28 kwietnia 2019

Dwieście siedemdziesiąt siedem

Miriam
Wszystko potoczyło się zdecydowanie zbyt szybko. Jak z zapałką i benzyną – iskra wystarczyła, żeby wskrzesić ogień. Zanim zdążyła się zastanowić, wylądowała w jego objęciach, napierając na wampira całym ciałem. Na ułamek sekundy wszelakie myśli uleciały z jej głowy, ale taki stan rzeczy był Mirze jak najbardziej na rękę. Strach zniknął, wątpliwości również, a ona skupiła się na czymś, co po prostu było dobre.
Nawet nie zastanawiała się nad tym, co robi. Odnalezienie wspólnego rytmu okazało się proste, może dlatego, że w którymś momencie sama mu go narzuciła. To było gwałtowne i zaskakująco przyjemne, choć nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Jakby tego było mało, nic nie wskazywało na to, by Aldero miał w planach ją odsunąć. Wręcz przeciwnie – bez trudu dostosował się do jej tempa, w pewnym momencie jeszcze bardziej stanowczo przygarniając ją do siebie. Jego palce na chwilę wplotły się w jej włosy, zanim zdecydował się przenieść dłonie niżej, wprost na jej talię.
Nie zaprotestowała, kiedy uniósł ją, z lekkością sadzając sobie na biodrach. Objęła go nogami w pasie, usatysfakcjonowana takim obrotem spraw. Tym razem nawet nie musiała próbować mieszać komukolwiek w głowie albo wymuszać sensownych reakcji. Było inaczej niż ze śmiertelnikami, których dosłownie prowadziła za rączkę, by nie uciekli z wrzaskiem, kiedy ponosiło ją na tyle, by ukazała swoją prawdziwą formę. W takich sytuacjach, gdy emocje przejmowały kontrolę, trudno było ukrywać skrzydła. Tym razem nawet nie próbowała chować czarnych piór, a te w pewnym momencie zmaterializowały się, wypełniając przestrzeń między nimi.
Szlag by trafił tę bluzkę, jęknęła w duchu. Materiał nie ucierpiał, zwłaszcza że skrzydła były metafizyczne, a ona miała już wprawę w kontrolowaniu tej części swojej natury, ale podejrzewała, że wyglądała jak skończona idiotka. Niebezpieczna demonica w falbankach! To brzmiało jak marny żart i doskonały powód, by jednak spróbować przetrącić komuś kark. Och, albo od razu urządzić ognisko, wykorzystując irytującą siostrę Eleny jako podpałkę.
Wyczuła, że Aldero drgnął, zaskoczony nagłą zmianą, ale nie skomentował tego nawet słowem. Jedynie na moment odsunął się, by móc zmierzyć ją wzrokiem. Jego oczy błyszczały niezdrowo, pełne emocji, które jak najbardziej sprawiały Mirze przyjemność. Pragnął jej. I najpewniej pamiętał jak było ostatnim razem, nawet jeśli kierował nim przede wszystkim alkohol. Może powinna mieć do niego o to pretensje, ale nie potrafiła, zwłaszcza że w tym wszystkim i tak chodziło tylko o jedno: o przyjemność.
– Mamy tu jakiś pokój? – wychrypiała, przekrzywiając głowę. Spojrzała na niego z góry, uśmiechając się przy tym drapieżnie. – Chyba że chcesz mnie tu i teraz. To mogłoby być zabawne.
– Co ty pieprzysz? – mruknął, potrząsając z niedowierzaniem głową.
Mira wywróciła oczami.
– Jeśli dobrze pójdzie, to dopiero będę. I ty też.
Nie zamierzała czekać, by dalej się wahał. Znów go pocałowała, choć tym razem wyczuła, że inicjatywa wyszła przede wszystkim od niej. Stanęła na nogi, bez trudu odzyskując równowagę, choć w takim stanie to wcale nie było takie proste. Czuła przyjemne ciepło, które rozchodziło się po całym jej ciele, najintensywniejsze u podstawy kręgosłupa i… niżej. Dawno nie doświadczyła czegoś takiego, ale to też wydało się Mirze właściwe. To, że miała przy sobie nieśmiertelnego, przy którym nie musiała zawracać sobie głowy kontrolowaniem siebie, rzeczywistości i iluzją, tym bardziej jej odpowiadało.
Miała lepsze pomysły na spędzenie wolnego czasu, aniżeli przejmowanie się czymś, co na dłuższą metę i tak nie było ważne.
Nie interesowało ją to, że wciąż tkwiła w korytarzu. Dłonie bez wahania przesunęła niżej, bez zbędnych ceregieli sięgając do spodni Aldero. Mieli mało czasu, tak? Niektóre sytuacje wymagały przedsiębiorczego myślenia, więc…
– Czekaj.
Zesztywniała, słysząc to jedno słowo. Natychmiast poderwała głowę, kiedy na jej nadgarstkach zacisnęła się para silnych dłoni. Otworzyła i zaraz zamknęła usta, niezdolna wykrztusić z siebie nawet słowa. Chociaż mogła się tego spodziewać, przez moment poczuła się co najmniej tak, jakby Aldero ją uderzył.
– Co? – obruszyła się. Jej głos wciąż brzmiał dziwnie, bardziej chrapliwy i cichszy niż do tej pory.
– Ja po prostu…
Skrzywiła się, kiedy uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Niech to szlag! Oczekiwała jakiegoś błahego wyjaśnienia – choćby tego, że nie miał jaj, by dobrać się do niej w miejscu, gdzie ktoś mógł ich zauważyć – ale przecież czuła, że chodziło o coś innego. Albo raczej o kogoś, chociaż nie powiedział tego wprost.
Nerwowo zacisnęła dłonie w  pięści. Zdecydowanym ruchem oswobodziła się z jego uścisku, wycofując na tyle, by móc przed nim stanąć i z uwagą zmierzyć wzrokiem. Milczał, z uporem unikając jej spojrzenia. Prawie jak za każdym razem, gdy złośliwie nawiązywała do tego, co zaszło między nimi w Mieście Nocy. Różnica polegała na tym, że jak dręczenie go o bzdury sprawiało jej przyjemność, tak tych razem poczuła przede wszystkim rosnącą z każdą kolejną sekundą frustrację.
– No co? – ponagliła. Tym razem zabrzmiało to bardziej jak warknięcie niż normlanie wypowiedziane słowo. – Już koniec? Przeszło ci.
Nie odpowiedział. Cisza ją drażniła, choć może nie powinna. I tak się tylko bawiła, prawda? Rozgoryczenie brało się stąd, że nagle straciła kontrolę – tak po prostu, choć zwykle to ona decydowała, kiedy powiedzieć sobie dość. Och, no i miała okazję się rozerwać, a ten chłopak był jedynym dostępnym sposobem. Teraz wszystko trafił szlag, ale… nic ponadto. Nie mogło, bo on znaczył dla niej tyle co nic.
Tyle że to nie było takie proste. Aldero z kolei wydawał się być myślami gdzieś daleko, na pewni nie przy niej. Niemalże znów na niego warknęła, kiedy tak po prostu poprawił ubranie i nerwowym gestem przeczesał palcami już i tak zmierzwione włosy.
– Zły moment – stwierdził w końcu.
Może gdyby te słowa padły wcześniej, uwierzyłaby. Może, bo zabrzmiały w tak żałosny, mało przekonujący sposób, że musiałaby upaść na głowę, by uznać je za choć odrobinę bliskie rzeczywistości. Pobrzmiewający w jego głosie fałsz był niemalże namacany i to drażniło ją bardziej niż cokolwiek innego.
Oboje wiedzieli, że to nie tak.
Prychnęła, nawet nie próbując udawać, że wszystko było w porządku. Jak miałoby być, skoro miał czelność traktować ją w ten sposób? Nie była idiotką, nie wspominając o tym, że interpretowanie akurat tych emocji przychodziło jej z łatwością. Potrafiła wyczuć pożądanie – ten jakże charakterystyczny zapach piżma, który przyciągał ją niemalże jak narkotyk. Wciąż go czuła, chociaż wiedziała, że w którymś momencie coś w oczach Aldero zgasło, kiedy otrząsnął się na tyle, by uprzytomnić sobie, co takiego robił.
Mira uniosła dumnie głowę. Odrzuciła wciąż wilgotne włosy na plecy, po czym złożyła skrzydła. Skrzyżowała ramiona, wciąż uważnie obserwując wampira, zwłaszcza że zorientowała się, że jej oskarżycielskie spojrzenie było czymś, czego nie potrafił znieść. Miała ochotę go uderzyć, ale zarazem nie zamierzała pozwolić sobie na coś takiego. To mogłoby wyglądać tak, jakby jednak jej zależało, a to przecież nie było tak.
– Zły moment – powtórzyła, starannie dobierając słowa – czy może kobieta?
Wiedziała, że trafiła w sedno. Zraniła go i poczuła to całą sobą, machinalnie chłonąc ból, który jak na zawołanie ustąpił miejsca pożądaniu. Miała z tego chociaż tyle, że mogła się pożywić – tyle że to też nie sprawiło jej takiej przyjemności, jak mogłaby tego oczekiwać.
– To już nie twój interes – usłyszała w odpowiedzi.
Wyśmiała go. Tylko na tyle było ją stać, choć nawet wtedy nie mogła pozbyć się wrażenia, że w jej śmiechu było coś histerycznego i wymuszonego. W którymś momencie sama zaczęła unikać jego spojrzenia, jakby z obawy przed tym, że mógłby się zorientować, iż sytuacja ruszała ją bardziej niż chciała przyznać. Nie żeby sądziła, że Aldero był na tyle skupiony, by zwracać uwagę na takie rzeczy, ale…
– Oczywiście – zadrwiła. Z łatwością zapanowała nad głosem na tyle, by w jej tonie nie pobrzmiewały absolutnie żadne emocje. Tylko chłodna obojętność, którą osobiście tak bardzo ceniła. – Czegokolwiek bym nie powiedziała o Elenie, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie jest puszczalska. Trochę zaskoczenie, prawda? Nie wiem jak u niej z alkoholem, więc zawsze możesz spróbować ją upić – podjęła, uśmiechając się złośliwie – ale na moje i tak tracisz czas. No i Rafa nie będzie zadowolony, a ostatnio brakuje mu łaskawości.
– Zamknij się.
Zdecydowanie nie miała takiego zamiaru.
– Co ty sobie myślisz, hm? Nie zamierzam być jakimś pierdolonym zamiennikiem, zwłaszcza za Elenę – oznajmiła wprost, w pośpiechu wyrzucając z siebie kolejne słowa. Nie musiała nawet zastanawiać się nad ich doborem, aż nazbyt świadoma, gdzie tak naprawdę leżał problem. To było oczywiste od samego początku. – Świetnie – wycedziła, nie doczekawszy się chociażby cienia sprzeciwu.
On po prostu na nią patrzył. Tylko tyle i aż tyle, a gdyby nie to, że w którymś momencie w jego oczach doszukała się czerwonego błysku, może nawet uwierzyłaby, że nie słuchał albo jej słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia. Tyle że to też nie było dla Miry ważne.
Nie patrzył na nią, kiedy bez słowa wyminęła go, ruszając w głąb korytarza. Uprzytomniła sobie, że drży przez nadmiar emocji, skutecznie wytrącona z równowagi. To przede wszystkim gniew wysunął się na pierwszy plan, a przynajmniej w to próbowała uwierzyć. Co innego miałaby czuć? Najwyraźniej wszyscy mieli w planach ją wkurwiać.
Nerwowym gestem przeczesała wciąż wilgotne słowy palcami. Poprawiła bluzkę, jedynie wywracając oczami, kiedy dostrzegła rozdarcie tuż przy talii. Aż tak się zapędzili? Nie miałaby nic przeciwko, gdyby koniec końców nie została wystawiona do wiatru. Zawsze wiedziała, że nie należało dwa razy wchodzić do tej samej rzeczki, a jednak…
Wzdrygnęła się, kiedy ktoś bez słowa przemknął tuż obok niej. Aldero nawet na nią nie spojrzał, w ułamku sekundy znikając gdzieś na schodach. Mira przystanęła, krzyżując ramiona na piersiach i bez większych emocji spoglądając w ślad za wampirem. Obraził się za to, że powiedziała prawdę? Czuła jego ból, instynktownie chłonąc go całą sobą, zwłaszcza że te uczucia mimo wszystko sprawiały jej przyjemność. Chociaż tyle, skoro już zdecydował się wytrącić ją z równowagi. Nie żeby to było istotne, ale w jakimś stopniu pocieszające.
Szlag by wziął facetów i to, co robiła z nimi Elena. Gdyby Aldero na dodatek nie zachowywał się jak idiota, może nawet uznałaby to za zabawne. Och, no i gdyby się z nią nie przespał, a teraz nie zachował w taki sposób, bo to wyglądało tak, jakby spijała resztki po bratowej, a na to zdecydowanie nie zamierzała sobie pozwolić.
– Co się stało? – usłyszała tuż za plecami.
Elena pojawiła się znikąd, wyraźnie zdezorientowana. Mira z trudem powstrzymała cisnące jej się na usta przekleństwo, zwłaszcza gdy za plecami dziewczyny dostrzegła również Rafaela. Demon szedł bez pośpiechu, jakby od niechcenia spoglądając na zaniepokojoną żonę. Miriam mogła co najwyżej zgadywać, ile ta dwójka zdążyła zobaczyć albo usłyszeć.
– Już wróciliście? – zapytała jakby od niechcenia. Krótko spojrzała na Elenę, w duchu modląc się, by dziewczyna słowem nie skomentowała jej wyglądu. Wtedy naprawdę musiałaby ją zabić. – Dobrze byłoby wiedzieć, na czym stoimy – dodała, siląc się na obojętność.
– Co zrobiłaś z Aldero? – zniecierpliwiła się Elena.
Demonica wywróciła oczami.
– A co miałam mu zrobić? Najwyraźniej nie ma nastroju. – Wzruszyła ramionami. Och, gdyby wiedzieli… – Zresztą to nie jest odpowiedź na moje pytanie.
– Na moje również – zauważyła natychmiast dziewczyna. – Aldero…
– Nie mamy czasu na głupoty, lilan – wtrącił w tym samym momencie Rafael, bez chwili wahania wchodząc żonie w słowo. – Mamy sprawy do omówienia, więc…
Tyle że Elena nie wyglądała, jakby miała ochotę go słuchać. Bez słowa ruszyła w ślad za kuzynem, przemykając tuż obok wciąż biernie obserwującej sytuację Miriam.
– Puszczasz ją tak po prostu? – mruknęła, rzucając bratu pytające spojrzenie.
– Nie jest na tyle głupia, by wychodzić z domu – obruszył się Rafael. Zaraz po tym na jego twarzy odmalowało się wahanie. – Nie jest?
Mira nie była pewna, czy chciał usłyszeć odpowiedź i to akurat od niej – nieważne jak szczera by się ta okazała. Jedynie zmierzyła brata wzrokiem, ostatecznie dochodząc do wniosku, że najbardziej sensowne było w tej sytuacji milczenie. Nie przywykła do tego, ale po wiekach spędzonych u boku serafina wiedziała, kiedy dobrym pomysłem było trzymanie języka za zębami.
Z tym że Rafael nie wyglądał na chętnego do trwania w ciszy.
– Nie jestem pewien, co robić. Mam nadzieję, że przynajmniej tutaj nie rzuciłaś się jeszcze nikomu do gardła, bo nie mamy czasu na dodatkowe konflikty – stwierdził bez większego zainteresowania, krzyżując ramiona do piersi. – A zresztą…
– Co? – obruszyła się. Czuła, że wciąż jej się przyglądał i to w zdecydowanie zbyt przenikliwy sposób.
– Dobre pytanie. Co zrobiłaś? – zapytał, decydując się postawić sprawę jasno.
Mira potrząsnęła głową. Jak w przypadku Eleny mogła unikać dyskusji, tak z bratem sprawy wciąż miały się inaczej. Chciała tego czy nie, musiała przypilnować, by wciąż jej ufał.
– A czy to ważne? – mruknęła bez przekonania. – Wydawało mi się, że on cię nie interesuje.
– Bo nie interesuje. – Rafa nie wyglądał na szczególnie przejętego. Cóż, na pewno nie zachowywał się jak facet, który martwił się tym, że jego żona mogłaby oglądać się za innym. O ile w ogóle brał pod uwagę, że pod tym względem też dało się konkurować. – Może liczyłem, że ty jedna poprawisz mi humor.
W normalnym wypadku powiedziałaby coś złośliwego, ale tym razem zdołała się powstrzymać. Chociaż Rafael na pierwszy rzut oka wyglądał na rozluźnionego, znała go zbyt dobrze, by dać się zwieść.
– Złe wieści?
– Można tak podpowiedzieć – odparł wymijająco. – Liczyłem na… Ach, to teraz nieistotne. Tak czy siak, jestem w kropce. – Demon zawahał się na dłuższą chwilę. – Czekanie to kiepska opcja w tej sytuacji. Tyle że ja na razie nie widzę żadnej innej.
– Rafa…
Zaklęła w duchu. Nagle pożałowała, że nie była w stanie powiedzieć mu niczego konkretnego, może pomijając to, co już wspomniała o Hunterze – w tym również tego, że demon był martwy. Czuła się lepiej ze świadomością, że nie miała już na sobie krwi i wnętrzności, ale to i tak nie rozwiązywało najważniejszego problemu. W efekcie Mira wciąż czuła się równie wytrącona z równowagi, co i do tej pory.
Emocje bywały problematyczne. Zdążyła przywyknąć do ukrywania ich, ale chwilami te i tak wymykały jej się spod kontroli. Tak było również tym razem, zaś Aldero jedynie pogorszył sytuację, powoli doprowadzając Miriam do ostateczności.
A niech to szlag.
– Jesteś spokojniejsza. Chyba. – Demon podejrzliwie zmrużył oczy. Przynajmniej zrezygnował z naciskania na poznanie odpowiedzi na wcześniejsze pytanie, co przyjęła z ulgą. – Teraz możemy porozmawiać.
– Nie wiem, co jeszcze miałabym ci powiedzieć – przyznała zgodnie z prawdą. – Hunter nie żyje. Ojciec go zabił.
– Wcześniej wspomniałaś mi o czymś jeszcze – przypomniał, raptownie poważniejąc.
Potrzebowała chwili, by uprzytomnić sobie, co miał na myśli. Trudno było jej zebrać myśli, choć to i tak przychodziło jej bardziej naturalnie niż chwilę wcześniej, gdy była wręcz bliska tego, by zacząć histeryzować. Nie przypominała sobie, kiedy ostatnim razem pozwoliła sobie na coś takiego, ale tak było lepiej. Nie chciała tego rozpamiętywać, nie wspominając o tym, że cieszyła się z obojętności Rafaela. Gdyby zaczął jej to wypominać albo nagle straciłaby w jego oczach…
Nie miała pewności, ale to wyglądało tak, jakby teraz rozumiał. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej miałaby obawy, nie wyobrażając sobie, że akurat ten jej z jej braci mógłby przymknąć oko na czyjekolwiek potknięcia, ale teraz… wszystko było inne. To były małe, subtelne zmiany, które Mira dostrzegała wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie miała pewności kiedy i jakim cudem do tego doszło, a tym bardziej w jaki sposób to właśnie Elenie udało się tego dokonać, ale mimo wszystko była za nie wdzięczna – i to zwłaszcza w tej sytuacji.
– Wychwyciłeś to, prawda? – zapytała cicho, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. – Nie tyle powiedziałam, co pomyślałam, ale… Och, to w ogóle ma znaczenie?
– Zaraz się przekonamy – stwierdził w zamyśleniu Rafael. – Miałaś w głowie mętlik. Teraz możesz mi odpowiedzieć.
Mimo wszystko się zawahała. Gniew na Aldero ustąpił, a demonica znów poczuła się zaskakująco wręcz bezbronna, tym bardziej że jak na zawołanie przypomniała sobie o tym, co wyczuła w łazience. Obecność i słowa ojca, swoiste ostrzeżenie, które…
Ale ona już podjęła decyzję.
– Hunter twierdził, że nie widział się z tobą od balu. Był zaskoczony, kiedy zasugerowałam mu coś innego – wyjaśniła, ostrożnie dobierając słowa. – Nie wiem czy mu wierzę, ale brzmiał… Cóż, zaskakująco szczerze, jak na moje. Twierdził, że nie oszalał na tyle, by zaatakować Elenę przy tobie. I że to byłoby głupie, skoro lepiej panujesz nad rzeczywistością.
– To było cholernie głupie – zgodził się natychmiast Rafael. Przez jego twarz przemknął cień. – Ale jeśli nie on, co się wtedy stało?
– Gdybym ja to wiedziała… – mruknęła, choć nic nie wskazywało na to, by demon oczekiwał odpowiedzi akurat od niej.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, kiedy zaczął krążyć. Ostatecznie zatrzymał się plecami do niej, w końcu zamierzając w bezruchu. Sama nie była pewna, który stan rzeczy bardziej jej odpowiadał – Rafael, który wychodził z siebie ze zdenerwowania, czy może całkowicie pozbawiony emocji i – przynajmniej na pierwszy rzut oka – obojętny.
Poczuła się dziwnie, kiedy na jego dłoniach zauważyła krew. Wiedziała, że nie należała do niego, ale do Huntera, tym bardziej że dotykał jej po tym jak spanikowana wpadła do domu Cullenów.
Wciąż się wahając, Mira zrobiła niepewny krok naprzód. Rafael nawet nie drgnął, w żaden sposób nie okazując niechęci, kiedy zdecydowała się dotknąć jego ramienia.
– To nie zarzut, ale ty też wszystkiego mi nie mówisz – przyznała, starannie dobierając słowa. – Choćby tego, gdzie byliście z Eleną. Ja…
– To akurat nie jest tajemnica. Przynajmniej dla ciebie, bo nie o wszystkim rozpowiadam w tym domu – mruknął demon, nawet na nią nie patrząc. – Byłem pomówić z Andreasem.
Brwi Miry powędrowały ku górze.
– Pokazałeś Elenie przedsionek?
– Już jakiś czas temu – wyjaśnił usłużnie demon. – Tak wróciliśmy z Miasta Nocy. Musiałem coś wymyśli, kiedy sprawy się skomplikowały. Twoje treningi i tak nie przyniosły skutku, czyż nie?
– Jasne, bo twoja żona jest bardziej oporna ode mnie.
Nie spodziewała się tego, że w odpowiedzi Rafael jedynie się uśmiechnie – w nieco gorzki, wymuszony sposób, ale jednak.
– Tak czy siak pomyślałem, że jeśli zrozumie o czym mowa, będzie łatwiej jej się czegoś nauczyć. Problem w tym, że teraz i tak nie mamy na to czasu.
Tym razem Mira powstrzymała się od komentarza. Kwestia nauki Eleny bywała co najmniej problematyczna.
– A co na to Andreas? Swoją drogą, dawno go nie widziałam… – rzuciła w zamyśleniu.
– Stwierdził, że zamierza być neutralny – wyjaśnił grobowym tonem Rafael. Momentalnie spoważniał, nagle sprawiając wrażenie przede wszystkim rozdrażnionego. – Cokolwiek to oznacza. Uważa, że w emocjach działam zbyt pochopnie.
– Kiedy chodzi o Elenę, to prawda – przyznała, nim zdążyła ugryźć się w język.
Brat rzucił jej bliżej nieokreślone spojrzenie. Wciąż wyglądał na zmartwionego, ale przynajmniej nie zachowywał się tak, jakby w każdej chwili mieli paść trupem.
– Na razie i tak możemy tylko tyle. To gra na jego zasadach, ale… – Rafael urwał, po czym nieoczekiwanie zwrócił się ku niej. Wzdrygnęła się, gdy bezceremonialnie chwycił ją za ramiona. – Mira… – zaczął, nagle zniżając głos do szeptu. – Obiecaj mi coś, jasne?
– Ja…
– Nie pozwolisz, by coś jej się stało. Elenie – oznajmił, nie odrywając od siostry wzroku. – W razie gdyby coś… poszło nie tak. Nie chcę, żeby skończyło się jak w Volterze. Cokolwiek mogłoby spotkać mnie, nie jest ważne. Masz chronić Elenę.
Chciała zaprotestować. Miała ochotę na niego warknąć i oznajmić, że chyba upadł na głowę, skoro uważał, że mogłaby przyjąć akurat taki rozkaz – i to teraz, gdy nie musiała ich słuchać.
Tyle że to nie był rozkaz. Wyczuła to od razu, aż nazbyt świadoma, że tym razem w grę wchodziło coś innego – desperacka wręcz prośba.
I to zmieniało wszystko.
– Obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa