19 marca 2014

Siedemdziesiąt

Alessia
Toto – „Hold the line”

– Hej! Możecie przestać się pchać? Na litość bogini…
Podniesiony głos River Song przebijał się ponad gwar tłumu. Wampirzyca krążyła dookoła, przeklinała i coraz bardziej się denerwowała, starając się zapanować nad sytuacją, ale sądząc po jej minie, szło jej to raczej marnie.
Alessia wywróciła oczami, widząc jak kobieta spiętym tonem próbuje wyjaśnić Aldero, dlaczego w najmniejszym stopniu mu nie ufa. River od rana strofowała wszystkich, jakby podejrzewając, że nie robią nic innego, a potajemnie planują, w jaki sposób zakłócić uroczystość. Jak nic była przewrażliwiona, nawet jeśli ograniczone zaufanie do kuzyna Alessi było w pełni uzasadnione i bynajmniej jej nie dziwiło.
Nieco podenerwowana, przygładziła tren kremowej sukienki, którą miała na sobie. Miała mieszane uczucia, kiedy Layla zaproponowała jej taki dobór kolorów, ale to okazało się strzałem w dziesiątkę. Sukienka wcale nie zlewała się z jasną karnacją Alessi, ładnie się na niej odcinając i sprawiając, że dziewczyna nie tylko wyglądała, ale również czuła się niezwykle lekko i eterycznie. Przeczesując palcami ciemne włosy i starając się poprawić srebrny, wysadzany różnobarwnymi kamieniami diadem, który River Song włożyła jej na głowę, kiedy tylko pojawiła się w Akademii Nocy, próbowała na myśleć o tym, co byłoby, gdyby jednak w trakcie trwania uroczystości coś poszło nie tak.
– Zostaw już te włosy – usłyszała za sobą głos Layli. Wzdrygnęła się, zaskoczona widokiem ciotki w korytarzu, skoro wszyscy goście powinni czekać na skwerze. – Nie ma tutaj warunków, żebym raz jeszcze cię czesała – wyjaśniła dziewczyna, podchodząc bliżej i muskając palcami loki bratanicy. Poprawiła je odrobinę, uśmiechając się promiennie. – Moja śliczna Alessia…
– Dzięki, ciociu. – Ali wywróciła oczami, zastanawiając się, czy powinna doszukiwać się w tonie pół-wampirzycy sarkazmu. Gdyby to była Isabeau, taka możliwość byłaby prawdopodobna, ale w przypadku Layli… – Gdzie jest Damien? River Song zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, a to raczej nam nie pomoże.
– Zaraz przyjdzie. Chłopak coś nie może się wyszykować. – Layla rzuciła jej znaczące spojrzenie. Ha, kto by pomyślał, że to akurat on będzie miał problem z tym, żeby pojawić się na czas. – Ty po prostu się rozluźnij i zachowuj jak królowa – zaproponowała, szczerząc się w uśmiechu.
No tak, bo w końcu to takie proste…, pomyślała z przekąsem Alessia, ale wysiliła się na pozornie wyluzowany uśmiech, żeby nie sprawić Layli przykrości. Nie miała zresztą zamiaru przyznawać się do tego, że czuje się nawet odrobinę skrępowana nadchodzącym występem. Co prawda cały przebieg ceremonii był stosunkowo prosty i nie miała najmniejszego problemu z tym, żeby wszystko sobie szczegółowo wyobrazić, ale i tak…
Był jeszcze Ariel, ale tego tym bardziej nie mogła nikomu zdradzić. Wilkołaki nigdy nie brały czynnego udziału w uroczystościach wampirów, ale chłopak obiecał jej, że na pewno się pojawi, żeby na nią popatrzeć. Sama nie była pewna, kiedy właściwie ich wspólne spotkania stały się częścią jej codzienności, ale teraz nie wyobrażała sobie dnia bez chociażby pięciu minut rozmowy z Arielem. Przestała jej nawet przeszkadzać obecność kamienia i dziwna atmosfera miejsca, w którym spotykali się najczęściej i to jedynie po to, żeby przez długie godziny omawiać wszystkie tematy, jakie tylko przychodziły im do głowy.
Ariel był wyjątkowy, ale to akurat wiedziała od dnia, w którym zobaczyła go po raz pierwszy. Co prawda nie zawsze go rozumiała, a ciągłe zmiany nastroju czasami doprowadzały ją do szaleństwa, ale była gotowa bez chwili wahania przymknąć na takie zachowanie oko. Nie przeszkadzało jej już nawet to, że uparcie nie chciał mówić o sobie, w zamian woląc uzyskiwać odpowiedzi na nawet najdziwniejsze pytania, jeśli tylko dotyczyły jej. Poznawał ją, interesując się kwestiami, które jej wydawały się bezsensowne; ulubiony kolor, zwierzę, rodzaj krwi czy książka… Wszystko to wydawało się błahe i niepoważne, zważywszy na to, kim w rzeczywistości byli.
Sens jego zabiegów zrozumiała dopiero jakieś trzy dni po tym, jak opowiedział jej historię Isobel. Na początku była na niego zła, zwłaszcza na wzmiankę o tym, że kamienny stół mógłby być grobem matki wampirów – pieczęcią, która więziła ją pod ziemią – ale i tak zgodziła się zobaczyć z nim ponownie w tym samym miejscu, kiedy tylko ją o to poprosił. Od tamtej pory już nie wracali do legend, koncentrując się na bardziej przyziemnych tematach albo po prostu milcząc. Alessia na początku nie widziała w zachowaniu Ariela sensu, ale kiedy później się nad tym zastanowiła, pojęła, że chłopak za wszelką cenę dąży do tego, żeby czuć się normalnie – i że również jej podarowuje coś, co mogłaby określić mianem „ludzkiego życia”. Nigdy nie spotkała kogoś, kto zachowywałby się w taki sposób, ale dzięki temu Ariel wydawał jej się jeszcze bardziej niezwykły, a więc i pociągający.
To nie miało racji bytu, zdawała sobie z tego sprawę, ale kilka razy przyłapała się na tym, jakby to było, gdyby w końcu pokusili się o określenie łączących ich reakcji. Co prawda wyglądało to trochę tak, jakby Ariel chciał się z nią przyjaźnić (już samo to wydawało się ryzykowne, zważywszy na przeciągający się konflikt między rasami do których przynależeli), ale z drugiej strony, kiedy czasami widziała jak na nią patrzył, doszukiwała się w jego spojrzeniu czegoś więcej. Próbował się przed tym bronić, ale…
– Ziemia do Alessi. Alessia, słyszysz mnie? – Layla pomachała jej dłonią przed twarzą. Dziewczyna wzdrygnęła się i w końcu skoncentrowała wzrok na ciotce. – No dobra, dokąd odpłynęłaś? – zapytała podejrzliwie.
– Donikąd. Po prostu się denerwuję – palnęła, bo przyznanie się do słabości było wygodniejsze niż brnięcie w kłamstwa. – Mówiłaś coś?
Layla wciąż przypatrywała jej się podejrzliwie.
– Mówiłam, mówiłam… Po pierwsze, za chwilę zaczynacie, więc ja będę znikać – oznajmiła, wyciągając głowę, żeby podchwycić wzrok krążącej po przedsionku River Song. „Zaraz” – powiedziała bezgłośnie, a Ali zauważyła, że w odpowiedzi wampirzyca pokazała jej dwa palce. Dwie minuty… Najwyżej. – A po drugie, zguba się znalazła – dodała już spokojniejszym tonem.
Jakby na potwierdzenie jej słów, Alessia poczuła znajomy, słodki zapach Damiena. Natychmiast odwróciła się w jego stronę, tym razem nawet nie musząc wysilać się na uśmiech, zwłaszcza kiedy uważniej przyjrzała się zmierzającemu w jej stronę chłopakowi. Z uznaniem uniosła brwi, widząc czarny, idealnie skrojony garnitur, który chłopak miał na sobie. Rude włosy miał w nieładzie, na ustach zaś błądził niepewny uśmieszek, zwłaszcza kiedy zlustrował wzrokiem całą postać czekającej na niego Alessi. Z jakiegoś powodu poczuła się nieswojo, nie powstrzymała zresztą rumieńca, który wkradł się na jej policzki, zdradzając wszystko.
No cóż, Damien wyglądał świetnie. A na dodatek był piekielnie przystojny, chociaż takie stwierdzenie względem własnego brata brzmiało co najmniej dziwnie.
– No, no… Braciszku… – Aż gwizdnęła z podziwu. – Co ci się stało? – zapytała i dopiero kiedy spojrzał na nią jak na wariatkę, uprzytomniła sobie dziwny wydźwięk tego pytania. – Mam na myśli… No wiesz, punktualność to twoje drugie imię – zauważyła, lekko unosząc brwi ku górze.
– Też pięknie wyglądasz, Ali – parsknął, ale nie wyglądał na podenerwowanego. W zasadzie wyglądał równie spokojnie i dobrze, co zawsze. – Hm, powiedzmy, że przypadkiem wplątałem się w sam środek dramatu rodzinnego – dodał, ostrożnie dobierając słowa.
– Dramatu rodzinnego? – powtórzyła, przy okazji kiwając głową Layli, która dyskretnie postanowiła się oddalić.
– Hayley ci nie powiedziała? – zdziwił się. Ona zresztą też, bo nie miała pojęcia, co do tego wszystkiego ma jej przyjaciółka. – Quinn ją wystawił. Najwyraźniej zapomniał w porę wspomnieć, że jednak będzie tańczył z Zoe, a teraz…
Z wrażenia aż zakrztusiła się powietrzem. Quinn i Zoe? Rozentuzjazmowana i lekko oszołomiona, szybko rozejrzała się dookoła w nadziei, że gdzieś w pobliżu zauważy przyjaciółkę, ale blondynki nigdzie nie było widać – drobna i niepozorna, zwykle łatwo ginęła w tłumie. Tak czy inaczej, najważniejsze było to, że zostawienie tej dwójki sam na sam okazało się lepszym pomysłem niż mogłyby z Hayley oczekiwać.
– Od jak dawna? – zapytała, chwytając Damiena za ręce i podskakując jak mała dziewczynka; niewiele brakowało, żeby porwała brata do jakiegoś szalonego tańca, zapominając o tym, że przecież nie jest przyzwyczajoną do tego Hayley czy Zoe.
– Przeszło tydzień. Co ty…?Nie wiedziałaś? – Spojrzał na nią podejrzliwie, jakby przekonany, że się z niego naigrywała. Jedynie pokręciła głową, zaskoczona tym, że Ariel mógł pochłonąć ją do tego stopnia, że zaniedbała przyjaciół. – Ostatnio jesteś strasznie roztrzepana, Ali – zarzucił jej, ale uśmiech zdradził, że jej zachowanie go bawi; no cóż, jak na razie niczego nie podejrzewał, nawet jeśli kilka razy patrzył na nią pytająco, kiedy w pośpiechu wychodziła z domu.
– Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał – powiedziała, szczerząc się w uśmiechu. Musiała się bardziej pilnować, zwłaszcza, że Damien był osobą, która bez trudy mogłaby zorientować się, że coś się w jej życiu zmieniło.
Brat rzucił jej przenikliwe spojrzenie, najwyraźniej wahając się nad tym, czy nie zadać jej kolejnego pytania, ale wtedy pojawiła się River Song i musieli skoncentrować się na przygotowaniach. Alessia westchnęła, po czym bez chwili wahania ujęła Damiena pod ramię, kiedy – jak na dżentelmena przystało – jej je zaoferował. Stanęła u jego boku, pozwalając żeby River Song zaciągnęła ich na sam przód ustawionego z uczniów trójkąta. Ostatecznie wylądowali nieznacznie przed Grace i Ethanem oraz podrygująca niecierpliwie Zoe, mocno trzymającej się ramienia Quinna. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, po czym znacząco mrugnęła na Alessi. Skoncentrowana na balansowaniu na wysokich szpilkach oraz nerwowym przygładzaniu trenu niebieskiej sukienki, nie zauważała albo nie chciała zauważyć, że jej partner wygląda jakby miał zaraz zemdleć – i to dosłownie, bo River słowem wcześniej nie wspomniała, że również on miałby znaleźć się z Zoe w aż tak widocznym miejscu.
To jak nic solidarność z Hayley, przeszło Alessi przez myśl i omal się nie uśmiechnęła. Przecież dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka nie ma nic przeciwko związkowi brata z Zoe – po prostu była zła, że czekał do ostatniej chwili, żeby powiedzieć jej o tym, że powinna rozejrzeć się za partnerem do tańca.
Sama Hayley – ze swoimi płomiennorudymi, upiętymi na czubku głowy włosami – wyglądała niezwykle delikatnie, zupełnie jak nie ona. Na sobie miała sukienkę z jakiegoś dziwnego, zmieniającego kolor materiału. Zależnie od kąta padania światła, kreacja wydawała się albo ciemnozielona, albo w barwie nocnego nieba – dokładnie jak to samo, które mogli dostrzec przez korytarzowe okna, kiedy raz po raz wyglądali na zewnątrz. U boku Hayley ostatecznie wylądował uśmiechający się niepewnie Cameron i chociaż dziewczyna raz po raz rzucała mu nieufne spojrzenia, ostatecznie musiała dojść do wniosku, że chłopak niczego nie planuje, bo nieznacznie się rozluźniła.
Alessia westchnęła, po czym dyskretnie spojrzała na Damiena. Wyglądał na opanowanego, poza tym trzymał ją pewnie, dzięki czemu poczuła się o wiele bezpieczniej. Mieli okazję już kilka razy ze sobą tańczyć, więc wiedziała, że brat odnajdywał się idealnie w roli, którą mu wyznaczono, ale i tak nie czuła się przy nim tak lekka i wolna jak w ramionach Ariela. Wspominając wspólny taniec z wilkołakiem, mimowolnie zaczęła się zastanawiać, jakby to było, gdyby to jednak nie z bratem miała odtańczyć walca na otwarcie.
Było jeszcze kilka innych par, w większości z młodszych klas. Alessia znała kilka osób z widzenia, ale nic poza tym; wiedziała jedynie, że nie wszyscy kończyli naukę tego wieczora i podejrzewała, że to River Song poprosiła ich o udział, skoro najstarszy rocznik wciąż był zbyt mało liczny, żeby odpowiednio wszystko przygotować. Jak na idealistkę przystało, przejmowała się szczegółami, a w efekcie zgromadziła łącznie dziesięć par. Alessia poczuła się tym odkryciem nieco przytłoczona, zwłaszcza, że sama najchętniej zaszyłaby się gdzieś z tyłu. Co prawda nigdy nie miała nic przeciwko bycia w centrum uwagi, ale czym innym była chęć zabłyśnięcia wśród znajomych, a czym innym konieczność właściwego prezentowania się na uroczystości, która w gruncie rzeczy niewiele różniła się od prowadzonych przez kapłankę rytuałów.
– Pamiętacie, co macie robi? Świetnie. – River odpowiedziała sobie sama, najwyraźniej nie chcąc brać innej możliwości pod uwagę. – Mówiłam już, że wszyscy wyglądacie pięknie? W takim razie zaczynamy…
Nieco spanikowana tym, jak szybko wszystko się działo, nerwowo obejrzała się za siebie. Dopiero wtedy zorientowała się z nieobecności Aldero, ale nie miała czasu zastanawiać się nad przyczynami nieobecności kuzyna. Modląc się w duchu o to, żeby nie zrobić z siebie kretynki, jeszcze mocniej chwyciła ramię Damiena, w milczeniu oczekując na rozpoczęcie.
Cisza była pierwszym, co zarejestrowała. Kiedy głosy na zewnątrz nagle ucichły, oczywistym stało się, że teraz wszystko jest kwestią sekund. Muzyka pojawiła się nagle, energiczna i przejmująca, w niczym niepodobna to melodii tradycyjnego walca. Było w tym coś celtyckiego, a już na pewno bardzo emocjonalnego, co sprawiło, że ciało Alessi natychmiast zapragnęło poddać się tej niezwykłej melodii. Obawy zniknęły, a kiedy Damien pociągnął ją za sobą, ruszyła za nim bez cienia jakichkolwiek wątpliwości. Przecież doskonale wiedziała, co powinna zrobić – nie tylko to ćwiczyli, ale również takie występy wychodziły jej z łatwością. W końcu odkąd pamiętała pomagała w świątyni czy to podczas uroczystości, czy w wolnych chwilach, byleby tylko mieć styczność z tym, co kochała robić.
Prowadzące na skwer, solidne dębowe drzwi, otworzyły się bez czyjejkolwiek pomocy. Alessia dobrze pamiętała, jak wraz z Quinnem ostatni raz schodziła tymi schodami, żeby już kwadrans później wplątać się w poważne kłopoty z wilkołakami. Tym razem spłynęła po nich u boku Damiena, pewna siebie i podekscytowana do tego stopnia, że nie wyobrażała sobie tego, że miałaby ustać w miejscu. Czuła na sobie liczne spojrzenia, ale nawet nie rozglądała się dookoła, obojętna na to, jak wiele osób pojawiło się na uroczystości. Teoretycznie mogła poszukać znajomych twarzy, zwłaszcza rodziców czy Isabeau (również Ariela, ale to wydawało się oczywiste), jednak jakiekolwiek myśli uleciały jej z głowy. Co za różnica, skoro powietrze przenikały cudowne, melodyjne dźwięki, a jej jedynym pragnieniem było to, żeby zacząć tańczyć.
Damien wziął ją w ramiona, dokładnie tak, jak robił to już niezliczoną ilość razy wcześniej. Podała mu dłoń, wyprostowała się i z nabytą pewnością siebie, pozwoliła żeby brat pociągnął ją do tańca. Właściwe krok, trzymanie się melodii, odpowiednie gesty i ozdobniki… Wszystko to przyszło samo, jakby muzyka jakimś cudem była w stanie ich zahipnotyzować. Alessia dokładnie tak się czuła i to jej odpowiadało. Trwała w transie, pozwalając żeby Damien robił z nią co tylko zapragnie, kiedy obracał nią , podnosił i zmuszał do wykonywania kolejnych pełnych gracji ruchów. W tamtej chwili połączyli się w jedno, niczym dwa współgrające ze sobą żywioły, którym właśnie udało się odnaleźć wspólny rytm. To również wydało jej się naturalne, bo przecież w jakimś stopniu od zawsze byli jednością – wspólna dusza umieszczona w dwóch osobnych ciałach; zgrane rodzeństwo telepatów, obdarzone niezwykłą mocą i połączone ze sobą w ten szczególnie intymny sposób, którego mogłaby im pozazdrościć niejedna para.
Sekundy płynęły, a Alessia była świadoma wyłącznie tego tańca i wszechogarniającego uczucia lekkości, które sprawiało, że się tak bardzo szczęśliwa. Kiedy spoglądała na Damiena, widziała w jego oczach zachwyt i miłość, ale i w tym nie było niczego złego. Podziwiał ją, bo była jego siostrą, a tej nocy stała się królową – dokładnie tak, jak oczekiwała od niej River Song, kiedy zdecydowała się właśnie ją wyróżnić podczas ceremonii. Taniec był dopiero początkiem, ale nie myślała o tym aż do momentu, kiedy muzyk nieznacznie się zmieniła, a ona i Damien znaleźli się w kręgu utworzonym z innych tańczących.
Alessia, skoncentruj się!, skarciła się w duchu, próbując zapanować nad plątaniną myśli. Nie potrafiła nadążyć nad różnorodnością bodźców, które atakowały jej zmysły. Widziała jasne płomienie – płonące knoty rozstawionych po całym skwerze świec. Widziała ozdobne skrawki materiału, kwiaty i dekoracje, którymi przystrojono teren Akademii, jakby na co dzień nie wyglądał wystarczająco niezwykle. Widziała również dziesiątych zebranych gości – mieszkańców miasta – którzy przyszli im towarzyszyć. Kiedy Damien bezceremonialnie chwycił ją w pasie i uniósł do góry, mrok nocy rozjaśnił dodatkowo blask fleszy, a Alessia z zachwytem pomyślała, że będą musieli podziękować Michaelowi za to, że zadbał o część techniczną – obecnymi aparatami raczej nie dałoby się zrobić dobrych zdjęć w ruchu, na dodatek nocą.
Kiedy ponownie dotknęła stopami ziemi, odsunęła się o kilka kroków, nie puszczając przy tym dłoni brata. Dostrzegła szeroki uśmiech na jego twarzy i nie była w stanie powstrzymać się przed odwzajemnieniem gestu. Czuła się fantastycznie do tego stopnia, że nawet nie zorientowała się, że muzyka ucichła albo po prostu została zagłuszona przez szmery i oklaski, które nagle otoczyły ich ze wszystkich stron.
Dygnęła, chociaż sama nie była pewna czy w podzięce za tak entuzjastyczne przyjęcie, czy może przede wszystkim z myślą o Damienie. Poczuła, że brat zwalnia uścisk wokół jej dłoni, ale nie zdecydował się całkiem jej puścić, a i ona nie miała niczego przeciwko temu, żeby ją trzymał. Oboje dyszeli ciężko, zgrzani i równie podekscytowani, nie odrywając od siebie wzroku. Alessia nagle poczuła, że ma wielką ochotę brata przytulić, ale powstrzymała się, wyczuwając nieznaczny ruch za plecami. Oboje natychmiast wzięli się w garść i odsunęli od siebie, dołączając do dzielącej się na dwie grupy tańczących. Dziewczyny utworzyły rząd po lewej, naprzeciwko płci przeciwnej, dlatego Ali pośpiesznie zajęła swoje miejsce pomiędzy Hayley i Zoe.
No, dziewczyno, zaszaleliście, usłyszała w głowie mentalny głos siostry Quinna. Uśmiechnęła się mimowolnie, po czym dyskretnie mrugnęła do niej porozumiewawczo. Damien patrzy na ciebie tak, jakby świata poza tobą nie widział.
Wydaje ci się, stwierdziła z przekonaniem, ale chyba faktycznie w słowach Hayley było coś prawdziwego. Raz jeszcze spojrzała na Damiena, próbując zrozumieć, dlaczego nagle poczuła się tak dziwnie nieswojo, zwłaszcza kiedy uprzytomniła sobie, że chłopak faktycznie uważnie mierzy ją wzrokiem, koncentrując się przede wszystkim na jej twarzy.
Nie, to była bzdura. Relacje jej i Damiena od zawsze były takie same. Byli ze sobą zżyci, wspierali się wzajemnie, ale pomimo tego i telepatycznych zdolności, stanowili rodzeństwo jak każde inne. Damien był jej bratem, a to, że się martwił i czasami traktował ją jak dziecko, miał już chyba w genach, bo faceci zawsze mieli skłonność do opiekowania się swoimi siostrami – i to niezależnie od tego, które z rodzeństwa było starsze.
Koniec. W jego spojrzeniu zdecydowanie nie było niczego dziwnego.
No, może trochę…
Przestała o tym myśleć, bo wtedy coś zmieniło się w atmosferze. Poddając się aurze i biegowi ceremonii, podobnie jak i pozostali spojrzała na szczyt schodów, koncentrując wzrok na postaci, która bez większego trudu przyciągnęła uwagę innych. Z niedowierzaniem uświadomiła sobie, że to Aldero – a co więcej, że jego nieobecność podczas tańca i pojawienie się w takim momencie musiało być jak najbardziej planowane.
W czarnym garniturze i ze względnie doprowadzonymi do porządku włosami, jej kuzyn wyglądał naprawdę pociągająco. Krótko omiótł wzrokiem zebranych, puścił oczko podenerwowanej River Song, a potem w końcu zdecydował się odezwać:
– Wszyscy słuchają? Cudownie. Według harmonogramu mam zająć wam minutkę, więc postaram się streszczać – obiecał, szczerząc się w uśmiechu. – No dobra, więc do rzeczy. Czas na takie małe improwizowane przemówienie…
Alessia miała ochotę popukać się palcem w czoło. Co on gadał?
A tak swoją drogą, kto przy zdrowych zmysłach pozwolił na to, żeby do Aldero przygotował przemówienie…?

3 komentarze:

  1. Rozdział mega fajny.
    Wyobraziłam sobie Alessię w tej sukience i bardzo mi się ta wizja podoba :).
    Damien zachowuje się dziwnie, na prawdę mam wrażenie że on jednak spogląda na nią nie tylko jak na siostrę, ale to się okaże z czasem prawda?
    W ogóle to takie słodkie że Ariel powiedział Alessi że przyjdzie na nią popatrzeć, nie mogę się doczekać więcej scen z Nim w roli głównej. :)
    Rany to już jest 70 rozdział? Jak to szybko zleciało.
    Życzę weny.
    Pozdrowionka
    Lila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję. W ogóle bardzo się cieszę, że ostatnio komentujesz praktycznie mój rozdział. To dla mnie naprawdę wiele znaczy =)
      O tak, Damien zdecydowanie nie patrzy na Ali jak na siostrę - w tej kwestii jak najbardziej masz rację. Oczywiście wszystko wyjaśni się z czasem...
      Pozdrawiam,
      Nessa.

      Usuń
  2. Damien idź się wypchaj sianem xd nie patrz tak na Ali, bo przecież nie jesteś Aldero (nie ten Aldero, tylko ten martwy Aldero). Zazdroszczę Alessi tego, że lubi być w centrum uwagi. Ja za cholerę tak nie umiem, i się tego boję, ale każdy ma swoje słabości. Hm, Hayley musiała chyba się trochę wkurzyć na Zoe i brata za to, że tak w ostatniej chwili ją wystawił, ale Cameron służy pomocą; ja z tobą zatańczę! Ariel słodziak przyszedł popatrzeć^^ Mm, ja chce takiego kumpla jak on!
    Zdecydowanie czekam na więcej, a najbardziej chcę wiedzieć co zrobi Aldero :D ej, no ale kto wpadł na pomysł, żeby pozwolić mu robić cokolwiek? XD dobra i tak go uwielbiam <3
    Weny, ;**
    Gabi ♥

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa