Renesmee
Oczy Gabriela rozszerzyły się.
Chłopaka zamarł na ułamek sekundy, po czym zbiegł z ostatnich stopni,
chyba jedynie cudem nie potykając się o własne nogi. Otworzyłam usta,
chcąc ostrzec go przed nieszczęsnym stopniem, ale mój ukochany jedynie lekko
przeskoczył nad pułapką, po czym w ułamku sekundy znalazł się przy mnie,
całkowicie ignorując Rufusa. Wampir wydął usta i zaplótł obie ramiona na
piersi, a ja zrozumiałam powody jego zadowolenia, kiedy chwilę później
pojawili się Edward i Carlisle.
Nie miałam
pojęcia, czy mój ojciec jest w stanie usłyszeć moje myśli, skoro byłam tak
rozproszona, ale wspomnienia Rufusa były dla niego jak najbardziej dostępne
i najwyraźniej mu się nie spodobały. Wampir zmrużył gniewnie powieki
i pociemniałymi z gniewu oczami, spojrzał wprost na mojego wybawcę.
– Co tutaj
się, do cholery, stało? – zapytał albo raczej warknął, w pośpiechu
zbiegając na dół i materializując się tak blisko Rufusa, że ja na jego
miejscu natychmiast cofnęłabym się o krok.
– Tato… –
ostrzegłam, prostując się, żeby mieć jakiś wpływ na sytuację, ale powstrzymały
mnie ciepłe dłonie Gabriela, które wylądowały na moich ramionach. Spojrzałam
bezradnie w oczy chłopaka, ale nie doszukałam się w nich złości,
a jednie niepokój. – To nie jego wina. On tylko mi pomógł – powiedziałam
z naciskiem, chociaż sama nie byłam pewna, komu próbuję się tłumaczyć
i czy to ma jakikolwiek sens.
Rufus
prychnął cicho, rzucając mi wymowne spojrzenie.
– Dziękuję
bardzo, że mnie bronisz – odezwał się nieco ironicznym tonem – ale wydaje mi
się, że jak na jeden dzień zrobiłaś już dla mnie dość. A dla twojej
wiadomości, nie masz powodów, żeby patrzeć się na mnie w taki sposób –
dodał, tym razem zwracając się do mojego ojca. – Doprawdy, mogę wiedzieć, skąd
was się tutaj tyle wzięło? – zapytał rozdrażnionym tonem, wyraźnie
niezadowolony z jakiegokolwiek przymusowego towarzystwa.
Edward
zamrugał, zaskoczony tym, że jego gniew nie zrobił na wampirze znaczenia.
Spojrzałam na Rufusa, próbując jakoś na niego wpłynąć, ale rozproszył mnie
dotyk Gabriela. Ukochany ujął moją twarz w obie dłonie i nakłonił
mnie, żebym na niego spojrzała. Jego palce przesunęły się po moim policzku,
ścierając łzy i niosąc ze sobą ukojenie, którego potrzebowałam. Ignorując
to, że raczej nie powinnam naruszać ramienia, rzuciłam mu się w ramiona, mocno
do niego przywierając, a Gabriel mocno przygarnął mnie do siebie, próbując
jakoś ułożyć mnie tak, żebym nie zrobiła sobie krzywdy. Czułam, że uważnie mi
się przygląda, badając mnie wzrokiem i próbując ocenić moje obrażenia,
chociaż nie potrafiłam stwierdzić do jakich doszedł wniosków.
– Cała
jesteś przemarznięta – szepnął mi do ucha, aż zadrżałam, kiedy jego ciepły
oddech musnął mój policzek. Musiałam przyznać, że faktycznie jest mi zimno,
czego byłam świadoma tym bardziej, kiedy czułam bijące od jego ciała ciepło. –
Kochanie moje, czy mogę…? – zapytał mnie cicho, jednocześnie zdejmując z ramion
kurtkę i ciasno owijając mnie materiałem, żeby jakoś mnie rozgrzać i przy
okazji nie naruszyć ramienia.
Nie od razu
zrozumiałam, co miał na myśli, ale kiedy poczułam muśnięcie jego umysłu,
niepewnie pokiwałam głową. Gabriel nigdy nie wnikał w moje wspomnienia,
jeśli wcześniej mu na to nie pozwoliłam, a i teraz wyczułam, że
poruszał się bardzo ostrożnie, kiedy zaczął badać mój umysł, chcąc znaleźć
interesujące go odpowiedzi. Cały czas przytulał mnie do siebie, a w którymś
momencie nawet zdecydował się usiąść u mojego boku i posadzić mnie
sobie na kolanach. Czułam się trochę tak, jakbym była małym dzieckiem, ale to
nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia, jeśli tylko w końcu mogłam
poczuć się bezpiecznie.
Poczułam,
że napięte do tej pory ramiona Gabriela rozluźniają się. Chłopak wypuścił
powietrze ze świstem, po czym uniósł głowę, żeby spojrzeć na obserwującego nas
obojętnie Rufusa. Wampir udawał, że nie jest specjalnie zainteresowany tym, co
się dzieje, ale w pamięci wciąż miałam jego delikatność względem mnie,
więc nie dałam się nabrać; to była jedynie gra, chociaż nie do końca
rozumiałam, dlaczego Rufus nagle zdecydował się stać tak bardzo chłodnym.
– Gdzie on jest?
– zapytał spiętym tonem. Zwykle czarne oczy błyszczały gniewnie, chociaż
Gabriel starał się jakoś zapanować nad emocjami, przede wszystkim przez wzgląd
na mnie. – Gdzie jest Dylan? Powiedziałeś, że uciekł, ale to niezbyt mi pomaga
– stwierdził i przygarnął mnie do siebie mocniej, bo chciałam
zaprotestować, obawiając się, że chłopak zdecyduje się pójść szukać
nieśmiertelnego.
– A skąd
mam to wiedzieć? – żachnął się Rufus, ignorując zdezorientowany wzrok Edwarda.
Wychwyciłam nagły ruch, kiedy Carlisle znalazł się bliżej nas, ale byłam zbyt
zmęczona, żeby koncentrować się na kilku rzeczach jednocześnie. – Bardziej
byłem skupiony na tym, żeby twoja żona się nie wykrwawiła. Chyba nie uważasz,
że powinienem był ją zostawić i biec za Dylanem, prawda? – dodał retorycznie
– Nie… –
Gabriel westchnął. Czułam, że jest poirytowany, chociaż nie miałam pojęcia co
tak bardzo go denerwowało. – Nie, do cholery… Dziękuję ci – rzucił, ale nawet
na niego nie popatrzył, jakby samo wypowiedzenie tych słów kosztowało go mnóstwo
energii.
Ach, więc
o to chodziło – Gabriel nie był zachwycony tym, że cokolwiek Rufusowi
zawdzięczał. Nie rozumiałam ich relacji, tym bardziej w sytuacji, kiedy
ledwo zachowywałam przytomność, ale nie zamierzałam tracić czasu na bezsensowne
przemyślenia. Mocniej wtuliłam się w Gabriela, układając głowę na jego
torsie i zamykając oczy. Chłopak westchnął i ucałował mnie w czubek
głowy, jednocześnie gładząc mnie po plecach. Jego dotyk pozwolił mi się
rozluźnić, chociaż jednocześnie poczułam się jeszcze bardziej zmęczona niż
początkowo, nawet jeśli to wydawało mi się czymś niemożliwym.
Nie tyle
usłyszałam albo zobaczyłam, co wyczułam jakiś ruch u swojego boku.
Skrzywiłam się, kiedy chłodne dłonie ujęły mnie za ramię, ale nie miałam siły
na wyrywanie się. W zamian zmusiłam się do uniesienia powiek i na
wpół przytomna spojrzałam na pochylanego nade mną Carlisle’a.
–
Spokojnie, Nessie. Wszystko jest w porządku – zapewnił mnie. Pokiwałam
głową i spróbowałam wyplątać się z kurtki Gabriela, żeby doktor mógł
obejrzeć moją rękę. Jedynie spojrzał na opatrunek, najwyraźniej nie widząc
powodu, dla którego miałby go naruszać. – Co się stało? – zapytał natychmiast,
ale nie zwracał się do mnie.
– Dylan,
szklana szafka i dużo krwi – streścił Gabriel, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Rufus jej pomógł – dodał, a ja doceniłam to, że pominął fakt, że to
właśnie wampir w pośpiechu wepchnął mnie na gablotę. – Czułem twój ból
i strach. Teraz już przynajmniej rozumiem dlaczego… – westchnęła mi do
ucha, muskając wargami mój policzek.
Pokiwałam
głową, po czym spróbowałam wyswobodzić się z jego ramion, żeby usiąść.
Pozwolił mi na to nieco niechętnie, ale przynajmniej nie próbował mnie
powstrzymywać. Walcząc z samą sobą, uniosłam głowę i rozejrzałam się
dookoła, starając się zachować przytomność. Byłam zmęczona, ale jednocześnie
nie wyobrażałam sobie, żebym była wstanie zasnąć, skoro
wciąż znajdowaliśmy się w laboratorium.
– Gdzie Ali
i Damien? – zapytałam natychmiast, udając, że nie dostrzegam pobłażliwego
spojrzenia Gabriela. Co mogłam poradzić, że niezależnie od sytuacji, nie
potrafiłam nie myśleć o dzieciach?
– Są
z Esme – uprzedził mojego ukochanego Edward. – Padało, więc Gabriel uznał,
że bez sensu jest ciągać dzieci po deszczu… A zaraz po tym dosłownie mu
odbiło, kiedy zaczął zarzekać się, że grozi ci niebezpieczeństwo.
– I się
nie pomyliłem – wtrącił urażonym tonem Gabriel. – Chociaż nie powiem, żebym nie
zastanawiał się, dlaczego nie miałaś na sobie bluzki – mruknął, rzucając
rozdrażnione spojrzenie unikającego spoglądania w naszą stronę Rufusowi.
Wampir nie
odpowiedział, najzwyczajniej w świecie Gabriela ignorując. Mój mąż patrzył
na niego przez jeszcze kilka sekund, zanim doszedł do wniosku, że traci czas
i na powrót się na mnie skoncentrował. Byłam przemoczona i przemarznięta,
podobnie zresztą jak moi bliscy, ale i tak nie mogłam oprzeć się wrażeniu,
że i tak prezentuję się najgorzej ze wszystkich, nie tylko dlatego, że
byłam ranna.
– Pójdę
poszukać dla ciebie tej bluzki i może wreszcie się stąd wyniesiecie –
odezwał się Rufus, nie kryjąc braku entuzjazmu. Preferował samotność, zwłaszcza
w swoim laboratorium. – Mam serdecznie dość niezapowiedzianych wizyt jak
na jeden dzień.
– Być może,
Rufusie, ale to i tak nie zmienia faktu, że jesteśmy ci bardzo wdzięczni –
zapewnił go Carlisle, rzucając wampirowi krótkie spojrzenie. – Jeszcze tylko
jedna rzecz... Rany były czyste, czy… – zaczął, ale Rufus przerwał mu
poirytowanym prychnięciem.
– Nie
opatrzyłbym jej, gdyby nie były – stwierdził urażonym tonem. – Może jeszcze się
nie zorientowałeś, ale medycynę skończyłem, jeszcze zanim ty zdecydowałem się
za to zabrać – dodał i w pośpiechu wyszedł, nawet przy tym nie
oglądając się za siebie.
Popatrzyliśmy
za nim lekko zdezorientowani, nie mając pojęcia, co jego zachowaniu myśleć.
Rufus wydawał się rozdrażniony, co było dziwne, skoro wcześniej wobec mnie
zachowywał się w całkiem przystępny sposób. Nie miałam pojęcia, co
powinnam o tym myśleć, ale wiedziałam, że nawet gdybym zapytała go o to,
co takiego go ugryzło, nie otrzymałabym żadnej sensownej odpowiedzi. Nastroje
wampira były zmienne, a dotychczasowa troska najwyraźniej poszła już
w zapomnienie, nawet jeśli to było przykre.
Rufus
wyszedł na dłuższą chwile, najwyraźniej nie śpiesząc się z tym, żeby do
nas wrócić. Starałam się o nim nie myśleć, koncentrując się raczej na
licznych pytaniach Carlisle’a, który zwrócił się do mnie, korzystając z tego,
że byłam dość przytomna, żeby mu odpowiadać. Nie męczył mnie długo, chcąc
przede wszystkim rozeznać się w moim stanie i móc ewentualnie podjąć
jakąś sensowna decyzję, żeby mi pomóc. Mimochodem zauważyłam, że Rufusowi nie
miał nic do zarzucenia, co chyba znaczyło, że nie musiałam się jak na razie
obawiać niczego, prócz konieczności zdjęcia szwów, kiedy te okażą się zbędne.
– Najlepiej
będzie, jeśli spędzicie noc u nas – zaproponował w końcu Carlisle,
zaciskając palce na moim nadgarstku i dla pewności badając mi puls. Też
zauważył, że straciłam dość krwi, żeby mieć pewne wątpliwości co do tego, czy
może spuścić mnie z oczu; wiedziałam, że przynajmniej przez noc chciał
mnie poobserwować, chociaż nie powiedział tego wprost. – Esme już pewnie
położyła dzieci spać, poza tym do domu Isabeau jest zdecydowanie bliżej –
dodał, a ja musiałam przyznać mu rację, tym bardziej, że wciąż padało.
– Świetnie
– podjął Gabriel, nie czekając na jakąkolwiek opinię z mojej strony. –
Chociaż to i tak mi się nie podoba – westchnął, a ja pojęłam, że
bynajmniej nie miał na myśli propozycji albo mojego stanu. – Żeby Dylan…
– Dylan co?
Wszyscy
zesztywnieliśmy, kiedy doszedł nas jeszcze jeden głos. Momentalnie spojrzałam
w stronę schodów, akurat w momencie, kiedy blada jak papier Layla
zbiegła z ostatnich stopni, instynktownie przeskakując nad
stopniem-pułapką przy samym końcu. Cóż, najwyraźniej jedynie ja miałam to
nieszczęście, żeby na niego wpaść.
Dziewczyna
zmierzyła nas wzrokiem, a jej błękitne oczy rozszerzyły się w geście
niedowierzania. Przez kilka sekund milczała, uważnie rozglądając się dookoła,
aż do momentu, kiedy jej uwagi nie przykuł bałagan w laboratorium oraz
plamy krwi nie tylko na podłodze, ale i na stole na którym siedziałam wraz
z jej bratem. Rufus nie zdążył posprzątać po tym, jak mnie opatrzył, więc
Layla natychmiast zorientowała się, że coś zdecydowanie jest nie tak.
– Co tutaj
się stało!? – zapytała spiętym tonem. Zauważyłam, że z paniką rozglądała
się dookoła, najprawdopodobniej szukając wzrokiem Rufusa, chociaż równie dobrze
mogłam się mylić. Kto jak kto, ale Lay na pewno się o niego martwiła. –
Dlaczego tutaj jest krew? I co wy tutaj wszyscy robicie? – wyrzuciła
z siebie na wydechu, nawijając z prędkością karabinu maszynowego. –
Gdzie jest Rufus i, do cholery, czy mogłabym wiedzieć, dlaczego Renesmee jest
praktycznie na wpół naga i…?
– Layla? –
wtrąci Gabriel, przerywając jej wpół słowa. – Sis, po prostu
wyluzuj, okej? – doradził jej, ale skończyło się jedynie na tym, że dziewczyna
warknęła na niego gniewnie.
Pół-wampirzyca
dosłownie drżała od nadmiaru emocji, chociaż nie potrafiłam uwierzyć w to,
że to jedynie przez niepewność albo imię Dylana była aż do tego stopnia pobudzona.
Chodziło o coś zdecydowanie więcej, ale mogłam tylko zgadywać, co takiego
wyprowadziło ją z równowagi. Wiedziałam jedynie, ze była zła i zmartwiona,
a najważniejszą przyczyną jej stanu był nie kto inny, ale właśnie Rufus.
Gabriel
chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy pojawił się ściągnięty zamieszaniem
wampir. W dłoniach obracał cienką, czarną bluzeczkę i natychmiast
zwrócił się w naszą stronę.
– Trzymaj.
Powinna być na ciebie dobra, bo Ro… – zaczął i urwał, w końcu
dostrzegłszy wpatrzoną w niego Laylę. – Co ty tutaj robisz? – zapytał
mimowolnie, praktycznie nie zastanawiając się nad słowami. Widać było, że
obecność dziewczyny zdecydowanie przekraczała to, co był w stanie jednej
nocy znieść.
– Właśnie
sama się nad tym zastanawiam. – Layla wyglądała tak, jakby ktoś ją
spoliczkował. – Tak, Rufusie? Co takiego zamierzałeś powiedzieć? – dodała
pozornie obojętnym tonem, ale błysk w jej błękitnych oczach zdradzał, że
ledwo panuje nad emocjami.
Rufus przez
kilka sekund patrzył na nią beznamiętnym wzrokiem, po czym raz jeszcze zerknął
na bluzkę, którą przyniósł.
–
Absolutnie nic. – Ponownie spojrzał na dziewczynę. – To twoje, prawda? Chyba
nie masz nic przeciwko temu, żebym pożyczył ją twojej bratowej – zauważył
przytomnie, takim tonem, że sama dałabym się nabrać.
Layla
zacisnęła wagi, po czym podeszła do niego i wyrwała mu materiał z rąk
Wywrócił oczami, po czym zaplótł obie ręce na piersi, patrząc jak dziewczyna
podchodzi do mnie i do swojego brata. Na moment zamarłam, obawiając się,
że może spojrzeć na mnie z goryczą albo w jakikolwiek inny urażony
sposób, ale nie dostrzegłam w jej oczach żadnych emocji, kiedy wyciągnęła
koszulkę w moją stronę.
– Nie mam
nic przeciwko – zgodziła się cicho. Wydawała się już nie tylko zmęczona, ale
również zaniepokojona tym, co się wydarzyło. – Bardziej przejmuję się tym, że
najwyraźniej nic się nie zmieniło i nadal nie jesteś ze mną szczery –
zarzuciła mu.
– Nie dałaś
mi po temu okazji – zauważył z westchnieniem. – Laylo, nie patrz na mnie
w ten sposób. Zaraz opowiem ci o wszystkim, co tutaj się stało, więc
naprawdę nie widzę powodu dla którego miałabyś się martwić – zapewnił
spokojnie.
–
Zaczynając może od tego, że kolejny raz wspomniałbyś o Rosie? – zapytała,
po czym odważyła się na niego spojrzeć. Zamarł w bezruchu, mrugając
pośpiesznie; zaskoczyła go. – Tylko nie próbuj mi zaprzeczać. Może nie
chciałeś, ale gdybyś mnie nie zobaczył, znowu wypowiedziałbyś jej imię. Czuję
tutaj zapach Dylana i to dla mnie jasne, że coś jest nie tak, ale teraz
chciałabym… – Zawahała się na moment, po czym zrobiła kilka kroków w stronę
wampira, stając naprzeciwko niego. – Rufusie, proszę. Kim jest Rosa? – zapytała
najłagodniejszym tonem na jaki tylko było ją stać.
Gabriel
zerknął na siostrę i przez kilka sekund wpatrywał się w nią, zanim
zorientował się, co takiego robi. W pośpiechu wziął się w garść
i zsunął mi z ramion swoją kurtkę, zamierzając mi pomóc założyć
koszulkę siostry. Skrzywiłam się, ale pozwoliłam mu na to, niespokojna
zwłaszcza w momencie, kiedy pomagał mu wsunąć ranną rękę w rękaw,
starając się jej nie naruszać. Koncentrowałam się na ubieraniu, ale
jednocześnie uważnie nasłuchiwałam, pragnąć usłyszeć odpowiedzi na pytanie,
które dręczyło mnie od jakiegoś czasu, a konkretnie od momentu, w którym
pierwszy raz poznałam Rufusa, a on zobaczył we mnie kogoś, kim nie byłam.
Nie byłam pewna, co takiego zmieniłyby wyjaśnienia, ale podobnie jak i Layla
pragnęłam pewnych odpowiedzi, które uparcie nie nadchodziły.
Rufus
milczał, po prostu wpatrując się w Laylę niemal błagalnym wzrokiem, jakby
chcąc nakłonić dziewczynę do zmiany decyzji. Najstarsza z rodzeństwa
Licavoli nawet nie drgnęła ani tym bardziej nie odwróciła wzroku,
zdeterminowana i zdecydowana na tym, żeby uzyskać odpowiedzi. Nie
obchodziło ją, jak wiele osób było świadkiem rozmowy jej i Rufusa – była
rozemocjonowana, przez co koncentrowała się wyłącznie na obecnej chwili oraz na
uczuciach, które dosłownie rozrywały ją od środka. Potrafiłam ją zrozumieć,
chociaż jednocześnie nie chciałam, żeby była tak surowa dla wampira, który mnie
uratował; przecież Rufus obwiniał się o wiele rzeczy, chociaż uparcie
ukrywał przed światem emocje, nie chcąc okazywać słabości.
– Laylo –
powiedział w końcu Rufus, starannie wypowiadając jej imię – dlaczego wciąż
mnie o to dręczysz? Kto jak kto, ale ty powinnaś rozumieć, że istnieją
rzeczy do których nie należy wracać – zauważył cicho.
Dziewczyna
zacisnęła powieki, po czym wypuściła powietrze ze świstem.
– Istnieją
– zgodziła się, nie decydując się na otworzenie oczu. Jej klatka piersiowa
falowała w rytm oddechu, zdradzając zdenerwowanie dziewczyny. – Ale to
właśnie ty przekonałeś mnie do tego, że w niektórych sytuacjach koniecznym
jest się z nimi zmierzyć. Ja zrobiłam to dla ciebie, chociaż kosztowało
mnie to bardzo wiele, a jednak ty… – Zwiesiła głos, po czym pokręciła
głową, chcąc odrzucić od siebie jakąś myśl. – Ale my najwyraźniej nie jesteśmy
sobie równi, prawda Rufusie? – zadrwiła, w końcu decydując się zwrócić na
niego swoje błyszczące, błękitne tęczówki.
Rufus
popatrzył na nią tępo, ale nie odpowiedział. Layla drżała i wiedziałam, że
do samego końca miała nadzieję na to, że wampir zaprzeczy, ale wszystko
wskazywało na to, że nie doczeka się żadnej konkretnej reakcji z jego
strony. Obserwując ich, coraz bardziej czułam się jak intruz, ale jednocześnie
byłam zbyt oszołomiona, żeby zdecydować się wyjść i zapewnić im chociaż
odrobinę prywatności, nawet jeśli jej potrzebowali.
– Dlaczego
wróciłaś, Laylo? – Głos naukowca był cichy i miał w sobie coś
kojącego, chociaż w żaden sposób nie potrafiłam tego określić. Byłam
zmęczona, Rufus zresztą zawsze był dobry w manipulowaniu emocjami w taki
sposób, żeby pozostawały zagadką, kiedy tego sobie akurat zażyczył. – Kiedy
Dylan był tutaj, powiedział, że cię zraniłem. Czy to prawda? Kolejny raz
płakałaś z mojego powodu? – dążył, całkowicie dziewczynę zaskakując.
– Dylan
powiedział ci, że… – Layla urywała i odwróciła wzrok, nie mogąc znieść
jego badawczego spojrzenia. Nie byłam pewna, ale mogłabym przysiąc, że jej
tęczówki były zaszklone i ledwo powstrzymywała się do tego, żeby dać upust
odczuwanym emocjom. Jej cierpienie było niemal namacalne, chociaż dziewczyna
robiła wszystko, byleby jakoś je ukryć i to nie tylko przed Rufusem, ale
przede mną, Gabrielem oraz moimi bliskimi. – Nieważne. Nie mów tak, jakby to
miało dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. W końcu kogo tak naprawdę
obchodzi to, co czuję, skoro jak zwykle lepiej ode mnie wiesz, co jest dla mnie
najlepsze.
– Nie
powiedziałem, że…
Layla
uciszyła go spojrzeniem.
– Nie
powiedziałeś, ale dałeś mi to do zrozumienia. Ciągle masz przede mną tajemnice,
a ja… – Pokręciła głową. Jej jasne loki zafalowały wokół twarzy. – Zresztą
nieważne. Masz rację, chyba nie powinnam była wracać. Przyszłam, bo… Sama nie
wiem dlaczego – stwierdziła, chociaż oczywiste wydawało się to, że każde jej
kolejne słowo było kłamstwem. Layla wiedziała, ale starała się jakoś od tej
myśli uwolnić, porażona jej ostatecznością. – I tak niczego mi nie
powiesz, prawda Rufusie? – zapytała raz jeszcze i chociaż jej głos
zabrzmiał obojętnie, w oczach dostrzegłam ledwo powstrzymywane resztki
nadziei.
– Rosa…
Rosa to ktoś, kto od wieków jest martwy – wymamrotał cicho, nawet na nią nie
patrząc. – Nie warto przejmować się martwymi.
– W takim
razie nie warto przejmować się mną – odpowiedziała cicho.
Wyszła,
zanim którekolwiek z nas zdążyłoby zaprotestować.
Chwila..., że co? Dobra, pomijając część, z Gabrielem i Nessie, bla, bla, bla..... Co ci Layla odwaliło?! D: czekaj, bo zazwyczaj w ich kłótniach - ha! Miałam rację co do tego, że Layla go opieprzy :D - jest tak, że jedno na drugiego się obraża, a potem mu przechodzi O.o a co to miało być? :o awrr, kurde no! Głupia, żeby się zabić to ona nie jest. Nie wiem co wymyśliłaś, ale już mi się podoba. Chcę następny rozdział :D Hah, <3 Rosa jest martwa, co znaczy, że ona nie wróci i nie namiesza D: to dobrze^^ hm, dobrze, że mu wygarnęła, ale szkoda, że jeszcze ogniem nie przyłożyła :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i czekam na kolejny rewelacyjny rozdział^^
Gabi ;**
Zgadzam się z Gabi, Layla co ci? Ja rozumiem można być zły jak facet na którym ci zależy nie jest z tobą szczery, ale chyba nie zrobisz nic głupiego...prawda?Tylko proszę nie szukaj tego głupka Dylan bo nie warto. Rufus teraz ciebie proszę idź za nią, porozmawiaj i wyjaw jej w końcu prawdę kto to jest Rosa.Szczerze to sama jestem ciekawa.Ogólnie uważam, że to była jakaś pierwsza miłość Rufusa i że to on ją zabił oczywiście przez przypadek ma tam jakieś swoje eksperyment może kiedyś zdarzył się straszny wypadek.Nie wiem czemu tak myślę nie pytaj mnie to tylko moja teoria :P
OdpowiedzUsuńCo do Nessie i Gabriela ahh....Taki facet jak Gabriel to chyba nie istnieje :)
Pozdrawiam i czekam z utęsknieniem na następny rozdział mam nadziej, że z perspektywy Layli, ale może mnie zaskoczysz:)
Renesmee:D
Zgadzam się z dziewczynami. Layla, Rufus, Ness, Dylan tyle się dzieje... No ale, jakby nie było - choć chyba nie jest to żadna nowość - rozdział jest cudowny. Uwielbiam Laylę. Tym bardziej zaskoczyło mnie co jej odpierdzieliło. Trzebaby, żeby Rufus porządnie nią potrząsną. Może przestanie jej odbijać.
OdpowiedzUsuńTak, więc nie pierdzieląc trzy po trzy, gratuluję rozdziału, życzę weny i czekam na kolejny.
Zapraszam do mnie ^^ Chyba już koniec pierwszej części.
Pozdrawiam,
Aleks.