12 kwietnia 2016

Sto sześćdziesiąt pięć

Claire
Powiedzieć, że była podenerwowana, byłoby niedopowiedzeniem. Przez większość czasu trwali z Sethem w milczeniu, raz po raz spoglądając na siebie nawzajem. Zwłaszcza ona co chwila przyłapywała się na tym, że kontrolowała jego ruchy, zupełnie jakby podejrzewała, że chłopak w każdej chwili przeistoczy się w bestię, która spróbuje rzucić jej się do gardła. Starała się o tym nie myśleć, uparcie powtarzając sobie, że to idiotyczne, a ona jest w tym miejscu po to, by w końcu utwierdzić się w przekonaniu, że w chłopaku nie ma niczego, co powinno wzbudzać jej niepokój, jednak niektóre odruchy okazały się silniejsze od niej.
Seth wydawał się zmieszany, poza tym milczał, co jednak wcale jej nie dziwiło. Była pewna, że nie ułatwiała mu zadania, w gruncie rzeczy będąc jednym, wielkim kłębkiem nerwów, czego mimo usilnych starań nie potrafiła ukryć. Z drugiej strony, przynajmniej byli razem i pomimo dystansu, który utrzymywała, wciąż jeszcze nie rzuciła się do ucieczki, a to samo w sobie wydawało jej się sukcesem. Po tym, jak potraktowała go ostatnim razem, chyba jedynie cudem nie mdlejąc na jego widok, zasłużył sobie przynajmniej na tyle, choć to wymagało od niej mnóstwa energii, a Claire wciąż towarzyszyło poczucie, że to o wiele za mało – i że chłopak zasłużył sobie na więcej.
Renesmee i rodzice powtarzali, że nie jest zmiennokształtnemu nic winna, a tym bardziej nie powinna obwiniać się o to, że nie potrafi odwzajemnić jego uczuć. Być może tak było, ale wcale nie wydawało się takie łatwe, a Claire czuła, że postępuje na opak.
– Będzie padać – usłyszała i aż uniosła brwi. Nie była pewna, co takiego zaskoczyło ją bardziej – to, że Seth jednak zdecydował się odezwać, czy może fakt, że wybrał tak neutralny temat, jak pogoda. – Tutaj pada cały czas, ale jakbyś chciała wracać, to po prostu mi powiedz.
– Deszcz mi nie przeszkadza – stwierdziła zgodnie z prawdą.
Poczuła, że znowu jej się przygląda, więc chcąc nie chcąc pokusiła się o to, żeby spojrzeć mu w twarz. Jego ciemne oczy wydawały się łagodnie błyszczeć, a może to po prostu ona dostrzegała w nich więcej, aniżeli mogłaby początkowo zakładać. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że spojrzenie Setha jest niczym przysłowiowa „otwarta księga”; z łatwością była w stanie rozpoznawać jego emocje, dzięki czemu bez najmniejszego wysiłku zorientowała się, że był spięty i bardzo, ale to bardzo niepewny. To sprawiło, że z wolna zaczęła się rozluźniać, chociaż wciąż odczuwała przytłumiony, aczkolwiek wciąż obecny strach, ten jednak z łatwością dało się kontrolować, zwłaszcza podczas rozmowy.
– W porządku. – Seth zawahał się, niemalże gorączkowo szukając najodpowiedniejszych słów. – Chciałem cię o to zapytać już ostatnim razem, ale wtedy… Ech, trochę średnio mi to wyszło, prawda? – westchnął, po czym energicznie pokręcił głową. – Nieważne. Na długo tutaj jesteś?
Nie była zdziwiona tym, że chciał to wiedzieć. Zainteresowanie wydawało się czymś w zupełności naturalnym, zresztą tak jak i to, że mógłby chcieć mieć ją przy sobie. Wciąż próbowała zrozumieć wpojenie, w myślach analizując każde kolejne słowo, ruch czy gest zmiennokształtnego. Nie pojmowała tej cechy, tym bardziej, że nigdy dotąd nie spotkała się z istotami, które doświadczałyby podobnego stanu. To mogłoby być nawet ciekawe, zwłaszcza dla kogoś, kto lubił poznawać, gdyby akurat sprawa nie dotyczyła jej. Skoro nawet Rufus musiał przyciskać Nessie, by poznać wyjaśnienia, coś zdecydowanie było na rzeczy, tym bardziej, że wampir mało kiedy był zmuszony przyznawać się do niewiedzy.
Największy problem stanowiło to, że w gruncie rzeczy ani ona, ani Seth nie mieli wyboru, nie wspominając o tym, że nie istniało rozwiązanie, które okazałoby się dogodne dla nich oboje. Chłopak był gotowy zrobić wszystko, byleby była szczęśliwa, jednocześnie fizycznie cierpiąc przez odrzucenie. Ona z kolei nie była w stanie zachować się w tak bezduszny sposób, by oznajmić, że jego uczucia jej nie obchodzą. To był ten rodzaj impasu, który męczył, wręcz doprowadzając do szaleństwa. Co prawda istniał sposób, który mógłby ich uwolnić, ale nie sądziła, by tata był zachwycony informacją o tym, że szuka potencjalnego partnera, który okaże na tyle dużo dobrej woli, by zrobić jej dziecko.
Słodka bogini, to nawet brzmiało przerażająco – i to nie tylko dlatego, że zdecydowanie nie widziała się w roli matki.
– Nie wiem – powiedziała po długiej chwili wahania, uprzytomniając sobie, że znowu milczy zbyt długo, by wydało się to naturalne. Nie chciała go niepokoić, ale to również nie było takie proste, jak mogłaby tego oczekiwać. – Przyjechaliśmy, bo mama stęskniła się za wujkiem Gabrielem… No i całą resztą. Ale teraz sytuacja trochę się skomplikowała i… – Urwała, wymownie wzruszając ramionami.
– I zostajecie na dłużej, tak? – upewnił się, bez wątpienia starając się, by zabrzmiało to neutralnie, ale Claire i tak wyczuła pobrzmiewający w jego głosie entuzjazm. Sam też musiał zdawać sobie z tego sprawę, bo w pośpiechu zmienił temat: – Jacob mówił poważnie o mieście, którym rządzą wampiry? Coś jak ta słynna Volterra, czy to coś bardziej skomplikowanego?
Uniosła brwi, dziwnie czując się z tym, że ktokolwiek musiałby pytać o Miasto Nocy. Dla kogoś, kto całe życie spędził w jednym miejscu, takie kwestie były czymś najzupełniej oczywistym, zresztą tak jak i to, że jej rodzinne miasto było dość powszechnie znane. Dopiero uczyła się tego, że rzeczywistość bywała trochę bardziej złożona, zresztą tak jak i tego, że przebywając poza znajomymi jej rejonami musiała być ostrożna , kiedy w grę wchodziły relacje z ludźmi. W takich chwilach naprawdę czuła się jak niedoświadczone dziecko, niemalże na każdym kroku utwierdzając się w przekonaniu, że życie w podziemiach pozbawiło jej wielu istotnych doświadczeń.
– Miasto Nocy należy do nas – odpowiedziała z wahaniem, starannie dobierając słowa. – Chociaż tam też są ludzie, jednak nigdy nie musieliśmy się przed nimi ukrywać. A Volturi to robią, prawda?
Jedyne, co wiedziała o niesławnej i całkowicie przez nią niezrozumiałej „rodzinie królewskiej”, było to, że mieli się za ważniejszych i bardziej wpływowych, aniżeli w rzeczywistości byli. Samo miasto, o którym mówiono, że nie ma bezpieczniejszego dla ludzi (przynajmniej jeśli chodziło o ataki wampirów) z łatwością mogło okazać się jedną, wielką pułapką, tym bardziej, że Aro miał w zwyczaju kolekcjonować interesujące go dary. Włosi nigdy nie postępowali uczciwie, choć Claire słyszała o nich tak sporadycznie i w tak nieciekawy sposób, by zakładać, że w gruncie rzeczy powodów do obaw nie było.
– Wszyscy to robimy – przyznał Seth. – Nas też nie lubią. No wiesz, wilków… Kiedyś je wybijano – dodał, a dziewczyna westchnęła.
– W Mieście Nocy jest dużo wilkołaków i zmiennokształtnych. Te pierwsze tworzą straż, poza tym zmieniają się tylko podczas pełni… I tak jest nawet lepiej – dodała mimochodem.
Prawie natychmiast zamilkła, bo głos zadrżał jej niebezpiecznie, przez co samej sobie nie potrafiła zaufać. Przez lata nauczyła się myśleć o wilkołakach we względnie bezpieczny sposób, trzymając na dystans wspomnienie tego, co miało miejsce w tamtym nieszczęsnym hotelu, ale teraz to wcale nie było takie proste. Wspomnienia nadal gdzieś tam były, wszechobecne i bardzo obrazowe, przez co nie potrafiła ot tak ich ignorować.
Czekała na kolejne pytanie, mniej lub bardziej sensowne, to jednak nie nadchodziło. Seth milczał, uważnie się jej przypatrując i wydając się nad czymś intensywnie myśleć, chociaż nie miała pojęcia, czego powinna się po tym chłopaku spodziewać. Wciąż był dla niej zagadką, bo choć jego postępowanie i emocje wydawały się oczywiste, wciąż pozostawał dla niej wzbudzającym najgorsze odczucia obcym.
– Ponieważ to któryś z nich cię skrzywdził? – zapytał nagle, a Claire zesztywniała, czując się tak, jakby co najmniej próbował ją uderzyć.
– Nie zamierzam o tym rozmawiać – oznajmiła o wiele chłodniejszym tonem, aniżeli początkowo zamierzała. Przez twarz chłopaka przemknął cień, ale nie zwróciła na to uwagi, w zamian w pośpiechu odwracając się na pięcie. – Powinnam iść. Renesmee i Gabriel będą się martwić, zresztą…
– Poczekaj! – Chłopak wyraźnie się zmieszał, zaniepokojony tym, że mógłby ją uradzić. Wyczuła, że się przemieścił, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. – Claire, ja nie…
Cokolwiek miał jej do powiedzenia, nie chciała słuchać – nie, skoro wiedziała, że jej dotykał. Ciepłe palce zaciskały się na jej nadgarstku, zamykając rękę w żelaznym uścisku i sprawiając, że poczuła się tak osaczona. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi w odpowiedzi na niechcianą fizyczną bliskość, na dodatek z kimś, kto wzbudzał w niej tak silny lęk. Natychmiast szarpnęła się, odskakując jak oparzona i ledwo powstrzymując się przed instynktownym pragnieniem, żeby odepchnąć go od siebie i zacząć krzyczeć.
– Zostaw! – zaprotestowała, w ułamku sekundy materializując się na tyle daleko, by mieć pewność, iż znajduje się poza zasięgiem jego rąk. Oparła się plecami o ścianę, przez dłuższą chwilę mając problem z utrzymaniem się w pionie i skupiając się przede wszystkim na spazmatycznym chwytaniu oddechu.
Chłopak spojrzał na nią w panice, niemalże przepraszająco, chociaż to nie miało dla niej znaczenia. Czuła na sobie jego przenikliwy wzrok, poza tym zdawała sobie sprawę z tego, że na swój sposób najpewniej właśnie robiła z siebie idiotkę, ale nie dbała o to. Obie ręce przycisnęła do piersi, ciasno obejmując się ramionami i usiłując za wszelką cenę trzymać się z daleka od zmiennokształtnego. Wszystko w niej aż rwało się do ucieczki, nawet jeśli faktycznie nie miała po temu żadnych powodów, skoro Seth w żaden sposób nie próbował jej skrzywdzić. W odpowiedzi na jej zachowanie zamarł i już tylko obserwował, próbując na wszystkie możliwe sposoby dać jej do zrozumienia, że jest bezpieczna, to jednak nie wystarczyło, przynajmniej teoretycznie.
– Przepraszam – usłyszała, ale i tak wzdrygnęła się niekontrolowanie. – Ja nic nie… Już cię nie dotykam – zapewnił rozgorączkowanym tonem Seth. – Po prostu zostań, okej? Ja nie…
Coś w jej spojrzeniu musiało przekonać go do tego, żeby zamilkł. Cisza, która zapadła, miała w sobie coś uciążliwego, wcale nie przynosząc jej oczekiwanego ukojenia i możliwości zebrania myśli. Obserwowała, czekała i próbowała się uspokoić, to jednak okazało się równie nierealne, co i próba ignorowania go. Co więcej, coś nadal nie pozwalało jej ruszyć się z miejsca, zmuszając do tkwienia w bezruchu i próby zrozumienia czegoś, co najzwyczajniej w świecie było jej obce. Seth sprawiał, że czuła się rozdarta, raz po raz musząc walczyć ze swoimi pragnieniami, emocjami i strachem, który wydawał się przysłaniać wszystko inne.
Uparcie milczała, niezdolna do wykrztuszenia z siebie przynajmniej słowa. Widziała, że zmiennokształtny podryguje nerwowo, wyraźnie nieswojo czując się z tym, że mogłaby milczeć, ale nie komentował tego nawet słowem. Czekał, co samo w sobie wydało jej się zastanawiające, chociaż mogła się tego po nim spodziewać. To tylko magia, a ty nie jesteś mu niczego winna, powtarzała w duchu niczym mantrę, chociaż słowo „magia” było w tym przypadku mocno na wyrost, bo nigdy nie wierzyła w istnienie czegoś, co nie podlegało nauce. Wszystko dało się jakoś sensownie wytłumaczyć, nawet jeśli czasami wymagało to znajomości kwestii, która nie sprawiała wrażenia aż tak oczywistej. Niezależnie jednak od wszystkiego, wpojenie było czymś, czego nie potrafiła zrozumieć i co mocno komplikowało im życie, nawet jeśli faktycznie żadne z nich tego nie chciało.
– Jeśli chcesz wracać, to w porządku, ale naprawdę bym tego nie chciał – odezwał się ponownie chłopak, raz jeszcze okazując, że jej milczenie doprowadzało go do ostateczności. – Nigdy nie byłem dobry w obchodzeniu się z innymi, wiem, ale to nie znaczy, że się nie staram. Powiedz mi jak mam cię traktować, żebyś czułą się bezpiecznie – poprosił, a Claire ledwo powstrzymała wybuch histerycznego śmiechu.
Dobra bogini, dlaczego jej to robił? Był taki uroczy, bezpośredni i szczery, co jedynie wszystko komplikowało. Słuchała go i nie wierzyła, tym bardziej, że do tej pory nie spotkała nikogo, kto do tego stopnia przejmowałby się jej osobą – oczywiście pomijając rodzinę, jednak troska ze strony najbliższych wydawała się czymś oczywistym. Sam Seth ją rozbrajał, wzmagając wyrzuty sumienia i sprawiając, że tym gorzej czuła się ze swoimi reakcjami, nawet jeśli nie miała na nie wpływu. „Odejdź” – pragnęła mu powiedzieć, jednak to jedno słowo nie chciało przejść jej przez gardło, wręcz dusząc i kalecząc przełyk, kiedy spróbowała je z siebie wykrztusić.
– Nie wiem… Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć – wyznała w końcu, spoglądając na Clearwatera rozszerzonymi do granic możliwości oczami. – Nie mam pojęcia, czy potrafię tak po prostu z tobą przebywać.
– To przynajmniej spróbujmy – rzucił niemal desperackim tonem. – Żadnego dotykania. Co dalej?
Otworzyła i zamknęła usta, wciąż oszołomiona. Tak bardzo mu zależało, podczas gdy sama coraz bardziej pragnęła tego, żeby się ewakuować. Wiedziała, że wychowanie pod kloszem i pozwalanie na to, by wszyscy przez cały czas prowadzili ją za rączkę, nie było najlepszym pomysłem, ale…
– Nie powinieneś był trafić na mnie – stwierdziła cicho. – Powinieneś mieć dziewczynę, która nie będzie uciekała na twój widok. Ja nie… W porządku, tak, to miało związek z… z wilkołakami – przyznała niechętnie.
Nie dodała niczego więcej, aż nazbyt świadoma tego, że stąpa po cienkim lodzie. Nigdy dotąd nie musiała opowiadać nikomu niewtajemniczonemu, co takiego spotkało ją w tamtym hotelu. Nawet kiedy po ataku rozmawiała z ojcem, powiedziała mu jedynie tyle, ile sam potrzebował wiedzieć, by upewnić się, że była cała. Cóż sam widział dość, zresztą mama zabiła tamte dwa potwory, które chciały tak bardzo ją skrzywdzić. To w zupełności wystarczyło, zresztą po wszystkim tak bardzo przeżywała wszystko i zadręczała się psychicznie, że nawet przejawiający delikatność papieru ściernego Rufus wiedział, że naciskanie na nią nie ma sensu. Była jeszcze Isabeau z którą rozmawiała o szpecących jej ciało bliznach, jednak i ta rozmowa nie sprowadzała się do wyciągania na światło dzienne wszystkich szczegółów. Co więcej, to była jej rodzina, a ich wsparcie było jej niezbędne, jednak tym razem…
Miała przed sobą obcego chłopaka, który na dodatek potrafił zmieniać się w wilka. Co więcej, kiedy zdecydowała się przyjechać do Forks i przynajmniej spróbować z nim porozmawiać, zdecydowanie nie brała pod uwagę tego, że miałaby zwierzać się z wydarzeń sprzed kilku lat. Nie była na to gotowa, choć gdyby się nad tym zastanowić, nigdy nie miała być. Takich rzeczy się nie zapominało, ale chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że kurczowe trzymanie się przeszłości nie ma sensu, nie potrafiła ot tak zmusić się do tego, by zrobić krok naprzód.
– To dłuższa historia – odezwała się cicho, czując, że chłopak wciąż czeka. – Dłuższa i… To chyba coś, co wolałabym jak najszybciej zapomnieć.
– Może kiedyś mi opowiesz – zasugerował, chociaż nie brzmiał na przekonanego. – Możesz mi nie wierzyć, ale ja bym cię nigdy nie skrzywdził, Claire. Nawet jakbym nie był w ciebie wpojony, nie potrafiłbym. Jak mógłbym zranić kogoś, kto w żaden sposób nie zagraża mnie albo plemieniu? – Seth urwał i zawahał się na moment. – Ty też jesteś po części człowiekiem, więc to tak, jakbyś była pod naszą ochroną. Chronimy ludzi.
Nerwowo przygryzła dolną wargę, coraz bardziej zaniepokojona. W głowie szukała jakiejś sensownej odpowiedzi, tym bardziej, że miała wrażenie, iż chłopak próbuje zmienić temat. Jakaś jej część tego chciała, poza tym przyłapała się na tym, że znacznie jej ulżyło, kiedy Seth dał jej do zrozumienia, że wcale nie musi mu się zwierzać.
– To zależy – powiedziała w końcu. – Nigdy tak naprawdę nie byłam i nie będę człowiekiem.
Chłopak uśmiechnął się blado. Trudno jej było stwierdzić, czy miało to związek z jej słowami, czy może entuzjastycznie podchodził do tego, że jednak nie zamierzała od niego uciekać.
– Wiem jak to jest z dziećmi wampirów – oznajmił niemalże urażonym, zaczepnym tonem. – Znam Nessie, więc takie krzyżówki mnie nie dziwią.
– Doprawdy? – zapytała z powątpiewaniem. – Dzieckiem wampira i człowieka też nie jestem.
Tym razem udał jej się go zaskoczyć, bo zamilkł, najwyraźniej niepewien, co takiego powinien sądzić o jej wyznaniu. Wciąż opierała się o drzewo, mimowolnie myśląc o tym, że to szaleństwo, a jeszcze miesiąc wcześniej nawet nie przyszłoby jej do głowy, że jak gdyby nigdy nic będzie tkwiła pośrodku lasu i dyskutowała z chłopakiem, który ot tak mógł przeistoczyć się w wilka.
– Fakt, coś chyba słyszałem od Jacoba. On tak na serio o tych dziwnych wampirach? – wypalił, po czym zawahał się na moment. – To znaczy… nie w negatywnym sensie. Wiesz, co mam na myśli.
Cóż, domyślała się.
– Możliwe, że tata jest dziwny, ale to nie ma wcale związku z tym, że jest wampirem – oznajmiła z powagą. Lekko przekrzywiła głowę, jakby przyjrzenie mu się pod innym kątem mogło pomóc jej ocenić jego zamiary. – Też powinnam być wampirzycą. Miałam szczęście, że się nie zaraziłam, kiedy geny… Co? – zmartwiła się, kiedy zauważyła w jak intensywny sposób jej się przypatrywał.
– Nic – zapewnił pośpiesznie. – Po prostu kiedy nie uciekasz i mówisz z takim przekonaniem, to wyglądasz lepiej. Wtedy nie wydajesz się przestraszona.
Nie była pewna dlaczego, ale coś w jego słowach sprawiło, że się zarumieniła. Przy Secie czuła się dziwnie, tym bardziej, że chłopak zdecydowanie nie spoglądał na nią w obojętny, neutralny sposób. Już raz doświadczyła zainteresowania ze strony mężczyzny i omal nie przypłaciła tego życiem, kiedy Dean spróbował ją wykorzystać. Wiedziała, że to nie oznaczało, że wszyscy przedstawiciele płci przeciwnej są źli i niebezpieczni, ale i tak poczuła się nieswojo, nagle zaniepokojona. To również nie było winą Setha, ale i tak nie zmieniało faktu, że czuła się coraz bardziej niespokojna.
– Wciąż jestem – przyznała, decydując się na szczerość.
Jedynie wzruszył ramionami.
– Trudno. Dalej próbuję – zapowiedział, uśmiechając się blado. – Nie czuj się do niczego zobowiązana. To będzie mój problem, jeśli będziesz wolała, bym trzymał się od ciebie z daleka, ale… – Urwał, po czym raz jeszcze wzruszył ramionami. – Ale chciałbym cię poznać, Claire.
– Już mnie znasz – zauważyła przytomnie.
Seth pokręcił głową.
– Wiem, że masz na imię Claire, twój ojciec najpewniej mnie nie lubi, a ty boisz się wilków. No i nie powinienem cię dotykać, bo najwyraźniej tego nie lubisz – wyliczył ze spokojem. – To trochę mało. Nie wiem nawet, jak bardzo ryzykuję, zbliżając się do ciebie.
– To zależy – przyznała z wahaniem. – Tata bywa nadopiekuńczy…
Zauważyła, że chłopak nieznacznie pobladł.
– Nie rozum mnie źle, ale Jacob twierdzi, że to niezrównoważony szaleniec– stwierdził, a Claire prawie udało się uśmiechnąć.
– Może troszeczkę – powiedziała w końcu, chociaż to wydawało jej się sporym niedopowiedzeniem. Z drugiej strony, po co miała już na wstępie chłopaka stresować. – Mama za to potrafi kontrolować ogień, ale to nic takiego. Jest bardzo sympatyczna – zapewniła, ale chłopak nie wydawał się uspokojony.
– Wariat i piromanka – skwitował i coś w jego tonie oraz wyrazie twarzy sprawiło, że po raz pierwszy tego dnia poczuła się naprawdę rozbawiona. – Jezu, Leah ma rację – już nie żyję.
Parsknęła śmiechem, samą siebie zaskakując tym, że była do tego zdolna. Seth zachował powagę, ale po wyrazie jego twarzy poznała, że znacznie mu ulżyło, kiedy dla odmiany zaczęła się śmiać, zamiast próbować od niego uciec. Był zabawny, może nawet równie roztrzepany i sympatyczny, co i Lucas albo Matt, chociaż skoncentrowana na jego wilczej naturze nie zauważyła tego wcześniej.
– Może nie będzie aż tak źle – zapewniła.
Gdyby teraz jeszcze nauczyła się przebywać w jego towarzystwie, raz po raz nie spinając się, kiedy na nią spoglądać, wtedy oboje mieliby szansę wyjść na tym dobrze.

1 komentarz:

  1. Hej
    Claire troszkę mnie irytuje ciągłym użalaniem się nad sobą (chodzi mi w tym momencie o jej dzieciństwo w podziemiach). Nie tylko ona tam dorastała, a zachowuje się jakby tak właśnie było. Irys również tego doświadczyła. Z drugiej strony ona nie miała opiekuna, który trzymałby ją pod kloszem tak jak Rufus ją. Dziwie się trochę, że nie nawiązała z Irys bliższych relacji. Kto jak kto, ale ona mogłaby ją rozumieć.
    Nie zrozum mnie źle, ja uwielbiam Claire i w ogóle wszystkie twoje postacie (no, może z wyjątkiem Isobel i Claudii), ale zastanawiam się czy już zawsze będzie się dziewczyna użalać nad tym, że tyle rzeczy ją ominęło. Może i tak było, ale teraz ma szanse to nadrobić co wytknął jej Al w jednym z poprzednich rozdziałów:)
    Widać, że trochę się dogadali: Claire i Seth. Wydaje mi się, że w chłopaku obudziła się nadzieja po tym jak dziewczyna przed nim nie uciekła po raz kolejny. Ciekawa jestem jak to będzie dalej:) Czekam na ciąg dalszy:)

    Weny kochana
    Guśka

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa