć kontaktu z kimś, kogo
traktowała jak zagrożenie. Był nawet w stanie założyć się, że dziewczyna
nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co robiła, w gruncie rzeczy
zdając się na instynkt.
– Tak cię
nie obejrzę – stwierdziła w końcu Jenna. Przez jej twarz przemknął cień,
kiedy znów przyjrzała się dziewczynie. Patrzyła i wydawała się nie
dowierzać temu, że mogłaby mieć przed sobą kogoś, kto tak naprawdę nie był
człowiekiem. – Nie chcę cię skrzywdzić, ale…
–
Przepraszam – mruknęła sennie Leana.
Brwi Jenny
powędrowały ku górze. Nieznacznie potrząsnęła głową, wyraźnie wytrącona z równowagi
tym jednym, jedynym słowem.
– Nie masz…
za co – powiedziała w końcu, ostrożnie dobierając słowa. – Ale muszę coś
na to zaradzić, w porządku? Po prostu… leż spokojnie – powtórzyła po raz
wtóry.
Ulrich
rzucił szwagierce wymowne, ostrzegawcze spojrzenie. Miał wrażenie, że niewiele
brakowało, by Jenna wprost nawiązała do wampiryzmu i tego, co mogłaby
zrobić Leana pod wpływem emocji. Nie zrobiła tego, na całe szczęście, ale jak
znał długi język tej kobiety, to wciąż wydawało się prawdopodobne. Tak czy
siak, pozostawało ostatnim, czego wszyscy tak naprawdę potrzebowali.
Z tym
większą ulgą przyjął fakt, że Jenna nie dodała niczego więcej. W zamian
skupiła się na przesadnie dokładnym przetrząsaniu torb. W tamtej chwili
wyglądała na zdecydowaną i skoncentrowaną przede wszystkim na tym, co
miała zrobić. To było do niej podobne – skrupulatne wykonywanie swoich
obowiązków, niezależnie od warunków, w jakich przyszło je pracować.
Jenna bez
pośpiechu wyprostowała się, po czym raz jeszcze spojrzała na Leanę. Przez jej
twarz przemknął cień.
– Uspokoisz
się trochę – zaczęła i dopiero wtedy Ulrich zauważył, że przygotowała
strzykawkę z jakimś przeźroczystym płynem. Dostrzegł w jej spojrzeniu
wahanie, kiedy z uwagą przyjrzała się dawce, jakby chcąc ocenić, czy ta
była wystarczająca. – Ehm… Przytrzymasz ją za rękę?
– Ja? –
wyrwało mu się.
Jenna
spiorunowała go wzrokiem.
– A widzisz
tu kogoś innego? – zniecierpliwiła się. Zaraz po tym jej uwaga na powrót
skupiła się na ułożonej na łóżku dziewczynie. – Posłuchaj… Leano – zaczęła raz
jeszcze, starannie wypowiadając imię nieśmiertelnej. – Pamiętaj, że nie chcę
cię skrzywdzić, więc…
Urwała i już
tylko bezradnie patrzyła na dziewczynę, oczekując reakcji. Ulrich również z obawą
przyjrzał się Leanie, ale ta wyglądała przede wszystkim na zmęczoną. Bezmyślnie
wpatrywała się w Jennę, w żaden sposób nie okazując protestu, kiedy
ta spróbowała się do niej zbliżyć. Miał wrażenie, że kiedy przyszło co do
czego, sam okazał się bardziej spięty, dopiero za sprawą naglącego spojrzenia
szwagierki otrząsając się na tyle, by ująć Leanę za rękę. Znów uderzyło go bijące
od jej ciała ciepło i to, że nawet nie drgnęła, kiedy wyprostował jej
ramię, układając je wierzchem ku górze.
Jenna nie
wahała się długo. Chwilę obserwował ją, kiedy – nie dając sobie czasu na
wątpliwości – przemyła Leanie skórę, przygotowując miejsce na wkłucie. Dopiero
wtedy uciekł wzrokiem gdzieś w bok, dochodząc do wniosku, że niekonieczne
chciał oglądać, co będzie dalej.
– Serio? –
rzuciła z przekąsem Jenna. Miał wrażenie, że go obserwowała, ale nie był
pewien. Musiała wciąż zajmować się Leaną, ale to uświadomił sobie wyłącznie
dzięki temu, że w pewnym momencie dziewczyna nieznacznie się spięła – i to
tylko po to, by po chwili w końcu się rozluźnić. – Może to tobie powinnam
coś podać. Ona na razie radzi sobie lepiej od ciebie.
Trudno było
mu stwierdzić, co Jenna tak naprawdę sądziła o sytuacji – i czy ta
bardziej ją ciekawiła, czy może dziwiła. Bardziej prawdopodobne wydało mu się
to drugie; mógł się założyć, że kobieta wciąż podświadomie czekała aż Leana
wpadnie w jakiś dziki szał i przypomni im, że wcale nie była taka
delikatna i niewinna, jak mogłoby się wydawać.
Z tym, że
nic podobnego nie miało miejsca. Kiedy skupił wzrok na dziewczynie, przekonał
się, że ta ułożyła się na łóżku i zamknęła oczy. Wydawała się spokojna i co
najwyżej bliska tego, żeby spróbować zasnąć.
– Co tak
naprawdę jej jest? – zapytała cicho Jenna. – To, że ma gorączkę, czuję, bo tego
nie da się nie zauważyć. Nie jestem pewna, co z tym zrobić, tak swoją
drogą.
– Uśpiłaś
ją.
Kobieta
westchnęła.
– A co
miałam zrobić? Chciałeś, żebym rzuciła na nią okiem, a to dość trudne,
skoro ciągle przede mną uciekała – zauważyła przytomnie. Zaraz po tym
odchrząknęła i przybrała bardziej poważny, profesjonalny ton. – Jeszcze
pogadamy, ale teraz do rzeczy. Co się stało? Jak ją znalazłeś?
– Wskoczyła
mi pod koła – wyznał w przypływie szczerości.
Jenna
spojrzała na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy. W pośpiechu
zlustrowała wzrokiem jego twarz, zaraz po tym na powrót skupiając spojrzenie na
Leanie.
–
Potrąciłeś ją?! – zapytała z niedowierzaniem.
Jak na
kogoś, kto początkowo wyglądał na chętnego do natychmiastowej ewakuacji,
zabrzmiała na zaskakująco wręcz zmartwioną taką możliwością. Jej spojrzenie
stało się bardziej czujne, gdy raz jeszcze przyjrzała się pacjentce, jakby
spodziewając się dostrzec na jej ciele jakikolwiek niepokojący uraz.
– Nie.
Jenna, na litość boską… – obruszył się Ulrich. – Wyhamowałem, okej? Ale ona już
wtedy się zataczała.
– Skąd
wiesz? No i tak po prostu wziąłeś ją do samochodu, żeby… Och, nieważne! –
Urwała, na powrót skupiając się na Leanie. Najwyraźniej i tak mu nie
uwierzyła, bo przeniosła dłonie na żebra dziewczyny, z zadziwiającą wręcz
dokładnością i wprawą badając je palcami. – Tak dziwnie oddycha, ale może
to coś innego… Puls też ma zbyt szybki i to nawet mimo leków.
– Może po
prostu tak ma? – zasugerował, choć podejrzewał, że Jenna i tak miała go
wyśmiać.
Nie zrobiła
tego. W zamian westchnęła i ponownie sięgnęła po torbę.
– Może.
Cholera, nie wiem… Wampiry jakoś nie wpadają do mnie do przechodni na kontrolę
– rzuciła z przekąsem. – Dalej nie wierzę, że to robię.
– Więc
czemu…
– Nie
przeszkadzaj mi, kiedy się koncentruję.
Natychmiast
zamilkł, nie chcąc ryzykować, że jednak mogłaby się wycofać. Odsunął się,
unosząc obie ręce ku górze w poddańczym geście i już tylko biernie
obserwując. Skupiona, milcząca Jenna nie była widokiem, do którego miałby
okazję się przyzwyczaić. Co prawda wciąż wyglądała na spiętą i zmartwioną,
ale te emocje ustąpiły miejsca najzwyklejszej w świecie trosce.
Znów
odwrócił wzrok, kiedy Jenna tak po prostu wsunęła dłoń pod ubranie Leany,
nachylając nad dziewczyną ze stetoskopem. Przynajmniej nie próbowała jej
rozbierać, ale…
– Okej –
odezwała się ponownie, tym razem o wiele ciszej i łagodniej. – Swoją
drogą, dobrze, że zasnęła. Nie myślałam, że w ogóle uda mi się wkłuć, a jednak…
– Co? –
mruknął, jednak decydując się na Jennę spojrzeć.
Wzruszyła
ramionami. Na jej twarzy malowała się przede wszystkim konsternacja.
– Jest
ludzka. I bardzo krucha, chociaż i tak… – Potrząsnęła głową. – Dlatego
nie wyszłam. Ona wydaje się… – Urwała, szukając odpowiedniego słowa.
Ulrich
uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób.
– Chyba
rozumiem – zapewnił, decydując się nad nią zlitować. Nie żeby oglądanie
zmieszanej Jenny nie było satysfakcjonujące, ale… – Dlatego ją zabrałem.
Uciekała przed kimś – dodał, tym samym ściągając na siebie przenikliwe
spojrzenie pary lśniących, ciemnych oczu.
– Uciekała i prawie
wpadła ci pod koła? – drążyła dalej Jenna. – Co tam się stało?
– Żebym to
ja wiedział…
Kobieta wydęła
usta.
– Lepiej
skup się i przypomnij sobie tyle, ile możesz. Coś jej dolega, ale niczego
nie zdziałam, jeśli nie poznam szczegółów – oznajmiła, w pośpiechu
wyrzucając z siebie kolejne słowa. – Rany boskie, w coś ty się
wplątał? – dodała, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać.
– Dobre
pytanie, nie? – rzucił bez przekonania. – Uciekała przed jakimiś mężczyznami.
Tyle widziałem. I… Cóż, oni też nie byli ludźmi.
Tym razem
Jenna nie skomentowała jego wyznania nawet słowem. Po prostu obserwowała go w milczeniu,
nie pozostawiając mu innego, wyboru, jak tylko zgadywać, co takiego sobie
myślała. Po wyrazie jej twarzy nie był w stanie określić nawet tego.
– Co
jeszcze? – zapytała w końcu.
Wzdrygnął
się mimowolnie. Krótko spojrzał na bladą twarz Leany, chcąc zyskać na czasie i upewnić
się, że ta wciąż spała. Czuł się dziwnie spięty, a pytanie i ton
Jenny jedynie potęgowały ten stan, zwłaszcza że Ulrich czuł, że za
wątpliwościami szwagierki kryło się coś więcej.
– Nie wiem.
Chociaż już wtedy była przerażona i… Cóż, najwyraźniej źle się czuła. Nie wiem
czy to nerwy, czy coś innego, ale było jej niedobrze – przyznał, uprzytomniając
sobie, że to mogło okazać się ważne. – Dałem jej coś na sen i położyłem do
łóżka. Potem od razu zadzwoniłem do ciebie i…
– Wyjdź.
Spodziewał
się wielu rzeczy, ale nie tego. Zamrugał nieco nieprzytomnie, przez moment
mając wrażenie, że Jenna mówiła do niego w jakimś innym języku.
– Co
proszę?
Nawet na
niego nie spojrzała. Przez chwilę skupiała się przede wszystkim na badaniu
brzucha Leany, ostatecznie znów sięgając do torby. Rzucił jej pytające
spojrzenie, kiedy wyjęła parę białych, gumowych rękawiczek.
– Wyjdź –
powtórzyła usłużnie. – Skończę i wtedy porozmawiamy. Na tę chwilę nie
potrzebuję pomocy.
– Ale…
– To
kobieta – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Nieważne czy jest człowiekiem, czy
nie. Daj jej trochę prywatności.
Spojrzał na
Jennę z powątpiewaniem, wciąż nieprzekonany. Ich spojrzenia na moment się
spotkały i to wystarczyło, by Ulrich zrozumiał, że tak naprawdę nie miał
wyboru – nie, jeśli nie chciał oberwać. Jakby tego było mało, argument
szwagierki mimo wszystko do niego przemawiał, zwłaszcza że już i tak
siedział jak na szpilkach, niepewny gdzie oczy podziać.
– Jakbyś
czegoś potrzebowała… – zaczął, podnosząc się.
Jenna zbyła
go machnięciem ręki. Wywrócił oczami, ale w końcu wyszedł, niemalże z ulgą
opuszczając sypialnię. W progu jeszcze obejrzał się przez ramię – zaledwie
na chwilę. Zaraz po tym w pośpiechu zamknął za sobą drzwi, gdy tylko
zorientował się, że szwagierka jednak zdecydowała się na to, by podciągnąć
dziewczynie sweter.
Cholera,
nie tak to sobie wyobrażał. Tak naprawdę nie przyszłoby mu do głowy, że
wszystko skończy się właśnie w taki sposób, a jemu przyjdzie nie
tylko gościć pod dachem pół-wampirzycę, ale też wciągać we wszystko Jennę.
Sytuacja była tak absurdalna, że Ulrich bez chwili wahania byłby w stanie
stwierdzić, że śni. To wydawało się aż nadto prawdopodobne – zrzucić wszystko
na nocny majak albo… alkohol. Od zawsze wiedział, że nie powinien pić i to
nawet w niewielkich ilościach.
Ciężko
opadł na kanapę, po czym ukrył twarz w dłoniach. Energicznie potarł
skronie, czując nadciągający ból głowy. To aktualnie było jego najmniejszy problemem,
ale zdecydowanie nie ułatwiało skupienia. Myśli mężczyzny raz po raz uciekały
do Leany i tego, co powinien zrobić – na dodatek nie tylko z dziewczyną,
ale teraz również z Jenną. Wciąż czuł się tak, jakby postradał zmysły, co
zresztą wydawało się dość prawdopodobne. Jak inaczej miał wytłumaczyć to, co
robił?
Ale szwagierka
najwyraźniej też to poczuła. Pamiętał jej zszokowany wyraz twarzy, gdy dotarło
do niej, jak ludzka była istota, którą w naturalny sposób uznała za
potwora. Ulrich nawet nie miał do niej o takie myśli pretensji, zwłaszcza
że jakaś jego cząstka podpowiadała mu, że właśnie w ten sposób powinien
postąpić. To nie był człowiek. A on miał dość powodów, by zostawić Leanę
na ulicy, zamiast przejmować się tym, czy miała dojść do siebie.
Laryssa…
Jej imię go
dręczyło, wracając raz po raz niczym nieme oskarżenie. Dotychczas trzymał nerwy
na wodzy, z uporem udając, że nic szczególnego nie miało miejsca, ale to
wcale nie było takie proste. Dobry Boże, to nie powinno wyglądać w ten
sposób! Teraz na dodatek coraz trudniej było mu utrzymać nerwy na wodzy, nie wspominając
o dalszym odpychaniu od siebie przeszłości. Zwłaszcza po rozmowie z Nickiem
było to trudne, z kolei teraz…
– Ulrich?
Natychmiast
poderwał głowę. Jenna obserwowała go, wciąż tkwiąc w progu sypialni. Jej
twarz nie wyrażała niczego konkretnego, ale w spojrzeniu doszukał się
przede wszystkim troski.
– No i? –
zapytał, nie zamierzając czekać aż kobieta zacznie jakikolwiek niewygodny dla
niego temat. Jakoś nie wątpił, że miała taki zamiar.
W odpowiedzi
Jenna westchnęła przeciągle.
– Nic jej
nie będzie. Chyba, bo pamiętaj, że ja… nie do końca czuję się kompetentna –
przypomniała, a on z trudem powstrzymał prychnięcie. Och,
najdelikatniej rzecz ujmując! – Jest wymęczona i wyziębiona. Trudno mi
powiedzieć, co z tą temperaturą, ale powinna spaść. Skoro miałaby tutaj
zostać… to po prostu ją obserwuj. Jeśli do rana nic się nie zmieni, daj mi
znać.
– I tyle?
– rzucił z powątpiewaniem.
Jasne, że był
Jennie wdzięczny, ale nie tego się spodziewał. Jej bezradność go dobijała, nawet
jeśli dobrze rozumiał z czego wynikała. Trudno, by oczekiwał od kobiety
czegoś więcej, skoro sam niczego nie rozumiał.
– Nie
sądzę, by mogła tak po prostu chorować. No i wspomniałeś, że przed kimś
uciekała… – Jenna zawahała się na moment. – Ale jest cała. I nie była
gwałcona – dodała i te słowa wystarczyły, by Ulrich spojrzał na nią w co
najmniej oszołomiony sposób.
– Ty sprawdziłaś…
– A co
miałam zrobić? Próbuję traktować ją jak… Cóż, człowieka. – Na moment nerwowo
zacisnęła usta. – Zgarnąłeś z ulicy przerażoną, uciekającą przed jakimiś
mężczyznami dziewczynę. A ona zachowywała się tak, jakby była bliska
histerii. To normalne, że miałam swoje obawy – zauważyła przytomnie. – Wracając
do tematu, jest tak, jak mówiłam: nie sądzę, by mogła chorować. To albo nerwy,
albo… coś innego. Może zatrucie.
Otworzył i zaraz
zamknął usta, wciąż wytrącony z równowagi. Coś w słowach Jenny mimo
wszystko go uspokoiło, zwłaszcza gdy uprzytomnił sobie, jakie scenariusze mogłyby
wchodzić w grę. Nieśmiertelni potrafili udawać ludzi, przynajmniej póki ci
nie byli świadomi ich istnienia. Poniekąd w wielu kwestiach zachowywali
się jak śmiertelnicy – bo i od nich się wywodzili. Skoro tak, a na
domiar złego byli w stanie zabijać, dlaczego nie mieliby posunąć się do
innego rodzaju bestialstwa?
Bezwiednie
zacisnął dłonie w pięści, nagle podenerwowany. Raz jeszcze pomyślał o Leanie,
uświadamiając sobie, że najpewniej szlag by go trafił, gdyby okazało się, że
ktoś skrzywdził ją w sposób, o którym pomyślała Jenna. Nieważne kim
była ta dziewczyna, skoro jej natura nie zmieniała najważniejszego: nie
zasłużyła sobie na to, by spotkało ją coś takiego.
– Wzięłam
krew. Może dzięki temu powiem ci coś więcej – odezwała się ponownie Jenna,
starannie dobierając słowa. – Ja… wciąż nie wierzę w to, co robię – dodała
po chwili wahania.
– Wierz mi,
że ja też – zapewnił ją bez przekonania.
Przez twarz
kobiety przemknął cień.
– Więc
powiedz mi, co zamierzasz. Pomogę na ile mogę, ale to nie jest normalne. I nie
wiem, czy oby na pewno powinnam – przyznała, ostrożnie dobierając słowa. –
Zwłaszcza że to nie twój problem. Mógłbyś…
– Co? –
przerwał jej pośpiesznie Ulrich. – Zadzwonić do Nicka albo kogoś z organizacji
i niech ją sobie wezmą, póki nie jest w stanie uciec?
Nie
doczekał się odpowiedzi, ale ta tak naprawdę nie była mu potrzebna – spojrzenie
Jenny mówiło samo za siebie. Zauważył, że uciekła wzrokiem gdzieś w bok,
nagle udając zainteresowanie niedopiętą torbą. Poprawiła ją na ramieniu, po
czym bez pośpiechu ruszyła ku drzwiom, zamierzając się ewakuować.
– Będę pod
telefonem. Odezwę się, jeśli coś znajdę w tej krwi – oznajmiła cicho, niemalże
łagodnie. – Ach, swoją drogą… Jest w dość dobrym stanie. To mnie nie
dziwi, bo raczej trudno zranić kogoś takiego jak ona, chociaż… teraz wydaje się
bardzo krucha. Nie miałam problemu z wkłuciem i… Och, zresztą nieważne –
wymamrotała nerwowo Jenna. Miał wrażenie, że zebranie myśli przychodziło jej z równym
trudem, co i jemu. – Nie wiem czy to ma znaczenie, ale najpewniej jest
matką.
Ulrich zamrugał,
przez moment czując się tak, jakby ktoś zdzielił go w twarz. W roztargnieniu
spojrzał na kobietę, co najmniej w taki sposób, jakby ta mówiła do niego w jakimś
obcym języku.
– Co
proszę? – obruszył się. – Co masz na myśli mówiąc, że…?
– To, co powiedziałam
– zniecierpliwiła się Jenna. – Prawie na pewno rodziła. I nie, nie teraz…
Chyba, bo nie wiem jak szybko mogłaby dojść do siebie po czymś takim. Ale jestem
pewna, że rodziła – powtórzyła z naciskiem. – Weź to pod uwagę, co? Może
mieć dziecko. A skoro tak, to i partnera. Widziałeś obrączkę?
– Jakie to
ma znaczenie? – zaoponował, nagle jeszcze bardziej zmieszany. – Ja przecież
nie…
Brwi Jenny
powędrowały ku górze.
– A czy
ja ci coś sugeruję? – obruszyła się. – Zastanów się chwilę, do cholery. Skoro
jest matką i najpewniej ma męża, ktoś prędzej czy później zacznie jej
szukać. Pomyśl czy chcesz być osobą, przy której ją znajdą.
Jeszcze
kiedy mówiła, ruszyła ku drzwiom. Ulrich w końcu poderwał się na równe
nogi i podążył za nią, w ostatniej chwili chwytając szwagierkę za
ramię. Natychmiast odwróciła się w jego stronę, rzucając mu pytające
spojrzenie.
– Poradzę
sobie – oznajmił, choć wcale nie był tego taki pewien. – A ty nie rób nic
głupiego, jasne? Jenna…
– Nie zamierzam.
Ja… To twoja decyzja – zapewniła, ale coś w jej tonie i tak nie
dawało mu spokoju. Wciąż wydawała się zdecydowanie zbyt spięta i zamyślona.
– Chociaż nie podoba mi się to.
Nie zareagował
na te słowa. Chwilę jeszcze lustrował wzrokiem twarz kobiety, próbując stwierdzić
na ile mógł zaufać jej zapewnieniom, ale nie potrafił tego określić. Na wątpliwości
i tak było za późno, nie wspominając o zmianie decyzji.
Pozostała
mu nadzieja. W tym również na to, że sam też dozna jakiegoś olśnienia w kwestii
tego, co robić. Obawiał się, że to mimo wszystko nie będzie aż takie proste.
– Dzięki,
że przyjechałaś.
Jenna z wolna
skinęła głową. Nie miał innego wyboru, jak tylko pozwolić jej odejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz