Claudia
Z uwagą wpatrywała się w Dimitra,
nie po raz pierwszy w ostatnim czasie usiłując określić, w jakim był
nastroju. Nie musiała dysponować żadnymi wyjątkowymi zdolnościami, by z miejsca
zorientować się, że był przybity – i to najdelikatniej rzecz ujmując.
Ledwo powstrzymała odrobinę wymuszony uśmiech, aż nazbyt świadoma tego, że to
jej zasługa. Całe to zamieszanie z Isabeau wyraźnie wytrąciło króla z równowagi,
dzięki czemu mogła działać we względnie swobodny sposób. Przybity Dimitr nie
stanowił najmniejszego zagrożenia, stanowiąc taki obraz nędzy i rozpaczy,
że gdyby nie to, iż taki stan rzeczy był jej na rękę, być może nawet zrobiłoby
jej się go szkoda.
Cóż,
nieważne. Współczucie już dawno stało się dla niej zapomnianym, nic
nieznaczącym pojęciem, które nie miało w jej słowniku żadnego praktycznego
zastosowania. Jej egzystencja składała się przede wszystkim na przeżycie – na
wieczną ucieczkę, zabijanie i robienie tego, co mogłoby jej zapewnić
przetrwanie. W przypadku Claudii określenie „cel uświęca środki” nabierało
nowego, bardziej złożonego znaczenia, zaś ona sama już dawno zdążyła się do
takiego stanu rzeczy przyzwyczaić. W zasadzie nieśmiertelność właśnie do
tego się sprowadzała: do przetrwania za wszelką cenę i na wszystkie
możliwe sposoby.
Minęła dłuższa
chwila, zanim wampir zdecydował się zwrócić na nią uwagę. W jego
spojrzeniu było coś, czego nie potrafiła określić, ale i to nie miało dla
niej znaczenia. Najważniejsze było to, że w końcu skoncentrował na niej
wzrok, chociaż nic nie wskazywało na to, żeby był szczególnie zachwycony jej
widokiem. Westchnęła w duchu, ledwo powstrzymując się przed wywróceniem
oczami, tym bardziej, że manipulowanie Dimitrem byłoby prostsze, gdyby – z łaski
swojej – okazał jej choć odrobinę zainteresowania. Z drugiej strony,
przygnębieni mężczyźni mieli to do siebie, że potrzebowali pocieszenia, a to…
mogło dawać jej szansę, której tak bardzo potrzebowała.
– Dimitrze
– powtórzyła i spróbowała rzucić mu najbardziej zatroskane spojrzenie, na
jakie tylko było ją stać. – Dobrze się czujesz? – zapytała wprost.
Jeszcze
kiedy mówiła, zrobiła ostrożny krok naprzód. Zatrzymała się tuż przed nim,
obserwując jak w milczeniu wodzi wzrokiem na prawo i lewo, być może
nawet nie mając w planach jej odpowiedzieć. Och, daj spokój. Ona nawet nie zachowywała się jak królowa,
pomyślała z przekąsem, nerwowo zaciskając usta. Abstrahując od
wszystkiego, co działo się w ostatnim czasie – i to łącznie z zadaniem,
które otrzymała od Amelie – chyba nigdy nie miała pojąc, co takiego jej
podopieczny widział z Isabeau Licavoli. Kapłanka może i była
urodziwa, a już na pewno potrafiła zachwycić ruchami i ciałem, ale na
pozycję królowej zdecydowanie się nie nadawała. Do tej roli potrzeba było
kobiety z klasą, a ktoś tak wulgarny i impulsywny mógł co
najwyżej skończyć tak, jak ostatecznie wampirzyca: jako pozbawiona uczuć,
krwiożercza maszyna do zabijania.
Nie, nie
powiedziała mu o tym, co takiego zaszło między nią a jego żoną.
Wątpiła, żeby ktokolwiek z rodziny i przyjaciół Beau zamierzał
pofatygować się do Niebiańskiej Rezydencji, żeby uświadomić króla. Już w jej
gestii leżało to, by wampir robił to, co do tej pory – zamykał się w czterech
ścianach i właściwie nie zwracał uwagi na to, co działo się na zewnątrz.
Dzięki temu nie musiała obawiać się tego, że zauważy, jak wielki posłuch
zdołała zdobyć pośród strażników. To ona dzierżyła władze, wciąż nieoficjalnie i bardzo
dyskretnie, ale to na dobry początek wystarczyło. Teraz największe zagrożenie
stanowił Dimitr, jednak jak długo była w stanie odciąć go od znajomych,
tak długo nie musiała się niczym przejmować.
– Nie mam
ochoty na przyjacielskie pogawędki – usłyszała i tym razem jednak wyrwało
jej się przeciągłe westchnienie.
– Nawet ze
mną? – zapytała, nie kryjąc rozczarowania. – Minęło tyle lat, ale ja nadal cię
znam. Wiem, kiedy potrzebujesz rozmowy – stwierdziła z przekonaniem.
Rzucił jej
ponure spojrzenie, jednoznacznie świadczące o tym, że sprawa wcale nie
była aż tak prosta, jak Claudia mogłaby oczekiwać. Wciąż czekała, siląc się
niecierpliwość i jakby od niechcenia wodząc wzrokiem dookoła, przynajmniej
tymczasowo woląc unikać spoglądania mu w oczy. Jej spojrzenie powędrowało
ku iluzji fałszywego nieba, o którym słyszała, że reagowało na nastroje
króla, chociaż nikt nie był w stanie wytłumaczyć tego ewenementu. Zawsze
sądziła, że ta część wystroju rezydencji była dziełem Matthew i Lucasa,
jednak pomimo tego, że również ci dwaj zdecydowali się wynieść, murem stojąc za
Isabeau, nieboskłon wciąż pozostawał na swoim miejscu – poszarzały, zachmurzony
i sprawiający wrażenie chętnego, by ostatecznie się załamać, ale jednak
obecny.
Czasami
miała wrażenie, że ten dom jej nie lubi. Być może to było jedynie jej wrażenie,
ale odkąd po raz pierwszy przekroczyła próg tego miejsca, podświadomie wyczuła
niechęć – rodzaj swoistego napięcia, którego nie potrafiła zignorować i które
przy każdej możliwej okazji dawało jej do zrozumienia, że powinna trzymać się
na dystans. „Po prostu stąd odejdź” – wydawała się komunikować Niebiańska
Rezydencja, Claudia jednak z uporem ignorowała to uczucie, trwając przy
swoim i skupiając się przede wszystkim na powierzonym jej zadaniu. Była
tutaj, ponieważ musiała, choć decyzja o powrocie i ujawnieniu się
nigdy nie sprawiała jej przyjemności. Niemniej nie mogła postąpić inaczej; zbyt
wiele wydarzyło się w przeszłości, by mogła ot tak sprzeciwić się Amelie, a to
był dopiero początek i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
– Co mi da
to, że z tobą porozmawiam? Przecież widzę, jak na mnie patrzysz. – Głos
Dimitra przywołał ją do porządku, sprawiając, że ostatecznie skoncentrowała
wzrok na wampirze. – Nie musisz pytać mnie o samopoczucie, Claudio, skoro
najpewniej doskonale wiesz, że nie jest za dobre. Z kolei jeśli już
chciałbym z kimś porozmawiać, to obawiam się, że nie jesteś odpowiednią
osobą do tej roli. Jeśli nie znasz jakiegoś cudownego sposobu, żeby sprowadzić
do mnie tę, której potrzebuję, to…
– Isabeau
nie przyjdzie – przerwała mu o wiele bardziej szorstkim tonem, aniżeli
początkowo planowała. – Wyjechała z Miasta Nocy już kilka dni temu.
Dopiero po
chwili uprzytomniła sobie, że być może zbytni pośpieszyła się z takimi
wyzwaniami. Wyraźnie widziała, jak pociemniałe przez nadmiar emocji tęczówki
Dimitra rozszerzają się nieznacznie w odpowiedzi na jej oświadczenie.
Wampir otworzył i zaraz zamknął usta, być może czekając na to, żeby
usłyszeć, że został oszukany, jednak Claudia nie zamierzała ponownie wprowadzać
go w błąd. Nie musiał widzieć, co takiego tak naprawdę zrobiła jego
królowa i – co ważniejsze – jak postępowała ona sama. Jakkolwiek by jednak
nie było, nie istniał żaden mniej lub bardziej logiczny powodów, dla którego
nie mógłby dowiedzieć się o wyjeździe Isabeau; to nie tylko miało okazać
się ciosem, ale przede wszystkim dać mu do zrozumienia, że jakiekolwiek
nadzieje są płonne. Wampirzyca odeszła i nic nie wskazywało na to, żeby
kiedykolwiek zamierzała wrócić.
– Co
takiego? – zapytał w końcu; jego głos zabrzmiał nienaturalnie wręcz
piskliwie, zdradzając tak wiele skrajnych emocji, że Claudia na ułamek sekundy
się zawahała. Gdyby nagle wpadł w szał, mogłoby się zrobić naprawdę
nieciekawie. – Kiedy? O czym ty…?
– Już jakiś
czas temu – przyznała, po czym westchnęła cicho. – Nie chciałam cię martwić, bo
to i tak niczego by nie zmieniło. Wcześniej omal mnie nie zabiła – dodała z nutką
goryczy w głosie. – Nie chcę nic mówić, bo nigdy tak naprawdę jej nie
poznałam, ale twoja żona zachowywała się tak, jakby była obłąkana.
– Isabeau
nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego bez powodu! – zaoponował niemalże
rozgorączkowanym tonem Dimitr. – Coś jest nie tak… Ktoś musiał wprowadzić ją w błąd,
ale… – Urwał, po czym spojrzał na Claudię tak, jakby widział ją po raz
pierwszy. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? Wiesz dobrze, że odchodzę od zmysłów!
Jego
irytacja nie zrobiła na Claudii najmniejszego wrażenia, na swój sposób chyba
zaczynając ją bawić. Oczywiście starała się tego nie okazywać, w zamian
przybierając najbardziej skruszoną minę, na jaką było ją stać. Była dobrą
aktorką, zmieniając osobowości tak często, że przez minione wieki nabrała
wprawy wystarczającej, by być w stanie oszukać wszystkich wokół – i to
czasami łącznie ze sobą samą, niezdolna jednoznacznie określić tego, czy
odczuwane emocje były w niej naprawdę, czy też może wyłącznie je sobie
zwizualizowała. W przypadku Dimitra sprawa była dość oczywista, ale…
– Wybacz
mi, proszę – powiedziała, siląc się na cierpliwość. Plotła obie dłonie za
plecami, po czym lekko pochyliła głowę, pozwalając żeby kasztanowe włosy
częściowo przysłoniły jej twarz. Fałdy długiej sukni, którą miała na sobie,
zafalował łagodnie, szeleszcząc przy każdym jej kroku i nie pozostawiając
najmniejszych wątpliwości co do tego, że Claudia zdecydowała się poruszyć. –
Próbuję ci pomagać, Dimitrze. Nie robiłam tego wtedy, kiedy faktycznie mnie
potrzebowałeś, więc pozwól mi na to teraz.
Mówiła,
starannie dobierając słowa i starając się nie zastanawiać nad tym, czy
takie tłumaczenie miało rację bytu. Mężczyzna przed nią był rozbity, więc pewne
nawet nie próbował analizować tego, jak zachowała się na krótko po tym, jak go
przemieniła. Mimo wszystko dobrze pamiętała, co takiego urzekło ją w nim,
kiedy jeszcze był człowiekiem – swego rodzaju charyzma, zdrowy rozsądek oraz
to, jak wytrwale potrafił adorować kobietę, która mu się podobała. Wiedziała,
że nigdy nie traktował jej nawet po części tak, jak zachowywał się względem
żony, to jednak było najmniej istotne. Dimitr potrafił być czarujący i nawet
jako młody, wciąż jeszcze naiwny chłopak, był w stanie w mniej lub
bardziej świadomy sposób zwrócić na siebie uwagę. Właśnie to wpłynęło na
Claudię, decydując o chwilowym kaprysie, który postanowiła spełnić;
właśnie wtedy go ugryzła, jednak pomimo świadomości uczucia, którym darzył ją w tamtym
okresie, nie potrafiła tak po postu zostać i niańczyć młodego,
niedoświadczonego wampira. To nie było uczciwe – w zasadzie takie
porzucenie mogłoby wydawać się okrutne – jednak z drugiej strony… Poznała
się na nim, a on ostatecznie uporał się ze wszystkimi przeszkodami dawnego
życia, prawda?
Nie
zmieniało to jednak faktu, że był przystojny. Widziała to wtedy, kiedy wzajemnie
zaspokajali swoje fizyczne potrzeby, chociaż współżycie z człowiekiem
zawsze było czymś niezwykle wymagającym dla istotny nieśmiertelnej. Niezależnie
jednak od wszystkiego, Claudia nie mogła zaprzeczyć, że Dimitr miał w sobie
coś, co ją pociągało, nawet jeśli prócz pożądania w grę nie wchodziły
żadne inne uczucia. Już dawno oduczyła się tego, czym jest miłość, woląc
pozwolić na to, by ktoś ją zabił, aniżeli znowu wpaść w pułapkę uczuć. To
ludzkie życie podjęło za nią te decyzje, zaś to, kim teraz była, zawdzięczała
tylko i wyłącznie temu, że potrafiła walczyć – a także Amelie,
chociaż o tej ostatniej starała się nie myśleć.
Poruszając
się z lekkością i gracją godnej nieśmiertelnej, Claudia z wolna
podeszła do wciąż podenerwowanego Dimitra. Zastygł w bezruchu na schodach,
nerwowo zaciskając dłonie w pięści i sprawiając wrażenie kogoś, kto z wielką
przyjemnością rozniósłby coś albo kogoś na kawałeczki. Nawet nie drgnął, kiedy
zatrzymała się tuż naprzeciwko niego, uważnie mierząc wzrokiem jego bladą,
przystojną twarz. Na jej ustach z wolna pojawił się cień uśmiechu, którego
król bynajmniej nie zamierzał odwzajemniać, to jednak nie miało dla niej
znaczenia. W milczeniu wyciągnęła dłoń przed siebie, układając ją na niego
policzku i w zamyśleniu przesuwając po niej palcami. Pozwolił jej na
to, wciąż milczący i jakby odległy, to jednak w zupełności
wystarczyło Claudii, wręcz zachęcając ją do tego, żeby pozwoliła sobie na
więcej.
Wciąż wpatrując
się w twarz króla, wampirzyca przysunęła się na tyle blisko, że
praktycznie znalazła się w jego ramionach. Również przed tym nie
zaprotestował, chociaż brała pod uwagę to, że mógłby ją odepchnąć. W zasadzie… dlaczego?, pomyślała i własny tok rozumowania wydał
jej się sensowny, tym bardziej, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
jak mężczyźni reagowali na piękno kobiecego ciała. Ona była urodziwa, zresztą
nie miała wątpliwości co do tego, że stare uczucie wciąż gdzieś tam było – być
może wygasłe i przytłumione, ale na pewno związane z sentymentem, bo
Dimitr miał do nich słabość. Już raz go uwiodła, nie mając najmniejszego
problemu z tym, żeby zwrócić na siebie jego uwagę przed wiekami, kiedy
poznali się po raz pierwszy. Teraz, opuszczony i słaby, tym bardziej mógł
okazać się łatwą zdobyczą dla kogoś, kto w przeszłości uwiódł niejednego
przedstawiciela płci przeciwnej.
– Dimitrze…
– wyszeptała. Jej głos zabrzmiał niezwykle delikatnie i melodyjnie,
pieszcząc uszy i skutecznie mieszając w głowie. Uśmiechnęła się
czarująco, przesuwając jeszcze bliżej – i to na tyle, by ich usta znalazły
się w niewielkim oddaleniu od siebie. – Jest mi tak bardzo przykro…
– Przykro?
– powtórzył tym dziwnym, jakby zdławionym tonem.
Z wolna
skinęła głową.
– Tak –
zapewniła, raz po raz głaskając go po policzku. Czuła, że raz po raz wzdrygał
się, poddając jej dotykowi i mimowolnie zaczynając się rozluźniać. – To,
co ona ci zrobiła… Nie rozumiem tego – powiedziała ze spokojem, potrząsając głową
z pozornym niedowierzaniem. – Tak nie zachowuje się żona, która kocha
swojego męża… A Isabeau nigdy ci nie ufała – oznajmiła wprost.
Jeszcze
kiedy mówiła, nieznacznie uniosła się na palcach, by znaleźć się jeszcze bliżej
jego twarzy. Podejrzewała, że gdyby oboje byli ludźmi, zwłaszcza jego serce
biłoby jak szalone ze zdenerwowania i całej mieszanki skrajnych emocji.
Była w stanie wyobrazić sobie jego wahanie, ból, poczucie pustki i wielkiej
niesprawiedliwości, skoro nie rozumiał, dlaczego jego Nemezis tak po prostu go zostawiła, wcześniej oskarżając o zdradę.
Cierpiał, a Claudia bez chwili wahania zdecydowała się to wykorzystać, po
raz kolejny zamierzając zmusić go do postępowania w dokładnie taki sposób,
jak mogłaby tego oczekiwać. Dimitr i jego wolna wola należeli do niej, co
było równoznaczne mniej więcej z tym, że mogła decydować o wszystkim,
co działo się w Mieście Nocy. Mieszkańcy potrzebowali kogoś, kto nie
zawaha się przed podjęciem odpowiednich kroków, a skoro król znowu
wycofywał się, by przeżywać własny ból, uzyskanie posłuchu pozostawało
dziecinnie proste.
Teraz
musiała posunąć się tylko odrobię dalej, stopniowo przekonując go do tego, że
to w Isabeau leżał problem. Niewdzięczna, zbyt pewna siebie, a do tego
chorobliwie zazdrosna żona, która nie ufała mężowi pomimo temu, że ten był w stanie
poświęcić dla niej wszystko i wszystkich. O tak, kogoś takiego jak
Dimitr, takie myślenie bez wątpienia miało zaboleć, zwłaszcza gdyby udało jej
się utwierdzić go w przekonaniu, że to naprawdę wyłącznie wina kapłanki. Wciąż
pozostawała niezrównoważonym emocjonalnie wampirem, z kolei obecność
potencjalnej konkurencji, którą w oczach kobiety stanowiła Claudia,
ostatecznie przywiodły ją na skraj szaleństwa.
Dimitr
wciąż milczał, jednak wampirzyca nie czuła się z tego powodu źle. Cisza
jej odpowiadała, zresztą tak jak i całkowity brak oporu, kiedy ostateczne
zdecydowała się nachylić w stronę króla, pragnąć go pocałować. Nie miała
wątpliwości co do tego, że do tej pory pamiętał wszystkie jej pieszczoty i pocałunki,
nawet jeśli ludzkie wspomnienia miały to do siebie, że były niedoskonałe, a po
przemianie z łatwością blakły. Gdyby tylko pozwolił na to, żeby go pocieszyła, wtedy oboje by na tym
skorzystali, tym bardziej, że dzięki wyostrzonym, wampirzym zmysłom, Dimitr w końcu
mógłby doświadczyć pełni miłosnych uniesień, których z dziką wręcz
przyjemnością była w stanie dostarczyć mu Claudia. Skoro Isabeau tak
bardzo pragnęła być zdradzoną, odrzuconą przez męża ofiarą losu, równie dobrze
mogli dostarczyć jej poważnych podstaw do takich podejrzeń…
Spodziewała
się wielu rzeczy – od początkowego wahania, wątpliwości albo tego, że Dimitr w przypływie
emocji sam zdecyduje się ją pocałować – jednak nic podobnego nie miało miejsca.
W pierwszym odruchu nawet nie zarejestrowała, że cokolwiek jest nie tak,
przynajmniej do momentu, w którym dłonie króla z siłą zacisnęły się
na jej ramionach. Gdyby była śmiertelniczką, siła chwytu bez wątpienia
zmiażdżyłaby jej kości, tym bardziej, że Dimitr nie okazał nawet odrobiny
delikatności, kiedy zdecydowanym ruchem odepchnął ją od siebie, nie pozwalając na
nawet najkrótszy, najbardziej niewinny pocałunek.
W następnej
sekundzie Claudia z zaskoczeniem przekonała się, że leży na ziemi, choć
nawet nie zorientowała się, kiedy, jakim cudem i dlaczego wampir
zdecydował się dodatkowo ją upokorzyć, w przypływie frustraci i gniewu
pozbawiając ją równowagi.
– Przestań!
– syknął, a jego oczy jeszcze bardziej pociemniały od nadmiaru skrajnych,
negatywnych emocji. Pochylał się nad nią, wciąż przybierając pozycję gotowego
do ataku drapieżnika; na jego twarzy pojawiła się konsternacja, co uprzytomniło
Claudii, że najpewniej nie planował się na nią rzucać, działając wyłącznie pod
wpływem emocji i silnego wzbudzenia. – Nigdy więcej… Nigdy więcej nie waż
się mówić źle o Isabeau! – nakazał jej spiętym tonem.
Claudia
skrzywiła się, po czym z wolna usiadła, przez cały ten czas nawet na
moment nie spuszczając wampira z oczu. Chyba nigdy nie widziała go tak
bardzo podenerwowanego i nieprzewidywalnego zarazem; miała przed sobą
zagniewanego wampira, który z powodzeniem mógłby rozerwać kilka gardeł
albo urządzić rzeź, gdyby zaszła taka potrzeba. To nieprawdopodobne, co takiego uczucia robią z rozsądkiem,
przeszło jej przez myśl. Co prawda kiedyś sama taka była – słodka, niewinna i naiwna,
zwłaszcza kiedy w gr ę wchodziła miłość i wiara w to, że ta
pokona wszelakie przeszkody – jednak to uległo zmianie z chwilą, w której
porzuciła ludzkie życie. Z drugiej strony, być może stało się to już na
długo przed tym, kiedy doszła do wniosku, że nie jest w stanie dłużej
znosić tak potężnego bólu oraz kolejnych upokorzeń, ale…
Dosyć.
Stanowczo
odrzuciła od siebie niechciane myśli, raz po raz powtarzając sobie, że to nie
ma znaczenia. W zamian próbowała koncentrować się na Dimitrze, zmuszając
się do spokojnego trwania w miejscu, chociaż wszystko w niej aż rwało
się do tego, żeby spróbować rzucić się wampirowi do gardła. W ten sposób
na pewno nie poprawiłaby swojej sytuacji, nie wspominając o próbie
wzbudzenia zaufania, a to przynajmniej tymczasowo było jej niezbędne.
– Wybacz
mi, proszę – zreflektowała się pośpiesznie. Pokręciła głową, próbując brzmieć w zmieszany,
niespokojny sposób. – Ja naprawdę nie chciała cię zdenerwować, Dimitrze. To
tylko… – zaczęła, ten jednak nie pozwolił jej się wytłumaczyć.
– Nie wiem,
co robisz i na co liczysz, ale wiedz, że to się nie uda. To, co było
pomiędzy nami kiedyś… – Urwał, po czym z niedowierzaniem pokręcił głową. –
Nie, to już nie jestem ja. Cokolwiek by się nie wydarzyło… Wybacz mi, jeśli
zrobiłem ci jakąkolwiek nadzieję – rzucił przesadnie opanowanym, profesjonalnym
tonem. Jego oczy przypominały dwa żarzące się węgliki, z kolei zachowane i sposób
w jaki napinał mięśnie, jednoznacznie sugerowały, że wciąż był bliski
wybuchu. Powstrzymywał się, to jednak o niczym nie świadczyło, a Claudia
wiedziała, że najchętniej raz jeszcze by ją uderzył. – Dla mnie zawsze będzie tylko
Isabeau. A jeśli spróbujesz tego raz jeszcze… Och, po postu zejdź mi z oczu!
– nakazał, jednak nawet nie czekał na to, by zdecydowała się spełnić rozkaz.
W zamian
jak gdyby nigdy nic odwrócił się na pięcie, by w ułamek sekundy później zniknąć
na piętrze. Claudia odprowadziła go wzrokiem, wciąż urażona i wściekłą z powodu
tego, że ktokolwiek mógłby potraktować ją w taki sposób. Nie, nigdy tak
naprawdę nie zależało jej na Dimitrze, ale to, że ten bez chwili wahania
zdecydował się ją odtrącić i upokorzyć…
– Jeszcze
tego pożałujesz – powiedziała szeptem, właściwie ograniczając się wyłącznie do
nic nie znaczącego ruchu warg.
Nie otrzymała
odpowiedzi, ale to nie miało dla niej znaczenia.
Miała swoje
rozkazy, kiedy zaś raz zaczynała sprawy, miała w zwyczaju za wszelką cenę
doprowadzić je do końca.
Haj (:
OdpowiedzUsuńGdzie tu łamiące się ściany, latające krzesła i pękające kości? '-' A tak bardzo liczyłam na to, że Dimitr jej wyraźnie pokaże, żeby się trzymała od niego z daleka. Ale nie powiem, jestem zadowolona,bo wreszcie coś zrobił, żeby Claudia chociaż trochę się ogarnęła, chociaż po końcówce rozdziału jestem pewna, że ona wcale nie przyjmuje jakiejkolwiek odmowy, a Dimitr sprawił, że jeszcze bardziej się na wszystko nakręci i będziesz tylko gorzej. ;-;
Ja naprawdę czekam na moment, aż coś poważnego się jej stanie i nie będzie mogła się więcej odezwać, ruszać, żyć.
Jest mi strasznie szkoda Dimitra, biedny naprawdę nie ma pojęcia co tak naprawdę się dzieje. A mógł jej nie proponować zamieszkania w rezydencji ;_;
Lece czytać dalej. Ha, bo wiem co się stanie to z większym entuzjazmem będę czytać! :D
Gabi. ^^