Renesmee
♪ Ellie Goulding – „Burn”
Płomienie rozjaśniły noc.
Ogniste języki strzelały aż po same niebo, jednocześnie fascynując i niepokojąc.
Ten niezwykły popis żywiołu momentalnie skupił uwagę wszystkich, chociaż
reakcje były różne. Ci, którzy wiedzieli, co się dzieje – w tym ja i Gabriel
– podeszli bliżej, podczas gdy większość obcych cofnęła się do tyłu,
zdezorientowana. Ogień był jedynym żywiołem, który był w stanie zrobić
wampirowi krzywdę i jedynie Benjamin wyglądał na pewnego i zafascynowanego,
Amun jednak niemal siłą wymógł na nim, żeby się cofnął.
Gabriel
pociągnął mnie za rękę, kiwając głową w stronę gości. Dostrzegłam Tanyę,
która szybko zmierzała w naszą stronę, prawdopodobnie dlatego, że byliśmy
najbliżej. Blask ognia sprawiał, że jej złociste loki wydawały się jeszcze
jaśniejsze.
– Co się
dzieje? – zapytała nerwowo, dla pewności zerkając przez ramię. – Mówiłam, że to
miejsce jest dziwne, ale wy…
– To po
prostu moja siostra – przerwał jej Gabriel, szczerząc się w uśmiechu.
Tanya spojrzała na niego tak, jakby wątpiła w jego zdrowie psychiczne. –
Mam bardzo ciekawe rodzeństwo – dodał, a dziewczyna prychnęła z niedowierzaniem.
– I Lucas
– uzupełniłam, bo w tym samym momencie doszedł nas śpiewny szept tego z braci
Pavarottich, zwielokrotniony za sprawą jego zdolności.
Słyszysz
jej kroki?
Piękna
się zbliża
Kiedy
nadchodzi
Dzień
w noc umyka
Piękna
nadchodzi
Piękna
się śmieje
Piękna
wciąż tańczy
A
z nią płomienie
Unoszą
głowę
Spoglądam
w niebo
Ku
mej bogini
Ku
chwale Selene
Lucas
potrafił robić wrażenie, nie dziwiłam się zresztą, dlaczego to zawsze jego
proszono o deklamowanie wierszy podczas uroczystości. Mówił rytmicznie,
jego głos zaś miał w sobie coś hipnotyzującego. Pavarotti było znakomitymi
iluzjonistami, dzięki czemu kolejne słowa wiersza – będące rozwinięciem pieśni,
którą kiedyś śpiewał dla mnie Gabriel – wydawały się dochodzić zewsząd,
dosłownie przenikają słuchaczy. Zawsze, kiedy tego doświadczałam, raz po raz
przechodziły mnie dreszcze. Baryton wampira był niesamowity, a w połączeniu
z cichą muzyką i płomieniami Layli, efekt był wręcz mistyczny.
Sama Layla
wyglądała niesamowicie. Kiedy ją dostrzegłam, przez moment nie byłam w stanie
rozpoznać w niej tej drobnej dziewczyny, którą znałam. Posłuszna
wypowiedzianym przez Lucasa słowom, wirowała w jakimś szalonym tańcu,
idealnie wpasowując się w rytm muzyki i deklamowanego wiersza.
Płomienie tańczyły wokół niej, zupełnie jakby one i Layla były jedną
potężną istotą. Całkowicie posłuszne woli siostry Gabriela, raz po raz
strzelały w górę, rozjaśniając ciemność i tworząc fantazyjne
kształty, które początkowo nie przedstawiały niczego, ale później zaczęły
upodabniać się do kwiatów i migocących na niebie gwiazd.
Layla
roześmiała się radośnie, wykonując kolejny wdzięczny piruet. Śmiała się i tańczyły,
poruszając się tak lekko i zwinnie, że wydawało się to wręcz niemożliwe.
Była piękna, nawet jak na pół-wampirzycę, tej nocy zaś wyglądała niczym
mistyczna istota albo personifikacja Selene, ku czci której się bawiła. Jej
loki falowały, przypominając języki ognia, cała postać zaś wydawała się aż
pulsować od nadmiaru emocji oraz wewnętrznego światła, które nie miało żadnego
związku z żywiołem z którym się utożsamiała. Nigdy nie widziałam
czegoś takiego i byłam zachwycona, a to był przecież dopiero
początek.
Siostra
Gabriela zatrzymała się na samym środku wyznaczonej przez świece polany, która
wcześniej służyła za miejsce dla gości weselnych. Uświadomiłam sobie, że w swoim
niezwykłym tańcu okrążyła całe pole, kierując się wzdłuż świetlistych linii i sprawiając,
że płomienie płonęły jeszcze bardziej energicznie. Tym samym sprawiła, że
wszyscy opuścili krąg, nie ważąc się ponownie przekroczyć granicy; w zamian
wokół dziewczyny utworzył się krąg, który uważnie obserwował każdy jej kolejny
krok.
Słyszysz
jej kroki?
Piękna
się zbliża
Jej
imię szepcę
Noc
je połyka
Ona
jej panią
Tańczy
w ciemności
Ona
jej częścią
Moja
miłości...
Zamknij
więc oczy
Wsłuchaj
się w wiatr
Piękna
nadchodzi
Tak
piękna, tak...
Noc
z nią podąża
Nadchodzi
świt
Piękna
odchodzi
Szept
wiatru znikł
Wraz z ostatnimi
linijkami, Layla zamknęła oczy, jakby ubolewając nad tym, że wiersz i taniec
dobiegły końca. Oddychała szybko, a jej pierś falowała, zdradzając, że dziewczyna
ledwo łapie oddech. Nawet w bezruchu wyglądała niesamowicie, poza tym nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że otacza ją niezwykła aura, której nie potrafiłam
nazwać słowami. Wiedziałam jedynie, że to coś niezwykłego i pięknego
jednocześnie, czego po prostu nie można było zignorować. Zaledwie kilka razy
miałam okazję uczestniczyć w tego typu uroczystościach, a jedna wciąż
nie byłam przyzwyczajona do tego, co się działo i za każdym razem
zachwycałam się na nowo. Tym razem było podobnie, dlatego zamarłam w bezruchu
i uważnie śledziłam każdy kolejny ruch Layli, dokładnie go analizując i chłonąć
samą sobą powstałą atmosferę.
Dostrzegłam
Lucasa, który spokojnym krokiem przekroczył granice ognistego kręgu i skierował
się w stronę bliźniaczki Gabriela. Uśmiechając się nieco figlarnie,
skłonił się jej lekko, a ta dygnęła, nie kryjąc rozbawienia. Dopiero teraz
zaczęłam pojmować sens doboru sukni, którą Layla miała na sobie, bo połyskujący
materiał i jaskrawe wstawki sprawiały, że przy każdym kolejnym ruchu
dziewczyna sama wyglądała niczym gorący płomień, którym przecież w jakimś
sensie była.
Wciąż
promiennie uśmiechając się do Lucasa, wyrzuciła obie ręce ku górze, raz jeszcze
przyzywając posłuszny jej żywioł. Kula ognia wystrzeliła w niebo, w locie
przeistaczając się w płomiennego motyla, po czym rozprysła się na miliony
połyskliwych drobinek, które lekko opadły na ziemię, gasnąć zanim zdążyłyby
kogokolwiek dotknąć. Efekt był zachwycający i sama aż westchnęłam cicho,
obserwując drobinki; kilka z nich opadło na trawę, ale nie bałam się, że
wznieca pożar, bo to Layla decydowała, kiedy ogień miał zacząć niszczyć.
– Brawo,
siostrzyczko – usłyszałam cichy szept Gabriela, ale nie obejrzałam się, żeby na
niego spojrzeć; i bez tego wiedziałam, że jest dziewczyną oczarowany.
Kolejna
postaci pewnym krokiem wkroczyły do kręgu. Sama nie byłam pewna, kto wygląda
bardziej niezwykle – Dimitr, Allegra czy może Isabeau. Oczy tej ostatniej
błyszczały intensywnie, zdradzając podekscytowanie, kiedy jej matka wysunęła
się do przodu. Już wcześniej zorientowałam się, że Allegra zmienia się nie do
poznania, kiedy koncentrowała się na swoim powołaniu. Chociaż przez wiele lat
pozostawała w ukryciu, najwyraźniej nie wyszła wprawy, a nawet jeśli
tak było, ja nie potrafiłam tego rozpoznać.
– Dzisiejsza
noc… Och, nie pamiętam już nawet, kiedy ostatni raz mogłam poprowadzić
ceremonię, więc jestem zachwycona, że wreszcie nadarzyła się po temu okazja.
Tym bardziej raduję się, że dziś mam przy sobie nie tylko moją córkę, ale
również dzieci mojej zmarłej siostry. – Allegra uśmiechnęła się, a stojący
u mojego boku Gabriel drgnął nieco nerwowo. Kobieta musiała to zauważyć,
bo natychmiast przeszła dalej, piękna i jeszcze bardziej pewna siebie wraz
z każdym wypowiedzianym słowem. – Dzisiejsza noc jest niezwykła z wielu
powodów, nie tylko dlatego, że możemy cieszyć się szczęściem kolejnej pary,
która zdołała odnaleźć siebie nawzajem. Radujemy się, bo możemy podziękować za
spokój, który nareszcie nastał po burzliwych dniach, które przeżyliśmy w ciągu
minionych tygodni. Sądzę, że to niezwykła noc i wybrałam ją również przez
wzgląd na kwartę w której dziś znajduje się księżyc. To wyjątkowa noc,
kiedy ten niebiański satelita znajduje się dokładnie w połowie swojego
cyklu – daleki od nowiu i pełni. Księżyc jest ważny, jak i ważna jest
jego patronka, kochająca swoje dzieci Selene. Kiedy teraz patrzę w niebo, w sierpie
księżyca widzę uśmiech i to przynosi mi ukojenie. Mam nadzieję, że i w waszym
przypadku widok ten przyniesie chociaż częściowe ukojenie, chociaż bez wątpienia
ciężko odnaleźć spokój, zwłaszcza kiedy wciąż przeżywa się śmierć ukochanej
osoby. Wielu odeszło w minionym czasie, ale chciałabym, żeby każdy z nas
przynajmniej spróbował odnaleźć równowagę, bo życie toczy się dalej. – Zwiesiła
głos; mimowolnie pomyślałam o Lorenie, ale kiedy rozejrzałam się dookoła,
nigdzie jej nie zauważyłam. – Ale jest również wiele powodów do tego, żeby się
radować. Nie przeczę, że śmierć zebrała potężne żniwo, jednak w zamian
oddała nam tych o których sądziliśmy, że są martwi. Nie warto bać się
tego, co jest nam nieznane, skoro w rzeczywistości wszyscy jesteśmy tacy
sami. O tym przypominamy sobie każdego roku, podczas Nocy Pojednania i o tym
pragnę przypomnieć wam dzisiaj. Nasza bogini kocha wszystkie swoje dzieci i bez
wątpienia miała jakiś powód, żeby wystawić część z nich na próbę. Być może
dzisiaj tego nie rozumiemy, ale ja wierzę w to, że prędzej czy później
pewne sprawy staną się dla nas jasne.
Mówiąc,
przechadzała się powoli wzdłuż kręgu ze świec, bez wahania spoglądając każdemu z osoba
w oczy. W tym momencie nie przypominała mi tej Allegry, którą znałam,
ale zdecydowaną i pewną siebie kobietę, która byłaby w stanie
pociągnąć za sobą tłumy. Kiedy spojrzała i na mnie, poczułam się nieco
nieswojo, ale wysiliłam się na blady uśmiech. Słowa Allegry niosły ze sobą
ukojenie, a do mnie dopiero po chwili dotarło, że to swego rodzaju kazanie
– niezwykłe i zupełnie niepodobne do tych, które czasami widywałam w telewizji,
do tej pory bowiem jakakolwiek wiara w praktyce była mi absolutnie obca.
Kiedy się
rozejrzałam, zauważyłam, że pojawiło się więcej osób, których nie widziałam na
weselu. Dostrzegłam między innymi kilkoro dzieci księżyca, w tym Yves’a,
chociaż bez wątpienia nie widziałam ich wcześniej. Na twarzy przywódcy grupy
malowała się obojętność, ale nawet i on śledził poczynania Allegry z uwagą,
prawdopodobnie poruszony jej słowami bardziej niż byłby w stanie się do
tego przyznać. Nareszcie dostrzegłam również przyczajonego w bardziej
odludnym miejscu Rufusa i omal nie uśmiechnęłam się, kiedy odkryłam, że
ten może i słuchał pół-wampirzycy, ale jego wzrok raz za razem uciekał w stronę
Layli. Nie miałam najmniejszych wątpliwości co do tego, że musiał widzieć jej
taniec i że był więcej niż tylko nim zaintrygowany.
–
Chciałabym skorzystać z okazji, żeby wspomnieć o czymś jeszcze, zanim
przejdziemy do momentu, który… No cóż, na który większość z nas czeka. –
Uśmiechnęła się figlarnie. – Nie chciałabym zajmować więcej czasu, tym
bardziej, że na twarzach tych, którzy pierwszy raz goszczą w Mieście Nocy,
widzę czyste przerażenie, ale sądzę, że wybaczycie mi, jeśli zajmę jeszcze
chwilkę. Tym bardziej, że to dotyczy mojej córki, dlatego… Isabeau, mi
amore, podejdź do mnie – nakazała, wyciągając rękę w stronę stojącej
za nią Beau.
Isabeau
wypuściła powietrze ze świstem, ale bez wahania wykonała polecenie. Fałdy jej
sukni Zafalowały, kiedy się poruszyła, jak zwykle emitując pięknem i pewnością
siebie. Była podobna do matki, co stało się dla mnie jeszcze bardziej
oczywiste, kiedy stanęła u boku Allegry, a ta położyła jej obie
dłonie na ramionach. Oczy nieśmiertelnej błyszczały, zdradzając podekscytowanie
i dumę, co chyba jedynie Beau peszyło.
– Wraz z nadejściem
pełni, ostatecznie przekażę Isabeau moją funkcję. W zasadzie to jedynie
formalność, bo moja córka chyba bardziej zasłużyła na miano kapłanki niż ja,
ale chciałabym, żeby wszystko odbyło się we właściwy sposób.
– Mamo… –
Isabeau westchnęła zrezygnowana, po czym wywróciła oczami. – Mówiłam ci już, że
nie planowaliśmy żadnych uroczystości, ale skoro nalegasz…
– Nalegam –
zgodziła się. – Przygotowywałaś się do tego, odkąd stałaś się na tyle dorosła,
żeby móc się uczyć, dlatego nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej… No,
ale teraz już przejdźmy do rzeczy, Isabeau – dodała, spoglądając nań porozumiewawczo.
Siostra
Gabriela wciąż nie wyglądała na przekonaną, ale w odpowiedzi na słowa
matki, cała się rozpromieniła. Tym razem to ona zwróciła się w stronę
tłumu; jej błękitne oczy lśniły intensywnie, chociaż nie był to ten znajomy mi
czerwony blask, który tak dobrze znałam. Isabeau skinęła głową, ale nie byłam
pewna kto i kiedy odczytał ten gest jako znak – nagle po prostu pojawiły
się dzieci. Ali oczywiście znalazła się na przedzie i biegiem podbiegła do
mnie, w rękach trzymając koszyk wypełniony białymi kwiatami. Natychmiast
otoczył mnie słodki zapach roślin, kiedy zaś z zaciekawieniem przyjrzałam
się zawartości koszyka, przekonałam się, że to…
– Białe
lilie. – Gabriel wyjął mi te słowa z ust. – Ach, mogłem się tego
spodziewać – stwierdził i nachylił się, żeby wziąć jedną od Alessi.
Uniosłam
pytająco brwi, tym bardziej, że Ali w radosnych pląsach pobiegła dalej,
żeby móc rozdać resztę kwiatów. Nie miałam pojęcia, jaki to ma sens, ale
Gabriel najwyraźniej był we wszystko wtajemniczony. Zirytowało mnie to, bo od
początku przekonywał mnie, że nie ma pojęcia, co takiego wydarzy się na klifie.
Gabriel
musiał zauważyć moje rozdrażnienie, bo uśmiechnął się i ujął mnie za rękę,
wsuwając mi w dłoń lilię. Jego skóra była przyjemnie ciepła, zaś jego
dotyk sprawił, że całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Co prawda nie
był w ten sposób zdolny do rozproszenia mojej uwagi, ale musiałam
przyznać, że był na dobrej drodze, żeby mu się to udało.
– Nie patrz
na mnie w ten sposób – poprosił, wzdychając cicho. – Powiedziałem ci, że
ojciec raz zabrał mnie i Laylę z Chianni. Nie przyjechaliśmy wtedy do
Miasta Nocy, ale jako dzieci braliśmy udział w uroczystościach, gdzie
wykorzystywano lilie i… – Urwał i spojrzał na kwiat. – Och, może po prostu
ci pokażę.
Skinęłam
głową, nieco speszona tym, że mogłam jakkolwiek go urazić. Bez słowa
pozwoliłam, żeby wziął mnie za rękę, prowadząc w stronę krawędzi klifu.
Kątem oka zauważyłam, że więcej osób już się zorientowało, jaki cel mają
rozdawane przez Alessię i resztę dzieci kwiaty, ale nie miałam czasu, żeby
zbyt długo przyglądać się ich poczynaniu. Skoncentrowałam się raczej na
Gabrielu, który zatrzymał się przy krawędzi urwiska. Razem spojrzeliśmy w dół,
wprost na wzburzoną wodę i przez kilka sekund po prostu patrzyliśmy na
szalejący żywioł, niemal całkowicie czarny ze względu na porę dnia i odległość,
która dzieliła nas od ziemi. Mimowolnie wzdrygnęłam się, bo klif z wielu
powodów nie kojarzył mi się w najlepszy sposób, ale nie miałam czasu, żeby
zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo wtedy mój mąż się wyprostował.
Nie
zapytałam o nic, kiedy wyciągnął obie dłonie w moją stronę. Wciąż
ściskając w garści lilię, podałam mu obie dłonie, instynktownie
wyczuwając, że Gabriel wręcz emituje telepatyczną mocą. Widziałam łagodny
złocisty blask, który wydawał się go otaczać, jednak nie obawiałam się, że
telepata zrobi mi krzywdę. Jego uścisk był znajomy i ciepły, zaraz też
zapragnęłam do niego dołączyć; wykorzystywanie telepatycznych zdolności
przychodziło mi już z łatwością, dlatego wkrótce i ja pozwoliłam,
żeby złocisty blask krążył po całym moim ciele. Czułam, że nasze aury zlewają
się ze sobą i to było przyjemne doświadczenie, chyba bardziej intymne od
pocałunków czy nawet momentów, kiedy stawaliśmy się jednością, kochając się.
Gabriel
złożył moje ręce w coś na kształt kołyski, sprawiając, że obejmowałam
lilię ze wszystkich stron. Jego dłonie przykryły moje własne, a ja
instynktownie przysunęłam się bliżej. Nie mogąc się powstrzymać, spojrzałam mu
prosto w oczy; serce momentalnie mi przyśpieszyło, jak zawsze, kiedy
miałam wrażenie, że zapadam się w jego ciemne tęczówki. W jego
spojrzeniu było coś hipnotyzującego i nawet gdybym zapragnęła, nie byłabym
w stanie odwrócić wzroku. Miałam wrażenie, że świat skurczył się do nas i do
tej jednej chwili; wszystko inne przestało istnieć i nawet zapomniałam o lilii
oraz związanych z nią pytaniami, przynajmniej do momentu, kiedy nie
poczułam, że delikatne płatki zaczynają pulsować ciepłem.
– Co…? –
zaczęłam, ale Gabriel uciszył mnie szeptem, spoglądając na lilię w naszych
splecionych dłoniach.
Sama
również na nią spojrzałam, żeby z niedowierzaniem przekonać się, że
również kwiat pulsuje łagodnym ciepłem i że otacza go znajomy mi złocisty
blask. Zdezorientowana, spojrzałam na Gabriela, w oczekiwaniu na wyjaśnienia,
ale ten jedynie uśmiechnął się tajemniczo i uniósł nasze dłonie i delikatnie
dmuchnął. Delikatne płatki lilii zostały wyrwane z naszego uścisku; wzbiły
się w powietrze i przez kilka chwil wirowały w ciemnościach,
zanim ostatecznie zniknęły nam z oczu, powoli opadając na dół klifu, gdzie
miała pochłonąć je woda. Chociaż nie byłam pewna, czego właśnie doświadczaliśmy
i jaki to miało sens, obserwując lot kwiatowych płatków, czułam się
zaskakująco lekka i szczęśliwa, tym bardziej, że Gabriel otoczył mnie
ramionami i czule przyciągnął do siebie.
– Biel jest
symbolem niewinności… Lilie zaś są tak delikatnie, że chyba nie znam czystszych
kwiatów – szepnął mi do ucha. – Czy istnieje coś bardziej delikatnego i czystszego
niż prawdziwa miłość? – zapytał, a dla mnie w tamtym momencie
wszystko stało się jasne.
Wkrótce
więcej kwiatowych płatków wypełniło powietrze. Spojrzałam z zachwytem na
ten niezwykły deszcz, jakże piękny i pełen słodyczy. Obserwując go,
uświadomiłam sobie, jak wiele jest rodzajów miłości; to było nam potrzebne,
zwłaszcza po wszystkim, co się wydarzyło. Już nie potrzebowałam wyjaśnień
Gabriela, żeby zrozumieć, co takiego symbolizowały puszczone do lotu kwiaty.
Uczucia.
Podziękowania.
Tęsknotę…
Zamknęłam
oczy i poddawszy się ciepłym ramionom ukochanego, w pełni się
rozluźniłam. Nie miałam co prawda pojęcia, czy w istocie istnieje coś –
jakaś siła, bogini, byt – która nad nami czuwa, ale chciałam wierzyć, że to
wszystko faktycznie ma jakiś sens. Nawet jeśli nie, nie mogłam przyjąć do
świadomości tego, że wszystkie pragnienia i myśli, które tej nocy zostały
wypowiedziane albo pomyślane, i które teraz wypełniały powietrze pod
postaciami płatków lilii, zostały tak po prostu zignorowane. Takiego widoku nie
dało się zapomnieć, a jeśli faktycznie Selene gdzieś tam była, musical być
zachwycona.
Gabriel
poruszył się, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. Kiedy uniosłam
powieki, zauważyłam, że dołączyli do nas Alessia i Damien. Zwłaszcza moja
córeczka wydawała się zachwycona, w dłoniach zaś ściskała jeden z nielicznych
kwiatów, którego nie udało się jej rozdać. Spojrzała z wahaniem na mnie i na
Gabriela, a w jej oczach czaiła się niema prośba, którą oboje
natychmiast zrozumieliśmy. Mój mąż uśmiechnął się, po czym zachęcająco
wyciągnął ręce w stronę dzieci; przyjęły to z entuzjazmem, raz też
znalazły się przy ojcu.
Wiedziałam,
że bliźnięta zawsze łączyła niezwykła więź, ale i tak byłam zaskoczona
tym, co dostrzegłam, kiedy Alessia i Damien znaleźli się tak blisko
siebie, że stykali się ze sobą ramionkami. Być może gdyby byli starsi, wydałoby
się to niestosowne, skoro byli rodzeństwem, ale to przecież wciąż były dzieci,
ta niewinne, jak tylko to było możliwe. Damien uśmiechnął się do siostry, a ta
bez wahania złożyła ręce tak, jak ja wcześniej, spoglądając wyczekując na lilię
w jej dłoniach. Gabriel przykucnął przy nich, chcąc im pomóc, ale
najwyraźniej okazało się to zbędne, bo Alessia wydawała się doskonale wiedzieć,
co powinna robić. Nie miałam wątpliwości, że to jak nic szkoła Isabeau, która
od początku była Ali zachwycona i to ze wzajemnością.
Powoli
wypuściłam powietrze z płuc, mając wrażenie, że tej nocy zrzuciłam z ramion
olbrzymi ciężar. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale chyba faktycznie
wszyscy potrzebowaliśmy chwili wytchnienia i okazji do tego, żeby zrozumieć,
że wszystko to, co działo się w ostatnich dniach, ostatecznie dobiegło
końca. Allegra wydawała się to wiedzieć – każde wypowiedziane przez nią słowo
było dokładnie przemyślanie i nie było co do tego najmniejszych
wątpliwości.
Wciąż
jeszcze rozmyślałam, jednocześnie obserwując moje dzieci i męża, kiedy tuż
za plecami usłyszałam ciche kroki. Instynktownie obejrzałam się, czując, że
ktoś mnie obserwuję, po czym cała spięłam się, kiedy dostrzegłam wpatrzonego we
mnie Rufusa. Mój dobry nastrój stanął pod znakiem zapytania, bo bynajmniej
wampirowi nie ufałam i sama nie miałam pojęcia, czego tym razem mogłam się
po nim spodziewać.
Rufus udał,
że nie dostrzega mojego wahania. Absolutnie spokojny, podszedł bliżej i zatrzymawszy
się we względnie bezpiecznej odległości, zwrócił się bezpośrednio do mnie:
– Czy
możemy porozmawiać?
Uniosłam
brwi. Czego mógł ode mnie chcieć?
Powinnam cię teraz utłuc młotkiem. Tak porządnie, aż nauczysz się, że nie kończy się w takich momentach. Zawsze.... Ciągle to robisz....
OdpowiedzUsuńRozdział jest cuuuudowny. Kwiaty. Pięknie. Kurde, ale ze mnie szczęściarz. Znam tak wspaniałą pisarkę. Jestem dumna. Bardzo. No nie wiem co mam teraz powiedzieć, bo żadne słowa nie są odpowiednie.
Tak więc, zakończę, mówiąc, że czekam na kolejny. Czekam pozdrawiam.
Aleks