Rafael
Elena skoczyła na niego z ostrzegawczym,
przeciągłym warknięciem. Ruchy miała lekkie i pełne gracji, poza tym
musiał przyznać, że wyglądało to tak, jakby starannie zastanawiała się nad
każdym kolejnym krokiem i gestem. To była miła odmiana, skoro dotychczas
reagowała trochę jak dziecko, skupiając się przede wszystkim na bezsensownej
próbie rzucania mu się do gardła. W takich momentach widział w jej
postępowaniu całkowity brak logiki i pomyślunku, tym bardziej, że przez
większość czasu pozwalała mu się uczyć tylko dlatego, że to na niej wymuszał. W efekcie
jakiekolwiek oznaki współpracy były mu na rękę, choć naturalnie nie zamierzał
przyznać się jej do tego, że w choć niewielkim stopniu doceniał jej
wysiłki.
Westchnął i jakby
od niechcenia pochwycił dziewczynę za ramiona. Nie musiał długo zastanawiać się
nad tym, jak i kiedy unikać jej ataków, bo przynajmniej pod tym względem
była bardzo przewidywalna. Elena miała to do siebie, że niecierpliwiła się ot
tak, co zaczynało być widoczne zwłaszcza wtedy, gdy we znaki dawało jej się
zmęczenie. Czasami dziwnie było mu obserwować zdyszaną, spoconą i wyraźnie
zniecierpliwioną Cullenównę, która na wszystkie możliwe sposoby próbowała nie
tyle go zranić, co przynajmniej dosięgnąć. Oczywiście nie brał pod uwagę tego,
że mogłoby to być możliwe, o ile sam nie zdecydowałby zlitować się nad nią
na tyle, by przynajmniej na ułamek sekundy osiągnęła przewagę – tylko względną i tymczasową,
ale jednak.
Przez twarz
dziewczyny przemknął cień, a jej śliczna twarz wykrzywiła się nieznacznie,
zresztą tak jak i zwykle, kiedy uświadamiała sobie, że wpadła w kłopoty.
Było w tym coś, co niezmiennie go bawiło, być może dlatego, że dopiero
wściekła i rzucająca się na wszystkie strony Elena pokazywała, co tak
naprawdę potrafi. Nie uważał, żeby było aż tak źle, jak przez większość czasu
dawał jej do zrozumienia, chociaż sama zainteresowana niekoniecznie musiała o tym
wiedzieć. O tym, że coraz częściej dostrzegał w niej potencjał i to,
że była na dobrej drodze, by nauczyć się całkiem nieźle walczyć również.
Blondynka
syknęła ostrzegawczo, po czym spróbowała wyszarpnąć się z jego uścisku.
Skrzywiła się, kiedy jej starania nie przyniosły skutku, po czym raz jeszcze
odchyliła ciało do tyłu, by w następnej sekundzie gwałtownie przenieść
ciężar w przód. Nie miał pojęcia, co takiego chciała w ten sposób
osiągnąć, ale ostatecznie straciła równowagę, nie upadając tylko dlatego, że z impetem
wpadła mu w ramiona. Jej gardło znalazło się niebezpiecznie blisko jego
ust, a on wyraźnie poczuł jej pulsującą tętnicę i krążącą w przyspieszonym
tempie krew.
– Cóż… –
mruknął, a dziewczyna zadrżała niekontrolowane w odpowiedzi na
oddech, muskający jej skórę na szyi; w tamtej chwili z powodzeniem
mógłby rozerwać jej gardło, nic jednak nie wskazywało na to, by ta była tą perspektywą
zaniepokojona.
–
Nienawidzę cię – oznajmiła słodko, co jedynie go rozbawiło, bo słyszał podobne
wyznania niemalże regularnie.
– Nie ty
jedyna – stwierdził i chciał dodać coś jeszcze, ale w ostatniej
chwili się powstrzymał, kiedy jej jasne loki musnęły jego policzek.
Nie
zastanawiając się nad tym, co robi, jak gdyby nigdy nic przywierając wargami do
jej szyi. Oddech Eleny gwałtownie przyspieszył w odpowiedzi na pieszczotę,
co przypadło mu do gustu. Lubił jej reakcje, poza tym coraz bardziej podobało
mu się to, jak reagowała na jego bliskość i dotyk. Wciąż nie potrafił
nazwać i zinterpretować znamienitej większości targających nią emocji, ale
czuł je i to mu odpowiadało. Gniew, który początkowo towarzyszył mu, kiedy
myślał o perspektywie poznania ludzkich uczuć, stopniowo schodził na
dalszy plan, wyparty przez fascynację i ciekawość, zwłaszcza kiedy w grę
wchodziła ta dziewczyna. Podobało mu się to, poza tym nie mógł nie zauważyć, że
jego ciało reagowało na Elenę, chociaż wciąż nie miał pewności czy to dobrze,
czy może wręcz przeciwnie.
Na pewno
lubił jej dotykać. To również było nowe, bo dotychczas perspektywa fizycznego
kontaktu była dla niego czymś nieakceptowalnym, co niosło ze sobą przede
wszystkim poczucie zagrożenia. Teraz jej bliskość jawiła mu się jako coś równie
naturalnego, co i pocałunki, które wymuszał na niej przy każdej możliwej
okazji – i na które zawsze odpowiedziała, chociaż w ostatnim czasie
coraz częściej miał wrażenie, że była z tego powodu przygnębiona.
O tak,
zrozumienie tej istoty było naprawdę trudne, zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero
oswajał się z możliwością czucia.
Wciąż
trzymając ją w ramionach, odczekał do momentu, w którym dziewczyna
uniosła głowę, bo rzuciła mu długie, wymowne spojrzenie. Jej oczy wydawały się
lśnić, intensywnie niebieskie i całkowicie skupione na nim. Kiedy
przyjrzał się dokładniej, dostrzegł te nietypowe, złociste cętki, które
wyróżniały jej tęczówki od innych, które miał okazję widzieć. Długie rzęsy
rzucały cienie na jej policzki, a wyraz twarzy nie pozwalał stwierdzić
niczego, co demon mógłby uznać za praktyczne w zrozumieniu targających
dziewczyną uczuć.
– Znowu to
robisz – zauważyła cicho.
Nie musiała
dodawać niczego więcej, by zorientował się, czego dotyczyły jej słowa. Dobrze
wiedział, że doprowadzał ją do szału tym, jak naprzemiennie zbliżał się do
niej, by po chwili spróbować zwiększyć dystans do takiego, który utrzymywali na
samym początku. Cholera, tak, przecież zadawał sobie sprawę z tego, że to
bez sensu, a pewnych decyzji i ich konsekwencji już nie dało się
cofnąć, ale niektóre odruchy bywały silniejsze od niego. Kiedy zbliżał się do
Eleny, to było tak, jakby dobrowolnie pozwalał sobie na utratę kontroli, a to
było niedopuszczalne. Powinien był trzymać ją, krótko, tak, by nie miała
wątpliwości do tego, kto tak naprawdę podejmował decyzje, ale z drugiej
strony… Właściwie dlaczego?
Odkąd
znalazła go w tamtym lesie, już i tak wszystko było inne. Nie chciał
się do tego przyznać, ale zarówno bliskość Eleny, jak i jej nietypowe
zachowania, niezmiennie dawały mu do myślenia. Ba! Przyzwyczaił się do niej,
podświadomie wyczekując jej kolejnych wizyt i to nawet po tym, jak po raz
kolejny doprowadzała go do stanu w którym miał ochotę ją zabić. W jej
przypadku nic nie było ani proste, ani logiczne, a Rafa był pewien, że
doświadczał czegoś, czego nie miał okazji poznać przez całe wieki życia
nieśmiertelnego.
A potem ten
pocałunek i to, co zapoczątkował…
Już nie
chodziło tylko o ludzkie emocje, których na swój sposób nadal pragnął się
wyzbyć – i to pomimo tego, że stopniowo docierało do niego, że taka walka
najpewniej nie miała sensu, bo te już zawsze miały być w nim.
Problem
stanowiło jedno, konkretne uczucie, o którym wiedział, że istnieje i które
Ona podsycała niemalże na każdym kroku, choć Rafael naturalnie wolałby, żeby
tego nie robiła.
Coś, czego
zdecydowanie nie powinien był czuć, ale…
–
Przeszkadza ci to? – zapytał jak gdyby nigdy nic, obrzucając dziewczynę
zaciekawionym spojrzeniem.
Nie
odpowiedziała, ale chyba właśnie tego się po niej spodziewał. Nie czekając na
to, jednak się namyśliła i powiedziała cokolwiek sensownego, w najzupełniej
instynktowny, impulsywny sposób nachylił się w jej stronę, by musnąć
wargami jej usta. W pierwszym odruchu zesztywniała, jednak nie była w stanie
powstrzymać się przed odwzajemnieniem pieszczoty. Przyciągnął ją do siebie w niemalże
zwierzęcy, gwałtowny sposób, pragnąc mieć jak najbliżej siebie. Palce wsunął w jej
długie, lśniące włosy, bez wątpienia ryzykując to, że mogłaby rzucić się na
niego z pięściami, gdyby przypadkowo zniszczył jej fryzurę. Zabawne, ale
to jej egoistyczne podejście już tak bardzo go nie drażniło, jawiąc się raczej
jako idealna okazja do tego, by po raz kolejny wytrącić ją z równowagi.
Elena była zapatrzona w siebie – ta jednak kwestia nie podlegała dyskusji,
a i sama zainteresowana musiała zdawać sobie z tego sprawę.
Przez
dłuższą chwilę koncentrował się przede wszystkim na wzajemnej bliskości oraz
tym, jakie emocje wzbudzał w nim pocałunek. To było przyjemne,
porównywalne do latania, które tak uwielbiał, a może nawet jeszcze lepsze.
Nie wiedział jak to wygląda z perspektywy Eleny, jednak świadomość tego,
że odwzajemniała mu się w równie zaangażowany, dobrowolny sposób, jak
najbardziej mu odpowiadała. To był chyba jeden z tych nielicznych
momentów, kiedy nie chciał dominować, a tym bardziej wymóc na niej
posłuszeństwa gwałtem, o wiele lepiej czując się, gdy mógł traktować ją
jako partnerkę – kogoś na równi, kto miał do powiedzenia równie wiele, co i on
sam. Taki stan rzeczy także jawił mu się jako coś nowego, co w znacznej
innej kwestii życia nie miałoby racji bytu – i to zwłaszcza w przypadku
kogoś, kto musiał mieć wszystko pod kontrolą. Do tej pory samo pojęcie
partnerstwa jawiło mu się jako czysta abstrakcja, a każdy, kto mógł mieć
nad nim przewagę, wydawał się potencjalnym wrogiem, którego należało jak
najszybciej się pozbyć.
Przy niej
było inaczej, chociaż wciąż nie potrafił stwierdzić czy to dobrze, czy źle. W gruncie
rzeczy nie chciał tego sprawdzać, skoncentrowany przede wszystkim na myśli o tym,
że teraz najważniejsza była sama tylko możliwość przebywania z Eleną.
Resztę mógł spróbować wywnioskować później, chociaż z drugiej strony… sam
nie miał pewności, czy tego chciał. Łatwiej było mu znosić ludzkie uczucia,
kiedy nie myślał o tym, że mógłby ich doświadczać, chociaż w żaden
sposób nie potrafił stwierdzić skąd brała się ta niechęć.
Odsunęła
się jako pierwsza, pozornie pod pretekstem złapania tchu, ale wyczuł, że
chodziło o coś więcej. W ostatnim czasie robiła tak cały czas, raz
pozwalając mu się całować, by w następnej sekundzie zacząć zachowywać się
tak, jakby czuła się z tymi pieszczotami źle. Był w stanie wychwycić
oznaki przygnębienia, a także to, jak bardzo była zagubiona, co jednak w najmniejszym
nawet stopniu nie pozwalało mu nadążyć za zmianami jej nastrojów. Tak było i tym
razem, ale zdecydował się w żaden sposób nie dawać jej do zrozumienia, że
mógł cokolwiek zauważyć. Milczenie przeciągało się, ale starał się nie zwracać
na to uwagi. Nie zaprotestował, kiedy Elena nagle westchnęła, by po chwili
ciężko osunąć się na ziemię. Wymownie uniósł brwi do góry, przez moment mając
ochotę skomentować jej kondycję i przypomnieć o tym, że tak naprawdę
dopiero zaczynali ćwiczenia. Nie czuł potrzeby, by dalej ją męczyć, dziewczyna
zresztą nie sprawiała wrażenia kogoś, kto ma ochotę na dodatkową dawkę ruchu –
czy to pod postacią nauki szermierki, czy walki wręcz.
Chwilę ją
obserwował, zanim zdecydował się zająć miejsce u jej boku. Drgnęła, ale
nie zaprotestowała, kiedy usiadł przy niej, tak, by ich twarze ponownie
znalazły się na tym samym poziomie. Zacisnęła usta, być może mając zamiar coś
powiedzieć, ale ostatecznie nie zdobyła się na to, w zamian jak gdyby
nigdy nic przesuwając się tak, by móc oprzeć się plecami o jego ramię.
Jasne włosy musnęły jego odsłoniętą skórę, co wytrąciło go z równowagi w równym
stopniu, co i bezpośredniość zachowania Eleny, która pozwalała sobie na
coraz więcej w jego towarzystwie. Jakby tego było mało, sam jej na to
pozwalał, raz po raz przyłapując się na czerpaniu przyjemności z samej
tylko możliwości poczucia jej bliskości.
– Jesteś
bez serca – wydyszała oskarżycielskim tonem. – Nie wiem, co jest gorsze – te twoje
treningi czy to, jak mieszasz mi w głowie.
– Ja tobie
mieszam w głowie? – zapytał z uprzejmym zainteresowaniem. W zamyśleniu
dotknął jej policzka, co skutecznie doprowadziło do tego, że dziewczyna uniosła
głowę, by móc na niego spojrzeć. – Nie powiedziałbym.
Prychnęła
cicho, po czym po raz kolejny się wycofała, decydując na milczenie. Wciąż miał
wrażenie, że chciała coś powiedzieć, ale niezmiennie rozmyślała się, być może
bojąc się jego reakcji na nowy temat. Cóż, bez wątpienia nauczyła się tego, że
czasami najlepiej jest ugryźć się w język, co jak najbardziej było mu na
rękę. Z drugiej strony, już dawno przestał traktować ją jak każdą inną
osobę, pobłażając jej w sytuacjach, w których inni już dawno albo by
oberwali, albo stracili życie.
Cierpliwie
czekał, niemalże spodziewając się tego, że Elena zdecyduje się dodać coś
jeszcze, ta jednak nie miała takiego zamiaru. Właściwie już na wpół leżała na
nim, początkowo spoglądając w jakiś bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni.
Oddech znacznie jej zwolnił, w miarę jak zaczęła dochodzić do siebie,
zarówno po wysiłku fizycznym, jak i pocałunku, który wydawał się wysysać z niej
więcej energii, aniżeli powinien. Wciąż nie miał pojęcia, co takiego myślała
albo czuła, jednak nim zdążył ją o to zapytać, dziewczyna jak gdyby nigdy
nic zamknęła oczy. Chwilę później uprzytomnił sobie, że najzwyczajniej w świecie
odpłynęła, wtulona w jego tors i tak spokojna, jakby spanie w ramionach
potencjalnego oprawcy było najnormalniejszą rzeczą na świecie. W tamtej
chwili wydała mu się delikatna, drobniejsza i podatna na zranienia, co w najmniejszym
stopniu nie oddawało charakteru tej samej pół-wampirzycy, która ot tak wpadała w złość
i w razie potrzeby potrafiła skoczyć mu do gardła – i to nawet
pomimo świadomości tego, że w ten sposób może co najwyżej pogorszyć
sytuację.
Przez kilka
następnych sekund obserwował ją, wahając się nad tym, czy nie powinien jej
obudzić. Nie tak wyobrażał sobie wspólne spędzanie czasu, chociaż milcząca, a tym
bardziej śpiąca Elena, zwykle jawiła się jako najbardziej znośna, jeśli nie
wręcz sympatyczna. Czasami nadal doprowadzała go do szaleństwa, choć może
lepszym określeniem byłoby to, że robiła to na każdym kroku. Tym trudniejsze
było dla niego do zrozumienia to, dlaczego tak bardzo zależało mu na jej
bliskości i kiedy aż do tego stopnia przywyknął do brzmienia jej głosu,
dość specyficznego poczucia humoru i tego, by pyskowała mu na wszystkie
możliwe sposoby.
Bez pośpiechu
podniósł się, bez najmniejszego nawet problemu porywając Elenę na ręce.
Przelewała mu się w ramionach, ale tym razem nie wydało mu się to nawet
odrobinę niepokojące. Jasne włosy tworzyły złocistą aureolę, klejąc się do
twarzy i plącząc się na wszystkie możliwe sposoby. Dziewczyna niemalże
przy każdej możliwej okazji narzekała na swoją fryzurę, a zwłaszcza na to,
że trudno było utrzymać tak długie włosy w ryzach. Również i to
dawało mu całkiem sporo możliwości do tego, by móc ją drażnić, chociaż w tamtej
chwili nie miał na to najmniejszej ochoty. Śpiąca Elena przypominała mu
bezbronne dziecko, co przynajmniej teoretycznie nie powinno było robić na nim
wrażenia, a jednak sprawiało, że tym bardziej pragnął ją chronić. Wbrew
wszystkiemu była ludzka i o wiele słabsza, aniżeli raczyła przed nim
przyznać. Chyba właśnie to najbardziej mu się podobało – ta ludzka cząstka,
którą był w stanie dostrzec coraz częściej. Początkowo miał ją za pustą i obojętną,
i chociaż nawet Cullenówna nie mogła zaprzeczyć, że tak właśnie było.
Drażniła go tym, zresztą tak jak i wagą, którą przywiązywała do wyglądu,
jednak przebywanie z Eleną pozwoliło mu zaobserwować, że wbrew wszystkiemu
czuła i potrafiła troszczyć się o innych, chociaż z sobie tylko
znanych powodów wolała tego nie okazywać.
Stary dom
Cullenów nie był zamknięty, zresztą nawet gdyby tak było, zwykły zamek nie
byłby w stanie go powstrzymać. Przedsionek pogrążony był w półmroku,
jednak obdarzony wyostrzonymi zmysłami demon nie odebrał tego jako przeszkodę. W powietrzu
unosił się kurz, co jak nic nie miał przypaść do gustu jego towarzyszce, to
jednak wydało mu się najmniej istotne. Cóż, Elena już i tak spędzała z nim
niemalże każdą wolną chwilę, kiedy razem przesiadywali w kapliczce; skoro
do tej pory nie umarła z powodu mniej przystępnych warunków, przebywanie w domu,
który sama zaproponowała, nie powinno było sprawić jej większej różnicy.
Zauważył
liczne nieregularne kształty, które stanowiły przykryte płachtami materiału
meble. Wyglądało to tak, jakby mieszkańcy opuścili budynek w pośpiechu, być
może z dnia na dzień decydując o przeniesieniu się w inne
miejsce. Pomijając kurz, poszczególne pomieszczenia wydawały się nienaruszone i co
najwyżej opustoszale, a przynajmniej tyle zdążył zauważyć, kiedy w pośpiechu
pokonał drogę od drzwi wejściowych na piętro. Przez dłuższą chwilę spoglądał na
pozamykane, bliźniaczo podobne do siebie pary drzwi, najpewniej prowadzących do
kolejnych pokoi – sypialni, chociaż nie miał pewności do czego wampiry miałyby
wykorzystywać miejsce, które z założenia miało służyć snu i odpoczynkowi.
Te istoty nie były w stanie stracić świadomości, więc znalezienie łóżka
mogłoby okazać się problematyczne, jednak gdyby dopisało mu szczęście…
Och, no proszę!
Wymownie
uniósł brwi, w milczeniu lustrując wzrokiem ni mniej, ni więcej, ale jak
najbardziej… łóżko. I to nie byle jakie, ale prawdziwe, zajmujące
znamienitą większość wolnej przestrzeni baldachimowe łoże, wyglądające na coś
żywcem wyjętego ze średniowiecznej komnaty. Wzdłuż metalowych, podtrzymujących zakurzony
materiał prętach, pięły się ku górze starannie wykonane kwiatowe ornamenty. Sztuczne
pnącza tworzyły skomplikowany, misterny wzór, zachwycając dbałością o szczegóły.
Przez dłuższą chwilę wodził wzrokiem dookoła, próbując ocenić, czego jeszcze
powinien się spodziewać, jednak pomijając łoże, pokój okazał się urządzony w wyjątkowo
skromny sposób.
Elena nawet
nie drgnęła, kiedy ułożył ją na materacu, wcześniej odrzucając na bok zakurzoną
narzutę. Zwinęła się w kłębek, ledwo tylko oswobodził ją ze swoich objęć.
Przez wzgląd na wielkość mebla, wydała mu się jeszcze bardziej drobna i delikatna,
ale to wcale nie jawiło mu się jako coś niewłaściwego. Co więcej, widok
poplątanych loków i lekko rozchylonych ust wydał mu się jak najbardziej
ludzki, chociaż sama Elena pewnie wpadłaby w szał, jak nic twierdząc, że
wygląda nieatrakcyjnie. Cóż, być może coś w tym było, ale w tamtej
chwili myślał o niej jak o kimś w pełni prawdziwym. Podczas snu
nie mogła udawać, bronić się przed emocjami albo kłamać, co samo w sobie
wydało się Rafaelowi istotne. Nie rozumiał jej i chociaż sen nie sprawiał,
że Cullenówna stała się choć odrobinę bardziej przystępna, obserwowanie jej w takim
stanie sprawiało mu przyjemność.
Przymknął
oczy, wahając się przez moment, po czym jak gdyby nigdy nic zajął miejsce u jej
boku. Łóżko było na tyle duże, by pomieścić razem nie tylko ich, ale
przynajmniej dwie inne osoby, jednak nawet to nie zmusiło go do zajęcia miejsca
przy samej krawędzi. W zamian położył się bezpośrednio przy samej Elenie,
tak blisko, że był w stanie wyczuć bijące od jej ciała ciepło – i to
najpewniej ze wzajemnością, bo poruszyła się przez sen, bezwiednie przesuwając w jego
stronę. Na moment zesztywniał, kiedy znowu wtuliła się w jego bok, jednak
mimo wątpliwości nie próbował jej odsuwać, pozwalając na wszystko, czego
mogłaby chcieć. Ten rodzaj przebywania ze sobą był mu zresztą na rękę, przynajmniej
tak długo, jak dziewczyna nie była w stanie zaprotestować albo jakkolwiek
skomentować tego, że mógłby jej dotykać. Z drugiej strony, skoro niemalże
na każdym kroku pozwalała na to, żeby ją całował, jakiekolwiek obiekcje co do
dotykania wydawały się pozbawione sensu.
Jego
spojrzenie mimowolnie skoncentrowało się na jej twarzy – wciąż olśniewająco
pięknej i spokojnej. Już nie sprawiała wrażenia przygnębionej, chociaż
podświadomie czuł, że to nie rozwiązywało problemu. Cokolwiek by się nie
działo, Elena miała jakiś problem – i to najpewniej związany z nim,
chociaż nie miał pojęcia jak powinien go określić. Mógł wprost ją o to
zapytać, ale z drugiej strony…
Westchnął,
po czym z niedowierzaniem pokręcił głową. Nigdy dotąd nie miał aż tak wymagającego
zadania, jak pilnowanie tej dziewczyny, ale to nie było istotne.
Nigdy
wcześniej też nie spędził kilku godzin trwając w bezruchu, obserwując
śpiącą piękność i czując się przy tym po prostu dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz