29 grudnia 2021

Sto trzydzieści cztery

Layla

Nie ufała Claudii. No, nie do końca – na pewno nie bardziej niż musiała, mimo zapewnień Claire. A jednak obserwując skuloną na tylnym siedzeniu, zapatrzoną w okno wampirzycę, Layla wcale nie miała poczucia, że ta kłamała. Było w niej coś takiego, co nie dawało jej spokoju, nawet jeśli nie potrafiła tego nazwać.

Jak w nim.

Warknęła w duchu, próbując skarcić samą siebie za tę myśl. Porównywanie Rufusa i Claudii było dziwne, nawet jeśli faktycznie coś ich łączyło. Claire też to robiła, może nieświadomie, ale to jedynie wszystko bardziej komplikowało. Wszyscy mieli dość powodów, by nie tylko traktować tę kobietę z dystansem, ale wręcz pragnąć jej śmierci. Co prawda Layla nie należała do tego drugiego grona, ale mogła sobie wyobrazić, co w tym przypadku zrobiłaby Isabeau. I, o bogini, nie miałaby tego siostrze za złe.

Prawdziwy problem polegał na tym, że Layla naprawdę chciała wierzyć w drugą szansę. Taką samą, którą dostała sama, choć w pewnym momencie całą sobą czuła, że nikt nie przyjdzie. Przynajmniej wciąż miała rodzeństwo, które bez wahania rzuciłoby się ją ratować, niezależnie od konsekwencji. Cóż, ze wzajemnością, nawet jeśli w niektórych sytuacjach to brzmiało jak czyste szaleństwo. Z drugiej strony, już od dawna wiedziała, że brak zdrowych zmysłów najwyraźniej był jej pisany.

Zatrzymała samochód w znajomej już uliczce. Claudia natychmiast wysiadła, wręcz wypadając na świeże powietrze. Layla natychmiast ruszyła za nią, wahając się jedynie przez moment, widząc jak kobieta przystanęła, przytrzymując się dachu auta.

Wampir i zawroty głowy?, pomyślała z powątpiewaniem. Tak to wyglądało, zresztą nie bez powodu przy pierwszej okazji popędziła po krew. Bynajmniej nie obawiała się, że Claudia mogłaby stracić nad sobą panowanie i zaatakować kogoś, kogo nie powinna. Och, wręcz przeciwnie – Lay miała raczej wrażenie, że ta jakimś cudem zemdleje, choć to przecież nie powinno być możliwe.

– Ehm… Wszystko w porządku? – zaryzykowała, ale doczekała się wyłącznie niecierpliwego machnięcia ręką.

– Dojdę do siebie.

Wywróciła oczami. Chciała czy nie, momentalnie pomyślała o Rufusie. Od niego jak nic usłyszałaby to samo, najpewniej wtedy, gdy już zbierałaby go z ziemi. Różnica polegała na tym, że w jego przypadku przynajmniej mogłaby próbować wyczuć, co było nie tak. Zmęczenie, jakakolwiek rana – to wszystko byłoby zrozumiałe.

Ta kobieta jednak pozostawała dla niej zagadką.

Zerknęła na Claire, ale ta po prostu milczała, obserwując ciotkę z niemniejszym zainteresowaniem. Kiedy podchwyciła spojrzenie Layli, wysiliła się na blady uśmiech i w końcu ruszyła z miejsca.

– Rozumiem niewiele więcej – rzuciła szeptem.

To nie brzmiało pocieszająco, ale zdecydowała się tego nie komentować. Tego, że te dwie nie powiedziały o wszystkim, była świadoma już od ostatniego wieczora. I choć czekanie zdecydowanie nie należało do jej najmocniejszych stron, przez nadmiar wątpliwości względem Claudii, była im za to wdzięczna. Nie żeby kilka godzin na przemyślenia cokolwiek ułatwiało, zwłaszcza po nagłym telefonie, który wyrwał ją i Claire z domu, ale…

Och, była tu. A do tego wciąż nie musiała bronić ani siebie, ani córki.

Chyba mogła uznać to za mały sukces.

Cokolwiek działo się z Claudią, zdołała dotrzeć do mieszkania. Tym razem zostawiła drzwi uchylone, co Layla uznała za swego rodzaju zaproszenie. Niepewnie zajrzała do środka, po chwili decydując się skierować do salonu. Wyczuła ruch u swojego boku, a chwilę później Claire uczepiła się jej ramienia. We wzajemnej bliskości było coś kojącego, chociaż sama nie potrafiła stwierdzić, czy dziewczyna w ten sposób chciała uspokoić ją, czy może siebie.

Tym razem przynajmniej nie zastała Claudii bawiącej się świecą albo robiącą coś równie dziwnego. Mimo wszystko coś ścisnęło ją w gardle, kiedy zauważyła, że wampirzyca przy pierwszej okazji opadła na kanapę, wciąż wyczerpana. Ukryła twarz w dłoniach, nieruchomiejąc i przez krótką chwilę przypominając Layli posąg płaczącego anioła.

– Hej… – rzuciła cicho, ostrożnie przesuwając się naprzód. – Potrzebujesz czegoś? – zaryzykowała, niemalże spodziewając się, że Claudia po raz kolejny ją zbędzie.

Nie zrobiła tego. W zamian przez rozstawione palce spojrzała wprost na Lay łagodnie lśniącymi, błękitnymi oczyma.

– Nie wyczuwam Olivera, więc… – Z westchnieniem zwiesiła ramiona. – Powinniśmy mieć trochę krwi. Gdybyś była taka dobra…

– Ja pójdę – zaoferowała natychmiast Claire.

Layla poczuła się nieswojo, ledwo tylko dziewczyna się oddaliła. Wciąż z wahaniem obserwując Claudię, zdecydowała się podejść bliżej. Kobieta nawet nie drgnęła, obojętnym wzrokiem spoglądając w przestrzeń. Cokolwiek znalazła w hotelu, najwyraźniej wystarczyło, by wytrącić ją z równowagi bardziej niż chciała przyznać.

– Dziękuję, że przyjechałyście – oznajmiła nieoczekiwanie. – Niepotrzebnie zadzwoniłam, ale…

– Żartujesz? Słaniasz się na nogach – zaprotestowała natychmiast Layla. Opadła na fotel, wciąż uważnie obserwując Claudię. – Może to zły moment, ale powiedz mi jedno. Ktoś cię zaatakował? Pierwszy raz widzę wampira takiego jak ty w takim stanie.

– Hm… Można tak powiedzieć – rzuciła wymijająco.

Coś w tych słowach sprawiło, że Layla zapragnęła wywrócić oczami. To nie była żadna odpowiedź i obie zdawały sobie z tego sprawę.

– Słuchaj… – Wplotła palce we włosy. Zaczęła bawić się kosmykami, raz po raz nawijając jeden z nich na palec. – Mogę zrozumieć wiele rzeczy. Naprawdę. Jestem telepatką, więc… – Wzruszyła ramionami. – Wyczułabym, gdybyś była jedną z nas, ale… kiedy tak na ciebie patrzę, mam wrażenie, że brakuje ci energii. Tak jak nam, kiedy pozwolimy sobie na zbyt wiele.

Zamilkła, wciąż pełna wątpliwości. Gdy wypowiedziała te słowa na głos, uświadomiła sobie, że brzmiały aż nadto prawdopodobnie. Co prawda nie czuła, by w grę wchodziła telepatia – to jedno rozpoznałaby nawet z daleka, już przy pierwszym spotkaniu z Claudią – ale i tak nie mogła powstrzymać się przed szukaniem wyjaśnień. Jeśli nie zmęczenie psychiczne, co innego wchodziłoby w grę?

Nie od razu doczekała się odpowiedzi. Zauważyła, że coś zmieniło się w spojrzeniu i wyrazie twarzy obserwującej ją wampirzycy. Nagle wydała się zamyślona, ale to i tak okazało się lepsze, niż sposób, w jaki wcześniej siedziała w bezruchu.

– Jak bardzo bezpośrednia mogę przy tobie być? – zapytała, przekrzywiając głowę.

– Bardzo. – Layla nawet się nie zawahała. – Coś jest nie tak. Nie wiem, czy może być gorzej po tym, co powiedziałaś mi o Charonie.

Na ustach Claudii pojawił się wymuszony uśmiech.

– Jestem czarownicą. I tak… Mam dokładnie to na myśli.

Jeszcze kiedy mówiła, wyciągnęła rękę. Layla aż podskoczyła na swoim miejscu, kiedy do połowy wypalona świeca, porzucona na oddzielającym je stoliku, zapłonęła jasnym blaskiem. Płomień strzelił ku górze, o wiele mocniejszy i gwałtowniejszy niż sugerowały rozmiary knota.

Zareagowała instynktownie, natychmiast odwołując ogień. Z ulgą przyjęła fakt, że żywioł wciąż jej podlegał, posłusznie się wycofując. Wystarczyła chwila, by zostały wyłącznie leniwie unoszące się ku górze kłęby dymu.

– Okej – wyrwało jej się. – To było aż za bardzo bezpośrednie.

Wciąż wpatrywała się w świecę, jakby ta mogła w cudowny sposób wytłumaczyć jej wszystkie wątpliwe kwestie. Oczywiście nic podobnego nie miało miejsca, a Layla potrzebowała dłuższej chwili, by zapanować nad mętlikiem w głowie. Dla pewności spróbowała wychwycić choćby śladowe ilości mocy, mimo że dobrze wiedziała, że najpewniej traciła czas.

W porządku… Czyli to jest to „skomplikowanie”, o którym wspominała Claire…

– Chyba jestem zaskoczona – doszedł ją niepewny głos Claudii. – Jeszcze nie zaczęłaś protestować. To… pocieszające.

– Jestem telepatką – przypomniała, jakby to wszystko tłumaczyło.

Poniekąd tak było. Mogła się założyć, że wielu ludzi bez wahania spróbowałaby spalić ją na stosie, gdyby wiedzieli, co potrafiła zrobić. Wytłumaczenie nadnaturalnych zjawisk magią brzmiało jak wygodna wymówka, ale…

– W moim przypadku to coś innego. Zresztą jak i Claire, ale…

Layla natychmiast poderwała głowę.

– Claire?

Od strony drzwi jak na zawołanie doszedł ją przyspieszony oddech. Spojrzała w stronę wejścia akurat w momencie, w którym z rąk dziewczyny wyślizgnęła się wypełniona krwią szklanka. Zareagowała instynktownie, natychmiast przywołując moc, by powstrzymać upadek. Naczynie łagodnie wylądowało na podłodze w nienaruszonym stanie.

Claire odetchnęła. Natychmiast przykucnęła, by podnieść szklankę.

– Przepraszam – szepnęła, w pośpiechu robiąc krok naprzód, by jak najszybciej oddać krew Claudii. – Słyszałam, o czym rozmawiacie i…

Uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Nawet z odległości dało się usłyszeć, że puls znacznie jej przyspieszył.

– Na razie przyjmuje to lepiej od ciebie – stwierdziła Claudia, jakby od niechcenia obracając naczynie w dłoniach. Nie sprawiała wrażenia rozeźlonej. – Mam kontynuować, czy wolisz pociągnąć temat sama? Chętnie zobaczę, jak próbujesz wyjaśnić coś, czego sama nadal nie zaakceptowałaś.

– J-ja nie…

– Mogę dowiedzieć się inaczej, jeśli mi pozwolicie – zaoferowała pospiesznie Layla, podrywając się na równe nogi. Doskoczyła do Claire, zachęcająco wyciągając ku niej ramiona. – W zasadzie… – Niepewnie obejrzała się na skuloną na kanapie wampirzycę. – Pewnie o tym wiesz, ale ja i Rufus próbowaliśmy dowiedzieć się więcej na twój temat… No, ja próbowałam – poprawiła, wznosząc oczy ku górze. – Znalazłam coś takiego…

– Doprawdy? – rzuciła bez większego zainteresowania Claudia. – Aż jestem ciekawa.

– Twoja… Wasza matka – podjęła pospiesznie Layla. Dostrzegła cień, który jak na zawołanie przemknął przez twarz jej rozmówczyni. – Ją też nazywano czarownicą. Jak rozumiem… nie chodziło o proroctwa, tak?

Claudia z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Wyglądała na zaskoczoną.

– Nie. Zdecydowanie nie o to.

– W porządku – zapewniła, choć czuła się przy tym tak, jakby okłamywała samą siebie. – Więc chyba rozumiem. Tylko trochę, ale…

– Czemu to brzmi tak, jakbyś mi wierzyła?

Zamrugała. Instynktownie przygarnęła do siebie Claire, choć całą uwagę wciąż poświęcała Claudii. Najwyraźniej zdołała ją zaskoczyć, ale wciąż nie miała pewności, czy to dobrze.

Wzruszyła ramionami.

– Bo tak jest – przyznała zgodnie z prawdą. – Tak sądzę. Pomijając telepatię… Panuję nad ogniem. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Claire potrafi pisać prorocze wiersze, najwyraźniej nie jako pierwsza. Moja siostra i bratanica regularnie odprawiają rytuały ku czci bogini. Zabiłyby mnie, gdybym w tym wszystkim zwątpiła akurat w magię.

Naprawdę w to wierzyła, nieważne jak skomplikowanie by nie brzmiało. Mimowolnie pomyślała o Jocelyne i rzeczach, które ta regularnie widywała. Już samo to brzmiało abstrakcyjnie, a jednak Layla ani przez moment nie wątpiła w to, że dziewczyna doświadczała czegoś wyjątkowego. Jeśli tak, dlaczego z Claudią miałoby być jakkolwiek inaczej?

Może była szalona, ale jeśli tak, nie zamierzała protestować. Co prawda wciąż nie potrafiła stwierdzić, co tak naprawdę kryło się za wyznaniem kobiety, która podawała się za czarownicę, ale…

– Mogę? – zapytała pod wpływem impulsu, zwracając się do Claire. Ułożyła dłoń na policzku córki, uśmiechając się niepewnie. – Tak będzie prościej… Chyba.

Doczekała się niepewnego skinięcia. Tyle jej wystarczyło, ale i tak dla pewności pociągnęła Claire bliżej fotela, zachęcając do tego, żeby usiadła. Layla przysiadła na skraju, uśmiechając się niepewnie. Choć mało kiedy pozwalała sobie na to, by buszować w cudzych wspomnieniach, wykorzystanie mocy przyszło jej z łatwością. Nawet to, że chwila rozproszenia czyniła ją i dziewczynę bezbronne, nie sprawiły, by zdecydowała się wycofać. Jakaś jej cząstka szczerze wątpiła w to, by Claudia jednak zdecydowała się zaatakować.

Starała się być delikatna. Sięgnęła do umysłu córki ostrożnie, próbując jasno zaznaczyć swoją obecność. Wyczuła, że Claire nieznacznie się rozluźniła, nie zamierzając protestować. Posłusznie zamknęła oczy i po prostu dopuściła Laylę do wspomnień, bez większych przeszkód pokazując jej wszystko.

Lay odetchnęła. Nie zamierzała sięgać dalej niż powinna, choć to okazało się trudne. Podróżowanie przez wspomnienia zawsze takie było. Na moment przytłoczył ją nadmiar wspomnień i emocji – z naciskiem na te drugie, zwłaszcza że sama czuła się niewiele pewniej od Claire. Spodziewała się wielu rzeczy, ale i tak zaskoczyło ją to, przez ile czasu dziewczyna przychodziła do niewielkiego mieszkania. Nadążenie za zmieniającymi się obrazami okazało się wyzwaniem, ale Layla zdążyła wychwycić dość, by dostrzec zarówno powoli wzrastające zaufanie, jak i zmieniające się zachowanie Claudii.

I magię. Och, Claire mogła udawać, że w to nie wierzy, broniąc się czym tylko mogła, ale…

– O bogini.

Zerwała połączenie z poczuciem, że widziała aż za dużo. Przez chwilę jeszcze kucała u boku córki, próbując poukładać wszystko na tyle, na ile było to możliwe. Nieznacznie potrząsnęła głową, wciąż niepewna, co powinna sądzić o wszystkim, czego zdołała się dowiedzieć. Spoglądanie na wampirzycę przez pryzmat tych wspomnień, z całym tym zaufaniem, którym darzyła ją Claire zmieniało wszystko, a jednak…

– Mamo?

Nie odpowiedziała. Poruszając się trochę jak w transie, z wolna zwróciła się do Claudii. Kobieta nie ruszyła się z miejsca, po prostu biernie je obserwując. Choć wciąż wyglądała marnie, wypicie niemal całej porcji krwią, którą przyniosła jej Claire, najwyraźniej pomogło.

A potem – ani przez moment nie myśląc o tym, co robi – Layla bez jakiegokolwiek ostrzeżenia rzuciła się na niczego niespodziewającą się Claudię, by móc ją uściskać.

– Co do…?

Wampirzyca zesztywniała. Wyprostowała się niczym struna, nawet nie próbując odwzajemnić gestu. Po prostu siedziała nieruchomo niczym posąg, dodatkowo wstrzymując oddech. Nie odsunęła się, choć – och, Layla mogła się o to założyć – miała na to ochotę.

Nie od razu zdecydowała się wycofać. Choć rozsądek podpowiadał jej, że powinna się wycofać, jeszcze przez dłuższą chwilę trwała w jednej pozycji, nim w końcu poluzowała uścisk.

– Pomogłaś jej wtedy. Zabrałaś ją z domu, zanim… – Layla zawahała się. W pamięci wciąż miała wszystko to, co wydarzyło się, kiedy całą grupą błądzili w świecie snów. – I Nessie. To od ciebie Claire dostała radę, co robić.

Claudia drgnęła, w końcu odzyskując nad sobą kontrolę. W pośpiechu odsunęła się, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym geście.

– To przecież nic takiego. Serio, co z tobą nie tak? – jęknęła, nie kryjąc zaskoczenia. – Najpierw prosisz mnie o najbardziej bezwartościowe przeprosiny na świecie, a teraz…

– Zawsze docenię to, co ktoś robi dla mojej rodziny – oznajmiła bez wahania.

Wampirzyca nie wyglądała na przekonaną, ale przynajmniej zamilkła. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, wyraźnie zmieszana.

– Jak uważasz. Chociaż dalej nie rozumiem, co tutaj robisz.

To są nas dwie…

– Ja nie rozumiem innej rzeczy – przyznała zgodnie z prawdą. – Pomogłaś. I troszczysz się o Claire, więc… – Potrząsnęła głową. Poukładanie nadmiaru informacji okazało się trudniejsze niż zakładała. – Pomijam już nawet tę całą magię. Na razie chcę zrozumieć, co wydarzyło się w Mieście Nocy. Może coś przegapiłam, ale nie powiedziałaś tego Claire, a ja… Ja nie odpuszczę – zapowiedziała, krzyżując ramiona na piersi.

Wyprostowała się, chcąc sprawiać wrażenie pewniejszej niż w rzeczywistości. Ani trochę się tak nie czuła, ale jeśli czegoś zdążyła nauczyć się przy Rufusie, to na pewno tego, że nie istniało coś takiego, jak nadmiar informacji. Jeśli już zabrnęła aż tak daleko…

Za słabo naciskała, kiedy unikał przed nią tematu Rosy. Wtedy niedopowiedzenia omal nie doprowadziły ich do grobu. Tym razem Layla nie zamierzała zwlekać, niezależnie od wątpliwości czy reakcji Claudii.

Wampirzyca milczała. Nie ruszyła się, wciąż spięta i wyraźnie speszona nieoczekiwaną bliskością. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć coś w sposobie, jaki spoglądała na Laylę…

A potem się roześmiała. W niepokojący, niemalże histeryczny sposób. Dłonie Claudii wyraźnie zadrżały, kiedy przycisnęła je do ust, bezskutecznie próbując nad sobą zapanować.

– Och, nie… Nie, nie – wykrztusiła. Jej głos zabrzmiał dziwnie, drżący i jakby zdławiony. – Nie mam pojęcia, jak ja się w to wpakowałam – westchnęła, wydając się zwracać bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.

Layla spojrzała na nią z powątpiewaniem. Przez moment znów poczuła się tak, jakby miała przed sobą Rufusa. W zasadzie patrzenie na tę kobietę jak na kolejnego szalejącego, mającego problem z emocjami wampira, dużo pomagało. Co prawda nie rozwiązywało żadnego problemu, ale okazało się lepsze niż nic.

– Chcę ci pomóc. Słucham i próbuję zrozumieć – przypomniała łagodnie. Przesunęła się bliżej, tym razem powstrzymując przed kontaktem fizycznym. Claudia najwyraźniej tego nie lubiła. – Ale to jedno muszę zrozumieć, nawet jeśli przeprosiłaś. Nie będę zła ani nic z tych rzeczy. Nie chcę rzucać oskarżeniami, ale…

– Jakby w ogóle interesowało mnie, co sobie pomyślisz – mruknęła Claudia. – Ale tak… Może i tyle jestem ci winna.

Nie dodała niczego więcej, ale tym razem Layla nie próbowała naciskać. Milczała, czekając na rozwój wypadków. Taki stan rzeczy ani trochę nie był jej na rękę, ale nie zamierzała narzekać. Skoro Claudia potrzebowała czasu do namysłu, mogła go jej dać.

Pięć minut. Dokładnie tyle potrzebowała wampirzyca, nim jednak zdecydowała się odezwać.

– Nie wiem, do jakich wniosków doszliście po moim odejściu z Miasta Nocy i ani trochę mnie to nie interesuje. Zrobiłam to, co w tamtej chwili uznałam za słuszne. Zwykle robię wyłącznie to, kiedy próbuję przeżyć – przyznała, ostrożnie dobierając słowa. Obserwując ją w tamtej chwili, spokojną i pozbawioną jakichkolwiek emocji, Layla z całą mocą poczuła, że dzieliła je przepaść. – Tak naprawdę nigdy nie chciałam się tam znaleźć. Nie znałam twojej siostry. Nie przyszłam z jakąś dziecinną zemstą na bracie, bo nie mam do niego pretensji. Kobiety umierały, wydając na świat wampirze dzieci. To wciąż się nie zmieniło.

Coś w sposobie, w jaki o tym mówiła, skojarzyło jej się z rozmową w Lille. Nie miała pojęcia, skąd to się brało, ale może ktoś, kto przeżył tyle co Claudia albo Rufus, właśnie w taki sposób postrzegał świat. Jakby okrucieństwo tamtejszego świata było czymś najoczywistszym na świecie.

Ona nie potrafiła tak myśleć. Nie, skoro od początku miała Gabriela – swojego bliźniaka, pocieszyciela i obrońcę, nawet jeśli nie byli w stanie ochronić siebie nawzajem przed wszystkim.

– Zawsze chciałam dobrze dla Dimitra – usłyszała i to wystarczyło, by znów skupiła się na wampirzycy. Jej głos zabrzmiał o wiele łagodniej niż wcześniej. – Wierzę, że przemienienie go było samolubnym kaprysem. Kiedy ucieka się przez tyle czasu… Czasem nawet ja potrzebowałam towarzystwa. – Claudia wzruszyła ramionami. – Jeszcze za życia miał w sobie coś, co mnie ujęło. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, że wszystko sobie poukładał. Ja naprawdę…

– Więc czemu? – zniecierpliwiła się Layla. – Przez Isabeau? Mówiłaś, że nie chodziło o moją siostrę, ale…

– Bo nie chodziło. Chociaż bawiła mnie jej zazdrość, zwłaszcza że była bezpodstawna. Nigdy w ten sposób nie kochałam Dimitra.

To ją zaskoczyło. Oczywiście, że król od początku był zapatrzony w Beau jak w obrazek. A jednak tamtego dnia…

Zacisnęła usta. Gdyby nie nalegania Rufusa, kto wie jak sprawy potoczyłyby się tamtego dnia.

– Nie miałam wyboru, kiedy ona mnie o to poprosiła – wyznała cicho Claudia.

Layla drgnęła. Poruszyła się niespokojnie, nagle jeszcze bardziej zaniepokojona.

– Isobel? – zapytała natychmiast. – Byłaś pod jej wpływem? Ale…

To mogła sobie wyobrazić. Och, nawet więcej – sama tego doświadczyła! Co prawda myśl o tym, że królowa wciąż potrafiła wywrzeć aż taki wpływ, wydawała się przerażająca, ale mimo wszystko…

Claudia jedynie potrząsnęła głową.

– Pamiętam każdą rzecz, którą zrobiłam. I bogini mi świadkiem, że chciałabym mieć na nie wygodną wymówkę – przyznała z gorzkim uśmiechem. – Ale to nie tak. Widzisz… Owszem, robiłam to na życzenie Isobel, ale tylko dlatego, że poprosiła mnie o to moja stwórczyni. Gdyby nie Amelie… – Przez jej twarz przemknął cień. Spuściła wzrok na swoje drżące dłonie. – Wieki temu Amelie mnie uratowała. Spłaciłam dług najlepiej jak mogłam, chociaż już wtedy wiedziałam, że przyjdzie mi za to zapłacić. Ale obie obiecały mi, że będę bezpieczna… Czy muszę dodawać, że kiedy przyszło co do czego, Isobel się ode mnie odwróciła?

Może mówiła coś jeszcze, ale Layla już nie słuchała. W tamtej chwili w pełni skupiła się na innej, aż nazbyt istotnej kwestii.

Amelie zmieniła Claudię – tę samą, którą chciał odnaleźć Rufus i która mogła udzielić im odpowiedzi. Tę samą, o której krążyło tak wiele historii…

Wiedźma. Amelie też nazywali wiedźmą…

Layla jeszcze nie była pewna, co to oznaczało, ale znów ogarnęły ją wątpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa