2 listopada 2013

Sto

Renesmee
Placebo – „Post Blue”

Silne palce Rufusa zacisnęły się na moim ramieniu, kiedy nieśmiertelny szarpnięciem odwrócił mnie w swoją stronę. Cała zesztywniałam i instynktownie spróbowałam mu się wyrwać, ale oczywiście nie dał mi po temu okazji.
– Hej! – zaprotestowałam i wolną ręką spróbowałam go uderzyć, ale skończyło się tym, że jeszcze mocniej mnie przytrzymał. – Rufus, co ty…?
– Powtórz to – nakazał mi, coraz bardziej spiętym tonem. – Puszczę to, ale powtórz to, co powiedziałaś – dodał i odsunął się, żeby więcej nie prowokować Gabriela i mojego ojca, gdyby którykolwiek z nich zdecydował się zareagować.
Instynktownie cofnęłam się o krok, wciąż wpatrując się w nieśmiertelnego i intensywnie pocierając obolałe ramię. Coraz mniej ufałam Rufusowi i wcale nie zdziwiło mnie, że moi bliscy spoglądali na niego z rezerwą, jakby spodziewali się, że wampir (tak chyba mogłam go nazywać w obecnej sytuacji) za moment kogoś zaatakuje. Sama również nie byłam tego taka pewna i chociaż wolałam odwrócić się na pięcie, żeby jak najszybciej opuścić laboratorium, ostatecznie powstrzymałam się przed tym, żeby to zrobić.
Rufus wciąż wyglądał na wytrąconego z równowagi i podekscytowanego. Widziałam, że nieznacznie drży, próbując zachować dystans między nami i może właśnie to w jego zachowaniu przekonało mnie do tego, żeby jednak się odezwać.
– Powiedziałam, że cieszę się, że Aqua jest martwa – powtórzyłam niecierpliwie. – Czy mógłbyś mi wyjaśnić, co…? – zaczęłam, ale Rufus już mnie nie słuchał, skoncentrowany na czymś innym.
- Aqua… – mruknął w zamyśleniu. – Aqua, po łacinie woda… Aqua… – W tym momencie bliżej było mu do szaleństwa niż do geniusza. – Dobra bogini, Laylo, czy mamy krew? – wypalił, zwracając się do dziewczyny.
Layla zmarszczyła brwi, zdezorientowana. Wciąż stała w tym samym miejscu, gdzie widziałam ją po raz ostatni, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co wydarzyło się w ciągu zaledwie niecałej minuty. Ja zresztą też nie byłam pewna, czego powinnam oczekiwać, ale to może dlatego, że nigdy nie czułam jakieś specjalnego pociągu do nauki. Cokolwiek widział Rufus, dla mnie pozostawało zagadką i jedynie jakąś brednią, której nie rozumiałam.
– A po co ci krew? – zapytała dziewczyna, wspierając obie ręce na biodrach.
Naukowiec rzucił jej rozdrażnione spojrzenie.
– Jeśli w końcu się pofatygujesz i bez zadawania pytań zrobisz to, co ci każę, wtedy się dowiesz – mruknął w rozdrażnieniu, nie zwracając uwagi na urażoną minę pół-wampirzycy.
– Trochę grzeczniej – żachnęła się, niechętnie ruszając się z miejsca. – Nie zapominaj, kto tutaj ma prawo do odrobiny agresji – dodała z przekąsem, zanim zniknęła na korytarzu.
Rufus nawet nie przejął się jej groźbami, zbyt skoncentrowany na czymś innym. Spojrzałam niepewnie na Gabriela, zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby się ewakuować, ale ukochany w tym momencie nie patrzył na mnie, zajęty pilnowaniem kolejnych kroków Rufusa. Edward przesunął się w moją stronę, wyraźnie skonfundowany myślami nieśmiertelnego, co chyba znaczyło tyle, że kolejny raz nie jest w stanie niczego z nich wyczytać. Carlisle po prostu obserwował, Isabeau i Dimitr zaś wyglądali kolejno na znudzonych i rozdrażnionych.
Nawet jeśli Rufus zauważył sceptyczne podejście któregokolwiek z nas, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Przez moment rozglądał się za czymś uważnie, zanim zdecydował się wziąć jakąś nieopisaną fiolkę z przeźroczystym płynem. Wciąż nie racząc nam niczego wyjaśnić, doskoczył do stojącego w kącie pokoju zlewu i napełnił wodą pierwsze naczynie, które wpadło mu w rękę. Od prędkości z jaką się poruszał, raz za razem zmieniając miejsce pobytu, zaczynało kręcić mi się w głowie i z tego wszystkiego omal nie przegapiłam powrotu Layli. Dziewczyna przystanęła w progu, obracając w palcach charakterystyczny plastikowy woreczek z krwią, muszącą być jednym z licznych zasobów przetrzymywanych w Centrum Krwiodawstwa.
– Tak… A co ty właściwie robisz? – zapytała z westchnieniem, wznosząc błękitne oczy ku niebu i nie kryjąc irytacji.
– Eksperymentuję – odpowiedział jej obojętnie Rufus. – Albo odpowiadam na pytanie króla. Czy mogłabyś się trochę pośpieszyć, dziewczyno? – dodał, a idealne rysy twarzy Layli na moment wykrzywił grymas.
– Przysięgam, że jeśli jeszcze raz powiesz do mnie „dziewczyno”… – Nie skończyła, tylko w zamian cisnęła w niego woreczkiem.
Usłyszałam ciche westchnięcie Rufusa, a chwilę po tym nieśmiertelny wyciągnął rękę, bez trudu chwytając woreczek, zanim coś złego spotkałoby jego zawartość. Isabeau gwizdnęła pod nosem, Layla z kolei wzruszyła ramionami i spokojnym ludzkim krokiem przeszła przez laboratorium, podchodząc do siostry. Beau, która od jakiegoś czasu siedziała na jednym z laboratoryjnych blatów, posunęła się, żeby zrobić jej miejsce.
– Hej, czy ona zawsze jest taki? – mruknęła pod nosem Layla, spoglądając z ukosa na Beau. Teoretycznie dziewczyna musiała znać go dłużej.
– „Taki”, to znaczy „wkurzający”? – Isabeau spojrzała z ukosa na wampira. – Wiesz, wydaje mi się, że dla ciebie i tak jest zbyt łagodny.
– Zdajecie sobie sprawę z tego, że ja to wszystko słyszę? – przerwał im Rufus, opierając się o krawędź blatu i rzucając obu rozdrażnione spojrzenie. – Uważaj, Beau, bo pokuszę się o wyciągnięcie kilku faktów z okresu, kiedy mieszkałaś tutaj jako dziecko. Ciebie i Drake’a znali wszyscy, a ja mam pamięć dobrą, więc jeśli masz coś jeszcze do dodania…
Oczy Isabeau rozszerzyły się i chyba szykowało się na kłótnie, ale wtedy Dimitr znaczącym chrząknięciem przywołał oboje do porządku. Rufus wzruszył ramionami i wyraźnie z siebie zadowolony, na powrót skoncentrował się na tym, co zamierzał zrobić. Przez moment przyglądał się wodzie, zanim w pospiechu dolał do niej zawartość przeźroczystej fiolki i przygotował próbkę, którą mógł sprawdzić pod mikroskopem. W tamtym momencie jego dobry humor wydawał się bezpowrotnie zniknąć, kiedy zaś uniósł wzrok, żeby ponownie na nas spojrzeć, wyglądał na całkowicie oszołomionego.
Layla zareagowała instynktownie i podbiegła do niego, zanim jeszcze zdążyłby cokolwiek powiedzieć. Jedynie usunął się, dając jej swobodny dostęp do mikroskopu. Dziewczyna niemal z gracją przysunęła sobie sprzęt i zerknęła w okular; między jej brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka, kiedy spojrzała pytająco na Rufusa.
– Czy to jest…? – Urwała i pokręciła głową. – Mam przez to rozumieć, że to jest…? Ale przecież wyglądają inaczej.
– Wyglądają – zgodził się z kamiennym wyrazem twarzy. – Ale to te same drobinki, które już ci pokazywałem. Po prostu są… w uśpieniu – wyjaśnił cicho, powoli obracając się w stronę Dimitra. – Masz swoją odpowiedź, mój królu. To, czego tak bardzo się obawiamy, jest w wodzie.
Nie od razu pojęłam to, co Rufus do nas powiedział. Dopiero po chwili pojęłam, dlaczego zareagował na moje s kiwa i imię Aquy, ale to wciąż niczego nie wyjaśniało. Co więcej, kiedy pomyślałam o tym, jak wiele razy każde z nas miało do czynienia z wodą, zakręciło mi się w głowie i byłam już tylko w stanie kręcić przecząco głową.
Dimitr spojrzał na Rufusa, wyraźnie nie dowierzając jego słowom. Jego rubinowe oczy błyszczały z niepokoju, zdradzając zdenerwowanie.
– Ależ o czym ty mówisz? – zapytał spiętym tonem. -  Chcesz powiedzieć, że to cholerstwo jest… praktycznie wszędzie? Przecież to bzdura! Jak...? – Dimitr pokręcił głową. – Gdyby tak było, zarażeni byliby wszyscy. Poza tym, co z ludźmi?
– To jest w wodzie – powtórzył spokojnie Rufus. – Ale to wcale nie jest taki poważny problem, jak może się wydawać. Przecież dopiero co powiedziałem, że to, co mamy tutaj – skinął na probówkę – wygląda trochę inaczej niż we krwi. Po prostu nie pozwoliłeś mi dokończyć – dodał z westchnieniem irytacji. – Co więcej, jestem skłonny stwierdzić, że gdyby ktokolwiek z tych, którzy wciąż pozostają normalni, napiłby się tej wody, nie stałoby się nic złego – stwierdził z przekonaniem.
Dimitr zamrugał.
– Jak to? – Król wyglądał na coraz bardziej wytrąconego z równowagi. – Rufusie, znowu wszystko komplikujesz – poskarżył się.
– Nie komplikowałbym, gdybyście cały czas mi nie przerywali – stwierdził sam zainteresowany, wznosząc oczy ku niebu. – Już wcześniej obserwowałem te zmiany, które zachodzą w tych, którzy… są w trakcie przemiany. Próbowałem nawet wyizolować to, co odpowiada za zmianę i zauważyłem jedno: to w żaden sposób nie reaguje z wodą. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz… No cóż, to ma sens.
Jeszcze kiedy mówił, rozdarł woreczek z krwią, którą przyniosła mu Layla. Gardło momentalnie mnie zapiekło, kiedy poczułam słodki zapach ludzkiej osoki, szybko jednak odrzuciłam od siebie myśl o głodzie. Skupiając się na miarowym oddychaniu, obserwowała, jak wampir przelewa rubinowy płyn do fiolki z wodą, a ta stopniowo dysocjuje, zmieniając kolor płynu z przeźroczystego na różowy, a ostatecznie na czerwony.
– Wyjaśnię wszystko po kolei – zasugerował. – Mamy wodę. Dodałem do niej SA w czystej formie, to znaczy…
– Mam przez to rozumieć, że trzymasz w laboratorium wirusa w probówce? – wtrącił Dimitr, wyraźnie bliski wybuchu.
– Kłóciłbym się o to, czy można to nazwać wirusem. To raczej… – zaczął, ale mina króla sprawiła, że momentalnie zamilkł. – Och, zresztą nieważne. Ta mieszanka i tak nie jest jeszcze groźna – uspokoił, chociaż jego słowa nie brzmiały zbyt kojąco.
– Jeszcze? – powtórzył z powątpiewaniem Dimitr. – Skażona woda nie jest dla ciebie problemem? – zapytał z niedowierzaniem.
Rufus jęknął rozdrażniony.
– Ten wirus – powiedział z naciskiem, decydując się zostać przy określeniu wampira – nie jest w stanie rozwijać się w wodzie. Nie reaguje również z ludzką krwią, więc człowiek się nie przemieni. Dopiero wypicie tak doprawionej ludzkiej krwi jest zagrożeniem i to nie dla człowieka, ale dla hybrydy. Dążę do tego, że każdy, kto wykorzystuje CK, ma swoje zasoby, prawda? Gdyby zakazić krew wybranych osób, większe jest prawdopodobieństwo tego, że takie działania nie zostaną wykryte. Dlatego to tyczy się jedynie mnie i kilku wybranych osób. To jak loteria: trafiliśmy na krew, w której znajdował się katalizator. To jest w wodzie, ale potrzebuje ludzkiej krwi, żeby się aktywować… – Urwał i w pośpiechu się rozejrzał. – A w zasadzie, prawdziwie niebezpieczne staje się dopiero w innym przypadku…
Nie zdążyłam zareagować, kiedy nagle Rufus skoczył w moją stronę. Nie spodziewałam się tego, podobnie jak i nie spodziewałam się po nim wielu innych rzeczy. Również inni nie wzięli pod uwagę tego, że naukowiec mógłby kogokolwiek zaatakować, dlatego bez trudu udało mu się wyciągnąć mnie niemal na sam środek. Zanim się obejrzałam, Rufus bez trudu wykręcił mi rękę do tyłu. Jęknęłam w proteście i szarpnęłam się, ale w odpowiedzi wampir jedynie wzmocnił uścisk wokół mnie, skutecznie mnie unieruchamiając.
Warknęłam w proteście i instynktownie spróbowałam przeciwnika uderzyć. Rufus zaklął pod nosem, ale przynajmniej trochę się ode mnie odsunął, próbując uniknąć uderzenia. Natychmiast skorzystałam z tego, że jego palce na moment rozluźniły uścisk i wyrwałam rękę, próbując rzucić się co ucieczki. Rufus śmignął tuż obok mnie, skutecznie mnie wyprzedzając i odcinając mi drogę. Skręciłam, próbując go wyminąć, ale okazał się szybszy niż mogłabym przypuszczać i prawie natychmiast znowu znalazł się za mną. Silne ramiona owinęły się wokół mojego pasa i nawet kiedy zaparłam się nogami, próbując przerzucić go przez ramię, nie miałam żadnych szans. Ostatecznie omal nie wylądowałam na ziemi, przygnieciona ciężarem wampira, który niemal desperacko skoczył w moją stronę, próbując jakoś mnie obezwładnić.
– Puść ją! – zaoponował Gabriel i ruszył w naszą stronę, ale Rufus musiał się tego spodziewać. Zanim się obejrzałam, chwycił mnie tak, że jego wargi znalazły się niebezpiecznie blisko mojego gardła. Mój mąż zamarł w bezruchu, nie chcąc ryzykować podejścia do mnie, kiedy oczywiste było, że nie zdąży do mnie dobiec na czas. – Powiedziałem ci, żebyś…
– Nie, póki czegoś nie sprawdzę. Doprawdy, gdybyście darzyli mnie chociaż odrobiną zaufania, byłoby zdecydowanie łatwiej – wymamrotał, a ja omal nie prychnęłam, bo w tym przypadku o zaufaniu nie mogło być mowy. Jak mógł go od nas oczekiwać, jednocześnie atakując któregokolwiek z nas. – Wybacz mi, dziecinko, ale przecież dobrze wiem, że inaczej mi nie pomożesz. Swoją drogą, gdybyś nie próbowała się ze mną szarpać, nic by cię nie bolało, więc pretensje możesz mieć tylko do siebie – dodał, zwracając się do mnie.
Zabawne, ale jego głos brzmiał niemal uprzejmie, co czyniło sytuację jeszcze bardziej komiczną. Rufus potrafił zachowywać się jak dżentelmen i to w najmniej stosownym do tego momencie, kiedy jednocześnie groził tym, że rozerwie mi gardło. Nie miałam co prawda pewności, czy chce zrobić mi krzywdę, ale ciężko było wysnuć jakiekolwiek inne prawdopodobne wnioski, kiedy wciąż obejmował mnie ramionami, trzymając wargi tak blisko mojej szyi, że czułam jego gorący oddech na skórze. Zadrżałam i wzdrygnęłam się, kiedy się poruszył, ale nie miałam innego wyboru, jak wraz z nim zrobić kilku kroków do tyłu, przybliżając się do stołu na którym stał sprzęt i naczynie z ludzką krwią, które wcześniej służyło Rufusowi do wyjaśniania nam, jakim cudem mieszkańcy Miasta Nocy mogli zetknąć się z krwią zarażonych.
Rufus westchnął, poirytowany licznymi gniewnymi spojrzeniami, które otaczały go ze wszystkich stron. Zachowywał się ostrożnie, uważnie obserwując każdego z osobna, zwłaszcza Licavolich i moich bliskich, bo to oni wydawali się najbardziej skłonni do tego, żeby się na niego rzucić. Wciąż przytrzymując mnie jedną ręką, drugą chwycił mnie za lewy nadgarstek, po czym bez ostrzeżenia mocniej wykręcił mi rękę.
Usłyszałam głośne protesty Layli, Edwarda i Gabriela, zanim jednak którekolwiek z nich zdążyłoby chociaż spróbować się do mnie dostać, poczułam ukłucie bólu w dłoni. Wykręciłam głowę, chcąc zobaczyć, co się dzieje, ale dostrzegłam jedynie błysk skalpela, którego ostrzem Rufus rozciął mi palec. Na linii rozcięcia natychmiast pojawiła się krew, wampir zaś przyciągnął mnie nieco bliżej, żeby krople rubinowego płynu skapywały do naczynia z ludzką krewią. Otworzyłam usta, chcąc zaprotestować i raz jeszcze kazać nieśmiertelnemu się puścić, ale nie zdążyłam nawet się odezwać, bo nagle wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Kiedy kilka pierwszych kropli mojej krwi, wylądowało w naczyniu, rozległ się głośny syk. Oboje z Rufusem zamarliśmy w bezruchu, z niedowierzaniem obserwując, jak powierzchnia płynu wzburza się, zupełnie jakby ktoś nagle zwiększył temperaturę, doprowadzając do wrzenia. Rufus zamrugał w pośpiechu i puścił moją rękę, odsuwając mnie w pośpiechu, przez co omal nie wylądowałam na posadzce.
– Odsuń się – ponaglił mnie naukowiec. – Serio chcesz mi tutaj stać z otwartą raną? – zirytował się, jakbym co najmniej sama była odpowiedzialna za rozcięcie.
– Co to, do cholery, było? – zapytałam gniewnie, zaciskając dłonie w pięści i w pośpiechu zwiększając dystans między sobą a Rufusem.
– Dowód na to, że mam rację – odparł. – Musimy sprawdzić zasoby CK, żeby wykluczyć takie niespodzianki. Teraz przynajmniej wiemy, czego powinniśmy szukać, chociaż nie sądzę, żeby było w tym cokolwiek pocieszającego – stwierdził chmurnie. – Tego już i tak się nie cofnie. Nie powstrzymamy tych przemian, ale może zapobiegniemy nowym. Chcieliście, żebym znalazł przyczynę, więc proszę bardzo – uciął z wyższością.
Kręcąc z niedowierzaniem głową, odsunęłam się jeszcze bardziej. Gabriel ruszył w moją stronę, a ja wpadłam mu w ramiona, poniekąd po to, żeby powstrzymać go przed jakimkolwiek głupimi decyzjami. Rufus popatrzył na nas obojętnie, jakby nie rozumiejąc, dlaczego którekolwiek z moich bliskich mogłoby mieć mu cokolwiek za złe.
Gabriel warknął i mocniej przyciągnął mnie do siebie. Kątem oka cały czas obserwował Rufusa, ten jednak nie ruszył się z miejsca, po prostu nas obserwując. Mój ukochany pokręcił głową, po czym skoncentrował się na mnie, tuląc mnie do siebie tak kurczowo, jakbym w każdej chwili mogła zniknąć albo rozpaść się na kawałki.
– Nic ci nie jest? – zapytał mnie cicho, czule ujmując moją dłoń i chcąc obejrzeć rozcięcie, które zawdzięczałam wampirowi.
– Już nie krwawi, więc nic jej nie będzie – wtrącił Rufus, odrobinę znudzonym, ale całkiem przekonującym tonem.
– Nie ciebie pytam – warknął Gabriel, rzucając nieśmiertelnemu mordercze spojrzenie. – Co to miało być? Jakim prawem w ogóle odważyłeś się tknąć moją żonę? – zapytał, nagle tracąc nad sobą kontrolę.
Tym razem to ja chwyciłam Gabriela w ramiona, chcąc powstrzymać go przed ruszeniem na Rufusa. Czułam, że mieście na napięte do granic możliwości, chociaż trochę się rozluźnił, kiedy przypomniał sobie o mojej obecności. Ulżyło mi, bo niezależnie od wszystkiego, nie chciałam, żeby Rufusowi stało się cokolwiek złego – nie tyle przez wzgląd na niego, ale przede wszystkim na Laylę, która niespokojnie obserwowała sytuację.
– Przecież nic jej nie jest! – żachnął się Rufus. – Po prostu szczerze wątpię, żeby użyczyła mi chociaż kropelki swojej krwi, gdybym ją o to poprosił. Ten temat już przerabialiśmy i sam widziałeś, jaka była jej reakcja!
– Mogłeś przynajmniej mnie zapytać – powiedziałam, decydując się wtrącić. Co prawda wiedziałam, że nawet wtedy bym Rufusowi nie zaufała, ale może potraktowałabym go lepiej. No i nie musielibyśmy się ze sobą szarpać. – Poza tym, po co ci była akurat moja krew? – dodałam z nutką goryczy.
– Szczerze? – Rufus parsknął nieco wymuszonym śmiechem. – Potrzebowałem krwi kogoś, kto wciąż jest pół-wampirem. Uznałem, że z tobą pójdzie łatwiej i najwyraźniej się nie myliłem. Nie potrafisz walczyć, dziecko – stwierdził, a we mnie aż się zagotowało, bo kolejny raz zostałam potraktowana jak dziecko.
Stanowczo wyswobodziłam się z objęć Gabriela, nawet niczego mu nie wyjaśniając. Zachwiałam się lekko, kiedy ramiona ukochanego zniknęły, bo kolejny raz do głosu doszło zmęczenie, ból i dezorientacja, którą odczuwałam, ale całkowicie to zignorowałam. Bez słowa ruszyłam w stronę drzwi, nagle nie marząc już o niczym innym, a jedynie o chwili spokoju i o tym, żeby nareszcie znaleźć się w domu, gdzie mogłabym odpocząć. Gabriel oczywiście natychmiast ruszył za mną, zaniepokojony, ale byłam zbyt wzbudzona, żeby na niego zaczekać; miałam dość Rufusa i laboratorium, dlatego chciałam z niego uciec.
Nikt nie powstrzymał mnie, kiedy wypadłam na korytarz. Usłyszałam co prawda jeszcze głos Rufusa, a potem zagniewany sopran Layli, która stanowczo kazała mu się zamknąć, ale nie byłam zainteresowana tym, jakie będą efekty tego, co się wydarzyło. Byłam zła, chociaż sama nie potrafiłam stwierdzić, czy to oszołomienie atakiem, czy może reakcja na to, co powiedział do mnie Rufus. Być może to było głupie, ale chyba naprawdę przejęłam się sposobem w jaki do mnie mówił. Czułam się upokorzona, nawet jeśli nie powinnam była przejmować się takim drobiazgiem, zwłaszcza w sytuacji, kiedy moje zdolności do obrony nie miały żadnego znaczenia.
– Nessie, poczekaj! – zawołał za mną Gabriel. Chwilę później dosłownie zmaterializował się u mojego boku, a przynajmniej ja tak to odebrałam. Kręciło mi się w głowie i miałam wrażenie, że obrazy rozmazują mi się przed oczami. – Kochanie, wszystko w porządku? Mam ochotę wrócić tam i skręcić mu kark, ale…
– Nie, Gabrielu – przerwałam mu, siląc się na stanowczość. – Odpuść. To nie ma żadnego znaczenia – zapewniłam go w pośpiechu. – Chcę wrócić do domu. Jestem zmęczona, poza tym chcę nacieszyć się obecnością dzieci – poprosiłam i wysiliłam się na uśmiech, ale podejrzewałam, że wyszło mi to dość marnie.
Gabriel pokiwał głową i wziął mnie za rękę. Ścisnęłam jego dłoń, instynktownie przysuwając się bliżej i pragnąc, żeby wziął mnie w ramiona. Dopiero wtedy poczułam się naprawdę bezpiecznie, chociaż jednocześnie zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo, kiedy adrenalina ostatecznie opuściła moje ciało, pozostawiając wszechogarniające zmęczenie.
Usłyszałam jeszcze, że Gabriel wypowiada moje imię, a potem ostatecznie stało się to, co wisiało nade mną już od jakiegoś czasu, kiedy najzwyczajniej w świecie straciłam przytomność.

4 komentarze:

  1. Hej. Szczerze powiedziawszy, mam mieszane uczucia wobec tego rozdziału. Jedynie cudna piosenka wydaje się wszystko ratować, ale cóż poradzę na to, że głos Briana jest zajebisty? <33
    Z dedykacją dla Gabrysi, którą zaraziłam Placebo,
    Nessa.

    PS. Setny rozdział... Ach, pierwotnie tyle miała zajmować ta księga... =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze dziękuje za dedykacje. Jego głos jest wspaniały *,*
    Ach, z góry przepraszam za komentarz, ale dzisiaj praktycznie nic nie kminie. Po prostu brakuje mi snu. Oczywiście rozdział był genialny, a ty po raz kolejny skończyłaś w takim momencie, że... Tylko zamordować :D co się z nią stało? Dlaczego... Zemdlała? Niezbyt rozumiem czemu to sie stało. Czy to przez to, że Rufus wziął od niej krew? Zupełnie nie rozumiem dlaczego ona tak po prostu straciła przytomność? Mam tylko nadzieje, ze to nic poważnego. Mogę tylko sie domyślać co planujesz z Renesmee.
    Cieszę sie, ze księga będzie dłuższa ^^
    Gabi :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :* I nie bij! A ona zemdlała z wycieńczenia. No wiesz, zarwana noc, emocje i jeszcze to, że trochę oberwała podczas walki. Wcześniej jeszcze oddawała krew w CK, a wkurzenie na Rufusa przelało czarę goryczy ^^
      Aha, ktoś mnie w ostatnim rozdziale pytał o moje inne blogi. Więc podaję: http://untypical-love-story.blogspot.com/ i http://the-shadows-of-the-past.blogspot.com/.

      Pozdrawiam,
      Nessa ;)

      Usuń
  3. Nie rozumiem twoich zmartwień. Ile razy ja ci już mówiłam, że jesteś zajebista i nie masz powodów do zmartwień? Mam powtarzać jeszcze? Jeśli trzeba, mogę codziennie wysyłać ci po kilka maili z taką treścią.

    Co do rozdziału. Jestem zachwycona. Wszystkie rozdziały są cudowne. Czekam na perspektywę Layli. Uwielbiam jej postać. Nessie nic nie będzie, nie? To tylko ze zmęczenia i nadmiaru emocji, tak? Bo jeśli zamierzasz coś znowu zakręcić, to - chociaż będę zachwycona - mąć jak najbardziej, bo będzie coraz więcej rozdziałów.

    Jestem twoją fanką, a ty moim guru. Czekam na następny rozdział. Życzę weny.

    Aleks.

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa