Claudia
Poczucie irytacji nie
opuszczało jej nawet na moment, stopniowo doprowadzając do szaleństwa. Wróciła
do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi z większym zamachem, aniżeli by
wypadało. Trzęsły się niebezpiecznie, ale nie wypadły z zaświatów, chociaż
po cichu liczyła, że właśnie to zrobią. Miała ochotę coś zniszczyć i chociaż
zdawała sobie sprawę z tego, że niepotrzebne zawracanie na siebie uwagi
może co najwyżej pogorszyć jej sytuację, przez dłuższą chwilę miała wielką
ochotę to zignorować. W zasadzie kogo tak naprawdę obchodziło to, co
robiła, kiedy była w swojej komnacie?
Niepotrzebnie
się zagalopowała, pozwalając sobie na o wiele więcej niż powinna.
Zdenerwowała Dimitra, chociaż zdecydowanie nie powinna była tego robić. To była
niebezpieczna, skomplikowana gra, która niosła ze sobą ryzyko wystarczająco
duże, żeby nawet najmniej istoty błąd mógł okazać się niebezpieczny. Nie mogła
pozwolić sobie na impulsywność, o czym zresztą dopiero co zdążyła się
przekonać. Teraz musiała podjąć decyzję ot tym, jak dalej postępować z Dimitrem,
nie wspominając o znalezieniu jakiegoś sensownego usprawiedliwienia na to,
że mogłaby próbować go pocałować. Tak bezpośrednie zarzucenie czegokolwiek
kapłance również nie było dobrym pomysłem, przynajmniej tymczasowo, kiedy
sprawa była taka świeża. Król był tak zapatrzony w Isabeau, że pewnie
byłby zdolny wyznawać jej dozgonną miłość, w czasie gdy ta wrzucałaby
kawałki jego ciała na stos.
Cholerne
emocje. Gdyby nie one, sprawa byłaby o wiele prostsza, zresztą Claudia
musiała przyznać królowej jedno: zrzeczenie się człowieczeństwa było
najmądrzejszym, co ta mogła zrobić.
Nerwowo
zacisnęła dłonie w pięści, wciąż wzburzona i bliska wybuchu szału.
Wszystko w niej aż rwało się do tego, żeby rzucić to wszystko w cholerę
i po prostu uciec, chociaż czuła, że w ten sposób może się co
najwyżej pokrążyć. Amelie już raz dała jej do zrozumienia, co takiego sądzi o samym
tylko pomyśle zrezygnowania z planu, który z góry narzuciła swojej
podopiecznej. Denerwowanie tej kobiety było niczym prośba o najgorszą z możliwych
kar, tym bardziej, że Claudia nie mogła zaprzeczyć, iż była swojej twórczyni
coś winna. Przez lata wampirzego życia raz po raz musiała radzić sobie sama,
zmieniając miejsce pobytu, tożsamości i imiona, w miarę jak zapędzała
się w nieskończoną ucieczkę – zarówno przed samą sobą, jak i przed
przeszłością, chociaż ta miała ją prześladować aż po kres wieczności.
Jakkolwiek
by nie było, nie czuła się dobrze. W zasadzie to jawiło się jako
niedopowiedzenie stulecia, bo ktoś, kto nauczył się na każdym koku wypatrywać
potencjalnego niebezpieczeństwa, zdecydowanie nie miał być w stanie ot tak
przymusić się do biernego trwania w miejscu. Gdyby miała pewność, że to
może się udać, już dawno bez cienia żalu i wątpliwości opuściłaby
Niebiańską Rezydencję, znikając dokładnie w ten sam sposób, co
wielokrotnie wcześniej – po prostu rozpływając się w powietrzu, by nigdy
więcej nie wrócić. Potrzebowała tego, a każdy kolejny dzień zwłoki jedynie
podsycał odczuwany nań niepokój. Wiedziała, że traci czas i że wkrótce
wydarzy się coś niedobrego, chociaż to wydawało się niedorzeczne. Minęło tyle
czasu – całe wieki – podczas których nie popełniła najmniejszego nawet błędu,
uciekając już chyba tylko z przyzwyczajenia. Amelie również zapewniała ją o tym,
że nic niewłaściwego nie będzie miało miejsca, ale…
Bo przecież zawsze istnieje jakieś „ale”…
Niepokój
nie był niczym nowym, ale skutecznie wytrącił ją z równowagi, przez co
choć na moment zapomniała o wzburzeniu. Wciąż dziwnie podenerwowana i spięta,
praktycznie bezwiednie skierowała się w stronę łazienki. Musiała się
uspokoić, co wcale nie musiało być takie proste, zwłaszcza kiedy było się
wampirem. Wszelakie bodźce docierały do niej w nadmiernie wyostrzony
sposób, przez co nie była w stanie tak po prostu ich ignorować.
Potrzebowała ukojenia, a skoro nie mogła samodzielnie podjąć decyzji o ucieczce,
ostatecznie wybór padł na kąpiel – nie do końca zadowalający, ale lepszy niż
żaden rodzaj kompromisu. Co prawda ciepła woda nie robiła najmniejszego nawet
wrażenia na jej nieśmiertelnym ciele, ale samo doświadczenie było znajome i na
swój sposób kojące, a przecież właśnie tego potrzebowała.
Dookoła
panowała cisza, ale to jej nie przeszkadzało. Ciepła woda raz po raz muskała
jej ciało, pieniąc się za sprawą zapachowych olejków, które znalazła w łazience.
Jej nieprzeciętny węch w znaczącym stopniu reagował na każdy, nawet
najbardziej subtelny rodzaj zapachu, a słodka, przyjemna kompozycja z miejsca
przypadła jej do gustu. Jedno trzeba było Dimitrowi przyznać: zawsze dbał o wystrój
i wyposażenie komnat, przejmując się swoimi gośćmi w stopniu
wystarczającym, by ci mogli poczuć się naprawdę swobodnie. Co prawda zdawała
sobie sprawę z tego, że przynajmniej tymczasowo nie zaliczała się do osób,
które król chciał widzieć na oczy i z przyjemnością gościł, ale w otoczeniu
pary wodnej i zapachów łatwo mogła o tym zapomnieć.
Kasztanowe
włosy musnęły jej twarz, skręcając się i za sprawą wilgoci klejąc do jej
skóry. W przypadku wampirów bez znaczenia mogłoby wydawać się to, czy
miały na sobie ubranie, czy też nie, jednak Claudia poczuła się o wiele
lepiej, kiedy w końcu mogła zrzucić z siebie długą, ciężką suknię.
Bez większego zainteresowania wodziła wzrokiem na prawo i lewo, obserwując
jak światło jarzeniówki igra na powierzchni jasnych kafelek, którymi wyłożona
była łazienka. Widziała mikroskopijne drobinki kurzu, kształty, które tworzyła
kłębiąca się para, a także każdą niedoskonałość otaczającej ją
rzeczywistości – subtelne pęknięcia na suficie, zarysowania na kafelkach albo
miejsce, w którym zawilgoconą dłonią dotknęła kafelków. Doświadczała tego
wszystkiego na raz, co dla kogoś obdarzonego wyostrzonymi zmysłami mogłoby być
męczące, gdyby nie to, że przez minione wieki miała dość czasu, by przywyknąć do
takiego stanu rzeczy.
Pomimo
wątpliwości, ostatecznie zdecydowała się zamknąć oczy. Oddychała powoli, raz po
raz wciągając do płuc na pierwszy rzut oka zbędne istocie nieśmiertelnej
powietrze i pozwalając, by to przyniosło jej ukojenie. W końcu
zdołała się rozluźnić, przynajmniej przez moment czując się naprawdę swobodnie.
Coś podobnego nie zdarzało się jej na co dzień, Claudia zresztą była istotą
zbyt przewrażliwioną i skupioną na własnym bezpieczeństwie, by nagminnie
pozwalać sobie na chwile nieuwagi. Potrzebowała czegoś więcej, by móc w pełni
się zrelaksować, ale jak się nie ma, co
się lubi…
Z wolna
uniosła dłoń ku górze, by móc przeczesać palcami długie, kasztanowe loki.
Myślała, że zabije Isabeau, kiedy ta podczas walki wyrwała jej włosy, czym
skutecznie wytrąciła wampirzycę z równowagi. Claudia nigdy nie uważała się
za osobę próżną, a przynajmniej nie przypominała sobie, kiedy ostatnim
razem zdarzyło jej się spędzić przed lustrem dłużej iż kilka minut. Nigdy nie
zachwycała się swoją urodą, chociaż jak każda nieśmiertelna miała w sobie
ten nieodparty urok, który przyciągał mężczyzn – i to nie tylko ludzkich.
Potrafiła wykorzystać swoje atuty, by namieszać innym w głowach, co
potrafiło być prawdziwym wybawieniem, zwłaszcza kiedy przez całe życie skupiało
się na ciągłej ucieczce. Niezależnie jednak od wszystkiego, trudno było nie
wpaść w gniew, kiedy kapłanka wyrwała jej pokaźną garść włosów. Gdyby wciąż
była człowiekiem, bez wątpienia wpadłaby w szał, chociaż loki prędzej czy
później by odrosły. Problem leżał w tym, że w przypadku wampirów nic
podobnego nie miało miejsca, więc efekt szarpaniny mógłby okazać się… naprawdę
zgubny w skutkach, gdyby pozwoliła się oszpecić.
Być może
gdyby była normalna, to faktycznie by
wystarczyło.
Przesunęła
palcami po lśniących, nienaruszonych w żaden sposób włosach, uśmiechając się
mimowolnie. Dzięki bogini, że nie była zwyczajna,
o ile ten termin w odniesieniu do wampira w ogóle miał rację
bytu. Kiedyś wiele oddałaby za to, by stać się szpetną i odpychającą,
jednak to było dawno, a od tego czasu wszystko się zmieniło. Już i tak
straciła dość, więc odebranie jej czegokolwiek cennego mogłoby okazać się
problematycznym zadaniem.
No cóż,
prócz wolności, chociaż myślenie o niej w sytuacji, w której
zmuszała się do wykonania narzuconego jej zadania, wydawało się dość ironiczne.
Z drugiej strony, to i tak było lepsze od tego, czego doświadczyła w przeszłości
i co zakończyła właśnie Amelie. Miała dość powodów, by darzyć wampirzycę
szacunkiem i tym szczególnym rodzajem wdzięczności, który ostatecznie
przekonał ją do tego, by przestać się spierać. Co prawda nawet gdyby
spróbowała, jej stwórczyni w dość nieprzyjemny sposób dałaby jej do
zrozumienia, co takiego myśli o próbie ucieczki, ale…
Nie zauważyła,
że cokolwiek jest nie tak – żadnego znak, zapachu albo innego rodzaju bodźca, który
uprzytomniłby jej, że powinna być ostrożna. W efekcie tym większym
zaskoczeniem była dla niej dłoń, która z siłą imadła zacisnęła się na jej
gardle, zdecydowanym ruchem wpychając zaskoczoną wampirzycę pod wodę. Szarpnęła
się, usiłując w jakikolwiek sposób oswobodzić się z uścisku, to jednak
okazało się niemożliwe. Co więcej, kiedy z przyzwyczajenia nabrała
powietrza do płuc, przy okazji pozwalając na to, by do jej gardła dostał się
cały haust wody, najzwyczajniej w świecie się zakrztusiła. To niemożliwe…, uświadomiła sobie w panice,
jednak zarówno ta, jak i jej podobne myśli prawie natychmiast zostały
wyparte przez strach, kiedy z całą mocą doświadczyła czegoś, co w przypadku
istoty nieśmiertelnej, której tlen był zbędny do normalnego funkcjonowania, nie
powinno mieć miejsca.
To niemożliwe…, pomyślała raz jeszcze,
ale to nie zmieniało najistotniejszego: tego, że właśnie się topiła.
Czuła to
całą sobą, doświadczając całej mieszanki skrajnych, przesadnie intensywnych
odczuć. Czuła wodę, która wdarła się do jej gardła, a później głębiej,
bezlitośnie zalewając płuca. Do tej pory sądziła, że nic nie będzie w stanie
aż do tego stopnia wytrącić jej z równowagi, zmuszając do niemalże
panicznej próby wydostania się na zewnątrz i złapać tchu. Chociaż to
wydawało się nieprawdopodobne, miała wrażenie, że kręci jej się w głowie, a płuca
protestują przez brak tlenu. Dusiła się, cała klatka piersiowa wydawała się
palić żywym ogniem, a dłonie bezskutecznie zaciskały się na krawędziach
wanny, tylko po to, by po chwili z powrotem ześlizgnąć się na dół.
Nie miała
pewności, jak długo to trwało. Dłoń puściła ją nagle, ale prawie tego nie
zarejestrowała, bardziej przejęta tym, że w końcu mogła usiąść. Gwałtownie
poderwała się do pozycji siedzącej, rozchlapując na wszystkie strony wodę i zanosząc
się coraz silniejszym, bardziej uciążliwym kaszlem. Pochyliła się do przodu,
usiłując wypluć zalegającą w jej przełyku wodę. Łapczywie chwytała
powietrze, to jednak okazało się dla niej całkowicie obojętne, po prostu przesuwając
się do płuc i z powrotem, nie pozostawiając po sobie ani ukojenia,
ani żadnej innej oczekiwanej formy odczuć. Było tak, jak być powinno, ale…
– Dobry
wieczór, Claudio.
Gdyby jej
serce wciąż biło, w tamtej chwili bez wątpienia wyrwałoby się na zewnątrz
albo najzwyczajniej w świecie się zatrzymało. Wciąż dysząc tak ciężko,
jakby dopiero co przebiegła maraton, kurczowo zacisnęła palce na krawędzi
wanny, usiłując usiąść w taki sposób, by nie ryzykować ponownego
znalezienia się pod wodą. Poruszała się prawie jak w transie, zbyt
roztrzęsiona i oszołomiona, by zwrócić uwagę na cokolwiek z tego, co
działo się wokół niej. Czuła na sobie przenikliwe spojrzenie pary znajomych,
krwistoczerwonych oczu, jednak za wszelką cenę usiłowała odsunąć konieczność
uniesienia głowy i spojrzenia na swoją niechcianą towarzyszkę. Nie
obchodziło ją również to, że była naga, chociaż już dawno nikt nie upokorzył ją
w taki sposób – i to łącznie z Dimitrem, który w tak
niefortunny sposób zareagował na ten cholerny pocałunek.
Milczenie
wydawało przeciągać się w nieskończoność, jednak to nie miało dla niej
znaczenia. Bezskutecznie próbowała się uspokoić, pragnąc jak najszybciej wyjść z łazienki
i znaleźć się w przynajmniej względnie bezpiecznej sypialni, to
jednak nie wchodziło w grę.
– Nie
spojrzysz na mnie? Nie lubię przemawiać do siebie, Claudio – odezwała się
ponownie Amelie, a wampirzyca uznała, że nie ma innego wyboru.
Kobieta
spokojnie siedziała na krawędzi wanny, milcząca i wyniosła, zresztą tak
jak i zawsze, kiedy Claudia miała okazję ją zobaczyć. Jasne włosy falami
opadały na smukłe ramiona i plecy, a czerwone tęczówki z uwagą
śledziły każdy kolejny ruch jej podopiecznej. Amelie wyglądała wręcz
nienaturalnie w zwyczajnej, zaparowanej łazience, na pierwszy rzut oka
wyglądając raczej jak zjawa, aniżeli wampirzyca. Jakby tego było mało, trudno
było w jakikolwiek sensowny sposób wytłumaczyć to, jakim cudem mogłaby być
zdolna dostać się do wnętrza Niebiańskiej Rezydencji – i to właśnie ona:
osoba stojąca najbliżej samej Isobel.
Claudia
milczała, zmuszając się do tego, by nie spuścić wzroku. Usiłowała wziąć się w garść,
zachowując jak ktoś godny swojej pozycji i wieku, to jednak było trudne w sytuacji,
w której doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Amelie miała nad
nią przewagę.
– Ja… –
Skrzywiła się, kiedy jej głos zabrzmiał w ten nieakceptowalny, zdradzający
coraz silniejszy niepokój sposób. Nie powinna była okazywać lęku, a przynajmniej
nie przy tej kobiecie. – Wybacz mi, proszę – zreflektowała się pośpiesznie.
Nie
zapytała o nic, co miało związek z tym, co spotkało ją zaledwie
chwilę wcześniej. Jakiekolwiek pytania wydawały się zbędne, skoro doskonale
zdawała sobie sprawę z tego, co potrafiła Amelie. Ba! Była skłonna
stwierdzić, że jako jedyna poznała wampirzycę na tyle dobrze, żeby naprawdę zacząć
jej się obawiać. Ta istota była stworzona do rzeczy strasznych i potężnych
zarazem, a Claudia zdecydowanie nie chciała przekonać się o tym, co
mogłoby spotkać tego, kto zasłużyłby sobie na pełnię jej gniewu.
Co więcej,
nigdy tak naprawdę Amelie nie rozumiała. Jeśli miała być ze sobą szczera, chyba
tak naprawdę tego nie chciała, woląc nie wnikać w to, dlaczego kobieta tak
silna i potężna wciąż trwała przy Isobel. Gdyby to właśnie ona miała
decydować, bez chwili wahania powiedziałaby, że obie nieśmiertelne są sobie
równe…
A może
nawet to, że właśnie Amelie należało obawiać się tak naprawdę, tym bardziej, że
to właśnie od niej wszystko się zaczęło.
Potęga
Isobel również.
– Uznajmy
to za taką małą lekcję… Lepiej byś nigdy nie zapominała o tym, jak wiele
mi zawdzięczasz, moja droga – odezwała się cicho Amelie. Nie musiała podnosić
głosu i jakoś szczególnie się wysilać, by zapewnić sobie posłuch. –
Śmiertelnicy bywają ograniczeni, nie uważasz?
– Dobrze
pamiętam – oznajmiła z pokorą, lekko pochylając głowę.
Amelie
rzuciła jej pełne aprobaty spojrzenie, momentalnie łagodniejąc. Kiedy wpadała w gniew,
jej uczucia i zachowanie bywały spektakularne, jednak tym razem nie
wydawała się zdenerwowana. Wręcz przeciwnie – Claudia nie po raz pierwszy miała
wrażenie, że kobieta spogląda na nią prawie tak, jak kochająca, troskliwa
matka, co zresztą na swój sposób opisywało ich relacje. Gdyby nie Amelie,
najpewniej już dawno byłaby martwa albo spotkałoby ją coś o wiele gorsze
od ciągłej ucieczki. Scenariuszy były wiele, a Claudia doskonale zdawała
sobie sprawę z tego, jak ważną rolę w jej życiu odegrała stwórczyni.
To sprawiało, że darzyła nieśmiertelną szczególnym rodzajem szacunku, co jednak
nie przeszkadzało jej w tym, by momentami szczerze jej nienawidzić,
zwłaszcza ostatnio, kiedy odwieczna raz po raz przymuszała ją do robienia
rzeczy, które w normalnym wypadku nie przyszłyby jej do głowy. Nie
chodziło o to, że była zbyt słaba albo litościwa; problem leżał w tym,
że zdążyła przywyknąć do tego, że jej egzystencja zależy tylko i wyłącznie
od niej, a pojawienie się Amelie jednoznacznie utwierdziło ją w przekonaniu,
że nigdy tak nie było.
Wciąż
obserwując wampirzycę kątem oka, spróbowała odgarnąć wilgotne włosy, by nie
przysłaniały jej twarzy stwórczyni. Zaczynała czuć się coraz bardziej nieswojo,
jednak starała się tego nie okazywać, przez lata doświadczeń nauczona tego, że
względem silniejszych należało zachować odpowiednią dozę pokory.
– Amelie…
Nie spodziewałam się ciebie, zwłaszcza tutaj – powiedziała cicho, w duchu
modląc się o to, żeby do jej głosu nie wdarła się nutka rozczarowania czy
paniki. Przecież nie mogła dać kobiecie do zrozumienia, że jej widok jej nie
zadowolił. – Gdybyś dała mi znać, wtedy…
– Nie było
takiej potrzeby – przerwała jej ze spokojem wampirzyca. – W końcu nie masz
przede mną nic do ukrycia. Ten moment jest równie dobry, co każdy inny, czyż
nie?
Cóż, może gdybym akurat nie próbowała się
kąpać…
Kąciki ust
Amelie drgnęły nieznacznie, ale Claudia nie miała pewności, co tak naprawdę to
oznaczało. Czasami była niemalże całkowicie pewna, że kobieta jest w stanie
wniknąć w jej umysł, chociaż nigdy nie zapytała jej o to wprost.
Równie dobrym wyjaśnieniem mogło być to, ze odwieczna dysponowała wyjątkowo
rozwiniętą intuicją, choć i to wcale nie musiało być bliskie prawdy. Z pewnością
nie miała do czynienia z telepatką, jednak w przypadku pierwotnej nie
czyniło to najmniejszej różnicy. Przy takich zdolnościach…
Amelie nie
bez powodu była nazywana w przeszłości „czarownicą”. Kto jak kto, ale
Claudia dobrze wiedziała, skąd wzięły się te plotki i ile było w nich
prawdy.
– Gdybym
wiedziała, mogłabym lepiej się przygotować – powiedziała, ostrożnie dobierając
słowa i pragnąc zabrzmieć jak najbardziej przekonywująco. – Daj mi
przynajmniej chwilę, a przyjmę cię tak, jak powinnam. Jestem pewna, że
wiesz, co robisz i że nie przyszłabyś, gdyby ktoś mógł nas przyłapać,
więc…
– Nie trudź
się, Claudio – ucięła stanowczym tonem Amelie. – To bardzo miło z twojej
strony, ale nie mam czasu na dłuższe rozmowy. Przyszłam, bo Isobel zaczyna się
niecierpliwić.
– Królowa?
– zapytała zaskoczona, chociaż to wydawało się oczywiste.
Amelie rzuciła
jej karcące spojrzenie, wyraźnie niezadowolona z tego, że ktokolwiek
mógłby jej przerwać. Ostatecznie nie skomentowała tego nawet słowem, ale jej
podopieczna wiedziała, że musi się pilnować i trzymać język za zębami.
– Wszystko
idzie w dobrym kierunku, ale to akurat nie jest czymś, co powinno cię interesować…
Przynajmniej tymczasowo. – Amelie zawahała się na moment, skoncentrowana na
odpowiednim doborze słów. – Sęk w tym, że zewnętrzne sprawy ciągną się za długo.
– Pracuję
nad Dimitrem – zaoponowała, nagle zaniepokojona. Robiła wszystko, co mogła, a jednak
wciąż było im mało? – Pozbyłam się królowej i właśnie już żądzę w mieście,
przynajmniej tak długo, jak Dimitr nie interesuje się swoimi powinnościami. Mam
wszystko pod kontrolą, więc nie rozumiem…
– Ależ ja
niczego nie zarzucam tobie, Claudio.
Otworzyła i zamknęła
usta, co najmniej zaskoczona takim oświadczeniem. Spodziewała się naprawdę
wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że Amelie mogłaby powiedzieć coś, co od
biedy można było uznać za komplement. To sprawiło, że Claudia na dłuższą chwilę
zamilkła, zdolna co najwyżej spoglądać na kobietę z powątpiewaniem,
podświadomie wyczekując tego, że ta jednak znajdzie powód, by raz jeszcze ją
ukarać.
Miała wrażenie,
że minęła cała wieczność, zanim Amelie zdecydowała się podjąć temat i przejść
do rzeczy. Nie wiedziała, czy kobieta robiła to specjalnie, czy może z rozmysłem
dobierała kolejne słowa, by przypadkiem nie powiedzieć za dużo, to jednak w tamtej
chwili stanowiło dla Claudii najmniej istotną kwestię.
– Pani
martwią pewne komplikacje w Seattle – powiedziała w końcu wampirzyca.
– Powinnam się tym zająć, ale mam ważniejsze rzeczy na głowie od szukania
nieporadnych sług. Pomyślałam, że będę mieć kolejne zadanie dla ciebie, jeśli
tylko nie będziesz miała nic przeciwko temu, by wyświadczyć mi przysługę.
A mam jakiś wybór?, pomyślała z przekąsem,
jednak nie była na tyle głupia, by zadać to pytanie na głos.
– Wszystko,
Amelie – powiedziała z naciskiem. – Przecież wiesz.
Pierwotna
wydała z siebie przeciągłe westchnienie.
– Obyś
kiedyś nie pożałowała złożenia mi tej obietnicy… – mruknęła, a Claudia
zadrżała niekontrolowanie, nagle zaniepokojona. – Ale w porządku. I nie
martw się, moja droga, tym razem zadanie jest proste, a ty nie musisz fatygować
się do tego, by wykonać je osobiście…
Claudia
krótko skinęła głową.
Po tym, jak
zmusiła się do ujawnienia, jakiekolwiek zadanie miało okazać się proste.
Haj c:
OdpowiedzUsuńŚcian, krzeseł nie było, ale za to jak jak ładnie kto kogoś topił. Co prawda Claudia nie może umrzeć od tego, ale zawsze miło poczytać Jak się ktoś nad nią znęca. I nie jest przy tym wcale dżentelmenem.
Nie mam pojęcia co powinnam sądzić o samej Amelie. Jestem ciekawa jakie to zadanie dostała Claudia, naprawdę lubisz tak niespodziewanie urywać rozdziały, prawda? I potem jeszcze dawać perspektywę ktoś innego, a na odpowiedź trzeba social poczekać. C: Za takie rzeczy powinno się robić krzywdę. :D
Rozdział mi się podobał, chociaż mogłoby być więcej znęcania się nad Claudia i byłabym bardziej zadowolona xD Nie, że po tym nie jestem, ale wiesz co mam na myśli:D
A teraz idę czytać dalej. C;
Gabi^^