5 grudnia 2013

Sto trzydzieści trzy

Layla
Poets of the Fall – „Stay”

Rufus tulił ją do siebie i to było dobre. Podobało jej się, że w sposobie w jaki ją dotykał nie było niczego, co wywołałoby złe wspomnienia. Owszem, kiedy spoglądała mu w oczy, widziała stłumione pożądanie – sama też je czuła – ale uczucie to było skutecznie wyparte przez inne emocje, chociażby dziwne połączenie troski i… euforii.
Rufus delikatnie ujął ją pod brodę i nakłonił do tego, żeby spojrzała mu w twarz. Pozwoliła mu na to, chociaż bała się tego, co dopiero miało nastąpić. Przez kilka sekund nawet liczyła na to, że za chwile poczuje jego wargi na swoich, kiedy złączy je w pocałunku, ale szybko zorientowała się, że przynajmniej na tę chwilę jej nadzieje są płonne. Co więcej, Rufus jakimś cudem musiał zdołać odczytać jej pragnienia (sam kiedyś powiedział jej, że jest dobrym psychologiem), bo kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. Urażona, momentalnie zapragnęła odwrócić wzrok, ale coś w jego spojrzeniu ją powstrzymało o sprawiło, że zastygła w bezruchu.
– Jak się czujesz? – zapytał ją w końcu wampir, ostrożnie dobierając słowa; wiedziała, że nie tyle pytał o jej stan fizyczny – a przynajmniej nie przede wszystkim – ale o to, jak znosiła wszystko, co się wydarzyło.
– A ty? – powiedziała prawie natychmiast, jeszcze zanim skończył mówić. Jej dłonie machinalnie powędrowały na jego brzuch, ale powstrzymał je w połowie wędrówki, stanowczo zaciskając palce na jej nadgarstkach.
– Miałaś nie odpowiadać mi pytaniem na pytanie – przypomniał, ale w jego głosie nie było gniewu, chociaż starał się ją nastraszyć. Uniósł jej dłonie i przycisnął je sobie do twarzy, po czym na moment przymknął oczy, jakby jej dotyk sprawiał mu przyjemność. – Więc jak? Odpowiesz mi?
Unikała brwi, nie od razu zamierzając się odezwać. Patrzyła na niego przez kilka sekund, zanim lekko przekrzywiła głowę, żeby móc spojrzeć na niego pod innym kątem.
– Mam uznać to za prośbę? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać. Lubiła się z nim drażnić, przynajmniej tak długo, jak wytrącanie go z równowagi wydawało się bezpieczne.
Naukowiec jęknął, po czym rzucił jej udręczone spojrzenie. Gdyby nie czuła się tak oszołomiona, pewnie nawet zdołałaby się roześmiać, teraz jednak tylko na niego patrzyła, czekając aż przestanie ubolewać nad jej zachowaniem.
Rufus westchnął.
– Tak – przyznał niechętnie, ale na jego twarzy błąkał się cień uśmiechu. – Możesz uznać, że cię poprosiłem.
Tym razem sama również zdołała się uśmiechnąć.
– Och… W takim razie, w porządku. Czuję się całkiem dobrze – stwierdziła lakonicznie, zdając sobie sprawę z tego, że to jedno, wielkie kłamstwo. – A ty? – powtórzyła, raptownie poważniejąc.
– Tylko tyle? – Wampir zignorował jej pytanie. Wsparł się na łokciu, żeby móc lekko się unieść i dokładnie przyjrzeć jej twarzy. – Laylo, bądź ze mną szczera. Wyczuwam, kiedy kłamiesz.
Wydała usta.
– Teraz ty odpowiadasz mi pytaniem na pytanie.
Warknął, czym zaskoczył ją do tego stopnia, że cała zesztywniała i wzdrygnęła się. Nawet na nią nie spojrzał, tylko poderwał się na równe nogi, w jednej chwili leżąc, a w następnej już stojąc tuż obok łóżka. Jego ramiona zniknęły, a Laylę przejął nieprzyjemny chłód, kiedy została sama, pozbawiona bijącego od niego ciepła. Ogień wciąż był przy niej, przez co jej wieczna gorączka chroniła ją przed odczuwaniem zimna, ten chłód jednak nie był prawdziwy i nie miał żadnego związku z otoczeniem; to było w niej, więc żaden płomień nie był w stanie jej rozgrzać.
Rufus zaciskał obie dłonie w pięści, przez cały czas nie odrywając od niej wzroku. Patrzył się na nią, a ona czuła, że jego spojrzenie dosłownie przenika ją na wskroś, wnikając aż do jej duszy. Nie miała wątpliwości, że Rufus wie o niej więcej niż mogłaby przypuszczać i że powinna czuć się z tym nieswojo. W istocie tak się czuła, ale jednocześnie była zbyt otępiała, żeby przejąć się w należyty sposób.
– Dlaczego wciąż mnie dręczysz, anielico? – zapytał cicho i to zaskoczyło ją bardziej niż cokolwiek innego. Nigdy nie zwracał się do niej inaczej niż po imieniu albo tym nieszczęsnym „dziewczyno”.
– Cóż, teraz wiesz, jak czuję się, kiedy unikasz odpowiedzi – mruknęła, wbijając wzrok w przestrzeń. Raz po raz zerkała na jego twarz, żeby nie przegapić żadnej emocji, która nim targała.
Oczy Rufusa nieznacznie pociemniały, ale przynajmniej nie zaczęły jarzyć się czerwienią.
– Więc to jest kara? – To miało być stwierdzenie, ale ostatecznie i tak zabrzmiało jak pytanie. – Każesz mi teraz pokutować za to, że cię zraniłem? Laylo, ja wiem, że… – Westchnął zrezygnowany. – Nie chciałem tego. Dobrze wiesz, że tego nie chciałem.
Podniosła się i usiadłszy po turecku, spuściła wzrok. Jasne włosy opadły jej na twarz, raz po raz muskając policzki i jej odsłonięte uda, kiedy zgarbiła się przygnębiona.
– Musimy teraz o tym rozmawiać? – wymamrotała, uparcie unikając jego wzroku.
– A kiedy? – Nie odpowiedziała, nie odważyła się nawet na niego spojrzeć. – Laylo… – wyszeptał, odrobinę spuszczając z ton. Poczuła, że materac ugina się pod jego ciężarem, kiedy usiadł tuż obok. – Laylo, proszę, porozmawiaj ze mną – nalegał i to tak intensywnie, że odmowa wydała się jej czymś niemożliwym.
Powoli uniosła głowę, ostatecznie napotykając spojrzenie jego ciemnych tęczówek. Popatrzyła na niego zmęczonym wzrokiem, wciąż mając nadzieję, że jednak się wycofa i nie będzie zmuszał ją do dalszego drążenia tematu, ale szybko zorientowała się, że to bez sensu. Rufus był równie uparty, co i ona sama; pod tym względem byli identyczni, a starcie tak podobnych i zarazem różnych charakterów wydawało się prośbą o katastrofę.
– Nie chciałeś nic mówić, kiedy tego oczekiwałam – przypomniała mu cicho. – Dlaczego ja miałabym teraz?
– Laylo, zrozum, że… – Pokręcił gniewnie głową, tym bardziej, że znów spuściła wzrok. – Spójrz na mnie! – upomniał ją, wyraźnie wytrącony z równowagi. Jego dłonie objęły jej twarz i stanowczo uniosły ją do góry. – Przepraszam cię. Tak, ja przepraszam ciebie. Ale zrozum w końcu, że to bardziej skomplikowane niż mogłabyś przypuszczać. Rosa… Rosa to ktoś, kogo nie musisz się obawiać. To ktoś, kto od dawna jest martwy, chociaż ciężko o nim zapomnieć. Z tym, że to już nie ma znaczenia, bo ja…
Urwał i to ją zaintrygowało. Uniosła brwi i spojrzała na niego pytająco, czekając na dalszą część wypowiedzi, ta jednak nie nadchodziła i nic nie wskazywało na to, żeby to miało się zmienić. To tym bardziej pobudziło jej ciekawość i chociaż chwilę wcześniej była bliska tego, żeby kazać mu zamilknąć i raz na zawsze zakończyć temat Rosy, teraz postanowiła dowiedzieć się czegoś jeszcze.
– Ty co? – zapytała, spoglądając na niego znacząco. Tym razem to on uciekł wzrokiem gdzieś w bok, żeby nie mogła widzieć jego oczu. Chciał się podnieść i puścić jej twarz, ale nie pozwoliła mu na to, kładąc obie dłonie na jego własnych i bardziej stanowczo przyciskając je sobie do policzków. – Masz mi coś do powiedzenia, Rufusie?
– Ja? – Udał zaskoczonego. – Absolutnie nic. Zresztą zapomnij, niepotrzebnie się odzywałem – mruknął pozornie obojętnym tonem, ale gotowa była przysiąc, że nagle się zmieszał albo… wręcz zawstydził.
Tego już było dla niej za dużo. Wstyd był ostatnią rzeczą, której spodziewałaby się w przypadku Rufusa, tym bardziej w sytuacji, kiedy to on sam miał zwyczaj wprawiania innych w zakłopotanie. Już wcześniej zauważyła, że nie przepada za osobistymi rozmowami i okazywaniem uczuć – to była jego słabość; coś, czego nauka się nie imała, nawet jeśli istniała możliwość zdefiniowania poszczególnych odczuć jako reakcji organizmu i odrobiny hormonów. Dlatego tak szorstko się z nią obchodził, póki uczucia nie wzięły nad nim góry i nie zdecydował się jej do siebie dopuścić. Teraz znowu zachowywał się w ten sposób, bardziej ludzki niż kiedykolwiek, ale jednocześnie usiłował się przed tym bronić i ją od siebie odepchnąć.
Z tym, że ona nie zamierzała mu na to pozwolić.
– Rufusie, proszę. Nie pytam cię teraz o Rosę, tak? – Spojrzała na niego wyczekująco; szczerze ulżyło jej, kiedy odpuścił i z wahaniem zdecydował się spojrzeć jej w oczy. – Co chciałeś mi powiedzieć?
Znów cisza. Patrzył na nią, wciąż niezdolny do tłumie ja emocji… A może to po prostu ona już nauczyła się jego reakcji na tyle dobrze, żeby być w stanie obejść wszelakie bariery, którymi próbował się od niej odgrodzić i Rufus już po prostu nie potrafił się od niej odgrodzić. W momencie, kiedy pierwszy raz poznała go od tej innej strony, jak wtedy, kiedy pierwszy raz się całowali albo kiedy pocieszał ją, trzymając w ramionach w tamtym laboratorium tuż po tym, jak opowiedziała mu o tym, co spotkało ją w przeszłości, coś się między nimi zmieniło – obnażyli się przed sobą, niszcząc wszelakie bariery, którymi do tej pory się odgradzali i już nawet gdyby chcieli, nie potrafiliby jej odbudować. Już jakiś czas temu wytworzyła się między nimi więź, zupełnie inna od tej, która istniała między niektórymi telepatami, jak chociażby Renesmee i Gabriela. Ta więź była zdecydowanie słabsza, bo wciąż jeszcze nie łączyła ich krew, ale byli na dobrym początku, żeby stać się sobie jeszcze bliżsi.
– Pamiętasz, Laylo, co powiedziałaś mi zanim straciłaś przytomność? – odezwał się nagle Rufus; zaskoczył ją, bo sądziła, że już jej nie odpowie.
– Co powiedziałam… Ach! – Zacisnęła wargi. To było najwyraźniejsze wspomnienie, tak bardzo wyróżniające się od pozostałych, że w pierwszej chwili była gotowa uznać je za piękny sen. – Oczywiście, że pamiętam – przyznała się w końcu, chociaż przez ułamek sekundy miała ochotę się wykręcić albo zaprotestować. Mimo wszystko łatwiej było jej o tym mówić, kiedy nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co działo się wokół niej; wtedy się nie bała. – I co w związku z tym…?
Niepewny uśmiech.
– Laylo…
Jego głos dosłownie owijał się wokół niej, tak pełen emocji i ciepła, że ledwo go rozpoznała. Poczuła, że ciepłe dłonie muskają jej krągłe biodra, kiedy Rufus nachylił się nad nią. Jej oczy rozszerzyły się, ale nie zaprotestowała, tym bardziej, że nareszcie stało się to na co podświadomie od początku czekała – pocałował ją.
Kiedy ich usta się spotkały, całe jej ciało zajęło się ogniem. Wyjątkowo nie miało to żadnego związku z jej darem, chociaż gorący dreszcz, który przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa, przypominał bardzo uczuie, które towarzyszyło jej, kiedy płomienie tańczyły na jej skórze. Machinalnie zarzuciła Rufusowi obie ręce na szyję, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej. Wampir przyciągnął ją do siebie mocniej i to tak gwałtownie, że straciła równowagę i wylądowała plecami na materacu. Naukowiec wylądował na niej, ale prawie nie zwróciła na to uwagi, zbyt skoncentrowana na tym, żeby z należytą pasją odwzajemnić pocałunek.
Być może powinna się tego zawstydzić, ale w tamtym momencie wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Zapomniała o bólu, który towarzyszył jej, kiedy myślała o Dylanie oraz o tym, że wciąż nie była bliższa tego, żeby poznać przeszłość mężczyzny, którego kochała. Już nie czuła potrzeby, żeby zadręczać się próbami dowiedzenia się czegokolwiek więcej o tym, kim była Rosa; nie chciała dłużej się kłócić ani zadręczać czymś, co nie powinno mieć znaczenia. Jak zresztą mogła o tym myśleć, skoro płonęła?
Czasami nie potrafiła zrozumieć tego, co dzieli się między nimi. Kiedy się dotykali, czuła się w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. W miejscach, gdzie ich ciała się o siebie ocierały, czuła przyjemne mrowienie, które stopniowo rozchodziło się po całym jej ciele. Drżała i to było fantastyczne, podobnie jak i to, co działo się między nimi. Byli niczym ogień i proch, tlen i płomień – potrzebowali siebie nawzajem, żeby wywołać eksplozję. Czuła, że to stopniowo w niej narasta; pożądanie rosło i nagle zapragnęła czegoś więcej, chociaż ta myśl ją przerażała.
Rufus delikatnie odsunął ją od siebie, żeby pozwolić jej złapać oddech. Dyszała ciężko, całkowicie oszołomiona. Jej wzrok momentalnie powędrował na twarz górującego nad nią wampira. Jego oczy błyszczały od nadmiaru emocji, ale nie było w nich ani śladu czerwieni – jedynie pragnienia, które coraz trudniej było im ignorować. Oddychał szybko i płytko, a kiedy uważniej mu się przyjrzała, zauważyła dwa, wysunięte kły. Przeszedł ją dreszcz na myśl o tym, że wystarczyła chwila nieuwagi, żeby przebił wrażliwą skórę na jej szyi i dostał się do krwi. Pragnęła, żeby się z niej napił, ale ledwo zdecydowała się o tym, żeby to zaproponować, Rufus przełknął z trudem i spróbował nad sobą zapanować.
– W zasadzie to chciałem ci powiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna – szepnął jej do ucha. – Też cię kocham, Laylo. To szalone, ale…
– Och, zamknij się.
Wykorzystała chwilę jego nieuwagi, żeby stanowczo przerzucić go na plecy. Sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy tym razem to ona wylądowała na nim. Usiadła nań okrakiem, uważając na brzuch, bo pod palcami i jego koszulą, wyczuwała świeży opatrunek.
– Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić? – zapytała cicho, nachylając się nad nim. Jej jasne włosy delikatnie muskały jego twarz, ale najwyraźniej go nie drażniły, bo nie próbował się od nich opędzić. – Czuję się… Och, sama już nie jestem pewna, co czuję! – wyznała z westchnieniem.
Rufus pogładził ją po plecach, zamyślony. Przez kilka sekund nawet myślała, że nie usłyszał jej pytania, ale kiedy spojrzał na nią bystrym wzrokiem, zorientowała się, że jak najbardziej był świadom wszystkiego, co powiedziała.
– To zależy – odezwał się w końcu, ostrożnie dobierając słowa. Zmarszczyła brwi, nieusatysfakcjonowana lakonicznością jego odpowiedzi. – Podstawowe pytanie: czy ty mi ufasz, Laylo?
– Oczywiście, że ci ufam! – Spojrzała na niego tak, jakby postradał zmysłu. – Jak możesz w ogóle pytać? – żachnęła się urażona.
Gdyby to nie była prawda, prawdopodobnie nie wróciłaby po tym, jak pierwszy raz go zostawiła. To wydawało jej się równie oczywiste, co stwierdzenie, że noc jest czarna a słońce wstaje na wschodzie, ale wampir najwyraźniej dążył do czegoś innego.
– Nie to miałem na myśli. Nie wątpię w to, że jesteś wobec mnie ufna, ale… – Jego dłonie przerwały wędrówkę, kiedy wplotły się w jej włosy. Wciąż uważnie ją obserwując, zaczął niemal bezwiednie nawijać na palec kosmyk jej loków. – No cóż, odpowiedz sobie szczerze, czy czujesz się przy mnie bezpieczna.
Zmarszczyła brwi.
– Nie rozumiem – przyznała niechętnie. – Nie skrzywdziłbyś mnie, zwłaszcza po przemianie. Poza tym ja nigdy nie czułam, żebyś jakkolwiek mi zagrażał.
Pokiwał w zamyśleniu głową, a Layla odniosła wrażenie, że właśnie takiej odpowiedzi z jej strony się obawiał. Spojrzała na niego pytająco, próbując stwierdzić, czy ominęło ją coś istotnego, ale Rufus nie podjął tematu, tylko dalej bawił się jej włosami, tak uważnie ją przy tym obserwując, że poczuła się nieswojo. Nie tak łatwo było jej przywyknąć do myśli o byciu z kimkolwiek, a przynajmniej wydawało jej się, że teraz mogła powoli określać ich relacje mianem związku. Nie była co prawda pewna, czy jest na to gotowa i czy Rufus w ogóle brał pod uwagę, że mógłby być z kimkolwiek… Że mógłby być z nią. Teoretycznie mogła go o to zapytać, ale nie odważyła się na to, bojąc się, że mógłby poczuć się urażony tym, że się nie domyśliła lub – co wydawało się jeszcze gorsze – mógłby ją wyśmiać albo zaprzeczyć.
Wciąż lekko oszołomiona, ostrożnie zsunęła się z niego, żeby móc ponownie ułożyć się obok niego. Nie dał jej po temu okazji, bez ostrzeżenia wzmagając uścisk wokół niej i to do tego stopnia, że upadła, lądując na jego torsie. Jej wargi przypadkiem musnęły jego szyję, a Laylę przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy wyczuła przyjemnie słodki, znajomy jej zapach krwi. Pośpiesznie odsunęła się, nie chcąc ulec pokusie albo podsuwać Rufusowi pomysłów, skoro wciąż był osłabiony, ale wciąż praktycznie leżała na nim, mocno wtulona w jego tors.
– Twój brzuch – zaoponowała nieco speszona; przecież nie mogła o tym zapomnieć. – Nie boli cię? Może powinnam…
– Laylo. – Spojrzała na niego pytająco, ale przynajmniej posłusznie zamilkła. – Przestań się już wszystkim przejmować, dobrze? Nic mi nie jest – zapewnił i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że był doskonały w ukrywaniu emocji, zdecydowała się mu uwierzyć.
Westchnęła, ale skinęła głową i mocno się w niego wtuliła. Wiedziała, że być może powinni byli przynajmniej powiadomić resztę o wszystkim, co się stało i spróbować ich uspokoić, ale nie miała siły, żeby się gdziekolwiek ruszać. W ramionach Rufusa było jej dobrze, poza tym czuła się senna. Nie miała pojęcia, jak wiele godzin spędziła bez przytomności, ale to wciąż było zbyt mało, bo czuła się wyczerpana.
Rufus też wydawał jej się wyjątkowo apatyczny, chociaż do tej pory zawsze rozpierała go energia, której w żaden sposób nie potrafił spożytkować. Ze sporym opóźnieniem uświadomiła sobie, że być może na dworze już był dzień – to wyjaśniałoby naprawdę wiele, skoro to noc porą w której najlepiej funkcjonowali. To zresztą nie miało dla niej żadnego znaczenia, jeśli tylko mogła mieć pewność, że jeszcze przynajmniej kilka godzin spędzą wtuleni w siebie.
Czuła, że Rufus raz po raz muska palcami jej plecy, kreśląc na nich jakieś skomplikowane wzory. Jego dotyk przypominał jej o ogniu pożądania, który pobudzał jej ciało, sprawiając, że nie panowała nad sobą i własnymi pragnieniami. Teraz nie czuła się tak, jakby zaraz miała eksplodować od nadmiaru emocji, ale w odpowiedzi na dotyk wampira, jej skóra delikatnie mrowiła i nagrzewała się bardziej niż zwykle. Podobało jej się to uczucie, nawet jeśli w normalnych warunkach wzdrygała się za każdym razem, kiedy ktoś obcy ją dotkał.
To nikt obcy, skarciła się stanowczo. To Rufus.
– Nie przeszkadza ci, kiedy tak robię, prawda? – upewnił się odrobinę zaniepokojonym tonem. Czasami nie potrafiła uwierzyć w to, jak bardzo potrafił być domyślny i troskliwy, kiedy chodziło o nią i przeżycia, których doświadczyła w dzieciństwie. – Wolałbym znowu nie zrobić czegoś, co doprowadzi cię do łez, więc jeśli chcesz, żebym przestał…
– Nie. Nie przestawaj – wymruczała sennie. – To bardzo przyjemne…
Mruknął coś w odpowiedzi, ale przynajmniej nie odsunął się od niej. Czuła się coraz bardziej senna, ale nie przeszkadzało jej to. Dawno nie zasypiała w ta komfortowych warunkach, czując się naprawdę bezpieczną i na miejscu.
– Ach, Laylo…? – Rufus miał do niej jeszcze jedno pytanie. Zamrugała nieprzytomnie, po czym skoncentrowała na nim wzrok. – Mogę cię o coś poprosić?
– To jest prośba? – upewniła się, a na jej ustach pojawił się niewinny uśmiech, jak zawsze, kiedy się z nim drażniła.
Rufus parsknął śmiechem.
– Tak. To jest prośba – przyznał, wywracając oczami. – Tak czy inaczej, mam do ciebie prośbę – powtórzył, tym razem już nie pytając, ale mówiąc pewnie.
Skinęła zachęcająco głową. Wolała się nie deklarować, bo po Rufusie można było się spodziewać wszystkiego.
– Po prostu ze mną zostań, dobrze?
Layla zamknęła oczy. Tę prośbę mogła spełnić.

2 komentarze:

  1. Ostatnio padło stwierdzenie, że powoli zbliżam się do końca tej księgi. Tak, to prawda - zostało raptem 17 rozdziałów i epilog, a jeśli dobrze pójdzie, zejdzie mi akurat do Wigilii. Chciałabym obiecać, że wtedy znów pojawi się jakiś dodatek, ale niestety nie mogę, bo przez te wszystkie dni pracuję, więc jestem w domu dopiero o 20, czasem później. Cieszę się, że przynajmniej mogę dodawać rozdziały... No i faktycznie Mrok wkrótce doczeka się zakończenia, ale pojawi się kolejna księga, w której nie zabranie Layli i Rufusa, ale która dotyczyć będzie przede wszystkim... Alessi. "Pełnia" - bo tak będzie się nazywała księga czwarta - powinna pojawić się już 1 styczna, tak na dobry początek nowego roku, ale do tego jeszcze zostało trochę czasu, a więcej szczegółów będzie w podziękowaniach do tej księgi. Nic więcej w tej kwestii nie zdradzę.
    Dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam was :*
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni są tacy słodcy, jak są razem. Myślałam, że Rufus jej powie kim była Rosa, ale na to wyjaśnienie musimy najwyraźniej poczekać bardzo długo, lub nie dowiemy się wcale i zrobisz z tego słodką tajemnicę^^ Layla się nie boi.? A to nowość, chociaż to dobrze. Coś im się od życia należy XD Ajć, tylko siedemnaście rozdziałów i epilog? Dziewczyno, ale to szybko zleciało :o o, jak podejrzewam dodatek związany byłby z Rufusem i Rosą, albo Layla i Marco bądź cośw tąstronę ;x i teraz znowu brak idei skąd mi się ten pomysł w głowie wziął :p dobra, koniec :x
    Rozdział mi się bardzo podobał, trochę szkoda, że tak późno dodajesz rozdziały, ale rozumiem : praca =( - weny na dalsze pisanie i wytrwałości w pracy ;**
    Twoja Gabi ♥

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa