Elena
Założyła ramiona na piersiach,
jakby w ten sposób mogła bronić się przed wszystkim tym, co działo się
wokół niej. Niespokojnie spojrzała wpierw na Rafaela, a potem na powrót
przeniosła wzrok na wpatrzonego w nią Aldero, mając wrażenie, że jest
coraz bliższa tego, żeby wpaść w panikę. Starała się nie okazywać niepokoju,
mając nadzieję na to, że jeśli uda jej się zapanować nad emocjami, również
rozmowa przyjdzie jej w o wiele bardziej naturalny sposób, obawiała się
jednak, że takim myśleniem co najwyżej oszukiwała samą siebie.
– To jest…
bardzo dobre pytanie – powiedziała w końcu, mając dość przeciągającej się
ciszy. – Pewnie sama bym je zadała na twoim miejscu.
Spojrzał na
nią tak, jakby widział ja po raz pierwszy. Jakby tego było mało, usłyszała wymowne
prychnięcie Rafaela, który najwyraźniej doszedł do wniosku, że to idealna
okazja, by jednak ja wyśmiać.
Och,
świetnie, więc jednak w czymś się zgadzali – chociażby w tym, że jej
odpowiedź była wybitnie idiotyczna.
– Żartujesz
sobie? – Aldero pokręcił z niedowierzaniem głową. – Elena, spójrz na mnie
– zażądał nagle i coś w jego tonie sprawiło, że jednak go usłuchała.
Poczuła się
dziwnie, kiedy z przesadną wręcz uwagą zajrzał jej w oczy. Było coś
hipnotyzującego w jego spojrzeniu, co sprawiło, że z miejsca poczuła
się co najmniej nieswojo. Wzdrygnęła się niekontrolowanie, nagle mając ochotę
na to, żeby się odsunąć, chociaż nie wyobrażała sobie, by właśnie Al był w stanie
ją skrzywdzić. Mogła tylko zgadywać, co takiego chodziło mu po głowie i co
chciał osiągnąć przez to, jak uważnie jej się przypatrywał, wydając się
wyczekiwać czegoś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować.
Nawet nie
drgnęła, kiedy chłopak z wolna zrobił krok naprzód. Mimowolnie spięła się,
kiedy jego dłonie wylądowały na jej ramionach, jednak i wtedy nie
próbowała się odsuwać. Zamarła w bezruchu, ogarnięta coraz dziwniejszymi
przeczuciami, kiedy kuzyn z uwagą zmierzył ją wzrokiem, wyraźnie spięty i skoncentrowany
na doszukaniu się w jej postawie czegoś, czego tylko mogła się domyślać.
– Aldero…
Co ty właściwie…? – zaczęła, po czym wymownie urwała, spoglądając na chłopaka
wyczekująco.
– Och, to
akurat proste – wtrącił Rafael. – Najpewniej zastanawia się nad tym, czy
przypadkiem cię nie omamiłem – wyjaśnił usłużnie a Elena drgnęła,
dochodząc do wniosku, że demon najpewniej trafił w sedno.
Zareagowała
automatycznie, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy w ten sposób
czasami dodatkowo się nie pogrąży. W pośpiechu cofnęła się o krok,
stanowczym ruchem zrzucając dłonie kuzyna z ramion i z
niedowierzaniem pokręcając głową. Przez myśl przeszło jej to, że być może
rozsądniej postąpiłaby, gdyby spróbowała wykorzystać sytuację i utwierdzić
kuzyna w przekonaniu, że Rafael faktycznie mógłby mieć na nią wpływ,
jednak prawie natychmiast odrzuciła od siebie taką możliwość. Bała się tego, że
w takim wypadku Aldero po raz kolejny spróbowałby rzucić się do walki, a na
to zdecydowanie nie mogła pozwolić, aż nazbyt świadoma tego, jak wiele
potrafiłby zdziałać Rafa, gdyby tylko poczuł się zagrożony.
– To nie
tak – powiedziała w końcu. Zawahała się, wciąż wpatrzona w kuzyna i coraz
bardziej podenerwowana. – Aldero, proszę… Po prostu posłuchaj i nie wyciągaj
pochopnych wniosków – dodała z naciskiem, gorączkowo próbując ubrać w słowa
coś, czego sama nie rozumiała.
– A jak?
– obruszył się, chyba jedynie cudem zmuszając się do tego, by jakkolwiek się
odezwać. – A zresztą nieważne… Co ty chcesz mi tłumaczyć, co lilan? – dodał i kpiarska nuta w jego
głosie, wyczuwalna zwłaszcza w momencie, w którym wypowiedział to jedno,
ostatnie słowo, w pełni wystarczyła, by poczuła się trochę tak, jakby
oberwała w twarz.
Z wrażenia
aż zatoczyła się do tyłu, drżąca i bliska paniki. Otworzyła usta, chcąc
powiedzieć coś, co zabrzmiałoby choć odrobinę sensownie, jednak nie była w stanie
wykrztusić z siebie chociaż słowa. Coś ścisnęło ją w gardle,
uniemożliwiając oddychanie i wydobycie z siebie jakiegokolwiek
dźwięku, nie wspominając o sensownej dyskusji. Miała wrażenie, że
wylądowała w samym środku koszmaru i to nawet gorszego od tych, których
doświadczała w ostatnim czasie, a których szczegółów w żaden
sposób nie potrafiła sobie przypomnieć.
Aldero milczał,
jednak to wydało jej się marnym pocieszeniem. Jego spojrzenia, słowa i gesty…
Wszystko to dawało jej do zrozumienia, że powoli zaczynał dopuszczać do
świadomości wszystko to, czego był świadkiem, stopniowo wyciągając odpowiednie
wnioski. Próbowała wymyślić jakikolwiek sensowny sposób, w jaki mogłaby mu
to wytłumaczyć albo spróbować odwieść go od analizowania czegoś, co nie miało
prawa skończyć się dobrze, jednak niezależnie od tego, co robiła, jej działania
wydawały się prowadzić donikąd. Fakt, że Rafael również milczał, tymczasowo
czekając, ale bez wątpienia w każdej chwili będąc w stanie zareagować,
również nie poprawiał jej nastroju, skoro tak nagle znalazła się między młotem a kowadłem.
– Nie
walczcie – wykrztusiła z siebie w końcu. Wyprostowała się, po czym
spróbowała odchrząknąć, chcąc żeby jej głos zabrzmiał w jak najpewniejszy sposób.
– Chociaż tyle, w porządku? Nikt tutaj nie próbuje nikogo skrzywdzić.
– Ta, jasne!
Rafael wybrał się na piknik do lasu i zaraz zaprosi nas do wspólnego
podziwiania uroków natury – warknął Aldero. Cóż,
jak go znam, to bardzo prawdopodobne… To nie ten typ, który bałamuci niewinne
panienki w gęstwinie, niestety, pomyślała mimochodem, jednak ostatecznie
nie odezwała się nawet słowem, aż nazbyt pewna tego, że próba żartowania sobie w obecnej
sytuacji nie doprowadzi do niczego dobrego. – Cholera, Elena, w co ty
pogrywasz? Całkiem już zgłupiałaś czy…?
– A dasz
ty mi się w końcu wytłumaczyć?! – przerwała mu, nie kryjąc
zniecierpliwienia.
Fakt, że
podniosła głos, choć na moment powstrzymał chłopaka od dalszej dyskusji, choć
bynajmniej nie dlatego, że Aldero tak po prostu doszedł do wniosku, że powinien
dać jej się wypowiedzieć. Rzuciła mu poirytowane, zranione spojrzenie,
mimochodem zaczynając zastanawiać się nad tym, jak powinna rozumieć jego słowa.
Miał ją za idiotkę? Nie miała pojęcia, jednak słuchając jego uwag, stopniowo
zaczynała dochodzić do takiego właśnie wniosku. Z drugiej strony, co
innego mógł sobie pomyśleć, skoro po tym wszystkim, czego dowiedziała się od
najbliższych na temat Isobel i demonów, jak gdyby nigdy nic paradowała
sobie z jednym z nich?
W głowie wciąż
miała mętlik, jednak starała się go ignorować. Wzięła kilka głębszych wdechów,
próbując się uspokoić, po czym w końcu spróbowała przejść do rzeczy, w duchu
modląc się o to, żeby Al po raz kolejny nie zrobił czegoś, co mogłoby
skończyć się źle dla nich wszystkich.
– Nie
powinieneś był za mną iść, ale w cholerę z tym teraz. Zresztą nie o to
chodzi – powiedziała, po czym energicznie potrząsnęła głową. – Nie rozumiesz,
że właśnie uratowałam ci tyłek? Rafael zaatakował cię tylko dlatego, że sam
spróbowałeś rzucić mu się do gardła – zauważyła przytomnie, jednak doczekała
się tylko i wyłącznie wymownego prychnięcia ze strony wampira.
–
Próbowałem ratować ciebie. Nie wierzę, że do tego wszystkiego mogłabyś mieć o to
do mnie pretensje – jęknął, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym
geście. – Och, chwila… W ogóle nie wierzę w to, że tak po prostu
sobie o tym dyskutujemy i to akurat teraz, kiedy ta bestia stoi obok
– dodał, a przez twarz Eleny przemknął cień.
– Ta bestia jest moim facetem, więc byłoby
bardzo miło, gdybyś darował sobie takie uwagi – rzuciła lodowatym tonem, w ułamku
sekundy tracąc do niego cierpliwość.
Prawie
natychmiast pożałowała swoich słów, dopiero po dłuższej chwili uprzytomniając
sobie, że się zapędziła – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Widziała, jak
oczy Aldero rozszerzają się nieznacznie, w miarę jak dotarł do niego pełen
sens jej wypowiedzi. Wampir zesztywniał, co najmniej oszołomiony, to jednak
wydawało się niczym w porównaniu z konsternacją, w którą sama
popadła.
– Co… Co ty
powiedziałaś? – wykrztusił z siebie, a Elena mimochodem
zarejestrowała to, że nigdy dotąd jego głos nie brzmiał aż do tego stopnia
piskliwie.
Kątem oka
wychwyciła ruch po swojej lewej stronie, co uświadomiło jej, że Rafael
przesunął się w jej stronę. Nie zaprotestowała, kiedy spróbował
przyciągnąć ją do siebie, jej kuzyn jednak musiał mieć obiekcje, bo natychmiast
wyprostował się niczym struna, znowu sprawiając wrażenie kogoś, kto najchętniej
rozniósłby na kawałeczki pierwszą osobę, która wpadłaby mu w ręce. Kiedy na
dodatek z głębi jego gardła wyrwał się przeciągły, ostrzegawczy charkot,
momentalnie poczuła się zagrożona i w pełni świadoma tego, jak niewiele
brakowało, by wszystko po raz kolejny przybrało najmniej odpowiedni obrót.
– Odsuń się
od niej – zażądał Aldero, Rafa jednak nie miał takiego zamiaru.
– Niech
Elena zadecyduje – odpowiedział ze spokojem. – Swoją drogą, to bardzo
ryzykowne, co robisz teraz, lilan.
Jak nad nim nie zapanujesz, będziemy mieli kłopoty, a to… – Urwał, ale
jakiekolwiek wyjaśnienia wydały jej się całkowicie zbędne.
– Nie
musisz mi przypominać… Dam sobie radę – dodała z naciskiem, woląc nie ryzykować,
że demon dojdzie do innego wniosku. – Rafa, odsuń się, okej? Najlepiej daj nam
chwilę na rozmowę, w porządku? To trochę krępujące, kiedy tak nad nami
wisisz.
Przez twarz
nieśmiertelnego jak na zawołanie przemknął wyraźny cień; nie był zadowolony i Elena
nie miała co do tego wątpliwości.
– Nie ma
mowy – obruszył się. – Nie zostawię cię samej w lesie, więc nawet nie
próbuj mnie przekonywać – dodał nieznoszącym sprzeciwu tonem.
– Nic mi
nie będzie – niemalże warknęła, coraz bardziej zaczynając się niecierpliwić.
Sądząc po
spojrzeniu Rafaela, wiedział swoje, chociaż zdecydowanie nie widział problemu w tym,
że mogłaby zostać z Aldero. Jak znała tego demona, najpewniej z miejsca
mógłby wyrecytować jej przynajmniej pięć innych potencjalnych zagrożeń, które mogłyby
okazać się problematyczne, gdyby tylko została bez opieki. Cóż, nie mogła
zaprzeczyć, że ze swoimi talentami mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego,
ale – na litość bogini – ona wcale nie…
–
Powiedziałem już – uciął Rafael, a Elena zapragnęła mu przyłożyć.
Jej spojrzenie
na powrót skoncentrowało się na Aldero, ten jednak z uporem unikał
spoglądania w jej stronę. Pełnię uwagi skupiał na Rafie, najpewniej
uznając go za swojego potencjalnego kata, co zresztą wcale nie wydawało się
Elenie niczym dziwnym. W zasadzie obaj spoglądali na siebie w sposób,
który zaczynał doprowadzać ją do szaleństwa, sprawiając, że niemalże
wypatrywała momentu, w którym obaj mogli zdecydować się na to, żeby
wzajemnie rzucić się sobie do gardeł.
– Jak sobie
chcesz, chociaż pojęcie prywatności… – wymamrotała nerwowo, demon jednak nie
dał jej skończyć:
– Możesz
sobie narzekać na brak prywatności, ale przynajmniej jesteś żywa. Swoją drogą,
jeszcze nie zdążyłem słowem skomentować tego, że po raz kolejny biegasz po
lesie bez opieki… I daruję sobie, tylko dlatego, że przyszłaś do mnie, a po
tym wszystkim masz pełne prawo do robienia głupstw – oznajmił nieznoszącym
sprzeciwu tonem. – Nie wiem, jak długo jeszcze zamierzasz mi to robić, ale to
nie jest zabawne. Z kolei ty – nieoczekiwanie zwrócił się do Aldero –
mógłbyś przynajmniej udawać, że obchodzi cię jej bezpieczeństwo, zamiast rzucać
się na mnie – dodał, a Devile zesztywniał, błyskawicznie koncentrując się
na swoim niechcianym rozmówcy.
– To ma być
jakaś groźba? – warknął, bezskutecznie próbując zapanować nad emocjami i jakkolwiek
zacząć nadążać za sytuacją.
Rafael
uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób.
– Ależ skąd
– zapewnił, choć przez jego ton nawet Elena nie była tego aż taka pewna. – Tak
tylko zauważam, że w tym miejscu jesteśmy narażeni na atak, zwłaszcza ona…
A ja nie po to wysilam się od kilku tygodni, by teraz tracić czas na
dzieciaka, który próbuje rzucać się na mnie z kłami – dodał gniewnie,
nawet nie próbując przebierać w słowach. – Nie patrz się tak na mnie, bo
to zaczyna być irytujące. Chronię Elenę i tylko to jedno w tym
momencie się liczy.
Aldero
zmrużył gniewnie oczy, najwyraźniej wciąż zbytnio oszołomiony, by odpowiedzieć.
Zauważyła, że nerwowo zacisnął dłonie w pięści, najpewniej aż rwąc się do
tego, żeby komuś przyłożyć. Jak znała swojego kuzyna, pewnie jak zwykle
zamierzał działać, w pełni poddając się emocjom i robiąc wszystko,
byleby tylko nie musieć zastanawiać się nad sensem tego, czego się dowiedział.
Był wściekły i dezorientowany, a to, że najwyraźniej działali sobie z Rafaelem
na nerwy, jedynie wszystko niepotrzebnie komplikowało, stopniowo doprowadzając
ją do szału.
– Nie ja
mógłbym być w stanie ją skrzywdzić – oznajmił w końcu Aldero. Aluzja
była jednoznaczna, chociaż na Rafaelu nie zrobiła najmniejszego wrażenia, ten
bowiem uśmiechnął się w znajomy już Elenie, pozbawiony jakichkolwiek oznak
wesołości sposób. – Nie wiem, co jej robisz, ale wystarczy tego, przynajmniej
póki ja mam coś do powiedzenia –
powiedział i tym razem demon parsknął śmiechem.
– Naprawdę
uważasz, że mam jakiś ukryty cel w tym, żeby owinąć sobie wokół palca
Elenę? Och, że w ogóle to jest możliwe? – zapytał, ale nie oczekiwał
odpowiedzi. – Chyba już ci powiedziała, że jest ze mną z własnej woli, ale
jeśli potrzebujesz konkretnego dowodu…
– Rafael,
przestań – jęknęła, co najmniej zaniepokojona tonem, który tak nagle przybrał.
Znała go i to
jej się nie spodobało, tym bardziej, że nagle poczuła się tak, jakby miała przy
sobie niebezpiecznego, polującego drapieżcę. Jego wyraz twarzy zmienił się
diametralne, nagle zaczynając przypominać jej obojętną, wybraną z emocji
maskę. To skutecznie przyprawiło ją o dreszcze, sprawiając, że zaczęła
czuć się jeszcze bardziej nieswojo, choć nie sądziła, że to w ogóle
możliwe. Kiedy demon zaczynał zachowywać się w ten sposób, naprawdę była
zaniepokojona; wciąż bała się, że wydarzy się coś, co zepsuje wszystko to, co
budowali do tej pory, a na to nie mogła sobie pozwolić. Co więcej, wciąż
zapomniała, że to w nim była –
ta najmroczniejsza cząstka jego osobowości, bezwzględny morderca i potwór,
który mógł okazać się jej oprawcą – teraz częściowo zniwelowana przez ludzkie
odruchy, które w nim wyzwalała, to jednak nie zmieniało najważniejszego:
nadal mógł pokusić się o zrobienie czegoś, co dla niej samej pozostawało
niepojęte.
Demon
rzucił jej krótkie, wymowne spojrzenie, bynajmniej nie zamierzając tak po
prostu usłuchać. Wyczuła to w jego postawie i w sposobie, w jaki
błyskawicznie przesunął się w stronę Aldero, wciąż uśmiechając się w ten
niebezpieczny, drapieżny sposób.
– Boisz
się… I to jest nawet zabawne, chociaż naturalnie się do tego nie
przyznasz, prawda? – oznajmił nagle, wciąż z uwagą przypatrując się
Aldero. Elena przypomniała sobie, że tacy jak on wyczuwali negatywne emocje,
wręcz się nimi żywiąc, kiedy akurat mieli na to ochotę. – Tyle gniewu… Ale to
coś więcej – dodał po chwili zastanowienia. – Skąd tyle zawiści, co, synu
kapłanki?
– Rafael!
Tym razem
na nią spojrzał, w końcu decydując się zamilknąć i choć trochę
odsunąć, ale to nie miało dla Eleny najmniejszego nawet znaczenia. Wciąż koncentrowała
się na słowach demona, aż nazbyt świadoma tego, że ten najprawdopodobniej
trafił w sedno, chociaż to nadal niczego nie wyjaśniało. Nie musiała
pytać, żeby wiedzieć, że w odpowiedzi na słowa nieśmiertelnego, Al zesztywniał,
coraz bardziej wściekły. Nie spodobało jej się to, że Rafa mógłby tak po prostu
igrać z emocjami jej kuzyna, ale i tak poczuła się zaintrygowana. W milczeniu
czekała, chociaż sama nie była pewna na co, rozdarta pomiędzy pragnieniem
kolejnej interwencji, a usłyszenia czegoś więcej.
Mocniej
zacisnęła dłonie w pięści, nie dbając o to, że po raz kolejny wbiła
sobie w paznokcie w ich wnętrze. Trzęsła się, po części ze złości,
ale przede wszystkim od nadmiaru skrajnych emocji. Nie w ten sposób
rozmawiała sobie rozmowę z którymkolwiek z członków swojej rodziny,
nie wspominając o tym, że tak naprawę nie wyobrażała sobie wyjawienia
któregokolwiek ze skrywanych sekretów w najbliższym czasie. Jasne, prędzej
czy później musiało do tego dojść, ale na pewno nie w takich warunkach, a Elena
zakładała, że będzie miała przynajmniej chwilę na to, żeby spróbować podjąć
decyzję we względnie świadomy sposób. Potrzebowała tego, zresztą jak samej
tylko możliwości zapewnienia sobie i Rafie normalności, ale teraz…
A jakby
tego było mało, trafiło właśnie na Aldero, a Rafa do tego wszystkiego
zachowywał się w ten sposób. Nie miała pojęcia, dlaczego musiał jej to
robić, jednak nie próbowała wnikać, skupiona tylko i wyłącznie na tym,
żeby przywołać dwójkę nieśmiertelnych do porządku.
– Mówię
tylko to, co czuję – odezwał się jakby od niechcenia Rafael. – Chcesz posłuchać
więcej? Jasne, że tak. On jest taki wściekły, że nawet gdybym chciał, nie
potrafiłbym go dłużej ignorować.
Spojrzała
na Aldero przepraszająco, dla pewności przesuwając się w taki sposób, żeby
znaleźć się pomiędzy kuzynem a demonem. Z premedytacją zdecydowała
się zignorować tego drugiego, w duchu modląc się o to, żeby prócz
złośliwości, serafin nie zdecydował się przypadkiem na coś o wiele
gorszego. Już i tak zaczynała być na niego zła, czego zresztą musiał być
świadom, choć nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał w jakikolwiek sposób
zareagować.
– Nie
słuchaj go – rzuciła niemalże błagalnym tonem. – Rafael po prostu się o mnie
martwi, bo… Nie, on nie chce mnie skrzywdzić. Wręcz przeciwnie, ale to dłuższa
historia, więc na razie musisz mi uwierzyć, że wszystko jest w porządku –
wyrzuciła z siebie na wydechu. – W zasadzie to gdyby nie Rafa, pewnie
teraz byśmy nie rozmawiali. Och, Aldero… Naprawdę bardzo mi przykro, że nie
powiedziałam żadnemu wam wcześniej, ale nie było dobrego momentu na tę rozmowę.
Sama nie do końca rozumiem to, co dzieje się wokół mnie, poza tym do tej pory
nie mam pojęcia, jak powinnam z wami o tym rozmawiać. – Urwała, sama
niepewna tego, czy to, co mówiła, miało jakikolwiek sens. W zasadzie czuła
się tak, jakby zaczynała bredzić od rzeczy, nieubłaganie się pogrążając. – Al,
proszę… Rafa i ja… On jest po mojej stronie. Wiem, że może być trudno w to
uwierzyć, zwłaszcza po tym, co mi mówiliście, ale to naprawdę bardziej
skomplikowane. Sytuacja się zmieniła, a ja… Aldero? – zmartwiła się, bo
chłopak wciąż milczał, w ciszy przyjmując kolejne słowa, przez co w żaden
sposób nie potrafiła określić, co takiego musiał czuć albo myśleć.
Zamilkła,
co najmniej zaniepokojona jego zachowaniem, tym bardziej, że to zdecydowanie
nie było do chłopka podobne. W gruncie rzeczy spodziewała się wszystkiego,
począwszy od krzyku, przekleństw alb kolejnej próby rzucenia się do walki. Co
prawda była wdzięczna zwłaszcza za brak tej ostatniej, a przynajmniej
wydawało jej się, że powinna być, jednak nic podobnego nie miało miejsca. W zamian
doczekała się tylko i wyłącznie ciszy, wręcz obojętności, zaś wraz z każdą
kolejną sekundą, czuła się tak, jakby za moment miała dostać szału.
Chciała,
żeby się odezwał. Pragnęła czegokolwiek, co pozwoliłoby jej upewnić się, że wszystko
było w porządku, ale…
Och, w zasadzie
jak miałoby być? Kolejne sekundy mijały, a obojętność Aldero niepokoiła ją
coraz bardziej, przywodząc gdzieś na skraj szaleństwa. Była wręcz bliska tego,
żeby porządnie nim potrząsnąć, a potem może nawet zacząć błagać, gdyby
tylko do tego ją zmusił.
– Aldero…?
Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim zdecydował się unieść głowę i w końcu
spojrzeć jej prosto w oczy.
– Tak,
Eleno? Co jeszcze zamierzasz mi powiedzieć? – zapytał ze spokojem, przez który
serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. – Albo inaczej… Jak długo? –
wypalił, a ona zamarła, niepewna tego, jak powinna rozumieć jego
wypowiedź.
– Co
takiego? – zaryzykowała, bo nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał sprecyzować
pytanie.
Tym razem
nawet się nie zawahał; kiedy się odezwał, do jego głosu wkradła się czyta
furia, Elena zaś poczuła się tak, jakby oberwała w twarz:
– Od jak
dawna puszczasz się z potworem?
W tamtej
chwili Rafael nie wytrzymał, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Hej!^^
OdpowiedzUsuńKurde, końcówka mnie tak mocno zaskoczyła. Tak naprawdę spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że Aldero powie jej takie coś. Cóż za to należy mu się porządnie przyłożyć i to najlepiej kilka razy, żeby dotarło, że się co kobiety tak nie mówi. Ale to zostawiam już w rękach kogo innego. Oby dotarło, chociaż wcale się nie zdziwię, kiedy się jeszcze za to obrazi.
Ciekawi mnie jak się Elena będzie tłumaczyć rodzinie z tego, że umawia się z demonem. Co prawda miłość nie sprawy, ale skakać z radości to oni nie będą. :3 Och, well... będą musieli to jakoś przeżyć. :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Gabi.