Renesmee
♪ Placebo – „Post Blue”
Silne palce Rufusa zacisnęły
się na moim ramieniu, kiedy nieśmiertelny szarpnięciem odwrócił mnie
w swoją stronę. Cała zesztywniałam i instynktownie spróbowałam mu się
wyrwać, ale oczywiście nie dał mi po temu okazji.
– Hej! –
zaprotestowałam i wolną ręką spróbowałam go uderzyć, ale skończyło się
tym, że jeszcze mocniej mnie przytrzymał. – Rufus, co ty…?
– Powtórz
to – nakazał mi, coraz bardziej spiętym tonem. – Puszczę to, ale powtórz to, co
powiedziałaś – dodał i odsunął się, żeby więcej nie prowokować Gabriela
i mojego ojca, gdyby którykolwiek z nich zdecydował się zareagować.
Instynktownie
cofnęłam się o krok, wciąż wpatrując się w nieśmiertelnego
i intensywnie pocierając obolałe ramię. Coraz mniej ufałam Rufusowi
i wcale nie zdziwiło mnie, że moi bliscy spoglądali na niego
z rezerwą, jakby spodziewali się, że wampir (tak chyba mogłam go nazywać
w obecnej sytuacji) za moment kogoś zaatakuje. Sama również nie byłam tego
taka pewna i chociaż wolałam odwrócić się na pięcie, żeby jak najszybciej
opuścić laboratorium, ostatecznie powstrzymałam się przed tym, żeby to zrobić.
Rufus wciąż
wyglądał na wytrąconego z równowagi i podekscytowanego. Widziałam, że
nieznacznie drży, próbując zachować dystans między nami i może właśnie to
w jego zachowaniu przekonało mnie do tego, żeby jednak się odezwać.
–
Powiedziałam, że cieszę się, że Aqua jest martwa – powtórzyłam niecierpliwie. –
Czy mógłbyś mi wyjaśnić, co…? – zaczęłam, ale Rufus już mnie nie słuchał,
skoncentrowany na czymś innym.
- Aqua… –
mruknął w zamyśleniu. – Aqua, po łacinie woda… Aqua… – W tym momencie
bliżej było mu do szaleństwa niż do geniusza. – Dobra bogini, Laylo, czy mamy
krew? – wypalił, zwracając się do dziewczyny.
Layla
zmarszczyła brwi, zdezorientowana. Wciąż stała w tym samym miejscu, gdzie
widziałam ją po raz ostatni, chyba nie do końca zdając sobie sprawę
z tego, co wydarzyło się w ciągu zaledwie niecałej minuty. Ja zresztą
też nie byłam pewna, czego powinnam oczekiwać, ale to może dlatego, że nigdy
nie czułam jakieś specjalnego pociągu do nauki. Cokolwiek widział Rufus, dla
mnie pozostawało zagadką i jedynie jakąś brednią, której nie rozumiałam.
– A po
co ci krew? – zapytała dziewczyna, wspierając obie ręce na biodrach.
Naukowiec
rzucił jej rozdrażnione spojrzenie.
– Jeśli
w końcu się pofatygujesz i bez zadawania pytań zrobisz to, co ci
każę, wtedy się dowiesz – mruknął w rozdrażnieniu, nie zwracając uwagi na
urażoną minę pół-wampirzycy.
– Trochę
grzeczniej – żachnęła się, niechętnie ruszając się z miejsca. – Nie
zapominaj, kto tutaj ma prawo do odrobiny agresji – dodała z przekąsem,
zanim zniknęła na korytarzu.
Rufus nawet
nie przejął się jej groźbami, zbyt skoncentrowany na czymś innym. Spojrzałam
niepewnie na Gabriela, zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby się ewakuować,
ale ukochany w tym momencie nie patrzył na mnie, zajęty pilnowaniem
kolejnych kroków Rufusa. Edward przesunął się w moją stronę, wyraźnie
skonfundowany myślami nieśmiertelnego, co chyba znaczyło tyle, że kolejny raz
nie jest w stanie niczego z nich wyczytać. Carlisle po prostu
obserwował, Isabeau i Dimitr zaś wyglądali kolejno na znudzonych
i rozdrażnionych.
Nawet jeśli
Rufus zauważył sceptyczne podejście któregokolwiek z nas, nie zrobiło to
na nim żadnego wrażenia. Przez moment rozglądał się za czymś uważnie, zanim
zdecydował się wziąć jakąś nieopisaną fiolkę z przeźroczystym płynem.
Wciąż nie racząc nam niczego wyjaśnić, doskoczył do stojącego w kącie
pokoju zlewu i napełnił wodą pierwsze naczynie, które wpadło mu
w rękę. Od prędkości z jaką się poruszał, raz za razem zmieniając
miejsce pobytu, zaczynało kręcić mi się w głowie i z tego
wszystkiego omal nie przegapiłam powrotu Layli. Dziewczyna przystanęła w progu,
obracając w palcach charakterystyczny plastikowy woreczek z krwią,
muszącą być jednym z licznych zasobów przetrzymywanych w Centrum
Krwiodawstwa.
– Tak…
A co ty właściwie robisz? – zapytała z westchnieniem, wznosząc
błękitne oczy ku niebu i nie kryjąc irytacji.
–
Eksperymentuję – odpowiedział jej obojętnie Rufus. – Albo odpowiadam na pytanie
króla. Czy mogłabyś się trochę pośpieszyć, dziewczyno? – dodał, a idealne
rysy twarzy Layli na moment wykrzywił grymas.
–
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz powiesz do mnie „dziewczyno”… – Nie skończyła,
tylko w zamian cisnęła w niego woreczkiem.
Usłyszałam
ciche westchnięcie Rufusa, a chwilę po tym nieśmiertelny wyciągnął rękę,
bez trudu chwytając woreczek, zanim coś złego spotkałoby jego zawartość.
Isabeau gwizdnęła pod nosem, Layla z kolei wzruszyła ramionami
i spokojnym ludzkim krokiem przeszła przez laboratorium, podchodząc do
siostry. Beau, która od jakiegoś czasu siedziała na jednym
z laboratoryjnych blatów, posunęła się, żeby zrobić jej miejsce.
– Hej, czy
ona zawsze jest taki? – mruknęła pod nosem Layla, spoglądając z ukosa na
Beau. Teoretycznie dziewczyna musiała znać go dłużej.
– „Taki”,
to znaczy „wkurzający”? – Isabeau spojrzała z ukosa na wampira. – Wiesz,
wydaje mi się, że dla ciebie i tak jest zbyt łagodny.
– Zdajecie
sobie sprawę z tego, że ja to wszystko słyszę? – przerwał im Rufus,
opierając się o krawędź blatu i rzucając obu rozdrażnione spojrzenie.
– Uważaj, Beau, bo pokuszę się o wyciągnięcie kilku faktów z okresu,
kiedy mieszkałaś tutaj jako dziecko. Ciebie i Drake’a znali wszyscy,
a ja mam pamięć dobrą, więc jeśli masz coś jeszcze do dodania…
Oczy
Isabeau rozszerzyły się i chyba szykowało się na kłótnie, ale wtedy Dimitr
znaczącym chrząknięciem przywołał oboje do porządku. Rufus wzruszył ramionami
i wyraźnie z siebie zadowolony, na powrót skoncentrował się na tym,
co zamierzał zrobić. Przez moment przyglądał się wodzie, zanim w pospiechu
dolał do niej zawartość przeźroczystej fiolki i przygotował próbkę, którą
mógł sprawdzić pod mikroskopem. W tamtym momencie jego dobry humor wydawał
się bezpowrotnie zniknąć, kiedy zaś uniósł wzrok, żeby ponownie na nas
spojrzeć, wyglądał na całkowicie oszołomionego.
Layla
zareagowała instynktownie i podbiegła do niego, zanim jeszcze zdążyłby
cokolwiek powiedzieć. Jedynie usunął się, dając jej swobodny dostęp do
mikroskopu. Dziewczyna niemal z gracją przysunęła sobie sprzęt
i zerknęła w okular; między jej brwiami pojawiła się pionowa
zmarszczka, kiedy spojrzała pytająco na Rufusa.
– Czy to
jest…? – Urwała i pokręciła głową. – Mam przez to rozumieć, że to jest…?
Ale przecież wyglądają inaczej.
– Wyglądają
– zgodził się z kamiennym wyrazem twarzy. – Ale to te same drobinki, które
już ci pokazywałem. Po prostu są… w uśpieniu – wyjaśnił cicho, powoli
obracając się w stronę Dimitra. – Masz swoją odpowiedź, mój królu. To,
czego tak bardzo się obawiamy, jest w wodzie.
Nie od razu
pojęłam to, co Rufus do nas powiedział. Dopiero po chwili pojęłam, dlaczego
zareagował na moje s kiwa i imię Aquy, ale to wciąż niczego nie
wyjaśniało. Co więcej, kiedy pomyślałam o tym, jak wiele razy każde
z nas miało do czynienia z wodą, zakręciło mi się w głowie
i byłam już tylko w stanie kręcić przecząco głową.
Dimitr
spojrzał na Rufusa, wyraźnie nie dowierzając jego słowom. Jego rubinowe oczy
błyszczały z niepokoju, zdradzając zdenerwowanie.
– Ależ
o czym ty mówisz? – zapytał spiętym tonem. - Chcesz
powiedzieć, że to cholerstwo jest… praktycznie wszędzie? Przecież to bzdura!
Jak...? – Dimitr pokręcił głową. – Gdyby tak było, zarażeni byliby wszyscy.
Poza tym, co z ludźmi?
– To jest
w wodzie – powtórzył spokojnie Rufus. – Ale to wcale nie jest taki poważny
problem, jak może się wydawać. Przecież dopiero co powiedziałem, że to, co mamy
tutaj – skinął na probówkę – wygląda trochę inaczej niż we krwi. Po prostu nie
pozwoliłeś mi dokończyć – dodał z westchnieniem irytacji. – Co więcej,
jestem skłonny stwierdzić, że gdyby ktokolwiek z tych, którzy wciąż
pozostają normalni, napiłby się tej wody, nie stałoby się nic złego –
stwierdził z przekonaniem.
Dimitr
zamrugał.
– Jak to? –
Król wyglądał na coraz bardziej wytrąconego z równowagi. – Rufusie, znowu
wszystko komplikujesz – poskarżył się.
– Nie
komplikowałbym, gdybyście cały czas mi nie przerywali – stwierdził sam
zainteresowany, wznosząc oczy ku niebu. – Już wcześniej obserwowałem te zmiany,
które zachodzą w tych, którzy… są w trakcie przemiany. Próbowałem
nawet wyizolować to, co odpowiada za zmianę i zauważyłem jedno: to
w żaden sposób nie reaguje z wodą. Wcześniej nie zwróciłem na to
uwagi, ale teraz… No cóż, to ma sens.
Jeszcze kiedy
mówił, rozdarł woreczek z krwią, którą przyniosła mu Layla. Gardło
momentalnie mnie zapiekło, kiedy poczułam słodki zapach ludzkiej osoki, szybko
jednak odrzuciłam od siebie myśl o głodzie. Skupiając się na miarowym
oddychaniu, obserwowała, jak wampir przelewa rubinowy płyn do fiolki
z wodą, a ta stopniowo dysocjuje, zmieniając kolor płynu
z przeźroczystego na różowy, a ostatecznie na czerwony.
– Wyjaśnię
wszystko po kolei – zasugerował. – Mamy wodę. Dodałem do niej SA w czystej
formie, to znaczy…
– Mam przez
to rozumieć, że trzymasz w laboratorium wirusa w probówce? – wtrącił
Dimitr, wyraźnie bliski wybuchu.
– Kłóciłbym
się o to, czy można to nazwać wirusem. To raczej… – zaczął, ale mina króla
sprawiła, że momentalnie zamilkł. – Och, zresztą nieważne. Ta mieszanka
i tak nie jest jeszcze groźna – uspokoił, chociaż jego słowa nie brzmiały
zbyt kojąco.
– Jeszcze?
– powtórzył z powątpiewaniem Dimitr. – Skażona woda nie jest dla ciebie
problemem? – zapytał z niedowierzaniem.
Rufus
jęknął rozdrażniony.
– Ten wirus – powiedział
z naciskiem, decydując się zostać przy określeniu wampira – nie jest
w stanie rozwijać się w wodzie. Nie reaguje również z ludzką
krwią, więc człowiek się nie przemieni. Dopiero wypicie tak doprawionej
ludzkiej krwi jest zagrożeniem i to nie dla człowieka, ale dla hybrydy.
Dążę do tego, że każdy, kto wykorzystuje CK, ma swoje zasoby, prawda? Gdyby
zakazić krew wybranych osób, większe jest prawdopodobieństwo tego, że takie
działania nie zostaną wykryte. Dlatego to tyczy się jedynie mnie i kilku
wybranych osób. To jak loteria: trafiliśmy na krew, w której znajdował się
katalizator. To jest w wodzie, ale potrzebuje ludzkiej krwi, żeby się
aktywować… – Urwał i w pośpiechu się rozejrzał. –
A w zasadzie, prawdziwie niebezpieczne staje się dopiero w innym
przypadku…
Nie
zdążyłam zareagować, kiedy nagle Rufus skoczył w moją stronę. Nie
spodziewałam się tego, podobnie jak i nie spodziewałam się po nim wielu
innych rzeczy. Również inni nie wzięli pod uwagę tego, że naukowiec mógłby
kogokolwiek zaatakować, dlatego bez trudu udało mu się wyciągnąć mnie niemal na
sam środek. Zanim się obejrzałam, Rufus bez trudu wykręcił mi rękę do tyłu.
Jęknęłam w proteście i szarpnęłam się, ale w odpowiedzi wampir
jedynie wzmocnił uścisk wokół mnie, skutecznie mnie unieruchamiając.
Warknęłam
w proteście i instynktownie spróbowałam przeciwnika uderzyć. Rufus
zaklął pod nosem, ale przynajmniej trochę się ode mnie odsunął, próbując
uniknąć uderzenia. Natychmiast skorzystałam z tego, że jego palce na
moment rozluźniły uścisk i wyrwałam rękę, próbując rzucić się co ucieczki.
Rufus śmignął tuż obok mnie, skutecznie mnie wyprzedzając i odcinając mi
drogę. Skręciłam, próbując go wyminąć, ale okazał się szybszy niż mogłabym
przypuszczać i prawie natychmiast znowu znalazł się za mną. Silne ramiona
owinęły się wokół mojego pasa i nawet kiedy zaparłam się nogami, próbując
przerzucić go przez ramię, nie miałam żadnych szans. Ostatecznie omal nie
wylądowałam na ziemi, przygnieciona ciężarem wampira, który niemal desperacko
skoczył w moją stronę, próbując jakoś mnie obezwładnić.
– Puść ją!
– zaoponował Gabriel i ruszył w naszą stronę, ale Rufus musiał się
tego spodziewać. Zanim się obejrzałam, chwycił mnie tak, że jego wargi znalazły
się niebezpiecznie blisko mojego gardła. Mój mąż zamarł w bezruchu, nie
chcąc ryzykować podejścia do mnie, kiedy oczywiste było, że nie zdąży do mnie
dobiec na czas. – Powiedziałem ci, żebyś…
– Nie, póki
czegoś nie sprawdzę. Doprawdy, gdybyście darzyli mnie chociaż odrobiną
zaufania, byłoby zdecydowanie łatwiej – wymamrotał, a ja omal nie
prychnęłam, bo w tym przypadku o zaufaniu nie mogło być mowy. Jak
mógł go od nas oczekiwać, jednocześnie atakując któregokolwiek z nas. –
Wybacz mi, dziecinko, ale przecież dobrze wiem, że inaczej mi nie pomożesz.
Swoją drogą, gdybyś nie próbowała się ze mną szarpać, nic by cię nie bolało,
więc pretensje możesz mieć tylko do siebie – dodał, zwracając się do mnie.
Zabawne,
ale jego głos brzmiał niemal uprzejmie, co czyniło sytuację jeszcze bardziej
komiczną. Rufus potrafił zachowywać się jak dżentelmen i to
w najmniej stosownym do tego momencie, kiedy jednocześnie groził tym, że
rozerwie mi gardło. Nie miałam co prawda pewności, czy chce zrobić mi krzywdę,
ale ciężko było wysnuć jakiekolwiek inne prawdopodobne wnioski, kiedy wciąż obejmował
mnie ramionami, trzymając wargi tak blisko mojej szyi, że czułam jego gorący
oddech na skórze. Zadrżałam i wzdrygnęłam się, kiedy się poruszył, ale nie
miałam innego wyboru, jak wraz z nim zrobić kilku kroków do tyłu,
przybliżając się do stołu na którym stał sprzęt i naczynie z ludzką
krwią, które wcześniej służyło Rufusowi do wyjaśniania nam, jakim cudem
mieszkańcy Miasta Nocy mogli zetknąć się z krwią zarażonych.
Rufus
westchnął, poirytowany licznymi gniewnymi spojrzeniami, które otaczały go ze wszystkich
stron. Zachowywał się ostrożnie, uważnie obserwując każdego z osobna,
zwłaszcza Licavolich i moich bliskich, bo to oni wydawali się najbardziej
skłonni do tego, żeby się na niego rzucić. Wciąż przytrzymując mnie jedną ręką,
drugą chwycił mnie za lewy nadgarstek, po czym bez ostrzeżenia mocniej wykręcił
mi rękę.
Usłyszałam
głośne protesty Layli, Edwarda i Gabriela, zanim jednak którekolwiek
z nich zdążyłoby chociaż spróbować się do mnie dostać, poczułam ukłucie
bólu w dłoni. Wykręciłam głowę, chcąc zobaczyć, co się dzieje, ale
dostrzegłam jedynie błysk skalpela, którego ostrzem Rufus rozciął mi palec. Na
linii rozcięcia natychmiast pojawiła się krew, wampir zaś przyciągnął mnie
nieco bliżej, żeby krople rubinowego płynu skapywały do naczynia z ludzką
krewią. Otworzyłam usta, chcąc zaprotestować i raz jeszcze kazać
nieśmiertelnemu się puścić, ale nie zdążyłam nawet się odezwać, bo nagle
wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Kiedy kilka
pierwszych kropli mojej krwi, wylądowało w naczyniu, rozległ się głośny
syk. Oboje z Rufusem zamarliśmy w bezruchu, z niedowierzaniem
obserwując, jak powierzchnia płynu wzburza się, zupełnie jakby ktoś nagle
zwiększył temperaturę, doprowadzając do wrzenia. Rufus zamrugał
w pośpiechu i puścił moją rękę, odsuwając mnie w pośpiechu,
przez co omal nie wylądowałam na posadzce.
– Odsuń się
– ponaglił mnie naukowiec. – Serio chcesz mi tutaj stać z otwartą raną? –
zirytował się, jakbym co najmniej sama była odpowiedzialna za rozcięcie.
– Co to, do
cholery, było? – zapytałam gniewnie, zaciskając dłonie w pięści
i w pośpiechu zwiększając dystans między sobą a Rufusem.
– Dowód na
to, że mam rację – odparł. – Musimy sprawdzić zasoby CK, żeby wykluczyć takie
niespodzianki. Teraz przynajmniej wiemy, czego powinniśmy szukać, chociaż nie sądzę,
żeby było w tym cokolwiek pocieszającego – stwierdził chmurnie. – Tego już
i tak się nie cofnie. Nie powstrzymamy tych przemian, ale może
zapobiegniemy nowym. Chcieliście, żebym znalazł przyczynę, więc proszę bardzo –
uciął z wyższością.
Kręcąc
z niedowierzaniem głową, odsunęłam się jeszcze bardziej. Gabriel ruszył
w moją stronę, a ja wpadłam mu w ramiona, poniekąd po to, żeby
powstrzymać go przed jakimkolwiek głupimi decyzjami. Rufus popatrzył na nas
obojętnie, jakby nie rozumiejąc, dlaczego którekolwiek z moich bliskich
mogłoby mieć mu cokolwiek za złe.
Gabriel
warknął i mocniej przyciągnął mnie do siebie. Kątem oka cały czas
obserwował Rufusa, ten jednak nie ruszył się z miejsca, po prostu nas
obserwując. Mój ukochany pokręcił głową, po czym skoncentrował się na mnie,
tuląc mnie do siebie tak kurczowo, jakbym w każdej chwili mogła zniknąć
albo rozpaść się na kawałki.
– Nic ci
nie jest? – zapytał mnie cicho, czule ujmując moją dłoń i chcąc obejrzeć
rozcięcie, które zawdzięczałam wampirowi.
– Już nie krwawi,
więc nic jej nie będzie – wtrącił Rufus, odrobinę znudzonym, ale całkiem
przekonującym tonem.
– Nie
ciebie pytam – warknął Gabriel, rzucając nieśmiertelnemu mordercze spojrzenie.
– Co to miało być? Jakim prawem w ogóle odważyłeś się tknąć moją żonę? –
zapytał, nagle tracąc nad sobą kontrolę.
Tym razem
to ja chwyciłam Gabriela w ramiona, chcąc powstrzymać go przed ruszeniem
na Rufusa. Czułam, że mieście na napięte do granic możliwości, chociaż trochę
się rozluźnił, kiedy przypomniał sobie o mojej obecności. Ulżyło mi, bo
niezależnie od wszystkiego, nie chciałam, żeby Rufusowi stało się cokolwiek
złego – nie tyle przez wzgląd na niego, ale przede wszystkim na Laylę, która
niespokojnie obserwowała sytuację.
– Przecież
nic jej nie jest! – żachnął się Rufus. – Po prostu szczerze wątpię, żeby
użyczyła mi chociaż kropelki swojej krwi, gdybym ją o to poprosił. Ten
temat już przerabialiśmy i sam widziałeś, jaka była jej reakcja!
– Mogłeś
przynajmniej mnie zapytać – powiedziałam, decydując się wtrącić. Co prawda
wiedziałam, że nawet wtedy bym Rufusowi nie zaufała, ale może potraktowałabym
go lepiej. No i nie musielibyśmy się ze sobą szarpać. – Poza tym, po co ci
była akurat moja krew? – dodałam z nutką goryczy.
– Szczerze?
– Rufus parsknął nieco wymuszonym śmiechem. – Potrzebowałem krwi kogoś, kto
wciąż jest pół-wampirem. Uznałem, że z tobą pójdzie łatwiej
i najwyraźniej się nie myliłem. Nie potrafisz walczyć, dziecko –
stwierdził, a we mnie aż się zagotowało, bo kolejny raz zostałam
potraktowana jak dziecko.
Stanowczo
wyswobodziłam się z objęć Gabriela, nawet niczego mu nie wyjaśniając.
Zachwiałam się lekko, kiedy ramiona ukochanego zniknęły, bo kolejny raz do
głosu doszło zmęczenie, ból i dezorientacja, którą odczuwałam, ale
całkowicie to zignorowałam. Bez słowa ruszyłam w stronę drzwi, nagle nie
marząc już o niczym innym, a jedynie o chwili spokoju
i o tym, żeby nareszcie znaleźć się w domu, gdzie mogłabym
odpocząć. Gabriel oczywiście natychmiast ruszył za mną, zaniepokojony, ale
byłam zbyt wzbudzona, żeby na niego zaczekać; miałam dość Rufusa
i laboratorium, dlatego chciałam z niego uciec.
Nikt nie
powstrzymał mnie, kiedy wypadłam na korytarz. Usłyszałam co prawda jeszcze głos
Rufusa, a potem zagniewany sopran Layli, która stanowczo kazała mu się
zamknąć, ale nie byłam zainteresowana tym, jakie będą efekty tego, co się
wydarzyło. Byłam zła, chociaż sama nie potrafiłam stwierdzić, czy to
oszołomienie atakiem, czy może reakcja na to, co powiedział do mnie Rufus. Być
może to było głupie, ale chyba naprawdę przejęłam się sposobem w jaki do
mnie mówił. Czułam się upokorzona, nawet jeśli nie powinnam była przejmować się
takim drobiazgiem, zwłaszcza w sytuacji, kiedy moje zdolności do obrony
nie miały żadnego znaczenia.
– Nessie,
poczekaj! – zawołał za mną Gabriel. Chwilę później dosłownie zmaterializował
się u mojego boku, a przynajmniej ja tak to odebrałam. Kręciło mi się
w głowie i miałam wrażenie, że obrazy rozmazują mi się przed oczami.
– Kochanie, wszystko w porządku? Mam ochotę wrócić tam i skręcić mu
kark, ale…
– Nie,
Gabrielu – przerwałam mu, siląc się na stanowczość. – Odpuść. To nie ma żadnego
znaczenia – zapewniłam go w pośpiechu. – Chcę wrócić do domu. Jestem
zmęczona, poza tym chcę nacieszyć się obecnością dzieci – poprosiłam
i wysiliłam się na uśmiech, ale podejrzewałam, że wyszło mi to dość
marnie.
Gabriel
pokiwał głową i wziął mnie za rękę. Ścisnęłam jego dłoń, instynktownie
przysuwając się bliżej i pragnąc, żeby wziął mnie w ramiona. Dopiero
wtedy poczułam się naprawdę bezpiecznie, chociaż jednocześnie zrobiło mi się
jeszcze bardziej słabo, kiedy adrenalina ostatecznie opuściła moje ciało,
pozostawiając wszechogarniające zmęczenie.
Usłyszałam
jeszcze, że Gabriel wypowiada moje imię, a potem ostatecznie stało się to,
co wisiało nade mną już od jakiegoś czasu, kiedy najzwyczajniej w świecie
straciłam przytomność.
Hej. Szczerze powiedziawszy, mam mieszane uczucia wobec tego rozdziału. Jedynie cudna piosenka wydaje się wszystko ratować, ale cóż poradzę na to, że głos Briana jest zajebisty? <33
OdpowiedzUsuńZ dedykacją dla Gabrysi, którą zaraziłam Placebo,
Nessa.
PS. Setny rozdział... Ach, pierwotnie tyle miała zajmować ta księga... =)
Po pierwsze dziękuje za dedykacje. Jego głos jest wspaniały *,*
OdpowiedzUsuńAch, z góry przepraszam za komentarz, ale dzisiaj praktycznie nic nie kminie. Po prostu brakuje mi snu. Oczywiście rozdział był genialny, a ty po raz kolejny skończyłaś w takim momencie, że... Tylko zamordować :D co się z nią stało? Dlaczego... Zemdlała? Niezbyt rozumiem czemu to sie stało. Czy to przez to, że Rufus wziął od niej krew? Zupełnie nie rozumiem dlaczego ona tak po prostu straciła przytomność? Mam tylko nadzieje, ze to nic poważnego. Mogę tylko sie domyślać co planujesz z Renesmee.
Cieszę sie, ze księga będzie dłuższa ^^
Gabi :**
Nie ma sprawy :* I nie bij! A ona zemdlała z wycieńczenia. No wiesz, zarwana noc, emocje i jeszcze to, że trochę oberwała podczas walki. Wcześniej jeszcze oddawała krew w CK, a wkurzenie na Rufusa przelało czarę goryczy ^^
UsuńAha, ktoś mnie w ostatnim rozdziale pytał o moje inne blogi. Więc podaję: http://untypical-love-story.blogspot.com/ i http://the-shadows-of-the-past.blogspot.com/.
Pozdrawiam,
Nessa ;)
Nie rozumiem twoich zmartwień. Ile razy ja ci już mówiłam, że jesteś zajebista i nie masz powodów do zmartwień? Mam powtarzać jeszcze? Jeśli trzeba, mogę codziennie wysyłać ci po kilka maili z taką treścią.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Jestem zachwycona. Wszystkie rozdziały są cudowne. Czekam na perspektywę Layli. Uwielbiam jej postać. Nessie nic nie będzie, nie? To tylko ze zmęczenia i nadmiaru emocji, tak? Bo jeśli zamierzasz coś znowu zakręcić, to - chociaż będę zachwycona - mąć jak najbardziej, bo będzie coraz więcej rozdziałów.
Jestem twoją fanką, a ty moim guru. Czekam na następny rozdział. Życzę weny.
Aleks.