7 czerwca 2016

Dwieście dwadzieścia

Elena
Założyła ramiona na piersiach, jakby w ten sposób mogła bronić się przed wszystkim tym, co działo się wokół niej. Niespokojnie spojrzała wpierw na Rafaela, a potem na powrót przeniosła wzrok na wpatrzonego w nią Aldero, mając wrażenie, że jest coraz bliższa tego, żeby wpaść w panikę. Starała się nie okazywać niepokoju, mając nadzieję na to, że jeśli uda jej się zapanować nad emocjami, również rozmowa przyjdzie jej w o wiele bardziej naturalny sposób, obawiała się jednak, że takim myśleniem co najwyżej oszukiwała samą siebie.
– To jest… bardzo dobre pytanie – powiedziała w końcu, mając dość przeciągającej się ciszy. – Pewnie sama bym je zadała na twoim miejscu.
Spojrzał na nią tak, jakby widział ja po raz pierwszy. Jakby tego było mało, usłyszała wymowne prychnięcie Rafaela, który najwyraźniej doszedł do wniosku, że to idealna okazja, by jednak ja wyśmiać.
Och, świetnie, więc jednak w czymś się zgadzali – chociażby w tym, że jej odpowiedź była wybitnie idiotyczna.
– Żartujesz sobie? – Aldero pokręcił z niedowierzaniem głową. – Elena, spójrz na mnie – zażądał nagle i coś w jego tonie sprawiło, że jednak go usłuchała.
Poczuła się dziwnie, kiedy z przesadną wręcz uwagą zajrzał jej w oczy. Było coś hipnotyzującego w jego spojrzeniu, co sprawiło, że z miejsca poczuła się co najmniej nieswojo. Wzdrygnęła się niekontrolowanie, nagle mając ochotę na to, żeby się odsunąć, chociaż nie wyobrażała sobie, by właśnie Al był w stanie ją skrzywdzić. Mogła tylko zgadywać, co takiego chodziło mu po głowie i co chciał osiągnąć przez to, jak uważnie jej się przypatrywał, wydając się wyczekiwać czegoś, czego nawet nie potrafiła sprecyzować.
Nawet nie drgnęła, kiedy chłopak z wolna zrobił krok naprzód. Mimowolnie spięła się, kiedy jego dłonie wylądowały na jej ramionach, jednak i wtedy nie próbowała się odsuwać. Zamarła w bezruchu, ogarnięta coraz dziwniejszymi przeczuciami, kiedy kuzyn z uwagą zmierzył ją wzrokiem, wyraźnie spięty i skoncentrowany na doszukaniu się w jej postawie czegoś, czego tylko mogła się domyślać.
– Aldero… Co ty właściwie…? – zaczęła, po czym wymownie urwała, spoglądając na chłopaka wyczekująco.
– Och, to akurat proste – wtrącił Rafael. – Najpewniej zastanawia się nad tym, czy przypadkiem cię nie omamiłem – wyjaśnił usłużnie a Elena drgnęła, dochodząc do wniosku, że demon najpewniej trafił w sedno.
Zareagowała automatycznie, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy w ten sposób czasami dodatkowo się nie pogrąży. W pośpiechu cofnęła się o krok, stanowczym ruchem zrzucając dłonie kuzyna z ramion i z niedowierzaniem pokręcając głową. Przez myśl przeszło jej to, że być może rozsądniej postąpiłaby, gdyby spróbowała wykorzystać sytuację i utwierdzić kuzyna w przekonaniu, że Rafael faktycznie mógłby mieć na nią wpływ, jednak prawie natychmiast odrzuciła od siebie taką możliwość. Bała się tego, że w takim wypadku Aldero po raz kolejny spróbowałby rzucić się do walki, a na to zdecydowanie nie mogła pozwolić, aż nazbyt świadoma tego, jak wiele potrafiłby zdziałać Rafa, gdyby tylko poczuł się zagrożony.
– To nie tak – powiedziała w końcu. Zawahała się, wciąż wpatrzona w kuzyna i coraz bardziej podenerwowana. – Aldero, proszę… Po prostu posłuchaj i nie wyciągaj pochopnych wniosków – dodała z naciskiem, gorączkowo próbując ubrać w słowa coś, czego sama nie rozumiała.
– A jak? – obruszył się, chyba jedynie cudem zmuszając się do tego, by jakkolwiek się odezwać. – A zresztą nieważne… Co ty chcesz mi tłumaczyć, co lilan? – dodał i kpiarska nuta w jego głosie, wyczuwalna zwłaszcza w momencie, w którym wypowiedział to jedno, ostatnie słowo, w pełni wystarczyła, by poczuła się trochę tak, jakby oberwała w twarz.
Z wrażenia aż zatoczyła się do tyłu, drżąca i bliska paniki. Otworzyła usta, chcąc powiedzieć coś, co zabrzmiałoby choć odrobinę sensownie, jednak nie była w stanie wykrztusić z siebie chociaż słowa. Coś ścisnęło ją w gardle, uniemożliwiając oddychanie i wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku, nie wspominając o sensownej dyskusji. Miała wrażenie, że wylądowała w samym środku koszmaru i to nawet gorszego od tych, których doświadczała w ostatnim czasie, a których szczegółów w żaden sposób nie potrafiła sobie przypomnieć.
Aldero milczał, jednak to wydało jej się marnym pocieszeniem. Jego spojrzenia, słowa i gesty… Wszystko to dawało jej do zrozumienia, że powoli zaczynał dopuszczać do świadomości wszystko to, czego był świadkiem, stopniowo wyciągając odpowiednie wnioski. Próbowała wymyślić jakikolwiek sensowny sposób, w jaki mogłaby mu to wytłumaczyć albo spróbować odwieść go od analizowania czegoś, co nie miało prawa skończyć się dobrze, jednak niezależnie od tego, co robiła, jej działania wydawały się prowadzić donikąd. Fakt, że Rafael również milczał, tymczasowo czekając, ale bez wątpienia w każdej chwili będąc w stanie zareagować, również nie poprawiał jej nastroju, skoro tak nagle znalazła się między młotem a kowadłem.
– Nie walczcie – wykrztusiła z siebie w końcu. Wyprostowała się, po czym spróbowała odchrząknąć, chcąc żeby jej głos zabrzmiał w jak najpewniejszy sposób. – Chociaż tyle, w porządku? Nikt tutaj nie próbuje nikogo skrzywdzić.
– Ta, jasne! Rafael wybrał się na piknik do lasu i zaraz zaprosi nas do wspólnego podziwiania uroków natury – warknął Aldero. Cóż, jak go znam, to bardzo prawdopodobne… To nie ten typ, który bałamuci niewinne panienki w gęstwinie, niestety, pomyślała mimochodem, jednak ostatecznie nie odezwała się nawet słowem, aż nazbyt pewna tego, że próba żartowania sobie w obecnej sytuacji nie doprowadzi do niczego dobrego. – Cholera, Elena, w co ty pogrywasz? Całkiem już zgłupiałaś czy…?
– A dasz ty mi się w końcu wytłumaczyć?! – przerwała mu, nie kryjąc zniecierpliwienia.
Fakt, że podniosła głos, choć na moment powstrzymał chłopaka od dalszej dyskusji, choć bynajmniej nie dlatego, że Aldero tak po prostu doszedł do wniosku, że powinien dać jej się wypowiedzieć. Rzuciła mu poirytowane, zranione spojrzenie, mimochodem zaczynając zastanawiać się nad tym, jak powinna rozumieć jego słowa. Miał ją za idiotkę? Nie miała pojęcia, jednak słuchając jego uwag, stopniowo zaczynała dochodzić do takiego właśnie wniosku. Z drugiej strony, co innego mógł sobie pomyśleć, skoro po tym wszystkim, czego dowiedziała się od najbliższych na temat Isobel i demonów, jak gdyby nigdy nic paradowała sobie z jednym z nich?
W głowie wciąż miała mętlik, jednak starała się go ignorować. Wzięła kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić, po czym w końcu spróbowała przejść do rzeczy, w duchu modląc się o to, żeby Al po raz kolejny nie zrobił czegoś, co mogłoby skończyć się źle dla nich wszystkich.
– Nie powinieneś był za mną iść, ale w cholerę z tym teraz. Zresztą nie o to chodzi – powiedziała, po czym energicznie potrząsnęła głową. – Nie rozumiesz, że właśnie uratowałam ci tyłek? Rafael zaatakował cię tylko dlatego, że sam spróbowałeś rzucić mu się do gardła – zauważyła przytomnie, jednak doczekała się tylko i wyłącznie wymownego prychnięcia ze strony wampira.
– Próbowałem ratować ciebie. Nie wierzę, że do tego wszystkiego mogłabyś mieć o to do mnie pretensje – jęknął, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym geście. – Och, chwila… W ogóle nie wierzę w to, że tak po prostu sobie o tym dyskutujemy i to akurat teraz, kiedy ta bestia stoi obok – dodał, a przez twarz Eleny przemknął cień.
Ta bestia jest moim facetem, więc byłoby bardzo miło, gdybyś darował sobie takie uwagi – rzuciła lodowatym tonem, w ułamku sekundy tracąc do niego cierpliwość.
Prawie natychmiast pożałowała swoich słów, dopiero po dłuższej chwili uprzytomniając sobie, że się zapędziła – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Widziała, jak oczy Aldero rozszerzają się nieznacznie, w miarę jak dotarł do niego pełen sens jej wypowiedzi. Wampir zesztywniał, co najmniej oszołomiony, to jednak wydawało się niczym w porównaniu z konsternacją, w którą sama popadła.
– Co… Co ty powiedziałaś? – wykrztusił z siebie, a Elena mimochodem zarejestrowała to, że nigdy dotąd jego głos nie brzmiał aż do tego stopnia piskliwie.
Kątem oka wychwyciła ruch po swojej lewej stronie, co uświadomiło jej, że Rafael przesunął się w jej stronę. Nie zaprotestowała, kiedy spróbował przyciągnąć ją do siebie, jej kuzyn jednak musiał mieć obiekcje, bo natychmiast wyprostował się niczym struna, znowu sprawiając wrażenie kogoś, kto najchętniej rozniósłby na kawałeczki pierwszą osobę, która wpadłaby mu w ręce. Kiedy na dodatek z głębi jego gardła wyrwał się przeciągły, ostrzegawczy charkot, momentalnie poczuła się zagrożona i w pełni świadoma tego, jak niewiele brakowało, by wszystko po raz kolejny przybrało najmniej odpowiedni obrót.
– Odsuń się od niej – zażądał Aldero, Rafa jednak nie miał takiego zamiaru.
– Niech Elena zadecyduje – odpowiedział ze spokojem. – Swoją drogą, to bardzo ryzykowne, co robisz teraz, lilan. Jak nad nim nie zapanujesz, będziemy mieli kłopoty, a to… – Urwał, ale jakiekolwiek wyjaśnienia wydały jej się całkowicie zbędne.
– Nie musisz mi przypominać… Dam sobie radę – dodała z naciskiem, woląc nie ryzykować, że demon dojdzie do innego wniosku. – Rafa, odsuń się, okej? Najlepiej daj nam chwilę na rozmowę, w porządku? To trochę krępujące, kiedy tak nad nami wisisz.
Przez twarz nieśmiertelnego jak na zawołanie przemknął wyraźny cień; nie był zadowolony i Elena nie miała co do tego wątpliwości.
– Nie ma mowy – obruszył się. – Nie zostawię cię samej w lesie, więc nawet nie próbuj mnie przekonywać – dodał nieznoszącym sprzeciwu tonem.
– Nic mi nie będzie – niemalże warknęła, coraz bardziej zaczynając się niecierpliwić.
Sądząc po spojrzeniu Rafaela, wiedział swoje, chociaż zdecydowanie nie widział problemu w tym, że mogłaby zostać z Aldero. Jak znała tego demona, najpewniej z miejsca mógłby wyrecytować jej przynajmniej pięć innych potencjalnych zagrożeń, które mogłyby okazać się problematyczne, gdyby tylko została bez opieki. Cóż, nie mogła zaprzeczyć, że ze swoimi talentami mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego, ale – na litość bogini – ona wcale nie…
– Powiedziałem już – uciął Rafael, a Elena zapragnęła mu przyłożyć.
Jej spojrzenie na powrót skoncentrowało się na Aldero, ten jednak z uporem unikał spoglądania w jej stronę. Pełnię uwagi skupiał na Rafie, najpewniej uznając go za swojego potencjalnego kata, co zresztą wcale nie wydawało się Elenie niczym dziwnym. W zasadzie obaj spoglądali na siebie w sposób, który zaczynał doprowadzać ją do szaleństwa, sprawiając, że niemalże wypatrywała momentu, w którym obaj mogli zdecydować się na to, żeby wzajemnie rzucić się sobie do gardeł.
– Jak sobie chcesz, chociaż pojęcie prywatności… – wymamrotała nerwowo, demon jednak nie dał jej skończyć:
– Możesz sobie narzekać na brak prywatności, ale przynajmniej jesteś żywa. Swoją drogą, jeszcze nie zdążyłem słowem skomentować tego, że po raz kolejny biegasz po lesie bez opieki… I daruję sobie, tylko dlatego, że przyszłaś do mnie, a po tym wszystkim masz pełne prawo do robienia głupstw – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Nie wiem, jak długo jeszcze zamierzasz mi to robić, ale to nie jest zabawne. Z kolei ty – nieoczekiwanie zwrócił się do Aldero – mógłbyś przynajmniej udawać, że obchodzi cię jej bezpieczeństwo, zamiast rzucać się na mnie – dodał, a Devile zesztywniał, błyskawicznie koncentrując się na swoim niechcianym rozmówcy.
– To ma być jakaś groźba? – warknął, bezskutecznie próbując zapanować nad emocjami i jakkolwiek zacząć nadążać za sytuacją.
Rafael uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób.
– Ależ skąd – zapewnił, choć przez jego ton nawet Elena nie była tego aż taka pewna. – Tak tylko zauważam, że w tym miejscu jesteśmy narażeni na atak, zwłaszcza ona… A ja nie po to wysilam się od kilku tygodni, by teraz tracić czas na dzieciaka, który próbuje rzucać się na mnie z kłami – dodał gniewnie, nawet nie próbując przebierać w słowach. – Nie patrz się tak na mnie, bo to zaczyna być irytujące. Chronię Elenę i tylko to jedno w tym momencie się liczy.
Aldero zmrużył gniewnie oczy, najwyraźniej wciąż zbytnio oszołomiony, by odpowiedzieć. Zauważyła, że nerwowo zacisnął dłonie w pięści, najpewniej aż rwąc się do tego, żeby komuś przyłożyć. Jak znała swojego kuzyna, pewnie jak zwykle zamierzał działać, w pełni poddając się emocjom i robiąc wszystko, byleby tylko nie musieć zastanawiać się nad sensem tego, czego się dowiedział. Był wściekły i dezorientowany, a to, że najwyraźniej działali sobie z Rafaelem na nerwy, jedynie wszystko niepotrzebnie komplikowało, stopniowo doprowadzając ją do szału.
– Nie ja mógłbym być w stanie ją skrzywdzić – oznajmił w końcu Aldero. Aluzja była jednoznaczna, chociaż na Rafaelu nie zrobiła najmniejszego wrażenia, ten bowiem uśmiechnął się w znajomy już Elenie, pozbawiony jakichkolwiek oznak wesołości sposób. – Nie wiem, co jej robisz, ale wystarczy tego, przynajmniej póki ja mam coś do powiedzenia – powiedział i tym razem demon parsknął śmiechem.
– Naprawdę uważasz, że mam jakiś ukryty cel w tym, żeby owinąć sobie wokół palca Elenę? Och, że w ogóle to jest możliwe? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. – Chyba już ci powiedziała, że jest ze mną z własnej woli, ale jeśli potrzebujesz konkretnego dowodu…
– Rafael, przestań – jęknęła, co najmniej zaniepokojona tonem, który tak nagle przybrał.
Znała go i to jej się nie spodobało, tym bardziej, że nagle poczuła się tak, jakby miała przy sobie niebezpiecznego, polującego drapieżcę. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralne, nagle zaczynając przypominać jej obojętną, wybraną z emocji maskę. To skutecznie przyprawiło ją o dreszcze, sprawiając, że zaczęła czuć się jeszcze bardziej nieswojo, choć nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Kiedy demon zaczynał zachowywać się w ten sposób, naprawdę była zaniepokojona; wciąż bała się, że wydarzy się coś, co zepsuje wszystko to, co budowali do tej pory, a na to nie mogła sobie pozwolić. Co więcej, wciąż zapomniała, że to w nim była – ta najmroczniejsza cząstka jego osobowości, bezwzględny morderca i potwór, który mógł okazać się jej oprawcą – teraz częściowo zniwelowana przez ludzkie odruchy, które w nim wyzwalała, to jednak nie zmieniało najważniejszego: nadal mógł pokusić się o zrobienie czegoś, co dla niej samej pozostawało niepojęte.
Demon rzucił jej krótkie, wymowne spojrzenie, bynajmniej nie zamierzając tak po prostu usłuchać. Wyczuła to w jego postawie i w sposobie, w jaki błyskawicznie przesunął się w stronę Aldero, wciąż uśmiechając się w ten niebezpieczny, drapieżny sposób.
– Boisz się… I to jest nawet zabawne, chociaż naturalnie się do tego nie przyznasz, prawda? – oznajmił nagle, wciąż z uwagą przypatrując się Aldero. Elena przypomniała sobie, że tacy jak on wyczuwali negatywne emocje, wręcz się nimi żywiąc, kiedy akurat mieli na to ochotę. – Tyle gniewu… Ale to coś więcej – dodał po chwili zastanowienia. – Skąd tyle zawiści, co, synu kapłanki?
– Rafael!
Tym razem na nią spojrzał, w końcu decydując się zamilknąć i choć trochę odsunąć, ale to nie miało dla Eleny najmniejszego nawet znaczenia. Wciąż koncentrowała się na słowach demona, aż nazbyt świadoma tego, że ten najprawdopodobniej trafił w sedno, chociaż to nadal niczego nie wyjaśniało. Nie musiała pytać, żeby wiedzieć, że w odpowiedzi na słowa nieśmiertelnego, Al zesztywniał, coraz bardziej wściekły. Nie spodobało jej się to, że Rafa mógłby tak po prostu igrać z emocjami jej kuzyna, ale i tak poczuła się zaintrygowana. W milczeniu czekała, chociaż sama nie była pewna na co, rozdarta pomiędzy pragnieniem kolejnej interwencji, a usłyszenia czegoś więcej.
Mocniej zacisnęła dłonie w pięści, nie dbając o to, że po raz kolejny wbiła sobie w paznokcie w ich wnętrze. Trzęsła się, po części ze złości, ale przede wszystkim od nadmiaru skrajnych emocji. Nie w ten sposób rozmawiała sobie rozmowę z którymkolwiek z członków swojej rodziny, nie wspominając o tym, że tak naprawę nie wyobrażała sobie wyjawienia któregokolwiek ze skrywanych sekretów w najbliższym czasie. Jasne, prędzej czy później musiało do tego dojść, ale na pewno nie w takich warunkach, a Elena zakładała, że będzie miała przynajmniej chwilę na to, żeby spróbować podjąć decyzję we względnie świadomy sposób. Potrzebowała tego, zresztą jak samej tylko możliwości zapewnienia sobie i Rafie normalności, ale teraz…
A jakby tego było mało, trafiło właśnie na Aldero, a Rafa do tego wszystkiego zachowywał się w ten sposób. Nie miała pojęcia, dlaczego musiał jej to robić, jednak nie próbowała wnikać, skupiona tylko i wyłącznie na tym, żeby przywołać dwójkę nieśmiertelnych do porządku.
– Mówię tylko to, co czuję – odezwał się jakby od niechcenia Rafael. – Chcesz posłuchać więcej? Jasne, że tak. On jest taki wściekły, że nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym go dłużej ignorować.
Spojrzała na Aldero przepraszająco, dla pewności przesuwając się w taki sposób, żeby znaleźć się pomiędzy kuzynem a demonem. Z premedytacją zdecydowała się zignorować tego drugiego, w duchu modląc się o to, żeby prócz złośliwości, serafin nie zdecydował się przypadkiem na coś o wiele gorszego. Już i tak zaczynała być na niego zła, czego zresztą musiał być świadom, choć nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał w jakikolwiek sposób zareagować.
– Nie słuchaj go – rzuciła niemalże błagalnym tonem. – Rafael po prostu się o mnie martwi, bo… Nie, on nie chce mnie skrzywdzić. Wręcz przeciwnie, ale to dłuższa historia, więc na razie musisz mi uwierzyć, że wszystko jest w porządku – wyrzuciła z siebie na wydechu. – W zasadzie to gdyby nie Rafa, pewnie teraz byśmy nie rozmawiali. Och, Aldero… Naprawdę bardzo mi przykro, że nie powiedziałam żadnemu wam wcześniej, ale nie było dobrego momentu na tę rozmowę. Sama nie do końca rozumiem to, co dzieje się wokół mnie, poza tym do tej pory nie mam pojęcia, jak powinnam z wami o tym rozmawiać. – Urwała, sama niepewna tego, czy to, co mówiła, miało jakikolwiek sens. W zasadzie czuła się tak, jakby zaczynała bredzić od rzeczy, nieubłaganie się pogrążając. – Al, proszę… Rafa i ja… On jest po mojej stronie. Wiem, że może być trudno w to uwierzyć, zwłaszcza po tym, co mi mówiliście, ale to naprawdę bardziej skomplikowane. Sytuacja się zmieniła, a ja… Aldero? – zmartwiła się, bo chłopak wciąż milczał, w ciszy przyjmując kolejne słowa, przez co w żaden sposób nie potrafiła określić, co takiego musiał czuć albo myśleć.
Zamilkła, co najmniej zaniepokojona jego zachowaniem, tym bardziej, że to zdecydowanie nie było do chłopka podobne. W gruncie rzeczy spodziewała się wszystkiego, począwszy od krzyku, przekleństw alb kolejnej próby rzucenia się do walki. Co prawda była wdzięczna zwłaszcza za brak tej ostatniej, a przynajmniej wydawało jej się, że powinna być, jednak nic podobnego nie miało miejsca. W zamian doczekała się tylko i wyłącznie ciszy, wręcz obojętności, zaś wraz z każdą kolejną sekundą, czuła się tak, jakby za moment miała dostać szału.
Chciała, żeby się odezwał. Pragnęła czegokolwiek, co pozwoliłoby jej upewnić się, że wszystko było w porządku, ale…
Och, w zasadzie jak miałoby być? Kolejne sekundy mijały, a obojętność Aldero niepokoiła ją coraz bardziej, przywodząc gdzieś na skraj szaleństwa. Była wręcz bliska tego, żeby porządnie nim potrząsnąć, a potem może nawet zacząć błagać, gdyby tylko do tego ją zmusił.
– Aldero…?
Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim zdecydował się unieść głowę i w końcu spojrzeć jej prosto w oczy.
– Tak, Eleno? Co jeszcze zamierzasz mi powiedzieć? – zapytał ze spokojem, przez który serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. – Albo inaczej… Jak długo? – wypalił, a ona zamarła, niepewna tego, jak powinna rozumieć jego wypowiedź.
– Co takiego? – zaryzykowała, bo nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał sprecyzować pytanie.
Tym razem nawet się nie zawahał; kiedy się odezwał, do jego głosu wkradła się czyta furia, Elena zaś poczuła się tak, jakby oberwała w twarz:
– Od jak dawna puszczasz się z potworem?
W tamtej chwili Rafael nie wytrzymał, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.

1 komentarz:

  1. Hej!^^
    Kurde, końcówka mnie tak mocno zaskoczyła. Tak naprawdę spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że Aldero powie jej takie coś. Cóż za to należy mu się porządnie przyłożyć i to najlepiej kilka razy, żeby dotarło, że się co kobiety tak nie mówi. Ale to zostawiam już w rękach kogo innego. Oby dotarło, chociaż wcale się nie zdziwię, kiedy się jeszcze za to obrazi.
    Ciekawi mnie jak się Elena będzie tłumaczyć rodzinie z tego, że umawia się z demonem. Co prawda miłość nie sprawy, ale skakać z radości to oni nie będą. :3 Och, well... będą musieli to jakoś przeżyć. :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    Gabi.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa