1 listopada 2013

Dziewięćdziesiąt dziewięć

Renesmee
Powoli zaczynałam mieć tego wszystkiego dość. Irytowała mnie zwłaszcza napięta atmosfera pomiędzy Gabrielem i Rufusem, chociaż – być może głowie przez wzgląd na Laylę – obaj nieśmiertelni po prostu mierzyli się wzrokiem, powstrzymując się od złośliwych komentarzy. Wciąż byłam lekko oszołomiona tym, czego dowiedzieliśmy się w zaledwie kilkanaście minut, ale po chwili zastanowienia, doszłam do wniosku, że na tę chwilę jest mi w zasadzie wszystko jedno, co takiego się dzieje. Byłam coraz bardziej zmęczona, a zarwana noc oraz wcześniejsza utrata krwi, coraz bardziej dawały mi się we znaki. Krążąca w żyłach adrenalina już dawno się wyczerpała i teraz już nie marzyłam o niczym innym, a jedynie o śnie, chociaż ten chyba nie miał być mi tak łatwo dany. Chciałam wrócić do domu razem z dziećmi i Gabrielem, a potem już tylko spać albo cieszyć się sobą, niezależnie od tego, co takiego działo się z pół-wampirami, skoro to wydawało się już nas nie dotyczyć.
Chciałam naprawdę wiele, ale najwyraźniej nie mogłam, bo po prostu nie wyobrażałam sobie, żebym tak nagle wyszła, zostawiając wszystkich samych sobie. Z drugiej strony, czułam się tak bardzo otępiała i śpiąca, że podjęcie jakiejkolwiek decyzji wydawało się czymś abstrakcyjnym, nie wspominając o tym, żebym mogła odważyć się zignorować Rufusa. Odwrócenie się do niego plecami, żeby dostać się do wyjścia, wydawało się co najmniej szalone i niebezpieczne, nawet jeśli nieśmiertelny zachowywał się względnie poprawnie.
Słyszałam nieco spięty głos Dimitra, który uważał za najważniejszą sprawę tylko jedno: znalezienie źródła w Mieście Nocy. Nawet jeśli teoria dotycząca picia krwi, współżycia czy genów miała sens, to wciąż nie wyjaśniało, dlaczego coraz więcej pół-wampirów popadało w związane z przemianą szaleństwo. Wciąż czegoś brakowało, a Rufus pierwszy raz tego dnia zawahał się i próbował jakoś wykręcić od konieczności odpowiedzi, byleby tylko nie musieć się przed kimkolwiek przyznawać, że tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje. Dziwiłam się, że w ogóle byłam w stanie tak wiele szczegółów zarejestrować, skoro oczy same mi się zamykały, ale najwyraźniej skrajne sytuacje na jakiś dziwny sposób wyostrzały zmysły, poprawiając koncentrację. To była ciekawa zależność, tym bardziej, że rozsądne myślenie przychodziło mi z coraz większym trudem i sama nie byłam pewna, jak długo jeszcze będę w stanie zachować przytomność.
– Nie możemy zostawić tego na później – zirytował się Rufus, ostatecznie dając za wygraną. Dimitr uniósł brwi i spojrzał na nieśmiertelnego z błyskiem samozadowolenia w oczach. – Nie patrz tak na mnie, królu. Po prostu potrzebuję chwili, żeby to wszystko przeanalizować. Skoro do tej pory nie znaleźliśmy odpowiedzi, to chyba nie oczekujesz, że teraz mi się tu uda i to w kilka zaledwie minut? – żachnął się naukowiec.
– Oczywiście, że tego nie oczekuję – zapewnił Dimitr. – Ja oczekuję czegokolwiek, co można uznać za dobrą wiadomość, zanim wrócę do miasta i stwierdzę, że po raz kolejny zaczynamy wszystko od zera – westchnął wampir, nie kryjąc irytacji.
Nie dziwiło mnie, że Dimitr był już zmęczony wszystkim tym, co się działo. Zaledwie trzy miesiące wcześniej, pogrążony w depresji po stracie Isabeau, musiał jednocześnie skoncentrować się na tym, czego od niego wymagano, jako króla. Teraz przynajmniej dziewczyna była żywa (teoretycznie), ale i tak świadomość kolejnych zniszczeń miała w sobie coś przygnębiającego. Co więcej, śmierć Angela i ucieczka Lawrence’a rzucała cień na zwycięstwo nad nowo narodzonymi, przez co wszyscy byliśmy przygnębieni i zdenerwowani.
– Jest wiele dobrych wiadomości – zauważyła Layla, wysilając się na nieco fałszywy entuzjazm. – Chociażby to, że żyjemy.
– Tak, poza tym czeka nas wielkie sprzątanie – mruknęła pod nosem Isabeau, która była chyba wykończona bardziej ode mnie, przez wzgląd nad nadchodzący świt. – Po prostu o tym marzyłam – rzuciła z ironią.
– Nie pomagasz, siostro – stwierdziła chmurnie Layla i wywróciła oczami. – No dobrze. A więc dobrą wiadomością jest to, że już wiemy, co z nami jest nie tak – zaproponowała, zakładając obie ręce na piersi.
Isabeau i Kristin rzuciły jej zagniewane spojrzenia, mówiące coś w stylu „żartujesz sobie?”. Moi bliscy i Theo po prostu obserwowali, aż w końcu Esme zdecydowała się przerwać panującą ciszę i zaproponowała, że sprawdzi, czy z dziećmi wszystko jest w porządku. Jeszcze kiedy mówiła, rzuciła krótkie spojrzenie w moją stronę, jakby spodziewała się, że za moment warknę albo rzucę się w jej stronę. Westchnęłam zrezygnowana, w myślach zaznaczając sobie, że powinnam ją przeprosić – ją i Carlisle’a. W tym momencie zupełnie nie miałam na to siły, ale nie zamierzałam tego odkładać w nieskończoność.
Decyzja wampirzycy sprawiła, że dyskusja ostatecznie została ucięta i inni zdecydowali się wycofać. Kristin mruczała coś pod nosem, na temat tego, że bycie jakąś „pieprzoną poczwarką” wcale jej nie satysfakcjonuje, ale po jej głosie łatwo było się zorientować, że perspektywa śmierci ją przerażała i bynajmniej nie zdecyduje się na tak desperacki krok, jak Rufus. Zauważyłam, że Theo raz po raz spogląda w jej stronę, równie zaintrygowany co zaniepokojony. Żadne z nich się nie odzywało, ale odniosłam wrażenie, że rozumieli się bez słów, nawet jeśli wcześniej byłoby nie do pomyślenia. Pavarotti chyba nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, jak prawdziwe były ich złośliwe komentarze na temat tej dwójki, ale ja cieszyłam się, że bynajmniej niektórym wydawało się układać. Po tym, co spotkało Lorenę i Angela, potrzeba było kilku przykładów, które pokazałyby, że zdarzają się i szczęśliwe zakończenia. Co prawda nie mogłam stwierdzić, czy czegoś nie wyolbrzymiam i czy Theo faktycznie jest Kristin zainteresowany, ale mimo wszystko…
Layla przeszła obok mnie, kierując się w stronę Rufusa, który skorzystał z okazji, żeby zaszyć się gdzieś na uboczu, gdzie nikt nie zwracałby na niego uwagi. Już wcześniej zauważyłam, że relacje tej dwójki są dość specyficzne, a po tym, jak Rufus wypytywał mnie o Dylana, zaczęłam nawet zastanawiać się, co właściwie między nimi jest. Teraz, widząc jak Layla spogląda na nieśmiertelnego, nagle poczułam się jak intruz i w pośpiechu odwróciłam wzrok. Tym bardziej zapragnęłam odrobiny spokoju i tego, żeby zaszyć się z Gabrielem w naszej sypialni i już po prostu leżeć, nawet bez słów.
– W porządku? – Ciepłe dłonie wylądowały na moich biodrach. Gabriel przysunął się do mnie i wziął mnie w ramiona, wplatając palce w moje włosy. Zamknęłam oczy, poddając się kojącemu dotykowi ukochanemu i nie marząc już o niczym innym, prócz jego obecności i snu. – Nie podoba mi się, kiedy on zbliża się do ciebie, Layli czy Isabeau – mruknął cicho mój mąż, kątem oka obserwując swoją starszą siostrę.
– Daj spokój, Gabrielu – poprosiłam sennie. – To, że zaatakował Isabeau… No cóż, nic jej nie jest, prawda? – zauważyłam przytomnie, w pośpiechu zmieniając temat, zanim ukochany zdążyłby jeszcze bardziej się zdenerwować.
– Nie jest – zgodził się niechętnie. – A tobie? – zapytał, przesuwając dłoń na moje obolałe żebra i muskając je czule.
– Jestem zmęczona – stwierdziłam zgodnie z prawdą, układając brodę na jego ramieniu i zamykając oczy. Gabriel mruknął coś w odpowiedzi o tym, że niepotrzebnie pozwoliłam wyciągnąć się jego siostrom do Centrum Krwiodawstwa, ale przynajmniej dał za wygraną. – No i zdenerwowana. Cały czas denerwuje mnie to, że Lawrence…
– Cii… – Gabriel nie dał mi dokończyć. – Wiem. Ale już nic więcej nam nie zrobi – stwierdził z przekonaniem, przynajmniej nie próbując przypominać mi, że cokolwiek byłemu pastorowi zawdzięczamy.
Łatwo było się wyłączyć, zwłaszcza kiedy Gabriel mnie obejmował przeczesując palcami moje włosy. To było przyjemne i zaczynałam się rozluźniać, jednocześnie walcząc o to, żeby przypadkiem nie zasnąć. Nie mogłam przecież pozwolić sobie na odpoczynek na samym środku laboratorium, obojętnie jak zachęcająca wydawała się ta propozycja. Wiedziałam co prawda, że Gabriel niemal z radością by mnie wciął na ręce, ale wolałam iść o własnych siłach, poza tym nie lubiłam momentów, kiedy nie pamiętałam, co działo się ze mną w pewnych okresach. Chciałam pokazać Gabrielowi, że też jestem silna, nawet jeśli wiedziałam, że ukochany i tak przez większość czasu widzi we mnie kruche stworzenie, które trzeba chronić.
Zadrżałam, kiedy dłonie Gabriela przesunęły się wzdłuż krzywizny mojego kręgosłupa. Chociaż moje żebra stanowczo przed tym protestowały, całym ciałem naparłam na ukochanego i stanąwszy na palcach, musnęłam wargami jego usta. Usłyszałam ciche parsknięcie, a potem chłopak z westchnieniem odwzajemnił pocałunek. To pozwoliło mi przynajmniej na moment się rozbudzić, zaraz też objęłam Gabriela za szyję, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej. Obejmujące mnie ramiona dawały mi siłę i poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej, że dopiero teraz naprawdę zaczynało docierać do mnie to, że cudem udało się nam wymknąć śmierci. Mogłam Gabriela stracić i byłam tego boleśnie świadoma, zwłaszcza kiedy machinalnie wplotłam palce w czarne włosy ukochanego i przypomniałam sobie o tym, że jeszcze jakiś czas temu na palcach miałam jego krew.
– Hej, znajdźcie sobie jakiś pokój! – Rozdrażniony głos Isabeau wdarł się do naszej prywatnej bańki szczęścia, brutalnie niszcząc atmosferę. Chciałam się odsunąć, ale Gabriel mi nie pozwolił, w odpowiedzi mocniej przyciągając mnie do siebie. – O bogini, braciszku – żachnęła się Beau, nie kryjąc zażenowania.
– Wiesz co, siostrzyczko? – Głos Gabriela ociekał słodyczą, kiedy zdecydował się zwrócić do dziewczyny. – Dam ci dobrą radę: spadaj – zasugerował pogodnie i roześmiał się, kiedy dziewczyna zatrzęsła się ze złości.
Mina Isabeau była bezcenna, a ja chcąc nie chcąc roześmiałam się, chyba pierwszy raz od dawna czując się tak lekko. Wciąż rozbawiona, położyłam głowę na ramieniu Gabriela i zamknęłam oczy, przez cały czas uśmiechając się delikatnie i z każdym wdechem wciągając egzotyczny zapach mojego męża.
Ciepła dłoń kolejny raz przesunęła się po moich plecach, wprawiając mnie w drżenie.
– Wracamy do domu? – szepnął mi Gabriel do ucha, a ja wciąż odrobinę senna, ale i bardzo rozentuzjazmowana, pokiwałam głową.
Layla
Layla oparła się o ścianę, nie odrywając wzroku od Rufusa. Gdzieś w tle słyszała głosy i śmiechy pozostałych, zwłaszcza swojego rodzeństwa, ale praktycznie nie zwracała na nich uwagi. Teraz przede wszystkim koncentrowała się na Rufusie, ten jednak uparcie unikał jej wzroku, co ją irytowało. Co takiego powinna o jego zachowaniu myśleć, zwłaszcza teraz, kiedy był… inny?
To wciąż Rufus, skarciła samą siebie. Oczywiście, dostrzegała różnicę, podobne do tych, które zaszły w jej siostrze, ale to nie miało żadnego znaczenia, bo nieśmiertelny wciąż pozostawał równie nieprzewidywalny, co Rufus którego znała. Również mocno też irytowało ją jego zachowanie, ale postanowiła powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy, świadoma tego, że kolejna kłótnia jest im absolutnie zbędna. Odniosła zresztą wrażenie, że naukowiec jest równie zmęczony, co i ona, ale to odkrycie wcale jej nie zdziwiło – słońce wzeszło już jakiś czas temu; czuła to, chociaż w laboratorium nie było ani jednego okna, które mogłoby pomóc jej to sprawdzić.
– No dobrze, czego potrzebujesz? – Rufus z westchnieniem obrócił się w jej stronę. Zamrugała zaskoczona, nie kryjąc dezorientacji. – Patrzysz się na mnie, dlatego zakładam, że czegoś potrzebujesz.
– A nie wpadło ci do głowy, że mogę się o ciebie martwić? – zapytała retorycznie, odsuwając się od ściany i podchodząc do niego tak blisko, że prawie stykali się piersiami. – Może niepotrzebnie, ale mimo wszystko…
– Martwisz się… – powtórzył. – No proszę, a ja już się obawiałem, że po prostu zamierzasz mnie znowu uderzyć – zadrwił i wysilił się na uśmiech.
Layla wywróciła oczami, ale na jej ustach pojawił się niepewny uśmiech. Przecież Rufus sam najlepiej wiedział, że sobie zasłużył, dlatego zdecydowała się o tym nie przypominać. Wiedziała, że prędzej czy później znowu się o coś pokłócą, dlatego równie dobrze mogła odwlec ten moment  w czasie, dla odmiany woląc spokojnie porozmawiać. Mało kiedy miała do czynienia z Rufusem, który zachowywał się niemal… normalnie. Te chwile zdarzały się rzadko i chociaż miała nadzieję, że po przemianie wybuchy agresji zniknął, instynkt i tak nakazywał jej zachować czujność. Chciała wykorzystać czas najlepiej, jak tylko byłoby to możliwe, bo wciąż nie docierało do niej to, że mogli mieć przed samą całą wieczność.
– Postaram się więcej cię nie bić, przynajmniej dzisiaj – obiecała litościwie, odsłaniając zęby w uśmiechu. – No, chyba, że mnie zdenerwujesz. Niestety masz do tego dziwną łatwość – zauważyła i po części mówiła poważnie.
– Zauważyłem – westchnął. – Przepraszam, że cię tak nastraszyłem. Czy teraz zabrzmiało to lepiej niż na początku? – zapytał nagle, całkiem ją dezorientując.
– Zdecydowanie lepiej – pochwaliła. – Jeszcze kilka takich sytuacji i może przepraszanie wejdzie ci w nawyk – dodała, a Rufus skrzywił się demonstracyjnie.
– Zapomnij -  przygasił jej entuzjazm, ale pewnie nawet gdyby znów zaczął nazywać ją „dziewczyną”, wtedy nie miałaby mu tego za złe.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, decydując się nie drążyć tematu. Przekomarzanie się z Rufusem również było czymś nowym i podobało jej się, tym bardziej, że to był jeden z tych momentów, kiedy miała wrażenie, że jest w stanie do niego dotrzeć. Co prawda starała się nie robić sobie nadziei na to, że przebywanie z Rufusem nagle stanie się czymś łatwym, ale mimo wszystko starała się wierzyć w to, że tym razem jej od siebie nie odsunie…
Layla przygryzła dolną wargę, starając się kontrolować siłę, żeby przypadkiem nie upuścić sobie krwi. Nie była pewna, czego mogła spodziewać się po Rufusie, dlatego wolała nie ryzykować, że naukowiec po raz kolejny straci nad sobą kontrolę. Teraz żałowała, że tak mało czasu spędzała z Isabeau, bo może gdyby więcej wiedziała o siostrze, potrafiłaby również stwierdzić, czego może spodziewać się po Rufusie. Dziwna była świadomość, że teraz to Beau było bliżej do nieśmiertelnego – oczywiście pod względem gatunku – ale Layla starała się o tym nie myśleć. Przecież to nic nie znaczyło, poza tym Rufus i Isabeau nie byli ze sobą jakoś specjalnie blisko, dlatego głupotą wydawało się odczuwanie zazdrości.
Zazdrość?, pomyślała z niedowierzaniem. A co ma do tego wszystkiego zazdrość…?
Pokręciła głową, chcąc odrzucić od siebie wszelakie myśli. Nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, co tak naprawdę czuła do Rufusa, kiedy nagle pojawiła się okazja do rozmowy, nagle poczuła się całkowicie przerażona myślą, że mogłaby do czegokolwiek mu się przyznać. To wydawało się nierealne, tym bardziej, że przypomniała sobie moment, kiedy Rufus raz po raz powtarzał imię tamtej dziewczyny – Rosy. Wciąż nie miała pojęcia, co takiego przytrafiło mu się w przeszłości i była dziwnie pewna, że gdyby o to zapytała, nieśmiertelny natychmiast znalazłby sposób na to, żeby ją zbyć i nie udzielić odpowiedzi. Sama myśl o tym ją denerwowała, bo przecież ona otworzyła się przed nim i powiedziała mu o Marco, ale najwyraźniej taka otwartość w opinii Rufusa nie działała w obie strony, nawet jeśli to wydawało się uczciwe.
– Laylo? – Rufus pstryknął jej palcami przed twarzą, wyrywając ją z zamyślenia. Uświadomiła sobie, że od kilku sekund stoi i patrzy na niego, robiąc z siebie kompletną idiotkę, dlatego tylko pokręciła głową. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Pytałem, czy wszystko jest w porządku – powtórzył, bo odpowiedź na jego pytanie była oczywista.
– Tak. Nie. – Znów potrząsnęła głową. – Zresztą nieważne. Lepiej powiedz mi, co teraz planujesz – poprosiła, trochę zbyt oficjalnym tonem, ale przynajmniej zdobyła się na cokolwiek sensownego.
Rufus spojrzał na nią z powątpiewaniem, po czym wzruszył ramionami. Wiedział, że miała na myśli badania, które do tej pory prowadził – i w których ona również brała udział – ale najwyraźniej nie był tym tematem zachwycony.
– Wciąż zamierzam szukać – odparł obojętnie. – Czegokolwiek by nie powiedzieć, musi być jakiś sposób na to, żeby etap przemiany stał się… łagodniejszy. Mówię teraz na swoich przykładzie, bo przecież sama dobrze widziałaś, że zdarzało mi się to zwalczać. Ciekawe jest to, że u każdego to przebiega trochę inaczej, ale gdyby znaleźć pewną analogię… – Westchnął i potarł skronie. – No i oczywiście wciąż pozostaje pytanie, które zadał Dimitr, a które teraz nie daje mi spokoju. Skąd to się wzięło tutaj?
– Nie mam pojęcia, przynajmniej jeśli chodzi o to drugie – przyznała niechętnie Layla, wiedząc, że w ten sposób bynajmniej go nie pocieszy. – Ale wracając do etapu… poczwarkowego – uśmiechnęła się gorzko i wywróciła oczami, ubolewając nad tym określeniem – to przecież sugerowałeś, że coś jest w  mojej krwi. Wciąż możemy się na tym opierać – zasugerowała spokojnie, spoglądając mu stanowczo w oczy, żeby pojął, że tak łatwo się jej nie pozbędzie.
Rufus uśmiechnął się nieco smutno, po czym pokręcił głową. Chyba zupełnie nieświadomie, nagle sięgnął po jej dłoń i zaczął wodzić palcem po jej nadgarstku, kreśląc siatkę błękitnych żył w miejscu, gdzie te były najlepiej widoczne. Layla zadrżała mimowolnie, jednocześnie przypominając sobie ten moment, kiedy całowali się na podłodze, a później zwierzała mu się z tego, co przeżyła jako dziecko. To wydawał się nagle bardzo odległe, chociaż w rzeczywistości nie mogło minąć więcej niż kilka zaledwie godzin.
A później to, co wydarzyło się w podziemiach, kiedy zaatakował ich Dylan… Dlaczego nawet nie mogła zmusić się do tego, że wrócić do korytarza i przekonać się, czy chłopak zdążył stamtąd wyjść i czy był cały?
– Wiesz, teraz nie jestem pewien, czy teoria z twoją krwią jest słuszna. Mam za to inną i chyba ta nawet bardziej mi się podoba? – oznajmił w zamyśleniu Rufus, nie przestając bawić się jej dłonią; to rozpraszało Laylę do tego stopnia, że dopiero po chwili uświadomiła sobie, że nieśmiertelny cokolwiek powiedział.
– Tak…? A co to za nowy pomysł? – zapytała, chcąc zabrzmieć obojętnie, ale wyszło jej to dość marnie.
Rufus spojrzał na nią z błyskiem w oczach, po czym odwrócił wzrok i spojrzał w stronę Theo oraz Kristin. Dziewczyna niechętnie podążyła za jego wzrokiem, żeby przekonać się, że wampir i ciemnowłosa telepatka stoją na uboczu i cicho o czymś rozmawiają. Przede wszystkim jedna zwróciła uwagę na Kristin, która zachowywała się nienaturalnie wręcz spokojnie, co bynajmniej nie było do niej podobne.
– Wiesz, twoja krew działa na mnie… A może po prostu chodzi o twoją obecność – odezwał się Rufus, wyrywając ją z zamyślenia. – Teraz pomyślałem, że tutaj może chodzić o uczucia.
– O uczucia? – powtórzyła i poczuła, że serce gwałtownie przyśpiesza jej biegu, zupełnie jakby chciał się wyrwać z piersi.
– Och, ja wiem, jak to brzmi – zapewnił. – Ale sama się zastanów. Niejednokrotnie słyszałem wzmiankę o tym, że coś tracimy. Coś…
– Człowieczeństwo – podpowiedziała nieco drżącym głosem. – Ja miałam wrażenie, że cały czas tracę swoją ludzką cząstkę. To było kiedyś, ale…
Nieśmiertelny zamrugał i spojrzał w jej stronę, tak intensywnie, że chyba jedynie cudem się nie zarumieniła. Jego oczy błyszczały, a Layla przez krótką sekundę pragnęła tego, żeby Rufus ją pocałował.
– Można to nazwać człowieczeństwem – zgodził się. – Teraz się zastanów, dlaczego jedni zachowywali się bardziej irracjonalnie od drugich. Ty masz rodzeństwo, pamiętasz czym jest miłość… Kiedy do nich wróciłaś, było ci łatwiej – stwierdził z przekonaniem, a Layla uświadomiła sobie, że miał rację. – Teraz spójrz na mnie czy swoją przyjaciółkę, Kristin. Zastanów się, kiedy ona zapanowała nad tym, co się z nią działo i powiedz mi, czy to ma sens.
Czy Kristin zapanowała?, pomyślała w lekkim oszołomieniu Layla. A co z tobą, Rufusie? Co z tobą i mną?, zapytała i była bliska wypowiedzenia tych słów na głos.
Właśnie wtedy tęczówki Rufusa rozszerzyły się, a potem w pośpiechu odwrócił się w stronę Renesmee i Gabriela. Nagle zmaterializował się przy dziewczynie i chwycił ją za ramię, nie zwracając uwagi na zagniewane spojrzenie brata Layli.
– Co powiedziałaś? – zapytał dziewczynę. – Proszę, powtórz to, co przed chwilą powiedziałaś…

1 komentarz:

  1. Czemu nam to zrobiłaś i skończyłaś w takim momencie? :)
    Teraz zżera mnie ciekawość co takiego powiedziała, ale będę cierpliwa chociaż to będzie bardzo trudne. Uuuuu coś się dzieje pomiędzy Layla a Rufusem... mam wielką nadzieje, że będzie coś z tego będzie bo bardzo polubiłam postać Rufusa chociaż na początku podchodziłam do niego sceptycznie.
    Wiem, że masz jeszcze inne opowiadanie, ale nie mogłam go znaleźć mogłabyś mi podać link do niego?
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń









After We Fall
stories by Nessa