
Elena
Nie zaprotestowała, kiedy Rafael
wylądował na niej. Lekko odchyliła głowę do tyłu, żeby łatwiej odwzajemnić pocałunek
– coś, w czym zaczynał być coraz lepszy. W zasadzie w którymś
momencie doszła do wniosku, że łatwo przyszłoby zapomnienie o tym, że nie
tak dawno temu ledwo radził sobie w kwestii okazywania uczuć. Z drugiej
strony, być może to ona w naturalny sposób chciała myśleć o nim jak o kimś
lepszym, niż był w rzeczywistości, ale z perspektywy Eleny ta kwestia
była najmniej istotna. Ważne pozostawało to, że była zadowolona z wszystkiego,
co w ostatnim czasie działo się pomiędzy nimi i to nawet w chwilach,
kiedy Rafael zachowywał się w przesadnie zaborczy sposób.
Nie miała
pojęcia, kiedy i dlaczego wszystko uległo zmianie. Wiedziała jedynie, że w pewnym
momencie znalazła się w objęciach demona, tym razem mogąc nad nim górować,
o ile to w ogóle było możliwe. Podobała jej się możliwość dominacji,
chociaż Rafa mało kiedy pozwalał na to, by miała choć cień szansy na przejęcie
kontroli. Pod tym względem byli do siebie niepokojąco wręcz podobni – oboje
spragnieni władzy i silni charakterem, co bywało dość problematyczne, a Elena
tylko wyczekiwała momentu, w którym któremuś z nich puszczą nerwy.
Rafael nie brał pod uwagę tego, że mógłby ulec, z kolei ona… Cóż, już i tak
zdecydowanie zbyt długo pozwalała mu na wszystko, czego chciał.
Głód
przybrał na sile, chociaż za wszelką cenę usiłowała nad nim zapanować. To, jak
działała na nią jego krew, wciąż wzbudzało w dziewczynie wątpliwości, tak
jak i perspektywa uzależnienia się od tego, co miał jej do zaoferowania. Robisz to specjalnie, Rafa?, pomyślała mimochodem,
bo wciąż nieprawdopodobnym wydawało się to, że tak po prostu pozwalał jej z siebie
pić za każdym razem, gdy miała na to ochotę. Musiał zdawać sobie sprawę z tego,
co dla kogoś takiego jak ona oznaczała możliwość pożywienia się przy pomocy
wampira, co teoretycznie mogło tłumaczyć wszystko, ale mimo wszystko…
– Coś nie
tak, lilan? – usłyszała tuż przy uchu
i mimowolnie zadrżała, gdy jego oddech owiał jej policzek. – Dlaczego
zwykle działasz po swojemu, a w tym jednym wypadku, kiedy właściwie
dają ci wolną rękę…
–
Pamiętasz, co powiedziała Mira – przerwała mu cicho.
Westchnął i –
była gotowa przysiąc, chociaż wciąż nie widziała jego twarzy – wywrócił oczami.
Jego dłonie przesunęły się wzdłuż jej boków, ostatecznie lądując na biodrach.
– Pamiętam
– zapewnił ze stoickim spokojem. – I co w związku z tym?
No nie wiem…? Może to, że nie zamierzam
doprowadzić do sytuacji, w której nie będę w stanie bez ciebie żyć?,
pomyślała z przekąsem. Najbardziej niepokojąca wydała się Elenie
perspektywa tego, ze być może już do tego doszło.
– Pytasz
poważnie? – Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, bynajmniej nie oczekując
odpowiedzi. – Rafael, posłuchaj… – zaczęła, ale nie było jej dane dokończyć.
Aldero miał
to do siebie, że lubił zachowywać się w co najmniej ryzykowny,
nieprzemyślany sposób, dlatego nie zdziwiło ją to, że bezceremonialnie wszedł do
mieszkania, wcześniej wykorzystując telepatię, żeby bez trudu uporać się z zamkiem.
Nie miała pewności, jakim cudem wcześniej żadne z nic go nie wyczuło, to
zresztą nie miało znaczenia, bo omal nie dostała zawału, słysząc głośny huk
bezceremonialnie zatrzaskiwanych drzwi. Kiedy obejrzała się przez ramię,
przekonała się, że kuzyn jakby od niechcenia stał przy wejściu, opierając się o ścianę
i spoglądając w ich stronę w bliżej nieokreślony, niezdradzający
żadnych głębszych emocji sposób.
– Jestem –
oznajmił, chociaż – do cholery – to jedno zdążyła zauważyć i to w aż
nazbyt wyraźny sposób.
– Tak… To widać.
– Rafael mocniej zacisnął dłonie na jej biodrach, szarpnięciem przyciągając
Elenę jeszcze bliżej. W tamtej chwili sama nie była pewna, co odpowiadało
jej bardziej: to, że mógłby być zazdrosny, czy może paniczną próbę udawania, że
nic między nimi nie ma, tak jak wtedy, gdy odepchnął ją od siebie, kiedy
nakryła ich Miriam. – Nie jestem na bieżąco z zasadami, którymi rządzi się
ówczesny świat, ale pukanie chyba wciąż obowiązuje, prawda?
Al nawet
się nie uśmiechnął.
– Jakbyście
mieli zauważyć, że w ogóle macie jakiegokolwiek gościa… – mruknął, chociaż
co najmniej idiotycznym wydawało się Elenie to, że mógłby prowokować
nieśmiertelnego.
Tym
większym zaskoczeniem było dla niej to, że Rafael po prostu się uśmiechnął – w chłodny,
nieco wyniosły sposób, który jednoznacznie uprzytomnił jej, że demon najpewniej
był zadowolony z zaistniałej sytuacji. Co
to ma być? Jakaś demonstracja moim kosztem?, pomyślała z irytacją.
Wiedziała, że Rafa był w stanie rozróżniać zwłaszcza negatywne emocje, które
targały innymi, a których musiał być pełen jej kuzyn za każdym razem, gdy
widział ich razem. Zwykle próbowała nie myśleć o tym, czy i dlaczego
Aldero był w niej zakochany, ale mimo wszystko…
Spróbowała
się odsunąć, ale demon bynajmniej nie palił się do tego, żeby ją puścić.
Dopiero kiedy cicho warknęła, w końcu poluzował uścisk, pozwalając na to, by
poderwała się na równe nogi. Z miejsca poczuła się co najmniej nieswojo,
kolejny raz mając wrażenie, że została uwięziona w pokoju, w którym
znajdowało się zdecydowanie zbyt dużo testosteronu. Co prawda dobre było to, że
ta dwójka na dobry początek nie rzuciła się sobie do gardeł, ale i tak
zaczynała mieć serdecznie dość tego, jak wyglądały ich wspólne spotkania.
–
Chcieliście coś, czy tak tylko bawicie się moim kosztem? – zniecierpliwił się
Aldero, a Elena cicho jęknęła, coraz bardziej mając ochotę komuś
przyłożyć.
– To nie
tak…
Chłopak
wywrócił oczami.
– Jasne,
jasne – mruknął z rozdrażnieniem. – Zmieniasz demona, wielka miłość, on
cię chroni i tak dalej. Załapałem za pierwszym razem.
– Moim
zdaniem o sprawach ważnych zawsze dobrze jest sukcesywnie przypominać –
stwierdził Rafael. Chociaż jego głos zabrzmiał w obojętny, niemalże
uprzejmy sposób, Elena zdążyła poznać go na tyle dobrze, żeby zorientować się,
że cała sytuacja go bawiła. – Z kolei naruszanie prywatności i narzekanie
na to, co nieopatrznie się zobaczyło, jest co najmniej…
– A kto
tu narzeka? – przerwał mu Al. – Chcieliście, żebym przyjechał, to jestem… Bo w końcu
nie mogę odmówić, prawda? To też już jest dla mnie jasne.
– I mam
uwierzyć, że nie interesuje cię jej bezpieczeństwo?
Wampir nie
odpowiedział, co przyjęła z ulgą, wciąż zbytnio obawiając się tego, że w którymś
momencie ktoś powie o słowo za dużo i dojdzie do tragedii. Chciała
uporządkować pewne sprawy tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, byleby móc
zakończyć spotkanie, którego tak naprawdę żadne z nich nie chciało.
Potrafiła przebywać z Aldero i Rafaelem, ale tylko pod warunkiem, że
obu dzieliło przynajmniej kilka kilometrów. Wtedy niemalże była skłonna
uwierzyć w to, że sytuacja jest pod kontrolą – aż do momentu, w którym
tych dwóch ostatecznie nie próbowało ze sobą… rozmawiać.
– Ehm… Do
rzeczy – powiedziała, decydując się przerwać cisze. – Bal, tak? Miałam zadzwonić
po Aldero, bo chciałeś z nim mówić o tym nieszczęsnym balu –
przypomniała, wymownie spoglądając na Rafaela.
Błagam cię, daruj sobie. Przestań go
dręczyć, do cholery, dodała w myślach, wręcz modląc się o to,
żeby był w stanie ją usłyszeć. Wiedziała, że demony nieszczególnie różniły
się od telepatów, zresztą jakoś nie wierzyła w to, że ten demon okazyjnie
nie próbował siedzieć w jej głowie. Jakkolwiek by nie było, miała dość
powodów, żeby zakładać, iż miał szansę ją usłyszeć, ale mimo wszystko…
Dzięki, kuzyneczko, usłyszała w odpowiedzi
i zesztywniała, uświadamiając sobie, że i owszem – jej myśli nie
należały wyłącznie do niej, chociaż ich odbiorcą zdecydowanie nie była ta
osoba, której oczekiwała. Fajnie, że
twoim zdaniem potrzebuję obrońcy. Doskonale wręcz, zadrwił, a ona zapragnęła
z całej siły przyłożyć głową w coś tak solidnego, jak chociażby
ściana.
Zacisnęła
dłonie w pięści, czując narastające podenerwowanie. Nie tak sobie to
wyobrażała, w efekcie sama już niepewna tego, jak powinna się zachować,
żeby wszystko wróciło do normy. Była na siebie zła, zresztą tak jak i na
Rafaela, który nie po raz pierwszy robił jej taki numer. Sam fakt tego, że
demon mógłby być zazdrosny, wydawał się dość zabawny, ale kiedy w grę
wchodziło dręczenie właśnie Aldero, skoro sama miała już wystarczająco silne
wyrzuty sumienia…
– Bal –
powtórzyła z naciskiem.
Jej głos
zabrzmiał w co najmniej desperacki sposób, co nie uszło uwadze Rafaela, bo
ten w końcu skinął głową, w końcu decydując się podjąć właściwy
temat.
– Mamy
jeszcze czas, ale lubię być przygotowany na każdą ewentualność – przyznał,
chociaż ten jeden raz mówiąc coś, co zabrzmiało wystarczająco poważnie, by nie
odebrała tego jako złośliwość. – Niechętnie to mówię, ale na pewien czas będę musiał
zostawić Elenę. Ona z kolei ma skłonność do robienia… co najmniej
nieprzemyślanych rzeczy – dodał, a dziewczyna zesztywniała.
– Ej! –
zaoponował. Czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że po raz kolejny
był na dobrej drodze do tego, żeby ją obrazić.
– Taak…
Zauważyłem – mruknął Aldero, a jego spojrzenie skoncentrowało się na
Rafaelu. – Wyjątkowo nieprzemyślanych.
Wiedziała,
co miał na myśli, ale i tak poczuła narastającą z każdą kolejną
sekundą irytację. Świetnie. Do tego wszystkiego brakowało jeszcze etapu, w którym
zaczęliby się dogadywać, razem ubolewając nad sposobem w jaki podejmowała
decyzje.
– Tak czy
inaczej, nie rozdwoję się – podjął jak gdyby nigdy nic Rafa, nie po raz
pierwszy ignorując ją i jej reakcje. Też
cię kocham!, pomyślała, powstrzymując się przed jakimikolwiek uwagami
wyłącznie przez wzgląd na Aldero. – Miriam będzie mi towarzyszyć, więc Elena zostanie
właściwie bez opieki. Z przykrością stwierdzam, że Raven jako kruk pod
względem walki z nieśmiertelnymi jest całkowicie bezużyteczny, więc…
– O proszę
– wtrącił z rozdrażnieniem Al. – Więc zostaję ja, tak? To, że twoim
zdaniem znajduję się klasę wyżej od przypadkowego ptaka, to już niemal
komplement! – zadrwił, a demon uśmiechnął się złośliwie.
– Nie
przesadzajmy – mruknął znużonym głosem. – Wadą Ravena jest to, że nie potrafi
korzystać z telefonu.
Gdyby wzrok
jej kuzyna potrafił zabijać, najpewniej już dawno miałby kogoś na sumieniu.
Miała
ochotę zapytać o to, czy w ten sposób będą zachowywać się za każdym
razem, kiedy przyjdzie im ze sobą rozmawiać, ale w ostatniej chwili
zmieniła zdanie. Och, przecież wiedziała – w przypadku tej dwójki po
prostu nie dało się inaczej. Ona z kolei prędzej czy później miała znaleźć
się na prostej drodze do tego, żeby dostać szału albo – co bardziej
prawdopodobne – najzwyczajniej w świecie przy nich zwariować.
– To tyle?
– zapytał z powątpiewaniem Aldero. – Ciągnęliście mnie przez całe miasto,
żeby poinformować mnie, że być może będę musiał trochę poniańczyć Elenę, kiedy
nadejdzie odpowiedni moment? – zapytał z niedowierzaniem. – Następnym
razem wystarczy zadzwonić – dodał cierpkim tonem.
– Wolę
rozmawiać – stwierdził spokojnie Rafael. – Zawsze lepiej wiedzieć, jak to, co
się mówi, zostaje przyjęte, zwłaszcza jeśli jest ważne.
– Nie
traktuj mnie tak, jak jednego ze swoich podwładnych, dobra? – obruszył się
wampir, w mniej lub bardziej świadomy sposób wysuwając kły. – Zaczynam
mieć tego dość.
– Nikt cię
tutaj nie trzyma… Konsekwencje znacz, więc jeśli teraz masz ochotę pobiec do
pozostałych i wszystko wygadać… – zaczął demon i w tamtej chwili
Elenie puściły nerwy.
– Czy
możecie w końcu przestać?!
Założyła
ramiona na piersiach, chcąc sprawiać wrażenie bardziej stanowczej, chociaż nie
sądziła, żeby na Rafie zrobiło to jakiekolwiek wrażenie. Aldero też spojrzał na
nią w niemalże pobłażliwy sposób, wciąż chyba urażony tym, że mogłaby
próbować się za nim wstawić. Doszła do wniosku, że kuzyn chyba zaczynał uważać,
że robiła to z litości, chociaż to nie była prawda. Jasne, że chciała go
chronić; zależało jej, a to, że nie spoglądała na niego w taki
sposób, jakiego mógłby oczekiwać, jeszcze o niczym nie świadczyło.
– Tylko
rozmawiamy – stwierdził Rafael, spoglądając na nią z zaciekawieniem.
Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że była zdenerwowana, ale albo tego nie
rozumiał, albo tak naprawdę go to nie obchodziło. – Chcę mieć pewności, że
wszystko jest jasne.
Oczywiście. A przy tym trochę się nad
nim poznęcać, bo mało ci atrakcji w życiu, przeszło jej przez myśl i w tamtej
chwili niewiele brakowało, żeby roześmiała się w nieco histeryczny sposób.
Jedni lubili spędzać czas z dziewczyną, inni z kolei woleli trochę
podrażnić jej potencjalnych adoratorów…
– Jeśli
faktycznie masz mu do powiedzenia tylko tyle, po prostu skończ – rzuciła
rozdrażnionym tonem, rzucając mu znaczące spojrzenie.
Nie miała
pojęcia, ile tak naprawdę zamierzał wyjawić Aldero Rafa, to zresztą nagle
wydało jej się najmniej istotne. Czuła, że bezpieczniej będzie nie wspominać o teoriach
serafina na temat tego, co miało się wydarzyć podczas balu. Sama już i tak
czuła się przerażona perspektywą tego, że ktokolwiek z jej rodziny miał znaleźć
się w pobliżu wampirzej królowej, kiedy ta spróbuje po raz kolejny przejąć
władze. To wszystko nie mogło prowadzić do niczego dobrego, a skoro tak…
Musiała coś
wymyślić, najlepiej w taki sposób, żeby żadna ze stron nie ucierpiała.
Znajdowała się w najgorszym z możliwych położeń, bo chociaż nade
wszystko chciała być lojalna Rafaelowi i Mirze, jednocześnie zdawała sobie
sprawę z tego, że powinna zrobić coś, żeby ostrzec najbliższych.
Najprościej byłoby, gdyby żadne z nich nie pojawiło się podczas
uroczystości, ale obawiała się, że to nie będzie takie proste – i to
pomimo wizji Isabeau. Być może fakt, że w widzeniu kapłanka zobaczyła
wyłącznie ją, świadczył o tym, że reszcie tak naprawdę nic nie groziło,
ale i tak nie była w stanie przejść wobec tego, co wiedziała,
obojętnie. Musiała coś zrobić, ale do tego czasu potrzebowała przynajmniej
poczucia tego, że żadna z otaczających ją osób nie zrobi czegoś głupiego,
to jednak wcale nie było takie oczywiste.
Jakkolwiek
by nie było, wtajemniczanie Aldero we wszystko, co wiedzieli, mogłoby okazać
się najgłupszym z możliwych posunięć. Chłopak był impulsywny, a Rafael
dodatkowo go drażnił, więc to samo w sobie mogłoby skończyć się źle. W gruncie
rzeczy miała wrażenie, że wampir milczał nie tyle z obawy o życie – w końcu
wiedziała, że potrafił walczyć – ale przede wszystkim przez wzgląd na nią.
– O co
ci tak naprawdę chodzi, lilan? – Głos
demona sprowadził ją na ziemię. Serafin złagodniał, kiedy zwrócił się do niej,
ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej.
– Domyśl
się – odparowała, nie mogąc się powstrzymać.
Spojrzał na
nią z niedowierzaniem, przez ułamek sekundy sprawiając wrażenie chętnego,
żeby zacząć drążyć, ale ostatecznie się na to nie zdecydował. Masz więcej szczęścia niż rozumu,
stwierdziła mimochodem, kątem oka zauważając, że Aldero prawie udało się uśmiechnąć
– tylko prawie, bo zaraz po tym
spoważniał i bez chociażby słowa wyjaśnienia, po prostu ruszył w stronę
drzwi. Zaklęła w duchu, natychmiast ruszając za nim i mając nadzieję,
że Rafie nie przyjdzie do głowy za nią podążać, bo wtedy naprawdę musiałaby
zrobić mu krzywdę. Już teraz miała ochotę się o to pokusić, wciąż niedowierzając
temu, jak wyglądała ta rozmowa; sama kwestia zazdrości mogłaby być urocza,
gdyby nie świadomość tego, że najpewniej doprowadził do tego specjalnie – i że
najpewniej doskonale bawił się kosztem Al'a i jego emocji.
Przyśpieszyła
na schodach, tym bardziej, że wampir nie zmarnował okazji do tego, żeby
wykorzystać swoje zdolności. Dogoniła go dopiero na samym dole, tylko i wyłącznie
dlatego, że chcąc nie chcąc musiał zwolnić, nie będąc w stanie poruszać
się aż tak szybko ruchliwymi ulicami miasta.
– Aldero! –
syknęła na niego, choć szczerze wątpiła w to, że w ogóle będzie
skłonny ją wysłuchać.
Tym
większym zaskoczeniem było dla Eleny to, że jednak to zrobił. Dopadła do niego w zaledwie
ułamek sekundy, początkowo mając ochotę chwycić za ramię, żeby mieć pewność, że
nie próbuje uciec, ale i na to ostatecznie się nie zdecydowała.
– Było…
ciekawie – stwierdził cierpkim tonem. Wywrócił oczami, po czym wzruszył ramionami,
nieudolnie próbując udawać, że wszystko jest w porządku. – Nawet bardzo. Twój luby – dodał z przekąsem –
wydaje się być w wyjątkowo dobrym nastroju.
Mojemu lubemu powinnam porządnie przyłożyć,
najpewniej kilka razy, żeby dobrze zrozumiał, że mnie to nie bawi… A przynajmniej
zrobiłabym to, gdybym nie miała pewności, że prędzej połamię sobie ręce.
– Nie tak
miało to wyglądać – powiedziała już na głos, a Aldero prychnął,
najwyraźniej nie będąc w stanie się powstrzymać.
– Na pewno?
Pokręciła
głową.
– Jakbym
wiedziała, że ma ci do przekazania tylko tyle, sama bym to zrobiła – zapewniła
pośpiesznie. – Zresztą obaj jesteście równie winni. Jakbyście ciągle nie
rzucali się sobie do gardeł, wtedy wszystko byłoby prostsze.
– Chyba nie
wiesz, o czym mówisz – stwierdził Al z nieco gorzkim uśmiechem. –
Mnie naprawdę nie zachwyca możliwość oglądania tego, jak obściskujesz się z ptakiem
– dodał, a Elena jęknęła.
– Mogę się obściskiwać
z kimkolwiek zechcę i nic ci do tego – warknął, zanim zdążyła ugryźć
się w język.
Chłopak
spojrzał na nią z powątpiewaniem, bynajmniej nie sprawiając wrażenia
urażonego. W zasadzie, to gdyby miała zgadywać, powiedziałaby, że
zaczynało być mu wszystko jedno, choć to równie dobrze mogłoby stanowić
wyłącznie pozory. W przypadku Aldero nie była w stanie jednoznacznie
stwierdzić niczego, a już zwłaszcza tego, jakie targały nim emocje.
Wiedziała jedynie, że w żaden sposób nie potrafiła wyobrazić sobie
ignorancji ze strony kuzyna – tego, że tak nagle mogłaby stać mu się całkowicie
obojętna, bo…
Och, jeśli
miała być ze sobą szczera, chyba nigdy tak naprawdę nie wierzyła w to, że
chłopak mógłby być nią zauroczony tylko i wyłącznie za sprawą rzekomego
daru, który posiadała. To było coś o wiele bardziej złożonego, choć nie
potrafiła ot tak przyjąć takiej możliwości do świadomości.
W ostatnim
czasie wszystko wydawało się równie skomplikowane.
– Jasne, że
tak – usłyszała, ale nie miała pewności na co tym razem reagował wampir – na
jej wypowiedź czy może treść tego, co myślała. – Wiesz, może nawet bym mu
współczuł… „Domyśl się” to trochę jak gwóźdź do trumny – zażartował, ale Elenie
w tamtej chwili zdecydowanie nie było do śmiechu.
– Aldero…
Co tak
naprawdę powinna była mu powiedzieć? Kontrolowanie emocji, zwłaszcza tak
niespójnych i trudnych do określenia, był dla niej trudne, choć przez
większość czasu usiłowała o tym nie myśleć. Próbowała ignorować bardzo
wiele rzeczy, łącznie z tym, że właśnie starała się porozumieć z chłopakiem,
którego najpewniej na każdym kroku raniła – i, co gorsza, nie potrafiła zrobić
niczego, byleby temu zapobiec.
Wciąż
trwała w milczeniu, kiedy Al bez jakiego ostrzeżenia przesunął się bliżej.
Zesztywniała, gdy położył obie dłonie na jej ramionach, po czym rzuciła mu
ostrzegawcze spojrzenie, nie chcąc nawet brać pod uwagę tego, że mógłby
spróbować ją pocałować. Taka możliwość absolutnie nie wchodziła w grę,
Elena zresztą nie chciała zastanawiać się nad tym, czyja reakcja byłaby
bardziej gwałtowna – jej czy może Rafaela, gdyby ten jednak pofatygował się na
dół.
Jęknęła w duchu,
coraz bardziej poirytowana sytuacją. Jakby tego było mało, nagle do głosu po
raz kolejny doszedł niezaspokojony głód – silne pragnienie, które zaskoczyło ją
bardziej niż cokolwiek innego, tym bardziej, że po raz pierwszy od dawna
nabrała ochoty na coś, co nie było krwią demona. Co prawda Miriam już dawno
wspominała o tym, że wampirza osoka mogłaby okazać się równie dobrym
zamiennikiem, ale wtedy nawet nie chciała brać tego pod uwagę, zbytnio przejęta
tym, jakie okazały się konsekwencje tego, że w ogóle zdecydowała się z Rafy
napić.
– Elena?
Nie
zareagowała.
W zamian
bez słowa przesunęła się bliżej, jak gdyby nigdy nic zarzucając Aldero ramiona
na szyję, a potem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz