Alessia
Taniec niósł ze sobą ukojenie i sprawiał,
że czuła się lekka i czysta jak powietrze. Poddanie się wypełniającej
powietrze melodii przyszło łatwo, niemal naturalnie. Alessia od dziecka
uwielbiała tańczyć, a bacząc na to, że zarówno jej rodzice, jak i Edward
potrafili grać, muzyka towarzyszyła jej odkąd tylko sięgała pamięcią. Ta
artystyczna strona zresztą była nie tylko dobra, ale również ważna – w końcu
to właśnie śpiew, taniec i grację ruchów podziali wszyscy, kiedy kapłanka
odprawiała uroczystość.
Walc był
prosty i miał w sobie coś subtelnego. Co prawda brak partnera okazał
się swoistym problem, ale Alessia była pewna, że kiedy Damien w końcu
zacznie pojawiać się na treningach, okażą się najlepsi. Na samą myśl poczuła
się przyjemnie podniecona; uwielbiała być w centrum zainteresowania.
Słyszała
melodyjny śmiech Grace, która wirowała gdzieś ramionach Ethana, ale to nie
miało dla niej znaczenia. River Song musiała improwizować, a skoro po
wypędzeniu chłopaków z młodszych roczników, którzy towarzyszyli Grace,
został tylko Ethan, wampirzyca nie miała innego wyboru, jak machnąć ręką i pozwolić
im robić to, co chcieli – oczywiście pod warunkiem, że miało to cokolwiek
wspólnego z tańcem, a już najlepiej z walcem.
Tańcem
mieli otworzyć uroczystości, dlatego River tak bardzo zależało na tym, żeby
ćwiczyli, ale już pierwsze zajęcia okazały się porażką, przynajmniej jeśli
chodziło o frekwencję. Teraz kobieta wyzywała po cichu na czym świat stoi,
ale jej narzekania ginęły w kakofonii dźwięków, które wychodziły spod
zwinnych palców Zoe. Pół-wampirzyca i tak nie miała z kim tańczyć,
przynajmniej na tę chwilę, więc wręcz rzuciła się do tego, żeby zająć się
skrzypcami. Trzeba było jej przyznać, że była w tym niezła, ale Alessia i tak
zakodowała sobie w pamięci, żeby poprosić Aldero albo Camerona, by
zaprosili ją na zakończenie. Obaj zresztą i tak nie zdecydowali się na to z kim
pójdą, więc równie dobrze mogli wyświadczyć jej przysługę i zaopiekować
się Zoe.
Hayley
ostatecznie została wybawiona od samotnego tańca, kiedy dosłownie w ostatniej
chwili na treningu zdecydował pojawić się Quinn. Jak każdy pół-wampir był
szczupły i przystojny, poza tym miał w sobie coś, co przyciągało
wzrok. Ciemne, sięgające ramion włosy mocno kontrastowały z jego bladą,
lekko tylko zarumienioną przez krew skórą, dodając mu uroku. Z twarzy był
bardzo podobny do siostry – mieli nawet ten sam kolor oczu i jedynie włosy
jakkolwiek odróżniały bliźnięta od siebie. No i naturalnie charaktery, bo
chyba nie było bardziej zrównoważonego i jednocześnie zabawnego faceta.
Quinn miał w sobie coś, co podobało się dziewczynom i ewentualnie
nadawałby się na dobrego partnera, ale dla Alessi pozostawał nikim więcej, a jedynie
dobrym znajomym.
Po pierwsze
– był bratem jej przyjaciółki.
A po
drugie… Cóż, jemu również podobała się Grace, nawet mimo tego podłego
charakteru i tego, że była równie płytka, co sadzawka.
– Alessiu? –
Głos River Song wyrwał ją z zamyślenia. Dziewczyna wzdrygnęła się i błyskawicznie
odwróciła, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że wampirzyca stoi tuż za
nią. Na jej ustach majaczył blady uśmiech, a błękitne oczy błyszczały,
zdradzając zafascynowanie. – Ali, możemy porozmawiać? – zapytała, całkowicie ją
zaskakując.
– Ja… – Zamrugała
i w pośpiechu wzięła się w garść. – Jasne.
Poczuła na
sobie zaciekawiona spojrzenie Zoe i kogoś jeszcze (miała nadzieję, że to
Hayley), ale zdecydowała się je zignorować. River Song skinęła głową w stronę
kulis, po czym spokojnym krokiem zaczęła się oddalać. Alessia musiała kawałek
przebiec, żeby zrównać się z wampirzycą, ale nawet widząc jej starania
kobieta nie zwolniła, przynajmniej póki nie znalazły się przy tylnym wyjściu z sali
teatralnej.
Korytarz na
zewnątrz był cichy i opustoszały, jak zwykle o tej porze. Przez jedno
ze strzelistych, zrobionych witrażami okien, Alessia dostrzegła zarys nisko
wiszącego na niebie słońca; pomarańczowe światło wieczoru wlewało się do
wnętrza Akademii Noc, czyniąc szkołę jeszcze bardziej niezwykła i tajemniczą
niż zazwyczaj.
Spojrzenie
zimnych, niebieskich oczu River Song przywołało ją do porządku. Pośpiesznie
skupiła wzrok na wampirzycy, jednocześnie zaniepokojona i zaciekawiona
tym, czego ta mogła od niej chcieć.
– Słyszałam
już o tym, że fascynuje cię możliwość zastania kapłanką… – River Song po
raz kolejny postanowiła ją zaskoczyć. – Wciąż jesteś tego pewna, czyż nie?
– Oczywiście!
– zapewniła i spędziła się, uświadamiając sobie, że jej reakcja była zbyt
gwałtowna, a River Song niekoniecznie musiała już skończyć. Teraz patrzyła
się na nią spod lekko uniesionych brwi, ale – mimo starań – Alessia w żaden
sposób nie była w stanie określić tego, jak uczucia targały wampirzycą. – To
znaczy, tak mi się wydaje. Isabeau od samego początku dawała mi do zrozumienia,
że mogłabym, więc…
Na ustach
jasnowłosej zamajaczył cień uśmiechu.
– Dostrzegam
szkołę Isabeau w tym, jak się ruszasz. No i to, jak mówiłaś o ceremonii
połączenia… Isabeau jest dobra w tym, co robi. Wciąż nie tak wprawiona jak
Allegra, ale jest dobra.
Alessia w milczeniu
skinęła głową, nie do końca pewna, co powinna jej odpowiedzieć. Mocno zaciskała
usta, odrobinę poirytowana tym, że River Song określiła zdolności jej ciotki
zaledwie jako „dobre”. Sama miała do powiedzenia zdecydowanie więcej, ale
zdecydowała się milczeć, dochodząc do wniosku, że wampirzyca nie poprosiła ją o rozmowę
po to, żeby powiedzieć cokolwiek złego na temat jej rodziny – tym bardziej, że
słychać było, że miała do Beau szacunek.
– Ciocia
uczyła mnie różnych rzeczy, w zasadzie odkąd tylko pamiętam – odezwała
się, dochodząc do wniosku, że River czeka na jakąkolwiek reakcję z jej
strony.
– Doskonale.
Ale to wciąż zbyt mało i musisz być tego świadoma – stwierdziła, raptownie
poważniejąc.
– Oczywiście,
że wiem – obruszyła się. – Ale za każdym razem, kiedy prosiłam ją albo Allegrę o to,
żeby pozwoliły mi się przygotowywać, powtarzały, że najpierw powinnam skończyć
Akademię – wyjaśniła, ledwo powstrzymując się od wywrócenia oczami; Damien
jakoś nie miał takich problemów, jeśli chodziło o praktykowanie swoich
mocy.
– I dobrze
ci powiedziały. – River Song rzuciła jej przenikliwe spojrzenie, po czym z uznaniem
skinęła głową. – To odpowiedzialna rola, poza tym wymaga wielkiego skupienia.
Nie mam wątpliwości, że kiedy skończysz szkołę, Isabeau podejmie bardziej
konkretne działania, ale tak sobie pomyślałam… Widzisz, spędziłam w Mieście
Nocy bardzo dużo czasu, jeszcze zanim zdecydowaliśmy się założyć Akademię.
Wcześniej zajmowałam się czymś zupełnie innym. – Uśmiechnęła się blado. – Czy
podejrzewasz czym?
Ali
drgnęła. Chciała zaprzeczyć, ale przecież tak naprawdę wiedziała.
– Nie mam
pojęcia. Skąd…?
River Song
zaśmiała się melodyjnie.
– Dlaczego
próbujesz mnie okłamać, Ali? – zapytała łagodnie. – Nie zakładam, że wiesz, ale
po twoim spojrzeniu wnioskuję, że masz jakiekolwiek podejrzenia.
– Myślałam…
– Zawahała się, po czym pokręciła głową, ale wampirzyca nadal patrzyła na nią
wyczekująco. – Odkąd nas uczysz, już kilka razy myślałam o tym, że
nadawałabyś się na kapłankę – przyznała z wahaniem.
– Bardzo
dobrze! – pochwaliła z błyskiem w oczach. – Tak, Alessiu. Nigdy nie
byłam kapłanką, ale za to byłam służką. Przez ponad pięćdziesiąt lat zajmowałam
się przygotowywaniem kolejnych dziewcząt, które zamierzały oddać się pod opiekę
Selene.
Wyraźnie
rozbawiona zaskoczonym spojrzeniem Alessi, River uśmiechnęła się i niedbale
zatknęła niesforny kosmyk jasnych włosów za ucho. Dopiero wtedy zaczęła mówić
dalej, nawet nie dając szans na to, żeby Ali oswoiła się z jej wyjaśnieniami.
– Nie
zamierzam porównywać się do sióstr Del Vecchio, naturalnie. Twoja babcia…
Gabriella i Allegra… Cóż, to zupełnie inna sprawa, ale o tym na pewno
wiesz -stwierdziła z przekonaniem. Na moment przygryzła dolna wargę,
myślami będąc gdzieś daleko. Prawie natychmiast zamrugała i na powrót
skoncentrowała się na Alessi. – Jesteś młoda, Ali, ale zdążyłam się przekonać,
że perspektywa wieczności tak naprawdę nie ma znaczenia. Niektóre decyzje
należy podejmować od razu, walczyć o doświadczenie… Dążę do tego, że już
teraz powinnaś pomyśleć o tym, żeby się wprawić. To nie tylko taniec,
śpiew i zdolność oczarowywania innych wyglądem albo słowami. To nawet nie
jest tylko wiedza, chociaż nie przeczę, że jest ważna. Uczysz się obrzędów,
zwyczajów i wszystkiego, czego można wymagać od kapłanki, ale teoria to
nie wszystko. Wiesz, co najbardziej ceni się w kapłankach, co wyróżnia
twoją ciotkę i jej matkę…? Charyzma. A tego nie da się nauczyć. To
przyszło do nich naturalnie, bo dużo przeszły, może aż nazbyt wiele… I tego
pragnęły. A co więcej, rozumieją świat, w którym przyszło im się
poruszać. Czy ty go rozumiesz, Ali?
Alessia
wciąż milczała, nie mając pojęcia, co powinna odpowiedzieć. Pragnęła odwrócić
wzrok, ale w stalowym spojrzeniu River Song było coś hipnotyzującego, co
zdawało się ją paraliżować. W głowie miała pustkę i wciąż nie
rozumiała, czego kobieta właściwie od niej oczekiwała.
Chociaż z drugiej
strony… Być może jakaś cześć w niej wiedziała, że to coś ważnego – i że
River chce jej jakoś pomóc.
– Nie mam
pojęcia. Wiem kim chcę być, ale i tak… – Potrząsnęła głową. River Song
zamrugała, w końcu pozwalając jej odetchnąć. – Dlaczego pani mi to mówi? –
zapytała w końcu, nagle decydując się przejść na „ty”; w takich
momentach wampirzyca bywała naprawdę niepokojąca.
– Proponuję
ci pomoc – odpadła spokojnie River. – Chciałaby, żebyś przyszła na skwer
dzisiaj po zachodzie słońca. Wydaje mi się, że powinnaś coś zobaczyć – wyjaśniła.
– Dzisiaj
po zachodzie? – Alessia instynktownie cofnęła się o krok. – Ale przecież…
Czy wtedy przypadkiem szkoła nie jest zamknięta dla wilkołaków? Wkrótce
przypada pełnia, więc…
– Nie
zaproponowałabym ci tego, gdybym nie miała pewności, że będziesz ze mną
absolutnie bezpieczna. Kapłanka zresztą nie obraca się wyłącznie w świecie
wampirów, czyż nie? – Wampirzyca spojrzała na nią niemal w troskliwy
sposób. – Możesz zapytać Beau o to, jak często wkradała się do szkoły,
kiedy akurat przesiadywały tam wilkołaki. Była ciekawa, a ciekawość to
istotna cecha… Poza tym wydawało mi się, że jesteś pewna tego, co zamierzasz
zrobić, Alessiu – zauważyła przytomnie.
Alessia
chciała odpowiedzieć, ale nie była pewna, co powinna jej powiedzieć. Wzmianka o Isabeau
podziałała na nią niczym porażenie prądem, sprawiając, że propozycja nie
wydawała się już aż tak bardzo szalona, ale wręcz… kusząca.
Sytuacja
nie tylko w mieście, ale również w Akademii Nocy prezentował się
mniej więcej tak samo – wampiry i hybrydy unikały wilkołaków, a dzieci
nocy ich; zmiennokształtni byli neutralni, ale również woleli swoje towarzystwo,
więc rzadko ingerowali w to, co działo się między „krwiopijcami” a wilkołakami.
Alessia widziała tylko kilku przedstawicieli dzieci księżyca – oczywiście
pomijając Yves’a i jego ludzi – głównie za sprawą Grace, która miała
skłonność do flirtowania z kimkolwiek popadnie. W Akademii również
trzymali się na dystans, rzadko widując dzieci nocy nawet w przerwach
pomiędzy zajęciami, bo uczyli się w dwóch zupełnie różnych częściach
szkoły, wilkołaki zresztą preferowały pojawianie się nocą. Nie przepadali ze
sobą, a przynajmniej instynkt nakazywał im, żeby tak było, Ali zresztą
zdążyła się zorientować, że większość z nich ma równie podły charakter, co
sam Yves, ale z drugiej strony…
No cóż,
River Song miała rację. Poza tym – chociaż Alessia nie była pewna skąd bierze
się to wrażenie – miała niejasne przeczucie, że nocne spotkanie mogłoby okazać
się bardziej niż ciekawe albo pomocne. Czuła się jednocześnie przerażona i zafascynowana,
chociaż wciąż nie była pewna której z tych natur powinna zaufać.
River przez
kilka sekund obserwowała ją w uśmiech. Zachowywała neutralny wyraz twarzy,
więc Alessi trudno było stwierdzić jakie emocje nią targają, ale wtedy
wampirzyca skinęła głową. Już wiedziała, co zadecyduje Alessia, chociaż ta
nawet nie miała okazji po temu, żeby chociaż spróbować się odezwać.
– Widzimy
się… No, powiedzmy, że koło ósmej – zaproponowała spokojnie, krótko spoglądając
Alessi w oczy.
Zaraz po
tym oddaliła się bezszelestnie, zostawiając dziewczynę samą.
– Wilkołaki? Poważnie
powiedziała ci, żebyś poszła oglądać wilkołaki?
Quinn
wydawał się dziwnie wytrącony z równowagi, ale Alessi jakoś specjalnie to
nie dziwiło. Od początku traktował przyjaciółki swojej siostry tak jak Hayley,
więc miał skłonność do wyolbrzymiania problemów, jeśli gdziekolwiek takowe
dostrzegał. Teraz wydawał się poważny, poza tym spiął się tak, jakby spodziewał
się nagłego ataku z jakiejkolwiek strony.
Wracali do
miasta we trójkę – ona, Hayley i Quinn. Zoe pożegnała się z nimi
chwilę wcześniej, twierdząc, że ma coś ważnego do załatwienia. Teoretycznie
Alessia nie miała powodów, żeby jej nie wierzyć, ale z drugiej strony,
zauważyła, że Zoe bywa ostatnio bardzo zmieszana i spięta, kiedy na
horyzoncie pojawiał się Quinn. Być może to było tylko wrażenie, ale obiecała
sobie, że dla pewności zapyta o to Hayley, kiedy tylko będą miały okazję
do tego, żeby zostać same. Miała pewne podejrzenia, ale nie chciała ryzykować,
że wyobraźnia kolejny raz nią poniesie, przy Quinnie zresztą nie chciała
ryzykować powiedzenia czegoś, co postawiłoby ich wszystkich w dość
niezręcznej sytuacji.
Popatrzyła
na chłopaka i cicho westchnęła, wywracając oczami. Nie miała nic przeciwko
temu, że ktokolwiek miał wątpliwości – sama je miała – ale właśnie dlatego nie
zamierzała o niczym wspominać Damienowi, żeby uniknąć dłuższego kazania.
Przecież wiedziała, co robi, poza tym przez cały czas miała być przy niej River
Song.
– Przecież
słyszałeś – przypomniała mu, ignorując tego, że skrzywił się demonstracyjnie w odpowiedzi
na jej słowa. – River chce mi coś pokazać. Byłabym głupia, gdybym z tego
nie skorzystała.
– No tak,
ale nie uważasz, że to i tak głupota? – zapytał, ostrożnie dobierając
słowa. – Nie żebym nie ufał River Song, w końcu jest wampirzycą i to z dość
dużym autorytetem, ale i tak…
– Dziękuję
za troskę, mamo – mruknęła i roześmiała się, widząc wyraz jego twarzy.
Zwykle ją bawił, czasami praktycznie bez przyczyny. – Dajcie spokój. Poza tym
jestem ciekawa, co takiego zamierza mi pokazać. No i to na pewno więcej
niż to, co pokazują mi Isabeau i Allegra – dodała, odgarniając grzywkę z czoła.
Quinn
mruknął coś pod nosem, po cichu komentując upór i słynną kobiecą
niezależność. Nawet wtedy, gdy grymas wykrzywiał jego przystojną twarz,
wyglądał niezwykle przystojnie. Letni wietrzyk bawił się jego ciemnymi włosami i sprawiał,
że pół-wampir prezentował się równie niesamowicie co na co dzień.
Przez kilka
minut szli w milczeniu, ale cisza miała w sobie coś dobrego. Alessia
rozluźniła się; jej myśli krążyły swobodnie, a po chwili zastanowienia
doszła do wniosku, że jest coraz pewniejsza nadchodzącego spotkania. W jakimś
stopniu była to chęć zrobienia Quinnowi na złość, ale przede wszystkim kryła
się za tym jej własna ciekawość. W końcu chwytała się wszystkiego, co
miało jakikolwiek związek z boginią Selene i byciem kapłanką, a wilkołaki
przecież również należały do dzieci nocy i na swój sposób wyznawały
boginię księżyca.
– Jak
rozumiem, Damien ma się o niczym nie dowiedzieć, zgadza się? – odezwała
się ni stąd, ni z owąd Hayley.
– Mówisz
tak, jakbyś „czytała mi w myślach” – stwierdziła Alessia, uśmiechając się w roztargnieniu
na myśl o tym, jak w odpowiedzi na jej słowa zareagowałby ojciec.
Hayley wywróciła oczami, bez trudu rozpoznając żart – w końcu jak
najbardziej była zdolna do tego, żeby poznać cudze wspomnienia. – Hej, Quinn,
nie patrz tak na mnie! Jasne, że mu o wszystkim powiem, ale…
– Po
sprawie, jasne – mruknął szatyn. – Nie wierzę, że oczekujesz tego, że będę
siedział cicho – stwierdził.
Alessia
spojrzała na niego spod uniesionych brwi, zdezorientowana i zaniepokojona
jednocześnie. Nie żeby obawiała się Quinna, ale nie miała ochoty na
jakiekolwiek sprzeczki, zwłaszcza z Damienem. Najczęściej sprzeczali się
właśnie o jej pomysły, bo jej brat bywał zdecydowanie zbyt
przewrażliwiony, kiedy chodziło o jej bezpieczeństwo. Denerwowało ją to,
tym bardziej, że zwykle po fakcie okazywało się, że chłopak miał rację – i że
nie tak łatwo dawał jej o tym zapomnieć.
Cały
problem z Damienem polegał właśnie na tym, że jej brat wydawał się we
wszystkim perfekcyjny, a ona nie. Lubił się uczyć, kochał książki, poza
tym miał ten swój niezwykły dar, który tak namiętnie rozwijał. Nie chciał
zostać lekarzem – w końcu jego uzdrawiające zdolności zapewniały mu sukces
i bez tego – ale medycyna go ciekawiła bo dzięki temu mógł łatwiej
zrozumieć, co takiego działo się, kiedy uzdrawiał, poza tym wtedy wiedział, jak
powinien to robić. Patrząc na to i niezwykle ugodowy charakter Damiena,
zdecydowanie miała powodu do kompleksów. Jedynie taniec, śpiew i to, czego
uczyła się od Isabeau, miało jakiekolwiek znaczenie, poza tym kwestia bogini i przygotowań
do stania się jedną z kapłanek były jedynym polem na którym była w stanie
się popisać.
– Quinn,
chyba nie zamierzasz się ze mną kłócić, prawda? – odezwała się w końcu,
ostrożnie dobierając słowa. – Ja i tak tam pójdę. Obojętnie czy powiesz
Damienowi, czy nie – dodała z naciskiem, spoglądając na niego niemal w wyzywający
sposób.
Quinn
jęknął, po czym odwrócił wzrok, nie będąc w stanie znieść intensywności
spojrzenia. Alessia poczuła się przyjemnie połechtana, poza tym podziękowała w duchu
za wszystkie te okazje, kiedy mogła zaobserwować tak przenikliwe, zimne
spojrzenia nie tylko u swojego ojca, ale również jego sióstr. Od tamtego
czasu wykorzystywała to namiętnie za każdym razem, kiedy chciała uciąć temat
albo postać na swoim; jedynie Damien był odporny na jej sztuczki, ale to tylko
dlatego, że znał ją lepiej niż ktokolwiek inny.
– Dobra,
jak sobie chcesz. – Quinn wyrzucił obie ręce ku górze w poddańczym geście.
– Szlag, jesteś gorsza niż Hayley. A na pewno bardziej uparta.
– Dziękuję
ci bardzo, Quinn – wtrąciła sama zainteresowana, rzucając bratu wymowne
spojrzenie. – Uznam to za komplement.
– Jedyny
jaki ode mnie usłyszysz – zapewnił ją z przekonaniem ciemnowłosy, a na
jego wargach zamajaczył cień uśmiechu. Oczywiście prawie natychmiast
spoważniał, kiedy ponownie spojrzał na Alessię. – Nie powiem nic Damienowi… Ale
pod jednym warunkiem – oznajmił; jego oczy zabłysły w niepokojący sposób.
Ali
skrzywiła się, czując narastający niepokój. Już sam fakt, że teraz to właśnie
Quinn mógł stawiać jej jakiekolwiek warunki, doprowadzał ją do szału, a jeśli
dodać do tego to, że chyba podejrzewała, co miał jej do zaproponowania…
O niech,
po stokroć nie!, pomyślała z niedowierzaniem, gwałtownie przystając.
Quinn i Hayley zatrzymali się w tym samym momencie, jak zwykle
wykazując się niezwykłą harmonią.
– Ali… – zaczął
raz jeszcze Quinn, chyba nie do końca rozumiejąc, co powinien sądzić o jej
reakcji.
– Nie –
przerwała mu, zanim zdążył dodać coś jeszcze. – Żadnych warunków. A jeśli
zamierzasz powiedzieć to, co myślę, że zamierzasz właśnie powiedzieć…
Quinn
westchnął.
– W takim
razie co takiego zamierzam powiedzieć? – zapytał, zaplatając obie ręce na
piersi.
– Nie mam
pojęcia – przyznała niechętnie – ale już teraz jestem pewna tego, że to mi się
nie spodoba – stwierdziła chmurnie, nie kryjąc narastającej niechęci.
– W takim
razie bardzo mi przykro, ale jeśli chcesz mojego wsparcia, to nie masz wyboru.
– Z każdą kolejną sekundą brat Hayley wydawał się coraz bardziej
przekonany co do tego, co zamierzał zrobić. A co więcej, on również
sprawiał wrażenie bardziej podekscytowanego niż zaniepokojonego. – Pójdziesz
spotkać się z River Song, jeśli tak bardzo się przy tym upierasz.
Alessia aż
prychnęła z niedowierzaniem, słysząc jego słowa. W tym momencie
wydawał się gorszy od Damiena.
– Wiesz,
tyle to ja już sama zdążyłam postanowić – oznajmiła z nutką sarkazmu.
– A mogłabyś
mi nie przerywać? – żachnął się Quinn. – Chcesz to idź, nie ma sprawy. Ale, do
diabła, ja idę z tobą.
Och, jaki słodki i uparty jest ten Quinn. "Idę z tobą". Szkoda, że moja szkoła to nie szkoła dla wilkołaków. Albo wampirów... Hm... Ciekawie by było. Chciałabym też zobaczyć nauczycieli w wersji Zombie. Heh ;D No dobra! Rozdział jak zwykle długi i wciągający. Dziękuję, że mogę sobie usiąść z herbatką i poczytać :) Tym bardziej, że przeczytałam dwa rozdziały, bo pierwszego nie przeczytałam wcześniej. Moja logika. Nie wiem, kiedy masz czas to pisać, bo szkoła, dom itp.Więc podziwiam Cię! Nie wiem jak Ty, ale ja do szkoły idę siódmego a nawet teraz nie chce mi się niczego robić. Nawet nie mam weny do pisania. Na Twoim przykładzie jest pokazane, że nie trzeba mieć weny, żeby tak cudownie pisać. Kocham Cię, normalnie *.* Pisz już następny rozdział. !!!!!
OdpowiedzUsuńPierwsze pytanie jakie mi przyszło do głowy to "Co do cholery robi tu nasz Pawełek?" A potem uzmysłowiłam sobie, że on 'robi' za Quinna. Przyjemność dla oka tak popatrzeć ;) Ach, czemu myślę, że River Song jest odrobinę zazdrosna o to, że Alessia stara się o bycie kapłanką? To na razie bez znaczenia. Złożyła jej dość ciekawą propozycję - czy ja też mogę iść? Beau chyba wejdzie wszędzie, gdzie nie trzeba. Zakładam, że narobiła sobie przy tym kłopotów. Idąc na zajęcia dla wilkołaków, oczywiście. Może historia się powtórzy^^ Hm, Quinn wydaje się być bardzo w porządku, choć z tym dotrzymywaniem tajemnic to różnie bywa. Ech, "Ale, do diabła, ja idę z tobą." XD podoba mi się to jak wciska się wszędzie, gdzie się da :D
OdpowiedzUsuńBierze mnie zazdrość, bo ja nie mam takiej fajnej szkoły :/ Czy osoby bez super zdolności też mogą się zapisać?
Pochłonęłam rozdział szybciutko^^ Już się nie mogę doczekać następnego ;*
No, a w szczególności czekam na coś o Lay i Rufusie oraz o Isabeau ♥
Gabrysia