Elena
Intensywnie
wpatrywała się w Rafaela, próbując nadążyć za jego tokiem rozumowania.
Sporadycznie spoglądała na Miriam, jednak i ta wydawała się pojmować
niewiele więcej, przypatrując się bratu w sposób sugerujący, że wątpi
w jego zdrowy rozsądek. Co prawda w jej przypadku mogło mieć to
związek ze sceny, której była świadkiem, kiedy weszła do kaplicy, jednak
przyczyna wydała się Elenie najmniej istotną kwestią. Wiedziała jedynie, że
Rafa miał jakiś pomysł, a ona jak a razie nie potrafiła stwierdzić,
czego tak naprawdę powinna się po nim spodziewać – i to zwłaszcza
słuchając pytań, które jej zadawał.
– A ta dziewczyna? – usłyszała i aż uniosła brwi,
co najmniej zaskoczona jego tonem: naglącym, jakby to, co mówiła mu do tej
pory, stanowiło stek nic nieznaczących bzdur. – Jak wyglądała?
– A co, ja ci już nie wystarczam? – obruszyła się, zaś
przysłuchująca się im Miriam dostała nagłego ataku kaszlu.
Demon gniewnie zmrużył oczy, w pierwszej kolejności
rzucając siostrze mordercze spojrzenie. Natychmiast nad sobą zapanowała, więc
z czystym sumieniem mógł przenieść wzrok na Elenę. Zmusiła się do tego,
żeby ze spokojem i niemalże dziką przyjemnością zignorować jego humorki,
w zamian jak gdyby nigdy nic się uśmiechając.
– Wiesz, że mi nie ułatwiasz? – niemalże warknął, chwytając
ją za rękę. – To nie jest powód do śmiechu! – obruszył się.
– Cholera, a już myślałam, że chociaż trochę się
wyluzowałeś – westchnęła, potrząsając z niedowierzaniem głową. – Ale
Jessika mogłaby ci się spodobać, gdyby akurat nie była martwa – dodała, czym po
raz kolejny skutecznie go rozdrażniła.
– Elena!
Stanowczo oswobodziła się z jego uścisku.
– Kiedy mówię poważnie! – wyjaśniła w pośpiechu. –
Wiesz, większość dziewczyn w szkole mnie nienawidzi, chociaż nie okazują
tego wprost. Inne, tak jak Jess, do dodatkowo próbują się do mnie upodabniać,
chociaż – nieskromnie mówiąc – idzie im to dość marnie – rzuciła niemalże
z satysfakcją, mimowolnie zakręcając na palcu kosmyk jasnych włosów.
– Och, to niby ona bywa skromna? – mruknęła Mira.
Rafael puścił tę uwagę mimo uszu, w zamian spoglądając
na nią z wyraźnym zainteresowaniem. Jego jasne oczy zabłysły, a Elena
odniosła wrażenie, że wychwycił w jej słowach coś, czego od samego
początku się spodziewał. Kiedy na dodatek z uwagą zmierzył ją wzrokiem,
wydając się nad czymś intensywnie myśleć, momentalnie poczuła się w co
najmniej nieswój sposób.
– Upodabniać się? – powtórzył, starannie dobierając słowa.
– Byłyście podobne?
– No chyba nie! – zaoponowała natychmiast. – Tylko ślepy by
nas ze sobą pomylił, chociaż trzeba przyznać, że Jessika się starała… Farba do
włosów, podobne ubrania i tak dalej – przyznała niechętnie. – Wiem, że
mnie obserwowała i… „szukała inspiracji” – dodała, kreśląc w powietrzu
cudzysłów. – Jedynie oczy miała naturalnie niebieskie, ale… Co? – zaniepokoiła
się, bo Rafael nerwowo zacisnął usta.
– A ten wampir? – zapytał w zamian, najwyraźniej
nie czując się w obowiązku, by udzielić jej jakiejkolwiek sensownej
odpowiedzi.
Zmarszczyła brwi, ale zdecydowała się z nim nie
kłócić. Jeśli miała być ze sobą szczera, jego zachowanie sprawiało, że naprawdę
zaczynała się martwic.
– Jason – powiedziała niechętnie. – Podobno zmarły brat
moje przyjaciółki, ale…
– Ale chyba nie ten Jason, co? – zapytała wyraźnie zaskoczona Mira i to
wystarczyło, by Elena uprzytomniła sobie, że w istocie coś było na rzeczy.
Spojrzała to na Rafę, to znów na towarzyszącą mu demonicę.
Ten pierwszy wydawał się zamyślony i wyraźnie skonsternowany, co
jednoznacznie dało jej do zrozumienia, że najpewniej podejrzewał dokładnie to
samo, co jego siostra. Nie miała pojęcia, co takiego powinna o tym myśleć,
a tym bardziej jak powinna rozumieć ich zachowanie, ale…
Cholera, co znowu było nie tak? Od początku czuła, że
powinna przyjść z problemem do Rafy, ale zdecydowanie nie wyobrażała sobie
tego, że problem mógłby być bardziej złożony od tego, że znalazła się
w złym miejscu o złej godziny. Teraz całą sobą czuła, że sprawa była
bardziej skomplikowana, jednak w żaden sposób nie potrafiła stwierdzić,
czego miałaby się spodziewać.
– Jaki Jason? – zapytała podejrzliwie, mając powoli dość
przeciągającego się milczenia. – O co wam znowu chodzi?
Nie spodziewała się odpowiedzi, a przynajmniej nie bez
konieczności dopraszania się, irytowania i – być może – całej masie gróźb.
Tym większym zaskoczeniem było dla niej to, że Rafael jedynie westchnął
przeciągle i od razu przeszedł do rzeczy:
– Słyszałaś o tym, co dzieje się w Mieście Nocy?
– wypalił, chociaż przecież doskonale znał odpowiedź.
– Jasne, że tak. Inaczej Prime’ów by tutaj nie było –
zauważyła przytomnie. – Nie rozumiem, co to ma do…
– Bardzo wiele – przerwał jej, nie kryjąc
zniecierpliwienia. – Skoro na bieżąco słyszysz, co tam się dzieje, to pewnie
słyszałaś już o Claudii. Nie było mnie osobiście przy tym, jak Amelie
szukała tej kobiety, ale znałem ją dużo wcześniej… Ale to teraz nieważne –
uciął stanowczo, gdy Elena spojrzała na niego w co najmniej skonsternowany
sposób, wytrącona z równowagi z tym, że kochanica króla mogłaby mieć
jakiś związek z haremem Isobel. – Sęk w tym, że kiedy udało się
znaleźć Claudię, nie była sama… Towarzyszyła jej ta dwójka, nie Mira? – zwrócił
się do siostry.
– Jason i Melanie – potwierdziła tamta natychmiast,
chociaż Rafa nie wydawał się zainteresowany imionami.
Znowu zamilkł, pogrążony we własnych myślach, to jednak
wydało się Elenie najmniej istotne. Próbowała jakkolwiek sensownie uporządkować
myśli, coraz bardziej świadoma tego, co próbował powiedzieć jej Rafa. Jeśli
Jason był tą osobą, o której myślała ta dwójka, to mogło znaczyć…
dosłownie wszystko, tym bardziej, że szczerze wątpiła w jakiekolwiek
przypadki. Wokół niej nic nie działo się w wyniku zbiegu okoliczności,
a każda kolejna komplikacja jedynie utwierdzała ją w przekonaniu, że
wszystko jest nie tak – i że być może śmierć Jessiki jednak była jej winą.
– Chcesz powiedzieć… – zaczęła i coś ścisnęło ją
w gardle, przez co nie była w stanie dokończyć.
– Ja nic nie mówię, ale to wygląda mi w dość
jednoznaczny sposób – stwierdził z przekonaniem. – Byłaś na tej imprezie,
Eleno. A ta dziewczyna cię przypominała, więc…
– Słodka bogini!
Cofnęła się o kilka kroków, opierając plecami
o ścianę i czując trochę tak, jakby ktoś z całej siły zdzielił
ją czymś ciężkim po głowie. Z wolna osunęła się po niej na ziemię,
podciągając kolana pod brodę. Twarz ukryła w dłoniach, przez dłuższą
chwilę będąc w stanie wyłącznie spazmatycznie chwytać oddech
i bezskutecznie próbować uporządkować coś, co w znacznym stopniu
wykraczało ponad jej zdolności pojmowania i to nawet pomimo tego, że
dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że sama Isobel mogłaby życzyć sobie
jej śmierci.
Co takiego powinna myła o tym wszystkim myśleć?
Słuchała, ale nie wierzyła, tym bardziej, że już od dłuższego czasu właściwie
nie myślała o tym, że grozi jej jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Rafael był
po jej stronie, już nie stanowiąc zagrożenia, tym bardziej, że wręcz nie wolno było mu zrobić jej krzywdy. Był jeszcze Hunter, jednak
i o tym nie próbowała myśleć, woląc zakładać, że Rafa faktycznie miał
wszystko pod kontrolą. Musiało tak być, a Elena raz po raz powtarzała
sobie w duchu, że wszystko jest w porządku – że główny problem został
rozwiązany i…
Ale do tej pory nikt nie zginął – nie przez nią i nie
z powodu tego, że mogłaby być czyimkolwiek wrogiem. Nie chodziło
o to, czy życie straciła Jessika czy ktokolwiek inny; prawda była taka, że
do tego nigdy nie powinno było dojść, a ona bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej czuła, że znalazła się w samym środku czegoś nieprzewidywalnego
– sytuacji bez wyjścia, jednoznacznie świadczącej o tym, jak bardzo naiwna
była, kiedy zdecydowała się uwierzyć w to, że ma szansę jakkolwiek
zapanować nad tym, co działo się wokół niej. Co tak naprawdę sobie myślała,
kiedy na co dzień odwiedzała Rafę, zakładając, że ich związek już zawsze
pozostanie słodką tajemnicą, a dzięki jego ochronie ostatecznie będzie
mogła zapomnieć o rozkazie królowej.
Właściwie nie wyczuła ruchu, więc tym bardziej zaskoczyło
ją muśnięcie czarnych piór na policzku. Natychmiast wzdrygnęła się
i poderwała głowę, by móc się przekonać, że Rafael przykucnął u jej
boku, milczący i zamyślony. W tamtej chwili zapragnęła rzucić mu się
w ramiona i poprosić o to, żeby ją przytulił, całkowicie
obojętna na obecność Miry oraz to, że demon mógłby nie być gotowy na jakąkolwiek
formę publicznego okazywania emocji.
– Czuję, że się boisz – oznajmił Rafa, a Elena
skrzywiła się mimowolnie. Dobrze wiedziała, że był w stanie rozróżnić te
negatywne emocje, a już zwłaszcza strach, który mógł posłużyć mu za
pożywienie.
– To nie jest istotne – oznajmiła chłodno, bezskutecznie
próbując udawać, że ma wszystko pod kontrolą. Zmusiła się do tego, żeby
przynajmniej po części nad sobą zapanować i spojrzeć mu w oczy. – Co
dzieje się w Mieście Nocy? Kim w takim razie jest Claudia i…?
– A może tak po kolei? – przerwał jej, wyraźnie
niechętny temu, żeby odpowiadać. – Rozumiesz w ogóle, co mogło wydarzyć
się na tej imprezie.
Z niedowierzaniem pokręciła głową, nie zamierzając
rozwodzić się nad tym, co faktyczni mogło mieć miejsce. Już i tak była
przerażona, to jednak prowadziło donikąd, a Elena nie chciała pozwolić
sobie na słabość w jego obecności. Musiała być silna, jak zwykle zbyt
dumna i uparta, by tak po prostu pogodzić się z tym, że jej psychika
również miała jakieś ograniczenia. Zbyt wiele rzeczy miało miejsce, by mogła
tak po prostu je zignorować, a skoro tak…
Po prostu nie mamy czasu,
pomyślała, tym samym próbując jednoznacznie uciąć wszelakie dyskusje
i własne wątpliwości.
– Nie zapytałam o to wcześniej, ale teraz chcę
wiedzieć – oznajmiła. Z niejaką ulga przekonała się, że jej głos zabrzmiał
zaskakująco wręcz pewnie, nie zdradzając odczuwanego przez dziewczynę
przerażenia. – Uważasz, że Jason chciał mnie zabić, ale trafił na Jess. Już
nawet nie chodzi o to, jakim cudem mógł pozwolić mnie z człowiekiem.
Chcę zrozumieć, co się dzieje, Rafa.
– Cóż… Ja nawet jej się nie dziwię – odezwała się
z wyraźnym wahaniem Mira. Najwyraźniej nie mogła powstrzymać się przed
wtrąceniem swoich uwag, nawet jeśli przychodziło jej to z wyraźnym trudem,
naturalnie przez wzgląd na Rafaela. – Tylko nie wiem, czy… No wiesz, tak
całkiem przestaliśmy służyć Isobel? – zapytała, a demon drgnął
niespokojnie.
– Wydawało mi się, że ta jedna kwestia nie wymaga dalszych
wyjaśnień, Mira – zauważył cierpkim tonem. – Nigdy tak naprawdę jej nie
służyliśmy… I tak, sądzę, że możemy jej powiedzieć – dodał, a jego
spojrzenie na powrót skoncentrowało się na Elenie.
Nie odezwała się nawet słowem, bojąc się tego, że mógłby
zmienić zdanie, gdyby przypadkiem palnęła w nerwach coś, co nie przypadłoby
mu do gustu. Nie ufała sobie, swojemu głosowi a tym bardziej temu, co
działo się w jej głowie, nawet jeśli przez większość czasu łatwo
przychodziło jej udawanie, że wszystko jest w najzupełniejszym porządku.
Rafael lekko zmarszczył brwi, ale nawet jeśli podejrzewał,
że nie była taka spokojna, jak starała się udawać, nie dał niczego po sobie
poznać. W zamian jak gdyby nigdy nic wyciągnął rękę w jej stronę,
więc bez chwili wahania chwyciła go za dłoń, nie puszczając jej nawet wtedy,
gdy już postawił ją do pionu. Z wolna przysunęła się bliżej, przywierając
do jego boku i pozwalając, by wziął ją w ramiona, całkowicie obojętna
na to, że nadal pozostawał wyraźne spięty. Co najważniejsze, nie odsunął jej,
jedynie sporadycznie spoglądając na Miriam, by przypomnieć jej o tym, że
najrozsądniej zrobiłaby, gdyby niczego nie komentowała i trzymała język za
zębami.
– Dalej nie wiem, dlaczego królowa pragnie twojej śmierci…
To zresztą teraz najmniej istotne – przyznał, po czym wzruszył ramionami. –
Jesteś zdziwiona, że ktokolwiek mógł nie rozróżnić człowieka od hybrydy, ale
prawda jest taka, że we własnym społeczeństwie jesteście gdzieś na marginesie
społecznym. Znamienita większość wampirów nie zdaje sobie sprawy z tego,
że mogłaby przekazać geny. Miasto Nocy to wyjątek, zresztą ta wasza żałosna
rodzina królewska dodatkowo utrudnia zdanie… Ciemnogrodem łatwiej się rządzi,
prawda?
– Mówisz teraz o Volturi? – upewniła się, a Rafa
uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób.
– Jak najbardziej – przyznał. – To na swój sposób nawet
przykre nie uważasz? Podobno to potęga, a jednak powiedziałbym, że
stanowią najsłabszy punkt waszej społeczności… I zarazem najbardziej
wpływowy, jeśli wiesz, co mam na myśli – dodał, rzucając jej porozumiewawcze
spojrzenie, które z jakiegoś powodu przyprawiło Elenę o dreszcz
niepokoju. – Czasami trzeba wiedzieć, gdzie najlepiej uderzyć, jeśli chce się
przejąć władzę. Volterra nadaje się do tego idealnie.
Otworzyła i zamknęła usta, coraz bardziej
sfrustrowana. Próbowała nadążyć za jego tokiem rozumowania, ale nie była
w stanie, zbytnio wytrącona z równowagi, by ot tak być
w stanie skoncentrować się na kolejnych, pozornie niepowiązanych ze sobą
faktach. Również Mira musiała to zauważyć, bo nagle wydała z siebie
przeciągłe, sfrustrowane westchnienie, po czym z niedowierzaniem pokręciła
głową.
– Jak chcesz kimkolwiek rządzić, to uderzasz we władzę,
kretynko – syknęła sfrustrowanym tonem. – Isobel jest w Volterze. Czego
nie zrozumiałaś?
Gwałtownie odwróciła się, by móc na demonicę spojrzeć.
Wspierała obie dłonie na biodrach, nachylając się do przodu i właściwie ni
odrywając wzroku od Eleny. Ciemne włosy Miry częściowo opadły jej na twarz, ale
nawet pomimo tego, Cullenówna była w stanie zauważyć, że kobieta była
w równym stopniu poirytowana, co i rozbawiona, jakkolwiek
irracjonalne by się to nie wydawało. Podejrzewała, że w szoku mogła coś
pomieszać, niezdolna do prawidłowego zinterpretowania targających demonicą
emocji, ale ta jedna kwestia wydała się jej aż nazbyt oczywista.
– Co takiego? – powtórzyła w oszołomieniu.
Mira wydęła usta.
– Isobel żyje, jest w Volterze i ma się dobrze.
Claudia z kolei sieje postrach w Mieście Nocy i to też wychodzi
jej zajebiście z tego, co zdążyłam się zorientować – wyjaśniła
zniecierpliwionym tonem. – Za mocno rzuciłeś nią o ścianę, Rafa – dodała
grobowym tonem.
– Ta, chyba coś w tym jest… – stwierdził sam
zainteresowany, a ona momentalnie zapragnęła na niego warknąć. – Tak czy
inaczej, Claudia nie była sama. A teraz najpewniej jeden z dwójki
podlegających jej wampirów dostał rozkaz, by zapolować na ciebie. Jeśli
w ten sposób na to spojrzeć, to nie wygląda dobrze, chociaż teoretycznie
było do przewidzenia – przyznał po chwili zastanowienia.
– Zaginałeś i nie dajesz znaku życia. To było bardzo
do przewidzenia – poprawiła go Mira.
– Ty też jakoś nieszczególnie zadbałaś o to, żeby mi
pomóc – obruszył się. – Chyba, że o czymś nie wiem i miałaś jakiś
kontakt z Isobel?
– Tylko z tobą i to też tylko wtedy, gdy akurat miałeś
ochotę się ze mną widzieć. – Miriam wywróciła oczami. – To teraz bez znaczenia,
nie? Masz chronić tę swoją pannę. Ja tutaj nie mam niczego do powiedzenia.
Rafel nie odpowiedział, kolejny raz spinając się na
jakąkolwiek wzmiankę o ewentualnym związku. I bez pytania Elena
zdawała sobie sprawę z tego, że nie czuł się szczególnie pewny z tym,
że ktokolwiek mógłby widzieć go w tak jednoznacznej sytuacji. Nie miała
pojęcia, co takiego musiała myśleć sobie Mira, ale skoro oboje unikali tematu,
najwyraźniej nie miała co sobie zawracać głowy zastanawianiem się nad tym,
czego jeszcze powinna się po tej dwójce spodziewać. Czasami milczenie był
łatwiejsze, choć Elena z zaskoczeniem przekonała się, że nie czuła się
szczególnie dobrze z tym, że Rafael z jakiegokolwiek powodu mógłby
się wstydzić – nie tyle jej, co samego tylko bycia razem. Już i tak
musieli się ukrywać, a skoro przed własną siostrą reagował w ten
właśnie sposób…
Serio nie masz większych problemów? On wciąż się uczy!, warknęła na siebie w duchu. Nie zamierzała robić mu
wymówek, przynajmniej na razie, ale uczucia pozostawały uczuciami, niezależnie
od tego, czym by ich nie umotywowała.
– Więc Isobel jest razem z Volturi? To przecież
niedorze… – zaczęła, chcąc skupić się na najważniejszej kwestii i uprzytomnić
rozmawiającej dwójce, że ich wyjaśnienia nie mają sensu, ale w ostatniej
chwili się powstrzymała. Pomyślała o Sulpicii, jej żalach oraz o tym,
co skutecznie wytrąciło z równowagi nie tylko ją, ale i resztę
Cullenów. – Kochanica Aro?! – wybuchła, nagle zaczynając pojmować jaki związek
miały ze sobą pozornie nic nieznaczące fakty.
– Nieźle się urządziła, nie? – mruknęła Miriam. – Chociaż
nie wiem, czy jest czego zazdrościć. Nie wiem, co tam planuje Pani, ale nie
sądzę, by u boku tego wampira daleko zaszła.
– Cokolwiek planuje, to teraz najmniej istotne. Mamy
chronić Elenę – przypomniał cierpko Rafael.
– I mam uwierzyć, że ona nie wie, czym podpadła samej
pierwotnej? – zapytała z powątpiewaniem demonica.
Elena rzuciła jej poirytowane spojrzenie. Jesteś względem mnie złośliwa, chociaż tobie też niczym nie
zawiniłam… No, prawie, pomyślała
z irytacją, jednak zdecydowała się powstrzymać od jakiegokolwiek
komentarza.
– Jakbym wiedziała, to teraz nie zastanawiałabym się nad
tym, kto i dlaczego spróbuje zabić mnie w następnej kolejności –
wycedziła w zamian przez zaciśnięte zęby. – Isobel kręci się przy samej
władzy… A Claudia owinęła sobie wokół palca Dimitra. – Elena
z niedowierzaniem pokręciła głową. – Powinnam komuś powiedzieć. Jeśli ona
ma związek z królową, to może wszystko zmienić – wyszeptała i chciała
dodać coś jeszcze, ale powstrzymało ją ostrzegawcze spojrzenie Rafaela.
– I co zrobisz? Zapominasz teraz o nas, Eleno –
przypomniał jej wypranym z jakichkolwiek emocji tonem. – Jak wytłumaczysz,
skąd wiesz te wszystkie rzeczy? Mnie zresztą nie interesuje to, co dzieje się
w Mieście Nocy. Priorytety mamy tutaj, ale jeśli nadal będziesz taka
nieostrożna, wkrótce ani ja, ani Mira nie będziemy mieli co tutaj robić.
Powiedział to pozornie obojętnym, chłodnym tonem, ale
Elenie udało się wychwycić w jego głosie dość charakterystyczną nutę,
która z miejsca dała jej do myślenia. Rafa w życiu nie powiedziałby
tego wprost, ale się martwił – i to nie tyle o rozkazy, ale
o nią, a zwłaszcza tego, że mógłby zawieść.
– Nie wiem – przyznała niechętnie. – Coś będę musiała
wymyślić, ale… Nie, nie zamierzam próbować niczego głupiego – zapewniła,
obojętna na wymowne, wyraźnie powątpiewające spojrzenie Miry.
– A ufamy jej, bo…? – zapytała tamta, jakby od
niechcenia przyglądając się swoim paznokciom.
Rafael nawet na nią nie spojrzał.
– Bo ja tak zadecydowałem – odpowiedział nieznoszącym
sprzeciwu tonem. Zaraz po tym zwrócił się do Eleny, nie po raz pierwszy
decydując się na to, żeby jak gdyby nigdy nic zignorować siostrę. Nawet jeśli ta
miała do niego o to pretensje, nie dała niczego po sobie poznać,
posłusznie milcząc i pozwalając mu mówić. – To coraz bardziej ryzykowne,
a ja nie mogę siedzieć tutaj w nieskończoność. Skoro Isobel chwyta
się innych środków, to znaczy, że mamy coraz mniej czasu, a to… Cóż,
możliwe, że wkrótce będę musiał zainterweniować – stwierdził, ostrożnie
dobierając słowa.
– Co masz na myśli? – zapytała zaniepokojona.
– Na tę chwilę nic szczególnego, lilan – zapewnił, ale nie zabrzmiało to przekonująco. – Nie
wiemy, gdzie jest Hunter i ten wampir, a to niebezpieczne. Co prawda
zakładam, że brat twojej przyjaciółki żyje w cudownym przekonaniu, że
wywiązał się z zadania, a ty jesteś martwa, ale to pewnie nie potrwa
długo, więc nie ma się z czego cieszyć. Dalej podtrzymuję to, co już
mówiłem: musisz umieć się bronić, chociażby po to, żeby utrzymać się przy
życiu, zanim zdołałbym do ciebie dotrzeć. – Urwał i spojrzał na nią
gniewnie. – I nosić przy sobie telefon, a potem dzwonić do mnie, a nie po
wątpliwych bohaterach – dodał a Elena prychnęła.
– Odezwał się mój stróż od siedmiu boleści – odparowała
i prawie natychmiast tego pożałowała, bo rzucił jej uważne, wymowne
spojrzenie.
– Bardzo dobrze złożyło się, że Miriam jednak tutaj
przyszła – powiedział jak gdyby nigdy nic. – Też dobrze walczy. Chętnie
poobserwuję sobie z boku – oznajmił, a Elena jęknęła.
A niech cię szlag!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz