Nie ufała Claudii. No, nie do końca
– na pewno nie bardziej niż musiała, mimo zapewnień Claire. A jednak
obserwując skuloną na tylnym siedzeniu, zapatrzoną w okno wampirzycę,
Layla wcale nie miała poczucia, że ta kłamała. Było w niej coś
takiego, co nie dawało jej spokoju, nawet jeśli nie potrafiła
tego nazwać.
Jak w nim.
Warknęła w duchu,
próbując skarcić samą siebie za tę myśl. Porównywanie Rufusa i Claudii
było dziwne, nawet jeśli faktycznie coś ich łączyło. Claire też to robiła,
może nieświadomie, ale to jedynie wszystko bardziej komplikowało. Wszyscy
mieli dość powodów, by nie tylko traktować tę kobietę z dystansem,
ale wręcz pragnąć jej śmierci. Co prawda Layla nie należała do tego
drugiego grona, ale mogła sobie wyobrazić, co w tym przypadku zrobiłaby
Isabeau. I, o bogini, nie miałaby tego siostrze za złe.
Prawdziwy
problem polegał na tym, że Layla naprawdę chciała wierzyć w drugą
szansę. Taką samą, którą dostała sama, choć w pewnym momencie całą sobą
czuła, że nikt nie przyjdzie. Przynajmniej wciąż miała rodzeństwo, które
bez wahania rzuciłoby się ją ratować, niezależnie od konsekwencji.
Cóż, ze wzajemnością, nawet jeśli w niektórych sytuacjach to brzmiało
jak czyste szaleństwo. Z drugiej strony, już od dawna wiedziała, że
brak zdrowych zmysłów najwyraźniej był jej pisany.
Zatrzymała
samochód w znajomej już uliczce. Claudia natychmiast wysiadła, wręcz
wypadając na świeże powietrze. Layla natychmiast ruszyła za nią,
wahając się jedynie przez moment, widząc jak kobieta przystanęła, przytrzymując się
dachu auta.
Wampir i zawroty
głowy?, pomyślała z powątpiewaniem. Tak to wyglądało,
zresztą nie bez powodu przy pierwszej okazji popędziła po krew. Bynajmniej
nie obawiała się, że Claudia mogłaby stracić nad sobą panowanie i zaatakować
kogoś, kogo nie powinna. Och, wręcz przeciwnie – Lay miała raczej
wrażenie, że ta jakimś cudem zemdleje, choć to przecież nie powinno
być możliwe.
– Ehm…
Wszystko w porządku? – zaryzykowała, ale doczekała się wyłącznie
niecierpliwego machnięcia ręką.
– Dojdę do siebie.
Wywróciła
oczami. Chciała czy nie, momentalnie pomyślała o Rufusie. Od niego
jak nic usłyszałaby to samo, najpewniej wtedy, gdy już zbierałaby go z ziemi.
Różnica polegała na tym, że w jego przypadku przynajmniej mogłaby
próbować wyczuć, co było nie tak. Zmęczenie, jakakolwiek rana – to wszystko
byłoby zrozumiałe.
Ta kobieta
jednak pozostawała dla niej zagadką.
Zerknęła na Claire,
ale ta po prostu milczała, obserwując ciotkę z niemniejszym
zainteresowaniem. Kiedy podchwyciła spojrzenie Layli, wysiliła się na blady
uśmiech i w końcu ruszyła z miejsca.
– Rozumiem
niewiele więcej – rzuciła szeptem.
To nie brzmiało
pocieszająco, ale zdecydowała się tego nie komentować. Tego, że
te dwie nie powiedziały o wszystkim, była świadoma już od ostatniego
wieczora. I choć czekanie zdecydowanie nie należało do jej najmocniejszych
stron, przez nadmiar wątpliwości względem Claudii, była im za to wdzięczna.
Nie żeby kilka godzin na przemyślenia cokolwiek ułatwiało, zwłaszcza
po nagłym telefonie, który wyrwał ją i Claire z domu, ale…
Och, była
tu. A do tego wciąż nie musiała bronić ani siebie, ani córki.
Chyba mogła
uznać to za mały sukces.
Cokolwiek
działo się z Claudią, zdołała dotrzeć do mieszkania. Tym razem
zostawiła drzwi uchylone, co Layla uznała za swego rodzaju zaproszenie.
Niepewnie zajrzała do środka, po chwili decydując się skierować
do salonu. Wyczuła ruch u swojego boku, a chwilę później Claire
uczepiła się jej ramienia. We wzajemnej bliskości było coś kojącego,
chociaż sama nie potrafiła stwierdzić, czy dziewczyna w ten sposób
chciała uspokoić ją, czy może siebie.
Tym razem
przynajmniej nie zastała Claudii bawiącej się świecą albo robiącą
coś równie dziwnego. Mimo wszystko coś ścisnęło ją w gardle, kiedy
zauważyła, że wampirzyca przy pierwszej okazji opadła na kanapę, wciąż
wyczerpana. Ukryła twarz w dłoniach, nieruchomiejąc i przez krótką
chwilę przypominając Layli posąg płaczącego anioła.
– Hej… –
rzuciła cicho, ostrożnie przesuwając się naprzód. – Potrzebujesz czegoś? –
zaryzykowała, niemalże spodziewając się, że Claudia po raz kolejny ją
zbędzie.
Nie zrobiła
tego. W zamian przez rozstawione palce spojrzała wprost na Lay
łagodnie lśniącymi, błękitnymi oczyma.
– Nie wyczuwam
Olivera, więc… – Z westchnieniem zwiesiła ramiona. – Powinniśmy mieć
trochę krwi. Gdybyś była taka dobra…
– Ja pójdę
– zaoferowała natychmiast Claire.
Layla
poczuła się nieswojo, ledwo tylko dziewczyna się oddaliła. Wciąż
z wahaniem obserwując Claudię, zdecydowała się podejść bliżej.
Kobieta nawet nie drgnęła, obojętnym wzrokiem spoglądając w przestrzeń.
Cokolwiek znalazła w hotelu, najwyraźniej wystarczyło, by wytrącić ją
z równowagi bardziej niż chciała przyznać.
– Dziękuję,
że przyjechałyście – oznajmiła nieoczekiwanie. – Niepotrzebnie zadzwoniłam,
ale…
–
Żartujesz? Słaniasz się na nogach – zaprotestowała natychmiast Layla.
Opadła na fotel, wciąż uważnie obserwując Claudię. – Może to zły
moment, ale powiedz mi jedno. Ktoś cię zaatakował? Pierwszy raz widzę
wampira takiego jak ty w takim stanie.
– Hm… Można
tak powiedzieć – rzuciła wymijająco.
Coś w tych
słowach sprawiło, że Layla zapragnęła wywrócić oczami. To nie była żadna
odpowiedź i obie zdawały sobie z tego sprawę.
– Słuchaj…
– Wplotła palce we włosy. Zaczęła bawić się kosmykami, raz po raz
nawijając jeden z nich na palec. – Mogę zrozumieć wiele rzeczy.
Naprawdę. Jestem telepatką, więc… – Wzruszyła ramionami. – Wyczułabym, gdybyś
była jedną z nas, ale… kiedy tak na ciebie patrzę, mam wrażenie,
że brakuje ci energii. Tak jak nam, kiedy pozwolimy sobie na zbyt
wiele.
Zamilkła,
wciąż pełna wątpliwości. Gdy wypowiedziała te słowa na głos, uświadomiła
sobie, że brzmiały aż nadto prawdopodobnie. Co prawda nie czuła, by w grę
wchodziła telepatia – to jedno rozpoznałaby nawet z daleka, już przy
pierwszym spotkaniu z Claudią – ale i tak nie mogła
powstrzymać się przed szukaniem wyjaśnień. Jeśli nie zmęczenie
psychiczne, co innego wchodziłoby w grę?
Nie od razu
doczekała się odpowiedzi. Zauważyła, że coś zmieniło się w spojrzeniu
i wyrazie twarzy obserwującej ją wampirzycy. Nagle wydała się zamyślona,
ale to i tak okazało się lepsze, niż sposób, w jaki
wcześniej siedziała w bezruchu.
– Jak
bardzo bezpośrednia mogę przy tobie być? – zapytała, przekrzywiając głowę.
– Bardzo. –
Layla nawet się nie zawahała. – Coś jest nie tak. Nie wiem,
czy może być gorzej po tym, co powiedziałaś mi o Charonie.
Na ustach
Claudii pojawił się wymuszony uśmiech.
– Jestem
czarownicą. I tak… Mam dokładnie to na myśli.
Jeszcze
kiedy mówiła, wyciągnęła rękę. Layla aż podskoczyła na swoim miejscu, kiedy
do połowy wypalona świeca, porzucona na oddzielającym je stoliku,
zapłonęła jasnym blaskiem. Płomień strzelił ku górze, o wiele mocniejszy i gwałtowniejszy
niż sugerowały rozmiary knota.
Zareagowała
instynktownie, natychmiast odwołując ogień. Z ulgą przyjęła fakt, że
żywioł wciąż jej podlegał, posłusznie się wycofując. Wystarczyła
chwila, by zostały wyłącznie leniwie unoszące się ku górze kłęby
dymu.
– Okej –
wyrwało jej się. – To było aż za bardzo bezpośrednie.
Wciąż
wpatrywała się w świecę, jakby ta mogła w cudowny sposób
wytłumaczyć jej wszystkie wątpliwe kwestie. Oczywiście nic podobnego nie miało
miejsca, a Layla potrzebowała dłuższej chwili, by zapanować nad mętlikiem
w głowie. Dla pewności spróbowała wychwycić choćby śladowe ilości mocy,
mimo że dobrze wiedziała, że najpewniej traciła czas.
W
porządku… Czyli to jest to „skomplikowanie”, o którym wspominała
Claire…
– Chyba
jestem zaskoczona – doszedł ją niepewny głos Claudii. – Jeszcze nie zaczęłaś
protestować. To… pocieszające.
– Jestem
telepatką – przypomniała, jakby to wszystko tłumaczyło.
Poniekąd
tak było. Mogła się założyć, że wielu ludzi bez wahania
spróbowałaby spalić ją na stosie, gdyby wiedzieli, co potrafiła zrobić.
Wytłumaczenie nadnaturalnych zjawisk magią brzmiało jak wygodna wymówka, ale…
– W moim
przypadku to coś innego. Zresztą jak i Claire, ale…
Layla
natychmiast poderwała głowę.
– Claire?
Od strony
drzwi jak na zawołanie doszedł ją przyspieszony oddech. Spojrzała w stronę
wejścia akurat w momencie, w którym z rąk dziewczyny wyślizgnęła się
wypełniona krwią szklanka. Zareagowała instynktownie, natychmiast przywołując
moc, by powstrzymać upadek. Naczynie łagodnie wylądowało na podłodze
w nienaruszonym stanie.
Claire
odetchnęła. Natychmiast przykucnęła, by podnieść szklankę.
– Przepraszam
– szepnęła, w pośpiechu robiąc krok naprzód, by jak najszybciej oddać
krew Claudii. – Słyszałam, o czym rozmawiacie i…
Uciekła
wzrokiem gdzieś w bok. Nawet z odległości dało się usłyszeć, że
puls znacznie jej przyspieszył.
– Na razie
przyjmuje to lepiej od ciebie – stwierdziła Claudia, jakby od niechcenia
obracając naczynie w dłoniach. Nie sprawiała wrażenia rozeźlonej. –
Mam kontynuować, czy wolisz pociągnąć temat sama? Chętnie zobaczę, jak
próbujesz wyjaśnić coś, czego sama nadal nie zaakceptowałaś.
– J-ja nie…
– Mogę
dowiedzieć się inaczej, jeśli mi pozwolicie – zaoferowała pospiesznie
Layla, podrywając się na równe nogi. Doskoczyła do Claire,
zachęcająco wyciągając ku niej ramiona. – W zasadzie… – Niepewnie
obejrzała się na skuloną na kanapie wampirzycę. – Pewnie o tym
wiesz, ale ja i Rufus próbowaliśmy dowiedzieć się więcej na twój temat…
No, ja próbowałam – poprawiła, wznosząc oczy ku górze. – Znalazłam coś
takiego…
– Doprawdy?
– rzuciła bez większego zainteresowania Claudia. – Aż jestem ciekawa.
– Twoja… Wasza
matka – podjęła pospiesznie Layla. Dostrzegła cień, który jak na zawołanie
przemknął przez twarz jej rozmówczyni. – Ją też nazywano czarownicą. Jak
rozumiem… nie chodziło o proroctwa, tak?
Claudia z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. Wyglądała na zaskoczoną.
– Nie.
Zdecydowanie nie o to.
– W porządku
– zapewniła, choć czuła się przy tym tak, jakby okłamywała samą siebie. –
Więc chyba rozumiem. Tylko trochę, ale…
– Czemu to brzmi
tak, jakbyś mi wierzyła?
Zamrugała.
Instynktownie przygarnęła do siebie Claire, choć całą uwagę wciąż
poświęcała Claudii. Najwyraźniej zdołała ją zaskoczyć, ale wciąż nie miała
pewności, czy to dobrze.
Wzruszyła
ramionami.
– Bo tak jest
– przyznała zgodnie z prawdą. – Tak sądzę. Pomijając telepatię… Panuję
nad ogniem. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Claire potrafi pisać
prorocze wiersze, najwyraźniej nie jako pierwsza. Moja siostra i bratanica
regularnie odprawiają rytuały ku czci bogini. Zabiłyby mnie, gdybym w tym
wszystkim zwątpiła akurat w magię.
Naprawdę w
to wierzyła, nieważne jak skomplikowanie by nie brzmiało.
Mimowolnie pomyślała o Jocelyne i rzeczach, które ta regularnie
widywała. Już samo to brzmiało abstrakcyjnie, a jednak Layla ani przez
moment nie wątpiła w to, że dziewczyna doświadczała czegoś
wyjątkowego. Jeśli tak, dlaczego z Claudią miałoby być jakkolwiek inaczej?
Może była
szalona, ale jeśli tak, nie zamierzała protestować. Co prawda wciąż
nie potrafiła stwierdzić, co tak naprawdę kryło się za wyznaniem
kobiety, która podawała się za czarownicę, ale…
– Mogę? –
zapytała pod wpływem impulsu, zwracając się do Claire. Ułożyła
dłoń na policzku córki, uśmiechając się niepewnie. – Tak będzie
prościej… Chyba.
Doczekała się
niepewnego skinięcia. Tyle jej wystarczyło, ale i tak dla
pewności pociągnęła Claire bliżej fotela, zachęcając do tego, żeby
usiadła. Layla przysiadła na skraju, uśmiechając się niepewnie. Choć
mało kiedy pozwalała sobie na to, by buszować w cudzych
wspomnieniach, wykorzystanie mocy przyszło jej z łatwością. Nawet to,
że chwila rozproszenia czyniła ją i dziewczynę bezbronne, nie sprawiły,
by zdecydowała się wycofać. Jakaś jej cząstka szczerze wątpiła w to,
by Claudia jednak zdecydowała się zaatakować.
Starała się
być delikatna. Sięgnęła do umysłu córki ostrożnie, próbując jasno
zaznaczyć swoją obecność. Wyczuła, że Claire nieznacznie się rozluźniła,
nie zamierzając protestować. Posłusznie zamknęła oczy i po prostu
dopuściła Laylę do wspomnień, bez większych przeszkód pokazując jej wszystko.
Lay odetchnęła.
Nie zamierzała sięgać dalej niż powinna, choć to okazało się trudne.
Podróżowanie przez wspomnienia zawsze takie było. Na moment przytłoczył ją
nadmiar wspomnień i emocji – z naciskiem na te drugie, zwłaszcza
że sama czuła się niewiele pewniej od Claire. Spodziewała się wielu
rzeczy, ale i tak zaskoczyło ją to, przez ile czasu dziewczyna
przychodziła do niewielkiego mieszkania. Nadążenie za zmieniającymi się
obrazami okazało się wyzwaniem, ale Layla zdążyła wychwycić dość, by dostrzec
zarówno powoli wzrastające zaufanie, jak i zmieniające się zachowanie
Claudii.
I magię.
Och, Claire mogła udawać, że w to nie wierzy, broniąc się czym tylko mogła,
ale…
– O bogini.
Zerwała
połączenie z poczuciem, że widziała aż za dużo. Przez chwilę jeszcze
kucała u boku córki, próbując poukładać wszystko na tyle, na ile
było to możliwe. Nieznacznie potrząsnęła głową, wciąż niepewna, co powinna
sądzić o wszystkim, czego zdołała się dowiedzieć. Spoglądanie na wampirzycę
przez pryzmat tych wspomnień, z całym tym zaufaniem, którym darzyła ją
Claire zmieniało wszystko, a jednak…
– Mamo?
Nie
odpowiedziała. Poruszając się trochę jak w transie, z wolna
zwróciła się do Claudii. Kobieta nie ruszyła się z miejsca,
po prostu biernie je obserwując. Choć wciąż wyglądała marnie, wypicie
niemal całej porcji krwią, którą przyniosła jej Claire, najwyraźniej
pomogło.
A potem –
ani przez moment nie myśląc o tym, co robi – Layla bez jakiegokolwiek
ostrzeżenia rzuciła się na niczego niespodziewającą się Claudię,
by móc ją uściskać.
– Co do…?
Wampirzyca
zesztywniała. Wyprostowała się niczym struna, nawet nie próbując
odwzajemnić gestu. Po prostu siedziała nieruchomo niczym posąg, dodatkowo
wstrzymując oddech. Nie odsunęła się, choć – och, Layla mogła się o
to założyć – miała na to ochotę.
Nie od razu
zdecydowała się wycofać. Choć rozsądek podpowiadał jej, że powinna się
wycofać, jeszcze przez dłuższą chwilę trwała w jednej pozycji, nim w końcu
poluzowała uścisk.
– Pomogłaś
jej wtedy. Zabrałaś ją z domu, zanim… – Layla zawahała się. W pamięci
wciąż miała wszystko to, co wydarzyło się, kiedy całą grupą błądzili w świecie
snów. – I Nessie. To od ciebie Claire dostała radę, co robić.
Claudia
drgnęła, w końcu odzyskując nad sobą kontrolę. W pośpiechu
odsunęła się, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym geście.
– To przecież
nic takiego. Serio, co z tobą nie tak? – jęknęła, nie kryjąc
zaskoczenia. – Najpierw prosisz mnie o najbardziej bezwartościowe
przeprosiny na świecie, a teraz…
– Zawsze
docenię to, co ktoś robi dla mojej rodziny – oznajmiła bez wahania.
Wampirzyca
nie wyglądała na przekonaną, ale przynajmniej zamilkła. Uciekła
wzrokiem gdzieś w bok, wyraźnie zmieszana.
– Jak
uważasz. Chociaż dalej nie rozumiem, co tutaj robisz.
To są
nas dwie…
– Ja nie rozumiem
innej rzeczy – przyznała zgodnie z prawdą. – Pomogłaś. I troszczysz się
o Claire, więc… – Potrząsnęła głową. Poukładanie nadmiaru informacji
okazało się trudniejsze niż zakładała. – Pomijam już nawet tę całą magię.
Na razie chcę zrozumieć, co wydarzyło się w Mieście Nocy. Może
coś przegapiłam, ale nie powiedziałaś tego Claire, a ja… Ja nie odpuszczę
– zapowiedziała, krzyżując ramiona na piersi.
Wyprostowała
się, chcąc sprawiać wrażenie pewniejszej niż w rzeczywistości. Ani trochę się
tak nie czuła, ale jeśli czegoś zdążyła nauczyć się przy
Rufusie, to na pewno tego, że nie istniało coś takiego, jak
nadmiar informacji. Jeśli już zabrnęła aż tak daleko…
Za słabo
naciskała, kiedy unikał przed nią tematu Rosy. Wtedy niedopowiedzenia omal nie doprowadziły
ich do grobu. Tym razem Layla nie zamierzała zwlekać,
niezależnie od wątpliwości czy reakcji Claudii.
Wampirzyca
milczała. Nie ruszyła się, wciąż spięta i wyraźnie speszona
nieoczekiwaną bliskością. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć
coś w sposobie, jaki spoglądała na Laylę…
A potem się
roześmiała. W niepokojący, niemalże histeryczny sposób. Dłonie Claudii
wyraźnie zadrżały, kiedy przycisnęła je do ust, bezskutecznie próbując nad sobą
zapanować.
– Och, nie…
Nie, nie – wykrztusiła. Jej głos zabrzmiał dziwnie, drżący i jakby
zdławiony. – Nie mam pojęcia, jak ja się w to wpakowałam –
westchnęła, wydając się zwracać bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
Layla
spojrzała na nią z powątpiewaniem. Przez moment znów poczuła się
tak, jakby miała przed sobą Rufusa. W zasadzie patrzenie na tę
kobietę jak na kolejnego szalejącego, mającego problem z emocjami
wampira, dużo pomagało. Co prawda nie rozwiązywało żadnego problemu, ale okazało się
lepsze niż nic.
– Chcę ci pomóc.
Słucham i próbuję zrozumieć – przypomniała łagodnie. Przesunęła się bliżej,
tym razem powstrzymując przed kontaktem fizycznym. Claudia najwyraźniej tego
nie lubiła. – Ale to jedno muszę zrozumieć, nawet jeśli przeprosiłaś.
Nie będę zła ani nic z tych rzeczy. Nie chcę rzucać
oskarżeniami, ale…
– Jakby w ogóle
interesowało mnie, co sobie pomyślisz – mruknęła Claudia. – Ale tak… Może
i tyle jestem ci winna.
Nie dodała
niczego więcej, ale tym razem Layla nie próbowała naciskać. Milczała,
czekając na rozwój wypadków. Taki stan rzeczy ani trochę nie był
jej na rękę, ale nie zamierzała narzekać. Skoro Claudia
potrzebowała czasu do namysłu, mogła go jej dać.
Pięć minut.
Dokładnie tyle potrzebowała wampirzyca, nim jednak zdecydowała się odezwać.
– Nie wiem,
do jakich wniosków doszliście po moim odejściu z Miasta Nocy i
ani trochę mnie to nie interesuje. Zrobiłam to, co w tamtej
chwili uznałam za słuszne. Zwykle robię wyłącznie to, kiedy próbuję
przeżyć – przyznała, ostrożnie dobierając słowa. Obserwując ją w tamtej
chwili, spokojną i pozbawioną jakichkolwiek emocji, Layla z całą mocą
poczuła, że dzieliła je przepaść. – Tak naprawdę nigdy nie chciałam się
tam znaleźć. Nie znałam twojej siostry. Nie przyszłam z jakąś
dziecinną zemstą na bracie, bo nie mam do niego pretensji.
Kobiety umierały, wydając na świat wampirze dzieci. To wciąż się
nie zmieniło.
Coś w sposobie,
w jaki o tym mówiła, skojarzyło jej się z rozmową w Lille.
Nie miała pojęcia, skąd to się brało, ale może ktoś, kto przeżył
tyle co Claudia albo Rufus, właśnie w taki sposób postrzegał świat.
Jakby okrucieństwo tamtejszego świata było czymś najoczywistszym na świecie.
Ona nie potrafiła
tak myśleć. Nie, skoro od początku miała Gabriela – swojego
bliźniaka, pocieszyciela i obrońcę, nawet jeśli nie byli w stanie
ochronić siebie nawzajem przed wszystkim.
– Zawsze
chciałam dobrze dla Dimitra – usłyszała i to wystarczyło, by znów
skupiła się na wampirzycy. Jej głos zabrzmiał o wiele łagodniej
niż wcześniej. – Wierzę, że przemienienie go było samolubnym kaprysem. Kiedy
ucieka się przez tyle czasu… Czasem nawet ja potrzebowałam
towarzystwa. – Claudia wzruszyła ramionami. – Jeszcze za życia miał w sobie
coś, co mnie ujęło. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, że wszystko sobie
poukładał. Ja naprawdę…
– Więc czemu?
– zniecierpliwiła się Layla. – Przez Isabeau? Mówiłaś, że nie chodziło
o moją siostrę, ale…
– Bo nie chodziło.
Chociaż bawiła mnie jej zazdrość, zwłaszcza że była bezpodstawna. Nigdy w
ten sposób nie kochałam Dimitra.
To ją
zaskoczyło. Oczywiście, że król od początku był zapatrzony w Beau jak
w obrazek. A jednak tamtego dnia…
Zacisnęła
usta. Gdyby nie nalegania Rufusa, kto wie jak sprawy potoczyłyby się tamtego
dnia.
– Nie miałam
wyboru, kiedy ona mnie o to poprosiła – wyznała cicho Claudia.
Layla
drgnęła. Poruszyła się niespokojnie, nagle jeszcze bardziej zaniepokojona.
– Isobel? –
zapytała natychmiast. – Byłaś pod jej wpływem? Ale…
To mogła
sobie wyobrazić. Och, nawet więcej – sama tego doświadczyła! Co prawda myśl o tym,
że królowa wciąż potrafiła wywrzeć aż taki wpływ, wydawała się przerażająca,
ale mimo wszystko…
Claudia
jedynie potrząsnęła głową.
– Pamiętam
każdą rzecz, którą zrobiłam. I bogini mi świadkiem, że chciałabym mieć na
nie wygodną wymówkę – przyznała z gorzkim uśmiechem. – Ale to nie tak.
Widzisz… Owszem, robiłam to na życzenie Isobel, ale tylko dlatego,
że poprosiła mnie o to moja stwórczyni. Gdyby nie Amelie… – Przez jej twarz
przemknął cień. Spuściła wzrok na swoje drżące dłonie. – Wieki temu Amelie
mnie uratowała. Spłaciłam dług najlepiej jak mogłam, chociaż już wtedy
wiedziałam, że przyjdzie mi za to zapłacić. Ale obie obiecały mi, że
będę bezpieczna… Czy muszę dodawać, że kiedy przyszło co do czego,
Isobel się ode mnie odwróciła?
Może mówiła
coś jeszcze, ale Layla już nie słuchała. W tamtej chwili w pełni
skupiła się na innej, aż nazbyt istotnej kwestii.
Amelie
zmieniła Claudię – tę samą, którą chciał odnaleźć Rufus i która mogła
udzielić im odpowiedzi. Tę samą, o której krążyło tak wiele historii…
Wiedźma.
Amelie też nazywali wiedźmą…
Layla
jeszcze nie była pewna, co to oznaczało, ale znów ogarnęły ją
wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz