Alessia
Alessia
stała w bezruchu przez jeszcze kilka sekund, zanim zdecydowała się podjąć
decyzję. Pod wpływem impulsu rzuciła się za Arielem, chociaż zwlekała dość
długo, żeby chłopak zdążył całkiem zniknąć jej z oczu. Kiedy wpadła w uliczkę,
w którą wszedł chłopak, zobaczyła, że alejka jest pusta. Coś przewróciło
jej się w żołądku, kiedy uprzytomniła sobie, że chłopak najprawdopodobniej
uciekł i teraz równie dobrze mógł być daleko, ale i tak szybkim
krokiem ruszyła przed siebie, niepewnie rozglądając się dookoła.
Ta uliczka wyglądała bardzo podobnie do tej, w której
zaatakował ją Ian i tamte dzieciaki. Zasadniczo dzielnica w której
mieszkali ludzie składała się z całego labiryntu podobnych do siebie,
nachylonych do siebie kamieniczek. Brukowane uliczki były ciasne, a w
efekcie czuła się wręcz klaustrofobicznie. W żyłach wciąż buzowała jej
adrenalina, chociaż ta zaczynała powoli zanikać, pozostawiając po sobie
zmęczenie i swego rodzaju odrętwienie mięśni. Na domiar złego w głowie
miała pustkę, którą potęgowało dziwne zachowanie Ariela. Była na siebie zła za
to, że tak długo zwlekała z próbami dogonienia wilkołaka; musieli
porozmawiać, a przynajmniej ona tego potrzebowała.
Zacisnęła usta, po czym nabrała haust przesyconego słodyczą
ludzkiej krwi powietrza. Gardło natychmiast jej zapłynęło, ale zignorowała
pragnienie, bardziej skoncentrowana na leśnej nucie, która przebijała się przez
oszałamiająca woń osoki. Zapach Ariela był aż nazbyt wyraźny na tle innych,
chociaż równie dobrze mogło mieć to związek z tym, że go szukała.
Może była głupia, nie wiedziała, ale to nie miało żadnego
znaczenia. Musiała znaleźć Ariela, nawet jeśli on z jakiegoś powodu nawet
nie chciał na nią spojrzeć. Coś się stało; nie miała co do tego najmniejszych
wątpliwości. Atak ludzi również nie był przypadkowy, ale o tym mogła
pomyśleć później. Teraz najważniejsze było zrozumienie tego, co takiego
Arielowi strzeliło do głowy. Zamierzał go zmusić, żeby wszystko wyjaśnił, nawet
gdyby miał ją przy tym zranić. Może i była masochistką, ale to w tym
momencie było najmniej istotne. Jeśli już nie chciał się z nią spotykać,
uczciwym było, żeby powiedział jej o tym prosto w twarz, zamiast
zwodzić ją i unikać, jakby była trędowata. Niewiedza zawsze bolał gorzej
niż nawet najbardziej okrutna prawda, a Ariel musiał zdawać sobie z tego
sprawę.
Sądziła, że zapach krwi Ariela poprowadzi ją w głąb
labiryntu bocznych uliczek, ale nic podobnego nie miało miejsca. Zaskoczona,
przystanęła natychmiast, wyczuwając, że trop prowadzi do jednej z niepozornych
kamieniczek, które ją otaczały. W milczeniu wpatrywała się w postarzałą
już cegłę, która musiała przetrwać niejedno, zważywszy na burzliwą historię
miasta. Sama jak przez mgłę pamiętała walkę z Drake’m i wilkołakami, a później
zamieszanie, które wraz z bandą nowo narodzonych zorganizowała Aqua. W tym
pierwszym przypadku spora część miasta spłonęła, ale ta dzielnica miała się
najwyraźniej całkiem dobrze.
Pełna wątpliwości, podeszła do wyniszczonych drzwi i stanowczo
szarpnęła za klamkę. Gdyby były zamknięte, może jeszcze by się wycofała, nawet
jeśli moc z łatwością mogłaby pomóc jej zniszczyć zamek. Wtedy nie szłaby
już nawet do kawiarni, tylko wróciła prosto do domu, żeby pomyśleć nad tym, co
robić dalej. Może…
Ale zamek ustąpił, a drzwi otworzyły się ze
skrzypnięciem, kiedy tylko pchnęła drzwi. Natychmiast uderzył ją przykry zapach
starzyzny, jak w przypadku otworzenia jakiegoś rzadko używanego
pomieszczenia, chociażby strychu czy piwnicy. Weszła do środka, wiedziona wciąż
wyróżniającym się ponad wszystko zapachem Ariela. W zniszczonej klatce
schodowej panowała ciemność, ale jej to nie przeszkadzało. Wampirze zmysły
bywały przydatne, zwłaszcza w takich momentach jak ten – i to nie
tylko dlatego, że łatwo mogła kogoś odnaleźć.
Krótko rozejrzała się dookoła, krzywiąc się na widok ilości
kurzu. Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, cześć wbiła się w powietrze, przez
co zaczęła kichać jak małe kocie. Natychmiast ruszyła w stronę schodów,
osłaniając rękawem usta i próbując nad sobą zapanować. Nigdy specjalnie
nie narzekała na brak koordynacji ruchowej, ale na widok wysłużonych,
drewnianych schodów, pośpiesznie uchwyciła się wyglądającej na równie
niestabilną poręczy. Stopnie zaskrzypiały nieprzyjemnie, ledwo zrobiła pierwszy
krok, ale zmusiła się do tego, żeby iść dalej. Widziała, że kurz pokrywający
podłogę i starą, wyniszczoną wykładzinę jest naruszony, co jasno dało jej
do zrozumienia, że całkiem niedawno ktoś tędy przechodził.
Ariel, pomyślała z przekonaniem,
chociaż to nie miało sensu. Niby co takiego miałby w tym miejscu robić?
Przeszła dwa piętra, zanim dostrzegła wyglądające
obiecująco drzwi. Jako jedyne trzymały się na swoim miejscu, poza tym instynkt
podpowiadał jej, że to tam powinna się udać. Nie miała pewności, czy kamienica
jest w ogóle zamieszkana, ale nawet jeśli, nie wyczuwała obecności
kogokolwiek. Na parterze wcale nie było mieszkać, zaś te na pierwszym piętrze
wyglądały na opuszczone o czym świadczyły uchylone drzwi albo ogólny ich
brak. W tym miejscu czuła się coraz bardziej nieswojo, chociaż starała się
ignorować to uczucie, próbując przekonać samą siebie, iż wszystko jest w jak
najlepszym porządku. Ariel był tutaj, więc była bezpieczna. W końcu gdyby
było inaczej, nie pomógłby jej z Ianem, a to o czymś świadczyło.
Zamknięte drzwi wyglądały na równie ponure i niedostępne,
co Ariel. Zawahała się, beznamiętnie wpatrując się w wyblakłe drewno i wodząc
wzrokiem po wzorze doskonale widocznych nań słoi. Dłoń zacisnęła w pięść,
gotowa zapukać, ale jakoś nie była w stanie się na to zdobyć. Nagle naszły
ją wątpliwości i przez kilka sekund naprawdę miała ochotę się wycofał. W końcu
on nie chciał z nią rozmawiać, prawda? Poza tym, nie mogła wykluczyć, że
to nienajlepszy pomysł. W końcu co innego robiłby w tym miejscu?
A niech cię diabli,
pomyślała i pośpiesznie – nie chcąc ryzykować, że przypadkiem się rozmyśli
– załomotała w drzwi. Jej oddech i bicie serca były do tej pory
jedynym towarzyszącym jej dźwiękiem, więc walenie zabrzmiało dziwnie w panującej
ciszy. Wzdrygnęła się i na powrót znieruchomiała, czekając, żeby po kilku
sekundach przekonać się, że najprawdopodobniej traci czas.
Znowu zapadła cisza. Drzwi nawet nie drgnęły.
Spróbowała ponownie, ale i tym razem efekt był taki
sam. Zaklęła w duchu, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że mogłaby się pomylić,
a chłopaka w rzeczywistości tam nie ma. Może i zaczynała już
wariować, ale przecież doskonale wyczuwała jego zapach, a kiedy się
wysiliła, doszedł ją chyba nawet przyśpieszony oddech po drugiej stronie.
Zakładała, że tkwił pod drzwiami, czekając aż da za wygraną i sobie
pójdzie, ale takiego rozwiązania nawet nie brała pod uwagę.
– Ariel! – „huknęła”, znów zaczynając walić pięścią w drzwi.
Jak dobrze pójdzie, może dopasuje je do wystroju kamienicy i po prostu
wylecą z zawiasów. – Ariel, ja doskonale wiem, że tam jesteś! Przestań się
wydurniać i w tej chwili mi otwórz! – zażądała, przechodząc do rzeczy. Nie
zamierzała udawać, że wszystko jest w porządku, a ona ma dobry humor.
Brak odpowiedzi jej nie zaskoczył, aczkolwiek zirytował.
Czy naprawdę sądził, że miał do czynienia z pierwszą naiwną, która
posłusznie odejdzie i dostosuje się do sytuacji, której nawet nie znała?
Miała zrozumieć, że zabawił się z nią i to tylko po to, żeby teraz
puścić ja kantem, dochodząc do wniosku, że nie jest mu potrzebna? Jeśli tak,
wcale nie poznał jej tak dobrze, jak mógłby przypuszczać.
Raz jeszcze załomotała drzwi, mocniej niż by wypadało. Na
koniec demonstracyjnie w nie kopnęła, poniekąd w nadziei na to, że
może uda jej się go zdenerwować. Swoją drogą, drewno okazało się solidniejsze
niż mogłaby przypuszczać, bo na powierzchni nie pojawiła się nawet rysa, nie
wspominając o pęknięciu.
– No dobra, boisz się spojrzeć mi w oczy, więc możemy
porozmawiać sobie przez drzwi. Skoro tak wolisz, może być monolog – westchnęła,
opierając się czołem o drzwi. – Ale wiesz co ci powiem, Arielu? Jesteś
tchórzem. Pieprzonym tchórzem, który boi mi się powiedzieć, że jednak mam iść
do diabła. Chodzi o to, że jestem w połowie wampirem? Nie ma sprawy,
nie obrażę się, ale mógłbyś mieć przynajmniej na tyle przyzwoitości, żeby mi to
powiedzieć – wytknęła mu, podświadomie przewidując, że się jej przysłuchiwał.
Może i on jej nie znał, ale ona zdążyła poznać go przynajmniej trochę. Co
więcej, zdawało jej się, że usłyszała ciche westchnienie, a to już był
jakiś postęp. – Ignoruj mnie, skoro tak wolisz. Ale sądziłam, że jesteś na tyle
bystry, żeby zorientować się, że mnie nie da się tak łatwo zbyć. Do tej pory
było między nami dobrze, więc zakładam, że zasłużyłam przynajmniej na jakieś
wyjaśnienia. Powiem ci nawet więcej: ja nie odpuszczę, póki ich nie usłyszę.
Cisza. To zaczynało być naprawdę irytujące.
– Ariel…
– Odejdź stąd Ali – usłyszała i machinalnie aż
zamilkła, zaskoczona. Mimo wszystko nie spodziewała się, że jednak postanowi
się ujawnić. – Proszę. Idź stąd.
– Nie. – Pokręciła głową, chociaż nie mógł jej zobaczyć.
Westchnęła, czując narastającą irytacją. – Masz w tej chwili otworzyć mi
drzwi. Słyszysz? Ze mną się tak nie pogrywa, Arielu. Sądziłam, że przynajmniej
tyle zdążyłeś już zaobserwować. Ja nie pozwolę się zbyć, więc lepiej mi otwórz,
zanim sama to zrobię.
Zamilkła, czekając na jego reakcję. Mówiła poważnie, a on
musiał o tym wiedzieć. Wystarczyło, że naparłaby na drzwi z odpowiednią
siłą, a wyleciałyby z zawiasów i wpadły do środka. Może były solidne,
ale ona była w połowie wampirzycą, a to o czymś świadczyło. Taka
możliwość była nawet bardziej kusząca niż perspektywa wykorzystania mocy, żeby
otworzyć zamek. Po wszystkim, co się wydarzyło, czuła się mocno wytrącona z równowagi
i teraz potrzebowała czegoś, co mogłoby pozwolić jej się wyładować.
Przez jeszcze kilka sekund trzymał ją w napięciu, a potem
w końcu doszedł ją sfrustrowany jęk i Ariel dał za wygraną. Drzwi
uchyliły się nieznacznie, a w szczelinie pomiędzy nimi a framugą
pojawiło się ciemne oko Ariela. Alessia natychmiast zareagowała, popychając
drzwi i zmuszając chłopaka do tego, żeby się cofnął i wpuścił ją do
środka. Nie zamierzając czekać aż jednak się rozmyśli, weszła do mieszkania,
zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami.
W zasadzie nie dało się tego nazwać mieszkaniem. To było
jedno, niewielkie pomieszczenie, coś jak pokój na poddaszu sądząc po skośnych
ścianach. W pokoiku zaledwie mieściło się pojedyncze łóżko, jakaś stara
komoda i niewielki stolik z krzesłem. Nic więcej – mieszkano było
puste, jakby niezamieszkane. Ze ścian odłaziła tapeta albo coś, co mogło ją
udawać. I tutaj było tak brudno, że ciężko było określić kolor ścian,
jeśli zaś chodziło o podłogę… Cóż, chyba nigdy nie widziała tak
obrzydliwego, puszystego dywanu. Stojąc na nim, miała wrażenie, jakby się
zapadała, a to uczucie bynajmniej nie należało do przyjemnych.
Przez moment jeszcze wodziła wzrokiem po pokoju, obserwując
ubogi wystrój i brudne, nieszczelne okno, po czym w końcu
skoncentrowała wzrok na Arielu. Obserwował ją w milczeniu, dziwnie samotny
na tle tego nieprzyjaznego mieszkanka. Chociaż minęło może dziesięć minut od
chwili, w której tutaj dotarł, zdążył ściągnąć bluzę i teraz miał na
sobie jedynie cienką koszulkę z krótkim rękawem. Dzięki temu doskonale
widziała niewielkie, ale wrzucające się w oczy mięśnie, drgające nerwowo
pod warstwą skóry. Może i wyglądał na słabowitego, ale to były tylko
pozory.
– Nie powinnaś była tutaj przychodzić – powiedział cicho,
decydując się przerwać panujące milczenie. Jego głos brzmiał obco.
– Nie powinnam? Naprawdę? – Rzuciła mu najbardziej wrogie
spojrzenie na jakie tylko było ją stać. Była na niego zła i nie zamierzała
tego ukrywać. – Gdzie właściwie jesteśmy?
Ariel zawahał się.
– Można powiedzieć, że to… moje mieszkanie – przyznał w końcu.
Uniosła brwi, zaskoczona. W końcu to nie były tereny wilkołaków. – No
dobrze, źle to zabrzmiało. Czasami po prostu potrzebuję odetchnąć i pobyć
samemu. Ten pokój to najlepsze miejsce, jakie udało mi się znaleźć.
W zamyśleniu skinęła głową, zastanawiając się nad tym, czy
jego oczy kiedykolwiek wyglądały bardziej smutno. Wzbudzał w niej poczucie
winy, chociaż to on powinien mieć do siebie pretensje o to, jak ją
traktował.
Raz jeszcze rozejrzała się po pomieszczeniu. Zdecydowała się
nie pytać, ale podejrzewała, że to jedna z opuszczonych kamienic. Takich
mieszkań, czasem całych budynków, było na pęczki, zwłaszcza, że w tym
miejscu regularnie zdarzało się, że ludzie znikali w niewyjaśnionych
okolicznościach. Raz ktoś był, a następnego dnia już nie – zostawały
jedynie mieszkania i rzeczy, które w szybkim tempie rozkradano.
Lokatorzy zmieniali się ot tak, więc teoretycznie zachowanie Ariela nie było
jakimś specjalnym odstępstwem od normy.
To była rzeczywistość Miasta Nocy. Alessia wychowywała się
jak księżniczka, otoczona wszelakimi dobrami materialnymi i miłością, ale
nie wszyscy mieli tyle szczęścia, a życie z natury bywało okrutne.
– Chyba powinniśmy porozmawiać – stwierdziła, decydując się
od razu przejść do rzeczy. Znów na niego spojrzała, tym razem wyczekująco,
zakładając obie ręce na piersi. Czuła, że wodzi wzrokiem po jej sylwetce i niewiele
brakowało, żeby się zarumieniła. – Masz mi może coś do powiedzenia?
– Hm, nie sądzę…
Patrzył na nią, a w jego wzroku wyraźnie widziała
tęsknotę. Zaskoczyło ją to, poza tym wzmogło poczucie winy, jakby to ona miała
coś wspólnego z tym, że nagle zdecydował się traktować ją tak, jakby była
obca. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że wydarzyło się coś
złego, jednak milczenie Ariela niczego jej nie podpowiadało.
Zamknęła oczy. Chciało jej się płakać z frustracji,
ale przecież nie mogła pozwolić sobie na słabość, zwłaszcza w jego
obecności.
– Dlaczego mi to robisz? – zapytała. Do jej głosu wkradła
się gorycz, chociaż starała się jakoś nad sobą zapanować. W zasadzie
dlaczego miałaby udawać, że jego zachowanie jej nie rani? – Czy ja zrobiłam coś
nie tak, Arielu?
– Czy zrobiłaś…? – Spojrzał na nią w taki sposób,
jakby widział ją po raz pierwszy. – Dobra bogini, nie! Oczywiście, że nie
zrobiłaś niczego…
– A więc o co chodzi? – naskoczyła na niego,
nagle tracąc nad sobą kontrolę. – Nie przyszedłeś, zostawiłeś mnie… Nie
rozumiesz, że się martwiłam? A teraz na dodatek nie chcesz ze mną nawet
porozmawiać? Co twoim zdaniem powinnam o tym wszystkim myśleć?
Spuścił wzrok. Kolejny raz uciekła przed nią, oddalając się
od niej i powoli wracając do tego, co było między nimi na samym początku.
Coś psuło się na jej oczach, ale ona nie potrafiła tego zrozumieć, a w
konsekwencji zatrzymać. Chciała coś zrobić, jednak nie była w stanie,
skoro on tego nie chciał.
Zrobiła stanowczy krok do przodu, materializując się tak
blisko, że gdyby tylko chciała, mogłaby go dotknąć. Doskonale czuła bijące od
jego szczupłego ciała ciepło, zauważyła zresztą, że się wzdrygnął. Kiedy na
domiar złego zrobił taki ruch, jakby chciał w popłochu cofnąć się o krok,
machinalnie chwyciła go za ramiona, nie zamierzając na to pozwolić. Zesztywniał
pod jej dotykiem, ale nie strząsnął jej rąk. Na jego twarzy pojawiło się
oszołomienie, wręcz ból, jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę, którą
przegrywał. Z jakiegoś powodu cierpiał, a ona nie była w stanie
mu pomóc.
– Porozmawiaj ze mną – powiedziała stanowczo. Bez chwili
zastanowienia ujęła jego dłoń w swoją, splatając ich palce razem. Drżał,
kiedy uniosła ich ręce, żeby mógł je zobaczyć. Trzymała go mocno, czerpiąc
przyjemność z tego, że jego palce kurczowo zacisnęły się wokół jej dłoni,
jakby możliwość trzymania jej stanowiła najcudowniejszą nagrodę, jakiej tylko
mógł oczekiwać. – Wiem, że coś się stało. Musisz mi powiedzieć.
– Nie mogę – jęknął, ale przynajmniej spojrzał jej w oczy.
Od nadmiaru emocji, które dostrzegła w jego ciemnych tęczówkach, dosłownie
zakręciło jej się w głowie. – Alessia, proszę cię. To nie ma żadnego
związku z tobą. Ja po prostu…
– Po prostu co? – ponagliła go, wiedząc, że szuka jakiejś
wymówki. Znowu się zawahał, ale zaszli zbyt daleko, żeby mu na to nie
pozwoliła. – Ranisz mnie, Arielu. To boli. I ty dobrze o tym wiesz –
dodała stanowczo. Może i była okrutna, ale on musiał o tym wiedzieć.
Przez jego twarz przemknął cień.
– Przepraszam – wymamrotał. – Przepraszam… Ale z mojego
powodu może wydarzyć się coś, czego będziesz żałowała. Od początku zdawałem
sobie sprawę z tego, że to zły pomysł, żeby się do ciebie zbliżać, ale chciałem…
Nagle zrozumiała i poczuła wielką chęć, żeby się
roześmiać. Uczucie przypominało trochę nagłe zdzielenie czymś ciężkim po
głowie, ale to było dobre. Może całkiem już zwariowała, jednak naprawdę poczuła
ulgę, kiedy uprzytomniła sobie, że tutaj w istocie nie chodzi o nią –
a przynajmniej nie w takim sensie, jakiego mogłaby się spodziewać.
Arielowi na niej zależało, chciał ją chronić – i właśnie ta kwestia
stanowiła największy problem.
Zrobiła kolejny krok do przodu, tak, że teraz praktycznie
dotykała piersiami jego torsu. Zdezorientowała go tym, ale właśnie o to
chodziło, bo nie przerwał jej, kiedy zaczęła mówić:
– Do jasnej cholery, tylko o to chodzi? – zapytała,
walcząc z pokusą, żeby wywrócić oczami. Wciąż była zła, teraz poniekąd
dlatego, że kolejna osoba traktowała ją tak, jakby była bezmyślna i zbyt
głupia, żeby o siebie zadbać. – Ktoś ci coś powiedział? Bo nie uwierzę, że
nagle doszedłeś do wniosku, że jesteś dla mnie niebezpieczny. Bo nie jesteś –
dodała z naciskiem, intensywnie patrząc mu w oczy tak długo, aż
zdecydował się nie protestować.
– Ali… – Coś przed nią ukrywał i nie miała co do tego
najmniejszych wątpliwości. Tym bardziej wzięła sobie za punkt honoru, żeby nie
pozwolić mu się zbyć.
– To zaczyna być naprawdę irytujące – poskarżyła się, jeszcze
mocniej zaciskając palce wokół jego nadgarstka. Spróbował cofnąć rękę, ale
jakoś niespecjalnie mu na tym zależało, bo nie zareagował, kiedy go nie
puściła. – W tej chwili powiedz mi, co się stało. Nie mów, że nic, bo i tak
ci nie uwierzę… – Urwała i raz jeszcze spojrzała w te ciemne
tęczówki. – Chyba, że faktycznie tak jest. Powiesz mi prosto w oczy, że
mam sobie pójść, bo nie chcesz mnie oglądać?
Jego tęczówki rozszerzyły się, poza tym skulił się tak,
jakby co najmniej próbowała go uderzyć. Z ust wyrwał się cichy,
zrezygnowany jęk, ale Alessia nie pozwoliła się w ten sposób
zdekoncentrować. Nie spuściła z niego wzroku, nawet jeśli zdawała sobie
sprawę z tego, iż dręczenie go bynajmniej nie należy do rzeczy uczciwych.
To, co robiła, było niczym cios poniżej pasa, jednak wierzyła w to, że cel
uświęca środki.
W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone,
prawda? Tak swoją drogą, sama nie była pewna, czy w tym momencie ma do
czynienia z miłością czy wojną, ale…
– Słyszałeś, co powiedziałam? – odezwała się ponownie,
mając dość przeciągającego się milczenia. – Powiedz to. Każ mi się wynosić.
– Nie. – Krótkie, stanowcze słowo. Serce zabiło jej
szybciej. – Wiesz dobrze, że tego ci nie powiem. Ali…
– Decyzja, Arielu – upomniała go. – Próbujesz mnie zostawić,
więc zrób to jak należy. W końcu do tego próbujesz mnie przekonać, prawda?
Kolejny jęk.
– Ali…
Jedynie pokręciła głową. Wciąż wpatrywała mu w oczy,
chociaż próbował odwrócić wzrok. Gra była coraz trudniejsza dla nich oboje, ale
przecież musiała ja wygrać.
I wygrała.
Wraz z kolejnym pełnym frustracji jękiem, Ariel
bezceremonialnie przyciągnął ją do siebie. Spodziewała się wielu jego reakcji,
ale na pewno nie tego – a tym bardziej nie podejrzewałaby, że nagle
poczuła jego usta na swoich, kiedy pocałował ją w tęskny, pełen desperacji
sposób. Zanim się obejrzała, przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej
stanowczo, wplatając palce w jej długie włosy, żeby znalazła się jeszcze
bliżej.
Alessia zamknęła oczy. Taka odpowiedź jej wystarczyła.
Mrrrrr... Upór Alessi bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńDobrze że nie poszła do domu czy do kawiarni tylko podążyła za Arielem, nie szkodzi że późno bo i tak by go namierzyła po zapachu. No ale wyszło jej to na dobre prawda?
Czekałam na ten moment przez całą księgę(nie komentowałam wtedy bo znalazłam bloga stosunkowo miesiąc temu i pochłonęło mnie to co napisałaś i nie zastanawiałam się nad takim czymś jak komentowanie, ale myślę że mi wybaczysz :) ) i doczekałam się pocałunku!
Jest moc!!!! xd
Rozdział mega wspaniały, bardzo mi się podobał, życzę weny.
Pozdrowienia
Lila
Okaj, pomieszały mi się rozdziały xd Jak fajnie, że Ali zdecydowała za nim pobiec i wszystko wyjaśnić ;D no i zakończyło się jak skończyło^^ nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, ale to nie jest ważne ♥ cieszę się, że się pocałowali i może dojdzie do tego, że w końcu Ariel będzie miał gdzieś to co powiedział mu Riddley i może będą razem^.^
OdpowiedzUsuńJestem podekscytowana tym co się dzieje!
Teraz zdecydowanie czekam na dalszą część :D
Pozdrawiam,
Gabi ;**