6 czerwca 2016

Dwieście dziewiętnaście

Elena
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi ze zdenerwowania. Wciąż nie była pewna tego, co widzi, kiedy w milczeniu spojrzała przed siebie, koncentrując wzrok na linii ciągnących się w oddaleniu drzew. Nie od razu zdecydowała się skoncentrować wzrok na Aldero, po cichu licząc na to, że jednak coś pomyliła – i że to wcale nie jej kuzyn uważnie obserwował poczynania jej i Rafaela, sprawiając wrażenie kogoś w głębokim szoku.
– Co do…? – usłyszała, nim jednak zdążyła doczekać się zakończenia zdania, wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Rafael przemieścił się, bez chwili wahania odsuwając ją od siebie i przybierając pozycję kogoś gotowego do ataku. Nie miała okazji spojrzeć na jego twarz, ale podejrzewała, że był podenerwowany. Natychmiast spróbowała się odsunąć, kiedy demon w niedelikatny, bezceremonialny sposób postawił ją na ziemi, to jednak okazało się bezskuteczne, skoro nadal trzymał ją za ramię. Kiedy na dodatek Aldero w pośpiechu ruszył w stronę jej i przyczajonego u jej boku demona, ostatecznie utwierdziła się w przekonaniu, że wszystko jest nie tak.
Problem polegał na to, że wciąż mogło być gorzej.
Chciała coś powiedzieć, jednak nie miała po temu okazji. Nie minęła sekunda, jak została odepchnięta na bok, kiedy Rafael zdecydował się wyjść jej kuzynowi na spotkanie, pojawiając się z wręcz zabójczą precyzją i szybkością. Zanim zdążyła zdobyć się na jakąkolwiek sensowną reakcję, sylwetki obu nieśmiertelnych zamazały jej się przed oczami, a Elena potrzebowała dłuższej chwili, żeby na powrót zacząć nadążać za wszystkim tym, co działo się wokół niej.
– Przestańcie w tej chwili! – wybuchła, całkowicie wytrącona z równowagi, kiedy dotychczas błyskawicznie przemieszczające się postacie choć na moment zwolniły kroku, dzięki czemu mogła przekonać się, co takiego działo się na jej oczach.
Wszystko było nie tak, a widok Rafaela, który bez większego wysiłku trzymał Aldero za gardło, jedynie utwierdził ją w tym przekonaniu. Zawsze wiedziała, że demon jest silny i bezduszny, jednak i tak coś w samej świadomości tego, że nieśmiertelny nie odczuwał najmniejszych nawet wątpliwości, kiedy w grę mogło wchodzić pozbawienie kogokolwiek życia, wzbudził w niej czyste przerażenie. Co prawda wampira takiego jak Al nie dało się tak po prostu udusić, ale i tak nie była w stanie na to patrzeć, więcej niż po prostu pewna tego, że Rafa dopiero się rozkręcał – i że bez wątpienia był zdolny do zrobienia czegoś, co jej samej nie mieściło się w głowie.
Nie była pewna kiedy zdecydowała się rzucić przed siebie, a tym bardziej czy wcześniej zastanawiała się nad tym, czy takie postępowanie jest rozsądne. Wiedziała jedynie, że w pewnym momencie zmaterializowała się u boku demona, stanowczo chwytając go za ramię i próbując odciągnąć go do tyłu. Rafael nawet nie drgnął, a początkowo nie zwrócił na nią najmniejszej nawet uwagi, póki jej obecność nie zaczęła być dla niego irytująca. Kiedy nagle wyprostował się, błyskawicznie zwracając w jej stronę i obrzucając Elenę tak zimnym, zniechęcającym spojrzeniem, że ta aż zatoczyła się do tyłu, poczuła czyste przerażenie, przez kilka następnych sekund niemalże całkowicie pewna tego, że demon że Rafael spróbuje ją uderzyć, jednak nic podobnego nie miało miejsca.
– Proszę… – wykrztusiła z siebie, a przynajmniej próbowała, bo głos drżał jej od nadmiaru mieszających się ze sobą emocji.
W tamtej chwili była gotowa niemalże do tego, żeby zacząć błagać, a to zdecydowanie nie było normalne. Rafa musiał zdawać sobie z tego sprawę, poza tym w końcu musiał ją rozpoznał, bo coś w jego spojrzeniu złagodniało, co bynajmniej nie przeszkadzało mu w tym, żeby nadal trzymać Aldero za gardło. Czuła się na tyle zdesperowana, by zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko go nie zabijał, nim jednak zdążyła odezwać się chociaż słowem, jej kuzyn zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce. Powietrze momentalnie wypełniło się zapachem ozonu, po czym niebezpiecznie zawirowało, kiedy Al'owi udało się zgromadzić dość mocy, żeby spróbować się uwolnić.
Kiedy rzucił się na Garretta, zadziałał, Rafael jednak wydawał się doskonale przygotowany na to, co miało nastąpić, bo zareagował w błyskawiczny, zdecydowany sposób. W efekcie bezceremonialnie cisnął niespodziewającym się jakiegokolwiek ataku Aldero o ścianę kapliczki i to w tak zdecydowany, silny sposób, że Elena była gotowa przysiąc, iż usłyszała trzask pękających żeber…
A potem krzyk, choć dopiero po kilku sekundach dotarło do niej to, że wrzask należał właśnie do niej.
Zadziałało, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Rafael spojrzał w jej stronę, choć na moment zaczynając się wahać i ostatecznie zostając na swoim miejscu. Nie musiała sprawdzać, by wiedzieć, że jest gotowy do ataku, w każdej chwili mogąc pokusić się o to, żeby na powrót rzucić się Aldero do gardła, gdyby tylko pojawiła się po temu sposobność. Niemalże czuła gniew demona, dla którego powstrzymanie się przed walką z kimś, kogo musiał uważać za potencjalnego wroga, bez wątpienia stanowiło coś w pełni nieakceptowalnego, co w normalnym wypadku zdecydowanie nie miałoby miejsca. Widziała to w jego oczach, zresztą jak i konsternację, w którą popadł, kiedy zdecydował się jej przyjrzeć – drżącej, zapłakanej i na swój sposób zagniewanej, bo przez to, co działo się na jej oczach, miała ochotę każdemu z osobna nakopać do tyłka, byleby przestali robić takie rzeczy. Chciała to przerwać i tylko na tym jednym była w stanie się skoncentrować, po raz kolejny nie dbając o ani o swoje bezpieczeństwo, ani cokolwiek innego.
Raz jeszcze spojrzała do Rafaela, po czym w pośpiechu wyminęła demona, materializując się u boku Aldero. Wciąż czuła krążącą w powietrzu moc, chłopak jednak musiał stracić nad nią kontrolę, kiedy wylądował na ścianie kapliczki. Osunęła się przy nim na kolana, gotowa pomóc mu wstać, nim jednak w ogóle zdążyła go dotknąć, kuzyn bezceremonialnie odepchnął jej ręce. Otworzyła usta, chcąc cokolwiek powiedzieć, jednak i to nie było jej dane.
– Co ty wyprawiasz? – zapytał z niedowierzaniem chłopak, stanowczo chwytając ją za ramię. – Elena, uciekaj. Ja sobie poradzę, ale…
– Do cholery, powiedziałam już, żebyście przestali! – powtórzyła raz jeszcze, energicznie potrząsając głową. – Przestańcie walczyć.
Tym razem coś w jej tonie musiało dać chłopakowi do myślenia, bo – wciąż milczący i wyraźnie spięty – lekko zmarszczył brwi. Oswobodziła rękę z jego uścisku, gotowa raz jeszcze pomóc mu wstać, jednak i tym razem nie pozwolił sobie na to, żeby skorzystać z jej wsparcia. Faceci, przeszło jej przez myśl, jednak prawie natychmiast wszelakie myśli uleciały z jej głowy, kiedy Aldero nagle zesztywniał i mimo bólu błyskawicznie poderwał się na równe nogi, stając w taki sposób, by móc ją osłonić.
– Uciekaj – powtórzył raz jeszcze, przybierając pozycję gotową do ataku. – Ja go zatrzymam, ale na tę chwilę… No już, Elena!
Był podenerwowany, poza tym najwyraźniej nie przyjmował do wiadomości tego, czego musiał być świadkiem. Nie miała wątpliwości co do tego, że widział, jak całowała się z Rafaelem, a jednak zachowywał się w taki sposób, jakby nic podobnego nie miało miejsca. Nie miała pojęcia, czy robił to specjalnie, czy może wolał założyć, że to, co widział, w rzeczywistości było… czymś bardziej złożonym, co dało się logicznie wytłumaczyć, jednak nie to w tamtej chwili było dla niej ważne. Jedynym, czego była pewna, pozostawało to, że musiała jakkolwiek zapanować nad sytuacją, zanim doszłoby do prawdziwej walki. Innymi słowy, musiała uratować Aldero tyłek, zanim Rafael jednak zdecydowałby się roznieść go na kawałeczki.
Poderwała się na równe nogi, chyba jedynie cudem nie lądując na ziemi, kiedy z wrażenia aż potknęła się o własne nogi. Natychmiast podeszła do kuzyna, zdecydowanym ruchem chwytając go za ramię, choć wszystko w jego postawie wydawało się mówić, że powinna trzymać się od niego na bezpieczną odległość. Dosłownie pulsował mocą, najwyraźniej po raz kolejny kumulując energię, by w najodpowiedniejszym momencie móc ją uwolnić i zrobić coś, czego najpewniej oboje mogliby pożałować. Kiedy go dotknęła, wzdrygnął się niekontrolowanie i spróbował odsunąć, wyraźnie zaniepokojony perspektywą tego, że mógłby przypadkiem ją skrzywdzić.
– Aldero, proszę – powiedziała z naciskiem. – Czy mógłbyś w końcu posłuchać tego, co mam ci do powiedzenia? – zniecierpliwiła się.
– Posłuchać?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, że…? – zaczął i prawie natychmiast urwał, prostując się niczym struna i wbijając wzrok w coś, co znajdowało się przed nim.
Albo raczej kogoś.
Elena również wychwyciła ruch, który jednoznacznie dał jej do zrozumienia, że Rafael się przemieścił. Stał zaledwie kilka metrów od spiętego Aldero, uważnie obserwując poczytania chłopaka i chyba jedynie cudem wciąż powstrzymując się przed posunięciem do jakiegokolwiek działania. Wyraźnie czuła, że atmosfera zgęstniała, a po spojrzeniach, jakie wzajemnie rzucali sobie obaj nieśmiertelni, ostatecznie zrozumiała, że obaj byli gotowi tylko i wyłącznie do tego, żeby wzajemnie się skrzywdzić. Co więcej, obaj najpewniej chcieli chronić ją, choć nie potrafiła wyobrazić sobie, by którykolwiek z nich mógł być dla niej potencjalnym zagrożeniem. Od nadmiaru wrażeń, przemyśleń oraz obecnego w powietrzu testosteronu zaczynało kręcić jej się w głowie, choć nie na tyle, by przestała zastanawiać się nad tym, co w takim razie powinna w obecnej sytuacji zrobić.
Bardziej stanowczo chwyciła Aldero za ramię, zaciskając palce tako mocno, że sama nie była pewna, jakim cudem udało jej się nie połamać mu ręki. Wątpiła, by wciąż miał czucie w ramieniu, jednak nawet jeśli jej działania nie do końca mu odpowiadały, nie skomentował tego nawet słowem. Czuła, że drżał, spięty i na lekko ugiętych nogach. Chociaż jego oczy wyglądały dokładnie tak, jak zwykle – po prostu brązowe i lśniące – była gotowa przysiąc, że momentami była w stanie wypatrzeć w nich przebłyski czerwieni, a to zdecydowanie nie wróżyło dobrze.
– Zapanuj nad nim, zanim sam będę musiał to zrobić – odezwał się wyraźnie zniecierpliwiony przeciągającym się milczeniem Rafael. To była cisza przed burzą i Elena doskonale o tym wiedziała. – Czy dobrze poznaję, że to jeden z synów kapłanki? – dodał po chwili zastanowienia, najwyraźniej zaczynając rozumieć, dlaczego zareagowała w tak desperacki sposób.
– O, jak miło! Ta cholerna bestia mnie rozpoznała! – zadrwił Al, w przeciwieństwie do swojego przeciwnika najwyraźniej nie zamierzając panować nad emocjami.
Elena rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, mimowolnie zastanawiając się nad tym, czy aż do tego stopnia musiało śpieszyć mu się do grobu. W zasadzie miała ochotę mu przyłożyć, choć szczerze wątpiła w to, żeby w ten sposób udało jej się cokolwiek osiągnąć. Wiedziała jedynie, że mieli poważny problem, a Aldero wcale nie ułatwiał jej zadania, zachowując się niemalże jak desperat. Nie rozumiała, dlaczego poszedł za nią, ale zaczynała mieć do siebie pretensje o to, że była aż taka nieostrożna. Już raz to zrobił, jednak wtedy w porę go wyczuła, ale tym razem… Nie w nerwach, ogólnym roztrzęsieniu i emocjach, które tworzyły wystarczająco niebezpieczną mieszankę, by ledwo mogła nad sobą zapanować.
– Al… – wymamrotała nerwowo, próbując nakłonić go do tego, żeby na nią spojrzał. Zrobił to z wyraźnym oporem, wciąż spięty i skoncentrowany na tym, żeby ją chronić. – Aldero, proszę – zaczęła raz jeszcze.
– O co? – zapytał z niedowierzaniem. – Zresztą nieważne. Zdajesz sobie sprawę z tego, kto to jest? – rzucił tonem wyraźnie sugerującym, że miał co do tego wątpliwości.
Zawahała się na dłuższą chwilę, po czym wydała z siebie przeciągłe westchnienie.
– Najpierw się uspokój i porozmawiajmy – zaproponowała, choć czuła się idiotycznie już z samą koniecznością wypowiedzenia tych kilku słów.
Proponowała mu rozmowę, zachowując się w sposób, który zdecydowanie nie pasował do osoby, która była całkowicie świadoma ewentualnego zagrożenia ze strony demona. Podejrzewała, że tak to musiało przynajmniej wyglądać z jego perspektywy, choć przynajmniej tymczasowo nie próbował o nic pytać, za co była wdzięczna. W głowie miała pustkę, podświadomie wciąż wyczekując tego, aż jej kuzyn po raz kolejny zrobi coś nieprzewidywalnego, co najpewniej miało się skończyć tym, by wyraz z Rafaelem raz jeszcze spróbowali się na siebie rzucić. Nie mogła do tego dopuścić, jednak z drugiej strony, również nakazanie Aldero tego, żeby tak po prostu sobie poszedł, nie wchodziło w grę – i to nie tylko dlatego, że Rafa najpewniej nie pozwoliłby sobie na rażenie się na aż takie niebezpieczeństwo.
– Chcesz rozmawiać? Wiesz, zasadniczo to bardzo chętnie, ale… nie przy demonie, który w każdej chwili może zechcieć nas zabić! – oznajmił spiętym tonem chłopak, zdecydowanym ruchem chwytając ją za rękę. – Spadamy stąd i to w tej chwili – dodał z naciskiem, jednak Elena nawet nie ruszyła się z miejsca, dla pewności zapierając się nogami o ziemię, kiedy kuzyn spróbował pociągnąć ją za sobą. – Co do…?
– Aldero…
Spojrzał na nią rozszerzonymi oczami, wyraźnie zaniepokojony, co wcale jej nie dziwiło. Była w stanie wyczuć jego konsternację, aż nazbyt świadoma tego, jaka mogła okazać się jego reakcja na to, co miała mu do powiedzenia. Jedynie prawda wydawała się sensowna, Elena zresztą czuła, że nie miała wyboru, jeśli chciała mieć choć cień szansy na znalezienie bezpiecznego wyjścia z zaistniałej sytuacji. Nie potrzebowała ani uwag Rafaela, ani wymownych spojrzeń do których przez większość czasu się ograniczał. Dawał jej wolną rękę i była mu za to wdzięczna, choć i tak czuła się tak, jakby miała nóż na gardle. Czy tego chciała, czy też nie, Aldero dowiedział się za dużo, a teraz to ona musiała dojść do wniosku, w jaki sposób zapewnić mu bezpieczeństwo.
Cholera, to było o wiele za więcej, aniżeli była w stanie znieść i tak po prostu zaakceptować. Najpierw rozmowa z Eleazarem, a teraz coś takiego… Nie była na to gotowa, jednak teraz nie było już czasu na to, żeby mieć do siebie o cokolwiek pretensje. Próbowała gorączkowo coś wymyślić, jednak to nie skutkowało, Elena wiedziała zresztą, że jej kuzyn jest zbyt upartą, skłonną do pakowania się w kłopoty osobą, której na pewno nie usatysfakcjonuje zdawkowe stwierdzenie, że nie ma najmniejszych powodów do odczuwania niepokoju i wszystko jest w porządku.
Wpatrywała się w jego milczeniu, czekając na coś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować. Wciąż miała nadzieję, że sam ułatwi jej zadanie, mówiąc… cokolwiek, co rozwiązałoby problem, jednak jej nadzieje wydawały się płonne. Spojrzenie Aldero wydawało się mówić samo za siebie, zwłaszcza, że niemalże była świadoma do tego, jak stopniowo analizował wszystko to, co miało miejsce. Było jeszcze jej zachowanie, dość jednoznaczne, skoro nie pozwalała go skrzywdzić, ale też robiła wszystko, byleby nie dopuścić do tego, by zaatakował Rafaela. Usiłowała chronić ich obu, niezależnie od tego, jak wiele wysiłku musiałaby włożyć w to, żeby tego dokonać. On był jej rodziną i najlepszym przyjacielem, podczas gdy Rafa…
Cóż, nie sądziła, żeby Aldero tak po prostu to zrozumiał.
– Po prostu nie walczcie – powiedziała w końcu. – Rafael cię nie skrzywdzi, jeśli…
– Rafael! Wiec jednak wiesz, kto to jest! – zarzucił jej. Z niedowierzaniem pokręcił głową, wyraźnie wytrącony z równowagi. – Elena, na litość bogini…
Odsunął się, nagle zaczynając nerwowo krążyć i najwyraźniej nie będąc w stanie tak po prostu ustać w miejscu. Obserwowała go niespokojnie, mając ochotę kazać mu przestać, choć szczerze wątpiła w to, żeby tak po prostu jej usłuchał, niezależnie od tego, jak stanowcza by nie była. Widziała, że krzywił się nieznacznie przy każdym kroku, być może z bólu, a może przez przyśpieszoną regenerację. Nie miała pewności, czy Rafaelowi udało się coś mu złamać, ale podejrzewała, że w przypadku demona było to jak najbardziej możliwe. W zasadzie to chyba powinna była być wdzięczna za to, że walka nie skończyła się w jakiś bardziej spektakularny, bolesny dla którejkolwiek ze stron sposób.
– Wiem – przyznała i zawahała się na moment. – Posłuchaj mnie, okej? Ja nie… Dlaczego za mną poszedłeś? – zapytała w końcu.
Widziała, że przez twarz chłopaka przechodzi cień, a on sam w geście niedowierzania unosi obie brwi ku górze. Powiedzieć, że był podenerwowany, byłoby niedopowiedzeniem, nie wspominając o tym, jak irracjonalna nagle wydała jej się sytuacja. Świetnie, więc próbowała rozmawiać z nim w tai sposób, jakby nic szczególnego nie miało miejsca. O tak, to na pewno doskonale skutkowało, zwłaszcza w przypadku osoby od tak porywczym charakterze!
– Dlaczego…? To jest w tym wszystkim twoim największym problemem? – Aldero z niedowierzaniem pokręcił głową. – Wyleciałaś z domu zapłakana, co najmniej jakby ktoś cię gonił. I to sama, w środku lasu… Co twoim zdaniem miałem zrobić? Nie chciałem pozwolić na to, żeby cokolwiek ci się stało i najwyraźniej słusznie, skoro znalazłaś się tutaj – dodał, a jego spojrzenie po raz kolejny powędrowało w stronę Rafaela.
Wciąż nie wspominał o pocałunku, być może nie mając pojęcia, co powinien o tym myśleć. Mogłaby to wykorzystać, jednak nie miała pojęcia w jaki sposób, nie czuła się zresztą na tyle pewnie, żeby choć spróbować zaczynać temat, zbytnio obawiając się tego, jak mógłby zareagować. W głowie próbowała ułożyć sobie jakąkolwiek sensowną wypowiedź, jednak i to prowadziło donikąd, a Elena była w stanie tylko i wyłącznie milczeć, czekając na coś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować. Do oczu wciąż cisnęły jej się łzy, poza tym podejrzewała, że wyglądała okropnie, zdecydowane nie przywodząc na myśl ani uwodzicielki, ani tym bardziej kogoś, kto nadawał się do udzielania jakichkolwiek sensownych wyjaśnień i odzyskiwania kontroli nad sytuacją, która pozornie wydawała się nie mieć żadnego wyjścia.
– Nikt mnie nie zaatakował. Ciebie też nie zamierza, więc… Och, Al, po prostu mi zaufaj – powiedziała z naciskiem. – I… Prawda, Rafa? Nic mu nie zrobisz? – zapytała rozgorączkowanym tonem, nagle wcale nie taka pewna tego, czy jej myślenie było słuszne.
Spojrzała na demona, ignorując to, że Aldero zesztywniał, kiedy jak gdyby nigdy nic zwróciła się do serafina po imieniu – i to na dodatek skrótem jego imienia, bynajmniej nie jak ktoś, kto mógłby być przerażony obecnością niebezpiecznej, nieprzewidywalnej istoty, która w przypływie chwili mogłaby zechcieć ją zabić. Nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać, bardziej przejęta tym, żeby uzyskać odpowiedź i przynajmniej w tej jednej kwestii nabrać pewności, że jej kuzyn był bezpieczny – na razie, ale jednak.
– Jak długo nie rzuci się na mnie z kłami… – Rafael rzucił jej pełne powątpiewania spojrzenie. Wciąż był spięty, poza tym przybrał aż nazbyt znajomą jej maskę obojętności, doskonale nad sobą panując. Była przyzwyczajona do tego, że w skomplikowanych sytuacjach zachowywał się w ten sposób, ale jego postępowanie i ton sprawiły, że z miejsca poczuła się nieswojo, po raz kolejny nie marząc o niczym innym, prócz znalezieniu się w jego ramionach. – Nie wiem, co chcesz zrobić, ale… lepiej żebyś szybko zapanowała nad sytuacją, lilan – dodał, jednak tym razem nawet pieszczotliwy zwrot nie przyniósł jej ukojenia.
Jakby tego było mało, Aldero nagle zesztywniał, reagując na to jedno słowo w co najmniej gwałtowny sposób. Nie podejrzewała go o biegłą znajomość łaciny, języka Pierwotnych albo czegokolwiek w tym stylu, tym bardziej, że znała jego podejście do nauki, po chwili jednak dotarło do niej, że mimo wszystko miała przed sobą syna kapłanki – a więc kogoś, kto większość dzieciństwa musiał spędzić w świątyni, najpewniej mając okazję przyswoić sobie to i owo. Być może się myliła, ale wszystko w postawie chłopaka wydawało się krzyczeć, że zrozumiał…
A potem spojrzał na nią i przekonała się, że jak najbardziej musiało tak być – z tym, że Aldero wciąż niedowierzał.
– Co się tu, na litość bogini, dzieje?
Nie potrafiła mu odpowiedzieć.

1 komentarz:

  1. Hej!
    Spodziewałam się tego, że te samce się na siebie rzucą, ale to raczej nic dziwnego. Natura ich stworzyła do tego, aby używali pięści, a nie słów. Tzn, tylko w niektórych momentach. Też się nie dziwię, że Aldero postanowił stanąć w obronie Eleny, która mogła przecież być omamiona przez demona. Za każdym razem jak jej Al kazał uciekać ja się uśmiechałam, bo on jeszcze nie wie... xD
    Myślę jednak, że to lilan może dać jemu całkiem dużo do myślenia. Ale no przekonamy się co będzie dalej w następnym rozdziale. Mnie już korci, aby się podpytać o parę rzeczy, ale będę cierpliwa i sobie poczekam. :p Rafael trochę się chyba rozpędził przy tym ataku na Aldero, ale wcale mu się nie dziwię. Chłopak też nie czekał na wyjaśnienia tylko z kłami na tego kochanego demona. Musiało boleć, kiedy te żebra mu pękły... Auć. c:
    Mam wrażenie, że kiedy Elena wyjaśni Aldero co takiego robiła to chłopak po raz kolejny się rzuci na demona. Ale może i się mylę. :D
    Dziś mi coś nie idzie komentowanie, wybacz. Wczorajsze wypracowanie chyba mi odebrało wszelkie siły xDD
    Czekam na więcej! :D

    Gabi.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa