Claire
Powiedzieć, że była
podenerwowana, byłoby niedopowiedzeniem. Przez większość czasu trwali
z Sethem w milczeniu, raz po raz spoglądając na siebie nawzajem.
Zwłaszcza ona co chwila przyłapywała się na tym, że kontrolowała jego ruchy,
zupełnie jakby podejrzewała, że chłopak w każdej chwili przeistoczy się
w bestię, która spróbuje rzucić jej się do gardła. Starała się o tym
nie myśleć, uparcie powtarzając sobie, że to idiotyczne, a ona jest
w tym miejscu po to, by w końcu utwierdzić się w przekonaniu, że
w chłopaku nie ma niczego, co powinno wzbudzać jej niepokój, jednak
niektóre odruchy okazały się silniejsze od niej.
Seth
wydawał się zmieszany, poza tym milczał, co jednak wcale jej nie dziwiło. Była
pewna, że nie ułatwiała mu zadania, w gruncie rzeczy będąc jednym, wielkim
kłębkiem nerwów, czego mimo usilnych starań nie potrafiła ukryć. Z drugiej
strony, przynajmniej byli razem i pomimo dystansu, który utrzymywała,
wciąż jeszcze nie rzuciła się do ucieczki, a to samo w sobie wydawało
jej się sukcesem. Po tym, jak potraktowała go ostatnim razem, chyba jedynie
cudem nie mdlejąc na jego widok, zasłużył sobie przynajmniej na tyle, choć to
wymagało od niej mnóstwa energii, a Claire wciąż towarzyszyło poczucie, że
to o wiele za mało – i że chłopak zasłużył sobie na więcej.
Renesmee
i rodzice powtarzali, że nie jest zmiennokształtnemu nic winna, a tym
bardziej nie powinna obwiniać się o to, że nie potrafi odwzajemnić jego
uczuć. Być może tak było, ale wcale nie wydawało się takie łatwe, a Claire
czuła, że postępuje na opak.
– Będzie
padać – usłyszała i aż uniosła brwi. Nie była pewna, co takiego zaskoczyło
ją bardziej – to, że Seth jednak zdecydował się odezwać, czy może fakt, że
wybrał tak neutralny temat, jak pogoda. – Tutaj pada cały czas, ale jakbyś
chciała wracać, to po prostu mi powiedz.
– Deszcz mi
nie przeszkadza – stwierdziła zgodnie z prawdą.
Poczuła, że
znowu jej się przygląda, więc chcąc nie chcąc pokusiła się o to, żeby
spojrzeć mu w twarz. Jego ciemne oczy wydawały się łagodnie błyszczeć,
a może to po prostu ona dostrzegała w nich więcej, aniżeli mogłaby
początkowo zakładać. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że spojrzenie Setha jest
niczym przysłowiowa „otwarta księga”; z łatwością była w stanie
rozpoznawać jego emocje, dzięki czemu bez najmniejszego wysiłku zorientowała
się, że był spięty i bardzo, ale to bardzo niepewny. To sprawiło, że
z wolna zaczęła się rozluźniać, chociaż wciąż odczuwała przytłumiony,
aczkolwiek wciąż obecny strach, ten jednak z łatwością dało się
kontrolować, zwłaszcza podczas rozmowy.
– W porządku.
– Seth zawahał się, niemalże gorączkowo szukając najodpowiedniejszych słów. –
Chciałem cię o to zapytać już ostatnim razem, ale wtedy… Ech, trochę
średnio mi to wyszło, prawda? – westchnął, po czym energicznie pokręcił głową.
– Nieważne. Na długo tutaj jesteś?
Nie była
zdziwiona tym, że chciał to wiedzieć. Zainteresowanie wydawało się czymś
w zupełności naturalnym, zresztą tak jak i to, że mógłby chcieć mieć
ją przy sobie. Wciąż próbowała zrozumieć wpojenie, w myślach analizując
każde kolejne słowo, ruch czy gest zmiennokształtnego. Nie pojmowała tej cechy,
tym bardziej, że nigdy dotąd nie spotkała się z istotami, które
doświadczałyby podobnego stanu. To mogłoby być nawet ciekawe, zwłaszcza dla
kogoś, kto lubił poznawać, gdyby akurat sprawa nie dotyczyła jej. Skoro nawet
Rufus musiał przyciskać Nessie, by poznać wyjaśnienia, coś zdecydowanie było na
rzeczy, tym bardziej, że wampir mało kiedy był zmuszony przyznawać się do
niewiedzy.
Największy
problem stanowiło to, że w gruncie rzeczy ani ona, ani Seth nie mieli
wyboru, nie wspominając o tym, że nie istniało rozwiązanie, które
okazałoby się dogodne dla nich oboje. Chłopak był gotowy zrobić wszystko,
byleby była szczęśliwa, jednocześnie fizycznie cierpiąc przez odrzucenie. Ona
z kolei nie była w stanie zachować się w tak bezduszny sposób,
by oznajmić, że jego uczucia jej nie obchodzą. To był ten rodzaj impasu, który
męczył, wręcz doprowadzając do szaleństwa. Co prawda istniał sposób, który
mógłby ich uwolnić, ale nie sądziła, by tata był zachwycony informacją
o tym, że szuka potencjalnego partnera, który okaże na tyle dużo dobrej
woli, by zrobić jej dziecko.
Słodka
bogini, to nawet brzmiało przerażająco – i to nie tylko dlatego, że
zdecydowanie nie widziała się w roli matki.
– Nie wiem
– powiedziała po długiej chwili wahania, uprzytomniając sobie, że znowu milczy
zbyt długo, by wydało się to naturalne. Nie chciała go niepokoić, ale to
również nie było takie proste, jak mogłaby tego oczekiwać. – Przyjechaliśmy, bo
mama stęskniła się za wujkiem Gabrielem… No i całą resztą. Ale teraz
sytuacja trochę się skomplikowała i… – Urwała, wymownie wzruszając ramionami.
–
I zostajecie na dłużej, tak? – upewnił się, bez wątpienia starając się, by
zabrzmiało to neutralnie, ale Claire i tak wyczuła pobrzmiewający
w jego głosie entuzjazm. Sam też musiał zdawać sobie z tego sprawę,
bo w pośpiechu zmienił temat: – Jacob mówił poważnie o mieście,
którym rządzą wampiry? Coś jak ta słynna Volterra, czy to coś bardziej
skomplikowanego?
Uniosła
brwi, dziwnie czując się z tym, że ktokolwiek musiałby pytać o Miasto
Nocy. Dla kogoś, kto całe życie spędził w jednym miejscu, takie kwestie
były czymś najzupełniej oczywistym, zresztą tak jak i to, że jej rodzinne
miasto było dość powszechnie znane. Dopiero uczyła się tego, że rzeczywistość
bywała trochę bardziej złożona, zresztą tak jak i tego, że przebywając
poza znajomymi jej rejonami musiała być ostrożna , kiedy w grę wchodziły
relacje z ludźmi. W takich chwilach naprawdę czuła się jak
niedoświadczone dziecko, niemalże na każdym kroku utwierdzając się
w przekonaniu, że życie w podziemiach pozbawiło jej wielu istotnych
doświadczeń.
– Miasto
Nocy należy do nas – odpowiedziała z wahaniem, starannie dobierając słowa.
– Chociaż tam też są ludzie, jednak nigdy nie musieliśmy się przed nimi ukrywać.
A Volturi to robią, prawda?
Jedyne, co
wiedziała o niesławnej i całkowicie przez nią niezrozumiałej
„rodzinie królewskiej”, było to, że mieli się za ważniejszych i bardziej
wpływowych, aniżeli w rzeczywistości byli. Samo miasto, o którym
mówiono, że nie ma bezpieczniejszego dla ludzi (przynajmniej jeśli chodziło
o ataki wampirów) z łatwością mogło okazać się jedną, wielką pułapką,
tym bardziej, że Aro miał w zwyczaju kolekcjonować interesujące go dary.
Włosi nigdy nie postępowali uczciwie, choć Claire słyszała o nich tak
sporadycznie i w tak nieciekawy sposób, by zakładać, że
w gruncie rzeczy powodów do obaw nie było.
– Wszyscy
to robimy – przyznał Seth. – Nas też nie lubią. No wiesz, wilków… Kiedyś je
wybijano – dodał, a dziewczyna westchnęła.
– W Mieście
Nocy jest dużo wilkołaków i zmiennokształtnych. Te pierwsze tworzą straż,
poza tym zmieniają się tylko podczas pełni… I tak jest nawet lepiej –
dodała mimochodem.
Prawie
natychmiast zamilkła, bo głos zadrżał jej niebezpiecznie, przez co samej sobie nie
potrafiła zaufać. Przez lata nauczyła się myśleć o wilkołakach we
względnie bezpieczny sposób, trzymając na dystans wspomnienie tego, co miało
miejsce w tamtym nieszczęsnym hotelu, ale teraz to wcale nie było takie
proste. Wspomnienia nadal gdzieś tam były, wszechobecne i bardzo obrazowe,
przez co nie potrafiła ot tak ich ignorować.
Czekała na
kolejne pytanie, mniej lub bardziej sensowne, to jednak nie nadchodziło. Seth
milczał, uważnie się jej przypatrując i wydając się nad czymś intensywnie
myśleć, chociaż nie miała pojęcia, czego powinna się po tym chłopaku
spodziewać. Wciąż był dla niej zagadką, bo choć jego postępowanie i emocje
wydawały się oczywiste, wciąż pozostawał dla niej wzbudzającym najgorsze
odczucia obcym.
– Ponieważ
to któryś z nich cię skrzywdził? – zapytał nagle, a Claire
zesztywniała, czując się tak, jakby co najmniej próbował ją uderzyć.
– Nie
zamierzam o tym rozmawiać – oznajmiła o wiele chłodniejszym tonem,
aniżeli początkowo zamierzała. Przez twarz chłopaka przemknął cień, ale nie zwróciła
na to uwagi, w zamian w pośpiechu odwracając się na pięcie. –
Powinnam iść. Renesmee i Gabriel będą się martwić, zresztą…
– Poczekaj!
– Chłopak wyraźnie się zmieszał, zaniepokojony tym, że mógłby ją uradzić.
Wyczuła, że się przemieścił, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. – Claire, ja
nie…
Cokolwiek
miał jej do powiedzenia, nie chciała słuchać – nie, skoro wiedziała, że jej dotykał.
Ciepłe palce zaciskały się na jej nadgarstku, zamykając rękę w żelaznym
uścisku i sprawiając, że poczuła się tak osaczona. Serce omal nie
wyskoczyło jej z piersi w odpowiedzi na niechcianą fizyczną bliskość,
na dodatek z kimś, kto wzbudzał w niej tak silny lęk. Natychmiast
szarpnęła się, odskakując jak oparzona i ledwo powstrzymując się przed instynktownym
pragnieniem, żeby odepchnąć go od siebie i zacząć krzyczeć.
– Zostaw! –
zaprotestowała, w ułamku sekundy materializując się na tyle daleko, by
mieć pewność, iż znajduje się poza zasięgiem jego rąk. Oparła się plecami
o ścianę, przez dłuższą chwilę mając problem z utrzymaniem się
w pionie i skupiając się przede wszystkim na spazmatycznym chwytaniu
oddechu.
Chłopak
spojrzał na nią w panice, niemalże przepraszająco, chociaż to nie miało
dla niej znaczenia. Czuła na sobie jego przenikliwy wzrok, poza tym zdawała
sobie sprawę z tego, że na swój sposób najpewniej właśnie robiła
z siebie idiotkę, ale nie dbała o to. Obie ręce przycisnęła do
piersi, ciasno obejmując się ramionami i usiłując za wszelką cenę trzymać
się z daleka od zmiennokształtnego. Wszystko w niej aż rwało się do
ucieczki, nawet jeśli faktycznie nie miała po temu żadnych powodów, skoro Seth
w żaden sposób nie próbował jej skrzywdzić. W odpowiedzi na jej
zachowanie zamarł i już tylko obserwował, próbując na wszystkie możliwe
sposoby dać jej do zrozumienia, że jest bezpieczna, to jednak nie wystarczyło,
przynajmniej teoretycznie.
–
Przepraszam – usłyszała, ale i tak wzdrygnęła się niekontrolowanie. – Ja
nic nie… Już cię nie dotykam – zapewnił rozgorączkowanym tonem Seth. – Po
prostu zostań, okej? Ja nie…
Coś
w jej spojrzeniu musiało przekonać go do tego, żeby zamilkł. Cisza, która
zapadła, miała w sobie coś uciążliwego, wcale nie przynosząc jej
oczekiwanego ukojenia i możliwości zebrania myśli. Obserwowała, czekała
i próbowała się uspokoić, to jednak okazało się równie nierealne, co
i próba ignorowania go. Co więcej, coś nadal nie pozwalało jej ruszyć się
z miejsca, zmuszając do tkwienia w bezruchu i próby zrozumienia
czegoś, co najzwyczajniej w świecie było jej obce. Seth sprawiał, że czuła
się rozdarta, raz po raz musząc walczyć ze swoimi pragnieniami, emocjami
i strachem, który wydawał się przysłaniać wszystko inne.
Uparcie
milczała, niezdolna do wykrztuszenia z siebie przynajmniej słowa.
Widziała, że zmiennokształtny podryguje nerwowo, wyraźnie nieswojo czując się
z tym, że mogłaby milczeć, ale nie komentował tego nawet słowem. Czekał,
co samo w sobie wydało jej się zastanawiające, chociaż mogła się tego po
nim spodziewać. To tylko magia, a ty nie jesteś mu niczego winna,
powtarzała w duchu niczym mantrę, chociaż słowo „magia” było w tym
przypadku mocno na wyrost, bo nigdy nie wierzyła w istnienie czegoś, co
nie podlegało nauce. Wszystko dało się jakoś sensownie wytłumaczyć, nawet jeśli
czasami wymagało to znajomości kwestii, która nie sprawiała wrażenia aż tak
oczywistej. Niezależnie jednak od wszystkiego, wpojenie było
czymś, czego nie potrafiła zrozumieć i co mocno komplikowało im życie,
nawet jeśli faktycznie żadne z nich tego nie chciało.
– Jeśli
chcesz wracać, to w porządku, ale naprawdę bym tego nie chciał – odezwał
się ponownie chłopak, raz jeszcze okazując, że jej milczenie doprowadzało go do
ostateczności. – Nigdy nie byłem dobry w obchodzeniu się z innymi,
wiem, ale to nie znaczy, że się nie staram. Powiedz mi jak mam cię traktować,
żebyś czułą się bezpiecznie – poprosił, a Claire ledwo powstrzymała wybuch
histerycznego śmiechu.
Dobra
bogini, dlaczego jej to robił? Był taki uroczy, bezpośredni i szczery, co
jedynie wszystko komplikowało. Słuchała go i nie wierzyła, tym bardziej,
że do tej pory nie spotkała nikogo, kto do tego stopnia przejmowałby się jej
osobą – oczywiście pomijając rodzinę, jednak troska ze strony najbliższych
wydawała się czymś oczywistym. Sam Seth ją rozbrajał, wzmagając wyrzuty
sumienia i sprawiając, że tym gorzej czuła się ze swoimi reakcjami, nawet
jeśli nie miała na nie wpływu. „Odejdź” – pragnęła mu powiedzieć, jednak to
jedno słowo nie chciało przejść jej przez gardło, wręcz dusząc i kalecząc
przełyk, kiedy spróbowała je z siebie wykrztusić.
– Nie wiem…
Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć – wyznała w końcu, spoglądając na
Clearwatera rozszerzonymi do granic możliwości oczami. – Nie mam pojęcia, czy
potrafię tak po prostu z tobą przebywać.
– To
przynajmniej spróbujmy – rzucił niemal desperackim tonem. – Żadnego dotykania.
Co dalej?
Otworzyła
i zamknęła usta, wciąż oszołomiona. Tak bardzo mu zależało, podczas gdy
sama coraz bardziej pragnęła tego, żeby się ewakuować. Wiedziała, że wychowanie
pod kloszem i pozwalanie na to, by wszyscy przez cały czas prowadzili ją
za rączkę, nie było najlepszym pomysłem, ale…
– Nie
powinieneś był trafić na mnie – stwierdziła cicho. – Powinieneś mieć
dziewczynę, która nie będzie uciekała na twój widok. Ja nie… W porządku,
tak, to miało związek z… z wilkołakami – przyznała niechętnie.
Nie dodała
niczego więcej, aż nazbyt świadoma tego, że stąpa po cienkim lodzie. Nigdy
dotąd nie musiała opowiadać nikomu niewtajemniczonemu, co takiego spotkało ją
w tamtym hotelu. Nawet kiedy po ataku rozmawiała z ojcem, powiedziała
mu jedynie tyle, ile sam potrzebował wiedzieć, by upewnić się, że była cała.
Cóż sam widział dość, zresztą mama zabiła tamte dwa potwory, które chciały tak
bardzo ją skrzywdzić. To w zupełności wystarczyło, zresztą po wszystkim
tak bardzo przeżywała wszystko i zadręczała się psychicznie, że nawet
przejawiający delikatność papieru ściernego Rufus wiedział, że naciskanie na
nią nie ma sensu. Była jeszcze Isabeau z którą rozmawiała
o szpecących jej ciało bliznach, jednak i ta rozmowa nie sprowadzała
się do wyciągania na światło dzienne wszystkich szczegółów. Co więcej, to była
jej rodzina, a ich wsparcie było jej niezbędne, jednak tym razem…
Miała przed
sobą obcego chłopaka, który na dodatek potrafił zmieniać się w wilka. Co
więcej, kiedy zdecydowała się przyjechać do Forks i przynajmniej spróbować
z nim porozmawiać, zdecydowanie nie brała pod uwagę tego, że miałaby
zwierzać się z wydarzeń sprzed kilku lat. Nie była na to gotowa, choć
gdyby się nad tym zastanowić, nigdy nie miała być. Takich rzeczy się nie
zapominało, ale chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że kurczowe trzymanie
się przeszłości nie ma sensu, nie potrafiła ot tak zmusić się do tego, by
zrobić krok naprzód.
– To
dłuższa historia – odezwała się cicho, czując, że chłopak wciąż czeka. –
Dłuższa i… To chyba coś, co wolałabym jak najszybciej zapomnieć.
– Może
kiedyś mi opowiesz – zasugerował, chociaż nie brzmiał na przekonanego. – Możesz
mi nie wierzyć, ale ja bym cię nigdy nie skrzywdził, Claire. Nawet jakbym nie
był w ciebie wpojony, nie potrafiłbym. Jak mógłbym zranić kogoś, kto
w żaden sposób nie zagraża mnie albo plemieniu? – Seth urwał
i zawahał się na moment. – Ty też jesteś po części człowiekiem, więc to
tak, jakbyś była pod naszą ochroną. Chronimy ludzi.
Nerwowo
przygryzła dolną wargę, coraz bardziej zaniepokojona. W głowie szukała
jakiejś sensownej odpowiedzi, tym bardziej, że miała wrażenie, iż chłopak
próbuje zmienić temat. Jakaś jej część tego chciała, poza tym przyłapała się na
tym, że znacznie jej ulżyło, kiedy Seth dał jej do zrozumienia, że wcale nie
musi mu się zwierzać.
– To zależy
– powiedziała w końcu. – Nigdy tak naprawdę nie byłam i nie będę
człowiekiem.
Chłopak
uśmiechnął się blado. Trudno jej było stwierdzić, czy miało to związek
z jej słowami, czy może entuzjastycznie podchodził do tego, że jednak nie
zamierzała od niego uciekać.
– Wiem jak
to jest z dziećmi wampirów – oznajmił niemalże urażonym, zaczepnym tonem.
– Znam Nessie, więc takie krzyżówki mnie nie dziwią.
– Doprawdy?
– zapytała z powątpiewaniem. – Dzieckiem wampira i człowieka też nie
jestem.
Tym razem
udał jej się go zaskoczyć, bo zamilkł, najwyraźniej niepewien, co takiego
powinien sądzić o jej wyznaniu. Wciąż opierała się o drzewo,
mimowolnie myśląc o tym, że to szaleństwo, a jeszcze miesiąc
wcześniej nawet nie przyszłoby jej do głowy, że jak gdyby nigdy nic będzie
tkwiła pośrodku lasu i dyskutowała z chłopakiem, który ot tak mógł
przeistoczyć się w wilka.
– Fakt, coś
chyba słyszałem od Jacoba. On tak na serio o tych dziwnych wampirach? –
wypalił, po czym zawahał się na moment. – To znaczy… nie w negatywnym
sensie. Wiesz, co mam na myśli.
Cóż,
domyślała się.
– Możliwe,
że tata jest dziwny, ale to nie ma wcale związku z tym, że jest wampirem –
oznajmiła z powagą. Lekko przekrzywiła głowę, jakby przyjrzenie mu się pod
innym kątem mogło pomóc jej ocenić jego zamiary. – Też powinnam być wampirzycą.
Miałam szczęście, że się nie zaraziłam, kiedy geny… Co? – zmartwiła się, kiedy
zauważyła w jak intensywny sposób jej się przypatrywał.
– Nic –
zapewnił pośpiesznie. – Po prostu kiedy nie uciekasz i mówisz z takim
przekonaniem, to wyglądasz lepiej. Wtedy nie wydajesz się przestraszona.
Nie była
pewna dlaczego, ale coś w jego słowach sprawiło, że się zarumieniła. Przy
Secie czuła się dziwnie, tym bardziej, że chłopak zdecydowanie nie spoglądał na
nią w obojętny, neutralny sposób. Już raz doświadczyła zainteresowania ze
strony mężczyzny i omal nie przypłaciła tego życiem, kiedy Dean spróbował
ją wykorzystać. Wiedziała, że to nie oznaczało, że wszyscy przedstawiciele płci
przeciwnej są źli i niebezpieczni, ale i tak poczuła się nieswojo,
nagle zaniepokojona. To również nie było winą Setha, ale i tak nie
zmieniało faktu, że czuła się coraz bardziej niespokojna.
– Wciąż
jestem – przyznała, decydując się na szczerość.
Jedynie
wzruszył ramionami.
– Trudno.
Dalej próbuję – zapowiedział, uśmiechając się blado. – Nie czuj się do niczego
zobowiązana. To będzie mój problem, jeśli będziesz wolała, bym trzymał się od
ciebie z daleka, ale… – Urwał, po czym raz jeszcze wzruszył ramionami. –
Ale chciałbym cię poznać, Claire.
– Już mnie
znasz – zauważyła przytomnie.
Seth
pokręcił głową.
– Wiem, że
masz na imię Claire, twój ojciec najpewniej mnie nie lubi, a ty boisz się
wilków. No i nie powinienem cię dotykać, bo najwyraźniej tego nie lubisz –
wyliczył ze spokojem. – To trochę mało. Nie wiem nawet, jak bardzo ryzykuję,
zbliżając się do ciebie.
– To zależy
– przyznała z wahaniem. – Tata bywa nadopiekuńczy…
Zauważyła,
że chłopak nieznacznie pobladł.
– Nie rozum
mnie źle, ale Jacob twierdzi, że to niezrównoważony szaleniec– stwierdził,
a Claire prawie udało się uśmiechnąć.
– Może
troszeczkę – powiedziała w końcu, chociaż to wydawało jej się sporym
niedopowiedzeniem. Z drugiej strony, po co miała już na wstępie chłopaka
stresować. – Mama za to potrafi kontrolować ogień, ale to nic takiego. Jest
bardzo sympatyczna – zapewniła, ale chłopak nie wydawał się uspokojony.
– Wariat
i piromanka – skwitował i coś w jego tonie oraz wyrazie twarzy
sprawiło, że po raz pierwszy tego dnia poczuła się naprawdę rozbawiona. – Jezu,
Leah ma rację – już nie żyję.
Parsknęła
śmiechem, samą siebie zaskakując tym, że była do tego zdolna. Seth zachował
powagę, ale po wyrazie jego twarzy poznała, że znacznie mu ulżyło, kiedy dla
odmiany zaczęła się śmiać, zamiast próbować od niego uciec. Był zabawny, może
nawet równie roztrzepany i sympatyczny, co i Lucas albo Matt, chociaż
skoncentrowana na jego wilczej naturze nie zauważyła tego wcześniej.
– Może nie
będzie aż tak źle – zapewniła.
Gdyby teraz
jeszcze nauczyła się przebywać w jego towarzystwie, raz po raz nie
spinając się, kiedy na nią spoglądać, wtedy oboje mieliby szansę wyjść na tym
dobrze.
Hej
OdpowiedzUsuńClaire troszkę mnie irytuje ciągłym użalaniem się nad sobą (chodzi mi w tym momencie o jej dzieciństwo w podziemiach). Nie tylko ona tam dorastała, a zachowuje się jakby tak właśnie było. Irys również tego doświadczyła. Z drugiej strony ona nie miała opiekuna, który trzymałby ją pod kloszem tak jak Rufus ją. Dziwie się trochę, że nie nawiązała z Irys bliższych relacji. Kto jak kto, ale ona mogłaby ją rozumieć.
Nie zrozum mnie źle, ja uwielbiam Claire i w ogóle wszystkie twoje postacie (no, może z wyjątkiem Isobel i Claudii), ale zastanawiam się czy już zawsze będzie się dziewczyna użalać nad tym, że tyle rzeczy ją ominęło. Może i tak było, ale teraz ma szanse to nadrobić co wytknął jej Al w jednym z poprzednich rozdziałów:)
Widać, że trochę się dogadali: Claire i Seth. Wydaje mi się, że w chłopaku obudziła się nadzieja po tym jak dziewczyna przed nim nie uciekła po raz kolejny. Ciekawa jestem jak to będzie dalej:) Czekam na ciąg dalszy:)
Weny kochana
Guśka