11 czerwca 2016

Dwieście dwadzieścia dwa

Aldero
Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej czuł coś takiego. Jasne, doświadczał najróżniejszych emocji, począwszy od gniewu, po te o wiele bardziej pozytywne, jednak nie na co dzień miało się do czynienia z aż taką mieszanką. Co więcej, w efekcie sam już nie był pewien co do tego, co i dlaczego odczuwał, samemu zaczynając gubić się zarówno we własnych słowach, jak i reakcjach.
Cholera, był idiotą. Idiotą jak się patrzy, co dla niektórych pewnie nie było niczym nowym, ale nawet zdając sobie z tego sprawę, wcale nie poczuł się lepiej. Jakby tego było mało, zdecydowanie nie spodziewał się tego, że w złości zapędzi się aż tak daleko i to na dodatek w rozmowie z Eleną. Nie był w stanie wyczuć jej emocji, ale jej zachowanie wydawało się jednoznaczne. Zranił ją, co zresztą wcale go nie dziwiło, wręcz sprawiając, że miał ochotę przywalić w coś solidnego głową, żeby doprowadzić się do porządku.
Jednak z drugiej strony… Na litość bogini, co tak naprawdę powinien był sobie myśleć?! Już nie chodziło tylko o to, że jego przeczucia okazały się słuszne, a ona faktycznie coś ukrywała. Widział jak przez te wszystkie tygodnie każdego dnia znikała, zdystansowana i niedostępna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Obserwował ją przez cały ten czas, próbując zrozumieć, chociaż w przypadku Eleny nie było to takie łatwe, bo ta dziewczyna zwykle robiła to, co aktualnie było jej na rękę. Irytował się na nią, raz po raz dawał temu upust, ale mimo wszystko był, nie potrafiąc tak po prostu się od niej odwrócić. Chociaż wychowała go matka, czasami doświadczając zachowania kobiet, sam miał ochotę się ewakuować, nigdy niepewny tego, czego powinien się spodziewać, więc przez cały ten czas wolał zakładać, że humorzastość Eleny też miała jakieś błahe wytłumaczenie, chociażby hormony, choć podejrzewał, że za ten argument któraś przedstawicielka płci przeciwnej kiedyś miała go zabić.
No cóż, nic bardziej mylnego. Teraz zakładał, że prędzej zrobi to ten demon.
Spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie czegoś takiego. Sam nie miał pewności, co takiego wstrząsnęło nim bardziej: widok Eleny, całującej się z samym Rafaelem, czy może sam fakt tego, że dziewczyna mogłaby go bronić. Wciąż wszystko w nim aż rwało się do walki, chociaż instynkt podpowiadał mu, że to prawie jak prośba o szybką i najpewniej bolesną śmierć. Mógł przewidzieć, że oberwie, ale nie dbał o to, wręcz poirytowany tym, że tak po prostu mógł dać się pokonać – i to na dodatek na oczach Eleny, choć ta nie wydawała się być tym zainteresowana. W zasadzie wydała mu się wściekła i skoncentrowana przede wszystkim na tym, żeby – o ironio! – nie ucierpiał ani on, ani dotychczas trzymając go demon.
Prawie nie zarejestrował tego, że Rafael chcąc nie chcąc go puścił, ku zaskoczeniu Aldero reagując na żądania Cullenówny. Mimowolnie pomyślał o tym, jak serafin zwracał się do dziewczyny – o pieszczotliwym „lilan”, którego znaczenie prawie na pewno dobrze rozumiał – i coś ścisnęło go w gardle, sprawiając, że znowu zapragnął nieśmiertelnemu przyłożyć, nawet gdyby to miało okazać się ostatnią rzeczą, którą zrobi w życiu. W końcu do trzech razy sztuka, prawda? Jakkolwiek by nie było, perspektywa walki wcale nie wydała mu się najgorszą z możliwych, tym bardziej, że wciąż czuł smak i zapach własnej krwi. Nie po raz pierwszy ktoś był na tyle uprzejmy, żeby złamać mu nos, jednak jak reakcję kuzynek na niektóre żarty był w stanie zaakceptować (to, że kiedyś załatwiła go również Claire, do tej pory wydawało mu się… zaskakująco zabawne), jednak tym razem… Chodziło o coś o wiele bardziej złożonego, a jego emocje wcale nie miały związku z tym, że mógłby mieć przed sobą niebezpiecznego serafina, który przed latami był prawą ręką samej Isobel.
Milczał, co najmniej wytrącony z równowagi słowami i zachowaniem Eleny. Nie miał pojęcia na czym powinien się skoncentrować i co w obecnej sytuacji mogłoby okazać się najważniejsze. Miał dziesiątki pytań, począwszy od tego, które dotyczyło wyznania dziewczyny w związku z tym, że mogłaby znajdować się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, poprzez udział królowej w całym tym przedsięwzięciu, na jej przekonaniu, że nie istniał żaden powód, dla którego miałby choć próbować z nią rozmawiać.
Cóż, największy problem leżał właśnie w tym ostatnim. Gdyby sytuacja była inna, nawet by się nie wahał. Zaatakowałby ponownie albo od razu wezwał pomoc, zdolny tu i teraz spróbować skoncentrować się z Cameronem bądź kimkolwiek innym – w końcu nie potrzebował innego telepaty, by być w stanie przeniknąć cudzy umysł. Gdyby to działało w ten sposób, najpewniej już teraz rozpętałby piekło, nie dbając o to, czego chciała albo nie chciała Elena. Wtedy wszystko naprawdę zależałoby od niej, a także zdrowemu rozsądkowi, który w naturalny sposób podsuwał mu jedno, aż nazbyt oczywiste rozwiązanie, ale…
Och, no jasne – w końcu zawsze musiało być jakieś „ale”.
On z kolei miał dość, chociaż nie sądził, że przyjdzie mu prowadzić tę rozmowę akurat w takich warunkach. Mętlik w głowie jedynie potęgował poczucie zagubienia, stopniowo doprowadzając Aldero do szału, ten jednak starał się tego nie okazywać. Usiłował zebrać myśli i choć trochę uporządkować sobie to, co wiedział i chciał powiedzieć, chyba pierwszy raz od lat czując tak silną potrzebę, żeby wyjaśnić wszystko tak, jak powinien, unikając chlapnięcia czegoś, czego później mógłby żałować. Co prawda już spieprzył sprawę, zadając Elenie jedno z najbardziej nieprzemyślanych pytań w całej swojej karierze kretyna, wciąż jednak miał nadzieję, że dało się to jakoś naprawić. Może gdyby w końcu zrozumiała…
Ale ona po prostu na niego patrzyła, milcząca, zraniona i zagubiona, i wtedy zrozumiał, że to wcale nie było takie łatwe. Co więcej, znowu płakała i to najpewniej przez niego, choć nie przypuszczał, że po tym, jak już raz zdecydowała się okazać przy nim słabość, po raz kolejny przyjdzie mu widzieć jej łzy. Ta dziewczyna była silna, czasem wręcz okrutnie obojętna i na swój sposób zapatrzona w siebie, a przynajmniej takie starała się sprawiać wrażenie; kto jak kto, ale Elena nigdy nie kojarzyła mu się z delikatnością, zwłaszcza gdy słyszał o tym, jak bez chwili wahania mieszała z błotem swoich byłych partnerów. Chyba pod tym względem byli podobni, dotychczas niegotowi na to, żeby zacząć jakikolwiek stały, poważny związek – a przynajmniej tak mu się wydawało. Sęk w tym, że przy tej dziewczynie od zawsze czuł się inaczej, podświadomie lgnąć do niej i pragnąć… czegoś o wiele więcej, aniżeli którekolwiek z nich mogłoby przewidzieć.
Teraz wszystko się pokomplikowało i to było nie do zniesienia. Już wcześniej ledwo znosił widok jej i Briana, wręcz błogosławiąc fakt, że zdecydowała się tego chłopaka porzucić. Z tego też powodu szlag go trafiał, kiedy widział, jak ten śmiertelnik kręci się przy Elenie, więc incydent z Claire okazał się niejako wybawieniem, nawet jeśli wciąż chciał tamtego kretyna zabić za to, że mógłby chcieć skrzywdzić którąkolwiek z jego kuzynek. Nie zmieniało to jednak faktu, że od tamtego momentu Brian był oficjalnie skreślony w oczach Eleny, nie stanowiąc najmniejszego nawet zagrożenia, a przynajmniej dotychczas wszystko wskazywało na to, że tak właśnie jest.
Cóż, nie przewidział tylko tego, że mógłby pojawić się ktokolwiek inny – i to na dodatek niebezpieczny demon, który od dawna powinien być martwy.
Zrobił krok naprzód, mimowolnie napinając mięśnie i licząc się z kolejnym atakiem ze strony Rafaela. W gruncie rzeczy nie dbał o to z kim i dlaczego mogłoby przyjść mu walczyć, zwłaszcza kiedy w grę wchodziła Elena. Chciał jej się wytłumaczyć, niezależnie od tego, czy był to najodpowiedniejszy moment do tego, żeby prowadzić jakąkolwiek konwersację. Wpatrywał się w nią i wszystko w nim aż się do tego rwało, niezależnie od konsekwencji, okoliczności i sensu tego, żeby prowadzić jakąkolwiek rozmowę. W tamtej chwili nie liczyło się również to, że mogliby mieć jakąkolwiek publikę, choć zdecydowanie lepiej czułby się, gdyby ten cholerny demon choć na moment zostawił ich samych, skoro był już taki dobry, jak twierdziła Elena.
Nic z tego. Tkwił w tym samym miejscu, obserwował i czekał cholera wie na co, Aldero jednak zmusił się do tego, żeby go zignorować. W tamtej chwili liczyła się tylko i wyłączne Elena oraz to, że jej milczenie i niepewność z jaką na niego spoglądała, stopniowo doprowadzały go do szaleństwa.
– Elena? – zaryzykował, próbując nakłonić ją do jakiejkolwiek formy rozmowy. – Elena, odpowiedz mi. Ty naprawdę tego nie widzisz?
– Czego nie widzę? – wyrzuciła z siebie tak cicho, że pomimo wyostrzonych zmysłów ledwo był w stanie ją zrozumieć.
Zacisnął usta, po czym z niedowierzaniem potrząsnął głową, sam niepewny tego czy powinien się śmiać, czy może płakać. O bogini, to zaczynało być żałosne – to jego zachowanie i ciągłe podchody. Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji, a już na pewno nie wyobrażał sobie tego, że można być aż do tego stopnia zagubionym we własnych emocjach.
– Że jesteś ważna… Zawsze byłaś, więc nawet nie próbuj mówić mi, że powinno być mi wszystko jedno, co się z tobą dzieje – powiedział w końcu. Uniosła brwi, a on zapragnął wywrócić oczami, rozdrażniony tym, że powaga w jego głosie mogłaby budzić jakąkolwiek sensację. Tak, on też to potrafił. – Cały czas byłem i jestem, kiedy tego potrzebowałaś. Nie rozumiesz? Teraz też poszedłem za tobą, bo się martwiłem i… Nie, to zdecydowanie nie jest normalne, ale na tę chwilę mnie to nie interesuje. Ja już mam po prostu dość – jęknął, a Elena zawahała się.
– Czego dość?
W tamtej chwili sam nie był pewien tego, czy powinien się histerycznie rozśmiać, czy może zacząć wyć z frustracji.
– Zauważasz, jak adorują się dziesiątki facetów, a jednak kiedy robię to ja, masz jeszcze wątpliwości?
Zamilkł, chowając obie ręce za plecami i bezwiednie zaciskając je w pieści, nagle sam niepewny tego, co powinien z nimi zrobić. Zacisnął dłonie tak mocno, że aż poczuł ból, ten jednak wydał mu się nieistotny, zwłaszcza po złamanym nosie i obitych żebrach. Powiedział to i teraz w gruncie rzeczy nie było odwrotu, choć nie sądził, że przyjdzie mu to z takim trudem i w takich okolicznościach. Sam nie wierzył w to, co i dlaczego mówił, nie wspominając o frustraci i… palącej zazdrości, która nagle wróciła ze zdwojoną siłą, sprawiając, że poczuł się jeszcze bardziej żałośnie, zwłaszcza ze świadomością obecności przysłuchującego się ich rozmowie demona.
To nie powinno być tak. Zdecydowanie nie powinno, ale jak się nie ma, co się lubi…
– Pamiętasz, jak cię pocałowałem? Pamiętasz, kto pierwszy przyszedł, kiedy tylko zadzwoniłaś, że masz problemy? Kto przez cały ten czas…? – Urwał, widząc jak jej oczy rozszerzają się coraz bardziej, w miarę jak szok zaczął ustępować miejsca zrozumieniu. Prawie udało mu się uśmiechnąć, jednak powstrzymał się przed tym, czując, że to nie doprowadziłoby do niczego dobrego. – Teraz też tutaj jestem, bo miałem wrażenie, że możesz tego potrzebować. Chciałem z tobą rozmawiać, kiedy pokłóciłaś się z Liz albo kiedy Brian na tej imprezie… Elena, cholera, znasz mnie! Nie latam za pierwszą lepszą dziewczyną! – westchnął, po czym z wolna zrobił kolejny krok naprzód. Wciąż nie odrywał wzroku od jej twarzy, próbując dopatrzeć się czegokolwiek, co mogłoby mu pozwolić stwierdzić, co takiego sobie myślała albo czuła. – Co mam zrobić, żeby do ciebie dotarło? Ja nigdy wcześniej… I serio mam to powiedzieć? Myślisz, że dlaczego szlag mnie trafia, tym bardziej, że nawet mnie nie powiedziałaś o tym, że mogłabyś mieć kłopoty?!
Podniósł głos, chociaż zdecydowanie nie spodziewał się po sobie tego, że może być do tego zdolny. Nie był w stanie powstrzymać się przed wypowiedzeniem kolejnych słów, samego siebie zaskakując goryczą, której doszukał się we własnym głosie. To ciągnęło się zbyt długo, przez co sam nie potrafił stwierdzić, kiedy tak naprawdę się zaczęło. Był przy Elenie od zawsze, właściwie od dziecka, początkowo faktycznie jako kuzyn, który potrafił ją rozbawić i którego właściwie nie interesowało to czy robiła głupstwa. Z kolei później…
Była inna niż dziewczyny, które spotykał do tej pory. Nie tylko piękniejsza od nich wszystkich, ale pewna siebie, zabawna i mająca charakterek, który niezmiennie go do niej przyciągał. To było dla niego naturalne – to, że mógłby jej pomagać, być obok albo nawet rozmawiać. Nie chodziło tylko i wyłącznie o jej wygląd; znali się dobrze, a przynajmniej zawsze trwał w przekonaniu, że jest w stanie przewidzieć kolejne zachowania dziewczyny i jej reakcje w każdej sytuacji. Przebywanie razem było proste, bo na swój sposób pozostawali do siebie podobni, zwłaszcza kiedy chodziło o poczucie humoru albo sposób spoglądania na rzeczywistość.
Przez dłuższą chwilę panowała niemalże nieprzenikniona cisza, przerywana wyłącznie ich przyśpieszonymi oddechami i biciem serc. Spojrzenie Eleny wydało mu się puste, kiedy spojrzała na niego w nierozumiejący, na swój sposób przerażony sposób, jakby nie docierało do niej to, co powiedział… Albo jakby nie chciała przyjąć tego do świadomości i zaakceptować. W tamtej chwili w głowie zapaliła mu się ostrzegawcza, czerwona lampka, która sprawiła, że momentalnie zapragnął się wycofać, by nie pogorszyć sytuacji. Miał ochotę to zrobić, jednak nie potrafił się na to zdobyć; czuł, że już i tak zabrnął za daleko, a gdyby teraz stracił okazję, żeby porozmawiać z Eleną… To zdecydowanie nie wchodziło w grę, a przynajmniej Aldero nie potrafił wyobrazić sobie, że mógłby tak po prostu odpuścić – nie, skoro Elena wplątała się w coś takiego.
– Dobra bogini, nie… – usłyszał i to okazało się bardziej bolesne, aniżeli sponiewieranie przez Rafaela, zwłaszcza kiedy dziewczyna dodatkowo ukryła twarz w dłoniach.
Jej reakcja wprawiła go w konsternację, choć to w najmniejszym nawet stopniu nie tłumaczyło tego, co powinien myśleć o jej zachowaniu. Chciał o coś zapytać, jednak i to okazało się trudne, tym bardziej, że Elena zdecydowanie nie sprawiała wrażenia kogoś, kto ma ochotę na słuchanie dalszych wywodów, zwłaszcza dotyczących emocji. Miał wrażenie, że zrozumiała, jednak nawet jeśli tak było, wcale nie poczuł się dzięki temu lepiej, zwłaszcza kiedy zauważył jej minę.
Dziewczyna nagle jęknęła, po czym cofnęła się o kilka kroków, przyciskając obie dłonie do ust i energicznie potrząsając głową. Mamrotała coś nerwowo, tak szybko i niespójnie, że nawet pomimo wyostrzonych zmysłów nie był w stanie za nią nadążyć, a tym bardziej zrozumieć. Wydawała się podenerwowana, wręcz przerażona, krążąc bez większego sensu i spójności ruchów, co zresztą nie było dla niej niczym nowym. Znał ją dobrze, w wielu przypadkach zdolny do tego, żeby niemalże czytać z niej tak, jak z przysłowiowej „otwartej księgi”. W tamtej chwili również był w stanie to zrobić, choć to niczego nie tłumaczyło, a Aldero miał wrażenie, że pląta się we wszystkim tym, co dotychczas było dla niego oczywiste.
– To niemożliwe… – oznajmiła w końcu. – Nie, po prostu nie, skoro… Och, Aldero! – nie wytrzymała i poderwawszy głowę, spojrzała mu w oczy. – Tak mi przykro, że…
– O czym ty mówisz? – zniecierpliwił się. – Właśnie próbuję ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem i to już jakiś czas temu – wypalił pod wpływem impulsu. – Dobra, w końcu to powiedziałem. Elena…
Znowu zaczęła energicznie potrząsać głową, nawet nie dając mu dojść do głowa. Pobladła, a kiedy przyjrzał jej się uważniej, odniósł wrażenie, że po raz kolejny była bliska płaczu.
– O czym mówię? – powtórzyła. – Aldero, gdzie ty miałeś uszy w domu, co? Ja naprawdę nie… O bogini, nie zdawałam sobie sprawy, okej? Nie miałam pojęcia, że kogokolwiek czaruję, a tym bardziej nie pomyślałabym, że ty… Przepraszam – westchnęła, a on spojrzał na nią z niedowierzaniem, sam niepewien tego, co powinien czuć albo myśleć. – Al, ja naprawdę…
– Mogłabyś przestać pleść bzdury?! – Zrobił krok naprzód, mając ochotę chwycić dziewczynę za ramiona i porządnie nią potrząsnąć. – Właśnie mówię ci, że coś do ciebie czuję… Ja do ciebie, bez jakichś wyjątkowych czary-mary, do cholery! Elena, jestem telepatą, zapomniałaś? Wyczułbym, gdyby ktokolwiek mieszał mi w głowie, a już zwłaszcza ty! – oznajmił niemalże gniewnym tonem, choć jeśli miał być ze sobą szczery, wcale nie był tego aż tak pewien, jak starał się okazywać.
Jak mógł się tego spodziewać, na powrót zaczęła kręcić głową i protestować. Niebieskie oczy rozszerzyły się do granic możliwości, zdradzając całą mieszankę skrajnych emocji, a już zwłaszcza czyste przerażenie, które zaczynało udzielać się również jemu. Był w stanie zrozumieć to, że mogłaby mieć obawy, ale mimo wszystko… Nie, do diabła, zdecydowanie nie zamierzał uwierzyć w to, że mogłaby w jakikolwiek nieświadomy sposób narzucić mu to, żeby ją pokochał. To było szczere, Aldero zaś nie zamierzał nawet brać pod uwagę tego, że sprawy mogłyby się mieć jakkolwiek inaczej.
To nie było możliwe. Nie było, bo…
– Nie wiesz tego – oznajmiła Elena i jej słowa zabrzmiały w niemalże bezlitosny sposób. – Ja też tego nie wiem. Rafa jest demonem, odpornym na czyjkolwiek wpływ, ale ty… Bądźmy szczerzy, Aldero. Oboje wiemy, że nawet Lawrence by sobie z tobą poradził, gdyby zechciał, a ja przecież jestem jego wnuczką – wypaliła i to zabrzmiało niepokojąco wręcz sensownie. – Kochasz mnie… Albo raczej pragniesz – poprawiła się po chwili. – Pragniesz mnie tylko dlatego, że nie potrafię nad tym zapanować. Nie wiem co i dlaczego robię, a mężczyźni wokół mnie szaleją, sami pewnie nie wiedząc dlaczego aż tak bardzo ich pociągam. To nie miłość, ale zaklęcie, chociaż ja… Nieważne – stwierdziła, a jej głos na powrót wydał mu się obojętny. – To nie ma sensu, a ja tego nie chcę. Po prostu wybacz mi to, co robię, póki nie zrozumiem w jaki sposób mogłabym to zatrzymać. Ja już nic nie wiem i…
– Ale ja wiem! – przerwał jej natychmiast. – Elena, to ja, pamiętasz? Cały czas przy tobie. To nie było olśnienie, jakaś miłość od pierwszego wejrzenia czy… No, sama wiesz, bo to wy uwielbiacie te wszystkie romansidła. Ale ja ciebie znam, Eleno. Zawsze znałem i jeśli mówię ci, że to nie wpływ, to w końcu zrozum, że tak jest – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem. Mówił coraz szybciej i bardziej gorączkowo, poniekąd pragnąc przekonać również samego siebie, że tak mogłoby być w istocie. – Nie decyduj za mnie, skoro sama nie masz pojęcia, czy jest tak, jak mówisz. Jestem tuta, tak? I nigdzie się nie wybieram, tak z gwoli ścisłości – dodał, a Elena zamarła; kolory odpłynęły jej z twarzy, oczy zaś wydały mu się nagle jeszcze większe i bardziej niebieskie niż kiedykolwiek wcześniej.
Miał wrażenie, że milczenie ciągnęło się w nieskończoność, a on jest na dobrej drodze do tego, żeby popaść w szaleństwo. Nie był pewien, jak długo musiał czekać, żeby w końcu zapanowała nad sobą na tyle, by być w stanie mu odpowiedzieć, to jednak nie było ważne. Jedyne, co wrzuciło mu się w oczy, stanowiło to, że nagle wydała mu się na swój sposób zrezygnowana i… jakby pełna obaw przed tym, co jednak mogłoby okazać się prawdą.
Cholera, był gotów przysiąc, że najbardziej bała się tego, że prawdę mógłby mówić własne on.
Nie sądził, że cokolwiek jest w stanie jednak go zranić, jednak myśl o tym, że Elena mogłaby pragnąć tego, żeby jego uczucie okazała się sztuczne, okazała się bolesna.

1 komentarz:

  1. Cześć! :D
    Już jestem i nadrabiam rozdziały. :p Rafael ogromnie mi się podoba, kiedy jest taki no taki w stosunku do Eleny. Walczy o jej honor i te sprawy. *.* Ciekawe czy po świecie chodzi jeszcze taki facet, który chociaż trochę się przejmuje tym co powie inny o jego dziewczynie. Ale serio bardzo dobrze postąpił, a Aldero sobie całkowicie zasłużył, bo żadna dziewczyna nie powinna usłyszeć takich słów. Nawet jeśli one są prawdziwe nie powinna. Wiadomo, żadna nie jest idealna, ale facetom do ideału jest daleko. Zawsze mnie zastanawiało czemu jest tak, że kiedy kobieta prześpi się z dużą ilością mężczyzn mówią, że się puszcza, a kiedy facet każdego dnia zalicza inną dziewczynę to każdy gratuluje. O.o No, ale to nie o tym miałam w końcu pisać.
    Kurdę, Aldero chyba faktycznie się w niej zakochał, bo po tym co pisałaś mam wrażenie, że ten urok Eleny na niego naprawdę nie działa i chłopak ulokował w złej dziewczynie uczucia. Trochę mi się go szkoda zrobiło. Nawet gdyby Elena nie była z Rafaelem wątpię, aby była kiedykolwiek w stanie również pokochać Aldero. Ona i on to mieszanka wybuchowa, pasują do siebie jako przyjaciele, ale nie jako para.
    Ciekawe czy zrozumie, ze Elena nie jest dla niego. C;
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. :D
    Pozdrawiam,

    Gabi.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa