3 stycznia 2014

Dwa

Alessia
Taniec niósł ze sobą ukojenie i sprawiał, że czuła się lekka i czysta jak powietrze. Poddanie się wypełniającej powietrze melodii przyszło łatwo, niemal naturalnie. Alessia od dziecka uwielbiała tańczyć, a bacząc na to, że zarówno jej rodzice, jak i Edward potrafili grać, muzyka towarzyszyła jej odkąd tylko sięgała pamięcią. Ta artystyczna strona zresztą była nie tylko dobra, ale również ważna – w końcu to właśnie śpiew, taniec i grację ruchów podziali wszyscy, kiedy kapłanka odprawiała uroczystość.
Walc był prosty i miał w sobie coś subtelnego. Co prawda brak partnera okazał się swoistym problem, ale Alessia była pewna, że kiedy Damien w końcu zacznie pojawiać się na treningach, okażą się najlepsi. Na samą myśl poczuła się przyjemnie podniecona; uwielbiała być w centrum zainteresowania.
Słyszała melodyjny śmiech Grace, która wirowała gdzieś ramionach Ethana, ale to nie miało dla niej znaczenia. River Song musiała improwizować, a skoro po wypędzeniu chłopaków z młodszych roczników, którzy towarzyszyli Grace, został tylko Ethan, wampirzyca nie miała innego wyboru, jak machnąć ręką i pozwolić im robić to, co chcieli – oczywiście pod warunkiem, że miało to cokolwiek wspólnego z tańcem, a już najlepiej z walcem.
Tańcem mieli otworzyć uroczystości, dlatego River tak bardzo zależało na tym, żeby ćwiczyli, ale już pierwsze zajęcia okazały się porażką, przynajmniej jeśli chodziło o frekwencję. Teraz kobieta wyzywała po cichu na czym świat stoi, ale jej narzekania ginęły w kakofonii dźwięków, które wychodziły spod zwinnych palców Zoe. Pół-wampirzyca i tak nie miała z kim tańczyć, przynajmniej na tę chwilę, więc wręcz rzuciła się do tego, żeby zająć się skrzypcami. Trzeba było jej przyznać, że była w tym niezła, ale Alessia i tak zakodowała sobie w pamięci, żeby poprosić Aldero albo Camerona, by zaprosili ją na zakończenie. Obaj zresztą i tak nie zdecydowali się na to z kim pójdą, więc równie dobrze mogli wyświadczyć jej przysługę i zaopiekować się Zoe.
Hayley ostatecznie została wybawiona od samotnego tańca, kiedy dosłownie w ostatniej chwili na treningu zdecydował pojawić się Quinn. Jak każdy pół-wampir był szczupły i przystojny, poza tym miał w sobie coś, co przyciągało wzrok. Ciemne, sięgające ramion włosy mocno kontrastowały z jego bladą, lekko tylko zarumienioną przez krew skórą, dodając mu uroku. Z twarzy był bardzo podobny do siostry – mieli nawet ten sam kolor oczu i jedynie włosy jakkolwiek odróżniały bliźnięta od siebie. No i naturalnie charaktery, bo chyba nie było bardziej zrównoważonego i jednocześnie zabawnego faceta. Quinn miał w sobie coś, co podobało się dziewczynom i ewentualnie nadawałby się na dobrego partnera, ale dla Alessi pozostawał nikim więcej, a jedynie dobrym znajomym.
Po pierwsze – był bratem jej przyjaciółki.
A po drugie… Cóż, jemu również podobała się Grace, nawet mimo tego podłego charakteru i tego, że była równie płytka, co sadzawka.
– Alessiu? – Głos River Song wyrwał ją z zamyślenia. Dziewczyna wzdrygnęła się i błyskawicznie odwróciła, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że wampirzyca stoi tuż za nią. Na jej ustach majaczył blady uśmiech, a błękitne oczy błyszczały, zdradzając zafascynowanie. – Ali, możemy porozmawiać? – zapytała, całkowicie ją zaskakując.
– Ja… – Zamrugała i w pośpiechu wzięła się w garść. – Jasne.
Poczuła na sobie zaciekawiona spojrzenie Zoe i kogoś jeszcze (miała nadzieję, że to Hayley), ale zdecydowała się je zignorować. River Song skinęła głową w stronę kulis, po czym spokojnym krokiem zaczęła się oddalać. Alessia musiała kawałek przebiec, żeby zrównać się z wampirzycą, ale nawet widząc jej starania kobieta nie zwolniła, przynajmniej póki nie znalazły się przy tylnym wyjściu z sali teatralnej.
Korytarz na zewnątrz był cichy i opustoszały, jak zwykle o tej porze. Przez jedno ze strzelistych, zrobionych witrażami okien, Alessia dostrzegła zarys nisko wiszącego na niebie słońca; pomarańczowe światło wieczoru wlewało się do wnętrza Akademii Noc, czyniąc szkołę jeszcze bardziej niezwykła i tajemniczą niż zazwyczaj.
Spojrzenie zimnych, niebieskich oczu River Song przywołało ją do porządku. Pośpiesznie skupiła wzrok na wampirzycy, jednocześnie zaniepokojona i zaciekawiona tym, czego ta mogła od niej chcieć.
– Słyszałam już o tym, że fascynuje cię możliwość zastania kapłanką… – River Song po raz kolejny postanowiła ją zaskoczyć. – Wciąż jesteś tego pewna, czyż nie?
– Oczywiście! – zapewniła i spędziła się, uświadamiając sobie, że jej reakcja była zbyt gwałtowna, a River Song niekoniecznie musiała już skończyć. Teraz patrzyła się na nią spod lekko uniesionych brwi, ale – mimo starań – Alessia w żaden sposób nie była w stanie określić tego, jak uczucia targały wampirzycą. – To znaczy, tak mi się wydaje. Isabeau od samego początku dawała mi do zrozumienia, że mogłabym, więc…
Na ustach jasnowłosej zamajaczył cień uśmiechu.
– Dostrzegam szkołę Isabeau w tym, jak się ruszasz. No i to, jak mówiłaś o ceremonii połączenia… Isabeau jest dobra w tym, co robi. Wciąż nie tak wprawiona jak Allegra, ale jest dobra.
Alessia w milczeniu skinęła głową, nie do końca pewna, co powinna jej odpowiedzieć. Mocno zaciskała usta, odrobinę poirytowana tym, że River Song określiła zdolności jej ciotki zaledwie jako „dobre”. Sama miała do powiedzenia zdecydowanie więcej, ale zdecydowała się milczeć, dochodząc do wniosku, że wampirzyca nie poprosiła ją o rozmowę po to, żeby powiedzieć cokolwiek złego na temat jej rodziny – tym bardziej, że słychać było, że miała do Beau szacunek.
– Ciocia uczyła mnie różnych rzeczy, w zasadzie odkąd tylko pamiętam – odezwała się, dochodząc do wniosku, że River czeka na jakąkolwiek reakcję z jej strony.
– Doskonale. Ale to wciąż zbyt mało i musisz być tego świadoma – stwierdziła, raptownie poważniejąc.
– Oczywiście, że wiem – obruszyła się. – Ale za każdym razem, kiedy prosiłam ją albo Allegrę o to, żeby pozwoliły mi się przygotowywać, powtarzały, że najpierw powinnam skończyć Akademię – wyjaśniła, ledwo powstrzymując się od wywrócenia oczami; Damien jakoś nie miał takich problemów, jeśli chodziło o praktykowanie swoich mocy.
– I dobrze ci powiedziały. – River Song rzuciła jej przenikliwe spojrzenie, po czym z uznaniem skinęła głową. – To odpowiedzialna rola, poza tym wymaga wielkiego skupienia. Nie mam wątpliwości, że kiedy skończysz szkołę, Isabeau podejmie bardziej konkretne działania, ale tak sobie pomyślałam… Widzisz, spędziłam w Mieście Nocy bardzo dużo czasu, jeszcze zanim zdecydowaliśmy się założyć Akademię. Wcześniej zajmowałam się czymś zupełnie innym. – Uśmiechnęła się blado. – Czy podejrzewasz czym?
Ali drgnęła. Chciała zaprzeczyć, ale przecież tak naprawdę wiedziała.
– Nie mam pojęcia. Skąd…?
River Song zaśmiała się melodyjnie.
– Dlaczego próbujesz mnie okłamać, Ali? – zapytała łagodnie. – Nie zakładam, że wiesz, ale po twoim spojrzeniu wnioskuję, że masz jakiekolwiek podejrzenia.
– Myślałam… – Zawahała się, po czym pokręciła głową, ale wampirzyca nadal patrzyła na nią wyczekująco. – Odkąd nas uczysz, już kilka razy myślałam o tym, że nadawałabyś się na kapłankę – przyznała z wahaniem.
– Bardzo dobrze! – pochwaliła z błyskiem w oczach. – Tak, Alessiu. Nigdy nie byłam kapłanką, ale za to byłam służką. Przez ponad pięćdziesiąt lat zajmowałam się przygotowywaniem kolejnych dziewcząt, które zamierzały oddać się pod opiekę Selene.
Wyraźnie rozbawiona zaskoczonym spojrzeniem Alessi, River uśmiechnęła się i niedbale zatknęła niesforny kosmyk jasnych włosów za ucho. Dopiero wtedy zaczęła mówić dalej, nawet nie dając szans na to, żeby Ali oswoiła się z jej wyjaśnieniami.
– Nie zamierzam porównywać się do sióstr Del Vecchio, naturalnie. Twoja babcia… Gabriella i Allegra… Cóż, to zupełnie inna sprawa, ale o tym na pewno wiesz -stwierdziła z przekonaniem. Na moment przygryzła dolna wargę, myślami będąc gdzieś daleko. Prawie natychmiast zamrugała i na powrót skoncentrowała się na Alessi. – Jesteś młoda, Ali, ale zdążyłam się przekonać, że perspektywa wieczności tak naprawdę nie ma znaczenia. Niektóre decyzje należy podejmować od razu, walczyć o doświadczenie… Dążę do tego, że już teraz powinnaś pomyśleć o tym, żeby się wprawić. To nie tylko taniec, śpiew i zdolność oczarowywania innych wyglądem albo słowami. To nawet nie jest tylko wiedza, chociaż nie przeczę, że jest ważna. Uczysz się obrzędów, zwyczajów i wszystkiego, czego można wymagać od kapłanki, ale teoria to nie wszystko. Wiesz, co najbardziej ceni się w kapłankach, co wyróżnia twoją ciotkę i jej matkę…? Charyzma. A tego nie da się nauczyć. To przyszło do nich naturalnie, bo dużo przeszły, może aż nazbyt wiele… I tego pragnęły. A co więcej, rozumieją świat, w którym przyszło im się poruszać. Czy ty go rozumiesz, Ali?
Alessia wciąż milczała, nie mając pojęcia, co powinna odpowiedzieć. Pragnęła odwrócić wzrok, ale w stalowym spojrzeniu River Song było coś hipnotyzującego, co zdawało się ją paraliżować. W głowie miała pustkę i wciąż nie rozumiała, czego kobieta właściwie od niej oczekiwała.
Chociaż z drugiej strony… Być może jakaś cześć w niej wiedziała, że to coś ważnego – i że River chce jej jakoś pomóc.
– Nie mam pojęcia. Wiem kim chcę być, ale i tak… – Potrząsnęła głową. River Song zamrugała, w końcu pozwalając jej odetchnąć. – Dlaczego pani mi to mówi? – zapytała w końcu, nagle decydując się przejść na „ty”; w takich momentach wampirzyca bywała naprawdę niepokojąca.
– Proponuję ci pomoc – odpadła spokojnie River. – Chciałaby, żebyś przyszła na skwer dzisiaj po zachodzie słońca. Wydaje mi się, że powinnaś coś zobaczyć – wyjaśniła.
– Dzisiaj po zachodzie? – Alessia instynktownie cofnęła się o krok. – Ale przecież… Czy wtedy przypadkiem szkoła nie jest zamknięta dla wilkołaków? Wkrótce przypada pełnia, więc…
– Nie zaproponowałabym ci tego, gdybym nie miała pewności, że będziesz ze mną absolutnie bezpieczna. Kapłanka zresztą nie obraca się wyłącznie w świecie wampirów, czyż nie? – Wampirzyca spojrzała na nią niemal w troskliwy sposób. – Możesz zapytać Beau o to, jak często wkradała się do szkoły, kiedy akurat przesiadywały tam wilkołaki. Była ciekawa, a ciekawość to istotna cecha… Poza tym wydawało mi się, że jesteś pewna tego, co zamierzasz zrobić, Alessiu – zauważyła przytomnie.
Alessia chciała odpowiedzieć, ale nie była pewna, co powinna jej powiedzieć. Wzmianka o Isabeau podziałała na nią niczym porażenie prądem, sprawiając, że propozycja nie wydawała się już aż tak bardzo szalona, ale wręcz… kusząca.
Sytuacja nie tylko w mieście, ale również w Akademii Nocy prezentował się mniej więcej tak samo – wampiry i hybrydy unikały wilkołaków, a dzieci nocy ich; zmiennokształtni byli neutralni, ale również woleli swoje towarzystwo, więc rzadko ingerowali w to, co działo się między „krwiopijcami” a wilkołakami. Alessia widziała tylko kilku przedstawicieli dzieci księżyca – oczywiście pomijając Yves’a i jego ludzi – głównie za sprawą Grace, która miała skłonność do flirtowania z kimkolwiek popadnie. W Akademii również trzymali się na dystans, rzadko widując dzieci nocy nawet w przerwach pomiędzy zajęciami, bo uczyli się w dwóch zupełnie różnych częściach szkoły, wilkołaki zresztą preferowały pojawianie się nocą. Nie przepadali ze sobą, a przynajmniej instynkt nakazywał im, żeby tak było, Ali zresztą zdążyła się zorientować, że większość z nich ma równie podły charakter, co sam Yves, ale z drugiej strony…
No cóż, River Song miała rację. Poza tym – chociaż Alessia nie była pewna skąd bierze się to wrażenie – miała niejasne przeczucie, że nocne spotkanie mogłoby okazać się bardziej niż ciekawe albo pomocne. Czuła się jednocześnie przerażona i zafascynowana, chociaż wciąż nie była pewna której z tych natur powinna zaufać.
River przez kilka sekund obserwowała ją w uśmiech. Zachowywała neutralny wyraz twarzy, więc Alessi trudno było stwierdzić jakie emocje nią targają, ale wtedy wampirzyca skinęła głową. Już wiedziała, co zadecyduje Alessia, chociaż ta nawet nie miała okazji po temu, żeby chociaż spróbować się odezwać.
– Widzimy się… No, powiedzmy, że koło ósmej – zaproponowała spokojnie, krótko spoglądając Alessi w oczy.
Zaraz po tym oddaliła się bezszelestnie, zostawiając dziewczynę samą.

– Wilkołaki? Poważnie powiedziała ci, żebyś poszła oglądać wilkołaki?
Quinn wydawał się dziwnie wytrącony z równowagi, ale Alessi jakoś specjalnie to nie dziwiło. Od początku traktował przyjaciółki swojej siostry tak jak Hayley, więc miał skłonność do wyolbrzymiania problemów, jeśli gdziekolwiek takowe dostrzegał. Teraz wydawał się poważny, poza tym spiął się tak, jakby spodziewał się nagłego ataku z jakiejkolwiek strony.
Wracali do miasta we trójkę – ona, Hayley i Quinn. Zoe pożegnała się z nimi chwilę wcześniej, twierdząc, że ma coś ważnego do załatwienia. Teoretycznie Alessia nie miała powodów, żeby jej nie wierzyć, ale z drugiej strony, zauważyła, że Zoe bywa ostatnio bardzo zmieszana i spięta, kiedy na horyzoncie pojawiał się Quinn. Być może to było tylko wrażenie, ale obiecała sobie, że dla pewności zapyta o to Hayley, kiedy tylko będą miały okazję do tego, żeby zostać same. Miała pewne podejrzenia, ale nie chciała ryzykować, że wyobraźnia kolejny raz nią poniesie, przy Quinnie zresztą nie chciała ryzykować powiedzenia czegoś, co postawiłoby ich wszystkich w dość niezręcznej sytuacji.
Popatrzyła na chłopaka i cicho westchnęła, wywracając oczami. Nie miała nic przeciwko temu, że ktokolwiek miał wątpliwości – sama je miała – ale właśnie dlatego nie zamierzała o niczym wspominać Damienowi, żeby uniknąć dłuższego kazania. Przecież wiedziała, co robi, poza tym przez cały czas miała być przy niej River Song.
– Przecież słyszałeś – przypomniała mu, ignorując tego, że skrzywił się demonstracyjnie w odpowiedzi na jej słowa. – River chce mi coś pokazać. Byłabym głupia, gdybym z tego nie skorzystała.
– No tak, ale nie uważasz, że to i tak głupota? – zapytał, ostrożnie dobierając słowa. – Nie żebym nie ufał River Song, w końcu jest wampirzycą i to z dość dużym autorytetem, ale i tak…
– Dziękuję za troskę, mamo – mruknęła i roześmiała się, widząc wyraz jego twarzy. Zwykle ją bawił, czasami praktycznie bez przyczyny. – Dajcie spokój. Poza tym jestem ciekawa, co takiego zamierza mi pokazać. No i to na pewno więcej niż to, co pokazują mi Isabeau i Allegra – dodała, odgarniając grzywkę z czoła.
Quinn mruknął coś pod nosem, po cichu komentując upór i słynną kobiecą niezależność. Nawet wtedy, gdy grymas wykrzywiał jego przystojną twarz, wyglądał niezwykle przystojnie. Letni wietrzyk bawił się jego ciemnymi włosami i sprawiał, że pół-wampir prezentował się równie niesamowicie co na co dzień.
Przez kilka minut szli w milczeniu, ale cisza miała w sobie coś dobrego. Alessia rozluźniła się; jej myśli krążyły swobodnie, a po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że jest coraz pewniejsza nadchodzącego spotkania. W jakimś stopniu była to chęć zrobienia Quinnowi na złość, ale przede wszystkim kryła się za tym jej własna ciekawość. W końcu chwytała się wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z boginią Selene i byciem kapłanką, a wilkołaki przecież również należały do dzieci nocy i na swój sposób wyznawały boginię księżyca.
– Jak rozumiem, Damien ma się o niczym nie dowiedzieć, zgadza się? – odezwała się ni stąd, ni z owąd Hayley.
– Mówisz tak, jakbyś „czytała mi w myślach” – stwierdziła Alessia, uśmiechając się w roztargnieniu na myśl o tym, jak w odpowiedzi na jej słowa zareagowałby ojciec. Hayley wywróciła oczami, bez trudu rozpoznając żart – w końcu jak najbardziej była zdolna do tego, żeby poznać cudze wspomnienia. – Hej, Quinn, nie patrz tak na mnie! Jasne, że mu o wszystkim powiem, ale…
– Po sprawie, jasne – mruknął szatyn. – Nie wierzę, że oczekujesz tego, że będę siedział cicho – stwierdził.
Alessia spojrzała na niego spod uniesionych brwi, zdezorientowana i zaniepokojona jednocześnie. Nie żeby obawiała się Quinna, ale nie miała ochoty na jakiekolwiek sprzeczki, zwłaszcza z Damienem. Najczęściej sprzeczali się właśnie o jej pomysły, bo jej brat bywał zdecydowanie zbyt przewrażliwiony, kiedy chodziło o jej bezpieczeństwo. Denerwowało ją to, tym bardziej, że zwykle po fakcie okazywało się, że chłopak miał rację – i że nie tak łatwo dawał jej o tym zapomnieć.
Cały problem z Damienem polegał właśnie na tym, że jej brat wydawał się we wszystkim perfekcyjny, a ona nie. Lubił się uczyć, kochał książki, poza tym miał ten swój niezwykły dar, który tak namiętnie rozwijał. Nie chciał zostać lekarzem – w końcu jego uzdrawiające zdolności zapewniały mu sukces i bez tego – ale medycyna go ciekawiła bo dzięki temu mógł łatwiej zrozumieć, co takiego działo się, kiedy uzdrawiał, poza tym wtedy wiedział, jak powinien to robić. Patrząc na to i niezwykle ugodowy charakter Damiena, zdecydowanie miała powodu do kompleksów. Jedynie taniec, śpiew i to, czego uczyła się od Isabeau, miało jakiekolwiek znaczenie, poza tym kwestia bogini i przygotowań do stania się jedną z kapłanek były jedynym polem na którym była w stanie się popisać.
– Quinn, chyba nie zamierzasz się ze mną kłócić, prawda? – odezwała się w końcu, ostrożnie dobierając słowa. – Ja i tak tam pójdę. Obojętnie czy powiesz Damienowi, czy nie – dodała z naciskiem, spoglądając na niego niemal w wyzywający sposób.
Quinn jęknął, po czym odwrócił wzrok, nie będąc w stanie znieść intensywności spojrzenia. Alessia poczuła się przyjemnie połechtana, poza tym podziękowała w duchu za wszystkie te okazje, kiedy mogła zaobserwować tak przenikliwe, zimne spojrzenia nie tylko u swojego ojca, ale również jego sióstr. Od tamtego czasu wykorzystywała to namiętnie za każdym razem, kiedy chciała uciąć temat albo postać na swoim; jedynie Damien był odporny na jej sztuczki, ale to tylko dlatego, że znał ją lepiej niż ktokolwiek inny.
– Dobra, jak sobie chcesz. – Quinn wyrzucił obie ręce ku górze w poddańczym geście. – Szlag, jesteś gorsza niż Hayley. A na pewno bardziej uparta.
– Dziękuję ci bardzo, Quinn – wtrąciła sama zainteresowana, rzucając bratu wymowne spojrzenie. – Uznam to za komplement.
– Jedyny jaki ode mnie usłyszysz – zapewnił ją z przekonaniem ciemnowłosy, a na jego wargach zamajaczył cień uśmiechu. Oczywiście prawie natychmiast spoważniał, kiedy ponownie spojrzał na Alessię. – Nie powiem nic Damienowi… Ale pod jednym warunkiem – oznajmił; jego oczy zabłysły w niepokojący sposób.
Ali skrzywiła się, czując narastający niepokój. Już sam fakt, że teraz to właśnie Quinn mógł stawiać jej jakiekolwiek warunki, doprowadzał ją do szału, a jeśli dodać do tego to, że chyba podejrzewała, co miał jej do zaproponowania…
O niech, po stokroć nie!, pomyślała z niedowierzaniem, gwałtownie przystając. Quinn i Hayley zatrzymali się w tym samym momencie, jak zwykle wykazując się niezwykłą harmonią.
– Ali… – zaczął raz jeszcze Quinn, chyba nie do końca rozumiejąc, co powinien sądzić o jej reakcji.
– Nie – przerwała mu, zanim zdążył dodać coś jeszcze. – Żadnych warunków. A jeśli zamierzasz powiedzieć to, co myślę, że zamierzasz właśnie powiedzieć…
Quinn westchnął.
– W takim razie co takiego zamierzam powiedzieć? – zapytał, zaplatając obie ręce na piersi.
– Nie mam pojęcia – przyznała niechętnie – ale już teraz jestem pewna tego, że to mi się nie spodoba – stwierdziła chmurnie, nie kryjąc narastającej niechęci.
– W takim razie bardzo mi przykro, ale jeśli chcesz mojego wsparcia, to nie masz wyboru. – Z każdą kolejną sekundą brat Hayley wydawał się coraz bardziej przekonany co do tego, co zamierzał zrobić. A co więcej, on również sprawiał wrażenie bardziej podekscytowanego niż zaniepokojonego. – Pójdziesz spotkać się z River Song, jeśli tak bardzo się przy tym upierasz.
Alessia aż prychnęła z niedowierzaniem, słysząc jego słowa. W tym momencie wydawał się gorszy od Damiena.
– Wiesz, tyle to ja już sama zdążyłam postanowić – oznajmiła z nutką sarkazmu.
– A mogłabyś mi nie przerywać? – żachnął się Quinn. – Chcesz to idź, nie ma sprawy. Ale, do diabła, ja idę z tobą.

2 komentarze:

  1. Och, jaki słodki i uparty jest ten Quinn. "Idę z tobą". Szkoda, że moja szkoła to nie szkoła dla wilkołaków. Albo wampirów... Hm... Ciekawie by było. Chciałabym też zobaczyć nauczycieli w wersji Zombie. Heh ;D No dobra! Rozdział jak zwykle długi i wciągający. Dziękuję, że mogę sobie usiąść z herbatką i poczytać :) Tym bardziej, że przeczytałam dwa rozdziały, bo pierwszego nie przeczytałam wcześniej. Moja logika. Nie wiem, kiedy masz czas to pisać, bo szkoła, dom itp.Więc podziwiam Cię! Nie wiem jak Ty, ale ja do szkoły idę siódmego a nawet teraz nie chce mi się niczego robić. Nawet nie mam weny do pisania. Na Twoim przykładzie jest pokazane, że nie trzeba mieć weny, żeby tak cudownie pisać. Kocham Cię, normalnie *.* Pisz już następny rozdział. !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze pytanie jakie mi przyszło do głowy to "Co do cholery robi tu nasz Pawełek?" A potem uzmysłowiłam sobie, że on 'robi' za Quinna. Przyjemność dla oka tak popatrzeć ;) Ach, czemu myślę, że River Song jest odrobinę zazdrosna o to, że Alessia stara się o bycie kapłanką? To na razie bez znaczenia. Złożyła jej dość ciekawą propozycję - czy ja też mogę iść? Beau chyba wejdzie wszędzie, gdzie nie trzeba. Zakładam, że narobiła sobie przy tym kłopotów. Idąc na zajęcia dla wilkołaków, oczywiście. Może historia się powtórzy^^ Hm, Quinn wydaje się być bardzo w porządku, choć z tym dotrzymywaniem tajemnic to różnie bywa. Ech, "Ale, do diabła, ja idę z tobą." XD podoba mi się to jak wciska się wszędzie, gdzie się da :D
    Bierze mnie zazdrość, bo ja nie mam takiej fajnej szkoły :/ Czy osoby bez super zdolności też mogą się zapisać?
    Pochłonęłam rozdział szybciutko^^ Już się nie mogę doczekać następnego ;*
    No, a w szczególności czekam na coś o Lay i Rufusie oraz o Isabeau ♥

    Gabrysia

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa