16 kwietnia 2016

Sto sześćdziesiąt dziewięć

Elena

Przebudzenie przyszło nagle, niosąc ze sobą dezorientację i poczucie tego, że zasnęła na dłużej niż powinna. W pierwszym odruchu nawet nie drgnęła, trwając w bezruchu i skupiając się przede wszystkim na liczeniu kolejnych oddechów. Dopiero kiedy resztki snu zaczęły odchodzić w zapomnienie, uświadomiła sobie kilka dość istotnych szczegółów, chociaż początkowo i tak nie była w stanie przejąć się nimi we właściwy sposób.
Po pierwsze, czuła, że leży na czymś miękkim i całkiem wygodnym, chociaż mogłaby przysiąc, że zasnęła w zupełnie innych warunkach. Nie żeby wątpiła w to, że ramiona Rafaela są dobrym miejscem, ale nie sądziła, żeby demon okazał się aż tak wygodną poduszką. Co więcej, nic nie czuła, by ją obejmował, chociaż wyraźnie czuła ciepło i obecność drugiego ciała, znajdującego się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie była sama i chociaż ta świadomość wciąż w pełni nie dochodziła do jej przyćmionego resztkami snu umysłu, jej ciało wydawało się wyprzedzać mózg, bezwiednie reagując na czyjąkolwiek obecność. Serce jak na zawołanie zabiło jej szybciej, a oddech przyśpieszył, zdradzając fascynację i narastające z każdą kolejną sekundą podekscytowanie – dwie skrajne emocje, które skutecznie przysłoniły wszystko inne.
A po drugie (i najważniejsze!), przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kto przy niej leżał – z tym, że wciąż nie miała pewności, co takiego powinna o takim stanie rzeczy myśleć.
Zastygła w bezruchu, bezskutecznie próbując wyrównać oddech i udawać, że nadal śpi. Dookoła panowała cisza, jednak nawet to nie było w stanie sprawić, by uwierzyła w to, że jest sama. Wciąż czuła się zdezorientowana, ale nie była w stanie skupić się na niczym innym, prócz tego, że tuż przy niej najpewniej był Rafael. Czuła na sobie jego spojrzenie, a przy każdym wdechu była w stanie wychwycić ten znajomy, subtelny zapach, który wzbudzał w niej tak wiele skrajnych emocji. Jej ciało aż rwało się do tego, żeby znaleźć się jeszcze bliżej, chociaż z oczywistych względów nie mogła sobie na to pozwolić – i to pomimo tego, że chciała zignorować wszelakie środki ostrożności i po raz kolejny postąpić w sposób, który nie miałby nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
Leżała w ciszy, przytomna i zagubiona, walcząc ze sobą i sprzecznymi odczuciami co do tego, czy powinna otworzyć oczy. W powietrzu czuła kurz, dzięki czemu miała pewność, że na pewno nie jest w swoim pokoju; to zresztą nie miałoby sensu, skoro nie wiedziała w jaki sposób miałaby się tam znaleźć. Z drugiej strony, nie potrafiła wytłumaczyć sobie jak mogła przy nim zasnąć, nie wspominając o tym, że sam Rafa tak po prostu jej na to pozwolił. Była zmęczona, chociaż to akurat było do przewidzenia, bo kiedy demon upierał się ją czegoś nauczyć, zwykle musiała liczyć się z tym, że będzie męczyć ją aż do momentu, w którym zacznie padać ze zmęczenia. Niezależne jednak od wszystkiego, nie sądziła, że mogłoby go być stać na to, by nie tylko pozwolić jej odpocząć, ale na dodatek przenieść ją gdziekolwiek, zamiast w bardzo uprzejmy sposób zostawić ją na ziemi. To ze strony Rafy było niemalże ludzkim odruchem, choć równie prawdopodobne wydawało jej się to, że po raz kolejny doszukiwała się w jego zachowaniu więcej niż powinna.
Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim w końcu odważyła się otworzyć oczy. Przez kilka sekund po prostu spoglądała w pustkę przed sobą, nie do końca świadoma tego, skąd brało się wrażenie, że cokolwiek jest nie tak. Dopiero po chwili dotarło do niej to, że dookoła panuje niemalże nieprzenikniona ciemność i to wystarczyło, by skutecznie wytrącić ją z równowagi, sprawiając, że bez zastanowienia poderwała się do pionu, prostując niczym struna i niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Jasna cholera, zdecydowanie nie była w domu, a tym bardziej w jakimkolwiek znajomym miejscu! Co więcej, wszystko wskazywało na to, że przespała pół dnia, a to mogło skończyć się bardzo, ale to bardzo niedobrze.
Wyczuła ruch po swojej lewej stronie, a potem z wrażenia omal nie spadła z łóżka, kiedy podchwyciła spojrzenie pary lśniących, intensywnie niebieskich oczu. Chociaż powinna była spodziewać się tego, że Rafa jednak leżał przy niej, widok demona i tak skutecznie wytrącił ją z równowagi. Fakt, że nieśmiertelny obserwował ją z uwagą, niemalże przenikając wzrokiem na wskroś, jedynie potęgował poczucie oszołomienia i dezorientacji, jakby samo przebudzenie u boku tej skomplikowanej istoty nie było wystarczającym szokiem. To, że mógł przenieść ją do dawnego domu Cullenów (W końcu gdzie indziej mogłaby się znajdować?), to było jedno, ale fakt, że jak gdyby nigdy nic leżał sobie obok, w pełni rozluźniony, milczący i w ten porażający sposób doskonały…
Elena, opanuj się. Nie widziałaś faceta, czy jak?, warknęła na siebie w duchu, jednak zachowanie zdrowego rozsądku wcale nie było takie proste. Widok spokojnego, niemalże ludzkiego Rafy również nie, bo zdążyła przywyknąć do myśli o tym, że przez większość czasu tworzył pomiędzy nimi niemożliwy do pokonania mur, pozwalając jej zbliżyć się tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę. Chociaż całował ją i czasami trzymał w ramionach, to wciąż nie oznaczało niczego ponad to, że była dla niego praktycznym królikiem doświadczalnym – ot kimś, kto nie miał nic przeciwko, by poznający ludzkie uczucia demon od czasu do czasu praktykował umiejętności, które dopiero co opanował. Fascynowały go te uczucia, nie ona, ale chociaż wiedziała, że w związku z tym powinna większość jego zachowań ukrócić, wyznaczając wyraźne granice, zanim pozwoliłaby sobie na nadzieje na tyle wielkie, by później cierpieć, gdy okazałoby się, że są płonne, zdrowy rozsądek przegrywał z pragnieniami ciała i serca. Czuła się jak głupie, niedoświadczone dziecko, po raz pierwszy aż do tego stopnia pożądając bliskości i uwagi mężczyzny – i to jak na złość takiego, który od samego początku nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, mając za pustą i głupią panienkę, którą chcąc nie chcąc musiał chronić. Chociaż w ostatnim czasie ich relacje uległy znacznej poprawie, najpewniej dlatego, że Rafa poznał emocje, które dotychczas były mu obce, to wciąż niczego nie klarowało, a wręcz sprawiało, że cierpiała bardziej.
Cholera, tak, to bolało, chociaż nie zamierzała mu się do tego przyznawać. Nie rozumiał tego wewnętrznego rodzaju zranienia, nie mającego żadnego związku z fizycznością i tym, że jakkolwiek mógłby ją zranić. Dla niego sprawa była o wiele prostsza, przynajmniej teoretycznie, bo Elena wciąż nie miała pewności, jak wyglądało jego postrzeganie świata. Tolerował ją, całował i bez wątpienia było przyjemnie, ale to…
To wciąż było za mało.
Wypuściła powietrze ze świstem, próbując się uspokoić i jakkolwiek doprowadzić do porządku. Podejrzewała, że wygląda okropnie, zresztą tak jak i zawsze po przebudzeniu, kiedy jej włosy żyły własnym życiem. W filmach takie sceny wyglądały o wiele lepiej, a zakochane kobiety wstawały w stanie, którego można było tylko pozazdrościć – nienagannie piękne, uczesane i atrakcyjne. Żadna z nich nie spoglądała błędnym wzrokiem w przestrzeń, nie rozchylały ust, a już na pewno nie miały problemu z tym, by wykrztusić z siebie chociaż słowo. W jej przypadku było inaczej, a fakt, że Rafa wciąż ją obserwował, lekko marszcząc brwi i wydając się nad tym intensywnie myśleć, jedynie pogarszało sytuację.
– Która godzina? – wykrztusiła w panice.
Aż syknęła, słysząc okropne brzmienie swojego głosu – zbyt piskliwego, lekko zachrypniętego i przypominający jej trochę zgrzyt paznokci o tablice. Momentalnie zapragnęła z całej siły uderzyć głową w ścianę, porażona własnym zachowaniem i tym, że wszystko było nie tak, jak mogłaby tego oczekiwać. Słodka bogini, cudownie – nie dość, że od dłuższego czasu sama podsycała skrajne emocje, które towarzyszyły jej za każdym razem, kiedy myślała o Rafaelu, to teraz najpewniej robiła z siebie idiotkę, jakby już i tak nie miał o niej takiego zdania. Co więcej, na wszystkie możliwe pytania, musiała zadać akurat to, nawet jeśli niepokój związany z porą wydawał się czymś w pełni naturalnym.
Demon nie odpowiedział od razu, w zamian lekko przekrzywiając głowę, jakby spojrzenie na nią pod innym kątem miało pozwolić mu wyciągnąć jakieś wyjątkowo interesujące wnioski. Wydawał się rozluźniony i spokojny, czego raczej nie dało się powiedzieć o niej, chociaż podejrzewała, że w jego przypadku sprawa uczuć wcale nie była taka oczywista. Wciąż pozostawał świetnym aktorem i jedynie w jego oczach była w stanie czasami doszukać się czegoś więcej – bardziej złożonych emocji, o których wiedziała, że gdzieś tam są, chociaż w żaden sposób nie potrafiła ich określić.
– Jakoś po pierwszej – powiedział w końcu, a Elena aż zakrztusiła się powietrzem. – A co?
Kpił czy o drogę pytał?! Z wrażenia aż jęknęła, wytrącona z równowagi bardziej niż dotychczas. Natychmiast poderwała się do pionu, dosłownie wyskakując z łóżka i chyba jedynie cudem nie potykając się o własne nogi. W ułamku sekundy zmaterializowała się tuż przy drzwiach, niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo, i czując się trochę tak, jak zamknięte w klatce zwierzę. Oddech jeszcze bardziej jej przyśpieszył, zaś poczucie pustki i dezorientacji wzrosło, przez co nie była w stanie podjąć żadnej sensownej decyzji. Myślami wciąż była przy Rafaelu, skrajnych emocjach, ale też tym, że nie tylko przespała cały dzień, ale też zniknęła na kilka ładnych godzin. Rodzina miała ją zabić i to najdelikatniej rzecz ujmując, bo nie sądziła, żeby Gabriel i Renesmee tak po prostu wrócili sobie do domu, nie przejmując się tym, że nie wróciła do domu Charliego, by zabrać się z nimi do Seattle.
– Czyś ty oszalał?! Dlaczego mnie nie obudziłeś?! – wykrztusiła, przez ułamek sekundy mając ochotę rzucić się na demona i porządnie mu przyłożyć. I on śmiał się jeszcze pytać o to, w czym miała problem? – Jasna cholera, zabiją mnie… Cholera… – Powtórzyła i aż się w niej zagotowało, kiedy Rafa prychnął, jednoznacznie dając jej do zrozumienia, co sądzi o przekleństwach w jej wykonaniu. – Gdzie jest mój telefon? Ktoś dzwonił czy…? – zaczęła, ledwo tylko uprzytomniła sobie, że nie wyczuwa komórki ani w kieszeni spodni, chociaż bez wątpienia tam była, kiedy ostatni raz ją widziała.
– Dzwonił – zgodził się demon. Spojrzała na niego jak na wariata, tym bardziej, że wydawał się bardziej rozbawiony jej wybuchem, aniżeli zaniepokojony tym, że mogliby mieć jakikolwiek problem. – Miałaś też kilka SMS-ów, gdyby cię to interesowało.
– Dlaczego mnie nie…? – zaczęła, po czym urwała, bardziej przejęta inną kwestią. – Chwila! Czytałeś moje wiadomości? – zapytała z wzburzeniem, które najwyraźniej jeszcze bardziej poprawiło mu nastrój.
– Masz coś do ukrycia? – zapytał zaczepnym tonem. Po chwili westchnął i wyprostowawszy się, rzucił jej naglące spojrzenie. – Mogłabyś wrócić do łóżka? Kiedy tak krążysz, strasznie mnie drażnisz.
Otworzyła i zamknęła usta, co najmniej wytrącona z równowagi jego słowami i tonem. Zastygła w bezruchu, bynajmniej nie zamierzając wypełnić prośby, zwłaszcza w sytuacji, w której czuła się do tego stopnia pobudzona. Czuła, że powinna iść, ale jednocześnie nie potrafiła zmusić się do podjęcia decyzji o zostawieniu go właśnie teraz. Co więcej, już i tak miała mieć kłopoty, więc godzina w tę czy we w tę nie czyniła jej nawet najmniejszej różnicy.
Rafael nie śpieszył się z tym, by jakkolwiek ją uspokajać albo spróbować uświadomić jej, co takiego powinna zrobić. Dopiero w chwili, w której sięgnął po porzucony na szerokim materacu telefon komórkowy i uniósł go w taki sposób, by mogła przekonać się, że jest wyłączony, zdołała skoncentrować wzrok na demonie.
– Nie jestem głupi, Eleno – przypomniał jej rozdrażnionym tonem. – Napisałem, że jesteś znudzona i wracasz do domu. Oficjalnie nocujesz u koleżanki, a komórka jest… niejako nieaktywna – dodał, a ją dosłownie zatkało.
Sama nie była pewna czy powinna czuć ulgę, czy może wręcz przeciwnie. Jego słowa niezmiennie wprawiały ja w konsternację, chociaż nie była w stanie stwierdzić, co zaskoczyło ją bardziej – pośpiesznie wymyślona wymówka, która mimo wszystko pozostawiała wiele do życzenia, czy może niejasność intencji, którymi musiał się kierować. Dlaczego właściwie pozwolił jej spędzić przy sobie aż tyle czasu, zamiast przy pierwszej okazji odesłać ją do domu, kiedy doszedł do wniosku, że nie nadawała się do dalszych ćwiczeń. Cóż, nie zrobił tego, a ona nadal była tutaj, coraz bardziej zdezorientowana i…
– Uwierzyli w to? – zapytała w końcu. – W to, że tak po prostu wyszłam sobie z Forks na piechotę i wróciłam do Seattle, żeby przenocować u jakiejś bezimiennej koleżanki?
– Nie wiem i średnio mnie to interesuje. Jak na razie nikogo tutaj nie było – zauważył przytomnie Rafael.
Ledwo powstrzymała cisnący jej się na usta sfrustrowany jęk. Świetnie! A więc najpewniej jej własna rodzina ma ją za całkowitą kretynkę, która byłaby zdolna do zrobienia czegoś takiego. W końcu czemu nie? Sam Rafael wielokrotnie podkreślał to, że była samolubna, Równie dobrze mogła okazać się niewdzięcznicą bez chociażby śladu kultury i wdzięczności dla kogoś, kto na jej prośbę poszedł jej na rękę.
Powinna była się tym przejąć, a jednak nie potrafiła. O dziwo wyjaśnienia demona jej wystarczały, przynajmniej tak długo, jak nie mieli z tego powodu kłopotów. Nie miała pojęcia, czy nieśmiertelny byłby w stanie wyczuć obdarzonych wyjątkowymi zdolnościami telepatów i odwrotnie, ale skoro przynajmniej tymczasowo wydawali się być bezpieczni…
Jeśli miała być ze sobą szczera, bardziej niepokoiło ją coś zgoła innego. Nie zastanawiając się nawet nad tym, co i dlaczego robi, z wolna podeszła do łóżka, po czym opadła na nie ciężko. Czuła na sobie intensywne spojrzenie lśniących, niebieskich oczu Rafaela, jednak starała się je ignorować. Łóżko było duże i szerokie, dzięki czemu mogła siedzieć na krawędzi, czując się przy tym względnie swobodnie, jednak nawet wtedy miała wrażenie, że odległość pomiędzy nimi jest nie do zniesienia – z tym, że jak na złość nie potrafiła zinterpretować w jakim sensie. Czuła się źle, bo demon znajdował się tak daleko, czy może wręcz przeciwnie – ponieważ nadal przebywali na tyle blisko, by była w stanie wyczuć jego bliskość, bijące od ciała ciepło czy też…?
– Dlaczego mnie nie obudziłeś? – zapytała o wiele ciszej i spokojniej niż wcześniej. W milczeniu wpatrywała się w jakiś bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni, walcząc o zebranie myśli.
– Byłaś zmęczona – odpowiedział Rafa, jednak to zdecydowanie nie była odpowiedź, która mogłaby ją usatysfakcjonować. Co więcej, podświadomie wyczuła, że dobrze rozumiał faktyczny sens jej pytania i specjalnie krążył, próbując odwlec w czasie konieczność udzielenia konkretnej odpowiedzi. – Poza tym spałaś tak mocno, że pewnie nawet atak wampirów by cię nie obudził. Jesteś nie do ruszenia, Eleno.
Puściła złośliwości mimo uszu, myślami będąc gdzieś daleko. Uparcie milczała, czekając na olśnienie i próbując znaleźć jakąkolwiek logikę w jego postępowaniu, to jednak okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli mogłaby tego oczekiwać. Z drugiej strony, ten problem mógł leżeć wyłącznie po jej stronie oraz tym, że tak bardzo chciała doszukać się w jego zachowaniu czegoś nietypowego, co uświadomiłoby jej, że to wszystko ma sens – ona, on, ludzkie uczucia oraz to, że nie potrafiła go zostawić. Już dawno powiedział jej, że rozkazy przestały mieć znaczenie, a on chronił ją również z innych powodów, ale nadal nie miała pewności, co takiego powinna o tym sądzić. Bała się, że zapędzi się za daleko, chociaż na to już było o wiele za późno – wpadła i przekonała się o tym już jakiś czas temu, kiedy przed samą sobą przyznała się do tego, że się zakochała.
O tak, naprawdę go kochała, to jednak nie mogło przynieść niczego dobrego – tylko ból, bo ktoś taki jak Rafael nie miał być w stanie tych uczuć odwzajemnić.
Cisza zaczynała ją dobijać, chociaż paradoksalnie wydawała się czymś najbezpieczniejszym. Coś ścisnęło ją w gardle, nie pozwalając wykrztusić z siebie chociaż słowa. Zadrżała mimowolnie, chociaż nie miała powodów do niepokoju, po raz kolejny mierząc się z czymś, co przecież było już znajome – uczuciami, które zdążyła ustalić i które powinna w końcu przyjąć do wiadomości. Co więcej, powinna była już dawno podjąć konkretne decyzje, sensownie uporządkowując to, co czuła. Z tego właśnie powodu próbowała ukrócić pocałunki Rafaela, również jemu musząc wytłumaczyć, dlaczego to, że obdarowywał ją pieszczotami przy każdej możliwej okazji nie było dobre. No cóż, przynajmniej tymczasowo szło jej to marnie, przez co naprzemiennie to dawała się ponieść uczuciom, to znów miała do siebie pretensje o emocje, które powinna była trzymać na wodzy. Czasami miała wrażenie, że demon spoglądał na nią dziwnie, być może podejrzewając, że coś jest na rzeczy, ale nic nie wskazywało na to, by przynajmniej podejrzewał w czym tak naprawdę leżał problem.
– Elena?
Drgnęła, co najmniej zaskoczona nie tylko brzmieniem jego głosu, ale przede wszystkim tym, kiedy i jak znalazł się tak blisko. Chciała poderwać się na równe nogi, ale zdołała co najwyżej odwrócić się w jego stronę, by przekonać się, że siedział tak blisko, że gdyby tylko zechciał, mógłby wziąć ją w ramiona. Kiedy na dodatek bez cienia wątpliwości, krępacji czy wahania, Rafael wyciągnął dłoń w jej stronę, muskając palcami policzek, odczuwane już od dłuższego czasu rozgoryczenie najzwyczajniej w świecie sięgnęło zenitu. Znosiła to, poddawała mu się i raz po raz popełniała głupstwa, czekając na coś, co w rzeczywistości nie miało racji bytu i na co nigdy nie powinna była zacząć robić sobie nadziei.
Och, cudownie! Przez tyle lat była postrzegana jak wredna, zapatrzona w siebie suka, która zmieniała mężczyzn jak rękawiczki, tylko po to, by ostatecznie upokorzyć się przed istotą być może gorszą od niej – demonem, który zdecydowanie nie dostrzegał w niej interesującej kobiety, nie wspominając o jakiejkolwiek formie odwzajemnienia uczuć, które w niej rozbudził. To nie powinno mieć miejsca, a jednak niektóre odruchy były silniejsze od niej, a Elena samej sobie nie potrafiła wytłumaczyć kiedy, jak i dlaczego to wszystko się zaczęło, przybierając tak niebezpieczny kierunek – czy wtedy, gdy zobaczyła go po raz pierwszy, zalazła w tamtym lesie, czy też może później na krótko przed tym, jak zdecydowała się go pocałować.
Wszystko było nie tak, przynajmniej dla niej, bo Rafael zdecydowanie nie miał nad obecną sytuacją ubolewać. Dlaczego miałby, skoro miał głupią, delikatną blondyneczkę, której życie zupełnym przypadkiem znalazło się w jego rękach i którą od czasu do czasu mógł pocałować, jeśli akurat miał taki kaprys – ot tak, dla zabawy i praktyki, skoro już nauczył się czegoś, co dla każdego faceta bez wątpienia miało być przyjemnością. Wątpiła, by w takiej sytuacji „nie” wystarczyło, zresztą zdążyła już przekonać się, że jest zbyt bezmyślna i naiwna, by zdobyć się na to, żeby w końcu pokusić się o postawienie jakichkolwiek granic. Po co, skoro to i tak nie zmieniłoby niczego?
– Mam tego dość – usłyszała i omal nie wyszła z siebie, słysząc nutkę gniewu w dotychczas opanowanym głosie Rafaela. Jego dłonie stanowczo zacisnęły się na jej policzkach, a chwilę później została niemalże siłą zmuszona do tego, żeby spojrzeć mu w oczy. – Znowu płaczesz, a ja nie wiem dlaczego. Co się stało? Co znowu zrobiłem? – zapytał wprost, czym skutecznie wytrącił ją z równowagi – i to nie tylko dlatego, że nawet nie zorientowała się, że mogłaby pozwolić sobie na łzy.
Elena zamarła, zdezorientowana i niespokojna, niezdolna do tego, żeby wykrztusić z siebie chociaż słowo, a co dopiero pokusić się o odpowiedź.
W pokoju na powrót zapadła długa, niezmącona niczym cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









After We Fall
stories by Nessa