Elena
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi
ze zdenerwowania. Wciąż nie była pewna tego, co widzi, kiedy w milczeniu
spojrzała przed siebie, koncentrując wzrok na linii ciągnących się w oddaleniu
drzew. Nie od razu zdecydowała się skoncentrować wzrok na Aldero, po cichu
licząc na to, że jednak coś pomyliła – i że to wcale nie jej kuzyn uważnie
obserwował poczynania jej i Rafaela, sprawiając wrażenie kogoś w głębokim
szoku.
– Co do…? –
usłyszała, nim jednak zdążyła doczekać się zakończenia zdania, wszystko
potoczyło się bardzo szybko.
Rafael
przemieścił się, bez chwili wahania odsuwając ją od siebie i przybierając
pozycję kogoś gotowego do ataku. Nie miała okazji spojrzeć na jego twarz, ale
podejrzewała, że był podenerwowany. Natychmiast spróbowała się odsunąć, kiedy
demon w niedelikatny, bezceremonialny sposób postawił ją na ziemi, to
jednak okazało się bezskuteczne, skoro nadal trzymał ją za ramię. Kiedy na
dodatek Aldero w pośpiechu ruszył w stronę jej i przyczajonego u jej
boku demona, ostatecznie utwierdziła się w przekonaniu, że wszystko jest
nie tak.
Problem
polegał na to, że wciąż mogło być gorzej.
Chciała coś
powiedzieć, jednak nie miała po temu okazji. Nie minęła sekunda, jak została
odepchnięta na bok, kiedy Rafael zdecydował się wyjść jej kuzynowi na
spotkanie, pojawiając się z wręcz zabójczą precyzją i szybkością.
Zanim zdążyła zdobyć się na jakąkolwiek sensowną reakcję, sylwetki obu
nieśmiertelnych zamazały jej się przed oczami, a Elena potrzebowała
dłuższej chwili, żeby na powrót zacząć nadążać za wszystkim tym, co działo się
wokół niej.
–
Przestańcie w tej chwili! – wybuchła, całkowicie wytrącona z równowagi,
kiedy dotychczas błyskawicznie przemieszczające się postacie choć na moment
zwolniły kroku, dzięki czemu mogła przekonać się, co takiego działo się na jej
oczach.
Wszystko
było nie tak, a widok Rafaela, który bez większego wysiłku trzymał Aldero
za gardło, jedynie utwierdził ją w tym przekonaniu. Zawsze wiedziała, że
demon jest silny i bezduszny, jednak i tak coś w samej
świadomości tego, że nieśmiertelny nie odczuwał najmniejszych nawet
wątpliwości, kiedy w grę mogło wchodzić pozbawienie kogokolwiek życia,
wzbudził w niej czyste przerażenie. Co prawda wampira takiego jak Al nie
dało się tak po prostu udusić, ale i tak nie była w stanie na to
patrzeć, więcej niż po prostu pewna tego, że Rafa dopiero się rozkręcał – i że
bez wątpienia był zdolny do zrobienia czegoś, co jej samej nie mieściło się w głowie.
Nie była
pewna kiedy zdecydowała się rzucić przed siebie, a tym bardziej czy
wcześniej zastanawiała się nad tym, czy takie postępowanie jest rozsądne.
Wiedziała jedynie, że w pewnym momencie zmaterializowała się u boku
demona, stanowczo chwytając go za ramię i próbując odciągnąć go do tyłu.
Rafael nawet nie drgnął, a początkowo nie zwrócił na nią najmniejszej
nawet uwagi, póki jej obecność nie zaczęła być dla niego irytująca. Kiedy nagle
wyprostował się, błyskawicznie zwracając w jej stronę i obrzucając
Elenę tak zimnym, zniechęcającym spojrzeniem, że ta aż zatoczyła się do tyłu, poczuła
czyste przerażenie, przez kilka następnych sekund niemalże całkowicie pewna
tego, że demon że Rafael spróbuje ją uderzyć, jednak nic podobnego nie miało
miejsca.
– Proszę… –
wykrztusiła z siebie, a przynajmniej próbowała, bo głos drżał jej od
nadmiaru mieszających się ze sobą emocji.
W tamtej
chwili była gotowa niemalże do tego, żeby zacząć błagać, a to zdecydowanie
nie było normalne. Rafa musiał zdawać sobie z tego sprawę, poza tym w końcu
musiał ją rozpoznał, bo coś w jego spojrzeniu złagodniało, co bynajmniej nie
przeszkadzało mu w tym, żeby nadal trzymać Aldero za gardło. Czuła się na
tyle zdesperowana, by zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko go nie zabijał,
nim jednak zdążyła odezwać się chociaż słowem, jej kuzyn zdecydował się wziąć
sprawy w swoje ręce. Powietrze momentalnie wypełniło się zapachem ozonu,
po czym niebezpiecznie zawirowało, kiedy Al'owi udało się zgromadzić dość mocy,
żeby spróbować się uwolnić.
Kiedy
rzucił się na Garretta, zadziałał, Rafael jednak wydawał się doskonale
przygotowany na to, co miało nastąpić, bo zareagował w błyskawiczny,
zdecydowany sposób. W efekcie bezceremonialnie cisnął niespodziewającym
się jakiegokolwiek ataku Aldero o ścianę kapliczki i to w tak
zdecydowany, silny sposób, że Elena była gotowa przysiąc, iż usłyszała trzask
pękających żeber…
A potem
krzyk, choć dopiero po kilku sekundach dotarło do niej to, że wrzask należał
właśnie do niej.
Zadziałało,
chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Rafael spojrzał w jej
stronę, choć na moment zaczynając się wahać i ostatecznie zostając na
swoim miejscu. Nie musiała sprawdzać, by wiedzieć, że jest gotowy do ataku, w każdej
chwili mogąc pokusić się o to, żeby na powrót rzucić się Aldero do gardła,
gdyby tylko pojawiła się po temu sposobność. Niemalże czuła gniew demona, dla
którego powstrzymanie się przed walką z kimś, kogo musiał uważać za
potencjalnego wroga, bez wątpienia stanowiło coś w pełni nieakceptowalnego,
co w normalnym wypadku zdecydowanie nie miałoby miejsca. Widziała to w jego
oczach, zresztą jak i konsternację, w którą popadł, kiedy zdecydował
się jej przyjrzeć – drżącej, zapłakanej i na swój sposób zagniewanej, bo
przez to, co działo się na jej oczach, miała ochotę każdemu z osobna
nakopać do tyłka, byleby przestali robić takie
rzeczy. Chciała to przerwać i tylko na tym jednym była w stanie się
skoncentrować, po raz kolejny nie dbając o ani o swoje
bezpieczeństwo, ani cokolwiek innego.
Raz jeszcze
spojrzała do Rafaela, po czym w pośpiechu wyminęła demona, materializując
się u boku Aldero. Wciąż czuła krążącą w powietrzu moc, chłopak
jednak musiał stracić nad nią kontrolę, kiedy wylądował na ścianie kapliczki.
Osunęła się przy nim na kolana, gotowa pomóc mu wstać, nim jednak w ogóle
zdążyła go dotknąć, kuzyn bezceremonialnie odepchnął jej ręce. Otworzyła usta,
chcąc cokolwiek powiedzieć, jednak i to nie było jej dane.
– Co ty
wyprawiasz? – zapytał z niedowierzaniem chłopak, stanowczo chwytając ją za
ramię. – Elena, uciekaj. Ja sobie poradzę, ale…
– Do
cholery, powiedziałam już, żebyście przestali! – powtórzyła raz jeszcze,
energicznie potrząsając głową. – Przestańcie
walczyć.
Tym razem
coś w jej tonie musiało dać chłopakowi do myślenia, bo – wciąż milczący i wyraźnie
spięty – lekko zmarszczył brwi. Oswobodziła rękę z jego uścisku, gotowa
raz jeszcze pomóc mu wstać, jednak i tym razem nie pozwolił sobie na to,
żeby skorzystać z jej wsparcia. Faceci,
przeszło jej przez myśl, jednak prawie natychmiast wszelakie myśli uleciały z jej
głowy, kiedy Aldero nagle zesztywniał i mimo bólu błyskawicznie poderwał
się na równe nogi, stając w taki sposób, by móc ją osłonić.
– Uciekaj –
powtórzył raz jeszcze, przybierając pozycję gotową do ataku. – Ja go zatrzymam,
ale na tę chwilę… No już, Elena!
Był
podenerwowany, poza tym najwyraźniej nie przyjmował do wiadomości tego, czego
musiał być świadkiem. Nie miała wątpliwości co do tego, że widział, jak
całowała się z Rafaelem, a jednak zachowywał się w taki sposób,
jakby nic podobnego nie miało miejsca. Nie miała pojęcia, czy robił to
specjalnie, czy może wolał założyć, że to, co widział, w rzeczywistości
było… czymś bardziej złożonym, co dało się logicznie wytłumaczyć, jednak nie to
w tamtej chwili było dla niej ważne. Jedynym, czego była pewna,
pozostawało to, że musiała jakkolwiek zapanować nad sytuacją, zanim doszłoby do
prawdziwej walki. Innymi słowy, musiała uratować Aldero tyłek, zanim Rafael
jednak zdecydowałby się roznieść go na kawałeczki.
Poderwała
się na równe nogi, chyba jedynie cudem nie lądując na ziemi, kiedy z wrażenia
aż potknęła się o własne nogi. Natychmiast podeszła do kuzyna,
zdecydowanym ruchem chwytając go za ramię, choć wszystko w jego postawie
wydawało się mówić, że powinna trzymać się od niego na bezpieczną odległość.
Dosłownie pulsował mocą, najwyraźniej po raz kolejny kumulując energię, by w najodpowiedniejszym
momencie móc ją uwolnić i zrobić coś, czego najpewniej oboje mogliby
pożałować. Kiedy go dotknęła, wzdrygnął się niekontrolowanie i spróbował
odsunąć, wyraźnie zaniepokojony perspektywą tego, że mógłby przypadkiem ją
skrzywdzić.
– Aldero,
proszę – powiedziała z naciskiem. – Czy mógłbyś w końcu posłuchać
tego, co mam ci do powiedzenia? – zniecierpliwiła się.
–
Posłuchać?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, że…? – zaczął
i prawie natychmiast urwał, prostując się niczym struna i wbijając
wzrok w coś, co znajdowało się przed nim.
Albo raczej
kogoś.
Elena również
wychwyciła ruch, który jednoznacznie dał jej do zrozumienia, że Rafael się
przemieścił. Stał zaledwie kilka metrów od spiętego Aldero, uważnie obserwując
poczytania chłopaka i chyba jedynie cudem wciąż powstrzymując się przed
posunięciem do jakiegokolwiek działania. Wyraźnie czuła, że atmosfera
zgęstniała, a po spojrzeniach, jakie wzajemnie rzucali sobie obaj
nieśmiertelni, ostatecznie zrozumiała, że obaj byli gotowi tylko i wyłącznie
do tego, żeby wzajemnie się skrzywdzić. Co więcej, obaj najpewniej chcieli
chronić ją, choć nie potrafiła wyobrazić sobie, by którykolwiek z nich mógł
być dla niej potencjalnym zagrożeniem. Od nadmiaru wrażeń, przemyśleń oraz
obecnego w powietrzu testosteronu zaczynało kręcić jej się w głowie,
choć nie na tyle, by przestała zastanawiać się nad tym, co w takim razie
powinna w obecnej sytuacji zrobić.
Bardziej
stanowczo chwyciła Aldero za ramię, zaciskając palce tako mocno, że sama nie
była pewna, jakim cudem udało jej się nie połamać mu ręki. Wątpiła, by wciąż
miał czucie w ramieniu, jednak nawet jeśli jej działania nie do końca mu
odpowiadały, nie skomentował tego nawet słowem. Czuła, że drżał, spięty i na
lekko ugiętych nogach. Chociaż jego oczy wyglądały dokładnie tak, jak zwykle –
po prostu brązowe i lśniące – była gotowa przysiąc, że momentami była w stanie
wypatrzeć w nich przebłyski czerwieni, a to zdecydowanie nie wróżyło
dobrze.
– Zapanuj
nad nim, zanim sam będę musiał to zrobić – odezwał się wyraźnie
zniecierpliwiony przeciągającym się milczeniem Rafael. To była cisza przed
burzą i Elena doskonale o tym wiedziała. – Czy dobrze poznaję, że to
jeden z synów kapłanki? – dodał po chwili zastanowienia, najwyraźniej
zaczynając rozumieć, dlaczego zareagowała w tak desperacki sposób.
– O, jak
miło! Ta cholerna bestia mnie rozpoznała! – zadrwił Al, w przeciwieństwie
do swojego przeciwnika najwyraźniej nie zamierzając panować nad emocjami.
Elena
rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, mimowolnie zastanawiając się nad tym, czy
aż do tego stopnia musiało śpieszyć mu się do grobu. W zasadzie miała
ochotę mu przyłożyć, choć szczerze wątpiła w to, żeby w ten sposób
udało jej się cokolwiek osiągnąć. Wiedziała jedynie, że mieli poważny problem, a Aldero
wcale nie ułatwiał jej zadania, zachowując się niemalże jak desperat. Nie
rozumiała, dlaczego poszedł za nią, ale zaczynała mieć do siebie pretensje o to,
że była aż taka nieostrożna. Już raz to zrobił, jednak wtedy w porę go
wyczuła, ale tym razem… Nie w nerwach, ogólnym roztrzęsieniu i emocjach,
które tworzyły wystarczająco niebezpieczną mieszankę, by ledwo mogła nad sobą
zapanować.
– Al… –
wymamrotała nerwowo, próbując nakłonić go do tego, żeby na nią spojrzał. Zrobił
to z wyraźnym oporem, wciąż spięty i skoncentrowany na tym, żeby ją
chronić. – Aldero, proszę – zaczęła raz jeszcze.
– O co?
– zapytał z niedowierzaniem. – Zresztą nieważne. Zdajesz sobie sprawę z tego,
kto to jest? – rzucił tonem wyraźnie sugerującym, że miał co do tego
wątpliwości.
Zawahała
się na dłuższą chwilę, po czym wydała z siebie przeciągłe westchnienie.
– Najpierw
się uspokój i porozmawiajmy – zaproponowała, choć czuła się idiotycznie
już z samą koniecznością wypowiedzenia tych kilku słów.
Proponowała
mu rozmowę, zachowując się w sposób, który zdecydowanie nie pasował do
osoby, która była całkowicie świadoma ewentualnego zagrożenia ze strony demona.
Podejrzewała, że tak to musiało przynajmniej wyglądać z jego perspektywy,
choć przynajmniej tymczasowo nie próbował o nic pytać, za co była
wdzięczna. W głowie miała pustkę, podświadomie wciąż wyczekując tego, aż
jej kuzyn po raz kolejny zrobi coś nieprzewidywalnego, co najpewniej miało się
skończyć tym, by wyraz z Rafaelem raz jeszcze spróbowali się na siebie
rzucić. Nie mogła do tego dopuścić, jednak z drugiej strony, również
nakazanie Aldero tego, żeby tak po prostu sobie poszedł, nie wchodziło w grę
– i to nie tylko dlatego, że Rafa najpewniej nie pozwoliłby sobie na
rażenie się na aż takie niebezpieczeństwo.
– Chcesz
rozmawiać? Wiesz, zasadniczo to bardzo chętnie, ale… nie przy demonie, który w każdej
chwili może zechcieć nas zabić! – oznajmił spiętym tonem chłopak, zdecydowanym
ruchem chwytając ją za rękę. – Spadamy stąd i to w tej chwili – dodał z naciskiem,
jednak Elena nawet nie ruszyła się z miejsca, dla pewności zapierając się
nogami o ziemię, kiedy kuzyn spróbował pociągnąć ją za sobą. – Co do…?
– Aldero…
Spojrzał na
nią rozszerzonymi oczami, wyraźnie zaniepokojony, co wcale jej nie dziwiło.
Była w stanie wyczuć jego konsternację, aż nazbyt świadoma tego, jaka
mogła okazać się jego reakcja na to, co miała mu do powiedzenia. Jedynie prawda
wydawała się sensowna, Elena zresztą czuła, że nie miała wyboru, jeśli chciała
mieć choć cień szansy na znalezienie bezpiecznego wyjścia z zaistniałej
sytuacji. Nie potrzebowała ani uwag Rafaela, ani wymownych spojrzeń do których
przez większość czasu się ograniczał. Dawał jej wolną rękę i była mu za to
wdzięczna, choć i tak czuła się tak, jakby miała nóż na gardle. Czy tego
chciała, czy też nie, Aldero dowiedział się za dużo, a teraz to ona
musiała dojść do wniosku, w jaki sposób zapewnić mu bezpieczeństwo.
Cholera, to
było o wiele za więcej, aniżeli była w stanie znieść i tak po
prostu zaakceptować. Najpierw rozmowa z Eleazarem, a teraz coś
takiego… Nie była na to gotowa, jednak teraz nie było już czasu na to, żeby
mieć do siebie o cokolwiek pretensje. Próbowała gorączkowo coś wymyślić,
jednak to nie skutkowało, Elena wiedziała zresztą, że jej kuzyn jest zbyt
upartą, skłonną do pakowania się w kłopoty osobą, której na pewno nie
usatysfakcjonuje zdawkowe stwierdzenie, że nie ma najmniejszych powodów do
odczuwania niepokoju i wszystko jest w porządku.
Wpatrywała
się w jego milczeniu, czekając na coś, czego nawet nie potrafiła
sprecyzować. Wciąż miała nadzieję, że sam ułatwi jej zadanie, mówiąc…
cokolwiek, co rozwiązałoby problem, jednak jej nadzieje wydawały się płonne.
Spojrzenie Aldero wydawało się mówić samo za siebie, zwłaszcza, że niemalże
była świadoma do tego, jak stopniowo analizował wszystko to, co miało miejsce.
Było jeszcze jej zachowanie, dość jednoznaczne, skoro nie pozwalała go
skrzywdzić, ale też robiła wszystko, byleby nie dopuścić do tego, by zaatakował
Rafaela. Usiłowała chronić ich obu, niezależnie od tego, jak wiele wysiłku
musiałaby włożyć w to, żeby tego dokonać. On był jej rodziną i najlepszym
przyjacielem, podczas gdy Rafa…
Cóż, nie
sądziła, żeby Aldero tak po prostu to zrozumiał.
– Po prostu
nie walczcie – powiedziała w końcu. – Rafael cię nie skrzywdzi, jeśli…
– Rafael!
Wiec jednak wiesz, kto to jest! – zarzucił jej. Z niedowierzaniem pokręcił
głową, wyraźnie wytrącony z równowagi. – Elena, na litość bogini…
Odsunął
się, nagle zaczynając nerwowo krążyć i najwyraźniej nie będąc w stanie
tak po prostu ustać w miejscu. Obserwowała go niespokojnie, mając ochotę
kazać mu przestać, choć szczerze wątpiła w to, żeby tak po prostu jej
usłuchał, niezależnie od tego, jak stanowcza by nie była. Widziała, że krzywił
się nieznacznie przy każdym kroku, być może z bólu, a może przez
przyśpieszoną regenerację. Nie miała pewności, czy Rafaelowi udało się coś mu
złamać, ale podejrzewała, że w przypadku demona było to jak najbardziej
możliwe. W zasadzie to chyba powinna była być wdzięczna za to, że walka
nie skończyła się w jakiś bardziej spektakularny, bolesny dla
którejkolwiek ze stron sposób.
– Wiem –
przyznała i zawahała się na moment. – Posłuchaj mnie, okej? Ja nie…
Dlaczego za mną poszedłeś? – zapytała w końcu.
Widziała,
że przez twarz chłopaka przechodzi cień, a on sam w geście
niedowierzania unosi obie brwi ku górze. Powiedzieć, że był podenerwowany,
byłoby niedopowiedzeniem, nie wspominając o tym, jak irracjonalna nagle
wydała jej się sytuacja. Świetnie, więc próbowała rozmawiać z nim w tai
sposób, jakby nic szczególnego nie miało miejsca. O tak, to na pewno
doskonale skutkowało, zwłaszcza w przypadku osoby od tak porywczym
charakterze!
–
Dlaczego…? To jest w tym wszystkim twoim największym problemem? – Aldero z niedowierzaniem
pokręcił głową. – Wyleciałaś z domu zapłakana, co najmniej jakby ktoś cię
gonił. I to sama, w środku lasu… Co twoim zdaniem miałem zrobić? Nie
chciałem pozwolić na to, żeby cokolwiek ci się stało i najwyraźniej
słusznie, skoro znalazłaś się tutaj – dodał, a jego spojrzenie po raz
kolejny powędrowało w stronę Rafaela.
Wciąż nie
wspominał o pocałunku, być może nie mając pojęcia, co powinien o tym
myśleć. Mogłaby to wykorzystać, jednak nie miała pojęcia w jaki sposób,
nie czuła się zresztą na tyle pewnie, żeby choć spróbować zaczynać temat,
zbytnio obawiając się tego, jak mógłby zareagować. W głowie próbowała
ułożyć sobie jakąkolwiek sensowną wypowiedź, jednak i to prowadziło donikąd,
a Elena była w stanie tylko i wyłącznie milczeć, czekając na
coś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować. Do oczu wciąż cisnęły jej się łzy,
poza tym podejrzewała, że wyglądała okropnie, zdecydowane nie przywodząc na
myśl ani uwodzicielki, ani tym bardziej kogoś, kto nadawał się do udzielania
jakichkolwiek sensownych wyjaśnień i odzyskiwania kontroli nad sytuacją,
która pozornie wydawała się nie mieć żadnego wyjścia.
– Nikt mnie
nie zaatakował. Ciebie też nie zamierza, więc… Och, Al, po prostu mi zaufaj –
powiedziała z naciskiem. – I… Prawda, Rafa? Nic mu nie zrobisz? – zapytała
rozgorączkowanym tonem, nagle wcale nie taka pewna tego, czy jej myślenie było
słuszne.
Spojrzała
na demona, ignorując to, że Aldero zesztywniał, kiedy jak gdyby nigdy nic
zwróciła się do serafina po imieniu – i to na dodatek skrótem jego
imienia, bynajmniej nie jak ktoś, kto mógłby być przerażony obecnością
niebezpiecznej, nieprzewidywalnej istoty, która w przypływie chwili
mogłaby zechcieć ją zabić. Nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać,
bardziej przejęta tym, żeby uzyskać odpowiedź i przynajmniej w tej
jednej kwestii nabrać pewności, że jej kuzyn był bezpieczny – na razie, ale
jednak.
– Jak długo
nie rzuci się na mnie z kłami… – Rafael rzucił jej pełne powątpiewania
spojrzenie. Wciąż był spięty, poza tym przybrał aż nazbyt znajomą jej maskę
obojętności, doskonale nad sobą panując. Była przyzwyczajona do tego, że w skomplikowanych
sytuacjach zachowywał się w ten sposób, ale jego postępowanie i ton
sprawiły, że z miejsca poczuła się nieswojo, po raz kolejny nie marząc o niczym
innym, prócz znalezieniu się w jego ramionach. – Nie wiem, co chcesz
zrobić, ale… lepiej żebyś szybko zapanowała nad sytuacją, lilan – dodał, jednak tym razem nawet pieszczotliwy zwrot nie
przyniósł jej ukojenia.
Jakby tego
było mało, Aldero nagle zesztywniał, reagując na to jedno słowo w co
najmniej gwałtowny sposób. Nie podejrzewała go o biegłą znajomość łaciny,
języka Pierwotnych albo czegokolwiek w tym stylu, tym bardziej, że znała
jego podejście do nauki, po chwili jednak dotarło do niej, że mimo wszystko
miała przed sobą syna kapłanki – a więc kogoś, kto większość dzieciństwa
musiał spędzić w świątyni, najpewniej mając okazję przyswoić sobie to i owo.
Być może się myliła, ale wszystko w postawie chłopaka wydawało się
krzyczeć, że zrozumiał…
A potem
spojrzał na nią i przekonała się, że jak najbardziej musiało tak być – z tym,
że Aldero wciąż niedowierzał.
– Co się
tu, na litość bogini, dzieje?
Nie
potrafiła mu odpowiedzieć.
Hej!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się tego, że te samce się na siebie rzucą, ale to raczej nic dziwnego. Natura ich stworzyła do tego, aby używali pięści, a nie słów. Tzn, tylko w niektórych momentach. Też się nie dziwię, że Aldero postanowił stanąć w obronie Eleny, która mogła przecież być omamiona przez demona. Za każdym razem jak jej Al kazał uciekać ja się uśmiechałam, bo on jeszcze nie wie... xD
Myślę jednak, że to lilan może dać jemu całkiem dużo do myślenia. Ale no przekonamy się co będzie dalej w następnym rozdziale. Mnie już korci, aby się podpytać o parę rzeczy, ale będę cierpliwa i sobie poczekam. :p Rafael trochę się chyba rozpędził przy tym ataku na Aldero, ale wcale mu się nie dziwię. Chłopak też nie czekał na wyjaśnienia tylko z kłami na tego kochanego demona. Musiało boleć, kiedy te żebra mu pękły... Auć. c:
Mam wrażenie, że kiedy Elena wyjaśni Aldero co takiego robiła to chłopak po raz kolejny się rzuci na demona. Ale może i się mylę. :D
Dziś mi coś nie idzie komentowanie, wybacz. Wczorajsze wypracowanie chyba mi odebrało wszelkie siły xDD
Czekam na więcej! :D
Gabi.