Rafael
Nie
rozumiał.
Nie chciał się do tego przyznać – ani przed nią, ani przed
samym sobą – ale prawda była taka, że mimo uwagi z jaką obserwował jej
zachowanie, nie potrafił w żaden sensowny sposób wytłumaczyć, co takiego
było z dziewczyną nie tak. Znowu zaczęła płakać, ot tak, bez żadnej
wyraźnej przyczyny i najpewniej znowu z jego powodu, chociaż nie miał
poczucia, by zrobił cokolwiek, co powinno doprowadzić ją do takiego stanu. Po
raz kolejny na próżno szukał logiki w niej i jej reakcjach,
skonsternowany i zagubiony, co w najmniejszym nawet stopniu nie
pozwalało mu zrozumieć Eleny.
Najbardziej niepojęte było to, że jej łzy sprawiały, że sam
również nie czuł się dobrze. W przeszłości niejednokrotnie widział ból,
słuchał szlochu i błagania, jednak to nigdy nie robiło na nim wrażenia –
aż do tego momentu. Możliwe, że miało to związek z tym, że wtedy nie
odczuwał emocji aż w takim natężeniu; znamienita większość uczuć była mu
obca, a demon nie widział powodu, dla którego powinien się nimi
przejmować. Teraz było inaczej, zresztą wszystko tak czy inaczej sprowadzało
się do niej: do Eleny i tego, jak – świadomie bądź nie – była w stanie
na niego wpłynąć.
Milczał, chociaż to prowadziło donikąd, a on czuł, że
powinien w jakiś sposób zareagować. Gdyby miał przed sobą kogokolwiek
innego, najpewniej pokusiłby się o gniewne, ostrzegawcze warknięcie i po
prostu kazał jej przestać. Zwykle takie reakcje go irytowały, pobudzając gniew,
który od zawsze stanowił nieodzowną część jego jestestwa, ale i to w ostatnim
czasie było inne. Elena sprawiała, że łagodniał, świadom przede wszystkim
spokoju oraz tych wyjątkowych pragnień, które dotychczas były mu obce. Pierwszy
raz tak naprawdę zależało mu na kimś, chociaż przyznanie się do tego zajęło mu
całkiem sporo czasu, a i tak nie wypowiedział tych słów na głos.
Przez ostatnie dni ta świadomość go dręczyła, początkowo doprowadzając do
szału, zanim w końcu oswoił się z nią na tyle, by odzyskać wewnętrzna
równowagę. Musiał być ostrożny, zarówno próbując obchodzić się z samym
sobą, ale przede wszystkim z dziewczyną, która nie wiadomo kiedy stała mu
się aż do tego stopnia bliska. Próbował traktować ją z rezerwą,
bezpieczniej czując się, gdy wszystko wydawało się być po swojemu, to jednak
już dawno przestało być możliwe. Zawsze wiedział, że kiedy raz poznało się
ludzkie uczucia, odrzucenie ich mogło okazać się niemożliwe, jednak do tej pory
nie zdawał sobie sprawy z tego, co to tak naprawdę oznaczało – a już
na pewno nie pomyślałby o tym, że to mogłoby spotkać właśnie jego.
Mimowolnie pomyślał o Hunterze, ledwo powstrzymując
grymas, kiedy przypomniał sobie słowa i zachowanie demona. Niezależnie od
sposobu myślenia, uczucia pozostawały słabością – to był fakt, którego żadna
rozsądna istota nie była w stanie podważyć. Wystarczyło spojrzeć na to,
jak sam zachowywał się, kiedy w grę wchodziło bezpieczeństwo Eleny.
Łatwiej było mu ją chronić, kiedy jej życie znaczyło dla niego równie wiele, co
i rozkaz; kiedy była jedynie irytującym, zapatrzonym w siebie
stworzeniem, które z tylko Ciemności znanych powodów musiał utrzymać w jednym
kawałku. Tak było o wiele prościej, poza tym pozostając w cieniu i podejmując
konkretne decyzje, mógł o wiele skuteczniej i z mniejszą presją
zapewniać jej niezbędną ochronę. To również było faktem, chociaż ta świadomość
stanowiła dość marne pocieszenie, skoro niezależnie od wszystkiego już i tak
nie miał być w stanie niczego zmienić.
Najbardziej skomplikowane pozostawało jednak to, jak cała
sytuacja musiała wyglądać z perspektywy Eleny. Nie miał pojęcia, co
takiego chodziło tej dziewczynie po głowie, co sobie myślała i dlaczego z takim
uporem wciąż przy nim trwała. Nawet wtedy, gdy wpadała w szał, czy to
impulsywnie obwiniając go o atak na matkę, czy o cokolwiek innego
albo kiedy miała okazję poznać tę jego mroczniejszą naturę, nieświadomie
przekraczając granicę i doprowadzając go do ostateczności, coś nadal
sprawiało, że nie potrafiła go zostawić. Za każdym razem wracała, prędzej czy
później, przez co nie potrafił z właściwą powagą słuchać jej oświadczeń o tym,
że miała go dość i więcej nie wróci. Od samego początku oboje trwali w tej
dziwnej, opartej na popadaniu ze skrajności w skrajność grze,
naprzemiennie to zbliżając, to znowu oddalając się od siebie. Złośliwości były
na porządku dziennym, a Rafael musiał przyznać, że w którymś momencie
za długi język Eleny stał się dla niego czymś naturalnym, co z łatwością
był w stanie zaakceptować. Nie widział żadnego sensownego powodu, dla
którego miałby za każdym razem upominać ją za bezczelność, tym bardziej, że sam
nie pozostawał jej dłużny. To było właściwe, zresztą tak jak i wzajemne
przebywanie ze sobą, a od jakiegoś czasu spontaniczne pocałunki i dotykanie
– coś dla niego całkowicie nowego i całkiem przyjemnego, nawet jeśli jakiś
czas temu odczuwał wewnętrznym opór przed tym rodzajem bliskości.
No cóż, teraz zaczynał mieć wątpliwości co do tego, czy w istocie
tak było.
Raz jeszcze spojrzał na Elenę, raz po raz przesuwając
kciukami po jej policzkach. Zamrugała energicznie, niemalże ze złością,
desperacko próbując zapanować nad łzami. Była dumna, trochę jak on, chociaż
wciąż trudno było mu przyznać się do tego, że mogliby być w jakiejkolwiek
kwestii podobni. Spojrzała mu w oczy, chociaż wyraźnie nie miała na to
ochoty, pozwalając sobie na to tylko i wyłącznie dlatego, że ją do tego
przymusił, chcąc raz na zawsze rozwiać jakiekolwiek wątpliwości. Milczenie
zaczynało doprowadzać go do szału, zresztą tak jak i zawiłość własnych
myśli, których w żaden sposób nie potrafił uporządkować i które raz
po raz uciekały w najmniej spodziewanych, skomplikowanych kierunkach.
Próbował skupić się na niej i tym, co miało miejsce tu i teraz – na
teraźniejszości, bo to właśnie ta wydawała się najważniejsza – to jednak
okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli mógłby tego oczekiwać.
Pół-wampirzyca spojrzała na niego, na ułamek sekundy
otwierając usta, po chwili jednak na powrót zacisnęła usta. Irytacja wróciła,
ale Rafael nie dał niczego po sobie poznać, siląc się na cierpliwość. Gdyby
miał zgadywać, powiedziałby, że dziewczyna sama nie miała pewności, dlaczego
płakała, chociaż na pierwszy rzut oka to mogło wydawać się niedorzeczne. Cóż,
na samym początku ich znajomości bez wątpienia byłoby takie również dla niego,
choć od tego czasu zdążył doświadczyć dość, by przekonać się, że kobiety takie
jak ona bywały skomplikowane. Ból fizyczny, ból psychiczny – jasne, to były dwa
różne pojęcia, a przynajmniej Elena wielokrotnie próbowała mu wytłumaczyć,
że to dwie całkowicie różne kwestie. Być może i tak było, to jednak nie
zmieniało faktu, że dalej nie miał pojęcia dlaczego płakała i czym tym
razem jej zawinił.
Po prostu mi powiedz,
pomyślał, jednak nie wypowiedział tych słów na głos, podświadomie czując, że
naciskanie na dziewczynę nie prowadziło donikąd. Zmuszał się do trwania w ciszy,
cierpliwie czekając i próbując ignorować narastające pragnienie, żeby
poderwać się na równe nogi i roznieść na kawałeczki pierwszą rzecz, która
wpadłaby mu w ręce. Panowanie nad sobą i impulsywnymi odruchami nigdy
nie było jego mocną stroną, choć i tak radził sobie z tym o wiele
lepiej niż mógłby przypuszczać. Był na granicy, jednak i to okazało się do
zniesienia, przynajmniej tymczasowo, bo nie miał pewności, czy ostatecznie nie
straci nad sobą panowania, jeśli Cullenówna nadal zamierzała go dręczyć.
– To… To jest skomplikowane – wykrztusiła w końcu
zdławionym głosem.
Zmrużył oczy, w porę decydując się ugryźć w język,
zanim powiedziałby coś na tyle złośliwego, by się na niego obraziła.
Skomplikowane? Możliwe, ale na pewno nie gorsze od niepewności, która
towarzyszyła mu niemalże na każdym kroku. Czuł, że dzieje się coś ważnego i że
bardzo wiele zależało od decyzji, które mieli w końcu podjąć, jednak w żaden
sposób nie potrafił ocenić tego, co miało to oznaczać i gdzie ostatecznie
oboje dążyli. To podsycało odczuwane przez niego wątpliwości i podenerwowanie,
sprawiając, że miał ochotę wręcz zażądać natychmiastowych wyjaśnień – i to
niezależnie od tego, jak Elena miałaby na to zareagować.
– W porządku – wycedził przez zaciśnięte zęby. –
Jasne, mamy czas. Ja sobie poczekam – zapewnił, chociaż prawda była taka, że
już i tak balansował gdzieś na krawędzi wybuchu.
Nieśmiertelna jęknęła, być może wyczuwając, że nie
zamierzał tak po prostu się wycofać. Był zdeterminowany, by w końcu
zrozumieć, nawet gdyby musiał zmusić ją do udzielenia jakichkolwiek
odpowiedzi. Cisza i ciemność miały w sobie coś kojącego, chociaż nie
miał pewności czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Wzajemna bliskość
również okazała się wyzwaniem, bo siedząc tak blisko niej, miał ochotę ponownie
wziąć ją w ramiona i pocałować, co niezmiennie go rozpraszało. Co
więcej, obawiał się, że ona by tego nie chciała, w ostatnim czasie raz po
raz sztywniejąc w jego objęciach i wydając się być chętną do tego, by
przy pierwszej sposobności jak najszybciej go od siebie odepchnąć. Nie pojmował
tego dystansu, który samoistnie tworzyła pomiędzy nimi w ostatnim czasie i nic
nie wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie miał go zrozumieć – nie,
jeśli sama nie zamierzała mu tego wyjaśnić.
To nie miało sensu i taka była prawda. Kiedy pozwalał
sobie na to, żeby jej dotykać albo złożyć na ustach kolejny pocałunek, wtedy
wszystko wydawało się być w porządku – aż do momentu, w którym Elena
nagle smutniała, by po chwili jak najszybciej się od niego odsunąć. Miał
wrażenie, że za każdym razem miała do siebie pretensje o to, że w ogóle
mogłaby pozwolić sobie na jakikolwiek rodzaj zbliżenia i to właśnie z nim.
Widział to w jej oczach, słyszał w tonie głosu i czuł całym
sobą, aż nazbyt świadom tego, że coś jest nie tak. Co więcej, im dłużej się nad
tym zastanawiał, tym pewniejszy był, że wszystko miało związek z nim, tymi
pocałunkami oraz skomplikowaną sytuacją pomiędzy nimi. Któreś z nich
musiało w końcu coś zrobić, ale nie potrafił zdecydować które, kiedy i dlaczego.
– Rafa?
Drgnął, po czym na powrót skoncentrował się na Elenie,
kiedy ta nagle wypowiedziała jego imię. Nagle wydała mu się bardzo niepewna,
krucha i niemalże dziecinna, trochę jak mała dziewczynka, która próbuje
odnaleźć się sytuacji, która jest jej całkowicie obca. Jej palce musnęły
ułożone na policzkach dłonie demona, ale nie próbowała zmuszać go do tego, żeby
ją puścić. Wciąż była blisko, poza tym odniósł wrażenie, że bezwiednie lgnęła
do niego, lekko pochylając się w jego stronę. W tamtej chwili
zapragnął przygarnąć ją do siebie i więcej nie puszczać, pomimo
świadomości tego, jaka najpewniej miała okazać się jej reakcja. Nie sądził, że kiedykolwiek
odrzucenie mogłoby zacząć jawić mu się jako coś nieakceptowalnego, czego w żadnym
wypadku nie zamierzał doświadczył, a jednak kiedy pomyślał o takiej
perspektywie w tamtej chwili…
– Co takiego? – zapytał cicho, siląc się na spokój. Jego
głos zabrzmiał pewnie, niemalże w opanowany sposób, nie zdradzając przy
tym żadnych konkretnych emocji.
– Co robiłeś przez cały ten czas? – wypaliła, chociaż nie
tego spodziewał się od niej usłyszeć. Czekał na wyjaśnienia, nie na pytania,
jednak zmusił się do tego, żeby nie okazywać irytacji. – Kiedy spałam.
– Siedziałem obok – powiedział zgodnie z prawdą, jakby
to była najoczywistsza rzecz na świecie. Nieznacznie pokręcił głową, po czym
wzruszył ramionami. – To było… interesujące – dodał, a po tym, jak
wyprostowała się w odpowiedzi na jego słowa, uświadomił sobie, że dał jej
do myślenia.
Znowu zdecydowała się na milczenie, tym samym wystawiając
jego nerwy na poważną próbę, chociaż miał nadzieję, że w końcu przestanie
go dręczyć. Mimowolnie pomyślał o tych długich godzinach, podczas których
po prostu się jej przyglądał, pozwalając żeby ufnie tuliła się do jego boku –
delikatna, rozluźniona i w ten cudowny sposób bezbronna. Wciąż pamiętał
ciepło jej ciała, a także to, jak niezwykłym doświadczeniem była możliwość
trzymania jej w ramionach, nawet jeśli sama Elena nie była tego świadoma.
Nie miał pojęcia, co tak naprawdę podkusiło go do tego, żeby dotykać jej, kiedy
zasnęła, ale nie dbał o to; liczyło się to, że wtedy czuł – coś
wyjątkowego, dotychczas nieznanego i w tak cudowny sposób
oszałamiającego, że wciąż chciał więcej.
Chciał jej – w pełnym znaczeniu tego słowa, chociaż
nie miał pojęcia, czy sposób jego rozumienia był poprawny.
Wciąż miał w głowie wspomnienie tego, jak zobaczył ją w ramionach
syna kapłanki, kiedy ten przerwał im wtedy w lesie, zmuszając Rafaela do
wycofania się. Na samo wspomnienie tego, jak silne wzburzenie ogarnęło go w chwili,
w której zauważył, jak ten chłopak dotykał Elenę, wciąż się w nim
gotowało, chociaż wściekanie się na coś, co miało miejsce kilka dni wcześniej,
nie powinno mieć racji bytu. Moja!,
pomyślał z mocą, dokładnie tak jak wtedy, co na ułamek sekundy skutecznie wytrąciło
go z równowagi, tym bardziej, że po raz kolejny potrzeba przybliżenia się
do milczącej dziewczyny wysunęła się na pierwszy plan. Spoglądał na nią i pragnął
oznajmić jej, że należy do niego – albo że przynajmniej tego sobie życzył, niemalże
w zaborczy sposób chcąc chronić ją przed wszystkimi i wszystkim, co
mogłoby mu ją odebrać. Chyba w jednym nawet musiał przyznać rację temu
ludzkiemu dzieciakowi, który próbował zamknąć ją w piwnicy. Nie chodziło o to,
by ją krzywdzić, ale o zapewnienie ochrony i… No cóż, upewnienie się, że
nikt nie waży się na nią spojrzeć w niewłaściwy sposób, a już
zwłaszcza znamienita większość śmiertelników, którzy najpewniej nie odrywali od
niej wzroku, kiedy przebywała sama – chociażby paradując w tej króciutkiej
spódniczce, która do tego stopnia zirytowała go, kiedy zobaczył ją ostatnim
razem.
Nie chciał się nią dzielić, chociaż jednocześnie zdawał
sobie sprawę z tego, że nie miał do dziewczyny żadnych praw. Mógł wymusić
na niej posłuszeństwo, pocałunki i strach, ale to nie byłoby to samo,
skoro najpewniej okazywałaby mu niechęć – a do tego zdecydowanie dopuścić nie
mógł.
– Naprawdę? – Elena zawahała się na moment. – No i co
takiego fascynującego było w tym, że mogłeś mnie obserwować? Nie nudziłam
cię? – zapytała z nutką sarkazmu, ale do jej głosu wkradło się coś, co
dało mu do myślenia; to brzmiało tak, jakby zaczynała mieć pewne podejrzenia,
ale zbytnio bała się zawodu, który mogłaby poczuć, gdyby te okazały się
nieprawdziwe.
– Nie – stwierdził z przekonaniem.
Zaraz po tym coś w nim pękło i jednak spróbował
ją pocałować. Reakcja była natychmiastowa, a dziewczyna z jękiem
odwróciła głowę, pośpiesznie próbując się od niego odsunąć.
– Rafaelu…
Zacisnął usta.
– Znowu – zarzucił jej. – Tak jest cały czas – albo uciekasz,
albo zaczynasz płakać. Nie wmówisz mi, że to nie jest moja wina.
– Jest – zgodziła się, po czym prawie natychmiast zamilkła,
wyraźnie niezadowolona z własnej szczerości. – Ale już ci to tłumaczyłam.
Pocałunki… To jest po prostu coś niezwykłego – powiedziała w końcu. –
Przynajmniej dla mnie.
– Skoro są takie niezwykłe, to chyba powinnaś ich chcieć,
prawda? – zauważył przytomnie.
Elena westchnęła, wyraźnie rozbita. Rzuciła mu udręczone
spojrzenie, zupełnie jakby to jego winą było to, że przy każdej okazji wydawała
się przeczyć samej sobie.
– Owszem, ale nie takich
pocałunków – oznajmiła z naciskiem i to wystarczyło, żeby
wytrącić go z równowagi.
Pośpiesznie zabrał dłonie, nie chcąc dłużej katować ją
swoją bliskością. Co on sobie właściwie wyobrażał? Jasne, że problem leżał w nim
– i to nie tyle w pocałunkach, ale w jego osobie. Mógł
przewidzieć, że właśnie to najbardziej zaniepokoi dziewczynę, nawet jeśli do
pierwszego pocałunku doprowadziła ona sama. Nie miał pojęcia, dlaczego to
zrobiła, ale najwyraźniej teraz już nie czuła potrzeby, by dalej przebywać przy
nim. Jeśli jego dotyk nie sprawiał jej przyjemności, niczym dziwnym nie było to,
że się przed nim wzbraniała.
No cóż, to było w zupełności zrozumiałe – w końcu
dobrze wiedział, że mogła mieć każdego, a po sposobnie w jaki
traktowała mężczyzn, łatwo było się domyślić, że lubiła doświadczać niektórych
rzeczy w przypływie chwili, jeśli akurat miała dobry nastrój.
Teraz nie miała.
– Ach… Ach, tak. – Mimo wszystko zabrzmiało to gniewnie,
chociaż silił się przede wszystkim na obojętność. Zauważył, że błękitne
tęczówki Eleny pociemniały, zwłaszcza kiedy wyczuła bijący od niego chłód. –
Więc kiedy pocałowałaś mnie, to był eksperyment… Dobrze rozumiem? Ty
zadecydowałaś i wtedy to było dobre, ale nic ponad to?
– O czym ty teraz mówisz? – obruszyła się, potrząsając
z niedowierzaniem głową. – Pocałowałam cię, bo… Zresztą to nie jest
istotne! – stwierdziła, a Rafa nawet w ciemnościach zauważył, że
zarumieniła się jak piwonia. – Nie możesz całować mnie, kiedy masz na to
ochotę. Żadnej dziewczynie nie powinieneś tego robić, bo… bo to nie jest
zabawa, do cholery! – wyrzuciła z siebie na wydechu.
Głos lekko jej zadrżał, a po sposobie w jaki
wyrzucała z siebie poszczególne słowa, Rafael poznał, że wyrzucała z siebie
coś, co już od dłuższego czasu nie dawało jej spokoju. Bardzo prawdopodobne
wydało mu się to, że przez cały ten czas dusiła w sobie żal i gorycz,
a te ostatecznie znalazły ujście, kiedy ostatecznie doszła do wniosku, że
nie jest w stanie dłużej milczeć. Jej oczy wydawały się nienaturalnie
duże, zdradzając tak wiele emocji, że ledwo był w stanie za nimi nadążyć. W zasadzie
ona sama przypominała jedną, wielką uczuciową mieszankę – i to na tyle
niebezpieczną, że przez moment miał wrażenie, że w każdej chwili mogłaby
rozpaść się na kawałeczki.
Poderwała się na równe nogi, po raz kolejny zaczynając
krążyć, ale tym razem nie próbował jej zatrzymywać. Kiedy ostatecznie przystanęła
przed nim, wyglądała na bliską wybuchu i tak bardzo rozżaloną, że
momentalnie zapragnął zejść jej z oczu, byleby tylko się uspokoiła.
– Pocałunki są po to, żeby… okazywać emocje. Są przyjemne,
tak, ale… – Potrząsnęła głową. – To coś intymnego, Rafa. Dla mnie to coś, co powinno być wyjątkowe, ale… Nie rozumiesz, że
kiedy całujesz mnie i ja wiem, że to nic dla ciebie nie oznacza, to po
prostu mnie boli?
– Skąd, na wrota piekielne, pomysł na to, że dla mnie to
nic nie oznacza? – zapytał zaskoczony. – Eleno…
– A co oznacza? – Rzuciła mu kolejne udręczone
spojrzenie. – Jestem dziewczyną, którą musisz chronić. Rozkazy czy też nie… Ale
mnie nie musisz się tłumaczyć. Po prostu uszanuj to, że nie mogę tego robić z kimś,
kto…
– Kto co? – przerwał jej zniecierpliwiony, chociaż zdawał
sobie sprawę z tego, że w ten sposób żadnemu z nich nie uławiał.
Elena gwałtownie nabrała powietrza do płuc, przez dłuższą
chwilę milcząc. Sądził, że po raz kolejny odmówi mu odpowiedzi, ta jednak
postanowiła go zaskoczyć:
– Kto nigdy mnie nie pokocha – oznajmiła wprost. – Już i tak
masz mnie za idiotkę, więc mogę ci to powiedzieć: zakochałam się. W tobie.
To głupie i muszę jak najszybciej się otrząsnąć, a ty nie ułatwiasz
mi, kiedy raz po raz mnie całujesz.
Otworzył i zamknął usta, czując się trochę tak, jakby
ktoś z całej siły zdzielił go czymś ciężkim po głowie. Powinien był czuć
się oszołomiony, a jednak jej słowa wcale nie wprawiły go w tak
ciężki szok, jak mógłby tego oczekiwać. Wręcz przeciwnie – poczuł spokój,
chociaż to wydawało się niedorzeczne.
Takie samo wydawało się to, co już od dłuższego czasu
chodziło mu po głowie, chociaż do tej pory nie był w sanie właściwie
opisać tego słowami. Do tej pory tego nie rozumiał, ale w obecnej
sytuacji…
Z tym, że dalsza zwłoka wydawała się nie mieć sensu.
– Być może i to nie ma znaczenia, ale… wydaje mi się,
że czuję to samo – oznajmił, a ona zesztywniała i spojrzała na niego
tak, jakby widziała go po raz pierwszy. – Jesteś pierwszą osobą, która naprawdę
coś znaczy, Eleno. Nie rozumiesz? Cały czas rozbudzasz we mnie człowieczeństwo,
a ja… Myśl sobie, co tylko chcesz, ale mógłbym przysiąc, że cię kocham.
Jest… Jest, jest, jest, jest!
OdpowiedzUsuńTyle razy i tak długo przymierzałam się do tego rozdziału, że aż nie wierzę, że udało mi się go napisać. Wciąż mam wątpliwości i ciągle wydaje mi się, że zawaliłam na całej linii, zrobiłam coś za szybko albo nie uwzględniłam czegoś potrzebnego, ale trudno. Dłużej nie mogłam tego odwlekać i jest jak jest, a opinię pozostawiam Wam; najwyżej będę miała do siebie pretensje.
Rozdział ważny, więc posypią się dedykację, bo wiem, że kilka osób czekało (przez co tym bardziej boję się, że zepsułam).
Po pierwsze, dla Guśki, bo nie wiem co bym zrobiła bez tych wszystkich rozmów, uwag i tego, że tak wnikliwie analizujesz wszystko to, co napiszę. No i perspektywa Rafcia, więc… No, Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi.
Po drugie, Gabi (Sorry za spojlery, ale Ty mi wybaczasz, nie? C:) – Ty wiesz, że ja Cię uwielbiam. A ja wiem, że Ty czekałaś ^^
Po trzecie, Karolina, która wytrwale mnie motywuje i zawsze wynajdzie mi jakieś literówki. Dzięki, kochana!
No i cztery, Rufus, która pewnie gdzieś tam jest i która również czekała. Tak, ja wiem, tych moich wątków jest dużo, ale wszystkie prędzej czy później doczekają się wyjaśnienia ;)
No, to chyba tyle. Ogólnie to jestem wdzięczna wszystkim, którzy czytają i czekają – to dla mnie bardzo ważne ^^
Sądzę, że teraz będzie coraz ciekawiej, tym bardziej, że Rafa i Elena…
A zresztą!
Nessa.
No, a już się bałam, że poczekasz z tym wyznawaniem miłości kolejne 100 rozdziałów.
OdpowiedzUsuńWiesz, że cię uwielbiam, prawda? :D
Nie martw się, rozdział wyszedł super, chociaż dla mnie Elena mogłaby trochę dłużej podroczyć się z Rafaelem. No ale ja to ja :D.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :).
Poprzednie też były super!!
A no i dziękuje za dedykację. Ostatnio trochę mniej się udzielałam, ale trzymam rękę na pulsie :).
~Rufus
*____________*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ślicznie dziękuję za dedykacje! :* A po drugie.... *O* *O* Siedzę, czytam ta końcówkę po raz kolejny i zastanawiam się co powinnam napisać, żeby to miało ręce i nogi. Ale czuje, ze wyjdzie mi z tego po prostu jakiś niezrozumiały bełkot. Kurcze, wiesz nawet nie jestem zła za ta końcówkę. Po prostu jestem szczęśliwa, że wreszcie sobie go uświadomili i powiedzieli. A w szczególności Rafael, bo to na pewno nie mogło być łatwe dla kogoś kto nie przejmował się nikim X lat. Zrozumiał wreszcie ile dla niego znaczy Elena, a Elena się przyznała przez nim, że się w nim zakochała... *0*
" Jesteś pierwszą osobą, która naprawdę coś znaczy, Eleno. Nie rozumiesz? Cały czas rozbudzasz we mnie człowieczeństwo, a ja… Myśl sobie, co tylko chcesz, ale mógłbym przysiąc, że cię kocham." - to jest takie cudowne. Nic tylko siedzę i czytam raz po raz ta kwestie, bo się nie mogę nacieszyć. ;D
I naprawdę nie masz się czym przejmować. Ten rozdział wyszedł Ci G.E.N.I.A.L.N.I.E ^^ Co prawda jak na niego czekałam to wyobrażałam sobie to trochę inaczej, ale wersja, która otrzymałam jest o niebo lepsza niż ta moja wymyślona. xD
Tym bardziej teraz po końcówce jestem spragniona kolejnego rozdziału. Tak bardzo chce wiedzieć co się wydarzy dalej, jak zareaguje Elena, co się stanie (ha, co się wydarzy? - Całować się będą! xD Toż to oczywiste xD).
Czytając gdzieś tam mi przeleciał jakiś błąd, ale chyba Ci nawet o tym pisałam, ale kto by się tam przejmował takim czymś kiedy takie rzeczy się dzieją *_*
Czekam na więcej.
Było cudownie.
Pisz dalej! :D
Pozdrawiam i dużo weny!
Gabi. :*
Hej
OdpowiedzUsuńCzekałam, czekałam i się doczekałam:)
Po pierwsze dziękuję serdecznie za dedykację:) Po drugie już pisałam, ale napiszę raz jeszcze: rozdział jest świetny. Nie przesadzony: nie za szybko, ale i nie przeciągnięty, co Ci się zdarza. No i końcówka.. cóż ja mogę powiedzieć? Przerwałaś w takim momencie, ale jesteś z tego znana, że niedopowiedzenia w końcówkach pobudzają ciekawość i chętkę na następny rozdział:)
Cóż.. ciekawa jestem reakcji Eleny na jego słowa- za pewne będzie w ciężkim szoku. Ciekawi mnie również jak zareagują bliscy Eleny, bo wyjaśnienia Rafaela i lakoniczny sms nikogo by nie przekonały. Nie po tym jak zaatakował ją Hunter, a ona powiedziała o tym rodzinie. Przecież Elena nie jest na tyle głupia, aby wyjść nie mówiąc gdzie, a przecież Hunter też tak mógł napisać. Chociaż on nie bawił by się w takie rzeczy- raczej..
Czekam na rozmowę, która się szykuje w następnym rozdziale. To i pocałunki, bo teraz Elena to się rzuci na niego, a nie będzie wzbraniać:D
Taki szczegół.. czemu Rafael wyszedł na drugie piętro, zamiast skorzystać z któregoś z pokoi na pierwszym? Przecież trafili do pokoju Edzia, a ten był wysoko w tym domu:)
Postaram się częściej komentować, ale wiesz, że to teraz nie jest u mnie łatwe:)
Weny kochana
Guśka