Alessia
– Hej! Możecie przestać się pchać? Na litość bogini…
Podniesiony głos River Song
przebijał się ponad gwar tłumu. Wampirzyca krążyła dookoła, przeklinała i coraz
bardziej się denerwowała, starając się zapanować nad sytuacją, ale sądząc po
jej minie, szło jej to raczej marnie.
Alessia wywróciła oczami, widząc
jak kobieta spiętym tonem próbuje wyjaśnić Aldero, dlaczego w najmniejszym
stopniu mu nie ufa. River od rana strofowała wszystkich, jakby podejrzewając,
że nie robią nic innego, a potajemnie planują, w jaki sposób zakłócić
uroczystość. Jak nic była przewrażliwiona, nawet jeśli ograniczone zaufanie do
kuzyna Alessi było w pełni uzasadnione i bynajmniej jej nie dziwiło.
Nieco podenerwowana, przygładziła
tren kremowej sukienki, którą miała na sobie. Miała mieszane uczucia, kiedy
Layla zaproponowała jej taki dobór kolorów, ale to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Sukienka wcale nie zlewała się z jasną karnacją Alessi, ładnie się na niej
odcinając i sprawiając, że dziewczyna nie tylko wyglądała, ale również
czuła się niezwykle lekko i eterycznie. Przeczesując palcami ciemne włosy i starając
się poprawić srebrny, wysadzany różnobarwnymi kamieniami diadem, który River
Song włożyła jej na głowę, kiedy tylko pojawiła się w Akademii Nocy,
próbowała na myśleć o tym, co byłoby, gdyby jednak w trakcie trwania
uroczystości coś poszło nie tak.
– Zostaw już te włosy – usłyszała
za sobą głos Layli. Wzdrygnęła się, zaskoczona widokiem ciotki w korytarzu,
skoro wszyscy goście powinni czekać na skwerze. – Nie ma tutaj warunków, żebym
raz jeszcze cię czesała – wyjaśniła dziewczyna, podchodząc bliżej i muskając
palcami loki bratanicy. Poprawiła je odrobinę, uśmiechając się promiennie. –
Moja śliczna Alessia…
– Dzięki, ciociu. – Ali wywróciła
oczami, zastanawiając się, czy powinna doszukiwać się w tonie
pół-wampirzycy sarkazmu. Gdyby to była Isabeau, taka możliwość byłaby
prawdopodobna, ale w przypadku Layli… – Gdzie jest Damien? River Song
zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, a to raczej nam nie
pomoże.
– Zaraz przyjdzie. Chłopak coś nie
może się wyszykować. – Layla rzuciła jej znaczące spojrzenie. Ha, kto by
pomyślał, że to akurat on będzie miał problem z tym, żeby pojawić się na
czas. – Ty po prostu się rozluźnij i zachowuj jak królowa – zaproponowała,
szczerząc się w uśmiechu.
No tak, bo w końcu to takie
proste…, pomyślała
z przekąsem Alessia, ale wysiliła się na pozornie wyluzowany uśmiech, żeby
nie sprawić Layli przykrości. Nie miała zresztą zamiaru przyznawać się do tego,
że czuje się nawet odrobinę skrępowana nadchodzącym występem. Co prawda cały
przebieg ceremonii był stosunkowo prosty i nie miała najmniejszego problemu
z tym, żeby wszystko sobie szczegółowo wyobrazić, ale i tak…
Był jeszcze Ariel, ale tego tym
bardziej nie mogła nikomu zdradzić. Wilkołaki nigdy nie brały czynnego udziału w uroczystościach
wampirów, ale chłopak obiecał jej, że na pewno się pojawi, żeby na nią
popatrzeć. Sama nie była pewna, kiedy właściwie ich wspólne spotkania stały się
częścią jej codzienności, ale teraz nie wyobrażała sobie dnia bez chociażby
pięciu minut rozmowy z Arielem. Przestała jej nawet przeszkadzać obecność
kamienia i dziwna atmosfera miejsca, w którym spotykali się
najczęściej i to jedynie po to, żeby przez długie godziny omawiać
wszystkie tematy, jakie tylko przychodziły im do głowy.
Ariel był wyjątkowy, ale to akurat
wiedziała od dnia, w którym zobaczyła go po raz pierwszy. Co prawda nie
zawsze go rozumiała, a ciągłe zmiany nastroju czasami doprowadzały ją do
szaleństwa, ale była gotowa bez chwili wahania przymknąć na takie zachowanie
oko. Nie przeszkadzało jej już nawet to, że uparcie nie chciał mówić o sobie,
w zamian woląc uzyskiwać odpowiedzi na nawet najdziwniejsze pytania, jeśli
tylko dotyczyły jej. Poznawał ją, interesując się kwestiami, które jej wydawały
się bezsensowne; ulubiony kolor, zwierzę, rodzaj krwi czy książka… Wszystko to
wydawało się błahe i niepoważne, zważywszy na to, kim w rzeczywistości
byli.
Sens jego zabiegów zrozumiała
dopiero jakieś trzy dni po tym, jak opowiedział jej historię Isobel. Na
początku była na niego zła, zwłaszcza na wzmiankę o tym, że kamienny stół
mógłby być grobem matki wampirów – pieczęcią, która więziła ją pod ziemią – ale
i tak zgodziła się zobaczyć z nim ponownie w tym samym miejscu,
kiedy tylko ją o to poprosił. Od tamtej pory już nie wracali do legend,
koncentrując się na bardziej przyziemnych tematach albo po prostu milcząc.
Alessia na początku nie widziała w zachowaniu Ariela sensu, ale kiedy
później się nad tym zastanowiła, pojęła, że chłopak za wszelką cenę dąży do
tego, żeby czuć się normalnie – i że również jej podarowuje coś, co
mogłaby określić mianem „ludzkiego życia”. Nigdy nie spotkała kogoś, kto
zachowywałby się w taki sposób, ale dzięki temu Ariel wydawał jej się
jeszcze bardziej niezwykły, a więc i pociągający.
To nie miało racji bytu, zdawała
sobie z tego sprawę, ale kilka razy przyłapała się na tym, jakby to było,
gdyby w końcu pokusili się o określenie łączących ich reakcji. Co
prawda wyglądało to trochę tak, jakby Ariel chciał się z nią przyjaźnić
(już samo to wydawało się ryzykowne, zważywszy na przeciągający się konflikt
między rasami do których przynależeli), ale z drugiej strony, kiedy
czasami widziała jak na nią patrzył, doszukiwała się w jego spojrzeniu
czegoś więcej. Próbował się przed tym bronić, ale…
– Ziemia do Alessi. Alessia,
słyszysz mnie? – Layla pomachała jej dłonią przed twarzą. Dziewczyna wzdrygnęła
się i w końcu skoncentrowała wzrok na ciotce. – No dobra, dokąd
odpłynęłaś? – zapytała podejrzliwie.
– Donikąd. Po prostu się denerwuję
– palnęła, bo przyznanie się do słabości było wygodniejsze niż brnięcie w
kłamstwa. – Mówiłaś coś?
Layla wciąż przypatrywała jej się
podejrzliwie.
– Mówiłam, mówiłam… Po pierwsze, za
chwilę zaczynacie, więc ja będę znikać – oznajmiła, wyciągając głowę, żeby
podchwycić wzrok krążącej po przedsionku River Song. „Zaraz” – powiedziała
bezgłośnie, a Ali zauważyła, że w odpowiedzi wampirzyca pokazała jej
dwa palce. Dwie minuty… Najwyżej. – A po drugie, zguba się znalazła –
dodała już spokojniejszym tonem.
Jakby na potwierdzenie jej słów,
Alessia poczuła znajomy, słodki zapach Damiena. Natychmiast odwróciła się w jego
stronę, tym razem nawet nie musząc wysilać się na uśmiech, zwłaszcza kiedy
uważniej przyjrzała się zmierzającemu w jej stronę chłopakowi. Z uznaniem
uniosła brwi, widząc czarny, idealnie skrojony garnitur, który chłopak miał na
sobie. Rude włosy miał w nieładzie, na ustach zaś błądził niepewny
uśmieszek, zwłaszcza kiedy zlustrował wzrokiem całą postać czekającej na niego
Alessi. Z jakiegoś powodu poczuła się nieswojo, nie powstrzymała zresztą
rumieńca, który wkradł się na jej policzki, zdradzając wszystko.
No cóż, Damien wyglądał świetnie. A na
dodatek był piekielnie przystojny, chociaż takie stwierdzenie względem własnego
brata brzmiało co najmniej dziwnie.
– No, no… Braciszku… – Aż gwizdnęła
z podziwu. – Co ci się stało? – zapytała i dopiero kiedy spojrzał na
nią jak na wariatkę, uprzytomniła sobie dziwny wydźwięk tego pytania. – Mam na
myśli… No wiesz, punktualność to twoje drugie imię – zauważyła, lekko unosząc
brwi ku górze.
– Też pięknie wyglądasz, Ali –
parsknął, ale nie wyglądał na podenerwowanego. W zasadzie wyglądał równie
spokojnie i dobrze, co zawsze. – Hm, powiedzmy, że przypadkiem wplątałem
się w sam środek dramatu rodzinnego – dodał, ostrożnie dobierając słowa.
– Dramatu rodzinnego? – powtórzyła,
przy okazji kiwając głową Layli, która dyskretnie postanowiła się oddalić.
– Hayley ci nie powiedziała? –
zdziwił się. Ona zresztą też, bo nie miała pojęcia, co do tego wszystkiego ma
jej przyjaciółka. – Quinn ją wystawił. Najwyraźniej zapomniał w porę
wspomnieć, że jednak będzie tańczył z Zoe, a teraz…
Z wrażenia aż zakrztusiła się
powietrzem. Quinn i Zoe? Rozentuzjazmowana i lekko oszołomiona,
szybko rozejrzała się dookoła w nadziei, że gdzieś w pobliżu zauważy
przyjaciółkę, ale blondynki nigdzie nie było widać – drobna i niepozorna,
zwykle łatwo ginęła w tłumie. Tak czy inaczej, najważniejsze było to, że
zostawienie tej dwójki sam na sam okazało się lepszym pomysłem niż mogłyby z Hayley
oczekiwać.
– Od jak dawna? – zapytała,
chwytając Damiena za ręce i podskakując jak mała dziewczynka; niewiele
brakowało, żeby porwała brata do jakiegoś szalonego tańca, zapominając o tym,
że przecież nie jest przyzwyczajoną do tego Hayley czy Zoe.
– Przeszło tydzień. Co ty…?Nie
wiedziałaś? – Spojrzał na nią podejrzliwie, jakby przekonany, że się z niego
naigrywała. Jedynie pokręciła głową, zaskoczona tym, że Ariel mógł pochłonąć ją
do tego stopnia, że zaniedbała przyjaciół. – Ostatnio jesteś strasznie
roztrzepana, Ali – zarzucił jej, ale uśmiech zdradził, że jej zachowanie go
bawi; no cóż, jak na razie niczego nie podejrzewał, nawet jeśli kilka razy
patrzył na nią pytająco, kiedy w pośpiechu wychodziła z domu.
– Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał
– powiedziała, szczerząc się w uśmiechu. Musiała się bardziej pilnować,
zwłaszcza, że Damien był osobą, która bez trudy mogłaby zorientować się, że coś
się w jej życiu zmieniło.
Brat rzucił jej przenikliwe
spojrzenie, najwyraźniej wahając się nad tym, czy nie zadać jej kolejnego
pytania, ale wtedy pojawiła się River Song i musieli skoncentrować się na
przygotowaniach. Alessia westchnęła, po czym bez chwili wahania ujęła Damiena
pod ramię, kiedy – jak na dżentelmena przystało – jej je zaoferował. Stanęła u jego
boku, pozwalając żeby River Song zaciągnęła ich na sam przód ustawionego z uczniów
trójkąta. Ostatecznie wylądowali nieznacznie przed Grace i Ethanem oraz
podrygująca niecierpliwie Zoe, mocno trzymającej się ramienia Quinna.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, po czym znacząco mrugnęła na Alessi.
Skoncentrowana na balansowaniu na wysokich szpilkach oraz nerwowym
przygładzaniu trenu niebieskiej sukienki, nie zauważała albo nie chciała
zauważyć, że jej partner wygląda jakby miał zaraz zemdleć – i to
dosłownie, bo River słowem wcześniej nie wspomniała, że również on miałby
znaleźć się z Zoe w aż tak widocznym miejscu.
To jak nic solidarność z Hayley, przeszło Alessi przez myśl i omal
się nie uśmiechnęła. Przecież dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka nie ma nic
przeciwko związkowi brata z Zoe – po prostu była zła, że czekał do
ostatniej chwili, żeby powiedzieć jej o tym, że powinna rozejrzeć się za
partnerem do tańca.
Sama Hayley – ze swoimi
płomiennorudymi, upiętymi na czubku głowy włosami – wyglądała niezwykle
delikatnie, zupełnie jak nie ona. Na sobie miała sukienkę z jakiegoś
dziwnego, zmieniającego kolor materiału. Zależnie od kąta padania światła,
kreacja wydawała się albo ciemnozielona, albo w barwie nocnego nieba –
dokładnie jak to samo, które mogli dostrzec przez korytarzowe okna, kiedy raz
po raz wyglądali na zewnątrz. U boku Hayley ostatecznie wylądował
uśmiechający się niepewnie Cameron i chociaż dziewczyna raz po raz rzucała
mu nieufne spojrzenia, ostatecznie musiała dojść do wniosku, że chłopak niczego
nie planuje, bo nieznacznie się rozluźniła.
Alessia westchnęła, po czym
dyskretnie spojrzała na Damiena. Wyglądał na opanowanego, poza tym trzymał ją
pewnie, dzięki czemu poczuła się o wiele bezpieczniej. Mieli okazję już
kilka razy ze sobą tańczyć, więc wiedziała, że brat odnajdywał się idealnie w roli,
którą mu wyznaczono, ale i tak nie czuła się przy nim tak lekka i wolna
jak w ramionach Ariela. Wspominając wspólny taniec z wilkołakiem,
mimowolnie zaczęła się zastanawiać, jakby to było, gdyby to jednak nie z bratem
miała odtańczyć walca na otwarcie.
Było jeszcze kilka innych par, w większości
z młodszych klas. Alessia znała kilka osób z widzenia, ale nic poza
tym; wiedziała jedynie, że nie wszyscy kończyli naukę tego wieczora i podejrzewała,
że to River Song poprosiła ich o udział, skoro najstarszy rocznik wciąż
był zbyt mało liczny, żeby odpowiednio wszystko przygotować. Jak na idealistkę
przystało, przejmowała się szczegółami, a w efekcie zgromadziła łącznie
dziesięć par. Alessia poczuła się tym odkryciem nieco przytłoczona, zwłaszcza,
że sama najchętniej zaszyłaby się gdzieś z tyłu. Co prawda nigdy nie miała
nic przeciwko bycia w centrum uwagi, ale czym innym była chęć zabłyśnięcia
wśród znajomych, a czym innym konieczność właściwego prezentowania się na
uroczystości, która w gruncie rzeczy niewiele różniła się od prowadzonych
przez kapłankę rytuałów.
– Pamiętacie, co macie robi? Świetnie.
– River odpowiedziała sobie sama, najwyraźniej nie chcąc brać innej możliwości
pod uwagę. – Mówiłam już, że wszyscy wyglądacie pięknie? W takim razie
zaczynamy…
Nieco spanikowana tym, jak szybko
wszystko się działo, nerwowo obejrzała się za siebie. Dopiero wtedy
zorientowała się z nieobecności Aldero, ale nie miała czasu zastanawiać
się nad przyczynami nieobecności kuzyna. Modląc się w duchu o to,
żeby nie zrobić z siebie kretynki, jeszcze mocniej chwyciła ramię Damiena,
w milczeniu oczekując na rozpoczęcie.
Cisza była pierwszym, co
zarejestrowała. Kiedy głosy na zewnątrz nagle ucichły, oczywistym stało się, że
teraz wszystko jest kwestią sekund. Muzyka pojawiła się nagle, energiczna i przejmująca,
w niczym niepodobna to melodii tradycyjnego walca. Było w tym coś
celtyckiego, a już na pewno bardzo emocjonalnego, co sprawiło, że ciało
Alessi natychmiast zapragnęło poddać się tej niezwykłej melodii. Obawy
zniknęły, a kiedy Damien pociągnął ją za sobą, ruszyła za nim bez cienia
jakichkolwiek wątpliwości. Przecież doskonale wiedziała, co powinna zrobić –
nie tylko to ćwiczyli, ale również takie występy wychodziły jej z łatwością.
W końcu odkąd pamiętała pomagała w świątyni czy to podczas
uroczystości, czy w wolnych chwilach, byleby tylko mieć styczność z tym,
co kochała robić.
Prowadzące na skwer, solidne dębowe
drzwi, otworzyły się bez czyjejkolwiek pomocy. Alessia dobrze pamiętała, jak
wraz z Quinnem ostatni raz schodziła tymi schodami, żeby już kwadrans
później wplątać się w poważne kłopoty z wilkołakami. Tym razem
spłynęła po nich u boku Damiena, pewna siebie i podekscytowana do
tego stopnia, że nie wyobrażała sobie tego, że miałaby ustać w miejscu.
Czuła na sobie liczne spojrzenia, ale nawet nie rozglądała się dookoła,
obojętna na to, jak wiele osób pojawiło się na uroczystości. Teoretycznie mogła
poszukać znajomych twarzy, zwłaszcza rodziców czy Isabeau (również Ariela, ale
to wydawało się oczywiste), jednak jakiekolwiek myśli uleciały jej z głowy.
Co za różnica, skoro powietrze przenikały cudowne, melodyjne dźwięki, a jej
jedynym pragnieniem było to, żeby zacząć tańczyć.
Damien wziął ją w ramiona,
dokładnie tak, jak robił to już niezliczoną ilość razy wcześniej. Podała mu
dłoń, wyprostowała się i z nabytą pewnością siebie, pozwoliła żeby brat
pociągnął ją do tańca. Właściwe krok, trzymanie się melodii, odpowiednie gesty i ozdobniki…
Wszystko to przyszło samo, jakby muzyka jakimś cudem była w stanie ich
zahipnotyzować. Alessia dokładnie tak się czuła i to jej odpowiadało.
Trwała w transie, pozwalając żeby Damien robił z nią co tylko
zapragnie, kiedy obracał nią , podnosił i zmuszał do wykonywania kolejnych
pełnych gracji ruchów. W tamtej chwili połączyli się w jedno, niczym
dwa współgrające ze sobą żywioły, którym właśnie udało się odnaleźć wspólny
rytm. To również wydało jej się naturalne, bo przecież w jakimś stopniu od
zawsze byli jednością – wspólna dusza umieszczona w dwóch osobnych
ciałach; zgrane rodzeństwo telepatów, obdarzone niezwykłą mocą i połączone ze
sobą w ten szczególnie intymny sposób, którego mogłaby im pozazdrościć
niejedna para.
Sekundy płynęły, a Alessia
była świadoma wyłącznie tego tańca i wszechogarniającego uczucia lekkości,
które sprawiało, że się tak bardzo szczęśliwa. Kiedy spoglądała na Damiena,
widziała w jego oczach zachwyt i miłość, ale i w tym nie było
niczego złego. Podziwiał ją, bo była jego siostrą, a tej nocy stała się
królową – dokładnie tak, jak oczekiwała od niej River Song, kiedy zdecydowała
się właśnie ją wyróżnić podczas ceremonii. Taniec był dopiero początkiem, ale
nie myślała o tym aż do momentu, kiedy muzyk nieznacznie się zmieniła, a ona
i Damien znaleźli się w kręgu utworzonym z innych tańczących.
Alessia, skoncentruj się!, skarciła się w duchu,
próbując zapanować nad plątaniną myśli. Nie potrafiła nadążyć nad różnorodnością
bodźców, które atakowały jej zmysły. Widziała jasne płomienie – płonące knoty
rozstawionych po całym skwerze świec. Widziała ozdobne skrawki materiału,
kwiaty i dekoracje, którymi przystrojono teren Akademii, jakby na co dzień
nie wyglądał wystarczająco niezwykle. Widziała również dziesiątych zebranych
gości – mieszkańców miasta – którzy przyszli im towarzyszyć. Kiedy Damien
bezceremonialnie chwycił ją w pasie i uniósł do góry, mrok nocy
rozjaśnił dodatkowo blask fleszy, a Alessia z zachwytem pomyślała, że
będą musieli podziękować Michaelowi za to, że zadbał o część techniczną –
obecnymi aparatami raczej nie dałoby się zrobić dobrych zdjęć w ruchu, na
dodatek nocą.
Kiedy ponownie dotknęła stopami
ziemi, odsunęła się o kilka kroków, nie puszczając przy tym dłoni brata.
Dostrzegła szeroki uśmiech na jego twarzy i nie była w stanie
powstrzymać się przed odwzajemnieniem gestu. Czuła się fantastycznie do tego
stopnia, że nawet nie zorientowała się, że muzyka ucichła albo po prostu
została zagłuszona przez szmery i oklaski, które nagle otoczyły ich ze
wszystkich stron.
Dygnęła, chociaż sama nie była
pewna czy w podzięce za tak entuzjastyczne przyjęcie, czy może przede
wszystkim z myślą o Damienie. Poczuła, że brat zwalnia uścisk wokół
jej dłoni, ale nie zdecydował się całkiem jej puścić, a i ona nie miała
niczego przeciwko temu, żeby ją trzymał. Oboje dyszeli ciężko, zgrzani i równie
podekscytowani, nie odrywając od siebie wzroku. Alessia nagle poczuła, że ma
wielką ochotę brata przytulić, ale powstrzymała się, wyczuwając nieznaczny ruch
za plecami. Oboje natychmiast wzięli się w garść i odsunęli od
siebie, dołączając do dzielącej się na dwie grupy tańczących. Dziewczyny
utworzyły rząd po lewej, naprzeciwko płci przeciwnej, dlatego Ali pośpiesznie
zajęła swoje miejsce pomiędzy Hayley i Zoe.
No, dziewczyno, zaszaleliście, usłyszała w głowie mentalny
głos siostry Quinna. Uśmiechnęła się mimowolnie, po czym dyskretnie mrugnęła do
niej porozumiewawczo. Damien patrzy na ciebie tak, jakby świata poza
tobą nie widział.
Wydaje ci się, stwierdziła z przekonaniem,
ale chyba faktycznie w słowach Hayley było coś prawdziwego. Raz jeszcze
spojrzała na Damiena, próbując zrozumieć, dlaczego nagle poczuła się tak
dziwnie nieswojo, zwłaszcza kiedy uprzytomniła sobie, że chłopak faktycznie
uważnie mierzy ją wzrokiem, koncentrując się przede wszystkim na jej twarzy.
Nie, to była bzdura. Relacje jej i Damiena
od zawsze były takie same. Byli ze sobą zżyci, wspierali się wzajemnie, ale
pomimo tego i telepatycznych zdolności, stanowili rodzeństwo jak każde
inne. Damien był jej bratem, a to, że się martwił i czasami traktował
ją jak dziecko, miał już chyba w genach, bo faceci zawsze mieli skłonność do
opiekowania się swoimi siostrami – i to niezależnie od tego, które z rodzeństwa
było starsze.
Koniec. W jego spojrzeniu
zdecydowanie nie było niczego dziwnego.
No, może trochę…
Przestała o tym myśleć, bo
wtedy coś zmieniło się w atmosferze. Poddając się aurze i biegowi
ceremonii, podobnie jak i pozostali spojrzała na szczyt schodów, koncentrując
wzrok na postaci, która bez większego trudu przyciągnęła uwagę innych. Z niedowierzaniem
uświadomiła sobie, że to Aldero – a co więcej, że jego nieobecność podczas
tańca i pojawienie się w takim momencie musiało być jak najbardziej
planowane.
W czarnym garniturze i ze
względnie doprowadzonymi do porządku włosami, jej kuzyn wyglądał naprawdę
pociągająco. Krótko omiótł wzrokiem zebranych, puścił oczko podenerwowanej
River Song, a potem w końcu zdecydował się odezwać:
– Wszyscy słuchają? Cudownie. Według
harmonogramu mam zająć wam minutkę, więc postaram się streszczać – obiecał,
szczerząc się w uśmiechu. – No dobra, więc do rzeczy. Czas na takie małe
improwizowane przemówienie…
Alessia miała ochotę popukać się
palcem w czoło. Co on gadał?
A tak swoją drogą, kto przy
zdrowych zmysłach pozwolił na to, żeby do Aldero przygotował przemówienie…?
Rozdział mega fajny.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie Alessię w tej sukience i bardzo mi się ta wizja podoba :).
Damien zachowuje się dziwnie, na prawdę mam wrażenie że on jednak spogląda na nią nie tylko jak na siostrę, ale to się okaże z czasem prawda?
W ogóle to takie słodkie że Ariel powiedział Alessi że przyjdzie na nią popatrzeć, nie mogę się doczekać więcej scen z Nim w roli głównej. :)
Rany to już jest 70 rozdział? Jak to szybko zleciało.
Życzę weny.
Pozdrowionka
Lila
Pięknie dziękuję. W ogóle bardzo się cieszę, że ostatnio komentujesz praktycznie mój rozdział. To dla mnie naprawdę wiele znaczy =)
UsuńO tak, Damien zdecydowanie nie patrzy na Ali jak na siostrę - w tej kwestii jak najbardziej masz rację. Oczywiście wszystko wyjaśni się z czasem...
Pozdrawiam,
Nessa.
Damien idź się wypchaj sianem xd nie patrz tak na Ali, bo przecież nie jesteś Aldero (nie ten Aldero, tylko ten martwy Aldero). Zazdroszczę Alessi tego, że lubi być w centrum uwagi. Ja za cholerę tak nie umiem, i się tego boję, ale każdy ma swoje słabości. Hm, Hayley musiała chyba się trochę wkurzyć na Zoe i brata za to, że tak w ostatniej chwili ją wystawił, ale Cameron służy pomocą; ja z tobą zatańczę! Ariel słodziak przyszedł popatrzeć^^ Mm, ja chce takiego kumpla jak on!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czekam na więcej, a najbardziej chcę wiedzieć co zrobi Aldero :D ej, no ale kto wpadł na pomysł, żeby pozwolić mu robić cokolwiek? XD dobra i tak go uwielbiam <3
Weny, ;**
Gabi ♥