
Miriam
Wszystko potoczyło się
zdecydowanie zbyt szybko. Jak z zapałką i benzyną – iskra
wystarczyła, żeby wskrzesić ogień. Zanim zdążyła się zastanowić, wylądowała w jego
objęciach, napierając na wampira całym ciałem. Na ułamek sekundy wszelakie
myśli uleciały z jej głowy, ale taki stan rzeczy był Mirze jak najbardziej
na rękę. Strach zniknął, wątpliwości również, a ona skupiła się na czymś,
co po prostu było dobre.
Nawet nie
zastanawiała się nad tym, co robi. Odnalezienie wspólnego rytmu okazało się proste,
może dlatego, że w którymś momencie sama mu go narzuciła. To było
gwałtowne i zaskakująco przyjemne, choć nie sądziła, że to w ogóle
możliwe. Jakby tego było mało, nic nie wskazywało na to, by Aldero miał w planach
ją odsunąć. Wręcz przeciwnie – bez trudu dostosował się do jej tempa, w pewnym
momencie jeszcze bardziej stanowczo przygarniając ją do siebie. Jego palce na
chwilę wplotły się w jej włosy, zanim zdecydował się przenieść dłonie
niżej, wprost na jej talię.
Nie
zaprotestowała, kiedy uniósł ją, z lekkością sadzając sobie na biodrach.
Objęła go nogami w pasie, usatysfakcjonowana takim obrotem spraw. Tym
razem nawet nie musiała próbować mieszać komukolwiek w głowie albo
wymuszać sensownych reakcji. Było inaczej niż ze śmiertelnikami, których dosłownie
prowadziła za rączkę, by nie uciekli z wrzaskiem, kiedy ponosiło ją na
tyle, by ukazała swoją prawdziwą formę. W takich sytuacjach, gdy emocje
przejmowały kontrolę, trudno było ukrywać skrzydła. Tym razem nawet nie
próbowała chować czarnych piór, a te w pewnym momencie
zmaterializowały się, wypełniając przestrzeń między nimi.
Szlag by trafił tę bluzkę, jęknęła w duchu.
Materiał nie ucierpiał, zwłaszcza że skrzydła były metafizyczne, a ona
miała już wprawę w kontrolowaniu tej części swojej natury, ale podejrzewała,
że wyglądała jak skończona idiotka. Niebezpieczna demonica w falbankach!
To brzmiało jak marny żart i doskonały powód, by jednak spróbować
przetrącić komuś kark. Och, albo od razu urządzić ognisko, wykorzystując
irytującą siostrę Eleny jako podpałkę.
Wyczuła, że
Aldero drgnął, zaskoczony nagłą zmianą, ale nie skomentował tego nawet słowem.
Jedynie na moment odsunął się, by móc zmierzyć ją wzrokiem. Jego oczy
błyszczały niezdrowo, pełne emocji, które jak najbardziej sprawiały Mirze
przyjemność. Pragnął jej. I najpewniej pamiętał jak było ostatnim razem,
nawet jeśli kierował nim przede wszystkim alkohol. Może powinna mieć do niego o to
pretensje, ale nie potrafiła, zwłaszcza że w tym wszystkim i tak
chodziło tylko o jedno: o przyjemność.
– Mamy tu
jakiś pokój? – wychrypiała, przekrzywiając głowę. Spojrzała na niego z góry,
uśmiechając się przy tym drapieżnie. – Chyba że chcesz mnie tu i teraz. To
mogłoby być zabawne.
– Co ty
pieprzysz? – mruknął, potrząsając z niedowierzaniem głową.
Mira
wywróciła oczami.
– Jeśli
dobrze pójdzie, to dopiero będę. I ty też.
Nie
zamierzała czekać, by dalej się wahał. Znów go pocałowała, choć tym razem
wyczuła, że inicjatywa wyszła przede wszystkim od niej. Stanęła na nogi, bez
trudu odzyskując równowagę, choć w takim stanie to wcale nie było takie
proste. Czuła przyjemne ciepło, które rozchodziło się po całym jej ciele,
najintensywniejsze u podstawy kręgosłupa i… niżej. Dawno nie doświadczyła
czegoś takiego, ale to też wydało się Mirze właściwe. To, że miała przy sobie nieśmiertelnego,
przy którym nie musiała zawracać sobie głowy kontrolowaniem siebie,
rzeczywistości i iluzją, tym bardziej jej odpowiadało.
Miała
lepsze pomysły na spędzenie wolnego czasu, aniżeli przejmowanie się czymś, co
na dłuższą metę i tak nie było ważne.
Nie
interesowało ją to, że wciąż tkwiła w korytarzu. Dłonie bez wahania
przesunęła niżej, bez zbędnych ceregieli sięgając do spodni Aldero. Mieli mało
czasu, tak? Niektóre sytuacje wymagały przedsiębiorczego myślenia, więc…
– Czekaj.
Zesztywniała,
słysząc to jedno słowo. Natychmiast poderwała głowę, kiedy na jej nadgarstkach
zacisnęła się para silnych dłoni. Otworzyła i zaraz zamknęła usta,
niezdolna wykrztusić z siebie nawet słowa. Chociaż mogła się tego
spodziewać, przez moment poczuła się co najmniej tak, jakby Aldero ją uderzył.
– Co? –
obruszyła się. Jej głos wciąż brzmiał dziwnie, bardziej chrapliwy i cichszy
niż do tej pory.
– Ja po
prostu…
Skrzywiła
się, kiedy uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Niech to szlag! Oczekiwała
jakiegoś błahego wyjaśnienia – choćby tego, że nie miał jaj, by dobrać się do
niej w miejscu, gdzie ktoś mógł ich zauważyć – ale przecież czuła, że
chodziło o coś innego. Albo raczej o kogoś, chociaż nie powiedział
tego wprost.
Nerwowo
zacisnęła dłonie w pięści. Zdecydowanym ruchem oswobodziła się z jego
uścisku, wycofując na tyle, by móc przed nim stanąć i z uwagą
zmierzyć wzrokiem. Milczał, z uporem unikając jej spojrzenia. Prawie jak
za każdym razem, gdy złośliwie nawiązywała do tego, co zaszło między nimi w Mieście
Nocy. Różnica polegała na tym, że jak dręczenie go o bzdury sprawiało jej
przyjemność, tak tych razem poczuła przede wszystkim rosnącą z każdą
kolejną sekundą frustrację.
– No co? –
ponagliła. Tym razem zabrzmiało to bardziej jak warknięcie niż normlanie
wypowiedziane słowo. – Już koniec? Przeszło ci.
Nie
odpowiedział. Cisza ją drażniła, choć może nie powinna. I tak się tylko
bawiła, prawda? Rozgoryczenie brało się stąd, że nagle straciła kontrolę – tak
po prostu, choć zwykle to ona decydowała, kiedy powiedzieć sobie dość. Och, no i miała
okazję się rozerwać, a ten chłopak był jedynym dostępnym sposobem. Teraz
wszystko trafił szlag, ale… nic ponadto. Nie mogło, bo on znaczył dla niej tyle
co nic.
Tyle że to
nie było takie proste. Aldero z kolei wydawał się być myślami gdzieś
daleko, na pewni nie przy niej. Niemalże znów na niego warknęła, kiedy tak po
prostu poprawił ubranie i nerwowym gestem przeczesał palcami już i tak
zmierzwione włosy.
– Zły
moment – stwierdził w końcu.
Może gdyby
te słowa padły wcześniej, uwierzyłaby. Może, bo zabrzmiały w tak żałosny,
mało przekonujący sposób, że musiałaby upaść na głowę, by uznać je za choć
odrobinę bliskie rzeczywistości. Pobrzmiewający w jego głosie fałsz był
niemalże namacany i to drażniło ją bardziej niż cokolwiek innego.
Oboje wiedzieli,
że to nie tak.
Prychnęła,
nawet nie próbując udawać, że wszystko było w porządku. Jak miałoby być,
skoro miał czelność traktować ją w ten sposób? Nie była idiotką, nie
wspominając o tym, że interpretowanie akurat tych emocji przychodziło jej z łatwością.
Potrafiła wyczuć pożądanie – ten jakże charakterystyczny zapach piżma, który
przyciągał ją niemalże jak narkotyk. Wciąż go czuła, chociaż wiedziała, że w którymś
momencie coś w oczach Aldero zgasło, kiedy otrząsnął się na tyle, by
uprzytomnić sobie, co takiego robił.
Mira
uniosła dumnie głowę. Odrzuciła wciąż wilgotne włosy na plecy, po czym złożyła
skrzydła. Skrzyżowała ramiona, wciąż uważnie obserwując wampira, zwłaszcza że
zorientowała się, że jej oskarżycielskie spojrzenie było czymś, czego nie
potrafił znieść. Miała ochotę go uderzyć, ale zarazem nie zamierzała pozwolić
sobie na coś takiego. To mogłoby wyglądać tak, jakby jednak jej zależało, a to
przecież nie było tak.
– Zły
moment – powtórzyła, starannie dobierając słowa – czy może kobieta?
Wiedziała,
że trafiła w sedno. Zraniła go i poczuła to całą sobą, machinalnie
chłonąc ból, który jak na zawołanie ustąpił miejsca pożądaniu. Miała z tego
chociaż tyle, że mogła się pożywić – tyle że to też nie sprawiło jej takiej
przyjemności, jak mogłaby tego oczekiwać.
– To już
nie twój interes – usłyszała w odpowiedzi.
Wyśmiała
go. Tylko na tyle było ją stać, choć nawet wtedy nie mogła pozbyć się wrażenia,
że w jej śmiechu było coś histerycznego i wymuszonego. W którymś
momencie sama zaczęła unikać jego spojrzenia, jakby z obawy przed tym, że
mógłby się zorientować, iż sytuacja ruszała ją bardziej niż chciała przyznać.
Nie żeby sądziła, że Aldero był na tyle skupiony, by zwracać uwagę na takie
rzeczy, ale…
–
Oczywiście – zadrwiła. Z łatwością zapanowała nad głosem na tyle, by w jej
tonie nie pobrzmiewały absolutnie żadne emocje. Tylko chłodna obojętność, którą
osobiście tak bardzo ceniła. – Czegokolwiek bym nie powiedziała o Elenie,
mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie jest puszczalska. Trochę
zaskoczenie, prawda? Nie wiem jak u niej z alkoholem, więc zawsze
możesz spróbować ją upić – podjęła, uśmiechając się złośliwie – ale na moje i tak
tracisz czas. No i Rafa nie będzie zadowolony, a ostatnio brakuje mu
łaskawości.
– Zamknij
się.
Zdecydowanie
nie miała takiego zamiaru.
– Co ty
sobie myślisz, hm? Nie zamierzam być jakimś pierdolonym zamiennikiem, zwłaszcza
za Elenę – oznajmiła wprost, w pośpiechu wyrzucając z siebie kolejne
słowa. Nie musiała nawet zastanawiać się nad ich doborem, aż nazbyt świadoma,
gdzie tak naprawdę leżał problem. To było oczywiste od samego początku. – Świetnie
– wycedziła, nie doczekawszy się chociażby cienia sprzeciwu.
On po
prostu na nią patrzył. Tylko tyle i aż tyle, a gdyby nie to, że w którymś
momencie w jego oczach doszukała się czerwonego błysku, może nawet
uwierzyłaby, że nie słuchał albo jej słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Tyle że to też nie było dla Miry ważne.
Nie patrzył
na nią, kiedy bez słowa wyminęła go, ruszając w głąb korytarza. Uprzytomniła
sobie, że drży przez nadmiar emocji, skutecznie wytrącona z równowagi. To
przede wszystkim gniew wysunął się na pierwszy plan, a przynajmniej w to
próbowała uwierzyć. Co innego miałaby czuć? Najwyraźniej wszyscy mieli w planach
ją wkurwiać.
Nerwowym
gestem przeczesała wciąż wilgotne słowy palcami. Poprawiła bluzkę, jedynie
wywracając oczami, kiedy dostrzegła rozdarcie tuż przy talii. Aż tak się
zapędzili? Nie miałaby nic przeciwko, gdyby koniec końców nie została
wystawiona do wiatru. Zawsze wiedziała, że nie należało dwa razy wchodzić do
tej samej rzeczki, a jednak…
Wzdrygnęła
się, kiedy ktoś bez słowa przemknął tuż obok niej. Aldero nawet na nią nie
spojrzał, w ułamku sekundy znikając gdzieś na schodach. Mira przystanęła,
krzyżując ramiona na piersiach i bez większych emocji spoglądając w ślad
za wampirem. Obraził się za to, że powiedziała prawdę? Czuła jego ból,
instynktownie chłonąc go całą sobą, zwłaszcza że te uczucia mimo wszystko
sprawiały jej przyjemność. Chociaż tyle, skoro już zdecydował się wytrącić ją z równowagi.
Nie żeby to było istotne, ale w jakimś stopniu pocieszające.
Szlag by
wziął facetów i to, co robiła z nimi Elena. Gdyby Aldero na dodatek
nie zachowywał się jak idiota, może nawet uznałaby to za zabawne. Och, no i gdyby
się z nią nie przespał, a teraz nie zachował w taki sposób, bo
to wyglądało tak, jakby spijała resztki po bratowej, a na to zdecydowanie
nie zamierzała sobie pozwolić.
– Co się
stało? – usłyszała tuż za plecami.
Elena
pojawiła się znikąd, wyraźnie zdezorientowana. Mira z trudem powstrzymała
cisnące jej się na usta przekleństwo, zwłaszcza gdy za plecami dziewczyny
dostrzegła również Rafaela. Demon szedł bez pośpiechu, jakby od niechcenia
spoglądając na zaniepokojoną żonę. Miriam mogła co najwyżej zgadywać, ile ta dwójka
zdążyła zobaczyć albo usłyszeć.
– Już
wróciliście? – zapytała jakby od niechcenia. Krótko spojrzała na Elenę, w duchu
modląc się, by dziewczyna słowem nie skomentowała jej wyglądu. Wtedy naprawdę
musiałaby ją zabić. – Dobrze byłoby wiedzieć, na czym stoimy – dodała, siląc
się na obojętność.
– Co
zrobiłaś z Aldero? – zniecierpliwiła się Elena.
Demonica
wywróciła oczami.
– A co
miałam mu zrobić? Najwyraźniej nie ma nastroju. – Wzruszyła ramionami. Och,
gdyby wiedzieli… – Zresztą to nie jest odpowiedź na moje pytanie.
– Na moje
również – zauważyła natychmiast dziewczyna. – Aldero…
– Nie mamy
czasu na głupoty, lilan – wtrącił w tym
samym momencie Rafael, bez chwili wahania wchodząc żonie w słowo. – Mamy
sprawy do omówienia, więc…
Tyle że
Elena nie wyglądała, jakby miała ochotę go słuchać. Bez słowa ruszyła w ślad
za kuzynem, przemykając tuż obok wciąż biernie obserwującej sytuację Miriam.
– Puszczasz
ją tak po prostu? – mruknęła, rzucając bratu pytające spojrzenie.
– Nie jest
na tyle głupia, by wychodzić z domu – obruszył się Rafael. Zaraz po tym na
jego twarzy odmalowało się wahanie. – Nie jest?
Mira nie
była pewna, czy chciał usłyszeć odpowiedź i to akurat od niej – nieważne
jak szczera by się ta okazała. Jedynie zmierzyła brata wzrokiem, ostatecznie
dochodząc do wniosku, że najbardziej sensowne było w tej sytuacji
milczenie. Nie przywykła do tego, ale po wiekach spędzonych u boku
serafina wiedziała, kiedy dobrym pomysłem było trzymanie języka za zębami.
Z tym że
Rafael nie wyglądał na chętnego do trwania w ciszy.
– Nie
jestem pewien, co robić. Mam nadzieję, że przynajmniej tutaj nie rzuciłaś się jeszcze
nikomu do gardła, bo nie mamy czasu na dodatkowe konflikty – stwierdził bez
większego zainteresowania, krzyżując ramiona do piersi. – A zresztą…
– Co? –
obruszyła się. Czuła, że wciąż jej się przyglądał i to w zdecydowanie
zbyt przenikliwy sposób.
– Dobre
pytanie. Co zrobiłaś? – zapytał, decydując się postawić sprawę jasno.
Mira
potrząsnęła głową. Jak w przypadku Eleny mogła unikać dyskusji, tak z bratem
sprawy wciąż miały się inaczej. Chciała tego czy nie, musiała przypilnować, by
wciąż jej ufał.
– A czy
to ważne? – mruknęła bez przekonania. – Wydawało mi się, że on cię nie
interesuje.
– Bo nie
interesuje. – Rafa nie wyglądał na szczególnie przejętego. Cóż, na pewno nie
zachowywał się jak facet, który martwił się tym, że jego żona mogłaby oglądać
się za innym. O ile w ogóle brał pod uwagę, że pod tym względem też
dało się konkurować. – Może liczyłem, że ty jedna poprawisz mi humor.
W normalnym
wypadku powiedziałaby coś złośliwego, ale tym razem zdołała się powstrzymać.
Chociaż Rafael na pierwszy rzut oka wyglądał na rozluźnionego, znała go zbyt
dobrze, by dać się zwieść.
– Złe
wieści?
– Można tak
podpowiedzieć – odparł wymijająco. – Liczyłem na… Ach, to teraz nieistotne. Tak
czy siak, jestem w kropce. – Demon zawahał się na dłuższą chwilę. –
Czekanie to kiepska opcja w tej sytuacji. Tyle że ja na razie nie widzę
żadnej innej.
– Rafa…
Zaklęła w duchu.
Nagle pożałowała, że nie była w stanie powiedzieć mu niczego konkretnego,
może pomijając to, co już wspomniała o Hunterze – w tym również tego,
że demon był martwy. Czuła się lepiej ze świadomością, że nie miała już na
sobie krwi i wnętrzności, ale to i tak nie rozwiązywało
najważniejszego problemu. W efekcie Mira wciąż czuła się równie wytrącona z równowagi,
co i do tej pory.
Emocje
bywały problematyczne. Zdążyła przywyknąć do ukrywania ich, ale chwilami te i tak
wymykały jej się spod kontroli. Tak było również tym razem, zaś Aldero jedynie
pogorszył sytuację, powoli doprowadzając Miriam do ostateczności.
A niech to szlag.
– Jesteś
spokojniejsza. Chyba. – Demon podejrzliwie zmrużył oczy. Przynajmniej
zrezygnował z naciskania na poznanie odpowiedzi na wcześniejsze pytanie,
co przyjęła z ulgą. – Teraz możemy porozmawiać.
– Nie wiem,
co jeszcze miałabym ci powiedzieć – przyznała zgodnie z prawdą. – Hunter
nie żyje. Ojciec go zabił.
– Wcześniej
wspomniałaś mi o czymś jeszcze – przypomniał, raptownie poważniejąc.
Potrzebowała
chwili, by uprzytomnić sobie, co miał na myśli. Trudno było jej zebrać myśli,
choć to i tak przychodziło jej bardziej naturalnie niż chwilę wcześniej,
gdy była wręcz bliska tego, by zacząć histeryzować. Nie przypominała sobie,
kiedy ostatnim razem pozwoliła sobie na coś takiego, ale tak było lepiej. Nie
chciała tego rozpamiętywać, nie wspominając o tym, że cieszyła się z obojętności
Rafaela. Gdyby zaczął jej to wypominać albo nagle straciłaby w jego
oczach…
Nie miała
pewności, ale to wyglądało tak, jakby teraz rozumiał. Jeszcze kilka miesięcy
wcześniej miałaby obawy, nie wyobrażając sobie, że akurat ten jej z jej
braci mógłby przymknąć oko na czyjekolwiek potknięcia, ale teraz… wszystko było
inne. To były małe, subtelne zmiany, które Mira dostrzegała wyraźniej niż
kiedykolwiek wcześniej. Nie miała pewności kiedy i jakim cudem do tego doszło,
a tym bardziej w jaki sposób to właśnie Elenie udało się tego
dokonać, ale mimo wszystko była za nie wdzięczna – i to zwłaszcza w tej
sytuacji.
–
Wychwyciłeś to, prawda? – zapytała cicho, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
– Nie tyle powiedziałam, co pomyślałam, ale… Och, to w ogóle ma znaczenie?
– Zaraz się
przekonamy – stwierdził w zamyśleniu Rafael. – Miałaś w głowie
mętlik. Teraz możesz mi odpowiedzieć.
Mimo
wszystko się zawahała. Gniew na Aldero ustąpił, a demonica znów poczuła
się zaskakująco wręcz bezbronna, tym bardziej że jak na zawołanie przypomniała
sobie o tym, co wyczuła w łazience. Obecność i słowa ojca,
swoiste ostrzeżenie, które…
Ale ona już
podjęła decyzję.
– Hunter
twierdził, że nie widział się z tobą od balu. Był zaskoczony, kiedy
zasugerowałam mu coś innego – wyjaśniła, ostrożnie dobierając słowa. – Nie wiem
czy mu wierzę, ale brzmiał… Cóż, zaskakująco szczerze, jak na moje. Twierdził,
że nie oszalał na tyle, by zaatakować Elenę przy tobie. I że to byłoby głupie,
skoro lepiej panujesz nad rzeczywistością.
– To było
cholernie głupie – zgodził się natychmiast Rafael. Przez jego twarz przemknął
cień. – Ale jeśli nie on, co się wtedy stało?
– Gdybym ja
to wiedziała… – mruknęła, choć nic nie wskazywało na to, by demon oczekiwał
odpowiedzi akurat od niej.
Spojrzała
na niego z powątpiewaniem, kiedy zaczął krążyć. Ostatecznie zatrzymał się
plecami do niej, w końcu zamierzając w bezruchu. Sama nie była pewna,
który stan rzeczy bardziej jej odpowiadał – Rafael, który wychodził z siebie
ze zdenerwowania, czy może całkowicie pozbawiony emocji i – przynajmniej
na pierwszy rzut oka – obojętny.
Poczuła się
dziwnie, kiedy na jego dłoniach zauważyła krew. Wiedziała, że nie należała do
niego, ale do Huntera, tym bardziej że dotykał jej po tym jak spanikowana
wpadła do domu Cullenów.
Wciąż się wahając,
Mira zrobiła niepewny krok naprzód. Rafael nawet nie drgnął, w żaden
sposób nie okazując niechęci, kiedy zdecydowała się dotknąć jego ramienia.
– To nie
zarzut, ale ty też wszystkiego mi nie mówisz – przyznała, starannie dobierając
słowa. – Choćby tego, gdzie byliście z Eleną. Ja…
– To akurat
nie jest tajemnica. Przynajmniej dla ciebie, bo nie o wszystkim rozpowiadam
w tym domu – mruknął demon, nawet na nią nie patrząc. – Byłem pomówić z Andreasem.
Brwi Miry powędrowały
ku górze.
– Pokazałeś
Elenie przedsionek?
– Już jakiś
czas temu – wyjaśnił usłużnie demon. – Tak wróciliśmy z Miasta Nocy.
Musiałem coś wymyśli, kiedy sprawy się skomplikowały. Twoje treningi i tak
nie przyniosły skutku, czyż nie?
– Jasne, bo
twoja żona jest bardziej oporna ode mnie.
Nie
spodziewała się tego, że w odpowiedzi Rafael jedynie się uśmiechnie – w nieco
gorzki, wymuszony sposób, ale jednak.
– Tak czy
siak pomyślałem, że jeśli zrozumie o czym mowa, będzie łatwiej jej się
czegoś nauczyć. Problem w tym, że teraz i tak nie mamy na to czasu.
Tym razem
Mira powstrzymała się od komentarza. Kwestia nauki Eleny bywała co najmniej
problematyczna.
– A co
na to Andreas? Swoją drogą, dawno go nie widziałam… – rzuciła w zamyśleniu.
– Stwierdził,
że zamierza być neutralny – wyjaśnił grobowym tonem Rafael. Momentalnie
spoważniał, nagle sprawiając wrażenie przede wszystkim rozdrażnionego. – Cokolwiek
to oznacza. Uważa, że w emocjach działam zbyt pochopnie.
– Kiedy
chodzi o Elenę, to prawda – przyznała, nim zdążyła ugryźć się w język.
Brat rzucił
jej bliżej nieokreślone spojrzenie. Wciąż wyglądał na zmartwionego, ale
przynajmniej nie zachowywał się tak, jakby w każdej chwili mieli paść
trupem.
– Na razie i tak
możemy tylko tyle. To gra na jego zasadach, ale… – Rafael urwał, po czym
nieoczekiwanie zwrócił się ku niej. Wzdrygnęła się, gdy bezceremonialnie chwycił
ją za ramiona. – Mira… – zaczął, nagle zniżając głos do szeptu. – Obiecaj mi
coś, jasne?
– Ja…
– Nie
pozwolisz, by coś jej się stało. Elenie – oznajmił, nie odrywając od siostry
wzroku. – W razie gdyby coś… poszło nie tak. Nie chcę, żeby skończyło się
jak w Volterze. Cokolwiek mogłoby spotkać mnie, nie jest ważne. Masz
chronić Elenę.
Chciała
zaprotestować. Miała ochotę na niego warknąć i oznajmić, że chyba upadł na
głowę, skoro uważał, że mogłaby przyjąć akurat taki rozkaz – i to teraz,
gdy nie musiała ich słuchać.
Tyle że to
nie był rozkaz. Wyczuła to od razu, aż nazbyt świadoma, że tym razem w grę
wchodziło coś innego – desperacka wręcz prośba.
I to
zmieniało wszystko.
– Obiecuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz