30 grudnia 2021

Sto trzydzieści pięć

Layla

Milczały, ale to wydawało się właściwe. Layla potrzebowała dłuższej chwili, by zebrać myśli i uspokoić oddech. Nie do końca poczuła się dzięki temu lepiej, ale na dobry początek musiało wystarczyć.

Nie wiedziała, co robić. Kątem oka obserwowała Claudię, próbując zrozumieć, co tak naprawdę względem niej czuła. Chciała powiedzieć coś, co zabrzmiałoby choć odrobinę sensownie, ale pustka w głowie skutecznie jej to utrudniała. Wątpiła zresztą, by jakiekolwiek słowa zabrzmiały w tej sytuacji właściwie.

Co miała powiedzieć? Że rozumie? Mogła, ale nie bez poczucia, że właśnie okłamywała samą siebie. O wiele właściwiej zabrzmiałoby, że chciała zrozumieć, ale to z kolei jawiło się jako najgorsze pocieszenie na świecie. Miała zresztą wrażenie, że kobieta przed nią nie chciała zapewnień w żadnej formie.

Bez słowa przysiadła na skraju fotelu u boku Claire. Mimowolnie wciąż analizowała wspomnienia dziewczyny, w nadmiarze bodźców próbując odnaleźć coś, co mogłoby jej pomóc. Jedno w tym wszystkim pozostawało oczywiste – jej córka ufała ciotce. W sposób, który wydawał się niepojęty po tym, jak ta na jej oczach skrzywdziła ważną dla niej osobę, ale…

– A Seth? – wyszeptała, nie mogąc się powstrzymać. Wyczuła, że Claire poruszyła się niespokojnie. – Przepraszam, ale…

Bezradnie potrząsnęła głową. To nie była jej sprawa, ale ta kwestia również wydała się Layli istotna.

– Och… Wilk. – Do głosu Claudii wkradła się dziwna, trudna do określenia nuta. – Jak beznadziejnie zabrzmię, jeśli stwierdzę, że spanikowałam?

– Co proszę?

Wampirzyca westchnęła. Poderwała się na równe nogi, najwyraźniej dłużej nie będąc w stanie usiedzieć w miejscu.

– Isobel się ode mnie odwróciła – przypomniała cicho. – Amelie zniknęła. Czułam, że posunęłam się za daleko, kiedy pojawiliście się, żeby pomóc królowej. Musiałam jakoś się wydostać, kiedy ty… Cóż. Nie miałam pojęcia, czy on tego nie wyczuł – wyjaśniła, kolejny raz wprawiając Laylę w konsternację. Och, pamiętała ostatnie spotkanie z Claudią i ból głowy, który skutecznie powstrzymał ją przed zatrzymaniem kobiety. Już wtedy nabrała pewności, że coś było z nią nie tak. – Domyśl się, co sobie wyobraziłam, kiedy zobaczyłam twoją córkę przerażoną i w towarzystwie wilkołaka.

– Zmiennokształtnego – wtrąciła cicho Claire. – Seth nie…

– To nie miało dla mnie znaczenia – obruszyła się Claudia. – Ja po prostu…

Layla zamrugała. O bogini…, jęknęła w duchu, z niedowierzaniem spoglądając to na jedną, to na drugą z kobiet. Nie tego się spodziewała. I kolejny raz nie miała pojęcia, co o tym myśleć.

– Mówisz, że… to był przypadek? Po prostu pomyłka? – zapytała z niedowierzaniem. To brzmiało jak najokrutniejsze zrządzenie losu na świecie.

Claudia nie odpowiedziała od razu. Nerwowym gestem przeczesała włosy palcami.

– To, co zrobiłam? Pewnie tak – odparła beznamiętnie. – Spotkanie moje i Claire? Ani trochę, ale to zrozumiałam później.

Nie dodała niczego więcej, ale to nie miało znaczenia. Tak naprawdę Layla nie sądziła, by w tej sytuacji cokolwiek było do powiedzenia. Niespokojnie spojrzała na córkę, ale i ta milczała, z uporem spoglądając gdzieś w bok. Tyle wystarczyło, by wampirzyca nabrała pewności, że najwyraźniej już wiedziała, co zaszło tamtego wieczora. Layla mogła tylko zgadywać, jak się z tym wszystkim czuła.

Cholera. Claudia ani trochę jej nie ułatwiała. Zaufanie jej albo wyciągniecie jakichkolwiek jednoznacznych wniosków nie wchodziło w grę.

– Jeszcze coś? – rzuciła jakby od niechcenia sama zainteresowana. Przystanęła przy oknie, wpatrując się w jakiś bliżej nieokreślony punkt na zewnątrz. – Odpowiem, jeśli zapytacie. Chwilowo jest mi wszystko jedno.

– Hotel – wtrąciła pospiesznie Claire. – Co stało się w hotelu?

Layla otworzyła i zaraz zamknęła usta. Skinęła głową, niemalże z ulgą przyjmując zmianę tematu. Miała wrażenie, że słyszała zdecydowanie za dużo, by pytać o więcej. Pustka w głowie i tak jej nie pomagała.

– No, tak… – Claudia wyraźnie się ożywiła. Co prawda wciąż nie patrzyła na żadną z nich, ale nawet z daleka widać było, że w końcu zdołała się rozluźnić. Wyprostowała się, już nie sprawiając wrażenia kogoś, kto w każdej chwili mógłby osunąć się na ziemię. – Dałyście mi do myślenia tym, co tam się stało. Zwłaszcza salą, z której nie dało się wyjść. Oczywiście, to mógł być rodzaj przymusu, ale…

– Ale pomyślałaś o magii? – rzuciła z wahaniem Layla.

Claudia natychmiast się odwróciła. Skinęła głową, po czym bez pośpiechu podeszła bliżej.

– Dopiero niedawno odważyłam się sięgnąć po moje dziedzictwo. W zasadzie… – Urwała. Potrząsnęła głową, jakby chcąc opędzić się od jakiejś niechcianej myśli. – Nieważne. Sęk w tym, że pewne wydarzenia pozostawiają ślady. Telepatia też… Czyż nie tak? – dodała, wbijając wzrok w Laylę. – Potrafiłabyś wyczuć, gdyby ktoś wykorzystał moc, zwłaszcza w dużej ilości.

– Nawet z daleka – przyznała, aż za dobrze znając uczucie przywodzące na myśl świeżość ozonu zaraz po burzy.

– Z magią bywa podobnie. Zwłaszcza taką, która pochłonęła ofiary – podjęła pospiesznie Claudia. – Ale żeby się upewnić, musiałam tam pójść. W zasadzie nabrałam pewności jeszcze przed wejściem, ale… – Przez jej twarz przemknął cień. – Dawno nie pozwoliłam sobie na tak dużo. Nie sadziłam, że wciąż potrafię… – przyznała, uśmiechając się niepewnie. To była zaledwie chwila, ale i tak sprawiła, że Layla poczuła… ciepło. Kiedy ta kobieta pozwalała sobie na szczery uśmiech, wydawała się zadziwiająco ludzka. – Nie podoba mi się to, co zobaczyłam. I że najwyraźniej ma jakiś związek z nim.

Uśmiech zniknął równie szybko, co się pojawił. Claudia spoważniała, nagle spięta i wyraźnie zmartwiona. Dłonie zacisnęła w pięści, być może chcąc ukryć drżenie, ale wyszło jej to co najmniej marnie.

Co on ci zrobił?, pomyślała w oszołomieniu Layla, ale jakaś jej cząstka szczerze wątpiła w to, czy chciała poznać odpowiedź. O pewnych rzeczach nie opowiadało się przypadkowym osobom. Może za jakiś czas, gdyby wyjątkowo się postarała i…

Dlaczego w ogóle chciała wiedzieć? Czemu czuła, że mogłaby się z Claudią zaprzyjaźnić i…?

Drgnęła, porażona własnymi myślami. Może wciąż była pod wpływem wspomnień Claire, a może ostatecznie oszalała. Och, podejrzewała, że Rufus z czystym sumieniem zasugerowałby jej to drugie.

Natychmiast odrzuciła od siebie niechciane myśli.

– Zaraz… Charon miałby odpowiadać za to, co spotkało tych wszystkich ludzi? – zapytała, nie kryjąc zaskoczenia. To wszystko nie miało sensu. – Al na pewno wyczułby wilkołaka. Mira tym bardziej. No i łowcy…

– Nie osobiście. Mówiłam już, że chodziło o magię – zniecierpliwiła się Claudia. – To zdecydowanie robota kogoś takiego jak ja. Och, Claire… – westchnęła, bez ostrzeżenia zwracając się do dziewczyny. Jej głos zabrzmiał łagodniej, niemal przepraszająco. – Mówiłam, że nie wiem, co się stanie, kiedy odprawimy rytuał. Na pewno już o tym wie. I wychodzi na to, że znalazł sobie wiedźmę, która mu pomaga.

Coś w jej tonie dało Layli do myślenia. Nawet jeśli była przerażona, nie dała tego po sobie poznać. W zamian do jej głosu wkradła się frustracja, jakby to, że mogłaby mieć konkurencję, wyjątkowo ją drażniło. Cokolwiek zobaczyła w hotelu, wyraźnie jej się nie podobało.

– A co z łowcami? Dlaczego…? – zaczęła, próbując skupić się na najbardziej neutralnych kwestiach.

– Mogę tylko zgadywać, ale mnie to wyglądało na próbę sił. To, co tam się stało… – Claudia niecierpliwie machnęła ręką. – Na odległość zabili ponad czterdzieści osób. Rozumiecie, co to oznacza? Tyle dobrego, że to wciąż ludzie, ale i tak mi się nie podoba. Jeśli Charon pociąga za sznurki, będzie gorzej.

– Na szczęście? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Wciąż ludzie? Jakie szczęście, na litość bogini?!

Skrzywiła się, słysząc jak piskliwie zabrzmiał jej własny głos. Spróbowała się uspokoić, ale w głowie wciąż miała mętlik. Czuła się niewiele lepiej niż podczas rozmowy z Rufusem, kiedy próbowała nadążyć nad wyciąganymi przez niego wnioskami. Za część zwykle miała ochotę zdzielić go po głowie, zwłaszcza gdy bez mrugnięcia okiem przyjmował istnienie przypadkowych ofiar. Jakby to, że przynajmniej oni byli bezpieczni, wszystko usprawiedliwiało.

Spojrzała wyczekująco na Claudię, jednak to nie ona zdecydowała się jej odpowiedzieć.

– Al i Mira nie ucierpieli – wtrąciła cicho Claire. – To znaczy, że wpływ nie zadziała na wampiry i demony. Albo po prostu nikt nie spodziewał się ich pojawienia.

– Tak. Tak sadzę – odetchnęła Claudia.

Layla odetchnęła, próbując się uspokoić. Czuła, jak uchodzi z niej cała energia.

– W porządku… Co teraz?

Tym razem odpowiedziała jej wymowna cisza. Spojrzała wyczekująco na Claudię, ale ta jedynie potrząsnęła głową.

– Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że Charon bawi się magią. I najwyraźniej ma potężnego sojusznika – wyjaśniła, potrząsając z niedowierzaniem głową. – Nie żeby tego potrzebował. Od wieków tańczy z diabłem i dobrze na tym wychodzi.

– Mówiłaś, że nie da się go zabić. To też magia?

– A cóż innego? Gdybym chociaż wiedziała z kim się układał… – Przez jej twarz przemknął cień. – Nie podoba mi się to, jak zwleka. Mógłby znaleźć mnie ot tak, gdyby chciał. Skoro zwleka, ma powody.

Nie dodała niczego więcej, ale nie musiała. Sposób, w jaki spojrzała na Claire, wydawał się mówić sam za siebie.

Layla poczuła, że zaczyna robić jej się niedobrze. W porównaniu z tym, jak wyglądał faktyczny problem, hotel wydawał się niczym. Co więcej, niezależnie od emocji, które żywiła względem Claudii, nie potrafiła zaprzeczyć, że ta jako jedyna wydawała się wiedzieć, z czym mieli do czynienia. Skoro tak…

O bogini. Jeśli do tej pory czuła się bezsilna, po kolejnych rewelacjach tym bardziej nie wiedziała, co powinni zrobić.

Weź się w garść. Po prostu pomyśl i…

Gdyby to było takie proste!

Poruszyła się niespokojnie. Pod wpływem impulsu przesunęła się bliżej Claire, dla pewności chwytając dziewczynę za rękę. Zupełnie jakby w ten sposób mogła ją osłonić i to niezależnie do tego, skąd miało nadejść niebezpieczeństwo.

– Mamo? – rzuciła z wahaniem Claire.

– Amelie – oznajmiła pod wpływem impulsu. Nie patrzyła na córkę, całą sobą wciąż skupiona na Claudii. – Powiedziałaś, że to twoja stwórczyni. Możesz ją odnaleźć? – zapytała, a podchwyciwszy pytające spojrzenie wampirzycy, w pośpiechu dodała: – Rufus jej szuka. Ona i mój brat działali razem i… O bogini, nie wiem. Ale to jedyne, co przychodzi mi do głowy.

Claudia parsknęła pozbawionym wesołości śmiechem.

– Kto jak kto, ale Amelie na pewno wie, że ktoś jej szuka. Jeśli nie zdecydowała się pokazać, to ma w tym swoje powody – oznajmiła, krzyżując ramiona na piersi.

– Dlatego proszę ciebie. Chciałaś pomóc, tak? – zniecierpliwiła się Layla. – Nie będę siedzieć i czekać. Wplątałaś moją córkę w kłopoty, więc teraz coś wymyśl!

Może była niesprawiedliwa, ale nie dbała o to. Gniewnie zmrużyła oczy, ani na moment nie odrywając wzroku od wampirzycy. Miała ochotę nią potrząsnąć, co i tak wydawało się lepsze od morderczych odruchów, które Claudia wyzwalała w niej jakiś czas temu. Ani trochę nie podobało jej się to, o czym mówiła i że swoimi wyjaśnieniami niejako zaburzała wszystko, w co wierzyła Layla, ale jeśli ta kobieta pozostawała ich jedyną nadzieją… Och, zamierzała to przyjąć. Niezależnie od tego, jak mieli zareagować pozostali.

Nie zarejestrowała momentu, w którym poderwała się na równe nogi. To, że straciła kontrolę, uświadomiła sobie dopiero w chwili, w której poczuła owijające się wokół nadgarstka ciepłe palce. W roztargnieniu spojrzała wprost w lśniące, błękitne oczy Claire.

– Przestańcie – poprosiła niemal błagalnie. – Obie. Claudia przecież… – Dziewczyna spuściła wzrok. – Robi co może.

– To miłe, że ty jedna to rozumiesz – mruknęła wampirzyca. Na jej ustach pojawił się pozbawiony wesołości uśmiech. – Amelie traktuje mnie niewiele lepiej, jeśli akurat nie ma ochoty się spotkać. Mogę jej poszukać, ale niczego ci nie obiecam.

To nie brzmiało jak wiarygodna obietnica. Layla zawahała się, wciąż wzburzona. Potrzebowała dłuższej chwili, by zapanować nad sobą na tyle, by spróbować się rozluźnić. Rzuciła Claire przepraszające spojrzenie i nawet spróbowała wysilić się na uśmiech, ale przyszło jej to z trudem.

Plan. Potrzebowali planu, ale… żaden sensowniejszy nie przychodził jej do głowy.

– Przepraszam – mruknęła, ostrożnie dobierając słowa. – Nie wiem, co myśleć. Ja…

Claudia wywróciła oczami.

– Nie krępuj się. Pewnie zachowywałabym się tak samo na twoim miejscu – stwierdziła jakby od niechcenia. – Poszukam Amelie. Spróbuję wymyślić coś sensownego, ale to trudne, skoro poruszamy się po omacku. Jakby stało się coś jeszcze, wiesz, gdzie mnie szukać.

– Dam ci znać. Gdybyś czegoś potrzebowała…

– Poradzę sobie – ucięła pospiesznie Claudia. – Przyjechałyście, kiedy tego potrzebowałam. To i tak dużo.

Skinęła głową. Wciąż czuła wzburzenie, ale to bardzo szybko ustąpiło miejsca bezradności. Naskakiwanie na Claudię i tak nie miało sensu. Musiała przynajmniej spróbował jej zaufać, ale…

– Powinnyśmy iść – rzuciła wymijająco. – O ile lepiej się czujesz. Olivera nie ma, więc…

Urwała, po samym tylko spojrzeniu kobiety poznając, że ta i tak miała odmówić. Choć w jakimś stopniu Layla nie chciała zostawiać jej samej, kiedy ostatecznie opuściły wraz z Claire mieszkanie, poczuła ulgę. Co prawda wciąż czuła się jak pijana, porażona nadmiarem informacji i sprzecznych uczuć, ale…

O bogini.

– Mamo? – zmartwiła się Claire.

Przystanęły w korytarzu, w połowie drogi na parter. Layla z westchnieniem oparła się o ścianę, wplatając palce we włosy. Chwyciła się za głowę, energicznie pocierając skronie. Miała ochotę krzyczeć – cokolwiek, byleby jakoś się wyładować.

– Nie wierzę, że to mówię – oznajmiła cicho – ale ona jest gorsza od twojego ojca. Macie jeszcze jakieś rewelacje?

Claire zaprzeczyła. Dalej wyglądała na zmartwioną, choć wyraźnie próbowała to ukryć. Wyglądała dziwnie, zwłaszcza na pozbawionym oświetlenia półpiętrze. W ciemnościach Layla wyraźnie widziała jej bladą twarz i lśniące, nienaturalnie jasne oczy. Coś w błękicie tęczówek dziewczyny sprawiło, że poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.

Nawet nie drgnęła, kiedy córka bez słowa przesunęła się bliżej, tak po prostu wpadając jej w ramiona. W jakiś pokrętny sposób uścisk okazał się bardziej wymowny i pomocy, aniżeli cokolwiek innego. Layla przygarnęła ją do siebie, bez wahania odwzajemniając gest. Ostrożnie przeczesała ciemne włosy Claire palcami. Jak długo miała ją przy sobie żywą i bezpieczną, mogła przynajmniej udawać, że wszystko było w porządku.

Przez chwilę trwały w ciszy, ale to wydawało się właściwe. Przynajmniej poczuła się lepiej, choć na moment odzyskując równowagę. Co prawda to ani trochę nie uczyniło tematów czarownic, hotelu i Charona bardziej przystępnymi, ale…

– Możemy ufać Claudii – usłyszała tuż przy uchu.

Drgnęła. Coś w sposobie w jaki Claire wypowiedziała te słowa, sprawiło, że nie potrafiła ich zignorować.

I, cholera, naprawdę chciała w nie uwierzyć.

 

Zanim wróciły do domu, Layla w końcu zdołała się uspokoić. Na tyle, na ile było to możliwe. Przynajmniej nie rozbiła samochodu Nessie na pierwszym z brzegu drzewie, a to już o czym świadczyło. Och, no i wciąż myślała na tyle przytomnie, by w pierwszej kolejności skierować się do centrum handlowego. Powrót z zapowiedzianych zakupów bez choćby kilku drobiazgów wydałby się równie podejrzany, co i wrócenie do domu z czystym przerażeniem w oczach.

Chodząc po sklepach, wciąż myślała o rozmowie z Claudią. Nie miała pojęcia, co czuć względem tej wampirzycy, zwłaszcza że miała jej do zarzucenia tak wiele. Wyjaśnienia, które usłyszała, niczego nie rozwiązywały. Wręcz przeciwnie – słuchając ich, Layla miała jedynie więcej wątpliwości. Ocenienie tej kobiety okazało się równie skomplikowane, co i spokojne przyjmowanie większości rewelacji Rufusa.

Cóż, już nie chciała jej zabić. Na dobry początek musiało wystarczyć.

Skupiła się na Claire, z premedytacją unikając jakichkolwiek niewygodnych tematów. Miała wrażenie, że obie tego potrzebowała – chwili wytchnienia i spędzenia czasu na czymś, co nie wymagało zbędnego myślenia. Layla nie pamiętała, kiedy ostatnim razem pozwoliły sobie na coś równie prostego, jak chodzenie po sklepach. W zasadzie dobrze wiedziała, że dziewczyna do wspólnych wyjść miała podejście podobne do ojca, a jednak wydawała się spokojna i szczęśliwa. Jakby to, o czym rozmawiały raptem godzinę wcześniej, nie miało miejsca.

Coś w wypowiedzianych w korytarzu słowach nie dawało jej spokoju. Nie miała pojęcia, czy Claire w ogóle zdawała sobie z tego sprawę, ale brzmiała równie poważnie, co i Isabeau, kiedy zdarzało jej przekazywać ostrzeżenia.

A może po prostu Layla chciała w to wierzyć, szukając punktu zaczepienia, który pozwoliłby dojść do ładu z tym, co działo się w jej głowie.

Poprawiła papierową torbę z logo jednego z butików. Miała coś dla siebie i dla Claire. Wierzyła, że to wystarczy, by nie wzbudzać podejrzeń. Dziewczyna i tak okazała się zadziwiająco cierpliwa, być może dlatego, że Layla wyjątkowo nie miała cierpliwości do porównywania kolorów i zachwycania się wszystkim, co wpadło jej w oczy. Co prawda buszowanie między wieszakami było przyjemne, ale…

Coś innego przykuło jej uwagę. Zanim zdążyła się zastanowić, chwyciła córkę za rękę i pociągnęła do witryny sklepiku z biżuterią. Oczy skupiła na drobiazgu, który przyciągnął ją z daleka – pozłacanej, wyróżniającej się na czarnej poduszce bransoletce.

– Co sądzisz? – zapytała wprost, śledząc wzrokiem delikatny łańcuszek i zapięcie. Zwłaszcza to drugie przykuło jej uwagę. Wyglądało jak… anielskie skrzydła. – Spodoba jej się.

– Jej?

Claire uniosła brwi. Zerknęła bransoletkę, ale prawie natychmiast spojrzenie utkwiła z powrotem w Layli.

Wampirzyca westchnęła. Chwyciła kosmyk włosów, nerwowo oplatając je wokół palca.

– No… Claudii – przyznała zgodnie z prawdą. – Tak sobie pomyślałam… Jest urocza – wyjaśniła, kiwając głową w stronę bransoletki. – A ja mogłam trochę przesadzić, kiedy na nią naskoczyłam.

Musiała się zdecydować. Co prawda to jeszcze o niczym nie świadczyło, ale Layla i tak nie mogła się powstrzymać. Może i nie ufała Claudii – wciąż nie w pełni – ale jej potrzebowała. A może po prostu…

Próbuję być miła. Chociaż tyle.

– Jest ładna – przyznała Claire. Mimo wszystko nie brzmiała na przekonaną. – Ale nie widziałam, żeby Claudia kiedykolwiek nosiła bransoletki.

– Każda kobieta doceni dobrą biżuterie – obruszyła się. Wysiliła się na blady uśmiech. Wzrokiem wciąż wodziła po bransoletce. – Joce mówiła, że dałaś jej wisiorek… Od Claudii? – dodała, po minie córki poznając, że trafiła w sedno.

– Miałam wrażenie, że… jej bardziej się przyda – wyjaśniła wymijająco.

– Mhm… – Layla przekrzywiła głowę. – Wezmę ją – zdecydowała, kierując się ku wejściu do sklepu.

– Zaczekam w księgarni.

Parsknęła śmiechem. W porządku, tego akurat mogła się spodziewać.

Kiedy pięć minut później wyszła ze sklepu z niewielkim, starannie zamkniętym pudełeczkiem, poczuła się zaskakująco wręcz spokojna. Nie miała pewności, czego spodziewać się po tej kobiecie, ani czy ta faktycznie zamierzała odszukać Amelie. Ba! Nie wiedziała nawet, czy w tym przypadku pierwotna zdecyduje się pomóc, ale o tym starała się nie myśleć. Spoglądając na siebie nieufnie i tak nie miały niczego zdziałać.

Raz jeszcze pomyślała o połyskującej, złocistej bransoletce. I skrzydłach. Claudia ani trochę nie wyglądała na anioła, ale…

Potrząsnęła głową. W najgorszym wypadku wampirzyca miała ją wyśmiać. Nie żeby to w ogóle miało znaczenie, zwłaszcza w tej sytuacji.

Musiała coś wymyślić. Zając się Charonem, cokolwiek to znaczyło i jak miała się do tego zabrać. Sprawy miały się źle, ale przynajmniej dowiedziała się w porę. To, że Claire do niej przyszło, wciąż traktowała za najlepsze, co mogło się wydarzyć. Tym bardziej nie chciała jej zawieść, nawet jeśli to oznaczało ostrożne działanie i utrzymanie sekretu. Layla nie była tym zachwycona, ale wiedziała, że nie ma innego wyboru – nie, skoro wiedziała, jak jej rodzeństwo i mąż zareagowaliby na samą wzmiankę o Claudii.

Coś wymyślę. Chyba, przeszło jej przez myśl. Wątpiła, by tym razem ładny uśmiech i błagalne „Tylko się nie denerwuj!” wystarczyły, by udobruchać Rufusa. Nie żeby kiedykolwiek działały jak powinny.

Cóż, zawsze mogła mu przyłożyć. To i tak było lepsze, niż gdyby miał osobiście sprawdzić, ile tak naprawdę potrafiła jego siostra. Mieli zbyt wielki problem, by w tym wszystkim walczyć ze sobą.

Wraz z tą myślą, Layla poprawiła torby z zakupami i ruszyła na poszukiwanie córki.

1 komentarz:

  1. Jeśli ktoś tu jest, to szczęśliwego nowego roku! <3 A więcej moich wynurzeń tu: KLIK.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa