12 kwietnia 2019

Dwieście sześćdziesiąt siedem

Ulrich
Nie miał pojęcia, co robił. Tym bardziej nie był pewien, co podkusiło go, by wciągnąć we wszystko Jennę, ale zanim zdążył się zastanowić, było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Co prawda wciąż mógł wyprosić kobietę za drzwi, ale to już nie miało znaczenia – nie, skoro zrozumiała dość. Nie miał wątpliwości, że zorientowała się, czym była Leana, a jednak…
Zaskoczyła go, kiedy tak po prostu zdecydowała się pomóc. W jakimś stopniu na to liczył, ale w gruncie rzeczy oczekiwał przede wszystkim tego, że Jenna wpadnie w szał i – w najlepszym wypadku – sama się ewakuuje. Dużo bardziej prawdopodobne wydawało się to, że mogłaby porządnie zdzielić go po głowie, powtarzając, że ma się opamiętać. Jakoś nie wątpił, że miała taki zamiar, zwłaszcza że jej spojrzenia mówiły same za siebie, ale ostatecznie tego nie zrobiła.
Czegokolwiek nie powiedziałby o szwagierce – czy to tego, że bywała zbyt porywcza i stanowcza – wiedział jedno: to, że miała dobre serce. I powołanie, choć do tego nie zawsze się przyznawała. Tak czy siak, Ulrich szczerze wątpił, by ot tak zostawiła kogokolwiek bez pomocy, nie tylko dlatego, że była lekarzem. Tu chodziło o coś więcej niż przysięgę Hipokratesa, choć nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że w przypadku Leany kierowała się głównie tym.
Jakoś nie wątpił, że zaobserwowała ludzką stronę dziewczyny. On sam wciąż czuł się oszołomiony bijącym od niej człowieczeństwem – tą delikatnością, która przejawiała się głównie… poprzez strach. Może jednak oszalał, ale naprawdę nie potrafił utożsamić kogoś tak przerażonego z potencjalnym mordercą albo spragnionym krwi łowcom.
Czuł ciepło bijące od nienaturalnie nagrzanego ciała Leany, zwłaszcza że ta wciąż trzymała się tak blisko niego, jak tylko było to możliwe. Wyczuł, że drgnęła i skuliła się, kiedy Jenna ponownie wyciągnęła ku niej rękę. Zachowywała się trochę jak speszone zwierzątko, za wszelką cenę pragnąc uniknąć kontaktu z kimś, kogo traktowała jak zagrożenie. Był nawet w stanie założyć się, że dziewczyna nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co robiła, w gruncie rzeczy zdając się na instynkt.
– Tak cię nie obejrzę – stwierdziła w końcu Jenna. Przez jej twarz przemknął cień, kiedy znów przyjrzała się dziewczynie. Patrzyła i wydawała się nie dowierzać temu, że mogłaby mieć przed sobą kogoś, kto tak naprawdę nie był człowiekiem. – Nie chcę cię skrzywdzić, ale…
– Przepraszam – mruknęła sennie Leana.
Brwi Jenny powędrowały ku górze. Nieznacznie potrząsnęła głową, wyraźnie wytrącona z równowagi tym jednym, jedynym słowem.
– Nie masz… za co – powiedziała w końcu, ostrożnie dobierając słowa. – Ale muszę coś na to zaradzić, w porządku? Po prostu… leż spokojnie – powtórzyła po raz wtóry.
Ulrich rzucił szwagierce wymowne, ostrzegawcze spojrzenie. Miał wrażenie, że niewiele brakowało, by Jenna wprost nawiązała do wampiryzmu i tego, co mogłaby zrobić Leana pod wpływem emocji. Nie zrobiła tego, na całe szczęście, ale jak znał długi język tej kobiety, to wciąż wydawało się prawdopodobne. Tak czy siak, pozostawało ostatnim, czego wszyscy tak naprawdę potrzebowali.
Z tym większą ulgą przyjął fakt, że Jenna nie dodała niczego więcej. W zamian skupiła się na przesadnie dokładnym przetrząsaniu torb. W tamtej chwili wyglądała na zdecydowaną i skoncentrowaną przede wszystkim na tym, co miała zrobić. To było do niej podobne – skrupulatne wykonywanie swoich obowiązków, niezależnie od warunków, w jakich przyszło je pracować.
Jenna bez pośpiechu wyprostowała się, po czym raz jeszcze spojrzała na Leanę. Przez jej twarz przemknął cień.
– Uspokoisz się trochę – zaczęła i dopiero wtedy Ulrich zauważył, że przygotowała strzykawkę z jakimś przeźroczystym płynem. Dostrzegł w jej spojrzeniu wahanie, kiedy z uwagą przyjrzała się dawce, jakby chcąc ocenić, czy ta była wystarczająca. – Ehm… Przytrzymasz ją za rękę?
– Ja? – wyrwało mu się.
Jenna spiorunowała go wzrokiem.
– A widzisz tu kogoś innego? – zniecierpliwiła się. Zaraz po tym jej uwaga na powrót skupiła się na ułożonej na łóżku dziewczynie. – Posłuchaj… Leano – zaczęła raz jeszcze, starannie wypowiadając imię nieśmiertelnej. – Pamiętaj, że nie chcę cię skrzywdzić, więc…
Urwała i już tylko bezradnie patrzyła na dziewczynę, oczekując reakcji. Ulrich również z obawą przyjrzał się Leanie, ale ta wyglądała przede wszystkim na zmęczoną. Bezmyślnie wpatrywała się w Jennę, w żaden sposób nie okazując protestu, kiedy ta spróbowała się do niej zbliżyć. Miał wrażenie, że kiedy przyszło co do czego, sam okazał się bardziej spięty, dopiero za sprawą naglącego spojrzenia szwagierki otrząsając się na tyle, by ująć Leanę za rękę. Znów uderzyło go bijące od jej ciała ciepło i to, że nawet nie drgnęła, kiedy wyprostował jej ramię, układając je wierzchem ku górze.
Jenna nie wahała się długo. Chwilę obserwował ją, kiedy – nie dając sobie czasu na wątpliwości – przemyła Leanie skórę, przygotowując miejsce na wkłucie. Dopiero wtedy uciekł wzrokiem gdzieś w bok, dochodząc do wniosku, że niekonieczne chciał oglądać, co będzie dalej.
– Serio? – rzuciła z przekąsem Jenna. Miał wrażenie, że go obserwowała, ale nie był pewien. Musiała wciąż zajmować się Leaną, ale to uświadomił sobie wyłącznie dzięki temu, że w pewnym momencie dziewczyna nieznacznie się spięła – i to tylko po to, by po chwili w końcu się rozluźnić. – Może to tobie powinnam coś podać. Ona na razie radzi sobie lepiej od ciebie.
Trudno było mu stwierdzić, co Jenna tak naprawdę sądziła o sytuacji – i czy ta bardziej ją ciekawiła, czy może dziwiła. Bardziej prawdopodobne wydało mu się to drugie; mógł się założyć, że kobieta wciąż podświadomie czekała aż Leana wpadnie w jakiś dziki szał i przypomni im, że wcale nie była taka delikatna i niewinna, jak mogłoby się wydawać.
Z tym, że nic podobnego nie miało miejsca. Kiedy skupił wzrok na dziewczynie, przekonał się, że ta ułożyła się na łóżku i zamknęła oczy. Wydawała się spokojna i co najwyżej bliska tego, żeby spróbować zasnąć.
– Co tak naprawdę jej jest? – zapytała cicho Jenna. – To, że ma gorączkę, czuję, bo tego nie da się nie zauważyć. Nie jestem pewna, co z tym zrobić, tak swoją drogą.
– Uśpiłaś ją.
Kobieta westchnęła.
– A co miałam zrobić? Chciałeś, żebym rzuciła na nią okiem, a to dość trudne, skoro ciągle przede mną uciekała – zauważyła przytomnie. Zaraz po tym odchrząknęła i przybrała bardziej poważny, profesjonalny ton. – Jeszcze pogadamy, ale teraz do rzeczy. Co się stało? Jak ją znalazłeś?
– Wskoczyła mi pod koła – wyznał w przypływie szczerości.
Jenna spojrzała na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy. W pośpiechu zlustrowała wzrokiem jego twarz, zaraz po tym na powrót skupiając spojrzenie na Leanie.
– Potrąciłeś ją?! – zapytała z niedowierzaniem.
Jak na kogoś, kto początkowo wyglądał na chętnego do natychmiastowej ewakuacji, zabrzmiała na zaskakująco wręcz zmartwioną taką możliwością. Jej spojrzenie stało się bardziej czujne, gdy raz jeszcze przyjrzała się pacjentce, jakby spodziewając się dostrzec na jej ciele jakikolwiek niepokojący uraz.
– Nie. Jenna, na litość boską… – obruszył się Ulrich. – Wyhamowałem, okej? Ale ona już wtedy się zataczała.
– Skąd wiesz? No i tak po prostu wziąłeś ją do samochodu, żeby… Och, nieważne! – Urwała, na powrót skupiając się na Leanie. Najwyraźniej i tak mu nie uwierzyła, bo przeniosła dłonie na żebra dziewczyny, z zadziwiającą wręcz dokładnością i wprawą badając je palcami. – Tak dziwnie oddycha, ale może to coś innego… Puls też ma zbyt szybki i to nawet mimo leków.
– Może po prostu tak ma? – zasugerował, choć podejrzewał, że Jenna i tak miała go wyśmiać.
Nie zrobiła tego. W zamian westchnęła i ponownie sięgnęła po torbę.
– Może. Cholera, nie wiem… Wampiry jakoś nie wpadają do mnie do przechodni na kontrolę – rzuciła z przekąsem. – Dalej nie wierzę, że to robię.
– Więc czemu…
– Nie przeszkadzaj mi, kiedy się koncentruję.
Natychmiast zamilkł, nie chcąc ryzykować, że jednak mogłaby się wycofać. Odsunął się, unosząc obie ręce ku górze w poddańczym geście i już tylko biernie obserwując. Skupiona, milcząca Jenna nie była widokiem, do którego miałby okazję się przyzwyczaić. Co prawda wciąż wyglądała na spiętą i zmartwioną, ale te emocje ustąpiły miejsca najzwyklejszej w świecie trosce.
Znów odwrócił wzrok, kiedy Jenna tak po prostu wsunęła dłoń pod ubranie Leany, nachylając nad dziewczyną ze stetoskopem. Przynajmniej nie próbowała jej rozbierać, ale…
– Okej – odezwała się ponownie, tym razem o wiele ciszej i łagodniej. – Swoją drogą, dobrze, że zasnęła. Nie myślałam, że w ogóle uda mi się wkłuć, a jednak…
– Co? – mruknął, jednak decydując się na Jennę spojrzeć.
Wzruszyła ramionami. Na jej twarzy malowała się przede wszystkim konsternacja.
– Jest ludzka. I bardzo krucha, chociaż i tak… – Potrząsnęła głową. – Dlatego nie wyszłam. Ona wydaje się… – Urwała, szukając odpowiedniego słowa.
Ulrich uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób.
– Chyba rozumiem – zapewnił, decydując się nad nią zlitować. Nie żeby oglądanie zmieszanej Jenny nie było satysfakcjonujące, ale… – Dlatego ją zabrałem. Uciekała przed kimś – dodał, tym samym ściągając na siebie przenikliwe spojrzenie pary lśniących, ciemnych oczu.
– Uciekała i prawie wpadła ci pod koła? – drążyła dalej Jenna. – Co tam się stało?
– Żebym to ja wiedział…
Kobieta wydęła usta.
– Lepiej skup się i przypomnij sobie tyle, ile możesz. Coś jej dolega, ale niczego nie zdziałam, jeśli nie poznam szczegółów – oznajmiła, w pośpiechu wyrzucając z siebie kolejne słowa. – Rany boskie, w coś ty się wplątał? – dodała, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać.
– Dobre pytanie, nie? – rzucił bez przekonania. – Uciekała przed jakimiś mężczyznami. Tyle widziałem. I… Cóż, oni też nie byli ludźmi.
Tym razem Jenna nie skomentowała jego wyznania nawet słowem. Po prostu obserwowała go w milczeniu, nie pozostawiając mu innego, wyboru, jak tylko zgadywać, co takiego sobie myślała. Po wyrazie jej twarzy nie był w stanie określić nawet tego.
– Co jeszcze? – zapytała w końcu.
Wzdrygnął się mimowolnie. Krótko spojrzał na bladą twarz Leany, chcąc zyskać na czasie i upewnić się, że ta wciąż spała. Czuł się dziwnie spięty, a pytanie i ton Jenny jedynie potęgowały ten stan, zwłaszcza że Ulrich czuł, że za wątpliwościami szwagierki kryło się coś więcej.
– Nie wiem. Chociaż już wtedy była przerażona i… Cóż, najwyraźniej źle się czuła. Nie wiem czy to nerwy, czy coś innego, ale było jej niedobrze – przyznał, uprzytomniając sobie, że to mogło okazać się ważne. – Dałem jej coś na sen i położyłem do łóżka. Potem od razu zadzwoniłem do ciebie i…
– Wyjdź.
Spodziewał się wielu rzeczy, ale nie tego. Zamrugał nieco nieprzytomnie, przez moment mając wrażenie, że Jenna mówiła do niego w jakimś innym języku.
– Co proszę?
Nawet na niego nie spojrzała. Przez chwilę skupiała się przede wszystkim na badaniu brzucha Leany, ostatecznie znów sięgając do torby. Rzucił jej pytające spojrzenie, kiedy wyjęła parę białych, gumowych rękawiczek.
– Wyjdź – powtórzyła usłużnie. – Skończę i wtedy porozmawiamy. Na tę chwilę nie potrzebuję pomocy.
– Ale…
– To kobieta – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Nieważne czy jest człowiekiem, czy nie. Daj jej trochę prywatności.
Spojrzał na Jennę z powątpiewaniem, wciąż nieprzekonany. Ich spojrzenia na moment się spotkały i to wystarczyło, by Ulrich zrozumiał, że tak naprawdę nie miał wyboru – nie, jeśli nie chciał oberwać. Jakby tego było mało, argument szwagierki mimo wszystko do niego przemawiał, zwłaszcza że już i tak siedział jak na szpilkach, niepewny gdzie oczy podziać.
– Jakbyś czegoś potrzebowała… – zaczął, podnosząc się.
Jenna zbyła go machnięciem ręki. Wywrócił oczami, ale w końcu wyszedł, niemalże z ulgą opuszczając sypialnię. W progu jeszcze obejrzał się przez ramię – zaledwie na chwilę. Zaraz po tym w pośpiechu zamknął za sobą drzwi, gdy tylko zorientował się, że szwagierka jednak zdecydowała się na to, by podciągnąć dziewczynie sweter.
Cholera, nie tak to sobie wyobrażał. Tak naprawdę nie przyszłoby mu do głowy, że wszystko skończy się właśnie w taki sposób, a jemu przyjdzie nie tylko gościć pod dachem pół-wampirzycę, ale też wciągać we wszystko Jennę. Sytuacja była tak absurdalna, że Ulrich bez chwili wahania byłby w stanie stwierdzić, że śni. To wydawało się aż nadto prawdopodobne – zrzucić wszystko na nocny majak albo… alkohol. Od zawsze wiedział, że nie powinien pić i to nawet w niewielkich ilościach.
Ciężko opadł na kanapę, po czym ukrył twarz w dłoniach. Energicznie potarł skronie, czując nadciągający ból głowy. To aktualnie było jego najmniejszy problemem, ale zdecydowanie nie ułatwiało skupienia. Myśli mężczyzny raz po raz uciekały do Leany i tego, co powinien zrobić – na dodatek nie tylko z dziewczyną, ale teraz również z Jenną. Wciąż czuł się tak, jakby postradał zmysły, co zresztą wydawało się dość prawdopodobne. Jak inaczej miał wytłumaczyć to, co robił?
Ale szwagierka najwyraźniej też to poczuła. Pamiętał jej zszokowany wyraz twarzy, gdy dotarło do niej, jak ludzka była istota, którą w naturalny sposób uznała za potwora. Ulrich nawet nie miał do niej o takie myśli pretensji, zwłaszcza że jakaś jego cząstka podpowiadała mu, że właśnie w ten sposób powinien postąpić. To nie był człowiek. A on miał dość powodów, by zostawić Leanę na ulicy, zamiast przejmować się tym, czy miała dojść do siebie.
Laryssa…
Jej imię go dręczyło, wracając raz po raz niczym nieme oskarżenie. Dotychczas trzymał nerwy na wodzy, z uporem udając, że nic szczególnego nie miało miejsca, ale to wcale nie było takie proste. Dobry Boże, to nie powinno wyglądać w ten sposób! Teraz na dodatek coraz trudniej było mu utrzymać nerwy na wodzy, nie wspominając o dalszym odpychaniu od siebie przeszłości. Zwłaszcza po rozmowie z Nickiem było to trudne, z kolei teraz…
– Ulrich?
Natychmiast poderwał głowę. Jenna obserwowała go, wciąż tkwiąc w progu sypialni. Jej twarz nie wyrażała niczego konkretnego, ale w spojrzeniu doszukał się przede wszystkim troski.
– No i? – zapytał, nie zamierzając czekać aż kobieta zacznie jakikolwiek niewygodny dla niego temat. Jakoś nie wątpił, że miała taki zamiar.
W odpowiedzi Jenna westchnęła przeciągle.
– Nic jej nie będzie. Chyba, bo pamiętaj, że ja… nie do końca czuję się kompetentna – przypomniała, a on z trudem powstrzymał prychnięcie. Och, najdelikatniej rzecz ujmując! – Jest wymęczona i wyziębiona. Trudno mi powiedzieć, co z tą temperaturą, ale powinna spaść. Skoro miałaby tutaj zostać… to po prostu ją obserwuj. Jeśli do rana nic się nie zmieni, daj mi znać.
– I tyle? – rzucił z powątpiewaniem.
Jasne, że był Jennie wdzięczny, ale nie tego się spodziewał. Jej bezradność go dobijała, nawet jeśli dobrze rozumiał z czego wynikała. Trudno, by oczekiwał od kobiety czegoś więcej, skoro sam niczego nie rozumiał.
– Nie sądzę, by mogła tak po prostu chorować. No i wspomniałeś, że przed kimś uciekała… – Jenna zawahała się na moment. – Ale jest cała. I nie była gwałcona – dodała i te słowa wystarczyły, by Ulrich spojrzał na nią w co najmniej oszołomiony sposób.
– Ty sprawdziłaś…
– A co miałam zrobić? Próbuję traktować ją jak… Cóż, człowieka. – Na moment nerwowo zacisnęła usta. – Zgarnąłeś z ulicy przerażoną, uciekającą przed jakimiś mężczyznami dziewczynę. A ona zachowywała się tak, jakby była bliska histerii. To normalne, że miałam swoje obawy – zauważyła przytomnie. – Wracając do tematu, jest tak, jak mówiłam: nie sądzę, by mogła chorować. To albo nerwy, albo… coś innego. Może zatrucie.
Otworzył i zaraz zamknął usta, wciąż wytrącony z równowagi. Coś w słowach Jenny mimo wszystko go uspokoiło, zwłaszcza gdy uprzytomnił sobie, jakie scenariusze mogłyby wchodzić w grę. Nieśmiertelni potrafili udawać ludzi, przynajmniej póki ci nie byli świadomi ich istnienia. Poniekąd w wielu kwestiach zachowywali się jak śmiertelnicy – bo i od nich się wywodzili. Skoro tak, a na domiar złego byli w stanie zabijać, dlaczego nie mieliby posunąć się do innego rodzaju bestialstwa?
Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści, nagle podenerwowany. Raz jeszcze pomyślał o Leanie, uświadamiając sobie, że najpewniej szlag by go trafił, gdyby okazało się, że ktoś skrzywdził ją w sposób, o którym pomyślała Jenna. Nieważne kim była ta dziewczyna, skoro jej natura nie zmieniała najważniejszego: nie zasłużyła sobie na to, by spotkało ją coś takiego.
– Wzięłam krew. Może dzięki temu powiem ci coś więcej – odezwała się ponownie Jenna, starannie dobierając słowa. – Ja… wciąż nie wierzę w to, co robię – dodała po chwili wahania.
– Wierz mi, że ja też – zapewnił ją bez przekonania.
Przez twarz kobiety przemknął cień.
– Więc powiedz mi, co zamierzasz. Pomogę na ile mogę, ale to nie jest normalne. I nie wiem, czy oby na pewno powinnam – przyznała, ostrożnie dobierając słowa. – Zwłaszcza że to nie twój problem. Mógłbyś…
– Co? – przerwał jej pośpiesznie Ulrich. – Zadzwonić do Nicka albo kogoś z organizacji i niech ją sobie wezmą, póki nie jest w stanie uciec?
Nie doczekał się odpowiedzi, ale ta tak naprawdę nie była mu potrzebna – spojrzenie Jenny mówiło samo za siebie. Zauważył, że uciekła wzrokiem gdzieś w bok, nagle udając zainteresowanie niedopiętą torbą. Poprawiła ją na ramieniu, po czym bez pośpiechu ruszyła ku drzwiom, zamierzając się ewakuować.
– Będę pod telefonem. Odezwę się, jeśli coś znajdę w tej krwi – oznajmiła cicho, niemalże łagodnie. – Ach, swoją drogą… Jest w dość dobrym stanie. To mnie nie dziwi, bo raczej trudno zranić kogoś takiego jak ona, chociaż… teraz wydaje się bardzo krucha. Nie miałam problemu z wkłuciem i… Och, zresztą nieważne – wymamrotała nerwowo Jenna. Miał wrażenie, że zebranie myśli przychodziło jej z równym trudem, co i jemu. – Nie wiem czy to ma znaczenie, ale najpewniej jest matką.
Ulrich zamrugał, przez moment czując się tak, jakby ktoś zdzielił go w twarz. W roztargnieniu spojrzał na kobietę, co najmniej w taki sposób, jakby ta mówiła do niego w jakimś obcym języku.
– Co proszę? – obruszył się. – Co masz na myśli mówiąc, że…?
– To, co powiedziałam – zniecierpliwiła się Jenna. – Prawie na pewno rodziła. I nie, nie teraz… Chyba, bo nie wiem jak szybko mogłaby dojść do siebie po czymś takim. Ale jestem pewna, że rodziła – powtórzyła z naciskiem. – Weź to pod uwagę, co? Może mieć dziecko. A skoro tak, to i partnera. Widziałeś obrączkę?
– Jakie to ma znaczenie? – zaoponował, nagle jeszcze bardziej zmieszany. – Ja przecież nie…
Brwi Jenny powędrowały ku górze.
– A czy ja ci coś sugeruję? – obruszyła się. – Zastanów się chwilę, do cholery. Skoro jest matką i najpewniej ma męża, ktoś prędzej czy później zacznie jej szukać. Pomyśl czy chcesz być osobą, przy której ją znajdą.
Jeszcze kiedy mówiła, ruszyła ku drzwiom. Ulrich w końcu poderwał się na równe nogi i podążył za nią, w ostatniej chwili chwytając szwagierkę za ramię. Natychmiast odwróciła się w jego stronę, rzucając mu pytające spojrzenie.
– Poradzę sobie – oznajmił, choć wcale nie był tego taki pewien. – A ty nie rób nic głupiego, jasne? Jenna…
– Nie zamierzam. Ja… To twoja decyzja – zapewniła, ale coś w jej tonie i tak nie dawało mu spokoju. Wciąż wydawała się zdecydowanie zbyt spięta i zamyślona. – Chociaż nie podoba mi się to.
Nie zareagował na te słowa. Chwilę jeszcze lustrował wzrokiem twarz kobiety, próbując stwierdzić na ile mógł zaufać jej zapewnieniom, ale nie potrafił tego określić. Na wątpliwości i tak było za późno, nie wspominając o zmianie decyzji.
Pozostała mu nadzieja. W tym również na to, że sam też dozna jakiegoś olśnienia w kwestii tego, co robić. Obawiał się, że to mimo wszystko nie będzie aż takie proste.
– Dzięki, że przyjechałaś.
Jenna z wolna skinęła głową. Nie miał innego wyboru, jak tylko pozwolić jej odejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa