Layla
Palce Rufusa wplotły się
w jej długie, jasne włosy, delikatnie je przeczesując. Wampir stanowczo
przyciągnął ją do siebie, nachylając się w jej stronę tak, żeby być
w stanie zmniejszyć dzielącą ich odległość i ją pocałować. Layla
nawet się nie zawahała, z bijącym sercem oczekując momentu, w którym
ich usta miały się połączyć. Jak zwykle przed pocałunkiem czuła się równie
podekscytowana, co i spięta, chociaż doskonale wiedziała, że
w momencie, kiedy Rufus nareszcie się zdecyduje, po raz kolejny doświadczy
czegoś, co wcale nie było straszne, a w istocie pozostawało piękne.
Rufus
całował ją zawsze z delikatnością, ale przy tym namiętnością. Ogień
i ta przysłowiowa chemia pojawiały się natychmiast, kiedy tylko zdarzało
im się dotykać. Layla zawsze czuła się oszołomiona, kiedy doświadczała emocji
i uczuć, które przez wszystkie te wieki życia były jej obce albo wręcz ją
przerażały. Pod wpływem dotyku naukowca zmieniała się, nabierając pewności
siebie. Czuła się coraz bardziej gotowa na to, żeby raz jeszcze odważyć się
spróbować zrobić coś, co do tej pory było dla niej nieosiągalne. Strach wciąż
paraliżował ją za każdym razem, kiedy o tym myślała, ale coraz łatwiej
przychodziło jej zapomnienie o przeszłości i skoncentrowanie się na
tym, co było tu i teraz. Rufus pomagał jej w tym, dobrze wiedząc
w jaki sposób powinien się z nią obchodzić, żeby czuła się przy nim
bezpieczna. Zamierzała wykorzystać to uczucie, chociaż decyzję o tym
podjęła praktycznie bezwiednie i nawet się nad tym nie zastanawiała.
Całując go
z tak wielkim zaangażowaniem na jakie było ją stać, naparła na naukowca
tak, że mimowolnie musiał odchylić się do tyłu. Usłyszała cichu jęk, omal też
nie straciła równowagi, ale na całe szczęście wampir w porę podparł się na
ręce. Drugą wciąż ją obejmował, mocno tuląc do
siebie i nie protestując, kiedy wsunęła obie dłonie pod jego lekarski
kitel i spróbowała nakłonić go do tego, żeby go ściągnął. Jej serce biło
jak szalone, gdy pocałowała go w jeszcze bardziej zdecydowany sposób,
czując, że coś w niej narasta – potrzeba, której w żadne sposób nie
potrafiła zaspokoić. Zdawała sobie sprawę z tego, że to pożądanie, jednak
nigdy dotąd nie czuła tego aż tak intensywnie ani nie miała problemów
z tym, żeby nad sobą zapanować.
Kiedy otworzyła
oczy, przekonała się, że Rufus spogląda na nią w oszołomieniu. Jego
czekoladowe oczu zaszły mgłą, poza tym bez trudu mogła dostrzec wypełniające je
pożądanie. Pragnęła go i to ze wzajemnością; czuła to zwłaszcza
w sposobie w jaki odwzajemniał jej pieszczoty, coraz mniej świadom
tego, gdzie się znajdowali i co działo się wokół nich. Layla też czuła, że
świat realny przestaje jej dotyczyć, w zamian kurcząc się do tej idealnej
chwili i do ich dwoje, bliskich tego, żeby połączyć się w jedno.
Tym razem
nie czuła strachu albo raczej nie zamierzała pozwolić, żeby ten przejął nad nią
kontrolę. Chciała zaufać Rufusowi i jakoś zapanować nad instynktownym
odruchem, który nakazywał jej kulić się, kiedy Rufus próbował jej dotykać. To
było trudne, ale miała dość tego, jak czuła się w takich momentach, kiedy
wspomnienie ojca przejmowało nad nią kontrolę, nie pozwalając jej zaznać pełni
szczęścia. Musiała się uwolnić, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że
będzie to najtrudniejszą bitwą, jaką kiedykolwiek przyjdzie jej stoczyć. Nie
mogła inaczej, zwłaszcza po tym, jak zmusiła Rufusa do tego, żeby przełamał się
i sięgnął pamięcią do najgorszych wspomnień… A przynajmniej
zakładała, że zabicie Rosy było największym błędem, jako zdarzyło mu się
popełnić. Teraz sama musiała zwalczyć strach przed którym od wieków uciekała
i to nie tylko dla siebie, ale również dla Rufusa – żeby nareszcie oddać
mu się w pełni, tak, jak sobie na to zasłużył.
Layla
westchnęła cicho. Już nie miało znaczenia to, co działo się z Rufusem.
Jego ataki jej nie przerażały, nie wyobrażała sobie zresztą, żeby tak po prostu
mogła go zostawić. Kochała go, tak bardzo go kochała i nie potrafiła
odejść, nawet jeśli jej kazał, żeby mogła być bezpieczna. Być może ryzykowała,
ale – jak sam zauważył – była inna niż Rosa. Historia nie miała się powtórzyć
i zamierzała mu to udowodnić, ale najpierw…
Ech, nie
chciałbym wam przeszkadzać, ale…, usłyszała nagle.
–
A niech to szlag! – jęknęła z niedowierzaniem i zerwała się na
równe nogi tak gwałtownie, że z wrażenia aż zatoczyła się do tyłu.
Rufus
zastygł w bezruchu, oszołomiony. Oddychał szybko, ledwo łapiąc oddech
i chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.
Jego oczy wciąż były zamglone i zdradzały wciąż obecne pożądanie nad
którym powoli zaczynał zapanowywać.
I – co
uderzyło ją najbardziej – martwił się, jednocześnie próbując ukryć przed nią
to, że jakkolwiek go zraniła.
– Laylo…
Laylo, co się stało? – zapytał natychmiast. Zerwał się z miejsca
i w pośpiechu odsunął, drastycznie zwiększając dzielącą ich
odległość. Jego oczy lśniły niepokojąco, kiedy zlustrował jej twarz i całą
sylwetkę, jakby czego szukając. – Dobra bogini, co ja takiego zrobiłem? Czy cię
skrzywdziłem, czy…?
Gwałtownie
potrząsnęła głową.
– Gabriel –
powiedziała krótko.
Rufus
zamrugał i machinalnie spojrzał w stronę schodów, żeby upewnić się,
czy laboratorium oby na pewno jest puste. Layla westchnęła i znacząco
postukała się palcem wskazującym w czoło. W oczach wampira pojawiło
się zrozumienie, zaraz też odetchnął, wyraźnie uspokojony.
Czego
chcesz, braciszku?, pomyślała Layla,
koncentrując się na myśli, którą usłyszała wcześniej i która wytrąciła ją
z równowagi. Wciąż czuła obecność brata, chociaż chłopak okazał się na
tyle taktowny, że wycofał się, dając jej i Rufusowi chwile na doprowadzenie
się do porządku.
Jak już
ci mówiłem, nie chcę wam przeszkadzać…, powtórzył, ale i tym razem nie
miał okazji do tego, żeby skończyć.
– Akurat –
mruknęła Layla pod nosem, nieświadomie wypowiadając swoje myśli na głos.
Wiedziała, że mówienie do siebie nigdy nie oznacza czegoś dobrego, ale nie
obchodziło jej to.
Zignorowała
pytające i nieco już zniecierpliwione spojrzenie Rufusa, żeby
skoncentrować się na telepatycznym połączeniu, które nawiązał jej brat. Czuła
nie tylko rozdrażnienie Gabriela, ale również jego wzburzenie, chociaż coś
podpowiadało jej, że tym razem uczucie to nie ma żadnego związku z nią
i Rufusem.
Masz
rację. Gabriel wciąż lustrował jej myśli,
wykorzystując to, że wciąż lekko rozkojarzona nie potrafiła się przed nim
obronić. Swoją drogą, bałem się, że znowu mi nie
odpowiesz, jeśli zacznę cię szukać, dodał już mniej złośliwym tonem.
Do
rzeczy, ponagliła go. Chciała jak najszybciej odzyskać głowę tylko dla
siebie.
Gabriel
momentalnie spoważniał.
Dimitr
prosi, żebyś pojawiła się za pół godziny w Niebiańskiej Rezydencji. Możesz
wziąć Rufusa, bo to raczej dotyczy was oboje, oznajmił, a potem
wycofał się równie nagle, co w ogóle się pojawił.
Layla
zamrugała pośpiesznie i cofnęła się o krok, lekko potrząsając głową.
Serce zabiło jej szybciej, kiedy strach ścisnął ją za gardło. Żałowała, że nie
powstrzymała Gabriela przed zniknięciem chociaż na moment, żeby przynajmniej
przekonać go do wyjaśnienia, co takiego się działo. Obawiała się, że to może
mieć związek z jej atakiem na króla – atakiem, który przecież nie mógł
przejść bez echa. Poza tym bała się, jak może zareagować, jeśli znów stanie
twarzą w twarz z Dimitrem, ale wierzyła w to, że wampir
i ci, którzy na co dzień ją otaczali, są rozsądni i nie obdarzą jej
pełnym zaufaniem.
– Co jest?
– Rufus momentalnie zmaterializował się u jej boku. Już doprowadził się do
porządku, chociaż włosy nadal miał w nieładzie, a w jego oczach
widziała iskierki tłumionego pożądania. – Layla, do cholery… Co ci powiedział
twój brat? – zapytał bardziej stanowczo, chwytając ją za ramiona
i odwracając w swoją stronę.
– Gabriel…
– Zamrugała pośpiesznie, po czym uniosła głowę, żeby móc na niego spojrzeć. –
Powiedział, że mamy spotkać się z Dimitrem… To znaczy ja mam się
z nim spotkać, ale ty możesz iść ze mną.
– Nie
„mogę”, ale „pójdę” – poprawił niecierpliwym tonem, żeby od razu pokazać jej,
że już podjął decyzję. – Ale dlaczego? Gabriel mówił ci coś jeszcze? – Sądząc
po tonie głosu, wciąż był rozeźlony tym, że im przerwano.
Jedynie
wzruszyła ramionami, woląc zachować swoje domysły dla siebie. Z wahaniem
przyjrzała się naukowcowi, próbując ocenić jego stan, ale Rufus wydawał się być
jedynie mocno zaniepokojony i rozdrażniony. Przynajmniej na razie nie
musieli się obawiać, że kolejny raz wpadnie w szał, chociaż wolała się nie
zastanawiać nad tym, jak miał zareagować, gdyby Dimitr naprawdę chciał
wyciągnąć konsekwencje z tego, czego omal nie zrobiła.
Niedoszła
królobójczyni. Nawet mimo usprawiedliwienia transem te słowa wciąż przyprawiały
ją o dreszcze.
– Rufus? –
Przeciągające się milczenie zaczynało ją przerażać. – Możesz mnie przytulić?
Może
jeszcze miesiąc wcześniej wyśmiałby ją za taką prośbę, ale tym razem po prostu
spojrzał na nią spod lekko uniesionych brwi i zrobił krok w jej
stronę. W pośpiechu wpadła mu w ramiona, dopiero wtedy będąc
w stanie się lekko rozluźnić.
Znów
poczuła znajomy jej ogień, jak zawsze, kiedy się dotykali, ale tym razem nie
zareagowała, zupełnie nie mając do tego nastroju. Najpierw musiała się
dowiedzieć, dlaczego Gabriel miał sprowadzić ją do Niebiańskiej Rezydencji,
a później…
No cóż, to
dopiero miało się okazać.
Gabriel czekał na nich tuż
obok schodów, nonszalancko oparty o poręcz. Layla zauważyła, że westchnął
teatralnie, kiedy zauważył Rufusa, ale nie zareagował, bo rzuciła mu
ostrzegawcze spojrzenie; przecież sam powiedział, że mogą przyjść razem.
– Taa…
Bracia Pavarotti, czyli informacje z pierwszej ręki, co braciszku? –
rzuciła zamiast powitania, zaintrygowana tym, że nie był jakoś specjalnie
zdziwiony tym, że znów byli razem.
– Słucham?
– Gabriel zmarszczył brwi, po czym uśmiechnął się blado, kiedy zorientował się,
co miała na miało. Uparcie nie patrzył na Rufusa, najwyraźniej za punkt honoru
biorąc sobie to, żeby traktować wampira jak powietrze. – Nie mam
w zwyczaju plotkować, jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś. To po prostu…
wrodzona intuicja, w końcu jestem twoim bratem – przypomniał, rzucając jej
znaczące spojrzenie. Layla spąsowiała, uświadamiając sobie, że jej brat jak
najbardziej miał sposobność do tego, żeby dzielić z nią te skrajne emocje,
również… pożądanie. Czytał w niej jak w otwartej księdze, a ona
nie była w stanie zrobić niczego, żeby jakoś to powstrzymać. - Sis,
co się stało? Zaatakowałaś Dimitra i… Dobra bogini, czy to był Lawrence? –
wyrzucił z siebie Gabriel, raptownie poważniejąc.
Layla
poczuła, że ma ochotę go ucałować za to, że się domyślił. Gabriel znał ją jak
nikt inny, więc od razu zorientował się, jak musiała się czuć –
i wiedział, że nigdy nie zaatakowałaby Dimitra.
– To był
Lawrence… – Gabriel sam odpowiedział sobie na pytanie, widząc, że jego siostra
nie jest chętna, żeby drążyć temat. – A niech go szlag! Zaczynam żałować,
że Yves nie przytargał tutaj jego – westchnął i skrzywił się.
Milczący do
tej pory Rufus sapnął i w pośpiechu podszedł bliżej.
–
Chwileczkę… A kogo złapał Yves? – zapytał, szybko analizując fakty
i wyciągając wnioski. – Dlaczego mieliśmy przyjść?
–
O ile mi wiadomo, ciebie nikt nie zmuszał do przyjścia – stwierdził
chmurnie Gabriel, rzucając Rufusowi ponure spojrzenie.
– Gabriel!
– jęknęła w proteście Layla, uderzając go w ramię.
Chłopak
westchnął i wywrócił oczami.
– Nie
zamierzam udawać, że go lubię. W ogóle powinien się cieszyć, że ma powody,
żeby nie skręcić mu karku – stwierdził, szybkim krokiem kierując się
w stronę schodów, które prowadziły do podziemi. – Nie patrz się tak na
mnie, sis. Idziecie?
Layla nie
zareagowała od razu, przez moment po prostu się w niego wpatrując. Dopiero
po chwili prychnęła i niechętnie ruszyła się z miejsca, szybko się
z nim zrównując. Rufus ruszył za nimi niczym cień, poruszając się tak
cicho, że kilkukrotnie odwracała się, żeby upewnić się, że nigdzie nie zniknął.
W
podziemiach było zimno, ale Layla praktycznie nie odczuwała zimna. Gabriel
minął wejście do sali, gdzie przez jakiś czas mieściło się laboratorium,
prowadząc ich w głąb korytarza. Na końcu Layla dostrzegła ciężkie,
posrebrzane drzwi, a chwilę później poczuła powiew mocy, kiedy Gabriel
wykorzystał telekinezę, żeby je otworzyć. Zaskrzypiały cicho, ukazujące kolejny
ciemny korytarz; Layla bez wahania podążyła za bratem w mrok, walcząc
z pokusą zapalenia chociaż niewielkiego płomienia, który oświetliłby im
drogę.
Gdzieś
z oddali doszedł ją znajomy, niepokojący śmiech, który skojarzył jej się
z czystym szaleństwem. Przeszedł ją dreszcz, kiedy uświadomiła sobie, kogo
przyprowadził Yves i instynktownie przyśpieszyła, ledwo będąc
w stanie powstrzymać się przed tym, żeby nie zacząć biec.
Wilkołaki
nie obeszły się w Jaquesem łagodnie. Już na wstępie Laylę uderzył słodki
zapach krwi nieśmiertelnego; machinalnie obejrzała się na Rufusa,
zaniepokojona, ale ten nie wyglądał, jakby za moment miał stracić kontrolę.
Wręcz przeciwnie – wydawał się podekscytowany.
Layla
szybko odrzuciła od siebie tę myśl, poniekąd dlatego, że w końcu
dostrzegła odrobinę rozpraszającego ciemność światła i dostrzegła
przymocowane do ścian lochów pochodnie. W następnej chwili dostrzegła
pozostałych, przede wszystkim Dimitra i Isabeau. Allegra czaiła się gdzieś
na uboczu, ze swoją urodą i zagniewanym spojrzeniem przypominając złotowłosego
anioła zniszczenia. Gdzieś dalej Layla zauważyła Pavarottich oraz wyraźnie
poruszoną Renesmee. Po minie tej ostatniej oraz postawach towarzyszących jej
Edwarda i Carlisle'a, bez trudu zorientowała się, że jej bratowa wcale nie
chce się w tym miejscu znaleźć, ale upadła się nie zostawiać męża. Esme
nigdzie nie było i Layla podejrzewała, że wampirzyca zajmowała się
dziećmi, być może pilnując ich w jednym z licznych pomieszczeń
Niebiańskiej Rezydencji.
Najbardziej
w oczy wrzucała się skulona postać na ziemi. Jaques dyszał ciężko, blady
i bezbronny, chociaż uparcie starał się nie okazywać słabości. Krwawił
z wargi, a przynajmniej tak podejrzewała, bo
po rozcięciu nie było już ani śladu. Jego ciemne oczy czujnie rozglądały się
dookoła, błyszczące intensywnie.
– Dzień
dobry, Laylo – zawołał uprzejmie, kiedy tylko ją zauważył.
Dziewczyna
drgnęła i skrzywiła się.
– Idź do
diabła, Jaques – zaproponowała mu chłodno; nie chciała go widzieć, a tym
bardziej nie zamierzała sobie przypominać okresu, kiedy wspierała Zespół
Uderzeniowy Lawrence'a.
– Mogę cię
zaręczyć, że już tam byłem – odparł, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
– Ty też. Czy istnieje gorsze piekło od tego, które fundują nam nasze własne
umysły? Pamiętasz te dni, kiedy na zmianę traciłaś i odzyskiwałaś
przytomność, nagle odkrywając, że dokonałaś czegoś okropnego? Pamiętasz krew na
rękach i to poczucie samotności, kiedy…
Gabriel
poruszał się zaskakująco szybko. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, chwycił
Jaquesa za gardło i przycisnął go do najbliższej ściany, na tyle gwałtownie,
że głowa nieśmiertelnego podskoczyła i z impetem uderzyła
o kamień. Jaques jęknął, ale szybko odzyskał nad sobą panowanie,
spoglądając w twarz zagniewanego telepaty niemal w bezczelny sposób.
– Nigdy
więcej nie waż się zwracać się do mojej siostry w taki sposób – syknął,
wzmagając uścisk wokół gardła swojego przeciwnika. – Powinienem był to zrobić
już wtedy w lesie, kiedy widziałem cię po raz ostatni, ale nie chciałem,
żeby moje dzieci musiały na to patrzeć – stwierdził lodowatym tonem. – Powiedz
mi, co takiego czuła Caroline, kiedy ją zabijałeś?
– Uważasz
więc, że… że twoja żona może… oglądać cię takim? – zapytał Jaques, ledwo
wypowiadając kolejne słowa.
Oczy
Gabriela pociemniały.
– Gdyby nie
ona, byłbym zdecydowanie brutalniejszy – stwierdził, zerkając krótko na
Renesmee. Była blada i obserwowała sytuację z wyraźnym niepokojem,
ale w żaden sposób nie próbowała powstrzymywać swojego męża.
W momencie, kiedy ten dodatkowo wspomniał o Caroline, zacisnęła usta
i nieznacznie skinęła głową. – Sam widzisz, że nikt tutaj nie będzie się
nad tobą litować.
Gabriel
wzmógł uścisk, wyraźnie zaczynając tracić cierpliwość. Layla zapragnęła
odwrócić wzrok, nie dlatego, że obawiała się widoku śmierci, ale przede
wszystkim przez to, że sama miała ochotę swojemu bratu pomóc.
Wyczuła
nieznaczny ruch, kiedy Rufus wymknął ją i jak gdyby nigdy nic podszedł do
Gabriela i Jaquesa. Wydawał się rozluźniony, zupełnie jakby taki widok był
dla niego codziennością.
– Tracisz
czas – oznajmił, zwracając się bezpośrednio do Gabriela. Założył obie ręce na
piersi, po czym niedbale oparł się o ścianę, uważnie wpatrując się
w Delacur’a. – On jest taki jak ja. Nie zabijesz go w ten sposób…
Zresztą byłoby szkoda.
– Dzięki za
wykład – żachnął się Gabriel. – Swoją drogą… Co ty pieprzysz? – dodał, odsuwając
się nieznacznie; Jaques osunął się na kolana, pocierając obolałej gardło.
Rufus
uśmiechnął się w niepokojący sposób.
– Zastanów
się dobrze… On to rozpoczął. Naprawdę nie dostrzegasz szansy na poznanie
odpowiedzi na kilka istotnych pytań? – Wampir popatrzył na Gabriela tak, jakby
wątpił w jego inteligencję.
Jaques
prychnął, po czym zaśmiał się w ten sam sposób, który Layla słyszała już
po wejściu do korytarza. Powoli podniósł się,
przytrzymując się ściany; mięśnie miał napięte i oczywiste było, że obawia
się kolejnego uderzenia.
– I co
jeszcze? – zapytał z niedowierzaniem. – Naprawdę sądzisz, że cokolwiek ci
powiem? – zapytał, zerkając na Rufusa.
– To chyba
tyle, jeśli chodzi o propozycję współpracy – skomentował Gabriel, ale nie
ruszył się z miejsca. – Dimitrze? – Spojrzał na króla.
Wampir
drgnął i zamrugał pośpiesznie, jakby wyrwany z zamyślenia. Jego wzrok
powędrował najpierw w stronę bladej twarzy Isabeau, a dopiero potem
skierował się na Jaquesa.
– Wiecie
co? – Dimitr zmrużył oczy. – Róbcie sobie z nim, co tylko chcecie. Jeśli
uważasz, że może ci się przydać… Masz z mojej strony zielone światło,
Rufusie – zapewnił naukowca.
– Cudownie.
– Layla zawsze czuła się niepewnie, kiedy do głosu Rufusa wkradła się ta
niepokojąca, lekko szalona nuta. Momentami łatwo jej było zapomnieć, że to nie
tylko geniusz, ale na dodatek najbardziej nieprzewidywalna i bezwzględna
istota, jaką kiedykolwiek spotkała. – Już ja zadbam o to, żebyśmy jednak
się dogadali – stwierdził z przekonaniem.
Jaques
wciąż wyglądał blado, ale najwyraźniej nie zamierzał pozwolić się zastraszyć.
Zmrużył oczy; w jego oczach pojawił się czerwony błysk, zdradzając, że
wampir najchętniej by się na naukowca rzucił.
– I co
zamierzasz zrobić, hm? – Gabriel był sceptycznie nastawiony do całego przedsięwzięcia.
– Wymyślisz nam tu na poczekaniu jakieś serum prawdy czy masz może jakieś inne
cholerstwo?
Rufus
zachichotał.
– Kusząca
propozycja, nie powiem… Ale nie. Przecież są bardziej tradycyjne sposoby,
bardzo skuteczne… – Znów spojrzał na Jaquesa. – Nie łatwo nas zabić, prawda?
Ale wciąż odczuwamy ból… Och, coś o tym wiem i bardzo chętnie ci
pokażę – zapewnił.
– Pieprz
się! – warknął Jaques, ale w jego ciemnych oczach Layla dostrzegła
zwątpienia.
– Jak sobie
życzysz. – Rufus wzruszył ramionami. – Ja mam bardzo dużo czasu, chociaż… Może
od razu zabawimy się srebrem, co ty na to? Nawet jak miedzy czasie umrzesz,
jakoś niespecjalnie się tym przejmą – stwierdził obojętnym tonem.
Jaques
warknął gniewnie.
– Nie
odważysz się! Przynajmniej nie przy nic i…
Rufus dosłownie
na niego skoczył, kolejny raz przyciskając go do ściany. Jego oczy zabłysły
czerwienią, podobnie jak i oczy Jaquesa, kiedy przez kilka sekund obaj
mierzyli się gniewnymi spojrzeniami.
– Nie
chcesz się przekonać do czego jestem gotów się posunąć – wyszeptał gniewnie. –
Lepiej się zastanów, póki jeszcze masz do tego okazję.
Jaques
przez moment uparcie zwlekał z odpowiedzią, starając się zachować
neutralny wyraz twarzy. Layla sama chciała wierzyć, że Rufus po prostu go
straszył, ale wiedziała, że to niekoniecznie musi być prawdą.
I Jaques
również to wiedział.
– Dobra! –
Niemal splunął, ale przynajmniej dał za wygraną. – Dobra, niech wam będzie… Co
chcecie wiedzieć?
Rufus się
uśmiechnął.
Gabrielu Licavoli jezeli jeszcze raz im przeszkodzisz o osobiscie cie udusze! Taka scene zniszczyc nooo =/ ale juz sie nie gniewam^^ Hue, licze, ze Jaquesa zaboli za to wszystko co zrobil, bo mu sie nalezy. Tak porzadnie^.^ Hihi, - obiecuje, ze ostatni raz poruszam ten temat! - Hue, wrocil taki Gabriel jakiego chcialam *.* <3 wiec juz sie czepiac nie bede XD Zastanawiam sie co sobie myslal, kiedy czul to co Layla =)) coz, zakladam ze wie co to za uczucie :P Przepraszam, ze tak krotko, ale jestem w szkole :*
OdpowiedzUsuńGabi ;*
A tak pięknie się zaczęło, że też Gabriel musiał im przeszkodzić:/ Mam nadziej że Jaques dostanie za swoje i wszystko im wyśpiewa to może dowiedzą się w końcu co się dzieje z telepatiami:D
OdpowiedzUsuńNo nic pozdrawiam i czekam na następny ;)
Renesmee