4 czerwca 2016

Dwieście osiemnaście

Elena
Sądziła, że bieg przyniesie ukojenie, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Pędziła przed siebie, skoncentrowana przede wszystkim na metodycznym posuwaniu się naprzód i niemalże gorączkowej modlitwie o to, żeby znaleźć się w bezpiecznym miejscu. W zasadzie marzyła tylko o jednym, a więc o ramionach Rafaela, który mógłby przygarnąć ją do siebie, a potem pomógł choć na moment zapomnieć o ostatnim szaleństwie, po prostu utwierdzając ją w przekonaniu, że to, iż nie chciał jej zabić, wcale nie było związane z tym, co podobno potrafiła. Jakaś jej cząstka wciąż odrzucała słowa Eleazara, uważając je za coś całkowicie niezwiązanego z rzeczywistością, choć jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nieśmiertelny nigdy dotąd nie pomylił się w tym, co robił, w jej przypadku z kolei możliwość bycia uwodzicielką idealnie wpasowywała się w to, co działo się wokół niej przez cały ten czas.
Podróż przez las wydawała się dłużyć w nieskończoność, choć przy tempie, które obrała, pokonanie całej trasy było zaledwie kwestią minut. W głowie miała mętlik, była zresztą tak roztrzęsiona, że kiedy nagle usłyszała trzepot skrzydeł po swojej lewej stronie, z wrażenia omal nie wpadła na drzewo. W ostatniej chwili wyhamowała i poderwawszy głowę, spojrzała wprost na wpatrzonego w nią, aż nazbyt znajomego ptaka, który jakby od niechcenia skubał swoje czarne pióra. Rzuciła Ravenowi gniewne spojrzenie, ten jednak – co było do przewidzenia – całkowicie zignorował jej zachowanie, w zamian jak gdyby nigdy nic podrywając się do lotu. Nawet nie sprawdzała, gdzie tym razem zamierzał się udać, skupiona przede wszystkim na możliwości dotarcia do kapliczki.
Niewiele zapamiętała z tego, jak długo trwała podróż, a tym bardziej kiedy w końcu zdołała pokonać porośnięty lasem odcinek. Czuła się dziwnie oszołomiona i zmęczona, kiedy w końcu znalazła się na pokrytym pożółkłą już trawą cmentarzu, tym razem ludzkim krokiem ruszając w stronę górującego nad okolicą budynku. Nie pamiętała, jak wiele razy przychodziła w to miejsce, odkąd na jej drodze pojawił się Rafael, jednak w którymś momencie kapliczka, która początkowo jawiła jej się jako opustoszałe, zakurzone miejsce, którego dla dobra własnego, a zwłaszcza wyglądu, należało się unikać, stała się niemalże symbolem bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowała. Z drugiej strony, być może nie chodziło o sam budynek, ale Rafaela, którego tak nagle zaczęła potrzebować, by móc normalnie funkcjonować, to jednak wydało się najmniej istotne.
W pierwszym odruchu przez myśl przeszło jej to, że Rafy nie było. Okolica wydawała się opustoszała, zresztą przez ogólne roztrzęsienie, wyostrzone zmysły zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa. Pociągnęła nosem, naiwnie licząc na to, że uda jej się cokolwiek wyczuć, jednak i to okazało się bezskuteczne. Coś ścisnęło ją w gardle, jednak zmusiła się do ignorowania tego uczucia, w zamian na drżących nogach decydując się podejść bliżej. Zamierzała na niego zaczekać, nawet gdyby miała spędzić w kapliczce noc, choć jeszcze kilka tygodni wcześniej taka możliwość zdecydowanie nie miałaby racji bytu.
Była przy drzwiach, kiedy doszedł ją jakże charakterystyczny dźwięk trzepotu skrzydeł. Znowu Raven, pomyślała, okręcając się na pięcie i rozglądając dookoła, by móc wypatrzeć kruka, nim jednak zdążyła chociażby skoncentrować wzrok na najbliższych drzewach, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia otoczyła ją para silnych, ciepłych ramion.
– Elena…
Serce zabiło jej szybciej, zdradzając to, jak bardzo roztrzęsiona była, jednak nawet się tym nie przejęła. Jej ciało najpierw napięło się, by w następnej sekundzie na powrót się rozluźnić i nakłonić dziewczynę do tego, żeby wpadła stojącemu tuż za nią Rafie w objęcia, próbując na wszystkie możliwe sposoby skrócić dzielący ich dystans. Od chwili wyjścia z domu pragnęła tego doświadczyć, skoncentrowana przede wszystkim na tym, żeby zobaczyć się z demonem i przynajmniej spróbować zapanować nad emocjami, jednak w momencie, w którym nareszcie osiągnęła cel, coś ostatecznie w niej pękło. Chciała mówić, ale zdołała wyłącznie jęknąć, a potem wybuchnąć płaczem, czym całkiem wytrąciła z równowagi zdecydowanie niespodziewającego się takiej reakcji Rafaela, wyczuła bowiem, że nieśmiertelny napina mięśnie, milczący i najwyraźniej zbyt zaskoczony, żeby zdobyć się na jakąkolwiek reakcję.
Nie miała pewności, jak długo to trwało, czas zresztą wydawał się stanowić kwestię drugorzędną. Trwała w objęciach demona, przy pierwszej okazji w całkowicie impulsywny sposób decydując się zarzucić mu ramiona na szyję. Naparła nań całym ciałem, chcąc znaleźć się tak blisko, jak tylko byłoby to możliwe, niezależnie od ceny, którą mogłoby przyjść jej zapłacić za choć chwilowe ukojenie. Pragnęła go całą sobą, w równym stopniu co powietrza, choć na pierwszy rzut oka mogło się to wydawać całkowicie pozbawione sensu. Wcześniej tego nie rozumiała, uważając związek i bycie razem tylko i wyłącznie za wspólnie podjętą decyzję dwójki osób, która dobrze czuła się w swoim towarzystwie, jednak w jego przypadku…
Dłonie Rafaela bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wylądowały na jej policzkach, choć na moment zmuszając dziewczynę do tego, żeby spróbowała nad sobą zapanować. Już wcześniej miała wrażenie, że demon próbował coś do niej mówić, choć nie była w stanie skoncentrować się na poszczególnych słowach – być może pustych frazesach, które miały ją uspokoić albo pocieszyć, choć jak znała Rafaela, pewnie nie zdecydowałby się na nic podobnego. Kiedy na dodatek demon w niemalże brutalny, zdecydowany sposób uniósł jej głowę, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy, jedynie utwierdziła się w przekonaniu, że Rafa nie był zachwycony mieszanką emocji, które mu zaserwowała.
– Elena! – powtórzył za pewne po raz wtóry, tym razem bardziej stanowczo i gniewnie, czym skutecznie udało mu się skoncentrować na sobie jej uwagę.
Westchnął, po czym podejrzliwie zmarszczył brwi, wydając się nad czymś intensywnie myśleć. Ostatecznie zrobił krok w tył, wciąż trzymają obie dłonie na jej twarzy i nie dając jej nawet szansy na to, by zaprotestowała, kiedy zdecydował się odsunąć. Przez jego twarz przemknął cień, kiedy z uwagą zmierzył ją wzrokiem, skupiając wzrok przede wszystkim na wilgotnych policzkach i tym, że najpewniej wyglądała tak, jakby za moment miała się przewrócić.
Chciała coś powiedzieć, jednak i do tego nie była zdolna. Spróbowała znowu wpaść mu w ramiona, niemalże z uporem przesuwając się bliżej, jednak powstrzymał ją, być może speszony, a może bardziej przejęty tym, żeby w pierwszej kolejności zrozumieć, co takiego miało miejsce. Jakkolwiek by nie było, momentalnie poczuła się zraniona tym, że mógłby trzymać ją na dystans, nawet jeśli faktycznie miał po temu powody. Chciała, by ją obejmował, a jednak…
– Co się stało? – rzucił naglącym tonem, przenosząc dłonie na jej ramiona, by łatwiej utrzymać ją w jednym miejscu. Jego palce z siłą zacisnęły się na jej barkach, być może odrobinę mocniej, aniżeli powinny, by mogła czuć się swobodnie. – Ktoś znowu cię zaatakował? Jesteś ranna? Nie czuję krwi, ale i tak… Elena! – ponaglił, bo jedynie z niedowierzaniem potrząsnęła głową.
– Po prostu mnie przytul – wypaliła, w tamtej chwili nie dbając o to, jak mógłby zareagować na jej prośbę i czy w ogóle zamierzał ją spełnić.
Demon otworzył i prawie natychmiast zamknął usta, co chyba znaczyło, że udało jej się odebrać mu jakiekolwiek argumenty czy pomysły. Nie zareagował, więc po raz kolejny zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce, zdecydowanym ruchem próbując się wyszarpać. Tym razem jej na to pozwolił, więc na powrót zarzuciła mu ramiona na szyję, uwieszając się na nim całym ciężarem ciała. Twarz wtuliła w tors nieśmiertelnego, dla lepszego efektu zamykając oczy i koncentrując się przede wszystkim na wdychaniu charakterystycznego, aż nazbyt już znajomego zapachu. To sprawiło, że poczuła się lepiej, choć nadal potrzebowała czegoś więcej, by przynajmniej mieć szansę na to, żeby spróbować się rozluźnić.
– Dalej nie rozumiem… – zaczął demon, szepcąc jej bezpośrednio do ucha, ostatecznie jednak urwał i w końcu otoczył ją ramionami.
Elena wypuściła powietrze ze świstem, stopniowo zaczynając się uspokajać. Czuła się o wiele bezpieczniej w jego ramionach, a przynajmniej próbowała przekonać samą siebie do tego, że tak właśnie jest. Kiedy na dodatek poczuła muśnięcie ciepłych warg, które wylądowały na jej skroni, zdołała zapanować nad szlochem na tyle, by przy odrobinie szczęścia być w stanie wyrzucić z siebie coś, co zabrzmiałoby choć trochę sensownie.
Wraz z kolejnym głębokim wdechem, ostrożnie uniosła głowę i jednak zdecydowała się spojrzeć wprost w jasne oczy obejmującego ją demona.
– Odpowiesz mi na jedno pytanie? – zaryzykowała, a nieśmiertelny wymownie uniósł brwi ku górze.
– To, które zadałaś mi teraz? – rzucił zaczepnym tonem, ale zdecydowanie nie miała ochoty na jakiekolwiek przekomarzania.
– Przestań! – jęknęła, po czym z niedowierzaniem potrząsnęła głową. – Chodzi o to, co jest między nami i… Czy to jest szczere? – wypaliła, a Rafael spojrzał na nią tak, jakby widział ją po raz pierwszy.
– Że co proszę?
Jęknęła, kiedy coś po raz kolejny ścisnęło ją w gardle.
– Nie patrz na mnie w ten sposób, tylko mi odpowiedz – jęknęła, a jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, kiedy wbiła w niego wzrok. – Naprawdę rozbudziłam w tobie ludzkie uczucia, czy może… O bogini, sama już nie wiem!
Impulsywnie wyswobodziła się z jego objęć, odsuwając się na bezpieczną odległość. Czuła jego dezorientację, jednak nie potrafiła w żaden sensowny sposób zareagować, zdolna co najwyżej niespokojnie krążyć na prawo i lewo, nagle niezdolna do tego, żeby choć przez moment ustać w miejscu. Drżała na całym ciele, przez co nawet wykonanie kolejnych kroków zaczęło być problematyczne, jednak starała się o tym nie myśleć, bardziej oszołomiona niemożliwym do opanowania mętlikiem w głowie.
– Eleno…
Rafael wydawał się co najmniej skonsternowany, co zresztą wcale jej nie dziwiło. Była pewna, że gdyby tylko mógł, pewnie spróbowałby jakoś jej pomóc, problem jednak polegał na tym, że ona sama nie widziała, jak mógłby to zrobić. Czuła się co najmniej źle, niezdolna do tego, żeby jakkolwiek sensownie wytłumaczyć demonowi to, co do tego stopnia wytrąciło ją z równowagi.
– Przepraszam – zreflektowała się. Przyłożyła drżącą dłoń do ust, po czym raz jeszcze potrząsnęła głową. – Ale naprawdę nie wiem, co powinnam powiedzieć albo myśleć. W zasadzie… to chyba się boję – dodała, jednak na Rafie nie zrobiło to najmniejszego nawet wrażenia.
– Tak, to akurat jestem w stanie wyczuć. – Demon podejrzliwie zmrużył oczy. – Czy ktoś cię zaatakował? – powtórzył wcześniejsze pytanie; tym razem w jego tonie dało się wyczuć zniecierpliwienie, ale i nutkę swego rodzaju perswazji, co na swój sposób wydało jej się dość ironiczne.
– Tak… Nie. Nieistotne – zadecydowała w końcu, a demon spojrzał na nią w sposób sugerujący, że ma coraz większą ochotę na to, żeby coś rozwalić.
– A to niby co ma znaczyć?
Puściła jego pytanie mimo uszu, zdolna co najwyżej do tego, żeby po raz kolejny potrząsnąć głową. Co miała mu powiedzieć? Teraz nie miało znaczenia to, co zrobił Garrett, tym bardziej, że najpewniej nie miał wpływu na to, jaką decyzję zdecydował się podjąć. Oczywiście dla Rafaela nieistotne byłyby motywy, tym bardziej, że był przewrażliwiony, kiedy chodziło o jej bezpieczeństwo. Najważniejszą sprawę stanowiło to, co było z nią nie tak i…
Rafael zmaterializował się u jej boku, coraz bardziej podenerwowany. Wiedziała, że się martwił, co zresztą wcale jej nie dziwiło. Co więcej, musiał być w stanie wyczuć jej emocje, tym bardziej, że targając nią uczucia w znamienitej większości stanowiły to, czym się żywił – strach, może wręcz czyste przerażenie oraz… nieopisany wręcz ból, który atakował ją za każdym razem, kiedy wyobrażała sobie, jak mogłaby się poczuć, gdyby jednak okazało się, że między nimi nic nie jest takim, jak do tej pory sądziła – że to wyłącznie iluzja i ten jej cholerny dar, o którym do tej pory nie miała pojęcia.
– Elena, na wrota piekielne, przestań mnie dręczyć! – wybuchł Rafael, nagle tracąc nad sobą kontrolę. Aż wzdrygnęła się, kiedy podniósł głos, już nie tyle prosząc, co wręcz żądając jakiejkolwiek uwagi z jej strony. – Kto cię skrzywdził? Powiedz mi chociaż słowo, a wtedy…
– Nikt – przerwała mu pośpiesznie. – Chociaż nawet wolałabym, żeby to było to. Wierz mi, że bym wolała – jęknęła, a nieśmiertelny zamarł, po raz kolejny spoglądając na nią w wyraźnie skonsternowany, nierozumiejący sposób.
– Więc dlaczego się boisz? – drążył coraz bardziej rozgorączkowanym tonem. – Jesteś cała, oczywiście pomijając to, że zaczynasz bredzić od rzeczy. Gdybym na powitanie dostał w twarz, wtedy doszedłbym do wniosku, że po raz kolejny uważasz – podjął z naciskiem – że problem leży we mnie. Na razie tego nie zrobiłaś, więc…
– Nie chodzi o ciebie, ale o to, co robię ja – oświadczyła, po raz kolejny bez chwili wahania decydując się wejść mu w słowo.
Spojrzała mu w oczy, próbując doszukać się w tych błękitnych tęczówkach… czegokolwiek, co utwierdziłoby ją w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Potrzebowała uczucia, takiego prawdziwego, co do którego nie miałaby najmniejszych wątpliwości, że jest szczere. Chciała, by raz jeszcze jej to powiedział, tym samym nie pozwalając jej wziąć pod uwagę tego, że jednak się pomyliła – i że wszystko to, co miała, zawdzięczała przypadkowym manipulacjom.
Chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe, w tamtej chwili bała się bardziej, aniżeli kiedykolwiek wcześniej – i to łącznie z momentem, w którym Rafael oświadczył jej, że sama Isobel kazała ją zabić. Istniało wiele okazji do tego, żeby poczuła strach, a jednak to wydawało się niczym w porównaniu z lękiem, który wzbudzała w niej perspektywa tego, że mogłaby stracić właśnie jego.
Jeszcze nigdy aż tak bardzo nie pragnęła aż tak bardzo kogokolwiek przy sobie zatrzymać i to samo w sobie wydało jej się… przerażające.
– Właśnie się dowiedziałam… – Urwała i znowu jęknęła, w jakimś stopniu wzbraniając się przed tym, by cokolwiek mu wytłumaczyć. Gdyby to zrobiła, wtedy musiałaby wprost zadać to najistotniejsze pytanie, a wcale nie chciała poznać na nie odpowiedzi. – Jeden ze znajomych moich rodziców potrafi określić dary, którymi dysponują albo mogą dysponować ci, których napotyka na swojej drodze. Wyczuwa je i jest w stanie nazywać, czasem nawet przewidując to, jakich zdolności można by się spodziewać po człowieku, który jeszcze nie przeszedł przemiany – wyjaśniła, ostrożnie dobierając słowa. To akurat było proste, bo mówienie o zdolnościach Eleazara stanowiło odrębną kwestię, którą jeszcze była w stanie znieść. – Przyjechał do nas kilka godzin temu i… Nie, ja wciąż nie wiem, co powinnam o tym myśleć.
Ukrywał twarz w dłoniach, nie po raz pierwszy myśląc o tym, żeby się wycofać. Od nadmiaru sprzecznych uczuć i myśli bolała ją głowa, a to był zaledwie początek tego, co musiała zrozumieć. Wciąż chciało jej się płakać, chociaż starała się przed tym powstrzymywać, poniekąd przez dumę, która sprawiała, że już i tak czuła się źle z tym, że mogłaby okazać przed demonem słabość, ale przede wszystkim nie chcąc jeszcze bardziej go zmartwić. Być może właśnie traciła czas, bo gdy w końcu miał się dowiedzieć…
– Chwileczkę… – zaczął Rafael, a ona zamarła, kuląc się tak, jakby co najmniej spróbował ją uderzyć. Przez twarz mężczyzny przemknął cień, ale wrażenie to zniknęło równie nagle, co i maska obojętności, którą na ułamek sekundy udało mu się przyjąć. – Co ty próbujesz mi powiedzieć, Eleno?
– W zasadzie… Rafa, ja nie wiedziałam – wyszeptała rozgorączkowanym tonem. – Wierz mi, że nie wiedziałam…
– O czym nie widziałaś? – ponaglił. – Litości, Eleno, bo za moment naprawdę…
Jęknęła, aż nazbyt świadoma tego, że w gruncie rzeczy nie miała wyboru. W końcu sama zdecydowała się do niego przyjść, całą sobą czując, że musieli porozmawiać.
– Eleazar powiedział mi, że wyczuwa coś ode mnie… Coś. to znaczy… rodzaj daru – przyznała w końcu, a brwi demona powędrowały ku górze. Wydawał się zaintrygowany, ale nie wściekły, przynajmniej nie tymczasowo, skoro nadal nie wiedział wszystkiego. – Nazwał mnie uwodzicielką, rozumiesz? Powiedział, że potrafię kusić mężczyzn… mieszać im w głowach i… – Energicznie potrząsnęła głową, za wszelką cenę usiłując odrzucić od siebie niechciane myśli. – Moja uroda, moje ciało… Pragną mnie, a ja mogłabym to wykorzystać, gdybym tylko zechciała. Eleazar dał mi do zrozumienia, że mogłabym być w stanie owinąć ich sobie wokół palca, rozkochać i… I to ma sens – przyznała niechętnie. – Chłopcy od zawsze zachowywali się dziwnie w moim towarzystwie, zwłaszcza w ostatnim czasie. Mogłabym ci wymieniać sytuacje, w których moi byli zachowali się jak wariaci, zresztą… sam widziałeś, co Hunter potrafił zrobić z Elliottem. Nie doszłoby do tego, gdybym zdawała sobie sprawę z tego, że mogłabym… nie robię tego świadomie, ale… O bogini, tobie też nie! Wierz mi, że ja nigdy nie chciałam…
Musiała urwać, niezdolna do sformułowania jakiegokolwiek sensownego zdania. Była w stanie co najwyżej raz po raz potrząsać głową, próbując zaprzeczać czemuś, o czym wiedziała, że jest prawdziwe. To prowadziło donikąd, wręcz dodatkowo wszystko komplikując, jednak Elena nie była w stanie zrobić niczego, by jakkolwiek odzyskać kontrolę nad sytuacją. Podświadomie czekała na jego wybuch, zwłaszcza teraz, kiedy w końcu to z siebie wyrzuciła, ale…
Wzdrygnęła się, kiedy Rafael po raz kolejny przesunął się w jej stronę. Jego palce musnęły jej ramiona, kiedy kolejny ułożył je na jej barkach, a ostatecznie przeniósł na twarz, raz jeszcze zachęcając do tego, żeby spojrzała mu w oczy. Spróbowała się odsunąć, jednak nie była w stanie, zbyt oszołomiona, zwłaszcza w momencie, w której przysunął swoją twarz do jej własnej tylko po to, żeby… móc ją pocałować?
Lilan… – wymruczał i wydał jej się rozbawiony. – Do diabła, ty chyba nie pomyślałaś sobie, że tymi swoimi sztuczkami mogłabyś omamić mnie, prawda? – zapytał wprost i wydał jej się wręcz urażony tym, że mogłaby dojść do takiego wniosku.
– Ja…
Nie była w stanie skończyć, Rafa zresztą nie wydawał się tego oczekiwać. Początkowo chciała zaprotestować, kiedy w bardziej zdecydowany sposób przygarnął ją do siebie, gwałtownie wpijając się w jej usta, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Wciąż zapłakana i świadoma tego, że najpewniej wygląda okropnie, odwzajemniła pieszczotę, dla lepszego efektu wplatając palce w jego ciemne włosy, by znaleźć się jak najbliżej. W tamtej chwili nie chciała i nawet nie była w stanie zastanawiać się nad tym, co i dlaczego miało miejsca, a tym bardziej czy słowa Rafaela były szczere. Wiedziała jedynie, że ją trzymał, całował i że to było dobre, podczas gdy wszystko inne zeszło gdzieś na dalszy plan, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia.
Rafael bez ostrzeżenia uniósł ją, sadzając sobie na biodrach, by łatwiej mogła dosięgnąć jego ust. Był od niej wyższy, ale to jej nie przeszkadzało, bo i tak poczuła się tak, jakby nagle dostała skrzydeł. Różnica we własnych emocjach dosłownie ją oszołomiła, jednak nie na tyle, by zapomniała o tym, co robić i w jaki sposób reagować na kolejne pocałunki. Chyba nigdy dotąd nie całował jej w aż tak zaborczy, zdecydowany sposób, jakby chcąc w ten sposób zatwierdzić wszystko to, co mówił i robił w ostatnim czasie.
– Jesteś moja, lilan… Rozumiesz? – dosłownie wycharczał jej do ucha w przerwie pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Jego ton się zmienił, Elena zaś nagle odniosła wrażenie, że ma przed sobą dzikie zwierzę, które właśnie z sukcesem zakończyło łowy. Drapieżca dopadł swoją ofiarę i był z tego zadowolony… – To, jak cię traktuję i ile dla mnie znaczysz, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. I lepiej dla ciebie, żebyś to zapamiętała, zanim…
– Elena?!
Rafael urwał gwałtownie, kiedy jego wypowiedź po raz kolejny została przerwana. Początkowo nawet tego nie zarejestrowała, zbyt oszołomiona, ale potem…
Poruszając się trochę jak w transie, Elena ostrożnie uniosła głowę, byt spojrzeć na właściciela aż nazbyt znajomego, zszokowanego głosu.

3 komentarze:

  1. Hej
    Nie pamiętam na czym skończyłam komentować. Czekam na wątek Joce, który robi się coraz ciekawszy. Sam projekt wygląda mi na przykrywkę w poszukiwaniu osób uzdolnionych, ale skąd oni wiedzą co widzi Joce? Przecież ona nikomu tego nie mówiła, a i rodzice tego nie zrobili- nawet najbliższym więc ...?
    Reakcja Eleny na to co w końcu wyrzucił z siebie Eleazar jest w pełni uzasadniona. Przestraszyła się i jedyne co to chciała uzyskać odpowiedź u źródła. Jednak jestem zdania, że prawdziwa miłość nie może zostać wywołana przez urok nawet najsilniejszej uwodzicielki. Dobrze jej powiedział Rafael ale szkoda, że im przerwano. Chociaż zapowiada się ciekawie zwłaszcza, że wiem kto im przerwał:) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością:)
    No i Sage.. wątek spotkania po latach z Licavolimi może być intrygujący. Zresztą sądząc po reakcji Gabriela tak właśnie będzie:)
    Czekam na ciąg dalszy. Wiesz jak to wygląda teraz u mnie. Czytam, ale nie mam czasu na komentowanie:)
    Weny kochana
    Guśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Dawno mnie tutaj nie było, ale jak zwykle pojawiam się i znikam w najmniej oczekiwanych momentach. Gdzieś chyba po drodze zgubiłam też wenę do komentowania, a w ostatnim czasie też i do czytania, bo zaległości to mam straszne. Powoli jednak już wszystko nadrabiam i wracam do blogowego życia. Nie tylko w czytaniu, mam nadzieję. c:
    Wszystkiego po kolei opisać nie dam rady, bo zajęłoby mi to masę czasu, a poza tym to co zdążyłam przeczytać X czasu temu pewnie już mi wyleciało i skupię się na rzeczach, które dla mnie się wydają najważniejsze.
    Okeeej, siedzę gapię się w monitor i nie wiem co napisać. Tylko zaczęłam pisać i wszystko mi z głowy pouciekało. Meh, ale nie ważne jakoś dam radę! Najbardziej mi chyba w głowie utkwił pocałunek Joyce i Dallasa. Okej, chłopak to zrobił, żeby im uratować tyłki, ale takich rzeczy mimo wszystko się nie robi. Mógł chociaż uprzedzić! Ale Joyce mogłaby różnie zareagować na „Pocałuję cię teraz.”; a po chwili bum! Może jednak dobrze się stało, że zrobił to bez uprzedzenia. No i dostał później za swoje jak mu przywaliła... łokciem, dobrze? ;) Coraz bardziej mnie ciekawi co się dzieje w tym miejscu, gdzie jest Joyce. Od samego początku miałam złe podejrzenia co do tego miejsca i teraz się tylko one potwierdzają. Zastanawia mnie skąd oni wiedzą o ludziach z tymi specjalnymi zdolnościami. No i nikt nie widział swoich dokumentów co jest nieco dziwne, a raczej bardzo. Przynajmniej Dallas i Joyce znaleźli wyjście z tej sytuacji i mogli sobie pogrzebać. Kiedy czytałam o ich wyprawie czułam się jak w jednym z tych filmów, gdzie dwie osoby czegoś szukają, nagle pojawia się ten zły i prawie ich przyłapuje, ale w ostatniej chwili coś odwraca jego uwagę, a nasi bohaterowie mogą uciec z miejsca zbrodni. :D Także ogromna pochwała za opisy, (wiem, dostajesz ich dużo, ale naprawdę zasługujesz! :*).
    Hm, a co takiego stało się z Vicky? Niespecjalnie darzę ją sympatią. Już na początku dała do zrozumienia, że jest typem dziewczyny od którego bym się trzymała z daleka. A potem jeszcze to urocze pytanie zadane w stołówce, a w zasadzie nie pytanie tylko aluzja do Joyce, żeby znalazła sobie inny stolik. Ciekawi mnie co się jej stało, nie jest mi jej szkoda, a ona pewnie nie żyje, ale i tak zostaje na razie tajemnicą to co się z nią stało.
    Z tego wszystkiego prawie zapomniałam o babci Elizabeth :D Ta kobieta jest niezła, a jak celowała z kuszy do Damiena... Okej, uśmiałam się trochę przy tej scenie. Wracając jednak trochę do wcześniejszego rozdziału (?) to niezbyt rozumiałam rodziców Liz. Jasne, chcą ją chronić przed tym złym światem, ale skoro poznała prawdę o własnym bracie mogliby mieć w sobie tyle odwagi, żeby powiedzieć córce prawdę. Przynajmniej babka była z nią szczera, a takie przynajmniej odnoszę wrażenie jeśli chodzi o jej rozmowę o tym wszystkim. Hm, ów wampir chciał Liz. Tylko dlaczego i kim on był? Jeśli to napisałaś to ja jak zwykle przeoczyłam, więc wybacz, ale ja to ja. Sobą bym nie była, gdybym czegoś nie pokręciła. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że trochę zaczęłam tęsknić za Gabrielem i Renesmee. Jak wiesz to moja ulubiona para (no jedna z ulubionych :D) z LITT, trochę mi ich brakuje. Ale i tak się cieszę, kiedy raz na jakiś czas pojawi się rozdział z udziałem tej dwójki. Gabryś wciąż szuka Isabeau, a ja przeczuwam, że jak na razie jego poszukiwania się nie będą udawać. Pod koniec tego rozdziału (212) tak mi świtała myśl, że może te czerwone tęczówki to wkurzona na maksa Isabeau, ale następny rozwiał moje wątpliwości co do tego. Pojawił się Sage! Kurde, jeszcze sama nie wiem co powinnam myśleć o tym facecie, ale kurde *~* To w jaki sposób się odnosi do Layli czy Claire... * nieśmiało unosi łapkę do góry * mogę go? :D Ah, nie on jest dla kogo innego, prawda? :c Okej, okej już się powoli ogarniam obiecuję. :D Wyobraziłam sobie jak Layla się rzuca na szyję Sage i aż się uśmiech ciśnie na twarz, bo jak można byłoby się nie uśmiechnąć? Tylko Rufus jakiś taki ponury, ale on chyba inaczej już nie umie. Ja nie wiem jak on jeszcze nie przeszedł na jasną stronę mocy, kiedy ma za żonę Laylę. Nawet największy ponurak przy niej by się rozpogodził. :p
      Perspektywa Isobel trochę mnie zaskoczyła (sama nie wiem czemu). Tym bardziej czekam na jej wielki powrót. Pewnie na to jeszcze trochę sobie poczekamy, ale będzie warto. ;D
      No i wreszcie Elena! (nie masz pojęcia jak bardzo się powstrzymywałam, żeby o niej nie napisać w połowie komentarza XD). Jak mi pisałaś o Garrecie chciałam po prostu przeczytać ten rozdział, a resztę olać, ale ładnie po kolei wszystko czytałam. :p Swoją drogą inaczej sobie wyobrażałam napalonego partnera Kate w stosunku do Eleny. Oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Po prostu myślałam, że będzie no... inaczej. Tylko sobie nie myśl, że jest źle! Wcale się nie dziwię, że Elena zareagowała tak... dramatycznie na wieść o tym, że jest uwodzicielką. Sama pewnie też byłabym przerażona, gdybym się dowiedziała jaką posiadam moc. Ha, moją pierwszą myślą też było to, że mogła tym swoim darem zadziałać na Rafaela, ale on jest zbyt stary, żeby działały na niego sztuczki młodej pół-wampirzycy. O czym są ją zapewnił. Rozpływam się za każdym razem jak mówi do niej lilan. To jest po prostu takie, awww Nic tylko się nad tym rozczulać. Zwłaszcza, że to jest demon, który od tak długiego czasu nie czuł żadnych ludzkich emocji. No i w dodatku jest bardzo przystojny, ale to tylko przyjemny dodatek do całej jego osoby. :D
      Swoją drogą chciałabym zobaczyć minę Miry, kiedy Elena go zmusza do pocałunku na jej oczach. Cóż raczej to ona zadowolona by nie była, ale kto się tam nią przejmuje. xDD
      Okej, wracając – przynajmniej na coś ten przyjazd Denalczyków się przydał i Eleazar pomógł określić Elenie jej dar, ale tak naprawdę chyba nic poza tym dobrego nie zrobią. Ciekawe czemuż to Tanaya tak bardzo nie znosi Eleny? Ale nieźle jej odpowiadała. Wiele bym dała, aby zobaczyć minę wampirzycy po tekście, który jej zaserwowała Elena. :D
      Rafael i Elena bardzo chyba się lubią całować, ale w sumie im się nie dziwię. :D Tylko szkoda, że im ktoś przerwał. Jednak bardzo chętnie poczytam o tym jak ta osoba zareaguje, kiedy tylko zobaczy Elenę w objęciach demona. Będzie z pewnością ciekawie. ;]
      I tutaj już swój dłuuugi monolog zakończę. Chyba napisałam najważniejsze rzeczy, a tak mi się przynajmniej wydaje. Teraz pozostaje mi czekać na nowy rozdział, który mam nadzieję pojawi się jeszcze dzisiaj.
      W czasie czytania wyłapałam trochę literówek, ale po prostu mi się nie chciało co chwila do Ciebie pisać, żeby Ci powiedzieć w jakim miejscu i jakie słowo, bo w zasadzie to nie wpływa w żaden sposób na treść, więc można sobie to ładnie zignorować.
      Weny, czasu i trzymam kciuki, żebyś wszystko zdała! <3 :*

      Gabi.

      Usuń









After We Fall
stories by Nessa